Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz
AutorWiadomość
Korytarz [odnośnik]30.03.15 23:42
First topic message reminder :

Korytarz

Całe szczęście!, ten nadzwyczaj paskudny okres, podczas którego większość pomieszczeń była na tyle przepełniona pacjentami, że łóżka stawiano właśnie na korytarzach, już się skończył. Pozostały po nim jednak dosyć wyraźne ślady w postaci powycieranej gdzieniegdzie drewnianej podłogi, zarysowań i obdrapań na ścianach w miejscach, gdzie kończą się powierzchnie pomalowane farbą olejną, a zaczynają te pociągnięte tylko najzwyklejszą, białą farbą łuszczącą się pomiędzy drzwiami prowadzącymi do poszczególnych sal. Dźwięk kroków niesie się tutaj głośnym echem, a stukot wszelkiego rodzaju próbek, pojemniczków na maści czy eliksiry praktycznie nie milknie. Jeśli nie chcesz, by złapał Cię ból głowy, lepiej zwyczajnie jak najszybciej przenieś się w inne miejsce.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Korytarz [odnośnik]30.06.18 22:55
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, wiedząc, że ów uśmiech był wystarczającym potwierdzeniem przyjęcia jego słów do wiadomości; zamierzała zresztą skorzystać z propozycji, gdy faktycznie w ostatnim czasie potrzebowała odpoczynku od pracy, pacjentów, anomalii i chciała czegoś w miarę normalnego. Spotkanie przy kremowym ze Skamanderem jej to zapewniało – pamiętała rozmowy z czasów szkolnych, wymiany poglądów i spostrzeżeń; pamiętała też, że jego towarzystwo nie sprawiało jej problemu, tak jak miało to miejsce w przypadku wielu innych osób.
Najwidoczniej magia nie jest tak zaawansowana, jakby się wam wszystkim wydawało – stwierdziła z przekąsem i dziwnie złośliwą nutą, jakby czerpiącą satysfakcję z tego faktu. – Cierpliwość to cnota, zresztą, nie wygląda na to, żeby ci to przeszkadzało – zawyrokowała, dla pewności jednak postanowiła sprawdzić jego wzrok w sposób zupełnie pozbawiony magii. – Gdyby odwarstwiła ci się siatkówka to objawiłoby się to raczej w bardziej dobitny sposób, niż lekkie rozmycie obrazu. – Zaskakująco dla siebie próbowała pocieszyć mężczyznę lub raczej rozwiać jego wątpliwości, dziwiąc się w duchu, że jest w stanie w ogóle w ten sposób rozmawiać z ludźmi. Nigdy przecież nie była szczególnie miła a pacjentów traktowała bez zbędnych emocji, nie chcąc poznawać nawet ich danych personalnych dla własnego zdrowia psychicznego, w razie gdyby coś im się stało a ona nie byłaby w stanie pomóc.
Muszę cię zmartwić, ale na to też ci nie pomogę – rozłożywszy bezradnie ręce, postanowiła sięgnąć po wielki podręcznik leżący w szufladzie jej biurka, lecz zgodnie ze swoim przypuszczeniami nie odnalazła tam żadnego zaklęcia na rozmyty obraz, czy pisk w uchu. Jedynym co wpadło jej do głowy, to rzucenie zaklęcia obniżającego ciśnienie we krwi i w zasadzie nic nie szkodziło spróbować. Wymierzyła więc różdżką w Anthony'ego i inkantowała spokojne:
Paxo – a potem zamknęła wielki podręcznik z hukiem, odkładając go na biurko. – Pamiętam, że zawsze byłeś sceptycznie nastawiony do mojego pomysłu zostania uzdrowicielem. – Powiedziała nagle, zerkając spode łba na siedzącego zaledwie dwa metry obok aurora.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Korytarz [odnośnik]30.06.18 23:04
Przyglądał się pracy uzdrowicielki. Było w jej ruchach oraz zachowaniu coś niepokojącego. Nie chciał tematu tego poruszać w szpitalu, gdzie przecież prócz jego w roli pacjenta, za drzwiami czekali inni poszkodowani. Nie mógł więc zaspokoić swojej ciekawości w tym momencie. Niechętnie odłożył więc nurtujące go kwestie do poruszenia na później. Nie zadowalało go jednak to, że i to nie do końca posiadło sprecyzowanie. Nie zaskoczył go jednak taki obrót sprawy. Oboje wykonywali zawody, które nie koniecznie przewidywały w swym grafiku czas wolny, kiedy ten faktycznie takim miał być. Odpowiedzialność, obowiązki. Dorosłość zdawała się przyjść tak nagle, a może to było jedynie takie wrażenie wywołane wspomnieniami ze szkolnych korytarzy, które w tym momencie się nieco ożywiły? Kto wie.
Nie do końca cieszyło go to, że nie odzyska pełnej sprawności przez dzień, a może dwa? Będzie zmuszony zgłosić to szefowej. Nie był na tyle głupi by z nabytą, chwilową słabością ryzykować powodzenie jakiejś akcji do której mógłby zostać przypisany. Inną kwestią było to, że pomimo iż nie był głupi to jednak dobrowolnie doprowadził się właśnie do takiego stanu. Mógł przecież poddać się dużo wcześniej. Ta walka w pewnym momencie przestała być już sparingiem, zmieniając się kaźń. Bones będzie wściekła.
- No cóż... - skoro nic więcej nie dało się zrobić to on nie zamierzał z tym walczyć. Co mu to da - W takim razie pozostaje mi chyba tylko prosić o opinie uzdrowiciela co do mojej kontuzji - tak to nazwijmy - Jesteś w stanie wystawić mi od ręki? - potrzebował jej właśnie do racy. Wolał by dostać ją osobiście i samemu dopilnować by ta trafiła w odpowiednie ręce niż żeby poleciała poleconą sową bezpośrednio do biura i przeszła przez wszystkich. Trochę mimo wszystko było mu głupio, że tak się urządził. Nie wszyscy musieli o tym jednak wiedzieć.
- Zawsze wydawało mi się, że praca w Wizengamocie zdecydowanie lepiej by do ciebie pasowała. Może się myliłem. Może przekonasz mnie do tego kiedy się spotkamy - zdradził nie rozwijając jednak tematu dalej - Dzięki - rzucił na odchodne i tyle go było.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Korytarz [odnośnik]30.06.18 23:28
W jej zachowaniu nie było nic niepokojącego, ot, podchodziła całkiem zwyczajnie do wykonywanych obowiązków. Przyjęła go, udzieliła należytej pomocy, przepisała zalecenia i pocieszyła, że niedługo wszystkie dolegliwości miną. Potrzebował tylko czasu, cierpliwości i może trzech dni wolnego, by w pełni zregenerować siły – nigdy nie rozumiała jak ktoś mógł aż tak się narażać, gdy organizm człowieka nie był niezniszczalną machiną i nawet najtwardszą osobę coś było w stanie wreszcie złamać. Ponadto, do jej niezwykle suchego nastroju dochodził fakt, że była już którąś godzinę bez snu, próbując ratować każdą poszkodowaną w wyniku niedawnego wybuchu osobę; nie mógł więc oczekiwać, że zacznie skakać pod sufit z radości, uśmiechać się i ze śpiewem na ustach inkantować zaklęcia lecznicze, bądź przekazywać równie śpiewnie informację o tym, że być może ktoś straci wzrok, rękę, słuch, życie. Znał ją przecież na tyle, by mieć tego świadomość; tak przynajmniej sądziła. Może błędnie, skoro dostrzegła na jego pokiereszowanej twarzy coś w rodzaju zwątpienia? Cóż. Nie chciała się z nim teraz przekomarzać, nie mając na to ani czasu ani ochoty, uznając, że doskonale wie co robi.
Jestem, to właśnie zrobiłam – powiedziała, zaledwie po chwili wręczając mu kolejną kartkę z potwierdzeniem, że potrzebuje krótkiego zwolnienia od pracy. Wiedziała, że okoliczności nie były wcale najlepsze do brania wolnego, szczególnie teraz, kiedy świat się wykoleił z właściwych torów, ale lepsze było to, niż perspektywa zepsucia któregoś patrolu i narażenia swojego zdrowia ponownie. – Nic się nie zmieniło, Anthony. – Skwitowała krótko, mając na myśli jego zachowanie, jak i to, że może faktycznie lepiej sprawdzałaby się w ministerialnej jednostce, niż tutaj, ratując ludzkie życia. Może powinna pomyśleć o zmianie? Westchnęła; szybko odrzuciła od siebie te myśli, jak i perspektywę w miarę spokojnej pracy, kiedy do jej gabinetu weszła kolejna osoba.
Przez kolejnych kilka godzin leczyła złamania, zadrapania, oparzenia i wiele innych, całkiem zwyczajnych dolegliwości a po zakończonej pracy spisała sprawozdanie z dnia, wypełniła akta i wróciła do domu do swojego psa.

