Światełka na wodzie
Według zwyczaju, po przeczytaniu wróżby jej tekst należy zastąpić osobistym życzeniem - dotyczącym własnej bądź innej osoby - a lampion puścić z powrotem na wodę. Zabranie go przez fale ma zapewniać, że zapisana prośba wkrótce się spełni.
Dryfujący na wodzie lampion można przywołać jedynie zaklęciem Accio. Aby to zrobić, należy napisać post, w którym postać decyduje się na kolor lampionu, w który celuje (czerwony, czarny lub szary) oraz rzucić dwiema kośćmi: k100 (na powodzenie rzuconego zaklęcia) oraz k10 (na określenie numeru wróżby przypisanej do danego koloru). Pole rzutu kością powinno wyglądać tak.
ST wyłowienia lampionu jest równe stopniowi trudności Accio i wynosi 40 (do rzutu dolicza się statystykę zaklęć). W razie niepowodzenia nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować jeszcze raz.
Każda postać może wylosować tylko jedną wróżbę (panowie mogą jednakże wyręczyć w tej czynności panie, losując w ich imieniu i przekazując im później lampion), jak również posłać na wodę jedno życzenie.
Post z wróżbą pojawi się z konta Ain Eingarp po każdym udanym rzucie. W razie wylosowania numeru, który przy danym kolorze pojawił się już wcześniej, organizator kierujący zabawą sam wybierze następną wolną wróżbę - nie ma potrzeby w takim wypadku rzucania kością jeszcze raz.
Wszelkie pytania i wątpliwości można kierować do Percivala Notta.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Nie bez powodu tak bardzo umiłowała sobie ciepłe miesiące. Wychowana w tradycji, spoglądająca przychylnym okiem na ogień w każdej postaci. Często powtarzano jej, że czarownica żyjąca w zgodzie z ogniem jest tak samo groteskowa jak ofiara patrząca z zaufaniem na mordercę. Jednak dla kogoś kto żyje w ciągłym zimnie naturalne jest łapanie każdego promienia słońca. Dlatego po opuszczeniu namiotu skierowała się w stronę ogrodu. Wiedziała, że teraz wszyscy goście udadzą się do stolików, a pozwolenie opaść emocjom i wrzawie wydawało się być najbardziej rozsądne. Szczególnie dla kogoś kto po prostu za tłumami nie przepadał. Zabierając więc kieliszek wina z lewitującej tacy ruszyła migoczącą ścieżką. Mijała pary żwawo rozmawiające o przebiegu ceremonii, dzieci biegające za sobą w najlepszej zabawie świata, a nawet starców którzy chyba tak jak Lucinda postanowili poczekać aż cała wrzawa się uspokoi. Jej myśli na chwile skupiły na tym jak mogło wyglądać jej życie gdyby te kilka lat temu jednak wzięła ślub. Nie mogła powiedzieć przecież, że śmierć Prewetta w jakikolwiek sposób ją uszczęśliwiła. Byli całkiem dobrą parą i nawet jeśli czuła w tym więcej obowiązku niż własnego wyboru to przecież mogła trafić o wiele gorzej. I choć wspomnieniami wracała do tego bardzo rzadko to potrafiła wyobrazić sobie siebie w całkiem innej roli. Dawną siebie. Od tamtej pory wszystko w jej życiu zaczęło się zmieniać i chociaż dzięki takiemu zakończeniu dostała szansę na rozwinięcie skrzydeł to nie mogła myśleć o tym jako o nowym życiu. Podarowanym życiu. Nic co rozpoczyna się od tragedii nie może skończyć się szczęśliwie i teraz o tym wiedziała. Nie użalała się już nad sobą. To tylko kolejny przystanek w jej życiu, który skończył się fiaskiem. Kolejny i wcale nie końcowy. Dotarła do rozwidlenia się ścieżek. Jedna prowadziła dalej aż do jeziora, a druga do sali balowej. Postanowiła jednak zatrzymać się na chwile. Przypomniała sobie ślub Rosierów i przytłaczający ją z każdej strony zapach róż. Chociaż róże same w sobie uwielbiała to sztuczność ich zapachu tego dnia miał prześladować ją do końca. Na szczęście było tutaj zbyt dużo kwiatów by któryś zapach przebijał się wyraźniej. Jej spojrzenie padło na przebiegających chłopców, w których rozpoznała swojego siostrzeńca. Chłopiec widząc Lynn zaczął opowiadać o wróżbach nad jeziorem co zaciekawiło blondynkę na tyle by ruszyć w tamtą stronę. Wróżby Percy? Naprawdę wróżby? Chociaż ostatnio słyszy tylko o tragicznych rzeczach jakie spotkają ją w przyszłości to jednak nie byłaby sobą gdyby nie spróbowała. Upiła łyk wina spoglądając na taflę jeziora. Nawet wiedźmy lubią wiedzieć o przyniesie im przyszłość.
Nie zwariowałem tylko dlatego, że tak usilnie czepiałem się rzeczywistości. Palce zwarłem z siłą imadła na krańcu odświętnego stroju, krawat ściągnąłem tak silnie, że niemalże nie mogłem oddychać, a kroki stawiałem tak twardo, że moje buty z pewnością wydeptały wystarczająco klarowną ścieżkę, aby mógł wytropić mnie nawet byle troll górski. Nawet nie zorientowałem się, że wylądowałem na brzegu jeziora. Wokół mnie panowała nieoceniona cisza, którą przerywał jedynie słaby gwar dobiegający z oddali. Póki ludzie gromadzili się wokół młodej pary, oto miałem czas na uspokojenie własnych nerwów. Czemu tak ostro reagowałem na zwykłą przysięgę małżeńską? Przecież w żaden sposób nie dotykała ona mnie samego. Inara była dla mnie ważną osobą, nawet jeżeli nie byliśmy ze sobą zbyt silnie związani. Tak w zasadzie, jej bliskość wynikała chyba wyłącznie z mojej potrzeby korzystania z jej pomocy, a jednak byłem tutaj. Życzyłem jej jak najlepiej, a jednak ubolewałem nad tą sytuacją. Czułem się znów tak, jak kilka lat temu. Rozkapryszony nastolatek siadał na brzegu jeziora, umartwiał się, szukał spokoju. Egoistycznie koncentrował się jedynie na sobie. Chciałbym mówić, że skryłem się za pierwszym, lepszym krzewem w okolicy i piłem w samotności whisky, a jednak nic z tego. Kamienisty brzeg sprawiał, że moja sylwetka odznaczała się wyraźnie na tle spokojnego jeziora, a ja nie mogłem już nawet powiedzieć ile czasu tutaj spędziłem. Zatraciłem poczucie rzeczywistości, kiedy tak leniwie kołysałem nadgarstkiem, zmuszając pojedyncze z lampionów do leniwego przesunięcia się w tę czy we w tę. Nie koncentrowałem się na wyborze konkretnego koloru. Kompletnie nie myślałem nad tym co teraz robię i gdyby nie odgłos kroków, pewnie siedziałbym tak jeszcze długo. Drgnąłem, nieznacznie wychylając głowę w bok, ponad prawym ramieniem. Jedynym okiem zerknąłem na kobiecą sylwetkę zamkniętą w sukience. Powiodłem po niej wzrokiem niemalże od stóp do głów i dopiero wtedy w mym umyśle coś kliknęło.
- Czyż to nie pogromczyni trolli? - zapytałem, zanim zdołałem ugryźć się w język. Że też ja zawsze muszę tak dużo mówić! Szukając samotności, odnalazłem towarzystwo. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na martwą taflę wody, a potem podniosłem się powoli, wsuwając różdżkę do kieszeni marynarki. Dwoma klapnięciami oczyściłem spodnie ze śladów piasku i jeszcze musnąłem palcami pokryty zarostem prawy policzek. Skontrolowawszy samego siebie ponownie spojrzałem na kobietę i starając się wrócić do równowagi, postanowiłem posłużyć się tym moim, zadzierzystym uśmiechem. - Pięknie wyglądasz, Lucindo. Tylko dlaczego wpadamy na siebie nad jeziorem, zamiast na sali balowej? Gdzie Twój partner do tańca? - zasypałem ją pytaniami, gdzieś wewnątrz siebie licząc na to, że udzielenie odpowiedzi zmobilizuje ją do powrotu w tłum gości lub wywoła wilka (partnera) z lasu, który zgarnie dziewczynę, oddając mi samotność. Nawet nie brałem pod uwagę ewentualności, w której panna Selwyn wybrałaby się na ślub solo. Nie żebym nie pragnął jej towarzystwa, czy chociaż krótkiej rozmowy po tym co spotkało nas ostatnim razem. Z miłą chęcią wypytałbym ją o szczegóły zwiedzenia tamtego korytarza, którego wejście skryło się za pajęczynami i bluszczem, ale nie w tym momencie. Mimo wszystko, starałem się, aby nie było po mnie widać zmęczenia czy rozedrgania. Trzymanie fasonu od dawna nie było tak trudnym zadaniem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Raleigh Greengrass dnia 28.01.17 17:30, w całości zmieniany 1 raz
- Zobaczmy co los ma nam do zaproponowania. - pokiwał głową, sięgając po swoją różdżkę. Chcąc nie chcąc wypuścił rękę Poleczki, bo oczywiście jak tylko odstąpili od państwa młodych to Titus zaoferował swojej partnerce ramię, a ona zapewne objęła je swoim - Jak mi te światełka wywróżą, że sczeznę w przeciągu miesiąca to się naprawdę zdenerwuję. - stwierdził. Przez chwilę dumał nad wyborem lampionu, celując różdżką kolejno w szary i czarny. W końcu koniec magicznego patyka zatrzymał się wybierając jedną z czerwonych lamp. Czerwony to był ładny kolor i kojarzył mu się z hogwarckimi czasami, a te wspominał bardzo miło.
- Accio! - rzucił, delikatnie machnąwszy przy tym różdżką.
If they can do it,
why not us?
#1 'k100' : 74
--------------------------------
#2 'k10' : 9
dzięki jednej iskierce;
jeśli nie będziesz uważny,
ktoś skradnie Twoje serce.
- Pytałem Cię wcześniej czego szukasz? - zdecydowałem się na dotknięcie samej esencji. Chciałem o tym posłuchać, paradoksalnie potrzebowałem tego, aby ktoś teraz do mnie mówił. Zapewne to właśnie dlatego odwróciłem się w jej stronę, zainicjowałem wymianę zdań. Zepchnięty znów na samą krawędź przepaści, zląkłem się przed uczynieniem jakiekolwiek ruchu. Wstecz czy naprzód? Dla mnie nie był to żaden wybór. - Och, tak… - westchnąłem, a gorycz pobrzmiewająca w mym głosie sama w sobie była jednoznaczną odpowiedzią. - Stosy kości, ususzone organy, rozbite skorupki, fragmenty skrzydeł, pazury. Słowem, wyglądało mi to na kryjówkę łowcy ingrediencji. Nasz troll musiał niebłaho sobie używać. - ach, jak ja bym się teraz napił. Skierowałem spojrzenie we wskazanym przez Lucindę kierunku, rozmyślając nad blaskami i cieniami obu postępków. Powinienem odpuścić sobie chociaż dziś. Nie chciałbym, aby Inara musiała wstydzić się za moje niepohamowanie, a przejęcie całej tacy na pewno nie mogło uchodzić za objaw dobrych manier. Odchyliłem głowę w bok, aby spojrzeć na jezioro. Unoszące się na spokojnej tafli wody, lampiony skradły na kilka długich sekund moją uwagę zanim odpowiedziałem. - Gdyby wróżbici nie byli tacy piekielnie zdolni w sianiu zamieszania w ludzkiej głowie, pewnie nie wierzyłbym nawet w ich samych. - stwierdziłem, swoją drogą dość pokrętnie. - Ale co nam szkodzi spróbować. Pewnie miały sprawić nam przyjemność. - bez większego zastanawiania się, wycelowałem różdżką w pierwszy lepszy szary lampion. Kolor dymu, smutku i niepokoju. - Accio - szepnąłem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Raleigh Greengrass dnia 29.01.17 17:51, w całości zmieniany 1 raz
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k10' : 7
pod maską skrywać twarzy;
to, przed czym uciekasz
i tak wkrótce się zdarzy.
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k10' : 6
niech zbytnio Cię nie smuci;
to, co utracone w kwietniu,
w maju podwójnie powróci
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3