Wydarzenia


Ekipa forum
Horizont Alley
AutorWiadomość
Horizont Alley [odnośnik]31.07.16 22:21
First topic message reminder :

Horizont Alley

Ulicę Pokątną prostopadle przecina Horizont Alley. Można znaleźć tu znacznie mniej sklepów i lokali, a więcej budynków mieszkalnych. Stojące w szeregach kamienice są domem wielu rodzin czarodziejów. Mówi się, że mimo usytuowania nieopodal centrum na Horizont Alley lepiej nie pojawiać się po zmroku. Alejka prowadzi bezpośrednio na Ulicę Śmiertelnego Nokturnu, wskutek czego w nocy można tu spotkać osobników spod ciemnej gwiazdy. Jednak za dnia panuje tu gwar - na rogu znajduje się popularna dzięki niskim cenom apteka, nieco dalej podupadający sklepik ze słodkościami, a tuż przy ulicy Pokątnej warto odwiedzić herbaciarnię słynącą z serwowania herbat-niespodzianek.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Horizont Alley [odnośnik]28.05.18 15:01
The member 'Louis Bott' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Horizont Alley - Page 6 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Horizont Alley [odnośnik]31.05.18 23:30
| 13.7.56.

Trzynaście razy zastanawiał się czy aby dobrze się zachował podczas pojedynku z lady Parkinson. Czuł się wyjątkowo nieprzyjemnie. Może nie powinien stosować akurat tych zaklęć, które zastosował? Ale jakich wtedy miałby użyć? Sam nie wiedział, a uczucie złego potraktowania kobiety wciąż w nim pozostawała. Może powinien ją jakoś przeprosić? Napisać list? Zaprosić na kawę? No, ale ona była Parkinsonówną, a on Macmillanem. Pochodzili z całkowicie wrogich sobie rodom. Może powinien ograniczyć się jedynie do krótkiego listu z przeprosinami?
Cała ta sytuacja dręczyła go także wtedy, kiedy załatwiał kilka drobnych spraw w imieniu swojego ojca na obrzeżach Londynu. Jego zamyślenie pewnie przyczyniło się do tego, że nie zauważył gdzie przechodził, a właściwie pod jakim drzewem przechodził. Pech chciał, że niestety przeszedł pod tym niewłaściwym, z którego urwała się zaczarowana jemioła. Ta miała stać się jego utrapieniem. Uczepiła się niego zupełnie jak pasożyt i nie chciała się od niego odczepić. Próbował ją złapać, ale to nie przynosiło żadnego skutku, bo ta nagle się unosiła i tym bardziej złowrogo na niego kichała, w dodatku prosto w twarz, jeżeli tylko na nią spojrzał. Zupełnie tak jak gdyby pokazywała mu co myśli o jego „bezczelnych” próbach; tak jakby mówiła: gdzie z tymi łapskami! Upokorzony, prześladowany, a na dobrą sprawę, terroryzowany przez jedną gałązkę jemioły, zmierzał w stronę ulicy Pokątnej, mając nadzieję, że może tam napotka kogoś, kto mu pomoże. Nie chciał w końcu zostać zauważonym przez mugoli.
W pobliżu nie było jednak nikogo chętnego do pomocy, a on biedny męczył się z irytującą jemiołą. Stwierdził więc, że może spróbuje na Horizont Alley, ale i tu każdy zdawał się gdzieś śpieszyć. Z tego całego zamieszania zupełnie zapomniał jak tak właściwie powinien się z nią obejść. Ba, zapomniał też o tym, że przecież był czarodziejem i wypadałoby może spróbować użyć magii. Kto wie, może to zmusiłoby intruza do zostawienia go w spokoju? Wywracał oczami, nie wiedząc, co powinien zrobić ze swoim utrapieniem. Wzdychał więc ze zrezygnowania i zastanawiał się dlaczego pech spotkał akurat jego, a nie kogoś innego. W Anglii było przecież tak wielu czarodziei. Jemioła natomiast ostentacyjnie na niego prychała, kichała i niszczyła mu swoim wyjątkowo nieznośnym zachowaniem nie tylko fryzurę, ale i szatę.
Za chwilę cię ściągnę i zobaczymy kto będzie kichać na kogo – mruknął pod nosem wyraźnie zirytowany zachowaniem wyjątkowo nieuprzejmej rośliny. Znosił ją całą drogę na ulicę Pokątną, nie mógł znieść jej dłużej. Naprawdę, ten przeklęty, magiczny pasożyt drzewny doprowadzał go do szewskiej pasji. Jego, cichego miłośnika i amatora zielarstwa. – Accio jemioła – wypowiedział zaklęcie licząc, że może w taki sposób zmusi ją do zaprzestania kichania na niego i dorwie ją w swoje ręce. Był jednak zupełnie nieświadomy tego, że ta była wyjątkowo zwinna i potrafiła uniknąć wszystkich zaklęć, a posiadał wyjątkowo wielkie nadzieje na dorwanie jej właśnie poprzez ten urok.

|zaklęcie i tak nie zadziała ze względu na specyfikę Parszywki; rzucam ze względu na możliwość wystąpienia anomalii


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]31.05.18 23:30
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 58

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Horizont Alley - Page 6 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Horizont Alley [odnośnik]01.06.18 16:13
Obudziła się w środku bezgłośnej nocy. Czuła pot spływający po piegowatych plecach, serce tak strasznie uderzające o żebra, że aż zabolało. Skrzywiła się. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się za znajomymi kształtami skąpanego w ciemnościach pokoju. Uspokojenie nadchodziło powoli, miarowo - skutecznie. Po kilku minutach podpierania się dłońmi o łóżko nachyliła się do przodu podciągając kolana pod drżącą lekko brodę. Ostatnio to strach wygrywał z nią, nie ona z nim. Znowu śnił jej się brat. Widziała zielony promień, słyszała zgrzytliwe zgłoski avada kedavra oraz czuła na karku mrożący krew w żyłach oddech śmierci. Nie swojej - jego. Przerażenie wypełniało całe jestestwo przez dobre kilkadziesiąt sekund, aż wreszcie jaźń rozwierała szeroko powieki. Powróciła do domu, bezpiecznej przystani. Wstała na równe nogi - poniszczona, drewniana podłoga zaskrzypiała cicho. Ledwie parę sekund później w okno coś zastukało. Sowa. Rozpoznałaby ją wszędzie i o każdej porze - uśmiech szczęścia wygiął zroszone łzami policzki. Szybko podbiegła do okiennicy i otwarłszy ją pozwoliła ptakowi na dostarczenie sobie listu wprost do rąk. Ze zniecierpliwieniem oraz skupieniem znaczącym bruzdę na czole otworzyła zwinięty rulon pożółkłego pergaminu. Ciemne oczy szybko przeskakiwały linijkę po linijce, niespokojne serce zadrżało ze szczęścia. Żył i miał się dobrze. Lakoniczne notatki spisane braterską ręką nie odstręczały jej - Ria miała świadomość, że misja była tajna. Urien po prostu nie mógł zdradzać większej ilości szczegółów, nie kiedy list mógł zostać w każdej chwili przechwycony.
Szybko pobiegła do sypialni rodziców. Rzuciła się na nich z impetem, a wciskając się pomiędzy ciepłe ciała ojca oraz matki cytowała co ciekawsze urywki korespondencji. Nawet ojciec jeszcze nie wstał - próbował zepchnąć córkę na ziemię zmęczony po całonocnej służbie. Elaine uderzała w rudowłosą poduszką, ale młoda Weasley była twardą zawodniczką i nie dała się ot tak wyrzucić z materaca. Musieli wysłuchać wszystkiego, co miała im do powiedzenia. Rozchodziło się o ich syna, czyż nie powinni wykazywać większego zainteresowania?
