Biuro policyjne
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Biuro policyjne
Odpowiednik kwatery głównej aurorów stanowi centrum dowodzenia dla czarodziejskiej policji. To tutaj zostają przyjmowane zgłoszenia jak również wstępne przesłuchiwanie przybywających osób szukających pomocy, spisywane są raporty i przeszukuje się dokumenty. Jest to średnich rozmiarów otwarte pomieszczenie z szerokim przejściem pośrodku, po którego bokach znajdują się biurka każdego z funkcjonariuszy. Na samym końcu znajduje się wejścia do gabinetu odpowiedzialnego za jednostkę przełożonego.
|16.03.1956r
Starała się o tę wizytę już długo. Bardzo długo nawet - w jej odczuciu rzecz jasna, faktycznie ledwie kilka dni odkąd się dowiedziała o zamknięciu Matta - i była kłębkiem nerwów, kiedy znowu jej odmawiano, albo mówiono, że kogośtam nie ma. A jednak wracała i próbowała znów. Dziś w towarzystwie Florki dzięki której czuła się troszkę pewniej. Biura wydawały jej się nieprzyjemne, a perspektywa rozmowy z jakimś policjantem też wcale jej się szczególnie nie podobała, a jednak przyszła tu znów, jeszcze bardziej uparta, żeby zobaczyć tego palanta i z każdym dniem bardziej przerażona faktem, że on nadal nie wyszedł na wolność.
Podeszła jak zwykle do kobiety, która siedziała na stanowisku przed drzwiami.
- Dzień dobry. Szukam Raidena Cartera.
Powiedziała jak już wiele razy. Kobieta po pięćdziesiątce spojrzała na nią i uniosła brwi. Ciekawe, za kogo ją wzięła widząc ją tu znowu i znowu.
- Te drzwi, ostatnie biurko.
Pociągnęła więc Flo za rękaw i weszła do środka, do ostatniego biurka i aż cała się zaczerwieniła na widok człowieka, który dopiero co wziął ją za małą dziewczynkę. Odetchnęła ciężko. To, co ten człowiek sobie myśli też nie jest ważne. Pewnie w ogóle by się tym nie martwiła, ale cało to miejsce i sytuacja już źle działało na jej i tak niezbyt mocne nerwy.
Siadła na krześle przed jego biurkiem, nie chcąc nad nim stać i rozmawiać, szczególnie, że dookoła pracowało kilka osób i zebrała się w sobie.
- Przyszłyśmy w sprawie Matthew Botta. To znaczy... zobaczyć się z nim, jeśli to możliwe. I dowiedzieć się... w jak duże kłopoty się władował. - powiedziała wprost, wpatrując się w mężczyznę uważnie. Znając Matta, nieźle go już zwyzywał, lub obraził w jakikolwiek inny sposób i dostatecznie zniechęcił do ułatwiania Bottowi życia.
Starała się o tę wizytę już długo. Bardzo długo nawet - w jej odczuciu rzecz jasna, faktycznie ledwie kilka dni odkąd się dowiedziała o zamknięciu Matta - i była kłębkiem nerwów, kiedy znowu jej odmawiano, albo mówiono, że kogośtam nie ma. A jednak wracała i próbowała znów. Dziś w towarzystwie Florki dzięki której czuła się troszkę pewniej. Biura wydawały jej się nieprzyjemne, a perspektywa rozmowy z jakimś policjantem też wcale jej się szczególnie nie podobała, a jednak przyszła tu znów, jeszcze bardziej uparta, żeby zobaczyć tego palanta i z każdym dniem bardziej przerażona faktem, że on nadal nie wyszedł na wolność.
Podeszła jak zwykle do kobiety, która siedziała na stanowisku przed drzwiami.
- Dzień dobry. Szukam Raidena Cartera.
Powiedziała jak już wiele razy. Kobieta po pięćdziesiątce spojrzała na nią i uniosła brwi. Ciekawe, za kogo ją wzięła widząc ją tu znowu i znowu.
- Te drzwi, ostatnie biurko.
Pociągnęła więc Flo za rękaw i weszła do środka, do ostatniego biurka i aż cała się zaczerwieniła na widok człowieka, który dopiero co wziął ją za małą dziewczynkę. Odetchnęła ciężko. To, co ten człowiek sobie myśli też nie jest ważne. Pewnie w ogóle by się tym nie martwiła, ale cało to miejsce i sytuacja już źle działało na jej i tak niezbyt mocne nerwy.
Siadła na krześle przed jego biurkiem, nie chcąc nad nim stać i rozmawiać, szczególnie, że dookoła pracowało kilka osób i zebrała się w sobie.
- Przyszłyśmy w sprawie Matthew Botta. To znaczy... zobaczyć się z nim, jeśli to możliwe. I dowiedzieć się... w jak duże kłopoty się władował. - powiedziała wprost, wpatrując się w mężczyznę uważnie. Znając Matta, nieźle go już zwyzywał, lub obraził w jakikolwiek inny sposób i dostatecznie zniechęcił do ułatwiania Bottowi życia.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Nawet gdyby Lily jakimś cudem zabroniła jej tu przychodzić, Florka i tak by się za nią powlokła. Potrafiła być uparta, choć tym razem nie musiała się wcale tą upartością popisywać. Jeszcze. Była pewna że ta cecha z pewnością będzie jej potrzebna, kiedy będą musiały przekonywać policjanta, by dał im się zobaczyć z Mattem. Wnioskując po tym co mówiła jej przyjaciółka, już nie raz musiała odejść z kwitkiem.
Ale nie tym razem. Tym razem planowały dowiedzieć się konkretnych rzeczy. A najlepiej - spotkać z Bottem osobiście. Florka była nieco nabuzowana, chociaż starannie próbowała to ukryć. Było jednak niemal pewne, że wybuchnie, jeśli tylko faktycznie będzie miała okazje stanąć twarzą w twarz z Mattem. Bo kiedy dowiedziała sie od Lily, że jej dawny przyjaciel trafił za kratki, miała ochotę go po prostu udusić.
Jej obcas stukał na podłodze, gdy tylko wkroczyły na komisariat. Florence nic nie mówiła, jeśli nie liczyć grzecznościowych "dzień dobry". Wzrok miała jednak niezwykle stanowczy, kobiecie za ladą też się nim oberwało. Ale zapowiadało się, że chyba miały szczęście. Nie znała co prawda mężczyzny za biurkiem, ale najwyraźniej w końcu udało się go złapać na miejscu.
Usiadła obok Lily.
- Niech pan nas tylko, proszę, nie zbywa. Naprawdę musimy wiedzieć, co on przeskrobał. - w tym momencie jej wzrok nieco złagodniał, naprawde sie o niego martwiła. Po chwili znów jednak był mocny i stanowczy.
Ale nie tym razem. Tym razem planowały dowiedzieć się konkretnych rzeczy. A najlepiej - spotkać z Bottem osobiście. Florka była nieco nabuzowana, chociaż starannie próbowała to ukryć. Było jednak niemal pewne, że wybuchnie, jeśli tylko faktycznie będzie miała okazje stanąć twarzą w twarz z Mattem. Bo kiedy dowiedziała sie od Lily, że jej dawny przyjaciel trafił za kratki, miała ochotę go po prostu udusić.
Jej obcas stukał na podłodze, gdy tylko wkroczyły na komisariat. Florence nic nie mówiła, jeśli nie liczyć grzecznościowych "dzień dobry". Wzrok miała jednak niezwykle stanowczy, kobiecie za ladą też się nim oberwało. Ale zapowiadało się, że chyba miały szczęście. Nie znała co prawda mężczyzny za biurkiem, ale najwyraźniej w końcu udało się go złapać na miejscu.
Usiadła obok Lily.
- Niech pan nas tylko, proszę, nie zbywa. Naprawdę musimy wiedzieć, co on przeskrobał. - w tym momencie jej wzrok nieco złagodniał, naprawde sie o niego martwiła. Po chwili znów jednak był mocny i stanowczy.
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Raiden w ostatnich dniach był nieosiągalny, gdy praktycznie bez przerwy był poza biurem. Sprawa z martwym urzędnikiem w sukience, do tego obserwowanie i pilnowanie Sproutów wciąż nie zostało odwołane, więc większość dnia spędzał właśnie przy nich, sprzątanie bajzlu z mugolskim świadkiem i na koniec morderstwo bezdomnego przy katedrze Świętego Pawła, które zapowiadało o wiele więcej niż ktokolwiek mógł dostrzegać. Nic więc dziwnego że nikt nie mógł do niego dotrzeć, skoro czas przebywania w samym domu rodzinnym był bliski zeru. Nikt też nie brał pod uwagę, że przychodząca rudowłosa dziewczyna szukająca określonego funkcjonariusza czarodziejskiej policji ma aż tak ważną sprawę, by zawracać mu tym głowę, gdy zjawiał się w biurze dosłownie na kilkanaście minut. I tak nie miałby wcześniej dla niej czasu. Nawet jeśli brzmiało to bardzo brutalnie, to tak właśnie było.
Tego dnia miał nieco spokojniejszy dzień. Przejęcie jednej ze spraw od starszego policjanta uziemiło go przy biurku, chociaż i tak spędziłby zapewne tam większość dnia na spisywaniu protokołów i raportów z tych kilku dni, podczas których w ogóle nie myślał o podobnych rzeczach. Dlatego litery, cyfry i zdjęcia skakały mu przed oczami, a on musiał się na nich skupić, chociaż pisanie o tym jak zostało wyłowione ze studni ciało przebranego za kobietę mężczyzny doprowadzało go do zawrotu głowy. Nie podniósł spojrzenia, by sprawdzić kto wszedł, bo dookoła niego siedziało jeszcze kilku funkcjonariuszy, którzy utknęli w biurze z dokładnie tego samego powodu co on. Ah, dokumentacja.
Dopiero gdy ktoś przed nim stanął, zwrócił uwagę na te dwie osoby. Wyglądały jak nastolatki. Obie. Raiden przejechał jedynie wzrokiem po ich twarzach, ale nic nie powiedział zbyt zmęczony. Jedynie wskazał krzesło przed sobą, a drugie musiały sobie zabrać z sąsiadującego stolika. Może dlatego też nie skojarzył rudzielca z żadnym konkretnym wydarzeniem. Była to przecież mała kropla w tym całym ostatnim szaleństwie. Słysząc nazwisko Botta, odetchnął i oparł się o tył swojego fotela, poprawiając podwinięte rękawy koszuli. Chciał odpowiedzieć rudzielcowi, ale przerwała mu szatynka obok.
- Nie wiem jakie macie spojrzenie na policję, ale to tak nie działa - mruknął, po czym przeniósł uwagę na rudą. - Pan Bott znajduje się aktualnie w Tower of London i czeka na przesłuchanie w sprawie, w którą był zamieszany. A jeśli chodzi o wizytę... Jesteście z nim spowinowacone?
Tego dnia miał nieco spokojniejszy dzień. Przejęcie jednej ze spraw od starszego policjanta uziemiło go przy biurku, chociaż i tak spędziłby zapewne tam większość dnia na spisywaniu protokołów i raportów z tych kilku dni, podczas których w ogóle nie myślał o podobnych rzeczach. Dlatego litery, cyfry i zdjęcia skakały mu przed oczami, a on musiał się na nich skupić, chociaż pisanie o tym jak zostało wyłowione ze studni ciało przebranego za kobietę mężczyzny doprowadzało go do zawrotu głowy. Nie podniósł spojrzenia, by sprawdzić kto wszedł, bo dookoła niego siedziało jeszcze kilku funkcjonariuszy, którzy utknęli w biurze z dokładnie tego samego powodu co on. Ah, dokumentacja.
Dopiero gdy ktoś przed nim stanął, zwrócił uwagę na te dwie osoby. Wyglądały jak nastolatki. Obie. Raiden przejechał jedynie wzrokiem po ich twarzach, ale nic nie powiedział zbyt zmęczony. Jedynie wskazał krzesło przed sobą, a drugie musiały sobie zabrać z sąsiadującego stolika. Może dlatego też nie skojarzył rudzielca z żadnym konkretnym wydarzeniem. Była to przecież mała kropla w tym całym ostatnim szaleństwie. Słysząc nazwisko Botta, odetchnął i oparł się o tył swojego fotela, poprawiając podwinięte rękawy koszuli. Chciał odpowiedzieć rudzielcowi, ale przerwała mu szatynka obok.
- Nie wiem jakie macie spojrzenie na policję, ale to tak nie działa - mruknął, po czym przeniósł uwagę na rudą. - Pan Bott znajduje się aktualnie w Tower of London i czeka na przesłuchanie w sprawie, w którą był zamieszany. A jeśli chodzi o wizytę... Jesteście z nim spowinowacone?
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
- "W którą był zamieszany"... to znaczy w jaką? - zapytała, nie od razu odpowiadając na pytanie policjanta.
Cóż, Florka nie była świadoma faktu, że Raiden wziął je za dwie małolaty. Normalnie pewnie ucieszyłaby się, że wygląda młodziej niż w rzeczywistości ma na karku, ale chyba nie w tym przypadku. Jeśli chciała być brana pod uwagę, dobrze by było, gdyby policjant traktował je jak dorosłe a nie jak dzieci.
- Ja jestem przyjaciółką Matta a to jego narzeczona - odpowiedziała w końcu na pytanie policjanta. Kwestią dość istotną był właśnie fakt ich powiązań z Mattem. Już wcześniej dziewczyny ustaliły co nieco. Mimo że przedstawiona przez nie wersja tylko w połowie była prawdziwa, musiała zadziałać. Poza tym, jeśli już wchodzić w szczegóły, Florence planowała w końcu kopnąć Matta - nie tylko w sensie dosłownym ale i przenośnym. Mięta, którą on odczuwał względem Lily była widoczna jak na dłoni! Przynajmniej dla Flo. A tych dwoje było ślepych jak para kretów.
Florence wbiła więc wyczekujące spojrzenie w policjanta. Zdawała sobie sprawę, że pokojowe nastawienie i grzeczna postawa na pewno bardziej by jej pomogły w rozmowie z policjantem - z drugiej strony taka uległość mogła sprawić, że - najwyraźniej zawalony toną papierkowej roboty - mężczyzna po prostu je spławi. A nie to po tu przecież przyszły.
- Proszę, niech nam pan pomoże - zaczęła. Postawiła na uprzejmy ton, choć wzrok ciągle miała nieugięty - Musimy się upewnić, że nic mu nie jest. I jak dużych kłopotów sobie narobił.
Cóż, Florka nie była świadoma faktu, że Raiden wziął je za dwie małolaty. Normalnie pewnie ucieszyłaby się, że wygląda młodziej niż w rzeczywistości ma na karku, ale chyba nie w tym przypadku. Jeśli chciała być brana pod uwagę, dobrze by było, gdyby policjant traktował je jak dorosłe a nie jak dzieci.
- Ja jestem przyjaciółką Matta a to jego narzeczona - odpowiedziała w końcu na pytanie policjanta. Kwestią dość istotną był właśnie fakt ich powiązań z Mattem. Już wcześniej dziewczyny ustaliły co nieco. Mimo że przedstawiona przez nie wersja tylko w połowie była prawdziwa, musiała zadziałać. Poza tym, jeśli już wchodzić w szczegóły, Florence planowała w końcu kopnąć Matta - nie tylko w sensie dosłownym ale i przenośnym. Mięta, którą on odczuwał względem Lily była widoczna jak na dłoni! Przynajmniej dla Flo. A tych dwoje było ślepych jak para kretów.
Florence wbiła więc wyczekujące spojrzenie w policjanta. Zdawała sobie sprawę, że pokojowe nastawienie i grzeczna postawa na pewno bardziej by jej pomogły w rozmowie z policjantem - z drugiej strony taka uległość mogła sprawić, że - najwyraźniej zawalony toną papierkowej roboty - mężczyzna po prostu je spławi. A nie to po tu przecież przyszły.
- Proszę, niech nam pan pomoże - zaczęła. Postawiła na uprzejmy ton, choć wzrok ciągle miała nieugięty - Musimy się upewnić, że nic mu nie jest. I jak dużych kłopotów sobie narobił.
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Lily się zmieszała. Znów traktował ją jak dziecko, a ona nie miała pojęcia, co ma zrobić, żeby wziął ją na serio. Zależało jej w tej chwili na tym. Nie odzywała się i pozwalała zacząć Flo, która zawsze radziła sobie lepiej w stresujących sytuacjach (nie ukrywajmy, nawet pingwin radzi sobie lepiej w sytuacji, w której Lily jest zestresowana).
Flo z resztą poradziła sobie dobrze, przynajmniej jak na gust rudej, która skinęła jedynie głową, patrząc na nie-znajomego mężczyznę za biurkiem. Jeśli spławi je przez natłok roboty, chyba wydrapie mu oczy. Ale póki co nie było po niej widać tego typu przemyśleń, póki co miała nadzieję. W sumie to nawet bawiła ją lekko rola "narzeczonej". Ciekawe, czy Matt kiedykolwiek zainteresuje się kobietą tak poważnie? Z resztą pewnie nawet jeśli się zakocha to będzie wolał żyć na kocią łapę do śmierci.
- Jeśli jest coś, co może mu pomóc, może być pan pewien, że go do tego przekonamy. - wydusiła w końcu z siebie. Nie miała żadnej mocy sprawczej w stosunku do większości świata, jednak na szczęście Matt czasem jej ulegał. Trzeba się czasem napracować, jednak wiedziała, że prędzej uda się im, niż policjantowi.
Nie trudno było się domyśleć, że jakiekolwiek zeznania ułatwiłyby sprawę. Lil nie wiedziała jakie, w ogóle mało wiedziała, jednak skoro wciąż jest przesłuchiwany to znaczy tylko tyle, że nadal jest sobą - upartym osłem, który lubi psuć sobie życie i robić samemu sobie na złość. A może i siedzieć w więzieniu lubi?
Jeśli tak też narobi sobie kłopotów to... to trudno. Matt sobie poradzi. W oczach Lily Matt był kimś, kto poradzi sobie ze wszystkim, co złe i silne na tym świecie, ale niech tylko będzie na wolności, to było w tej chwili najważniejsze.
Flo z resztą poradziła sobie dobrze, przynajmniej jak na gust rudej, która skinęła jedynie głową, patrząc na nie-znajomego mężczyznę za biurkiem. Jeśli spławi je przez natłok roboty, chyba wydrapie mu oczy. Ale póki co nie było po niej widać tego typu przemyśleń, póki co miała nadzieję. W sumie to nawet bawiła ją lekko rola "narzeczonej". Ciekawe, czy Matt kiedykolwiek zainteresuje się kobietą tak poważnie? Z resztą pewnie nawet jeśli się zakocha to będzie wolał żyć na kocią łapę do śmierci.
- Jeśli jest coś, co może mu pomóc, może być pan pewien, że go do tego przekonamy. - wydusiła w końcu z siebie. Nie miała żadnej mocy sprawczej w stosunku do większości świata, jednak na szczęście Matt czasem jej ulegał. Trzeba się czasem napracować, jednak wiedziała, że prędzej uda się im, niż policjantowi.
Nie trudno było się domyśleć, że jakiekolwiek zeznania ułatwiłyby sprawę. Lil nie wiedziała jakie, w ogóle mało wiedziała, jednak skoro wciąż jest przesłuchiwany to znaczy tylko tyle, że nadal jest sobą - upartym osłem, który lubi psuć sobie życie i robić samemu sobie na złość. A może i siedzieć w więzieniu lubi?
Jeśli tak też narobi sobie kłopotów to... to trudno. Matt sobie poradzi. W oczach Lily Matt był kimś, kto poradzi sobie ze wszystkim, co złe i silne na tym świecie, ale niech tylko będzie na wolności, to było w tej chwili najważniejsze.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
- Nie mogę udzielić tych informacji, ponieważ sprawa jest oznaczona jako tajna. Nie została zamknięta, dlatego wszelkie informacje zostaną podane do opinii publicznej dopiero po zakończeniu dochodzenia - odparł spokojnie, chociaż musiał przyznać, że obie dziewczyny chyba robiły wszystko byle tylko podkopać się w sprawie, w której przyszły. W końcu dostał odpowiedź kim są. - Dokumenty poproszę - mruknął tylko, przeglądając dokumenty ze sprawy, która aktualnie mu przypadła i miał do spisania protokół. Znowu. Dobrze, że te najgorsze miał już dzisiaj za sobą, a na dwóch postawił znacznik Sprawa Zamknięta. Najważniejsze, że nie z braku dowodów, a winni już czekali na swoje procesy w Tower. Na dniach powinny zostać umorzone. - Wyjdzie na wolność razem z podpisaniem orzeczenia o zachowaniu tajności sprawy. Oraz oczywiście złożenia kompletnych zeznać. I tak nie czeka go proces. Aktualnie nie mogę zrobić dla niego nic więcej - dodał, podnosząc spojrzenie na rudowłosą i jej towarzyszkę. Uśmiechnął się na słowa tej pierwszej, która pewnie mówiła o tym, że zdołają przekonać Botta do tego, by złożył skompletowane zeznanie, podpisał je i skończył ten cyrk, który się wyprawiał. - A myślałem, że policja jest dla ozdoby - mruknął, po czym wstał i podszedł do sąsiedniego biurka, gdzie siedział Ramirez i najwidoczniej próbował nie popełnić samobójstwa, uzupełniając druczki. Raiden stanął obok niego i rzucił:
- Masz akta Matthew Botta?
- Tego pięściarza? Górna szuflada - odparł mężczyzna, wskazując szafkę za swoimi plecami. Carter szybko znalazł interesującą go teczkę, po czym wrócił do swojego biurka, nie otwierając jej jednak, a jedynie opierając się o tylną część fotela i obserwując dziewczyny przed sobą.
- Nie wiem czy zdają sobie panie sprawę z faktu, że to nie jest pierwsze wykroczenie pana Botta, a recydywiści nie są mile widziani. Najczęściej mają dwie opcje, które zamykają się we współpracy lub procesu zapewniającego pobyt w Tower. A co do pana Botta mogę powiedzieć jedynie, że na współpracę się nie zapowiada.
- Masz akta Matthew Botta?
- Tego pięściarza? Górna szuflada - odparł mężczyzna, wskazując szafkę za swoimi plecami. Carter szybko znalazł interesującą go teczkę, po czym wrócił do swojego biurka, nie otwierając jej jednak, a jedynie opierając się o tylną część fotela i obserwując dziewczyny przed sobą.
- Nie wiem czy zdają sobie panie sprawę z faktu, że to nie jest pierwsze wykroczenie pana Botta, a recydywiści nie są mile widziani. Najczęściej mają dwie opcje, które zamykają się we współpracy lub procesu zapewniającego pobyt w Tower. A co do pana Botta mogę powiedzieć jedynie, że na współpracę się nie zapowiada.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Florence bez mrugnięcia okiem podała mu dokumenty. Jej nadzieja, że coś uda im się wskórać w sprawie Matta bardzo powoli gasła. Nie zamierzała się jednak oczywiście poddawać. Podejrzewała, że mur na który się natkną będzie bardzo mocny. Cierpliwość potrafiła jednak czasem zdziałać cuda.
Co mogła powiedzieć o Mattcie? To tak naprawdę był dobry facet, tylko że głupi jak but i trochę się pogubił w życiu. Przynajmniej tak to wyglądało zanim Flo straciła z nim kontakt. Ale szczerze, sądząc po obecnej sytuacji, niewiele sie zmieniło. Na nieszczęście. Wiedziała jednak oczywiście, że wysnuwanie takich argumentów może co najwyżej policjanta rozśmieszyć.
Skrzywiła się jednak lekko, gdy mężczyzna zażartował sobie ze słów Lily. Bo jak inaczej miałaby odebrać tę ironiczną odzywkę o policji będącej dla ozdoby.
- Wiem, że na pewno posiadacie specjalistów od przesłuchań, ale czy nie warto sięgnąć po każdą opcję w przypadku osoby, która jest tak odporna na wszelakie próby współpracy z funkcjonariuszami?
- zapytała. Jak znała Matta, prędzej oplułby policjantów niż powiedział cokolwiek sensownego na przesłuchaniu. Głupi dureń. Któregoś dnia, Merlinie uchowaj, znajdą go w rynsztoku.
Obserwowała jak mężczyzna wstaje by wziąć jakieś akta i po chwili wraca do biurka. Musiał być jakiś sposób by mogły się z nim spotkać. Mogły nawet i poczekać - byle nie kilka tygodni bądź miesięcy! - ale musiały go zobaczyć. Obie się o niego martwiły.
Pokiwała głową, słysząc słowa policjanta.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Proszę, niech pan chociaż spróbuje zyskać dla nas pozwolenie na widzenie. Jestem pewna, że zdołamy go choć w minimalnym stopniu przekonać do mówienia. Pan też przecież chce zamknąć tę sprawę jak najszybciej, prawda? A... a kiedy już będzie mógł wyjść, spróbujemy mu pomóc. O, wiem. Dam mu u siebie pracę! W lodziarni! - rzuciła, zupełnie nie przemyślawszy tego wcześniej. Czy Florean jej nie zabije za podjęcie takiej decyzji?
Co mogła powiedzieć o Mattcie? To tak naprawdę był dobry facet, tylko że głupi jak but i trochę się pogubił w życiu. Przynajmniej tak to wyglądało zanim Flo straciła z nim kontakt. Ale szczerze, sądząc po obecnej sytuacji, niewiele sie zmieniło. Na nieszczęście. Wiedziała jednak oczywiście, że wysnuwanie takich argumentów może co najwyżej policjanta rozśmieszyć.
Skrzywiła się jednak lekko, gdy mężczyzna zażartował sobie ze słów Lily. Bo jak inaczej miałaby odebrać tę ironiczną odzywkę o policji będącej dla ozdoby.
- Wiem, że na pewno posiadacie specjalistów od przesłuchań, ale czy nie warto sięgnąć po każdą opcję w przypadku osoby, która jest tak odporna na wszelakie próby współpracy z funkcjonariuszami?
- zapytała. Jak znała Matta, prędzej oplułby policjantów niż powiedział cokolwiek sensownego na przesłuchaniu. Głupi dureń. Któregoś dnia, Merlinie uchowaj, znajdą go w rynsztoku.
Obserwowała jak mężczyzna wstaje by wziąć jakieś akta i po chwili wraca do biurka. Musiał być jakiś sposób by mogły się z nim spotkać. Mogły nawet i poczekać - byle nie kilka tygodni bądź miesięcy! - ale musiały go zobaczyć. Obie się o niego martwiły.
Pokiwała głową, słysząc słowa policjanta.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Proszę, niech pan chociaż spróbuje zyskać dla nas pozwolenie na widzenie. Jestem pewna, że zdołamy go choć w minimalnym stopniu przekonać do mówienia. Pan też przecież chce zamknąć tę sprawę jak najszybciej, prawda? A... a kiedy już będzie mógł wyjść, spróbujemy mu pomóc. O, wiem. Dam mu u siebie pracę! W lodziarni! - rzuciła, zupełnie nie przemyślawszy tego wcześniej. Czy Florean jej nie zabije za podjęcie takiej decyzji?
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Podała dokumenty, patrząc uważnie na człowieka, który miał całkowicie gdzieś zarówno je, jak i ich przyjaciela. Nie sądziła, żeby Matt dał mu jakiekolwiek powody do choćby najmniejszych prób pomocy, czy chęci ułatwienia mu życia i w tej chwili znów zaczęła się bardziej denerwować, niż stresować. Pokręciła głową na ironiczną odzywkę na temat swojej propozycji.
- Z jakiejś przyczyny tu siedzi, prawda? - odpowiedziała, bo i wydawało jej się to całkiem jasne. Swoje główne zadanie spełnili, drugiego nie wypełnią z kilku przyczyn. Nie podobało jej się zachowanie policjanta, nie wróżyło dobrze, a ona całkowicie nie miała pomysłu, jak go przekonać. Z drugiej strony... no, po prostu co mu szkodzi spróbować?
- Będzie współpracował. - stwierdziła cicho, acz uparcie, kiedy Carter wrócił z teczką Matta. - Bo nie pozwolę mu dać się znowu zamknąć. - dodała i odetchnęła ciężko. Bała się o niego. Szczególnie, że słowa policjanta nie wróżyły dobrze, szczególnie, że Matt już siedział. Aż przeszły ją dreszcze na myśl, że siedzi tam gdzieś w Tower z jakimiś psychopatami, w masie niewygód i jasne, że ze swojej winy, ale przecież to po prostu nie może się w ten sposób skończyć. - Posłucha mnie. Nas. Nic pan nie straci na próbie, a może zyskać.
Dodała i spojrzała na niego. Wierzyła, że Matt jej posłucha. Bo pod tą grubą warstwą mięśni, głupoty, braku odpowiedzialności i miłości do kłopotów znajdowało się całkiem dobre, choć trochę pogniecione i niezbyt pojemne serce. I jak już człowiek się do niego dostał i znalazł w nim miejsce dla siebie to zyskiwał jakiś mały procent władzy nad tym palantem. A one tu są dwie, więc mają już troszkę większy procent.
Zmuszą go jakoś.
Kiedy jednak Flo powiedziała o lodach, nawet Lily nie umiała ukryć rozbawienia, po chwili z resztą dotarła do niej wizja Matta w Lodziarni i pokręciła głową, po prostu śmiejąc się cicho, choć trochę nerwowo. Nerwowo przez otoczkę tego miejsca, bo żart był do prawdy przedni.
- Jesteś urocza, ale mam nadzieję, że masz na myśli rozładowywanie towaru na tyłach, gdzie nikt go nie zobaczy. - pewnie z miną jaką miałby przy tak uroczej pracy doprowadziłby do łez niejedno dziecko. I niejednego swojego znajomego, ale to już byłyby łzy śmiechu. - Tak, czy inaczej zmusimy go do czegoś legalnego, to akurat pewne. Tylko bardziej przyziemnego. - dodała. Nie było wielu rzeczy, do których Matt by się nadawał i Lil uważała, że propozycja Flo jest kwintesencją tejże dziewczyny: czymś słodkim, pełnym ciepłych uczuć i przecudownym, przy czym nie da się nie uśmiechnąć lub nie zacząć śmiać. A jednak MacDonald była niemal pewna, że Bott prędzej da się jej pokroić w trakcie jakiejś sztuczki i poprosi o prawdziwe miecze zamiast rekwizytów, niż przyjmie tę pracę.
Dość szybko jej uśmiech zniknął jednak z twarzy, bo jeśli Matt ma w ogóle szukać jakiejś pracy, musi być na wolności.
Wróciła do wyginania swoich palców przy kolanach, na których trzymała ręce i zagryzania policzków od środka. Muszą się do niego dostać. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak to wszystko tam wygląda, jak działa. Matt jej nie opowiadał, a ona może i pytała, ale na pewno nie naciskała na odpowiedź. Choć teraz wolałaby wiedzieć, bo znając jej tendencję do wyolbrzymiania i nakręcania się, wyobrażała sobie coś o wiele straszniejszego.
- Z jakiejś przyczyny tu siedzi, prawda? - odpowiedziała, bo i wydawało jej się to całkiem jasne. Swoje główne zadanie spełnili, drugiego nie wypełnią z kilku przyczyn. Nie podobało jej się zachowanie policjanta, nie wróżyło dobrze, a ona całkowicie nie miała pomysłu, jak go przekonać. Z drugiej strony... no, po prostu co mu szkodzi spróbować?
- Będzie współpracował. - stwierdziła cicho, acz uparcie, kiedy Carter wrócił z teczką Matta. - Bo nie pozwolę mu dać się znowu zamknąć. - dodała i odetchnęła ciężko. Bała się o niego. Szczególnie, że słowa policjanta nie wróżyły dobrze, szczególnie, że Matt już siedział. Aż przeszły ją dreszcze na myśl, że siedzi tam gdzieś w Tower z jakimiś psychopatami, w masie niewygód i jasne, że ze swojej winy, ale przecież to po prostu nie może się w ten sposób skończyć. - Posłucha mnie. Nas. Nic pan nie straci na próbie, a może zyskać.
Dodała i spojrzała na niego. Wierzyła, że Matt jej posłucha. Bo pod tą grubą warstwą mięśni, głupoty, braku odpowiedzialności i miłości do kłopotów znajdowało się całkiem dobre, choć trochę pogniecione i niezbyt pojemne serce. I jak już człowiek się do niego dostał i znalazł w nim miejsce dla siebie to zyskiwał jakiś mały procent władzy nad tym palantem. A one tu są dwie, więc mają już troszkę większy procent.
Zmuszą go jakoś.
Kiedy jednak Flo powiedziała o lodach, nawet Lily nie umiała ukryć rozbawienia, po chwili z resztą dotarła do niej wizja Matta w Lodziarni i pokręciła głową, po prostu śmiejąc się cicho, choć trochę nerwowo. Nerwowo przez otoczkę tego miejsca, bo żart był do prawdy przedni.
- Jesteś urocza, ale mam nadzieję, że masz na myśli rozładowywanie towaru na tyłach, gdzie nikt go nie zobaczy. - pewnie z miną jaką miałby przy tak uroczej pracy doprowadziłby do łez niejedno dziecko. I niejednego swojego znajomego, ale to już byłyby łzy śmiechu. - Tak, czy inaczej zmusimy go do czegoś legalnego, to akurat pewne. Tylko bardziej przyziemnego. - dodała. Nie było wielu rzeczy, do których Matt by się nadawał i Lil uważała, że propozycja Flo jest kwintesencją tejże dziewczyny: czymś słodkim, pełnym ciepłych uczuć i przecudownym, przy czym nie da się nie uśmiechnąć lub nie zacząć śmiać. A jednak MacDonald była niemal pewna, że Bott prędzej da się jej pokroić w trakcie jakiejś sztuczki i poprosi o prawdziwe miecze zamiast rekwizytów, niż przyjmie tę pracę.
Dość szybko jej uśmiech zniknął jednak z twarzy, bo jeśli Matt ma w ogóle szukać jakiejś pracy, musi być na wolności.
Wróciła do wyginania swoich palców przy kolanach, na których trzymała ręce i zagryzania policzków od środka. Muszą się do niego dostać. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, jak to wszystko tam wygląda, jak działa. Matt jej nie opowiadał, a ona może i pytała, ale na pewno nie naciskała na odpowiedź. Choć teraz wolałaby wiedzieć, bo znając jej tendencję do wyolbrzymiania i nakręcania się, wyobrażała sobie coś o wiele straszniejszego.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Spisał ich dane, mrucząc pod nosem bluesowy kawałek, którego zamierzał słuchać jeszcze wiele razy. Nastrajał odpowiednio nie tylko do pracy, ale również i przy zwyczajnych, codziennych czynnościach. Przez chwilę przemknęło mu przez głowę, czy Sophia jest w domu i czy może przygotowuje w tej chwili coś do jedzenia. Zabawne, ale jego siostra w przeciwieństwie do niego nie potrafiła w kuchni praktycznie nic. Nie wiedział jak się uchowała, ale od razu przypominało mu się, że nigdy nie była sama. W Ameryce z nim, a w domu... Z rodzicami. Zmarszczył lekko brwi, chcąc pozbyć się tym smutnych wspomnień, które zwaliły mu się na głowę tak gwałtownie, że przez chwilę Raiden nie wiedział, gdzie się znajduje. Teraz spisał jedynie dane obu dziewczyn, nie odzywając się do nich, a jedynie wykonując kolejną część swojej pracy. Ile to już razy widział podobne sytuacje? Chcący pomóc członkowie rodziny obiecywali cuda wianki w zamian za zobaczenie się z ich bliskimi. W zależności oczywiście od sprawy można było przyzwolić na podobne spotkania lub też wręcz przeciwnie. Z Matthew Bottem sytuacja była nieco inna. Miał wybór, a usilnie wolał pokazywać, że nic go nie obchodzi prawo i równie dobrze mógłby w ogóle od razu trafić na stałe do pierdla niż zobaczyć jeszcze raz twarz Jankesa.
- Możecie mu dawać, co chcecie, ale nie podczas jego pobytu w Tower od London. To czy będzie współpracował czy nie zależy od niego, bo na razie informacje, które od niego dostaliśmy można zdobyć wchodząc na sam Nokturn.
Zamilkł, przeglądając papiery w poszukiwaniu czegoś, czego potrzebował do raportu.
- Nie obchodzi mnie czy zmusicie go do czegoś legalnego. Lepiej dla niego, żeby tu nie wracał jak stąd wyjdzie, a jak to zrobi... To już nie moja sprawa - dodał, rzucając obu panienkom wymowne spojrzenie. Nie miał czasu słuchać w jaki sposób zamierzają naprostować tego pajaca. Nie był żadnym kuratorem ani nie działał w żadnej organizacji charytatywnej. Takich płotek miał aż nadto. Ale ze wszystkich musiał wycisnąć ile się dało. Taką miał pracę, żadną inną. - Pozwolenie na odwiedziny dostanie tylko jedna z was - rzucił w pewnym momencie, nie odrywając wzroku od dokumentów. Czekało go jeszcze kilka godzin ślęczenia nad tym.
- Możecie mu dawać, co chcecie, ale nie podczas jego pobytu w Tower od London. To czy będzie współpracował czy nie zależy od niego, bo na razie informacje, które od niego dostaliśmy można zdobyć wchodząc na sam Nokturn.
Zamilkł, przeglądając papiery w poszukiwaniu czegoś, czego potrzebował do raportu.
- Nie obchodzi mnie czy zmusicie go do czegoś legalnego. Lepiej dla niego, żeby tu nie wracał jak stąd wyjdzie, a jak to zrobi... To już nie moja sprawa - dodał, rzucając obu panienkom wymowne spojrzenie. Nie miał czasu słuchać w jaki sposób zamierzają naprostować tego pajaca. Nie był żadnym kuratorem ani nie działał w żadnej organizacji charytatywnej. Takich płotek miał aż nadto. Ale ze wszystkich musiał wycisnąć ile się dało. Taką miał pracę, żadną inną. - Pozwolenie na odwiedziny dostanie tylko jedna z was - rzucił w pewnym momencie, nie odrywając wzroku od dokumentów. Czekało go jeszcze kilka godzin ślęczenia nad tym.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Flo była coraz bardziej poddenerwowana. Z powodu ich obojga. Tak, reakcja Lily też ją nieco rozdrażniła. Deklaracja Florki o daniu Mattowi pracy nie była najbardziej przemyślana, fakt, niemniej śmiech rudowłosej po prostu wydał jej się bardzo nie na miejscu. Próbowały przecież za wszelką cenę przekonać tego sztywniaka za biurkiem, by dał im pozwolenie, tak? W opinii panny Fortescue to był całkiem istotny argument w dyskusji! A Lily zaraz zniszczyła jego siłę swoim komentarzem. Skarciła ją więc nieco spojrzeniem.
- Może być i rozładowywanie towaru. Poza tym planowałam nieco zmianę wystroju lodziarni. Na pewno się przy tym przyda. - burknęła smętnie.
Potem oczywiście przeniosła spojrzenie ponownie na policjanta. Och, najchętniej wyrwałaby mu pióro i wsadziła do ucha. Może wtedy wykazałby nieco więcej życia i czegoś na kształt empatii!
- A ja myślałam, że zadaniem policji jest pilnowanie, by obywatele nie łamali prawa - nie mogła się powstrzymać przed sarknięciem. Cóż, w jej opinii nawet jeśli do zadań Raidena nie należało pilnowanie konkretnych jednostek przed popełnianiem kolejnych głupstw, w jego interesie było by ludzie nie łapali się nielegalnych zadań. No, chyba że się lubi wypełnianie tysięcy druczków i użeranie z takowymi delikwentami!
Sapnęła głośno, słysząc pozwolenie na odwiedziny. Dla jednej osoby. Rozłożyła ręce bezradnie i spojrzała na Lily.
- No cóż, będziesz musiała mu przemówić do rozsądku. - powiedziała.
Nie podlegało dyskusji kto miał iść, w końcu to Lily przedstawiły jako "narzeczoną" Matta.
- Może być i rozładowywanie towaru. Poza tym planowałam nieco zmianę wystroju lodziarni. Na pewno się przy tym przyda. - burknęła smętnie.
Potem oczywiście przeniosła spojrzenie ponownie na policjanta. Och, najchętniej wyrwałaby mu pióro i wsadziła do ucha. Może wtedy wykazałby nieco więcej życia i czegoś na kształt empatii!
- A ja myślałam, że zadaniem policji jest pilnowanie, by obywatele nie łamali prawa - nie mogła się powstrzymać przed sarknięciem. Cóż, w jej opinii nawet jeśli do zadań Raidena nie należało pilnowanie konkretnych jednostek przed popełnianiem kolejnych głupstw, w jego interesie było by ludzie nie łapali się nielegalnych zadań. No, chyba że się lubi wypełnianie tysięcy druczków i użeranie z takowymi delikwentami!
Sapnęła głośno, słysząc pozwolenie na odwiedziny. Dla jednej osoby. Rozłożyła ręce bezradnie i spojrzała na Lily.
- No cóż, będziesz musiała mu przemówić do rozsądku. - powiedziała.
Nie podlegało dyskusji kto miał iść, w końcu to Lily przedstawiły jako "narzeczoną" Matta.
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Lil po prostu nie sądziła, żeby ktokolwiek, kto choć przez pięć minut widział Matta wziął coś takiego na poważnie. To nie jest człowiek, który będzie rozdawał dzieciom lody, watę cukrową, czy wykonywał inne urocze zawody. Po pierwsze, bo z jakiejś przyczyny uznałby, że jego duma na tym cierpi, po drugie, bo biedne dzieci by pewnie źle reagowały na jego nerwy. Nie trzeba znać Matta miesiącami, żeby uznać, że to się po prostu nigdy nie stanie.
Choć oczywiście Lil nie siedzi w głowie Matta i nie czyta jego myśli. A może Flo ma rację? Cóż, wzruszyła jedynie ramionami, będzie się na pewno cieszyć, jeśli się uda. Dla policjanta raczej nie miało to jednak znaczenia.
Policjantowi też zwyczajnie nie odpowiedziała. Coraz bardziej czuła, jak bardzo ma je i Matta gdzieś, ale nie przeszkadzało jej to. Nie obchodził jej. Ważne tylko, żeby Matt wyszedł na wolność, a co sobie myślą ludzie dookoła... cóż no, to poboczna sprawa.
- Możesz być pewna, że to zrobię. - zerknęła na Flo, choć żałowała, że musi iść sama. Nie wiedziała, jak to będzie wyglądać, trochę też bała się samego Tower i dobrze byłoby mieć wsparcie. Cóż. Musi dać sobie radę, prawda?
- Teraz?
Spytała wprost, bo i nie wiedziała, czy może iść w tej chwili, czy cokolwiek się tam dzieje, albo może policjant musi coś załatwić.
Choć oczywiście Lil nie siedzi w głowie Matta i nie czyta jego myśli. A może Flo ma rację? Cóż, wzruszyła jedynie ramionami, będzie się na pewno cieszyć, jeśli się uda. Dla policjanta raczej nie miało to jednak znaczenia.
Policjantowi też zwyczajnie nie odpowiedziała. Coraz bardziej czuła, jak bardzo ma je i Matta gdzieś, ale nie przeszkadzało jej to. Nie obchodził jej. Ważne tylko, żeby Matt wyszedł na wolność, a co sobie myślą ludzie dookoła... cóż no, to poboczna sprawa.
- Możesz być pewna, że to zrobię. - zerknęła na Flo, choć żałowała, że musi iść sama. Nie wiedziała, jak to będzie wyglądać, trochę też bała się samego Tower i dobrze byłoby mieć wsparcie. Cóż. Musi dać sobie radę, prawda?
- Teraz?
Spytała wprost, bo i nie wiedziała, czy może iść w tej chwili, czy cokolwiek się tam dzieje, albo może policjant musi coś załatwić.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
Reguły obowiązywały wszystkich, obojętnie czy był szarym obywatelem, policjantem, królową czy przestępcą. Nikt nie mógł stać ponad prawem, a ono istniało w jakimś celu. Gdyby wszyscy sądzili, że wystarczy chcieć, by coś osiągnąć, po świecie latałyby wróżki zębuszki, a chmury byłyby z waty cukrowej. Świat jednak nie miał zamiaru się zmieniać dla indywidualnych zachcianek i kręcił się, miał się kręcić dalej bez względu czy ktoś ruszył naprzód czy nie. Jego obowiązkiem nie było pilnowanie, by przestępca stał się dobry. On miał go łapać i wpychać do więzienia, jeśli nie zrozumiał, że recydywa była surowo karana. Od całej byli kuratorzy, prawnicy i wiele innych osób. Matthew Bott był jedną kroplą w wielkim oceanie, który zaczynał się gdzieś przy wejściu do Ministerstwa i nie miało końca. A policja musiała sobie z tym poradzić, zważywszy na to, że ostatnio zaufanie do Wiedźmiej Straży zostało mocno naruszone.
- Nie mam pojęcia, ile będzie trwało wypisanie pozwolenia, ale muszę poprosić panie, żeby poczekały na mnie w poczekalni - powiedział, po czym wskazał ręką drzwi, którymi weszły do biura policyjnego. Miał nadzieję, że McGregor będzie miał chwilę czasu i podpisze mu ten świstek. Będzie musiał jeszcze wypełnić kilka rubryk i zostanie mu jedynie przekazanie odpowiedniego dokumentu rudowłosej. - Nie powinno jednak trwać to zbyt długo - dodał, patrząc na dwie dziewczyny przed nim, które w ogóle się nie poruszyły.
- Nie mam pojęcia, ile będzie trwało wypisanie pozwolenia, ale muszę poprosić panie, żeby poczekały na mnie w poczekalni - powiedział, po czym wskazał ręką drzwi, którymi weszły do biura policyjnego. Miał nadzieję, że McGregor będzie miał chwilę czasu i podpisze mu ten świstek. Będzie musiał jeszcze wypełnić kilka rubryk i zostanie mu jedynie przekazanie odpowiedniego dokumentu rudowłosej. - Nie powinno jednak trwać to zbyt długo - dodał, patrząc na dwie dziewczyny przed nim, które w ogóle się nie poruszyły.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Cóż, może i w końcowym rozrachunku niewiele wskórała, ale jednak spróbowała. A Lily wcale nie usprawiedliwiał fakt, że na policjancie jej słowa nie zrobiły wielkiego wrażenia! Mogły zrobić, zawsze ta tycia szansa była. No ale nie było co już tego roztrząsać.
Florka złapała Lily za rękę, żeby dodać jej odwagi. Cóż, Tower of London na pewno nie było miłym miejscem. A ona znała przecież strachliwe usposobienie rudowłosej, z całą pewnością wycieczka tam nie będzie ani trochę przyjemna. Flo zdecydowała się jednak odprowadzić Lily tak blisko jak będzie można. Zawsze to chyba drobne pocieszenie, niż gdyby miały się rozejść tuż po wyjściu z komisariatu, prawda?
- No cóż, dziękujemy zatem za poświęcony czas i chociaż to jedno pozwolenie - powiedziała, podnosząc się powoli z krzesła. Matt miał więc jeszcze jakąś szansę ogarnięcia się, jeśli tylko Lily da radę jednak w jakiś sposób przemówić mu do rozumu. - Chodź Lily, poczekamy na zewnątrz.
Wyszły na korytarz a potem skierowały się do poczekalni. Florence nie była zbytnio zadowolona i okazała to robiąc kwaśną minę. Westchnęła jednak po chwili i pogrążyła się w cichej rozmowie, dając Lily instrukcje, co dokładnie ma powiedzieć Mattowi. I jak mocno go nastraszyć, że obie skopią go mocniej niż stado aetonanów.
A kiedy w końcu dostały pozwolenie, grzecznie za nie podziękowały i wyniosły się czym prędzej. Z dala od tej przeklętej, przesiąkniętej papierkową robotą instytucji.
ztx2
Florka złapała Lily za rękę, żeby dodać jej odwagi. Cóż, Tower of London na pewno nie było miłym miejscem. A ona znała przecież strachliwe usposobienie rudowłosej, z całą pewnością wycieczka tam nie będzie ani trochę przyjemna. Flo zdecydowała się jednak odprowadzić Lily tak blisko jak będzie można. Zawsze to chyba drobne pocieszenie, niż gdyby miały się rozejść tuż po wyjściu z komisariatu, prawda?
- No cóż, dziękujemy zatem za poświęcony czas i chociaż to jedno pozwolenie - powiedziała, podnosząc się powoli z krzesła. Matt miał więc jeszcze jakąś szansę ogarnięcia się, jeśli tylko Lily da radę jednak w jakiś sposób przemówić mu do rozumu. - Chodź Lily, poczekamy na zewnątrz.
Wyszły na korytarz a potem skierowały się do poczekalni. Florence nie była zbytnio zadowolona i okazała to robiąc kwaśną minę. Westchnęła jednak po chwili i pogrążyła się w cichej rozmowie, dając Lily instrukcje, co dokładnie ma powiedzieć Mattowi. I jak mocno go nastraszyć, że obie skopią go mocniej niż stado aetonanów.
A kiedy w końcu dostały pozwolenie, grzecznie za nie podziękowały i wyniosły się czym prędzej. Z dala od tej przeklętej, przesiąkniętej papierkową robotą instytucji.
ztx2
What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Odprowadził je spojrzeniem, nie mówiąc zbyt wiele. Przymknął oko na tę narzeczoną, chociaż nie musiał tego robić. Najwidoczniej jednak nawet ktoś taki jak Bott miał kogoś, komu na nim zależało. Nie chciałby być w jego skórze, gdy rudowłosa wejdzie do Tower of London. Zresztą mało go to już interesowało. Musiał to załatwić, bo nie dałyby mu żyć. Zresztą i tak najwidoczniej miały go za starego pierdziela, który nie robił nic innego tylko zajmował się uprzykrzaniem takim dziewczynom jak on życia, odmawiając im spotkania z przyszłymi mężami. Było to naprawdę dość ironiczne, zważywszy na to, że wcale nie spędzał tak długo czasu na siedzeniu za biurkiem. Może właśnie dlatego schwytanie go było praktycznie niemożliwe? Nie zastanawiał się nad tym, tylko znowu wrócił spojrzeniem do dokumentów sprzed pierwszego przesłuchania Matthew Botta. Ale nie on je przeprowadzał. Uśmiechnął się na sekundę pod nosem, przypominając sobie zgrabną blondynkę z biura aurorów. I nie tylko.
Wstał w końcu i zapukał do McGregora, by przedstawić mu zaistniałą sytuację. Odpowiedział też na kilka pytań przełożonego. Nie. Osadzony nie jest tam na stałe. Nie. Osadzony nie jest mentalnie upośledzony. Tak. Dziewczyna dostanie strażnika. Te same standardowe pytania co zawsze, chociaż dla Raidena takie formalności nie były codziennością i wolał się do nich nie przyzwyczajać.
- Lepiej od razu zbierać na trumnę - mruknął do siebie, wychodząc z podpisaną zgodą na wizytację wypisaną na nazwisko Lily MacDonald. - Niech żyje królowa...
|zt
Wstał w końcu i zapukał do McGregora, by przedstawić mu zaistniałą sytuację. Odpowiedział też na kilka pytań przełożonego. Nie. Osadzony nie jest tam na stałe. Nie. Osadzony nie jest mentalnie upośledzony. Tak. Dziewczyna dostanie strażnika. Te same standardowe pytania co zawsze, chociaż dla Raidena takie formalności nie były codziennością i wolał się do nich nie przyzwyczajać.
- Lepiej od razu zbierać na trumnę - mruknął do siebie, wychodząc z podpisaną zgodą na wizytację wypisaną na nazwisko Lily MacDonald. - Niech żyje królowa...
|zt
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Biuro policyjne
Szybka odpowiedź