Wydarzenia


Ekipa forum
Kasyno "Szczęśliwy Galeon"
AutorWiadomość
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]16.07.16 18:38
First topic message reminder :

Kasyno "Szczęśliwy Galeon"

★★★
Chociaż czasy są niepewne, niektórym wciąż ciężko odmówić sobie dodatkowego dreszczyku emocji. Wszystkich tych, którzy są głodni wrażeń, nie boją się zaryzykować oraz - co dla niektórych jest rzeczą priorytetową - pragną szybko się wzbogacić, w swoje progi zaprasza "Szczęśliwy Galeon". Chociaż urządzony jest dość bogato, wejść i zagrać może każdy, o ile tylko ubierze się w miarę elegancko. W kasynie panuje przeważnie lekka atmosfera, okraszona wesołymi rozmowami i śmiechami przy drinku lub przekąsce, które za bardzo przyzwoitą cenę można nabyć w barze. Powietrze jednak wydaje się momentalnie gęstnieć, gdy na stole leżą kwoty wysokie, a gracze wchodzą na wyższy etap rywalizacji. Chodź, wejdź, zagraj - może to właśnie postawiony przez ciebie galeon będzie tym szczęśliwym?
Możliwość gry w czarodziejskie oczko, kościanego pokera.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 16:12
The member 'Calhoun Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 3, 4, 1, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 18:24
Nie zdołała powstrzymać rumieńca, który wpełznął na jej twarz, gdy tylko brat obdarzył ją karcącym gestem i pokręcił głową. Drapieżnik poczuł krew i jego zwycięstwo było bliskie, podczas gdy jej pozostawało tylko szamotanie się w sieci, jaką sama zastawiła. Nie mogła uwierzyć, że tak łatwo dała się ponieść, że wszelkie próby zachowania twarzy i być może nawet zdobycia pewnej przewagi spełzły na niczym. Wprost proporcjonalnie do wyrzuconych przez nią kości malał także poziom jej opanowania i szanse zachowania zimnej krwi. Jak miała się potoczyć ostatnia tura? Ktoś przecież musiał wstać od stołu przegrany, by ta druga osoba święciła słodki triumf.
- Pod twoją nieobecność niektórzy z bogów stali się śmiertelni – skomentowała gorzko, mając nadzieję, że szybko da mu to do myślenia i Calhoun zapomni o jej żałosnych próbach zwrócenia na siebie uwagi.
Nie tylko on zmienił się przez te wszystkie miesiące rozłąki. Kroczył ścieżką pełną niebezpieczeństw i do celu dotarł zwycięski, lecz coś zupełnie odwrotnego spotkało Caley. Jedną złą decyzją przekreśliła wszystko, co było w jej życiu dobre i skazała się na tyranię. Patrząc na to wszystko trzeźwo i z odpowiedniej perspektywy zdawała sobie sprawę, że sama sobie ukręciła ten sznur na szyi, sama igrała z losem tak bardzo, by wreszcie jej się odpłacił. Oczekiwała błyskawicznego rozwiązania, bo przez moment miała złudną nadzieję, że jednak nie wszystko się zmieniło. Lecz ich dawne osobowości już tylko się w nich tliły; Calhoun żył pełną piersią w nowej, lepszej wersji siebie, a ona otępiała próbowała desperacko pochwycić śladowe ilości swojego dawnego charakteru. Tylko wstając z kolan miała szansę iść z nim jak równa z równym, lecz wciąż mylnie zakładała, że jeśli spróbuje podskoczyć, szybciej osiągnie cel. On się wznosił, ona upadała coraz niżej. On szedł prosto, a ona już prawie się czołgała. Poprosiła go o ratunek ten jeden raz, przełykając upokorzenie, a teraz przecież robiła to samo, czując już gorzko-kwaśny posmak tańczący na końcu języka.
Potrzebowała jego obecności, potrzebowała jego listów i dlatego wystawiała ten głupi kwiat na parapet każdego dnia. Nie musiał wchodzić, wystarczyłoby, że zauważyłaby go przez okno lub sowa przyniosłaby jej naprędce skreślone przez brata słowa. Dźwięk kamyka rzuconego w okno w środku nocy, krzyk służącej na widok splądrowanych rabatek przed drzwiami wyjściowymi… Caley wypatrywała jakiegokolwiek sygnału świadczącego o tym, że Cal znajdował się gdzieś w pobliżu, że miał na nią oko, że trzymał w opiece, nawet jeśli jego plan zakładał, że siostra jeszcze przez moment musi pocierpieć. Jednak sygnały nie nadchodziły, a jej niepewność i wstyd za własną naiwność mieszały się w kociołku zbudowanym z urażonej kobiecej dumy i tworzyły prawdziwą wściekłość. Wrzała i niebawem miała się wylać, przynosząc szkody najbliższemu otoczeniu.
Każda błyskotliwa odpowiedź o stawce, jaka przychodziła jej na myśl, została zduszona poprzez poczucie zawodu i złości, wzburzające krew w jej żyłach. Na widok kolejnej kobiety, chętnej by umilić czas jej bratu, Caley zacisnęła usta w wąską kreskę, a jej prawa dłoń bezwiednie powędrowała w kierunku kieszeni, w której blondynka trzymała różdżkę. Zazdrość zawsze odczuwała niezwykle mocno, a już zwłaszcza w odniesieniu do Calhouna i jego wielbicielek. Na moment oderwała wzrok od brata i przesunęła nim po sylwetce kobiety, uwydatnionej w odpowiednich miejscach dopasowaną czerwoną sukienką. Do jego spojrzenia powróciła o moment za późno; nie dała już rady ukrywać dłużej irytacji, jaką tego wieczora sprawiały jej jego towarzyszki.
- Słonko, nie jesteś w jego typie – wycedziła, nie patrząc jednak na nią, a świdrując wzrokiem zielone oczy brata - Wróć tu, jeśli okaże się, że jesteście spokrewnieni – nie mogła sobie darować tej jednej uszczypliwości, która na moment uniosła ją we własnych oczach, by za chwilę zapewne zrównać z podłogą.
W gniewie rzuciła kości niedbale, jakby ostatnia tura pokerowej potyczki wcale jej nie obchodziła. Najchętniej wepchnęłaby wszystkie pięć do gardła tej pewnej siebie zdziry i z ciekawością obserwowała, jak radzi sobie z tak niecodziennym ładunkiem. Calhoun musiał być tu kimś, jeśli wysyłali do niego takie perełki, a to oznaczało, że nie bawił się w ich towarzystwie pierwszy raz. Czego zazdrościła mu bardziej? Wolności, czerpania z przyjemności garściami, sięgania po to, czego tylko zapragnie? Wrodzonej charyzmy, siły perswazji? Nie dopuszczała do siebie myśli, że to nie jemu zazdrościła, a o niego była zazdrosna.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 18:24
The member 'Caley Spencer-Moon' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 4, 5, 5, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 19:03
Nie interesował się wynikiem gry. Chodziło o napięcie i przesłanie, które szło za każdym kolejnym rzutem wykonanym przez kolejne z rodzeństwa. Jakże brakowało przy tym stole jeszcze ich dwóch braci - Caelan z pewnością patrzyłby ze wzgardą na pozbawionego jakichkolwiek zahamować Cala, a Cadan siedziałby z ponurą miną i udawał największego męczennika na świecie. Zapewne martwiłby się o to, że ich ukochany ojciec nie pochwali tak późnego wyjścia z domu. Sama myśl o rodzinie sprawiła, że humor kapitana polepszył się, a jego okrutna pewność siebie jedynie wzrosła podobnie jak alkohol rozlewający się po jego ciele. Czuł niemal mrowiące ciepło i rozluźnienie, które szło od stóp, aż po głowę, by uciec i nie wrócić. Tym razem jednak był dopiero na etapie klatki piersiowej, gdzie ów stan osiadł mu w płucach łącząc się z dymem nieustannie sączącym się z papierosa. Calhoun odchylił się, by oprzeć plecy na węzgłowiu siedziska i ułożył prawą kostkę na lewym kolanie. Nonszalancko ułożył łokieć na nodze i dopiero wtedy sięgnął po skręta. Nim jego palce odnalazły zwijkę, jej koniuszek rozżarzył się czerwonawymi iskrami wraz z głębokim wdechem i zaciągnięciem się tytoniem. Przez siwą mgłę mógł dostrzec rumieńce siostry, żałując jedynie, że nie były one skutkiem ich fizycznej bliskości. Nagroda jednak była zbyt cenna, by się spieszyć, a chociaż bogowie spadali z nieba, boginie należało zachowywać na piedestale. Słysząc słowa blondynki, mruknął jedynie w odzewie, by przez chwilę jeszcze pomilczeć. Chciał się ponapawać widokiem jej rozpuszczonych, luźno rozwianych włosów. Kiedy ostatni raz mógł je dostrzec? Powinna robić to częściej. Powinna robić to dla niego.
- Nietrudno ich zranić. W końcu Odynowi zostało jeszcze jedno oko do wyłupienia - odparł, jego usta wykrzywił niemal opętańczy uśmiech, a chwilę później z gardła wydobył się paskudny rechot wstrząsający jego ramionami. Niemal ukryty w wysokim fotelu musiał przypominać bardziej zwierzę niż człowieka, gdy przydługie włosy grzywki opadły mu na czoło i przez chwilę stały się barierą między jego twarzą, a resztą świata. Jego obecność równie dobrze fascynowała, co przerażała. Wiedziony własnymi spostrzeżeniami dotyczącymi świata stał się nieprzewidywalnym złem koniecznym, które zostało sprowadzone na ziemię w celu zachowania jakiejś równowagi. Jak bardzo znamienne i adekwatne okazały się jego słowa przed wyjazdem. Już wtedy Caley znała naturę kryjącą się w ciele brata. Bo gdy odpowiedziała mu tylko słabym Wiem na to, co jej proponował, nie było sensu dłużej się kryć. Musiała doskonale pamiętać to, co wtedy od niego usłyszała. Jedyny sensowny sposób na życie w tym świecie, to ten pozbawiony reguł. A Calhoun nie zamierzał się stosować do żadnych zasad. Wyciągał rękę po to czego i kiedy chciał, nie patrząc na to czy krzywdził po drodze innych lub czy konsekwencje były przerażające. Dlatego też z taką prostotą i łatwością wyłapał spóźnione spojrzenie własnej siostry, którym obdarzyła stojącą tuż obok niego kobietę. Zazdrość budziła się w niej za każdym razem, gdy wyczuwała obecność trzeciej osoby między nimi. Zupełnie jakby jedynie w ten sposób umiała przekazać swojemu bratu, że nie tylko on zamierzał upomnieć się o swoje. A on czekał. Zrób to. Jego wzrok mówił zdecydowanie więcej, a tańczące ognie w oczach zachęcały ją do rzucenia się w przepaść szaleństwa. Jedno małe popchnięcie i zaczęłaby spadać w spiralę, z którą wcześniej zapoznał się on sam. Przetarł jej szlaki, do których go zmusiła. Czyż nie była to cudowna ironia losu? Gdy zirytowana Caley, rzuciła kośćmi i wyraźną pogardą w stosunku do ekskluzywnej pani do towarzystwa, Cal uśmiechnął się paskudnie. Złapał kobietę w czerwonej sukni za nadgarstek i przysunął do siebie, by trwała przy nim i nigdzie się nie oddalała. Wyglądała na całkiem zachęconą, skoro nic nie mogło zrobić na niej wrażenia. Pytanie czy miała przeżyć nadchodzącą noc? Czy wiedziała co mogło ją czekać za kilka godzin? Za godzinę? Za kilka minut? Sprzedawała swoje ciało, które posiadło już wielu, jednak nikt nie miał tego zrobić ten jeden, ostatni raz. Cal nie pojawiał się tutaj praktycznie w ogóle, a na pewno nie po to by zabawić się kośćmi czy kolejnymi pośladkami zgrabnej dziewczyny. Ktoś jednak zapomniał uprzedzić właściciela, że od kapitana Aegirssona najlepiej było trzymać z daleka swoje dziwki. Podobnie jak jego załoga, oszalały z pasji, gniewu lub w obojętną twarzą mógł zostawić pod kasynem następnego dnia pudło z głową byłej kochanki. Nic dziwnego, że na Północy zatrzaskiwano mu drzwi, gdy nie szukano kłopotów. Londyn był jednak jak nieświadome, niewinne dziecko, które ciągnęło do nowej zabawki - w tym przypadku do nieznanego jeszcze nikomu młodego marynarza. A kobieta w czerwieni grała swoją rolę znakomicie. Bez pytania wyjęła z jego palców kości, by zerknąć krótko na Spence-Moon i rzucić losy. Alea iacta est. I chociaż gra na stole dobiegła końca, walka między dwójką skandynawskich potomków wikingów wciąż trwała i trwać miała jeszcze długo. Aż świat nie zapadnie się w sobie i nie nastąpi Ragnarök.



frankly, my dear — I don't give a damn
Calhoun Goyle
Calhoun Goyle
Zawód : kapitan, żeglarz, przemytnik
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I don’t believe in no
devil
Cuz I done raised this
hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 6244aee69e3dfd86938b7580da2b8e661a76ee0f
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5475-cal-pracujemy#124811 https://www.morsmordre.net/t5485-okno-parszywego-pasazera#125261 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f109-doki-parszywy-pasazer-pokoj-7 https://www.morsmordre.net/t5488-skrytka-bankowa-nr-1356#125299 https://www.morsmordre.net/t5484-calhoun-goyle#125257
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 19:03
The member 'Calhoun Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1, 1, 5, 4, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]13.01.18 20:15
Oddałaby wszystko, by na powrót stać się uosobieniem bogini, za jaką uznawał ją Calhoun, by spojrzeć na siebie jego oczami i znowu uwierzyć we własną siłę. Była tylko małym, niepozornym statkiem, dryfującym na niebezpiecznych wodach, a on niczym ten wiatr potrafił sprawić, że wkrótce nabierze pełnej prędkości. Nie dostrzegała tego jednak, choć wcześniej miała nadzieję, że już niebawem znów kroczyć będą w duecie, niestrudzeni i niezłomni niczym ich przodkowie. Swojego czasu chciała zasłużyć na miejsce u ich boku, a teraz znajdowali się poza zasięgiem ich zainteresowania. Odyn był ślepy, Frigg zatruwała rodzinę, Freja okazała się być bezpłodna, a Thor poległ od własnych piorunów. Calhoun od zawsze miał w poważaniu ojca i gardził nim otwarcie, lecz dopiero teraz zepsucie całej ich rodziny docierało także do samej Caley. Nienawidziła nie mieć racji, lecz wszystko działało na jej niekorzyść odkąd tylko brat odpłynął daleko stąd. Rodzina wcale nie scaliła się pod jego nieobecność, a zepsucie sprawiało, że powoli gniła jeszcze bardziej.
- Oczywiście to ty ostatecznie stawisz mu czoła? – zakpiła, nagle zdenerwowana słowami brata.
Miał nad nią władzę i potrafiła to wyczuć, tym bardziej irytowała ją więc jego postawa. Sama niemalże błagała go, by okazał się jej wybawieniem, lecz teraz, gdy w jej mniemaniu za wybawcę się uważał, oceniała to jako śmieszne. Kim był, by w ten sposób dyktować warunki, by jej grozić? Wtedy, w małym pokoju na piętrze Parszywego Pasażera, zapytała go, gdzie się podziewa jego miłość do niej. Nie widziała jej także teraz, gdy tak siedzieli naprzeciwko siebie i mierzyli się spojrzeniami, a napięcie sięgało zenitu.
Kości jej sprzyjały, lecz los zaśmiewał się jej prosto w twarz. Patrz, Calhounie, wygrywam w grę, której mnie nauczyłeś. Nie mogła mu tego jednak rzucić prosto w oczy, bowiem ostatnią rundę rozegrała za niego nieznajoma dziwka, wciąż trwająca przy jego boku, ignorująca słowa wzburzonej Caley. Gdy brat przyciągnął tamtą do siebie, Spencer-Moon zacisnęła dłoń na różdżce, a w myślach widziała już czerwoną suknię ozdobioną ciemnymi plamami krwi. Byle dziwkę traktował lepiej od niej, łamiąc tym i tak już pogruchotane serce własnej siostry. Gdy jednak pozwolił obcej kobiecie chwycić kości i wyrzucić je na stół, Caley jak oniemiała podążyła wzrokiem za sześcianami noszącymi znamiona zużycia i chociaż szybko policzyła, że wynik oznaczał jej zwycięstwo, wcale nie czuła się wygrana. Tamta kobieta miała w sobie na tyle śmiałości, że odważyła się jeszcze spojrzeć przeciwniczce w oczy, rzucając wyzwanie. I blondwłosa czarownica przegrała z kretesem.
