Piwnice
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Piwnice
Część piwnic jest wydzielona na potrzeby dobrze wyposażonej pracowni alchemicznej oraz pomieszczenia z ingrediencjami. Na tym jednak nie kończą się podziemia posiadłości Slughornów. Znajduje się tu także nieduża winnica, pomieszczenie służące jako składowisko już nieużywanych przedmiotów oraz sporo zamkniętych pomieszczeń o bliżej nieokreślonym przeznaczeniu (w każdym razie, dla młodego pokolenia rodu). Stare opowieści mówią, jakoby w jednej z dziś zamkniętych piwnic przodek Slughornów prowadził niepokojące eksperymenty alchemiczne i czarnomagiczne. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo, pewnym jednak jest, że w piwnicach znajduje się sporo dziwacznych, niekiedy zaklętych przedmiotów i że bez znajomości zawiłych korytarzy łatwo tu zabłądzić.
Mimo tego tajemnicze piwnice były lubianym miejscem eskapad młodych latorośli Slughornów.
Mimo tego tajemnicze piwnice były lubianym miejscem eskapad młodych latorośli Slughornów.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
| początek kwietnia?
Piwnice Slughornów, nie bacząc na nadchodzącą wiosnę przynoszącą nad Westmorland nieco cieplejszą i bardziej przyjemną pogodę, trąciły chłodem. O ile w pracowni alchemicznej można się było ogrzać przy bulgoczącym kociołku, tak inne pomieszczenia były zimne i ponure. Nie zrażało to jednak Evelyn, która już jako dziecko uwielbiała eskapady w piwniczne odmęty. Wciąż pamiętała, jak dreptała za bratem, wyobrażając sobie, jakie skarby kryją się wśród zapomnianych staroci. Czasami rzeczywiście udawali, że eksplorowanie piwnic to tak naprawdę poszukiwanie skarbów. Niekiedy udało im się znaleźć jakiś cenny, zapomniany przedmiot, jak misternie zdobione szkatuły, czy nawet ukryty dwustuletni wolumin z recepturami wielu rzadkich eliksirów. Czasami wracali jednak, nosząc na sobie oznaki nieprzyjemnych uroków, i chociaż do tej pory nie przytrafiło im się coś naprawdę groźnego, to Evelyn miała świadomość, że na tym cmentarzysku pozostałości po dawnych pokoleniach Slughornów trzeba zachować ostrożność. Także po latach nadal nie straciła w sobie tej dawnej ciekawości, i choć Ignatius zazwyczaj nie miał już czasu, żeby jej towarzyszyć, skupiony na własnych obowiązkach, często spacerowała korytarzami samotnie, oświetlając sobie drogę różdżką.
Zaledwie kilka dni temu przez zupełny przypadek odkryła jednak drzwi, których chyba nigdy wcześniej nie widziała. Wydawały się tak idealnie wpasowywać w ścianę, że można było dostrzec ich zarys tylko pod pewnym kątem. Zapewne był to efekt jakiegoś zaklęcia, które być może kiedyś całkowicie zakrywało drzwi, ale, zużywając się, sprawiało, że zaczęły być widoczne. Pomieszczenia nie dało się jednak tak łatwo otworzyć, a głos rozsądku kazał jej na razie odpuścić i wrócić tu z kimś dużo bardziej doświadczonym w zakresie potencjalnych klątw, które mogły działać w zapieczętowanej piwnicy. Może to właśnie to pomieszczenie było własnością jej odległego przodka, który ponoć lubował się w dziwacznych eksperymentach?
Evelyn oczywiście wiedziała, do kogo może się zwrócić.
- Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść, Lucindo – mówiła do swojej bliskiej znajomej, kiedy obie powoli schodziły krętymi, kamiennymi schodkami wprost do piwnic. – Chociaż przetrząsam te piwnice od lat, nigdy wcześniej nie natknęłam się na to pomieszczenie. Już samo to jest dziwne, bo jako dziecko spędziłam tu całkiem sporo czasu z Ignatiusem. Bawiliśmy się w poszukiwaczy skarbów.
Kto jak kto, ale Lucinda z pewnością wiedziała, jak bardzo musiało to być emocjonujące, nawet jeśli było zabawą.
Po chwili minęły drzwi do części z pracowniami alchemicznymi oraz składzikiem ingrediencji, kierując się w dalsze, bardziej zimne części piwnicy. Evelyn szybkim zaklęciem rozpaliła wiszące wzdłuż ścian wątłe pochodnie; chociaż jako dziecko dla większych emocji lubiła chodzić tu po ciemku, polegając na świetle różdżki brata, dzisiaj chciała w miarę szybko odnaleźć trudne do zauważenia drzwi.
Piwnice Slughornów, nie bacząc na nadchodzącą wiosnę przynoszącą nad Westmorland nieco cieplejszą i bardziej przyjemną pogodę, trąciły chłodem. O ile w pracowni alchemicznej można się było ogrzać przy bulgoczącym kociołku, tak inne pomieszczenia były zimne i ponure. Nie zrażało to jednak Evelyn, która już jako dziecko uwielbiała eskapady w piwniczne odmęty. Wciąż pamiętała, jak dreptała za bratem, wyobrażając sobie, jakie skarby kryją się wśród zapomnianych staroci. Czasami rzeczywiście udawali, że eksplorowanie piwnic to tak naprawdę poszukiwanie skarbów. Niekiedy udało im się znaleźć jakiś cenny, zapomniany przedmiot, jak misternie zdobione szkatuły, czy nawet ukryty dwustuletni wolumin z recepturami wielu rzadkich eliksirów. Czasami wracali jednak, nosząc na sobie oznaki nieprzyjemnych uroków, i chociaż do tej pory nie przytrafiło im się coś naprawdę groźnego, to Evelyn miała świadomość, że na tym cmentarzysku pozostałości po dawnych pokoleniach Slughornów trzeba zachować ostrożność. Także po latach nadal nie straciła w sobie tej dawnej ciekawości, i choć Ignatius zazwyczaj nie miał już czasu, żeby jej towarzyszyć, skupiony na własnych obowiązkach, często spacerowała korytarzami samotnie, oświetlając sobie drogę różdżką.
Zaledwie kilka dni temu przez zupełny przypadek odkryła jednak drzwi, których chyba nigdy wcześniej nie widziała. Wydawały się tak idealnie wpasowywać w ścianę, że można było dostrzec ich zarys tylko pod pewnym kątem. Zapewne był to efekt jakiegoś zaklęcia, które być może kiedyś całkowicie zakrywało drzwi, ale, zużywając się, sprawiało, że zaczęły być widoczne. Pomieszczenia nie dało się jednak tak łatwo otworzyć, a głos rozsądku kazał jej na razie odpuścić i wrócić tu z kimś dużo bardziej doświadczonym w zakresie potencjalnych klątw, które mogły działać w zapieczętowanej piwnicy. Może to właśnie to pomieszczenie było własnością jej odległego przodka, który ponoć lubował się w dziwacznych eksperymentach?
Evelyn oczywiście wiedziała, do kogo może się zwrócić.
- Dziękuję, że zgodziłaś się przyjść, Lucindo – mówiła do swojej bliskiej znajomej, kiedy obie powoli schodziły krętymi, kamiennymi schodkami wprost do piwnic. – Chociaż przetrząsam te piwnice od lat, nigdy wcześniej nie natknęłam się na to pomieszczenie. Już samo to jest dziwne, bo jako dziecko spędziłam tu całkiem sporo czasu z Ignatiusem. Bawiliśmy się w poszukiwaczy skarbów.
Kto jak kto, ale Lucinda z pewnością wiedziała, jak bardzo musiało to być emocjonujące, nawet jeśli było zabawą.
Po chwili minęły drzwi do części z pracowniami alchemicznymi oraz składzikiem ingrediencji, kierując się w dalsze, bardziej zimne części piwnicy. Evelyn szybkim zaklęciem rozpaliła wiszące wzdłuż ścian wątłe pochodnie; chociaż jako dziecko dla większych emocji lubiła chodzić tu po ciemku, polegając na świetle różdżki brata, dzisiaj chciała w miarę szybko odnaleźć trudne do zauważenia drzwi.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
/3 kwietnia?
Lucinda bardzo dobrze rozumiała rodzącą się w młodych czarodziejach fascynację miejscami ciemnymi, mrocznymi i pochłoniętymi tajemnicą z każdej strony. W końcu, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że w naszych żyłach płynie nie tylko błękitna krew, ale także silna magia… jesteśmy w stanie dopuścić do siebie o wiele więcej. Na przykład fakt, że pod tętniącym życiem domostwem znajduje się coś bardzo cennego. Wszem i wobec wiadomo, że poszukiwanie skarbów niosło ze sobą wspaniałe przygody, a nie ma człowieka na ziemi, który po prostu na przygody by nie czekał. Ona od najmłodszych lat czekała. I choć zwykle takie fascynacje mijają wraz z wiekiem to u Lynn zostały dając jej pracę połączoną z pasją. Wraz z doświadczeniem przyszła też świadomość, że dużo w tych bajkach o mrokach czyhających w piwnicach jest prawdą. Dlatego też kiedy otrzymała sowę od Evelyn, a po przybyciu dowiedziała się o co chodzi podeszła do sprawy całkowicie poważnie. Schodząc po schodach do piwnicy oświetlonej tylko blaskiem pochodni czuła się tak jakby cofnęła się o kilka lat, kiedy to jeszcze poznawała tajniki Hogwarckiego zamku. - Nie masz za co dziękować. Wiesz, że to dla mnie przyjemność… - powiedziała uśmiechając się do kobiety. Przyjemnością było robienie czegokolwiek. W Londynie nie miała zbyt wielu okazji by zajmować się takimi rzeczami. Nie bez powodu poszukiwacze wyjeżdżali by szukać zarobku w odległych krajach. W Anglii większość prawdziwych tajemnic zostało już dawno odkrytych i ujawnionych. Pociechą był fakt, że istnieje jeszcze coś co może ją jakoś zaciekawić. - Dobrze, że trzeźwo myślisz i po mnie wysłałaś. Większość ludzi zajęłoby się tym na własną rękę ignorując całkowicie możliwe niebezpieczeństwo. I właśnie przez to tak wielu potrzebuje pomocy łamaczy. Bo zamiast pomyśleć na początku… myślą, kiedy jest już za późno. - odparła schodząc z ostatniego schodka i rozglądając się po pomieszczeniu. Piwnica przypominała jej trochę podziemia Selwynów. - To te drzwi? - zapytała wskazując ruchem głowy na lekko widoczne wgłębienie w ścianie. Wcale nie dziwiła się, że wcześniej ich nie zobaczyła. Mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że działało tu silne zaklęcie maskujące, które po prostu z upływem czasu przestało działać.
Lucinda bardzo dobrze rozumiała rodzącą się w młodych czarodziejach fascynację miejscami ciemnymi, mrocznymi i pochłoniętymi tajemnicą z każdej strony. W końcu, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że w naszych żyłach płynie nie tylko błękitna krew, ale także silna magia… jesteśmy w stanie dopuścić do siebie o wiele więcej. Na przykład fakt, że pod tętniącym życiem domostwem znajduje się coś bardzo cennego. Wszem i wobec wiadomo, że poszukiwanie skarbów niosło ze sobą wspaniałe przygody, a nie ma człowieka na ziemi, który po prostu na przygody by nie czekał. Ona od najmłodszych lat czekała. I choć zwykle takie fascynacje mijają wraz z wiekiem to u Lynn zostały dając jej pracę połączoną z pasją. Wraz z doświadczeniem przyszła też świadomość, że dużo w tych bajkach o mrokach czyhających w piwnicach jest prawdą. Dlatego też kiedy otrzymała sowę od Evelyn, a po przybyciu dowiedziała się o co chodzi podeszła do sprawy całkowicie poważnie. Schodząc po schodach do piwnicy oświetlonej tylko blaskiem pochodni czuła się tak jakby cofnęła się o kilka lat, kiedy to jeszcze poznawała tajniki Hogwarckiego zamku. - Nie masz za co dziękować. Wiesz, że to dla mnie przyjemność… - powiedziała uśmiechając się do kobiety. Przyjemnością było robienie czegokolwiek. W Londynie nie miała zbyt wielu okazji by zajmować się takimi rzeczami. Nie bez powodu poszukiwacze wyjeżdżali by szukać zarobku w odległych krajach. W Anglii większość prawdziwych tajemnic zostało już dawno odkrytych i ujawnionych. Pociechą był fakt, że istnieje jeszcze coś co może ją jakoś zaciekawić. - Dobrze, że trzeźwo myślisz i po mnie wysłałaś. Większość ludzi zajęłoby się tym na własną rękę ignorując całkowicie możliwe niebezpieczeństwo. I właśnie przez to tak wielu potrzebuje pomocy łamaczy. Bo zamiast pomyśleć na początku… myślą, kiedy jest już za późno. - odparła schodząc z ostatniego schodka i rozglądając się po pomieszczeniu. Piwnica przypominała jej trochę podziemia Selwynów. - To te drzwi? - zapytała wskazując ruchem głowy na lekko widoczne wgłębienie w ścianie. Wcale nie dziwiła się, że wcześniej ich nie zobaczyła. Mogłaby się pokusić o stwierdzenie, że działało tu silne zaklęcie maskujące, które po prostu z upływem czasu przestało działać.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
O ile spora część znanych jej dziewcząt z dobrych domów za żadne skarby nie zapuściłaby się w piwniczne odmęty, tak Evelyn jako dziecko ciągło do tego, co zakazane. Może miała na to wpływ fascynacja najstarszym bratem, który w jej oczach zawsze był taki dorosły, zaradny i odważny, a może po prostu była to ciekawość świata, której nie stłamsiło nawet staranne wychowanie. Guinevere bardzo dbała o to, żeby jej dzieci, a szczególnie córki otrzymały wychowanie godne Rosierów, z których się wywodziła zanim oddano ją Slughornowi. Ale ileż można było uczyć się malować, dygać czy tańczyć, kiedy na podwórzu, w piwnicy czy na strychu czaiło się tyle niezwykłości, albo kiedy jej bracia i kuzynowie robili tyle fascynujących rzeczy? Mała Evelyn miała w sobie coś z chłopczycy. Pewnego dnia, chociaż dzięki Ignatiusowi rodzice nigdy się o tym nie dowiedzieli, zakradła się do piwnicy i opiła się starym, znalezionym w jednym z pomieszczeń winem. Było to na długo przed tym, zanim w ogóle dostała list ze szkoły, ale pamiętała mgliście, że bardzo chciała zobaczyć, jak się czują dorośli – tacy jak jej rodzice czy sporo starszy Ignatius. To właśnie on ją wtedy znalazł i doprowadził do porządku, zanim o jej głupim wybryku dowiedziała się matka. Później preferowała już raczej poszukiwanie zapomnianych skarbów z przeszłości, w każde wakacje przynajmniej kilka razy musiała tutaj zejść w celu zgoła innym niż pilna nauka alchemii. Dlaczego? Bo po prostu była ciekawa, co mogło się tutaj kryć. Jak wielu Slughornów, ciekawiła się historią i starymi tajemnicami z przeszłości.
- Wiem. Właśnie dlatego to ciebie poprosiłam o pomoc – powiedziała. Ignatius był bardzo zajęty, więc Lucinda była wprost idealną kandydatką i jedną z nielicznych osób spoza rodziny, którym ufała na tyle, by chcieć zaprosić je do swojego małego królestwa. – Zbyt dobrze wiem, że w tych piwnicach jest wiele zaklętych przedmiotów. I chociaż większość klątw była raczej niegroźna, Ignatius mówił, że kilka razy znalazł naprawdę niebezpieczne rzeczy – przyznała. Dlatego lepiej było mieć obok łamacza klątw, żeby nie skończyć z dwoma głowami, smoczym ogonem lub cierpieć jeszcze inne dolegliwości. A skoro Lucinda miała czas i chciała tu przyjść, to chyba nie było problemu, mogły razem odkryć tajemnicę zamkniętego pomieszczenia.
Skręciła w boczny korytarz i po chwili doszły do miejsca, gdzie zapamiętała położenie drzwi. Stanęła w korytarzu w odpowiednim miejscu, przekrzywiając głowę pod odpowiednim kątem. Lucinda najwyraźniej też już zauważyła, że coś tam nie pasowało.
- Tak, to tutaj – odpowiedziała. – Myślę, że dawno temu ktoś je zaczarował, ale zaklęcie zaczęło tracić ważność i przez przypadek je odkryłam. Nie mam pojęcia, jak dawno temu zostały zamknięte.
Wyciągnęła różdżkę, ostrożnie muskając nią miejsce, które wydawało się na wpół ścianą, na wpół drzwiami.
- Myślisz, że można spróbować je bezpiecznie otworzyć? Zwykła Alohomora nie zadziałała – powiedziała. Najwyraźniej poza czarem maskującym działały tu też inne zaklęcia, i to właśnie sprawiło, że wezwała Lucindę zamiast mierzyć się z tym samodzielnie. Nie była przecież tak nierozsądna, żeby ryzykować porażenie się klątwą, a jej książkowa, teoretyczna wiedza mogła nie wystarczyć. Nie była dzieckiem, które jeszcze nie znało konsekwencji swoich czynów.
- Wiem. Właśnie dlatego to ciebie poprosiłam o pomoc – powiedziała. Ignatius był bardzo zajęty, więc Lucinda była wprost idealną kandydatką i jedną z nielicznych osób spoza rodziny, którym ufała na tyle, by chcieć zaprosić je do swojego małego królestwa. – Zbyt dobrze wiem, że w tych piwnicach jest wiele zaklętych przedmiotów. I chociaż większość klątw była raczej niegroźna, Ignatius mówił, że kilka razy znalazł naprawdę niebezpieczne rzeczy – przyznała. Dlatego lepiej było mieć obok łamacza klątw, żeby nie skończyć z dwoma głowami, smoczym ogonem lub cierpieć jeszcze inne dolegliwości. A skoro Lucinda miała czas i chciała tu przyjść, to chyba nie było problemu, mogły razem odkryć tajemnicę zamkniętego pomieszczenia.
Skręciła w boczny korytarz i po chwili doszły do miejsca, gdzie zapamiętała położenie drzwi. Stanęła w korytarzu w odpowiednim miejscu, przekrzywiając głowę pod odpowiednim kątem. Lucinda najwyraźniej też już zauważyła, że coś tam nie pasowało.
- Tak, to tutaj – odpowiedziała. – Myślę, że dawno temu ktoś je zaczarował, ale zaklęcie zaczęło tracić ważność i przez przypadek je odkryłam. Nie mam pojęcia, jak dawno temu zostały zamknięte.
Wyciągnęła różdżkę, ostrożnie muskając nią miejsce, które wydawało się na wpół ścianą, na wpół drzwiami.
- Myślisz, że można spróbować je bezpiecznie otworzyć? Zwykła Alohomora nie zadziałała – powiedziała. Najwyraźniej poza czarem maskującym działały tu też inne zaklęcia, i to właśnie sprawiło, że wezwała Lucindę zamiast mierzyć się z tym samodzielnie. Nie była przecież tak nierozsądna, żeby ryzykować porażenie się klątwą, a jej książkowa, teoretyczna wiedza mogła nie wystarczyć. Nie była dzieckiem, które jeszcze nie znało konsekwencji swoich czynów.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Lynn to wszystko doskonale rozumiała i pewnie dlatego tak dobrze się dogadywały. Potrafiła zrozumieć ogarniającą potrzebę przygód. Rozumiała też jak to jest kiedy chce się dorównać wszędzie zaglądającym chłopcom. Lucinda od zawsze bardziej dogadywała się właśnie z chłopakami. Jako dziecko zawsze chodziła za swoim bratem i zgrają kuzynów. W Hogwarcie przyjaźniła się właściwie tylko z chłopakami bo w jej otoczeniu kobiet było niewiele. Potrafiła godzinami ich szantażować by tylko zabrali ją ze sobą. Wyjaśnienie było bardzo proste. Daleko było jej to szlachcianki jaką być powinna. To zaczęło się już dawno bo przecież jej matka nigdy nie traktowała małej Lynn poważnie. Nie była przecież swoją siostrą. Była tylko najmłodszą z rodzeństwa. Wychowaną na innych warunkach. Wbrew wszystkiemu jednak nie mogła narzekać. Odziedziczyła po Selwynach wszystko czego potrzebowała. Wiedziała jednak, że matka z siłą chce by wyrosła na Notta, a nie Selwyna. Za mocno się pomyliła, za bardzo chciała. Teraz jednak miała już swoje lata i wiedziała czego od życia oczekuje i czego tak naprawdę potrzebuje. Wbrew wszystkiemu co myślą o niej inni. Nie tęskniła za byciem narzeczoną, nie czekała tak mocno na spełnienie obowiązku. Była po prostu sobą. Skinęła głową na słowa kobiety. Cieszyła się, że są jeszcze ludzie, którzy nie wierzą ślepo w to co widzą. Coś co z pozoru może wydawać się być bezpieczne wcale nie musi takie być. Tym bardziej jeżeli chodziło o szlachciców. Pamiątki rodowe zwykle niosły ze sobą o wiele więcej niż historię. Sama kiedyś nie miała tyle rozumu i zaglądała do każdego miejsca, podnosząc każdy przedmiot, czepiając się wszystkiego co tylko pojawiło się w zasięgu jej wzroku. - Dobrze, że wiesz co kryje się w murach Twojej posiadłości. Grunt to nie żyć latami bez jakiejkolwiek świadomości. - uśmiechnęła się szeroko kwitując. Przestały ją dziwić takie sytuacje bo przecież zdarzały się często. Skinęła głową słuchając kolejnych słów kobiety. - Też tak myślę. - mruknęła. To wyglądało na bardzo mocne zaklęcie maskujące i bardzo stare. Podeszła do ukrytych drzwi i dotknęła ciężkiej płyty. Magię czuła już od schodów, ale teraz wiedziała dokładnie skąd ona prowadzi. Odwróciła się do Eve i wzruszyła ramionami odpowiadając zgodnie z prawdą. - Dowiemy się tego. - odparła wyciągając różdżkę spod szaty. Pierwsze zaklęcie jakie przyszło jej w tym momencie do głowy to… - Defodio – ukryte za ścianą drzwi musiały ukazać się w całej okazałości, żeby móc je otworzyć. Widocznie ktoś je bardzo dobrze zapieczętował, a Lynn dodatkowo potrzebowała sprawdzić czy już same drzwi nie są objęte jakąś klątwą. - Ewentualnie mógł ktoś te drzwi zapieczętować, a potem ukryć je w ścianie. Domyślasz się kto mógłby to zrobić? Czasami miejsca są związane z osobami. - dodała jeszcze rzucając zaklęcie sprawdzające. - Hexa Revelio.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 64, 27
'k100' : 64, 27
Evelyn miała za sobą podobną przeszłość. O wiele chętniej przyłączała się do zabaw braci i kuzynów, dochodząc do wniosku, że chłopcy potrafili spędzać czas ciekawiej. Nie pociągały jej wówczas typowo dziewczęce zabawy; lalki wydawały jej się przeraźliwie nudne, podobnie jak bycie dekoracją podczas podwieczorków matki i jej równie szlachetnych przyjaciółek. Miała jednak świadomość tego jak powinna zachowywać się dobrze urodzona panna, więc uczyła się wszystkiego tego, czego kazano jej się nauczyć, nawet jeśli jej młody i ciekawski umysł wyrywał się poza mury posiadłości. Również była najmłodszym dzieckiem, a co za tym szło, miała więcej swobody, gdyż nie spoczywały na niej aż takie oczekiwania jak na starszych Slughornach, a talent do alchemii, który zaczęła wykazywać w młodym wieku, skutecznie zmiękczał serce jej ojca, który wybaczał jej wszystkie dziecięce wybryki, wiedząc, że Evelyn nie lekceważy swoich obowiązków.
Teraz też nie chciała ich lekceważyć i zdawała sobie sprawę ze swojego wieku, z tego, że być może spędza w posiadłości Slughornów swoje ostatnie lata – przynajmniej jako mieszkanka tego miejsca. Może za kilka miesięcy lub lat będzie adaptować dla siebie inne piwnice, o ile przyszły narzeczony pozwoli jej być alchemikiem i nie sprowadzi jej do roli salonowej dekoracji. Taka ewentualność ją przerażała, bo nie chciała stać się bezwolną marionetką.
- Żal byłoby nie wiedzieć, co tu się kryje – skwitowała. Jej matka żyła tutaj ponad trzydzieści lat, a Evelyn nie pamięta, żeby kiedykolwiek pojawiła się w piwnicach. Wolała pudrować sobie nosek i plotkować przy herbatce niż dowiedzieć się, jakie skarby kryły się w tych podziemiach. Cóż za strata! – Ale przyznaję, że nawet ja mimo wielu wizyt tutaj nie wiem wszystkiego. Te piwnice były użytkowane od wieków, odkąd wzniesiono ten dwór. – Nadal można było znaleźć przedmioty ukryte tu nawet dwieście, trzysta lat temu. Zapomniane skarby, które Ignatius i wraz z nim Evelyn chcieli odkryć, kiedy byli młodsi.
Patrzyła, jak Lucinda unosi różdżkę i rzuca na drzwi zaklęcia.
- Na pewno któryś z moich przodków – rzekła, próbując sobie przypomnieć konkretne imię. Ojciec i brat opowiadali jej sporo opowieści o dawnych mieszkańcach, a teraz próbowała dopasować do któregoś z nich tę piwniczną tajemnicę. W końcu przyszedł jej do głowy Aloysius Slughorn, mieszkający tu w ubiegłym stuleciu, który, według słów jej ojca, lubował się w dziwacznych eksperymentach i ukrytych pomieszczeniach, i podobno maczał palce również w czarnej magii. Evelyn wspomniała o nim Lucindzie, nie pomijając także tego faktu. Oczywiście nie miała pewności, czy to on ukrył to pomieszczenie, ale gdy tak się zastanawiała, to było jedno z jej pierwszych podejrzeń.
- Jeśli ojciec mówił prawdę w swoich opowieściach, całkiem możliwe, że możemy tam znaleźć coś nieprzyjemnego – powiedziała jeszcze, patrząc, jak Lucinda rzuca zaklęcia. Pierwsze z nich odłupało kawałek ściany, który odpadł i potoczył się po ziemi, zatrzymując się pod przeciwległą ścianą. Zaklęcie Hexa revelio nie wykazało żadnej klątwy ciążącej na wejściu, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, chociaż po naruszeniu obszaru objętego zaklęciem ukrywającym wejście zamigotało kilka razy, a następnie iluzja zaczęła znikać. Evelyn wyciągnęła różdżkę.
- Carpiene – powiedziała, wskazując jej końcem na materializujące się przed nimi drzwi.
Teraz też nie chciała ich lekceważyć i zdawała sobie sprawę ze swojego wieku, z tego, że być może spędza w posiadłości Slughornów swoje ostatnie lata – przynajmniej jako mieszkanka tego miejsca. Może za kilka miesięcy lub lat będzie adaptować dla siebie inne piwnice, o ile przyszły narzeczony pozwoli jej być alchemikiem i nie sprowadzi jej do roli salonowej dekoracji. Taka ewentualność ją przerażała, bo nie chciała stać się bezwolną marionetką.
- Żal byłoby nie wiedzieć, co tu się kryje – skwitowała. Jej matka żyła tutaj ponad trzydzieści lat, a Evelyn nie pamięta, żeby kiedykolwiek pojawiła się w piwnicach. Wolała pudrować sobie nosek i plotkować przy herbatce niż dowiedzieć się, jakie skarby kryły się w tych podziemiach. Cóż za strata! – Ale przyznaję, że nawet ja mimo wielu wizyt tutaj nie wiem wszystkiego. Te piwnice były użytkowane od wieków, odkąd wzniesiono ten dwór. – Nadal można było znaleźć przedmioty ukryte tu nawet dwieście, trzysta lat temu. Zapomniane skarby, które Ignatius i wraz z nim Evelyn chcieli odkryć, kiedy byli młodsi.
Patrzyła, jak Lucinda unosi różdżkę i rzuca na drzwi zaklęcia.
- Na pewno któryś z moich przodków – rzekła, próbując sobie przypomnieć konkretne imię. Ojciec i brat opowiadali jej sporo opowieści o dawnych mieszkańcach, a teraz próbowała dopasować do któregoś z nich tę piwniczną tajemnicę. W końcu przyszedł jej do głowy Aloysius Slughorn, mieszkający tu w ubiegłym stuleciu, który, według słów jej ojca, lubował się w dziwacznych eksperymentach i ukrytych pomieszczeniach, i podobno maczał palce również w czarnej magii. Evelyn wspomniała o nim Lucindzie, nie pomijając także tego faktu. Oczywiście nie miała pewności, czy to on ukrył to pomieszczenie, ale gdy tak się zastanawiała, to było jedno z jej pierwszych podejrzeń.
- Jeśli ojciec mówił prawdę w swoich opowieściach, całkiem możliwe, że możemy tam znaleźć coś nieprzyjemnego – powiedziała jeszcze, patrząc, jak Lucinda rzuca zaklęcia. Pierwsze z nich odłupało kawałek ściany, który odpadł i potoczył się po ziemi, zatrzymując się pod przeciwległą ścianą. Zaklęcie Hexa revelio nie wykazało żadnej klątwy ciążącej na wejściu, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, chociaż po naruszeniu obszaru objętego zaklęciem ukrywającym wejście zamigotało kilka razy, a następnie iluzja zaczęła znikać. Evelyn wyciągnęła różdżkę.
- Carpiene – powiedziała, wskazując jej końcem na materializujące się przed nimi drzwi.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Evelyn Slughorn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
Lucinda wiedziała jak to wyglądało. Próbowały otworzyć drzwi, które ktoś wiele lat temu zapieczętował po to by nich ich nie otworzył. Była to ironia z jaką spotykała się dość często. To było także ryzyko, którego musiała się podjąć za każdym razem gdy podchodziła do jakichkolwiek poszukiwań. Z jednej strony ludzie ukrywali rzeczy, które były cenne, stanowiły o dobytku ich życia. Ukryte przed światem nikomu nie miały już przynieść dobra. W końcu ci co mają najwięcej boją się też najbardziej, że to stracą. Ale są też ludzie, którzy ukrywają różne przedmioty by zabezpieczyć innych. Nigdy nie można było być pewnym co znajdzie się po drugiej stronie. I zawsze trzeba było być przygotowanym na wszystko. Lynn zawsze była narwana. Wszystko chciała szybko, wszystko chciała na już. Tak było dopóki nie nauczyła się pokorności i dużej dozy cierpliwości. Chociaż zwykle raczej pozwala się kierować intuicją to bardzo dobrze wiedziała, że jej intuicja to tylko kilka procent powodzenia. Jako, że dzisiaj wchodziła tam nie sama a z Eve i nie tylko swoje życie ryzykowała postanowiła schować swoją intuicję do kieszeni i zająć się tym jak powinna. Kiedy tynk zaczął odpadać cofnęła się o krok. Drzwi były stare, naprawdę stare. Gdyby nie jakieś silne zaklęcie pieczętujące najprawdopodobniej zdążyłoby już spróchnieć. Hexa nie wykazało by na drzwi nałożono jakąkolwiek klątwę dlatego podeszła do nich i próbowała jego pchnąć myśląc, że może wraz z całkowitym odpadnięciem tynku zabezpieczenia również znikną. Nie zaskoczył ją fakt, że tak się nie stało. Gdyby Evelyn rzuciła zaklęcie Carpiene blondynka rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Chyba jak na razie nie miały się tutaj czego obawiać. - To pocieszające. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że teraz miała nastąpić seria zaklęć i któreś po prostu musiało zadziałać. Najpierw to używane przez łamaczy niemalże najczęściej. - Finite Incantatem. - odparła kierując różdżkę w stronę drzwi. Podejrzewała, że mógł ktoś rzucić na drzwi zaklęcie Colloportus. Jego umiejętne rzucenie mogło zamknąć drzwi na długi, długi czas. Zniwelowanie tego zaklęcia powinno pomóc im dostać się do środka. Lynn spojrzała na swoją towarzyszkę właściwie niepewna tego co może się zaraz wydarzyć. Niepewna też tego co mogą znaleźć w środku, ale przecież nie miały zamiaru się teraz wycofać. Raz rozpoczęte nie mogło zostać niedokończone. Ciekawość tego co jest w środku będzie ogarniać je zewsząd.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Evelyn nie miała pojęcia, w jakim celu pomieszczenie zostało zamknięte i ukryte. Żeby ukryć coś cennego? Zamaskować świadectwa nie do końca udanych eksperymentów? Chociaż nie wiedziała nawet, czy miała dobre podejrzenia odnośnie osoby, która mogła użytkować, a potem ukryć pomieszczenie, czuła coraz większe zaciekawienie.
Evelyn jako dziecko również była narwana i ciekawska. Alchemia uczyła jednak cierpliwości. Musiała mieć jej bardzo wiele, żeby niekiedy spędzać długie godziny nad kociołkiem, dodając składniki w odpowiednich proporcjach i odstępach czasowych. Uczyła też pokory. Młódka musiała szybko pojąć, że igra z potężną magią i wystarczy jeden mały błąd, żeby wywar przyniósł nieprzewidywalne, często szkodliwe skutki. Z łamaniem klątw pewnie było podobnie. Należało obchodzić się z nimi równie ostrożnie i z niezwykłym wyczuciem, tak jak z trudnymi, niebezpiecznymi eliksirami, szczególnie, jeśli były to zaklęcia zahaczające o czarną magię.
Rzuciła zaklęcie sprawdzające, ale to niczego nie wykazało. Najwyraźniej drzwi nie były ani przeklęte ani nie aktywowały żadnych ukrytych zasadzek. Może ktoś wystarczająco ufał swoim zabezpieczeniom lub nie chciał ryzykować, że któryś z innych członków rodu niechcący ulegnie porażeniu klątwą, przechodząc obok tego miejsca? A może i w środku tak naprawdę nie było nic niebezpiecznego? Evelyn wątpiła jednak, żeby ktoś pieczętował i ukrywał pustą piwnicę. Całkowicie niepotrzebny zachód w sytuacji, jeśli nie miałoby to za zadanie ukryć jakiejś tajemnicy. A Slughornowie byli ludźmi rzeczowymi i praktycznymi, i raczej nie kierowali się przelotnymi kaprysami. Nawet, jeśli zawartość piwnicy nie była groźna, nadal mogło być tam coś cennego... lub makabrycznego. Dziewczyna mimowolnie wyobraziła sobie ofiary jakichś dawnych niedozwolonych praktyk i wzdrygnęła się. Chyba wolałaby znaleźć jakieś stare, cenne księgi lub inne przedmioty z przeszłości.
Kiedy Lucinda rzuciła kolejne zaklęcie, przez chwilę nic się nie działo. Nagle jednak rozległo się skrzypienie i drzwi drgnęły, po czym zaczęły się powoli otwierać, odsłaniając ciemną przestrzeń za nimi.
- Udało się – powiedziała cicho. Zapaliła swoją różdżkę, próbując dostrzec coś więcej. – Myślisz, że możemy tam bezpiecznie wejść?
Jej wcześniejsze zaklęcie Carpiene nie wykazało żadnych pułapek. W każdym razie, nie przy wejściu, więc może powinny mieć baczenie raczej na zawartość piwniczki niż na samo pomieszczenie. Na pierwszy rzut oka od strony drzwi nie było widać zbyt wiele. Gdzieś dalej w półmroku wydawało jej się, że widziała zarys półek i zakurzonych kredensów. Znajdowały się tam jakieś przedmioty, ale żeby przyjrzeć się im dokładniej, musiałyby wejść do piwniczki. Zresztą widziały tylko jej niewielki fragment, na który padało nikłe światło jej różdżki. To, co było dalej oraz po drugiej stronie oświetlanego miejsca, było skryte w mroku. Evelyn przez chwilę stała i nasłuchiwała, jednak w piwniczce panowała idealna cisza i nie wyglądało na to, jakby miało się coś na nie rzucić, ledwie przekroczyłyby próg. Zresztą, co pozostałoby tutaj żywe po jakichś stu lub nawet więcej latach od zapieczętowania piwnicy? Co najwyżej jakieś gryzonie, które przedostałyby się tu szczelinami w murach.
Zrobiła pierwszy, bardzo ostrożny krok w stronę drzwi, gotowa zatrzymać się, gdyby tylko zauważyła coś niepokojącego.
Evelyn jako dziecko również była narwana i ciekawska. Alchemia uczyła jednak cierpliwości. Musiała mieć jej bardzo wiele, żeby niekiedy spędzać długie godziny nad kociołkiem, dodając składniki w odpowiednich proporcjach i odstępach czasowych. Uczyła też pokory. Młódka musiała szybko pojąć, że igra z potężną magią i wystarczy jeden mały błąd, żeby wywar przyniósł nieprzewidywalne, często szkodliwe skutki. Z łamaniem klątw pewnie było podobnie. Należało obchodzić się z nimi równie ostrożnie i z niezwykłym wyczuciem, tak jak z trudnymi, niebezpiecznymi eliksirami, szczególnie, jeśli były to zaklęcia zahaczające o czarną magię.
Rzuciła zaklęcie sprawdzające, ale to niczego nie wykazało. Najwyraźniej drzwi nie były ani przeklęte ani nie aktywowały żadnych ukrytych zasadzek. Może ktoś wystarczająco ufał swoim zabezpieczeniom lub nie chciał ryzykować, że któryś z innych członków rodu niechcący ulegnie porażeniu klątwą, przechodząc obok tego miejsca? A może i w środku tak naprawdę nie było nic niebezpiecznego? Evelyn wątpiła jednak, żeby ktoś pieczętował i ukrywał pustą piwnicę. Całkowicie niepotrzebny zachód w sytuacji, jeśli nie miałoby to za zadanie ukryć jakiejś tajemnicy. A Slughornowie byli ludźmi rzeczowymi i praktycznymi, i raczej nie kierowali się przelotnymi kaprysami. Nawet, jeśli zawartość piwnicy nie była groźna, nadal mogło być tam coś cennego... lub makabrycznego. Dziewczyna mimowolnie wyobraziła sobie ofiary jakichś dawnych niedozwolonych praktyk i wzdrygnęła się. Chyba wolałaby znaleźć jakieś stare, cenne księgi lub inne przedmioty z przeszłości.
Kiedy Lucinda rzuciła kolejne zaklęcie, przez chwilę nic się nie działo. Nagle jednak rozległo się skrzypienie i drzwi drgnęły, po czym zaczęły się powoli otwierać, odsłaniając ciemną przestrzeń za nimi.
- Udało się – powiedziała cicho. Zapaliła swoją różdżkę, próbując dostrzec coś więcej. – Myślisz, że możemy tam bezpiecznie wejść?
Jej wcześniejsze zaklęcie Carpiene nie wykazało żadnych pułapek. W każdym razie, nie przy wejściu, więc może powinny mieć baczenie raczej na zawartość piwniczki niż na samo pomieszczenie. Na pierwszy rzut oka od strony drzwi nie było widać zbyt wiele. Gdzieś dalej w półmroku wydawało jej się, że widziała zarys półek i zakurzonych kredensów. Znajdowały się tam jakieś przedmioty, ale żeby przyjrzeć się im dokładniej, musiałyby wejść do piwniczki. Zresztą widziały tylko jej niewielki fragment, na który padało nikłe światło jej różdżki. To, co było dalej oraz po drugiej stronie oświetlanego miejsca, było skryte w mroku. Evelyn przez chwilę stała i nasłuchiwała, jednak w piwniczce panowała idealna cisza i nie wyglądało na to, jakby miało się coś na nie rzucić, ledwie przekroczyłyby próg. Zresztą, co pozostałoby tutaj żywe po jakichś stu lub nawet więcej latach od zapieczętowania piwnicy? Co najwyżej jakieś gryzonie, które przedostałyby się tu szczelinami w murach.
Zrobiła pierwszy, bardzo ostrożny krok w stronę drzwi, gotowa zatrzymać się, gdyby tylko zauważyła coś niepokojącego.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Lucinda wiele razy słyszała, że nie da się całkowicie połączyć bycia łamaczem klątw z byciem poszukiwaczem artefaktów. Perfekcja połączona z instynktem. Dla Lynn była to bardzo prosta kalkulacja. Jedno z drugim wbrew pozorom miało ze sobą nadzwyczaj dużo wspólnego. Przede wszystkim wielkie pokłady cierpliwości i wrodzoną ostrożność. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy i myśleć nie tylko za siebie ale także za wszystkich innych. Lata doświadczenia scaliły jej zawód utwierdzając ją tylko w przekonaniu, że to wszystko jest procesem. Kontinuum stanów potrzebnych do osiągnięcia sukcesu. I dziękowała Merlinowy za to, że ta jedna rzecz w jej życiu wyszła w sposób tak perfekcyjny. A przynajmniej perfekcyjny dla niej samej. Chociaż często słyszała, że kobiety nie powinny pracować to odrzucała te słowa bardzo szybko. Dla niej nie liczyła się tutaj płeć, nie liczył się też status społeczny czy urodzenie. Liczył się fakt bycia fair z sobą samym. Jeżeli dawała jej to praca to czemu miałaby się w jakikolwiek sposób ograniczać. - Wiele lat temu ludzie pod swoimi posiadłościami tworzyli przejścia. To na wypadek wojny, najazdów, które w rodzinach szlacheckich zdarzały się dość często. Może to być tylko kanał ratunkowy zapieczętowany przed laty by już z niego nie korzystać. - powiedziała i spojrzała na kobietę. - Nie wiem czy to pocieszająca wizja czy wręcz przeciwnie. - dodała. Nie wiedziała co znaleźć tam Eve liczyła. Czy miała nadzieje, że znajdą tam coś tajemniczego, albo przeklętego czy wręcz przeciwnie? Może wierzyła, że znajdą tam pustą przestrzeń. Kiedy jej zaklęcie zadziałało a drzwi delikatnie się otworzyły Lynn uniosła różdżkę wyżej. Lumos zabłysnęło rozświetlając ciemność panującą za drzwiami. Widząc jak jej towarzyszka robi krok w stronę drzwi blondynka chwyciła za nie i odchyliła je bardziej. Tylko dźwięk skrzypiącego drewna towarzyszył im przy wchodzeniu w głąb pomieszczenia. Miejsce było czymś na kształt biblioteki, ale poustawiane wzdłuż ścian regały były puste. Na środku pomieszczenia można było zauważyć duże, prawdopodobnie dębowe biurko. Lucinda rozejrzała się po pomieszczeniu chcąc upewnić się, że nic ich tutaj nie zaskoczy. Mała myszka przebiegła obok jej buta uciekając od paraliżującego światła różdżki. - Rozejrzyjmy się. Tylko… spokojnie. Nie dotykaj niczego co mogłoby Ci się wydawać podejrzane. Jeżeli coś znajdziesz wołał. - powiedziała i uśmiechnęła się do kobiety chcąc dodać jej tym otuchy. Dla Lucindy takie miejsca były chlebem powszednim, ale nie wiedziała jak to jest z Evelyn. Może nie umiłowała sobie starych, otoczonych pajęczynami z każdej strony miejsc. Wolała mieć pewność. Ruszyła w stronę regałów czując, że to tylko początek.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Akurat Evelyn to rozumiała i może nawet trochę zazdrościła Lucindzie tych wszystkich podróży i pracy pełnej wrażeń, ale na własną też nie mogła narzekać, tym bardziej, że zajmowała się czymś, co lubiła robić od zawsze, i nie robiła tego z przymusu, a z wyboru. I chociaż też spotykała się z przekonaniem, że rolą szlachcianek nie jest praca, a salonowe życie i (w przyszłości) bycie ozdobą męża, chyba nie miała takich problemów, jak panna Selwyn, może dlatego, że alchemia nie budziła większych kontrowersji i uchodziła za sztukę stosowną również dla kobiet. Tym bardziej w jej rodzinie; Francis Slughorn nauczał wszystkie swoje dzieci alchemii bez względu na płeć, każde z ich czwórki otrzymało podobne nauki. Aczkolwiek zapewne i Lucinda nie mogła narzekać na swoją rodzinę, skoro ostatecznie pozwolili jej na tą pracę mimo niebezpieczeństw, jakie ze sobą niosła.
- Możliwe. Może za chwilę się dowiemy – zgodziła się w odpowiedzi na słowa Lucindy. Także słyszała historie o najazdach, które miały miejsce w minionych wiekach. Niektóre dawne konflikty nadal miały przełożenie na relacje rodowe, nawet jeśli od wielu z nich minęło dobrych kilka wieków. – Ale podejrzewam, że nawet mój ojciec nie wiedział o tym pomieszczeniu. A przynajmniej, nigdy o nim nie wspominał.
W zasadzie mogło tam być wszystko. Stara pracownia eliksirów, składzik niepotrzebnych przedmiotów, miejsce ukrycia czegoś cennego... lub rzeczywiście tajny korytarz, może prowadzący do którejś z innych posiadłości Slughornów, albo wiodący jeszcze głębiej w podziemia?
- Zaraz zobaczymy... – Ciekawość dosłownie ją rozpierała, ale nie zapominała o konieczności zachowania ostrożności. Oświetlając sobie drogę różdżkami, obie weszły do środka przy akompaniamencie skrzypnięcia szerzej otworzonych drzwi, które były tak stare, że wyglądały, jakby mogły się zaraz rozpaść.
Poświeciła różdżką wzdłuż ścian. Regały, równie stare jak drzwi i niemożliwie zakurzone. Przed rozpadnięciem się musiała je chyba chronić jakaś magia. Było też duże, ciężkie i nie mniej zakurzone biurko o rzeźbionych nóżkach, chociaż rysy rzeźbień z biegiem czasu trochę się zatarły. Wnętrze wyglądało raczej spokojnie, przynajmniej na pozór, ale to mogło okazać się złudne. Nawet jeśli nie znalazły żadnych starych kości ani innych okropności, nie znaczyło to, że piwniczka była zupełnie pusta.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Wiele razy zwiedzałam te piwnice i zdarzało mi się znajdować przeklęte przedmioty – powiedziała, uczulając także Lucindę na to, że potencjalnie mogą spotkać coś przeklętego. – Sprawdzę to biurko – rzekła po chwili, ostrożnie podchodząc do pozostawionego tu mebla. – Wygląda na bardzo stare. Zobaczę, czy coś jest w środku.
Obeszła biurko. Pod warstwą kurzu miało ciemny kolor i prawdopodobnie było bardzo ciężkie. Miało też szuflady zwieńczone dawno zaśniedziałymi klameczkami. Evelyn wycelowała różdżką w pierwszą z szuflad, woląc nie otwierać jej gołymi rękami. Uchwyt poruszył się lekko i po chwili szuflada wysunęła się ze skrzypnięciem. W środku było kilka pergaminów, które zdążyły rozpaść się ze starości, zjedzone przez mole pióro i kajet w grubej, poprzecieranej okładce. Evelyn uniosła go zaklęciem; zeszycik zawisł w powietrzu kilka cali nad powierzchnią biurka i otworzył się, odsłaniając stronice pokryte zapiskami. Pismo było jednak pełne zawijasów, Evelyn musiałaby poświęcić trochę czasu, żeby je odszyfrować, więc na razie postanowiła zostawić notes na później i zająć się dalszym przeszukiwaniem biurka. Otworzyła kolejną szufladę, również pełną starych i zniszczonych przedmiotów piśmienniczych. Jedyną interesującą rzeczą był stary pierścień, którego również przezornie wolała nie dotykać, a przeniosła go zaklęciem na blat biurka.
Otworzyła trzecią szufladę...
- Masz coś ciekawego? – rzuciła do Lucindy. W trzeciej szufladzie znajdowała się mała, inkrustowana szkatułka o nieznanej zawartości.
- Możliwe. Może za chwilę się dowiemy – zgodziła się w odpowiedzi na słowa Lucindy. Także słyszała historie o najazdach, które miały miejsce w minionych wiekach. Niektóre dawne konflikty nadal miały przełożenie na relacje rodowe, nawet jeśli od wielu z nich minęło dobrych kilka wieków. – Ale podejrzewam, że nawet mój ojciec nie wiedział o tym pomieszczeniu. A przynajmniej, nigdy o nim nie wspominał.
W zasadzie mogło tam być wszystko. Stara pracownia eliksirów, składzik niepotrzebnych przedmiotów, miejsce ukrycia czegoś cennego... lub rzeczywiście tajny korytarz, może prowadzący do którejś z innych posiadłości Slughornów, albo wiodący jeszcze głębiej w podziemia?
- Zaraz zobaczymy... – Ciekawość dosłownie ją rozpierała, ale nie zapominała o konieczności zachowania ostrożności. Oświetlając sobie drogę różdżkami, obie weszły do środka przy akompaniamencie skrzypnięcia szerzej otworzonych drzwi, które były tak stare, że wyglądały, jakby mogły się zaraz rozpaść.
Poświeciła różdżką wzdłuż ścian. Regały, równie stare jak drzwi i niemożliwie zakurzone. Przed rozpadnięciem się musiała je chyba chronić jakaś magia. Było też duże, ciężkie i nie mniej zakurzone biurko o rzeźbionych nóżkach, chociaż rysy rzeźbień z biegiem czasu trochę się zatarły. Wnętrze wyglądało raczej spokojnie, przynajmniej na pozór, ale to mogło okazać się złudne. Nawet jeśli nie znalazły żadnych starych kości ani innych okropności, nie znaczyło to, że piwniczka była zupełnie pusta.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Wiele razy zwiedzałam te piwnice i zdarzało mi się znajdować przeklęte przedmioty – powiedziała, uczulając także Lucindę na to, że potencjalnie mogą spotkać coś przeklętego. – Sprawdzę to biurko – rzekła po chwili, ostrożnie podchodząc do pozostawionego tu mebla. – Wygląda na bardzo stare. Zobaczę, czy coś jest w środku.
Obeszła biurko. Pod warstwą kurzu miało ciemny kolor i prawdopodobnie było bardzo ciężkie. Miało też szuflady zwieńczone dawno zaśniedziałymi klameczkami. Evelyn wycelowała różdżką w pierwszą z szuflad, woląc nie otwierać jej gołymi rękami. Uchwyt poruszył się lekko i po chwili szuflada wysunęła się ze skrzypnięciem. W środku było kilka pergaminów, które zdążyły rozpaść się ze starości, zjedzone przez mole pióro i kajet w grubej, poprzecieranej okładce. Evelyn uniosła go zaklęciem; zeszycik zawisł w powietrzu kilka cali nad powierzchnią biurka i otworzył się, odsłaniając stronice pokryte zapiskami. Pismo było jednak pełne zawijasów, Evelyn musiałaby poświęcić trochę czasu, żeby je odszyfrować, więc na razie postanowiła zostawić notes na później i zająć się dalszym przeszukiwaniem biurka. Otworzyła kolejną szufladę, również pełną starych i zniszczonych przedmiotów piśmienniczych. Jedyną interesującą rzeczą był stary pierścień, którego również przezornie wolała nie dotykać, a przeniosła go zaklęciem na blat biurka.
Otworzyła trzecią szufladę...
- Masz coś ciekawego? – rzuciła do Lucindy. W trzeciej szufladzie znajdowała się mała, inkrustowana szkatułka o nieznanej zawartości.
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Coś w tym całym miejscu jej nie pasowało. Może to przez ostrożność jaką miała w sobie jeżeli chodziło o takie miejsca? A może zwyczajnie nauczyła się już rozpoznawać wszystko co było niebezpieczne lub przesiąknięte złą magią. Przejeżdżając ręką po zakurzonych półkach, spoglądając na rozsypujące się ze starości stare pergaminy czuła, że to miejsce było stworzone dzięki magii. Prawdopodobnie gdyby przejrzały plany posiadłości nie znalazłyby tego miejsca. Ewidentnie było opuszczone bardzo dawno temu, ale także korzystano z niego w konkretnym celu i ten cel miała zamiar odkryć. Bo nawet jeśli była tutaj na zlecenie Evelyn to sama była ciekawa tego miejsca. Chciałaby się dowiedzieć z czym miały do czynienia i czuła, że prędzej czy później wszystko im się wyjaśni. Słysząc słowa kobiety spojrzała na stojące na środku biurko i skinęła głową. Nie chciała w żaden sposób Eve urazić. Dobrze wiedziała, że nie jest osobą nierozsądną. Czasami jednak lepiej było powiedzieć co na głos. Na głos i samej sobie. Podeszła do ściany, która wydawała jej się być tylko zagipsowaniem. Kto wie? Może było coś za nią. Przejechała po niej palcem i lekko zapukała. Echo odbiło się po pomieszczeniu. Na zadane pytanie najpierw nie odpowiedziała. Przycisnęła ucho do ściany i przez chwile nasłuchiwała. Może tam tylko płynęła woda? Może to skrzyżowanie się rur? Coś jej podpowiadało, że ruszenie którejkolwiek z konstrukcji miało się skończyć fiaskiem całego pomieszczenia. To wszystko nie przetrwałoby tak długo bez połączenia. A jeżeli działała tu magia to to wszystko musiało mieć jakieś źródło. Westchnęła przeciągle i wróciła do biurka przy którym zostawiła Evelyn. - Nic… - odparła. - Znaczy nie wiem… ale muszę się bardziej porozglądać. - odparła przenosząc wzrok na rzeczy, które wyciągnęła z szuflady kobieta. Zaklęciem lewitującym uniosła zeszyt i zaczęła mu się przyglądać. - Hmmm… ciekawe. - mruknęła tylko odkładając przedmiot. - Znalazłaś coś jeszcze? - zapytała znowu wracając spojrzeniem do kobiety. Od razu rzucił jej się w oczy fakt, że wszystkie te elementy po prostu do siebie nie pasowały. Stare szafki, które już dawno powinny się rozlecieć, dębowe biurko jakby w ogóle nieobjęte upływem czasu. Lucinda oprała się delikatnie o blat biurka, które zaskrzypiało. A przynajmniej tak jej się wydawało. Słysząc delikatne kliknięcie rozejrzała się. Tak jakby ktoś przekręcił kluczyk. - Słyszałaś to? - zapytała marszcząc brew.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Chociaż Evelyn nie posiadała tego wyczulonego zmysłu, który charakteryzował doświadczonych łamaczy klątw, również ona łatwo mogła wyczuć unoszącą się tu magię. Starą, zapomnianą magią, dziwne, bliżej nieokreślone napięcie, które wydawało się napierać na nie, odkąd weszły do piwniczki. A może tylko jej się wydawało? Może to wyobraźnia płatała jej figla, wmawiając rzeczy, które nie miały miejsca?
Ten nastrój miał w sobie coś niewątpliwie urzekającego i kuszącego, coś, co nęciło jej duszę podświadomie pragnącą zaznać odrobiny wrażeń. Prawie jak za czasów zabawy w poszukiwaczy skarbów. Kto wie, może znajdą tu coś niesamowitego. Coś, co będzie mogła z dumą pokazać Ignatiusowi, który zapewne bardzo zaciekawi się opowieścią o odkrytym pomieszczeniu. Oboje dzielili pasję do tajemniczych zakamarków i zagadek z przeszłości.
W odpowiedzi na słowa kobiety skinęła głową, także zerkając na przedmioty, które do tej pory znalazła. Niby nic nadzwyczajnego, ale może pierścień był zaczarowany, a w notesie skrywało się coś cennego? Na przykład jakaś zapomniana receptura na eliksir, którą mogłaby wykorzystać?
- Jeszcze nie, ale nie skończyłam poszukiwań – odpowiedziała, po czym skierowała różdżkę na kajecik. – Hexa revelio – mruknęła. Zaklęcie wykazało, że nie był przeklęty, więc prawdopodobnie będzie mogła zabrać go ze sobą i dokładnie przejrzeć w świetle dnia. Zastanawiał ją jednak jego zaskakująco dobry stan, bowiem na wewnętrznej stronie okładki znalazła pospiesznie nakreśloną datę z początku dziewiętnastego wieku. Prawie sto pięćdziesiąt lat temu. Bez zaklęć ochronnych, jakie często stosowano wobec starych ksiąg i pergaminów, by ochronić je przed zgubnym upływem czasu, raczej nie miałby szans przetrwać w takim stanie.
Nagle jednak Lucinda oparła się o biurko. Obie mogły usłyszeć ciche kliknięcie; być może odpowiednie (choć przypadkowe) naciśnięcie blatu aktywowało jakiś ukryty mechanizm, bo po chwili mebel zatrząsł się, a z boku zaczęła wysuwać się szuflada, której nie zauważyły wcześniej, bo była tak idealnie wpasowana w drewno. W jej wnętrzu znajdowała się szkatuła wykonana z ciemnego drewna, podobnego do tego, z jakiego było zrobione biurko.
- Jak myślisz, co tam może być? – zapytała. Ponownie rzuciła zaklęcie lewitujące, przenosząc szkatułkę na biurko. Miała dziwne przeczucie, że w środku może znajdować się coś bardziej cennego lub niepokojącego niż notes czy pierścień, skoro ktoś zadbał o to, żeby bardziej ją ukryć. Miała też wrażenie, że to nie jedyna tajemnica piwniczki, ale kusiło ją, żeby najpierw sprawdzić szkatułkę, skoro już ją wyjęły.
Rzuciła zaklęcie otwierające...
Ten nastrój miał w sobie coś niewątpliwie urzekającego i kuszącego, coś, co nęciło jej duszę podświadomie pragnącą zaznać odrobiny wrażeń. Prawie jak za czasów zabawy w poszukiwaczy skarbów. Kto wie, może znajdą tu coś niesamowitego. Coś, co będzie mogła z dumą pokazać Ignatiusowi, który zapewne bardzo zaciekawi się opowieścią o odkrytym pomieszczeniu. Oboje dzielili pasję do tajemniczych zakamarków i zagadek z przeszłości.
W odpowiedzi na słowa kobiety skinęła głową, także zerkając na przedmioty, które do tej pory znalazła. Niby nic nadzwyczajnego, ale może pierścień był zaczarowany, a w notesie skrywało się coś cennego? Na przykład jakaś zapomniana receptura na eliksir, którą mogłaby wykorzystać?
- Jeszcze nie, ale nie skończyłam poszukiwań – odpowiedziała, po czym skierowała różdżkę na kajecik. – Hexa revelio – mruknęła. Zaklęcie wykazało, że nie był przeklęty, więc prawdopodobnie będzie mogła zabrać go ze sobą i dokładnie przejrzeć w świetle dnia. Zastanawiał ją jednak jego zaskakująco dobry stan, bowiem na wewnętrznej stronie okładki znalazła pospiesznie nakreśloną datę z początku dziewiętnastego wieku. Prawie sto pięćdziesiąt lat temu. Bez zaklęć ochronnych, jakie często stosowano wobec starych ksiąg i pergaminów, by ochronić je przed zgubnym upływem czasu, raczej nie miałby szans przetrwać w takim stanie.
Nagle jednak Lucinda oparła się o biurko. Obie mogły usłyszeć ciche kliknięcie; być może odpowiednie (choć przypadkowe) naciśnięcie blatu aktywowało jakiś ukryty mechanizm, bo po chwili mebel zatrząsł się, a z boku zaczęła wysuwać się szuflada, której nie zauważyły wcześniej, bo była tak idealnie wpasowana w drewno. W jej wnętrzu znajdowała się szkatuła wykonana z ciemnego drewna, podobnego do tego, z jakiego było zrobione biurko.
- Jak myślisz, co tam może być? – zapytała. Ponownie rzuciła zaklęcie lewitujące, przenosząc szkatułkę na biurko. Miała dziwne przeczucie, że w środku może znajdować się coś bardziej cennego lub niepokojącego niż notes czy pierścień, skoro ktoś zadbał o to, żeby bardziej ją ukryć. Miała też wrażenie, że to nie jedyna tajemnica piwniczki, ale kusiło ją, żeby najpierw sprawdzić szkatułkę, skoro już ją wyjęły.
Rzuciła zaklęcie otwierające...
Felix, qui potuit rerum cognoscere causas.
Evelyn Slughorn
Zawód : Dama, alchemiczka w rezerwacie smoków
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Szczęśliwy, kto zdołał poznać przyczyny wszechrzeczy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Piwnice
Szybka odpowiedź