Stoliki przed lokalem
AutorWiadomość
First topic message reminder :
-
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Stoliki przed lokalem
W okresie od kwietnia do października przed lodziarnią rozstawione są trzy duże stoliki, z których każdy mieści pięć osób. Przed letnim słońcem lub jesiennym deszczem chronią kolorowe parasole z logiem lokalu. Aby uchronić klientów przed gwarem ulicy Pokątnej, wokół tego małego ogródka ustawiono niewysokie płotki wykonane z tego samego drewna co stoliki i krzesła: zaczarowane są w taki sposób, by wygłuszać hałas. W dwóch ogromnych donicach zawsze kwitną sezonowe kwiaty. W lokalu panuje samoobsługa, więc przed zajęciem miejsca koniecznie zajrzyj do środka, by złożyć zamówienie!
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:34, w całości zmieniany 2 razy
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie sądziłem, że to się uda, a jednak! Zamknąłem oczy, a kiedy je otworzyłem, już stałem przy drzwiach. Dopiero wtedy zobaczyłem jak z nieba pada zacinający grad, a zimny wiatr owiał moje i tak zziębnięte ciało. To nie był jednak odpowiedni moment na przejmowanie się pogodą - w końcu wyraźnie zobaczyłem stojących nieopodal czarodziejów, lecz to lewitująca głowa najbardziej przykuła moją uwagę. Nie na długu; usłyszałem trzask belek, a kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem w jak opłakanym stanie jest konstrukcja kamienicy, w której mieszkam i pracuję. Powinienem zrobić jeszcze jeden krok i stąd wybiec, ale musiałem podjąć jakąkolwiek próbę uratowania tego budynku. Zbyt wiele dla mnie znaczy, zbyt wiele pozytywnych wspomnień z nim łączę. Wyciągnąłem więc różdżkę i uniosłem ją ponad siebie. - Reparo - wypowiedziałem, mając nadzieję, że uda mi się ocalić kamienicę przed totalnym zniszczeniem, który pochłonie sąsiednie budynki i zapewne również mnie pod tymi gruzami. Na wszelki wypadek zrobiłem jeszcze krok w kierunku wyjścia.
Rzucam zaklęcie i idę jedną kratkę do przodu
Rzucam zaklęcie i idę jedną kratkę do przodu
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Umysł Sigrun wciąż tkwił w pułapce Regressio. Nie potrafiła sformułować konkretnej myśli, wyartykułować słowa, głównie to czuła przejmujące uczucia - przerażenie, złość i strach. Ostre sople, raniące odsłoniętą skórę, potęgowały te uczucia. Czuła chęć ucieczki, schowania się gdzieś, przed wszystkimi, lecz lęk paraliżował wszystkie mięśnie i nie pozwalał na choćby jeden krok. Trwała w miejscu nieruchomo, marznąc w deszczu i odnosząc kolejne rany, jej uwagę zwróciła głowa, która pojawiła się znikąd, lewitująca wysoko nad ziemią. Znała tę twarz. Jej własna wykrzywiła się w znacznym grymasie pod maską. Znała ją, ale czuła, że bardzo jej nie lubi - i miała ochotę czymś w jego rzucić. Palce dłoni rozwierały się i zaciskały, ale czuła była zbyt przejęta, by coś chwycić.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Deszcz przybierał na sile, a Amadeus coraz boleśniej uświadamiał sobie, że nawałnica mogła mieć dla nich naprawdę okrutne skutki. Musieli się stąd wydostać i wyglądało na to, że właśnie nadarzyła się ku temu okazja - na oczach aurora zmaterializowała się czarna opaska, a czarodziej przebywający w lodziarni chwilowo zajął się rozpaczliwymi próbami ratowania budynku, rezygnując z ataku.
Podobnie jak jego sojusznik, który nagle postanowił się ujawnić.
Przyjrzał się lewitującej w powietrzu głowie mężczyzny, zastanawiając się, czy znał skądś jego twarz lub głos. Nie mógł jednak zwlekać ani chwili dłużej; rzucił wymowne spojrzenie Esther, po czym przeniósł wzrok na Sigrun, wciąż walczącą ze skutkami zaklęcia. Nie był pewien, czy zdawała sobie sprawę z tego, co działo się wokół niej, lecz mimo wszystko wykonał nieznaczny ruch dłonią, wskazując jej wylot ulicy i licząc na to, że zrozumie, co miał na myśli.
Zaciskając palce na różdżce, ruszył biegiem w tamtym kierunku.
przesuwam się o dwie kratki w bok (mapka) i generalnie próbuję uciec pomocnikom Zakonu, kierując się w stronę wylotu ulicy
Podobnie jak jego sojusznik, który nagle postanowił się ujawnić.
Przyjrzał się lewitującej w powietrzu głowie mężczyzny, zastanawiając się, czy znał skądś jego twarz lub głos. Nie mógł jednak zwlekać ani chwili dłużej; rzucił wymowne spojrzenie Esther, po czym przeniósł wzrok na Sigrun, wciąż walczącą ze skutkami zaklęcia. Nie był pewien, czy zdawała sobie sprawę z tego, co działo się wokół niej, lecz mimo wszystko wykonał nieznaczny ruch dłonią, wskazując jej wylot ulicy i licząc na to, że zrozumie, co miał na myśli.
Zaciskając palce na różdżce, ruszył biegiem w tamtym kierunku.
przesuwam się o dwie kratki w bok (mapka) i generalnie próbuję uciec pomocnikom Zakonu, kierując się w stronę wylotu ulicy
Sytuacja zdawała się nie uspokajać, chociaż przez moment jedynym zagrożeniem były spadające z nieba sople, które w dalszym ciągu raniły jej ciało. Skutecznie wyeliminowany, przynajmniej na chwilę, auror musiał polegać na pozostałych zmysłach, nie będąc w stanie zobaczyć tego, co działo się na ulicy. Co więcej, lewitująca w powietrzu głowa kolejnego napastnika, którego reszta ciała ukryta była, jak Esther się domyślała, pod peleryną niewidką, ujawniła jego położenie. Mimo wszystko kobieta nie zamierzała atakować - bardziej zależało jej na wydostaniu się z miejsca wydarzeń i chciała to uczynić jak najszybciej, zanim skutki magicznej anomalii jeszcze bardziej pozbawią ją jakichkolwiek sił. Widziała, że drugi z przeciwników skupiał się na próbach uratowania powoli walącej się lodziarni i zamierzała to wykorzystać. Spojrzała na lorda Croucha, kiwając głową dla potwierdzenia, iż zrozumiała jego intencję, rzucając również krótkie spojrzenie Sigrun, która wciąż była pod wpływem zaklęcia i być może nie była do końca świadoma wszystkiego, co działo się wokoło. Nie mogła jednak zwlekać, miała zbyt dużo do stracenia i każda komórka jej ciała usilnie błagała o to, by jak najszybciej znalazła bezpieczne schronienie. Idąc w ślady Amadeusa i ściskając w dłoni swoją różdżkę, ruszyła biegiem w stronę wylotu ulicy, licząc na to, że uda im się umknąć, zanim ktoś pomyśli o próbie ich zatrzymania.
|przesuwam się o dwie kratki w dolny lewy róg i podobnie jak Amadeus kieruję się w stronę wylotu ulicy chcąc uciec z Pokątnej
|przesuwam się o dwie kratki w dolny lewy róg i podobnie jak Amadeus kieruję się w stronę wylotu ulicy chcąc uciec z Pokątnej
Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
shocked you something's electric in your blood
Percival, dalej widoczny dla Rycerzy oraz dla Floreana, podjął próbę zahamowania rozpadu lodziarni. Różdżka skierowana na walący się strop rozbłysnęła mocnym światłem, które trafiło w odpadające kamienie oraz belki, umacniając je i chroniąc przed zawaleniem się całego budynku na głowę jego właściciela. Fortescue również skierował różdżkę, prosto do góry, wzmacniając piętro budynku. Ciągle jednak filary podtrzymujące front lodziarni pękały, wolniej, bowiem nie musiały unosić już ciężaru naprawionego stropu parteru, ale wymagały zabezpieczenia.
Michael, pozbawiony zmysłu wzroku, nie zdołał poprawnie wycelować różdżki - nie mógł jednak wiedzieć, czy jego zaklęcie trafiło celu, czy też nie.
Sigrun szybko przeszła bolesny okres dojrzewania, z powrotem stając się umysłowo dorosłą kobietą. Osłabioną, zmęczoną, pokiereszowaną, ale w pełni przytomną - rozpoznała też bez problemu twarz zdrajcy, Percivala.
Również Amadeus od razu mógł poznać Percivala, znał go wszak ze szlacheckich uroczystości oraz z Stonehenge: wiedział dokładnie z kim ma do czynienia. Esther mogła nie kojarzyć mężczyzny: ruszyła w szybko w stronę wyjścia z Pokątnej, ale prawie wpadła po drodze na cofającego się Michaela, zagradzającego jej drogę.
Grad zacinał coraz mocniej, ale przestraszeni mieszkańcy Pokątnej wyszli na ulicę: na razie znajdowali się przed swoimi domami, pod daszkami oraz mansardami sklepów; widzieliście błyski zaklęć ochronnych, słyszeliście jakieś pokrzykiwania; drzwi tuż obok Rycerzy otworzyły się i wyszło z nich troje czarodziejów: ojciec z dwójką synów, mieli na oko dziesięć lat i trzęśli się z niepokoju i zimna. - Co tu się dzieje, na galopujące gargulce? - krzyknął czarodziej, przecierając zaspane oczy. Światło z otwartych drzwi i rozświetlonych okien padało na Pokątną, rozświetlając ją pomimo ulewy; widoczność nieco się poprawiła.
| Kolejka: Rycerze (24h), pomocnicy Zakonu (24h)
Czarna mgła (Sigrun): 1
Eliksir niezłomności (Sigrun): 4/5 tur
MG przypomina o mechanice poruszania się - Florean, MG bazował na określeniu kierunku z posta, ale następnym razem nie uzna dopisku "kratka do przodu" - stosujemy określenia względem mapki (góra/dół/prawo/lewo). MG przypomina także o tym, że na jednym polu może znaleźć się jedna osoba.
Wszyscy (poza Floreanem) otrzymujecie 10 obrażeń ciętych od gradu.
Na mapce pojawiły się jasnoróżowe kropki - to mieszkańcy Pokątnej wychodzący z domów. Widoczność poprawiła się, widzicie się wzajemnie - wszyscy, oprócz Floreana, którego zasłania rumowisko; on może dojrzeć tylko Percivala oraz cienie kilku osób na dolnej stronie mapki.
Michael, pozbawiony zmysłu wzroku, nie zdołał poprawnie wycelować różdżki - nie mógł jednak wiedzieć, czy jego zaklęcie trafiło celu, czy też nie.
Sigrun szybko przeszła bolesny okres dojrzewania, z powrotem stając się umysłowo dorosłą kobietą. Osłabioną, zmęczoną, pokiereszowaną, ale w pełni przytomną - rozpoznała też bez problemu twarz zdrajcy, Percivala.
Również Amadeus od razu mógł poznać Percivala, znał go wszak ze szlacheckich uroczystości oraz z Stonehenge: wiedział dokładnie z kim ma do czynienia. Esther mogła nie kojarzyć mężczyzny: ruszyła w szybko w stronę wyjścia z Pokątnej, ale prawie wpadła po drodze na cofającego się Michaela, zagradzającego jej drogę.
Grad zacinał coraz mocniej, ale przestraszeni mieszkańcy Pokątnej wyszli na ulicę: na razie znajdowali się przed swoimi domami, pod daszkami oraz mansardami sklepów; widzieliście błyski zaklęć ochronnych, słyszeliście jakieś pokrzykiwania; drzwi tuż obok Rycerzy otworzyły się i wyszło z nich troje czarodziejów: ojciec z dwójką synów, mieli na oko dziesięć lat i trzęśli się z niepokoju i zimna. - Co tu się dzieje, na galopujące gargulce? - krzyknął czarodziej, przecierając zaspane oczy. Światło z otwartych drzwi i rozświetlonych okien padało na Pokątną, rozświetlając ją pomimo ulewy; widoczność nieco się poprawiła.
| Kolejka: Rycerze (24h), pomocnicy Zakonu (24h)
Czarna mgła (Sigrun): 1
Eliksir niezłomności (Sigrun): 4/5 tur
MG przypomina o mechanice poruszania się - Florean, MG bazował na określeniu kierunku z posta, ale następnym razem nie uzna dopisku "kratka do przodu" - stosujemy określenia względem mapki (góra/dół/prawo/lewo). MG przypomina także o tym, że na jednym polu może znaleźć się jedna osoba.
Wszyscy (poza Floreanem) otrzymujecie 10 obrażeń ciętych od gradu.
Na mapce pojawiły się jasnoróżowe kropki - to mieszkańcy Pokątnej wychodzący z domów. Widoczność poprawiła się, widzicie się wzajemnie - wszyscy, oprócz Floreana, którego zasłania rumowisko; on może dojrzeć tylko Percivala oraz cienie kilku osób na dolnej stronie mapki.
- Ekwipunek:
Sigrun: fluoryt, zaczarowaną torbę, a w niej kilka eliksirów (eliksir niezłomności (stat. 32) x1, eliksir kociego wzroku (stat. 32), maść z wodnej gwiazdy (stat. 32) x1, kameleon (stat. 32) x1, smocza Łza (stat. 32) x2, eliksir Garota (1 porcja, stat. 40, moc +5))
Amadeus: różdżka, eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
Esther: różdżka, smoczy eliksir (1 porcja, stat. 5),mikstura buchorożca (1 porcja, stat. 40, moc +5) [od Sigrun]
Florean: różdżka, biały kryształ, fluoryt, juchtową szarfę, miniaturowy pantofelek i eliksiry: niezłomności x2, ochrony, smocza łza
Michael: różdżka
Percival:pelerynę niewidkę (na sobie), różdżkę, miotłę, wygaszacz, broszkę z alabastrowym jednorożcem, fluoryt, juchtową szarfę, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarną perłę, eliksiry w wewnętrznej kieszeni płaszcza (maść z wodnej gwiazdy x1, antidotum na niepowszechne trucizny x1, eliksir byka x1, smoczą łzę x1 i eliksir lodowego płaszcza x3)
- Żywotność i obrażenia:
Sigrun23/213 [60, poparzenia, 20, psychiczne, 110 cięte]; -60 do kości//ELIKSIR NIEZŁOMNOŚCI 115/313; -40 do kości
Amadeus 126/206 [60, poparzenia 10, cięte]; - 15 do kości
Esther 95/200 [60, poparzenia, 25 poparzenia, prawe ramię, 10 cięte]; -30 do kości
Florean 18/240 [60, poparzenia]; - 10 do kości
Michael 104/194 [30, elektryczne poparzenie prawego ramienia; [60, poparzenia, ULECZONE 20], 10 cięte]; -20 do kości
Percival 226/266 [20, tłuczone, 10 cięte] -5 do kości
- Mapka:
szary pas na środku - ulica Pokątna
żółty prostokąt - zarys Lodziarni Fortescue (ciemniejsze prostokąty na niej: drzwi i okno, Rycerze stoją przed drzwiami)
prostokąty po obydwu stronach ulicy o różnym odcieniu fioletu - kamienice/sklepy; każdy z prostokątów posiada drzwi, zaznaczone ciemniejszym kolorem
u góry mapy Pokątna rozwidla się na boczną uliczkę
fioletowe okrągłe pola przed Lodziarnią - złożone stoliki; są niskie, więc jeśli osoba stoi za nimi, jest doskonale widoczna; dopiero jeśli wyraźnie zaznaczy, że kuli się na ziemi, pozostaje niewidoczna (rzecz jasna dla osób celujących z przeciwnej strony lub w linii prostej) - nie można stanąć na polu stolika, chyba, że poświęci się akcje na wejście na jego blat
Białe punkty na mapie to części budynku, mebli oraz gruzy. Część z nich jest wysoka, część niska, ale można przez nie zobaczyć oraz celować w osobę, o ile ta osoba stoi i jest to możliwe technicznie. EDIT Nie można w tej samej kolejce rzucić zaklęcia i schować się za gruzem, będąc niewidocznym dla przeciwnika. Dokładne ukrycie się (skulenie) za barierą jest jedną akcją.
Przejście przez gruzy ma ST 40, do rzutu dorzucana jest statystyka sprawności. Działanie to nie jest liczone jako akcja, o ile przejście przez gruz się powiedzie i znajduje się on w zasięgu działania postaci (liczba pól wynikająca ze statystyki zwinności). Gruz można pokonać/usunąć także w inny sposób.
CZARNE LINIE - miejsca zawalenia się gruzów, NIE MOŻNA przez nie przejść, NIE MOŻNA rzucic przez nie zaklęć
Czarna dziura - dziura w ziemi, głęboka na kilka metrów
jaśniejsza łuna w miejscu orcumiano przed drzwiami lodziarni - zasypana dziura po zaklęciu; przechodząc przez nią należy rzucić kością k6 (k1 - skręcenie kostki, 20 obrażeń tłuczonych; k2,k3 - potknięcie i wywrócenie się, 5 obrażeń tłuczonych; k4,k5,k6 przejście bez obrażeń)
niebieska kropka - Florean
czerwona kropka - Michael
niewidoczna kropka - Percival
jasnozielona kropka - Esther
intensywnie zielona kropka - Sigrun
szarozielona kropka - Amadeus
Nie wiem jak to się stało, że moje reparo okazało się udane, ale jeżeli wyjdę z tego cało to podziękuję Merlinowi za pomoc. Bo nie wierzę, żebym sam był w stanie cokolwiek zrobić dobrze - nie teraz, nie w takim stresie, kiedy ktoś postanowił zaatakować mój dom. To przecież nie przypadek, że wybrali właśnie to miejsce. Wiedzą, że jestem w Zakonie i uważają mnie (naprawdę) za zagrożenie, które należy wyeliminować. Ta myśl pomału do mnie dociera, że ja i moi bliscy jesteśmy w niebezpieczeństwie, że moja pomoc Zakonowi zaczęła robić się coraz poważniejsza. I chyba już nie mogłem się z niej wycofać, choćbym chciał. Ci ludzie zapewne i tak po mnie wrócą, a może po Florence, a może po Frances - tak czy siak chyba już nigdy nie zmrużę oka.
Na razie skupiłem się jednak na suficie, który dzięki mojemu zaklęciu przestał się rozpadać, ale wciąż obawiałem się, że konstrukcja budynku zwali mi się na głowę. Nie skupiałem się na tej lewitującej głowie ani na gapiach, którzy powychodzili z okolicznych kamienic. Patrzyłem na filary przy wejściu, przez które wciąż chciałem przejść, ale wyglądały tak jakby miały zaraz się rozpaść. Skierowałem na nie różdżkę, powtarzając - Reparo - jednocześnie uparcie, choć wciąż niezbyt pewnie, robiąc krok do przodu.
Podejmuję próbę naprawy filarów przed wejściem i robię krok w prawo/dół
Na razie skupiłem się jednak na suficie, który dzięki mojemu zaklęciu przestał się rozpadać, ale wciąż obawiałem się, że konstrukcja budynku zwali mi się na głowę. Nie skupiałem się na tej lewitującej głowie ani na gapiach, którzy powychodzili z okolicznych kamienic. Patrzyłem na filary przy wejściu, przez które wciąż chciałem przejść, ale wyglądały tak jakby miały zaraz się rozpaść. Skierowałem na nie różdżkę, powtarzając - Reparo - jednocześnie uparcie, choć wciąż niezbyt pewnie, robiąc krok do przodu.
Podejmuję próbę naprawy filarów przed wejściem i robię krok w prawo/dół
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przemieszczając się szybko ku wylotowi ulicy, w pewnej chwili uświadomił sobie, skąd znał twarz i głos tajemniczego sojusznika aurora - należał do Percivala, byłego Notta, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej tak ochoczo wyrzekł się rodowych wartości i zdradził Rycerzy Walpurgii. W Crouchu zawrzało; jakim cudem Percival wiedział o ich misji? Czy to możliwe, by pojawił się tu przypadkiem, na dodatek wyposażony w pelerynę niewidkę? Szczerze w to wątpił, takie zbiegi okoliczności po prostu nie istniały.
Przez ułamek sekundy rozważał, co powinien był zrobić - zdrajcę należało ująć i wymierzyć mu sprawiedliwość, lecz sytuacja, w której się znaleźli, bynajmniej temu nie sprzyjała.
Nagle tuż obok niego otworzyły się drzwi, a na progu stanął mężczyzna z dwójką dzieci, wyraźnie oszołomiony szerzącym się na Pokątnej chaosem. Ujrzawszy czarodzieja, Amadeus błyskawicznie wpadł na pomysł, który mógł im zaoszczędzić kłopotu.
- To był on, to zamachowiec, który spowodował wybuch - rzucił w biegu, kierując swoje słowa do mężczyzny z dziećmi i zerkając w stronę głowy Percivala. - A teraz próbuje się ukryć.
Nie był pewien, czy wypowiedziane przez niego kłamstwo trafi na podatny grunt, ale postarał się, aby w jego głosie zabrzmiało śmiertelne przerażenie.
przesuwam się o dwa pola w lewo (mapka)
Przez ułamek sekundy rozważał, co powinien był zrobić - zdrajcę należało ująć i wymierzyć mu sprawiedliwość, lecz sytuacja, w której się znaleźli, bynajmniej temu nie sprzyjała.
Nagle tuż obok niego otworzyły się drzwi, a na progu stanął mężczyzna z dwójką dzieci, wyraźnie oszołomiony szerzącym się na Pokątnej chaosem. Ujrzawszy czarodzieja, Amadeus błyskawicznie wpadł na pomysł, który mógł im zaoszczędzić kłopotu.
- To był on, to zamachowiec, który spowodował wybuch - rzucił w biegu, kierując swoje słowa do mężczyzny z dziećmi i zerkając w stronę głowy Percivala. - A teraz próbuje się ukryć.
Nie był pewien, czy wypowiedziane przez niego kłamstwo trafi na podatny grunt, ale postarał się, aby w jego głosie zabrzmiało śmiertelne przerażenie.
przesuwam się o dwa pola w lewo (mapka)
Kajdany niemowlęctwa, w którym zamknęło ją zaklęcie Regressio, w końcu pękły, a myśli Sigrun wróciły boleśnie na właściwy tor. Zamrugała szybko, chcąc się otrząsnąć, poczuła jednak jeszcze większą złość uświadamiając sobie z kim ma do czynienia. Lewitująca ponad ziemią głowa Percivala rozwiała wszystkie wątpliwości. Skąd się wziął? Jak się tu znalazł? Dlaczego akurat teraz? Miał powiązania z Floreanem Fortescue, czy może aurorem? Lewa dłoń zacisnęła się w pięść w rozgniewaniu, które czuła.
- Na Merlina, to on, to czarnoksiężnik i bandyta, spójrzcie co mi zrobił... - jęknęła w kierunku gapiów, którzy wylęgli na ulicę, przestraszeni, a jednocześnie ciekawi tego, co miało miejsce na Pokątnej, kiedy pochylała się po różdżkę, wskazując brodą na lewitującą głowę Percivala. Z głębokich ran, jakie zadało brutalne Lamino, nieustannie płynęła obficie krew, plamiąca szaty. Coraz większy ból zadawały ostre sople padające z nieba. Zacisnęła szybko palce na różdżce i podniosła się czym prędzej, robiąc jednocześnie kilka kroków w bok, by ominąć stertę gruzu. Eliksir niezłomności, znajdujący się wciąż w krwiobiegu, dodawał jej siły, lecz miał przestać lada chwila, a ona znów zacznie słaniać się na nogach. Musiała dotrzeć do Cassandry... i wrócić po zdrajcę.
| podnoszę różdżkę i idę jedno pole na dolny prawy skos
- Na Merlina, to on, to czarnoksiężnik i bandyta, spójrzcie co mi zrobił... - jęknęła w kierunku gapiów, którzy wylęgli na ulicę, przestraszeni, a jednocześnie ciekawi tego, co miało miejsce na Pokątnej, kiedy pochylała się po różdżkę, wskazując brodą na lewitującą głowę Percivala. Z głębokich ran, jakie zadało brutalne Lamino, nieustannie płynęła obficie krew, plamiąca szaty. Coraz większy ból zadawały ostre sople padające z nieba. Zacisnęła szybko palce na różdżce i podniosła się czym prędzej, robiąc jednocześnie kilka kroków w bok, by ominąć stertę gruzu. Eliksir niezłomności, znajdujący się wciąż w krwiobiegu, dodawał jej siły, lecz miał przestać lada chwila, a ona znów zacznie słaniać się na nogach. Musiała dotrzeć do Cassandry... i wrócić po zdrajcę.
| podnoszę różdżkę i idę jedno pole na dolny prawy skos
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Pomimo zamieszania ulica stawała się coraz bardziej rozświetlona przez światła, które zapalały się w oknach domów. Jednocześnie coraz więcej ludzi wychodziło ze swoich domów by przekonać się o tym, co działo się na zewnątrz. Esther podejrzewała, iż było to dla nich szczęście w nieszczęściu - aktualnie to przecież ich trójka zdawała się być w bardziej przegranej pozycji, biorąc pod uwagę nie tylko ich rany, ale również fakt, iż nieznany jej bliżej mężczyzna ukrywał się do tej pory pod peleryną niewidką. Najwyraźniej zarówno Amadeus, jak i Sigrun, wpadli na podobny pomysł, starając się przekonać o tym wychodzących na ulice ludzi.
Sama rzuciła przez ramię krótkie spojrzenie, szybko jednak przenosząc wzrok na stojącego bliżej niej mężczyznę.
- Te rany szybko się nie zagoją, ktoś powinien go zatrzymać! - powiedziała, upewniając się, że poparzenie ręki, które choć nie było wywołane zaklęciem nieznajomego czarodzieja, było dokładnie widoczne. Mieszkańcy Pokątnej nie musieli przecież wiedzieć o tym, iż wewnątrz lodziarni znajdowała się jeszcze jedna osoba. Jednocześnie Esther nie zamierzała stać w miejscu, w dalszym ciągu podążając za Amadeusem w stronę wylotu ulicy. Choć wcześniej drogę zagrodził jej nieznany z imienia auror, idąc za lordem Crouchem miała odrobinę więcej przestrzeni do poruszania się. Objęła się ciasto ramionami dla dodania większego efektu stanowi, w którym się znajdowała, od czasu do czasu rzucając pełne ubolewania spojrzenia w stronę wychylających się z domów ludzi i dla bezpieczeństwa oglądając się za siebie.
|przesuwam się o dwa pola w dół (mapka)
Sama rzuciła przez ramię krótkie spojrzenie, szybko jednak przenosząc wzrok na stojącego bliżej niej mężczyznę.
- Te rany szybko się nie zagoją, ktoś powinien go zatrzymać! - powiedziała, upewniając się, że poparzenie ręki, które choć nie było wywołane zaklęciem nieznajomego czarodzieja, było dokładnie widoczne. Mieszkańcy Pokątnej nie musieli przecież wiedzieć o tym, iż wewnątrz lodziarni znajdowała się jeszcze jedna osoba. Jednocześnie Esther nie zamierzała stać w miejscu, w dalszym ciągu podążając za Amadeusem w stronę wylotu ulicy. Choć wcześniej drogę zagrodził jej nieznany z imienia auror, idąc za lordem Crouchem miała odrobinę więcej przestrzeni do poruszania się. Objęła się ciasto ramionami dla dodania większego efektu stanowi, w którym się znajdowała, od czasu do czasu rzucając pełne ubolewania spojrzenia w stronę wychylających się z domów ludzi i dla bezpieczeństwa oglądając się za siebie.
|przesuwam się o dwa pola w dół (mapka)
Saw the stars out in front of you
Too tempting not to touch but even though it
shocked you something's electric in your blood
shocked you something's electric in your blood
Odetchnął z ulgą, widząc wracające na swoje miejsce cegły – ale to uczucie, jak można było się spodziewać, okazało się krótkotrwałe; wzdłuż podtrzymujących frontową ścianę filarów nadal wspinała się pajęczyna pęknięć, choć znacznie wolniej – był niemal pewien, że umocnienie stropu kupiło im kilka dodatkowych chwil. Przez moment miał zamiar skierować różdżkę również ku kolumnom, ale znajdujący się wewnątrz czarodziej go uprzedził – a jego samego rozproszyło nagłe poruszenie; odwrócił się przez ramię, dopiero wtedy dostrzegając, że stojący wcześniej w drzwiach ludzie go nie posłuchali i zamiast się wycofać, wylęgli na ulicę; starsi, młodsi, dzieci, póki co chowający się pod daszkami, ale stojący tuż obok, niebezpiecznie blisko wycofujących się Rycerzy. Zaklął pod nosem, wytrzeszczając oczy – czy oni nie mieli instynktu samozachowawczego? Trwała przecież wojna; zdawałoby się więc, że każdy normalny czarodziej, słysząc odgłosy walki i wybuchów pod swoim oknem, zarygluje się w mieszkaniu, by – z bezpiecznego dystansu – wezwać magiczną policję, zamiast zabierać trzęsące się ze strachu dzieci na bezpłatny pokaz zaklęć, odbijających się rykoszetem od ścian i bruku; co więc kierowało tymi ludźmi?
Nie miał jednak czasu na prowadzenie rozważań nad motywami gapiów – zadziałał instynktownie, do końca zsuwając z ramion i tak już uszkodzoną przez grad pelerynę; nie umknęły mu kierowane w jego stronę zaniepokojone spojrzenia, a z doświadczenia wiedział, że ludzie nie ufali temu, czego nie mogli zobaczyć. – Wycofajcie się! – powtórzył, podnosząc głos tak, by przekrzyczeć wszystko to, co działo się na ulicy. Nie słyszał wymiany zdań między Rycerzami a stojącymi najbliżej nich mieszkańcami Pokątnej, ale nawet gdyby tak było, nie próbowałby się schować; stał na otwartej przestrzeni, przyłapany jedynie na próbie naprawienia walącej się lodziarni – nie na pospiesznej ucieczce z miejsca zdarzenia, nie z twarzą skrytą pod kapturem lub budzącą przerażenie maską, nie z inkryminującymi śladami poparzeń po niedawnym wybuchu. – Ci ludzie są niebezpieczni, nie bez powodu zasłaniają twarze – zabierzcie dzieci do środka, ukryjcie się przed anomalią i wezwijcie Biuro Aurorów! – zagrzmiał, pilnując, by w jego głosie nie zabrakło pewności i stanowczości; musieli wierzyć, że wiedział, o czym mówi – w innym wypadku na pewno nie zdecydują się go posłuchać.
Zrobił kilka kroków w stronę wylotu ulicy; zalewające ją światło wyciągnęło z półmroku sylwetki Rycerzy, ale tylko jednego z nich rozpoznał, przez ułamek sekundy krzyżując spojrzenia z Amadeusem Crouchem; dostrzegł też maskę na twarzy jednej z kobiet (czy miał do czynienia z Tsagairt, czy Śmierciożercy wzbogacili się o kolejnego członka? nie wiedział), ale to druga z nich zwróciła jego uwagę, znajdując się najbliżej przyglądających się zajściu ludzi. Nie miał pojęcia, jakie słowa wymawiały jej usta, ani co pokazywała na prawym ramieniu, ale nie miał zamiaru ryzykować; wycelował w nią różdżkę, wykonując szybki ruch nadgarstkiem i rzucając niewerbalne zaklęcie. Dopiero później podążył spojrzeniem za znikającym za plecami aurora mężczyzną. - A tobie dokąd tak spieszno, Crouch, jesteś spóźniony na kolację? - krzyknął za nim, zastanawiając się mgliście, dlaczego właściwie uciekali, mając widoczną przewagę; tymczasowo oślepiony przeciwnik i drugi, którego nawet nie widzieli, raczej nie stanowili dla nich poważniejszego zagrożenia.
| przemieszczam się o kratkę w dolne lewo (mapkę wysłałam MG), celuję w Esther (zaklęcie również przesłane MG); jeżeli to istotne, to Percy ma w retoryce poziom III
Nie miał jednak czasu na prowadzenie rozważań nad motywami gapiów – zadziałał instynktownie, do końca zsuwając z ramion i tak już uszkodzoną przez grad pelerynę; nie umknęły mu kierowane w jego stronę zaniepokojone spojrzenia, a z doświadczenia wiedział, że ludzie nie ufali temu, czego nie mogli zobaczyć. – Wycofajcie się! – powtórzył, podnosząc głos tak, by przekrzyczeć wszystko to, co działo się na ulicy. Nie słyszał wymiany zdań między Rycerzami a stojącymi najbliżej nich mieszkańcami Pokątnej, ale nawet gdyby tak było, nie próbowałby się schować; stał na otwartej przestrzeni, przyłapany jedynie na próbie naprawienia walącej się lodziarni – nie na pospiesznej ucieczce z miejsca zdarzenia, nie z twarzą skrytą pod kapturem lub budzącą przerażenie maską, nie z inkryminującymi śladami poparzeń po niedawnym wybuchu. – Ci ludzie są niebezpieczni, nie bez powodu zasłaniają twarze – zabierzcie dzieci do środka, ukryjcie się przed anomalią i wezwijcie Biuro Aurorów! – zagrzmiał, pilnując, by w jego głosie nie zabrakło pewności i stanowczości; musieli wierzyć, że wiedział, o czym mówi – w innym wypadku na pewno nie zdecydują się go posłuchać.
Zrobił kilka kroków w stronę wylotu ulicy; zalewające ją światło wyciągnęło z półmroku sylwetki Rycerzy, ale tylko jednego z nich rozpoznał, przez ułamek sekundy krzyżując spojrzenia z Amadeusem Crouchem; dostrzegł też maskę na twarzy jednej z kobiet (czy miał do czynienia z Tsagairt, czy Śmierciożercy wzbogacili się o kolejnego członka? nie wiedział), ale to druga z nich zwróciła jego uwagę, znajdując się najbliżej przyglądających się zajściu ludzi. Nie miał pojęcia, jakie słowa wymawiały jej usta, ani co pokazywała na prawym ramieniu, ale nie miał zamiaru ryzykować; wycelował w nią różdżkę, wykonując szybki ruch nadgarstkiem i rzucając niewerbalne zaklęcie. Dopiero później podążył spojrzeniem za znikającym za plecami aurora mężczyzną. - A tobie dokąd tak spieszno, Crouch, jesteś spóźniony na kolację? - krzyknął za nim, zastanawiając się mgliście, dlaczego właściwie uciekali, mając widoczną przewagę; tymczasowo oślepiony przeciwnik i drugi, którego nawet nie widzieli, raczej nie stanowili dla nich poważniejszego zagrożenia.
| przemieszczam się o kratkę w dolne lewo (mapkę wysłałam MG), celuję w Esther (zaklęcie również przesłane MG); jeżeli to istotne, to Percy ma w retoryce poziom III
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
The member 'Percival Blake' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ciemność, widział ciemność. I słyszał - coraz więcej głosów, zaniepokojonych, przekrzykujących się. Gapiowie, i to bardzo niedaleko. Na szczęście dzieci jeszcze się nie odezwały i nie widział jeszcze, że cała sytuacja zagraża również nieletnim.
A potem głosy tuż obok siebie i zbiegowisko - czy właśnie na kogoś wpadł? Stojąc tuż obok, wyłowił oskarżające słowa - chyba na razie nie jego, bo czy z opaską na oczach i poparzeniami wyglądał jak napastnik? Domyślił się, że to napastnicy, obłudnie odwracający kota ogonem i oskarżający najwyraźniej jego sojusznika (ale jak to, był przecież niewidzialny?). Odczuł wściekłość. Zakładał, że głosy kobiet to dwie napastniczki, a mężczyzna stojący bliżej niego to ich sojusznik. Drugi mężczyzna - niewidzialny nieznajomy? - coś krzyczał, ale Mike stał od niego dalej i zapewne słyszał jego słowa niego gorzej. Niezależnie od tego, postanowił go wesprzeć i się wytłumaczyć, chociaż przekrzykiwanie się zabierało im cenny czas.
-Jestem Tonks z Biura Aurorów, przyłapałem tę uciekającą trójkę na patrolu gdy wysadzili lodziarnię! Ten przechodzeń pomógł mi gdy nas zaatakowali! - podniósł głos aby być słyszalnym, sfrustrowany, że nic nie widzi i nie może na nich wskazać. I że nie ma pojęcia kim jest tajemniczy sojusznik, aby przekazać tłumowi również jego tożsamość. Sam podał swoje nazwisko, aby odróżnić się od napastników, którzy ukrywali swoje personalia i twarze. Ich historia nie trzymała się przecież kupy, auror i trójka osób z łatwością obezwładniliby przecież jednego człowieka, nawet w pelerynie niewidce.
-Wezwijcie posiłki i schowajcie się, ci czarnoksiężnicy atakowali nas tu czarną magią, wywołali anomalię i są niebezpieczni! W lodziarni nadal są ludzie! - co prawda jego informacje były trochę opóźnione, bo nie wiedział, czy ktoś wewnątrz lodziarni zdążył już z niej wyjść. Ale kilka chwil temu wyraźnie widział tam przecież piorun. Co prawda "Obscuro" na jego oczach było w pełni legalnym zaklęciem, ale poprzednie inkantancje wydawały mu się czarnomagiczne, nawet jeśli ich nie rozpoznawał. Jako auror był przecież przeszkolony z zakresu rozpoznawania czarnej magii i dziwna, wytworzona między nim i napastniczką więź, zdecydowanie nie była normalna, chociaż jej zaklęcie zadziałało ostatecznie na jego korzyść. W dodatku prewencyjnie zakładał, że jeśli nie jest w stanie rozpoznać jakiejś inkantancji to zapewne jest czaromagiczna.
Wokół niego przesuwali się ludzie - gapiowie, czy napastnicy? Musiał ich zatrzymać, ale brak zmysłu wzroku doskwierał mu coraz bardziej.
Finite Incantatem. - spróbował ściągnąć z siebie magicznie tę przeklętą opaskę i postąpił krok w tył - nieco na prawo, tam gdzie jeszcze przed chwilą ktoś stał i którędy przed chwilą ktoś przechodził. Czy to uciekający terroryści? Czy gapiowie?
przesuwam się o kratkę w dolne prawo, tam gdzie wcześniej stał Amadeus (bo zwolnił miejsce gdy wszyscy wykonali ruch).
nie wiem na ile słyszę Percivala, więc mówię swoją kwestię niezależnie od niego; a w poście reaguję głównie na słowa stojących najbliżej Esther i Amadeusa
A potem głosy tuż obok siebie i zbiegowisko - czy właśnie na kogoś wpadł? Stojąc tuż obok, wyłowił oskarżające słowa - chyba na razie nie jego, bo czy z opaską na oczach i poparzeniami wyglądał jak napastnik? Domyślił się, że to napastnicy, obłudnie odwracający kota ogonem i oskarżający najwyraźniej jego sojusznika (ale jak to, był przecież niewidzialny?). Odczuł wściekłość. Zakładał, że głosy kobiet to dwie napastniczki, a mężczyzna stojący bliżej niego to ich sojusznik. Drugi mężczyzna - niewidzialny nieznajomy? - coś krzyczał, ale Mike stał od niego dalej i zapewne słyszał jego słowa niego gorzej. Niezależnie od tego, postanowił go wesprzeć i się wytłumaczyć, chociaż przekrzykiwanie się zabierało im cenny czas.
-Jestem Tonks z Biura Aurorów, przyłapałem tę uciekającą trójkę na patrolu gdy wysadzili lodziarnię! Ten przechodzeń pomógł mi gdy nas zaatakowali! - podniósł głos aby być słyszalnym, sfrustrowany, że nic nie widzi i nie może na nich wskazać. I że nie ma pojęcia kim jest tajemniczy sojusznik, aby przekazać tłumowi również jego tożsamość. Sam podał swoje nazwisko, aby odróżnić się od napastników, którzy ukrywali swoje personalia i twarze. Ich historia nie trzymała się przecież kupy, auror i trójka osób z łatwością obezwładniliby przecież jednego człowieka, nawet w pelerynie niewidce.
-Wezwijcie posiłki i schowajcie się, ci czarnoksiężnicy atakowali nas tu czarną magią, wywołali anomalię i są niebezpieczni! W lodziarni nadal są ludzie! - co prawda jego informacje były trochę opóźnione, bo nie wiedział, czy ktoś wewnątrz lodziarni zdążył już z niej wyjść. Ale kilka chwil temu wyraźnie widział tam przecież piorun. Co prawda "Obscuro" na jego oczach było w pełni legalnym zaklęciem, ale poprzednie inkantancje wydawały mu się czarnomagiczne, nawet jeśli ich nie rozpoznawał. Jako auror był przecież przeszkolony z zakresu rozpoznawania czarnej magii i dziwna, wytworzona między nim i napastniczką więź, zdecydowanie nie była normalna, chociaż jej zaklęcie zadziałało ostatecznie na jego korzyść. W dodatku prewencyjnie zakładał, że jeśli nie jest w stanie rozpoznać jakiejś inkantancji to zapewne jest czaromagiczna.
Wokół niego przesuwali się ludzie - gapiowie, czy napastnicy? Musiał ich zatrzymać, ale brak zmysłu wzroku doskwierał mu coraz bardziej.
Finite Incantatem. - spróbował ściągnąć z siebie magicznie tę przeklętą opaskę i postąpił krok w tył - nieco na prawo, tam gdzie jeszcze przed chwilą ktoś stał i którędy przed chwilą ktoś przechodził. Czy to uciekający terroryści? Czy gapiowie?
przesuwam się o kratkę w dolne prawo, tam gdzie wcześniej stał Amadeus (bo zwolnił miejsce gdy wszyscy wykonali ruch).
nie wiem na ile słyszę Percivala, więc mówię swoją kwestię niezależnie od niego; a w poście reaguję głównie na słowa stojących najbliżej Esther i Amadeusa
Can I not save one
from the pitiless wave?
Stoliki przed lokalem
Szybka odpowiedź