- Mam nadzieję, ze sowicie ukarzesz ją dziś za w a s z ą przegraną – wysyczała, zanim w ogóle pomyślała, że wypowiadanie jakichkolwiek słów w tak ogromnym wzburzeniu może jej przynieść tylko szkodę. A później przeniosła wzrok na lafiryndę – Troje to już tłok, pozwól więc, nadobna lady, że opuszczę Was z życzeniem udanej nocy. Obyś wyszła z niej cało – warknęła, podnosząc się z krzesła.
Nie obchodziło jej już to, że Calhoun musiał doskonale bawić się widząc stan, w jakim znajdowała się jego siostra. W uszach dzwonił jej już tylko jego szaleńczy śmiech, a wyobraźnia podsuwała obrazy, w których już zawsze miała być dla niego kimś, kto dołączy na chwilę i zostanie bezlitośnie spławiony. Ktoś, kto nie pasuje do jego nowego świata.
Zgarnęła pelerynę z oparcia krzesła i zamaszyście zarzuciła ją sobie na ramiona, nie bacząc nawet na śmieszną dramaturgię, jaką dookoła siebie wytwarzała. Dobrze, niech się śmieją. Niech z niej kpią, jeśli miałoby to poprawić ich dzisiejszą grę wstępną. Dla Caley wieczór był już zakończony i całkowicie zepsuty. Nie obejrzała się za siebie, gdy energicznym krokiem odchodziła od stolika, a gdy wyszła na mroźne powietrze na zewnątrz kasyna musiała poświęcić kilka minut na doprowadzenie się do względnej stabilności, inaczej nie dałaby rady teleportować się na Mansfield Road.

| ztx2
P.S. W kości graliśmy bez obstawiania PD.




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]19.03.18 18:54
12 VI


-Dwudziestego pierwszego byłam z Cadanem w pewnym tartaku. Kilka dni temu otrzymałam potwierdzenie, że piętnastego wszystko, co będzie nam potrzebne, dostarczą na miejsce - poinformowała siedzącego naprzeciw Ramseya ściszonym, rzeczowym tonem. Odbudowa Białej Wywerny była dla nich wszystkich sprawą priorytetową, a czas ich gonił. Nie mogli zwlekać z wykonaniem rozkazu Czarnego Pana. Sama budowa musiała rozpocząć się jak najszybciej - i równie szybko skończyć. Już radowała się na samą myśl o pracach przy budowie, od których szlachetni lordowie najpewniej umyją ręce.
Na ich stoliku stała otworzona już butelka dobrej whisky, popielnica i talia kart do kościanego pokera. Rookwood nie pytając o zdanie po prostu polała alkoholu do szklanek, wiedząc, że Mulciber by przecież nie odmówił - inaczej musiałby się zmierzyć z jej zaborczym tonem mówiącym ze mną się nie napijesz? Połowę własnej opróżniła duszkiem, po czym sięgnęła do kart, które jęła zręcznie tasować. Nieśpiesznie, irytująco leniwie, lecz nigdzie im przecież nie było dziś prędko.
-Kilka dni temu Cassandra napisała do mnie list - wyrzekła spokojnie, kiedy zakończyli już temat Białej Wywerny, by skupić się na przyjemniejszej części spotkania - choć to co miała zamiar mu wyjawić wcale nie było miłe, a w rzeczywistości budziło w Sigrun głęboki niepokój -Jej córka widziała mnie we śnie. Chyba wiesz co to oznacza - wiedziała, że Ramsey jest nader częstym gościem w lecznicy Vablatsky; sądziła, że jest także świadom umiejętności jej córki -Widziała, że idą za mną cienie, nie wiem jak powinnam to interpretować - mówiła całkiem poważnie, marszcząc przy tym brwi. Nie wątpiła w prawdziwość wróżby, nawet jeśli jej źródłem było zaledwie dziecko. Lysandra była córką i wnuczką jasnowidzek, a jej matka udowodniła Rookwood już raz prawdziwość swych przepowiedni - dzięki jej ostrzeżeniu zdołała oszukać przeznaczenie. Czy zdoła uczynić to jeszcze raz?
Zaczęła szybciej tasować karty, które wkrótce potem rozdała. Uwielbiała hazard, nie bez powodu wybrała na miejsce ich spotkania właśnie to kasyno. W tle słychać było niespokojną, barową muzykę, płynącą ze zaczarowanych gramofonów, nie przebrzmiewała jednak ona ponad rozmowy toczone przy innych stolikach, wybuchy śmiechu i okrzyki rozpaczy, kiedy ktoś właśnie przegrał całkiem sporą sumę.
-Jeśli więc była to wróżba mojego rychłego zgonu, a to jest nasze ostatnie spotkanie, mam zamiar pić do samego rana, a ty masz mi dotrzymać kroku - zażądała, a na ustach pociagniętych ciemną szminką w końcu pojawił się właściwy Sigrun pełen bezczelności uśmiech. Z kieszeni czarnej, przylegającej do ciała sukienki wyciągnęła kilka galeonów, które położyła na stół, jeszcze przed właściwym rozpoczęciem ich rozgrywki.


nie gramy na pd


She's lost control
again


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 23.03.18 23:40, w całości zmieniany 1 raz
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]19.03.18 18:55
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4, 6, 3, 1, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]22.03.18 20:39
12?

W przedłużającym się milczeniu palił papierosa, beznamiętnie wyciągając z ust rozżarzoną bibułkę i wsuwając ją z powrotem między wargi. Nie odstawiał dłoni zbyt daleko, łokcia nie odrywał od blatu stołu, przy którym siedzieli, wzrok miał utkwiony gdzieś na wysokości jej klatki piersiowej, choć nie podążał spojrzeniem za jej każdym wdechem. Nie mrugał, nie był również pogrążony w głębokich rozważaniach, które odciągały jego świadomość od rzeczywistości, w której się znajdowali. Słuchał jej, choć nie wyrażał wielkiego zainteresowania; nie uleciało mu żadne słowo. Po cichym, potwierdzającym bycie aktywnym słuchaczem pomruku, wzniósł ku niej szare oczy.
— Przewidziałem to — odparł nieco kapryśnie, nieco znudzonym głosem. — Byłby skończonym idiotą, gdyby nie wywiązał się z umowy. A z całą pewnością, choć jest śmierdzącym szczynami tchórzem, nie jest idiotą, skoro panuje nad własnym biznesem.
Rozmowa z właścicielem fabryki cegieł i importerem wyjątkowych kamieni musiała zrodzić imponujące owoce. W bardzo przekonujący sposób przedstawiali mu kolejne argumenty opowiadające za pomocą w odbudowie Białej Wywerny. Były dostatecznie proste i konkretne, aby człowiek jego pokroju nie tylko je zrozumiał, ale i potrafił obrać je jako swoje własne. Prace szły wolno; zbyt mozolnie, jak na nich. Z ich możliwościami powinni poradzić sobie z odbudową przybytku do końca czerwca, a wciąż efektów prac nie było widać. Śmiertelny Nokturn stał się placem budowy, pozyskanie ludzi chętnych do formowania murów nie powinno stanowić dla nich problemu. On sam nieszczególnie widział się w roli pomagiera, lecz zobowiązał się do tego, by osobiście stworzyć ukrytą przed wszystkimi komnatę, o której istnieniu wiedzieli wyłącznie Śmierciożercy i Eir Goyle. Jeszcze nie zaczął się rozglądać, ża odpowiednio silnymi i dość biegle władającymi magią robotnikami. Skłonienie ich do pracy nie było dlań żadnym wyzwaniem.
Zaciągnął się papierosem, którego koniec roziskrzył się na moment bladym ogniem, kiedy prawie po męsku chwyciła butelkę ognistej i rozlała im do szklanek. Nigdy nie chciała, by postrzegał ją inaczej niż towarzysza równego sobie, nie epatowała kobiecością, nie chciała litości ani łaskawszego spojrzenia. Dlatego też bez kręcenia nosem i krzywego spojrzenia pozwolił jej przejąć jego rolę, poniekąd dostrzegając w jej zachowaniu tradycyjne obrazy kobiety dbającej o pełny kielich wina mężczyzny. W tej wizji nie piła go jednak wraz z nim.
— Wiem — odparł z westchnieniem, odwracając od niej wzrok. Podążył nim do kart, które rozdała, zaciskając między wargami papierosa. Przyjrzał im się w milczeniu, a po chwili złożył na kupkę i pozostawił przed sobą ułożone idealnie jedna na drugiej. — Powinnaś spytać o to Cassandrę, ona najlepiej potrafi zinterpretować sny swojego dziecka. — Strzepnął popiół na podłogę, przypadkiem ignorując obecność popielnicy na krańcu stołu. — Mroczne cienie, nic ci to nie mówi, Sigrun? Azkaban? — pozostawił pytanie otwarte, pozwalając jej na przetrawienie intuicyjnej myśli. Wiedział w jaki sposób objawiały się wizję Cassandrze, wiedział również, co w swoich snach widywała jej córka, a to, co przyporządkowała do Rookwood nie było żadnym ze zwierząt. — Interpretacji wizji może być wiele, wszystko zależy od danej osoby i tego, jaka interpretacja będzie do niej lepiej pasować.— Biorąc pod uwagę nadchodzące zadanie i to, że Rookwood miała towarzyszyć Śmierciożercom w wyprawie po Burke'a myśli same kierowały się w tę stronę.
Uśmiechnął się pod nosem, sięgając po szklankę. Stuknął jej nim wzniósł ją do niemego toastu i opróżnił do połowy. Ostry smak zalał mu język i przyjemnie osadzał się na podniebieniu i języczku.
— Jak upijesz się do nieprzytomności to zostaniesz tu, nie licz, że zaprowadzę cię do domu. A stół nie wygląda na zbyt wygodny.
Odłożywszy szklankę odwrócił karty, palcami rozszerzając je tak, aby dobrze je widziała.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]22.03.18 20:39
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4, 2, 2, 1, 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]23.03.18 23:39
Widziała, gdzie patrzy, lecz nie zwracała na to uwagi; przebywała w męskim towarzystwie dość, by przywyknąć do podobnych spojrzeń, obojętnie kim byli i co pomiędzy nimi było - sama zresztą prowokowała ich na tyle często i gęsto, by je do siebie przyciągać, zachowaniem, bezczelną odzywką, bądź zbyt odważną szatą.
W towarzystwie Ramseya czuła się jednak dużo swobodniej niż zwykle, spokojna o to, że nie postrzega jej przez pryzmat słabszej płci, choć bynajmniej nie zachowywała się po męsku - no, być może czasami, tak jak teraz, kiedy polewała im alkoholu. Nie sądziła jednak, by stanowiło to ujmę dla jego męskiego ego - była zwyczajnie niecierpliwa. Chciałoby się rzec, że Mulcibera traktowała niemal jak brata, choć czasami oboje pozwalali sobie na zbyt wiele, nie dostrzegała więc w tym niczego niestosownego, lecz biorąc pod uwagę, że od lat dzieliła łoże z bliźniaczym bratem, brzmiałoby to kuriozalnie. Miała wypaczone poczucie braterstwa, unikała więc podobnego sformułowania. W ogóle nie czuła potrzeby ujmowania w słowa zaufania i tego, co łączyło ją z Mulciberem, wszystko brzmiało w jej głowie dziwacznie i dziecinnie.
- Spytałam ją o to, nie dostałam jeszcze odpowiedzi, dziwne, że tego nie przewidziałeś - odpowiedziała kąśliwym tonem, przeciągając samogłoski ostatniego słowa i unosząc przy tym brwi, pozornie zniesmaczona posądzeniem jej o zwłokę, lecz kąciki ust zadrżały lekko, jakby chciała roześmiać się z własnego dowcipu. - Tyle domyśliłam się sama - powiedziała zniecierpliwiona i poirytowana, że sugerował jej podobną niedomyślność. Może i nie pracowała w Departamencie Tajemnic, służąc mu niezrównanym intelektem, lecz głupia nie była. - Widziała jednak tylko mnie, a nie wybieram się tam sama - dodała Sigrun marszcząc brwi, nie przypuszczając nawet, że drogę do Azkabanu w istocie przebędzie sama, wbrew planom bez towarzystwa Śmierciożerców. Spodziewała się, że to może być misja samobójcza, lecz jeśli mała jasnowidzka widziała jedynie ją... Czuła większy niepokój, niż dotychczas. Zwykle nie dzieliła się nimi, ufała niewielu, najbardziej bliźniaczemu bratu, lecz jego wciąż w Anglii nie było - a i tak najpewniej nie byłby w zakresie przepowiedni na tyle pomocny, co zaufany jasnowidz.
- Czy kiedykolwiek upiłam się przy tobie do nieprzytomności? Jestem porządną kobietą - prychnęła kpiąco pytanie retoryczne; oczywiście, że upiła i to kilkukrotnie, bo czasami po prostu nie znała umiaru i nie wiedziała kiedy przestać, ale lubiła sączyć ironię w swe słowa. - Myślałam, że mogę na ciebie liczyć - powiedziała z wyrzutem - Zostaniemy tu do rana? Nuda. W obliczu prawdopodobnego, rychłego zgonu powinieneś się zabawić i w końcu zatańczyć - skończyła i na samą myśl jak bardzo to było absurdalne, prychnęła śmiechem pod nosem, odsłaniając w uśmiechu wszystkie zęby i doskonale widoczną, wyraźną przerwę między górnymi jedynkami.
Tego jeszcze nie widziała nigdy, bo nigdy też nie wypił przy niej na tyle dużo, by się na to zgodzić. A widok tańczącego Ramseya Mulcibera to zdecydowanie coś, co warto wszak ujrzeć przed śmiercią.
Uśmiech Sigrun przygasł jednak, kiedy spojrzała na lepsze karty Śmierciożercy i swoje własne: jedna para kontra jego dwie. Niezadowolona wykrzywiła usta, lecz przecież dopiero zaczynali, ukoiła więc zawód odrobiną dobrej whisky.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]23.03.18 23:39
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1, 4, 2, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]27.03.18 18:47
Tam gdzie patrzył nie widział biustu, czy czegokolwiek, co przyciągałoby jego wzrok. Chwilowa zaduma skierowała jego chłodne spojrzenie w tą stronę, poniżej linii jej oczu, powyżej blatu, w którego patrzenie się często wynikało z zagubienia. Nie czuł się ani zagubiony, ani uciemiężony myślami. Przez tą jedną chwilę miał pustkę w głowie, a żadne niepotrzebne myśli nie uderzały o siebie. Jego ramiona na chwilę uniosły się wyżej, kiedy kładł łokcie na stół i pochylał się lekko w jej kierunku. — Przewidziałem za to swoją wygraną w karty. Cóż, wybacz, nie chciałem ci psuć nastroju — odparł, mimochodem wzruszając ramieniem. Lekko, dwoma palcami wyciągnął papierosa z ust, lecz nie odstawił go zbyt daleko. Wciąż miał go w zasięgu, lecz bibuła, która nieco już zawilgła przeszkadzała mu w mówieniu. Biały dym otulał część jego twarzy, a przyzwyczajone do tego oczy nawet nie mrugały.— Ale to nudne. Dlatego mam pomysł. Wymienimy się dwoma kartami, tuż przed sprawdzaniem. Co ty na to?— Zerknął na nią nieco spod byka, z łobuzerskim uśmiechem, zupełnie tak, jakby lada moment, jeszcze po jednej szklance, miał zacząć jej wróżyć z pokerowych kart. As Pik wydawał się całkiem interesującą alegorią Azkabanu. Zaciągnął się powoli, zadzierając znów brodę, by dym po chwili wypuścić przed siebie, w jej kierunku. — Cienie mają to do siebie, że nie da się ich pozbyć, ani zgubić. Światło, które je tworzy nie sprawia, że znikają, a jedynie zmieniają perspektywę względem ciebie. Depczą ci po piętach. Los zgotował dla ciebie przyszłość, której powinnaś się wystrzegać, ale której pewnie nie unikniesz, jak własnego cienia — dodał z nonszalancją, lecz jeśli uważała się a biegłą w interpretacji nie potrzebowała do tego wcale jego śmiałych wniosków. Nie interpretował cudzych wróżb, tak jak nie dotykał kart innych wróżbitów. Łamał zasady, niewiele robił sobie z cudzej prywatności, ale karty obrazujące przeznaczenie były czymś, czego nie chciał zaburzać swoją wizją. Nie zaproponował jednak Sigrun żadnej osłody dla przyszłości, a nawet spojrzenia w zwierciadło przeznaczenia, które pewnie odkryłoby przed nimi kilka sekretów. — Kto wie, Rookwood. Może ostatecznie jako jedyna tam dotrzesz? — mruknął cicho, prawie powaznie, lecz kąciki ust drgnęły mu nieznacznie w powstrzymywanym uśmiechu. Wierzył w sukces tej misji i to, że wyjdą stamtąd cało i z tym, czego chciał Czarny Pan. Łatwo z pewnością nie będzie, czeka ich największy sprawdzian lojalności, jaki do tej pory musieli przebyć, zmierzenie się z własnymi lękami, koszmarem, który zamieszka na chwilę w ich głowach. To, co mu powiedziała Sigrun o wizji małej wieszczki wzbudziło w nim jednak niepokój, którego jej nie okazywał. Lysandra się nie myliła, coś pójdzie nie tak jak zakładają i muszą być przygotowani na najgorsze.
— Skądże — zaprzeczył momentalnie, jak na dżentelmena w towarzystwie prawdziwej damy przystało. — Jesteś najporządniejszą kobietą jaką znam. I mam na to przynajmniej jeden porządny argument — skinął lekko głową i posłał jej przeciągłe, choć spowite dalszym milczeniem spojrzenie. Wtem papieros wylądował pomiędzy jego wargi, a dym ponownie wypełnił usta drapiąc gardło. — Nie mówiłem nic o poranku. Założę się, że wyszłaś z wprawy i po dwóch głębszych zaczniesz tańczyć na stole. Lub co gorsza, porywać innych ludzi do tańca — dodał, tonem głosu podkreślając, że nie tańczy o czym doskonale wiedziała. — Będę tańczył na twoim grobie, Rookwood. Jeśli wyczekujesz dzisiaj zgonu i tak tego już nie zobaczysz. Straszna szkoda — dodał pod nosem, zaciskając w ustach papierosa, by sięgnąć po kolejne karty. Zerknął na nie po kolei i podobnie jak przedtem, odłożył je równo figurami do dołu. Miło patrzyło się na jej szczery, wesoły uśmiech, który wykrzywiał tą wyjątkową twarz. Zawsze wydawała mu się interesująca, przyciągała wzrok, również z powodu wyraźnej diastemy, względem której dzieciaki w szkole potrafiły nie mieć litości. Był jednak pewien, że szpara między zębami pomagała jej przedłużać agonię ofiar, którym rozrywała gardło, niczym wygłodniała wilczyca. Niewiele się zmieniała z biegiem lat; czas był dla niej wyjątkowo łaskawy.
Przez chwilę jej się przyglądał, nie ruszając się na krześle, aż w końcu przerwał milczenie, odwracając przy tym jednym ruchem karty na wierzch.
— Gdzie się podział twój braciszek?



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]27.03.18 18:47
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 4, 5, 2, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kasyno "Szczęśliwy Galeon" - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kasyno "Szczęśliwy Galeon" [odnośnik]28.03.18 21:34
- Raz dam ci wygrać, żebyś miał poczucie spełnienia własnych wróżb - powiedziała łaskawie, choć nachmurzyła się lekko; nienawidziła przegrywać. Obojętnie, czy był to pojedynek, partyjka pokera, darta, mecz quidditcha w latach szkolnych, czy konny wyścig - w żadnym wypadku nie potrafiła tego robić. Nie przyjmowała porażki w pokory, nie traktowała jej jako element nauki. Zwykle po prostu się wściekała, a w najlepszym przypadku naburmuszała i warczała przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziała, czy rzeczywiście przewidział, że jego sakiewka zrobi się cięższa o galeony, które zarobiła ona. Zawsze się Sigrun wydawało, że te całe wizje dotyczą czegoś... większego i poważniejszego niż poker, ale kto wie? Pamiętała jeden wieczór, kiedy siedziała przy stole w salonie Mulcibera, on postawił przed nią szklankę i pochyliwszy się nad pergaminem zastrzegł wiem, że to zrobisz, więc postaraj się bardziej, żeby nie wylać, kiedy i Sigrun wyciągnęła szyję, by go rozczytać. Wylała oczywiście, ale z drugiej strony - była wtedy lekko wstawiona i chyba nie potrzeba było daru, by to przewidzieć. Czasami miała mętlik w głowie co było prawdziwą wizją, a zwykłą głupią zagrywką we wróżbiarskie hokus-pokus. Robił sobie z niej żarty, a potrafił na tyle dobrze kłamać, z taką powagą i przekonaniem, że nabierała wątpliwości. Doświadczenie nauczyło ją jednak zakładać, że to kolejna próba droczenia się z nią.
Spojrzała mu znad kart prosto w oczy, mrużąc własne, jakby chciała dostrzec cień kłamstwa, jakąkolwiek oznakę, że znowu robi ją w konia. Nie chciała przegrywać kolejnych monet, znała dużo lepsze sposoby na ich wydanie, ale skoro rzucił jej wyzwanie...
... nie nazywałaby się Sigrun Rookwood, gdyby odmówiła.
- Zgoda - powiedziała w końcu, nie mogąc powstrzymać od myśli, czy można zobaczyć wynik gry w karty w kryształowej kuli? A jeśli tak - to dlaczego nikt dotąd jej o tym nie powiedział? Przykładałaby się zdecydowanie bardziej do lekcji wróżbiarstwa, które zapamiętała jako dwugodzinną drzemkę w oparach kadzideł i wyjątkowo zabawne zmyślanie tragicznych historii do własnego horoskopu. Niesłychanie ją to wówczas bawiło. - Jak wygram, to stawiasz kolejkę, bo wygrałam, jak przegram, to też stawiasz kolejkę, bo ty tu jesteś mężczyzną - wyszczerzyła znów zęby, nie uchylając się bynajmniej od chmury dymu, który w nią posłał - zbyt dużo sama paliła, by szczypał ją w oczy, bądź raził sam zapach.
Nie uważała się za biegłą w interpretacjach przepowiedni, bo wciąż nie miała o nich zielonego pojęcia, choć już od lat szkolnych znała dwoje prawdziwych jasnowidzów; dlatego poruszyła ten temat, nie otrzymawszy jeszcze listownej odpowiedzi od Cassandry, licząc że Mulciber będzie pomocny - a z jego wywodu zrozumiała tyle, że cokolwiek nie zrobi, to i tak nie uniknie tego, co zgotował dla niej los. Wydęła usta w grymasie niezadowolona; miała nadzieję usłyszeć co innego. Coś, co pozwoli jej spokojniej spać w nocy, bez konieczności zażywania eliksiru spokojnego snu. Tylko głupcy nie czuliby strachu przed Azkabanem. Jeśli piekło mogło istnieć na ziemi - to było właśnie tam. W miejscu, gdzie ginie wszelka nadzieja i znikają w nicości na zawsze dusze. Tak jak Mulciber pragnęła wierzyć w powodzenie ich misji, bo komu jeśli nie Czarnemu Panu i jego sługo mogłaby udać się podobna misja? Jeśli zawiodą - nie będą godni służenia mu. Wtedy wolałaby stracić duszę przez pocałunek dementora, niż zaznać Jego gniewu.
- Brzmi jak dobry plan - burknęła z papierosem w ustach, wpatrując się intensywnie we własne karty.  Nie wracała już do Azkabanu i wróżby małej Vablatsky. Na ten wieczór miała inne plany, niż zamartwianie się goniącymi ją cieniami i samobójczą misją; jeśli rzeczywiście nieuchronnie miał dopaść ją zły los, niechże pokorzysta jeszcze z życia. Chociaż tak po prawdzie to nie potrzebowała widma śmierci nad własną głową, aby trwonić czas na pijaństwo, zabawę i swawole. Właściwie to nigdy nie musiała mieć ku temu wyraźnego powodu, wystarczyła Sigrun sama na to ochota, a dziś niewątpliwie miała jej wiele.
Pochmurny wyraz twarzy przegnało jego zaprzeczenie i nazwanie jej najporządniejszą kobietą jaką zna - oczywiście, że kłamał, ale niewątpliwie ją to rozbawiło. Kiwając głową wykonała krótki gest wskazując na niego, jakby mówiła no właśnie. Przestała, kiedy ciągnął dalej, mówiąc, że zacznie tańczyć na stole, przyłożyła wówczas dłoń do piersi w teatralnym geście kto? ja?
- Tańcząca na stole ja to całkiem przyjemny widok - wypaliła nieskromnie, po czym bezceremonialnie nachyliła się ku Mulciberowi i wyciągnęła dłoń, by pewnym gestem wyciągnąć mu papierosa z ust i wetknąć go we własne - sięgnięcie po własną paczkę zajęłoby przecież zbyt dużo czasu. - Dbam jednak o to, aby inni w moim towarzystwie bawili się równie wybornie, to oznaka dobrego wychowania, nie sądzisz?
Z pewnością inni goście przyjemnie spędzali czas w towarzystwie Sigrun Rookwood - zwłaszcza, kiedy byle co wyprowadzało ją z równowagi i zaczynała wrzeszczeć, wykłócać się i ciskać zaklęciami na oślep.
- Ale jeśli zatańczysz na moim grobie, to wylezę wtedy z niego jako duch, byleby to zobaczyć - powiedziała z udawaną powagą.  - Niech już będzie, udawaj dżentelmena, a ja dalej będę damą - mruknęła, wymownie zerkając na swoją szklankę, która była już pusta. Miała zajęte dłonie - w jednej trzymała karty, a w drugiej papierosa. Na twarzy wciąż jawił ją uśmiech, to bardziej rozbawiony, to ironiczny; lubiła poczucie humoru Mulcibera, im czarniejsze, tym lepsze, przynajmniej sama nie musiała się hamować - ale jeśli chciał ją naprawdę wyprowadzić z równowagi musiał się bardziej postarać. Musiał na przykład poruszyć temat bliźniaczego brata.
Po wymianie również odkryła karty. Uśmiech zrzedł jej z ust, a twarz znowu przybrała nieprzyjemnego wyrazu, jakby miała ochotę cisnąć w niego paskudną klątwą. Nerwowo strzepnęła papierosa, po czym wciągnęła mocno dym w płuca, naburmuszona wpatrując się w twarz Ramseya i próbując zgadnąć czemu pyta.
- Wyglądam jak jego niańka? Napisz do niego list, to może ci powie - powiedziała szorstko.


She's lost control
again


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 28.03.18 21:37, w całości zmieniany 1 raz
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Kasyno "Szczęśliwy Galeon"
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach