Cela
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Cela
Najmniejsze pomieszczenie wysunięte najbardziej na wschód wewnątrz rozległego podziemnego labiryntu to stara niewielka cela, o czym niewątpliwie świadczą kraty i przykute do kamiennych ścian łańcuchy. W środku nie ma nic, ani pryczy, ani siana, ani świecy, która mogłaby dawać światło. Prawdopodobnie pochodzi z bardzo dawnego okresu i od lat nie była używana – od lat, aż do teraz, ale w ciemnościach nie widać świeżych kropli krwi zraszających zakurzoną posadzkę. Klucze do niej wiszą na ścianie naprzeciwko, a przy celi znajdują się dwa ciężkie krzesła o stalowych okuciach – pomiędzy nimi wąski stolik – prawdopodobnie służące niegdyś strażnikom.
I tym sposobem mieli na ścianie dwa pęknięte szczurze truchła a nie jedno. Sprzątanie ich z pewnością nie będzie przyjemne. Craig jednak nie miał zamiaru się poddać, nadal prowadził i nie planował zmarnować swojej przewagi. Nie widział siebie sprzątającego szczurze truchła, po prostu nie. Nie był wystarczająco pijany i prawdopodobnie nie będzie, o ile nie dostanie w swoje ręce albo większej ilości wina albo butelki czegoś mocniejszego.
Na słowa Tristana pokiwał tylko głową, że rozumie. Cóż, jeśli miał być szczery, gdyby faktycznie miał dostać takie zlecenie, realizacja go mogłaby zająć dłuższą chwilę. Odnalezienie odpowiedniego przedmiotu mogłoby się przeciągnąć z kilku powodów - po pierwsze, Craig był perfekcjonistą. O ile Tristan nie powiedziałby mu stanowczo "Chcę TEN konkretny przedmiot", Craig musiałby znaleźć coś osobiście. A gdy szło o towar dla szlachty, bardzo się starał. Drugą niedogodnością zaś byłoby wybrzydzanie samego Tristana. Było zapewne kilka albo i kilkanaście kryteriów, które musiałby spełniać podarek dla Evandry... A Tristan jako - potencjalny - klient miał więcej niż prawo by wymagać.
Na razie jednak nie odrzekł nic więcej. Odezwie się do Rosiera gdy ten będzie... mniej pijany.
- Gdyby nie moja troska o siostrzeńca, zmusiłbym nestora by dziś ponownie się tak nazywała. - mruknął cicho, gdy Tristan wypowiedział imię jego siostry. Chociaż Tobias nie był z nazwiska Burke'em tylko Yaxleyem... jednak był rodziną. Okiem w głowie Rowan, jej największym skarbem. Craig również się o niego troszczył. Po części próbował mu chyba trochę zastąpić ojca.
Zakrył dłonią twarz i westchnął ciężko.
- Weź od razu dwie. I wracaj tu zaraz bo wybiję szczury bez ciebie. I będziesz je musiał sprzątać. - powiedział i wycelował różdżką: - Bucco
Na słowa Tristana pokiwał tylko głową, że rozumie. Cóż, jeśli miał być szczery, gdyby faktycznie miał dostać takie zlecenie, realizacja go mogłaby zająć dłuższą chwilę. Odnalezienie odpowiedniego przedmiotu mogłoby się przeciągnąć z kilku powodów - po pierwsze, Craig był perfekcjonistą. O ile Tristan nie powiedziałby mu stanowczo "Chcę TEN konkretny przedmiot", Craig musiałby znaleźć coś osobiście. A gdy szło o towar dla szlachty, bardzo się starał. Drugą niedogodnością zaś byłoby wybrzydzanie samego Tristana. Było zapewne kilka albo i kilkanaście kryteriów, które musiałby spełniać podarek dla Evandry... A Tristan jako - potencjalny - klient miał więcej niż prawo by wymagać.
Na razie jednak nie odrzekł nic więcej. Odezwie się do Rosiera gdy ten będzie... mniej pijany.
- Gdyby nie moja troska o siostrzeńca, zmusiłbym nestora by dziś ponownie się tak nazywała. - mruknął cicho, gdy Tristan wypowiedział imię jego siostry. Chociaż Tobias nie był z nazwiska Burke'em tylko Yaxleyem... jednak był rodziną. Okiem w głowie Rowan, jej największym skarbem. Craig również się o niego troszczył. Po części próbował mu chyba trochę zastąpić ojca.
Zakrył dłonią twarz i westchnął ciężko.
- Weź od razu dwie. I wracaj tu zaraz bo wybiję szczury bez ciebie. I będziesz je musiał sprzątać. - powiedział i wycelował różdżką: - Bucco
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
Uśmiechnął się pod nosem, a jednak Craig też był już pijany - w innym przypadku nie kwestionowałby woli nestora, uśmiech mógł być interpretowany dwojako - dokładnie w tym samym czasie szczur, w którego wycelował różdżką, rozpęczniał się, aż w końcu wybuchł krwistą plamą. Ale Tristan nie odezwał się już ani słowem, kiedy znikał w blasku drzwi prowadzących ku wyższym kondygnacjom, ani kiedy powracał, wolnym krokiem pokonując strome schodki piwnicy, wspierając się wolną dłonią o jej zimną ścianę. W prawej trzymał dwie butelki tego samego czerwonego wina, oplatając palce wokół chłodnych szklanych szyjek, z hukiem odłożył je na strażniczy stolik.
- Widzę, że je wykończyłeś, kiedy mnie nie było - pochwalił go z uznaniem, bo przecież odgrażał się, że to zrobi; kamienna twarz nie zdradzała rozbawienia, które łechtało go od wewnątrz. Spoglądał na piszczące gryzonie z lekką rezygnacją, nie miał wątpliwości, że prędzej czy później dadzą sobie radę i załatwią te bestie, ale wcześniej musieli uporać się z ich legendarnym wręcz instynktem przetrwania. Bo przecież to były szczury, nieśmiertelne, niezniszczalne, wszystkożerne i brutalne. Nic dziwnego, że z taką łatwością umykały przed ich klątwami - nic. I choć prostszym rozwiązaniem byłoby wrzucić do tej piwnicy bezdomnego głodnego kota, to z raz powziętego zakładu nie można było wycofać się tak łatwo - miał przecież swoją dumę i swój honor. A wynik tego starcia w żadnym razie nie był przesądzony. Podał jedną z butelek kompanowi, własną usiłował otworzyć prostym zaklęciem, zapomniał się jednak i trzasnął w nią lekką czarnomagiczną klątwą, niszcząc zamknięcie. Z niechętnym grymasem uniósł butelkę, spoglądając do jej wnętrza - czy do środka nie wpadło zbyt dużo szkła - ostatecznie decydując się na oczyszczenie wina z odłamków jednym machnięciem różdżki. Przytknął rozbitą szyjkę do ust - i pociągnął zeń większy łyk.
- Może one po prostu są tresowane - mruknął, bo kto wie - może któryś spośród rycerzy przeprowadzał na nich czarnomagiczne eksperymenty, które dodały im nadludzkiej szybkości? Wycelował różdżką w jednego z gryzoni, usztywniając nadgarstek i skupiając się na inkantacji zaklęcia, koncentracja stawała się coraz trudniejsza.
- Plumosa!
Żywe: 7
Tristan: 2
Craig: 3
- Widzę, że je wykończyłeś, kiedy mnie nie było - pochwalił go z uznaniem, bo przecież odgrażał się, że to zrobi; kamienna twarz nie zdradzała rozbawienia, które łechtało go od wewnątrz. Spoglądał na piszczące gryzonie z lekką rezygnacją, nie miał wątpliwości, że prędzej czy później dadzą sobie radę i załatwią te bestie, ale wcześniej musieli uporać się z ich legendarnym wręcz instynktem przetrwania. Bo przecież to były szczury, nieśmiertelne, niezniszczalne, wszystkożerne i brutalne. Nic dziwnego, że z taką łatwością umykały przed ich klątwami - nic. I choć prostszym rozwiązaniem byłoby wrzucić do tej piwnicy bezdomnego głodnego kota, to z raz powziętego zakładu nie można było wycofać się tak łatwo - miał przecież swoją dumę i swój honor. A wynik tego starcia w żadnym razie nie był przesądzony. Podał jedną z butelek kompanowi, własną usiłował otworzyć prostym zaklęciem, zapomniał się jednak i trzasnął w nią lekką czarnomagiczną klątwą, niszcząc zamknięcie. Z niechętnym grymasem uniósł butelkę, spoglądając do jej wnętrza - czy do środka nie wpadło zbyt dużo szkła - ostatecznie decydując się na oczyszczenie wina z odłamków jednym machnięciem różdżki. Przytknął rozbitą szyjkę do ust - i pociągnął zeń większy łyk.
- Może one po prostu są tresowane - mruknął, bo kto wie - może któryś spośród rycerzy przeprowadzał na nich czarnomagiczne eksperymenty, które dodały im nadludzkiej szybkości? Wycelował różdżką w jednego z gryzoni, usztywniając nadgarstek i skupiając się na inkantacji zaklęcia, koncentracja stawała się coraz trudniejsza.
- Plumosa!
Żywe: 7
Tristan: 2
Craig: 3
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
Mówił, co w tej chwili myślał. A że może miał na to wpływ również alkohol, to już inna kwestia. Gdyby wypił taką flachę whisky sam, pewnie byłby gotów pójść i próbować przekonać Rowan by wróciła do rodziny. Do jej prawdziwej rodziny, a nie do tych paskudnych Yaxleyów.
- Nie tak głośno, bo zaraz wszystkie uciekną i jeszcze trudniej będzie je trafić! - mruknął, krzywiąc się lekko na huk który towarzyszył butelkom stawianym na stole. Jakby wybicie tych przeklętych gryzoni nie było już wystarczająco upokarzające i żałosne. - I śmiej się, śmiej. Tylko pamiętaj, że nadal prowadzę.
Pięć szczurów martwych. Siedem nadal na wolności. Craig musiał ubić jeszcze co najmniej cztery by wygrać. By nie musieć się babrać w truchłach gryzoni. Chwycił butelkę od Tristana i przyglądał się jej przez chwilę. Zmarszczył brwi, widząc jak Tristan otworzył swoją. Niewiele myśląc, zrobił podobnie - i w chwilę później obaj pili z ułamanych szyjek. Craig lekko skaleczył się w wargę o szkło, nic sobie jednak z tego nie zrobił. Przesunął językiem po rance.
- Myślisz? Ale kto chciałby tresować szczury? I po co? - burknął niezadowolonym tonem.
Nadludzko szybkie szczury? Bez sensu. Jaki miałoby to cel? Przekazywanie informacji? Były na to lepsze sposoby.
- Denerwują mnie już te piski... będą mi dziś dzwonić w uszach! Gladium!
- Nie tak głośno, bo zaraz wszystkie uciekną i jeszcze trudniej będzie je trafić! - mruknął, krzywiąc się lekko na huk który towarzyszył butelkom stawianym na stole. Jakby wybicie tych przeklętych gryzoni nie było już wystarczająco upokarzające i żałosne. - I śmiej się, śmiej. Tylko pamiętaj, że nadal prowadzę.
Pięć szczurów martwych. Siedem nadal na wolności. Craig musiał ubić jeszcze co najmniej cztery by wygrać. By nie musieć się babrać w truchłach gryzoni. Chwycił butelkę od Tristana i przyglądał się jej przez chwilę. Zmarszczył brwi, widząc jak Tristan otworzył swoją. Niewiele myśląc, zrobił podobnie - i w chwilę później obaj pili z ułamanych szyjek. Craig lekko skaleczył się w wargę o szkło, nic sobie jednak z tego nie zrobił. Przesunął językiem po rance.
- Myślisz? Ale kto chciałby tresować szczury? I po co? - burknął niezadowolonym tonem.
Nadludzko szybkie szczury? Bez sensu. Jaki miałoby to cel? Przekazywanie informacji? Były na to lepsze sposoby.
- Denerwują mnie już te piski... będą mi dziś dzwonić w uszach! Gladium!
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
- Niech uciekają - odparł wciąż ze zdecydowaniem - bo przecież nie lękał się wyzwań. Byli potężnymi czarnoksiężnikami i żadne szczury im niestraszne. I żadne szczury przed nimi nie uciekną. A w każdym razie - nie zbyt daleko, bo uciec dokąd nie bardzo miały. - I tak je dorwiemy - zaznaczył z determinacją, zupełnie jak gdyby nie spędzili w tej piwnicy już tak długiego czasu, jakby wcale nie miotał klątwami na prawo i lewo, z czego żadną nie potrafił trafić żadnego gryzonia, jakby walczył z przeciwnikiem o wiele mniej upokarzającym. Gdyby był bardziej pijany, być może pomyślałby nawet, że przy najbliższej okazji powie Czarnemu Panu, że następnym razem robi to ktoś inny - na jego szczęście Tristan tak pijany nie był, więc tak nie pomyślał. Na jego szczęście, bo w innym przypadku najbliższe spotkanie zakończyłoby się zapewne jego śmiercią, boleśniejszą niż niedawne nauki Samaela, któremu ich przywódca wydłubał oczy.
Westchnął.
- Przejściowa niedogodność - stwierdził z przekonaniem, nieco pijackim głosem, bo przecież dlaczego miałby go pokonać Craig. Tristan świetnie posługiwał się czarną magią, a na dodatek o wiele lepiej od Craiga radził sobie z magicznymi stworzeniami - a przecież te szczury były cholernie magiczne, skoro tak zgrabnie umykały przed ich zaklęciami. Był, do jasnej cholery, łowcą smoków. Nawet, jeśli smoki były większe, a co za tym idzie stanowiły dużo większy i łatwiejszy do trafienia cel, wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie potrafi poradzić sobie z ukrytymi w ciemnościach przerośniętymi, tłustymi myszami. Pociągnął z butelki kilka większych łyków, haustem wlewając w siebie wino, kiedy trafiony przez jego towarzysza szczur zaczął się wykrwawiać.
- Słodka Mahaut, wy, Burke'wie, naprawdę nie macie za knut poczucia humoru - westchnął, odkładając butelkę i biorąc do dłoni jedną z pochodni, której ogień tańczył na pobliskiej ścianie. Dość tego, koniec żartów - czas wziąć się do roboty. Zacisnął palce na różdżce, aż pobielały knykcie i choć nie był pewien, czy trzyma różdżkę dobrą stroną do przodu, wycelował w najbliższego, czarnego jak smoła szczura, wysuwając lekko w przód pochodnię - by przywołać więcej światła.
- Adolebitque - wyrecytował, nie do końca już płynnie. - Możesz próbować strzelać do nich silencio.
Żywe: 6
Tristan: 2
Craig: 4
Westchnął.
- Przejściowa niedogodność - stwierdził z przekonaniem, nieco pijackim głosem, bo przecież dlaczego miałby go pokonać Craig. Tristan świetnie posługiwał się czarną magią, a na dodatek o wiele lepiej od Craiga radził sobie z magicznymi stworzeniami - a przecież te szczury były cholernie magiczne, skoro tak zgrabnie umykały przed ich zaklęciami. Był, do jasnej cholery, łowcą smoków. Nawet, jeśli smoki były większe, a co za tym idzie stanowiły dużo większy i łatwiejszy do trafienia cel, wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego nie potrafi poradzić sobie z ukrytymi w ciemnościach przerośniętymi, tłustymi myszami. Pociągnął z butelki kilka większych łyków, haustem wlewając w siebie wino, kiedy trafiony przez jego towarzysza szczur zaczął się wykrwawiać.
- Słodka Mahaut, wy, Burke'wie, naprawdę nie macie za knut poczucia humoru - westchnął, odkładając butelkę i biorąc do dłoni jedną z pochodni, której ogień tańczył na pobliskiej ścianie. Dość tego, koniec żartów - czas wziąć się do roboty. Zacisnął palce na różdżce, aż pobielały knykcie i choć nie był pewien, czy trzyma różdżkę dobrą stroną do przodu, wycelował w najbliższego, czarnego jak smoła szczura, wysuwając lekko w przód pochodnię - by przywołać więcej światła.
- Adolebitque - wyrecytował, nie do końca już płynnie. - Możesz próbować strzelać do nich silencio.
Żywe: 6
Tristan: 2
Craig: 4
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 15.01.17 15:46, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Śmierć kolejnego szczura na chwilę uspokoiła irytację Craiga. Krążący mu w żyłąch alkohol tylko sprawiał, że złość tych wszystkich nietrafionych zaklęć rosła. Jakim sposobem nie trafił Ictusosio i Plumosą? Może nie był ekspertem gdy szło o te zaklęcia ale jednak, nie tak dawno temu drugiemu zaklęciu zawdzięczał jedną ze śmierci, która pozwoliła mu zostać śmierciożercą. Lubił to zaklęcie. Tym bardziej zawiedziony był, gdy zobaczył, że szczur w którego wymierzona była klątwa nie udusił się od razu.
- Mówisz tak... a ile zaklęć już tu dziś zmarnowaliśmy. - pokręcił głową, przykładając ponownie zbitą szyjkę butelki do ust i ciągnąc kilka łyków. - Słowo daję, mogłem tu po prostu przynieść ze sobą Basha.
Chociaż jego ulubiony kot był raczej kanapowcem, Craig nie wątpił, że chętnie zabrałby się za wytępienie szczurów w tej piwnicy. Chociaż może lepiej nie. Puszyłby się później tymi morderstwami na szczurach niczym paw. I bywał w takich dniach niezwykle nieznośny.
Parsknął jedynie, słysząc opinię Rosiera o Burke'owym poczuciu humoru. To prawda, że jego ród nie słynął jako śmieszkowie. Byli małomówni, mroczni i niezbyt gościnni. Taką właśnie opinię o sobie cenili. Pozwalała utrzymywać innych na dystans, bo nie przepadali za obcymi.
Chociaż gdyby Rosier zobaczył kiedyś jego i Rowan... O Merlinie, zapewne zacząłby się zastanawiać, czy rodzeństwo nie oszalało. Przecież jeszcze nie tak dawno Rowan usiłowała wepchnąć brata do jeziora! Wszystko po to by zostać pociągniętą do wody zaraz za nim.
- Wolę je po prostu wszystkie wybić. - odstawił na stół swoją butelkę - Sangelio
- Mówisz tak... a ile zaklęć już tu dziś zmarnowaliśmy. - pokręcił głową, przykładając ponownie zbitą szyjkę butelki do ust i ciągnąc kilka łyków. - Słowo daję, mogłem tu po prostu przynieść ze sobą Basha.
Chociaż jego ulubiony kot był raczej kanapowcem, Craig nie wątpił, że chętnie zabrałby się za wytępienie szczurów w tej piwnicy. Chociaż może lepiej nie. Puszyłby się później tymi morderstwami na szczurach niczym paw. I bywał w takich dniach niezwykle nieznośny.
Parsknął jedynie, słysząc opinię Rosiera o Burke'owym poczuciu humoru. To prawda, że jego ród nie słynął jako śmieszkowie. Byli małomówni, mroczni i niezbyt gościnni. Taką właśnie opinię o sobie cenili. Pozwalała utrzymywać innych na dystans, bo nie przepadali za obcymi.
Chociaż gdyby Rosier zobaczył kiedyś jego i Rowan... O Merlinie, zapewne zacząłby się zastanawiać, czy rodzeństwo nie oszalało. Przecież jeszcze nie tak dawno Rowan usiłowała wepchnąć brata do jeziora! Wszystko po to by zostać pociągniętą do wody zaraz za nim.
- Wolę je po prostu wszystkie wybić. - odstawił na stół swoją butelkę - Sangelio
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Przez chwilę wpatrywał się, niezbyt już przytomnie, w szczura duszącego się od zaklęcia Craiga, ale ostatecznie kąciki jego ust uniosły się ku górze, kiedy gryzoń odetchnął pełną piersią: klątwa go nie zabiła, a Tristan jedynie utwierdzał się w przekonaniu, że ciężkie życie pasożytów w tej konkretnej piwnicy naprawdę je hartowało. A może to Nokturn - ponury, nieprzyjazny, dramatycznie wręcz mroczny, gdzie prawo miejskiej dżungli było jedynym z przestrzeganych praw. Zwyciężał silniejszy i bardziej wytrzymały - jak te szczury, twardsze od skały, szybsze od wiatru... choć być może, gdyby nie to wino, świat, a co za tym idzie tłuste szczury, wyglądałby jednak inaczej.
- Jeśli Bash to kot - westchnął - jego pomoc się przyda, kiedy rozstrzygniemy nasz konkurs. Najpierw - musimy wyłonić lepszego - strzelca, czarnoksiężnika, jak zwał, tak zwał, Tristan wciąż, mimo porażki, wierzył, że był nim on. Przed nimi zaczęły się jednak wyłaniać strome, trudne do pokonania schody; wykorzystali większość prostszych czarnomagicznych inkantacji, jakie znali. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby przećwiczyć niewybaczalne na pełzających, popiskujących szczurach, ale mimo to - był co do tego pomysłu sceptyczny, nie tylko dlatego, że był też pijany. Odłożył trzymaną w ręku pochodnię w trzymacz umieszczony przy kamieniu jednej ze ścian, by oswobodzoną dłonią móc sięgnąć po porozbijaną butelkę wina i pociągnąć z niej znów nieskromny łyk.
- Mocniejszy kwiatowy aromat - skomentował tonem znawcy, jakby smakował wykwintnego trunku na balu, a nie w piwnicy speluny najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Londynu. - Poprzednie było lepsze - dodał, co jednak nie przeszkodziło mu w przechyleniu butelki po raz drugi, słysząc w tle śmiech swego kompana. Ciasne sploty różanych kolców Rosierów tworzyły barierę nie do zdarcia, terytorializm Craiga nie był mu obcy. Mowa Tristana była zdecydowanie mniej powściągliwa, ale nie znaczy to, że był bardziej otwarty. Jego słowa przeplatane były fałszem, doskonale wyważonym kłamstwem, którym posługiwał się równie zręcznie, co widelcem.
Przytaknął jego słowom, wybicie ich być może rzeczywiście było lepszym planem, ale plan trzeba było jeszcze zrealizować. Powiódł wzrokiem za ciśniętą klątwą, obserwując, jak srebrzyste iskry uderzają i rozpryskują się, niecelnie ciśnięte o posadzkę. Gryzoń znowu umknął.
- Doskonały pomysł - stwierdził więc, nie bez ironii. Podniósł jednak różdżkę, upatrując ofiary -czas sięgnąć po środku bardziej wysublimowane. - Ad Medusa.
Żywe: 6
Tristan: 2
Craig: 4
- Jeśli Bash to kot - westchnął - jego pomoc się przyda, kiedy rozstrzygniemy nasz konkurs. Najpierw - musimy wyłonić lepszego - strzelca, czarnoksiężnika, jak zwał, tak zwał, Tristan wciąż, mimo porażki, wierzył, że był nim on. Przed nimi zaczęły się jednak wyłaniać strome, trudne do pokonania schody; wykorzystali większość prostszych czarnomagicznych inkantacji, jakie znali. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby przećwiczyć niewybaczalne na pełzających, popiskujących szczurach, ale mimo to - był co do tego pomysłu sceptyczny, nie tylko dlatego, że był też pijany. Odłożył trzymaną w ręku pochodnię w trzymacz umieszczony przy kamieniu jednej ze ścian, by oswobodzoną dłonią móc sięgnąć po porozbijaną butelkę wina i pociągnąć z niej znów nieskromny łyk.
- Mocniejszy kwiatowy aromat - skomentował tonem znawcy, jakby smakował wykwintnego trunku na balu, a nie w piwnicy speluny najbardziej niebezpiecznej dzielnicy Londynu. - Poprzednie było lepsze - dodał, co jednak nie przeszkodziło mu w przechyleniu butelki po raz drugi, słysząc w tle śmiech swego kompana. Ciasne sploty różanych kolców Rosierów tworzyły barierę nie do zdarcia, terytorializm Craiga nie był mu obcy. Mowa Tristana była zdecydowanie mniej powściągliwa, ale nie znaczy to, że był bardziej otwarty. Jego słowa przeplatane były fałszem, doskonale wyważonym kłamstwem, którym posługiwał się równie zręcznie, co widelcem.
Przytaknął jego słowom, wybicie ich być może rzeczywiście było lepszym planem, ale plan trzeba było jeszcze zrealizować. Powiódł wzrokiem za ciśniętą klątwą, obserwując, jak srebrzyste iskry uderzają i rozpryskują się, niecelnie ciśnięte o posadzkę. Gryzoń znowu umknął.
- Doskonały pomysł - stwierdził więc, nie bez ironii. Podniósł jednak różdżkę, upatrując ofiary -czas sięgnąć po środku bardziej wysublimowane. - Ad Medusa.
Żywe: 6
Tristan: 2
Craig: 4
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 16.01.17 13:19, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
- Tak, to kot. Ale wątpię by w kwestii sprzątania byłby zbyt pomocny... pewnie jedynie... zmieniłby aranżację.
W sumie jak o tym pomyśleć, to miało sens - fakt, że tutejsze szkodniki były tak odporne. W końcu mieszkały na Nokturnie. Może nie trzeba było na nich nawet przeprowadzać eksperymentów. Tutaj ludzie robili takowe na samych sobie lub po prostu pichcili podejrzane mikstury podziemiu. A szczury przecież biegały po całym Nokturnie. Mogły się przedostać do piwnic jakiegoś alchemika a tam... nażarły się dziwnych eliksirów wzmacniających.
Cóż, tym bardziej trzeba się było ich pozbyć. Gdyby tak żarły tych niezidentyfikowanych specyfików, kto wie na jakie mutanty wyrosną! Craig i Tristan powinni się czuć niemal jak bohaterowie! Nie tylko odszczurzają piwnicę w Wywernie ale też chronią świat czarodziejów przed krwiożerczymi i coraz to bardziej niebezpiecznymi kreaturami. Z takimi to może nawet i Bash by sobie nie poradził! Jeszcze by sobie pazurek złamał i uciekł z miauczeniem.
Nie miał jednak zamiaru rzucać niewybaczalnych, chyba że naprawdę limit klątw go przyciśnie. To by była obraza dla tych śmiercionośnych zaklęć, używać ich na zwykłych szczurach. Tym bardziej, że przecież historia mówi, że to jego daleka przodkini była twórczynią najniebezpieczniejszego z nich.
- Opowiedz mi coś o smokach - rzucił nagle, wyciągając temat zupełnie znikąd. Porozmawiali sobie o sprawach rodzinnych, a także nieco o interesach Craiga. Czemu by więc teraz nie przekazać pałeczki Tristanowi. Niech on się pochwali co ciekawego ostatnio robił. Jakich zaklęć w ogóle używa się na smokach? Zapewne musiały być pieruńsko silne by przebić się przez pancerz gada... prawda? O smokach Burke nie wiedział prawie nic, a jego wiedza głównie sprowadzała się do tego, które z części ich ciała najlepiej sprzedają się na czarnym rynku.
- Larynx depopulo
W sumie jak o tym pomyśleć, to miało sens - fakt, że tutejsze szkodniki były tak odporne. W końcu mieszkały na Nokturnie. Może nie trzeba było na nich nawet przeprowadzać eksperymentów. Tutaj ludzie robili takowe na samych sobie lub po prostu pichcili podejrzane mikstury podziemiu. A szczury przecież biegały po całym Nokturnie. Mogły się przedostać do piwnic jakiegoś alchemika a tam... nażarły się dziwnych eliksirów wzmacniających.
Cóż, tym bardziej trzeba się było ich pozbyć. Gdyby tak żarły tych niezidentyfikowanych specyfików, kto wie na jakie mutanty wyrosną! Craig i Tristan powinni się czuć niemal jak bohaterowie! Nie tylko odszczurzają piwnicę w Wywernie ale też chronią świat czarodziejów przed krwiożerczymi i coraz to bardziej niebezpiecznymi kreaturami. Z takimi to może nawet i Bash by sobie nie poradził! Jeszcze by sobie pazurek złamał i uciekł z miauczeniem.
Nie miał jednak zamiaru rzucać niewybaczalnych, chyba że naprawdę limit klątw go przyciśnie. To by była obraza dla tych śmiercionośnych zaklęć, używać ich na zwykłych szczurach. Tym bardziej, że przecież historia mówi, że to jego daleka przodkini była twórczynią najniebezpieczniejszego z nich.
- Opowiedz mi coś o smokach - rzucił nagle, wyciągając temat zupełnie znikąd. Porozmawiali sobie o sprawach rodzinnych, a także nieco o interesach Craiga. Czemu by więc teraz nie przekazać pałeczki Tristanowi. Niech on się pochwali co ciekawego ostatnio robił. Jakich zaklęć w ogóle używa się na smokach? Zapewne musiały być pieruńsko silne by przebić się przez pancerz gada... prawda? O smokach Burke nie wiedział prawie nic, a jego wiedza głównie sprowadzała się do tego, które z części ich ciała najlepiej sprzedają się na czarnym rynku.
- Larynx depopulo
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Fascynujące. Przyglądał się swojej ofierze, na człowieku to zaklęcie było tak efektywne, co na tym gryzoniu; jego futro przeobraziło się w wijące się węże, od których nie było ucieczki. Szczurza meduza. Nie przeżył dłużej niż kilkunastu sekund, ale Tristan jeszcze chwilę przyglądał się jego zwłokom - i nieporadnie wijącym się miniaturowym wężykom w ostatnich kompulsywnych drgnieniach w doskonałej harmonii. Niezwykły widok.
- Mówisz, że woli wnętrza cieplej urządzone? Koty to sukinsyny, Craig, prędzej skoczyłby ci do gardła niż porwał się na te szczury. - Nie lubił kotów, miał na to zbyt koci charakter. Indywidualistyczny i wymagający uznania swojej siły, niepokorny, nieugięty. Nikt nie mógł go do niczego zmusić. Wolał psy - zawsze wdzięczne, zawsze wierne i zawsze na rozkaz. Wolał konie - które mimo swojej siły nietrudno było skłonić do współpracy. Wolał smoki - których niezależność miała chociaż uzasadnienie w ich imponującej sile.
- Z pewnością nie są tak potężne, jak te szczury - stwierdził z zastanowieniem, sięgając po wpół rozbitą butelkę - i ciągnąć porządny łyk kwiecistego wina. - Co chciałbyś wiedzieć? Nie widziałeś nigdy smoka? - Obrzucił go krótkim spojrzeniem, pewnie nie - bo gdzie i skąd, ilustracje w podręcznikach opieki nad magicznymi stworzeniami nie były tym samym, a smoki same w sobie... wydawały się niezbyt trafnym eksponatem na szkolne zajęcia. Tristan się przy nich wychował, na niebie, nad słodkim Dover, widywał smoki, a smoczy rezerwat nawiedzał już jako dziecko. Był Rosierem, to naturalne, że sięgał po swoje dziedzictwo. - Złóż mi wizytę, jak będziesz mieć chwilę wolnego, a pokażę ci ich potęgę - Bo słowami nie dało się wyrazić - ani potęgi, ani piękna, ani żywiołu, jaki ze sobą niosły. Odpowiedź mogła się wydać nieco wymijająca, krótko po ślubie z Evandrą Tristan otrzymał to miejsce pod swój własny zarząd. Największe dziedzictwo jego familii - spoczywało dzisiaj w jego czułych i zachłannych rękach, ale był pewien, że te wieści już do Craiga dotarły. A jeśli nie - to że prędzej czy później dotrą. - Trzymamy albiony, ich łuski są srebrne jak gwiazdy lub białe jak zęby klifów nad Dover. Ostatnia pamięć po zamierzchłych czasach, w których to my, nie mugole, rządziliśmy tymi ziemiami. - My, czarodzieje. Wszystkimi ziemiami, całą Anglią. Całą Europą, a nawet więcej. Mugole odpowiadali za śmierć większości smoków, ubitych przez rycerzy setki lat temu.
Powiódł wzrokiem za rzuconym przez niego zaklęciem, znów chybionym.
- Nie tym razem - skomentował krótko, z rozbawieniem, zapewne bardziej płynącym z wina niż z porażki kompana, po czym sam zaczaił się na jednego z gryzoni:
- Corio - wypowiedział miękko.
Żywe: 5
Tristan: 3
Craig: 4
- Mówisz, że woli wnętrza cieplej urządzone? Koty to sukinsyny, Craig, prędzej skoczyłby ci do gardła niż porwał się na te szczury. - Nie lubił kotów, miał na to zbyt koci charakter. Indywidualistyczny i wymagający uznania swojej siły, niepokorny, nieugięty. Nikt nie mógł go do niczego zmusić. Wolał psy - zawsze wdzięczne, zawsze wierne i zawsze na rozkaz. Wolał konie - które mimo swojej siły nietrudno było skłonić do współpracy. Wolał smoki - których niezależność miała chociaż uzasadnienie w ich imponującej sile.
- Z pewnością nie są tak potężne, jak te szczury - stwierdził z zastanowieniem, sięgając po wpół rozbitą butelkę - i ciągnąć porządny łyk kwiecistego wina. - Co chciałbyś wiedzieć? Nie widziałeś nigdy smoka? - Obrzucił go krótkim spojrzeniem, pewnie nie - bo gdzie i skąd, ilustracje w podręcznikach opieki nad magicznymi stworzeniami nie były tym samym, a smoki same w sobie... wydawały się niezbyt trafnym eksponatem na szkolne zajęcia. Tristan się przy nich wychował, na niebie, nad słodkim Dover, widywał smoki, a smoczy rezerwat nawiedzał już jako dziecko. Był Rosierem, to naturalne, że sięgał po swoje dziedzictwo. - Złóż mi wizytę, jak będziesz mieć chwilę wolnego, a pokażę ci ich potęgę - Bo słowami nie dało się wyrazić - ani potęgi, ani piękna, ani żywiołu, jaki ze sobą niosły. Odpowiedź mogła się wydać nieco wymijająca, krótko po ślubie z Evandrą Tristan otrzymał to miejsce pod swój własny zarząd. Największe dziedzictwo jego familii - spoczywało dzisiaj w jego czułych i zachłannych rękach, ale był pewien, że te wieści już do Craiga dotarły. A jeśli nie - to że prędzej czy później dotrą. - Trzymamy albiony, ich łuski są srebrne jak gwiazdy lub białe jak zęby klifów nad Dover. Ostatnia pamięć po zamierzchłych czasach, w których to my, nie mugole, rządziliśmy tymi ziemiami. - My, czarodzieje. Wszystkimi ziemiami, całą Anglią. Całą Europą, a nawet więcej. Mugole odpowiadali za śmierć większości smoków, ubitych przez rycerzy setki lat temu.
Powiódł wzrokiem za rzuconym przez niego zaklęciem, znów chybionym.
- Nie tym razem - skomentował krótko, z rozbawieniem, zapewne bardziej płynącym z wina niż z porażki kompana, po czym sam zaczaił się na jednego z gryzoni:
- Corio - wypowiedział miękko.
Żywe: 5
Tristan: 3
Craig: 4
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 18.01.17 4:07, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Cela
Szybka odpowiedź