Parkiet [ślub]
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zabawa taneczna
Zabawa odbywa się na parkiecie sali balowej, który na czas jej trwania został zarezerwowany tylko dla uczestników - pozostali goście znajdują się w innych częściach dworku, bądź obserwują zmagania tańczących. Pary ustawione są na obrzeżach koła, według schematu poniżej (numery odpowiadają numerom z listy rankingowej).
Tańcem wybranym do zabawy jest walc wiedeński, tańczony do muzyki wygrywanej przez orkiestrę. W trakcie całego utworu pary poruszają się po okręgu (niezależnie od tego, jakie figury będą wykonywać).
Opis zadania oraz obowiązującej w nim mechaniki będzie pojawiał się na początku każdej rundy. W razie jakichkolwiek pytań, kontaktujcie się ze mną prywatnie (profil, gg: 2830032).
[bylobrzydkobedzieladnie]
Parkiet
Parkiet stanowi nieodłączną część sali balowej i przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla miłośników tanecznych zabaw. Jest to miejsce idealne, by - przy stałym akompaniamencie wybornej orkiestry - porwać w objęcia swoją (bądź cudzą) partnerkę.
Dziękujemy za zgłoszenie się do zabawy! Jeżeli któryś z uczestników nie zdążył jeszcze napisać posta - nie szkodzi, wciąż możecie dołączyć w tej kolejce (i każdej następnej, gdyż uznaję, że wszystkie zgłoszone pary fabularnie znajdują się na parkiecie). Aktualny ranking uczestników znajduje się poniżej; liczby w nawiasach przy nazwiskach oznaczają wartość bonusu do kostek, który przysługuje za biegłość tańca oraz posiadane przedmioty (jeżeli coś się nie zgadza, dajcie mi znać na pw).
L.p. | Para | I | II | III | IV | V | suma | ||
3. | Marcel Parkinson (20) Odette Baudelaire (15) | 3 | 5 | 5 | 0 | 3 | 2 | 7 | 25 |
10. | Ulysses Ollivander (5) Evelyn Slughorn (5) | 5 | 5 | 0 | 5 | 3 | 0 | 4 | 22 |
4. | Lupus Black (5) Victoria Parkinson (10) | 3 | 3 | 0 | 3 | 3 | 4 | 4 | 20 |
2. | Perseus Avery (1) Deirdre Tsagairt (5) | 3 | 5 | 0 | 0 | 6 | 0 | 2 | 16 |
5. | Craig Burke (1) Auriga Slughorn (5) | 1 | 5 | 0 | 0 | 3 | 2 | 5 | 16 |
9. | Percival Nott (5) Inara Nott (1) | 1 | 0 | 5 | 0 | 6 | 0 | 4 | 16 |
6. | Edgar Burke (5) Ziva Burke (5) | 3 | 0 | 3 | 0 | 3 | -2 | 4 | 11 |
8. | Mortimer Flint (10) Wynonna Burke (0) | 1 | 0 | 0 | 0 | 3 | 2 | 0 | 6 |
7. | Titus F. Ollivander (1) Polly Havisham (0) | 0 | 0 | 3 | 0 | 0 | 0 | 0 | 3 |
1. | Adrien Carrow (1) Darcy Rosier (5) | 3 | 0 | 0 | 0 | 3 | -4 | 0 | 2 |
Zabawa odbywa się na parkiecie sali balowej, który na czas jej trwania został zarezerwowany tylko dla uczestników - pozostali goście znajdują się w innych częściach dworku, bądź obserwują zmagania tańczących. Pary ustawione są na obrzeżach koła, według schematu poniżej (numery odpowiadają numerom z listy rankingowej).
Tańcem wybranym do zabawy jest walc wiedeński, tańczony do muzyki wygrywanej przez orkiestrę. W trakcie całego utworu pary poruszają się po okręgu (niezależnie od tego, jakie figury będą wykonywać).
Opis zadania oraz obowiązującej w nim mechaniki będzie pojawiał się na początku każdej rundy. W razie jakichkolwiek pytań, kontaktujcie się ze mną prywatnie (profil, gg: 2830032).
[bylobrzydkobedzieladnie]
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Ostatnio zmieniony przez Percival Nott dnia 22.02.17 2:26, w całości zmieniany 18 razy
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
kissing
d e a t h
and losing my breath
OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Tym razem figura nie wyszła im zachwycająco, choć tragicznie też nie; Auriga powiedziałaby, że raczej po prostu trzymali poziom w granicach przeciętności. Choć nie zadowoliło jej to w pełni, była przekonana, że przy następnej figurze postara się jeszcze bardziej i tym razem pójdzie im o wiele lepiej. Już przygotowywała się do kolejnych kroków, wpatrzona w Craiga, gdy nagle padło to hasło. To przeklęte hasło. Z a m i a n a.
I to nie byłoby złe, oczywiście. To urozmaiciłoby konkurs i pozwoliłoby na czerpanie z niego większej przyjemności, gdyby obok lady Slughorn stał ktoś inny. Ale nie stał. Alchemiczka wykonała kilka piruetów – była z nich całkiem dumna, tak swoją drogą – i wpadła prosto w ramiona lorda Blacka.
Lorda Blacka. Czasami wciąż dziwnie to brzmiało, nawet w myślach. Tak oficjalnie, a przecież przez tyle lat był dla niej po prostu Lupusem, ale już nie będzie. Nigdy. Trzeba było do tego przywyknąć. Sam sobie na to zasłużył, powinien więc przyjąć na barki ciężar kary, a ona powinna być konsekwentna, swoje przecież już dawno wycierpiała, jej nie musiano za nic karcić. On tu był tym złym.
Wszystkie jej działania były słuszne. Przecież to oczywistość; nie śmiała chyba w nią wątpić?
Auriga zacisnęła usta w wąską kreskę, pozwalając sobie tylko na drobne drżenie dłoni, nad którym nie mogła zapanować, trochę ze złości, trochę z… wrażenia. Tylko wrażenia, dokładnie.
Niech ta rywalizacja wreszcie się skończy.
I to nie byłoby złe, oczywiście. To urozmaiciłoby konkurs i pozwoliłoby na czerpanie z niego większej przyjemności, gdyby obok lady Slughorn stał ktoś inny. Ale nie stał. Alchemiczka wykonała kilka piruetów – była z nich całkiem dumna, tak swoją drogą – i wpadła prosto w ramiona lorda Blacka.
Lorda Blacka. Czasami wciąż dziwnie to brzmiało, nawet w myślach. Tak oficjalnie, a przecież przez tyle lat był dla niej po prostu Lupusem, ale już nie będzie. Nigdy. Trzeba było do tego przywyknąć. Sam sobie na to zasłużył, powinien więc przyjąć na barki ciężar kary, a ona powinna być konsekwentna, swoje przecież już dawno wycierpiała, jej nie musiano za nic karcić. On tu był tym złym.
Wszystkie jej działania były słuszne. Przecież to oczywistość; nie śmiała chyba w nią wątpić?
Auriga zacisnęła usta w wąską kreskę, pozwalając sobie tylko na drobne drżenie dłoni, nad którym nie mogła zapanować, trochę ze złości, trochę z… wrażenia. Tylko wrażenia, dokładnie.
Niech ta rywalizacja wreszcie się skończy.
Gość
Gość
The member 'Auriga Slughorn' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Próby zniwelowania drobnych, początkowo niezauważalnych, lecz wyczuwalnych dla niego niedociągnięć wywołanych dekoncentracją spełzły na niczym, żeby nie powiedzieć, że tylko wszystko pogorszyły. Obute w eleganckie, skórzane pantofle stopy nie mogły trafić w idealny rytm, chociaż muzyka wygrywana przez orkiestrę otaczała go zewsząd, a charakterystyczne raz, dwa, trzy dźwięczało w uszach bez końca, ramiona mające zapewnić ich duetowi utrzymanie przepisowej postury okazały się być zbyt sztywne i w efekcie uniemożliwiły wykonanie planowanego uniesienia, a myśli o tym, że swoim nieudacznictwem, które powinno być mu przecież zupełnie obce, stopniowo pogrąża ich coraz bardziej, wbijały się nieprzyjemnie w świadomość, tworząc na gładkiej tafli spokoju Avery’ego pierwsze rysy, pierwsze pęknięcia. I tylko ten krótki - zbyt krótki - śmiech przez parę chwil łagodził jego niezadowolenie własną osobą, nakazując jednocześnie skupić się na swojej roli i dotrwać do końca walca. Kolejne kroki, obrót, przez kilka sekund obejmował Deirdre znowu, by następnie przekazać ją lordowi Carrow, a samemu ująć szczupłą dłoń nowej partnerki. Nieludzko pięknej, otoczonej zmysłowym urokiem półwili, dostrzegł to momentalnie, gdy tylko omiótł jej twarz spojrzeniem chłodnych tęczówek, by uśmiechnąć się krótko i skinąć głową w ramach symbolicznego powitania.
- Panno Baudelaire - odezwał się miękko, z zakamarków pamięci wyciągając nazwisko zjawiskowej, młodej śpiewaczki, która przykuwała uwagę wszystkich miłośników opery, w tym i Perseusa. Niewątpliwie niemożliwym było to, by w szarzyźnie londyńskiej umknęła mu potomkini wili, a już na pewno nie ta, która czarowała słowiczym głosem - i za chwilę miała zniknąć znowu. Postarał się ograniczyć rozproszenie do minimum, by przynajmniej przez te parę chwil prowadzić ją tak, jak przystało, cóż to byłby za wstyd, gdyby jej uroda sprawiła, że podeptałby jej palce lub spowodował zderzenie z inną parą!
- Panno Baudelaire - odezwał się miękko, z zakamarków pamięci wyciągając nazwisko zjawiskowej, młodej śpiewaczki, która przykuwała uwagę wszystkich miłośników opery, w tym i Perseusa. Niewątpliwie niemożliwym było to, by w szarzyźnie londyńskiej umknęła mu potomkini wili, a już na pewno nie ta, która czarowała słowiczym głosem - i za chwilę miała zniknąć znowu. Postarał się ograniczyć rozproszenie do minimum, by przynajmniej przez te parę chwil prowadzić ją tak, jak przystało, cóż to byłby za wstyd, gdyby jej uroda sprawiła, że podeptałby jej palce lub spowodował zderzenie z inną parą!
stars, hide your fires:
let not light see my black and deep desires.
let not light see my black and deep desires.
The member 'Perseus Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Powtarzanie tego w myślach absolutnie nie pomogło mi, gdy sama zaplątałam się w krokach. Chociaż lord Black starał się ukryć, że cokolwiek takiego miało miejsce, ja momentalnie spłonęłam rumieńcem i gdybym mogła, ukryłabym się gdzieś za zasłoną. Teraz nie mogłam zwalić na niego winę, że moje nieodpowiednie kroki spowodowane są jego złym prowadzeniem. Tym razem to on wyglądał cudownie, a ja odstawałam, ale miałam nadzieję, że przy jego pomocy udało nam się zatuszować ten mały wypadek.
Odsunął mnie od siebie na długość ramienia, potem przyciągnął, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, by już po chwili w półobrocie trafić w ramiona innego mężczyzny. Z niechęcią odwracałam wzrok od swojego partnera, z zaskoczeniem rejestrując fakt, że teraz trzymałam dłoń swojego kuzyna. Uśmiechnęłam się do niego, gdy znaleźliśmy się blisko siebie i z radością spojrzałam mu w oczy.
- Kim jest ta panna, z którą tańczysz? - zapytałam, pozwalając aby mnie prowadził. - Nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Ułożyłam dłoń na jego ramieniu, kończąc figurę wspólnym pochyleniem. Przyznam szczerze, że nie miałam zbyt wielu okazji do tego, aby tańczyć wraz z Marcelem, dlatego ucieszyłam się, że to właśnie do jego rąk trafiłam, a nie na przykład do Titusa.
Odsunął mnie od siebie na długość ramienia, potem przyciągnął, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, by już po chwili w półobrocie trafić w ramiona innego mężczyzny. Z niechęcią odwracałam wzrok od swojego partnera, z zaskoczeniem rejestrując fakt, że teraz trzymałam dłoń swojego kuzyna. Uśmiechnęłam się do niego, gdy znaleźliśmy się blisko siebie i z radością spojrzałam mu w oczy.
- Kim jest ta panna, z którą tańczysz? - zapytałam, pozwalając aby mnie prowadził. - Nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Ułożyłam dłoń na jego ramieniu, kończąc figurę wspólnym pochyleniem. Przyznam szczerze, że nie miałam zbyt wielu okazji do tego, aby tańczyć wraz z Marcelem, dlatego ucieszyłam się, że to właśnie do jego rąk trafiłam, a nie na przykład do Titusa.
Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Victoria Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Uśmiechnął się pod nosem będąc rozczulony tą nieco nieśmiałą, dziewczęcą postawą swej chwilowej partnerki, która tak bardzo kontrastowała z pewną wiekowością kryjącą się w głębi jej ciemnych oczu - niby studni bez dna. Nie zaglądał jednak w ich bezkres nachalnie, chcąc dojrzeć dna - to po prostu byłoby niegrzeczne. Sunął więc z tą chwilową zagadką po parkiecie, chcąc oddać ja bez szwanku domyślnemu towarzyszowi.
- Draga Pani - odpowiedział jej tym samym, nie mniej skrupulatnym powitaniem by następnie skinieniem przyjąć jej słowa i przyznać rację - po części - Nie ma łatwych momentów w życiu jakiegokolwiek troskliwego rodzica, niemniej każdy jest wynagradzany po stokroć bardziej zapadającym w pamięci szczęściem - wspomnienie dzisiejszego będzie mi zapewne przyświecać do końca mych dni - myśl o troskach, strachu i niepewności, o tych wszystkich trudach które przeszedł wraz z Inarą - one wszystkim wydawały się niczym, gdy patrzył na jej rozpromienioną twarz.
- Draga Pani - odpowiedział jej tym samym, nie mniej skrupulatnym powitaniem by następnie skinieniem przyjąć jej słowa i przyznać rację - po części - Nie ma łatwych momentów w życiu jakiegokolwiek troskliwego rodzica, niemniej każdy jest wynagradzany po stokroć bardziej zapadającym w pamięci szczęściem - wspomnienie dzisiejszego będzie mi zapewne przyświecać do końca mych dni - myśl o troskach, strachu i niepewności, o tych wszystkich trudach które przeszedł wraz z Inarą - one wszystkim wydawały się niczym, gdy patrzył na jej rozpromienioną twarz.
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Adrien Carrow' has done the following action : rzut kością
'k100' : 14
'k100' : 14
Figura może nie wyszła idealnie, ale Edgar tutaj nie przyszedł tylko dla perfekcji toteż w ogóle się tym nie przejął. Mierzył siły na zamiary. Raczej nie wmawiał sobie, że we wszystkim jest najlepszy, twardo stapajac po ziemi. Dobrze wiedział, że taniec nie jest tym, co go szczególnie wyróżnia. Niechętnie puścił Zive, z niejaką ulgą przyjmując fakt, że trafiła do pary z jego bliskim kuzynem. Do niego zaś trafiła jakąś młoda dama, którą zdecydowanie skądś kojarzył, lecz nie mógł sobie przypomnieć skąd. Kiwnal jej głową na przywitanie, jednak ukradkiem zerkał na swoją żonę, która zdecydowanie wyglądała ol-śnie-wa-ją-co.
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Wspominanie w momencie, gdy wykonujesz taneczną figurę - było raczej nietrafionym pomysłem, ale nie przejęła się. Przygryzła kącik warg, byleby nie zaśmiać się głośniej i nie wyjawić Percivalowi źródła swego rozproszenia. Chociaż...cóż. On sam był jego najskuteczniejszym generatorem, ale o tym też nie miała zamiaru mu wspominać. Tym bardziej, że bardziej niż prawdopodobne, że doskonale sobie z tego faktu zdawał sprawę. Wiedział. W końcu...sama mu o tym powiedziała. I tym razem potrzebowała powstrzymać się przed gonitwą myśli, która prowadziła w rejony, których odwiedzać nie powinna. Nie teraz, gdy rozpraszała się za każdym razem, gdy na niego patrzyła, a słowa wiodły na nowo skrywane zakamarki emocji na powierzchnię.
Przez niego i dla niego.
Przechyliła głowę na bok na krótko, w porozumieniu roziskrzonych spojrzeń, wygiętych w uśmiechu ust i dłoni, które na kilka chwil musiały jej umknąć. Obrót, zmrużenie oczu, a jej place zamknęły się w ręku...kuzyna - Dziękuję, że jesteś - szepnęła, nim piruet otulił ja drgnieniem powietrza i zapachem bzu - Może nie mamy tu atrakcji jak dawniej - pozwoliła się się odchylić, by ramiona Mortimera bez kłopotu przytrzymały ją w wybranej figurze - ...ale dobrze widzieć szczery uśmiech - odrobinę mocniej ścisnęła dłoń, tym jednym gestem próbując przekazać kuzynowi coś więcej, niż kilka, pośpiesznie wypowiadanych słów. Na rozmowę zdecydowanie za krótko, ale miała nadzieję zamienić z nim chociaż kilka słów.
Dzisiejszego wieczoru wszystko wydawało się bardziej rozbiegane, odległe i bliskie jednocześnie. I może dlatego tak bardzo chciała zachować te drobne gesty, uśmiechy i uściśnięcia dłoni - choćby ten, należący do Wynony i tanecznej partnerki jej kuzyna. Jak słowa Raleigha i sama jego obecność. za ramię tateńki, które nie dało jej się potknąć. I... za smak jegoust na jej wargach. W takich chwilach mogła zapomnieć, że cokolwiek mrocznego wisiało nad Londynem. Ale...dziś wieczór było jej wolno. Dziś było im wolno.
Przez niego i dla niego.
Przechyliła głowę na bok na krótko, w porozumieniu roziskrzonych spojrzeń, wygiętych w uśmiechu ust i dłoni, które na kilka chwil musiały jej umknąć. Obrót, zmrużenie oczu, a jej place zamknęły się w ręku...kuzyna - Dziękuję, że jesteś - szepnęła, nim piruet otulił ja drgnieniem powietrza i zapachem bzu - Może nie mamy tu atrakcji jak dawniej - pozwoliła się się odchylić, by ramiona Mortimera bez kłopotu przytrzymały ją w wybranej figurze - ...ale dobrze widzieć szczery uśmiech - odrobinę mocniej ścisnęła dłoń, tym jednym gestem próbując przekazać kuzynowi coś więcej, niż kilka, pośpiesznie wypowiadanych słów. Na rozmowę zdecydowanie za krótko, ale miała nadzieję zamienić z nim chociaż kilka słów.
Dzisiejszego wieczoru wszystko wydawało się bardziej rozbiegane, odległe i bliskie jednocześnie. I może dlatego tak bardzo chciała zachować te drobne gesty, uśmiechy i uściśnięcia dłoni - choćby ten, należący do Wynony i tanecznej partnerki jej kuzyna. Jak słowa Raleigha i sama jego obecność. za ramię tateńki, które nie dało jej się potknąć. I... za smak jegoust na jej wargach. W takich chwilach mogła zapomnieć, że cokolwiek mrocznego wisiało nad Londynem. Ale...dziś wieczór było jej wolno. Dziś było im wolno.
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
The member 'Inara Nott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Opanowanie znajdowywało odzwierciedlenie w pewnych gestach - Ulysses z wyczuciem prowadził partnerkę po kolejnych centymetrach parkietu, orientując się już we wspólnym tempie i przewidując powodzenie odpowiednich figur, dostosowując je do możliwości obydwojga. Lady Slughorn chwytała jego spojrzenia i sugestie bardzo szybko, za co mógł dziękować losowi - tak, jak i ona nie spodziewał się zbyt wielkich umiejętności oraz przyjemnej współpracy, a mimo tego lawirowali wciąż bez zawachania, jak gdyby tańca uczyli się wspólnie. Ollivander odkrywał nowe, choć drobne zaskoczenia kolejnymi udanymi manewrami, przed każdym spodziewając się nieprzychylnego zwrotu akcji i wybicia z rytmu, zaś po - dziwiąc się, że kolejny był poprawny. Zdążył jeszcze skinąć głową na chwilowe pożegnanie Evelyn, aby za chwilę przejąć nową partnerkę. Różnica była bardzo wyraźna, Darcy sprawiała wrażenie lekko spiętej, ale mężczyzna również nie czuł sie pewnie.
- Dobry wieczór, lady Rosier - odpowiedział niezbyt głośno, choć z takiej odległości orkiestra nie zdołała zagłuszyć słów. Poprawa uścisku - pewnego już z inicjatywy Ulyssesa - rozproszyła go sprawniej niż nadchodząca uwaga. Był nieco bardziej przyzwyczajony do kontrolowania słów niż reakcji i niespodziewanej bliskości, choć nie dał po sobie poznać tej małej niedogodności. Obdarzył Darcy lodowatym spojrzeniem, nawet jeśli wciąż oscylował wokół uprzejmej mimiki, starając się wyśrodkować ich inne podejścia w coś znośnego, ale była w kontraście do Evelyn mocno wyrazista i przy okazji bardziej nieprzenikniona.
- Lord Carrow zasiał u lady obawę o własną równowagę? Do walca... - lekki ruch ze skłonem w dół, sprawny bądź nie, zaakcentował słowa, oddając charakter ich tańca - ...trzeba dwojga.
- Dobry wieczór, lady Rosier - odpowiedział niezbyt głośno, choć z takiej odległości orkiestra nie zdołała zagłuszyć słów. Poprawa uścisku - pewnego już z inicjatywy Ulyssesa - rozproszyła go sprawniej niż nadchodząca uwaga. Był nieco bardziej przyzwyczajony do kontrolowania słów niż reakcji i niespodziewanej bliskości, choć nie dał po sobie poznać tej małej niedogodności. Obdarzył Darcy lodowatym spojrzeniem, nawet jeśli wciąż oscylował wokół uprzejmej mimiki, starając się wyśrodkować ich inne podejścia w coś znośnego, ale była w kontraście do Evelyn mocno wyrazista i przy okazji bardziej nieprzenikniona.
- Lord Carrow zasiał u lady obawę o własną równowagę? Do walca... - lekki ruch ze skłonem w dół, sprawny bądź nie, zaakcentował słowa, oddając charakter ich tańca - ...trzeba dwojga.
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Ulysses Ollivander' has done the following action : rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Craig nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Doprawdy, czy to nie była ironia losu, że jeszcze przed chwilą prosił Aurigę by patrzyła tylko na niego? A w następnej sekundzie następuje zamiana partnerów! I to jaka zmiana. Mężczyzna dostrzegł, że lady Slughorn nie wygląda na zadowoloną. Ba, na zdecydowanie spiętą i sztywną. Miał nadzieję, że jego partnerka szybko do niego wróci! Przejął się tym tak bardzo, że nawet nie rozpatrywał faktu, że poprzednia figura którą wykonali nie za bardzo im wyszła. Cóż, obiecał już sobie, że w przyszłości będzie musiał podszkolić się z tańca... by na swoim ślubie wypaść zdecydowanie lepiej niż dziś.
Ujął rękę Zivy - z niejaką ulgą przyjął fakt, że do tańca w tej rundzie trafiła do niego żona jego kuzyna. Przynajmniej nie musiał się przejmować, że tańczy z kimś zupełnie nieznajomym. Mniej niezręcznie.
- Wyglądasz naprawdę pięknie, droga lady Burke - uraczył ją komplementem, przechodząc do kolejnej figury. Powinien się cieszyć tą chwilką, chyba nie miał nigdy okazji by zatańczyć z nią, a przecież to rodzina!
Ujął rękę Zivy - z niejaką ulgą przyjął fakt, że do tańca w tej rundzie trafiła do niego żona jego kuzyna. Przynajmniej nie musiał się przejmować, że tańczy z kimś zupełnie nieznajomym. Mniej niezręcznie.
- Wyglądasz naprawdę pięknie, droga lady Burke - uraczył ją komplementem, przechodząc do kolejnej figury. Powinien się cieszyć tą chwilką, chyba nie miał nigdy okazji by zatańczyć z nią, a przecież to rodzina!
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Parkiet [ślub]
Szybka odpowiedź