zt oboje
Gość
Anonymous
Gość
Re: Korytarz [odnośnik]15.07.18 15:09
13 VII

Trzynaście minut siedziałem już naprzeciwko młodej, rudej uzdrowicielki pacającej mnie różdżką po tym jak spektakularnie dałem się miotle przeciągnąć po dachu jednej z kamienic, która nagle jakoś tak okazała się bardzo wysoko. I to nie tak, że alkohol który wirował mi wówczas w żyłach miał coś z tym wspólnego! Właściwie dzięki niemu nie wiele czułem i mogłem mimo wszystko wsiąść na miotłę, dociągnąć się do kolejnego baru! Potem to spałem jak zabity i rano, gdy ze mnie już zeszło myślałem że faktycznie umrę. Dobrze, że znajomy podrzucił mnie dywanem.
- W wolnych chwilach pieczesz ciasta...? - spytałem w momencie w którym to zezowałem na przytykaną do twarzy różdżkę starając się jakoś rozluźnić atmosferę. Przez szpitalny smród przebijała się nuta czegoś cieplejszego i smaczniejszego. Po kilku kolejnych chwilach byłem już pewny o co się rozchodziło - pachniała miodem i mandarynkami. Prócz tego, zauważyłem, że może Rowana ma mi za złe moje pojawienie się tutaj akurat konkretnie w tej chwili. Może mi się też tak po prostu wydawało. Czasami nie wiedziałem jak odczytywać kształty w jakie układały się jej pełne usta. Czy to było już niezadowolenie? A może zwykłe skupienie? Może jedno i drugie? Tak się bowiem niefortunnie złożyło, że kończyła zmianę, kiedy to inny uzdrowiciel wręczył jej moją kartę z uśmiechem stwierdzając, uwaga cytuję: "o, nie wiedziałem, ze tu jeszcze jesteś. Zajmij się panem". To nie tak, że to planowałem.
- Pomyśl sobie może, że przynajmniej te ostatnie minuty pracy zlecą ci szybciej, dzięki... mnie? - taki ze mnie dziś pacjent na medal. Nie wydziwiam, nie buntuję się tylko siedzę grzecznie rozciągając szerzej usta w nieco szelmowskim uśmiechu wcale nie zdając sobie na tę chwilę sprawy, że to bardzo nieroztropne z mojej strony - igrać z uzdrowicielem, który wymachiwał koło mnie różdżką. Zawsze byłem chyba pozbawiony jakiegoś instynktu samozachowawczego - A może nawet cały dzień? Robisz coś ciekawego po pracy?


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Korytarz [odnośnik]19.07.18 16:55
13.07.1956

Skłamałaby doprawdy przeokrutnie, gdyby odważyła się na stwierdzenie, iż to nie był jej dzień. Prawdą wszakże było, iż każdy dzień, z jakim przyszło się mierzyć temu niziutkiemu, acz dosyć złośliwemu stworzeniu, był jej dniem i żadne okropieństwa, jakich mogła doznać w trakcie, nie były w stanie wyplenić z niej w żaden sposób tegoż przeświadczenia. Chociaż ten konkretny piątek trzynastego całkiem bliski zburzenia tego porządku, to musiała przyznać. Dzielenie szpitala z departamentami Ministerstwa Magii było już nie tyle, co niewygodne, a męczące i utrudniające dostęp do herbaciarni. Anomalie wciąż przysparzały im multum pacjentów, a kawa, którą niedawno przygotowała ostygła jakieś sześć godzin temu. Szczególnie to ostatnie bolało najbardziej, więc kiedy już była bliska opuszczenia przybytku rozpaczy oraz zimnych kaw, z torebką i czerwonym płaszczem pod ręką jakiś drań, któremu prawdopodobnie zalazła za skórę — co nie należało do rzeczy trudnych, jeśli brało się pod uwagę jej niebywały talent w tejże dziedzinie — wręczył kartę dziewczęciu radośnie. `Przypadkowe` i całkowicie niezamierzone wciśnięcie obcasa w stopę współpracownika nie poprawiło humoru rudzielcowi ni trochę (no może odrobinę), tak też z miną męczennika powlokła się w stronę poszkodowanego. Którym okazał się Matthew Bott. Merlinie. Westchnęła przeciągle, podciągając długie rękawy ciemnej sukienki niemalże do łokci.
Nie — odpowiedziała miękko, pytana o pieczenie ciast. W ostatnim czasie posiadała deficyt wolnych chwil i jeśli decydowała się na wykorzystanie ich z udziałem łakoci, to tylko tych gotowych i wielce prawdopodobne, że wykonanych przez Pomonę albo Daphne. W towarzystwie dobrego romansu i ckliwej muzyki. Taak czy inaczej, dzielnie łatała mężczyznę od dobrych trzynastu minut, krytycznie spoglądając na każdą odniesioną przez niego ranę, zupełnie tak jakby dane zadrapanie osobiście godziło jakoś w jej zmysł estetyczny, wywołując tym samym pełne niezadowolenia wykrzywienie się dużych, ładnie skrojonych warg. Naprawdę nie chciała wiedzieć, co tym razem się stało.
Te ostatnie minuty pracy minęły dwie godziny temu, więc teraz wyrabiasz mi nadgodziny. Niemniej dziękuję za starania — pozwoliła sobie rzec jakże uprzejmie, jednocześnie unosząc podbródek bruneta tak, by mogła pokręcić jego głową to w lewo, to w prawo upewniając się, że wszelkie widoczne zadrapania zniknęły z jego podstępnej facjaty. Zauważając kolejny siniec, przytknęła koniec różdżki, mrucząc kolejne zaklęcie — Śpię Bott, śpię, bo taka ze mnie rozrywkowa dziewczyna — stwierdziła troszkę może zbyt cierpko, troszkę może ze zmęczeniem zaległym w głosie. Zakończyła jednak snucie czarów oraz oględziny we względnym zadowoleniu, odkładając różdżkę.
Wygląda na to, że to wszystko. Odczuwasz jakieś mdłości? Zawroty głowy? Osłabienie? — pozwoliła sobie zapytać, zaklęcie uśmierzające ból niebawem powinno przestać działać, pozostawiając na skórze Matta jedynie uczucie mrowienia.


I'd rather watch my kingdom fall

...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
...but I want to live and not just survive
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5850-rowan-sprout https://www.morsmordre.net/t5911-cytra https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-26-3 https://www.morsmordre.net/t5912-skrytka-bankowa-nr-1460 https://www.morsmordre.net/t5928-rowan-sprout
Re: Korytarz [odnośnik]02.08.18 16:21
- Tooooo skoro tak to może się nimi opychasz w tych wolnych ...? - spróbowałem niewinnie w drugą stronę  nie mając niczego złego na myśli – Pachniesz takim jakimś owocowym z mandarynkową galaretą – wyjaśniam wesoło. A  może to były po prostu pomarańcze? Nie byłem pewien. Przez ciotkę oraz Bertiego każdy owoc kojarzył mi się z jakimś wypiekiem lub zmyślnym deserem. Przez kuzyna to tak właściwie ostatnio to i nawet warzywa – i to niby ja byłem tym bardziej patologicznym.
To co mówiła młoda Sprout nie brzmiało dobrze. Ja sam nigdy nie byłem tak zdesperowany ani zaoferowany wizją bycia kimś by się zdecydować na etat. Trudno mi było sobie wyobrazić siedzenie dzień w dzień w zatęchłym medykamentami budynku niemalże codziennie i to po dłużej niż przewidywała ustawa. Miała jednak szczęście, że oto byłem tu i teraz.
- No tak w zasadzie to mnie skręca coś od wewnątrz. Umieram z głodu i jest jeszcze gorzej gdy sobie myślę, że siedzisz tu dłużej niż powinnaś więc co ty na to by połączyć dobre z pożytecznym? - pytam się jej zmieniając pozycję z siedzącej na stojącą – Co byś powiedziała na rozrywkę ciekawszą niż spanie, a nudniejszą niż nabijanie sobie nadgodzin? - to mi nawet wyszło, nie? - Słyszałaś kiedyś o potańcówce braci Fancourt i o tym, że konkretnie dziś prócz wywołania zazdrości u rzeszy kobiet twoimi smukłymi nogami, które wprowadzimy sobie w ruch na parkiecie, będzie można zjeść za darmo coś porządnego? I to nie takie byle co. Sam Robert Flume i Scarlett Loverde ponoć przygotowywali wszystko. Ma to być jakaś promocja jakiegoś konkursu czy coś na Festiwalu Lata – mi kompletnie nic nie mówiły te nazwiska, lecz Bertie się jarał. Ten pierwszy to ponoć właściciel Miodowego Królestwa – I zgadnij kto ma darmowe wejściówki - odchylam połę kurtki pokazując siedzące w bocznej kieszeni jaskrawozielone bilety - Darmowe jedzenie, ja, darmowe jedzenie, trochę muzyki i... darmowe jedzenie. Nie musisz nic wspominać mamie. Odstawię cię przed świtem- uśmiecham się leniwie. Garnęło mnie do ludzi. Wyczekiwałem więc w pewnym napięciu na decyzję czarownicy.[bylobrzydkobedzieladnie]


I'll survive
somehow i always do




Ostatnio zmieniony przez Matthew Bott dnia 06.09.18 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Korytarz [odnośnik]21.08.18 0:52
Problem z mężczyznami zwykle bywał taki, iż nie mając nawet nic złego na myśli, tworzą w umyśle niewieścim cały ciąg zdarzeń przyczynowo-skutkowy prowadzący do nader przykrych stwierdzeń popartych uczynkami sprzed ledwie kilku godzin. Dlatego też dziewczę marszczy z lekka zadarty nosek, odsuwając się nieco od do niedawna pokiereszowanego Botta, a w czerni ślepi nieśmiało wyglądają pierwsze gniewne iskierki. Co to ma znaczyć, że się opycha? Nawet jeśli miało to w sobie odrobinę — więcej niż odrobinę — prawdy, nie oznaczało, iż powinno się to tak okrutnie i dosyć żałośnie określać. Tyle przecież nieprzyjemnych skojarzeń przez to się tworzyło!
Nie, nie opycham się — odpowiada spokojnie, zatrzymując wzrok na trzymanej różdżce. Teoretycznie, jakby wcisnęła mu ją w oko, to niemal od razu otrzymałby pomoc medyczną. Z drugiej jednak strony, pomijając tonę papierologii, to miała przecież do czynienia z Mattem, a u niego subtelność jest niemal równie prawdopodobna, jak stałe zatrudnienie. Powinna być bardziej wyrozumiała (tudzież mniej drażliwa) albo poprosić któregoś z kuzynów, żeby go sprał jakoś tak porządnie. Jedno z dwóch — To olejek. Miód i mandarynki. Ale byłeś blisko — uznała, nie poruszając już kwestii ciasta. Sądziła, że zapach, jaki dobrała, a który zwykł ładnie dopełniać perfumy o aromacie kwiatów pomarańczy, jest całkiem odświeżający, nieco kojący oraz przyjemny dla nozdrzy. Nie przewidziała przy tym, że prawdopodobnie pachnie przez to, jak cukiernia — czy to jest przyczyną, dla której Pomona tak bardzo lubiła z nią przebywać, niepomna na drobne złośliwości, jakimi się obdarzały w dzieciństwie? Nie, zdecydowanie nie. Starsza Sprout to złota kobieta o wielkim sercu, najprawdopodobniej z piernika, która kochała swą siostrę za to, że ta była po prostu wspaniała. I tego się trzymajmy.
Rozchyliła na moment usta, gdy odezwał się w sprawie nieprzyjemnych objawów, tylko po to, by móc je zaraz zamknąć. Wysłuchała w ciszy słów bruneta, przekręcając lekko głowę w zaintrygowaniu i powstrzymując się od lekkiego uśmiechu, pragnącego ukradkiem wkraść się na jej twarz. Może to zmęczenie, ale zaproszenie brzmiało naprawdę hmm...miło. Może powinna przestać się po nim spodziewać wszystkiego, co najgorsze?
Cóż za kusząca propozycja, niemniej moje tradycyjne plany nadal brzmią równie przyjemnie co wcześniej — uznała, przywołując na wargi grzeczny uśmiech. Lewy kącik drgnął jednak, zdradzając jakże niebezpieczne odczuwane rozbawienie — Jednak jako odpowiedzialny uzdrowiciel, nie mogę pozwolić na to, by mój pacjent nie daj Merlinie, jeszcze zasłabł przy takiej górze darmowego jedzenia — dodała po wystarczająco dramatycznej pauzie, jako że teatralność przynajmniej słowna była nieodłącznym towarzyszem Red — Zabierz mnie stąd Bott, choćby i na koniec świata, nim ktokolwiek wpadnie na genialny pomysł, żeby mi podrzucić kolejną kartę — poprosiła tym razem całkiem poważnie, licząc na to, że mężczyzna uwolni ją od perspektywy spędzenia reszty dnia w szpitalu. Na dziś miała pracy zdecydowanie dosyć.


I'd rather watch my kingdom fall

...I want it all or not at all
Rowan Sprout
Rowan Sprout
Zawód : Uzdrowicielka na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you take my hand,
Please pull me from the dark,
And show me hope again...