- Przyjdź o ósmej - mruknęła mama, aczkolwiek Ria pokręciła niezadowolona głową. Niemal obrażona wygrzebała się ze zmiętej pościeli, ponownie stawiając bose stopy na zimnym parkiecie. - O ósmej to mnie tu już nie będzie! - krzyknęła naburmuszona. - Kocham was - rzuciła jeszcze nim zatrzasnęła za sobą drzwi. Przygotowania do wyjścia w istocie zajęły jej niewiele czasu. Bardzo się spieszyła. Jeszcze z mokrymi włosami wybiegła z domu pędząc na złamanie karku do pani Higgis. Biedna, powykręcana przez reumatyzm starowinka z osiedla, której nie miał kto pomóc w sprzątaniu i gotowaniu. Na szczęście Weasley nigdy nie opuszczała stanowiska. Nie wiedziała do końca czym ów reumatyzm był, aczkolwiek współczuła kobiecinie z całego serca. Przygotowała jej śniadanie, obiad i kolację, szybko uwinęła się z pracami porządkowymi - i już jej nie było. Po drodze napotkała pana Dottsa, który poprosił ją o zrobienie niewielkich zakupów na Pokątnej - słyszał, że wybierała się właśnie tam. Tak, Ria zamierzała kupić pastę Fleetwooda do nieswojej miotły. Bardzo o nią dbała. Jednak z nikim nie dzieliła się swoimi planami, które urodziły się w jej głowie dopiero przed paroma chwilami. Sąsiedzi mówili, że będący w kwiecie wieku pan Dotts jest jasnowidzem, acz Weasley nie do końca dawała wiarę tym pogłoskom. Po jakiego gumochłona miałby marnować swój dar na nic nieznaczące bzdury jakim było szpiegowanie mieszkańców miasteczka? Ignorując wewnętrzne wątpliwości zabrała od czarodzieja listę sprawunków, pożegnała się grzecznie oraz udała na przystanek Błędnego Rycerza.
Wyrzuciło ją niewiele później w Londynie, na ulicy Pokątnej. Lubiła to miejsce - zawsze przepełnione gwarem radosnych czarodziejów. Tak mocno żałowała, że ten stan uległ ostatnio radykalnej zmianie. Co rusz zerkała na rozwinięty w dłoniach pergamin, co jakiś czas przenosząc spojrzenie na sklepowe witryny. Tylko dzięki refleksowi wyhamowała przed pewnym mężczyzną - w ostatniej chwili. zamrugała szybko i zadarła głowę do góry.
- Tony! - zawołała radośnie. Z twarzy zniknęło skupienie; kąciki ust uniosły się zmieniając położenie kilku piegów. - Tak dawno się nie widzieliśmy - dodała szybko. Listę zmięła w dłoni i schowała do kieszeni ciemnobrązowej sukni. - Widzę, że… masz towarzystwo - zauważyła zerkając na zwisającą między nimi kichającą jemiołę. Znała się na roślinach w stopniu podstawowym. Impulsy mózgowe odpowiadające za kojarzenie nie zetknęły się jeszcze, obwieszczając Rii odnalezienie rozwiązania dla krępującej sytuacji Macmillana.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]01.06.18 18:21
Zaklęcie wydobyło się z różdżki, a i tak nie przywołał do siebie przeklętego roślinnego pasożyta. Przymrużył oczy wyjątkowo niezadowolony ze nieotrzymanego efektu. Usta wygięły się w grymasie, oczy pałały mu złością. Wystarczyła jedna jemioła, żeby spowodować u niego niewyobrażalną irytację… Co gorsza jego próby pozbycia się jej znad głowy tylko pogarszały zaistniały sytuację. Ta tylko groźniej kichała i prychała, wyrażając swoje niezadowolenie. Wywrócił oczami. Wciąż zadał sobie pytanie: dlaczego spotkało to akurat jego? Spośród wszystkich czarodziej, dlaczego on? Spróbował jeszcze raz ją złapać swoimi rękoma, ale ta jedynie „podskoczyła” i ponownie psiknęła prosto na jego grzywkę. Wyciągnął chusteczkę ze swojej marynarki i przetarł swoją twarz. W myślach przysięgał sobie, że znajdzie sposób na dorwanie tej wyjątkowo okropnej rośliny i jeszcze się na niej zemści… choć nie wiedział jak.
Odwrócił się, chcąc iść dalej. Zupełnie nie patrzył przed siebie, zafrasowany tym, co działo się nad jego głową. Jednak coś mignęło mu przed twarzą, a on zachwiał się, nie chcąc wpaść na przypadkowego przechodnia. Pierwsze co zobaczył to piegi na nosie i ciele… Potem usłyszał zdrobnienie swojego imienia. Zdziwił się niemiłosiernie. Kto zwracałby się do niego w taki sposób? Próbował przypomnieć sobie skąd zna niewinną twarz wyjątkowo młodej kobiety. W myślach próbował przyrównać tę buzię do wszystkich ryżych osób, jakie kiedykolwiek poznał. Dopiero po chwili rozdziawił usta, dając tym samym znak, że zrozumiał z kim ma do czynienia. Rude włosy, piegi, oczywiście że miał do czynienia z Weasleyówną! I to małą Rhianonną! Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Nie spodziewał się spotkać jej akurat tutaj. W oczach pojawił się błysk szczęścia.
Mała Ria! Jakie zaskoczenie! – zawołał wesoło, rozchylając niego ramiona, tak jak gdyby liczył na jakiś uścisk. Pamiętał ją jako młodziutką studentkę, osiem lat młodszą, pełną energii. Przed wyjazdem stał się jej zupełną odwrotnością, co było spowodowane jego własnymi problemami. Od tego czasu trochę się zmienił. Co prawda wciąż się upijał, ale miał obecnie mocniejszą głowę. Wciąż zdarzało mu się zapominać o dobrych manierach i dobrym wychowaniu, ale wraz z wiekiem chęć do robienia szalonych rzeczy w nim malała... i to w zastraszającym tempie. – Na Merlina, bardzo długo! – odpowiedział, potwierdzając jej uwagę. W końcu zapamiętał ją jako drobniutką, przepełnioną energią czternastolatkę, teraz widział ją jako dorosłą, młodą kobietę.
Jedynym problemem w tym jakże miłym przywitaniu po latach była przeklęta jemioła, która nadal nie chciała się od niego odczepić. Teraz poczęła jeszcze częściej kichać na jego włosy i ramiona, jak gdyby przypominając o swojej obecności. Westchnął ciężko, cofnął się o krok, nie chcąc, żeby Weasleyówna znalazła się w zasięgu tego, co wypluwała z siebie roślina. Pokiwał głową, gdy rudowłosa wspomniała o towarzystwie. Nic nie mógł na to poradzić, jedynie z drobnym wstydem przyznać, że miał ogromnego pecha.
Niestety. Przyczepiła się do mnie, kiedy wracałem do Londynu. W ogóle nie daje się złapać. Próbowałem ściągnąć ją Accio, ale to nie podziałało… A ja mam ochotę powyrywać jej… – tu spojrzał w górę i nie dokończył, bo roślina kichnęła wyjątkowo mocno prosto w jego twarz. Przymknął oczy, próbując powstrzymać się od chęci głośnego przeklinania. Ze zrezygnowaniem przetarł ponownie twarz materiałową chusteczką. – Widzisz jaka jest nieprzyjemna? Później się jej pozbędę… jakoś… nie wiem jeszcze jak, ale to zrobię… – zacmokał z niezadowoleniem.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]03.06.18 2:15
Wydawało się, że wszędzie poznałaby silnie zarysowaną szczękę oraz wyraźne kości policzkowe należące do Tony’ego. Okres dojrzewania zrobił swoje, naznaczając na przystojnej twarzy nieznane dotąd ślady zmęczenia - troski? Ria pozostawała świadoma przynajmniej części z problemów mężczyzny; widok zmęczenia rysujący się pod oczami oraz czole nie był zaskakujący, aczkolwiek wysoce niepożądany. Cień wyraźnego zmartwienia przeszedł po błyszczącej, piegowatej buzi kobiety pozostawiając pytanie bez odpowiedzi - czy tak wyglądało dorastanie? Ludzie zmieniali się coraz mocniej, powoli zatracając dziecięcą beztroskę? Uwielbiała Macmillana w sielskim wydaniu nastolatka pozbawionego wszelkich problemów, z jasnymi, ufnymi oczami i wyprostowanymi dzielnie ramionami kiedy ona walczyła z potwornym bólem czoła. Weasley zauważyła w nim drobne naleciałości z czasów odwiedzin w Ottery St. Catchpole, jednocześnie mając na uwadze zmiany poczynione przez czas oraz doświadczenia. Zdziwiłaby się, gdyby miała świadomość intensywnych myśli czarodzieja - nie mogła wiedzieć, że mijające lata obeszły się z nią znacznie mniej łaskawie. Należące do rudowłosej rysy twarzy wyostrzyły się, wzrost uległ poprawie, ciało zmieniło się; z nastolatki wyrosła na kobietę, co zaskakiwało dużo bardziej niż balast życiowego bagażu odbijająca się u innych. Czasy stawały się coraz trudniejsze przypominając sztorm na otwartym morzu - jednym udał się powrót do przystani, inni ginęli w odmętach niespokojnych wód. Rozumiała to na tyle, na ile mogła rozumieć kobieta wyrwana z obramowań wiedzy - informacji skrupulatnie przefiltrowywanych, zatajanych po kątach i nigdy niewypowiadanych. Urien ukrywał szczegóły aurorskich misji, przyjaciele oraz znajomi trzymali w tajemnicy wszelkie informacje dotyczące organizacji, a więc i świadomość Rii opierała się na własnych obserwacjach połączonych z czytaniem prasy codziennej. To niewiele biorąc pod uwagę jak wiele sekretów czekało na odkrycie.
Jednym z nich, choć niewątpliwie dużo mniej intensywnych w swej powadze niż dziejące się wokół nich tragedie, była sprawa tajemniczej rośliny. Weasley zignorowała jej dziwne zachowanie - w końcu była nieustraszoną czarownicą. Wiedziona dziwną potrzebą bliskości objęła Macmillana, czy tego chciał czy też nie. Poczuła znajome ciepło (zaskakująco przyjemne, skądinąd) oraz nie do końca znajomy zapach, ale nim zorientowała się czym był spowodowany, niesubordynowany kwiatuszek kichnął ponownie dając światło na tę sprawę. Ria odsunęła się od mężczyzny na dość znaczną odległość i zadarła głowę. Obróciła nią w milczącym zastanowieniu, nie przestając się uśmiechać. Uśmiech ten nosił znamiona niepewnego, prawdopodobnie trochę wymuszonego przez niekomfortową sytuację, w jakiej biedny Tony się znalazł. Rozmowa o zmianach w ich dotychczasowych życiach musiała odejść na boczny tor.
Olśnienie przyszło nagle. Przestąpiła z nogi na nogę, kąciki ust powędrowały jeszcze wyżej, a zielonobrązowe oczy rozbłysnęły iskrą zaciekawienia.
- Wiem co to jest! - zakrzyknęła tryumfalnie, po czym obeszła roślinę z obu dostępnych dla niej stron. - To taka jemioła, czytałam o niej ostatnio… - zaczęła, pozwalając podłużnej bruździe zastanowienia pojawić się na obsypanym piegami czole. Weasley ze zdziwieniem stwierdziła wtedy, że to naprawdę zaskakujące - stojący przed nią mężczyzna znał się na zielarstwie lepiej niż ona, a mimo to nie poradził sobie z lewitującą rośliną. Kiedy dotarła już myślami do sposobu rozwiązania patowej sytuacji, policzki zapłonęły czerwienią rumieńców stanowiących tło dla złocistych plamek, teraz zdecydowanie mniej widocznych. - Musisz… pocałować kobietę - powiedziała nie bez zawstydzenia; ostatnie słowo brzmiało absurdalnie nieprzyzwoicie, gdy Ria wypowiedziała je tak cicho i słabo. Bojąc się skrzyżowania ich spojrzeń, rudowłosa poczęła rozglądać się na boki w poszukiwaniu znajomej czarownicy mogącej wybawić poszkodowanego z opresji. Na nieszczęście nie znała przysadzistej kobiety w wysoko upiętym koku; nie znała również filigranowej blondynki rozmawiającej z równie nieznanym mężczyzną, tak jak korpulentnej staruszki w czarnej tiarze. Przygryzła usta - co robić, Weasley?

[bylobrzydkobedzieladnie]



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.


Ostatnio zmieniony przez Ria Weasley dnia 06.06.18 0:10, w całości zmieniany 1 raz
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]03.06.18 15:06
Czas odcisnął piętno na jego twarzy, tak jak na każdym człowieku, jak podejrzewał. Bardziej, na jego wygląd, oddziaływał zły sposób bycia oraz skłonności zaglądania do kieliszka, żeby tylko nie przejmować się problemami i zapomnieć o tym, co było kiedyś dla niego nieprzyjemne. Jego delikatnie opuchnięta twarz; oczy wydawały się być przygnębione... Nie dało się ukryć, że coś go gnębiło. Inną sprawą były właśnie jego troski. Przez ten czas, przez nie nabawił się kilku drobnych zmarszczek, ale i stał się bardziej posępny, jak gdyby uleciało z niego dawne, pozytywne nastawienie do świata. Nigdy jednak nie podejrzewałby, że ktoś mógłby się o niego martwić… pomijając najbliższą rodzinę. Dlaczego więc i Ria miałaby się nim zamartwiać? Nie wiedział, bo i nie dostrzegł (niestety) jej zaniepokojenia na twarzy. Co chwilę zerkał w górę, na złośliwą jemiołę, która nie dawała mu chwili wytchnienia.
Nadal był też zaskoczony, że w tym miejscu napotkał akurat na pannę Weasley. Co za dziwny zbieg okoliczności. Przyglądał jej się od czasu do czasu, gdy nie zerkał w górę. Nie mógł uwierzyć w to, że tak wyrosła i wypiękniała. W pamięci, mimo wszystko, mocno utrzymywało się wspomnienie małej, czasem nieporadnej Rii. Przypominał sobie mimowolnie o jej wypadku z mitołą, kiedy była małym dzieckiem. Tak czy siak – teraz wydoroślała, stała się wyjątkowo ładna… i pewnie doceniłby na głos jej zmiany w wyglądzie, gdyby nie to, że przeklęta roślina kichała na niego coraz częściej i intensywniej. Gdyby nie „pasożyt”, który nad nim lewitował i psuł nastrój tego jakże miłego spotkania, zapewne wypytywałby znajomą rudą duszyczkę o to jak trzyma się jej rodzina, co robi, czy widziała Brendana i Nealę, co u jej brata i rodziców i tak dalej… znalazłby na pewno całą masę pytań.
Nie chciał też, żeby przypadkiem i ona stała się ofiarą kichającej, irytującej jemioły. W końcu co innego gdy psikała na niego, co innego jeżeli miała swoim zachowaniem znieważyć pannę Weasley. Na to nie mógł pozwolić… ale nie mógł tż sprzeciwić się temu, że ta i tak rzuciła się, żeby go przytulić. To było miłe, nawet jeżeli na jego twarzy pojawiło się niemałe zaskoczenie. Już miał oponować i tłumaczyć, że to nie jest najlepszy pomysł w takiej sytuacji… ale jednak zamilkł i zatrzymał te myśli dla siebie. Poklepał rudowłosą po plecach zupełnie zaskoczony tym wyjątkowo przyjemnym gestem z jej strony. Pewnie cieszyłby się z tego, co zastał znacznie dłużej… gdyby nie przeklęty pasożyt i jego ostre kichnięcie. Wypuścił z uścisku Rię i westchnął głęboko. Czuł się zmęczony i sterroryzowany przez jedną roślinę. Jedną!
Kolejne zdziwienie pojawiło się, gdy usłyszał jej ekscytację w głosie, kiedy ta stwierdziła, że „wie czym jest” zaczarowana jemioła. Ze skupieniem na twarzy słuchał jej wytłumaczenia… do pewnego momentu. Wystarczyło, że powiedziała, że „musi” pocałować kobietę, a natychmiast wybałuszył oczy i poczerwieniał na twarzy ze zawstydzenia. On? Nie, nie. Przecież to niemożliwe. Żadna by nie chciała tego zrobić. On też by nie śmiał. Długo patrzył na Rię, nie dowierzając w jej słowa. Nie, nie, nie… pewnie nie trzeba pocałunku, może wystarczy jakiś inny urok niż Accio.
A nie ma… innego rozwiązania? Może to nie ta jemioła, o której czytałaś? – Zapytał niepewnie. Naprawdę nie mógł uwierzyć w tego typu rozwiązanie. – Przecież nigdy się jej nie pozbędę, jeżeli jest zaczarowana w taki sposób, o jakim mówisz… – dodał wyraźnie niezadowolony z takiego rozwiązania. Nie chciał zostać z głupią jemiołą na zawsze. – Może… może spróbuj w nią rzucić jakieś zaklęcie? – Zapytał, mając nadzieję, że Ria przystanie na jego propozycję.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]06.06.18 1:19
Anthony nie przypominał Rii dokładnie tego samego człowieka, którego rodzice zwykli gościć w rodzinnym domu. Tamten chłopak miał w sobie mnóstwo energii, pozytywnego nastawienia oraz wiary w to, że jutro osiągnie szczyt - zawładnie światem, pokona wszystkich rywali, ocali przyjaciół. Cokolwiek zdołałby wymyślić na pewno od razu przeszedłby do realizacji swoich zamiarów. Dziś zobaczyła na niegdyś gładkiej twarzy zmartwienia, przygnębienie i zrezygnowanie. Wypalił się? Czy to możliwe? Weasley zanim jeszcze dała się porwać szaleństwu krnąbrnej, złośliwej jemioły, poczuła jak kilka pesymistycznych myśli osiadło ciemną mgiełką na dnie świadomości. Zaczęła żałować, że wyjechał, a ona była zbyt młoda, żeby mu pomóc. Wesprzeć na tyle, na ile pozwoliłby na to możliwości. Będąc przesadnie energicznym dzieckiem, później z rozbuchanymi hormonami nastolatką, nie rozumiała wszystkich wydarzeń dziejących się wokół niej. Zamknięta na detale koncentrowała się na zbyt ogólnikowych sprawach i to co ważne czasem umykało chaotycznemu umysłowi oraz równie roztrzepanej duszy. Jednak kiełkująca myśl dotycząca przeszłości została zasłonięta grubymi, burzowymi chmurami. Tak rudowłosa widziała moment, w którym na ulicy spotyka dawno niewidzianego lorda Macmillana - wraz z nim podejrzaną, natrętną niczym mucha roślinę. Kichanie i prychanie powodowało, że czarownica zatracała się w różnorakich planach, wiadomościach, jakie kiedyś zdobyła. Nie mogła orzec trafniejszej diagnozy - wiedza nie zawsze była błogosławieństwem. Naprawdę ogarnęło ją zawstydzenie nieporównywalne z niczym innym. Niecodziennie mówiła mężczyznom, że muszą kogoś pocałować. Dla niej całus był równie mglistym zdarzeniem co balet; nigdy nie tańczyła, ani razu nie dała na siebie włożyć ani baletek, ani rajtuz. Jeśli interesowała się jakimiś chłopcami, to jedynie w szkole - były to raptem chwilowe zauroczenia nigdy niewychodzące poza ścisłe ramy uśmiechów bądź trzymania za rękę. Później to Quidditch pochłonął całą rozbieganą uwagę Rii, dość mocno upośledzając inne aspekty życia, jakimi powinna się zająć. Społeczeństwo jasno wytyczyło ścieżkę, którą powinna podążać każda kobieta - bez wyjątku. Weasley walczyła ze stereotypami każdym oddechem.
Wtedy, tam, na Horizont Alley, musiała walczyć najpierw ze śmiechem - chwilę później czekała na nią bitwa z samą sobą. Wstyd powinien odejść ustępując odwadze oraz złotemu sercu, którym chciała obdarzyć przyjaciela z nie tak dawnych lat. Odgarnęła niesforny, ogniście czerwony kosmyk za ucho. Gest ten był nerwowy, nadal desperacko poszukiwała odpowiedzi, możliwego rozwiązania. Wreszcie powróciła wzrokiem do strapionej twarzy Tony’ego, pozwalając sobie na konfrontację. Przełknęła ślinę i zaśmiała się cicho - z własnej głupoty. Zachowanie Rii przedstawiało się irracjonalnie. Po prostu głupio. Potarła dłonią lewy policzek w nadziei, że rozprowadzi w ten sposób zaczerwienienie nieśmiałości czyniąc je niewidzialnym. Daremnie.
- To na pewno ona - ucięła stanowczo. Weasley przestała wykonywać niepewne ruchy, spięła się - brała się w garść, było to widać. Chwilowo zaostrzone rysy kobiecej twarzy rozprasowały się nadając jej łagodnego wyrazu. Przygryzła wargę, po czym uśmiechnęła się blado.
- Słuchaj, Tony. To nie koniec świata, da się to odkręcić. Jedyne, co musimy zrobić, to podejść do sprawy metodycznie, obrać odpowiednią strategię i kierować się logiką oraz chłodną kalkulacją - podjęła temat nieszczęsnego rozwiązania. W spojrzeniu, gestach i mimice twarzy przypominała trenera układającego plan gry dla drużyny. Niewielka zmarszczka na czole przywodziła na myśl pełną koncentrację. - Pomogę ci. Wyobrazimy sobie całą tę sytuację jako usługę. Coś jak wyrywanie zęba przez uzdrowiciela, tylko pocałunek będzie dużo przyjemniejszy - kontynuowała machając rękoma - jakby układała coś na półkach. Nie wiedziała czy rzeczywiście tak było, ale miała świadomość, że pozbywanie się zęba musi być nieprzyjemne. - Możemy też ustalić jakieś zasady jeżeli chcesz. Na przykład ograniczenie do zwykłego buziaka, powinno zadziałać. - Wzruszyła ramionami. - Pytania? - spytała żołnierskim tonem. Ten sposób miał ułatwić Rii pokonanie niezręczności dłużącego się momentu.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]09.06.18 18:20
Przyglądał się jej tak, jakby nie dowierzał jej słowom. Wszystkie jego myśli wirowały i wprowadzały chaos w normalnym toku myślenia? A gdyby chociaż spróbowała jakiegoś zaklęcia? Chociażby Incendio? Albo spróbowałaby Accio? Jakiegokolwiek zaklęcia? Po co tak rzucać się do pocałunków? Owszem, pod jemiołą powinno się pocałować, ale na święta. Poza tym jak mógłby to zrobić z nią, Małą Rią, którą zawsze traktował z opieką? Którą uwielbiał, bo przejawiała zainteresowanie miotłami i lataniem, tak jak on kiedyś; bo była dobrą duszą? Nie mógłby! Co gdyby jej rodzina się o tym dowiedziała! Co gdyby o tym wszystkim dowiedział się jej brat albo Brendan, albo inni przedstawiciele męskiej części Weasleyów? Ukatrupili by go! Na pewno! Całowanie nie wchodziło grę!
W jego głowie pojawił się gąszcz niepewności, który jeszcze bardziej dezorganizował jego myśli. Ona przedstawiała zupełnie chłodne podejście do tej sytuacji, on wolałby już na zawsze skończyć z kichającą nad nim jemiołą niż w jakikolwiek sposób ją urazić. Nie chciał mówić jej, że nie ma racji, ale na samego Merlina! Byli w sercu angielskiego, magicznego świata, tuż przy ulicy Pokątnej. Gdyby ich zobaczył ktoś, kto znał „elitę” czarodziejskiego świata, to na pewno rozniosłyby się jakieś plotki. Co gdyby trafiły do najważniejszego Weasleya spośród Weasleyów? Nie mógłby zachować się w taki sposób, żeby publicznie ją pocałować… albo ona jego. Nie, nie, nie! To nie wchodziło w plan! Przecież to popsułoby jej renomę. On i tak miał nadszarpnięte imię przez swoją dawną miłość i konsekwencje ten miłości. Potem dodatkowo popsuł sobie reputację swoim zamiłowaniem do alkoholu. Nie mógłby tak obrazić Małej, kochanej, Rii! Naprawdę!
Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że płomiennowłosa miała rację co do tego jak pozbyć się jemioły-szkodnika. Dopiero teraz przywracał sobie część przyswojonych przez siebie informacji, jeszcze z okresu szkoły. Jednak ta wiedza kłóciła się z jego chęcią zachowania dobrego imienia panny Weasley. Nie mógłby przecież narazić ją na jakiekolwiek plotki, naprawdę. Już jedną kobietę uraził i to tuż po swoim przyjeździe do kraju. Drugiej, zupełnie mu bliższej kobiety, nie mógłby tak pokarać.
Chłodną kalkulacją? – powtórzył zaskoczony za nią to, co udało mu się wyłapać, a co zupełnie mu nie odpowiadało. Nie mógłby tego traktować w taki sposób. – Rio, – zwrócił się do niej, kładąc ręce na jej ramionach, jak gdyby próbował otrząsnąć ją z szalonego planu, - naprawdę doceniam to, że chcesz mi pomóc. Tylko może nie w taki sposób, może należałoby inaczej. Przecież jesteśmy na środku ulicy. Ludzie patrzą. – Ściszył znacznie głos, chcąc żeby słyszała go tylko ona, a nie żaden z niepożądanych przechodniów. – Nie mógłbym, zrozum – dodał, posyłając jej błagalne spojrzenie. Całe to spotkanie i plan rudowłosej przyprawiały go o niemały wstyd. Wmawiał sobie, że chodziło o jej godność. – Proszę, jeden raz, spróbuj użyć jakiegoś zaklęcia. Jakiegokolwiek. Deprimo, Accio, Incendio, cokolwiek, proszę – począł ją błagać, nie spuszczając dłoni z jej ramion. Dopiero po chwili zrozumiał, że w taki sposób narusza jej przestrzeń osobistą i szybko cofnął swoje ręce, przepraszając ją cicho.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]11.06.18 22:56
Charakter Rii nosił znamiona konkretnego - taktyką oraz wyłączeniem emocji rozprawiała się z problemami oraz przeciwnościami losu i choć tych nie było dotąd aż tak wiele, to istniejąca wojna każdego dnia przypominała jej o tym, co może się wydarzyć. Garrett zaginął, prawdopodobnie strawiony przez ministerialny pożar; Weasley była aż nad wyraz świadoma, że na jego miejscu mógł być ktokolwiek inny - również ojciec, Urien, Brendan, Sam. Wiedza w tym przypadku niosła ze sobą destrukcję, na którą rudowłosa nie mogła zezwolić. Miała być silna niczym skała, dzielnym wojownikiem walczącym przeciwko ideom, z którymi się nie zgadzała. Słabość nawet w tak banalnej formie jak pocałunek (cmoknięcie!) na środku ulicy Pokątnej nie wchodziła w grę. Rhiannon nie mogła stchórzyć ani pokazać, że tym tchórzem jest - rozmijało się to z prawdą. A prawda była cennym orężem podczas bitew; zarówno tych, za które zgodziłaby się oddać życie jak i tych niemających większego wpływu na codzienną rutynę. Pragnienie niesienia pomocy intensywnie żyło w lwim sercu piegowatej zawodniczki Harpii i wkrótce wydało na światło dzienne owoc. Owoc przedstawiający skrupulatny plan działania, z jakim podzieliła się na głos - w dobrej wierze, może z odrobiną dziecięcej naiwności. Spodziewała się, że Tony zechce uwolnić się od wstrętnej, kichającej rośliny i bez względu na kotłujące się między nimi zawstydzenie razem przebrną przez znoje związane z dość niekomfortową sytuacją.
