[W] Arena #06
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Arena #6
Temat służy wyłącznie powtarzaniu anulowanych pojedynków - punkty za posty nie są naliczane.
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nie poszło mu zbytnio na poprzednim pojedynku. No, źle nie było ale jego życiowym marzeniem nie była jednak egzystencja królika w ramionach Skamandera. No dobra, chociaż dostał marchewkę. Może w futerkowej postaci wzbudza więcej sympatii? Tak, czy inaczej przyszedł na kolejny pojedynek pełen nowej energii i entuzjazmu. Hej, zeszły miesiąc był bardzo dobry, teraz chociaż wyrówna!
Nie wiedział, z kim będzie walczył, a kiedy zobaczył na arenie znajomą twarz, uśmiechnął się szeroko. No dobra, pół-znajomą, nie znał przeciwnika zbyt dobrze, jedynie z tych kilku spotkań Zakonu w jakich do tej pory miał szansę uczestniczyć jednak zdołał zapałać do niego sympatią, pewnie po części zwykłym respektem? Nie było sensu się nad tym zastanawiać, skłonił się lekko i już zaraz trzeba było zaczynać pojedynek.
Od razu z resztą wiedział jakie zaklęcie powinien rzucić.
- Rictusempra. - bo coś zbyt smutno-poważna jak dla niego była ta persona!
Nie wiedział, z kim będzie walczył, a kiedy zobaczył na arenie znajomą twarz, uśmiechnął się szeroko. No dobra, pół-znajomą, nie znał przeciwnika zbyt dobrze, jedynie z tych kilku spotkań Zakonu w jakich do tej pory miał szansę uczestniczyć jednak zdołał zapałać do niego sympatią, pewnie po części zwykłym respektem? Nie było sensu się nad tym zastanawiać, skłonił się lekko i już zaraz trzeba było zaczynać pojedynek.
Od razu z resztą wiedział jakie zaklęcie powinien rzucić.
- Rictusempra. - bo coś zbyt smutno-poważna jak dla niego była ta persona!
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Posiadane przedmioty: fluoryt, pierścień Zakonu
Bonus za przedmioty: +4 do OPCM
To miał być tylko kolejny pojedynek; w zamyśleniu wspinał się po schodach prowadzących na arenę, nie mogąc się skupić na niczym poza łoskotem obijającym się o czaszkę.
Wdech, wydech.
Nie bał się pojedynku, nigdy nie obawiał się starć - dręczyły go wydarzenia z początku miesiąca i świadomość, że nawet wprawne posługiwanie się magią nie stanowiło gwaranta bezpieczeństwa. Dorea, Charlus - oni wszyscy zaprawili się w boju jako aurorzy, byli niepokonani. A jednak pojawił się ktoś, kto odebrał im życie. I w niczym pomóc nie mogły najsilniej miotane zaklęcia, najlepiej zbudowane tarcze, najznamienitsze uniki.
Jaki był cel ćwiczeń, jaki był cel walki, jeśli okazywała się z góry skazana na porażkę?
Gdy znalazł się na arenie, dostrzegł przeciwnika - pamiętał jego młodą twarz i beztroskę w oku z ostatniego spotkania Zakonu. Rwał się do udziału w wojnie, której pewnie nie rozumiał; ale przecież wszyscy stawiali na szali życie, do ostatniego momentu łudząc się, że wcale nie będą musieli go oddać. Że zdołają uniknąć śmierci.
Skłonił się, jak zawsze podążając za pojedynkowym savoir-vivre i już moment później w jego stronę pomknęło zaklęcie: słabe, spokojne, niegroźne. W pierwszej chwili - odruchowo? - chciał się obronić, ale rozsądek nakazał mu się powstrzymać. Zamiast tego uniósł rękę dzierżącą różdżkę, ale szykując się do ofensywy, nie defensywy; promień czerwonawego zaklęcia uderzył go w pierś, wyrywając z jego ust krótki śmiech. Odczuł rozbawienie - sztuczne, bo wymuszone magią - ale pozwolił mu się rozproszyć.
- Colloshoo - wypowiedział inkantację, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem.
Bonus za przedmioty: +4 do OPCM
To miał być tylko kolejny pojedynek; w zamyśleniu wspinał się po schodach prowadzących na arenę, nie mogąc się skupić na niczym poza łoskotem obijającym się o czaszkę.
Wdech, wydech.
Nie bał się pojedynku, nigdy nie obawiał się starć - dręczyły go wydarzenia z początku miesiąca i świadomość, że nawet wprawne posługiwanie się magią nie stanowiło gwaranta bezpieczeństwa. Dorea, Charlus - oni wszyscy zaprawili się w boju jako aurorzy, byli niepokonani. A jednak pojawił się ktoś, kto odebrał im życie. I w niczym pomóc nie mogły najsilniej miotane zaklęcia, najlepiej zbudowane tarcze, najznamienitsze uniki.
Jaki był cel ćwiczeń, jaki był cel walki, jeśli okazywała się z góry skazana na porażkę?
Gdy znalazł się na arenie, dostrzegł przeciwnika - pamiętał jego młodą twarz i beztroskę w oku z ostatniego spotkania Zakonu. Rwał się do udziału w wojnie, której pewnie nie rozumiał; ale przecież wszyscy stawiali na szali życie, do ostatniego momentu łudząc się, że wcale nie będą musieli go oddać. Że zdołają uniknąć śmierci.
Skłonił się, jak zawsze podążając za pojedynkowym savoir-vivre i już moment później w jego stronę pomknęło zaklęcie: słabe, spokojne, niegroźne. W pierwszej chwili - odruchowo? - chciał się obronić, ale rozsądek nakazał mu się powstrzymać. Zamiast tego uniósł rękę dzierżącą różdżkę, ale szykując się do ofensywy, nie defensywy; promień czerwonawego zaklęcia uderzył go w pierś, wyrywając z jego ust krótki śmiech. Odczuł rozbawienie - sztuczne, bo wymuszone magią - ale pozwolił mu się rozproszyć.
- Colloshoo - wypowiedział inkantację, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Mimo (gasnących już) salw śmiechu z końca jego różdżki wydobyło się silne, prędkie zaklęcie; promieniując, przecięło powietrze i pomknęło w kierunku Bertiego. Garrett nie czekał bezczynnie, szykował się do kolejnego ataku - wciąż śmiejąc się cicho pod nosem (choć wcale nie był w nastroju, żeby się śmiać; przeklęta Rictusempra), uniósł różdżkę ponownie i wykonał opanowany gest nadgarstkiem.
- Plegia - inkantacja wypadła mu z ust; nie bacząc na to, czy zaklęcie powiodło się czy nie, powrócił do pozycji, która umożliwiłaby mu odparcie ataku przeciwnika w następnej turze pojedynku.
- Plegia - inkantacja wypadła mu z ust; nie bacząc na to, czy zaklęcie powiodło się czy nie, powrócił do pozycji, która umożliwiłaby mu odparcie ataku przeciwnika w następnej turze pojedynku.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Przeciwnik postanowił przyjąć jego zaklęcie, ale śmiech który rozbrzmiał już po chwili wcale nie był przyjemny. Wymuszony, bezbarwny. Trochę nawet go to zdziwiło, choć pasowało do całego wizerunku Wesley'a. Bertie nie walczył zbyt poważnie w klubie, trzymał się łagodnych zaklęć, raczej wygłupów, traktował to jak zabawę połączoną z treningiem zdecydowanie bardziej, niż poważną rywalizację. Zaczepiał przeciwników, prowokował. Pewnie jeszcze mu się za to oberwie, ale kto by się martwił? To nie prawdziwe walki, przeciwnicy nie chcą go przecież zabić.
Głupia wiara w dobro kryjące się wewnątrz każdego człowieka prawdopodobnie z czasem go zabije.
Tak, czy inaczej już po chwili ruszyły ku niemu dwa bardzo silne zaklęcia - takie, na jakie zwykłe protego to byłoby zdecydowanie za mało.
- Protego Maxima.
Spróbował. Oby tarcza nie zawiodła.
Głupia wiara w dobro kryjące się wewnątrz każdego człowieka prawdopodobnie z czasem go zabije.
Tak, czy inaczej już po chwili ruszyły ku niemu dwa bardzo silne zaklęcia - takie, na jakie zwykłe protego to byłoby zdecydowanie za mało.
- Protego Maxima.
Spróbował. Oby tarcza nie zawiodła.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Za wolno. Refleks ostatnio często go zawodził, zdecydowanie zbyt często. Ledwie rozpoczął zaklęcie, a dwie silne smugi uderzyły w jego pierś, jedna przyklejając mu nogi do podłoża, druga częściowo paraliżując jego prawą rękę.
Nie było jednak czasu się nad tym rozwodzić, uniósł zaraz różdżkę w nadziei, że uda mu się rzucić kolejne, dość proste zaklęcie mimo zaistniałych problemów - zanim Garrett znów uniesie różdżkę.
- Confundus.
Nie było jednak czasu się nad tym rozwodzić, uniósł zaraz różdżkę w nadziei, że uda mu się rzucić kolejne, dość proste zaklęcie mimo zaistniałych problemów - zanim Garrett znów uniesie różdżkę.
- Confundus.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Tarcza Bertiego rozproszyła się, rozbita przez dwa zbyt silne zaklęcia; ich promienie trafiły prosto w niego, ale chłopak zareagował natychmiast - szybciej, niż Garrett mógłby się tego spodziewać. Rzeczywiście musiał drzemać w nim duch walki, może był gotowy do starć.
Mimo zostania trafionym, mimo lekkiego sparaliżowania dłoni, mimo przywarcia podeszw butów do powierzchni areny, młody Bott walczył dalej. Z końca jego różdżki wymknął promień zaklęcia; zaskakująco silny Confundus gnał, mając zaraz z impetem uderzyć w ramię Garretta. Ale na ten atak nie mógł już pozwolić.
Wyciągnął przed siebie różdżkę, wykonał nią w powietrzu pionowy ruch.
- Protego! - krzyknął, mając nadzieję, że jego tarcza okaże się wystarczająco silna.
Mimo zostania trafionym, mimo lekkiego sparaliżowania dłoni, mimo przywarcia podeszw butów do powierzchni areny, młody Bott walczył dalej. Z końca jego różdżki wymknął promień zaklęcia; zaskakująco silny Confundus gnał, mając zaraz z impetem uderzyć w ramię Garretta. Ale na ten atak nie mógł już pozwolić.
Wyciągnął przed siebie różdżkę, wykonał nią w powietrzu pionowy ruch.
- Protego! - krzyknął, mając nadzieję, że jego tarcza okaże się wystarczająco silna.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Nie okazała się; zaklęcie tarczy ugięło się i rozpadło, zaraz po tym Garrett odczuł, jak uderza go moc zaklęcia. Zapomniał, gdzie jest, zapomniał, co czyni; nie przypominał sobie, gdzie jest, nie miał pojęcia, jak tu trafił. Confundus? No tak, wszystko jasne - po kilku wdechach i pełnym niezrozumienia rozejrzeniu się wkoło, wyprostował się, by kontynuować potyczkę. Bertie? Dopiero po kolejnych sekundach zdał sobie sprawę, z kim walczy, że uczestniczy w Klubie Pojedynków. Przeklęte zaklęcie. Przeklęta zbyt słaba tarcza.
Gdy tylko się otrząsnął, przygotował się do rzucenia kolejnego uroku.
Jak to mówią mugole - kto od miecza wojuje, od miecza ginie?
- Confundus - wypowiedział inkantację, za wszelką cenę próbując się skupić i zebrać chaotyczne myśli.
Gdy tylko się otrząsnął, przygotował się do rzucenia kolejnego uroku.
Jak to mówią mugole - kto od miecza wojuje, od miecza ginie?
- Confundus - wypowiedział inkantację, za wszelką cenę próbując się skupić i zebrać chaotyczne myśli.
a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
[W] Arena #06
Szybka odpowiedź