Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]09.07.16 14:29
First topic message reminder :

Sala główna

Sala główna pełniąca również funkcję jadalni jest jednym z najbogatszych pomieszczeń w całym pałacu. Stanowi przykład sztuki zdobniczej Drugiego Cesarstwa Francuskiego. Centrum zajmuje wielki czarny stół i żyrandole. Na suficie Eugène Appert przedstawił świetliste niebo z egzotycznymi ptakami. Każde z ręcznie rzeźbionych krzeseł obite jest miękkimi pufkami nabitymi złotymi okrągłymi ćwiekami, a w komnacie przeważają ciemnozielone kolory. Sala stanowi również miejsce ważniejszych spotkań.


Sala główna - Page 5 BPzhlEF

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 28.08.19 16:16, w całości zmieniany 8 razy
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390

Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 2:05
Poczuł się nieco lepiej, gdy częściowo ukorzył się przed sobą samym, swoją porażką, obnażył z poczucia winy które mniej lub bardziej słusznie zaciskało na nim niewidzialne więzy. Gdy skończył uwaga innych zdała się płynąć dalej, tak, jakby to potknięcie nie było powodem porażki, a jedynie efektem wcześniej już popełnionych niedociągnięć. Poczuł się przez chwilę jakby to on jeden wyolbrzymiał swoją porażkę i może tak tez w zasadzie było - w końcu jak dotąd mu się to nie zdarzyło.
Siorbnął nieśmiało zawartość wina, kiedy reszta zwolenników słusznej sprawy zaczęła dyskutować o sprawach, które o jego własne kompetencje się nie ocierały. Nie działał w terenie, nie miał bezpośredniego kontaktu ze zdrajcami i w zasadzie nie bardzo wiedział jak ten świat mugolski w Anglii dokładnie funkcjonuje bo nie zapuszczał się przeważnie poza przeklętą Aleję oraz Pokątną. Skinął kilkukrotnie głową kiedy otrzymał zapowiedzi wsparcia badań potrzebnymi mu ingrediencjami. Echa deklaracji o konieczności wykorzystania sytuacji do jawnych działań kołatały się w jego czaszce i może to, może to te jego pragnienie znaczenia, zaistnienia sprawiło, że niepewnie chrząknął.
- Hogwart - zaczął nawiązując nieśmiało do słów Ignotiusa - Jeśli chodzi o Hogwart... - powtórzył, a jego spojrzenie nieco niepewnie błądziło po półmiskach - Jeżeli istniałaby możliwość, jakieś rekomendacji, polecenia, jeżeli można byłoby wykorzystać jakieś kontakty...to może mógłbym, wiecie, znaleźć się wewnątrz...? - zaproponował i choć starał się by nie brzmiało to zbyt zuchwale to jednak odnosił wrażenie, że tak to mimo wszystko właśnie brzmiało. Czemu jednak właściwie nie miałby spróbować wyjść z tej swojej skorupy? W końcu jeżeli chciał by jego marzenie się kiedyś ziściło to musiał prędzej czy później tego dokonać. Czemu więc nie teraz, kiedy mogło się to przysłużyć Czarnemu Panu? Nie było to jednak coś co mógłby dokonać sam. Potrzebował rekomendacji, wsparcia. Jego osiągnięcia naukowe były tajemnicą Rycerzy. Jego praca i oddanie również. W świecie naukowym był wyblakłą, zapomnianą plamą, lecz wśród możnych jego nazwisko coraz częściej dźwięczało w ich ustach z uznaniem. To mógł być jego wkład w wychodzeniu z cienia.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 15:18
Słuchałem wszystkich uważnie, bo jak dotąd nie miałem jak dołączyć do dyskusji. Pewnie nawet nie powinienem, nie po tym, jak zrobiłem tak niewiele. Nawet nie leczyłem Rycerzy tak często, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wtedy jednak byliśmy sami z Cassandrą, więc spadało na nas więcej obowiązków; teraz był wśród uzdrowicieli organizacji Zachary, więc wiele się zmieniło. Nie narzekałem, choć większość czasu poświęcałem raczej Mungowi i prywatnej praktyce niż składaniu naszych sojuszników, co nie było dobrą praktyką. Świadomość świadomością, jednak dopiero radykalne kroki przedsięwzięte przez Czarnego Pana oraz surowe reakcje pozostałych otrzeźwiły mnie z otępienia, w jakim tkwiłem. Nie powinienem pogrążać się w emocjach i prywacie, bo w końcu nie stało się w moim życiu nic tak strasznego, przez co powinienem zawalać na całej linii. Musiałem na nowo zacząć działać, starać się i pomagać tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebowali. Skupić się na powinnościach, nie czczym rozważaniu tego, na co i tak nie miałem wpływu. Koniec marazmu, nie mogłem zniechęcać się też porażkami na tle naukowym, to już nie miało większego znaczenia. Najważniejszym było dźwignięcie się z tej beznadziei oraz patrzenie w przyszłość, nie przeszłość, której nie byłem w stanie zmienić.
Niepokoiło mnie wiele rzeczy, począwszy od zdrajców swobodnie chodzących po ulicach, przez nieobecnych członków ugrupowania; to przerażające, że Magnus był moim kuzynem, a mimo to nie potrafiłem powiedzieć co się z nim działo. Kiedy kontaktowaliśmy się ze sobą po raz ostatni? Miałem ochotę potrząsnąć głową, ale zamiast tego zamyśliłem się jedynie, wciąż starając się dopuszczać do siebie słowa wypowiadane przez innych. Brak ujęcia Longbottoma także był przykrym, bo to on głównie mącił. Bez niego pewnie nie pojawiłyby się te wszystkie bojówki, o których wspominali inni. Zawsze jakaś władza posiadała przeciwników, ale pozostali mieli rację. Należało wreszcie ich zgładzić. – Oczywiście zajmiemy się tą sprawą – zapewniłem Ignotusa, ośmielając się trochę mówić w imieniu Zacharego, ale podejrzewałem, że nie posiadał odmiennego zdania na ten temat. – Niestety obawiam się, że to może być skomplikowane. Odnoszę wrażenie, że spora część osób przy władzy ma poglądy raczej… tolerancyjne – skomentowałem to, co zdążyłem zauważyć spędzając tam całe dnie. Nawet jeśli dyrektor szpitala trzymał się bardziej naszej strony, to poszczególni ordynatorzy już nie posiadali tak konkretnych poglądów. Oczywiście zamierzałem robić swoje, ale przez tą niedogodność nie będę mieć też nieograniczonych środków, choć może… może nie powinienem martwić się zwolnieniem, gdy nadal byłem Blackiem. Zaraz potem i tak powędrowałem myślami do propozycji brata, która choć ciekawa, też nastręczała trudności, nawet więcej niż pilnowanie pacjentów w Mungu. Zacząłem zastanawiać się nad jakąś propozycją, ale przybycie dwóch spóźnionych osób trochę oderwało mnie od myśli.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 17:43
Och, co za niebywałe szczęście, że nikt nie dopytuje o jaką to sprawę rodzinną chodzi. Nie mam najmniejszego pojęcia, a zmyślanie na poczekaniu nie jest moją mocną stroną - mam jednak przeczucie, że i tak wygłupiłbym się tylko. Powiedzenie prawdy na temat mojej niewiedzy pewnie pogorszyłoby sytuację, więc szybko postanawiam milczeć i modlić się w duchu, żeby nikt się do mnie nie zwrócił z żądaniem wyjaśnień. Zresztą, przy stole siedzi też Craig, mogliby jego podpytać, o. Jeśli mam być szczery, to nie mam się ani niczym chwalić, ani do czego się przyznawać. Tak, o dziwo również do błędów. Całymi dniami koncentruję się na tworzeniu eliksirów i niczym więcej, ale też niezaprzeczalnym faktem jest to, że po prostu nie posiadam żadnych innych kwalifikacji. To nie tak, że wszystkie mikstury mi wychodzą, bo to bujda, ale jeśli w czymś mam być dobry, to właśnie w tym. Trochę za stary jestem na przebranżowienie lub rozwój nowych, imponujących umiejętności - pomijam już chorobę genetyczną, która utrudnia dosłownie wszystko. Nie przydałbym się do niczego innego niż gnicie w piwnicy i próbowanie zaczarowania kociołka, żeby wyszło z niego coś przydatnego dla Rycerzy Walpurgii.
Pozostaje mi więc nasłuchiwać kolejnych raportów, przeciwności jakie napotkały innych, planów, jakie zostały nakreślone na nadchodzące miesiące. Staram się odnaleźć w tym gąszczu informacji, chociaż jest ich tyle, że przychodzi mi to z trudem. Działalności wywrotowe, tematy zdrajców, niepokojów związanych z nieobecnościami. Wciąż mam nadzieję, że Edgar zaraz wparuje przez te drzwi i ocali mnie od nerwowego siedzenia - bo to, że dotąd nikt nie spytał, nie oznacza, że nie spyta już w ogóle.
I rzeczywiście, zjawia się w końcu i siada obok, więc na bladej twarzy odmalowuje się ulga. - Cieszę się, że już jesteś - szepczę tak, żeby słyszał mnie tylko brat, co nie jest trudne z powodu chwilowego zamieszania spowodowanego nowymi gośćmi. - Już się bałem, że to ja będę musiał na tej kolacji mówić - kontynuuję w tym samym tonie. - Zimny pot przerażenia zaczął mi się skraplać na plecach - dokańczam, postanawiając nie mówić o poruszanych wcześniej tematach. Jeśli organizatorzy nie zechcą ich podsumować, to poruszę je z Edgarem później. Priorytety…
Z jakże fascynującej konwersacji wyrywa mnie niesamowicie ciekawa propozycja Valerija. - To dobry pomysł - przytakuję z jakąś taką nietypową dla mnie energią. - Nie wiem, czy mamy takie kontakty - stwierdzam jednak, spojrzeniem prześlizgując się po sylwetkach znajdujących się w zasięgu wzroku. Raczej nie posiadamy wśród nas ludzi z siatką powiązań wśród nauczycieli bądź alchemików. - Mógłbym napisać rekomendację - proponuję. Mimo wszystko Dolohov nie ma licencji, a dobre słowo od eliksirotwórcy z papierkiem i znanym nazwiskiem powinno pomóc, nie zaszkodzić. W teorii. - Ale jeśli ta posada ma obsadę, to na niewiele się ona zda tak czy inaczej. Chyba, że pomożemy obecnemu profesorowi zrezygnować. - Byłoby to podejrzane, ale chyba nie niemożliwe. Nie wiem czy Minister ma wpływ na to, co dzieje się w Hogwarcie i czy taką prośbą należałoby niepokoić nestorów, żeby jednak ważniejsze głowy poparły sprawę, więc trochę improwizuję. Najwyżej inni mnie poprawią. Na razie głośno gdybam. W każdym razie uważam, że lepiej mieć wgląd w to środowisko od środka, niż od wewnątrz, więc skoro istnieje szansa, a Valerij sam tego chce, to powinniśmy spróbować. Moim zdaniem.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 19:43
Wsłuchiwał się w przebieg misji innych Rycerzy, którzy podobnie jak on natrafili na pewne przeszkody, co uniemożliwiło zakończenie starań z pełnym sukcesem. Połowicze wykonanie zadania nigdy nie można było nazwać zwycięstwem – Zakon oraz rebelianci ponownie udowodnili swą przebiegłość oraz siłę, więc głupotą było takową lekceważyć. Musieli czym prędzej wyplewić ten chwast, oczyścić drogę z wrogów i nigdy więcej nie pozwolić sobie na jakiekolwiek błędy. Stały za nimi nie tylko najpoważniejsze rody, ale i prawo, zatem w podobnej sytuacji najmniejszy przejaw niemocy stawał się czystą słabością. Nie musieli się dłużej ukrywać, a ich wrogowie – wręcz przeciwnie.
Skupiwszy swój wzrok na Alphardzie zastanowił się nad jego słowami jasno wskazującymi na fakt, iż wciąż ktoś wyżej postawiony miał czelność działać przeciw ich interesom. Ponadto sam Ignotus wspomniał, iż gdyby nie Czarny Pan to od razu zostałby zamknięty za murami Tower. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca, a ludzie kłaniający się szlamom stanowiska. Nie znał się na strukturach Ministerstwa Magii, podobnie jak osoby tam pracujące były mu w większości znane jedynie z nazwiska, więc postanowił rzucić luźną myśl. -Skoro Biuro Aurorów podlega Ministerstwu to dlaczego nie przewodzi nim czarodziej lojalny naszym interesom? Jestem przekonany, że zwolnienie z odpowiedzialności dyscyplinarnej Skamandera miało głównie wydźwięk prywatnych konszachtów ludzi pragnących zachować na istotnych stanowiskach zaufanych ludzi. Nie chce mi się wierzyć, że gdyby chodziło o kogoś z nas to Wizengamot byłby równie łaskawy.- w końcu Black wspomniał o liście do lady Abbott, a ów ród zgodnie z jego dość podstawową w ów kręgu wiedzą, nie głosił otwartej krytyki antymugolskiej. -Jeśli dopytuję o rzeczy niemożliwe proszę mnie w tym uzmysłowić, bo choć wiem, że nieprzemyślane, rychłe i stronnicze ruchy nie są mile widziane na scenie politycznej, to co stoi na przeszkodzie, aby zrobić porządek z aurorami? Wszyscy wiemy, że przynajmniej kilku z nich działa dla Zakonu Feniksa.- pamiętał jak rozmawiali o tym na jednym ze spotkań, gdy wspominali o tożsamości członków wrogiej organizacji. -Skoro Skamander stanął ponad prawem, to tylko czas zweryfikuje ile jeszcze występków pozostanie przyjętych ze zmrużeniem oka.- dodał wiedząc, że bagatelizowanie działalności ów czarodziejów mogło być skrajnie niebezpieczne, bowiem nie zważając już na umiejętności – choć należało – chroniło ich właśnie to parszywe prawo. Zdawał sobie sprawę, że gdyby sprawa była prosta, to już dawno przeciwnicy skończyliby za kratami lub zwyczajnie martwi, jednak chciał znać powód, dla którego wciąż pełnili swe funkcje.
-Pamiętam nazwę statku, jednak o wiele trudniej przyjdzie mi opisać go ze szczegółami zważywszy na panujący wówczas półmrok oraz szalejącą burzę.- stwierdził spojrzawszy na Morgotha – wiedział, że ten liczył na inną odpowiedź, ale nie było sensu ukrywać prawdy. -Rozglądałem się kilkukrotnie w dokach i żaden nie przykuł mojej uwagi.- dodał, po czym przeniósł wzrok na Ignotusa, któremu skinął głową z należytym szacunkiem. -Odnajdę Borgin oraz przekażę Goylowi wszelkie posiadane informacje, bowiem może ktoś będzie w stanie powiedzieć coś więcej na podstawie nazwy.- odparł pewnym tonem, po czym wysłuchał kolejnych słów starszego Mulcibera z wyraźnym zaciekawieniem. Otwarta demonstracja siły w Hogsmeade stanowiła rzeczywiste wyjście z cienia oraz pozwalała na danie lekcji tym, którzy sprzeciwiali się nowej, lepszej polityce. -Czy otwarte korzystanie z czarnej magii spotka się z konsekwencjami?- spytał gwoli ścisłości, ta potężna dziedzina podobnie jak oni powinna ujrzeć światło dzienne. Nie chciał jednak robić nic pochopnie, tym bardziej że w założeniach mieli działać na sporym obszarze, na którym nie brakowało szlamolubów. -Zgromadzimy sił ile w naszej mocy i ruszymy czym prędzej.- dodał, a jego oczy nieco rozbłysły – fascynowały go podobne zadania, należało głośniej i znacznie prężniej pokazywać potęgę Czarnego Pana oraz to co miało się stać z tymi, którzy postanowili stanąć po drugiej stronie barykady.
Momentalnie drzwi otworzyły się, a w ich progach ujrzał Edgara i Notta – nie w porę, ale dobrze że byli cali.
Dolohov nie miał złego pomysłu, jednak czy aby na pewno jedna osoba w środku była w stanie zdziałać wiele? Chciał poznać więcej konkretów, za i przeciw oraz poznać zdanie innych na ów temat, by dopiero wysunąć odpowiednie wnioski.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 20:20
Przez moment przemknęła mu myśl: ile politycznej dysputy tkwiło w ich planach, a ile rzeczywistych działań istotnie zdołali zaplanować. Nie uważał samego siebie za wytrawnego gracza, zaledwie od Stonehenge przykładając do polityki właściwą miarę, posłusznie chłonąc każdą lekcję, każde słowa, by finalnie przekuć je na swój własny udział w grze szlachetnych rodzin. Wciąż wiedział zbyt mało, a jednak jego wiedza poszerzyła się znacznie od tamtego dnia i nie przekuwał jej skutecznie na efekty widoczne w codziennym życiu, nie potrafiąc odnaleźć celu wartego tego wysiłku. Anomalie zniknęły, przestały być celem, za którym dążyli, lecz miejsca, w których odnieśli sukcesy wciąż istniały.
Wspólnie z Magnusem opanowaliśmy anomalię w szklarniach w okolicach Londynu — odpowiedział dość cicho, gdy anomalie przez krótki moment stanowiły temat rozmowy. Wiedział oczywiście, że w obecnej sytuacji straciły swoje zastosowanie. — Być może moglibyśmy oprzeć część działań o te miejsca. Być może istnieje sposób na wykorzystanie ich mocy — zasugerował, nie mając w swoich słowach niczego poza sugestiami możliwych rozwiązań. Przez ponad pół roku igrali z potężną, dziką i nieokiełznaną magią. Magią istniejącą wokół od zawsze, magią im posłuszną. To, co pojawiło się w jego myślach, gdy posłał sugestię ponad stół, przy którym siedzieli, traktował jako wiedzę wyjątkowo starą i skrytą; nie niemożliwą do zdobycia, jeśli wspólnie chcieli podjąć się tego wyzwania, musiały istnieć kroki, które mogli podjąć. Wierzył w rozległość wiedzy, do której nie mieli dostępu. Gdzieś daleko stąd istniały pokłady nienaruszone, zakonserwowane przez stulecia troski o schedę przodków.
Krótkie stwierdzenie, że Czarnego Pana zadowoliły działania na Pokątnej przyniosło mu nieco spokoju. Myśli nieco zwolniły. Choć jego działania tkwiły pod osłoną cienia o wiele bardziej spektakularnych dokonań, pozostawał w zgodzie z samym sobą, że zrobił wszystko, co mógł, aby uczestnicy wypadu pozostali w dobrym zdrowiu. Trwał przy tym, aż nie został osobiście wspomniany w towarzystwie Lupusa. Dość subtelnie skinął głową, przyjmując powierzone zadanie, tym samym zgadzając się z lordem Blackiem.
Co się tyczy Świętego Munga — wtrącił między słowami Lupusa, chcąc je uzupełnić — jawne deklarowanie strony może być nieco problematyczne. Jeśli któremukolwiek z uzdrowicieli przyświeca niesienie pomocy bez względu na pochodzenie, prędko zostanie zwerbowany przez Zakon. Faktem pozostaje wspieranie czystej krwi przez dyrektora szpitala, jednak póki co nic z tym nie zrobił. Gdybyśmy przejęli stanowiska ordynatorów oddziałów, byłoby znacznie łatwiej kontrolować to, co dzieje się na poszczególnych piętrach. Kilka listów posłanych przez nas tu obecnych skłoniłoby Lowe'a do działania. Prawdopodobnie. — W kwestii szpitala nie wiedział do końca, jak mógł zareagować. Wiedział sporo o tym, co działo się w środku. Codziennie dowiadywał czegoś nowego, lecz szpital zdawał się niepodzielnie tkwić w szarej strefie, w której Rycerze i Zakon próbowali zyskać wpływy. Był więcej niż pewien, że w Mungu tkwiło znacznie więcej szlamolubnych zakonników niż o tym wiedzieli. Zidentyfikowanie ich stanowiło priorytet, choć tak naprawdę mógł być to każdy. Niewielu uzdrowicieli zdradzało się ze swoimi przekonaniami w obawie o szczególny objaw ostracyzmu. Póki co, pomyślał, zastanawiając się nad tym, co można by uczynić w tym kierunku.
W pozostałych kwestiach nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Wrócił myślami do Pokątnej, przypominając sobie to, czego sam dowiedział się, gdy stał się ofiarą wypadku z Bottem.
Spotkałem Bertiego Botta w jego cukierni. Nie miał stopy, ale prężnie przygotowywał się do otwarcia swojego lokalu, choć miejsce nie wyglądało na szczególnie zabezpieczone. Sam przyznał, że nie obawia się konkurencji, choć po ataku zapewne zaczął zastanawiać się nad tym. Walczyliśmy także w klubie pojedynków. Z łatwością sięgał po najpotężniejsze z przepisowych zaklęć. Jest naprawdę zdolny. — Musiał to przyznać, lecz samego pojedynku nie rozpamiętywał. Kolejny, w którym nie odniósł spektakularnego sukcesu, a wciąż doskonalił swoje umiejętności, z każdym kolejnym miesiącem budując nowe siły w samym sobie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Sala główna [odnośnik]01.09.19 21:01
Wściekłość Czarnego Pana była zrozumiała. Liczył na to, że jego posłuszni rycerze będą osiągać sukcesy. Nie zawsze jednak mieli szczęście, a opór stawiany przez Zakon był dość silny, aby utrudnić im działanie. Mathieu obserwował całą sytuację i choć na Szczycie go nie było… Miał świadomość jak potoczyły się sprawy i czego mogli się spodziewać. Byliby głupcami, sądząc, że wszystko pójdzie gładko i swobodnie. Zawsze powinno zakładać się najbardziej niekorzystne warianty, jako liczne możliwości przeciwności losu. Czynny bunt był niepożądany, ale był pewny, że działając silnym gronem poradzą sobie i z tym problemami.
- Trafiłem do celi jako czwarty, później dwójka opuściła to miejsce. Nie znam ich, ale z pewnością bym ich rozpoznał. – odpowiedział na pytanie Drew, podnosząc wzrok znad swojego drobnego posiłku. Niestety, nie wiedział kim byli dwaj mężczyźni, nie spotkał ich wcześniej na swej drodze. A jednak, rozmawiali, słyszał ich głosy, w nikłym świetle widział zarys ich postaci i sądził, że to pozwoliłoby mu na ewentualne rozpoznanie.
Ignotus jako kolejny zwrócił się do niego, jednocześnie powierzając mu niełatwe zadanie. Dzięki własnemu nazwisku opuścił Tower, pamiętał, jaką grozę wzbudziło i jak serdecznie był przepraszany. W zasadzie nie wiedział dlaczego Crouch nie wyszedł bez problemu, być może mieli mu więcej do zarzucenia lub posiadali niezbite dowody na jego przewinienia. Rosierowi nie mogli zarzucić zupełnie nic, zapewne dlatego wyszedł szybciej niż się spodziewał. Po raz kolejny skinął głową, tym razem w kierunku Ignotusa.
- Zajmę się tym, zrobię co trzeba, aby opuścił Tower. – odparł, a kącik jego ust drgnął w lekkim uśmiechu. Nie będzie to zapewne proste, bo skoro nazwisko go nie uratowało, będzie trzeba sięgnąć po inne metody. A jednak, Mathieu powinien sobie z tym poradzić bez najmniejszego problemu.
Wsłuchiwał się w rozmowy, robił to, co zawsze było jego mocną stroną – słuchał i zapamiętywał. Mieli wiele możliwości działania i naprawdę powinni z nich skorzystać. Szczyt zapewnił im odpowiednie ustawienie, musieli tylko zrobić z tym to, czego oczekuje od nich Czarny Pan. Bezgraniczna podległość i oddanie to jedno, a wykonywanie rozkazów i dążenie do potęgi, to coś zupełnie innego. Niemniej jednak, widział tu jedynie osoby, które były gotowe zrobić wszystko, aby osiągnąć cel.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]02.09.19 10:19
Słysząc pytanie Morgotha, Burke skinął głową. Dwójka, która stanęła naprzeciwko nich prawdopodobnie trafiła albo do Tower, albo do Munga - w końcu w tym wybuchu wszyscy ucierpieli fizycznie. W razie potrzeby Zachary mógł mu pomóc w pomyszkowaniu w aktach ze szpitala. To właśnie tam Burke mógł rozpocząć swoje poszukiwania.
- Antonia wspomniała mi, że wyjeżdża ściągnąć do kraju zwłoki brata - odezwał się jeszcze, zerkając na Drew, chcąc dodać parę słów na temat Borgin. Nie uważał, by była to wymówka wystarczająca do opuszczenia zebrania, szczególnie zważywszy jak nisko była w ich szeregach, ale przynajmniej nie musieli obawiać się z jej strony zdrady. Kobieta była z resztą bardzo pomocna podczas wysadzania cukierni. Chociaż... takie samo zaufanie pokładali przecież w Percivalu...
- Bott otwiera swój własny lokal? - Burke spojrzał z lekkim niedowierzaniem na Zachary'ego, gdy ten wypowiedział te słowa. Więc jeśli cukiernik zdążył już wykupić swoje prywatne lokum, cała ich akcja na Pokątnej nie była aż tak dotkliwa dla Zakonu, jak planowali. Wysadzenie Słodkiej Próżności odbiło się większym echem w społeczeństwie, a napis, który Burke pozostawił, był jednoznacznym sygnałem dla podopiecznych Bagshot. Ale na pewno Bott mocniej odczułby utratę swojej własności a nie dawnego miejsca pracy. Burke westchnął cicho, sukces z którego się cieszył, okazał się jeszcze mniej istotny.
Na widok Edgara, Craig pokiwał głową z nieco spokojniejszą miną. Sądził, że kuzyn dołączy do nich później, podczas oficjalnej kolacji z pozostałymi nestorami. Najwyraźniej jednak faktycznie udało mu się ogarnąć wszystkie niezbędne sprawy. Craig dostrzegł także ulgę na twarzy Quentina, dla niego nieobecność Edgara musiała być bardziej stresująca.
- Jeśli ci to pomoże, ja na pewno taki list wystosuję - odezwał się ponownie, zerkając na Shafiqa. Pod naporem sporej części arystokratycznych rodów ordynator szpitala powinien się ugiąć. Jeśli tę sprawę poruszyłoby się na późniejszej kolacji, Burke był pewien, że inni nestorzy także podchwycą pomysł, aby zezwolić na leczenie tylko uzdrowicielom o odpowiednich poglądach i na korzystanie z usług tylko potrzebującym z właściwą czystością krwi.
- Naprawę chciałbyś się udać do Hogwartu, Valeriju? -  zaciekawił go ten koncept, ale nie był pewien, czy powinni wystawiać jednego ze swoich zdolnych alchemików na akie ryzyko. Zakon w końcu też musiał mieć swoje wtyki w Hogwarcie. A w szkole nikt nie zapewni mu takiej ochrony jak na Nokturnie.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Sala główna [odnośnik]02.09.19 11:05
Miał nadzieję, że słowa Morgotha trafią na podany grunt; wielu rycerzy było zaskakująco nieszczególnie zainteresowanych ich wspólną sprawą, zupełnie jakby dołączyli do nich tylko po to, by pławić się w chwale Czarnego Pana. Ale Czarny Pan był panem wymagającym - od tych, którzy za nim podążali, wymagał znacznie więcej niż bycia. Interwencje na Pokątnej przebiegły pomyślnie, ale to nie rozwiązywało problemu bezradności większości z nich.
Utkwił źrenice na twarzy Ignotusa, kiedy ten zabrał głos; skinął lekko głową, gdy zobowiązał się sprawdzić Notta. Gdyby nie zdrady nie musieliby podejrzewać sojuszników o niewłaściwe zachowania, ale zadano im zbyt wiele ran, by przejść obok tego obojętnie. Uniósł za to lekko brew, gdy poproszono jego kuzyna o zajęcie się Crouchem, ten nieudacznik niewiele wnosił w sprawę, a ostatnimi czasy zaszedł mu za skórę prywatnie - tak jak całej jego rodzinie - nie wypowiedział jednak słowa, Mulciber miał prawo o tym nie wiedzieć - a on nie zamierzał podważać jego słowa. Wciąż był zwolennikiem Czarnego Pana: być może kiedy oprzytomnieje po przejściach powróci ku nim z większą pokorą.
Idea zdecydowanego działania była istotna, nadszedł ku temu najwyższy czas. Nie było innego wyjścia - należało przelać krew tych, którzy się im sprzeciwiali. Zbyt długo sięgali po półśrodki.
Zastanawiało go na ile istotna była ich obecność wśród dzieci, ale w istocie ideę najprościej było zaszczepić u samych podstaw. Będą mieli takich dorosłych, jakie dzieci sobie wychowają - a siła przecież tkwiła w młodości. Nie było lepszego miejsca, by werbować czarodziejów, niż szkoła magii i czarodziejstwa.
Z zainteresowaniem spojrzał na Alparda, wsłuchując się w jego słowa, wsłuchując się w opowieść o nazwiskach. Informacje były na wagę złota, wszystkie wydawały się istotne.
- Zgodnie z wolą Czarnego Pana - podjął słowa Alpharda - jeżeli usunięcie Pierwszej Czarownicy dyplomatycznie stanie się niemożliwe, powinniśmy sięgnąć po silniejsze środki perswazji. Wizengamot blokuje najistotniejsze decyzje, a jeśli ma zamiar stać okoniem - musimy go sobie podporządkować w sposób... skuteczny. - Jego tęczówki pozostały utkwione na twarzy Blacka, zastanawiało go w jaki sposób odbije się to na opinii publicznej, ale usunięcie Edith Bones nie wywołało większych protestów. Spojrzał na Drew, to właśnie Wizengamot blokował podobne decyzje - ale pozostawił tłumaczenie mu tej kwestii czarodziejom mocniej zaangażowanym w politykę.
Wsłuchiwał się w ciszy również w relacje pozostałych, w relację Lyanny, deklaracje przekazania ingrediencji - którym przysłuchiwał się ze szczególną uwagą - przytaknięcia na słowa prowadzących. Uwagę od spraw najważniejszych odciągnęło otwarcie się drzwi, przez które weszli Eddard z Edgarem, dobrze było widzieć Notta - wciąż wiernego - i Edgara, który jednak dołączy do późniejszej kolacji.
- Naszych dzieci nie mógłby uczyć lepszy alchemik - odparł, z uwagą spoglądając na Valerija. - Nie jestem jednak pewien, czy nasze rekomendacje pomogą Dippetowi podjąć podobną decyzję - czy raczej stanowić będą dla niego swojego rodzaju ostrzeżenie. Valerij był dotąd dość skryty, by nikt nie powiązał jego obecności z nami przynajmniej przed jego przyjęciem na odpowiednią posadę - usunąć go po fakcie będzie znacznie trudniej, nikt nie zwątpi w jego talent ani kwalifikacje. Nie jestem pewien, czy inwazji na to konkretne miejsce nie było prościej podjąć mniejszymi krokami, mniej otwarcie. - Nie zamierzał negować woli Czarnego Pana, zrozumiał, że mieli skończyć z półsrodkami. Ale nie oznaczało to, że mieli próbować szturmem w pojedynkę zdobyć twierdzę, której nie dało się zdobyć. Od brawury był tylko krok do głupoty - musieli w tym zachować rozsądek. - Nie usuniemy Dippeta tak łatwo, ale zwolnić wakat mistrza eliksirów nie powinno być trudno - podjął słowa Quentina, zgadzając się z Burkem.
- Również spróbuję porozumieć się z Lowem - przytaknął słowom Zachary'ego, deklarując własną pomoc; odkąd zyskał wyższy tytuł jego słowo zaczęło znaczyć więcej - i zamierzał operować nim ostrożnie, ale skutecznie.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]02.09.19 12:13
Wysłuchane relacje Rycerzy niosły większe pasma sukcesu niż jego i Tristana — wszak ostatecznie, mimo wagi sprawy, której się podjęli nie udało im się dopaść samego Harolda Longbottoma. Były minister magii był czarodziejem wyjątkowo sprytnym, potrafił przewidywać, analizować, dlatego też udało mu się uprzedzić ich plany, uciec z miejsc, w których dotychczas się ukrywał. Dobrze jednak, że Rycerze sukcesywnie i skutecznie pozbywali się jego zwolenników, eliminowali ludzi, którzy robili się problematyczni, rozwiązywali problemy, likwidowali bojówki. To były dobre wieści w kontekście ostatnich odniesionych przez nich wszystkich porażek. Porażek, za które trójka czarodziejów przypłaciła życiem.
Wysłuchał uważnie słów Morgotha, apelującego o zaprzestanie z wykorzystywaniem półśrodków. Doskonale wiedział, co to oznacza. Czystki, eliminacja wrogich jednostek, likwidacja zagrożenia z pełnym wykorzystaniem oręża, którym dysponują. Pokiwał głową, zgadzając się co do tych postanowień całkowicie. W odpowiedzi do niego podjął temat pewnego niewygodnego człowieka, którego publikacje ostatnio stanowiły dla niego wielki powód do niepokoju:
— W Kensington mieszka rodzina Baldwinów, dość zamożnych i dobrze wykształconych czarodziejów. To działacze społeczni i filantropi, niestety, opowiadają się po niewłaściwej stronie. Fidelius Baldwin jest znanym w naszym kręgu numerologiem, mieliśmy okazję współpracować. Pisuje do Proroka Codziennego i Horyzontów Zaklęć, ale od Stonehenge bardzo mocno angażuje się w politykę, a jego ostatnie artykuły emanują wrogością względem nowego Ministra Magii i aktualnej polityki. — Przeniósł wzrok z Morgotha na Ignotusa, a następnie Tristana. — Jego seria ostatnich felietonów uderza nie tylko w aktualną władzę, ale i samego Czarnego Pana. Fidelius jest czarodziejem cieszącym się dużym zaufaniem społecznym i ma wpływ na opinię publiczną. Złożę więc jemu i jego rodzinie wizytę, której oni sami z pewnością nie zapamiętają, ale staną się doskonałym przykładem dla innych, równie bezmyślnych uczonych. — Wiedział doskonale, gdzie mieszka Fidelius wraz z bliskimi, ale jeśli poczuje się zagrożony z pewnością wyniesie się ze swojej wilii i skryje gdzieś, gdzie zabezpieczy pułapkami, byle tylko zabezpieczyć swój marny żywot.
Kwesta zajęcia Munga wydawała mu się wielkim przedsięwzięciem — i niezwykle trudnym. Uzdrowiciele w większości składali się z ludzi posiadających olbrzymie pokłady empatii, dla wszystkich, niezależnie od statusu, czy wielkości portfela. Uczynienie z niego placówki podległej Rycerzom wydawało mu się trudne do zrealizowania, szczególnie przy tak niewielkiej liczbie uzdrowicieli wspierającej ich sprawę. Przemilczał to jednak, oddając głos silniej zaangażowanym w tamtejszą pracę.
— Departament Tajemnic był umiejscowiony w lochach Hogwartu kiedy Ministerstwo Magii zostało zniszczone — odezwał się w odpowiedzi do podjętego przez Ignotusa tematu, zerkając po chwili na Valerija, Quentina i Tristana, którzy również się do niej odnieśli. — Armando Dippett jest czarodziejem o twardym i surowym usposobieniu, bywa rygorystyczny, nie weźmie kota w worku — pamiętał go dobrze, zarówno za dawnych czasów, kiedy Czarny Pan był jego ulubieńcem, a także tych całkiem świeżych, kiedy to zgodził się wydzielić dla niewymownych część zamku. — Ale jest też absolwentem Slytherina, poważnie podchodzi zarówno do kwestii bezpieczeństwa uczniów, jak i profesjonalizmu swoich nauczycieli. Valerij ma szansę dostać się tam jedynie subtelniej. Z pewnością przyda mu się nowa— sfałszowana— historia pracy, rekomendacja kogoś związanego ze światem nauki, lecz niekoniecznie z arystokracją, tło dla jego osiągnięć. Przyparty do muru przez nagłą utratę jednego z profesorów szybciej podejmie właściwą decyzję — przytaknął Tristanowi, pozbycie się czarodzieja dotąd pełniącego tą funkcją zmusi Dippetta do podjęcia szybkich działań.— Pomówię ze znanymi mi alchemikami — wiele nazwisk pozostawało tajemnicą dla świata, ale na jego piętrze, wśród niewymownych znajdowali się też tacy, którzy mogli wystawić Valerijowi odpowiednie referencje, a ich prawdziwości nikt nie mógłby podważyć. — Wśród kadry Hogwartu znajdują się osoby powiązane z Zakonem Feniksa, wprowadzenie tam naszego człowieka może pomóc w dalszym rozpoznaniu — dodał, ponownie zerkając na Valerija. Dlatego wepchnięcie Dolohova subtelniej niż siłą, którego przeciwnicy nie mogli nawet podejrzewać o wsparcie Rycerzy Walpurgii, wydawało mu się rozsądnym rozwiązaniem. Korzystając z poruszonego tematu, dodał po chwili: — Przygotowałem spis czarodziejów, którzy powinni pozostać w ścisłym kręgu naszych zainteresowań— mówiąc to wyciągnął z kieszeni zwój, z którego zerwał sznurek i przekazał siedzącemu obok Alphardowi, aby zapoznał się z jego treścią i posłał go dalej. — Nasi sojusznicy powinni się z nimi zapoznać, a jeśli ktokolwiek posiada szersze informacje dotyczące tych osób powinien je uzupełnić. Im więcej będziemy wiedzieć o członkach zakonu tym łatwiej będzie nam się ich pozbyć. — Wraz z nimi, podejrzani byli również wszyscy bliscy, na których należało mieć szczególną baczność. — Identyczna lista znajduje się  już w Białej Wywernie i może zostać okazana każdemu, kto zgłosi się do barmana. — Każdemu Rycerzowi Walpurgii lub jego sojusznikowi. W ten sposób najłatwiej będzie przekazywać informacje nowym, niedawno wtajemniczonym w tajemnice organizacji.


Zakon Feniksa:



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna - Page 5 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [odnośnik]02.09.19 17:40
Uważnie słuchał słów, które padały z ust poszczególnych zebranych. Ich istotność była niezaprzeczalna a przy okazji mogła pomóc im rozeznać się we własnych dokonaniach oraz ugruntować posiadaną wiedzę. Nie wszyscy byli wtajemniczeni w każdy detal, nie wszyscy znali szczegóły swoich misji – spotkania były właśnie po to, żeby wyłuskać te różnice. Liczył na to, że zarówno ze zwycięstw, jak i z porażek wszyscy wyciągną odpowiednie lekcje. Sam dostrzegał swoje braki i musiał się skupić na tym, by nie odstawać zbytecznie od reszty o wiele lepiej przystosowanych do walki sojuszników wspólnej sprawy. Słysząc słowa Alpharda, zamyślił się na moment, odnajdując w toku analizy pewną niewypełnioną pustkę. Zamierzał zabrać głos, lecz w tym samym momencie zjawił się skrzat, który nie tylko przeszkodził w obradach, lecz niósł niezwykle istotną wiadomość. Przekazując ją jedynie swojemu panu oraz upoważnionemu na ten wieczór Ignotusowi, wspomniał o przybyciu dwóch czarodziejów. Zarówno Edgar, jak i Eddard Nott czekali przed bramą, nie będąc w stanie pojawić się na Sali. Po rozpoczęciu spotkania rozkaz Morgotha, by nikt nie był wpuszczany, nawet Minister Magii, trwał do chwili odwołania. Do chwili aż nie miał cofnąć ów słów. Wyłapując spojrzenie starszego Mulcibera, nie musiał nic mówić. Porozumieli się w tej kwestii w całkowitym milczeniu oraz akceptacji co do dalszych kroków. Nie powinni byli pozbawiać swoich towarzyszy możliwości obrad, a spóźnienie zawsze było o wiele łagodniej traktowane niż kompletna obojętność na zebranie. Szczególnie tak istotne w swoim znaczeniu. Obecność Edgara była personalnie dla Morgotha ważna, o czym starszy z nestorów na pewno zdawał sobie sprawę. Prócz obdarzenia spojrzeniami nowo przybyłych, Yaxley nie poświęcał tej kwestii zbyt wiele czasu. Oddał te moment Ignotusowi, który prowadził to spotkanie. Wymierzając pewną karę Nottowi, chciał podkreślić, że nieważne było urodzenie — wszyscy odpowiadali tak samo. Nic nie powinno być ważniejsze od przybycia tutaj; nic też nie powinno ich zatrzymywać. Powinni o to odpowiednio zadbać. Odczekał, aż spóźnieni Rycerze zajmą miejsca, po czym wyraził swoje wcześniejsze myśli: - Nie pojawiłem się w ostatnim miesiącu na terenach Longbottomów. Wciąż jednak zamierzam przeczesać ich tereny. Liczę na to, że odnajdę azyl na ziemiach rodziny Burke – tu spojrzał na Edgara. Jego wcześniejsze zapewnienia schronienia powinny być wciąż aktualne, prawda? - Eddardzie, dołączysz do mnie. – Przeniósł wolno spojrzenie zielonych oczu na siedzącego po prawicy Ignotusa Notta. W końcu zajmował się szukaniem artefaktów. Czym więc jego zdobycze miały się różnić od szukania miłośników brudnej krwi? Młody Avery pozostawał nieosiągalny na ten moment, a Morgoth nie zamierzał czekać dłużej. Powinien się tym zająć w poprzednim roku, jednak wciąż nie było za późno. Spojrzał na Drew, gdy spytał o czarną magię. – Jeśli chcemy, by udało się z wprowadzeniem Valerija do szkoły, nasza obecność w Hogsmeade musi pozostać niezauważona - odezwał się, po czym skrzyżował wzrok z Tristanem. Zgadzał się z nim. Dippet nie należał do jawnych marionetek i nie miał się wzruszyć czytając listy rekomendacyjne od ludzi, którzy nie posiadali doświadczenia i mieli jawnie przeciwne poglądy do jego własnych. - Szturm na dyrektora jest bezcelowy. W Hogsmeade od zawsze mieszkało wielu pracowników Hogwartu. Sądzę, że założenie tam punktu będzie pierwszym krokiem. Valeriju, alchemicy na pewno mają swoje naukowe sympozja. Mógłbyś zorientować się, czy interesujący nas człowiek pojawia się na nich? - Kto jak kto, ale profesor Hogwartu nie był posadką dla laików, dlatego zaproszenie kogoś tak światłego na pewno było wielce prawdopodobne. Dolohov powinien się zainteresować światkiem alchemików, jeśli zamierzał się wybić i przykuć uwagę Dippeta. Z tego, co jednak wiedział, aktualna kadra nie należała do najstarszych, dlatego zatrudnienie kogoś niezbyt sławnego czy wiekowego nie powinno być dla Dippeta problemem. - W tym momencie nie jestem w stanie zaoferować ci finansowego wsparcia, jeśli nowe badania miałyby ci pomóc w zdobyciu uwagi - dodał. Ale na pewno inni szlachcice nie powinni narzekać na brak materialnych środków, czyż nie?
Słowa i spojrzenie Ramseya kazało Yaxleyowi skupić się na nim. Przypomniały mu również o posiadanej przez niego samego informacji. - Jeśli mówimy już o Wizengamocie, Andrew Burtench jest jednym z wybitniejszych sędziów. Większości znany jako Rzecznik Praw Mugola. Sprawia nam dużo problemów, dlatego odwiedzę go w najbliższym czasie. Wezmę ze sobą Averyego - zakończył, śledząc spojrzeniem listę puszczoną przez młodszego Mulcibera. - Co z postępami badań? Dlaczego nie zostały ukończone? - spytał, patrząc po zebranych zainteresowanych. Jego wzrok prześledził twarze Quentina, Lupusa i Valerija. Pierwsza dwójka pozostawała jak zawsze wyjątkowo milcząca, ale nie przypominał sobie, żeby cokolwiek w tym kierunku się działo. Czekając na wywołanych do odpowiedzi, zamierzał kontynuować ważne kwestie. - Nie muszę mówić o liczbach - poruszył kolejny, istotny dla nich temat. - Nasze grono się zmniejsza - pomimo politycznego wsparcia - Dlatego każdy z nas ma rozkaz rekrutacji. Obowiązuje od teraz. Nieważne gdzie pójdziecie, macie zadbać o nasze szeregi. I dotyczy to każdego. - Nie stać ich było na kolejne straty, a ostatni wybuch gniewu Czarnego Pana kolejny raz uszczuplił ich szeregi.

|Ważne rycerskie sprawy:
1. Zapewnić Valerijowi włosie i rogi buchonorożca, ogniste nasiona, bezoar.
2. Lista Zakonu Feniksa. Jeśli ktokolwiek fabularnie posiada informacje o członkach, proszony jest o dopisanie brakujących wiadomości.
Zakon Feniksa:

Prosimy nie pisać na ostatni moment lub poinformować prowadzących o ewentualnych spóźnieniach serce



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala główna [odnośnik]05.09.19 0:53
Wysłuchałem słów Alpharda w milczeniu, by na koniec zadać tylko jedno pytanie:
- Czy proponujesz kogoś konkretnego na zastąpienie Aboott w Wizegamoncie? - Nie byłem politykiem, ale nawet ja wiedziałem, że jeśli chcieliśmy tam przejąć władzę potrzebowaliśmy kogoś silnego, nazwiska, które w polityce już coś znaczyło, kogoś, kto zdążył się wykazać, kogoś kompetentnego i przede wszystkim niebudzącego wątpliwości. A co najważniejsze, posłusznego Czarnemu Panu. Nie znałem osobiście żadnej odpowiedniej kandydatury. Ale w końcu, nie byłem politykiem. - Czy wiemy o niej cokolwiek? Gdzie uderzyć, jej słaby punkt, który można by wykorzystać mniej widocznymi naciskami? - Zwróciłem się do Tristana, który następny podjął temat. Skinieniem głowy przyjąłem deklarację najpierw Blacka, potem Zabini.
- Też będę miał oczy otwarte na Nokturnie. Wszyscy, którzy go nieco znamy powinniśmy uważnie obserwować, co się zmienia - podjąłem słowa kobiety szukając wzrokiem Edgara, jako nestor rodu Burke zapewne wiedział wiele o tym, co dzieje się w okolicach jego sklepu. Źle, że wśród uskuteczniających czynny opór znajdowało się tyle trudnych do zidentyfikowania osób. Trudno było zwalczać podobne zalążki, gdy nie wiedzieliśmy, skąd pochodziły.
- Dobrze, gdybyście potrzebowali pomocy - zwróciłem się do Caelana - wiecie, gdzie mnie znaleźć.
Tłumaczenia przybyłych przyjąłem w milczeniu. Dobrze, że się zjawili. Z zaskoczeniem jednak przyjąłem propozycję Valerija. Zdecydowanie był to najłatwiejszy sposób na dostanie się do Hogwartu. Nie tylko zresztą ja tak uważałem. Niewiele miałem do dodania w temacie. Nie znałem żadnych alchemików odpowiednich do poręczenia za Dolohova.
- Nauczyciela eliksirów trudno będzie dopaść w Hogwarcie - odparłem kiwając głową w miarę kolejnych słów Quentina, który miał wiele racji w swoich spostrzeżeniach. - Trzeba go jakoś z niego wyciągnąć. Możemy poczekać do końca roku szkolnego i odnaleźć go w domu, ale wtedy damy Dippettowi czas na poszukiwanie kandydatów. Nie chcemy też, żeby zrobił się podejrzliwy. Nagłe zniknięcie nauczyciela i równe niespodziewanie zjawienie się wcześniej nieznanej osoby, która chce objąć posadę w Hogwarcie może go zaalarmować. Musimy być ostrożni i zaatakować dopiero gdy zyskamy pewność, że nazwisko Valerija jako odpowiedniego kandydata dotrze do uszu dyrektora - zwróciłem uwagę na jeden z problemów, z jakim mieliśmy się zmierzyć chcąc wprowadzić naszego człowieka za mury Hogwartu. Nie mogliśmy pozwolić sobie na pochopne działania. Jeden błąd i cały plan spali na panewce.
Słowa Lupusa związane z sytuacją w Świętym Mungu były nieco niepokojące. Ale nie alarmujące. Zawsze, w ostateczności, pozostawały rozwiązania ekstremalne.
- Jeśli nie zadziałają kulturalne prośby, możemy sięgnąć po brutalniejsze środki. Choć myślę, że lepiej załatwić to delikatnie - zgodziłem się z Zacharym proponującym napisanie listów. Niewiele mogłem w tym zakresie zrobić, moje słowo nie liczyło się za bardzo w kręgach, w które zamierzaliśmy interweniować.
- Lepiej spróbować to zrobić delikatnie, nie chcemy iść na otwartą wojnę z Dippettem - odpowiedziałem Drew. - Chodzi bardziej o zaznaczenie obecności niż sterroryzowanie całego miasteczka. Zostawmy tam najpierw swoje oczy, które mogłyby obserwować Hogwart dopóki nie będzie nikogo mogącego robić to od wewnątrz. To nie atak na dyrektora i niech tego tak nie odbiera. Hogsmeade pozostaje jednak pod władzą Ministerstwa, nie szkoły i warto przypomnieć, że i tam teraz to my stanowimy prawo. Do zdecydowanych ruchów lepiej uciec się dopiero, jeśli sytuacja zacznie tego wymagać
- potwierdziłem słowa Morgotha. Ponownie skinąłem głową przyjmując deklarację Mathieu, by dalej zwrócić uwagę na słowa Craiga.
- Chciałbyś kupić od niego ciastka? - Blady uśmiech pojawił się na chwilę na mojej twarzy. Jeżeli Craig zamierzał zdemolować kolejny lokal ze słodyczami, niedługo faktycznie nie trzeba będzie obawiać się konkurencji. - Trzeba na niego uważać, zdaje się być silnym czarodziejem - przyznałem po wysłuchaniu słów Shaiqa i jakkolwiek zabawnie nie brzmiał cukiernik-wojownik, mógł rzeczywiście stanowić pewien problem.
Sięgnąłem po zwój przekazany przez Ramseya, gdy dotarł do mnie zapoznając się z nim.
- Rineheart jest uparty, niedobrze, że został szefem biura aurorów, znam go jeszcze ze szkoły - podniosłem wzrok znad kartki przekazując ją dalej. Powiodłem spojrzeniem po zgromadzonych, gdy głos zabierał Yaxley. Przytaknąłem mu milcząco, gdy mówił o potrzebie znalezienia sojuszników. Miał rację, topnieliśmy.
- Czy ktoś jeszcze chciałby poruszyć jakąś kwestię, Eddardzie, Edgarze? - Zwróciłem się do tych, którzy dopiero do nas dołączyli.

|Koniec kolejki: sobota, 7 stycznia września, godz. 20:00



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 5 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala główna [odnośnik]06.09.19 22:41
Dolohov nie orientował się w politycznych grach, subtelnościach, które na Nokturnie czy Rosji nie miały racji bytu. Dlatego słuchał uważnie Mulciberów, Rosiera, Yaxleya, jak i każdego kto zwracał uwagę na to, że pomimo iż pomysł jest dobry to jego wykonanie nie powinno wskazywać na bezpośrednie poparcie ze strony Czarnego Pana.
- Rozumiem - mruknął bardziej do siebie przyciągając i przetwarzając wszystkie informacje - Tak, zróbmy więc to subtelnie - powtórzył myśl Ramseya przekonując bardziej siebie niż potwierdzając tę decyzję. Wiedział, że w tym całym pomyśle oraz planie największym problemem był on sam, a właściwie strach przed tym, że naukowy świat znów spojrzy na niego z góry, wyśmieje, odtrąci, nie uszanuje. Był obcokrajowcem, nauki pobierał w Drumstrangu przez co nie miał za wielu kontaktów wśród absolwentów Hogwartów wypełniającymi granice Anglii, a do tego nie posiadał alchemicznej licencji - nie z braku umiejętności, a własnego wyboru motywowanego poglądami ideologicznymi. Był naukowcem, a nie eliksirową przekupką! Po co ma więc marnować czas i energię na zdobywanie kawałka papieru umożliwiającego obrót eliksirami, kiedy to co chciał robić to zmieniać świat odkryciami?! - Jestem w stanie, lordzie Yaxley. Jestem w stanie zacząć pojawiać się na nich nie tylko z tego powodu, nie tylko jednorazowo - choć w głosie brakowało entuzjazmu to jego zapewnienie nie było puste - Mam przygotowane oraz opracowane badania, które tym razem chciałbym zrealizować we własnym zakresie, jawnie, publicznie. Będą powiązane z kamieniem filozoficznym, eliksirem życia... - zamilkł na chwilę dając ponieść się po sali znaczeniu i wadze tego co zamierzał. Każdy kto się jakkolwiek interesował jakakolwiek dziedziną nauki nie mógł o nim nie usłyszeć. Dolohov spojrzał na Ignotiusa. Tyczyło się to również dyrektora Hogwartu - nazwisko Dolohov doszłoby i do uszu Dippeta - Wszystko jest przygotowane. Brakuje mi siedemdziesięciu galeonów do rozpoczęcia przedsięwzięcia. Potencjalną pożyczkę byłbym skłonny zwrócić w razie potrzeby z końcem bieżącego kwartału lub z początkiem przyszłego - mówił na poważnie - Sporządzę jakiś artykuł do Horyzontu Zaklęć - wyszedł z kolejną inicjatywą mogącą pokazać, że istnieje. Była to trochę przerażająca myśl. Nieco nawet pobladł.
- Nie wiem, lordzie Burke - zwrócił się do Craiga ze szczerością, a kącik ust drgną mu nerwowo - To, że jesteśmy w stanie robić coś czego nie chcemy, zmusić się do wyjścia ze strefy własnej wygody, moim zdaniem, odróżnia nas od zwierząt, napędza rozwój, poszerza horyzonty. Pytanie czy chcę przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Istotne jest to, że mam możliwości, środki, a nasza organizacja na tym zyska - nie ma więc możliwości bym nie spróbował. Ty bardziej, że koniec z ukrywaniem - jako jedyny do chwili obecnej żył pod kamieniem (dosłownie). To i nakaz, a może bardziej nowe motto mające im przyświecać w najbliższych działaniach sprawiało, że czuł niemal powinność do wyjścia zza rozpościeranej przed nim zasłony.


|żebrzę o 70 PM
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Sala główna [odnośnik]07.09.19 1:06
Intensywnie zaczął zastanawiać się nad tym, czy istnieją dyplomatyczne środki usunięcia przewodniczącej Wizengamotu ze stanowiska. Słyszał o przypadkach uchylenia immunitetu, ale nie zdarzały się one zbyt często. Pierwsza Czarownica nie była też osobistością znikąd – nosiła szlacheckie nazwisko, znana była społeczeństwu i budziła duży szacunek z racji swoich zasług. Wydawała się postacią krystalicznie czystą, dlatego znalezienie jakichkolwiek zarzutów przeciwko niej byłoby trudnym zadaniem. Jednak odpowiedź Tristana całkowicie rozwiała jego wątpliwości. Czarny Pan chciał, aby byli skuteczni i to im oddawał decyzję w sprawie odpowiednich środków. Nie mogą zawieźć go ponownie – porażkę mogą przypłacić własnym życiem. Spokojnie rozważy to, jakie opcje mają do wyboru, ale przewidywał, że tylko rozwiązanie siłowe przyniesie oczekiwane efekty.
Kiedy padło pytanie odnośnie tego, dlaczego nie mogą poradzić sobie z aurorami, Black poczuł się zobligowany do udzielenia odpowiedzi. Skoro rozpoczął ten temat, wypadało jak najlepiej przybliżyć go reszcie zgromadzonych, aby po zakończeniu spotkania nikt nie wyszedł z wątpliwościami.
Szef Biura Aurorów wybierany jest przez Wizengamot. Choć w jego skład wchodzi również sam Minister i część jego śwityStarszy Podsekretarz Ministra i Szef Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów na przykładto jednak w tym kolegialnym organie przeważają czarodzieje głoszący hasła o równości. Abbott, Burtench, tam aż roi się od tego typu ludzi, co będą walczyć o prawa szlamu. Nawet Longbottom był swego czasu sędzią, dzięki czemu zdążył zbudować tam swoją pozycję, otaczając się ludźmi o podobnych poglądach – wierzył, że takie wyjaśnienia już jasno zarysują całą sytuację. Póki Wizengamot działał w takim a nie innym składzie, żadna drastyczna reforma nie zostanie przeprowadzona. Biuro Aurorów wciąż będzie istnieć i działać, a czarna magia będzie całkowicie zakazana. To przecież i o nią w dużej mierze walczyli. – Skamander nie został pociągnięty do żadnej odpowiedzialności, ponieważ jego bezpośredni przełożony nie udzielił takiej zgody. Bones nie stanowi już żadnej przeszkody, ale nie sądzę, żeby nowy szef chętnie wydawał swoich podwładnych wymiarowi sprawiedliwości.
Dysputy przerwało wejście dwóch spóźnionych lordów. Black w żaden sposób nie skomentował zaistniałego przez to zamieszania, powracając do rozmowy, gdy usłyszał skierowane do niego pytanie.
Powinien to być jeden z obecnych sędziów – odpowiedział szybko, dzieląc się ze wszystkimi oczywistością, jednak nie był w stanie od razu podać najodpowiedniejszej kandydatury. Właściwie wciąż takiej nie wyłonił we własnych przemyśleniach. Pośród sędziów był jeden Malfoy i wiele sensu miało to, aby to właśnie on został Pierwszym Czarownikiem, gdyż to jego ród bił się z Abbottami i Longbottomami o wpływy w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Takie rozwiązanie rodziło też pewne komplikacje; Ministrowi ktoś mógłby śmiało zarzucić nepotyzm, a społeczeństwo łatwo podchwyciłoby podobną opinię. Byli też w Wizengamocie inni szlachcice, ale te kandydatury również mogły wydać się zbyt kontrowersyjne. Najlepiej byłoby przewodnictwo oddać szlachetnemu nazwisku, ale tak sytuacja prezentowała się z ich perspektywy. A gdyby tak wybrać nazwisko szanowane, ważne w polityce, sprzyjające sprawie, ale niekoniecznie z nią identyfikowane? Pojawiła się też kolejna wątpliwość, wszak Wizengamot to była grupa pięćdziesięciu osób,  nie tylko jedna niepokorna jednostka. Czy usunięcie Abbott naprawdę zmieni mentalność całego sądu? Skierowany w jej stronę atak dałby niektórym do myślenia. – Edgecombe lub Prince, ale warto upewnić się co do stałości ich przekonań – najsłabszym punktem Rycerzy Walpurgii byli ludzie. To człowiek stanowi najbardziej ułomny element wielkich planów. Zdołali się już o tym przekonać, dlatego tym bardziej nie powinni powielać dawnych błędów. Nałożony na nich obowiązek rekrutacji wydawał się zasadny, ale także kłopotliwy, gdy Alphard próbował ustalić kogo mógłby wcielić do organizacji.
Gdy podniesiona została kwestia badań oraz prawdopodobna ścieżka kariery Dolohova, która związana była z brakiem w Hogwarcie kogoś, kto byłby po ich stronie. Rzeczywiście potrzebowali zaufanego człowieka w szeregach kadry nauczycielskiej, skoro pośród niej znajdowali się członkowie Zakonu Feniksa. Ale to wcale nie było takie proste. Valerij deklarował zaangażowanie, ale to mogło okazać się niewystarczające. Jawne naciski też nie pomogą w tym przypadku.
Jestem gotów udzielić finansowego wsparcia dla badań – zaproponował bez wahania, w międzyczasie zapoznając się ze spisem czarodziejów, którą podał mu Ramsey. Niektóre nazwiska była mu znane, ale niekoniecznie osoby je noszące. Podał listę Lupusowi, przekazując ją dalej.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Sala główna [odnośnik]07.09.19 14:36
Nie wtrącała się w rozmowy o polityce. Dawno skończyła swoją przygodę z byciem ministerialną łamaczką, więc nie miała pojęcia, jak aktualnie wygląda sytuacja. Już wtedy, kiedy przechodziła kurs, nie interesowała się zbytnio niczym poza tym, co było istotne dla jej nauki i pracy. Teraz tym bardziej była wielu rzeczy nieświadoma, nie miała też żadnych znajomości, choć pojmowała, jak ważne było to, by usunąć z wysokich stanowisk osoby stające okoniem, popierające promugolskie postawy i blokujące wiele ważnych dla ich organizacji decyzji. Niemniej jednak na pewno były osoby lepsze do tych zadań, mieli w swoich szeregach czarodziejów powiązanych z ministerialnymi układami, będących częścią tego wszystkiego. Choć Lyanna w skrytości ducha zawsze marzyła o przynależności do grona lepszych, do obracania się w kręgach bardziej elitarnych, może nie szlacheckich co po prostu czystokrwistych, takich do jakich przynależałaby, gdyby była pełnoprawną częścią swojej rodziny (nawet jeśli przez wzgląd na dumę starała się sprawiać wrażenie, jakby wcale je na tym nie zależało), w dorosłości prawdopodobnie bliżej jej było do środowiska Nokturnu niż do ministerstwa. I jeśli miała zdobywać informacje, prawdopodobnie na Nokturnie będzie bardziej użyteczna, bo bywała tam regularnie, jako że można było tam zdobyć dużo ciekawsze zlecenia powiązane z runiczną magią, zwłaszcza odkąd nauczyła się zaklinać. Teraz już nie tylko zdejmowała klątwy, ale i za odpowiednią opłatą je nakładała, co znacznie rozszerzało jej możliwości zarobkowania, a także zwiększania umiejętności. I zdobywania respektu, bo jako znająca czarną magię zaklinaczka była bardziej respektowana i mniej lekceważona niż wcześniej. Nie bywała też zbyt często w Mungu, bo gdy potrzebowała pomocy uzdrowicielskiej zwykle nawiedzała Cassandrę lub Blacka, których umiejętności była bardziej pewna niż miękkich szlamolubów. W Hogsmeade też nie była bardzo dawno, ale jeśli byłaby potrzeba, mogłaby czasem pojawiać się i tam, skoro teleportacja znów była możliwa.
Na słowa Ignotusa o Nokturnie pokiwała głową. W takich środowiskach łatwo było wypatrzyć jednostki niepasujące, obce, które można było obserwować i nawet śledzić. Poprzednim razem był to strzał w ciemno, ale nakryć jakiegoś aurora lub szlamoluba to byłoby coś.
- Gdyby potrzebne były moje umiejętności w zakresie łamania lub nakładania klątw, z przyjemnością zaoferuję je wspólnej sprawie – odezwała się. – I deklaruję swą gotowość, jeśli te umiejętności byłyby potrzebne w ramach jakiejś misji.
Podczas poprzednich poniosła porażki, ale nie poddawała się. Była gotowa towarzyszyć komuś w następnej, jeśli tylko ktoś uzna ją za użyteczną. Tym razem musiała spisać się lepiej niż wtedy w zaułku. Może gdyby nie rozdzielili się z Burkiem, może gdyby skupili się na jednym celu, oboje odnieśliby sukces, a rozdzieleni ponieśli porażki. Bo nawet jeśli Lyanna zdobyła trochę nazwisk, wiedziała że nie spisała się perfekcyjnie i nie mogła pochwalić się swoimi rezultatami. Niemniej jednak w przeciwieństwie do niektórych członków organizacji, którzy swą obecność ograniczali tylko do obecności na spotkaniach a czasem nawet zaniedbywali i je, starała się działać w jakikolwiek sposób, a każda porażka czegoś ją uczyła, a także czyniła ją jeszcze bardziej zdeterminowaną do tego, by się rozwijać. Im silniejsza i zdolniejsza będzie, tym lepiej będzie mogła przysłużyć się sprawie.
Znowu napiła się wina, słuchając kolejnych padających słów. Nie odzywała się wiele, póki jej nie pytano, wcześniej już opowiedziała o przebiegu swojej misji.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Sala główna [odnośnik]07.09.19 15:07
Nieobecność Deirdre była dość oczywista. Przed dwoma miesiącami wszyscy dowiedzieli się o jej brzemiennym stanie, czas płynął, zbliżało się rozwiązanie, nie pytała o nie, a wątpliwości w przypadku Cassandry wyjaśnił Dolohov. Dolohov, na którego czuła się zła, lecz odpowiedziała mu jedynie - Nie powinieneś. -  Rosjanin chwytał się brzytwy, próbując zlokalizować miejsce przeprawy Zakonników, ostatniej szansy ich powstrzymania - ale nie musiałby tego robić, gdyby wszyscy inni robili to, co do nich należało. Jeśli pozostali Rycerze Walpurgii kilka miesięcy wcześniej potraktowali sprawę wzmocnienia bariery wokół Azkabanu naprawdę poważnie, nie lekceważyliby swoich obowiązków, to nie byłoby takiej potrzeby - a Freya i Marianna wciąż by żyły. To ich winiła, nie samego Rosjanina, który w pojedynkę mógł zdziałać niewiele. Większość opowiedziała o swoich porażkach - najwyraźniej nie potraktowali jej słów, wypowiedzianych w listopadzie z powagą, odpowiednio poważnie.
- Róg buchorożca? To nie będzie problem - zapewniła alchemika, wyciągając w końcu papierosa i wsuwając go sobie do ust, by zaciągnąć się dymem i ukoić nerwy; większość opowiadała o kolejnych swoich porażkach - niedługo podłoga, czy to Wywerny, czy innego miejsca ich zebrań zaściele się następnymi trupami. Miała znajomości wśród łowców i hodowców, mogła zdobyć dla niego róg buchorożca szybko i niewielkim kosztem.
Uchwyciła niedowierzające spojrzenie Craiga; nie zareagowała jednak w żaden sposób. Sam miał Percivala na wyciągnięcie ręki wtedy, w Kumbrii, pozbawionego różdżki i bezbronnego, wystarczyło, by uniósł rękę - i nie zrobił wówczas nic. Wysłuchała jego raportu, zamyślając się nad tym, na ile prawdopodobnym było, by wszyscy, którzy przeszkodzili im w tej zaplanowanej akcji znaleźli się tam przypadkowo - to niemożliwe. Zdrajca, auror, członek Zakonu Feniksa, inni: szansa na przypadkowość była zbyt niewielka. Zwróciła spojrzenie ku Tristanowi.
- Na miejscu pojawiło się mnóstwo magicznej policji, spetryfikował Croucha, Esther została mocno ranna, uciekała. Musiał zostać aresztowany - odpowiedziała mu, a podejrzenia te potwierdził krewny Śmierciożerczy, który znalazł się ze zdrajcą w tej samej celi.
Ze słów Morgotha i Ignotusa wynikała pochwała od Czarnego Pana ze sprawy Pokątnej; wyprostowała się lekko, lecz nie czuła się w pełni dumna. Pozostał niedosyt - lodziarnia powinna była spłonąć doszczętnie, a Percival paść martwy, lecz wszystko potoczyło się nie po jej myśli, obróciło przeciwko niej.
- Tak jak powiedziałam - Crouch został spetryfikowany przez Percivala i pojmany. Dlaczego nadal jest w areszcie, nie wiem. Jego rodzina chyba posiada odpowiednie kontakty i wpływy, by go stamtąd wyciągnąć, czyż nie? - odparła Morgothowi, unosząc w zdziwieniu lekko brew; skoro mieli w swej kieszeni Ministerstwo Magii, dlaczego Amadeus wciąż tkwił w tej celi? Jego rodzina nie była mniej wpływowa od Rosierów, a Mathieu wyszedł z aresztu o świcie. Wierzyć jej się nie chciało, że Crouchowie nie zadbali o oczyszczenie swego krewnego z zarzutów.
- Oczywiście, odnajdę ją - przytaknęła Śmierciożercy, przyjmując polecenie. Czuła złość na myśl, że wróżbitka nie pojawiła się na spotkaniu, lekceważąc swoje obowiązki. Rookwood nie dowiedziała, że Trelawney nie zdążyła dojść do siebie po walce na Pokątnej, rany nie były aż tak dotkliwe, do tego nikogo o tym nie poinformowała. Czy coś innego okazało się ważniejsze? Długo nie zdoła się przed nią ukrywać.
- Przekujcie jedynie słowa w czyny - stwierdziła, spoglądając na Rycerzy, snujących znów plany działania w Hogsmeade, w szpitalu świętego Munga. Na minionym spotkaniu także padło wiele słów, propozycji, pomysłów - niemal żaden z nich nie został zrealizowany. Niektórzy wiele mówili, niewiele działali, to było obecnie ich największym problemem - i tego tolerować nie zamierzała.
W milczeniu przysłuchiwała się dyskusji o przewodniczącej Wizengamotu i Hogwarcie; nie miała dużej wiedzy o polityce, nie potrafiła działać subtelnie, snuć zagmatwanych intryg. Sama zadziałałaby dużo bardziej otwarcie - skoro mieli przestać się ukrywać, zgodnie z wolą Czarnego Pana, przekazywaną przez Morgotha i Ignotusa. Mogli wyrżnąć zarówno lady Abbot, jak i Dippeta, na ich miejsce postawić swoich ludzi. Czuła się lekko zdziwiona chęcią Dolohova do objęcia posady nauczyciela eliksirów w Hogwarcie, nie sądziła, że chciałby tyle czasu spędzać z dziećmi, lecz miała w pamięci wszystkie jego wywody i monologi - lubił się wymądrzać. Był dyskretny, pozornie niepowiązany z Rycerzami Walpurgii, nadawał się na tę posadę doskonale.
- Może więc należy rozdmuchać tę sprawę w mediach? Niech Walczący Mag wywlecze to w najnowszym wydaniu. Zamachowcy ze Stonehedge, zabójcy niewinni, nie ponieśli żadnej odpowiedzialności, wciąż na wolności, bronieni przez swoich przełożonych - zaproponowała, gdy Alphard poruszył kwestię ochrony Anthonego Skamandera przez Biuro Aurorów. Wszystko wciąż działo się po cichu - może potrzebowali rozgłosu, aby Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów poczuł odpowiedni nacisk. Dziwiła się, że Magnus wciąż nie zdecydował się napisać o tym sam. - Pozbądźmy się więc nowego szefa biura. Co jeden, to żyje krócej - zaproponowała Sigrun, spoglądając na Blacka. Z jego słów, ze słów Ignotusa wynikało, że stary pryk może być problematyczny. Problemy należało szybko i zdecydowanie usuwać.


She's lost control
again


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 08.09.19 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach