Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]05.04.15 22:16
First topic message reminder :

Sala główna

Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora, i smak waszych ust, hiszpańskie dziewczyny, w noc ciemną i złą nam będzie się śnił... Zabłysną nam bielą skał zęby pod Dover i znów noc w kubryku wśród legend i bajd...  

W tawernie już od wejścia czuć przejmujący swąd nade wszystko męskiego potu, a w drugiej kolejności - męskiego moczu. Silny zapach alkoholi drażniąco przesyca powietrze, skądinąd wyczuć można również nuty aromatów zgniłych ryb. Huk pijackich przyśpiewek dominuje nad wszechobecnym gwarem - prawie nie słychać przechwalającego się przy szynku mężczyzny, który opowiada o swojej ostatniej batalii, w której rzekomo wypatroszył morskiego smoka, mało kto zwraca uwagę na marynarzy tłukących się po mordach po przeciwległej ścianie. Zrezygnowany barman dekadencko przeciera brudną szklankę brudną szmatą, spode łba łypiąc na drzwi, które właśnie otworzyłeś...

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:27, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]21.05.18 13:17
Odszukał wzrokiem jej oczy, gdy podjęła grę i zapytała go o lepszą stawkę; zareagowała tak, jak się tego spodziewał. Nie zmieniało to faktu, że nie miał zamiaru proponować wprost. Może nie należał do  najbardziej taktownych czarodziejów, jednak nie widział dobrej zabawy w grubiaństwie czy bolesnej bezpośredniości. Mrugnął raz, dwa, a jego usta wykrzywił nieprzenikniony uśmiech; mało kto miał dostęp do jego myśli, mało go znał go na tyle, by móc odgadnąć, co kryło się za maską obojętności. Nim odpowiedział, znów dolał sobie alkoholu, żałując, że w tej knajpie nie podają jego ulubionego rumu Kraken.
- Może - rzucił lakonicznie, znów odnajdując jej wzrok, nieco prowokując. Musiała jeszcze trochę poczekać; jeśli ona była ciekawska, to on należał do grona niezbyt wylewnych. Nie kontynuował, miast tego spojrzał na swe kostki, prędko dodając w myślach swój wynik; ten rzut był zdecydowanie lepszy niż poprzedni, znając jednak swoje szczęście, Sigrun powinna wyrzucić w tej sytuacji trzy szóstki. Nie miał jednak zamiaru narzekać. Dopóki jego towarzyszka nie zadawała naprawdę niewygodnych pytań, mógł przystać na jej propozycję i opowiedzieć o sobie trochę więcej.
- Czarny - odpowiedział leniwie, nim jeszcze zadała swoje poważne pytanie; doskonale wiedział, że kpiła, że kontynuowała jego wymienianie najbardziej absurdalnych pytań, jakie przychodziły na myśl. Nie przeszkodziło mu to jednak oświecić ją i w tej materii; inna sprawa, że akurat jego ulubionego koloru mogła się już dawno temu domyślić.
Pokiwał krótko głową, kiedy usłyszał, co tak naprawdę ciekawiło Rookwood; nie był zdziwiony, wszak sam zapytał ją o coś podobnego kilka godzin temu. Służyli temu samemu Panu, służyli tej samej sprawie - nie powinien zatem wahać się przed odpowiedzią.
- Spotkałem Go po raz pierwszy w Europie - zaczął po chwili; przemawiał cicho, by nie zwracać na siebie przesadnej uwagi innych bywalców Pasażera. Na szczęście pijacy nadal robili taki hałas, że nie musieli obawiać się o to, że ktokolwiek ich podsłucha. - Jednak dopiero później, w Anglii, usłyszałem o nim ponownie i dowiedziałem się o rycerzach. Możliwe, że uznał moje wieczne podróże za coś... przydatnego dla sprawy. Minął już rok odkąd przysiągłem mu wierność. - Upił kolejny łyk alkoholu, zwilżając nim wyschnięte wargi. Minął rok, jednak dopiero teraz zatrzymał się tutaj na dłużej, dopiero teraz zaczynał służyć mu na lądzie; sprawy przybierały jednak taki obrót, że każda para rąk okazywała się niezwykle przydatna. Sigrun powinna o tym wiedzieć.
Śledził jej ruchy, kiedy ponownie zbierała się do rzutu. Czy faktycznie zdoła go pokonać, znowu? Nie obraziłby się za odrobinę odmiany, jednak zasady to zasady. Szybko zliczył sumę jej oczek, by następnie odnaleźć jej wzrok, zmarszczyć brwi.
- Remis - zauważył cicho, następnie podrapał się po porośniętym szczeciną policzku. - Co zasady mówią o takim wypadku?
Nieśpiesznie zgarnął leżące pod ręką kości i wpakował je do kubeczka, by spróbować wykonać kolejny rzut. Oby tym razem jeszcze lepszy.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]21.05.18 13:17
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6, 6, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]21.05.18 19:18
Czekała na odpowiedź, lecz właściwie jej nie otrzymała; nie wytrąciło to z Sigrun z równowagi, wystarczyło jego mrugnięcie i spojrzenie. Niektórych myśli rzeczywiście nie warto było wypowiadać na głos, a pozostawić w sferze niedopowiedzeń. Stwarzało to szerokie pole dla wyobraźni, a w tej sferze Sigrun wyobraźnię miała zaskakując bujną i fantazyjną. Może opatrznie go zrozumiała, nie znali się przecież, lecz doświadczenie z mężczyznami pozwalało jej snuć śmiałe przypuszczenia. Odpowiedziała tylko takim uśmiechem, jakby była pewna tego, co myślał - i było to coś wyjątkowo brzydkiego.
Przewróciła lekko oczyma; informacja, że jego ulubionym kolorem jest czerń nie była specjalnie zaskakująca. Zapytana z pewnością stawiałaby właśnie na nią, nie widywała go w barwnych szatach i najpewniej głośno by się śmiała, gdyby zobaczyła go w jaskrawościach. Nie pasowałyby mu; ludzie ich pokroju powinni prezentować się należycie - poważnie. Zresztą nie rozmyślała nad tym długo, były znacznie ciekawsze tematy, do których przeszła.
- Jaki On jest? - spytała cicho, całkiem poważnie, bez cienia właściwej sobie drwiny, czy kpiącego uśmiechu; chciała wiedzieć, w brązowych tęczówkach błyszczała fascynacja. Caelan mówił o tym w taki sposób, jakby spotkał Jego nie tak dawno temu; poczuła ukłucie zazdrości. Nie spotkała Go jeszcze od momentu dołączenia do Rycerzy Walpurgii. Znała jednak Toma Riddle'a, w latach szkolnych trzymała się blisko wraz z innymi uczniami, juz wtedy niemal fanatycznie mu oddanymi. Uchodził za czarującego i bystrego, wszyscy go uwielbiali, także i Sigrun, lecz zawsze czuła w jego obecności niepokój, dziwny strach przed tym, co potrafił - a już wtedy władał mocami większymi od niejednego dorosłego czarodzieja. Tom Ridle ukończył Hogwart i nie spotkała go juz więcej, a teraz nazywali go Lordem Voldemortem i Czarnym Panem. Chciała wiedzieć jaki jest teraz.
Zgasiła niedopałek w popielniczce, która przed kilkoma chwilami zmaterializowała się sama; a może to barman na nich zerknął i machnął różdżką z przezorności, coby w stoliku nie pojawiły się kolejne czarne, wypalone dziury (choć był już na tyle obdrapany i zniszczony, że nic nie zaszkodziłoby mu jeszcze bardziej). Słuchała go w milczeniu, wspierając policzek o prawą dłoń, a łokieć o stół. Opuszkami palców lewej gładziła brzeg szklanki, z której co chwila ubywało trunku, bo co rusz unosiła ją do ust. Niespecjalnie przepadała za rumem, lecz to najpewniej najlepsze co tu mieli; wątpliwej jakości whisky wolała nie próbować, o ulubioną zieloną wróżkę nawet nie pytać - zresztą to nie był czas na to, by się nią raczyć. Wolała zachować względną jasność umysłu, aby wiedzieć o co pytać - w końcu sądziła, że szczęscie w kościach dalej będie się jej trzymać.
Dokonała drugiego rzutu, w myślach zsumowała oczka. Prychnęła śmiechem pod nosem, gdy zorientowała się, że wyrzucili tyle samo. - Nie ma żadnych zasad, nie przepadam za nimi - odparła z szelmowskim uśmiechem; mogła zaproponować, aby każde z nich zadało pytanie, lecz zamiast tego wybrała milczenie. Wetknęła sobie do ust następnego papierosa, gdy Caelan sięgnął po kubeczek i dokonał kolejnego rzutu; przypatrywała się jego ruchom uważnie, a kiedy dostrzegła ilość oczek zagwizdała cicho z uznaniem. Świetny rzut, choć nie dla niej - w tej sytuacji musiałaby wyrzucić trzy szóstki, co zdawało się mało prawdopodobne. - Dawaj - mruknęła, wyciągając rękę po kości i znów wstrząsając nimi w kubeczku nieco za długo. W końcu uderzyły cicho o stół, a Sigrun tym razem zerknęła na nie natychmiast, sprawdzając liczbę wyrzuconych oczek.


She's lost control
again


Ostatnio zmieniony przez Sigrun Rookwood dnia 21.05.18 19:22, w całości zmieniany 1 raz
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala główna [odnośnik]21.05.18 19:18
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]06.06.18 21:31
Nie był zdziwiony, gdy Sigrun uraczyła go takim uśmiechem, jakby zrozumiała go bez słów; nie należała do grona kobiet, które zawstydziłyby się w takiej chwili lub uznały, że z pewnością wcale nie o to chodzi. Trudno było jej odmówić pewnej... frywolności, o której i jemu dane było się przekonać. Zaś on pasował do pięknych, wieloznacznych mów jak pięść do nosa, toteż wolał pozostawić odpowiedź na jej pytanie w sferze niedopowiedzeń. Nie sądził, by mogło to zaszkodzić dalszemu rozwojowi sytuacji; wprost przeciwnie.
Prędko jednak i jego myśli powędrowały ku poważniejszemu z poruszanych przez nich tematów. Chyba pierwszy raz w życiu widział ją śmiertelnie poważną, całkowicie skupioną na tym, co powiedział, niecierpliwie oczekującą tego, co powie zaraz. Niestety, nie mógł zaspokoić jej ciekawości, nie mógł jej w żaden sposób zaimponować; wszelkie polecenia otrzymywał listownie, zaś dostąpić zaszczytu obcowania z ich Panem mogli tylko nieliczni i z pewnością nieprędko mogłoby się to zmienić. Westchnął cicho, ciężko, nie spoglądając ku jej twarzy, a gdzieś w bok. Przez chwilę sprawiał wrażenie nieobecnego, zbytnio pogrążonego w swych myślach.
- Nie wiem - odpowiedział w końcu; nie widział sensu w udawaniu czegoś, w okłamywaniu jej, a przynajmniej nie w sprawie organizacji, której oboje byli członkami. - Dawno go nie widziałem. Polecenia otrzymuję listownie, przedmioty przekazuję tym, którzy posiadają już znaki - rozwinął niewiele później, próbując w ten sposób nakreślić sytuację nieco lepiej, nieco szerzej. - Kiedy widziałem go po raz ostatni... - zawiesił głos i zmarszczył brwi, w ciszy szukając odpowiednich słów, próbując przypomnieć sobie o wszystkich emocjach, jakie mógł wtedy odczuwać. - Wiedziałem, że nie ma z nim żartów. Że nie można już zrezygnować, nie można też zawieść. Czułem również, że z jego wiedzą, z jego mocą możemy osiągnąć wiele.
Chrząknął cicho, w zamyśleniu podrapał się po podbródku i przeniósł wzrok z kręcącego się w tle barmana na twarz poważnej, żywo zainteresowanej Sigrun. No cóż, oboje będą musieli jeszcze długo poczekać nim spotkają się z nim twarzą w twarz... Zakładając dosyć optymistycznie, że przejdą próby i zostaną przyjęci do grona Śmierciożerców.
Upił kolejny łyk alkoholu i mruknął coś cicho; przypomniał sobie o remisie, lecz pominął go milczeniem, wyczekując kolejnego rzutu Rookwood. Nie miała wielkich szans na przebicie jego wyniku. O cóż więc miał zapytać? Krzywy uśmiech wstąpił na jego usta, kiedy ujrzał dwie jedynki i trójkę. Nie musiał nic mówić, nie musiał raczyć jej żadnym wyjątkowym komentarzem, by zapiekło; przecież nie lubiła przegrywać. Bez słowa dolał jej resztkę alkoholu, tak na pocieszenie.
- Przede wszystkim, musisz zamówić kolejną butelkę - podjął cicho, nieco bezczelnie, głową wskazując na opróżnioną butelkę. - Później zaś możesz opowiedzieć mi, jaki był za czasów szkoły. - Może nie do końca było to pytanie, jednak nie powinna kręcić nosem; wyraził swe myśli na głos. O tym, że ich Pan uczęszczał do Hogwartu słyszał już od kilku różnych osób, ona zaś powinna coś z tych czasów pamiętać.
W milczeniu wpakował kostki do kubeczka i bez wielkiego namysłu wykonał kolejny rzut; nie chciał zwlekać z rozstrzygnięciem kolejnej partii. Później powrócił do swobodnego obserwowania kobiety, jej twarzy czy smukłej dłoni, na której tę twarz wspierała.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]06.06.18 21:31
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 5, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]12.06.18 18:56
Ona również westchnęła, chwilę po nim, tyle że teatralnie i ze zniecierpliwieniem; długie paznokcie jej lewej dłoni zabębniły o stół, poganiając go do odpowiedzi; nie należała do kobiet cierpliwych, nienawidziła czekać, zwłaszcza na rozwianie takich wątpliwości. Caelan wyznał w końcu prawdę, a Sigrun poczuła się jednocześnie zawiedziona, jak i... Poczuła pewną ulgę? Żadne z nich nie dostąpiło wciąż tego zaszczytu, aby spotkać Czarnego Pana; sądziła, że Goyle, służący mu od jakiegoś już czasu i utalentowany czarodziej, mógł mieć to już za sobą - byłaby wtedy cholernie zazdrosna. Zazdrość nie była niczym dobrym, mogłaby ją wyłącznie rozjuszyć, a tego żadne z nich przecież nie chciało.
- Mhm... - mruknęła, wprawiając w ruch rum w swojej szklance; podniosła na Caelana uważne spojrzenie, gdy mówił o ostatnim spotkaniu z Nim. Wszyscy, który widzieli Go po ukończeniu Hogwartu, wypowiadali się w podobnym tonie - z bezgranicznym szacunkiem, oddaniem, graniczącym niemal ze strachem. Powierciła się na własnym krześle ze zniecierpliwieniem; naprawdę nie lubiła czekać, lecz nie miała prawa zaprotestować. Z chwilą przystąpienia do Rycerzy Walpurgii została zobowiązana do bezwzględnego posłuszeństwa, także tym, którzy stali od niej w hierarchii wyżej.
Czasami ciężko było jej to znieść; Sigrun niewiele miała w sobie z karności, nie nalezała do osób pokornych. Lubiła chadzać własnymi ściezkami i robiła to, na co ma tylko ochotę. Trudn było się jej przestawić, lecz przez pracę, gdzie także musiała stosować się do poleceń przełożonych i konkretnych procedur, było to nieco łatwiejsze, niż kiedyś.
Potrząsała kubeczkiem z kośćmi zawzięcie, jakby odpowiednio długie machanie nim miało sprawić, że naprawdę wyrzuci trzy szóstki; tak się oczywiście nie stało. Nie była nawet bliska pobicia jego wyniku: dwie jedynki i trójka. Podniosła ostrzegawcze spojrzenie, aby lepiej tego nie komentował; wystarczył krzywy uśmiech, aby zacisnęła wargi w wąską kreskę - i rzeczywiście pocieszyła się resztką rumu, którą dolał do szklanki; w tym względzie zawsze mogła na niego liczyć - niczym prawdziwy dżentelmen dbał, aby szklanka damy nie była pusta.
Przewróciła oczyma, ale dźwignęła się z miejsca, aby podejść do baru; zawsze żądała od wszystkich równego traktowania, musiała więc przyjąć to z całym dobrodziejstwem inwentarza i sięgnąć do własnej sakiewki, aby zapłacić za kolejną butelkę. Przez krótki spacer do baru i czekanie na barmana miała dłuższą chwilę, aby zastanowić się nad odpowiedzią; nie dziwiło Sigrun wcale, że o to pytał. Sama byłaby ciekawa. Wróciła z rumem i postawiła go na stole, nie otwierając; polewanie zostawiła już mężczyźnie. Znów założyła nogę na nogę i zapaliła papierosa, zwlekając z odpowiedzią; po jej twarzy o ostrych, niebanalnych rysach przemknął cień niepewności, gdy rozchyliła usta, by się odezwać - nie zdarzało się jej to często, a właściwie wcale. Zawsze była tak pewna siebie, że tańczyła na granicy aroganci (albo po prostu była arogancka), albo przynajmniej udawała, ze taka jest.
- Był wtedy... - w myśli szukała odpowiedniego słowa - ... bardzo czarujący. Charyzmatyczny. Wszyscy nauczyciele go uwielbiali - powiedziała dziwnie ostrożnym tonem; wydawała się bardzo poważna, gdy wspomnieniami wracała do szkolnych lat. - Był prymusem, już wtedy miał tak wielką moc, że bił nauczycieli na głowę. Ja, Mulciber, mój brat... Byliśmy w jego, hmmm, świcie.
Pamiętała, że nazywał ich wtedy swoimi przyjaciółmi; zgromadził ich wokół siebie całkiem sporo, a wszyscy byli w Toma Riddle wpatrzeni jak w obrazek, lecz jednocześnie bali się go - ona także, gdy przekonała się, do czego jest zdolny i co potrafi. Niezmiennie ją to fascynwało i przerażało jedncześnie.
- Uczył nas... Pewnych rzeczy - wyznała po chwili, a na usta w końcu wpłynął uśmieszek samozadowolenia; tym mogła się chwalić - uczyła się czarnej magii od samego Czarnego Pana już w latach szkolnych. - Czasami mnie przerażał - powiedziała z rozbrajającą szczerością; nie widziała powodów do wstydu w tym wyznaniu - wszyscy powinni się Go bać, jego słudzy także. Był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem jaki stąpał kiedykolwiek po tej ziemi. Sigrun wypowiadała się o nim z ogromnym szacunkiem; już w Hogwarcie była mu oddana, spełniała każde polecenie, nawet najbardziej straszne, czy obrzydliwe - w tym względzie nic się nie zmieniło.
- A ty co? Uczyłeś się machać różdżką w Durmstrangu? - spytała, nagle zmieniając temat; uświadomiła sobie, że może nie powinna była opowiadać o Tomie Riddle - był już przecież Lordem Voldemortem. Ich Czarnym Panem. Pytała o szkołę, lecz podejrzewała, że zna odpowiedź; wiedziała, że jego młodszy brat uczył się właśnie na Północy.
Odebrała znów od Caelana kubeczek, aby wykonać rzut. Potrząsała nim zawzięcie, bo znów nie miała wielkich szans, aby przebić jego rzut. W końcu kostki padły na stół.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala główna [odnośnik]12.06.18 18:56
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 3, 5
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]14.07.18 15:50
Obserwował ją dalej, gdy podniosła się z zajmowanego do tej pory miejsca i ruszyła ku kontuarowi, by kupić kolejną butelkę. W Pasażerze zebrał się już niemały tłum, byli tam więc nie tylko niegroźni pijaczkowie, ale i największe męty doków, dlatego też Goyle wolał nie spuszczać jej z oka - tak na wszelki wypadek, gdyby jednak ktoś postanowił ją zaczepić, gdyby to ona postanowiła dać komuś popalić. Na szczęście obyło się tym razem bez dodatkowych komplikacji; po dłuższej chwili oczekiwania Rookwood powróciła i znów zasiadła na przeciwko niego, jemu pozostawiając przyjemność ponownego napełnienia naczyń alkoholem.
Tym razem to ona zwlekała z odpowiedzią. Caelan nie był zdziwiony; musiała ostrożnie dobierać słowa, dokonać wprawnej selekcji tego, co chciała mu powiedzieć, a co wolała zachować dla siebie - dorastanie u boku Czarnego Pana, to musiało poskutkować wieloma ważnymi wspomnieniami. Nie poganiał jej jednak, pozwolił na spokojne zapalenie papierosa, na dalsze zbieranie zbłąkanych myśli; w tym czasie bezwstydnie obserwował jej twarz, dłoń, którą trzymała papierosa, wyeksponowaną nogę. Nie śpieszyło mu się, noc była jeszcze młoda.
Kiedy jednak zaczęła mówić, całą swoją uwagę poświęcił właśnie temu; nie chciał niczego pominąć, zaprzepaścić szansy na poznanie ich Pana z nieco innej strony. Był charyzmatyczny, ale też przerażający. Uczył swych towarzyszy, swą świtę, pewnych rzeczy... Caelan całe dotychczasowe życie myślał, że uczenie się w Durmstrangu było jedyną słuszną drogą, jedynym sposobem na odebranie odpowiednich nauk i prawdziwe przygotowanie do dalszego życia. Czy aby jednak na pewno? Nie odczuwał takich emocji zbyt często, lecz zazdrościł jej, że nie był wśród nich, że nie był wtedy w Hogwarcie i nie poznał tej fascynującej osoby już za młodu. Nie zamierzał jednak rozpaczać z tego powodu; jego szkoła nauczała czarnej magii otwarcie, dbała też o jego sprawność fizyczną i odpowiednie szlify charakteru - sprawiła, że był dobrym sługą, nie miał więc czego żałować.
W końcu zapytała go o Durmstrang; był to dla niego dosyć czytelny znak, że bardzo zależy jej na zmianie tematu. Nie oponował jednak, nie naciskał, by kontynuowała. Zamiast tego poczekał, aż wykona swój rzut kośćmi i - po raz kolejny - wygra. Kiwnął krótko głową, wypił kolejny łyk alkoholu i spojrzał jej w oczy.
- Zgadza się. Tak jak każdy członek mojej rodziny - potwierdził krótko, nieco lakonicznie; jego myśli wędrowały już w nieco inne rejony, na przykład - między rozcięcie jej spódnicy. Rum zachęcał do przekraczania pewnych granic, do korzystania z okazji, do zaproponowania jej, by znów wynajęli jeden z pokojów na górze; w końcu, co złego mogło się stać? Nie chciał jednak całkowicie zignorować jej pytania, jeszcze mogłaby się zdenerwować.
- Uważam, że to dobra placówka, szczególnie dla czarodziejów, którzy podzielają nasze poglądy. Bywało tam zimno, były chwile, kiedy naprawdę miało się dosyć, jednak gdyby nie Durmstrang, nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj.
Wziął od niej kubeczek z kośćmi, by wykonać jeszcze jeden rzut. Nim jednak sprawił, że kostki uderzyły o blat stołu, nachylił się w kierunku Sigrun i przemówił do niej ściszonym głosem, patrząc jej prosto w oczy.
- Niezależnie od tego, które z nas tym razem wygra... Następne pytania wolałbym już zadawać - lub mieć kierowane w moją stronę - na górze.
Następnie wstrząsnął nieco kubeczkiem i wykonał swój rzut. Nie podejrzewał, by Rookwood mogła oponować, choć zawsze istniało pewne prawdopodobieństwo niepowodzenia. Wzbudzenia jej niepohamowanego gniewu.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Sala główna [odnośnik]14.07.18 15:50
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 5, 6, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 8 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala główna [odnośnik]16.07.18 16:40
Z jednej strony w istocie było to godne pozazdroszczenia; znała prawdziwe nazwisko Czarnego Pana, dostąpiła zaszczytu przebywania przy nim w latach szkolnych, w jego cieniu, uczenia się od niego i wykonywania poleceń - lecz cóż to tak naprawdę znaczyło teraz? Niewiele. Najważniejsze były czyny teraźniejsze[/], prawdziwe zasługi, a na to dopiero pracowała - robiła co mogła, aby się wyróżnić spośród innych służących Jemu czarnoksiężników i udowodnić swą lojalność. Pragnęła przysłużyć się sprawie i zasłużyć na to, aby [i]On dostrzegł jej wierność. Na to potrzeba było czasu i cierpliwości, których się uczyła; tak jak dyscypliny, niezbędnej w szeregach ich organizacji.
W Parszywym Pasażerze nie pojawili się jednak z ramienia Rycerzy Walpurgii, mogła - mogli - więc sobie pozwolić na rozluźnienie i niecierpliwość, do której Goyle najwyraźniej zdążył już przywyknąć, bo zamiast ciągnąć ją za język, zgodnie z jej wolą zmienił temat, gdy już wykonała swój rzut. Nie potrafiła się nie uśmiechnąć; lubiła wygrywać - jak każdy. Miała jednak wrażenie, a raczej przeczucie, że Goyle bynajmniej nie poczuje się przegranym tego wieczoru; nie potrzebowała trzeciego oka jasnowidza, aby wysnuć podobne przypuszczenie. Dostrzegła jak na nią spoglądał, gdy lawirowała między stolikami, przy których siedziała niezliczona ilość pijaczków; poradziłaby sobie z nimi doskonale, jeśli tylko mieliby śmiałość ją zaczepić, wyciągnąć lepką ku niej dłoń - lecz to spojrzenie mile łechtało jej ego.
Wspomniał o swojej rodzinie i pomyślała o jego siostrze, Caley, po mężu Spencer-Moon, którą poznawać zaczęła dopiero niedawno; przez głowę Sigrun przemknęła myśl, czy o tym wiedział.
- Słyszałam, że nauczają tam czarnej magii, to prawda? - spytała z ciekawością; o Instytucie Magii Durmstrang słyszała głównie pogłoski, kilka informacji wyciągnęła z kuzynki, która była bratową Caelana. Nie wiedziała wiele, każda szkoła pilnie strzegła swych sekretów, lecz placówka na północy wzbudzała jej ciekawość - głównie przez wzgląd na obecne tam ciemne sztuki magii. Byłaby drążyła ten temat, może zapytała o quidditcha - dla niej wszak szkoła nieodłącznie się z tym wiązała, była kapitanem drużyny Ślizgonów - gdyby nie nachylił się ku niej. Sigrun nie odwróciła spojrzenia, instynktownie również się pochyliła, a na ustach po chwili pojawił się uśmiech.
- Zawsze lubiłam twoją bezpośredniość, Goyle - odpowiedziała nie mniej ściszonym, równie konspiracyjnym szeptem; na wyrzucone przez niego kości opuściła spojrzenie leniwie - a wynik nie starł figlarnego uśmiechu. - Chyba wygrałeś - westchnęła ciężko - pora odebrać nagrodę.
Nieśpiesznie, jakby od niechcenia, wstała z krzesła; paczkę papierosów wsunęła do kieszeni spódnicy, o tym pamiętała zawsze - wzięła też butelkę rumu, szkoda, by się zmarnowała. Nie czekała, aż też wstanie, po prostu skierowała się w stronę schodów, kwestię najmu pokoju spychając na jego barki - jak za każdym poprzednim razem. Podążali znów tą samą ścieżką, lecz ile miało to potrwać tym razem, tego nie wiedziała - teraz łączyła ich wspólna służba.
Zaczekała wsparta o framugę, a kiedy do niej dołączył, zaczęła leniwie wspinać się po schodach. Właściwie dobrze się złożyło. Bardzo dobrze. Za kilka dni miała udać się do miejsca, gdzie ludzki żywot zazwyczaj się kończy - pragnęła więc skorzystać jeszcze z życia. Z bliskości. Drzwi pokoju, który chyba nawet niegdyś wynajmowali przez dwie noce, otworzyła zaklęciem, a gdy zamknęły się za nimi, leniwie zmrużyła oczy jak kot wylęgujący się w słońcu - choć otuliła ich ciemność, a źródłem ciepła był gorący oddech na jej karku.

| zt x2 :pwease:


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala główna [odnośnik]25.09.18 22:14
| Data?

Powroty są zawsze najtrudniejsze. Choć od postawienia stopy na brytyjskiej ziemi minęło kilka miesięcy, Clara czuła się w swej ojczyźnie tak bardzo obco, że z trudem wchodziła w dawne role. Proces aklimatyzacji po dwuletniej nieobecności przebiegał powoli, mozolnie - katorżniczą pracą nad samą sobą. Nadal nie znalazła dla siebie kawałka własnego kąta, błąkając się od jednego znajomego do drugiego, licząc na miękką kanapę oraz skrawek ciepłego koca. Nic więcej nie było potrzebne do szczęścia - nie jej, uciekinierki, niewdzięcznicy i głupiutkiej dziewuchy. W głowie oprócz miliona naukowych myśli nie miała nic, karmiąc się tylko faktami wyczytanymi w poczytnych czasopismach, zapominając o ludziach. Żywych, namacalnych, buchających całą gamą różnorakich emocji. Obcych, nieznanych; jeszcze mocniej niż kraj, po którym Waffling stąpała. Niepewnie, wciąż nieśmiało, nie mogąc przezwyciężyć pewnych barier. Udało jej się uciec od toksycznych rodziców, od nałożonych przez nich więzów, wędrowała po krajach i nawet kontynentach, ale czyniąc ten utęskniony powrót poruszała się jak dziewczynka we mgle. Niezaznajomiona ze światem jaki pozostawiła za plecami podczas wielkiej emigracji. Clarence próbowała wygryźć się w niego na nowo, poznać oraz zrozumieć, ale te mijające gdzieś obok dni wyglądały jednako. Pokątny sen, praca w Czerwonym Imbryku, nauka i znów sen. Kopiuj wklej, nic nowego, nic odkrywczego. Wertowanie wciąż tych samych stronic w mądrych księgach, poprawianie spadających z nosa okularów - zgadzało się wszystko. Jako dojrzewająca kobieta pragnęła bezpieczeństwa, ale czy to oznaczało stagnację? Zakutanie się grubym, szarym płaszczem codzienności, nie zdejmując go ani na ulotną chwilę? Dławiące się wczoraj, dziś i pojutrze, nadal takie same? Zlewające się w bezbarwną masę, trudną do rozgraniczenia na poszczególne dni - wielka breja stworzona z nudy.
Dzisiaj coś pękło w przestraszonej znudzeniem Clarze. Dzisiaj powiedziała dość, rozgraniczając wreszcie wczoraj od teraźniejszości. Wypłata zjawiająca się w drobnych łapkach dała nadzieję na to, że nie musi wreszcie chomikować zdobytych galeonów na czarną godzinę. Może wydać parę złotych monet w celu kupienia szczęścia. Szczęściem były plany bez planów. Czyli postanowienie, że po swojej zmianie zatoczy się w jedną z dalekich uliczek, gdzie odnajdzie to, czego tak uporczywie szukała. Mimochodem rozglądała się za znajomymi twarzami lub taką, która pasowałaby na miano brata Waffling, choć czarownica nie mogła mieć za grosz pewności co do tego, czy uda jej się rozpoznać nigdy niewidzianą podobiznę niepoznanego rodzeństwa. Nie odpuszczała jednak, karmiąc się bajkami, że kiedyś los uśmiechnie się do zubożałej szatynki i wskaże jej odpowiednią drogę. Dzisiaj również Clarence nosiła znamiona zadowolenia - wąskie usta wygięte w przyjemny łuk zadarty ku górze mógł utwierdzić obserwatora w przekonaniu, że dobry humor nie odstępował leniwie poruszającej się sylwetki.
Doki śmierdziały rybą, szczynami oraz słoną wodą, ale nie zraziła się odorem docierającym do nozdrzy. Pływając statkiem z obleśnymi marynarzami Clara spotkała się z dużo gorszymi delikatesami. Miała zresztą ochotę na coś, co nie było idealne - na brud, pot i zgorszenie. To wszystko otrzymała wraz z przekroczeniem progu Parszywego Pasażera, w istocie mocno parszywego. Wzruszywszy ramionami przeszła szybkim krokiem całą długość głównej sali, żeby znaleźć się przy barze. Zamówiła kufel piwa - na początek. Obróciła się tyłem do barmana, opierając o wystający kawałek kontuaru. Odpaliła dłonią papieros utknięty w buzi, nienachalnie obserwując wnętrze lokalu. Bardzo szybko zaczepił ją jegomość spod ciemnej gwiazdy, próbując bajerować. W tym samym czasie obok nich przeszedł inny mężczyzna; zamówiwszy coś powrócił do oddalonego od nich stolika. - Za co chcesz postawić mi drinka? - spytała natręta wprost, spoglądając na jego oszpeconą bliznami twarz. - Tamten gość zwinął ci sakiewkę kiedy gapiłeś mi się w dekolt - dodała całkiem pogodnie. Obruszył się i zezłościł, ale rzeczywiście sięgnął po płócienny woreczek. Wystarczyła dosłownie chwila, żeby frustrat rzucił się z łapami na wskazanego przez Waffling czarodzieja. Rozpoczęła się bijatyka. Ona natomiast wpatrywała się w to widowisko z wielkim zainteresowaniem, nawet nie krzywiąc się po kolejnych łykach obleśnego trunku.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sala główna [odnośnik]28.11.18 20:36
|10 lipca

Zaśmiałem się i niebezpiecznie odchyliłem się na krześle, kiedy to Fredy będąc w swym pijackim transie postawił z łupnięciem i siłą nogę na stole. Drugą trzymał na krześle na którym jeszcze chwilę wcześniej siedział. Kto by pomyślał, że ktoś tak krępy potrafi być tak zwinny i szybki w swych ruchach! I chyba właśnie to mnie w tamtej chwili rozbawiło. Przynajmniej bardziej niż słuchanie po raz dziesiąty historii o tym, jak ten rzekomo widział krakena. Naturalnie nikt mu nigdy nie wierzył co wpędzało go w wyjątkowo bojowy nastrój. Tak jak teraz. Wszyscy się śmieli z tego, jak na napuchniętej od alkoholu twarzy i czerwonej od oburzenia twarzy złowrogo tańczą krzaczaste brwi. Tommy chyba nie wytrzymał bo ze śmiechu spłynął z krzesła pod stół. Miałem na dzieję, że się nie posikał. Nie byłem tak pijany by znieść smród uryny.
Przedramieniem otarłem łzy rozbawienia i zauważając, że rozchlapałem resztki piwa z kufla poklepałem siedzącego koło mnie Jeerego po plecach by się trzymał i poniekąd tym samym niemo informując, że niebawem wrócę toczyć tą karuzelę spierdolenia. Sam przybliżyłem się do barowej lady będąc światkiem niezgorszej prowokacji, której skutek zgrabnie wyminąłem łukiem. Zaintrygowany jednak przyczyną znalazłem się koło niej - niepozornej, a jednak wyzywająco się zachowującej kobiety. Spojrzałem w jej dekolt oceniając powód zwady. Uniosłem jedną z brwi wyżej na znak uznania wiedząc że powód zwady faktycznie jest soczysty. Z tej myśli, gładko przeszyłem do kolejnej - gdzie dwóch się bije tam trzeci powinien korzystać, prawda?
- Ja postawię ci drinka - odparłem po tym, jak leniwie nakazałem - Za twoją osobowość. A właściwie osobowości. Wszystkie trzy - uściśliłem, uśmiechając się frywolnie do niej, jej prawej strony dekoltu, a potem lewej - Chętnie odkryłbym więcej twoich stron co więc powiesz na to bym popuszczał do ciebie oczko przy drugim drinku? - bryluję zalotnie proponując grę w czarodziejskie oczko, wskazując brodą jeden z wolnych stolików.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Sala główna [odnośnik]26.12.18 1:46
Dość bacznie obserwowała otoczenie barowe, ale na tyle nienachalnie, że nie ściągała na siebie niepotrzebnych spojrzeń stałych bywalców. Oczywiście, że mężczyźni zawieszali na niej wzrok; kwestia atrakcyjności Clary była mocno subiektywna, ale nie ulegało wątpliwościom, że Waffling była po prostu kobietą. Tyle wystarczyło płci przeciwnej do lustrowania wzrokiem samotnej czarownicy, która na pewno wymagała pocieszenia oraz niezgorszego towarzystwa prawdziwych amantów Parszywego Pasażera. Uśmiechnęła się do swoich absurdalnych myśli - jednak żaden z uczestników miejscowej popijawy nie zrobił na Clarence wrażenia. Musiała przyznać, że obserwowanie tych ludzi ocierających się o granice marginesu społecznego nie było szczególnie interesujące. Spodziewała się większych emocji, ale może siedziała zbyt daleko? Przy barze nie siedziało wielu klientów; większość wolała skupiać się w niewielkich grupkach przy stolikach, gdzie każdy mógł łypać na rozmówcę. W razie konieczności wyzwać go na pojedynek o sprawę życia lub śmierci, zdzielić przez łeb bądź poklepać przyjacielsku po pysku. Szatynka widziała kilka takich urokliwych skupisk, aczkolwiek nie zauważyła w nich nic interesującego. Dopiero mężczyzna, który odważył się okraść siedzącego przy Clarze opryszka, wzbudził w dwudziestolatce zaciekawienie. Tyle o ile - miał pecha, że akurat tak intensywnie wlepiała w niego szare niczym sufit spelunki oczy. To przez nią wybuchła kłótnia; gdyby siedziała cicho jak mysz pod miotłą, nie wydarzyłoby się zupełnie nic. Złodziejaszek zdołałby umknąć swej ofierze, ale istniało dość duże ryzyko. Przystawiający się zbir po pierwsze mógł się nigdy nie odczepić od panny Waffling, a po drugie mógłby właśnie ją oskarżyć o bezczelną grabież. Znając życie, uznałby nawet, że specjalnie go kokietowała, choć wcześniej nie poświęciła czarodziejowi ani jednego, choćby przelotnego spojrzenia. Lepiej było się zreflektować już zawczasu, dlatego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej.
Wypuściła mleczny kłąb dymu w powietrze, zadzierając przy tym głowę ku górze. Szklankę wciąż trzymała w drugiej dłoni - w obawie, że ktoś niepowołany mógłby niepostrzeżenie dolać do alkoholu coś, co nie powinno się tam znaleźć. Cicha, leniwie sączona muzyka grobowa ze starego gramofonu ucichła w harmidrze bijatyki. Barman krzyknął niezadowolony na dwójkę awanturników, ale jego uwaga nie odniosła żadnego rezultatu. Za to u boku Clarence pojawił się ktoś nowy - inny gość, również wyraźnie zaaferowany jej atutami, na co szatynka uniosła lewy kącik ust. Brwi powędrowały wyżej, a ona wpatrywała się w nowopoznanego osobnika. Dłuższą chwilę milczała, jakby ważyła nie tylko słowa, acz także opinię o nim samym. - Trzy osobowości wymagają trzech drinków, masz tyle pieniędzy? - spytała wreszcie. Wyzywająco, może też w ramach pewnego niepisanego testu, ale na koniec uśmiechnęła się pięknie. Nie sądziła, że miałaby wypić aż tyle; szczególnie, że wciąż sączyła będący na ostatku alkohol w grubym, brudnym szkle. Wzrok powędrował do wolnego stolika, usta zadrżały, a płuca ponownie wypełniły dymem. - Nie jestem pewna czy to bezpieczne, może tamta dwójka sobie o mnie przypomni - powiedziała, wskazując głową na kotłujących się w nienawiści facetów. Trochę koloryzowała. - Ale jeśli jesteś odważny to nie odmówię zdecydowanemu mężczyźnie - dodała, prawie zalotnie. Tak naprawdę nie znała się na flircie w ogóle, ale zagranie w oczko brzmiało na tyle interesująco, że postanowiła zaryzykować.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Sala główna [odnośnik]27.01.19 19:14
Czułem na sobie jej badawcze spojrzenie. Nie peszyło mnie to. Poddenerwowanie, niepewność...? Nie ma mowy! Nie pierwszy raz miałem przed sobą kobietę gładzącą moją osobę oceniającym spojrzeniem. Przypominało to właściwie bardziej mało subtelne muskanie pod włos ale to było w porządku - w takich miejscach jak to miało to swój urok. Nie rozdrabniałem się nad tym co mogło zrodzić się w jej głowie. Może była to kwestia za bardzo nadętego ego które tak wytrwale wszędzie za sobą ciągnąłem, a może zwyczajna pewność siebie, jednak kiedy kącik ust se uniósł, a z ust popłynęła wyzywająca, a nie karcąca nuta uznałem z satysfakcją, że udało mi się to uchwycić - jej uwagę.
- Wolałbym mieć okazję zdążyć poznać chociaż jedną z nich nim reszta potopi się ognistej - orzekłem z nieskrywanym rozbawieniem na próbę wyobrażenia sobie jej dziarskości po opróżnieniu takiej ilości szklanek lub jej bezwładności - Noc jeszcze młoda, a ja nie zamierzam wychodzić stąd przed świtem więc, myślę że jeszcze zdążymy razem coś zaradzić na to twoje, wasze pragnienie. Jakie by nie było - czarowałem dalej starając się balansować jakoś między nachalnością, a żywym zainteresowaniem. Uchylałem tez swej hojnej natury. Mówi się teoretycznie, że bogaci pieniędzy nie liczą, lecz była to bzdura. Biedni też mogli tylko wtedy nazywano to brakiem odpowiedzialności.
- Wyglądam jakbym się bał? - to było pytanie retoryczne. Jak gdyby na ciche podkreślenie tego odbiłem się biodrem od lady o którą się podparłem i stanąłem prosto prezentując swoją szeroką (i to nie w pasie) swoją osobę, która mało czego się bala. A już na pewno nie pięści - Będzie cudnie - Zapewniłem uradowany i wyciągnąłem ku jeszcze nieznajomej kobiecie rękę by ja chwycić i poprowadzić do upatrzonego stolika. Nagoniłem gdzieś po drodze kelnerkę by przyniosła coś grzejącego  - A wiec, jak to się stało, że cie tu wcześniej nie upatrzyłem. Miałem pecha, czy to dziś akurat takie szczęście? - zagajam beztrosko, niezobowiązująco. Była tu stałą bywalczynią, czy jednak pierwszy raz od dłuższego czasu? - Wyglądasz na taką która wie czego szuka w barze. Do twarzy ci z tym - spoglądam na nią z zaintrygowaniem, kiedy to wyciągam talię kart z kieszeni - Jak ci mówić? I grałaś już kiedyś w magiczne oczko? - zacząłem powoli tasować.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott

Strona 8 z 21 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 14 ... 21  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach