Druga sala przesłuchań
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Druga sala przesłuchań
Tego pomieszczenia w żadnym wypadku nie można określić jako przytulne. Ściany wyłożone siwymi, terakotowymi płytkami nadają chłodnej, nieprzyjemnej atmosfery. Każdy delikwent, który tu trafi, już po chwili odczuwa pierwsze niedogodności. Po paru minutach rozmowy, kurz unoszący się powietrzu zaczyna drapać w gardło. Twarde, proste krzesła również nie zachęcają do długiego przebywania w tej sali. Rozchodzące się echo, przytłacza z każdej strony przesłuchiwanego, kiedy funkcjonariusz powtarza pewne pytania jak mantrę, licząc na satysfakcjonującą odpowiedź
23 kwiecień 1956r.
- Dobry Brutusie, a cóż to jest…? - szepnęła przerażona lady Burke, trzymając w dłoni pergamin. Koperta z przerwaną pieczęcią Ministerstwa Magii leżała na stoliku obok. Ziva czytała kilkakrotnie, mając nadzieję, że to pomyłka lub dziwny zbieg okoliczności. Próbowała sobie przypomnieć jakiekolwiek przewinienie z ostatnich dni, ale nic rozsądnego nie przychodziło jej na myśl. Nic, za co miałaby być wezwana na przesłuchanie w sprawie międzynarodowego śledztwa magicznej policji. Szczupłe dłonie zaczęły jej drżeć, kiedy ściskała pożółkniętą kartkę, starając się zachować spokój i zdrowy rozsądek. W tamtej chwili nawet się cieszyła, że Edgar znowu wyszedł bardzo wcześnie do pracy, zostawiając ją samą z dziećmi. Nie chciała, aby się dowiedział. Teraz najważniejszym było, aby poznać powód tej nieprzyjemnej pomyłki i zdrowo ochrzanić jakąś nową sekretarkę.
Złożyła pergamin i schowała go z powrotem do rozpieczętowanej koperty. Przesłuchanie miało się odbyć dzisiaj o godzinie trzynastej. Głupia, ministerialna sowa jak zwykle nie umiała trafić pod właściwy adres i błądziła. Szkoda, że to błądzenie zajęło jej kilkanaście godzin, które dla lady Burke byłyby bardzo cenne. Teraz musiała szybko wymyślić zajęcie dla dziewczynek na popołudnie; wymówkę, czemu nie zabierze ich ze sobą na zakupy na Pokątną i wytłumaczenie dla Edgara, który może wróci do domu przed nią, czemu nie znalazła nic godnego uwagi, skoro zakupy zajęły jej kilka godzin. Westchnęła zrezygnowana i założyła płaszcz dla niepoznaki, chociaż celem jej podróży kominkiem, był jeden właściwy gmach. Kopertę schowała w głębokiej kieszeni. Na poczekaniu wymyśliła bajkę, którą łatwo przyjęły bliźniaczki, gotowe do dotrzymania towarzystwa swojej mamie podczas zakupów.
Stojąc w kominku w salonie i wyraźnie wypowiadając zwrot do Ministerstwa Magii, cisnęła proszkiem Fiuu pod swoje nogi i po sekundzie wychodziła już z ministerialnego kominka, otrzepując resztki pyłu ze swojej szaty. Windą przemieściła się na poziom II, do jednego z najmniej lubianych departamentów, zaraz po Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Przeszedłszy do poczekalni, cisnęła pergaminem z wezwaniem o blat biurka, przy którym siedział jakiś nędzny sekretarzyna, zanim uprzejmie poprosił ją o podanie powodu swojej wizyty. Wściekłe warknięcia stronę mężczyzny zostały szybko ostudzone, kiedy chłodno stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie było mowy o pomyłce. Z przepustką, została skierowana do jednego z pokojów, w którym miała czekać na swoje przesłuchanie.
- Dobry Brutusie, a cóż to jest…? - szepnęła przerażona lady Burke, trzymając w dłoni pergamin. Koperta z przerwaną pieczęcią Ministerstwa Magii leżała na stoliku obok. Ziva czytała kilkakrotnie, mając nadzieję, że to pomyłka lub dziwny zbieg okoliczności. Próbowała sobie przypomnieć jakiekolwiek przewinienie z ostatnich dni, ale nic rozsądnego nie przychodziło jej na myśl. Nic, za co miałaby być wezwana na przesłuchanie w sprawie międzynarodowego śledztwa magicznej policji. Szczupłe dłonie zaczęły jej drżeć, kiedy ściskała pożółkniętą kartkę, starając się zachować spokój i zdrowy rozsądek. W tamtej chwili nawet się cieszyła, że Edgar znowu wyszedł bardzo wcześnie do pracy, zostawiając ją samą z dziećmi. Nie chciała, aby się dowiedział. Teraz najważniejszym było, aby poznać powód tej nieprzyjemnej pomyłki i zdrowo ochrzanić jakąś nową sekretarkę.
Złożyła pergamin i schowała go z powrotem do rozpieczętowanej koperty. Przesłuchanie miało się odbyć dzisiaj o godzinie trzynastej. Głupia, ministerialna sowa jak zwykle nie umiała trafić pod właściwy adres i błądziła. Szkoda, że to błądzenie zajęło jej kilkanaście godzin, które dla lady Burke byłyby bardzo cenne. Teraz musiała szybko wymyślić zajęcie dla dziewczynek na popołudnie; wymówkę, czemu nie zabierze ich ze sobą na zakupy na Pokątną i wytłumaczenie dla Edgara, który może wróci do domu przed nią, czemu nie znalazła nic godnego uwagi, skoro zakupy zajęły jej kilka godzin. Westchnęła zrezygnowana i założyła płaszcz dla niepoznaki, chociaż celem jej podróży kominkiem, był jeden właściwy gmach. Kopertę schowała w głębokiej kieszeni. Na poczekaniu wymyśliła bajkę, którą łatwo przyjęły bliźniaczki, gotowe do dotrzymania towarzystwa swojej mamie podczas zakupów.
Stojąc w kominku w salonie i wyraźnie wypowiadając zwrot do Ministerstwa Magii, cisnęła proszkiem Fiuu pod swoje nogi i po sekundzie wychodziła już z ministerialnego kominka, otrzepując resztki pyłu ze swojej szaty. Windą przemieściła się na poziom II, do jednego z najmniej lubianych departamentów, zaraz po Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Przeszedłszy do poczekalni, cisnęła pergaminem z wezwaniem o blat biurka, przy którym siedział jakiś nędzny sekretarzyna, zanim uprzejmie poprosił ją o podanie powodu swojej wizyty. Wściekłe warknięcia stronę mężczyzny zostały szybko ostudzone, kiedy chłodno stwierdził, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie było mowy o pomyłce. Z przepustką, została skierowana do jednego z pokojów, w którym miała czekać na swoje przesłuchanie.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ostatnio zmieniony przez Ziva Burke dnia 31.12.16 17:15, w całości zmieniany 1 raz
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Raiden tego dnia obudził się w nieswoim pokoju z głową Artis na ramieniu. Nawet nie wiedział kiedy do niej przyszedł i po prostu położył się obok zbyt zmęczony, by chociażby zdjąć ubranie. Praca dawała mu więcej wycisku niż we wcześniejszych miesiącach. Sądził, że to było spowodowane nerwowymi nastrojami w całym Ministerstwie Magii, a także wszystkimi zmianami, które ciągnęły się od referendum. Był wściekły. Niemożliwe żeby taki duży procent społeczeństwa zagłosował w ten sposób. Już nawet pięćdziesiąt procent byłoby podejrzane, ale ponad osiemdziesiąt?! Nie, nie. Coś było nie tak i można było to wyczuć na kilometr. Przekupstwo i korupcja, która trawiła Ministerstwo Magii niczym zgnilizna. Rozrastała się jak choroba weneryczna i nikt nie znał na nią lekarstwa. Raiden czuł jej swąd pod skórą praktycznie ciągle. Wszyscy biegali jak poparzeni nie tylko w biurze, ale również w pozostałych Departamentach. Biedacy pozbawieni pracy musieli sobie radzić na innych, mniej zajmujących stanowiskach. Widział ich twarze, rozmawiał z nimi i czuł oddech wielkiego stwora władzy na karku Wilhelminy Tuft. Jedyną pociechą w tym wszystkim była Sophia i Artis. Obie starały się w jakiś sposób załagodzić jego gniew, ale równocześnie zgadzały się z nim co do słowa. Bez nich możliwe że dałby się pochłonąć tej nienawiści i zbulwersowaniu zachowaniem Minister Magii, która wprost łgała.
Dzisiaj czuł się jak gówno i pewnie tak też wyglądał. Nie pomogły trzy kubki kawy, którą pił jedna za drugą. Do tego dookoła panował chaos, gdy co chwila ktoś wołał o przesłuchaniu kolejnego świadka, aresztowaniu lub morderstwie. Sowy latały jak szalone, papiery walały się po ziemi, a w biurze policyjnym nie było ani jednego miejsca wolnego, by chociażby spokojnie przysiąść i wykonać swoją pracę. Właśnie wtedy ktoś rzucił mu plikiem dokumetów na stół i mruknął, że czeka go przesłuchanie w drugiej salce. Okropnej sali, gdzie chciało się jedynie powiesić na własnej sznurówce. Ale było to lepsze zajęcie niż ogarnianie tego burdelu. Z kolejnym kubkiem kawy skierował się w określone miejsce, sądząc, że zastanie tam jakiegoś ponuraka, który wdał się w bójkę z funkcjonariuszem lub podpalił wizerunek jednego ze szlachciców. Wszedł do środka, a gdy zamknął za sobą drzwi, zatrzymał się przez sekundę nie wiedząc, co zrobić.
- Jak to jest być po drugiej stronie? - spytał ostatniej osoby, której się tu spodziewał.
Dzisiaj czuł się jak gówno i pewnie tak też wyglądał. Nie pomogły trzy kubki kawy, którą pił jedna za drugą. Do tego dookoła panował chaos, gdy co chwila ktoś wołał o przesłuchaniu kolejnego świadka, aresztowaniu lub morderstwie. Sowy latały jak szalone, papiery walały się po ziemi, a w biurze policyjnym nie było ani jednego miejsca wolnego, by chociażby spokojnie przysiąść i wykonać swoją pracę. Właśnie wtedy ktoś rzucił mu plikiem dokumetów na stół i mruknął, że czeka go przesłuchanie w drugiej salce. Okropnej sali, gdzie chciało się jedynie powiesić na własnej sznurówce. Ale było to lepsze zajęcie niż ogarnianie tego burdelu. Z kolejnym kubkiem kawy skierował się w określone miejsce, sądząc, że zastanie tam jakiegoś ponuraka, który wdał się w bójkę z funkcjonariuszem lub podpalił wizerunek jednego ze szlachciców. Wszedł do środka, a gdy zamknął za sobą drzwi, zatrzymał się przez sekundę nie wiedząc, co zrobić.
- Jak to jest być po drugiej stronie? - spytał ostatniej osoby, której się tu spodziewał.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Narastająca wściekłość w szczupłym ciele lady Burke, była jak upływające sekundy na liczniku bomby, która lada moment zamieni całą okolicę w tlące się zgliszcza. Uważała to za całkowitą zniewagę i plamę na honorze. Jej nazwisko nigdy nie powinno widnieć w żadnych aktach, nie powinno figurować w żadnej międzynarodowej sprawie, w którą rzekomo była zamieszana. Wewnętrzny Crouch również dawał się we znaki, dobitnie przypominając, iż to przodek jej szlachetnego rodu założył to miasto, w którym jakieś szlamy mają czelność wzywać ją na przesłuchanie. Gdyby nie jej śniada karnacja, na policzkach można by było dostrzec rumieńce ze złości.
Po wejściu do środka nie miała zamiaru usiąść. Przynajmniej nie od razu. Najpierw miała ochotę wepchnąć pierwszej osobie, która wejdzie do sali, pognieciony pergamin, na którym widniało jej nazwisko. Niespokojnie chodziła po pomieszczaniu, kręcąc z niedowierzaniem głową, że rzeczywiście się tu znajduje. Przez sekundę myślała nad poruszeniem rodzinnych koneksji, które mogłyby ułatwić jej przebrnięcie przez tę szopkę. Jednak od pięciu lat nie była już Crouchem, a powoływanie się na ojca i innych krewnych jedynie by ją poniżyło. Pomocy winna przecież szukać w rodzie Burke, nieprawdaż?
Skrzypnięcie drzwi wyrwało ją z zamyślenia i aż zachłysnęła się stęchłym powietrzem, kiedy do sali wszedł… Carter. Raiden Carter, którego w Hogwarcie ścigała za łamanie regulaminu. Jej irytujący znajomy, z którym parokrotnie spotkała się na Pokątnej. Czy mogło być gorzej?
- Jeśli uważasz to za zabawne, to trafiłeś na kiepską porę. - warknęła, kładąc na stole swoje wezwanie. - Jaka międzynarodowa sprawa, skoro od lat nie opuszczałam wysp? Co to do cholery ma być? - w duchu liczyła na to, że Carter przyszedł ją trochę postraszyć żeby później powiedzieć, że to wszystko jest pomyłką, ale musiał sobie z niej zażartować. Przecież to było całkowicie w jego stylu. Skrzyżowała ręce na piersiach, oczekując wyjaśnień i to jak najrzetelniejszych, ponieważ wystarczająco bardzo miała zszargane nerwy przez swoje domysły, które właściwie… nie miały logicznego związku przyczynowo-skutkowego.
Po wejściu do środka nie miała zamiaru usiąść. Przynajmniej nie od razu. Najpierw miała ochotę wepchnąć pierwszej osobie, która wejdzie do sali, pognieciony pergamin, na którym widniało jej nazwisko. Niespokojnie chodziła po pomieszczaniu, kręcąc z niedowierzaniem głową, że rzeczywiście się tu znajduje. Przez sekundę myślała nad poruszeniem rodzinnych koneksji, które mogłyby ułatwić jej przebrnięcie przez tę szopkę. Jednak od pięciu lat nie była już Crouchem, a powoływanie się na ojca i innych krewnych jedynie by ją poniżyło. Pomocy winna przecież szukać w rodzie Burke, nieprawdaż?
Skrzypnięcie drzwi wyrwało ją z zamyślenia i aż zachłysnęła się stęchłym powietrzem, kiedy do sali wszedł… Carter. Raiden Carter, którego w Hogwarcie ścigała za łamanie regulaminu. Jej irytujący znajomy, z którym parokrotnie spotkała się na Pokątnej. Czy mogło być gorzej?
- Jeśli uważasz to za zabawne, to trafiłeś na kiepską porę. - warknęła, kładąc na stole swoje wezwanie. - Jaka międzynarodowa sprawa, skoro od lat nie opuszczałam wysp? Co to do cholery ma być? - w duchu liczyła na to, że Carter przyszedł ją trochę postraszyć żeby później powiedzieć, że to wszystko jest pomyłką, ale musiał sobie z niej zażartować. Przecież to było całkowicie w jego stylu. Skrzyżowała ręce na piersiach, oczekując wyjaśnień i to jak najrzetelniejszych, ponieważ wystarczająco bardzo miała zszargane nerwy przez swoje domysły, które właściwie… nie miały logicznego związku przyczynowo-skutkowego.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ziva znała go jedynie od strony szkolnego utrapienia i przez jego pryzmat patrzyła na niego w tej chwili. Nie winił jej, bo przecież też pamiętał tą spiętą panią prefekt, która dostawała dosłownie konwulsji na myśl, że znowu przyłapała starszego Gryfona na kolejnym łamaniu regulaminu. Każdy kolejny raz był bardziej spektakularny, zaczynając od tych niewinnych na bardziej poważnych kończąc, ale nigdy go za to nie wyrzucono. Był całkiem zdolnym dzieciakiem dlatego a taką samą prędkością z jaką odejmowano mu punkty, odzyskiwał je. I zapewne to drażniło ludzi najbardziej.
Gdyby kazano mu czekać w takim gównianym pokoju, też na pewno nie byłby w dobrym nastroju. Nie rozumiał jednak tego bezpodstawnego ataku. Pewnie Ziva dodatkowo czuła się zmieszana z błotem, bo nie dość, że dali jej gorszą salę przesłuchań to jeszcze przyszedł właśnie on. Ale życie lubiło czasem zażartować sobie ze wszystkich. Nie wyłączając dumnej szlachcianki. Gdyby był w lepszym humorze, zapewne by się uśmiechnął pod nosem, czując tę ironię. Bo to on miał jej teraz pomóc lub też nie. Zależało od jego decyzji.
- Możesz przestać się wydzierać, chociaż na chwilę? - rzucił w jej stronę, po czym otworzył papiery, które dostał i zaczął je czytać. Gdy cisnęła jakimś wezwaniem, podniósł i je. - Przysłali mnie tu przed chwilą. Nie wiedziałem nawet że tu jesteś - dodał, równocześnie badając spojrzeniem zapisane litery. Mruknął, ale nic nie powiedział. A przynajmniej początkowo. W końcu po dłuższej chwili wiedział już wszystko i przeniósł uwagę na lady Burke. - To może powiesz mi od czego się to zaczęło?
Gdyby kazano mu czekać w takim gównianym pokoju, też na pewno nie byłby w dobrym nastroju. Nie rozumiał jednak tego bezpodstawnego ataku. Pewnie Ziva dodatkowo czuła się zmieszana z błotem, bo nie dość, że dali jej gorszą salę przesłuchań to jeszcze przyszedł właśnie on. Ale życie lubiło czasem zażartować sobie ze wszystkich. Nie wyłączając dumnej szlachcianki. Gdyby był w lepszym humorze, zapewne by się uśmiechnął pod nosem, czując tę ironię. Bo to on miał jej teraz pomóc lub też nie. Zależało od jego decyzji.
- Możesz przestać się wydzierać, chociaż na chwilę? - rzucił w jej stronę, po czym otworzył papiery, które dostał i zaczął je czytać. Gdy cisnęła jakimś wezwaniem, podniósł i je. - Przysłali mnie tu przed chwilą. Nie wiedziałem nawet że tu jesteś - dodał, równocześnie badając spojrzeniem zapisane litery. Mruknął, ale nic nie powiedział. A przynajmniej początkowo. W końcu po dłuższej chwili wiedział już wszystko i przeniósł uwagę na lady Burke. - To może powiesz mi od czego się to zaczęło?
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Lady Burke nie było łatwo wyprowadzić z równowagi. Przynajmniej obecnie. Odkryła w sobie ogromne pokłady cierpliwości, rodząc bliźniaczki. Nie ma lepszej szkoły życia niż posiadanie dwójki małych diabłów w domu. Jednak w momencie, w którym urzędowe pismo podpisane przez jakąś szlamę o nazwisku Merida Creevey, połączyło ją ze sprawą, nad którą pracują międzynarodowe oddziały czarodziejskiej policji, Zivę zalała fala wściekłości. Teraz musiała zostać własnym adwokatem, chociaż nikt nie postawił jej żadnych zarzutów, a całe spotkanie nosiło nazwę przesłuchania. Chciałaby mieć Edgara obok siebie. On zdecydowanie umiałby wyjaśnić całą tę sytuację w kilku zdawkowych zdaniach, zachowując przy tym typowe dla rodu Burke, opanowanie i zimną krew.
Chciała coś odpysknąć Carterowi na jego wzmiankę o zaprzestaniu wydzierania się. Miała prawo być zła, miała prawo wyrażać swoje uczucia i - jej zdaniem - miała prawo wyżywać się na Raidenie, który wykonywał tylko swoją pracę.
- Dwie godziny temu dostałam sowę, że dzisiaj jest moje przesłuchanie. Tylko nikt nie umie mi odpowiedzieć na pytanie, z jakiego powodu zostałam tu wezwana. - starała się opanować głos i nie podnosić go, ale była zmuszona cedzić przez zęby. Oczekiwała konkretnych i rzetelnych wyjaśnień, których miał jej udzielić Raiden. Przecież wszystko miał napisane w swojej teczuszce.
Kobieta obeszła stół i stanęła przy krześle, na którym teoretycznie powinna siedzieć. Mocnym pchnięciem dosunęła je do biurka, a nieprzyjemne szurnięcie rozeszło się po pomieszczeniu, jasno dając do zrozumienia, że nie zamierza tutaj trwonić swojego czasu i przesiadywać zbyt długo.
Chciała coś odpysknąć Carterowi na jego wzmiankę o zaprzestaniu wydzierania się. Miała prawo być zła, miała prawo wyrażać swoje uczucia i - jej zdaniem - miała prawo wyżywać się na Raidenie, który wykonywał tylko swoją pracę.
- Dwie godziny temu dostałam sowę, że dzisiaj jest moje przesłuchanie. Tylko nikt nie umie mi odpowiedzieć na pytanie, z jakiego powodu zostałam tu wezwana. - starała się opanować głos i nie podnosić go, ale była zmuszona cedzić przez zęby. Oczekiwała konkretnych i rzetelnych wyjaśnień, których miał jej udzielić Raiden. Przecież wszystko miał napisane w swojej teczuszce.
Kobieta obeszła stół i stanęła przy krześle, na którym teoretycznie powinna siedzieć. Mocnym pchnięciem dosunęła je do biurka, a nieprzyjemne szurnięcie rozeszło się po pomieszczeniu, jasno dając do zrozumienia, że nie zamierza tutaj trwonić swojego czasu i przesiadywać zbyt długo.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kobiety były czymś co chyba lubił na równi ze swoim rodzinnym poczuciem prawilności. Uwielbiał je obserwować, dopatrywać się każdego najmniejszego elementu ich urody, odkrywać tę cząstkę ich świadomości, która była głęboko ukryta pod sztucznie stworzoną barierą niedostępności. Trzeba było mu oddać to, że na tych dwóch rzeczach się znał. Ziva również to miała. Egzotyczna panna z dobrego domu, patrząca na niego z góry za każdym razem, gdy się nawinął. Wciąż pamiętał przecież jej ton głosu, gdy oznajmiała, że kolejne punkty zostają mu odebrane, a on później i tak potrafił ją zaczepić przy wszystkich. Jak chociażby z tym ramiączkiem od stanika, które było widoczne w jej spojrzeniu niczym wyrzut. Od zawsze była tak samo poważna i udająca, że wcale ją to nie rusza. Raiden lubił te ich przepychanki i granie złego ucznia i dobrej pani prefekt. Tak samo zresztą podobało mu się oglądanie wtedy jeszcze panny Crouch. Była naprawdę piękna, ale gdyby uśmiechała się częściej nie przypominałaby kołka drewna.
- Jesteś podejrzana w sprawie morderstwa, lady Burke - walnął prosto z mostu, gdy dowiedział się już wszystkiego. Skoro zamierzała grać oburzoną lady, on mógł być złym gliniarzem, nie zamierzającym ułatwiać jej spotkania. Za takiego go brała, więc proszę bardzo. Miał dosyć szlachty i ich nabuchanego ego. Może gdyby naprawdę zobaczyli jak to jest być normalnym obywatelem, zmazaliby te głupie uśmiechy z twarzy. Korony nie spadłyby im za to z głów. Też nie chciał, żeby przebywali w swoim towarzystwie zbyt długo, ale nie od niego to zależało. Być może lady Burke nie miała dziś spać w swoim łóżku. - Człowiek o imieniu Wasili jest ci znany? - spytał, zaczynając przesłuchanie. Witamy w rzeczywistości, paniusiu.
- Jesteś podejrzana w sprawie morderstwa, lady Burke - walnął prosto z mostu, gdy dowiedział się już wszystkiego. Skoro zamierzała grać oburzoną lady, on mógł być złym gliniarzem, nie zamierzającym ułatwiać jej spotkania. Za takiego go brała, więc proszę bardzo. Miał dosyć szlachty i ich nabuchanego ego. Może gdyby naprawdę zobaczyli jak to jest być normalnym obywatelem, zmazaliby te głupie uśmiechy z twarzy. Korony nie spadłyby im za to z głów. Też nie chciał, żeby przebywali w swoim towarzystwie zbyt długo, ale nie od niego to zależało. Być może lady Burke nie miała dziś spać w swoim łóżku. - Człowiek o imieniu Wasili jest ci znany? - spytał, zaczynając przesłuchanie. Witamy w rzeczywistości, paniusiu.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Szlachcianki zawsze miały rozbuchane ego. Jak miały się nie uważać za lepsze od innych, skoro od narodzin im to wpajano? Segregacja według statusu czystości krwi ponad wszystko. Dodatkowo niejednokrotnie były rozpieszczane na wszelkie możliwe sposoby. Cóż, Ziva i tak była dosyć stonowana w swoich poglądach. Leander unikał długich rozmów z najmłodszą córką, jedynie informując ją w jaki sposób powinna się zachowywać, nosząc nazwisko Crouch. Musiała spełniać pewne wymogi, aby nie pogarszać swoich relacji z rodzicielem.
Zamurowało ją. Jak od momentu pojawienia się w Ministerstwie Magii miała ochotę zakrzyczeć i zahukać wszystkich, tak wtedy głos uwiązł jej w gardle. Sądziła, że to zwykłe przejęzyczenie i kolejna gierka, ale sądząc po minie Cartera, nie żartował. Nie tym razem, a lady Burke tak bardzo pragnęła, aby to tak było.
- To pomyłka. Nie mam nic wspólnego z żadnym morderstwem. - szepnęła, kręcąc przecząco głową. Cóż, może rodzina jej męża nie zajmowała się tylko legalnymi interesami, ale sama Ziva siedziała z nosem w książkach obłożona dziećmi. No i czasami analizowała artefakty Edgara, ale nic z tych rzeczy nie było związane z mordowaniem kogokolwiek. Ta sytuacja wydawała się jeszcze bardziej absurdalna niż dotychczas. Zmarszczyła brwi, kiedy Raiden zapytał o Rosjanina. Co on miał z tym wspólnego? Doniósł magicznej policji, że szlachcianka kogoś zabiła? - Wymieniliśmy tylko kilka listów. Nigdy nie widzieliśmy się na oczy. - dodała, ciągle nie rozumiejąc sedna sprawy. Jakby tryby w jej mózgu gwałtownie zwolniły. Dla lady Burke to wszystko dalej było pozbawione sensu i jakiegokolwiek związku.
Zamurowało ją. Jak od momentu pojawienia się w Ministerstwie Magii miała ochotę zakrzyczeć i zahukać wszystkich, tak wtedy głos uwiązł jej w gardle. Sądziła, że to zwykłe przejęzyczenie i kolejna gierka, ale sądząc po minie Cartera, nie żartował. Nie tym razem, a lady Burke tak bardzo pragnęła, aby to tak było.
- To pomyłka. Nie mam nic wspólnego z żadnym morderstwem. - szepnęła, kręcąc przecząco głową. Cóż, może rodzina jej męża nie zajmowała się tylko legalnymi interesami, ale sama Ziva siedziała z nosem w książkach obłożona dziećmi. No i czasami analizowała artefakty Edgara, ale nic z tych rzeczy nie było związane z mordowaniem kogokolwiek. Ta sytuacja wydawała się jeszcze bardziej absurdalna niż dotychczas. Zmarszczyła brwi, kiedy Raiden zapytał o Rosjanina. Co on miał z tym wspólnego? Doniósł magicznej policji, że szlachcianka kogoś zabiła? - Wymieniliśmy tylko kilka listów. Nigdy nie widzieliśmy się na oczy. - dodała, ciągle nie rozumiejąc sedna sprawy. Jakby tryby w jej mózgu gwałtownie zwolniły. Dla lady Burke to wszystko dalej było pozbawione sensu i jakiegokolwiek związku.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jej zaskoczenie było prawdziwe. Tak samo każda późniejsza reakcja też taka była, ale nie warunkowało to tego że nie mogła mieć z tym nic wspólnego. Wiedział, że jej małżonek nie zajmował się samymi legalnymi sprawami. Zresztą każdy kto posiadał biznes na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu maczał palce w czarnym rynku czy nielegalnych transakcjach. Ale nie to go teraz interesowało. Nie wierzył w to, że go zabiła, ale jeśli na nią odpowiednio naciśnie, może będzie miał szansę dowiedzieć się kto i dlaczego? Niestety sytuacja w jakiej się znalazła lady Burke nie prezentowała się wcale tak kolorowo. Rosyjska policja może i chciała, że Anglicy pomogli im w przeprowadzeniu śledztwa, ale oczekiwali dość szybko wyników. A najlepiej rozwiązanej sprawy. Jeśli nie... Sami chętnie odwiedziliby posiadłość Burke'ów mając głęboko zasady szlachty czy dobrego wychowania. Siedziała jej na karku policja z dwóch krajów, badająca morderstwo. Czy nie był to scenariusz na dramat do Hollywood? Bo Raiden tak się właśnie czuł.
- Nie żyje, a w jego mieszkaniu znaleziono zaczęty list - przerwał, obserwując jej reakcję uważnie. Już nie patrzył na kobietę. Patrzył na podejrzaną. - Pierwsze słowa brzmiały Droga Zivo, będziesz przeklętyna. Dalej list się urywa. Może jednak powiesz, czego dotyczyły te listy? Rosyjski oddział niedługo poprosi o deportację. A wiesz, że są w gorącej wodzie kąpani.
- Nie żyje, a w jego mieszkaniu znaleziono zaczęty list - przerwał, obserwując jej reakcję uważnie. Już nie patrzył na kobietę. Patrzył na podejrzaną. - Pierwsze słowa brzmiały Droga Zivo, będziesz przeklętyna. Dalej list się urywa. Może jednak powiesz, czego dotyczyły te listy? Rosyjski oddział niedługo poprosi o deportację. A wiesz, że są w gorącej wodzie kąpani.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Poczuła jak dzisiejsze śniadanie wraca jej do gardła. Zaczęła mieć mdłości, tylko tym razem nie była w ciąży, a wszystko było spowodowane stresem. Zadrżała, słysząc słowo deportacja. Mieliby ją deportować do Rosji? Do tego kraju, który uważała za dziki w osiemdziesięciu procentach? Do kraju, w którym czarodzieje szukają po lasach przedmiotów z miejscowych bajań? Była szlachcianką, jej nazwisko liczyło się na Wyspach, ale czy na wschodzie? Zapewne jedynie rosyjskie rzezimieszki, słyszeli o rodzie Burke i ich rodzinnym biznesie, który skrywał tak wiele tajemnic i czarnomagicznych klątw. Ziva była przekonana, że Edgar by nie pozwolił na jej przeniesienie. Zaraz po tym jak wpadłby wściekłość, że czarownicę czystej krwi szlachetnej, mają czelność o cokolwiek posądzać.
- Wasilij chciał zasięgnąć informacji o pewnej szkatułce. Wysłał mi ją do zbadania. Według bajdurzeń rosyjskich mugoli i czarodziejów, pochodziła z przeklętego lasu na Syberii. - wyjaśniła rzeczowo, próbując opanować drżenie swojego głosu. - Uprzedzając Twoje kolejne pytanie, zbadałam ją i odesłałam z powrotem do Rosji. Oni wierzą, że osoba, która chociaż chwilę trzymała szkatułkę, zabrawszy ją z przeklętego lasu, czeka marny los. - westchnęła i odsunęła wreszcie krzesło żeby usiąść. Czuła się wypompowana ze wszystkich sił.
- Nie zabiłam go, Raiden. - powtórzyła już trochę pewniej, siląc się na twardy ton. Nic jej nie łączyło z tym człowiekiem. W życiu nie była w Rosji, nigdy nie widziała Wasilija. Nie miała nawet motywu, aby go zabić. Prawdopodobnie miała nawet alibi na czas, w którym zamordowano Rosjanina. - Jeśli stawiacie mi zarzuty, to muszę napisać do męża.
- Wasilij chciał zasięgnąć informacji o pewnej szkatułce. Wysłał mi ją do zbadania. Według bajdurzeń rosyjskich mugoli i czarodziejów, pochodziła z przeklętego lasu na Syberii. - wyjaśniła rzeczowo, próbując opanować drżenie swojego głosu. - Uprzedzając Twoje kolejne pytanie, zbadałam ją i odesłałam z powrotem do Rosji. Oni wierzą, że osoba, która chociaż chwilę trzymała szkatułkę, zabrawszy ją z przeklętego lasu, czeka marny los. - westchnęła i odsunęła wreszcie krzesło żeby usiąść. Czuła się wypompowana ze wszystkich sił.
- Nie zabiłam go, Raiden. - powtórzyła już trochę pewniej, siląc się na twardy ton. Nic jej nie łączyło z tym człowiekiem. W życiu nie była w Rosji, nigdy nie widziała Wasilija. Nie miała nawet motywu, aby go zabić. Prawdopodobnie miała nawet alibi na czas, w którym zamordowano Rosjanina. - Jeśli stawiacie mi zarzuty, to muszę napisać do męża.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jako szczeniak jeszcze w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie zastanawiał się jakby to było, gdyby to on wsadził za karę Zivę w nieprzyjemne miejsce, gdzie miałaby spędzić kilka godzin na na przykład sprzątaniu pucharów. Wtedy była to jedynie wizja nastolatka, którego irytowała wścibska i wtykająca swój szlachecki nos w nieswoje sprawy Krukonka. Dodawało mu to czasem nawet otuchy, gdy w zimowe noce musiał schodzić z woźnym do lochów, by pomóc mu sprzątnąć cele. Od kamiennych posadzek buchał chłód większy niż w sali, w której teraz się znajdowali. Do dziś pamiętał jak spędził tydzień w skrzydle szpitalnym, gdy piąty raz z rzędu kazano mu pokutować za lekkie przewinienia. Pracował, gdy Ziva leżała w swoim dormitorium i spała. A jednak to on został egzekutorem prawa. Role się odwróciły, ale w jakże okrutny sposób dla kobiety. Jednak to nie był Hogwart, gdzie najgorszym rezultatem było zapalenie płuc. Rzeczywistość i twarde ściany celi były jak najbardziej realne i praktycznie nie do przebycia. Jednak czy ona kiedykolwiek żyła w tym samym świecie, w którym żył on? Wątpił i żałował, że nie znała drobnych przyjemności dnia codziennego, które sprawiały, że było warto. Raz nawet prawie mu się udało namówić ją na wspólne wyjście do Trzech Mioteł. W połowie drogi się rozmyśliła. Ciekawe co by się stało, gdyby nie zrezygnowała...
- Krew nie ma tu znaczenia - odpowiedział jakby słyszał jej myśli. Powinna o tym wiedzieć i powinna właśnie dlatego starać się powiedzieć wszystko, co istotne. - Tak samo nie będzie interesowało to Rosjan. Dlatego musisz sobie pomóc zamknąć tę sprawę. W jego mieszkaniu nie było wspomnianej szkatułki - urwał, obserwując jej reakcje. Gdy znowu zabrała głos, spojrzał na nią na chwilę krzyżując się z nią wzrokiem. -Mimo wszystkiego co się wydarzyło... Wiem, Ziva. Zarzuty zostały pozostawione przez stronę rosyjską, a my jako że nasze wydziały współpracują, musimy pomóc im w rozwiązaniu tego dochodzenia. Suma sumarum musimy cię zatrzymać. Napisz. Tylko pamiętaj, że od tej chwili każdy twój krok będzie pod obserwacją. Zapewne pozwolą ci wyjść do domu, ale dostaniesz jednego policjanta od nas i od Rosjan.
- Krew nie ma tu znaczenia - odpowiedział jakby słyszał jej myśli. Powinna o tym wiedzieć i powinna właśnie dlatego starać się powiedzieć wszystko, co istotne. - Tak samo nie będzie interesowało to Rosjan. Dlatego musisz sobie pomóc zamknąć tę sprawę. W jego mieszkaniu nie było wspomnianej szkatułki - urwał, obserwując jej reakcje. Gdy znowu zabrała głos, spojrzał na nią na chwilę krzyżując się z nią wzrokiem. -Mimo wszystkiego co się wydarzyło... Wiem, Ziva. Zarzuty zostały pozostawione przez stronę rosyjską, a my jako że nasze wydziały współpracują, musimy pomóc im w rozwiązaniu tego dochodzenia. Suma sumarum musimy cię zatrzymać. Napisz. Tylko pamiętaj, że od tej chwili każdy twój krok będzie pod obserwacją. Zapewne pozwolą ci wyjść do domu, ale dostaniesz jednego policjanta od nas i od Rosjan.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Ten kwiecień był pracowity jak nigdy wcześniej. Edgar wcale nie ucieszył się na wieść o wyjściu Wielkiej Brytanii z Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów. To oznaczało duże zawirowanie i zmianę niektórych praw, a co za tym idzie - zmianę sposobów na ich ominięcie. Nie chciał tego wszystkiego, czując się bezpiecznie w dotychczasowych realiach. Burkowie stworzyli dość zawiłe tunele na przewóz wszystkich nielegalnych przedmiotów, a teraz musieli na nowo je zabezpieczać. Zmiany w ministerstwie również niekoniecznie wróżyły dobrze - wszystko zależało od tego kto zasiądzie na konkretnym krześle. Dlatego na chwilę obecną jedyną pozytywną wiadomością wyczytaną w najnowszym numerze Proroka Codziennego było stworzenie policji antymugolskiej. Edgar wiązał z nią duże nadzieje, ale jak to wyjdzie w rzeczywistości, nie wiedział.
Odpisywał na list (po tych wszystkich przewrotach do Edgara przychodziło ich mnóstwo i w każdym musiał uspokajać swoich kontrahentów), kiedy na parapecie usiadła ministerialna sowa. To go zdziwiło, dlatego przerwał odpisywanie na korespondencję i otworzył okno, odbierając od stworzenia niewielką kopertę z pieczęcią Ministerstwa Magii. Otworzył ją i przebiegł wzrokiem po zapisanym pergaminie pierwszy raz, drugi, trzeci i czwarty, nie dowierzając własnym oczom. Chcą mnie powiązać z morderstwem Wasilija Sorokina z Rosji. Dopiero po kilku długich sekundach zrozumiał, że to nie jest żaden wyimaginowany list i ktoś naprawdę chce posądzić jego żonę o zabójstwo oddalonego o kilka tysięcy kilometrów nieznajomego mężczyznę. Machnięciem różdżki zamknął okno i zgarnął wszystkie listy do torby, teleportując się na piętro posiadłości, by szybko zabrać dzieci do swoich rodziców. Zrobiłby to i bez propozycji Zivy - nie lubił przebywać u swoich teściów, a oni raczej nie lubili przebywać razem z nim, więc żadne nie czuło się pokrzywdzone. Zostawił bliźniaczki i syna, nie mówiąc swoim rodzicom całej prawdy, nie chcąc tego robić zanim sam nie dowie się szczegółów, po czym teleportował się do ministerstwa magii. Czym prędzej dostał się na drugie piętro i wpadł do odpowiedniej sali przesłuchań. A kiedy zobaczył w nim Zivę, wszystko nagle stało się realnym problemem, nie tylko krótkim, w pośpiechu napisanym, listem. - Witam panie... Carter - powiedział, stając obok żony. - Jakie zarzuty postawiliście mojej żonie i jakie macie na to dowody? - Zapytał chłodno, uznając to wszystko za jedno wielkie nieporozumienie. Miał zamiar za chwilę wyjść stąd z Zivą i o tym wszystkim zapomnieć.
Odpisywał na list (po tych wszystkich przewrotach do Edgara przychodziło ich mnóstwo i w każdym musiał uspokajać swoich kontrahentów), kiedy na parapecie usiadła ministerialna sowa. To go zdziwiło, dlatego przerwał odpisywanie na korespondencję i otworzył okno, odbierając od stworzenia niewielką kopertę z pieczęcią Ministerstwa Magii. Otworzył ją i przebiegł wzrokiem po zapisanym pergaminie pierwszy raz, drugi, trzeci i czwarty, nie dowierzając własnym oczom. Chcą mnie powiązać z morderstwem Wasilija Sorokina z Rosji. Dopiero po kilku długich sekundach zrozumiał, że to nie jest żaden wyimaginowany list i ktoś naprawdę chce posądzić jego żonę o zabójstwo oddalonego o kilka tysięcy kilometrów nieznajomego mężczyznę. Machnięciem różdżki zamknął okno i zgarnął wszystkie listy do torby, teleportując się na piętro posiadłości, by szybko zabrać dzieci do swoich rodziców. Zrobiłby to i bez propozycji Zivy - nie lubił przebywać u swoich teściów, a oni raczej nie lubili przebywać razem z nim, więc żadne nie czuło się pokrzywdzone. Zostawił bliźniaczki i syna, nie mówiąc swoim rodzicom całej prawdy, nie chcąc tego robić zanim sam nie dowie się szczegółów, po czym teleportował się do ministerstwa magii. Czym prędzej dostał się na drugie piętro i wpadł do odpowiedniej sali przesłuchań. A kiedy zobaczył w nim Zivę, wszystko nagle stało się realnym problemem, nie tylko krótkim, w pośpiechu napisanym, listem. - Witam panie... Carter - powiedział, stając obok żony. - Jakie zarzuty postawiliście mojej żonie i jakie macie na to dowody? - Zapytał chłodno, uznając to wszystko za jedno wielkie nieporozumienie. Miał zamiar za chwilę wyjść stąd z Zivą i o tym wszystkim zapomnieć.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Chciała, aby był to sen, z którego wyrwie ją ciche skrzypnięcie materaca, sugerujące iż Edgar już wstaje do pracy. Zwykły koszmar, który skończy się wraz z otwarciem powiek i westchnieniem ulgi. To wszystko wydawało się tak odrealnione i nieprawdopodobne, że rzeczywiście można było uznać zaistniałą sytuację za sen. Marzenie ściętej głowy.
Słyszała głos Raidena jakby była pod wodą. Zniekształcone końcówki słów, które mimo tego, tworzyły logiczną, zrozumiałą całość. Krew nie ma tu znaczenia. Status krwi potrafił w wielu przypadkach ułatwić życie. Bardzo często szlamowaci czarodzieje bali się zwyczajnie zaszkodzić bądź utrudnić cokolwiek szlachcie, mając na względzie ich koneksje. Wpływy niektórych rodów bywały przeogromne. Nie mieściło jej się w głowie, że nikt nie wziął pod uwagę jej nazwiska i pochodzenia, łącząc ją z tą sprawą. Czy wynik referendum tak bardzo rozwścieczył mugolaków, że postanowili rozpocząć cichą wojnę z czystokrwistymi czarodziejami, podczas której będą się zasłaniać kruczkami prawnymi i poszlakami?
Napisz. Zwykłe słowo, a dla lady Burke brzmiało jak wyrok. Było to na tyle poważne, że miała powiadomić męża. Kiedy otrzymała pergamin, pióro i kałamarz, szybko napisała kilka zdań, w pośpiechu brudząc kartkę paroma kroplami atramentu, na co nigdy nie pozwoliłaby sobie podczas typowej korespondencji. Pośpiech i stres były widoczne również w piśmie kobiety. Oddała pergamin Raidenowi do przeczytania, a on przekazał ją sekretarzowi do wysłania. Nie miała pewności, ile minęło czasu od nadania listu, ale dla niej pytania Cartera brzmiały tak samo. Przeinaczał je, chyba chcąc złapać ją na jakimś potknięciu, a może zwyczajnie chciał jej pomóc?
Wreszcie drzwi sali otworzyły się, a do środka wszedł Edgar bez wcześniejszego pukania. Raiden mógł się domyślać, że mąż przesłuchiwanej również jest zły, ale Ziva miała pewność. Lord Burke ukrywał emocje za maską chłodnego zdystansowania, chociaż zdradził go nietaktowny brak zaanonsowania swojego przybycia. Kobieta westchnęła cicho z nieukrywaną ulgą, że jednak nie dał wiary jej samodzielności, o której wspomniała w liście.
Słyszała głos Raidena jakby była pod wodą. Zniekształcone końcówki słów, które mimo tego, tworzyły logiczną, zrozumiałą całość. Krew nie ma tu znaczenia. Status krwi potrafił w wielu przypadkach ułatwić życie. Bardzo często szlamowaci czarodzieje bali się zwyczajnie zaszkodzić bądź utrudnić cokolwiek szlachcie, mając na względzie ich koneksje. Wpływy niektórych rodów bywały przeogromne. Nie mieściło jej się w głowie, że nikt nie wziął pod uwagę jej nazwiska i pochodzenia, łącząc ją z tą sprawą. Czy wynik referendum tak bardzo rozwścieczył mugolaków, że postanowili rozpocząć cichą wojnę z czystokrwistymi czarodziejami, podczas której będą się zasłaniać kruczkami prawnymi i poszlakami?
Napisz. Zwykłe słowo, a dla lady Burke brzmiało jak wyrok. Było to na tyle poważne, że miała powiadomić męża. Kiedy otrzymała pergamin, pióro i kałamarz, szybko napisała kilka zdań, w pośpiechu brudząc kartkę paroma kroplami atramentu, na co nigdy nie pozwoliłaby sobie podczas typowej korespondencji. Pośpiech i stres były widoczne również w piśmie kobiety. Oddała pergamin Raidenowi do przeczytania, a on przekazał ją sekretarzowi do wysłania. Nie miała pewności, ile minęło czasu od nadania listu, ale dla niej pytania Cartera brzmiały tak samo. Przeinaczał je, chyba chcąc złapać ją na jakimś potknięciu, a może zwyczajnie chciał jej pomóc?
Wreszcie drzwi sali otworzyły się, a do środka wszedł Edgar bez wcześniejszego pukania. Raiden mógł się domyślać, że mąż przesłuchiwanej również jest zły, ale Ziva miała pewność. Lord Burke ukrywał emocje za maską chłodnego zdystansowania, chociaż zdradził go nietaktowny brak zaanonsowania swojego przybycia. Kobieta westchnęła cicho z nieukrywaną ulgą, że jednak nie dał wiary jej samodzielności, o której wspomniała w liście.
So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you☙ ❧
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To nie było takie proste. Gdy stajesz się tym którego należy obserwować. Którego należy śledzisz i dowiadujesz się o tym w ułamku sekundy, gdy ktoś ci o tym mówi. Wszystko zależało właśnie od tego - czy jesteś winny, czy właśnie nic nie zrobiłeś? Czasem można się w tym pogubić. Gdy policja zadaje te same pytanie w kółko, ciągle to samo. Bite jak mantrę raz za razem. Raiden widział spojrzenia wielu osób, które potrafiły grac niewiniątka, a później okazywało się, że przed nim siedział potwór. Widział strach, gdy oskarżenia padały jak z karabinu maszynowego i nawet nie czekano na odpowiedź. Były przesłuchania związane z wyciąganiem informacji w o wiele mniej dogodny sposób. Wychodziło się w zakrwawionej koszuli, a wszyscy udawali, że nie słychać było krzyków. Nie był kimś, kto lubił agresję. Jednak niektóre sprawy toczyły się w taki sposób, że nawet on... Carter - nie potrafił się powstrzymać. Przypominające o tym, że małe dzieci również padały ofiarami brutalności czarodziejskiego świata. Ale to było dawno. Teraz prowadził inne sprawy. A przynajmniej tak mu się wydawało, gdy nie stawało mu przed oczami pełno nieletnich twarzy z zaginięć. Wtedy można było uznać, że nie wykonujesz swojej pracy we właściwy sposób skoro się do tego dopuściło. Wielu stróżów prawa odchodziło lub kończyło z sobą w inny sposób nie dając sobie rady z konsekwencjami. Czy ludzie zdawali sobie sprawę jak duża odpowiedzialność leżała na barkach każdego z funkcjonariuszy? A może uważali ich tylko za nagabujących niewinnych obywateli tępych osiłków? Raiden znał prawdę o tym, że nie szanowano jego zawodu. Nie oczekiwał go, bo to był jego obowiązek - bronienie swoich obywateli. Dlatego podświadomie chciał też uchronić Zivę przed Rosjanami. Tylko nie wiedział czy mu się to uda.
- Rozumiem, że dostał pan upoważnienie na uczestniczenie w przesłuchaniu - odparł Raiden, patrząc na męża Burke, który wtargnął do sali jakby właśnie wchodził do obory. Trzeba było mu to oddać, że nikt nie mógł go powstrzymać przed wdarciem się tutaj. Gdyby Sophia lub Artis znajdowały się na miejscu Zivy, Raiden również by tak postąpił. Dlatego też nie komentował tego dalej. - Wszystkie zarzuty pochodzą od strony rosyjskiej, panie Burke - zaczął. - Są to dość mocne zarzuty, chociaż w żaden sposób nie zostały potwierdzone. Morderstwo rosyjskiego obywatela nie brzmi najlepiej. Pracujemy nad tą sprawą, ale nie możemy ignorować nacisku ze strony rosyjskiej. Radziłbym zatrudnić odważnego obrońcę.
Na tę chwilę nie mógł im poradzić nic więcej. Wiedział, że akurat Burke'owie nie będą mieli problemów z wydaniem fortuny. Nie miał pojęcia jak potoczy się ta sprawa dalej, ale jedno wiedział na pewno - Rosjanie nie zamierzali odpuszczać angielskiej zaściankowości.
- Rozumiem, że dostał pan upoważnienie na uczestniczenie w przesłuchaniu - odparł Raiden, patrząc na męża Burke, który wtargnął do sali jakby właśnie wchodził do obory. Trzeba było mu to oddać, że nikt nie mógł go powstrzymać przed wdarciem się tutaj. Gdyby Sophia lub Artis znajdowały się na miejscu Zivy, Raiden również by tak postąpił. Dlatego też nie komentował tego dalej. - Wszystkie zarzuty pochodzą od strony rosyjskiej, panie Burke - zaczął. - Są to dość mocne zarzuty, chociaż w żaden sposób nie zostały potwierdzone. Morderstwo rosyjskiego obywatela nie brzmi najlepiej. Pracujemy nad tą sprawą, ale nie możemy ignorować nacisku ze strony rosyjskiej. Radziłbym zatrudnić odważnego obrońcę.
Na tę chwilę nie mógł im poradzić nic więcej. Wiedział, że akurat Burke'owie nie będą mieli problemów z wydaniem fortuny. Nie miał pojęcia jak potoczy się ta sprawa dalej, ale jedno wiedział na pewno - Rosjanie nie zamierzali odpuszczać angielskiej zaściankowości.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Wszedłby do sali przesłuchań również bez upoważnienia. Funkcjonariusz chyba nie sądził, że z tak błahego powodu zostawiłby swoją żonę samą sobie w takiej sytuacji. W końcu nie chodziło tutaj o zdeptanie trawnika, a o zamordowanie człowieka. To były bardzo poważne zarzuty, dlatego też nie rzucali nimi na prawo i lewo. Fakt, że postanowili uznać Zivę za podejrzaną, znaczył, że faktycznie mają na to całkiem dobre dowody. Edgar nie miał zamiaru dawać tego po sobie poznać, dalej odgrywając rolę oburzonego szlachcica. Choć to nie do końca była gra - faktycznie był oburzony, będąc stuprocentowo pewnym, że Ziva nie zabiła żadnego Rosjanina. - Dalej nie odpowiedział mi pan na pytanie jakie są na to dowody - zauważył, nie spuszczając wzroku swoich błękitnych tęczówek z Cartera. - Czy są one tajne? - Zapytał z nutką ironii. Będąc w Rosji nie zdziwiłyby go tego typu absurdy, jednak wierzył, że Wielka Brytania to wciąż kraj z jakimiś zasadami. - Bo rozumiem, że ani brytyjskie ministerstwo ani rosyjskie nie rzuca takich oskarżeń na prawo i lewo - dodał, ignorując już jego wypowiedź odnośnie zatrudnienia odważnego obrońcy. Akurat z tym Edgar nie będzie miał problemu, jednak najchętniej nikogo by nie zatrudniał, bo przecież cała ta sytuacja graniczyła z niesamowicie kiepską komedią. Te oskarżenia rzucone w stronę jego żony naprawdę go zaskoczyły i wciąż w głębi duszy miał marną nadzieję, że to tylko sen. A raczej koszmar. - Co się będzie działo z moją żoną, dopóki nie zostanie udowodniona jej niewinność? - Zapytał, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu. Na pewno nie pozwoli, by już przed procesem była traktowana jak morderczyni. By w ogóle była tak traktowana skoro jest niewinna! Nawet w tym momencie musiała siedzieć w ciasnej klitce i odpowiadać na powtarzające się pytania. Nie godziło się stawiać szlachetnie urodzonej kobiety w takich warunkach. Miał zamiar zaraz teleportować się z nią wprost do ich posiadłości w Durham i na chwilę o tym wszystkim zapomnieć.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Druga sala przesłuchań
Szybka odpowiedź