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
...but I want to live and not just survive
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5850-rowan-sprout https://www.morsmordre.net/t5911-cytra https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f188-pokatna-26-3 https://www.morsmordre.net/t5912-skrytka-bankowa-nr-1460 https://www.morsmordre.net/t5928-rowan-sprout
Re: Korytarz [odnośnik]07.09.18 0:12
Byłem pewny siebie i z takim też nastawieniem proponowałem uzdrowicielce odrobinę rozrywki za uosobienie której się uważałem. Wczorajszy dzień i wczorajsza przygoda była już za mną. Dziś na nowo mogłem, a wręcz czułem nieodpartą potrzebę, zapełnienia sobie grafiku godzin. Jako człowiek robotny wyłącznie chwilami nie było to takie proste. Doba bez odpowiedniego zajęcia wydawała się nieraz niemiłosiernie długa. Zwłaszcza gdy skazywałem siebie na swoje własne towarzystwo. Dlatego gdy czarownica, wydawać by się mogło, nie miała zamiaru dać się skusić to już obmyślałem inną metodę namowy. Nie od razu Rzym zbudowano. Czy tam oderwano Rowan od Mungowej podłogi.
Zgodziła się jednak. Zaskoczyło mnie, że jednak jakoś poszło, a potem wyszczerzyłem się w zadowoleniu i jednoczesnej obietnicy wolności. Nie było to specjalnie trudne. Sprout już dawno była po pracy, a ja biednym znajomym, który nie czuje się najlepiej i potrzebuje odprowadzenia do Błędnego który powiózł nas już w siną dal! No nie tak do końca siną dal. Być może nie tak odległą jakby pragnęła Rowan bo centrum Londynu przeobraziło się jedynie w jego dalsze okolice. Budynek w którym znajdowała się potańcówka nie robił specjalnie z zewnątrz wrażenia. Jednak wnętrze... to dopiero inna bajka. W ogóle było też kompletnie inaczej niż zazwyczaj. Część pomieszczenia, która przeważnie służyła za parkiet do tańca była na chwilę obecną trochę zamknięta. Kręcili się po niej licznie czarodzieje, którzy rozstawiali liczne stoły nakrywając je zielonymi obrusami. Byłem pod wrażeniem. Zagwizdałem pod nosem.
- No to trzeba przyznać, że mają rozmach, hultaje - mówię, patrząc i trochę jednak się niepokoję bo tak większość to tak starsi ludzie lub jacyś wymuskani - Mam nadzieję, że nie będą serwować jakiegoś francuskiego żarcia. Ci żabojadzi to zawsze tacy wymuskani, a oni tak trochę wyglądają. Jadłaś kiedyś coś francuskiego? - no może przesadzałem. Może to ja po prostu byłem tak bardzo wczorajszy. Mówiąc to drapałem się po kilkudniowym zaroście pod brodą - Oni to wszystkiego lubią dawać mało. Chyba że chodzi o masło - w nim wszystko zawsze musi im pływać. W ogóle mamy jeszcze czas. Chcesz się upudrować czy coś? Ja pójdę do baru. Może czegoś się dowiem - proponuję bo widzę, że ludzie dopiero coś się tak nieśmiało zbierają. Trochę nie tak to sobie wyobrażałem. W sensie - mało coś w powietrzu tych zapachów. No ale może wszystko na raz wiedzie na sale? Wzruszam ramionami.

|2x zt -> tu kontunuujemy


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Korytarz [odnośnik]06.01.19 9:47
3 Września

To był zdecydowanie pechowy dzień dla Heatha. Na tyle pechowy, że miał skończyć się w Świętym Mungu. Miejscu gdzie raczej nikt nie chciał trafić z własnej nieprzymuszonej woli, no chyba, że miał ambicję zostać uzdrowicielem, wtedy to była inna para kaloszy.
Mały Macmillan miał nieszczęście trafić na swej drodze na mugolkę, która nie wiadomo w jaki sposób znalazła się na typowo czarodziejskiej ulicy. Efekt końcowy był taki, że obrzucili się anomaliami. I jedno i drugie oberwało mocno, ale że dzieci niestety są bardziej delikatne to mały czarodziej wyszedł na tym znacznie gorzej.
Meg uderzyła w niego całkiem pokaźną kulą ognia. Młody nie miał szans chociażby od niej odskoczyć. Jedynie zdołał zasłonić sobie głowę unikając dotkliwych poparzeń na twarzy. Chociaż tyle. Za to reszta wcale nie wyglądała dobrze. Miał dość mocno poparzoną prawą część ciala, najgorzej rękę i ramię, które przyjęły główne uderzenie kuli ognia, a trochę mniej poparzony był prawy bok.
Oczywiście w wyniku całego zdarzenia na Pokątnej zrobiła się mała scena. Jego opiekunka trochę straciła głowę, ale na szczęście znalazł się jakiś czarodziej, który postanowił im pomóc. Wziął młodego bezceremonialnie na ręce i pospiesznie ruszyli w kierunku czarodziejskiego szpitala.
Heath zaraz po wzięciu na ręce znowu zaczął głośno wyć, każdy dodatkowy ruch w tym momencie sprawiał mu ból. Na szczęście mężczyzna, który go niósł starał się mu oszczędzić jak najwięcej bólu, także po chwili młody się nieco uspokoił i tylko cicho pochlipywał.
Wreszcie dotarli na miejsce i udali się na piąte piętro licząc, że właśnie tam będą w stanie udzielić chłopcu pomocy. Kula ognia w końcu przypominała zaklęcie, prawda?
Gdy szli przez korytarz, zapewne w stronę izby przyjęśc, ktoś z personelu szpitala zainteresował się nimi i postanowił odebrać Heatha z rąk niosącego go czarodzieja. To był błąd. W miarę spokojny już chłopiec pod wpływem dodatkowego ruchu znowu zaczął głośno płakać, a wśród jego szlochów dało się co najwyżej usłyszczeć -Nie... nie chcę... boli-  a i tak trzeba było się porządnie wsłuchać, żeby coś zrozumieć. Ach, no i jeszcze Heath miał całkiem gustowny świński ryjek, efekt kolejnej anomalii.


Ostatnio zmieniony przez Heath Macmillan dnia 06.01.19 9:47, w całości zmieniany 1 raz
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Korytarz [odnośnik]06.01.19 9:47
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 6 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]07.01.19 19:26
Trzeci września dłużył się Elvirze Multon niemiłosiernie i przez te kilka godzin, jakie spędziła w szpitalu na porannym dyżurze, w czasie południowej przerwy przeobrażonej w dodatkowe godziny pracy oraz później, dostała już w kość od losu tyle razy, że ciężko było to w ogóle zliczyć. Hipochondryczka, kilkoro histeryków, snobistyczna arystokratka oraz gadatliwy fajtłapa. Czy mogła trafić gorzej? Właśnie w takie dni jak ten w głowie młodej uzdrowicielki formował się plan założenia własnej magicznej lecznicy przy Ulicy Pokątnej. Oczywiście, plan ten nigdy nie miał opuścić sfery fantazji; Elvira nie miała odpowiednich funduszy ani znajomości zapewniających klientów, zresztą, pomimo ogromnej liczby wad Szpitala Świętego Munga, zdołała już zaborczo przywiązać się do tych korytarzy, stanowiących dla niej nawet większy dom niż ten, w którym się wychowała. Mogła to wszystko znieść. Mogła.
Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie powinna pozwolić sobie na krótką przerwę. Tam też zresztą zmierzała - do pokoju uzdrowicieli na piątym piętrze, żeby napić się kawy i przez kilka sekund upajać ciszą. Jako specjalizację wyrobione miała choroby wewnętrzne, ale pozaklęciówka miała znacznie wygodniejsze fotele i lepszy wybór napoi, ordynator ich rozpieszczał, naprawdę. Już miała zacząć po raz kolejny analizować brak sprawiedliwości złagodzony przyjemnym faktem, że mało kogo obchodziło jaki uzdrowiciel gdzie odpoczywa, gdy do jej uszu dotarł przeciągły, przepełniony cierpieniem krzyk, którego puste białe korytarze zwielokrotniły potężnym echem. Nie musiała się nawet zastanawiać, by w cienkim głosiku rozpoznać jedną z największych zmór swojej profesji - dziecko.
Ze zmarszczonymi brwiami ruszyła dalej, automatycznie poprawiając luźno upięte włosy i odgarniając za uszy kilka swobodnych kosmyków. Szła szybko, lecz nie z ciekawości i zmartwienia, a po to, by jak najprędzej uciec, zniknąć. Nie cierpiała leczyć dzieci - małe potwory zawsze były nieposłuszne i aroganckie, ich niedojrzałe umysły nie dopuszczały do siebie myśli o istnieniu cierpień większych niż te, które same przeżywały.
Wychynęła za róg korytarza, gdzie jej oczom ukazało się centrum chaosu - prawie pozwoliła sobie na uśmiech, zadowolona z tego, że jest to inny oddział - gdy zrozumiała, że w gruncie rzeczy w pobliżu nie było żadnego uzdrowiciela. Jedynie nadpalone, rozdygotane ciałko oraz dwójka dorosłych, być może rodziców, którym towarzyszyła samotna, młodziutka i wyraźnie zagubiona pielęgniarka (albo stażystka uzdrowicielstwa z pierwszego roku, Elvira tego nie śledziła, aczkolwiek bez wątpienia osoba niekompetentna do zajęcia się tym przypadkiem). Spróbowała jeszcze ostrożnego kroku w tył, licząc na to, że ulotni się niezauważona, lecz wtedy brązowe oczy wiotkiej czarownicy zatrzymały się na niej z błagalnym oczekiwaniem. Czy to były łzy w jej oczach? Czego ona szukała w szpitalu, jeżeli rozklejała się nad poparzonym dzieckiem? Merlinie.
Z ledwie słyszalnym sfrustrowanym westchnięciem Elvira Multon wkroczyła między zebranych, powstrzymując naturalny odruch organizmu, by zasłonić obolałe uszy przed tym brutalnym atakiem. A wystarczyłoby małe Silencio... niestety, z jakiegoś powodu niedopuszczalne w kuracji najmłodszych.
Bez żadnego powitania, bez nawet najmniejszego skinięcia głową w stronę dorosłych, natychmiast zwróciła się do pielęgniarki, wskazując jej stojące niedaleko nieco twarde łóżko na skrzypiących nogach, ślad po dniach, gdy spora część pacjentów nie mogła liczyć na miejsce w lepiej docieplonych salach chorych. Anomalie i wojna doprowadziły personel do podjęcia poniekąd upokarzającej decyzji o ponownym wyjęciu z zaplecza zapasowych łóżek i wywleczenia ich na i tak zaniedbane korytarze. Uroki czasów.
Nie była całkiem pewna, czy i dziś wszystkie sale są wypełnione po brzegi - w końcu to nie był jej oddział - ale nawet jeśli, wolała oszczędzić czarodziejom skręcanym przez klątwy konieczności znoszenia wrzeszczącego dzieciaka. Takie przypadki powinno neutralizować się szybko. Przyglądając się ranom chłopca na tyle, na ile mogła, gdy tak wił się i skamlał, dostrzegła zarówno poważne oparzenia jak i niecodzienną zmianę w fizjonomii jego twarzy. Gdyby uszy tak ją nie bolały, prawdopodobnie odwróciłaby się do jego opiekunów i spiorunowała ich wzrokiem - co wyście mu zrobili? - zamiast tego tylko wyciągnęła białą różdżkę i rzuciła jedyne zaklęcie, jakie w tej sytuacji mogło cokolwiek zdziałać.
- Subsisto Dolorem.
Tym sposobem znacznie złagodziła odczuwany przez chłopca ból, jeszcze przed podjęciem się zabiegów stricte magomedycznych. Nie dla jego komfortu, lecz własnego; nie wyobrażała sobie, by mogła dobrze objąć leczeniem oparzenia, nie będąc nawet w stanie zbliżyć różdżki do ran.
- Elvira Multon, uzdrowiciel oddziału chorób wewnętrznych - przedstawiła się dorosłym, wciąż nie patrząc w ich stronę, a następnie krótkim gestem odesłała pielęgniarkę. Nie będzie jej tu już potrzebna.

[bylobrzydkobedzieladnie]


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Korytarz [odnośnik]13.01.19 22:26
Widać było, że obecni dorośli sobie niespecjalnie radzą z tym co się działo. Opiekunka Heatha była zbyt wystraszona, żeby coś samej przedsięwziąć, młodziutka pielęgniarka, która starała się chociaż trochę zapanować nad sytuacją była zbyt niedoświadczona by móc to zrobić skutecznie, a dorosły czarodziej, cóż on był tylko tutaj czymś w rodzaju przechodnia. Także gdy chłopiec w końcu został odebrany z jego rąk, pożegnał się szybko i odszedł pospiesznym krokiem w sobie tylko znanym kierunku. Nie można było się mu dziwić, chyba nikt nie chciał przebywać w murach szpitala dłużej niż to absolutnie koniecznie.
Na placu boju pozostała czarownica, która przyszła tutaj z młodym Macmillanem. Kobieta odetchnęła z ulgą gdy pojawiła się kolejna osoba. Ewidentnie bardziej zorientowana, taka, która wiedziała co robić. Czarownica na razie tylko obserwowała poczynania uzdrowicielki i starająła się jak najmniej wchodzić jej w drogę. Nie miała złudzeń, wiedziała, że nie jest w stanie jej pomóc, a im bardziej będzie zawadzać tym dłużej dzieciak będzie czekać na pomoc.
Sam Heath trochę się miotał gdy próbowano go przełożyć na łóżko, a gdy to się udało to praktycznie od razu zwinął się w drżący kłębek. Oczywiście na boku, który nie uległ poparzeniom.
Po tym jak Elvira rzuciła na niego zaklęcie, Heath uspokoił się nie co, no i co ważniejsze dla samej uzdrowicielki, ustał również wrzask jaki z siebie wcześniej wydawał. Co prawda nadal szlochał, ale zdecydowanie ciszej niż przed momentem.
-Caroline Johnson- przedstawiła się opiekunka dzieciaka. -A chłopiec to Heath Macmillan. - od razu podała personalia młodego- Opiekuję się nim- dodała jeszcze, żeby z grubsza wyjaśnić kim dla niego jest. -Czy to... te oparzenia są bardzo poważne? - z lekkim wahaniem zapytała jeszcze uzdrowicielki. Miała nadzieję, że nie będzie musiał zostać w Mungu.
Sama najchętniej pewnie podeszłaby do małego Macmillana i spróbowała go nieco bardziej uspokoić i pocieszyć, ale od łóżka odgradzała ją postać Elviry. Także stała w miejscu nie chcąc stać się zawalidrogą.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Korytarz [odnośnik]13.01.19 22:26
The member 'Heath Macmillan' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Korytarz - Page 6 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz [odnośnik]18.01.19 19:08
Elvira jak najbardziej mogła sprawiać wrażenie przeszkody uniemożliwiającej zbliżenie się do łóżka komukolwiek niepowołanemu; była wysoką kobietą, choć nieznacznie przygarbioną, stała z nieelegancko rozstawionymi nogami, zbyt skupiona, by móc jeszcze zwracać uwagę na kulturę postawy. Każde zaciśnięcie palców na długiej, jasnej różdżce, każdy gest, spojrzenie i machnięcie głową odstraszało od tego, by w tym momencie przeszkadzać jej pierdołami - nie powinno pozostawiać żadnych wątpliwości, że mogłoby skończyć się to źle dla osoby, która podjęłaby próbę wyrwania uzdrowicielki z medycznego transu. Z tego samego powodu słuchała odpowiedzi opiekunki dziecka tylko jednym uchem, całkiem przekonana, że gdy zakończy procedurę, będzie zmuszona ponowić pytanie o nazwisko. W gruncie rzeczy niewiele ją to obchodziło, przywitała się z zasady, a wszystkie papiery wypełnią później pielęgniarki na Izbie.
Teraz - z przewrotności losu, który postawił ją tutaj w niewłaściwym miejscu i czasie - miała pod różdżką umierające dziecko. Być może nie było to tak oczywiste dla wszystkich wokół, lecz Elvirze wystarczyły dwa spojrzenie na lśniącą, ciemnoróżową i brunatną skórę, na żółte pęcherze i surowicę. W przypadku tak małego dziecka oparzenie dziesięciu procent ciała to już było za dużo, nie miała pojęcia, co właściwie zrobili, by go tak załatwić. Zaklęcie? W każdej innej sytuacji uznałaby to za intrygujące, lecz tutaj władzę miała ona w swoim limonkowym kitlu, a nie śmierć.
Znieczulenie musiało zacząć działać, ponieważ chłopiec przestał wyć jak potępieniec, ograniczając się już tylko do kwilenia - jego świński ryjek kurczył się zabawnie, a zaczerwieniona buzia zdradzała ślady wielkiego strachu oraz oszołomienia. Naprawdę nie lubiła dzieci.
Gdzieś w tym wszystkim zdołała wyłapać za sobą pytanie opiekunki, ale nie zdecydowała się marnować czasu nawet na wzgardliwe prychnięcie, jedyną możliwą odpowiedź. No naprawdę, co ona sobie myślała? Gdyby ten przypadek nie wymagał bezzwłocznej interwencji nawet by tu nie podeszła.
- Cauma Sanavi Horribilis. Cauma Sanavi Horribilis - od razu wzięła się do pracy, gdyż chłopiec korzystnie ułożył się na boku, wystawiając niemal całość oparzeń do zasięgu jej różdżki. Inkantowała spokojnym tonem, zupełnie różniącym się od normalnego zrzędliwego mruczenia. Tylko podczas czarowania zachowywała taką subtelność; delikatna magia wydostająca się z bladych palców przez sosnowe drewno oraz widok znikających pęcherzy i samoistnie domykającej się skóry był pokrzepiający. Nie chodziło nawet o zapewnienie dziecku ulgi, po prostu w takich momentach jak na dłoni widziała swą własną potęgę.
Kiedy palące oparzenia znikły, pozostawiając po sobie siateczkę białawych blizn, które znikną za tydzień lub dwa, Elvira rozejrzała się krytycznie wokół i zacisnęła zęby. Urok pracy na korytarzu - niczego tutaj nie było. Odwróciła się i po raz pierwszy przyjrzała opiekunce chłopca.
- Zaraz wrócę, proszę go uspokoić - nie czekała na odpowiedź, tylko pewnym krokiem odeszła w kierunku najbliższej sali.
Świński ryjek pozostał - jak na razie. Nie stanowił zagrożenia życia, więc umyślnie ominęła go przy pierwszej dawce zaklęć. Być może chłopiec uzna go nawet za zabawny i zajmujący - nie wiedziała, nie miała pojęcia jak działały dzieci.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Korytarz [odnośnik]26.01.19 23:02
W tym konkretnym przypadku to chyba akurat dobrze, że Elvira sprawiała wrażenie przeszkody. Dzięki temu opiekunka chłopca dalej stała na swoim miejscu i nie próbowała podejść do młodego Macmillana. Dla uzdrowicielki to lepiej, bo nie miała koło siebie przeszkadzajki, która mogłaby ją nawet niechcąco rozpraszać. Pytanie Caroline mogło wydawać się faktycznie głupie, ale ona też była oszołomiona całą tą sytuacją to raz, a dwa sama była oszołomiona tym co się wydarzyło. Przed kilkunastoma minutami spokojnie robiła zakupy, a teraz byli w Mungu. Niezbyt dobry dzień.
Heath nie przeszkadzał zbytnio Elvirze. Gdy tylko zaklęcie znieczulające zaczęło działać Heath przestał się również miotać. W tym momencie starał się jak najmniej poruszać, tak jakby bał się, że gdy tylko drgnie to ból od razu powróci. Pewnie w ten sposób zaoszczędził sobie trochę cierpienia bezwiednie pozwalając uzdrowicielce pracować w spokoju.
Opiekunka Heatha w napięciu obserwowała jak Elivra pracuje i jak kolejne oparzenia znikają pozostawiając po sobie tylko blizny. Nawet westchnęła z ulgą widząc jak brzydkie rany znikają. Co prawda i tak będzie musiała się wytłumaczyć z wizyty w Mungu, ale liczyła na to, że jej pracodawca weźmie pod uwagę to, że jednak Heath był z powrotem w jednym kawałku. Przy szalejących anomaliach to i tak zakrawało o cud, że to dopiero jego druga wizyta w tym miejscu. Chociaż, ta była zdecydowanie bardziej dramatyczna niż poprzednia.
-Dobrze...- odpowiedziała tylko uzdrowicielce i odprowadziła ją wzrokiem gdy ta poszła w kierunku którejś z sal. Zaraz potem podeszła do Heatha i zaczęła do niego mówić spokojnym tonem przy okazji delikatnie głaszcząc go po głowie. Do małego Macmillana jeszcze przez chwilę nie docierał sens jej słów, ale znajomy, nieco monotony głos działał na niego całkiem kojąco. Na tyle, że w końcu przestał płakać. -Już w ogóle nie boli...- zauważył ze zdziwieniem. Co prawda na wszelki wypadek dalej się nie ruszał, ale teraz czuł tylko dziwne ciągnięcie w miejscu gdzie wcześniej był poparzony.
Caroline gdy zobaczyła, że młody już zaczął w miarę kontaktować postanowiła wyciągnąć chustkę i doprowadzić zasmarkaną buzię chłopca do jako takiego porządku. Wtedy też młody zorientował się, że coś nie tak znów jest z jego nosem. -O nie... znowu...- burknął tylko gdy dotknął dłonią twarzy i poczuł świński ryjek. Zdecydowanie nie był fanem tej anomalii. Przynajmniej na moment całkowicie zapomniał o tym co przed chwilą się wydarzyło.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Korytarz
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach