Pokój 21
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Pokój 21
Czy pamiętasz swoją pierwszą wizytę w Dziurawym Kotle? Okoliczności zmusiły Cię do zatrzymania się w nim na noc, choć nikt z Twojego towarzystwa nie miał na to zbytniej ochoty. Mimo wszystko jednak pozostaliście w tym miejscu, po sytej kolacji dając się zaprowadzić do przydzielonych pokojów. Pierwszym, co zobaczyły Twoje oczy, było spore łóżko wyraźnie przeznaczone dla dwóch osób lub wyjątkowej wiercipięty. Bogato zdobione kolumienki zwracały uwagę, kontrastując z jasną, prostą podłogą. Dzielone szybki w części okien wychodzących na ulicę, niewielka szafka i chybotliwe krzesło w kącie pomieszczenia... Dyskretne oświetlenie, przy którym można zarówno odpoczywać, jak i czytać czy pracować. Pokój jest schludny, jednak nie można od niego wymagać niczego specjalnego. Spędzisz tu całkiem miłą noc, o ile nie obawiasz się trzęsącej podłogi i mebli podskakujących za każdym razem, gdy w okolicy przejedzie pociąg.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 1 raz
Matthew leżał na łóżku już którąś dziesiątkę minut. Był nieprzytomny, ale mruczał coś pod nosem. Przez sen. Myślisz, że usnął? Ktoś zlał go po mordzie, a ten zasnął? Czy on sobie żartuje, jak sądzisz? Ma miejsce w twojej wygodnej pościeli i po prostu usnął, jak zawsze faceci, nie, jak zawsze on - czyli zaraz po bijatyce, poczuł twój zapach w poduszce, uznał, że czuje się pewny i spokojny i usnął.
- Wstawaj Bott - mówisz w końcu, dobrze, że postanowiłaś go obudzić. Tylko na co zdadzą się twoje próby ocucenia pana Botta, skoro nawet podróż na ramionach pana co go znokautował nic nie dały?
Na początku próby twoje nic nie dają. Ale co jakiś czas przestajesz go szturchać. Co jakiś czas patrzysz na niego. Nic się nie zmienił. Wciąż jest niezmiemsko przystojny, nieziemsko nieodpowiedzialny, wciąż wpada w pubach w bijatyki których nie umie spłacić. Uśmiechasz się. Bo mogłabyś teraz uczynić z nim wszystko. Czy gdybyś chciała go wykastrowac, to by zauważył? Odwracasz się i nalewasz sobie czegoś do picia. Jest jakiś środek nocy, ale jeżeli masz rozmawiać z kimś, kogo znałaś kiedyś, a kto si epojawił obok ciebie w tak niefortunny sposób, to wolisz być chociaż odrobinę w jego stanie. Aby mu nie tyle dorównać mądrością, co głupotą. Po pół godzinie znów szturchasz jego bok, on coś mówi przez sen. Zła jesteś. Bo zajął ci twoje łóżko, ale czy sama tego nie chciałaś?
W końcu mija godzina, siedzisz z papierosem u jego stóp, ale odwrócona tyłem. Oby ten dym podrażnił jego nos i kazał się obudzić. Oby Matthew Bott, największa pomyłka twego życia, wreszcie się na ciebie spojrzała, wreszcie cię chciała zauważyć. Bo ty, cóż, ty masz dwa wyjścia. Albo oblać go wodą, ale położyć sie obok niego i zasnąć. Nie pierwszy raz zasypiałabyś obok niego zdenerwowana. Bo znów narobił ci przykrości w życiu.
- Wstawaj Bott - mówisz w końcu, dobrze, że postanowiłaś go obudzić. Tylko na co zdadzą się twoje próby ocucenia pana Botta, skoro nawet podróż na ramionach pana co go znokautował nic nie dały?
Na początku próby twoje nic nie dają. Ale co jakiś czas przestajesz go szturchać. Co jakiś czas patrzysz na niego. Nic się nie zmienił. Wciąż jest niezmiemsko przystojny, nieziemsko nieodpowiedzialny, wciąż wpada w pubach w bijatyki których nie umie spłacić. Uśmiechasz się. Bo mogłabyś teraz uczynić z nim wszystko. Czy gdybyś chciała go wykastrowac, to by zauważył? Odwracasz się i nalewasz sobie czegoś do picia. Jest jakiś środek nocy, ale jeżeli masz rozmawiać z kimś, kogo znałaś kiedyś, a kto si epojawił obok ciebie w tak niefortunny sposób, to wolisz być chociaż odrobinę w jego stanie. Aby mu nie tyle dorównać mądrością, co głupotą. Po pół godzinie znów szturchasz jego bok, on coś mówi przez sen. Zła jesteś. Bo zajął ci twoje łóżko, ale czy sama tego nie chciałaś?
W końcu mija godzina, siedzisz z papierosem u jego stóp, ale odwrócona tyłem. Oby ten dym podrażnił jego nos i kazał się obudzić. Oby Matthew Bott, największa pomyłka twego życia, wreszcie się na ciebie spojrzała, wreszcie cię chciała zauważyć. Bo ty, cóż, ty masz dwa wyjścia. Albo oblać go wodą, ale położyć sie obok niego i zasnąć. Nie pierwszy raz zasypiałabyś obok niego zdenerwowana. Bo znów narobił ci przykrości w życiu.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Nie do końca zarejestrował moment w którym zmienił miejsc wylegiwania się. Przebłyski świadomości jakich doznawał pozwalały mu jedynie na zarejestrowanie stanów znajdowania się w pionie i poziomie. Potem męczyło go jakieś szturchanie, jakiś nawoływanie. Niby zjawa czy też nękający komar. Ręce chciał kazać odgonić to utrapienie, lecz kończyna nieposłusznie leżała, gdzie leżała - w pościeli. Tak jak zresztą cała reszta jego ciała. Było w niej coś przyciągającego, sprawiającego, że nie koniecznie mu się śpieszyło do otwierania ślepi. Oczywiście do pewnego momentu - czyli do chwili w której podświadomość zaczęła mu jęczeć, że ten nostalgiczny zapach to tak za dobrze nie powinien mu się kojarzyć. W celu zweryfikowania swej obawy niechętnie zmobilizował się do uchylenia powiek. Pierwsze co mu się nie spodobało to naturalnie to, że miał na sobie ubrania. Oznaczało to, że chyba jednak nie do końca udało mu się poznać imię upatrzonej kelnerki. Gdy przeklął pod nosem i poczuł przezywający ból w szczęce przypomniał sobie dlaczego - to była druga rzecz, która jeszcze mniej mu się spodobała. Trzecią zaś, będącą faworytem tego niechlubnego konkursu powodów do posiadania złego humoru było dostrzeżenie kobiecej sylwetki siedzącej na rogu. Niby nic zaskakującego. Podobnym widokiem miał w zwyczaju często się karmić, lecz sęk w tym, że to była JEJ sylwetka.
- Cholera...- podsumował trafnie całokształt sytuacji nazywając jednocześnie po imieniu to co widziały jego oczy, a widziały Mathildę. Pokwapiłby się na coś wynioślejszego, lecz obecny stan umożliwiał mu co najwyżej przekręcenie się na bok z pomrukiem niezadowolenia tak by widzieć ją lepiej. Choć nie do końca wiedział czy tego właśnie chciał.
Zaśmiał się potem pod nosem w sposób rubaszny zdając sobie sprawę z czegoś zabawnego.
- Że też jeszcze nikt cie w kaftan nie przyozdobił przez te...hm, ile to już będzie...? Dwa? Trzy...? - ciężko mu było obecnie zweryfikować ile to lat minęło od momentu w którym to ją widział po raz ostatni. Mimo to był pod autentycznym wrażeniem, że wciąż funkcjonowała w społeczeństwie. Zaklaskałby nawet, lecz sił mu starczyło tylko by wyciągnąć jedną z rąk ku trzymanemu przez nią papierosa w wymownym geście.
- Cholera...- podsumował trafnie całokształt sytuacji nazywając jednocześnie po imieniu to co widziały jego oczy, a widziały Mathildę. Pokwapiłby się na coś wynioślejszego, lecz obecny stan umożliwiał mu co najwyżej przekręcenie się na bok z pomrukiem niezadowolenia tak by widzieć ją lepiej. Choć nie do końca wiedział czy tego właśnie chciał.
Zaśmiał się potem pod nosem w sposób rubaszny zdając sobie sprawę z czegoś zabawnego.
- Że też jeszcze nikt cie w kaftan nie przyozdobił przez te...hm, ile to już będzie...? Dwa? Trzy...? - ciężko mu było obecnie zweryfikować ile to lat minęło od momentu w którym to ją widział po raz ostatni. Mimo to był pod autentycznym wrażeniem, że wciąż funkcjonowała w społeczeństwie. Zaklaskałby nawet, lecz sił mu starczyło tylko by wyciągnąć jedną z rąk ku trzymanemu przez nią papierosa w wymownym geście.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Jakże pięknym określeniem cię nazywa. Czyżby jednak ociepliły się wasze stosunki? Chyba nie wiesz nic o tym, ale rozbawiona unosisz brew. W odbiciu lustrzanym widzisz, że pan Bott się przeciąga w pościeli, ślini, krzywi i wyciąga łapsko po twojego papierosa. Powoli odwracasz się w jego stronę i złośliwie uśmiechasz.
- Za to ty zdążyłeś się przewinąć przez wiezienie? I nic cię to nie nauczyło? Wszczynasz burdy gdzie popadnie. Idiota - to jest to co o nim myślisz. To jest to, czego mu nie mówiłaś. Pod koniec tego okresu, kiedy spotykaliście się intensywnie, już wtedy bił się na ulicy. Ale wtedy zawsze on miał rację. Opatrywałaś jego rany i szeptałaś mu swoje życzenia, by więcej się nie bił, że się o niego zamartwiasz. Miał to gdzieś, jeżeli później mógł sobie pościskać cię, rozładować swoje napięcie. Teraz ty masz gdzieś to, czy wykrwawi się na śmierć, czy będzie miał siniaki, niech zdechnie w twojej pościeli, tak sobie myślisz, a jednak czekasz cierpliwie aż się przebudzi. Masz jakąś niewyjaśnioną potrzebę zamienienia przynajmniej jednego słowa z nim. Wyrzucenia na nim swojej frustracji. Jest dobrym obiektem do tego, wszak jest ci coś winny. Odrobinę godności, którą ci zabierał po kawałku każdego kolejnego dnia, kiedy się z nim zadawałaś. Tylko jak chcesz ją dziś odzyskać?
Ujawniasz mu swój uśmiech. Jest dziwny, nieco zbyt niebezpieczny. Leniwe powieki powoli mrugają. Zbliżasz się i wkładasz mu w usta papierosa, który wyciągnęłaś z paczuszki leżącej gdzieś pod ręką. On nie ma siły go odpalić, ty nie masz ochoty się z nim bawić w kotka i myszkę. Zapalasz mu przed nosem ognia, żałując, że nie możesz przesunąć nieco ręki i podpalić mu włosów. Nie byłby już taki przystojny bez kudłów.
- Jak będziesz wychodził, to zapłać barmanowi za ten stół co go zdemolowałeś - oby to go nieco otrzeźwiło, chociaż wątpisz, żeby się przejął. On nie płaci za swoje wyczynki. Raz zapłacił, więzieniem. Właśnie, skąd miałabyś to wiedzieć? Pewnie już się zdenerwował, że wiesz o czymś o czym nie pownnaś wiedzieć, ablo inaczej: o czymś, o czym wiesz tylko ze swoich wizji. Nie znosi twoich wizji. Inaczej niż Florian, który był nimi oczarowany.
- Trzy
Tyle lat temu wyjechałaś do Stanów. Leczyć się z brytyjskich chłopców.
- Za to ty zdążyłeś się przewinąć przez wiezienie? I nic cię to nie nauczyło? Wszczynasz burdy gdzie popadnie. Idiota - to jest to co o nim myślisz. To jest to, czego mu nie mówiłaś. Pod koniec tego okresu, kiedy spotykaliście się intensywnie, już wtedy bił się na ulicy. Ale wtedy zawsze on miał rację. Opatrywałaś jego rany i szeptałaś mu swoje życzenia, by więcej się nie bił, że się o niego zamartwiasz. Miał to gdzieś, jeżeli później mógł sobie pościskać cię, rozładować swoje napięcie. Teraz ty masz gdzieś to, czy wykrwawi się na śmierć, czy będzie miał siniaki, niech zdechnie w twojej pościeli, tak sobie myślisz, a jednak czekasz cierpliwie aż się przebudzi. Masz jakąś niewyjaśnioną potrzebę zamienienia przynajmniej jednego słowa z nim. Wyrzucenia na nim swojej frustracji. Jest dobrym obiektem do tego, wszak jest ci coś winny. Odrobinę godności, którą ci zabierał po kawałku każdego kolejnego dnia, kiedy się z nim zadawałaś. Tylko jak chcesz ją dziś odzyskać?
Ujawniasz mu swój uśmiech. Jest dziwny, nieco zbyt niebezpieczny. Leniwe powieki powoli mrugają. Zbliżasz się i wkładasz mu w usta papierosa, który wyciągnęłaś z paczuszki leżącej gdzieś pod ręką. On nie ma siły go odpalić, ty nie masz ochoty się z nim bawić w kotka i myszkę. Zapalasz mu przed nosem ognia, żałując, że nie możesz przesunąć nieco ręki i podpalić mu włosów. Nie byłby już taki przystojny bez kudłów.
- Jak będziesz wychodził, to zapłać barmanowi za ten stół co go zdemolowałeś - oby to go nieco otrzeźwiło, chociaż wątpisz, żeby się przejął. On nie płaci za swoje wyczynki. Raz zapłacił, więzieniem. Właśnie, skąd miałabyś to wiedzieć? Pewnie już się zdenerwował, że wiesz o czymś o czym nie pownnaś wiedzieć, ablo inaczej: o czymś, o czym wiesz tylko ze swoich wizji. Nie znosi twoich wizji. Inaczej niż Florian, który był nimi oczarowany.
- Trzy
Tyle lat temu wyjechałaś do Stanów. Leczyć się z brytyjskich chłopców.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
- Dowiedziałaś się o tym z tych swoich filmów, czy może jak człowiek z plotek...? - Odbił piłeczkę zaraz po tym, jak ta tu wiedźma próbowała brać go pod włos. No jak to tak? Odwzajemnił więc jej złośliwy uśmiech, podciągając się leniwie na łokciach i szukając jakiegoś oparcia plecami, a wszystko po to by mieć lepsze widzenie na tą zbliżającą się ku niemu harpię - Chociaż to nie takie istotne, WY to zawsze musicie wpierdolić się w czyjeś życie bo inaczej już nie potraficie - stwierdził niby spokojnie - Czegoś jeszcze się dowiedziałaś czym myślisz, że zabłyśniesz? - Szydził, nie skrywał pretensji, mając oczywiście przez "WY" na myśli cały wór wróżbitów i innych wariatów.
Uraczony papierosem zamknął się i skupił na problemie podpalenia go. Sztuka ta nie była łatwa. Trzymana w palcach zapalniczka śmiesznie mu w nich lawirowała. Tyle dobrego, że był wypaczony po względem mugolskich wynalazków bo bardziej niż pewne było to, że różdżką na chwilę obecną to co najwyżej pozbawiłby się oka. Zmielił przekleństwo pod nosem, a potem podniósł półprzytomne spojrzenie na podsuwany przez Matyhildę płomień. Przeleciał po niej badawczym spojrzeniem. Coś niezaprzeczalnie niepokojącego w jej twarzy siedziało i...czyżby nic nie miała pod tym szlafroczkiem...? Zaciągając się tytoniem i powędrował z ekspedycją z jej twarzy łabędzią szyją w stronę dekoltu. Chyba dostrzegł strzęp piżamy. Przechylił głowę trochę na bok, praktycznie nie rejestrując jej paplaniny na temat jakiegoś stołu lub bardzo nie chcąc jej rejestrować.
- Masz coś po tym szlafrokiem?- wypalił ostatecznie unosząc brew jedną brew ku górze bo są parzcież rzeczy ważne i ważniejsze. Niech żyje spotkanie po trzech latach.
Uraczony papierosem zamknął się i skupił na problemie podpalenia go. Sztuka ta nie była łatwa. Trzymana w palcach zapalniczka śmiesznie mu w nich lawirowała. Tyle dobrego, że był wypaczony po względem mugolskich wynalazków bo bardziej niż pewne było to, że różdżką na chwilę obecną to co najwyżej pozbawiłby się oka. Zmielił przekleństwo pod nosem, a potem podniósł półprzytomne spojrzenie na podsuwany przez Matyhildę płomień. Przeleciał po niej badawczym spojrzeniem. Coś niezaprzeczalnie niepokojącego w jej twarzy siedziało i...czyżby nic nie miała pod tym szlafroczkiem...? Zaciągając się tytoniem i powędrował z ekspedycją z jej twarzy łabędzią szyją w stronę dekoltu. Chyba dostrzegł strzęp piżamy. Przechylił głowę trochę na bok, praktycznie nie rejestrując jej paplaniny na temat jakiegoś stołu lub bardzo nie chcąc jej rejestrować.
- Masz coś po tym szlafrokiem?- wypalił ostatecznie unosząc brew jedną brew ku górze bo są parzcież rzeczy ważne i ważniejsze. Niech żyje spotkanie po trzech latach.
- Rozumiem, że Tobie się wydaje, że chciałabym wiedzieć co u ciebie się działo przez ten cały czas - dasz wiarę? Przewracasz oczętami, bo absolutnie cię to nie interesowalo co się u niego działo. Mógł sobie spędzać życie jak tylko miał ochotę. To, że miałaś wizję jeszcze w czasie, kiedy spędzaliście dni (noce) razem, nie wyklucza, że wciaż pamiętasz.
Przekładasz rękę na drugą stronę, czym się bardziej w jego kierunku odwracasz. A więc chce wiedzieć coś o swojej przyszłości? Żałosne. Tak to nazywa cię dziwaczką, wyśmiewa i uważa, że to absolutnie nieludzkie, a teraz chciałby się czegoś dowiedzieć? Powoli przeglądając jego twarz, myślisz sobie, czy ujawnić te kilka informacji, które jeszcze z jego przyszłości masz.
- Radziłabym nie spacerować ci w pobliżu portu - rzucasz od niechcenia z miną obojętną, to tylko jedna z kilku spraw, które zdarzą się Matthew. Boisz się powiedzieć mu o tych bardziej przyjemnych. Niech narazie to on zacznie się bać. Lubisz jak się ciebie boi. Bał się, kiedy się dowiedział, że masz zdolności. Bał się mocno.
Trzy lata, tyle wystarcza, by wybaczyć. I tyle wystarcza, by stał się dla ciebie jedynie gościem, który zaprzątał ci głowę jakiś czas. Nie masz do niego żalu, nie masz też wielu różnorodnych wspomnień. Nie pamietasz jak się traktował, nie pokazujesz mu, że coś ci się przypomniało. Nieznośny był, sprawiał problemy. A ty zmieinłaś się przez ten cas nie do poznania.
Pod spodem jest piżamka, ale skoro jej nie dojrzał, to musi żyć ostatnimi czasy w okropnym celibacie. Nie szkoda ci go trochę?
- Dlaczego sam nie sprawdzisz? A pozwolisz mu? Hej, Matylda, nie unoś brwi w ten sposób, bo on to odczyta po swojemu i zaraz cię będzie obmacywał pijany zły chłopiec. Hej Matylda, przestań się tak na niego gapić uporczywie, no, dobrze, teraz spójrz na ścianę i za okno. Uff, bo jeszcze uzna, że go prowokujesz, nie pamietasz jaki on jest nieprzyjemny, jak się upije? Z drugiej strony jak się jeszcze pobije, to cały jest poobijany i ma problem, żeby się skupić. No ale, ale,
Przekładasz rękę na drugą stronę, czym się bardziej w jego kierunku odwracasz. A więc chce wiedzieć coś o swojej przyszłości? Żałosne. Tak to nazywa cię dziwaczką, wyśmiewa i uważa, że to absolutnie nieludzkie, a teraz chciałby się czegoś dowiedzieć? Powoli przeglądając jego twarz, myślisz sobie, czy ujawnić te kilka informacji, które jeszcze z jego przyszłości masz.
- Radziłabym nie spacerować ci w pobliżu portu - rzucasz od niechcenia z miną obojętną, to tylko jedna z kilku spraw, które zdarzą się Matthew. Boisz się powiedzieć mu o tych bardziej przyjemnych. Niech narazie to on zacznie się bać. Lubisz jak się ciebie boi. Bał się, kiedy się dowiedział, że masz zdolności. Bał się mocno.
Trzy lata, tyle wystarcza, by wybaczyć. I tyle wystarcza, by stał się dla ciebie jedynie gościem, który zaprzątał ci głowę jakiś czas. Nie masz do niego żalu, nie masz też wielu różnorodnych wspomnień. Nie pamietasz jak się traktował, nie pokazujesz mu, że coś ci się przypomniało. Nieznośny był, sprawiał problemy. A ty zmieinłaś się przez ten cas nie do poznania.
Pod spodem jest piżamka, ale skoro jej nie dojrzał, to musi żyć ostatnimi czasy w okropnym celibacie. Nie szkoda ci go trochę?
- Dlaczego sam nie sprawdzisz? A pozwolisz mu? Hej, Matylda, nie unoś brwi w ten sposób, bo on to odczyta po swojemu i zaraz cię będzie obmacywał pijany zły chłopiec. Hej Matylda, przestań się tak na niego gapić uporczywie, no, dobrze, teraz spójrz na ścianę i za okno. Uff, bo jeszcze uzna, że go prowokujesz, nie pamietasz jaki on jest nieprzyjemny, jak się upije? Z drugiej strony jak się jeszcze pobije, to cały jest poobijany i ma problem, żeby się skupić. No ale, ale,
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
- No a nie? - Pewny był swego bo czemu miałby nie być? Tym bardziej, że przez lata nie dał sobie wmówić tego kitu, że wróżbici nie widzą tego co chcą, że niby nie od nich zależy w czyje życie zaglądają, po jakie tajemnice sięgają... - sranie w banie. Były to cwane, wścibskie i często psychicznie upośledzone bestie. Matylda nie była inna. To znaczy była - nim się Matt dowiedział, że należy do grona tych świrusów. Potem ją natychmiastowo zaszufladkował i zerwał kontakt z dnia na dzień. Rzadko w końcu zdradzał komukolwiek o sobie więcej niż uważał za słuszne. Przed nikim do tej pory się nie otworzył. Nawet przed Skamanderem czy też Lily, a niezaprzeczalnie byli mu najbliżsi. Swoje życie uważał więc za swoje i tylko swoje. Nie wyobrażał sobie by ktoś mógł od tak do niego zaglądać. Mało tego - układać i decydować o jego przyszłości, stawiając wielką pieczątkę "tak będzie i tego nie zmienisz". Paranoja, a raczej kpina podobnego kalibru co jej obecna uwaga.
- Proszę cię. Gdy wybieram się do portu to inni muszą uważać gdzie spacerują. - Przypomniał w akompaniamencie gardłowego śmiechu bo chyba jej się zapomniało z kim rozmawia. Ona mogła pomyśleć to samo bo przecież wylegiwał się w jej pościeli i wyraźnie nie zapowiadało się by zamierzał się z niej usuwać. Wiedział przecież, że jest wróżbitką, zagrożeniem dla jego nadętego ja, a jednak nie odczuwał tak jak w przeszłości potrzeby prędkiej ewakuacji. Najwyraźniej trzy lata wystarczyły, by jego definicja niebezpieczeństwa się nieco zmieniła. Ewentualnie pół dnia chlania w Dziurawym Kotle przełożyło się na wybicie i tak już dogorywających szarych komórek. Jakby nie było i tak ich nie potrzebował do oglądania sobie Tyldy, która tu go tak zachęcała do rozwiązywania zagadek. Uśmiechnął się szelmowsko pokazując zęby. Lubił jak tak unosiła brewkę, a zaraz potem spoglądała na niego w taki sposób i...właściwie wciąż to lubił.
- Chodź ty tu... - Wolną rękę wyciągnął w jej stronę chcąc palce wsunąć pod przepasający jej talię pasek tego niepotrzebnego szlafroka. Tym lepiej, jak paseczek nie ustąpił pod siłą jaką zaczął na niego oddziaływać. Mógłby dzięki temu sobie przyciągnąć tą Tylę bliżej siebie, prawie jak niesfornego szczeniaka za obrożę. Wygodniej by im przecież wszystkim było (głównie jemu) gdyby sobie okrakiem na nim usiadła, udkami swoimi okalając jego biodra. Zdecydowanie łatwiej byłoby na nią patrzeć - taki był z niego praktyczny chłopiec.
- Proszę cię. Gdy wybieram się do portu to inni muszą uważać gdzie spacerują. - Przypomniał w akompaniamencie gardłowego śmiechu bo chyba jej się zapomniało z kim rozmawia. Ona mogła pomyśleć to samo bo przecież wylegiwał się w jej pościeli i wyraźnie nie zapowiadało się by zamierzał się z niej usuwać. Wiedział przecież, że jest wróżbitką, zagrożeniem dla jego nadętego ja, a jednak nie odczuwał tak jak w przeszłości potrzeby prędkiej ewakuacji. Najwyraźniej trzy lata wystarczyły, by jego definicja niebezpieczeństwa się nieco zmieniła. Ewentualnie pół dnia chlania w Dziurawym Kotle przełożyło się na wybicie i tak już dogorywających szarych komórek. Jakby nie było i tak ich nie potrzebował do oglądania sobie Tyldy, która tu go tak zachęcała do rozwiązywania zagadek. Uśmiechnął się szelmowsko pokazując zęby. Lubił jak tak unosiła brewkę, a zaraz potem spoglądała na niego w taki sposób i...właściwie wciąż to lubił.
- Chodź ty tu... - Wolną rękę wyciągnął w jej stronę chcąc palce wsunąć pod przepasający jej talię pasek tego niepotrzebnego szlafroka. Tym lepiej, jak paseczek nie ustąpił pod siłą jaką zaczął na niego oddziaływać. Mógłby dzięki temu sobie przyciągnąć tą Tylę bliżej siebie, prawie jak niesfornego szczeniaka za obrożę. Wygodniej by im przecież wszystkim było (głównie jemu) gdyby sobie okrakiem na nim usiadła, udkami swoimi okalając jego biodra. Zdecydowanie łatwiej byłoby na nią patrzeć - taki był z niego praktyczny chłopiec.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
- Nie. Akurat o twoim pobycie w areszcie wiedziałam od dawna - wyznajesz w końcu, rozbawiona nieco jego pewnością siebie. Jest aż tak przygłupi, a wydawało jej się, że nie jest to możliwe. Musisz coś dodać, musisz bo inaczej nie jesteś w stanie funkcjonować. Więc go mierzysz spojrzeniem, badasz, ile można mu powiedzieć niemiłego i kiedy wybuchnie płaczem? Złośliwa osobo, panuj nad swoim zachowaniem. Złośliwa osobo, nie bądź aż tak przebiegłą. - Gdybyś nie uciekał w takim popłochu, to może bym ci powiedziała co cię czeka - wzydychasz i wywracasz oczętami. Krzyczał na ciebie, ale uciekał, więc wiesz, że nie ma ochoty słuchać o swojej przyszłości. No, wtedy nie miał. Teraz wydaje się, że coś się w jego sposobie zachowania i reagowania zmienilo. Nie w stosunku do panów, którzy później obijają mu mordeczkę. Ale w stosunku do twojego widzenia pzyszłości. Jest tak głupi, że nie wpadł na to, jakie mogą być z tego plusy, prawda? Że dokładnie wiesz w którym momencie i jak zaskoczyć go w łóżku, że wiesz kiedy będzie głodny, że możesz wiedzieć wszystko... I chociaż to twoje jasnowidzenie nie polega na tak powszednich sprawach, czy nie pomyślał o tym?
- A jednak, będziesz jeszcze klęczał przed szeryfem - zagadkami mówisz, a kolejną zagadkę on chce rozwiązać dużo chętniej niż te, które mogą mu pokazać przyszłość. Materialista, co pociąga za pasek materiałowy. On nie puszcza, za to ty musisz pójść za jego słowami ku niemu, bo on już ciągnie i co z tego, że się będziesz opierała. I tak skończy się tak, jak zawsze. Ale nie jest mu łatwo, musi się trochę posiłować, fakt, że gdybyś była posłuszniejsza, to nie wciągnąłby cię, żebyś siedziała, tak jak właśnie mu się wymarzyło. Gdybyś się nie opierała, to wciąż mogłabyś udawać obojętną i spędzać ten wieczór na poscieli. A nie na nim okrakiem i ze zblazowaną miną.
- Teraz może udamy jeszcze, że wcale nie zstawiłeś mnie na trzy lata, chciałbyś? - teraz się pochylasz i opierasz rękę obok jego głowy. Nie dotykając go wcale, chyba że mowa o spływających z ramienia włosach. Są już zbyt długie, powinnaś je obciąć. Bo co jak za nie złapie? Oby położył ręce gdzie indziej.
- A jednak, będziesz jeszcze klęczał przed szeryfem - zagadkami mówisz, a kolejną zagadkę on chce rozwiązać dużo chętniej niż te, które mogą mu pokazać przyszłość. Materialista, co pociąga za pasek materiałowy. On nie puszcza, za to ty musisz pójść za jego słowami ku niemu, bo on już ciągnie i co z tego, że się będziesz opierała. I tak skończy się tak, jak zawsze. Ale nie jest mu łatwo, musi się trochę posiłować, fakt, że gdybyś była posłuszniejsza, to nie wciągnąłby cię, żebyś siedziała, tak jak właśnie mu się wymarzyło. Gdybyś się nie opierała, to wciąż mogłabyś udawać obojętną i spędzać ten wieczór na poscieli. A nie na nim okrakiem i ze zblazowaną miną.
- Teraz może udamy jeszcze, że wcale nie zstawiłeś mnie na trzy lata, chciałbyś? - teraz się pochylasz i opierasz rękę obok jego głowy. Nie dotykając go wcale, chyba że mowa o spływających z ramienia włosach. Są już zbyt długie, powinnaś je obciąć. Bo co jak za nie złapie? Oby położył ręce gdzie indziej.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
W obecnym stanie wiele dziwnych rzeczy mógł robić, a właściwie to aż konkretnie dwie - spać lub być niegrzecznym. Spać mu na jego nieszczęście nie pozwolono więc cieszył przeszklone od alkoholu ślepia widokiem Tyldy z pozycji horyzontalnej. Nawet jak z nią rozmawiał to się sam sobie dziwił, że mówi do niej jak do człowieka. Potem wszytko stało się takie proste bo mrugnął i tylko jedno mu w głowie i przed oczami było - skrawek jej nagiej skóry. Naprawę bardzo chciał widzieć w tym momencie większe jej połacie. Tym chętniej gdy wyłapał jej przypadkowe spojrzenie. Przyciągnął ją do siebie. Papierosa dogasił o kant ściany, wyrzucając niedopałek gdzieś w głąb pokoju, by móc obie swoje dłonie wsunąć pod szlafroczek i ułożyć na jej udkach. Potem podróżował tak nimi powoli w górę myśląc o tym, jak nieistotne jest to, że wiedziała o jego przygodzie z więzieniem nim to nastąpiło bo i tak by nie chciał tego słuchać.
Podniósł na nią swoje lubieżne spojrzenie bo jeśli pod szlafroczkiem czaiła się koszula nocna to właśnie pod nią dłonie się wplątały i sunęły po jej skórze dalej.
W tym momencie nawet jakoś jej uwaga odnośnie jego rzekomej ucieczki wywołała na czole jedynie kilka zmarszczek niezadowolenia. Znikły jednak szybko po tym, jak ujął jej biodra. Zacisnął na nich ręce.
Na wspomnienie jakiegoś klękania prawie parsknął. Być może tej nocy jeszcze zdążą przerobić podobny scenariusz bez potrzeby angażowania w całą zabawę jakiegoś szeryfa czy jego klękania, ale najpierw...
- Rozwiąż go. - Supeł, supeł miał na myśli na tym cholernym szlafrok, lecz ona jakby nie słucha i się pochyla. Może to i lepiej...? Kaskada ciemnych włosów przelała się z jej ramienia na niego. Uniósł brew, przepełzając dłońmi z bioder ku pośladkom i...
- Teraz może udamy jeszcze, że wcale nie zostawiłeś mnie na trzy lata, chciałbyś? - Mówi. A on ostentacyjnie oczami wywrócił i z warknięciem ją zrzucił - z siebie, z łóżka, a miał ochotę i przez okno. Niech się turla.
- Właśnie mi uświadomiłaś czemu cie zostawiłem. I cholera...jaka to była dobra decyzja bo wyrwać język i zakneblować cie to mało. - Westchnął bo już słów mu brakło. - Czemu ty się nie zamykasz? Po co wyciągasz te stare śmiecie. Ciągle tylko o przyszłości lub przeszłości...Co ty myślisz? Że jakichś wyrzutów dostanę przez takie gadanie? - fuknął niedowierzająco zabierając się za ściąganie swej osoby z łóżka. Być może reagował przesadnie gwałtownie co wzmagał jeszcze parujący alkohol lecz ile można się powstrzymywać od puszczania mimo uszu jej durnych uwag i wyrzutów.
- "Może udamy" - Zaśmiał się, machając w jej stronę pouczająco palcem - Dla twojej informacji, ja nie mam potrzeby udawać. Jak można taką pierdołę przez trzy lata w pamięci przechowywać...? - Rzekł triumfalnie po tym, jak chwiejnym ruchem wprowadził się w pion. Bo dla niego to nic nie znaczyło. Boże, zdarzyło się, zostawił i co...? Na co to miało wpływ?
Podniósł na nią swoje lubieżne spojrzenie bo jeśli pod szlafroczkiem czaiła się koszula nocna to właśnie pod nią dłonie się wplątały i sunęły po jej skórze dalej.
W tym momencie nawet jakoś jej uwaga odnośnie jego rzekomej ucieczki wywołała na czole jedynie kilka zmarszczek niezadowolenia. Znikły jednak szybko po tym, jak ujął jej biodra. Zacisnął na nich ręce.
Na wspomnienie jakiegoś klękania prawie parsknął. Być może tej nocy jeszcze zdążą przerobić podobny scenariusz bez potrzeby angażowania w całą zabawę jakiegoś szeryfa czy jego klękania, ale najpierw...
- Rozwiąż go. - Supeł, supeł miał na myśli na tym cholernym szlafrok, lecz ona jakby nie słucha i się pochyla. Może to i lepiej...? Kaskada ciemnych włosów przelała się z jej ramienia na niego. Uniósł brew, przepełzając dłońmi z bioder ku pośladkom i...
- Teraz może udamy jeszcze, że wcale nie zostawiłeś mnie na trzy lata, chciałbyś? - Mówi. A on ostentacyjnie oczami wywrócił i z warknięciem ją zrzucił - z siebie, z łóżka, a miał ochotę i przez okno. Niech się turla.
- Właśnie mi uświadomiłaś czemu cie zostawiłem. I cholera...jaka to była dobra decyzja bo wyrwać język i zakneblować cie to mało. - Westchnął bo już słów mu brakło. - Czemu ty się nie zamykasz? Po co wyciągasz te stare śmiecie. Ciągle tylko o przyszłości lub przeszłości...Co ty myślisz? Że jakichś wyrzutów dostanę przez takie gadanie? - fuknął niedowierzająco zabierając się za ściąganie swej osoby z łóżka. Być może reagował przesadnie gwałtownie co wzmagał jeszcze parujący alkohol lecz ile można się powstrzymywać od puszczania mimo uszu jej durnych uwag i wyrzutów.
- "Może udamy" - Zaśmiał się, machając w jej stronę pouczająco palcem - Dla twojej informacji, ja nie mam potrzeby udawać. Jak można taką pierdołę przez trzy lata w pamięci przechowywać...? - Rzekł triumfalnie po tym, jak chwiejnym ruchem wprowadził się w pion. Bo dla niego to nic nie znaczyło. Boże, zdarzyło się, zostawił i co...? Na co to miało wpływ?
Mocne szarpinięcia były typowymi zagrywkami Matthew, więc nawet poczułaś się trochę jakby chciał ci przyznać, że zapomnienie o przeszłości będzie i jemu pasowało. Już nawet zdążyłaś się lekko uśmiechnąć, lecz ten nie szarpnął cię do siebie tylko z siebie i czujesz to wtedy, kiedy palce jego przestają obmacywać twoje uda. I kiedy nagle lecisz na bok, a głowa z wirującymi włosami opada jako ostatnia na ziemię.
- Pojeb - reagujesz na to bestialskie zachowanie, jak śmiał cię tak potraktować. No cóż, trochę mu się naraziłaś. Może obraził się o to klęczenie przed szeryfem? A jeszcze się zdziwi. Zbierasz się z ziemi, kiedy on wypluwa jakieś słowa przykre. Lubił krzyczeć, bić się i szarpać. Ale był też w tym na tyle konsekwenty, że.. nawet ci się to podobało. Zresztą, nosisz na piersiach amulet wyciszenia, masz w sobie więc tyle cierpliwości, że cię nie zegnie. Nie ma szans. Wreszcie podnosisz się i ogarniasz włosy, by nie były tak rozczochrane. Mogłabyś na niego nakrzyczeć? Lubisz się z nim kłócić, lubisz krzyczeć głośno? No dawaj, śmiało. Ale nie krzyczysz, bo ten amulet... och mógł ci go zerwać z szyji razem ze szlafrokiem, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
- Cieszę się, że znalazłam sposób, żeby cię podnieść i wyprosić z pokoju i nawet się nie spociłam- mówisz ze spokojem, ale w środku cała się gotujesz. Na jego widok, bo przecież kiedy już go dotykałaś, nie możesz się znów przywrócić do ładu. Miał tak dobre ciało, tak bardzo rozpieszczało twoje nienasycone od kilku tygodniach ręce. I chcesz się znów skupić na czymś, ale opadasz na łóżko, które on w końcu opuścił i spoglądasz jak się stara znaleźć swoje ubrania. Nie powiesz mu, że zostały na dole?
- Chyba jest całkowicie na odwrót, tak to wygląda - zaczynasz, zaczynasz go jeszcze bardziej denerwować, dobrze wiedząc, że stać go na więcej. Na wybuch. Opierasz głowę na ręku i mierzysz go spojrzeniem - Ja po prostu chciałam się pochwalić, czego się nauczyłam przez te trzy lata, ale racja, jako pierdoła raczej nie miałabym nic ciekawego do pokazania
A potem smutno się patrz, patrz jak ta ofiara upojenia alkoholowego szuka klamki, która otworzyłaby to więzienie w którym go zamknęłaś.
- Pojeb - reagujesz na to bestialskie zachowanie, jak śmiał cię tak potraktować. No cóż, trochę mu się naraziłaś. Może obraził się o to klęczenie przed szeryfem? A jeszcze się zdziwi. Zbierasz się z ziemi, kiedy on wypluwa jakieś słowa przykre. Lubił krzyczeć, bić się i szarpać. Ale był też w tym na tyle konsekwenty, że.. nawet ci się to podobało. Zresztą, nosisz na piersiach amulet wyciszenia, masz w sobie więc tyle cierpliwości, że cię nie zegnie. Nie ma szans. Wreszcie podnosisz się i ogarniasz włosy, by nie były tak rozczochrane. Mogłabyś na niego nakrzyczeć? Lubisz się z nim kłócić, lubisz krzyczeć głośno? No dawaj, śmiało. Ale nie krzyczysz, bo ten amulet... och mógł ci go zerwać z szyji razem ze szlafrokiem, wtedy wszystko byłoby łatwiejsze.
- Cieszę się, że znalazłam sposób, żeby cię podnieść i wyprosić z pokoju i nawet się nie spociłam- mówisz ze spokojem, ale w środku cała się gotujesz. Na jego widok, bo przecież kiedy już go dotykałaś, nie możesz się znów przywrócić do ładu. Miał tak dobre ciało, tak bardzo rozpieszczało twoje nienasycone od kilku tygodniach ręce. I chcesz się znów skupić na czymś, ale opadasz na łóżko, które on w końcu opuścił i spoglądasz jak się stara znaleźć swoje ubrania. Nie powiesz mu, że zostały na dole?
- Chyba jest całkowicie na odwrót, tak to wygląda - zaczynasz, zaczynasz go jeszcze bardziej denerwować, dobrze wiedząc, że stać go na więcej. Na wybuch. Opierasz głowę na ręku i mierzysz go spojrzeniem - Ja po prostu chciałam się pochwalić, czego się nauczyłam przez te trzy lata, ale racja, jako pierdoła raczej nie miałabym nic ciekawego do pokazania
A potem smutno się patrz, patrz jak ta ofiara upojenia alkoholowego szuka klamki, która otworzyłaby to więzienie w którym go zamknęłaś.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Co tam na niego prychnęła, lecz go to nijak nie obeszło. Właściwie ciężko powiedzieć czy to zarejestrował bo był zajęty wylewaniem na nią mniej lub bardziej uzasadnionej frustracji. Wszystko przez to, że wieczór nie skończył się tak jak on sobie to już wymyślił. I to już drugi raz z rzędu. Za pierwszym razem jego wybitne plany potłukła czyjaś pięść, a teraz ta niecna wywłoka robiła to swoim gadaniem. Uniósł się więc. Niech wie, że jest zły. Nich wie cały ten burdel na kółkach, a co! Może kogoś tu dzięki temu poniesie i będzie mógł się na kimś wyżyć bo przecież Matyly nie weźmie i nie wyrzuci przez okno. Krzywdy przecież jej też większej nie robi, a sił by turlać nią po tej podłodze to nie miał. Do tego wszystkiego ten jej względny spokój był czymś nowym z jej strony. Czemu tu nie było erupcji z jej strony, gdy on tak tą ziemią trząsł? Nie tak ją zapamiętał i przez to teraz nie bardzo wiedział jak się do tego odnieść. Tak to złością reagował by na złość, a teraz to... Drażnił go ten jej spokój bo to coś nowego było, coś na co on zdobyć się by na chwilę obecną nijak nie mógł, a poza tym to co mówiła zawało się mu brzmieć dziwnie skomplikowanie...
- Jęzlep - Wyciągnięta zza pasa różdżka świsnęła w stronę Tyldy. Miał nadzieję, że to ją wyciszy i pozwoli mu zebrać strzępki swych myśli.
- Jęzlep - Wyciągnięta zza pasa różdżka świsnęła w stronę Tyldy. Miał nadzieję, że to ją wyciszy i pozwoli mu zebrać strzępki swych myśli.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Już nie leżysz ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, nie bawisz się swoim paskiem od szlafroka. Zniszczył nastrój, który starałaś się zbudować, kiedy on go tak drastycznie chciał przerwać. I jego odór alkoholowy był złudny, boś sądziła, że nie jest w stanie stać o własnych nogach, do tego grozić różdżką. A ten jakby nigdy nic rzuca w ciebie zaklęciem, no i niestety celnym. Oczy masz powiększone, minę przerażoną, macasz usta i ogarnia cię furia. Nagle z leżakowania zmieniasz pozycję i już klęczyszna łóżku i w ten sposób się rzucasz, czy po prostu zmierzasz w jego kierunku. Chciał wściekłość, oto ją ma.
Pomrukami, czyli głuchymi protestami pokazujesz mu, ze wcale ci się zastała sytuacja nie podoba. Co więcej, bez języka to już nic mu nie pokażesz czego się nauczyłaś w te trzy minione lata. Nagle spada kurtyna i rozumiesz już, że igrałaś z ogniem. Przecież to Matthew Bott, to nie zabawka, to nie frajer, który tylko udaje wywrotowca. Nie pamiętasz jak jest silny? Jak potrafił tobą niczym kukłą rzucić przez pół pokoju? A później tylko z niesmakiem spoglądał jak ci się siniaczy skóra. I mówił, że to z miłości , chociaż nigdy nie użył podobnego słowa. I przerażenie cię dopada. Bo co jeżeli zaraz zwiąże też twoje dłonie? Narazie machasz mu nimi przed twarzą, a im bliżej jesteś, tym łatwiej ci go dosięgnąć, więc wreszcie zaczynasz okładać go piąstkami.
No już, przestań robic cyrki Wroński.
Pomrukami, czyli głuchymi protestami pokazujesz mu, ze wcale ci się zastała sytuacja nie podoba. Co więcej, bez języka to już nic mu nie pokażesz czego się nauczyłaś w te trzy minione lata. Nagle spada kurtyna i rozumiesz już, że igrałaś z ogniem. Przecież to Matthew Bott, to nie zabawka, to nie frajer, który tylko udaje wywrotowca. Nie pamiętasz jak jest silny? Jak potrafił tobą niczym kukłą rzucić przez pół pokoju? A później tylko z niesmakiem spoglądał jak ci się siniaczy skóra. I mówił, że to z miłości , chociaż nigdy nie użył podobnego słowa. I przerażenie cię dopada. Bo co jeżeli zaraz zwiąże też twoje dłonie? Narazie machasz mu nimi przed twarzą, a im bliżej jesteś, tym łatwiej ci go dosięgnąć, więc wreszcie zaczynasz okładać go piąstkami.
No już, przestań robic cyrki Wroński.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Odniósł wrażenie, że ta cholerna różdżka po którą zdecydował się sięgnąć wyśliźnie mu się z ręki, gdy nią machną, ale nie - wciąż w niej tkwiła, tak jak Mathilda w łóżku. Tym razem w ciszy.
- W końcu! - Westchnął, czując się jakby właśnie zrzucił ze swych barków kilkutonowy, zbędny balast. Zachwiał się trochę, gdy to za trzecim razem udało mu się różdżkę wsunąć w kieszeń. - O czym my tu to... - Zamajaczył niewyraźnie pod nosem. Trochę absurdalna myśl go złapała by jakoś się odnieść do paplaniny tej żmij (dziwne pomyły w końcu ludzie mają po alkoholu). Spojrzał więc na nią z nadzieją, że sobie przypomni czego ta od niego chciała, lecz zamiast odpowiedzi dostrzegł przerażenie, a potem furię. Nie mógł się powstrzymać - uśmiechnął się niczym Kot z Cheshire. Nie pamiętał kiedy rzucił zaklęcie dające mu większy wymiar satysfakcji od tego, jakiego doznawał w chwili obecnej. Zaśmiał się gdy się na niego rzuciła z tymi swoimi piąstkami.
- Już myślałem, że coś się w tobie zmieniło, lecz proszę...dalej jesteś tą samą, zepsutą, podłą kobietą. Rozkosznie. - zdradził z rozbawieniem, a oczy mu się przy tym śmiały. Gdy znalazła się odpowiednio blisko złapał ją za te ręce by nimi nie wymachiwała, jak jakiś paralityk. Pewnie trochę nieporanie ją chwycił - tu za nadgarstek, tam za przedramię, lecz istotne to nie było bo liczył się efekt. Pochwycił więc ją pewnie, być może trochę za mocno.
- No a skoro to się nie zmieniło to jak tam się sprawy mają ze Skamanerem, hm? Jak to jest? Opuściłaś sobie czy dalej wzdychasz. - Mówił, a na jego twarz wciąż tkwił ten podły uśmiech. Jego sumienie próbowało się przebić do głosu, sugerując mu, że brnie z tym wszystkim za daleko. Nie chciał go jednak słuchać. Był zbyt ciekawy. Jaką minę zrobi słysząc jego nazwisko, czy ją te słowa ugodzą, czy wręcz przeciwnie? Kto wie, może ciągle nadzieję żywiła tak jak on przed laty w stosunku do Lily? Jeśli tak to głupia była. Ale niech patrzy na niego chociażby z tą złością w której tak do twarzy jej było i zdradzi mu sama cokolwiek lub wybuchnie.
- W końcu! - Westchnął, czując się jakby właśnie zrzucił ze swych barków kilkutonowy, zbędny balast. Zachwiał się trochę, gdy to za trzecim razem udało mu się różdżkę wsunąć w kieszeń. - O czym my tu to... - Zamajaczył niewyraźnie pod nosem. Trochę absurdalna myśl go złapała by jakoś się odnieść do paplaniny tej żmij (dziwne pomyły w końcu ludzie mają po alkoholu). Spojrzał więc na nią z nadzieją, że sobie przypomni czego ta od niego chciała, lecz zamiast odpowiedzi dostrzegł przerażenie, a potem furię. Nie mógł się powstrzymać - uśmiechnął się niczym Kot z Cheshire. Nie pamiętał kiedy rzucił zaklęcie dające mu większy wymiar satysfakcji od tego, jakiego doznawał w chwili obecnej. Zaśmiał się gdy się na niego rzuciła z tymi swoimi piąstkami.
- Już myślałem, że coś się w tobie zmieniło, lecz proszę...dalej jesteś tą samą, zepsutą, podłą kobietą. Rozkosznie. - zdradził z rozbawieniem, a oczy mu się przy tym śmiały. Gdy znalazła się odpowiednio blisko złapał ją za te ręce by nimi nie wymachiwała, jak jakiś paralityk. Pewnie trochę nieporanie ją chwycił - tu za nadgarstek, tam za przedramię, lecz istotne to nie było bo liczył się efekt. Pochwycił więc ją pewnie, być może trochę za mocno.
- No a skoro to się nie zmieniło to jak tam się sprawy mają ze Skamanerem, hm? Jak to jest? Opuściłaś sobie czy dalej wzdychasz. - Mówił, a na jego twarz wciąż tkwił ten podły uśmiech. Jego sumienie próbowało się przebić do głosu, sugerując mu, że brnie z tym wszystkim za daleko. Nie chciał go jednak słuchać. Był zbyt ciekawy. Jaką minę zrobi słysząc jego nazwisko, czy ją te słowa ugodzą, czy wręcz przeciwnie? Kto wie, może ciągle nadzieję żywiła tak jak on przed laty w stosunku do Lily? Jeśli tak to głupia była. Ale niech patrzy na niego chociażby z tą złością w której tak do twarzy jej było i zdradzi mu sama cokolwiek lub wybuchnie.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Mrużysz swoje oczy w odpowiedzi na to, że to niby rozkoszne, te twoje powroty do bycia przeciętną kobietą. Przeciętną artystką, emocjonalną i wrażliwą. A gdzie ten spokój podziałaś co tak go chciałaś wypielęgnować? Znikł ci wraz z jego atakiem? Bo nagle czujesz się tak, jakby on mógł zrobić wszystko. Niby nie związał ci rąk, ale teraz powstrzymuje je i odkrywasz, że jesteś zbyt chuda, zbyt słaba, by umiejętnie się z nim siłować.
Czyli doprawdy byłaś tak energiczna kiedyś? Aż trudno uwierzyć, chociaż kiedy Bott jest obok, to krew ci się gotuje i masz ochotę na raz wszystkimi kończynami go udusić. Więc może to po prostu przy nim tak ci się podnosi ciśnienie. Masz ochotę wciąż go gryźć i szarpać i starasz się z jego rak wydostać.
Ale na pytanie o Skamandra nagle przestajesz się siłować. Co on ma do Skamandra, dlaczego o niego pyta. Nie pamietasz, że są przyjaciółmi? No tak, starałaś się o tym nie pamietać trzy lata temu, starałaś się o tym nie pamietać dziś i przed świętami. Ale oni się na pewno spotykają Czy już się z nim widział i tamten opowiedział mu jak pokłócił się z tobą tuż przed świętami? Czy śmiał się z ciebie, opowiadając jak durną jesteś panienką, bo sądziłaś, że to, że wyłowił twój wianek w święto miłości cokolwiek znaczy? Kpili z ciebie, z twojej głupoty. Czy pił wtedy z Matthew i oboje porównywali sobie sposoby na które cię zostawili? Jeden zaręczając, że nie umie wykrzesać z siebie uczuć, drugi wymachując ognistą i pokazując ci drzwi, bo jesteś jasnowidzką. Pewnie oboje nie znoszą jasnowidzek. I artystek. A najbardziej nie znoszą, kiedy one są naiwe, tak jak jesteś ty.
I twoje oczy są przerażone. Czy spodziewał się, że spojrzysz na niego w ten sposób? Że odsłonisz przed nim swoje serce złamane, swoją duszę cierpiącą? Jest okropny, więc zaraz przestajesz na niego patrzeć, uciekasz spojrzeniem, schodzisz z łóżka i pokazujesz mu drzwi.
Pijany wredny buc. I niech mu ta krew z łba cieknie, bo już nie masz ochoty go opatrywać.
Czyli doprawdy byłaś tak energiczna kiedyś? Aż trudno uwierzyć, chociaż kiedy Bott jest obok, to krew ci się gotuje i masz ochotę na raz wszystkimi kończynami go udusić. Więc może to po prostu przy nim tak ci się podnosi ciśnienie. Masz ochotę wciąż go gryźć i szarpać i starasz się z jego rak wydostać.
Ale na pytanie o Skamandra nagle przestajesz się siłować. Co on ma do Skamandra, dlaczego o niego pyta. Nie pamietasz, że są przyjaciółmi? No tak, starałaś się o tym nie pamietać trzy lata temu, starałaś się o tym nie pamietać dziś i przed świętami. Ale oni się na pewno spotykają Czy już się z nim widział i tamten opowiedział mu jak pokłócił się z tobą tuż przed świętami? Czy śmiał się z ciebie, opowiadając jak durną jesteś panienką, bo sądziłaś, że to, że wyłowił twój wianek w święto miłości cokolwiek znaczy? Kpili z ciebie, z twojej głupoty. Czy pił wtedy z Matthew i oboje porównywali sobie sposoby na które cię zostawili? Jeden zaręczając, że nie umie wykrzesać z siebie uczuć, drugi wymachując ognistą i pokazując ci drzwi, bo jesteś jasnowidzką. Pewnie oboje nie znoszą jasnowidzek. I artystek. A najbardziej nie znoszą, kiedy one są naiwe, tak jak jesteś ty.
I twoje oczy są przerażone. Czy spodziewał się, że spojrzysz na niego w ten sposób? Że odsłonisz przed nim swoje serce złamane, swoją duszę cierpiącą? Jest okropny, więc zaraz przestajesz na niego patrzeć, uciekasz spojrzeniem, schodzisz z łóżka i pokazujesz mu drzwi.
Pijany wredny buc. I niech mu ta krew z łba cieknie, bo już nie masz ochoty go opatrywać.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Zaśmiał się ponownie, gdy zmrużyła swe ślepia. Groźba i niechęć pięknie się wychylała z tych zielonych ślepi. Cała zresztą zyskiwała na wyrazie, gdy tak każdą komórką swego ciała była mu w sposób mniej lub bardziej dosadny nieprzychylna. Niezaprzeczalnie to właśnie szczerość jej intencji go pociągała. W końcu lubił igrać z ogniem. Prawdopodobnie za metody które stosował dostałby umoralniający wpierdol od Skamandera. Tyle, że go tu nie było. Była za to Tylda. Ciekawość się zrodziła, złośliwość podsyciła. Nie takiej reakcji się jednak spodziewał. Przeklną w duchu, a w rzeczywistości się tylko skrzywił. Czuł jak jej mięśnie wiotczeją pod jego palcami, a wszelaki opór jak szybko się wzmógł, tak teraz nie istniał. Nie chciał widzieć w jej oczach strachu i bólu. Po co ona mu to pokazuje. By go zmieszać? Jeśli tak to się jej udało bo nie wiedział, jak się powinien zachować. Z braku laku postanowił po prostu kontynuować bycie obecnym sobą. Zaśmiał się więc szyderczo chcąc ukryć swoje zaskoczenie.
- Naprawę nic, a nic się nie zmieniłaś. I chyba jednak niczego się nie nauczyłaś - Stwierdza parszywie choć dumy z tego tytułu się nie czuje. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy Tylda wzrokiem od niego uciekła. Oswobodził ją, a ona drzwi mu zaraz potem wskazała. Prychnął.
- Niby widzisz przyszłość, a i tak się pchasz się dobrowolnie w gówno. W końcu się w nim utopisz przez swoją głupotę - po co zapatrywała się w tego Skamanera przez lata, jak w obrazek. Nie wiedziała, jak to się skończy? Po co go tu spraszała? Nie wiedziała, że zrobi jej tylko przykrość? Zresztą jej sprawa. Koniec dobrych rad na dziś. Podrapał się po karku, rzucając przekleństwo, a potem chwiejnie skierował się w stronę wyjścia i z trzaskiem drzwi zniknął z jej pokoju.
z/t
- Naprawę nic, a nic się nie zmieniłaś. I chyba jednak niczego się nie nauczyłaś - Stwierdza parszywie choć dumy z tego tytułu się nie czuje. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy Tylda wzrokiem od niego uciekła. Oswobodził ją, a ona drzwi mu zaraz potem wskazała. Prychnął.
- Niby widzisz przyszłość, a i tak się pchasz się dobrowolnie w gówno. W końcu się w nim utopisz przez swoją głupotę - po co zapatrywała się w tego Skamanera przez lata, jak w obrazek. Nie wiedziała, jak to się skończy? Po co go tu spraszała? Nie wiedziała, że zrobi jej tylko przykrość? Zresztą jej sprawa. Koniec dobrych rad na dziś. Podrapał się po karku, rzucając przekleństwo, a potem chwiejnie skierował się w stronę wyjścia i z trzaskiem drzwi zniknął z jej pokoju.
z/t
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pokój 21
Szybka odpowiedź