Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka
Pub Rozbrykany Hipogryf
AutorWiadomość
First topic message reminder :
-
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Pub Rozbrykany Hipogryf
W powietrzu czuć przyjemny zapach piwa, smażonej ryby, frytek oraz papierosowego dymu. Do uszu dociera odgłos cichej muzyki, szmer rozmów, a od czasu do czasu głośniejszy toast. Za barem kobieta z zapamiętaniem poleruje kufel, żeby po chwili nalać do niego złocistego płynu ozdobionego białą pianą. W znajdującym się w Dolinie Godryka pubie czas płynie leniwie, spokojnie, a wszystkie zmartwienia życia codziennego wydają się błahostkami wobec przyjemności płynącej z kontemplacji uroków życia zapijanych whisky z lodem, tutejszym specjałem. Wnętrze urządzone jest ze smakiem, typowo dla podobnych lokali rozsianych po małych mieścinach na całych Wyspach Brytyjskich. Przy barze ciągnie się rząd wysokich stołków bez oparcia, na brązowej, nieco zakurzonej miejscami podłodze przy stoikach ustawione są obite skórą krzesła. Na oknach naklejono ruchome wycinki z różnych gazet. Do pubu przychodzą wyłącznie czarodzieje, a sam budynek skryty jest za prostą iluzją podniszczonej kamienicy z zablokowanym wejściem.
Możliwość gry w darta.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:01, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'k100' : 10
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'k100' : 10
Owszem, szukał w Rozbrykanym Hipogryfie tylko alkoholu i chwili do zagłuszenia własnych przemyśleń, nie zaś towarzystwa oraz pogaduszek. Prawda jednak była taka, że sam na siebie sprowadził sytuację z Tonksem. Gdyby naprawdę chciał pobyć kompletnie sam, nie wyszedłby z domu. Zabarykadowałby się tam i nie wyściubiał nosa za próg. Jednak stało się inaczej, bo chcąc zganić hałaśliwe dzieciaki za oknem, zauważył znajomą sylwetkę na ulicy, a później... Później stał już u boku dawnego, szkolnego zauroczenia, nie dostrzegając, że po raz pierwszy od długiego czasu pozwolił sobie na zapomnienie o tym, co zrobił. W towarzystwie Roselyn cofnął się do prapoczątków, gdzie nie było zła, krwi na rękach, śmierci, żalu oraz bólu. Na ten jeden moment nie był mordercą, a uczniem w gryfońskich barwach, patrzącym na znajome błonia dokoła zamku i myślącym o nadchodzących wakacjach — w tej krótkiej chwili wrócił pamięcią, żywą i barwną do dawnych dni ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Czy spodziewał się, że będzie to potrafił? Że sentyment i dawne, miłe wspomnienia jeszcze w nim istnieją? Wydawały mu się, że zginęły w odległych odmętach niepamięci życia. Wypartego na skraje świadomości.
A teraz był tutaj. W śmierdzącym pubie z tymi wszystkimi ludźmi. Idąc za wskazówką Tonksa, wyłapał spojrzeniem wskazanego mężczyznę i już od tego momentu należało podążać jego śladem. Zarówno Lyall, jak i Michael należeli do służb, które zajmowały się tropieniem ludzi czy stworzeń na co dzień. Zgubienie kogoś w takich warunkach świadczyłoby z lekka na ich niekorzyść, ale tej nocy to nie Lupin pracował. W głowie szumiało mu od procentów, ale posłuchał się towarzysza. Z butelką alkoholu w spodniach ruszył śladem aurora, słuchając jego słów. - Niech i tak będzie. Mam nadzieję, że mnie nie zgarnął - westchnął, zwinnie wysuwając różdżkę z rękawa i czując pod palcami znajome drewno. Wyszli na zewnątrz, nie tracąc zbędnego czasu. Lyall starał się nie zgubić ich celu, chociaż kierował się w stronę największego tłumu. Musieli go zatrzymać w porę. - Perturbo - mruknął zaraz za Tonksem. To w końcu było jego zadanie, nie Lupina, więc powinien był się stosować do jego poleceń. Brygadzista nie znał się na łapaniu czarnoksiężników czy podejrzanych typów, kręcąc się tylko dokoła futrzanych przedstawicieli gatunku wilkołaków. Jaką ironią więc miało się okazać, kim tak naprawdę był jego aktualny towarzysz... Teraz jednak mieli co innego na głowie.
|1. zaklęcie
2. spostrzegawczość II (nie wiem, czy potrzebne jak Michael rzucał?)
A teraz był tutaj. W śmierdzącym pubie z tymi wszystkimi ludźmi. Idąc za wskazówką Tonksa, wyłapał spojrzeniem wskazanego mężczyznę i już od tego momentu należało podążać jego śladem. Zarówno Lyall, jak i Michael należeli do służb, które zajmowały się tropieniem ludzi czy stworzeń na co dzień. Zgubienie kogoś w takich warunkach świadczyłoby z lekka na ich niekorzyść, ale tej nocy to nie Lupin pracował. W głowie szumiało mu od procentów, ale posłuchał się towarzysza. Z butelką alkoholu w spodniach ruszył śladem aurora, słuchając jego słów. - Niech i tak będzie. Mam nadzieję, że mnie nie zgarnął - westchnął, zwinnie wysuwając różdżkę z rękawa i czując pod palcami znajome drewno. Wyszli na zewnątrz, nie tracąc zbędnego czasu. Lyall starał się nie zgubić ich celu, chociaż kierował się w stronę największego tłumu. Musieli go zatrzymać w porę. - Perturbo - mruknął zaraz za Tonksem. To w końcu było jego zadanie, nie Lupina, więc powinien był się stosować do jego poleceń. Brygadzista nie znał się na łapaniu czarnoksiężników czy podejrzanych typów, kręcąc się tylko dokoła futrzanych przedstawicieli gatunku wilkołaków. Jaką ironią więc miało się okazać, kim tak naprawdę był jego aktualny towarzysz... Teraz jednak mieli co innego na głowie.
|1. zaklęcie
2. spostrzegawczość II (nie wiem, czy potrzebne jak Michael rzucał?)
i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
MY HEART.
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lyall Lupin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77, 26
'k100' : 77, 26
Wyszliście z pubu, by niemal od razu wmieszać się w gęsty tłum ludzi na placu. Mężczyzna, za którym podążaliście, pozostawał przez cały czas kilka metrów przed wami, od czasu do czasu niknąc wam z oczu – niezmiennie poruszał się jednak w stronę sceny, po minięciu fontanny odbijając nieco na południe. Michael widział go dokładniej, zdecydował się też zaatakować jako pierwszy – ale mierzenie zaklęciami w panujących na głównym placu warunkach nie należało do rzeczy łatwych. Jego zaklęcie pomknęło ku nieznajomemu, nim jednak do niego dotarło, na drodze pojawiła się roześmiana czarownica w szmaragdowozielonym płaszczu. Nie patrzyła w stronę Tonksa, a szmer promienia zaklęcia zagłuszyła muzyka – czarownica nawet nie spróbowała go więc wyminąć; urok uderzył w jej plecy, a ona sama nagle straciła równowagę, jakby obdarzona mocnym kopniakiem; przewróciła się na ziemię w akompaniamencie zaskoczonego krzyku, upadając prosto w śniegowo-błotnistą breję, przydeptaną dziesiątkami stóp. Towarzyszący jej mężczyzna, młody, wysoki czarodziej w pomarańczowej czapce z pomponem i obdarzony imponującym zarostem, szybko pomógł jej pozbierać się z ziemi, dzięki czemu nie została stratowana przez bawiących się ludzi – a zaraz potem dostrzegł ponad ich głowami Michaela. – Ty, żartownisiu! – krzyknął głośno, pokonując dzielący ich dystans i, niewiele myśląc, łapiąc Tonksa za poły płaszcza. – Uważasz, że to zabawne? – wydyszał mu prosto w twarz; z ust wyraźnie zionęło mu alkoholem, uścisk potężnych dłoni na ubraniu aurora był jednak silny.
Lyall rzucił zaklęcie jako drugi, a chociaż zaraz po tym na chwilę stracił uciekającego mężczyznę z oczu, to jego atak wymierzony był celnie: jasny promień ugodził nieznajomego w plecy, a obaj czarodzieje – Michael i Lyall – mogli zauważyć, że zatrzymał się nagle w miejscu, oglądając się wokół siebie z dezorientacją, jakby nie do końca wiedział, gdzie się znajdował.
Lyall rzucił zaklęcie jako drugi, a chociaż zaraz po tym na chwilę stracił uciekającego mężczyznę z oczu, to jego atak wymierzony był celnie: jasny promień ugodził nieznajomego w plecy, a obaj czarodzieje – Michael i Lyall – mogli zauważyć, że zatrzymał się nagle w miejscu, oglądając się wokół siebie z dezorientacją, jakby nie do końca wiedział, gdzie się znajdował.
Szlag! Ostatnim, czego chciał Michael, było trafienie jakiejś niewinnej czarownicy. Na szczęście używał mało inwazyjnego zaklęcia, ale może bezpieczniej było sięgnąć po Expelliarmusa?
Nie miał czasu na przeprosiny, chciał już podążać za nieznajomym dalej, ale nagle napatoczył się pijany rycerz, obrońca dam w śniegu. Tylko tego mu brakowało.
Spojrzał wymownie na Lyalla, dając mu znać, aby podążał za ich podejrzanym. Petrurbo znacznie pomogło, ale nie mieli czasu do stracenia.
Sam chciał zaś pozbyć się natręta bez zwracania na siebie uwagi tłumu. Mógł go odepchnąć, nadal trzymał też w ręce różdżkę, ale zbiegowisko tylko utrudni im pogoń.
-Najmocniej przepraszam pana towarzyszkę. - zaczął pojednawczo, ale zaraz rysy jego twarzy stężały. Spiorunował mężczyznę spojrzeniem (najpewniej z góry, był w końcu wysoki) i odezwał się powoli, groźniejszym i bardziej stanowczych głosem. Do podchmielonych osób docierały w końcu proste komunikaty.
-A teraz proszę mnie puścić, pilnujemy tu porządku z ramienia organizatorów i Ministerstwa Magii. Nie celowałem w pana dziewczynę, tylko w złodzieja, który zamierzał ukraść zapasy szampana. Proszę dać nam pracować albo nam pomóc, chyba że nie chce pan mieć nic do picia o północy? - zobrazował konsekwencje przeszkadzania czarodziejskim służbom. Zarazem zerkał w stronę oszołomionego czarodzieja, nie chcąc stracić go z oczu.
k1: zastraszanie (II)
k2: spostrzegawczość (III)
Nie miał czasu na przeprosiny, chciał już podążać za nieznajomym dalej, ale nagle napatoczył się pijany rycerz, obrońca dam w śniegu. Tylko tego mu brakowało.
Spojrzał wymownie na Lyalla, dając mu znać, aby podążał za ich podejrzanym. Petrurbo znacznie pomogło, ale nie mieli czasu do stracenia.
Sam chciał zaś pozbyć się natręta bez zwracania na siebie uwagi tłumu. Mógł go odepchnąć, nadal trzymał też w ręce różdżkę, ale zbiegowisko tylko utrudni im pogoń.
-Najmocniej przepraszam pana towarzyszkę. - zaczął pojednawczo, ale zaraz rysy jego twarzy stężały. Spiorunował mężczyznę spojrzeniem (najpewniej z góry, był w końcu wysoki) i odezwał się powoli, groźniejszym i bardziej stanowczych głosem. Do podchmielonych osób docierały w końcu proste komunikaty.
-A teraz proszę mnie puścić, pilnujemy tu porządku z ramienia organizatorów i Ministerstwa Magii. Nie celowałem w pana dziewczynę, tylko w złodzieja, który zamierzał ukraść zapasy szampana. Proszę dać nam pracować albo nam pomóc, chyba że nie chce pan mieć nic do picia o północy? - zobrazował konsekwencje przeszkadzania czarodziejskim służbom. Zarazem zerkał w stronę oszołomionego czarodzieja, nie chcąc stracić go z oczu.
k1: zastraszanie (II)
k2: spostrzegawczość (III)
Can I not save one
from the pitiless wave?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'k100' : 57
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'k100' : 57
Lyall nie zatrzymał się, omijając Tonksa i mężczyznę, który do niego doskoczył. To nie było istotne. Mieli co innego do zrobienia, a na pewno nie zajmowanie się przypadkowymi poszkodowanymi. Którymi zresztą nic specjalnego się nie stało. Lupin nie kwestionował tego, że to, co się stało z kobietą i przypadkowym zaklęciem było usprawiedliwione, ale w tym wypadku nie było ono priorytetem. W końcu liczyło się, żeby dowiedzieć się, co zmajstrował spieszący się gdzieś czarodziej. Co prawda jeszcze nie wiedział, że był śledzony, ale już wkrótce miało się to zmienić. Brygadzista przyspieszył kroku, przepychając się przez tłum i chcąc dotrzeć do tamtego. Miał nadzieję, że nie straci go z oczu. Na wszelki jednak wypadek wycelował w buty tamtego, przywołując w głowie odpowiednie zaklęcie. Zamierzał rzucić niewerbalne zaklęcie Trwałego Przylepca na obuwie tajemniczego jegomościa, licząc na to, że spowolni to tamtego wystarczająco. I nie trafi nikogo przypadkowego. Musiał znaleźć się bliżej, żeby go schwytać. Tonks został za nim, a Lyall wciąż parł do przodu.
|1. spostrzegawczość 2. zaklęcia
|1. spostrzegawczość 2. zaklęcia
i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
MY HEART.
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lyall Lupin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 72, 94
'k100' : 72, 94
Mężczyzna trzymający Michaela wyglądał, jakby miał ochotę na bójkę – ale kiedy kolejne słowa zaczęły wydostawać się z ust aurora, czarodziej wyraźnie stracił na waleczności. Na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie, nieco przerysowane ze względu na stan upojenia alkoholowego, po czym powoli rozluźnił uścisk na płaszczu Tonksa, cofając się o krok. – Pan wybaczy, panie władzo – odpowiedział bełkotliwie. – Wziąłem pana za jakiegoś tego, no, rzezimi-rzeziama-rzezimieszka – dodał, siłując się wyraźnie z ostatnim wyrazem, jakby jego język był wyjątkowo ociężały. Zaraz jednak ożywił się, gdy dotarł do niego pełny sens wypowiedzi Michaela. – Jak to, szampana? Który to?! – wykrzyknął, rozglądając się gwałtownie dookoła i ponownie zaciskając pięści, najwyraźniej nie pozbywając się do końca bohaterskiej potrzeby schwytania wszystkich czających się w tłumie złoczyńców. Ponad jego ramieniem Michael wciąż widział śledzonego mężczyznę, i widział go również Lyall; zaklęcie rzucone przez Lupina było bezbłędne, pomknęło też prosto do celu, uderzając w jeden z butów nieznajomego, gdy ten próbował właśnie oderwać stopę od ziemi. Nie spodziewał się napotkania oporu, zachwiał się więc gwałtownie, po czym zamachał ramionami, starając się utrzymać równowagę; gdy tylko ją odzyskał rozejrzał się nerwowo po otaczającym go tłumie, po raz pierwszy wyłapując postać Lyalla. Spojrzenia obu mężczyzn skrzyżowały się na ułamek sekundy, po czym wargi właściciela przyklejonego buta poruszyły się, a z jego różdżki wymknął się strzęp srebrzystego światła, w którym brygadzista mógł rozpoznać nieudaną próbę przywołania patronusa.
Zarówno Lyall, jak i Michael, byli już w stanie bez problemów dogonić unieruchomionego mężczyznę.
Od tego momentu, do odwołania, nie ma konieczności wykonywania dodatkowego rzutu na spostrzegawczość – mężczyzna się nie przemieszcza.
Zarówno Lyall, jak i Michael, byli już w stanie bez problemów dogonić unieruchomionego mężczyznę.
Od tego momentu, do odwołania, nie ma konieczności wykonywania dodatkowego rzutu na spostrzegawczość – mężczyzna się nie przemieszcza.
-Nie szkodzi, proszę tylko pozwolić mi i koledze pracować. Szczęśliwego Nowego Roku! - Michael był usatysfakcjonowany, że skutecznie zastraszył pijanego natręta, ale nie zamierzał wciągać go w śledztwo (co innego, jakby był trzeźwy). Ponad jego ramieniem widział wyraźnie podejrzanego mężczyznę, teraz już unieruchomionego przez Lyalla. Dobrze, że wziął ze sobą łowcę wilkołaków. Nie wpadłby na to, aby unieszkodliwiać kogoś Trwałym Przylepcem, ale zaklęcie okazało się zaskakująco skuteczne.
Skinął pijaczkowi głowę, a następnie odszukał wzrokiem Lyalla. Spojrzał na niego wymownie - czas działać.
Puścił się biegiem w stronę unieruchomionego pijaczka, lawirując pomiędzy przechodniami. Gdy był już kilka metrów od niego, wycelował starannie różdżką i szepnął:
-Expelliarmus. - chciał rozmówić się z domniemanym złodziejem szampana, ale najpierw musiał mieć pewność, że ten nie będzie nic kombinował. Tym bardziej, że już chyba próbował rzucić zaklęcie, albo dopiero będzie próbował się oswobodzić.
Skinął pijaczkowi głowę, a następnie odszukał wzrokiem Lyalla. Spojrzał na niego wymownie - czas działać.
Puścił się biegiem w stronę unieruchomionego pijaczka, lawirując pomiędzy przechodniami. Gdy był już kilka metrów od niego, wycelował starannie różdżką i szepnął:
-Expelliarmus. - chciał rozmówić się z domniemanym złodziejem szampana, ale najpierw musiał mieć pewność, że ten nie będzie nic kombinował. Tym bardziej, że już chyba próbował rzucić zaklęcie, albo dopiero będzie próbował się oswobodzić.
Can I not save one
from the pitiless wave?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Lyall nie podejrzewał, żeby mężczyzna stanowił jakieś poważne zagrożenie, ale nie zamierzał dać mu się wymknąć. Działanie, ruch — właśnie to było mu potrzebne, bo nie musiał zbyt długo rozmyślać nad podejmowanymi przez siebie czynnościami. Wszystko przychodziło mu naturalnie i instynktownie. Zupełnie jak oddychanie, dlatego dołączył do Tonksa, który poczuł aurorski zew i zaczął węszyć spisek. Nawet jeśli miał to być tylko spisek szampański, to jednak było do zrobienia cokolwiek. Lupin nie chciał specjalnie zostawać w pubie, zanim Michael do niego dołączył, ale nie chciało mu się wychodzić. Ten cały nieznany czarodziej rozwiązał problem za niego. Co prawda z butelką alkoholu w spodniach, to jednak brygadzista ruszył ze swoim towarzyszem, nie zamierzając się zatrzymywać. Facet zachowywał się podejrzanie, dlatego też przyciągnął uwagę. I to niemałą. Gdy tylko Tonks poinformował go o tym, kogo miał na myśli, Lyall nie stracił tamtego ani na chwilę. Tropienie wilkołaków to jedno, ale śledzenie niewiele oddalonego celu i to jeszcze ludzkiego, było czymś zupełnie innym. Na szczęście nieznajomy czarodziej nie zdołał zniknąć w tłumie, a zaklęcie brygadiera wyszło podręcznikowo. Sam nie spodziewał się, że takie proste czary wydobędą się z jego różdżki z takim impetem i to jeszcze po odrobinie alkoholu, ale nie było się nad czym zastanawiać. Mieli typa w garści. Dogonił go już z łatwością, zauważając, że ten planował rzucić zaklęcie patronusa. Nieudane. Lyall złapał znerwicowanego mężczyznę silnie za ramię. - Spieszy ci się gdzieś? - spytał, nie spuszczając go z linii różdżki. Cholera wie, co temu cieciowi strzeli do głowy.
i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
MY HEART.
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Lyall Lupin' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 3
'k100' : 3
Obaj mężczyźni - Lyall i Michael - zdołali przedostać się przez tłum, docierając do unieruchomionego w miejscu czarodzieja, który, klnąc pod nosem, bezskutecznie starał się oswobodzić niewidzialnej pułapki. W końcu porzucił skazane na porażkę próby oderwania stopy od bruku i podniósł spojrzenie, zatrzymując je na dobiegającym do niego Tonksie. Zaskoczony, nawet nie spróbował wypowiedzieć obronnej inkantacji; promień zaklęcia aurora uderzył prosto w niego, a różdżka wyrwała się z jego ręki i upadła na ziemię pod jego stopami. Czując uścisk na ramieniu, szarpnął się gwałtownie, a Lupin poczuł, jak materiał płaszcza wysuwa mu się spomiędzy palców. - Czy coś nie tak, panowie? - zapytał, przenosząc spojrzenie z jednego mężczyzny na drugiego; w jego głosie pobrzmiewała złość i słabo skrywana agresja.
Michael dobiegł do mężczyzny i przydeptał stopą jego leżącą na ziemi różdżkę. Nie miał czasu się po nią schylać, ale chciał uniemożliwić podejrzanemu odzyskanie przedmiotu - przynajmniej, dopóki nie złoży im trochę wyjaśnień. Miał szczerą nadzieję, że jego intuicja to coś więcej niż paranoja lub aurorski zew i trafią na poważniejszy trop niż skradziona butelka szampana. Tym bardziej, że agresja mężczyzny dała mu trochę do myślenia. Z doświadczenia wiedział, że zatrzymani znienacka niewinni obywatele albo wprost wyrażają własną złość (jak pijaczek przed chwilą), albo są wyraźnie zdumieni. Ten zaś myślał na tyle trzeźwo, że próbował ukryć własną agresję.
Tonks wyprostował się i spróbował spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy. Ufał, że Lyall go przytrzyma, a brak różdżki nie skłoni do pochopnej ucieczki - postanowił więc zająć się gadaniem.
-Wiemy, co robiłeś z szampanem na zapleczu pubu. - zablefował groźnym tonem, stosując jedną z taktyk z aurorskich przesłuchań. Może i nie wiedział, co dokładnie mężczyzna tam robił, ale wiedział przecież, że majstrował coś przy skrzyniach. Chciał usłyszeć więcej.
-Zechesz to nam wyjaśnić? - dodał, mocniej ściskając różdżkę. -To tylko krótka pogawędka z Biurem Aurorów. - uściślił złowieszczo, w ramach wyjaśnienia.
zastraszanie II
Tonks wyprostował się i spróbował spojrzeć mężczyźnie prosto w oczy. Ufał, że Lyall go przytrzyma, a brak różdżki nie skłoni do pochopnej ucieczki - postanowił więc zająć się gadaniem.
-Wiemy, co robiłeś z szampanem na zapleczu pubu. - zablefował groźnym tonem, stosując jedną z taktyk z aurorskich przesłuchań. Może i nie wiedział, co dokładnie mężczyzna tam robił, ale wiedział przecież, że majstrował coś przy skrzyniach. Chciał usłyszeć więcej.
-Zechesz to nam wyjaśnić? - dodał, mocniej ściskając różdżkę. -To tylko krótka pogawędka z Biurem Aurorów. - uściślił złowieszczo, w ramach wyjaśnienia.
zastraszanie II
Can I not save one
from the pitiless wave?
Pub Rozbrykany Hipogryf
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka