Poczekalnia
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Poczekalnia
Po wyjściu z windy, tuż po lewej stronie znajduje się poczekalnia z ciasno ustawionymi ławkami, na których, po przedstawieniu celu wizyty i odebraniu przepustki, mogą oczekiwać przybyli goście. Niektórzy trafiają tu w charakterze świadka lub też chcą złożyć donos, inni znów liczą na przyjęcie przez urzędników. Czas oczekiwania bywa różny, lecz nierzadko można dostrzec tu zirytowane miny petentów.
Przez wielkie okna do pomieszczenia wpływa duża ilość świtała, rzucającego mieniące się refleksy na zaczarowane obrazy. To właśnie one stanowią pewne urozmaicenie dłużących się minut - w ramach desperacji można podjąć się rozmowy z uwiecznionymi postaciami, nikt jednak nie gwarantuje, na jakie tory zejdzie dyskusja; mówi się, że malowidła mają dość nietypowe usposobienie.
Przez wielkie okna do pomieszczenia wpływa duża ilość świtała, rzucającego mieniące się refleksy na zaczarowane obrazy. To właśnie one stanowią pewne urozmaicenie dłużących się minut - w ramach desperacji można podjąć się rozmowy z uwiecznionymi postaciami, nikt jednak nie gwarantuje, na jakie tory zejdzie dyskusja; mówi się, że malowidła mają dość nietypowe usposobienie.
Urzędnik skończył przeglądać otrzymane od Burroughsa dokumenty, a Keat miał najprawdopodobniej możliwość przyjrzeć się temu, czy wszystkie formularze i poświadczenia, które wymagane były przy rejestracji, odkładane są do jednej teczki, czy może już na tym etapie są jakoś segregowane i tylko część z nich jest przechowywana. Starał się dojrzeć nazwy dokumentów bądź list, które wypełnia pracownik, o ile takie były. Z neutralnym zaciekawieniem wymalowanym na twarzy patrzył mu na ręce, a kiedy oznajmiono Hobartowi, że to już koniec, odebrał różdżkę i udał się poziom niżej.
Minęła dłuższa chwila, nim wrócił do Departamentu Przestrzegania Prawa. Liczył na to, że w tym czasie jego dokumenty zdążyły już zostać zabrane do miejsca, gdzie są składowane wszystkie świstki z zakończonych rejestracji. Ustawił się raz jeszcze w kolejce, starając się wykorzystać czas, żeby zorientować się w rozmieszczeniu pomieszczeń na tym poziomie - kiedy tylko otwierały się któreś drzwi, próbował dojrzeć, co znajduje się w środku, szukając miejsca wyglądającego na archiwum danych. Śledził trasę wędrówki pracowników, próbując dostrzec, skąd wychodzą urzędnicy niosące niewypełnione jeszcze dokumenty potwierdzające rejestrację; gdzie przekładane są te już wypełnione.
- Dobry wieczór, Boyle, przed chwilą zdążyłem się zarejestrować, to numer rejestracji - położył otrzymany dokument na blacie, żeby urzędnik mógł go przeczytać. - Na kopii formularza, który złożyłem, dopatrzyłem się błędu, który wcześniej przeoczyłem, to tylko literówka w nazwisku mojej prababci, ale wolałbym to poprawić, żeby wszystko się zgadzało, kiedy ktoś będzie weryfikował dane - bo tak się stanie? Ktoś w ogóle je weryfikuje na późniejszym etapie?
W trakcie wygłaszania przejętym głosem tej formułki przyglądał się reakcji pracownika; zbędzie go? Czy może skorzysta z okazji, żeby rozprostować nogi? Oddeleguje go do kogoś innego?
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 2/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
1. kłamstwo
2. spostrzegawczość
jeśli nie mogę rzucać dwa razy, proszę o zignorowanie zbędnego rzutu<3
Minęła dłuższa chwila, nim wrócił do Departamentu Przestrzegania Prawa. Liczył na to, że w tym czasie jego dokumenty zdążyły już zostać zabrane do miejsca, gdzie są składowane wszystkie świstki z zakończonych rejestracji. Ustawił się raz jeszcze w kolejce, starając się wykorzystać czas, żeby zorientować się w rozmieszczeniu pomieszczeń na tym poziomie - kiedy tylko otwierały się któreś drzwi, próbował dojrzeć, co znajduje się w środku, szukając miejsca wyglądającego na archiwum danych. Śledził trasę wędrówki pracowników, próbując dostrzec, skąd wychodzą urzędnicy niosące niewypełnione jeszcze dokumenty potwierdzające rejestrację; gdzie przekładane są te już wypełnione.
- Dobry wieczór, Boyle, przed chwilą zdążyłem się zarejestrować, to numer rejestracji - położył otrzymany dokument na blacie, żeby urzędnik mógł go przeczytać. - Na kopii formularza, który złożyłem, dopatrzyłem się błędu, który wcześniej przeoczyłem, to tylko literówka w nazwisku mojej prababci, ale wolałbym to poprawić, żeby wszystko się zgadzało, kiedy ktoś będzie weryfikował dane - bo tak się stanie? Ktoś w ogóle je weryfikuje na późniejszym etapie?
W trakcie wygłaszania przejętym głosem tej formułki przyglądał się reakcji pracownika; zbędzie go? Czy może skorzysta z okazji, żeby rozprostować nogi? Oddeleguje go do kogoś innego?
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 2/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
1. kłamstwo
2. spostrzegawczość
jeśli nie mogę rzucać dwa razy, proszę o zignorowanie zbędnego rzutu<3
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 73, 50
'k100' : 73, 50
Urzędnik, który odebrał od Keata dokumenty, nie włożył ich od razu do teczki – w pierwszej kolejności pozostawił je na kontuarze, zerkając jedynie na imię i nazwisko na wniosku, po czym na moment zniknął za stertą pergaminów, uważnie je przeglądając. Dopiero, kiedy coś tam znalazł (lub nie), wyciągnął dłonie po dokumenty pozostawione przez Keata, sprawdził po nagłówkach, czy były kompletne, i odłożył je do jednej z dwóch przegródek. Przegródki nie były w żaden sposób opisane, ale Burroughs mógł zauważyć, że ta, do której trafiły przygotowane przez niego pergaminy, była znacznie bardziej zapełniona.
Kiedy Keat wrócił z powrotem na drugie piętro, obie przegródki były już puste – dokumenty zniknęły, najprawdopodobniej przeniesione w inne miejsce. Stojąc w kolejce, czarodziej był w stanie zauważyć, że ruch w dawnym biurze aurorów odbywa się głównie w trzech kierunkach: urzędnicy noszący sterty pergaminów w opisanych starannie teczkach znikali i pojawiali się w drzwiach na końcu korytarza; inni, znacznie mniej obładowani, znikali za załamaniem korytarza, prowadzącego do wind, natomiast odbierane od czarodziejów różdżki na pewno opuszczały biuro – ale dokąd były zabierane po zamknięciu się drzwi, trudno było stwierdzić.
Kiedy przesunął się na początek kolejki, czarodziej za kontuarem podniósł na niego zmęczone spojrzenie. – Wieczór – mruknął, sięgając po dokument i rzucając na niego okiem. – Zaraz sprawdzimy. Boyle, tak? – zapytał, po czym sięgnął po pergamin leżący obok niego – i tym razem Keat mógł na pewno stwierdzić, że była to lista nazwisk; do góry nogami nie był w stanie jej odczytać, mógł być jednak prawie pewien, że urzędnik nie znalazł na niej nazwiska Boyle. – Jeśli to tylko literówka, to nie powinno być problemu, ale lepiej teraz niż później, jak już wszystko będzie gotowe. Może pan zostawić ten dokument, zaniosę go przed końcem zmiany do archiwum – zaoferował, zerkając za plecy Keata, jakby starając się ocenić, ile jeszcze osób stało za nim w kolejce, po czym westchnął przeciągle.
| 48 godzin na odpis, w razie pytań - mistrzem gry w wątku jest Percy
Kiedy Keat wrócił z powrotem na drugie piętro, obie przegródki były już puste – dokumenty zniknęły, najprawdopodobniej przeniesione w inne miejsce. Stojąc w kolejce, czarodziej był w stanie zauważyć, że ruch w dawnym biurze aurorów odbywa się głównie w trzech kierunkach: urzędnicy noszący sterty pergaminów w opisanych starannie teczkach znikali i pojawiali się w drzwiach na końcu korytarza; inni, znacznie mniej obładowani, znikali za załamaniem korytarza, prowadzącego do wind, natomiast odbierane od czarodziejów różdżki na pewno opuszczały biuro – ale dokąd były zabierane po zamknięciu się drzwi, trudno było stwierdzić.
Kiedy przesunął się na początek kolejki, czarodziej za kontuarem podniósł na niego zmęczone spojrzenie. – Wieczór – mruknął, sięgając po dokument i rzucając na niego okiem. – Zaraz sprawdzimy. Boyle, tak? – zapytał, po czym sięgnął po pergamin leżący obok niego – i tym razem Keat mógł na pewno stwierdzić, że była to lista nazwisk; do góry nogami nie był w stanie jej odczytać, mógł być jednak prawie pewien, że urzędnik nie znalazł na niej nazwiska Boyle. – Jeśli to tylko literówka, to nie powinno być problemu, ale lepiej teraz niż później, jak już wszystko będzie gotowe. Może pan zostawić ten dokument, zaniosę go przed końcem zmiany do archiwum – zaoferował, zerkając za plecy Keata, jakby starając się ocenić, ile jeszcze osób stało za nim w kolejce, po czym westchnął przeciągle.
| 48 godzin na odpis, w razie pytań - mistrzem gry w wątku jest Percy
Starał się zapamiętać dokładne rozmieszczenie najważniejszych pomieszczeń na tym piętrze; drzwi na końcu korytarza zdawały się być przynajmniej tymczasowym archiwum, natomiast kwestia tego, gdzie trafiały różdżki, wciąż była niewiadomą, na razie jednak niewiele mógł z tym zrobić.
Skrzyżował spojrzenie ze zmęczonym urzędnikiem, samemu również starając się przyjąć odpowiednią pozę - wymordowany przeciągającym się załatwianiem formalności nie kipiał może entuzjazmem, ale przecież pełen był zrozumienia dla pracujących tu osób, w ramach potwierdzenia swojej tożsamości jedynie skinął łagodnie głową, nie pospieszając rozmówcy w żaden sposób, gdy ten szukał czegoś na jakiejś liście nazwisk. Z początku niczego poza brakiem własnej godności (i alfabetycznym porządkiem pozostałych) tam nie dostrzegł, przesunął się więc nieco bliżej, patrząc się na urzędnika, pozornie niezainteresowany tym, czego mężczyzna szukał w gąszczu liter. W gruncie rzeczy starał się jednak dyskretnie dostrzec, jakie inne nazwiska tam widnieją, być może coś by mu to powiedziało. A może na górze listy znajdował się tytuł?
Musiał jednak wyglądać naturalnie, nie mógł więc wpatrywać się w świstek bez końca, zamiast tego zmarszczył nieco brwi, przyjmując słowa urzędnika ze zmartwieniem. - Wolałbym zostawić sobie kopię formularza, a nie dam rady przyjść jutro, bo czeka mnie kolejna podróż służbowa. Jeśli to nie problem, to poczekam chwilę, choć końca chyba nie widać? - zerknął przez ramię na wciąż czekających ludzi. - Nie chciałbym niepotrzebnie dokładać panu pracy, już i tak ma pan urwanie głowy, mogę sam zanieść poprawiony formularz do miejsca, gdzie przechowuje się wypełnione papiery, ktoś tam pewnie cały czas jest i mógłby mi pomóc? - zaoferował mimochodem, dopiero po chwili, jakby rozważał różne opcje, a ten pomysł wpadł mu do głowy dosłownie przed sekundą. - Nie wiem, co będzie dla pana wygodniejsze, dla mnie to żaden problem, proszę mi tylko wskazać drzwi, do których powinienem zapukać - pozwolił sobie na zmęczony, łagodny uśmiech, wciąż robiąc wszystko, żeby wypaść przekonująco w swojej roli.
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 3/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
1. spostrzegawczość
2. kłamstwo
Skrzyżował spojrzenie ze zmęczonym urzędnikiem, samemu również starając się przyjąć odpowiednią pozę - wymordowany przeciągającym się załatwianiem formalności nie kipiał może entuzjazmem, ale przecież pełen był zrozumienia dla pracujących tu osób, w ramach potwierdzenia swojej tożsamości jedynie skinął łagodnie głową, nie pospieszając rozmówcy w żaden sposób, gdy ten szukał czegoś na jakiejś liście nazwisk. Z początku niczego poza brakiem własnej godności (i alfabetycznym porządkiem pozostałych) tam nie dostrzegł, przesunął się więc nieco bliżej, patrząc się na urzędnika, pozornie niezainteresowany tym, czego mężczyzna szukał w gąszczu liter. W gruncie rzeczy starał się jednak dyskretnie dostrzec, jakie inne nazwiska tam widnieją, być może coś by mu to powiedziało. A może na górze listy znajdował się tytuł?
Musiał jednak wyglądać naturalnie, nie mógł więc wpatrywać się w świstek bez końca, zamiast tego zmarszczył nieco brwi, przyjmując słowa urzędnika ze zmartwieniem. - Wolałbym zostawić sobie kopię formularza, a nie dam rady przyjść jutro, bo czeka mnie kolejna podróż służbowa. Jeśli to nie problem, to poczekam chwilę, choć końca chyba nie widać? - zerknął przez ramię na wciąż czekających ludzi. - Nie chciałbym niepotrzebnie dokładać panu pracy, już i tak ma pan urwanie głowy, mogę sam zanieść poprawiony formularz do miejsca, gdzie przechowuje się wypełnione papiery, ktoś tam pewnie cały czas jest i mógłby mi pomóc? - zaoferował mimochodem, dopiero po chwili, jakby rozważał różne opcje, a ten pomysł wpadł mu do głowy dosłownie przed sekundą. - Nie wiem, co będzie dla pana wygodniejsze, dla mnie to żaden problem, proszę mi tylko wskazać drzwi, do których powinienem zapukać - pozwolił sobie na zmęczony, łagodny uśmiech, wciąż robiąc wszystko, żeby wypaść przekonująco w swojej roli.
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 3/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
1. spostrzegawczość
2. kłamstwo
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 24, 47
'k100' : 24, 47
Urzędnik nie wyglądał na zaalarmowanego zachowaniem Keata i zdawał się nie mieć żadnych wątpliwości co do tego, że w istocie rozmawia z nieco zmęczonym panem Boyle; nie starał się też specjalnie mocno ukryć swoich działań, lista, którą przeglądał, znajdowała się tuż przy jego łokciu – ale drobniutkie literki składające się na nazwiska pozostawały dla Burroughsa niemożliwe do odczytania. Pergamin nie miał tytułu, w prawym górnym rogu Keat dostrzegł jednak oznaczenie: p. 214 – zakreślone okręgiem.
Słysząc słowa Keata, urzędnik zawahał się wyraźnie, raz jeszcze zerkając w stronę kolejki. Widać było, że ostatnim, na co miał ochotę, było pozostanie tu po godzinach. Sięgnął dłonią szyi, masując przez chwilę obolały kark. - O tej porze to już nikogo tam nie ma - powiedział powoli, ponownie przenosząc spojrzenie na Keatona. - Nowa partia dokumentów wyjdzie dopiero rano - wyjaśnił, zupełnie jakby się spodziewał, że jego rozmówca wiedział, o czym mówi - lub jakby nie do końca się tym przejmował. - Potrzebuje pan tego formularza z powrotem dzisiaj? Moglibyśmy odesłać go jutro sową, razem z poświadczeniem dokonania rejestracji - zaproponował w końcu, zerkając na kopię dokumentu pozostawioną na blacie. Jakaś starsza kobieta stojąca w kolejce za Keatem sapnęła ze zniecierpliwieniem, po czym przesunęła się o krok do przodu; gdyby była wyższa, dyszałaby mu w kark, ale czubek jej głowy dostawał zaledwie do jego ramienia.
Słysząc słowa Keata, urzędnik zawahał się wyraźnie, raz jeszcze zerkając w stronę kolejki. Widać było, że ostatnim, na co miał ochotę, było pozostanie tu po godzinach. Sięgnął dłonią szyi, masując przez chwilę obolały kark. - O tej porze to już nikogo tam nie ma - powiedział powoli, ponownie przenosząc spojrzenie na Keatona. - Nowa partia dokumentów wyjdzie dopiero rano - wyjaśnił, zupełnie jakby się spodziewał, że jego rozmówca wiedział, o czym mówi - lub jakby nie do końca się tym przejmował. - Potrzebuje pan tego formularza z powrotem dzisiaj? Moglibyśmy odesłać go jutro sową, razem z poświadczeniem dokonania rejestracji - zaproponował w końcu, zerkając na kopię dokumentu pozostawioną na blacie. Jakaś starsza kobieta stojąca w kolejce za Keatem sapnęła ze zniecierpliwieniem, po czym przesunęła się o krok do przodu; gdyby była wyższa, dyszałaby mu w kark, ale czubek jej głowy dostawał zaledwie do jego ramienia.
Zapamiętał numer, który dostrzegł - kolejną rzecz, którą będą musieli sprawdzić ze Skamanderem; nie miał jednak pojęcia, co oznacza p. - to skrót od protokołu? Paragrafu? Muszą dopytać.
Burroughs starał się zachować względnie neutralny wyraz twarzy, jakby informacja, że nikogo nie ma w interesującym go pomieszczeniu, wcale go nie obeszła. Wygląda na to, że wieczorne godziny w pustoszejącym powoli Ministerstwie sprzyjać mogłyby rozejrzeniu się. A przynajmniej zapoznaniu się z pustym pokojem.
Partia wyjdzie rano - gdzie dokładnie? Przenoszą je z piętra do podziemnego archiwum? Czy może w zupełnie inne miejsce? Urzędnik zdawał się dość dobrze orientować w tym, jak funkcjonuje ten cały naeliksirowany biurokratyczny mechanizm, każdy jego trybik. Keat zerknął na jego plakietkę, jeśli takową nosił, chcąc sprawdzić imię i nazwisko mężczyzny. Skoro Skamander mógł zajrzeć komuś do głowy, dobrze byłoby zminimalizować ryzyko trafienia na jakiegoś nowego pracownika. Ten tutaj na takiego nie wyglądał, ale może tylko sprawiał pozory obeznanego.
- Wie pan, miałem kiedyś serię nieprzyjemności przez to, że nie dotarł do mnie dokument przesłany sową, od tej pory staram się korzystać ze skrzydeł tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę niezbędne - udał, że nie słyszy sapania nad uchem, ale pewien był, że wisząca nad nim kobieta zwróciła uwagę urzędnika. Tyle ludzi wciąż czekało na swoją kolej... Nie spieszył się za bardzo, presja wywierana przez tłum działała na jego korzyść. - Wolałbym to załatwić dzisiaj, nie wiem, kiedy wrócę, a statek rusza skoro świt... chyba że po prostu wyda mi pan nowy formularz, a ja uzupełnię go na boku. Wsunę przez szczelinę pod drzwiami kopertę - ze skórzanej teczki wyciągnął jedną, starając się zrobić to tak, żeby nikt nie dostrzegł fiolki z eliksirem, która znajdowała się na dnie - mogę napisać na niej numer rejestracji i prośbę o zmianę nazwiska prababci w tym pierwszym dokumencie, wtedy ktoś, kto zajrzy tam jutro - podkreślił mimochodem, że zająłby się tym ktoś inny, a nie mężczyzna, z którym rozmawiał Keat - inaczej miałaby się sprawa, gdyby kopertę zostawił u swojego rozmówcy, na biurku, wtedy najpewniej urzędnik musiałby jeszcze dziś odnaleźć gdzieś dokumenty petenta i skorygować błąd - będzie mógł się tym zająć jeszcze przed tym, jak partia dokumentów zostanie zabrana z Ministerstwa - zaproponował, licząc na to, że pracownik w końcu wyrazi zgodę; wolał mieć jakiś pretekst, by pokręcić się koło drzwi, za którymi składowano dokumenty, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zadał mu niewygodne pytanie. Specjalnie też założył w wypowiedzi, że partia dokumentów zostanie zabrana z Ministerstwa, podczas wypowiadania tych słów zerkając kontrolnie na reakcję mężczyzny - czy odruchowo będzie chciał zaprzeczyć, jeśli destynacja jest inna? Jeśli zostają w gmachu Ministerstwa?
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 4/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
wciąż kłamię
Burroughs starał się zachować względnie neutralny wyraz twarzy, jakby informacja, że nikogo nie ma w interesującym go pomieszczeniu, wcale go nie obeszła. Wygląda na to, że wieczorne godziny w pustoszejącym powoli Ministerstwie sprzyjać mogłyby rozejrzeniu się. A przynajmniej zapoznaniu się z pustym pokojem.
Partia wyjdzie rano - gdzie dokładnie? Przenoszą je z piętra do podziemnego archiwum? Czy może w zupełnie inne miejsce? Urzędnik zdawał się dość dobrze orientować w tym, jak funkcjonuje ten cały naeliksirowany biurokratyczny mechanizm, każdy jego trybik. Keat zerknął na jego plakietkę, jeśli takową nosił, chcąc sprawdzić imię i nazwisko mężczyzny. Skoro Skamander mógł zajrzeć komuś do głowy, dobrze byłoby zminimalizować ryzyko trafienia na jakiegoś nowego pracownika. Ten tutaj na takiego nie wyglądał, ale może tylko sprawiał pozory obeznanego.
- Wie pan, miałem kiedyś serię nieprzyjemności przez to, że nie dotarł do mnie dokument przesłany sową, od tej pory staram się korzystać ze skrzydeł tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę niezbędne - udał, że nie słyszy sapania nad uchem, ale pewien był, że wisząca nad nim kobieta zwróciła uwagę urzędnika. Tyle ludzi wciąż czekało na swoją kolej... Nie spieszył się za bardzo, presja wywierana przez tłum działała na jego korzyść. - Wolałbym to załatwić dzisiaj, nie wiem, kiedy wrócę, a statek rusza skoro świt... chyba że po prostu wyda mi pan nowy formularz, a ja uzupełnię go na boku. Wsunę przez szczelinę pod drzwiami kopertę - ze skórzanej teczki wyciągnął jedną, starając się zrobić to tak, żeby nikt nie dostrzegł fiolki z eliksirem, która znajdowała się na dnie - mogę napisać na niej numer rejestracji i prośbę o zmianę nazwiska prababci w tym pierwszym dokumencie, wtedy ktoś, kto zajrzy tam jutro - podkreślił mimochodem, że zająłby się tym ktoś inny, a nie mężczyzna, z którym rozmawiał Keat - inaczej miałaby się sprawa, gdyby kopertę zostawił u swojego rozmówcy, na biurku, wtedy najpewniej urzędnik musiałby jeszcze dziś odnaleźć gdzieś dokumenty petenta i skorygować błąd - będzie mógł się tym zająć jeszcze przed tym, jak partia dokumentów zostanie zabrana z Ministerstwa - zaproponował, licząc na to, że pracownik w końcu wyrazi zgodę; wolał mieć jakiś pretekst, by pokręcić się koło drzwi, za którymi składowano dokumenty, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś zadał mu niewygodne pytanie. Specjalnie też założył w wypowiedzi, że partia dokumentów zostanie zabrana z Ministerstwa, podczas wypowiadania tych słów zerkając kontrolnie na reakcję mężczyzny - czy odruchowo będzie chciał zaprzeczyć, jeśli destynacja jest inna? Jeśli zostają w gmachu Ministerstwa?
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 4/5
kłamstwo (II)
spostrzegawczość (I)
wciąż kłamię
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Chociaż Keat nie był w stanie odczytać nazwisk na przeglądanej przez urzędnika liście, to imię i nazwisko na identyfikatorze, którzy nosił na szyi, było już wyraźnie widoczne: według widniejących tam danych, mężczyzną był Horace Plunkett i zajmował stanowisko starszego specjalisty w Biurze Rejestracji Różdżek.
- Och, pan też? - zainteresował się, kiedy Keat wspomniał o przeżytych nieprzyjemnościach. - Jest w tym ziarno prawdy, sowom nie do końca można ufać. Raz zamówiłem przez formularz w Czarownicy eliksir na porost... Hm, nieważne, w każdym razie nie dotarł na czas - dodał nieco zmieszany. Staruszka stojąca za Keatonem odchrząknęła ponownie, tym razem głośniej i przesunęła się do przodu o kolejne pół kroku. - Za chwilę panią poproszę - odezwał się urzędnik, zwracając się do czarownicy; w jego głosie pobrzmiewała mieszanina zdenerwowania i poirytowania. Zwrócił się ponownie w stronę Keata, coraz bardziej wyglądając, jakby mu zależało na tym, żeby po prostu się go pozbyć; potarł mocniej kark, wysłuchując jego słów i spoglądając na kopertę, którą wyciągnął. - Hm, hm, no właściwie chyba nic by się nie stało... - mruknął, zerkając na twarz rozmówcy, jakby oczekiwał od niego potwierdzenia. - No dobrze, proszę tak zrobić - widzi pan tamte drzwi? - zapytał, wychylając się przez blat i wskazując na koniec korytarza - tam, gdzie Keat wcześniej widział urzędników wnoszących dokumenty. - To tam, proszę dostarczyć formularz. Osoba, która przyjdzie rano, powinna się nim zająć - dodał, powracając na swoje miejsce. W żaden sposób nie zaprzeczył też stwierdzeniu wypowiedzianemu przez Burroughsa.
- Och, pan też? - zainteresował się, kiedy Keat wspomniał o przeżytych nieprzyjemnościach. - Jest w tym ziarno prawdy, sowom nie do końca można ufać. Raz zamówiłem przez formularz w Czarownicy eliksir na porost... Hm, nieważne, w każdym razie nie dotarł na czas - dodał nieco zmieszany. Staruszka stojąca za Keatonem odchrząknęła ponownie, tym razem głośniej i przesunęła się do przodu o kolejne pół kroku. - Za chwilę panią poproszę - odezwał się urzędnik, zwracając się do czarownicy; w jego głosie pobrzmiewała mieszanina zdenerwowania i poirytowania. Zwrócił się ponownie w stronę Keata, coraz bardziej wyglądając, jakby mu zależało na tym, żeby po prostu się go pozbyć; potarł mocniej kark, wysłuchując jego słów i spoglądając na kopertę, którą wyciągnął. - Hm, hm, no właściwie chyba nic by się nie stało... - mruknął, zerkając na twarz rozmówcy, jakby oczekiwał od niego potwierdzenia. - No dobrze, proszę tak zrobić - widzi pan tamte drzwi? - zapytał, wychylając się przez blat i wskazując na koniec korytarza - tam, gdzie Keat wcześniej widział urzędników wnoszących dokumenty. - To tam, proszę dostarczyć formularz. Osoba, która przyjdzie rano, powinna się nim zająć - dodał, powracając na swoje miejsce. W żaden sposób nie zaprzeczył też stwierdzeniu wypowiedzianemu przez Burroughsa.
Skinął głową, wydobywając z siebie ciche westchnięcie, jakby samo przywołanie tamtego wspomnienia go drażniło. Musiał przejść istną gehennę, która co prawda wydarzyła się jedynie w jego głowie, ale to było najmniej istotne. - Siostra u nich zamawiała kiedyś eliksir na porost włosów, dla mnie, kiedy wróciłem z długiej podróży, stołowanie się na statku zawsze paskudnie odbija się na zdrowiu, zaczęły mi się robić zakola, chociaż ledwie skończyłem oczko - zagadnął konwersacyjnie, starając się całkowicie uśpić czujność urzędnika jakąś bujdą. W gruncie rzeczy Plunkett wydawał się być całkiem w porządku. Pewnie robił, co musiał, żeby utrzymać rodzinę.
Jeszcze krok i tamta kobieta go staranuje, miał wrażenie, że już w tym momencie czuje drobinki jej śliny pryskające na swój kark. Odsunął się w bok, rzucając jej przez ramię mało przyjazne spojrzenie, ale nie odezwał się ani słowem. Wyręczył go Horace.
- Załatwię to raz dwa, proszę się już tym nie kłopotać - nic się nie stanie; nienachalny uśmiech pojawił się na jego twarzy, ot, grzeczny gest; jemu też przecież zależało na tym, by jak najszybciej naprawić swoją pomyłkę. Skinął głową, odszukując wzrokiem drzwi, na które wcale nie zwrócił już wcześniej uwagi. - Dziękuję - dodał jeszcze na odchodne, po czym odszedł na bok, by usiąść na jednej z ławek tuż obok wspomnianych drzwi. Wypełnił formularz raz jeszcze, tym razem w irlandzkim nazwisku rzekomej prababci dopisując l. Gdy opisał kopertę, prosząc o naniesienie zmian, znad papieru rozejrzał się po korytarzu, wyczekując momentu, w którym - jak mu się wydawało - będzie mógł niezauważenie spróbować przedostać się przez drzwi. Chciał sprawdzić, czy zostały zamknięte. Kopertę wciąż trzymał w lewej dłoni, razem z teczką.
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 5/5
ukrywanie (I)
Jeszcze krok i tamta kobieta go staranuje, miał wrażenie, że już w tym momencie czuje drobinki jej śliny pryskające na swój kark. Odsunął się w bok, rzucając jej przez ramię mało przyjazne spojrzenie, ale nie odezwał się ani słowem. Wyręczył go Horace.
- Załatwię to raz dwa, proszę się już tym nie kłopotać - nic się nie stanie; nienachalny uśmiech pojawił się na jego twarzy, ot, grzeczny gest; jemu też przecież zależało na tym, by jak najszybciej naprawić swoją pomyłkę. Skinął głową, odszukując wzrokiem drzwi, na które wcale nie zwrócił już wcześniej uwagi. - Dziękuję - dodał jeszcze na odchodne, po czym odszedł na bok, by usiąść na jednej z ławek tuż obok wspomnianych drzwi. Wypełnił formularz raz jeszcze, tym razem w irlandzkim nazwisku rzekomej prababci dopisując l. Gdy opisał kopertę, prosząc o naniesienie zmian, znad papieru rozejrzał się po korytarzu, wyczekując momentu, w którym - jak mu się wydawało - będzie mógł niezauważenie spróbować przedostać się przez drzwi. Chciał sprawdzić, czy zostały zamknięte. Kopertę wciąż trzymał w lewej dłoni, razem z teczką.
wężowe usta (stat. 28, moc +10) 5/5
ukrywanie (I)
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 58
'k100' : 58
- Och - mruknął czarodziej, przez moment przyglądając się Keatonowi dokładniej; w jego spojrzeniu nie było jednak podejrzliwości, a zainteresowanie; oczy zatrzymały się gdzieś w okolicy linii włosów. - Może powinienem spróbować jeszcze raz - powiedział, bardziej już do siebie, po czym odruchowo przejechał dłonią po przerzedzonych włosach. Znów przeniósł wzrok na sapiącą czarownicę. - Tak, tak, proszę tak zrobić - odpowiedział Keatowi, kiwając głową. - I udanej podróży! Oby, wie pan, lepiej tym razem karmili - dodał, posyłając Burroughsowi słaby uśmiech, oscylujący gdzieś na pograniczu zmęczenia i sympatii.
Staruszka, którą spojrzeniem spiorunował Keat, zdawała się kompletnie nie przejąć okazaną przez niego dezaprobatą; ledwie odszedł od stanowiska, idąc dalej w głąb korytarza, usłyszał jej skrzekliwy, podniesiony głos, kiedy bez skrępowania zaczęła wykrzykiwać wiązankę słów, które brzmiały jak mieszanina zbierających się długo żali - ewidentnie nie była zachwycona tym, że przychodziła tutaj po raz trzeci, i że po raz kolejny odsyłano ją z kwitkiem, czepiając się mugolskiej babki, z którą - co zdążyła podkreślić siedmiokrotnie zanim Keaton do końca wypełnił formularz - nie utrzymywała kontaktów odkąd w czterdziestym piątym podarowała jej tajemnicze urządzenie (na pewno przeklęte), które prawie obcięło jej palce.
Korytarz, w którym znalazł się Keat, był prawie pusty - jedynie od czasu do czasu przemknął nim jeden z pozostających po godzinach urzędników, ale żaden z nich zdawał się nie zwrócić na niego uwagi. Drzwi, którymi się zainteresował, były otwarte - Burroughs był w stanie zarówno przez nie zajrzeć, jak i wsunąć się do środka.
Staruszka, którą spojrzeniem spiorunował Keat, zdawała się kompletnie nie przejąć okazaną przez niego dezaprobatą; ledwie odszedł od stanowiska, idąc dalej w głąb korytarza, usłyszał jej skrzekliwy, podniesiony głos, kiedy bez skrępowania zaczęła wykrzykiwać wiązankę słów, które brzmiały jak mieszanina zbierających się długo żali - ewidentnie nie była zachwycona tym, że przychodziła tutaj po raz trzeci, i że po raz kolejny odsyłano ją z kwitkiem, czepiając się mugolskiej babki, z którą - co zdążyła podkreślić siedmiokrotnie zanim Keaton do końca wypełnił formularz - nie utrzymywała kontaktów odkąd w czterdziestym piątym podarowała jej tajemnicze urządzenie (na pewno przeklęte), które prawie obcięło jej palce.
Korytarz, w którym znalazł się Keat, był prawie pusty - jedynie od czasu do czasu przemknął nim jeden z pozostających po godzinach urzędników, ale żaden z nich zdawał się nie zwrócić na niego uwagi. Drzwi, którymi się zainteresował, były otwarte - Burroughs był w stanie zarówno przez nie zajrzeć, jak i wsunąć się do środka.
Cudowne trele niosły się po całym piętrze, kiedy urocza staruszka zaczęła wylewać z siebie gorzkie żale. Nie mógł się powstrzymać, strzygł uszami, starając się wyłowić jak najwięcej szczegółów dotyczących przeklętego urządzenia i przez chwilę miętosząc ustami końcówkę pióra zastanawiał się, o jaki mugolski sprzęt mogło chodzić.
Kiedy korytarz zrobił się pusty, wślizgnął się do środka pomieszczenia przez otwarte drzwi. I już tam sięgnął do wnętrza swojej teczki, wyjmując z niej fiolkę eliksiru kociego wzroku, który wypił duszkiem. Odczekał chwilę, chcąc poczuć, jak poprawia się jego wzrok w następstwie kociej akomodacji. Miał zobaczyć świat wyraźniej, chciał z tego skorzystać, by zorientować się, co dokładnie znajduje się w tym pomieszczeniu. Które dokumenty ostatecznie trafiają do teczek, by później przeniesiono je gdzieś indziej. Szukał wszystkiego, co przykułoby jego uwagę. I zastanawiał się, czy jutrzejsza partia wywożonych dokumentów została oznaczona - czy wiadome jest, gdzie ma zostać przeniesiona. W końcu także - czy znajdzie też tu puste dokumenty, na których wydawano zaświadczenia o rejestracji? A może ministerialne pieczątki?
Chciał wstępnie rozejrzeć się po pokoju, żeby zorientować się, co poza stertą papierów się w nim kryje.
zużywam koci wzrok (stat. 28, moc +15)
spostrzegawczość (I)
Kiedy korytarz zrobił się pusty, wślizgnął się do środka pomieszczenia przez otwarte drzwi. I już tam sięgnął do wnętrza swojej teczki, wyjmując z niej fiolkę eliksiru kociego wzroku, który wypił duszkiem. Odczekał chwilę, chcąc poczuć, jak poprawia się jego wzrok w następstwie kociej akomodacji. Miał zobaczyć świat wyraźniej, chciał z tego skorzystać, by zorientować się, co dokładnie znajduje się w tym pomieszczeniu. Które dokumenty ostatecznie trafiają do teczek, by później przeniesiono je gdzieś indziej. Szukał wszystkiego, co przykułoby jego uwagę. I zastanawiał się, czy jutrzejsza partia wywożonych dokumentów została oznaczona - czy wiadome jest, gdzie ma zostać przeniesiona. W końcu także - czy znajdzie też tu puste dokumenty, na których wydawano zaświadczenia o rejestracji? A może ministerialne pieczątki?
Chciał wstępnie rozejrzeć się po pokoju, żeby zorientować się, co poza stertą papierów się w nim kryje.
zużywam koci wzrok (stat. 28, moc +15)
spostrzegawczość (I)
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
W pomieszczeniu, do którego wsunął się Keat, panował szarawy półmrok – był już wieczór, przez zaczarowane okna po drugiej stronie nie wpadało więc światło, a jedynym jego źródłem było kilka wiszących na ścianach lamp – ale w miarę, jak wypity przez niego eliksir zaczynał działać, dostrzegał więcej; krawędzie przedmiotów się wyostrzały, cienie rozrzedzały. Keaton bez problemu był w stanie określić, że znalazł się w czymś na kształt archiwum – a także, że był to pokój na archiwum przekształcony względnie niedawno; metalowe szafki ustawione rzędami, które wypełniały większość pomieszczenia, nijak nie pasowały do reszty wystroju, gryząc się z drewnianym parkietem i zepchniętym pod ścianę, rzeźbionym biurkiem. Szafki w całości składały się z kwadratowych szuflad, opisanych nazwiskami; ta najbliżej wejścia zaczynała się od nazwiska Alderton i kończyła na Bobbin, dalej szły alfabetycznie. Nie wszystkie dokumenty zostały jednak schowane do przegródek: na podłodze tuż obok biurka w górę piął się spory stos równo ułożonych, papierowych teczek, a na samym biurku, w dwóch bliźniaczych stosach, znajdowały się gotowe do wysłania dokumenty potwierdzające rejestrację różdżek*: z ruchomymi fotografiami i ministerialną pieczątką; jedynym, czego brakowało, były podpisy posiadacza i szefa komisji. Nigdzie na biurku nie było widać samej pieczątki, mebel posiadał jednak upchniętą pod blatem szufladę, zajmującą całą jego szerokość. Zamkniętą; jeśli Keaton spróbował szarpnąć za mosiężny uchwyt, zawiasy poruszyły się jedynie o milimetr, po czym zablokowały się. Pod uchwytem znajdowała się dziurka na klucz, samego klucza nigdzie jednak nie było widać.
Jeśli Keat przyjrzał się leżącym na biurku dokumentom, był w stanie na pierwszy rzut oka stwierdzić, że z jakiegoś powodu każdy miał swoją idealną kopię; Richard Belby, starszy czarodziej o siwiejących włosach, przyglądał mu się podejrzliwie z dwóch identycznych fotografii przytwierdzonych do blankietów znajdujących się na szczycie obu stosów.
Oprócz tego na blacie znajdowało się tylko wieczne pióro i kałamarz.
*Identycznych jak te, które otrzymujecie po rejestracji.
Jeśli Keat przyjrzał się leżącym na biurku dokumentom, był w stanie na pierwszy rzut oka stwierdzić, że z jakiegoś powodu każdy miał swoją idealną kopię; Richard Belby, starszy czarodziej o siwiejących włosach, przyglądał mu się podejrzliwie z dwóch identycznych fotografii przytwierdzonych do blankietów znajdujących się na szczycie obu stosów.
Oprócz tego na blacie znajdowało się tylko wieczne pióro i kałamarz.
*Identycznych jak te, które otrzymujecie po rejestracji.
Poczekalnia
Szybka odpowiedź