Ślepy zaułek
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ślepy zaułek
Opodal podniszczonej knajpy, gdzieś koło wiecznie nieświecącej latarni znajduje się wąska, pogrążona w mroku uliczka - uliczka zakończona wysokim, masywnym murem, którego to nie sposób przeskoczyć, na którego nie sposób się wspiąć, nawet przy pomocy drugiej osoby. Ludzie szemrają, iż to właśnie tutaj, wśród wiecznie zalegających śmieci i odpadków, kamiennych ścian budynków poplamionych czerwienią, swe spotkania odbywają podejrzane typki Śmiertelnego Nokturnu. Paserzy, nieszkodliwi przemytnicy, handlarze ziela wiedźm, czy i gorsi, zepchnięci poza margines społeczny recydywiści umiłowali sobie ów ślepy zaułek do załatwiania swych szemranych interesów, ubijania targów, załatwiania między sobą zatargów. Obowiązuje ich chyba jakaś niepisana zasada, gdyż zaułkiem tym potrafią się dzielić, potrafią nie wchodzić sobie w paradę - a przynajmniej w większości przypadków. Jedynie czasem znaleźć tu można jakiegoś nieboszczyka.
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Zmęczenie i ból mieszało się coraz mocniej, a siły z każdym oddechem zdawały się ulatywać. Niezależnie po której stronie znajdowali się walczący mężczyźni, każdy z nich potrzebował pilnej pomocy uzdrowiciela. Adrenalina jednak czyniła swoją powinność, a powietrze drżało od narastających fali gniewu, ale sytuacja nie odwróciła się. Craig wciąż leżał przygwożdżony ciężarem aurora, który ani myślał poprzestać walki. Próba Brendana, by ostatecznie znokautować przeciwnika jednak nie wyszła. Okrwawiona dłoń ślizgała się i nim potężne uderzenie głową sięgnęło bruku, dłoń zsunęła się, trafiając w ziemię. Nadal miał jednak przewagę! Zamiar rycerza, także nie wyrządził najmniejszej szkody, a ręka minęła głęboką ranę na piersi, zatrzymując się zbyt wysoko.
Było wam coraz bardziej niedobrze, a w głowie kręciło się od nieustającego bólu. Jeśli nie znajdziecie się szybko w rękach uzdrowiciela, mogło się to skończyć bardzo źle.
Brendan - Atakujesz, możesz użyć różdżki i unieruchomić kryjącego się za maską wroga.
Jeśli czarujesz, skuteczne zaklęcie całkowicie wyeliminuje Śmierciożercę z walki. Jeśli używasz siły fizycznej - musisz osiągnąć st 60+ sprawność, by znokautować lezącego.
Craig możesz próbować się wyrwać tylko jeśli działanie Brendana się nie powiedzie. St wyrwania 70+ sprawność.
Dodatkowo - rzucacie drugą kością na wytrzymałość. St=60+silna wola. Jeśli nie uda się osiągnąć sukcesu, z każdą turą będziecie dostawać kolejne minusy, aż do utraty przytomności.
W poście (w dopisku), deklarujecie, który rzut za co odpowiada
Kolejka: Brendan, Craig
Nadal obowiązują was minusy z poprzedniej kolejki (Craig -15, Brendan -5)
Na odpis macie 48h
Było wam coraz bardziej niedobrze, a w głowie kręciło się od nieustającego bólu. Jeśli nie znajdziecie się szybko w rękach uzdrowiciela, mogło się to skończyć bardzo źle.
Brendan - Atakujesz, możesz użyć różdżki i unieruchomić kryjącego się za maską wroga.
Jeśli czarujesz, skuteczne zaklęcie całkowicie wyeliminuje Śmierciożercę z walki. Jeśli używasz siły fizycznej - musisz osiągnąć st 60+ sprawność, by znokautować lezącego.
Craig możesz próbować się wyrwać tylko jeśli działanie Brendana się nie powiedzie. St wyrwania 70+ sprawność.
Dodatkowo - rzucacie drugą kością na wytrzymałość. St=60+silna wola. Jeśli nie uda się osiągnąć sukcesu, z każdą turą będziecie dostawać kolejne minusy, aż do utraty przytomności.
W poście (w dopisku), deklarujecie, który rzut za co odpowiada
Kolejka: Brendan, Craig
Nadal obowiązują was minusy z poprzedniej kolejki (Craig -15, Brendan -5)
Na odpis macie 48h
Bronił się: to oczywiste, jak szczenię zagonione w kozi róg, już nie miał dokąd uciekać. Tchórzliwy sukinsyn, wpierw krył się w cieniu brudnych ulic, później - za stalą misternie wykonanej maski, później - gnał co tchu, uciekając przed przeznaczeniem. Było źle, Brendan nie wiedział gdzie był, piekło go całe ciało, a rozdarte rany po rozszczepieniu płonęły żywym ogniem - rany, które Craig usiłował podrażnić, niesprawnymi ruchami równie zmęczonych dłoni, co jego. Wiedział jedno: z tej walki przytomne wyjdzie tylko jedno z nich, ucieczka nie była już możliwa; wierzył w to, chciał w to wierzyć - że zdoła wyjść z tego cało i zaciągnie tego drania tam, gdzie było jego miejsce. Czuł, że opadał z sił, na miejscu trzymała go jednak zapalczywość, gniew, adrenalina; wszystkie te emocje, które sprawiały, że nie zawahał się ani chwili, gdy zdecydował się zakłócić jego teleportację. Był światłem w ciemności, złożył przysięgę: do ostatniej kropli krwi chronić świat przed wylęgającym się cieniem. Czuł zawartość żołądka podchodzącą do gardła i wcale nie przeszkadzałoby mu, gdyby zwrócił ją na oponenta; koncentrował się na nim: na tym co tu i teraz, nie puszczając myśli w wolny galop, w trakcie którego niewątpliwie przeraziłyby się sączącą się z nich obojga kałużą krwi. Ten człowiek wciąż miał na sobie maskę, lecz Brendan nie sięgał, by ją zdjąć; samo rozpoznanie oponenta nic mu nie mogło dać. Musiał go wziąć: żywego i skłonnego do współpracy.
Ponowił ruch, odnajdując jego włosy - zaciskając na nich śliską, zakrwawioną dłoń, z zamiarem uderzenia jego czaszką o zimny bruk ulicy.
Ponowił ruch, odnajdując jego włosy - zaciskając na nich śliską, zakrwawioną dłoń, z zamiarem uderzenia jego czaszką o zimny bruk ulicy.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Ech, miałam rzucić dwa razy.
1. Atak, 2. Wytrzymałość
1. Atak, 2. Wytrzymałość
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54, 48
'k100' : 54, 48
Zamiar Brendana, chociaż przesycony wyczerpaniem - sięgnął celu. Głowa Craiga z głuchym szurnięciem uderzyła o zimny bruk, a sam rycerz w jednej chwili poczuł, jak atakuje go ciemność, ani trochę nie związana z nocna porą i cieniami brudnej uliczki. Craig stracił przytomność, a bezwładne dłonie, do tej pory próbując zepchnąć z siebie przeciwnika - opadły na ziemię.
Brendan - udało ci się znokautować wroga, ale sam byłeś w ciężkim stanie. Nie było możliwości, żebyś o własnych siłach próbował wstawać, a tym bardziej poruszać się. Wciąż obficie krwawisz, a coraz silniejsze zawroty głowy podpowiadają, że i tobie niewiele brakuje do utraty przytomności.
Masz szansę na jeszcze jedną akcję. Możesz albo wysłać Patronusa (z zaznaczaniem, kogo wzywasz), albo wezwać służby medyczne (Medico), albo znaleźć gracza, który cię odnajdzie na Nokturnie.
Na odpis masz 48h
Brendan - udało ci się znokautować wroga, ale sam byłeś w ciężkim stanie. Nie było możliwości, żebyś o własnych siłach próbował wstawać, a tym bardziej poruszać się. Wciąż obficie krwawisz, a coraz silniejsze zawroty głowy podpowiadają, że i tobie niewiele brakuje do utraty przytomności.
Masz szansę na jeszcze jedną akcję. Możesz albo wysłać Patronusa (z zaznaczaniem, kogo wzywasz), albo wezwać służby medyczne (Medico), albo znaleźć gracza, który cię odnajdzie na Nokturnie.
Na odpis masz 48h
To już koniec: jego przeciwnik opadł bezwładny, a jemu niewiele brakowało, by do niego dołączył. Leżeli w ciemnej uliczce, z dala od ludzi, a on, choć rozpaczliwie wiódł właśnie mętnym spojrzeniem po okolicy, nie rozpoznawał w niej nic znajomego. Emocje, gniew, adrenalina: wszystko zaczynało w nim opadać, krew pulsowała w tętnicach wolniej, a zmęczenie zaczynało być jeszcze dotkliwsze. Był słaby, czuł, że za moment opadnie w tę rozlaną kałużę krwi - to była jego krew? Krew Craiga? Co za różnica, jeśli nic nie zrobi - zginą tu obydwoje, jeśli nikt nie zdoła ich odnaleźć. Wiedział, że nie był w stanie się podnieść - właściwie bezwładnie zsunął się z niego na bok, zaciskając wciąż śliską dłoń na rękojeści różdżki - ona nie mogła go dzisiaj zawieźć. Odetchnął mocno, wziął haust powietrza, usiłując się skoncentrować, nim wyciągnął przed siebie ramię z różdżką w ostatnim, rozpaczliwym odruchu:
- Expecto Patronum - wychrypiał, cicho, bez sił; usiłował przywołać swojego patronusa, który przyprowadzi tutaj gwardzistę, o którym pomyślał jako pierwszym - Benjamina Wrighta. Garrett został z Russellem, drugim z napastników; zwracanie się o pomoc do niego nie miało żadnego sensu - sam mógł mieć kłopoty. Jego myśli stawały się coraz mętniejsze, obraz coraz to bardziej mglisty, dłoń - coraz słabiej trzymała drewienko czarodziejskiej różdżki. Wiedział, że zostały mu dosłownie ułamki przytomności, wsparł się dłonią o zimny, zakrwawiony bruk ulicy, zbierając wszystkie swoje siły, by mimo bólu, mimo zmęczenia: utrzymać oczy otwarte.
- Expecto Patronum - wychrypiał, cicho, bez sił; usiłował przywołać swojego patronusa, który przyprowadzi tutaj gwardzistę, o którym pomyślał jako pierwszym - Benjamina Wrighta. Garrett został z Russellem, drugim z napastników; zwracanie się o pomoc do niego nie miało żadnego sensu - sam mógł mieć kłopoty. Jego myśli stawały się coraz mętniejsze, obraz coraz to bardziej mglisty, dłoń - coraz słabiej trzymała drewienko czarodziejskiej różdżki. Wiedział, że zostały mu dosłownie ułamki przytomności, wsparł się dłonią o zimny, zakrwawiony bruk ulicy, zbierając wszystkie swoje siły, by mimo bólu, mimo zmęczenia: utrzymać oczy otwarte.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Myśli Brendana rozmywały się, siły opadały, a obraz stawał się coraz bardziej mętny. Oddech palił za każdym razem, gdy pierś uniosła się, próbując w tłoczyć do płuc kolejną dawkę stęchłego powietrze. Śliska od krwi, brukowana ziemia uderzała słodko-metalicznym zapachem. Ból jednak przestał mieć znaczenie, gdy w desperackiej próbie magia skupiła się pod palcami i w różdżce. Świetlisty posokowiec wyrwał do przodu, pozostawiając po sobie ciągnąca się w ciemności łunę. Patronus wiedział, jaki ma cel i do kogo mknął pomiędzy ciemnymi uliczkami.
Benjamin Wright, który znajdował się w swoim nokturnowym mieszkaniu, z zaskoczeniem dostrzegł jaśniejącą sylwetkę Patronusa, która przeniknęła przez zakurzoną szybę i zatrzymała się tuż przed nim. Kilka sekund wystarczyło, by zrozumiał kto i gdzie go wzywał. Musiał się śpieszyć.
Brendan tracisz przytomność co kilka chwil, potrzebujesz bezwzględnej pomocy. Rzuć k100 na wytrzymałość. Jeśli uda ci się osiągnąć wynik 60+silna wola - zachowasz świadomość do przyjścia Benjamina, jeśli nie, Ben będzie mógł cię ocucić.
Ben możesz na miejscu próbować pomóc Brendanowi - st zaklęć wg tabeli. Przysługują ci trzy rzuty (rozciągają się w czasie dalszych kolejek), potem auror musi się znaleźć pod opieką uzdrowiciela.
Craig jesteś wciąż nieprzytomny. Obudzisz się dopiero, gdy zostaniesz ocucony.
Dalszą rozgrywkę prowadzicie sami z zachowaniem powyższych wytycznych
Benjamin Wright, który znajdował się w swoim nokturnowym mieszkaniu, z zaskoczeniem dostrzegł jaśniejącą sylwetkę Patronusa, która przeniknęła przez zakurzoną szybę i zatrzymała się tuż przed nim. Kilka sekund wystarczyło, by zrozumiał kto i gdzie go wzywał. Musiał się śpieszyć.
Brendan tracisz przytomność co kilka chwil, potrzebujesz bezwzględnej pomocy. Rzuć k100 na wytrzymałość. Jeśli uda ci się osiągnąć wynik 60+silna wola - zachowasz świadomość do przyjścia Benjamina, jeśli nie, Ben będzie mógł cię ocucić.
Ben możesz na miejscu próbować pomóc Brendanowi - st zaklęć wg tabeli. Przysługują ci trzy rzuty (rozciągają się w czasie dalszych kolejek), potem auror musi się znaleźć pod opieką uzdrowiciela.
Craig jesteś wciąż nieprzytomny. Obudzisz się dopiero, gdy zostaniesz ocucony.
Dalszą rozgrywkę prowadzicie sami z zachowaniem powyższych wytycznych
Wciąż czuł w ustach posmak gorzkiej herbaty, tej samej, którą poczęstowała go Bathilda Bagshot i tej samej, która przypominała mu o tym, za co właściwie walczył; to siła Zakonu dodawała mu teraz mocy pozwalającej mu na wyczarowanie tego zachwycającego stworzenia. Miał idealny, wyrazisty kształt, błyszczał pośród broku jasną, błękitnawą poświatą i nie czekał ani chwili, nim runął przed siebie w szaleńczym biegu. To już koniec: Brendan wiedział, że był bezpieczny. Patronus musiał zdołać przywołać gwardzistę, a gwardzista - musiał przybyć. I Brendan wierzył, że da radę - bez względu na wszystko. Nie zmieniało to faktu, że nie chciał odejść; obok niego wciąż leżał powalony przeciwnik, a auror nie miał pojęcia o tym, gdzie się mógł znajdować. Ulica jakich wiele, brudna, zimna, ciemna; nie miał dość sił, by skupić wzrok na przestrzeni wokół niego, wypatrzeć charakterystycznych fragmentów alejki, czegokolwiek, co mogłoby być podpowiedzią - bruk taki jak ten mógł znajdować się dosłownie wszędzie w Londynie. A nawet poza Londynem - czy mógł mieć pewność, że nie wyrzuciło ich poza miasto? Obrażenia na jego ciele wskazywały, że nie dalej - przeniesienie przez granicę skończyłoby się dla nich o wiele gorzej. Analityczne rozważania pozbawione były celowości, mógł zdać się jedynie na los - i na to, że jego patronus zdąży przed przypadkiem. Jego myśli powracały do Garretta - czy kuzyn nie miał kłopotów? Czy ten, który ich zdradził - Russell - mógł być kimś, komu zaufać mogli oni sami? Garrett był z nim sam, jeden na jednego, bez przewagi liczebnej wróg nie mógł im nic zrobić. Nie jemu.
Wciąż zaciskał dłoń na swojej różdżce i wsparty na łokciu zatopionym w krwistej brei usiłował się unieść na rękach do góry - do pozycji półleżącej. Bolał go każdy pojedynczy fragment ciała, teleportacja rozerwała go od wewnątrz, a wyczerpująca walka pozbawiła resztek wytrzymałości. Ale musiał być silny: jeszcze kilka chwil, do przybycia pomocy. Musiał pozostać przytomny. Musiał pilnować człowieka, z którym rzucił się tak desperacko.
Musiał zrozumieć - o co w tym wszystkim chodzi.
Wciąż zaciskał dłoń na swojej różdżce i wsparty na łokciu zatopionym w krwistej brei usiłował się unieść na rękach do góry - do pozycji półleżącej. Bolał go każdy pojedynczy fragment ciała, teleportacja rozerwała go od wewnątrz, a wyczerpująca walka pozbawiła resztek wytrzymałości. Ale musiał być silny: jeszcze kilka chwil, do przybycia pomocy. Musiał pozostać przytomny. Musiał pilnować człowieka, z którym rzucił się tak desperacko.
Musiał zrozumieć - o co w tym wszystkim chodzi.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
Odwiedzenie nokturnowej kawalerki i zabranie z niej najpotrzebniejszych rzeczy - w tym wiekowego pędzla do golenia, który już dawno powinien zapoznać się bliżej ze śmietnikiem - było dla Benjamina sporym wyzwaniem, ale cieszył się, że zrobił to od razu, nie pozwalając sobie nasiąknąć od nowa ciepłem, roztaczanym na St. James's Street. Wrócił tu na krótko, zaledwie kilkadziesiąt minut, by powoli obejść znajome kąty, sprawdzając, czy Charlotte nie sprowadziła tutaj jakichś podejrzanych mętów, i by wrzucić kilka przedmiotów do skórzanej torby. Początkowo starał się nie oddychać przesyconym zapachem kurzu powietrzem, ale przecież kiedyś musiał skonfrontować się ze wspomnieniami, rozpylonymi wśród przegniłych ścian. Przystanął właśnie przy framudze drzwi prowadzących do sypialni, starając się odpalić papierosa, by dym choć trochę odgonił powracający ból szczęki, gdy obok niego coś błysnęło. Od razu ujął różdżkę, odwracając się tak gwałtownie, że papierośnica wraz z zawartością upadła na drewnianą podłogę. W salonie nie stał jednak żaden niespodziewany, nieprzyjemny gość, wykorzystujący długą nieobecność właściciela mieszkania, a...patronus. Rozpoznał go od razu, i w mgnieniu oka umysł Benjamina został wyczyszczony z jakichkolwiek innych, nieistotnych myśli. Palce zaciśnięte na różdżce zbielały, a Wright, zrozumiawszy, że świetlisty pies myśliwski nie przekazuje mu wiadomości, a ma go prowadzić, ruszył za nim, przyśpieszając kroku aż do biegu. Nadwyrężony bark bolał mimo wypitych eliksirów, zrośnięta skóra przedramion zdawała się nieco łaskotać, a wybita czwórka jeszcze nie w pełni odrosła na swoje miejsce, ale ignorował te drobne niedogodności, biegnąc w ciemność za swoim przewodnikiem. Miał walczyć? Co takiego mogło się stać? Starał się przywołać z pamięci jakieś informacje, ale nie znajdywał powodu wezwania. Zwłaszcza tutaj, na Nokturnie. Nie było jednak czasu na myślenie, należało działać, zwłaszcza kiedy patronus skręcił gwałtownie w bok, do jednego ze ślepych zaułków. Księżyc wydobywał z półmroku wysokie mury, niedziałającą latarnię a także...dwójkę leżących osób.
Ben natychmiast znalazł się obok nich, starając się jak najszybciej ocenić sytuacje. Krew, dużo krwi, rozdarte ubrania, nieprzytomny mężczyzna w nieco upiornej masce, nieprzytomny Brendan. Obrażenia wskazujące na szarpaninę, lecz...skąd ta krew? Co powinien robić? Najchętniej od razu rzuciłby się do pomocy Brendanowi, ale musiał się upewnić, że nic nie grozi im ze strony zamaskowanego człowieka. Ben przesunął szybko rękami po kieszeniach zakrwawionego płaszcza, upewniając się, że mężczyzna nie posiada różdżki i dopiero potem delikatnie przewrócił Weasleya na plecy. Tylko on mógł mu powiedzieć, czy znajdujący się tuż obok nieznajomy jest przyjacielem o skłonnościach do dziwnych przebrań, czy też...Wolał na razie nie zastanawiać się nad drugą opcją. Liczyła się każda sekunda a przód zakrwawionej szaty Brena wróżył niezbyt przyjemną zawartość. Niewiele myśląc rozdarł tkaninę, obserwując mocno krwawiącą ranę, ciągnącą się od obojczyka do brzucha. Rozszczepienie? Rozdarcie nożem? - Fosilio - mruknął, kierując swoją różdżkę na ranę, mając nadzieję, że zdoła zatamować krwawienie, po czym drugą dłonią siarczyście uderzył Brendana w twarz, by przywrócić mu względną przytomność. Wolał zrobić to w ten sposób niż delikatnym zaklęciem: magię należało wykorzystać do zatamowania krwotoku i zasklepienia rany.
Ben natychmiast znalazł się obok nich, starając się jak najszybciej ocenić sytuacje. Krew, dużo krwi, rozdarte ubrania, nieprzytomny mężczyzna w nieco upiornej masce, nieprzytomny Brendan. Obrażenia wskazujące na szarpaninę, lecz...skąd ta krew? Co powinien robić? Najchętniej od razu rzuciłby się do pomocy Brendanowi, ale musiał się upewnić, że nic nie grozi im ze strony zamaskowanego człowieka. Ben przesunął szybko rękami po kieszeniach zakrwawionego płaszcza, upewniając się, że mężczyzna nie posiada różdżki i dopiero potem delikatnie przewrócił Weasleya na plecy. Tylko on mógł mu powiedzieć, czy znajdujący się tuż obok nieznajomy jest przyjacielem o skłonnościach do dziwnych przebrań, czy też...Wolał na razie nie zastanawiać się nad drugą opcją. Liczyła się każda sekunda a przód zakrwawionej szaty Brena wróżył niezbyt przyjemną zawartość. Niewiele myśląc rozdarł tkaninę, obserwując mocno krwawiącą ranę, ciągnącą się od obojczyka do brzucha. Rozszczepienie? Rozdarcie nożem? - Fosilio - mruknął, kierując swoją różdżkę na ranę, mając nadzieję, że zdoła zatamować krwawienie, po czym drugą dłonią siarczyście uderzył Brendana w twarz, by przywrócić mu względną przytomność. Wolał zrobić to w ten sposób niż delikatnym zaklęciem: magię należało wykorzystać do zatamowania krwotoku i zasklepienia rany.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Próbował zachować przytomność, wiedząc, że to kluczowe, wpatrując się w znikające w czarnej przestrzeni przed nim iskry mknącego patronusa: ufał mu, ufał mu tak mocno, jak mocno wierzył w realność smaku gorzkiej herbaty w ustach. Wiedział, że pies dotrze tam, gdzie powinien - lecz on musiał do tego momentu dotrwać; rozlana krew, ciężar powiek, wszechogarniająca czerń- okazały się jednak silniejsze, Brendan próbował się dźwignąć, rozpaczliwie trzymając się życia: kiedy omdlał, opadając twarzą w rozległą kałużę krzepnącej krwi.
Nie mógł wiedzieć, ile tak leżał - na granicy życia i śmierci, tańcząc zadziwiająco blisko przepaści; nie wiedząc nawet jak bardzo: na Nokturnie, obok powalonego przez siebie samego pierworodnego dziedzica Burke'a, którego maska, tak jak wcześniej chroniła, tak teraz - zabezpieczała Brendana. Jego nadzieje nie były płonne, przebudził go siarczysty policzek.
Otwierał poklejone krwią oczy powoli, obraz majaczył, dwoił się, troił, wciąż otulony nocną ciemnością. W pierwszym odruchu - zacisnął dłoń, na tyle, na ile potrafił, na różdżce, w drugiej szybko rzucił okiem na leżącego nieopodal nieprzytomnego mężczyznę. W trzecim - zauważył trzecią sylwetkę. Dopiero w czwartym niezręcznie, topornie przerzucił dłoń na własną pierś, poszukując rany - wyraźnie zasklepionej zaklęciem. Mógł odetchnąć z ulgą, było już po wszystkim, a nieoceniona pomoc przybyła na miejsce. Czuł ból w każdym fragmencie ciała, choć rozdarcie zostało zasklepione, rozszczepienie bolało go przeokrutnie, zwłaszcza teraz, kiedy adrenalina już opadła, a wokół zapanował błogi spokój. Odkasłał, opluwając się krwią, charkocząc coś przez gardło - niewyraźnie, ledwo żywo.
Nie daj mu uciec, Ben.
- Nn... nh... ndhajmciec - wymamrotał w ciemno, wierząc, że cień, który na niego padał w istocie należał do Benjamina - nie mogło być inaczej. Jego bezpieczeństwo nie było ważne, zasklepiona rana nie mogła mu już zagrażać - jak sądził - najważniejsze wydało mu się nie dopuścić do tego, by Ben źle rozeznał się w sytuacji. Zamaskowanego człowieka trzeba było stąd zabrać, najlepiej w takim stanie, w jakim się znajdował.
Nie mógł wiedzieć, ile tak leżał - na granicy życia i śmierci, tańcząc zadziwiająco blisko przepaści; nie wiedząc nawet jak bardzo: na Nokturnie, obok powalonego przez siebie samego pierworodnego dziedzica Burke'a, którego maska, tak jak wcześniej chroniła, tak teraz - zabezpieczała Brendana. Jego nadzieje nie były płonne, przebudził go siarczysty policzek.
Otwierał poklejone krwią oczy powoli, obraz majaczył, dwoił się, troił, wciąż otulony nocną ciemnością. W pierwszym odruchu - zacisnął dłoń, na tyle, na ile potrafił, na różdżce, w drugiej szybko rzucił okiem na leżącego nieopodal nieprzytomnego mężczyznę. W trzecim - zauważył trzecią sylwetkę. Dopiero w czwartym niezręcznie, topornie przerzucił dłoń na własną pierś, poszukując rany - wyraźnie zasklepionej zaklęciem. Mógł odetchnąć z ulgą, było już po wszystkim, a nieoceniona pomoc przybyła na miejsce. Czuł ból w każdym fragmencie ciała, choć rozdarcie zostało zasklepione, rozszczepienie bolało go przeokrutnie, zwłaszcza teraz, kiedy adrenalina już opadła, a wokół zapanował błogi spokój. Odkasłał, opluwając się krwią, charkocząc coś przez gardło - niewyraźnie, ledwo żywo.
Nie daj mu uciec, Ben.
- Nn... nh... ndhajmciec - wymamrotał w ciemno, wierząc, że cień, który na niego padał w istocie należał do Benjamina - nie mogło być inaczej. Jego bezpieczeństwo nie było ważne, zasklepiona rana nie mogła mu już zagrażać - jak sądził - najważniejsze wydało mu się nie dopuścić do tego, by Ben źle rozeznał się w sytuacji. Zamaskowanego człowieka trzeba było stąd zabrać, najlepiej w takim stanie, w jakim się znajdował.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Ślepy zaułek
Szybka odpowiedź