Sala numer dwa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala numer dwa
Wszyscy wiemy, jak ma się rzeczywistość w Mungu i że nie jest ona lepsza od tej poza jego murami. Niedawna wojna zrobiła swoje - znaczna większość pomieszczeń potrzebuje remontu dosłownie na gwałt. Pociemniała biała farba na sufitach, którą bardziej określić można jako szaro-żółtą lub zwyczajnie szarą, w zależności od oświetlenia, parapety pomalowane paskudną olejną farbą, wszelkiego rodzaju rysy, obdrapania, ślady po stuknięciach... Chybotliwe łóżka, pod których nogi częstokroć podstawiane są drewniane klocki lub kawałki gazet, by jakoś je ustabilizować, z lekka nieszczelne okna, na które niby rzucane są wszelkiego rodzaju zaklęcia, lecz raczej z dosyć marnym skutkiem... Długo by wymieniać wszelkie mankamenty.
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Nagle spokojne pożegnanie i ustalanie lokacji przybrało dość szybki obrót. Grace nawet nie zdążyła dobrze zarejestrować wszystkich dochodzących do niej bodźców, gdy nagle znalazła się w sali szpitalnej. Niemalże od razu na jej twarzy pojawiło się szczere zaskoczenie. Zaczęła rozglądać się dookoła. Na skutek interwencji bajkopisarza znalazły się w Mungu. Wybór nie był nieuzasadniony - Wilkes przeniosła wzrok na jej dwie towarzyszki, zwracając uwagę na błękitne plamy, które w dość szybkim tempie zaczęły rozrastać się na ich ciele. Zjawisko to na tyle mocno skupiło jej uwagę, że na początku nie zwróciła uwagę na trzymane w ręku egzemplarze baśni ani na ciężar; dopiero po chwili jej dłoń, bardziej na skutek przyzwyczajenia, powędrowała w kierunku kieszeni, w której wyczuła tajemniczy przedmiot i karteczkę. Wyciągnęła i jedno i drugie, by z lekko zmarszczonym czołem przeczytać treść wiadomości i przyjrzeć się urokliwej okarynie. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech; przygoda spadła na nie niespodziewanie, lecz kobieta z pewnością będzie ją miło wspominać. Kto by się spodziewał, że zwykłe wyjście w celu zakupu baśni, może się tak skończyć? Po chwili jednak przypominała sobie, że na razie tylko ona wyszła z tego cała i zdrowa, śmiało więc mogła mówić tutaj o przyjemnych wrażeniach. Zaś Odette oraz Florence były pokryte tajemniczymi plamami, które pochodziły od... jakiejś mazi pochodzącej od bajkowych strumyków? Tak, chyba tak to określił Bard.
Nagle jej uwagę zwrócili mężczyźni, którzy pojawili się na sali - z pewnością uzdrowiciele. Wilkes schowała do kieszeni podarek od Beedle. W pierwszej chwili uśmiech jej pobladł, pozostawiając jedynie delikatnie usta wygięte do góry. Szybko jednak wargi ponownie wygięły się do góry po przybyciu "uzdrowiciela Carrow". Ba, nawet pozwoliła sobie na cichy śmiech na jego dość zabawne uwagi. Może gdyby wszyscy lekarze obdarzeni byli taką pogodą ducha, ludzie nie obawialiby się do nich przychodzić.
- Moje towarzyszki niechcący weszły do jakiejś mazi, która ponoć.. - przerwała na chwilę, starając się dokładnie odświeżyć w głowie słowa uratowanego pisarza. - Która po przyczepieniu się do skóry, wywołuje jakiegoś rodzaju zakażenie.
Grace uważnie śledziła czynności uzdrowiciela, wyraźnie martwiąc się o towarzyszki. Zabawne, iż poznała je dopiero tego dnia, ale opieka nad innymi najwyraźniej była wpisana w jej istotę. Zdawała sobie sprawę, że mogłaby teraz równie dobrze wyjść i zapomnieć o wszystkim; przecież ona była zdrowa. Z pewnością jednak później męczyłoby ją sumienie. Nie. Musiała zostać i upewnić się, że wszystko będzie w porządku.
Nagle jej uwagę zwrócili mężczyźni, którzy pojawili się na sali - z pewnością uzdrowiciele. Wilkes schowała do kieszeni podarek od Beedle. W pierwszej chwili uśmiech jej pobladł, pozostawiając jedynie delikatnie usta wygięte do góry. Szybko jednak wargi ponownie wygięły się do góry po przybyciu "uzdrowiciela Carrow". Ba, nawet pozwoliła sobie na cichy śmiech na jego dość zabawne uwagi. Może gdyby wszyscy lekarze obdarzeni byli taką pogodą ducha, ludzie nie obawialiby się do nich przychodzić.
- Moje towarzyszki niechcący weszły do jakiejś mazi, która ponoć.. - przerwała na chwilę, starając się dokładnie odświeżyć w głowie słowa uratowanego pisarza. - Która po przyczepieniu się do skóry, wywołuje jakiegoś rodzaju zakażenie.
Grace uważnie śledziła czynności uzdrowiciela, wyraźnie martwiąc się o towarzyszki. Zabawne, iż poznała je dopiero tego dnia, ale opieka nad innymi najwyraźniej była wpisana w jej istotę. Zdawała sobie sprawę, że mogłaby teraz równie dobrze wyjść i zapomnieć o wszystkim; przecież ona była zdrowa. Z pewnością jednak później męczyłoby ją sumienie. Nie. Musiała zostać i upewnić się, że wszystko będzie w porządku.
Take my hand, let's see where we wake uptomorrow
Grace Wilkes
Zawód : prowadzi "Przytułek dla magicznych zwierząt"; badaczka i opiekunka magicznych zwierząt
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Keep smiling, because life is a beautiful thing and there's so much to smile about.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Florence znów miała otworzyć usta i odgryźć się blondwłosej lafiryndzie - doprawdy, co ona w ogóle robiła na wyspach? Skoro już tu była, mogłaby chociaż nauczyć się gramatyki języka angielskiego - nie była ona wcale taka trudna! Z pewnością dużo prostsza niż to dławienie się Francuzów. Florence rozpoznała akcent księżniczki od siedmiu boleści, na pewno pochodziła z Francji! I po co ruszała się w ogóle do zimnej i paskudnej Anglii, trzeba było trzymać swój tyłek po drugiej stronie kanału!
Zanim jednak zdołała choć nabrać oddechu, mężczyzna którego uratowały znalazł się tuż przy nich a w chwilę potem Florence już znajdowała się razem z pozostałymi kobietami w świętym Mungu. Rozejrzała się nieco spłoszona. Dopiero potem spojrzała na swoje ręce, które pokrywały się coraz liczniejszymi, niebieskimi plamami.
- Mam nadzieję, że Beedle nie wymyślił tych Wstęg osobiście, inaczej przy następnej okazji ukręcę mu ręce, żeby już nigdy nic nie napisał! - burknęła do siebie, czując jak plamy zaczynają swędzieć.
Przynajmniej tyle dobrego, że trafiły na, z tego co potrafiła określić, właściwy oddział. Naprawdę miała nadzieję, że skoro już tu są, natkną się na jej ulubionego uzdrowiciela. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy faktycznie - po chwili zobaczyła go w drzwiach.
- Lord Carrow! - zawołała, na chwilę zapominając o swoich swędzących problemach. Cóż, dawno go nie odwiedzała, ale miała nadzieję, że jej nie zapomniał! W końcu odbywała u niego staż jakiś czas temu - póki pewne okoliczności nie zmusiły jej do porzucenia nauki magomedycyny.
Florence ukłoniła się również z szacunkiem drugiemu mężczyźnie, w końcu trzeba być grzecznym, prawda?
- Swędzą niesamowicie. I zaczynają się robić coraz cieplejsze - skrzywiła się wyraźnie - To był... wypadek! Jeden mężczyzna nazwał tę maź Łzawymi Wstęgami...
Nie była pewna czy to coś pomoże. Ona sama nigdy nie słyszała o takich rzeczach, ale szczerze powiedziawszy, nie uczyła się na stażu zbyt długo. Oby Carrow znalazł jakieś rozwiązanie!
Zanim jednak zdołała choć nabrać oddechu, mężczyzna którego uratowały znalazł się tuż przy nich a w chwilę potem Florence już znajdowała się razem z pozostałymi kobietami w świętym Mungu. Rozejrzała się nieco spłoszona. Dopiero potem spojrzała na swoje ręce, które pokrywały się coraz liczniejszymi, niebieskimi plamami.
- Mam nadzieję, że Beedle nie wymyślił tych Wstęg osobiście, inaczej przy następnej okazji ukręcę mu ręce, żeby już nigdy nic nie napisał! - burknęła do siebie, czując jak plamy zaczynają swędzieć.
Przynajmniej tyle dobrego, że trafiły na, z tego co potrafiła określić, właściwy oddział. Naprawdę miała nadzieję, że skoro już tu są, natkną się na jej ulubionego uzdrowiciela. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech, kiedy faktycznie - po chwili zobaczyła go w drzwiach.
- Lord Carrow! - zawołała, na chwilę zapominając o swoich swędzących problemach. Cóż, dawno go nie odwiedzała, ale miała nadzieję, że jej nie zapomniał! W końcu odbywała u niego staż jakiś czas temu - póki pewne okoliczności nie zmusiły jej do porzucenia nauki magomedycyny.
Florence ukłoniła się również z szacunkiem drugiemu mężczyźnie, w końcu trzeba być grzecznym, prawda?
- Swędzą niesamowicie. I zaczynają się robić coraz cieplejsze - skrzywiła się wyraźnie - To był... wypadek! Jeden mężczyzna nazwał tę maź Łzawymi Wstęgami...
Nie była pewna czy to coś pomoże. Ona sama nigdy nie słyszała o takich rzeczach, ale szczerze powiedziawszy, nie uczyła się na stażu zbyt długo. Oby Carrow znalazł jakieś rozwiązanie!
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Florence widocznie umie czytać w myślach, skoro zamierzała się odgryźć za fakt nieznajomości w pełni obcego języka. Zaskakujące. Widzę jej zdenerwowaną twarz, ale nie rozumiem o co chodzi. Wkurza ją, że jest głupia? To nie moja wina. Nie wiem dlaczego chce się wyładować na mnie. W życiu nie spotkałam większej furiatki niż ten strach na wróble. Wygląda koszmarnie z tymi niebieskimi plamami - dobrze, że nie widzę samej siebie. Pewnie trzeba byłoby mnie jeszcze reanimować z powodu zawału. Tymczasem mogę więc w myślach naigrywać się z tej wariatki. Swoją drogą muszę zasugerować uzdrowicielom, żeby zamknęli ją na oddziale psychiatrycznym i trochę podleczyli. Niedługo będzie stanowić zagrożenie dla magicznego świata. Nawet nie wiem, że kiedy przenosi nas do szpitalnej sali, wchodzi do niej stażysta magipsychiatrii. Powinnam się o tym czym prędzej dowiedzieć i dać znać mężczyźnie, póki jeszcze nikogo nie skrzywdziła. To tylko kwestia czasu.
Niestety nie potrafię się koncentrować na tym zadaniu, bo stojąc tak jak kołek zaczynam czuć nieprzyjemne dreszcze oraz uporczywe swędzenie skóry. Ta wywłoka musiała mnie tym zarazić. Syczę pod nosem nieprzyjazne frazy, jednocześnie starając się ulżyć własnym, skórnym cierpieniom. Spoglądam na obu pracowników Munga i nie jestem do nich zbyt przychylnie nastawiona - jeden wygląda zbyt młodo, drugi jakby się czegoś naćpał. I oni mają mnie leczyć? Patrzę na nich z przestrachem nie rozumiejąc do końca co się dzieje. Mówią zbyt szybko. Zerkam spanikowana na Grace, nie do końca wiedząc co ona tu robi. Jest zdrowa, mogłaby się stąd czym prędzej zmyć. Może cieszy ją widok krzywd innych? Sama nie wiem.
Kiedy opisują, co nam się zdarzyło w… nie wiem gdzie, to aż skacze mi ciśnienie. Ta zdradziecka Farfala i nikczemny Bard… no tak, na pewno wszyscy nam uwierzą, że byłyśmy w innym, bajkowym świecie, gadałyśmy z sędziwym dziadkiem i… nornicą. To wszystko brzmi najzupełniej normalnie! Wzdrygam się po raz kolejny, nie wiem czy przez dreszcz czy absurdalność sytuacji.
- To być niebieski roślina - dukam coś nieskładnie, krzywiąc się z powodu swędzenia. -Atakować nas przy strumyk, kostki - dodaję wskazując na swoją stopę. Dobrze, że nie wiem, że za takie cierpienie Bard ofiarował nam książki, które wcześniej kupiłyśmy. Słowo daję, pomoc innym ludziom się nie opłaca. Wychodzi się na tym jeszcze gorzej niż wcześniej. Już nigdy nikomu nie pomogę, nawet tym biednym dzieciom, którym to miałam czytać baśnie. O nie, nic z tych rzeczy!
Niestety nie potrafię się koncentrować na tym zadaniu, bo stojąc tak jak kołek zaczynam czuć nieprzyjemne dreszcze oraz uporczywe swędzenie skóry. Ta wywłoka musiała mnie tym zarazić. Syczę pod nosem nieprzyjazne frazy, jednocześnie starając się ulżyć własnym, skórnym cierpieniom. Spoglądam na obu pracowników Munga i nie jestem do nich zbyt przychylnie nastawiona - jeden wygląda zbyt młodo, drugi jakby się czegoś naćpał. I oni mają mnie leczyć? Patrzę na nich z przestrachem nie rozumiejąc do końca co się dzieje. Mówią zbyt szybko. Zerkam spanikowana na Grace, nie do końca wiedząc co ona tu robi. Jest zdrowa, mogłaby się stąd czym prędzej zmyć. Może cieszy ją widok krzywd innych? Sama nie wiem.
Kiedy opisują, co nam się zdarzyło w… nie wiem gdzie, to aż skacze mi ciśnienie. Ta zdradziecka Farfala i nikczemny Bard… no tak, na pewno wszyscy nam uwierzą, że byłyśmy w innym, bajkowym świecie, gadałyśmy z sędziwym dziadkiem i… nornicą. To wszystko brzmi najzupełniej normalnie! Wzdrygam się po raz kolejny, nie wiem czy przez dreszcz czy absurdalność sytuacji.
- To być niebieski roślina - dukam coś nieskładnie, krzywiąc się z powodu swędzenia. -Atakować nas przy strumyk, kostki - dodaję wskazując na swoją stopę. Dobrze, że nie wiem, że za takie cierpienie Bard ofiarował nam książki, które wcześniej kupiłyśmy. Słowo daję, pomoc innym ludziom się nie opłaca. Wychodzi się na tym jeszcze gorzej niż wcześniej. Już nigdy nikomu nie pomogę, nawet tym biednym dzieciom, którym to miałam czytać baśnie. O nie, nic z tych rzeczy!
Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
W głowie Adriena, doświadczonego magomedyka, zamajaczyło kilka z opcji, które najbliższe były objawom pojawiającym się na ciałach dziewcząt – groszopryszczka i… o nie, znikanie epidemiczne? Ta ostatnia choroba pojawiła się w jego myślach tuż po tym, gdy w jednej chwili dosłownie zniknął fragment łydki Florence. Błękitne plamy zaatakowały drugą dłoń Odette i… nagle zniknął jej serdeczny palec. Zniknął, tak, zniknął. Niektóre z niebieskich śladów zaczęły robić się fioletowe i ropieć.
Osłabienie ogarnęło je obie, gorączka rosła, zawroty głowy robiły się coraz bardziej odczuwalne.
Leczenie należało rozpocząć jak najszybciej.
| Na odpis macie 48h.
Osłabienie ogarnęło je obie, gorączka rosła, zawroty głowy robiły się coraz bardziej odczuwalne.
Leczenie należało rozpocząć jak najszybciej.
| Na odpis macie 48h.
Choć Carrow zdawał się podchodzić nad wyraz frywolnie do pacjentów to jednak w tym samym momencie uzdrowiciel intensywnie rozmyślał nad tym co widział i słyszał próbując zidentyfikować z czym ma do czynienia. Co prawda mógłby z profesjonalną musztrą i surowością pochylać się nad niewiastami, lecz...po co, skoro to nie sprawi, że będzie widział ostrzej lub słyszał lepiej. No dobrze, za sto lat czynności te faktycznie mogłoby mu ułatwić zadanie (zwłaszcza ten element pochylania się nad pacjentem) to jednak na chwilę obecną był bardzo młodym, sprawnym i...specyficznym czarodziejem.
Patrzył więc po kolei na każdą kobietę dodającą do póli kolejne grosze. Rozpoznał znajome twarze, lecz nie było to teraz takie istotne. Chciał wiedzieć co się stało by móc dopasować kolejne elementy układanki do obrazka. Gładził się przy tym po swojej bródce z zamyśleniem dostrzegając, jak niektóre fragmenty skóry nie były tyle co niebieskie, a aż fioletowawe z widocznymi ropniami. Groszopryszka co prawda miała podobne objawy, lecz kolejne objawy wydawały się być dziwnie nie spójne, zwłaszcza, w momencie w którym na oczach Carrowa znikła...łyska pacjentki.
- Och - wydał z siebie w wyrazie zaskoczenia. Zmrużył przy tym oczy. W tym samym momencie znikł kolejny kawałek kończyny innej pacjentki - Och... - dodał po chwili z pewną fascynacją, której pacjenci w takich chwilach nie mają w zwyczaju rozumieć i ją współdzielić. Wręcz przeciwnie. Adrien chrząknął.
- Alex... - nawołał asystującego mu uzdrowiciela - Pobiorę zaraz próbkę. Zastosujesz ainficere, ustal czy to gorączka, czy jedynie jej wrażenie - w pierwszym wypadku sprawdzi się hibernatus w drugim coś uspokajającego - ostatecznie rozporządził wymownie zerkając na swoje medyczne wsparcie. W końcu skoro skóra miała na znacznej powierzchni kontakt z substancją będącą źródłem zakażenia to najpewniej przedostał się już do krwi. Wyższa temperatura ciała, ciepło - nawet takie, będące złudzeniem sprawia, że krew zaczyna krążyć szybciej, otwierają się pory, infekcja się sprawniej rozprzestrzeniała. Obniżenie temperatury ciała i spowolnienie reakcji organizmu powinno przynieść relatywnie zadowalające korzyści w tej materii. Dezynfekcja powierzchni całego pomieszczenia,skóry również powinna dać im więcej czasu na konkretniejszą diagnostykę do której zabrał się Adrien. Machnięciem różdżki przywołał próbówkę.
- Pani pozwoli... - odezwał się do Odette podchodząc do niej bliżej - muszę pobrać próbkę krwii do badania w tym celu muszę nakłuć pani skórę. Będę delikatny, a po wszystkim nie będzie nawet śladu - poinformował bardziej niż prosił, trzymając w jednej ręce różdżkę, a drugą mając wyciągniętą w stronę kobiety i czekając aż poda mu rękę. Sięgał w stronę tej ze znikniętym palcem sugerując,że własnie tej łapki oczekuje. Gdy ją otrzymał zbadał najpierw czy palec został zniknięty czy tylko stał się niewidzialny oraz badał czy dłoń jest cieplejsza niż powinna - Alex, nóżka naszej drugiej pacjentki istnieje czy nie? - podpytał mimochodem ze stoicką uprzejmością, następnie pozwalając sobie mruknąć - Scalpo - by w wyuczony sposób naciąć jeden z nie znikniętych palców panny Odetty tworząc rankę przypominającą zacięcie się papierem. Miał zamiar upuścić kilka kropel do fiolki.
Patrzył więc po kolei na każdą kobietę dodającą do póli kolejne grosze. Rozpoznał znajome twarze, lecz nie było to teraz takie istotne. Chciał wiedzieć co się stało by móc dopasować kolejne elementy układanki do obrazka. Gładził się przy tym po swojej bródce z zamyśleniem dostrzegając, jak niektóre fragmenty skóry nie były tyle co niebieskie, a aż fioletowawe z widocznymi ropniami. Groszopryszka co prawda miała podobne objawy, lecz kolejne objawy wydawały się być dziwnie nie spójne, zwłaszcza, w momencie w którym na oczach Carrowa znikła...łyska pacjentki.
- Och - wydał z siebie w wyrazie zaskoczenia. Zmrużył przy tym oczy. W tym samym momencie znikł kolejny kawałek kończyny innej pacjentki - Och... - dodał po chwili z pewną fascynacją, której pacjenci w takich chwilach nie mają w zwyczaju rozumieć i ją współdzielić. Wręcz przeciwnie. Adrien chrząknął.
- Alex... - nawołał asystującego mu uzdrowiciela - Pobiorę zaraz próbkę. Zastosujesz ainficere, ustal czy to gorączka, czy jedynie jej wrażenie - w pierwszym wypadku sprawdzi się hibernatus w drugim coś uspokajającego - ostatecznie rozporządził wymownie zerkając na swoje medyczne wsparcie. W końcu skoro skóra miała na znacznej powierzchni kontakt z substancją będącą źródłem zakażenia to najpewniej przedostał się już do krwi. Wyższa temperatura ciała, ciepło - nawet takie, będące złudzeniem sprawia, że krew zaczyna krążyć szybciej, otwierają się pory, infekcja się sprawniej rozprzestrzeniała. Obniżenie temperatury ciała i spowolnienie reakcji organizmu powinno przynieść relatywnie zadowalające korzyści w tej materii. Dezynfekcja powierzchni całego pomieszczenia,skóry również powinna dać im więcej czasu na konkretniejszą diagnostykę do której zabrał się Adrien. Machnięciem różdżki przywołał próbówkę.
- Pani pozwoli... - odezwał się do Odette podchodząc do niej bliżej - muszę pobrać próbkę krwii do badania w tym celu muszę nakłuć pani skórę. Będę delikatny, a po wszystkim nie będzie nawet śladu - poinformował bardziej niż prosił, trzymając w jednej ręce różdżkę, a drugą mając wyciągniętą w stronę kobiety i czekając aż poda mu rękę. Sięgał w stronę tej ze znikniętym palcem sugerując,że własnie tej łapki oczekuje. Gdy ją otrzymał zbadał najpierw czy palec został zniknięty czy tylko stał się niewidzialny oraz badał czy dłoń jest cieplejsza niż powinna - Alex, nóżka naszej drugiej pacjentki istnieje czy nie? - podpytał mimochodem ze stoicką uprzejmością, następnie pozwalając sobie mruknąć - Scalpo - by w wyuczony sposób naciąć jeden z nie znikniętych palców panny Odetty tworząc rankę przypominającą zacięcie się papierem. Miał zamiar upuścić kilka kropel do fiolki.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Alexander przyjrzał się uważnie zarówno obu pacjentkom, jak i trzeciej kobiecie, jednak to na tej o najjaśniejszych włosach zatrzymał na dłużej spojrzenie. Znał ją - Odette Baudelaire była jedynie rok wyżej niż on w Akademii Magii Beauxbatons, w dodatku też nosiła w niej barwy Gryfów. Parę razy usłyszą ją też na scenie w operze, lecz to nie był zdecydowanie czas na wyciąganie na wierzch takich zawiłości. Adrien bowiem już zaczynał się rozkręcać, co zawsze wywoływało u Selwyna delikatny uśmiech na ustach - już od czasów jego początków w Mungu, kiedy to jako świeżo upieczony stażysta odbywał swoje obowiązkowe, trzyletnie praktyki w czasie których miał okazję zakosztować uroków pracy na każdym z oddziałów. Teraz próbował pobudzić swoją pamięć, starając się przywołać jakieś urywki wspomnień z tamtego okresu, gdy pierwszy raz zetknął się z dużo starszym od niego (acz wciąż młodym!) uzdrowicielem.
- Święto? Adrienie, dawno chyba nie zaglądałeś do nas na trzecie piętro. Chciałbym dla odmiany nie mieć kogoś we wszystkich kolorach tęczy - rzucił Carrowowi spojrzenie w stylu czy nam tu aby nie za wesoło?, lecz gdy tylko odezwała się Florence (ileż to już czasu nie było go w lodziarni u rodzeństwa Fortescue) zamilkł i wysłuchał zarówno jej, jak i Odette. A po tym...
- Och - zawtórował Adrienowi. Znikające palce, znikające łydki, dalej dalej Adrien, w diagnozie bądź szybki. Na szczęście Selwyn nie musiał długo czekać na zadanie - odkazić, sprawdzić temperaturę, stosownie zareagować. - Już się robi - powiedział i wyciągnął różdżkę. - Ainficere - machnął wzdłuż i szerz całego pokoju, nie omieszkując również przejechać po każdym z nich. Po tym podszedł z uśmiechem do Flo, jednak coś go na moment zatrzymało. Odwrócił się jeszcze przez ramię do Adriena i Odette i spróbował pomóc Adrienowi w tłumaczeniu, odzywając się w płynnym francuskim:
- Panno Baudelaire, mój kolega potrzebuje pobrać próbkę krwi by jednoznacznie zdiagnozować, co panienkom dolega. Czy poda mu panienka dłoń? - uśmiechnął się przy tym ciepło, po czym wrócił do rodzimej mowy i Flo.
- Pozwól - przełożył różdżkę na moment do lewej dłoni, a prawą przyłożył do czoła kobiety. Wtedy też usłyszał kolejną prośbę Adriena, po której z lekkim zakłopotaniem (no co, nadal nie przywykł do tak jawnego łamania zasad dobrego wychowania jakim było macanie pacjentki po łydce chociażby, młody był w końcu) ponownie odezwał się do Florence.
- Raz jeszcze, jeśli pozwolisz - powiedział, przyklęknął i przekładając różdżkę znów do ręki wiodącej wyciągnął lewą, tę w rękawiczce osłaniającej jego regenerującą się skórę, by wybadać gdzie ta łydka się podziała.
- Święto? Adrienie, dawno chyba nie zaglądałeś do nas na trzecie piętro. Chciałbym dla odmiany nie mieć kogoś we wszystkich kolorach tęczy - rzucił Carrowowi spojrzenie w stylu czy nam tu aby nie za wesoło?, lecz gdy tylko odezwała się Florence (ileż to już czasu nie było go w lodziarni u rodzeństwa Fortescue) zamilkł i wysłuchał zarówno jej, jak i Odette. A po tym...
- Och - zawtórował Adrienowi. Znikające palce, znikające łydki, dalej dalej Adrien, w diagnozie bądź szybki. Na szczęście Selwyn nie musiał długo czekać na zadanie - odkazić, sprawdzić temperaturę, stosownie zareagować. - Już się robi - powiedział i wyciągnął różdżkę. - Ainficere - machnął wzdłuż i szerz całego pokoju, nie omieszkując również przejechać po każdym z nich. Po tym podszedł z uśmiechem do Flo, jednak coś go na moment zatrzymało. Odwrócił się jeszcze przez ramię do Adriena i Odette i spróbował pomóc Adrienowi w tłumaczeniu, odzywając się w płynnym francuskim:
- Panno Baudelaire, mój kolega potrzebuje pobrać próbkę krwi by jednoznacznie zdiagnozować, co panienkom dolega. Czy poda mu panienka dłoń? - uśmiechnął się przy tym ciepło, po czym wrócił do rodzimej mowy i Flo.
- Pozwól - przełożył różdżkę na moment do lewej dłoni, a prawą przyłożył do czoła kobiety. Wtedy też usłyszał kolejną prośbę Adriena, po której z lekkim zakłopotaniem (no co, nadal nie przywykł do tak jawnego łamania zasad dobrego wychowania jakim było macanie pacjentki po łydce chociażby, młody był w końcu) ponownie odezwał się do Florence.
- Raz jeszcze, jeśli pozwolisz - powiedział, przyklęknął i przekładając różdżkę znów do ręki wiodącej wyciągnął lewą, tę w rękawiczce osłaniającej jego regenerującą się skórę, by wybadać gdzie ta łydka się podziała.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Florence z rosnącym przerażeniem patrzyła jak kawałek jej nogi po prostu przestaje istnieć. Nie, tak nei mogło być! Ona potrzebowała tej nogi!
Siedziała na kozetce, wyprostowana jak struna i po prostu wpatrywała się w swoją łydkę, która powinna grzecznie tkwić z resztą ciała, podczas gdy postanowiła ona po prostu... zniknąć. Oczywiście wiedziała, że to się zdarza, magiczne choroby potrafiły naprawdę mieć "ciekawe" skutki! Ale kiedy samemu się tego doświadcza...! To zupełnie inna para kaloszy.
Florence spojrzała nieco błagalnie na Adriena. Ona uczyła się w przeszłości zbyt krótko, by w ogóle odważyć się próbować stawiać jakiekolwiek diagnozy. Mogła się więc zdać tylko na niego.
Zapomniała w tej chwili zupełnie o swojej złości na księżniczkę obok, nawet o złości na Barda. Choć niemal pewnym było że kiedy tylko sobie o niej przypomni, będzie chowała urazę do niego bardzo długo. Może już nawet nie przeczyta żadnej z jego baśni! Właśnie straciłeś jednego czytelnika, Bardzie Beedle!
Florence zagryzła wargę, odwracając się do drugiego lekarza, który to miał zająć się jej przypadkiem. Nie odzywała się w ogóle, dając przyzwolenie, kiedy to było potrzebne by przeprowadzić badania. Chociaż przed pokazaniem swojej łydki miała pewne opory, co było z resztą przecież zrozumiałe! Obiecała sobie szybko wyrzucić z pamięci tę chwilę. Oby Alan nigdy nigdy nie dowiedział się o tym zdarzeniu!
- Muszę szybko wrócić do pracy, lody same się nie zrobią - wyburczała, bardziej do siebie niż do kogokolwiek z zebranych.
Siedziała na kozetce, wyprostowana jak struna i po prostu wpatrywała się w swoją łydkę, która powinna grzecznie tkwić z resztą ciała, podczas gdy postanowiła ona po prostu... zniknąć. Oczywiście wiedziała, że to się zdarza, magiczne choroby potrafiły naprawdę mieć "ciekawe" skutki! Ale kiedy samemu się tego doświadcza...! To zupełnie inna para kaloszy.
Florence spojrzała nieco błagalnie na Adriena. Ona uczyła się w przeszłości zbyt krótko, by w ogóle odważyć się próbować stawiać jakiekolwiek diagnozy. Mogła się więc zdać tylko na niego.
Zapomniała w tej chwili zupełnie o swojej złości na księżniczkę obok, nawet o złości na Barda. Choć niemal pewnym było że kiedy tylko sobie o niej przypomni, będzie chowała urazę do niego bardzo długo. Może już nawet nie przeczyta żadnej z jego baśni! Właśnie straciłeś jednego czytelnika, Bardzie Beedle!
Florence zagryzła wargę, odwracając się do drugiego lekarza, który to miał zająć się jej przypadkiem. Nie odzywała się w ogóle, dając przyzwolenie, kiedy to było potrzebne by przeprowadzić badania. Chociaż przed pokazaniem swojej łydki miała pewne opory, co było z resztą przecież zrozumiałe! Obiecała sobie szybko wyrzucić z pamięci tę chwilę. Oby Alan nigdy nigdy nie dowiedział się o tym zdarzeniu!
- Muszę szybko wrócić do pracy, lody same się nie zrobią - wyburczała, bardziej do siebie niż do kogokolwiek z zebranych.
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Stresuję się. Oni tu sobie rozmawiają, a mi jest coraz goręcej. I coraz gorzej się czuję. Przymykam powieki czując, że nic nie mogę zrobić. Nawet nie mam siły na awantury - wszystko jest mi tak błogo obojętne. Nawet ten wstrętny małpiszon przestaje dla mnie istnieć. Wzbiera we mnie masa różnych, dziwnych odczuć - do tej pory zupełnie mi nieznanych. Kiedy unoszę dłoń z przerażeniem dostrzegam brak jednego z palców. Na krótką chwilę otwieram szerzej oczy pozwalając zdumieniu wypełnić brakujące elementy mojego ciała. Mrugam intensywnie, mózg jeszcze pracuje - to znikanie epidemiczne, jak nic. Dobrze, że nie widzę swojej twarzy oraz nóg. Ostatkiem sił wpadłabym w niemałą panikę. Staram się zebrać ślinę z powodu denerwującej suchości w ustach. Słyszę głosy. Nie rozumiem co mówi do mnie starszy uzdrowiciel. Patrzę na niego trochę nieprzytomnie. Staram się zebrać wszystkie siły na zrozumienie go. Dopiero wtedy nadchodzi pomoc w postaci młodszego mężczyzny (stażysty?). Zdumiewa mnie jego płynny francuski, rzadko w tym kraju mam okazję rozmawiać w tym języku. Przenoszę na niego zaskoczony wzrok.
- Dobrze - odpowiadam nie zmieniając nic w swojej wymowie. Łatwiej jest mi zebrać myśli w słowa po francusku właśnie. Wymaga to mniejszego skupienia. Krzywię się delikatnie podczas podbierania krwi. Kiedy całość przestaje mieć już miejsce, obejmuję się ściśle ramionami. Jest mi okropnie zimno. Wzdrygam się raz po raz, mętnym wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu oraz zawartych w nich ludziach. Świat wiruje. Chwieję się siedząc, głowa przechyla się na boki, wzrok mi ucieka. Poruszam ustami nie wydając z nich żadnego dźwięku. Marzę o tym, żeby się położyć, zasnąć i nie czuć absolutnie niczego.
- Dobrze - odpowiadam nie zmieniając nic w swojej wymowie. Łatwiej jest mi zebrać myśli w słowa po francusku właśnie. Wymaga to mniejszego skupienia. Krzywię się delikatnie podczas podbierania krwi. Kiedy całość przestaje mieć już miejsce, obejmuję się ściśle ramionami. Jest mi okropnie zimno. Wzdrygam się raz po raz, mętnym wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu oraz zawartych w nich ludziach. Świat wiruje. Chwieję się siedząc, głowa przechyla się na boki, wzrok mi ucieka. Poruszam ustami nie wydając z nich żadnego dźwięku. Marzę o tym, żeby się położyć, zasnąć i nie czuć absolutnie niczego.
Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Stażysta, który stał najbliżej rozgrywającej się na dwóch łóżkach akcji, poprosił, by Grace opuściła jak najszybciej to miejsce, bo nigdy nie wiadomo, czy ta choroba nie jest zakaźna. Sam użył na niej zaklęcie Ainficere i wyszedł razem z nią, zamykając za sobą drzwi.
Pobrana przez Adriena próbka, choć na początku czerwona tak jak czerwona bywa krew, po kilku chwilach zniknęła, zostawiając po sobie tylko delikatnie kremowe smugi, wskazujące wybitnie na groszopryszczkę. A znikająca krew, cóż… była zjawiskiem niepowszechnie występującym, ale kojarzącym się tylko z jednym schorzeniem.
Zaklęcie dezynfekujące pozbawiło na razie chorobę możliwości rozprzestrzeniania się, uzdrowiciele oraz ich pacjenci mogą być na razie spokojni. Sprawdzona przez Alexandra temperatura okazała się być bardzo wysoka – nie tylko u Florence, u której fizycznie to sprawdził, ale również u Odette, sądząc po jej niezbyt już kontaktującym zachowaniu. Badanie młodszego uzdrowiciela pozwoliło mu stwierdzić, że części łydki (razem z tkanką wewnętrzną i skórą) fizycznie zniknęła, pozostawiając po sobie tylko ziejącą pustką dziurę – te tkanki, które nie zniknęły, nie krwawiły, nie widać było też mięsa, a tylko przesłonięte półprzezroczystą membraną ciało.
1 – 10 – tracisz przytomność, wysoka gorączka powoduje już drgawki na ramionach i nogach, zimny pot spływa drobnymi kroplami po skroni, serce niepokojąco zwiększa tempo, oddech staje się płytki. Nie uczestniczysz w dalszej rozgrywce.
11 – 30 – oprócz tej części ciała, która zniknęła wcześniej, teraz w jednej chwili tracisz całą lewą, dolną kończynę. Gorączka jest wysoka, powoduje fale dreszczy. Swędzenie nie daje ci spokoju. Ropiejące plamy zaczynają piec.
31 – 50 – nie możesz przestać się drapać, a najgorsze jest to, że swędzi cię dosłownie całe ciało. Znika ci nagle cała prawa dłoń, błękitne plamy pojawiają się na twojej twarzy, co okrutnie piecze i szczypie.
51 – 70 – cała lewę ramię swędzi cię tak bardzo, że drapiesz się aż do krwi i mimo strużek czerwonej posoki, płynącej po skórze i wsiąkającej w materiał, wciąż nie możesz przestać się drapać.
71 – 90 – znika lewe przedramię, ale swędzenie mniej ci dokucza. Ropiejące plamki już się nie pojawiają.
91 – 100 – swędzenie szybko mija, gorączka bardzo powoli spada, jakby choroba rezygnowała z rozwijania się. Wygląda na to, że zdrowiejesz.
| Odette i Florence wykonują rzut kostką k100.
Najpierw odpisuje Odette lub Florence, dopiero potem Adrien i Alexander. Uzdrowiciele opisują już swoje działania z odniesieniem do wyrzuconych przez dziewczęta kostek. Grace ma zt.
Na odpis macie 48h.
Pobrana przez Adriena próbka, choć na początku czerwona tak jak czerwona bywa krew, po kilku chwilach zniknęła, zostawiając po sobie tylko delikatnie kremowe smugi, wskazujące wybitnie na groszopryszczkę. A znikająca krew, cóż… była zjawiskiem niepowszechnie występującym, ale kojarzącym się tylko z jednym schorzeniem.
Zaklęcie dezynfekujące pozbawiło na razie chorobę możliwości rozprzestrzeniania się, uzdrowiciele oraz ich pacjenci mogą być na razie spokojni. Sprawdzona przez Alexandra temperatura okazała się być bardzo wysoka – nie tylko u Florence, u której fizycznie to sprawdził, ale również u Odette, sądząc po jej niezbyt już kontaktującym zachowaniu. Badanie młodszego uzdrowiciela pozwoliło mu stwierdzić, że części łydki (razem z tkanką wewnętrzną i skórą) fizycznie zniknęła, pozostawiając po sobie tylko ziejącą pustką dziurę – te tkanki, które nie zniknęły, nie krwawiły, nie widać było też mięsa, a tylko przesłonięte półprzezroczystą membraną ciało.
1 – 10 – tracisz przytomność, wysoka gorączka powoduje już drgawki na ramionach i nogach, zimny pot spływa drobnymi kroplami po skroni, serce niepokojąco zwiększa tempo, oddech staje się płytki. Nie uczestniczysz w dalszej rozgrywce.
11 – 30 – oprócz tej części ciała, która zniknęła wcześniej, teraz w jednej chwili tracisz całą lewą, dolną kończynę. Gorączka jest wysoka, powoduje fale dreszczy. Swędzenie nie daje ci spokoju. Ropiejące plamy zaczynają piec.
31 – 50 – nie możesz przestać się drapać, a najgorsze jest to, że swędzi cię dosłownie całe ciało. Znika ci nagle cała prawa dłoń, błękitne plamy pojawiają się na twojej twarzy, co okrutnie piecze i szczypie.
51 – 70 – cała lewę ramię swędzi cię tak bardzo, że drapiesz się aż do krwi i mimo strużek czerwonej posoki, płynącej po skórze i wsiąkającej w materiał, wciąż nie możesz przestać się drapać.
71 – 90 – znika lewe przedramię, ale swędzenie mniej ci dokucza. Ropiejące plamki już się nie pojawiają.
91 – 100 – swędzenie szybko mija, gorączka bardzo powoli spada, jakby choroba rezygnowała z rozwijania się. Wygląda na to, że zdrowiejesz.
| Odette i Florence wykonują rzut kostką k100.
Najpierw odpisuje Odette lub Florence, dopiero potem Adrien i Alexander. Uzdrowiciele opisują już swoje działania z odniesieniem do wyrzuconych przez dziewczęta kostek. Grace ma zt.
Na odpis macie 48h.
Robi mi się coraz słabiej. Świat nie przestaje wirować, ja jeszcze siedzę. Nie do końca wiem co się dzieje. Orientuję się, że znika mi ciało. Prawdopodobnie nawet nie tylko mi. Przestaję się interesować otoczeniem. Głowa chodzi mi zaskakująco lekko. Przerzucam niespokojny wzrok to na jednego mężczyznę, to na drugiego. Nadal wydaje mi się, że jeden z nich jest niepokojąco rozbawiony całą tą sytuacją. Niestety nie mam nawet siły na kłótnię. I dukanie po angielsku swoich żądań. Droga przez tłumacza wydaje mi się być niesamowicie odległa. Wręcz przesadzona. Wzdycham, przygryzam spierzchniętą wargę, oddycham głęboko. Robi się duszno, chociaż cały czas moim ciałem wzdrygają dreszcze. Uśmiecham się lekko, może nawet niewinnie. Chciałabym, żeby uzdrowiciele zrobili wreszcie coś konkretnego. Żebym przestała się czuć tak okropnie. Nie wiem co, cokolwiek. Staram się ułożyć usta oraz spojrzenie w niemą prośbę, co więcej dotyczącą pośpiechu. Nie chcę zniknąć całkowicie. Jestem na to zbyt piękna i zbyt młoda. Jeszcze masa życia przede mną, mnóstwo rzeczy do zrobienia. Na nowo zerkam na znikający palec, który chyba zniknął już całkowicie. Oby nie bezpowrotnie. Przełykam nieistniejącą ślinę zaschniętego gardła. Pragnę zachować spokój, ale kolejne porcje nerwów starają się wydostać spod mojej skóry. Boję się, jednocześnie nie potrafiąc wytrzymać tego lęku. Jak bezwolna marionetka ograniczona własnymi ułomnościami. Och, nie, przecież jestem idealna. Wmawiam to sobie od tak dawna, nie mogę o tym zapomnieć w tak newralgicznym momencie. Nawet jeśli miałabym dosłownie rozpłynąć się w powietrzu, muszę zachować siebie do końca.
Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
oni miłość obłaskawią,tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Odette Baudelaire' has done the following action : rzut kością
'k100' : 23
'k100' : 23
- Cytrynowe.... tak, na zapleczu brakuje cytrynowych. - początkowe mamrotanie Florence mogło przypominać ciche pragnienie pacjenta by wyjść ze szpitala i powrócić do codziennych zajęć, ale z każdą mijającą chwilą zmieniało się po prostu w bezsensowny bełkot. Było jej gorąco, powoli zaczynało się kręcić w głowie. Pomarudziła do siebie jeszcze przez chwilę bardzo cicho, a potem zamilkła, wpatrując się w jeden z kafelków podłogi.
O groszopryszczce jeszcze coś tam mogła powiedzieć... Rozpoznanie, objawy, sposób leczenia. Ale to znikanie? Konkretny strach złapał Florkę za gardło. Przeniosła spojrzenie z podłogi na swoją własną nogę. Bardzo pragnęła, by jej ciało wróciło na swoje miejsce. Zaczęła dużo szybciej oddychać. Pewnie przeszłoby to nawet w hiperwentylację, gdyby nie próbowała sobie usilnie przypomnieć, że jest na oddziale Zakażeń magicznych w Mungu. Do tego zajmuje się już nimi Adrien z innym lekarzem. Pomoc zaraz zostanie im udzielona. Adrien się przecież na tym zna, tak? Jest w końcu ordynatorem. Zobaczysz, Florka, wyjdziesz stąd raz dwa i zaraz dorobisz mnóstwo lodów. Cytrynowych, jagodowych i truskawkowych.
Spojrzała na Adriena i Alexandra ponaglająco. Swędzenie stawało się nie do zniesienia, bolała ja głowa, skóra wręcz paliła... najchętniej zanurzyłaby się teraz w lodach własnej produkcji. O tak. Lody na pewno złagodziły by ten świąd! Nawet nie zarejestrowała jak Grace została wyproszona z sali. Może i lepiej. Florka nie lubiła, by oglądać ją w chwilach słabości. A w tej chwili była bliska uronienia łez spowodowanych bólem i swędzeniem. Jeszcze raz ponagliła więc lekarzy, posyłając im jednoznaczne spojrzenie. Już nawet nie obchodziło ją, że ktoś ją macał po łydce. Byle tylko coś w końcu zrobili!
O groszopryszczce jeszcze coś tam mogła powiedzieć... Rozpoznanie, objawy, sposób leczenia. Ale to znikanie? Konkretny strach złapał Florkę za gardło. Przeniosła spojrzenie z podłogi na swoją własną nogę. Bardzo pragnęła, by jej ciało wróciło na swoje miejsce. Zaczęła dużo szybciej oddychać. Pewnie przeszłoby to nawet w hiperwentylację, gdyby nie próbowała sobie usilnie przypomnieć, że jest na oddziale Zakażeń magicznych w Mungu. Do tego zajmuje się już nimi Adrien z innym lekarzem. Pomoc zaraz zostanie im udzielona. Adrien się przecież na tym zna, tak? Jest w końcu ordynatorem. Zobaczysz, Florka, wyjdziesz stąd raz dwa i zaraz dorobisz mnóstwo lodów. Cytrynowych, jagodowych i truskawkowych.
Spojrzała na Adriena i Alexandra ponaglająco. Swędzenie stawało się nie do zniesienia, bolała ja głowa, skóra wręcz paliła... najchętniej zanurzyłaby się teraz w lodach własnej produkcji. O tak. Lody na pewno złagodziły by ten świąd! Nawet nie zarejestrowała jak Grace została wyproszona z sali. Może i lepiej. Florka nie lubiła, by oglądać ją w chwilach słabości. A w tej chwili była bliska uronienia łez spowodowanych bólem i swędzeniem. Jeszcze raz ponagliła więc lekarzy, posyłając im jednoznaczne spojrzenie. Już nawet nie obchodziło ją, że ktoś ją macał po łydce. Byle tylko coś w końcu zrobili!
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Sala numer dwa
Szybka odpowiedź