Wydarzenia


Ekipa forum
Wyspa Rzeźb
AutorWiadomość
Wyspa Rzeźb [odnośnik]04.12.16 0:43
First topic message reminder :

Wyspa Rzeźb

Ta bardzo mała wyspa mieszcząca tylko jedno niewielkie, czarodziejskie miasteczko oraz zabytkowy zamek na wzgórzu jest wyjątkowo urokliwym miejscem, które bez większego problemu można zwiedzić w kilka godzin. Nie trudno zobaczyć nad wodą ludzi zbierających mule czy też  statki rybackie gotowe do wyruszenia. To właśnie rybołówstwo jest głównym środkiem utrzymania tutejszej ludności, nieliczni przyjmują także gości w malutkich pensjonatach. O tym, jak magiczne jest to miejsce, zwiedzający mogą przekonać się dopiero wieczorem, kiedy ciała gospodarzy oraz wszystkich innych mieszkańców wyspy zaczynają twardnieć i przybierać szary odcień - w ciągu kilku minut ludzie nieruchomieją i zmienieni w kamień trwają, aż do życia nie przywrócą ich ponownie promienie wschodzącego słońca. Dotyczy do wszystkich, zarówno niemowląt, dzieci, dorosłych, jak i osób w podeszłym wieku, każda osoba urodzona na wyspie nocą staje się kamienną figurą. Nigdy nie śpią, lecz nie odczuwają zmęczenia. Gdy próbują odejść, tuż na granicy wyspy kamienieją, niezależnie od pory dnia i dochodzą do siebie dopiero po przeniesieniu ich z powrotem w głąb lądu. Podobno dawno temu na wyspę rzucono klątwę, aby zapobiec emigracji do dużych miast i stopniowemu wyludnieniu. Odwiedzającym nie grozi jednak żadne niebezpieczeństwo. Warto wspomnieć także o dość niezwykłej komunikacji z wyspą. Nad ranem, w porze odpływu, można tu dotrzeć pieszo, ścieżką - wieczorem jednak przypływ odcina dostęp do lądu, tworząc z Wyspy Rzeźb faktyczną wyspę i zmuszając odwiedzających do korzystania z magicznych środków transportu lub łodzi.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]28.06.17 1:14
Nie okazywał tego, jednak z sercem w gardle obserwował, jak dzieci ruszają w kierunku przepaści. Odpowiedzialność, jaka teraz na nich ciążyła była wręcz niepojęta. Dopiero widok tych dwóch niewinnych istot zmierzających ręka w rękę w kierunku samobójczej decyzji - decyzji podjętej właśnie przez niego - sprawił, że Alexander poczuł się znów jak w lodowatej toni jeziora. To wszystko było ciężkie. Był młody, a choć nie była to jego pierwsza misja to wciąż niedoświadczony. Na co dzień dzierżył w rękach ludzkie życie, cienkie przędzone nici tak delikatne, że byle podmuch wiatru byłby w stanie je zniszczyć. Nigdy jednakże nie czynił tego w taki sposób. Nigdy nie kazał komukolwiek robić rzeczy, które w tak bezpośredni sposób narażałyby czyjeś zdrowie; ba, życie!
Selwyn poczuł się w tej chwili dużo starszy niż w rzeczywistości. Czy tak każdego dnia miał Garrett, będący dla Lexa uosobieniem odpowiedzialności? Czy troska i konsekwencje ryzykownych decyzji przyduszały go do ziemi, naciskały na pierś i odbijały się w oczach? Miał wrażenie, że na chwilę świat przestał się kręcić, gdy chłopczyk zaczął ześlizgiwać się z krawędzi. Dla młodego uzdrowiciela nic innego nie istniało w tym momencie poza rudą czupryną i rozpaczliwie rozdzierającymi ziemię paluszkami; aż do chwili, gdy silne ramiona Wrighta pochwyciły chłopca i wciągnęły go na bezpieczną trawę. Selwyn wrócił do rzeczywistości i zaczął znów odbierać dochodzące do niego bodźce: łomot zza ściany, głos Maggie, Josie mamroczącą zaklęcie. Musieli działać.
- Zmieniajcie się przy kracie, niech nikt nie trzyma jej dłużej niż jakieś dwie minuty - powiedział do wszystkich, nim nie zwrócił się konkretnie ku jednej osobie. - Maggie, chciałbym żebyś skakała zaraz po dzieciach. Ktoś musi mieć na nie oko na drugiej stronie - powiedział i przelotnie ścisnął jej dłoń próbując dodać jej otuchy, nim nie odszedł od kobiety kierując się w stronę omdlałych. Postanowił nie dywagować nad pytaniami którymi Cresswell zasypie go kiedy stąd wyjdą. Zamiast tego zadecydował zająć się tym, co umiał najlepiej, co wydawało się teraz tak przydatne jak nigdy. Nie mógł pomóc wszystkim na raz, za to możliwym było udzielenie pomocy tym, którzy potrzebowali jej najbardziej. Jako że Josie zajmowała się wzmacnianiem ściany on mógł przyklęknąć przy nieprzytomnej dziewczynce leżącej na zimnej, kamiennej podłodze. Wpierw okropnie czerwonymi od odmrożenia palcami lewej ręki sprawdził jej puls. Następnie skierował na nią różdżkę i wykonał nią pociągły ruch nad sztywnym ciałkiem.
- Surgito - wymówił inkantację i wyczekująco wpatrywał się w twarz małej, czekając, aż się ocknie.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wyspa Rzeźb - Page 16 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]28.06.17 1:14
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]03.07.17 2:51
Benjamin zdołał bez większych problemów wtargać na trawę chłopca; ten zdawał się zbyt przerażony, by płakać, paskudnie zbladł i dygotał. Na krótki moment mocno uchwycił się nogi Bena, zupełnie jakby próbował w ten sposób znaleźć oparcie i poczuć się bezpiecznie, ale wkrótce odpuścił - doczłapał do swojej zapłakanej towarzyszki, by chwycić ją za rękę. Spojrzał na Benjamina, gdy ten zaczynał się od nich oddalać i powiedział coś cichutko pod nosem - brzmiało jak podziękowanie, choć szczękające zęby i drżące z rozpaczy dziecięce jeszcze usteczka mocno zaburzały odbiór.
Rozglądając się, Gwardzista dostrzegł, że tuż za jego plecami znajdowało się zagęszczenie drzew - nie było jednak na tyle rozległe, by móc nazwać je lasem. Na lądzie nie wiał zbyt mocny wiatr, który targałby liśćmi drzew, stąd mógł bez problemu usłyszeć szum fal obijających się o brzeg; woda nie znajdowała się daleko. Jeżeli zdecydowałby się przyjrzeć dokładnie, dostrzegłby, że pomiędzy drzewami przebija się widok sporej wielkości cypla - nie wiedział jednak, jak daleko on sięgał. Niestety Ben nie potrafił oszacować odległości, która dzieliła go od brzegu; otaczające twierdzę ze wszystkich stron, gęsto ułożone drzewa zaburzały mu percepcję. Z pewnością bardziej spostrzegawcza osoba nie miałaby z tym takiej trudności.

Wciąż tkwiące w więzieniu dzieci były przerażone; bezzwłocznie wykonały jednak polecenie Magnolii, choć ich nieprzerwanie czerwone oczka wilgotniały ze strachu. Jakkolwiek mocno Zakonnicy starali się działać ostrożnie, ciężko było o spokój, gdy wszystko zdawało się walić (coraz mocniej drżącą ścianę w to włączając), a uciekający czas zaciskał się na ich szyi niczym straceńczy sznur. Pierwsza skoczyła jedna z bliźniaczek - dzięki pomocy Bertiego niemalże zdołała przeskoczyć wyrwę, zatrzymała się na jej krawędzi, ale wdrapanie się na nią nie powinno sprawić jej żadnych trudności. Jej siostrze powiodło się jeszcze lepiej; zgrabnie wspięła się po wystających kamieniach - najpewniej stres zadziałał na nią budująco - i tuż za nią skoczył ostatni z trójki dzieci, mały okularnik. Niezdarnie przeskoczył przepaść i niefortunnie zawiesił się na krawędzi - nie miał oparcia pod stopami. Jednocześnie z ust pierwszej z bliźniaczek wydobył się pisk; była o krok od bezpiecznego wspięcia się po ścianie, gdy osunęła jej się stopa. W przepaść runął kamień, na którym stała, a zaraz po nim poleciał jeden z bucików dziewczynki. Ściskała palcami jeden z wystających fragmentów skał, ale jej uścisk z każdą chwilą stawał się coraz lżejszy - zupełnie jakby otchłań wyciągała po nią ręce.
Jeżeli Ben wykaże się odpowiednim refleksem, powinien zdążyć uratować zarówno bliźniaczkę, jak i okularnika.

Zaklęcie rzucone przez Josephine okazało się strzałem w dziesiątkę; trzęsienie się pomieszczenia osiągnęło już apogeum, a potem nagle dobiegło końca - towarzyszył temu łomot opadających kamieni. Jakkolwiek działało przejście przez prawą ścianę, właśnie zostało otwarte. Zanim jednak którykolwiek więzień zdążył dostrzec, kto się przez nie przedostał, potężny urok Josie zbudował silny, sięgający niemalże samego sufitu mur oddzielający przybyszów od więźniów, którzy zgromadzili się pod lewą ścianą.
Rozległo się głośne przekleństwo wypowiedziane męskim głosem; wśród więźniów znów zapanował rumor. Niespodziewani goście znajdujący się za ścianą mówili coś jeszcze, ale jako że żaden z Zakonników - bądź więźniów - nie zdecydował się temu przysłuchać, ich słowa zaginęły w rodzącym się hałasie. Padła jakaś cicha inkantacja, coś łupnęło i ziemia znów mocno zadrżała; z sufitu niedaleko od więźniów osunęły się kamienie i rozbiły się o posadzkę. Ktoś powtórzył zaklęcie, teraz głośniej - dało się usłyszeć, że była to Bombarda Maxima - ale i ono okazało się nieskuteczne; zaklęcie Josie pomimo jej zmęczenia było wyjątkowo udane, zbyt silne, by zburzyć mur nie do końca udolnymi zaklęciami. Zakonniczka kupiła pozostałym czas, który w tej sytuacji stał się niezbędny. Więźniów dobiegał jednak dźwięk łomotania w kamienie; ściana, którą postawiła młoda aurorka, zaczynała kruszeć pod naporem uderzeń i zaklęć tych, którzy znaleźli się za nią. Lada moment zdołają się przedrzeć przez zaporę.

Krata, którą podtrzymywali dwaj mężczyźni - blondyn Harry i ten włochaty - zaczynała coraz mocniej się zapadać, jakby nie mieli już sił jej dźwignąć. Jeden z nich przeraźliwie warknął, drugi jęknął, mocno się zapierając; od katastrofy dzieliły ich sekundy. Wtedy w trymiga doskoczył do nich żwawy staruszek, ten sam, który pomógł Magnolii przedostać się przez zadymiony korytarz. Zręcznie uchwycił za kratę, nawet się nie krzywiąc - tym samym uratował ją przed zapadnięciem. Włochaty mężczyzna próbował puścić kratę, żeby postąpić zgodnie z poleceniem Alexa; ta jednak zaskrzypiała wtedy przerażająco i zaczęła opuszczać się w dół - wyglądała, jakby bez jego pomocy miała się zatrzasnąć. Wrócił więc do starej pozycji, mocno się zapierając. Spojrzał na Alexandra i pokręcił głową. Pot wywołany wysiłkiem zbierał się gęsto na jego czole, a czerwone ręce pokrywały się lodem.
- Łatwiej powiedzieć niż... - wycharczał, ciężko oddychając - niż zrobić.
Staruszek mocno marszczył brwi, a choć zdawał się nie za wysoki i chuderlawy, najwidoczniej skrywał w sobie wiele siły; wraz z upływem sekund krzywił się coraz mocniej, a jego dłonie fioletowiały w oczach. Z nieskrywanym strachem zerknął w kierunku muru postawionego przez Josie.
- Nie możecie jakoś... odziębić tej bramy? - spytał żwawy staruszek głosem, w który wkradała się już nie tak żwawa bezsilność. Choć dzielnie podtrzymywał kratę, drżały mu już ramiona - i nabierały przy tym sinej barwy.

Alexander mógł poczuć, że tętno dziewczynki jest znacznie wolniejsze niż być powinno - a przy tym zdawało się dość nieregularne, niekiedy przyspieszało, by wkrótce znów wrócić do normy. Po rzuconym poprawnie zaklęciem mała zdołała się ocknąć; niespiesznie otworzyła oczy, po drodze wielokrotnie nimi mrugając, a potem zaczęła mocno kaszleć. Z jej kącika ust wypłynęła strużka krwi. Z początku zdawała się oddychać z dużą trudnością. Patrzyła na Alexa smutnym, bezsilnym, jakby nieobecnym wzrokiem - wydawała się wycieńczona i na dany moment nie byłaby w stanie podnieść się o własnych siłach, nie mówiąc nawet o samodzielnym przeskoczeniu szerokiej przepaści.

Bertie mógł poczuć, jak zaklęcie rzucone niedawno przez Alexa traci na swojej mocy; choć dotychczas chroniło go ono przed szkodliwym wpływem toksycznego gazu, ten uderzył go teraz z całą mocą. Zakonnik poczuł silne zawroty głowy i słabość, w ustach zawitał mu posmak krwi - długotrwałe i bohaterskie wystawienie się na działalność trucizny, by móc pomóc więźniom, okazało się niezwykle szkodliwe dla jego organizmu: najpewniej jednak warte swojej ceny.

Trujący dym, który wpłynął na korytarze, teraz już nie ustępował - jedynie gęstniał z każdą chwilą. Jeszcze niedawno udzielenie pomocy nieprzytomnemu Cassianowi i łysemu mężczyźnie było jak najbardziej możliwe - teraz dotarcie do nich stało się już nierealne. Więźniowie oraz Zakonnicy mogli odczuć, jaki wpływ na organizm ma krótkotrwałe wystawienie na działanie gazu; ciężko wyobrazić sobie męczarnie, bóle i nieopanowane krwotoki, które spotkały dwóch nieszczęśników pozostawionych w tyle na pastwę losu. Kto wie, może jeszcze żyli, krztusząc się własną krwią i żałośnie walcząc o każdy oddech - a może już zginęli przepełnieni beznadzieją i cierpieniem. Byłaby to paskudna śmierć - ale być może i tak lepsza od życia i tortur w tym miejscu.

| Rzuty w tej turze: raz, dwa. Krata trzymana jest z mocą 161.

Ben, jako że twoja sprawność nawet po podzieleniu na dwa wystarczy, żeby pomóc dzieciom (43+20=63, 40+20=60), możesz uratować ich dwójkę.

Na dany moment ST przeskoczenia przepaści wciąż wynosi 60, obowiązują zasady z poprzednich dwóch tur.

Poglądowa mapka. Kolejka dziewiętnasta.


Tabela z żywotnością:
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 07.07.17 0:48, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]04.07.17 23:26
Coraz większe napięcie naciskało swoim ciężarem na drobne kanały niosące krew, powodując, że ta biegła rwącym strumieniem, kurczowo trzymając przy sobie każdą najdrobniejszą cząstkę adrenaliny. Maggie obracała głową, próbując uchwycić każdą twarz, każdą emocję po niej przepływającą, każdą strużkę krwi płynącą po skórze, jakby w obawie, że za chwilę tych ludzi już nie zobaczy. Czuli się coraz gorzej, a dym, który przecież przed chwilą znów opadł w niebycie, znów zaczął rozchodzić się toksycznym prądem po powierzchni ciasnego pomieszczenia. Gdy wypuściła dzieci, obejrzała się na ludzi jeszcze raz, chwilę później ogniskując wzrok na oczach Alexa. Miała skakać zaraz po nich, żeby trzymać nad nimi pieczę. Przeraziło ją to. Sama kazała maleństwom skakać, a teraz, gdyby została poproszona, by uczynić to samo, zwątpiła. Mimo to wystąpiła kilka kroków do przodu i przeszła przez bramę. Jęknęła, gdy jej stopa oparła się na krawędzi, a spojrzenie odnalazło jedynie czerń mknącą po dnie, które nawet nie było widać.
- Merlinie najsłodszy… - szepnęła i zerknęła na Bertiego, szukając u niego wsparcia.
Zdobyła się na odwagę dopiero, gdy chłopak jej pomógł. I wypadła do przodu, chcąc przeskoczyć dziurę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]04.07.17 23:26
The member 'Magnolia Cresswell' has done the following action : rzut kością


'k100' : 69
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]05.07.17 13:32
Wright nie mógł dokładnie widzieć chaosu, dziejącego się za wysokimi murami więzienia. Uniesiona krata, przepaść, kłębiący się po drugiej stronie ludzie; docierające do niego krzyki, piski i płacze wydawały się po tej stronie wyrwy dwukrotnie wzmocnione. Wolałby znaleźć się tam, na miejscu - lecz właściwie jak miałby tam pomóc? - ale został pozbawiony takiej opcji. Działał tylko tutaj, balansując na krawędzi przepaści, by ciągle mieć pod stopami pewny grunt, ale by jednocześnie sięgnąć jak najdalej po kolejnego skoczka, który nie miałby siły wdrapać się po brzegu przepaści.
To, co ujrzał za sobą, nie nastrajało go pozytywnie. Las, jeszcze więcej lasu, trochę drzew, odległy szum wody i coś jasnego, przebijającego się pomiędzy gałęziami. Czyżby cypel? Nie miał jednak czasu, by sprawdzić to dokładniej - kolejna trójka dzieci, z pomocą Bertiego, wyskoczyła spod utrzymywanej w górze kraty. Wszyscy mieli szczęście, także ta dwójka, która wisiała jeszcze na usuwających się kamieniach - znajdowali się na tyle blisko, że Ben zdołał wciągnąć każde z nich na bezpieczną trawę. Dziewczynka płakała cichutko, mówiąc coś o buciku - faktycznie, jedna ze stóp pozostawała bosa, ale było to obecnie najmniejszym problemem. Ostrożnie odciągnął dzieci od ziejącej zielonkawą czernią wyrwy - naprawdę przydałby tu się ktoś, kto zaopiekuje się przerażoną gromadką.
Ktoś po drugiej stronie widocznie pomyślał o tym samym, bo najpierw w obramowaniu wrót zobaczył Magnolię. Przeraźliwie blada, z rozwianymi włosami, w niczym nie przypominała zadbanej i wiecznie uśmiechniętej kapłanki Dziurawego Kotła. Wspomnienie przytulnego wnętrza, ognistej whisky, śmiechu i przekomarzanek wywołało w nim dreszcze; musiał się skupić. Potrząsnął głową i oczekiwał na skok Magnolii oraz dwójki dzieci: z tej odległości widział jasne włosy blondynka i ciemne loki pochlipującej brunetki.
- Przypilnuj, żeby dzieci się nie pogubiły i...tam, za drzewami...chyba widziałem cypel. Musimy znaleźć jakieś wyjście z wyspy - wychrypiał, gdy Cresswell znalazła się już po jego stronie: powinni działać razem, żeby jak najszybciej wydostać się z tego piekła. Ponownie skupił się na dwójce dzieci, szykujących się do przekroczenia wyrwy - machnął Bertiemu, stojącemu po drugiej stronie, by ten pomógł im w wybiciu się z kamiennego podłoża.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]05.07.17 20:38
Cofnęła się o kilka kroków, potrącając jednego z więźniów, gdy ściana wyczarowana ściana zaczęła drżeć. Kupiła im chwilę, jednak niewiele trzeba, by pozbyć się efektu jej zaklęcia. Zaklęcia, którego nie może rzucać w nieskończoność... Właściwie nie miała na dość miejsca, by po raz kolejny je powtórzyć. - Flagrante - mieli rację, musieli pozbyć się tego zimna z kraty, by łatwiej ewakuować resztę. Nie była pewna skuteczności zaklęcia neutralizującego - zwykle dotykane przedmioty rozgrzewały się dzięki niemu, więc być może uda się pozbyć tego przeraźliwego chłodu? Byleby tylko nie przesadziła, bo żarzącego się żelastwa nikt z nich nie podniesie. - Jeśli się tutaj przedostaną, musicie pomóc mi ich chronić, by zniknęli bezpiecznie z wyspy. Wtedy się teleportujemy... - skierowała słowa do Bertiego i Alexa, mając nadzieję, że do tego czasu uzdrowiciel poradzi sobie z nieprzytomnymi, a pozostali, którzy wydostali się już z twierdzi, znajdą jakąś drogę ucieczki... A oni pozbędą się zagrożenia, by móc bezpiecznie zniknąć.



these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3390-josephine-fenwick#58313 https://www.morsmordre.net/t3429-poczta-josephine#59532 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f129-enfield-lavender-hill-145-8 https://www.morsmordre.net/t3519-skrytka-bankowa-nr-855#61428 https://www.morsmordre.net/t3428-josie#59531
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]05.07.17 20:38
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : rzut kością


'k100' : 24
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]06.07.17 1:17
Pogładził dziewczynkę delikatnie po czole, gdy ta otworzyła oczy. Była bardzo osłabiona, z wyraźną tachykardią - co nie rokowało dobrze. Widząc wyciekającą z kącika jej ust stróżkę krwi niewiele się zastanawiając otarł ją rękawem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, licząc: niezdolna do skoku dziewczynka, trójka nieprzytomnych, trójka z odmrożeniami, pozostali w różnym stanie, który pozostawiał wiele do życzenia. Nawet jakby bardzo chciał nie był w stanie im pomóc. Wokół huczało, ściany się trzęsły, a mur który Josephine udało się postawić dosłownie w ostatniej chwili był atakowany z drugiej strony - Bombardą. Zaczynał być wściekły. Wściekły na siebie za to, że pozwolił by zmarnowali tak wiele czasu na próbę wejścia do celi nie uruchamiając gazowej pułapki. Próbę, która była niepotrzebna. Jako uzdrowiciel powinien wiedzieć lepiej, że w sytuacjach gdy trzeba działać pod presją czasu liczy się każda sekunda - a oni zmarnowali ich zbyt wiele.
Widział na czerwono.
Patrzył, jak blondas i brunetka, zgodnie z jego poleceniem idą w kierunku wyrwy. Magnolia musiała skoczyć chwilę wcześniej, gdy on zajmował się dziewczynką. Usłyszał, jak Josie próbuje zaradzić coś na lodowatą kratę. Alexander zacisnął wciąż czerwone od zimna palce lewej dłoni w pięść i wciąż w pozycji półklęczącej wycelował w metalowe pręty.
- Flagrante - warknął wręcz inkantację, próbując dać upust złości poprzez to jedno słowo. Pomogło, ale tylko trochę. Wciąż czuł względem siebie niewymowne wręcz rozgoryczenie.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Wyspa Rzeźb - Page 16 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]06.07.17 1:17
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.07.17 1:38
Magnolia zdołała bez większych problemów przeskoczyć wyrwę - jednak, zupełnie tak jak Ben niedawno, musiała uderzyć piersią o przeciwległą krawędź, by tuż po tym móc ją uchwycić i - jeżeli się na to zdecyduje - mocno się podciągnąć. Na krótką chwilę uderzenie nieprzyjemnie wyparło jej dech z piersi, nie przeszkodziło jej to jednak w dalszych działaniach.
Mogła bez problemu dołączyć do Benjamina, który - jak zwykle niezawodnie - zdołał wciągnąć dwójkę dzieci uwieszonych na klifie. Akcja ratunkowa wychodziła Zakonnikom niezwykle sprawnie, nie pozostawiali sobie miejsca na błędy: czas jednak z każdą chwilą uciekał. Odpowiedni plan działania mógłby okazać się zbawienny.
Dzieci znajdujące się razem z Magnolią i Benem po drugiej stronie przepaści wydawały się targane strachem i oniemiałe; na ich twarzach malował się lęk i cichutko łkały. Nie burzyły się jednak, nie protestowały, nie rzucały do ucieczki w siną dal - być może, przy odpowiednim doborze słów, dałoby się je przekonać do wykonania poleceń. Lub do kontrolowanej, przemyślanej ewakuacji.

Zaklęcie Josephine nie okazało się wystarczająco silne; nie miała ręki wprawnej w rzucaniu uroków, co poskutkowało klęską. Na szczęście Alex zdołał bez większych problemów naprawić jej błąd - i wszyscy więźniowie oraz Zakonnicy znajdujący się po tej stronie wyrwy mogli dostrzec, że drobiny lodu pokrywające kratę i dłonie tych, którzy ją trzymali, zaczęły się topić. Alexander, całkiem nieźle obeznany w zaklęciach, z pewnością zdawał sobie sprawę z tego, że jego urok, oprócz tego, że przełamał chłodzącą klątwę, lada moment może (dla odmiany) dotkliwie oparzyć Harry'ego, włochatego i żwawego staruszka. Z pewnością wiedziała to także Josephine - w trakcie aurorskiego kursu wielokrotnie słyszała, że zaklęcie to stosowane było niekiedy jako zabezpieczenie i znała efekt, jaki potrafi ono wywołać: czyli mocno zranić tego, kto dotknie dany przedmiot.

Pierwszy skoczył blondas - wciąż leciał, gdy podążyła za nim, dzięki pomocy Bertiego, mała brunetka. Podczas gdy dziewczynka bez większych problemów zdołała wspiąć się na trawnik po przeciwległej stronie przepaści, blondynek miał z tym o wiele większe problemy - nie potrafił nawet dosięgnąć do ściany pełnej wystających kamieni: zabrakło mu do tego ledwie paru cali. Zarówno Benjamin i Magnolia zdołali to dostrzec - mieli na tyle trzeźwe umysły, by mierzyć siły na zamiary. Oboje doskonale wiedzieli, że złapanie chłopca, który zaraz osunie się w przepaść, wymaga wielkiego refleksu - i jeszcze większej siły, którą mógł poszczycić się wyłącznie Benjamin. Wyglądało na to, że postawienie rosłego mężczyzny, by chwytał skaczących więźniów, było najlepszym taktycznym rozwiązaniem, na jakie mogli zdobyć się w tej chwili Zakonnicy.

Teraz, gdy brama przestała już kąsać chłodem, Harry o jasnej czuprynie i włochaty mężczyzna zdołali sami podtrzymać kratę - żwawy staruszek odsunął się o krok. Pomimo jego zaskakującej kondycji wciąż pozostawał emerytem: tak wielki wysiłek nie był dla niego wskazany. Ciężko oddychał, chwytając się pod bok.

W tym samym momencie za wyczarowaną przez Josephine ścianą nastąpił mały wybuch - kamienie eksplodowały, rozsypując się na wszystkie strony i wyłącznie cud sprawił, że żaden z więźniów nie został ugodzony ostrym fragmentem skał. Wciąż znajdujący się w twierdzy czarodzieje mogli dostrzec zionącą w ścianie dziurę wielkości dorosłego człowieka. Znajdowało się za nią czterech uzbrojonych w różdżki mężczyzn odzianych w czerń. Spoglądali tępo w głąb pomieszczenia, w którym znajdowali się więźniowie - zupełnie jakby nie byli w stanie ich dostrzec. Salvio Hexia rzucone przez Josie przed paroma minutami znów kupiło Zakonnikom odrobinę czasu - i zagwarantowało im moment zaskoczenia, który mogli wykorzystać. W przeciwnym razie obecność nowoprzybyłego towarzystwa znacznie utrudni dalszą ucieczkę.

Przytomni więźniowie znów zaczynali panikować, choć zapadła wśród nich cisza - jeżeli nie zostaną z motywowani, mogą zacząć postępować irracjonalnie. Zakonnikom na Wyspie Rzeźb trafiło się niezwykle trudne zadanie, przyszło im uratować bardzo wielu więźniów - może był to odpowiedni moment, aby pogodzić się z faktem, że ocalenie ich wszystkich graniczyło z niemożliwością.

| Krata jest trzymana z mocą 127 (rzut).

Obecność każdego z uzbrojonych mężczyzn podnosi ST przeskoczenia wyrwy o 10 - jeżeli jednak ich uwaga będzie odwrócona (np. z powodu walki), ST nie będzie ulegać zmianie. Pamiętajcie, że kolejność dodawania postów oznacza w trakcie walki kolejność wydarzeń - jeżeli zdecydujecie się tak postąpić, lepiej najpierw odwracać uwagę mężczyzn, a dopiero po tym nakazywać więźniom skakać.

Jeżeli chcecie wydawać poszczególnym więźniom polecenia, wyraźnie opisujcie w postach, o kim mowa.

Na dany moment żaden z mężczyzn nie jest skupiony na więźniach. ST przeskoczenia przepaści wynosi 60, obowiązują zasady z poprzednich tur.

Bertie, jako że minęła Twoja nieobecność, w następnych turach brak Twojego posta oznaczać będzie bezczynność Twojej postaci.

Poglądowa mapka. Kolejka dwudziesta. Na odpis macie 48h.
(Jeżeli zaistnieje taka potrzeba, w następnych turach zacznę podawać kolejkę dodawania postów - póki co jednak nie jest to niezbędne.)

Tabela z żywotnością:

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 11.07.17 2:18, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.07.17 12:17
Gdy leciała nad przepaścią, wydawało jej się, że całe jej ciało zamarło w jednym tonie, jakby w całkowitym odrętwieniu szukając rezultatów poczynionych kroków. Serce zaczęło bić w momencie, gdy klatka piersiowa odbiła się od wysuniętego kawałka drugiego brzegu. Powietrze z niej uszło, ale za wszelką cenę chwyciła się trawy, panicznie szukając nogami oparcia. Ziemia obsuwała się spod jej stóp, ale w końcu znalazła jedną stopą odpowiednio grubą warstwę ziemi, na której mogła się wesprzeć. Stęknęła cicho, podciągając się, by finalnie wylądować całym ciałem na bezpiecznym gruncie. Jej wzrok padł na Bena, kiedy do niej mówił. Oddychała głęboko, pokiwała głową. Spojrzała w stronę przerzedzonych drzew, przymrużyła oczy.
Chwilę jej zajęło podniesienie się z ziemi i dojście do siebie. Obejrzała się na zgromadzone przy sobie dzieci. Wzięła jeszcze kilka głębszych wdechów i wytarła umorusane ziemią dłonie o czysty fragment sukienki, podchodząc do nich. Ukucnęła. Palcami otarła lekko ich policzki, pogładziła włoski dłonią. Cztery dziewczynki, dwóch chłopców.
- Hej, nie płaczcie, już jesteśmy bezpieczni – zaczęła, uśmiechając się lekko, drżącymi od wysiłku wargami. Kawałek lądu za drzewami - na tym ogniskowała swoje myśli. – Wiecie co? Mam dla was piękną propozycję. Co wy na to, żebyśmy wszyscy razem chwycili się za łapki i poszli szukać stąd wyjścia? Wydaje mi się, że za tamtym drzewem krył się krasnoludek wskazujący nam drogę! – wskazała dzieciom palcem odpowiedni kierunek, chcąc odwrócić ich uwagę od dziejącego się przy przepaści dramatu. – Widzieliście kiedyś krasnoludka? To taka troszkę większa odmiana gnoma, mają garnce ze szlachetnymi kamieniami i lukrowane pierniczki! Cuda nad cudami!
Obejrzała się na Bena. Sześcioro dzieci to i tak było dużo jak na ją jedną.
- Pójdę tam z nimi – powiedziała do niego ciszej, zanim skoczył blondwłosy chłopiec. - Jeśli nie wrócę, to albo znaleźliśmy wyjście, albo… - nie musiała kończyć. Ale miała bardziej nadzieję na to pierwsze rozwiązanie.
Odwróciła się znów do dzieci i podała swoje dłonie brunetce i rudemu chłopcu.
- No, złapcie się za łapki wszyscy, będziemy szli razem! – zawołała do nich, palcami splecionymi z małymi dłońmi dzieci wskazując pozostałym, że mają razem tworzyć łańcuch. – Będziemy szli i opowiem wam wiersz o krasnoludkach, dobrze? A wy rozglądajcie się uważnie, może jakiegoś znajdziemy!
Babcia uwielbiała ich uczyć drobnych wierszy, które potem Maggie powtarzała dziadkowi, gdy uczył ją, jak obrabiać ptasie pióra, by mogły być wykorzystywane jako narzędzie piśmiennicze. Te same wiersze potem powtarzała małej Daisy, szczęśliwa, że dziewczynka z dźwięcznym śmiechem przyjmowała do siebie każde figlarnie zakończone słowo. Kilka z wersów zamknęło się w jej głowie tak mocno, że Maggie czasami powtarzała je przed snem, mając nadzieję, że kiedyś nauczy ich jeszcze swoją córkę.
Szła z całą szóstką w stronę zagęszczenia drzewa. Dokładnie tam, gdzie miało czekać na nich upragnione wyjście z tej parszywej wyspy.
- Jest na świecie kraj malutki, gdzie mieszkają krasnoludki. Mają domki z cienkiej słomki, z kominami jak poziomki – zaczęła, stawiając krok za krokiem, nadając swojemu głosu bajkowej lekkości, chociaż wewnątrz była ciężka jak tona ołowiu. – Krasnoludek, gdy jest młody, wcale nie ma jeszcze brody! Żadnych ważnych spraw nie miewa, tylko bawi się i śpiewa.
Zmarszczyła brwi, natarczywie dźgając swoje myśli, by naprowadziły ją na ciąg dalszy. Jednocześnie wyglądała przed siebie, kontrolując zmieniające się otoczenie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.07.17 12:18
The member 'Magnolia Cresswell' has done the following action : rzut kością


'k100' : 12
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.07.17 12:36
Jego zaklęcie - zdecydowanie silniejsze, niż się spodziewał - narobiło więcej szkody, niż pożytku. Ze wszystkich katastrof jakie wywołał swoim wrodzonym gapiostwem, ta zasługiwała na medal, nie miał jednak czasu się nad tym mocniej skupić. Nie odpowiedział na oskarżenia ze strony więźniów, Jo i Alex zrobili to za niego i miał nadzieję, że fakt iż oni mu ufają wystarczy także więźniom. Kolejne osoby zaczęły zmieniać się przy kracie, która pozostawiała na nich lodowate obrażenia.
Do przodu wyszły dzieciaki, złapał je więc i pomagał wyskakiwać z odpowiednim rozpędem. Za każdym razem, kiedy w końcu je puszczał, jego serce na chwilę przestawało bić, a wrodzony optymizm zapominał, gdzie jego miejsce. Przez sekundę Bott obserwował dzieci w powietrzu, obawiając się, że któreś nie doleci. Szło jednak całkiem dobrze - w dużej merze dzięki Benowi, który pomagał im wdrapywać się na trawę. Jakimś cudem szło całkiem nieźle. Kiedy się rozglądał martwiło go jednak dziecko, którym zajmował się Lex.
Zaraz z resztą zmartwień zrobiło się więcej. Spojrzał w stronę korytarzy zaledwie na chwilę - podjęli decyzję już wcześniej i choć trudno było nie myśleć o ludziach, którzy zostali gdzieś tam (oby już nieżywi), teraz musieli skupić się na tych, których mają jeszcze szansę wyprowadzić. Choć mur wyczarowany przez Josie kupił im trochę czasu, było znów gorzej i gorzej. On sam czuł się wyraźnie osłabiony, czuł jak zaklęcie jakim leczył go Sewlyn ustępuje.
Dalej jednak skakała kobieta, złapał jej spojrzenie, musiał jej pomóc na tyle, na ile będzie w stanie. Kolejne osoby. Hałas z tyłu nakazał mu się odwrócić na chwilę - w murze dopiero co wyczarowanym pojawiła się dziura. Bertie widział, jak Josie znów unosi różdżkę, kieruje ją w tamtą stronę i ponownie rzuca murusio, (oby) kupując im tym samym trochę czasu.
Nie miał jednak czasu do stracenia na obserwowanie ludzi z tyłu.
- Oni sobie poradzą, zaraz uciekniemy, tylko spokojnie i po kolei. - odezwał się w kierunku więźniów w nadziei, że go posłuchają i nie spanikują.
W następnej kolejności znalazł się przy nim nastolatek, dalej kobieta o dość nietypowej urodzie (brzydka) oraz rudowłosa. Bott starał się jak mógł pomóc każdemu po kolei, zerkając kiedy mógł na pozostałych w obawie o zachowanie pozostałych.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wyspa Rzeźb [odnośnik]07.07.17 12:37
Cresswell wyglądała tragicznie, oddychała nie lepiej, ale nie mógł teraz się nią zająć. Kiwnął tylko głową, gdy zaproponowała udanie się w stronę majaczącego za drzewami cypla. - Gdyby coś, krzycz - polecił, zerkając na gromadkę dzieci, po czym powrócił wzrokiem do wyrwy. Kolejne dziecko wisiało na krawędzi przepaści - Benjamin wyraźnie widział refleksy, igrające w złotych włosach chłopca, lecz wcale nie zachwyciło to martwego, artystycznego zmysłu. Był to znak, że robiło się coraz jaśniej a czas, który posiadali, właśnie wyczerpywał się do zera. Szybko pochylił się nad wyrwą, by mocno złapać chłopczyka za wątłe ramiona i pomóc mu wydostać się na wilgotną od rosy trawę.
- Już dobrze, mały. Słuchaj się tej ładnej pani, Magnolii - powiedział najspokojniej jak potrafił, przykucając na sekundę przy zapłakanym dziecku, by nieco go uspokoić. Ledwie zdążył wypowiedzieć ostatnie słowa i delikatnym acz zdecydowanym pacnięciem w plecy skierować jasnowłosego w stronę oddalającej się Cresswell. Oby znalazła coś, co pomoże im wydostać się z wyspy - pokonanie przepaści stanowiło jedynie wstęp do prawdziwych kłopotów, o czym mógł świadczyć niedawny, niepokojący dźwięk. Wright najchętniej krzykiem spytałby o powód dziwnego wybuchu - czyżby sypiący się tynk spadał właśnie więźniom na głowy? - ale wolał nie przywoływać ewentualnych strażników. Powrócił więc do wyjściowej pozycji, wpatrując się w następnych uciekinierów, chwiejących się na przeciwległym brzegu. Włosy kobiet targał wiatr, tak samo jak pobrudzoną szatę, wiszącą na wychudzonym nastolatku. Mieli za mało czasu, za mało, by uratować wszystkich - Wright czuł, jakby lodowate podmuchy uderzały prosto w gorące serce, zwalniając jego bicie. Nie tak to miało wyglądać, pozostała im jedynie improwizacja. I nadzieja na przychylność losu.
Pochylił się, by pochwycić kolejno skaczące osoby, starając się jednocześnie dojrzeć, co dzieje się za kratą, w środku pomieszczenia.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Wyspa Rzeźb - Page 16 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright

Strona 16 z 26 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 21 ... 26  Next

Wyspa Rzeźb
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach