Sala numer dwa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala numer dwa
Wszyscy wiemy, jak ma się rzeczywistość w Mungu i że nie jest ona lepsza od tej poza jego murami. Niedawna wojna zrobiła swoje - znaczna większość pomieszczeń potrzebuje remontu dosłownie na gwałt. Pociemniała biała farba na sufitach, którą bardziej określić można jako szaro-żółtą lub zwyczajnie szarą, w zależności od oświetlenia, parapety pomalowane paskudną olejną farbą, wszelkiego rodzaju rysy, obdrapania, ślady po stuknięciach... Chybotliwe łóżka, pod których nogi częstokroć podstawiane są drewniane klocki lub kawałki gazet, by jakoś je ustabilizować, z lekka nieszczelne okna, na które niby rzucane są wszelkiego rodzaju zaklęcia, lecz raczej z dosyć marnym skutkiem... Długo by wymieniać wszelkie mankamenty.
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Na całe szczęście dotarła do składziku tego oddziału bez większych problemów. Wiedziała, że nie powinna na żadne natrafić, pracowała tu przecież, a Piers był pacjentem, jednakże mimo wszystko czuła się poddenerwowana; ich prawdziwe powody zajęcia się Piersem i intencje musiały pozostać tajemnicą, a ponieważ nie potrafiła klamać - wolała nikogo po drodze nie spotkać.
Chwilę zajęło jej odnalezienie wszystkich niezbędnych eliksirów; uważnie czytała etykiety, aby nie pomylić się przez stres. Wszystkie fiolki wylądowały w kieszeniach szaty, a ona mogła powrócić do szpitalnej sali, gdzie lord Carrow poinformował ją o swoim odkryciu. Ucieszyła się, że w końcu udało im sie do czegoś dojść.
- Dobrze, niech tak będzie - zgodziła się Poppy. Jeśli to biała magia obronn miała pomóc chłopcu, to potrzebowali wsparcia Gwardzisty; Fox był utalentowanym aurorem, władającym potężną magią z tej dziedziny, miała więc nadzieję, że zdoła im pomóc - bo w jego chęci nie wątpiła.
Zbliżyła się do łóżka chłopca, którego lord Carrow zamierzał wybudzić zaklęciem; zaklęcie było bardzo silne, Piers powinien więc odzyskać przytomność. Wyciągnęła z kieszeni fiolkę złotego eliksiru i chciała podać ją chłopcu, gdy się wybudzi.
Chwilę zajęło jej odnalezienie wszystkich niezbędnych eliksirów; uważnie czytała etykiety, aby nie pomylić się przez stres. Wszystkie fiolki wylądowały w kieszeniach szaty, a ona mogła powrócić do szpitalnej sali, gdzie lord Carrow poinformował ją o swoim odkryciu. Ucieszyła się, że w końcu udało im sie do czegoś dojść.
- Dobrze, niech tak będzie - zgodziła się Poppy. Jeśli to biała magia obronn miała pomóc chłopcu, to potrzebowali wsparcia Gwardzisty; Fox był utalentowanym aurorem, władającym potężną magią z tej dziedziny, miała więc nadzieję, że zdoła im pomóc - bo w jego chęci nie wątpiła.
Zbliżyła się do łóżka chłopca, którego lord Carrow zamierzał wybudzić zaklęciem; zaklęcie było bardzo silne, Piers powinien więc odzyskać przytomność. Wyciągnęła z kieszeni fiolkę złotego eliksiru i chciała podać ją chłopcu, gdy się wybudzi.
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Bywały sprawy ważne i ważniejsze.
Nie rozpoznałem sowy, która zastała mnie w pracy, jednak krótka, treściwa notka podpisana nazwiskiem, którego nie mogłem zignorować, jasno dała mi do zrozumienia, że byłem potrzebny gdzie indziej. Wierzyłem, że Carrow nie odrywałby mnie od pracy z błahych powodów, a podkreślenie wspólnej sprawy przeważyło na tym, bym w jednej chwili odsunął stołek, porzucając stertę analiz i strzępek ocalałych dokumentów, które zalegały przede mną na prowizorycznym biurku. To mogło poczekać, a dla wymówki zabrałem ze sobą kilka fiolek, które rzekomo potrzebowały analizy przez specjalistów z Munga. Odległość między Tower a szpitalem pokonałem na piechotę, wartkim krokiem - placówki leżały stosunkowo niedaleko od siebie, a skoro Adrien posłał po mnie sowę, nie patronusa, sytuacja nie mogła być kryzysowa.
Cóż, chyba jednak była.
Nie znałem chłopca, nad którym pochylała się dwójka uzdrowicieli. Z siną skórą i poczerniałymi żyłami przypominał raczej kogoś z zaświatów, niż żywą istotę - a nawet jeśli jeszcze nia był, zdawał się balansować na skraju dwóch światów.
- Wzywałeś mnie. - Zwróciłem się bezpośrednio do Adriena, stając pomiędzy nim a Poppy, przenosząc spojrzenie to na uzdrowicielkę, to na ordynatora, tym samym lekko kiwając im głową w geście powitania i oczekując wdrożenia w sprawę. Choć zdołałem się domyślić, że główny wątek stanowił ich pacjent.
Nie rozpoznałem sowy, która zastała mnie w pracy, jednak krótka, treściwa notka podpisana nazwiskiem, którego nie mogłem zignorować, jasno dała mi do zrozumienia, że byłem potrzebny gdzie indziej. Wierzyłem, że Carrow nie odrywałby mnie od pracy z błahych powodów, a podkreślenie wspólnej sprawy przeważyło na tym, bym w jednej chwili odsunął stołek, porzucając stertę analiz i strzępek ocalałych dokumentów, które zalegały przede mną na prowizorycznym biurku. To mogło poczekać, a dla wymówki zabrałem ze sobą kilka fiolek, które rzekomo potrzebowały analizy przez specjalistów z Munga. Odległość między Tower a szpitalem pokonałem na piechotę, wartkim krokiem - placówki leżały stosunkowo niedaleko od siebie, a skoro Adrien posłał po mnie sowę, nie patronusa, sytuacja nie mogła być kryzysowa.
Cóż, chyba jednak była.
Nie znałem chłopca, nad którym pochylała się dwójka uzdrowicieli. Z siną skórą i poczerniałymi żyłami przypominał raczej kogoś z zaświatów, niż żywą istotę - a nawet jeśli jeszcze nia był, zdawał się balansować na skraju dwóch światów.
- Wzywałeś mnie. - Zwróciłem się bezpośrednio do Adriena, stając pomiędzy nim a Poppy, przenosząc spojrzenie to na uzdrowicielkę, to na ordynatora, tym samym lekko kiwając im głową w geście powitania i oczekując wdrożenia w sprawę. Choć zdołałem się domyślić, że główny wątek stanowił ich pacjent.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Doskonałe umiejętności Adriena nie zawiodły. Chłopiec wzdrygnął się i leniwie otworzył oczy - był osłabiony, ale oprzytomniał, coś jęknął niewyraźnie, choć najprawdopodobniej wciąż nie był w stanie mówić.
Poppy bez trudu mogła podać mu przygotowany eliksir. Chłopiec nie miał na ciele żadnej rany, eliksir nie został podany wraz z inkantacją - pielęgniarka wiedziała, że nie mógł zadziałać poprawnie. Ostrożne działanie przeciwczarnomagiczne, oczyszczające, mogło mu pomóc od środka - wyłącznie objawowo, wyrywając dla was jeszcze chwilę czasu.
Chwilę, w trakcie której przybył wezwany gwardzista. Olbrzymie stężenie czarnej magii przy chłopcu nie mogło być dla Fredericka Foxa tajemnicą, ale nawet jego musiało zdumieć, że w tak złym stanie nie widział dotąd jeszcze ofiary żadnego czarnomagicznego rytuału - a z pewnością widział ich wiele.
Poppy bez trudu mogła podać mu przygotowany eliksir. Chłopiec nie miał na ciele żadnej rany, eliksir nie został podany wraz z inkantacją - pielęgniarka wiedziała, że nie mógł zadziałać poprawnie. Ostrożne działanie przeciwczarnomagiczne, oczyszczające, mogło mu pomóc od środka - wyłącznie objawowo, wyrywając dla was jeszcze chwilę czasu.
Chwilę, w trakcie której przybył wezwany gwardzista. Olbrzymie stężenie czarnej magii przy chłopcu nie mogło być dla Fredericka Foxa tajemnicą, ale nawet jego musiało zdumieć, że w tak złym stanie nie widział dotąd jeszcze ofiary żadnego czarnomagicznego rytuału - a z pewnością widział ich wiele.
Jak dobrze, że miała obok lorda Carrowa. Był znakomitym uzdrowicielem i panna Pomfrey darzyła go wielkim szacunkiem; podziwiała jego umiejętności i leczniczą moc, miała nadzieję, że nadejdzie dzień, w którym i ona będzie mogła poszczycić się podobną. Czekało ją jednak jeszcze wiele lat praktyki; doświadczenie było cenniejsze niż cokolwiek innego. Poppy była utalentowaną czarownicą w dziedzinie magii leczniczej, lecz wciąż miała lat niewiele - i pokazała to.
Popełniła wielki błąd, jakby na kilka chwil wyłączyła myślenie. Nigdy jej się to nie zdarzało, lecz była tak przejęta losem Piersa i tym wszystkim... Podała chłopcu eliksir, wypił go posłusznie, lecz już po chwili uświadomiła sobie, że nie miał prawa zadziałać poprawnie.
Bo nie wyrzekła słowa inkantacji.
- Och! - wymknęło się jej przerażone; a jeśli uczyniła mu krzywdę? Miała ochotę uderzyć się w czoło. Zarumieniła się ze wstydu przez własną pomyłkę. - Zaraz wracam... - bąknęła wielce zawstydzona i przeprosiła lorda Carrowa.
Do magazynku, do którego udała się chwilę później, już biegła. Nerwowo przeszukiwała półki, aby odnaleźć jeszcze jedną porcję Złotego Eliksiru. Westchnęła z ulgą, gdy go odnalazła. Biegiem także powróciła do sali, w której znalazł się także i Frederick Fox - szybko przybył, bardzo szybko. Odetchnęła z ulgą.
- Dzień dobry, Fredericku - przywitała się Poppy, nie próbując nawet przywołać na twarz uśmiechu - nie było do niego powodów. Wydawała się zmartwiona i bardzo przejęta. Podeszła do aurora, aby przemówić do niego cicho.
- Będziemy potrzebować twojej mocy... - odezwała się Poppy w stronę Freda. - Znaleźliśmy go w Katedrze świętego Pawła, tam, gdzie ujarzmiliście anomalię... Kiedy on się tam znalazł budynek cały drżał, zupełnie tak, jakby magia znowu była tam niestabilna, prawie się zawalił, a gdy go z niego wyniosłam... Wszystko ustało - szeptała, posyłając w stronę chłopca zmartwione spojrzenie. - Nie dręczy go żadna choroba, tylko czarna magia - wyjaśniła pokrótce, chociaż wciąż nie byli pewni diagnzy.
Lord Carrow wiedział jednak na ten temat więcej, miał pewną teorię; Poppy zbliżyła się do chłopca i jeszcze raz podała mu złoty eliksir. Nie miał na ciele zranień, ale jego organy wewnętrzne były osłabione i zatrute czarną magią. Przyłożyła więc koniec różdzki do wątłej klatki piersiowej i kiedy wypił wyrzekła: - Finite.
Popełniła wielki błąd, jakby na kilka chwil wyłączyła myślenie. Nigdy jej się to nie zdarzało, lecz była tak przejęta losem Piersa i tym wszystkim... Podała chłopcu eliksir, wypił go posłusznie, lecz już po chwili uświadomiła sobie, że nie miał prawa zadziałać poprawnie.
Bo nie wyrzekła słowa inkantacji.
- Och! - wymknęło się jej przerażone; a jeśli uczyniła mu krzywdę? Miała ochotę uderzyć się w czoło. Zarumieniła się ze wstydu przez własną pomyłkę. - Zaraz wracam... - bąknęła wielce zawstydzona i przeprosiła lorda Carrowa.
Do magazynku, do którego udała się chwilę później, już biegła. Nerwowo przeszukiwała półki, aby odnaleźć jeszcze jedną porcję Złotego Eliksiru. Westchnęła z ulgą, gdy go odnalazła. Biegiem także powróciła do sali, w której znalazł się także i Frederick Fox - szybko przybył, bardzo szybko. Odetchnęła z ulgą.
- Dzień dobry, Fredericku - przywitała się Poppy, nie próbując nawet przywołać na twarz uśmiechu - nie było do niego powodów. Wydawała się zmartwiona i bardzo przejęta. Podeszła do aurora, aby przemówić do niego cicho.
- Będziemy potrzebować twojej mocy... - odezwała się Poppy w stronę Freda. - Znaleźliśmy go w Katedrze świętego Pawła, tam, gdzie ujarzmiliście anomalię... Kiedy on się tam znalazł budynek cały drżał, zupełnie tak, jakby magia znowu była tam niestabilna, prawie się zawalił, a gdy go z niego wyniosłam... Wszystko ustało - szeptała, posyłając w stronę chłopca zmartwione spojrzenie. - Nie dręczy go żadna choroba, tylko czarna magia - wyjaśniła pokrótce, chociaż wciąż nie byli pewni diagnzy.
Lord Carrow wiedział jednak na ten temat więcej, miał pewną teorię; Poppy zbliżyła się do chłopca i jeszcze raz podała mu złoty eliksir. Nie miał na ciele zranień, ale jego organy wewnętrzne były osłabione i zatrute czarną magią. Przyłożyła więc koniec różdzki do wątłej klatki piersiowej i kiedy wypił wyrzekła: - Finite.
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie przeczułam w głębi snu,
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
- Dobrze, że nie traciłeś czasu - Zapowiedział Adrien pozwalając Poppy pokrótce streścić problem - Chłopiec nie reaguje na typowe leczenie. Cały przebieg tego zatrucia nie jest typowy. Pierwszy raz widzę coś takiego na oczy - Dodał zaraz przechodząc do meritum - Jego ciało nie reaguje na nic prócz białej magii. Skierowałem w jego kierunku wiązkę tej w taki sam sposób jaki nakazywała profesor w przypadku anomalii, a to co go trawi zdawało odpuścić. Nie wiem czy na chwilę, czy nie jednak nie mam na razie innych pomysłów. Nie mam też wystarczających umiejętności i po to cię tu wezwałem. Spróbujmy razem - zapowiedział, zaraz potem skierowując końcówkę swej różdżki na chłopca skupiając na jej końcówce białą magię
|opcm
|opcm
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
Czarna magia płynęła w żyłach chłopca - i nie musiałem być do tego orłem z anatomi; doświadczenie aurorskie przyzwyczaiło mnie do widoku ofiar czarnomagicznych rytuałów, do wynaturzeń, jakie potrafiła uczynić. Nigdy wcześniej jednak nie widziałem żywego człowieka, który przetrwałby tak ekstremalny stan. Walczył z tym?
- Kim jest ten chłopiec? Czy to... - rzuciłem wymowne spojrzenie w kierunku dwójki uzdrowicieli. Jedno z trójki dzieci, które przebywało u Bathildy? Nie widziałem pozostałcyh, nie mogłem wiedzieć, ale obecność dwójki Zakonników - wyróżnionych w jednostce badawczej - jasno wskazywała na połączenie ze sprawą. - Czarna magia. Powtórzyłem w konsternacji za Poppy, próbując połączyć kropki. - Czy to oznacza, że jest... anomalią? - Wysnułem hipotezę, szybko znajdując potwierdzenie w słowach Carrowa. W pierwszej chwili nie byłem przekonany co do tego, czy powinienem przykładać się do wylczenia chłopca, jednak w chwili, kiedy Adrien skierował koniec swojej różdżki na dziecko, odsunąłem wahania na bok, asystując mu w cyrkulowaniu białej magii - zgodnie ze sposobem odkrytym przez Bagshot.
opcm
- Kim jest ten chłopiec? Czy to... - rzuciłem wymowne spojrzenie w kierunku dwójki uzdrowicieli. Jedno z trójki dzieci, które przebywało u Bathildy? Nie widziałem pozostałcyh, nie mogłem wiedzieć, ale obecność dwójki Zakonników - wyróżnionych w jednostce badawczej - jasno wskazywała na połączenie ze sprawą. - Czarna magia. Powtórzyłem w konsternacji za Poppy, próbując połączyć kropki. - Czy to oznacza, że jest... anomalią? - Wysnułem hipotezę, szybko znajdując potwierdzenie w słowach Carrowa. W pierwszej chwili nie byłem przekonany co do tego, czy powinienem przykładać się do wylczenia chłopca, jednak w chwili, kiedy Adrien skierował koniec swojej różdżki na dziecko, odsunąłem wahania na bok, asystując mu w cyrkulowaniu białej magii - zgodnie ze sposobem odkrytym przez Bagshot.
opcm
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Poppy podała eliksir po raz drugi - tym razem poprawnie. Z zewnątrz nie wydawał się wykazać bardziej efektywnego działania, jednak jeśli uszkodzenia od czarnej magii zdążyły rozprzestrzenić się na żołądek chłopca, z pewnością je zaleczy. Z jego nosa znów wypłynął śluz - takich objawów nie miało żadne dziecko zranione przez wybuch anomalii, ani w Mungu, ani w Hogwarcie.
Tymczasem, Adrien i Frederick przeszli do działania. Fox znacznie lepiej panował nad procesem niż Carrow - miał wyższe umiejętności i obszerniejsze doświadczenie w tej materii - obaj czarodzieje jednak doskonale wyczuwali czarną magię, nad którą usiłowali przejąć panowanie. Fox czuł jednak wyraźnie, że była inna niż w miejscach będących źródłami anomalii: mniej stała, w jednym momencie wydawała się potężniejsza, niż jakiekolwiek miejsce, które auror widział, w drugim - tak blada, że ledwie wyczuwalna. Pulsowała w jego wnętrzu nieokiełznaną mocą, cokolwiek to było - auror mógł mieć pewność, że nie była to anomalia, a jedynie bliźniacza do niej, bardzo potężna moc. Potężniejsza niż gdziekolwiek indziej. A jednak - ugięła się pod ich wspólnym wysiłkiem, powoli wycofując się z przestrzeni, dokładnie tak, jak działo się to w rejonach ogarniętych chaosem ostatnich czasów. Skóra chłopca zaczynała nabierać różowych kolorów, Piers cicho jęknął - wybrzuszone czarne żyły jak spłoszone wtapiały się znów w ciało. Uzdrowiciele mogli obserwować, jak objawy typowe dla zatrucia czy sinicy powoli ustępują - małe wzmocnienie powinno zakończyć sprawę.
Przynajmniej częściowo, pozostawała kwestia samego chłopca. Niewątpliwie był on personalnie powiązany z anomaliami. Jeśli ktokolwiek pozna tę wiedzę, chłopiec może stanąć w obliczu strasznego niebezpieczeństwa - zapowiedziana jeszcze prze Albusa trzecia siła przestała być ukryta i objawiła się w pełni. Jeśli rycerze interesowali się anomaliami - tym bardziej zainteresują się Piersem. Wiedzieliście, że powinien natychmiast wrócić do Bathildy, w asyście odpowiedniej ochrony, tak aurorskiej, jak uzdrowicielskiej - jej ustronny dom wydawał się odpowiedniejszym miejscem niż Mung, w którym mogli przebywać również wasi przeciwnicy, na przemyślenie dalszych kroków.
Poppy i Adrien musieli zaznać olśnienia: chłopiec przecież uciekł, przez jakiś czas był sam, poza kontrolą i nikt nie wiedział, z kim przez ten czas mógł mieć kontakt.
Możecie już przejść do domu Bathildy, na odpis macie 24h.
Nie możecie wynieść ze szpitala żadnych eliksirów: rejestry wymagają zwrócenia fiolki, pełnej lub wykorzystanej.
Tymczasem, Adrien i Frederick przeszli do działania. Fox znacznie lepiej panował nad procesem niż Carrow - miał wyższe umiejętności i obszerniejsze doświadczenie w tej materii - obaj czarodzieje jednak doskonale wyczuwali czarną magię, nad którą usiłowali przejąć panowanie. Fox czuł jednak wyraźnie, że była inna niż w miejscach będących źródłami anomalii: mniej stała, w jednym momencie wydawała się potężniejsza, niż jakiekolwiek miejsce, które auror widział, w drugim - tak blada, że ledwie wyczuwalna. Pulsowała w jego wnętrzu nieokiełznaną mocą, cokolwiek to było - auror mógł mieć pewność, że nie była to anomalia, a jedynie bliźniacza do niej, bardzo potężna moc. Potężniejsza niż gdziekolwiek indziej. A jednak - ugięła się pod ich wspólnym wysiłkiem, powoli wycofując się z przestrzeni, dokładnie tak, jak działo się to w rejonach ogarniętych chaosem ostatnich czasów. Skóra chłopca zaczynała nabierać różowych kolorów, Piers cicho jęknął - wybrzuszone czarne żyły jak spłoszone wtapiały się znów w ciało. Uzdrowiciele mogli obserwować, jak objawy typowe dla zatrucia czy sinicy powoli ustępują - małe wzmocnienie powinno zakończyć sprawę.
Przynajmniej częściowo, pozostawała kwestia samego chłopca. Niewątpliwie był on personalnie powiązany z anomaliami. Jeśli ktokolwiek pozna tę wiedzę, chłopiec może stanąć w obliczu strasznego niebezpieczeństwa - zapowiedziana jeszcze prze Albusa trzecia siła przestała być ukryta i objawiła się w pełni. Jeśli rycerze interesowali się anomaliami - tym bardziej zainteresują się Piersem. Wiedzieliście, że powinien natychmiast wrócić do Bathildy, w asyście odpowiedniej ochrony, tak aurorskiej, jak uzdrowicielskiej - jej ustronny dom wydawał się odpowiedniejszym miejscem niż Mung, w którym mogli przebywać również wasi przeciwnicy, na przemyślenie dalszych kroków.
Poppy i Adrien musieli zaznać olśnienia: chłopiec przecież uciekł, przez jakiś czas był sam, poza kontrolą i nikt nie wiedział, z kim przez ten czas mógł mieć kontakt.
Możecie już przejść do domu Bathildy, na odpis macie 24h.
Nie możecie wynieść ze szpitala żadnych eliksirów: rejestry wymagają zwrócenia fiolki, pełnej lub wykorzystanej.
To było trudne, a jednak...udało im się, przynajmniej dziś, teraz zażegnać ten kryzys. Pojawiło się pytanie - co z jutrem?
- Nigdy dotąd się z czymś podobnym nie spotkałem... - zdradził Adrien z rezonem i trwogą. Dłonią przesunął po chłopięcym ramieniu patrząc jak czarnomagicznie wybrzuszone żyły w oczach znikały, zapadały się na powrót pod skórę. Warto było zaznaczyć, że Adrien jako specjalista w swej dziedzinie widział wiele makabrycznych, trudnych, czarnomagicznych skażeń, zakażeń i ich powikłań. To wyglądało na coś zupełnie innego. Chłopiec nie tyle co jako dziecko generował anomalie. On ją był. I coś było przy nim. W nim.
- Udacie się przodem do Bathildy. Żadnym Błędnym. Jeżeli miotłami to wzbijecie się dopiero gdy znajdziecie się w bardziej wyludnionej. Wschodnim korytarzem wyjdziecie z Munga. Tak powinno być dobrze. Im mniej oczu tym lepiej. Nikt nie może się o tym dowiedzieć... - Dołączę do was gdy tylko tu posprzątam i będę mógł - mimo wszystko był ordynatorem, nie mógł rzucić z sekundy na sekundę wszystkiego i zniknąć. Poppy jako szarej pracownicy było łatwiej. Adrien zamierzał zadbać o rejestry i o to by po obecności chłopca w Mungu nie został ślad. Pewna władza jaką tu posiadał miała się okazać w tym momencie nieocenioną pomocą.
- Nie traćcie czasu - ponaglił po tym, jak napoił chłopca odpowiednią dawką eliksiru wzmacniającego krew, który miał wzmocnić wątłe chłopięce ciałko. Ostatni miał się nie przydać. Zaraza na ten moment znikła.
|zt x3 -> Dom Batki
- Nigdy dotąd się z czymś podobnym nie spotkałem... - zdradził Adrien z rezonem i trwogą. Dłonią przesunął po chłopięcym ramieniu patrząc jak czarnomagicznie wybrzuszone żyły w oczach znikały, zapadały się na powrót pod skórę. Warto było zaznaczyć, że Adrien jako specjalista w swej dziedzinie widział wiele makabrycznych, trudnych, czarnomagicznych skażeń, zakażeń i ich powikłań. To wyglądało na coś zupełnie innego. Chłopiec nie tyle co jako dziecko generował anomalie. On ją był. I coś było przy nim. W nim.
- Udacie się przodem do Bathildy. Żadnym Błędnym. Jeżeli miotłami to wzbijecie się dopiero gdy znajdziecie się w bardziej wyludnionej. Wschodnim korytarzem wyjdziecie z Munga. Tak powinno być dobrze. Im mniej oczu tym lepiej. Nikt nie może się o tym dowiedzieć... - Dołączę do was gdy tylko tu posprzątam i będę mógł - mimo wszystko był ordynatorem, nie mógł rzucić z sekundy na sekundę wszystkiego i zniknąć. Poppy jako szarej pracownicy było łatwiej. Adrien zamierzał zadbać o rejestry i o to by po obecności chłopca w Mungu nie został ślad. Pewna władza jaką tu posiadał miała się okazać w tym momencie nieocenioną pomocą.
- Nie traćcie czasu - ponaglił po tym, jak napoił chłopca odpowiednią dawką eliksiru wzmacniającego krew, który miał wzmocnić wątłe chłopięce ciałko. Ostatni miał się nie przydać. Zaraza na ten moment znikła.
|zt x3 -> Dom Batki
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sala numer dwa
Szybka odpowiedź