Nie znosząc się mylić - Ria pomyliła się. Wyraźnie, niezaprzeczalnie, choć początkowo nie dowierzała. Czarownica złożyła na twarzy Macmillana pytające spojrzenie, nie odejmując go od niej ani na chwilę. W czym tkwił problem? Weasley uważała plan za sensowny, może niekoniecznie górnolotny bądź dopracowany w każdym szczególe, ale byli w tym razem. Ona i on, mogli rozsądnie przedyskutować zagadnienie tak jak robią to dorośli ludzie. Wypisać wszystkie za oraz przeciw, podsumować obawy oraz pragnienia i po prostu to zrobić. Wziąć głęboki wdech i porwać się na drobne szaleństwo - czym było kilka sekund wstydu w perspektywie spokoju trwającego do końca życia? Zakładając optymistyczną wersję, że natrętna jemioła nie odnajdzie ponownie drogi do arystokraty. Jasnowidzenie nie należało do talentów rudowłosej kobiety stojącej przed Tony’m; miała świadomość, że nie zdoła wystawić mu karty gwarancyjnej, nie zdobędzie się również na szastanie obietnicami bez pokrycia, ale dlaczego nie próbował podjąć ryzyka? Postawić wszystkiego na jedną kartę i po prostu uwolnić się z oków pecha?
Niezrozumienie zamieniało się w stopniowo w zrozumienie. Wyraz piegowatej twarzy Rii zmieniał się powoli, aczkolwiek konsekwentnie i systematycznie. Oczy najpierw zaszkliły się, żeby następnie zmatowieć ze smutku; odjęła wzrok od twarzy czarodzieja wbijając go w nieokreślony punkt na ziemi. Uśmiech zniknął pozwalając ustom ułożyć się w wąską linię. A więc to o to chodziło - wstyd nie wynikał z sytuacji, w jakiej się znalazł. Chodziło o nią. Ludzie patrzyli, co powiedzieliby widząc lorda z byle Weasley’ówną? Rhiannon przygryzła wargę zapętlając się w paskudnych, najczarniejszych scenariuszach. Wygłupiła się - bardziej nie mogła. Zamierzała mu jedynie pomóc; taka szkoda, że chęci zaprowadziły ją wprost do pozbawionego godności piekła. Poczuła się jakby uderzył ją ktoś obuchem w głowę zabierając to, co jeszcze posiadała - honor. I dumę, która nie pozwoliła na typową dla siebie upartość. Gdyby chodziło o sprawę życia lub śmierci, nawet nie spojrzałaby na uprzedzenia mężczyzny. Zrobiłaby wszystko, żeby uratować go z opresji. Skoro ten incydent jest niczym innym jak dyskomfortem - odpuści.
- Nie będę ryzykować anomalią kiedy jest to pozbawione sensu - odpowiedziała słabo, nadal nie odejmując smutnego wzroku z ziemi. Pod piegami nadal formowała się soczysta czerwień - wstydu? Złości? Zażenowania? Wiele działo się w sercu Rii - i żadne z tych uczuć nie można nazwać przyjemnym. - Co ludzie powiedzą. W porządku, Tony. Na pewno znajdziesz kogoś lepszego do pomocy. Przepraszam - rzekła posępnie; podkreślenie tego jednego słowa przyszło jej z trudem i nacechowała je z dużą dozą palącej w przełyk goryczy. Wreszcie przeniosła spojrzenie na czarodzieja. Uśmiechnęła się, choć uśmiech nie objął oczu. Zignorowała dotyk na swoich ramionach - nie przeszkadzał jej, a odczuła go dopiero, gdy Macmillan odskoczył od niej jak oparzony, pogłębiając rudzielcowe przygnębienie. - Powodzenia. Odwiedź kiedyś Ottery St. Catchpole, mama ucieszy się z twojej wizyty - dodała, starając się brzmieć sympatycznie. Możliwe, że głos pod koniec jej zadrżał. Nie wypowiadała się na temat ojca - prawdopodobieństwo, że natrafiłby na niego podczas spotkania prezentowało się raczej licho. - Bądź zdrów - rzuciła jeszcze na odchodne, wymijając go z tym samym, na siłę przyklejonym wyrazem twarzy. Pomimo zniewagi jaką odczuła życzyła Tony’emu jak najlepiej.
Trochę jak w amoku odeszła kilka kroków na przód, ale przystanęła. Drżącą ręką wydobyła z kieszeni sukienki wymiętą już kartkę ze sprawunkami pana Dottsa. Apteka. Musiała podążyć do apteki. Dlaczego to było takie trudne?



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]12.06.18 1:09
Nie chciał sprawiać jej problemów. Nie chciał stawać się powodem do żartów na temat jej osoby. Sam nie miał nic przeciwko temu, żeby ludzie mówili na jego temat różne bzdury, miał za to wiele przeciwko temu, kiedy inni próbowali wykorzystywać drobnostki przeciwko komuś, kto był mu w jakikolwiek sposób bliski. Był przyzwyczajony do tego, że nie tylko rodzina i tak gadała już o jego niebezpiecznym zamiłowaniu do alkoholu, wymyślając przy tym przeróżne bajki o jego pijaństwie. Nie wiedział też czy w ten sam sposób gadają o nim u Weasleyów, ale naprawdę… naprawdę (!) nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś zaczął rozsiewać niedorzeczne plotki o tym, że porządna Weasleyówna spotyka się ze „szlachecką pijaczyną”. Nie mógł.
Nigdy nie pomyślałby też o niej jako o „gorszej”. Nigdy! Wręcz przeciwnie, traktował ją jako lepszą, bo wiele osiągnęła, bo była rodziną jego rodziny. Właśnie dlatego, z myślą o niej, nie chciał dopuścić do tego głupiego, niewinnego pocałunku, nawet jeżeli zdawał się być on dobrym, choć trochę irracjonalnym pomysłem. Spoglądał na nią niepewny jej reakcji. Myślał, że poproszenie jej o rzucenie jakimś zaklęciem było dobrym rozwiązaniem. W końcu nie musiałaby nic robić, nie musiałaby narażać się na plotki. Wystarczało jedynie zamachnąć się różdżką i w najgorszym przypadku pokiereszować jego zamiast jemioły. Co mogło pójść nie tak w tym wszystkim? A jednak, w jej spojrzeniu i mimice pojawiło się coś smutnego, coś czego zupełnie się nie spodziewał. Na twarzy zamiast wstydu pojawiła się konsternacja. O co chodziło? Powiedział nie tak? Dlaczego przestała na niego patrzeć? Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z przyczyny jej reakcji.
Z tego wszystkiego niemalże przestał przejmować się kichającą jemiołą. Ta nadal, wytrwale, nie dawała mu żadnego odpoczynku. Kichała regularnie, chcąc na każdym kroku, co kilka sekund, przypomnieć o swoim wrednym istnieniu. Teraz jednak ważniejsze było to, co mówiła do niego Ria, a właściwie to, czego z początku nie chciała mu powiedzieć. Niby zrzucała winę na anomalię i ryzyko pojawienia się przeróżnych efektów… z drugiej strony powtórzyła jego słowa o ludziach. Ale dlaczego akurat to ją zabolało? Co było nie tak w chęci zachowania przez niego jej dobrego imienia? Przecież chodziło o to, żeby inni nie mówili o tym, że pocałowała jednego z największych pijaków wśród szlachty, który od czasu do czasu sam wstydził się swoich skłonności! Właśnie to powstrzymywało go od obrania planu zaproponowanego przez Rię. Chodziło o jej godność, o nic innego! Była panną, on kawalerem. Pocałunek niby nic nie znaczył, ale dla gapiów, szczególnie w centrum magicznego świata, mógł znaczyć wiele.
Z jeszcze większym przerażeniem obserwował jak odchodziła, nie wiedząc jak jej właściwie odpowiedzieć. Jemioła nadal na niego kichała, a on nadal starał się ją ignorować, przynajmniej przez chwilę… Pal licho tego wrednego roślinnego pasożyta! Kobieta się na niego obraziła, a on nie wiedział nawet dlaczego, pomijając podpowiedź, której powinien szukać we własnych słowach o patrzących ludziach! Macmillan był pożerany myślami, że niechcący, nie wiadomo jak, uraził pannę Weasley i musiał szybko zareagować. Martwił go ten wyjątkowo pretensjonalny ton w jej głosie, jak gdyby naprawdę wypowiedział jedną z gorszych zniewag. Stał zbity z tropu, z rozdziawioną gębą, dobre kilka sekund. Dopiero po chwili ocknął się z tego szoku. Natychmiast pobiegł za oddalającą się rudowłosą czarownicą i chwycił ją za rękę, chcąc ją zatrzymać. O, nie, nie, nie, nie mógł jej pozwolić tak „po prostu” odejść.
Rhiannono! – zawołał. – Poczekaj! – krzyknął i w momencie, w którym chwycił jej dłoń, natychmiast mocno ją złapał. Nie tak, żeby zrobić jej krzywdę, ani nie tak, żeby łatwo się wyślizgnęła, tylko tak, że skupić na sobie uwagę i przynajmniej przez kilka sekund nie pozwolić na jej puszczenie. – Dobra, spróbujemy według twojego planu, pod jednym warunkiem, że powiesz mi co się stało? Co powiedziałem nie tak? O co chodzi? – Zapytał, nie dowierzając jeszcze w to, co stało się kilkadziesiąt sekund temu. Nie potrafił zrozumieć jej zachowania, ani tego co ją kierowało, żeby działać i mówić w takim sposób. Zapytanie o to bezpośrednio wydawało mu się dobrym, choć ryzykownym pomysłem. – I spójrz na mnie, proszę – dodał, chcąc wymusić na niej szczerość, a kontakt wzrokowy był do tego najlepszym narzędziem. A jemioła nadal kichała i nic nie robiła sobie z tego, że właśnie doszło do jakiejś dziwnej niezręczności.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]14.06.18 21:59
Ria nie pamiętała o żadnych plotkach; nigdy nie zawierzała bajdurzeniom obcych ludzi. Często to zazdrość oraz złośliwość była motorem do nagannej rozwiązłości słów, czyniąc z gadających osoby niewarte zaufania. Świat puszczał niestaranne, człowiecze wypowiedzi w eter; bajkopisarze nieustannie leczyli w ten sposób kompleksy, o których istnieniu woleli nie myśleć, ponieważ refleksja często godziła w dobre samopoczucie plotkarzy i malkontentów. Przypuszczalnie gdyby to rodzina rudowłosej zapragnęła zwierzyć się piegusce z posiadanych informacji - Harpia i tak dążyłaby do prawdy samodzielnie, ponieważ rzadko przytakiwała bezmyślnie cudzym osądom. Bez względu na to do kogo one należały. Zdarzało się, że Weasley oddawała się doświadczeniu mądrzejszych, bardziej doświadczonych od niej bliskich, ale dotyczyło to tylko nielicznych przypadków. Dziś chciała robić to, na co miała ochotę - pomagać innym. W tym zagubionemu, zawstydzonemu Tony’emu znajdującemu się w tarapatach. Podążanie przez całe życie z kichającą jemiołą u swego boku musiało być wysoce niekomfortowe oraz równie denerwujące. Rhiannon nie wierzyła, że Macmillan mógłby jeszcze długo cieszyć się stanem wolnym - nawet mając świadomość jego uczuciowej tragedii nie mogła wykluczyć popularnych w arystokracji swatów, do których prędzej czy później rodzina go popchnie. Problem rozwiązałby się wtedy sam, może to o to chodziło mężczyźnie? Nie, to nie miało sensu, szczególnie w starciu ze słowami wypowiedzianymi przez samego zainteresowanego jeszcze chwilę temu.
Wniosek, jaki wysnuła Ria, w jej mniemaniu cechował się wyjątkowymi pokładami logiki. Nawet nie pomyślała, że mogłoby chodzić o opinię Tony’ego - został uniewinniony po tamtym dramatycznym nieporozumieniu. Nie była wtajemniczona w nic więcej; będąc postrzeganą jako nigdy niedorastającą, małą i kruchą dziewczynkę rodzina szczędziła rudowłosej przykrych lub smutnych informacji mogących złamać delikatne serce posiadaczki. Od zawsze uważała to za niesprawiedliwe, ale sprawiedliwość była ślepa. I nie można było okładać jej pięściami ani miotać w nią groźnymi zaklęciami, co czyniło z Weasley’ówny bezradną istotę stojącą przed sporej wielkości wyzwaniem. Przez to zaufała kobiecej intuicji - ta wyraźnie podpowiadała, że stojący przed nią czarodziej nie chciał pomocy. Nie tej rozsądnej, wcześniej podarowanej, ponieważ wolał pozbyć się rośliny zaklęciami. Jak uroki miałyby pokonać magiczną jemiołę? - działał wbrew rozsądkowi, poddając się instynktowi desperacji. Anomalie nie były warte czczych prób. Rudowłosa zrozumiałaby upór Tony’ego, gdyby czary okazały się alternatywą dla pocałunku, ale oboje wiedzieli, że tak nie jest. Wniosek nasuwał się sam - Macmillan obawiał się o siebie samego. I reputację rodziny. Ria rozumiała pobudki czarodzieja, ale i tak poczuła się zraniona. Dotknięta. I odrzucona. W drodze do apteki zamierzała przełknąć narastającą w ustach gorycz zawodu, zignorować ciążące na barkach poczucie winy oraz szumiące w głowie wyzwiska skierowane na siebie. Nie stało się nic strasznego, pod koniec dnia zapomni o nieprzyjemnym incydencie (chciałaby) - a poszkodowany odnajdzie godziwą pomoc dla palącego problemu, bez konieczności narażania opinii na szwank zadawania się z pogardzaną rodziną Weasley’ów. Każde z nich będzie żyć długo i szczęśliwie.
Tak naprawdę to Ria za dużo myślała. Powinna rozmyślania uciąć - teraz, w zarodku. Zamiast zastanawiać się nad pobudkami Tony’ego należało wziąć się do pracy, nie kłopotać się porażkami tylko podążać w przód. Właśnie zamierzała skrócić dystans między nią a apteką, ale krzyk mężczyzny powiązany z uściskiem dłoni zatrzymał ją. Odwróciła się w kierunku Macmillana; w ciemnych oczach pobłyskiwało zdziwienie. Nie tyle reakcją czarodzieja - a wypowiedzianym przed sekundą imieniem. Długim, ciężkim, brzmiącym niezwykle poważnie. Zamknęła lekko otwarte usta, pozwalając im na wygięcie się ku górze w subtelnym uśmiechu. Miał ułożyć się w niewerbalne przeprosiny, ale rudowłosa nie wiedziała czy osiągnęła upragniony cel. - Przepraszam cię, wygłupiłam się po prostu. To nic takiego. Nie rób niczego wbrew sobie. Nie chciałam wzbudzić w tobie poczucia winy - odpowiedziała szczerze, patrząc mu w oczy - tak jak poprosił. Zaraz przeniosła spojrzenie na jemiołę, tak mimowolnie. Może zaczęła niepotrzebnie wyolbrzymiać, ale czy ona nie kichała przypadkiem jeszcze intensywniej? - Naprawdę, nie przejmuj się. - Pogłębiła uśmiech; wolną dłoń zacisnęła w pięść, którą delikatnie szturchnęła ramię Tony’ego. Nie do końca świadoma przytrzymywania drugiej ręki przez mężczyznę, ale czuła bijące od niej przyjemne ciepło. Nie to, że nie chciała z nim rozmawiać - chciała, ale wciąż tkwiło w niej zbyt wiele emocji, żeby podejść do sprawy z dystansem.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]15.06.18 9:26
Martwił się. Nie chciał zostać źle zrozumiany, ale tak najwyraźniej się stało… i to z jego winy. Kolejny raz pokazał, że nie potrafił wypowiedzieć się wprost i próbował być wyjątkowo delikatny. To z kolei nie zawsze przynosiło dobry efekt, tak jak teraz. Nie wiedział jak wytłumaczyć jej to, że bał się o to, żeby ludzie nie zaczęli przypadkiem plotkować, że porządna Weasleyówna spotyka się z najgorszym z Macmillanów. Mógł nie być tym „najgorszym”, ale za takiego się uważał, biorąc pod uwagę jego słabości i skłonności do alkoholu. Teraz, do tego wszystkiego dochodziło poczucie, że jest kimś, kto rani osoby na których mu zależy. Tak samo było na początku lipca, choć chodziło o pannę Baudelaire… Nie mógł udawać, że nie dostrzegł, na twarzy panny Weasley, wyraźnego niezadowolenia z tego jak się potoczyła ich rozmowa. Tylko nawet jeżeli by się zgodził, nie przejmując się opinią innych i tym, że znajdowali się na środku ulicy, pojawiała się jeszcze inna kwestia. Choć czarownica była już dorosła, wciąż była dla niego Małą Rią, którą w przeszłości, od czasu do czasu trzeba było ratować, a czasem po prostu zarażało się ją zainteresowaniem do Quidditcha. Była też Weasleyówną, rodziną jego rodziny. A on wiedział obecnie o niej tylko to, co zdołali wymienić między sobą przy pomocy listów. Ta przeszłość, wszystkie te fakty i długa przerwa w byciu obecnym przy rodzinie i swoich znajomych wyjątkowo silnie go blokowała. Poza tym, była rodziną jego rodziny!
Musiał jednak przyznać, że fala nagłego szoku i próby wyparcia tego, że jedynym rozwiązaniem jego problemu był kłopotliwy pocałunek, zaczynała odchodzić. Dopiero teraz, stopniowo, powolnie, choć ze sporymi oporami, zdawał sobie sprawę z tego, że Ria mogła mieć rację... i to nawet całkowitą rację. Jemioła to jednak typowa roślina, która symbolicznie zachęcała do pocałunków. Biorąc pod uwagę, że miał do czynienia z jej magiczną wersją… ech. Najwyraźniej będzie musiał męczyć się cały dzień z tym przeklętym pasożytem. Najpierw jednak musiał wytłumaczyć sobie parę spraw z rudowłosą. A sytuacja stawała się coraz bardziej niezręczna. A może powinien skorzystać z okazji i pozbyć się kichającego kłopotu? Nie potrafił się zdecydować, a nie chciał wykorzystywać czarownicy w taki sposób. Naprawdę, nie chciał. Ale jak tu przeprosić ją za to, że nie dopuścił do swojej głowy jej wiedzy? Czy chodziło tylko o to, czy może coś innego? Stąd, po dogonieniu jej i złapaniu jej za rękę, zaproponował właśnie taki układ, żeby najpierw wytłumaczyła mu dlaczego się nagle obraziła, no i żeby jednak spróbować – nawet jeżeli nie chciał narażać jej dobrego imienia.
Spuścił głowę, gdy usłyszał jej przeprosiny. Dlaczego go przepraszała? Nie miała za co. To nie była jej wina, po prostu on nie potrafił wyrazić tego, co miał na myśli… i tak jakoś to wszystko wyszło. Wcale się nie wygłupiła. Nie o to chodziło… On po prostu chciał zrozumieć jej tok myślenia. O to chodziło.
O czym mówisz? – Zapytał w końcu, spoglądając jej prosto w oczy. W jego głosie nie dało się wyczuć pretensjonalnego tonu, a spokojny, zmartwiony. Na krótko mocniej ścisnął jej dłoń, jak gdyby tym gestem chciał dodać jej otuchy i jednocześnie skupić na sobie uwagę, a właściwie na tym, co mówił. – Nie wygłupiłaś się. Chodzi tylko o to… – miał już dokończyć, kiedy jemioła kichnęła wyjątkowo mocno i opryskała nie tylko czubek jego głowy, ale też wszystko dookoła. – Przepraszam… – mruknął, mając na myśli irytującego pasożyta i zauważając, że opluł on także Rię. To jednak wystarczyło, żeby na chwilę zgubił wątek. Wtedy poczuł jak delikatnie szturchnęła go w ramię. Uśmiechnął się na krótko… nabrał powietrza. – Nie chcę, żeby ludzie gadali, że spotykasz się z nieodpowiednią osobą, o to mi chodziło. Wiesz jak to jest z ludźmi, zauważą coś, nie dowiedzą się co się stało, a po prostu wybiorą sobie najkrótszą, ubzduraną przez siebie historyjkę. Naprawdę nie chciałbym, żeby głupio o tobie gadali tylko z mojego powodu. Nie mówiąc już o tym, że Urien by mnie, pewnie, ukatrupił, włącznie z twoim ojcem– wybąkał w końcu, na tyle cicho, żeby żaden z przechodniów ich nie usłyszał. Zaraz po tym, zaczął próbować pozbyć się pozostałości po kichnięciu jemioły z ramion rudowłosej.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Horizont Alley [odnośnik]15.06.18 21:17
Kobiety to dziwne stworzenia - trudno im dogodzić, a jeszcze trudniej zrozumieć. Ria wzięła całą winę na siebie nie dopuszczając do głosu myśli, że oboje tkwili w niezręczności niezrozumienia. Nie widzieli się dość długo, Weasley w tym czasie dorosła; najprawdopodobniej pogubili się gdzieś po drodze, zatracając łączącą ich nić porozumienia, zawiązaną jeszcze w czasach pełnych beztroski. Rudowłosej brakowało tamtych ulotnych chwil, brakowało jej również tamtego Tony’ego. Uśmiechniętego, wyprostowanego, pełnego życia. Dostrzegała natomiast inne zalety, które dzielnie trzymały się charakteru mężczyzny - nadal pozostawał troskliwy i współczujący. Uśmiech sam pchał się na pierwszy plan, znacząco rozświetlając usianą piegami twarz; nagle nawiedziło ją wspomnienie z tamtego dnia, gdy dopiero uczyła się latać na dziecięcej miotełce. Obraz w pamięci tkwił zamazany, ale piegowaty chochlik dokładnie pamiętał kto udzielił mu potrzebnej pomocy. Cała scena wyglądała tak, jakby smutek narodzony dosłownie przed paroma chwilami obumarł, pozostawiając po sobie oczyszczającą się powoli, a wcześniej zastygniętą między tą dwójką, atmosferę. Z każdą mijającą sekundą Rhiannon coraz śmielej spoglądała w jasne oczy Macmillana, oswajając się z sytuacją. Przestała jeżyć się niczym spłoszone, dzikie zwierzę, przestała się również mazać i wyklinać siebie w duchu. W postawie szlachcica istniało coś ugodowego - może chęć naprawienia niefortunnie użytych słów? Lub naprawdę miał wyrzuty sumienia. Urażona duma zakazująca puszczenia rozmówczyni wolno, bez słów wyjaśnienia? Jakikolwiek cel bądź powód przyświecał mężczyźnie, Ria nie powinna analizować tego zdarzenia tak dogłębnie. To były decyzje Tony’ego - powinna uszanować każdą z nich. Miał prawo mieć odmienne zdanie, wynaleźć inny sposób na pozbycie się problemu, skrupulatniej dobierać pomocne dłonie wyciągnięte ku niemu. Nie istniał żaden akt prawny nakazujący korzystania z propozycji niejakiej Weasley. Dlaczego ją to tak obeszło? Dlaczego nagle poczuła się gorsza, choć przytyki pojawiające się pod jej adresem zawsze zbywała równie kąśliwymi uwagami? Chyba dlatego, że opinia nieznajomych nic nie znaczyła, a krytyka ze strony bliskich bolała najmocniej. Nawet taka niewypowiedziana wprost - a może tym bardziej.
Spokojny, nienachalny uśmiech tańczył na twarzy rudowłosej czarownicy; nabierał mocy, przekonania, że wesołość rzeczywiście igrała w kącikach ust, nie będąc tym samym kolejną ułudą dla zamaskowania prawdziwych emocji. Kobieta nabrała powietrza w płuca, prawdopodobnie przygotowując się do starcia z prawdą, ale najpierw to mężczyzna rozpoczął dialog, a później… później pamiętała już tylko intensywne kichnięcie jemioły ohydną mazią rozbryzgujące się na ich oboje. Nie wiedzieć dlaczego Rhiannon prychnęła śmiechem, burząc w ten sposób zachowaną przed chwilą atmosferę powagi. To zrozumiałe, że upierdliwa roślina nie była dobrym kompanem, acz w tamtej konkretnej sekundzie Weasley okazała wdzięczność szkodnikowi. Pozwolił on rudowłosej na spuszczenie pary, rozładowanie napięcia oraz przesadnie nakładających się na siebie negatywnych uczuć. Obejrzała się krótko na zapaskudzone ramiona, po czym uśmiechnęła się do Tony’ego z wdzięcznością. Sama też sięgnęła do kieszeni sukienki po chusteczkę w celu starcia wydzieliny z czubka głowy Macmillana. Nie potrafiła zachować przy tym powagi - Godryk jej świadkiem, że próbowała. Kąciki ust bezwolnie drżały pomimo ważnych słów padających z ust ofiary całego zamieszania, oczy błyszczały łatwym do wychwycenia rozbawieniem.
- Przepraszam, ta sytuacja… jest tak absurdalna - wyjaśniła, nie chcąc wprawiać rozmówcy w konsternację z powodu jej irracjonalnym zachowaniem. Przed chwilą Ria znajdowała się na granicy płaczu oraz złości; teraz nie umiała powstrzymać nadchodzących fal zdradzieckiej wesołości. Musiała przed sobą w duchu przyznać, że tłumaczenia szlachcica pomogły w rozprawieniu się z nowopowstałymi ranami na duszy i honorze. - Nie jesteś nieodpowiedni, Tony - zaprzeczyła już poważnie, z mocą, choć cicho; może rzeczywiście powinni ściszyć głos. - To ludzie są problemem, nie my. Nie widzisz tego? - spytała szczerze. Oczekując takiej samej szczerości w odpowiedzi. Rudowłosa miała świadomość, że może pchać się na grząski grunt, ponieważ słowa opuszczające różowe usta kryły w sobie drugie dno, wydźwięk, który powinien dać mężczyźnie do myślenia. Nie zamierzała poruszać żadnej z bolesnych strun - pragnęła nade wszystko udowodnić mu, że nie tędy droga. Nie powinni dźwigać na swych barkach ciężaru wszystkich ludzi świata. - Życie jest zbyt krótkie, żeby ograniczać się osądami innych. Nie warto tracić na nich czasu, o ile nie są ci bliscy. Później na łożu śmierci możesz żałować, że nie doświadczyłeś wszystkiego, co los ci ofiarowywał. - Mogła brzmieć zbyt patetycznie, ale święcie w to wierzyła. Też ścisnęła mocniej dłoń Macmillana, powracając do serdecznego uśmiechu. - Chodź, miejmy to z głowy. Ta szalona jemioła szykuje się do kolejnego ataku. - Głos Weasley zadrżał z powodu rozbawienia, jakie nawiedziło ponownie piegowate serce - magiczna, kichająca oraz prychająca roślina coraz mocniej oddziaływała na skryte do tej pory emocje, powoli oczyszczając je z nagromadzonych toksyn. Zadziwiające jak szybko humor może ulec przekształceniu, prawda?



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Horizont Alley [odnośnik]16.06.18 10:11
On doskonale rozumiał problem zrozumienia i dogodzenia kobietom. Miał już z nimi trochę do czynienia w swoim życiu. Komplikacje następowały zawsze wtedy, kiedy zależało mu na jakiejś damie (z różnych powodów, a to sercowych, a to rodzinnych, a to ze względu na przyjaźń), a wtedy, nagle, niespodziewanie, pojawiało się nieporozumienie. Dokładnie tak było i w tym przypadku. Mała Ria, ta kochana, drobna rudowłosa istotka, którą wielokrotnie ratował od gorszych potłuczeń, jeżeli tylko był w pobliżu, zrozumiała jego słowa zupełnie w inny sposób od tego jak on chciał… i problem był gotowy. Wszystko pogarszała tym mocniej wyjątkowo irytującą jemiołą nad głową, która nie potrafiła dać chwili wytchnienia i w ogóle mu nie odpuszczała. Przerażające… i jak on miał wyjść z tak kłopotliwej sytuacji? To znaczy, jak miał wyjaśnić pannie Weasley, że nie chodziło mu o to, żeby ją urazić, a o to, żeby ją ochronić przed opinią publiczną. Głowiąc się nad odpowiednimi słowami… do pomocy przyszła mu jemioła i jej kolejne kichnięcie. Natychmiast zaczął ścierać z dziewczyny, na tyle na ile potrafił, pozostałości po tym, co wyrzucił z siebie pasożyt. W tym samym czasie myślał szybko czy powinien po prostu wyrzucić z siebie proste tłumaczenie, czy może powinien owinąć je w jakieś ładne słowa, mając nadzieję, że w ten sposób dziewczyna nie obrazi się jeszcze mocniej. Próba wyjaśnienia wszystko wprost była ryzykowna, ale… (jak się okazało po chwili) warta swojej ceny. Ponownie dało się zauważyć uśmiech i pogodę ducha na twarzy Rii, a to z kolei, momentalnie, wywoływało uśmiech i u niego. I kto by pomyślał… przeklęta jemioła okazała się dość pomocna swoim kichnięciem! Śmiech rudowłosej czarownicy był chyba jedną z przyjemniejszych odgłosów, które mogło się usłyszeć po latach. Sam widok zdawał się być jeszcze lepszym.
Nic się nie stało – odpowiedział jej natychmiast. Musiał jednak przyznać rację, że sytuacja była wyjątkowo absurdalna. Paskudny szkodnik, który przyczepił się do niego na obrzeżach Londynu, potem to nagle spotkanie i nieporozumienie, jakie wynikło w związku z przeklętą jemiołą… chyba był urodzonym pechowcem, ale w swoim pechu miał odrobinę szczęścia… Sporadycznie! Miał już trochę się odsunąć i puścić dłoń panny Weasley, gdy usłyszał jej słowa. Momentalnie spuścił głowę. Niby miała rację, mówiąc, że to inni byli problemem… ale on też miał swoje za uszami i doskonale rozumiał, że nie mógł wymazać tego, co dotychczas zrobił i tego, czego nie zrobił, ale i tak rzucało się to cieniem na jego osobę. Mowa była o jego zbyt wielkim zamiłowaniu do alkoholu, no i dawną sprawą, która wciąż za nim chodziła w wielu formach. Pokiwał jedynie głową, wiedząc że lepiej się z tym wszystkim nie kłócić. Tym bardziej, że chodziło teraz o niego, a nie o nią. – No tak, no tak – przytaknął jej. Miała rację, ale wciąż czuł się z tym wszystkim wyjątkowo nieodpowiednio. Tym bardziej, że Ria nadal naciskała na tę… dość nietypową pomoc. Nie powinien tego robić… ale z drugiej strony nie chciał kolejny raz narażać się na urażenie jej osoby.
Zwątpienie pojawiło się kolejny raz, gdy przypomniał sobie kiedy ostatni raz całował kobietę. Wpatrywał się w zielono-brązowe oczy panny Weasley, jak gdyby doszukując się w nich oczu tej jednej kobiety, której ciągle mu brakowało. Czy to nie byłaby swego rodzaju zdrada swojej dawnej miłości? Nawet jeżeli ten drobny buziak miał być pomocą i uwolnieniem od wyjątkowo nachalnej rośliny? Czy w ten sposób nie zdradzał swojej dawnej miłości? Może jednak nie powinien tego robić? Co by powiedziała na to wszystko ona? Miał zadawać sobie jeszcze większą ilość pytań, gdy jemioła kichnęła drugi raz i wybudziła go z tego zastanowienia. Zupełnie tak, jak gdyby ponaglała Macmillana do działania. Mógłby przysiąc, że gdyby tylko miała usta, to pewnie wykrzykiwałaby w jego stronę jakieś obelgi i ciągle by narzekała, że za wolno sobie radzi. Westchnął ciężko. Spojrzał na pannę Weasley z wzrokiem, który miał mówić sam za siebie: „Przepraszam”, bo przecież spóźnił się o ten krótki moment. Dopiero wtedy się zbliżył, delikatnie musnął usta rudowłosej. Jego policzki natychmiast się zaczerwieniły. Gdyby tylko jej rodzina to widziała… wszyscy męscy potomkowie jej rodu celowaliby teraz w niego różdżkami albo rzucali się na niego z pięściami. A może przesadzał? Sam nie potrafił stwierdzić. Chwila niepewności… nie wiedział czego się spodziewać po jemiole. Będzie walczyć, żeby nadal pozostać na jego głowie? A może nie uzna takiej formy za wystarczającą? Oby to podziałało.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Horizont Alley - Page 6 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan

Strona 6 z 14 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 10 ... 14  Next

Horizont Alley
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach