Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Derbyshire
Niebieski las
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Niebieski las
Niebieski las jest stosunkowo niewielkim, lecz wyjątkowo malowniczym zakątkiem ulokowanym gdzieś na południu Anglii. Wiosną jego dno porastają tysiące niebieskich dzwonków, skąd też wzięła się potoczna nazwa tego lasu. Miejsce to jest bardzo ciche i rzadko uczęszczane, wydaje się idealną lokacją dla artystów poszukujących inspiracji i spokoju, jednakże nie tylko artystyczne dusze znajdą tutaj coś dla siebie – w lesie, oprócz wszechobecnych dzwonków, można znaleźć także inne rośliny, w tym również zioła przydatne do warzenia eliksirów. Z tego powodu miejsce często przyciąga alchemików i zielarzy, którzy odwiedzają las poszukując ingrediencji. Najlepszą porą na zbiory jest wiosna i lato, lecz i w inne pory roku można znaleźć tutaj coś interesującego lub przynajmniej spędzić miły dzień na łonie natury.
Jak długo jeszcze miała znosić upokorzenie tkwienia w zwierzęcej formie? Nienawiść gromadząca się w maleńkim ciele była przesycona hipokryzją; sama wszak nie raz sięgała po transmutację, ze wszystkich dziedzin, jakich dało się użyć w walce, w tej czuła się najpewniej i najczęściej mogła liczyć na sukces. Gdy jednak odzyska władzę, transmutacja to będzie zbyt mało, aby odpłacić się temu gnojkowi.
Cierpliwości. Znała te zaklęcia dość dobrze, by wiedzieć, że ich efekty nie utrzymują się długo. Z bezpiecznego punktu za korzeniem obserwowała przebieg pojedynku, sycąc się wyobrażeniem krwi, która wkrótce może splamić pierwsze ślady śniegu. Zaklęcia świszczały w powietrzu, jej miękkie ciałko dygotało.
Zareagowała dopiero wówczas, gdy dostrzegła, że najmniejszy kmiot próbuje przedostać się do jej różdżki. Piękne, białe drewno zostało już częściowo pochłonięte przez piaski; malutkie serduszko żaby zmogło przerażenie. Nie mogła pozostać bezbronna. A jeżeli miała utracić różdżkę, wolała, by pochłonęła ją ziemia niż szlamie łapy wroga.
Nie miała szansy podjąć próby ataku, więc rozwrzeszczała się ogłuszająco, aby odwrócić uwagę chłopca od różdżki - być może ktoś wykorzysta tę sytuację, aby wbić mu nóż w plecy.
Cierpliwości. Znała te zaklęcia dość dobrze, by wiedzieć, że ich efekty nie utrzymują się długo. Z bezpiecznego punktu za korzeniem obserwowała przebieg pojedynku, sycąc się wyobrażeniem krwi, która wkrótce może splamić pierwsze ślady śniegu. Zaklęcia świszczały w powietrzu, jej miękkie ciałko dygotało.
Zareagowała dopiero wówczas, gdy dostrzegła, że najmniejszy kmiot próbuje przedostać się do jej różdżki. Piękne, białe drewno zostało już częściowo pochłonięte przez piaski; malutkie serduszko żaby zmogło przerażenie. Nie mogła pozostać bezbronna. A jeżeli miała utracić różdżkę, wolała, by pochłonęła ją ziemia niż szlamie łapy wroga.
Nie miała szansy podjąć próby ataku, więc rozwrzeszczała się ogłuszająco, aby odwrócić uwagę chłopca od różdżki - być może ktoś wykorzysta tę sytuację, aby wbić mu nóż w plecy.
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Tarcza rozbłysnęła przed Alexandrem, wchłaniając obie wiązki zaklęć, na których torze lotu się znalazł. Kątem oka starał się śledzić poczynania Juliena i widząc, że ten nie może poradzić sobie z różdżką tkwiącą w ruchomych piaskach postanowił dalej zadziałać.
– Tu – rzucił, lewą ręką robiąc łuk, który miał znów zobrazować kierunek ich ruchu. Keat za Juliena, Julien na miejsce Farleya, a on przesunął się do przodu, bliżej ich przeciwniczek, decydując się na zostanie czymś pokroju żywej tarczy dla swoich kompanów. Galareta odgrodziła ich od towarzyszki Rookwood, lecz śmierciożerczyni wciąż była w stanie posłać w ich stronę zaklęcia. I nie przestawała w tym, ponownie posyłając w Alexandra niezwykle silną klątwę. Puszczał jej słowa mimo uszu, bo wiedział, że była wyszczekana, a za jej obelgami nie kryło się nic głębszego. Zamiast tego skoncentrował się na panującej aurze, na zacinającym śniegu i chłodzie, od którego już dawno poczerwieniały mu dłonie i twarz. Miał to wspomnienie na wyciągnięcie ręki, zawsze w gotowości gdzieś na krańcu umysłu. Z łatwością przywołał więc do siebie wspomnienie próby, śpiew feniksa i jasne światło wygaszacza, spomiędzy którego wyłaniały się obrazy: oczu Garretta Weasleya wpatrzonych w Alexandra z nadzieją, tak samo wpatrzonego w niego tonącego chłopca, jego rodziny, a także zmarłej tragicznie kuzynki byłego szlachcica; z drugiej strony widział pałającą nienawiścią twarz swojego ojca, tak samo zaślepionego jak stojąca przed nim Rookwood. To właśnie przeciw takim ludziom walczył, mobilizował się, szedł dalej, przesuwał swoje granice, ukierunkowywał swój gniew. Mając przed sobą żywe swoje najsilniejsze wspomnienie, Alexander wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze, wypowiadając ze świstem hikorowej różdżki dobrze znaną sobie inkantację, by raz jeszcze kruczy obrońca uratował mu skórę:
– Expecto Patronum!
| Proszę pole prawo-dół, używam z mocy Zakonu patronusa jako tarczy.
– Tu – rzucił, lewą ręką robiąc łuk, który miał znów zobrazować kierunek ich ruchu. Keat za Juliena, Julien na miejsce Farleya, a on przesunął się do przodu, bliżej ich przeciwniczek, decydując się na zostanie czymś pokroju żywej tarczy dla swoich kompanów. Galareta odgrodziła ich od towarzyszki Rookwood, lecz śmierciożerczyni wciąż była w stanie posłać w ich stronę zaklęcia. I nie przestawała w tym, ponownie posyłając w Alexandra niezwykle silną klątwę. Puszczał jej słowa mimo uszu, bo wiedział, że była wyszczekana, a za jej obelgami nie kryło się nic głębszego. Zamiast tego skoncentrował się na panującej aurze, na zacinającym śniegu i chłodzie, od którego już dawno poczerwieniały mu dłonie i twarz. Miał to wspomnienie na wyciągnięcie ręki, zawsze w gotowości gdzieś na krańcu umysłu. Z łatwością przywołał więc do siebie wspomnienie próby, śpiew feniksa i jasne światło wygaszacza, spomiędzy którego wyłaniały się obrazy: oczu Garretta Weasleya wpatrzonych w Alexandra z nadzieją, tak samo wpatrzonego w niego tonącego chłopca, jego rodziny, a także zmarłej tragicznie kuzynki byłego szlachcica; z drugiej strony widział pałającą nienawiścią twarz swojego ojca, tak samo zaślepionego jak stojąca przed nim Rookwood. To właśnie przeciw takim ludziom walczył, mobilizował się, szedł dalej, przesuwał swoje granice, ukierunkowywał swój gniew. Mając przed sobą żywe swoje najsilniejsze wspomnienie, Alexander wypuścił z płuc wstrzymywane powietrze, wypowiadając ze świstem hikorowej różdżki dobrze znaną sobie inkantację, by raz jeszcze kruczy obrońca uratował mu skórę:
– Expecto Patronum!
| Proszę pole prawo-dół, używam z mocy Zakonu patronusa jako tarczy.
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Czuł się w tym wszystkim tak obco, dziwnie, nieskładnie. Podczas gdy jego przyjaciele mierzyli się w pojedynku, on niczym dziecko nad piaskownicą próbował wyjąć kawałek drewna. Co rusz próbował również zerkać za uroczą żabką – właścicielką magicznego drewna – lecz przez pogodę, poddał się prędko. A co jeśli zamarzła w tej płaziej formie? Zrobiło mu się przez to nawet odrobinę niedobrze. Bał się, że kobieta gdy tylko się odmieni, wyszarpie swoją własność i… nawet nie potrafił sobie wyobrazić co mogła mu zrobić. A może po prostu przemieni go również w żabę? Królika? Dziwny dreszcz przeszedł przez jego ciało, gdy różdżka tkwiąca w ziemi stawiła opór. Sądził przez chwilę, że uda się ją wyjąć bez większego problemu, lecz był w błędzie. Ogromnym błędzie – przez własną nieudolność mógł pozbawić czegoś przyjaciół. Skazywał Alexa na myślenie nie tylko o własne obronie i ataku, ale również na obmyślanie planu i strategii. Zwątpił w siebie, zwątpił w swoją obecność tutaj. Piekielna różdżka, pomyślał, a zaraz potem usłyszał słowa Farleya, które dobitnie dały mu znać, że nie tam było jego miejsce. Musiał się pogodzić ze swoim brakiem sił i gdy tylko zerknął w kierunku przyjaciela, kiwnął głową, robiąc miejsce dla Keata, a tym samym kierując swoją różdżkę, tak aby nie trafić w Alexa, a w ziemię pod kobietą, która ciągle próbowała stworzyć w międzyczasie z tego wszystkiego słowną potyczkę. Skąd w niej było tyle złości i zawiści? – Deserpes – wyrzekł zaklęcie, licząc, że może tym razem uda mu się w jakiś sposób unieruchomić przeciwniczki.
| Celuję zaklęciem w pole, na którym stoi Sig. Kratka w prawo, na miejsce Alexa.
| Celuję zaklęciem w pole, na którym stoi Sig. Kratka w prawo, na miejsce Alexa.
A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
The member 'Julien de Lapin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Pajęczyna, zmagająca się z wiatrem, nie oplotła ciała czarownicy; przeklął pod nosem, coraz dotkliwiej odczuwając to, iż opuściło go magiczne wsparcie, którego na początku udzielił im magicusem Alexander. Ale wiedział przecież, że jest w stanie rzucić to zaklęcie i bez tej pomocy. Przez myśli przemknął pomysł na kolejne, którym mógłby zaatakować, lecz gwardzista ponownie wskazał dłonią kierunek, w którym powinni się przemieścić - nie zwlekał więc, przesuwając się na miejsce, na którym dotychczas stał Julien.
Potężne zaklęcie, posłane w stronę Alexa przez tę samą wiedźmę, po raz kolejny zabrzmiało złowrogo, jak obietnica bólu. Wiedział, że Farley jest w stanie się przed nim obronić, lecz nie miał pewności co do tego, czy gdyby to jemu przyszło skrzyżować różdżki ze śmierciożerczynią, przetrwałby choć kilka minut. W chwilach takich, jak ta, utwierdzał się tylko w przekonaniu, że niemalże codzienne treningi są koniecznością. Że musi do perfekcji opanować zaklęcia z obrony.
Widział także, że Julien miał problem z wyciągnięciem różdżki czarownicy przemienionej w żabę; czar w końcu przeminie - a bez różdżki nie będzie im w stanie zrobić niemal nic, uznał więc, że spróbuje wyszarpać drewienko. Ukucnął, po czym zacisnął palce na rączce, starając się całą siłę włożyć w wyszarpanie różdżki z ziemi.
| idę na miejsce Julka - lewo-dół; rzucam na sprawność, na wyciągnięcie różdżki
Potężne zaklęcie, posłane w stronę Alexa przez tę samą wiedźmę, po raz kolejny zabrzmiało złowrogo, jak obietnica bólu. Wiedział, że Farley jest w stanie się przed nim obronić, lecz nie miał pewności co do tego, czy gdyby to jemu przyszło skrzyżować różdżki ze śmierciożerczynią, przetrwałby choć kilka minut. W chwilach takich, jak ta, utwierdzał się tylko w przekonaniu, że niemalże codzienne treningi są koniecznością. Że musi do perfekcji opanować zaklęcia z obrony.
Widział także, że Julien miał problem z wyciągnięciem różdżki czarownicy przemienionej w żabę; czar w końcu przeminie - a bez różdżki nie będzie im w stanie zrobić niemal nic, uznał więc, że spróbuje wyszarpać drewienko. Ukucnął, po czym zacisnął palce na rączce, starając się całą siłę włożyć w wyszarpanie różdżki z ziemi.
| idę na miejsce Julka - lewo-dół; rzucam na sprawność, na wyciągnięcie różdżki
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Znajome mrowienie obeszło ciało, ale nie miała nawet chwili na drobne poczucie satysfakcji; wyczarowana przez nią tarcza na krótki moment odgrodziła ją i Rookwood od świata - teraz sprowadzał się do zaklęć wymienianych z przeciwnikami - ale niedługo później na miejscu zaraz przed nią wyrosło...coś. Twór powstały z rzuconego przez młodego chłoptasia zaklęcia. Walcząc z pokusą wywrócenia oczami, zerknęła na Sigrun, niemal porozumiewawczo, tłumiąc gorzkie przekleństwo i mieląc je we własnych ustach.
Jak długo jeszcze będą bawić się w kotka i myszkę, zasłaniając różową ścianą mazi?
Być może odgrodziłaby je od kolejnych ataków; być może – nie mogła polegać na pieprzonej galarecie przed nimi.
Unosząc różdżkę, skierowała promień zaklęcia na samą siebie.
- Praecido Impeta.
nie przemieszczam się
Jak długo jeszcze będą bawić się w kotka i myszkę, zasłaniając różową ścianą mazi?
Być może odgrodziłaby je od kolejnych ataków; być może – nie mogła polegać na pieprzonej galarecie przed nimi.
Unosząc różdżkę, skierowała promień zaklęcia na samą siebie.
- Praecido Impeta.
nie przemieszczam się
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Tatiana Dolohov' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Tarcza, wyczarowana przez Rosjankę, osłoniła czarownice przez śmieszną, lecz groźną różową galaretą, która nie tylko by je unieruchomiła, a zaczęła wręcz dusić. Nie wyswobodziły by się z niej same, musiałyby czekać do końca trwania czaru, a to przeważyłoby o tym, kto z tego niespodziewanego starcia wyjdzie zwycięsko.
Cisowe drewienko zadrżało w palcach Rookwood, kiedy rzucała znów brutalny czar, a zaklęcie z wielką pomocą popędziło ku Farleyowi, przecinając wznoszącą się przed nimi różową galaretę. Oddzieliła ich od wrogów, uniemożliwiając atak z tej pozycji, w której trwały, więc Sigrun starała się przesunąć w swoje lewo, lekko, ostrożnie, tak by lepiej widzieć Alexandra, bo to w niego niezmiennie celowała.
- Vulnerario - krzyknęła ze złością.
| Mogę prosić o powiększenie obszaru mapki o kilka pól w dół? Chciałabym się przesunąć się lekko w dół, przejść pole w dolny lewy skos, ale nie chcę opuszczać pojedynku.
Cisowe drewienko zadrżało w palcach Rookwood, kiedy rzucała znów brutalny czar, a zaklęcie z wielką pomocą popędziło ku Farleyowi, przecinając wznoszącą się przed nimi różową galaretę. Oddzieliła ich od wrogów, uniemożliwiając atak z tej pozycji, w której trwały, więc Sigrun starała się przesunąć w swoje lewo, lekko, ostrożnie, tak by lepiej widzieć Alexandra, bo to w niego niezmiennie celowała.
- Vulnerario - krzyknęła ze złością.
| Mogę prosić o powiększenie obszaru mapki o kilka pól w dół? Chciałabym się przesunąć się lekko w dół, przejść pole w dolny lewy skos, ale nie chcę opuszczać pojedynku.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'k8' : 4, 5, 1, 2, 2, 5, 6, 2, 7, 1
#1 'k100' : 97
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'k8' : 4, 5, 1, 2, 2, 5, 6, 2, 7, 1
Przemieszczanie się w ostrym wietrze i śniegu padającym wprost na twarze nie było proste. Wiązki magii zdawały się z wolna zanikać pośród wichury białych płatków, lecz te wciąż celnie, a nawet z ogromną mocą, sięgały wyznaczonych celów. Alexander, przemieszczając się bliżej przeciwniczek, ponownie sięgnął do swoich najszczęśliwszym wspomnień. Ciepła, nieco oślepiająca biel rozjarzyła koniec różdżki i prędko uformowała się w świetlistego kruka. Patronus wystrzelił prosto na promień czarnomagicznej klątwy, wchłaniając go z łatwością, ochraniając Alexandra przed wyjątkowo nieprzyjemnymi konsekwencjami. Biały kruk zawrócił bezpiecznie niebezpiecznie blisko różowej galarety i nim doleciał z powrotem do swojego pana, rozmył się niczym mgła.
Tuż za Farleyem stanął Julien, rezygnując z ponownego sięgnięcia po różdżkę spętaną przez ziemię. Nim jednak finalnie przemieścił się, zdołał posłać celne Deserpes w miejsce, w którym stała Śmierciożerczyni. Sigrun jednak przemieściła się i ponownie sięgnęła po czarną magię, tak samo potężną jak poprzednia klątwa. Posłała ją w Alexandra. Tatiana postanowiła pozostać na swoim miejscu, bezpiecznie oddzielona od pozostałych. Sięgnęła po zaklęcie obronne, skupiła się, lecz różdżka zadrżała w zmarzniętych palcach, a magia okazała się nieskuteczna. Mgiełka na chwilkę zalśniła wokół czarownicy, po czym została rozwiana przez kolejny porywisty powiew zimnego wiatru.
Odosobniona Elvira powracała właśnie do swojej postaci. Żabka, którą była, wpierw zaczęła puchnąć i powiększać się, a kilka sekund później przybrała prawdziwy kształt uzdrowicielki. Mogła jedynie patrzeć, jak Keat zbliżył się do jej różdżki i właściwie jednym, pewnym chwytem wyciągnął drewno z ziemi spętanej zaklęciem transmutacyjnym. Oficjalnie została pozbawiona różdżki. Musiała liczyć jedynie na własne, dość wątłe mięśnie oraz to, co zabrała ze sobą.
Wichura przybrała na sile jeszcze mocniej. Zamieć nadciągała, zacinając mocno w twarze walczących, smagając policzki. Niebo nad nimi przybierało coraz bardziej burzowe, coraz ciemniejsze barwy i kształty. Czasu na rozwikłanie konfliktu oraz późniejsze zabezpieczenie miejsca było coraz mniej.
W krótkim wyjaśnieniu: Mistrz Gry się pomylił i oznaczył Deserpes jako zaklęcie turowe. Poprawka została naniesiona i zaklęcie będzie trwało tak długo jak nie zostanie przerwane.
| Czas na odpis wynosi 24 godziny.
Rycerze odpisują w tym temacie.
Zakonnicy odpisują w tym temacie.
Keat jest w posiadaniu różdżki Elviry.
Sigrun - przemiana we mgłę (1/3)
Alexander - Expecto Patronum (2/3)
Tur do zamieci śnieżnej (1/5)
Dobrowolne opuszczenie mapy (wyjście poza jej krawędź) jest jednoznaczne z opuszczeniem pojedynku.
Mapka nie będzie już powiększana.
Tuż za Farleyem stanął Julien, rezygnując z ponownego sięgnięcia po różdżkę spętaną przez ziemię. Nim jednak finalnie przemieścił się, zdołał posłać celne Deserpes w miejsce, w którym stała Śmierciożerczyni. Sigrun jednak przemieściła się i ponownie sięgnęła po czarną magię, tak samo potężną jak poprzednia klątwa. Posłała ją w Alexandra. Tatiana postanowiła pozostać na swoim miejscu, bezpiecznie oddzielona od pozostałych. Sięgnęła po zaklęcie obronne, skupiła się, lecz różdżka zadrżała w zmarzniętych palcach, a magia okazała się nieskuteczna. Mgiełka na chwilkę zalśniła wokół czarownicy, po czym została rozwiana przez kolejny porywisty powiew zimnego wiatru.
Odosobniona Elvira powracała właśnie do swojej postaci. Żabka, którą była, wpierw zaczęła puchnąć i powiększać się, a kilka sekund później przybrała prawdziwy kształt uzdrowicielki. Mogła jedynie patrzeć, jak Keat zbliżył się do jej różdżki i właściwie jednym, pewnym chwytem wyciągnął drewno z ziemi spętanej zaklęciem transmutacyjnym. Oficjalnie została pozbawiona różdżki. Musiała liczyć jedynie na własne, dość wątłe mięśnie oraz to, co zabrała ze sobą.
Wichura przybrała na sile jeszcze mocniej. Zamieć nadciągała, zacinając mocno w twarze walczących, smagając policzki. Niebo nad nimi przybierało coraz bardziej burzowe, coraz ciemniejsze barwy i kształty. Czasu na rozwikłanie konfliktu oraz późniejsze zabezpieczenie miejsca było coraz mniej.
W krótkim wyjaśnieniu: Mistrz Gry się pomylił i oznaczył Deserpes jako zaklęcie turowe. Poprawka została naniesiona i zaklęcie będzie trwało tak długo jak nie zostanie przerwane.
| Czas na odpis wynosi 24 godziny.
Rycerze odpisują w tym temacie.
Zakonnicy odpisują w tym temacie.
Keat jest w posiadaniu różdżki Elviry.
Sigrun - przemiana we mgłę (1/3)
Alexander - Expecto Patronum (2/3)
Tur do zamieci śnieżnej (1/5)
- Żywotność:
- Elvira 209/209
Sigrun 212/227 [15 (tłuczone)]
Tatiana 205/220 [15 (tłuczone)]
Alexander 205/220 [15 (tłuczone)]
Julien 210/210
Keat 235/250 [15 (tłuczone)]
Dobrowolne opuszczenie mapy (wyjście poza jej krawędź) jest jednoznaczne z opuszczeniem pojedynku.
Mapka nie będzie już powiększana.
Udręka nareszcie dobiegła końca. Wróciła do własnego ciała niemal tak nagle, jak przybrała żabie; skrzekliwy wrzask załamał się paskudnie, przeobrażając we wściekłe, kobiece warknięcie. Nie miała już łapek, a zwykłe, kościste palce, które zatapiała w zimnej ziemi, czując na skórze lód z narastających porywów wiatru. Jeżeli Julien uważał, że Elvira wygląda jak wila, chyba nigdy nie doświadczył, czego mogły dopuścić się te demonice, gdy zostały sprowokowane.
To młodzika najpierw odszukała wzrokiem, dostrzegając, że zdążył się odsunąć, umknąć spod aury jej wściekłości. Błękitne spojrzenie instynktownie pomknęło w kierunku ruchomych piasków. Próbowała znaleźć ślad kościstej bieli, swoją różdżkę - i spostrzegła ją w momencie, gdy znalazła się w łapach kolejnego terrorysty.
- Zapomnij - syknęła przez zęby i bez namysłu postawiła krok w jego stronę.
Musiała wleźć butem w piasek, ale unieruchomienie nie miało znaczenia; potrzebowała odzyskać różdżkę, inaczej tkwienie pod drzewem na nic jej się zda. Najszybciej jak mogła zamachnęła się obiema rękami i złapała czarodzieja za dłoń, próbując zmusić go, by rozwarł palce i odpuścił jej różdżkę. Pomagała sobie czym mogła; pazurami, łokciem i zębami.
krok jedną kratkę w prawo i szarpię się z Keatem, próbuję odebrać mu swoją różdżkę, rzucam na sprawność
To młodzika najpierw odszukała wzrokiem, dostrzegając, że zdążył się odsunąć, umknąć spod aury jej wściekłości. Błękitne spojrzenie instynktownie pomknęło w kierunku ruchomych piasków. Próbowała znaleźć ślad kościstej bieli, swoją różdżkę - i spostrzegła ją w momencie, gdy znalazła się w łapach kolejnego terrorysty.
- Zapomnij - syknęła przez zęby i bez namysłu postawiła krok w jego stronę.
Musiała wleźć butem w piasek, ale unieruchomienie nie miało znaczenia; potrzebowała odzyskać różdżkę, inaczej tkwienie pod drzewem na nic jej się zda. Najszybciej jak mogła zamachnęła się obiema rękami i złapała czarodzieja za dłoń, próbując zmusić go, by rozwarł palce i odpuścił jej różdżkę. Pomagała sobie czym mogła; pazurami, łokciem i zębami.
krok jedną kratkę w prawo i szarpię się z Keatem, próbuję odebrać mu swoją różdżkę, rzucam na sprawność
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Peleryna kostniała od mrozu; czuł się tak, jakby miał na sobie sztywną zbroję. Śnieg wdzierał się do oczu, parzył podrażnioną skórę, a towarzyszył mu coraz intensywniejszy wiatr. Keat odniósł wrażenie, że lada chwila, a rozgniewany las zdmuchnie walczących ze swej powierzchni.
Biały kruk ponownie rozbłysnął przed Alexem, rozganiając te najciemniejsze myśli, które kłębiły się i w głowie Keata. Daleko mu jednak było do hurraoptymizmu. Zdobył wprawdzie różdżkę czarownicy, lecz na jego oczach wiedźma przybrała z powrotem ludzki kształt; z jakiegoś powodu czuł, że trzeba na nią uważać - nie musiała sięgać po zaklęcia, by uprzykrzyć im życie. Obrzucił ją krótkim, acz uważnym, spojrzeniem, chowając należącą do niej różdżkę do swej kieszeni.
- Cofnijcie się trochę - rzucił zaraz potem, stojąc tak, by widzieć zarówno czarownicę bez różdżki, jak i miotającą potężne zaklęcia blondynkę; bokiem do różowego tworu, który odgrodził ich od trzeciej wiedźmy. Poczekał krótką chwilę na Alexa, by ten przesunął się, umożliwiając Keatowi wycelowanie różdżki w stronę śmierciożerczyni.
- Orcumiano - ponownie sięgnął po obszarowe zaklęcie.
| celuję w sig
Biały kruk ponownie rozbłysnął przed Alexem, rozganiając te najciemniejsze myśli, które kłębiły się i w głowie Keata. Daleko mu jednak było do hurraoptymizmu. Zdobył wprawdzie różdżkę czarownicy, lecz na jego oczach wiedźma przybrała z powrotem ludzki kształt; z jakiegoś powodu czuł, że trzeba na nią uważać - nie musiała sięgać po zaklęcia, by uprzykrzyć im życie. Obrzucił ją krótkim, acz uważnym, spojrzeniem, chowając należącą do niej różdżkę do swej kieszeni.
- Cofnijcie się trochę - rzucił zaraz potem, stojąc tak, by widzieć zarówno czarownicę bez różdżki, jak i miotającą potężne zaklęcia blondynkę; bokiem do różowego tworu, który odgrodził ich od trzeciej wiedźmy. Poczekał krótką chwilę na Alexa, by ten przesunął się, umożliwiając Keatowi wycelowanie różdżki w stronę śmierciożerczyni.
- Orcumiano - ponownie sięgnął po obszarowe zaklęcie.
| celuję w sig
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Niebieski las
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Derbyshire