Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Oxfordshire
Kolegium Uniwersyteckie
AutorWiadomość
Kolegium Uniwersyteckie
Kolegium Wielkiej Izby Uniwersytetu jest najstarszym ze wszystkich należących do Uniwersytetu Oxfordzkiego. Po dużym, zielonym dziedzińcu krążą przede wszystkim mugolscy studenci i profesorowie, podobnie jak po korytarzach czy salach wykładowych. Nie oznacza to jednak, że całe miejsce jest całkowicie obce czarodziejom. I to nie tylko ze względu na podobieństwo kolegium do Hogwartu. Legenda głosi, że przed laty w jednej z komnat swoją pracownię miał Parcelsus, alchemik i uzdrowiciel, uznawany za odkrywcę mowy wężów. Rzeczywiście, w całym budynku znaleźć można sekretne przejścia i tajemnicze pokoje ukryte przed mugolami potężną magią sprzed setek lat. Czym dokładnie się w nich jednak zajmowano, nikt już nie wie. Odpowiedź na to pytanie znać mogą jedynie duchy, które zamieszkują niektóre z pomieszczeń. Swoją wiedzą nie dzielą się jednak zbyt chętnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 2 razy
- To jak tam ci idzie z Ray?
Spojrzał na Penny'ego, odwracając wzrok od ulicy, którą jechali. I mimo że było to lekkomyślne, nic się nie wydarzyło. Lekkomyślne w czyim świecie? No, właśnie. Raiden niezbyt się tym przejmował, bo miał wszystko pod kontrolą. Chociaż mina Aspena mówiła zupełnie co innego. Wyglądał jakby co najmniej połknął kij od szczotki, a jego spojrzenie zapewne zabiłoby Cartera na miejscu, ale w sumie coś mu nie szło. Nie wiedział dlaczego jego kuzyn był taki spięty, więc wzruszył ramionami i wrócił do gapienia się na drogę i wyprzedzania wszystkich możliwych pojazdów. Ależ ci Angole się wlekli! Chciał tu załatwić taką wycieczkę swojemu kochanemu kuzynkowi do Oxfordu, a jakieś sieroty jechały trzy mile na godzinę. Atrakcje zapewnione, chociaż w nieco innym tonie niż zwykle. Podgłośnił radio, kiwając głową w rytm zawodzącego bluesa i głosu czarnoskórego muzyka przy okazji, trąbiąc na jakiegoś kolejnego patafiana. - Jak jedziesz, dziadku?! - krzyknął przez otwarte okno koło Aspena, omijając właśnie zdezelowanego forda, którego prowadził jakiś staruszek, który spojrzał na niego i chyba pogroził, ale Raiden nie był pewny czy dokładnie to zrobił, bo wcisnął pedał gazu i odjechał. Otworzył okno po swojej stronie i wystawił łokieć, kierując jedną ręką i nucąc piosenkę dalej. - O czym my... - spytał i zaczął myśleć na czym stanęła ta ożywiona konwersacja, gdy skręcił nagle kierownicą i przejechał na drugi pas, by stanąć na skrzyżowaniu. Kochał światła uliczne. Miał coś powiedzieć, gdy spojrzał w stronę Penny'ego, który od dłuższego czasu milczał i zauważył, że w samochodzie obok nich siedzi całkiem przyjemna dla oka panna. Od razu na jego twarzy pojawił się ten uśmiech pełen satysfakcji. Pokiwał do tego głową, przy czym wbił spojrzenie w dziewczynę. Był jeden mały problem. A mianowicie duży. Włosy Aspena. Jakby nie mógł ich związać czy w ogóle ściąć. Wyglądał jak jeden z tych dzieciaków, co uważali, że długie włosy są modne. Raiden wolał w ogóle o tym nie myśleć. Jak on w ogóle cokolwiek przez nie widział? No, właśnie. To miała być kolejna kwestia do przedyskutowania w drodze na uniwerek.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Słysząc pytanie kuzyna skrzywił się i przeniósł na niego wzrok momentalnie wskazując mu brodą ulice przed nimi. Lepiej aby jej pilnował. Ostatnie co mu się marzyło to jakaś kraksa. Jedną już rano przeżył. Zbierał się długo co odpowiedzieć, a gdy już miał otworzyć usta przerwał mu Raiden swoimi krzykami, przez które niemal ogłuchł na lewe ucho.
-Na Merlina Raiden pozabijasz nas! -Uniósł głos z wyrzutem spoglądając na przyjaciela.
Jakoś mu się szczególnie na tamten świat nie śpieszyło! Nie mógł nigdy narzekać na umiejętności prowadzenia samochodu swojego towarzysza, ale czasem jest on zbyt... impulsywny, a to nie zawsze jest bezpieczne. On również nie zdążył zauważyć reakcji biednego, starszego mężczyzny, gdyż po chwili jego samochód zniknął im z pola widzenia. Rozluźnił krawat uchylając do połowy swoje okno. Ponownie miał odpowiedzieć mu na pytanie, gdy samochód nagle ostro skręcił w bok, a Sprout mocno chwycił się swojego fotela. Zabije ich, on ich powybija... Na szczęście zaraz później przystanęli, a on sam mógł odetchnąć z ulgą.
Czując spojrzenie Raidena na sobie odpowiedział tym samym orientując się jednak, że jego kuzyn znacznie bardziej zainteresowany był widokiem za szybą. Nie mógł powiedzieć, że kobieta nie należała do ładnych, ale jakoś szczególnie go to nie interesowało.
Znudzony wlepił wzrok w światła uliczne, a widząc jak te zmieniają się na zielone uderzył lekko kuzyna w ramię.
-Tylko się nie obśliń, co? - Pokręcił głową uśmiechając się przy tym. Ten facet chyba nigdy się nie zmieni i już zawsze pozostanie psem na baby. powinien znaleźć sobie kogoś na poważniej. Zresztą już nie raz tłukł mu to do głowy, co najwyraźniej nie osiągnęło większego efektu. Raiden jest dobrym facetem i wbrew wszelkim pozorom odpowiedzialny. W skrócie to najlepszy czas na ogarnięcie się. Wiecznie młodzi i przystojni nie będą.
Od momentu gdy wyszedł dziś rano z Przytułku nie mógł zapomnieć o tej całej sytuacji. Zachował się jak skończony kretyn i szczerze nie zdziwiłby się gdyby Grace nie chciała go już widzieć więcej na oczy.
-Dziś rano się z nią spotkałem. - Odpowiedział w końcu nie wgłębiając się jednak w temat i nie uściślając, że dokładnie mówiąc spotkali się dziś w nocy, a ich spotkanie zakończyło się o poranku. Dla zdrowia psychicznego Aspena będzie lepiej jeśli ten się prędko tego nie dowie.
-Na Merlina Raiden pozabijasz nas! -Uniósł głos z wyrzutem spoglądając na przyjaciela.
Jakoś mu się szczególnie na tamten świat nie śpieszyło! Nie mógł nigdy narzekać na umiejętności prowadzenia samochodu swojego towarzysza, ale czasem jest on zbyt... impulsywny, a to nie zawsze jest bezpieczne. On również nie zdążył zauważyć reakcji biednego, starszego mężczyzny, gdyż po chwili jego samochód zniknął im z pola widzenia. Rozluźnił krawat uchylając do połowy swoje okno. Ponownie miał odpowiedzieć mu na pytanie, gdy samochód nagle ostro skręcił w bok, a Sprout mocno chwycił się swojego fotela. Zabije ich, on ich powybija... Na szczęście zaraz później przystanęli, a on sam mógł odetchnąć z ulgą.
Czując spojrzenie Raidena na sobie odpowiedział tym samym orientując się jednak, że jego kuzyn znacznie bardziej zainteresowany był widokiem za szybą. Nie mógł powiedzieć, że kobieta nie należała do ładnych, ale jakoś szczególnie go to nie interesowało.
Znudzony wlepił wzrok w światła uliczne, a widząc jak te zmieniają się na zielone uderzył lekko kuzyna w ramię.
-Tylko się nie obśliń, co? - Pokręcił głową uśmiechając się przy tym. Ten facet chyba nigdy się nie zmieni i już zawsze pozostanie psem na baby. powinien znaleźć sobie kogoś na poważniej. Zresztą już nie raz tłukł mu to do głowy, co najwyraźniej nie osiągnęło większego efektu. Raiden jest dobrym facetem i wbrew wszelkim pozorom odpowiedzialny. W skrócie to najlepszy czas na ogarnięcie się. Wiecznie młodzi i przystojni nie będą.
Od momentu gdy wyszedł dziś rano z Przytułku nie mógł zapomnieć o tej całej sytuacji. Zachował się jak skończony kretyn i szczerze nie zdziwiłby się gdyby Grace nie chciała go już widzieć więcej na oczy.
-Dziś rano się z nią spotkałem. - Odpowiedział w końcu nie wgłębiając się jednak w temat i nie uściślając, że dokładnie mówiąc spotkali się dziś w nocy, a ich spotkanie zakończyło się o poranku. Dla zdrowia psychicznego Aspena będzie lepiej jeśli ten się prędko tego nie dowie.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Nie panikuj! Wszystko pod kontrolą. To maleństwo przeżyło więcej niż myślisz - odpowiedział, uśmiechając się szeroko do kuzynka, który ciągle nie mógł się odnaleźć w samochodzie. Na potwierdzenie swoich słów poklepał deskę rozdzielczą. Do tego wszystkiego jak przyjechał po niego dziś rano, Aspen gdy już wsiadł, zapinał się z jakieś milion razy i to w różnych pozycjach. Raiden jedynie siedział na miejscu kierowcy i patrzył na to z kompletną litością. Najchętniej schowałby twarz w dłoniach i udawał, że wcale go tam nie ma. Penny miał spore zaległości w poznaniu mugolskiego świata, a co za tym szło Carter musiał przejąć pałeczkę. O tyle Sprout miał przesrane, że stracił głowę dla dziewczyny, która w tym świecie się wychowała. A to oznaczało uczenie się wielu nowych rzeczy. Przypominało to trochę wprowadzanie go w tajniki podrywania panienek, które spaliły na panewce. Oby tym razem tego nie rozwalił, bo ta znajomość z Grace mogła się przerodzić w całkiem ciekawy związek. Raiden ucieszyłby się, gdyby zobaczył w końcu swojego kuzynka z jakąś kobietką przy boku. A jeszcze lepiej jeśli byłaby to właśnie Wilkes. Cudacznie się te wszystkie losy układały... I pomyśleć, że też dla niej stracił kiedyś głowę. Ale teraz miał pewną blondynkę w domu i zbliżającego się dużymi krokami mini Cartera. Tudzież małą mini Artis zgodnie z beznadziejnymi, głupimi przepowiedniami jarającej gąsienicy! Ale sama myśl o tym bobasie sprawiała, że cały po prostu się rozpływał. Spojrzał na Penny'ego i rzucił do niego ostrzejszym tonem:
- Ej! Ej! Jak mi zarzygasz tapicerkę to przysięgam, że rozgniotę ci tę buźkę na szybie!
Jeszcze brakowało mu tu, żeby zzieleniały Sprout zapaskudził mu samochód! No, jasna cholera! Ten facet naprawdę potrzebował się nauczyć żyć w tym świecie. - Od teraz będę po ciebie przyjeżdżał dzień w dzień - zakomunikował po ojcowsku jak często robił w stosunku do Sophii. Jeśli Penny miał zaimponować Grace, musiało się to odbyć we właściwy sposób. Koniec półśrodków. Gdy poczuł szturchnięcie kuzyna, zamrugał parę razy i spojrzał na niego ze złośliwym uśmiechem. - Hehe. Za późno - odpowiedział mu i wrzucił bieg. Panienka pojechała w prawo, a oni za to mieli jeszcze jakieś dziesięć minut do celu. Aspen nawet nie wiedział, co czaiło się w głowie Raidena. Bo to był ten właśnie dzień, w którym miał zostać oświecony, że jego kochany kuzyn Jankes właśnie kogoś ma. I że rybka już siedziała w akwarium, jeśli można to było tak nazwać. Ale teraz nie rozmawiali o nim, a o drugim gliniarzu i jego wybrance. - Ho ho! - zawołał Carter, przenosząc spojrzenie na Penny'ego. Zarechotał okrutnie, do tego machając brwiami. - Dziś rano, hę? Mnie nie oszukasz. Ostatnio jak się z nią widziałem wspominała coś o pełni i jakichś pierdołach. Tańcu w blasku księżyca. Nie poznaję cię. Zostałeś u niej na noc? Powiedz mi. Powiedz mi czy zostałeś na noc. Powiedz. No, powiedz - powtarzał, zachowując się jak dziecko i taki ton upierdliwego przyjmując. Ale wiedział, że Penny znał go na tyle, by zdawać sobie sprawę, że nie przestanie dopóki się nie dowie. A Raiden zamierzał wyciągnąć z niego wszystko.
- Ej! Ej! Jak mi zarzygasz tapicerkę to przysięgam, że rozgniotę ci tę buźkę na szybie!
Jeszcze brakowało mu tu, żeby zzieleniały Sprout zapaskudził mu samochód! No, jasna cholera! Ten facet naprawdę potrzebował się nauczyć żyć w tym świecie. - Od teraz będę po ciebie przyjeżdżał dzień w dzień - zakomunikował po ojcowsku jak często robił w stosunku do Sophii. Jeśli Penny miał zaimponować Grace, musiało się to odbyć we właściwy sposób. Koniec półśrodków. Gdy poczuł szturchnięcie kuzyna, zamrugał parę razy i spojrzał na niego ze złośliwym uśmiechem. - Hehe. Za późno - odpowiedział mu i wrzucił bieg. Panienka pojechała w prawo, a oni za to mieli jeszcze jakieś dziesięć minut do celu. Aspen nawet nie wiedział, co czaiło się w głowie Raidena. Bo to był ten właśnie dzień, w którym miał zostać oświecony, że jego kochany kuzyn Jankes właśnie kogoś ma. I że rybka już siedziała w akwarium, jeśli można to było tak nazwać. Ale teraz nie rozmawiali o nim, a o drugim gliniarzu i jego wybrance. - Ho ho! - zawołał Carter, przenosząc spojrzenie na Penny'ego. Zarechotał okrutnie, do tego machając brwiami. - Dziś rano, hę? Mnie nie oszukasz. Ostatnio jak się z nią widziałem wspominała coś o pełni i jakichś pierdołach. Tańcu w blasku księżyca. Nie poznaję cię. Zostałeś u niej na noc? Powiedz mi. Powiedz mi czy zostałeś na noc. Powiedz. No, powiedz - powtarzał, zachowując się jak dziecko i taki ton upierdliwego przyjmując. Ale wiedział, że Penny znał go na tyle, by zdawać sobie sprawę, że nie przestanie dopóki się nie dowie. A Raiden zamierzał wyciągnąć z niego wszystko.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
-Zero współczucia. Martwisz się bardziej tapicerką niż mną. Okrutnie. - Złapał się teatralnie za pierś patrząc z wyrzutem na Raidena. Jest wysoki, gorzej odczuwa działanie grawitacji niż Carter. Ma prawo mu być niedobrze, tym bardziej, że jego przyjaciel jeździ jak jeździ.
Nie ma bardziej okrutnego człowieka na tym świecie niż facet siedzący obok niego, a w tej myśli utwierdził go śmiech kuzyna i następujący po nim potok słów.
-Nic się przed tobą nie ukryje, co? -Wiedział, że Raiden nie odpuści. Czasem potrafił być naprawdę upierdliwy, a poza tym posiadał wrodzoną dociekliwość. Prawdopodobnie nie wypuści go z tej diabelskiej maszyny póki Sprout mu nie odpowie, a tak się składa, że nie było co opowiadać. W sensie było. Dobrze się bawił, a i na towarzystwo w żadnym wypadku nie mógł narzekać. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nad ranem nie zrobił z siebie kretyna, a w nocy nie doprowadził Grace do płaczu.- Taniec Lunaballi o północy. Zostałem, ale do niczego nie doszło. Nie spałem z nią. -Od razu zaprzeczył nie chcąc by Raiden pomyślał sobie nie wiadomo co.- W sensie spałem, ale nie tak jak myślisz. - Czy w tej puszce było już wcześniej tak gorąco? Czemu on go męczy? Jakby sam fakt tego co nawywijał nie był dołujący...
-Na Merlina możemy skończyć tą rozmowę? Zrobiłem z siebie przed nią pajaca i nie za bardzo chce o tym teraz mówić. - Powiedział trochę ostrzej opierając łokieć o drzwi i kładąc głowę na dłoni. Sam zdawał sobie sprawę jak debilnie aktualnie się zachowuje, ale nie mógł przestać o tym myśleć. Powinien rano coś powiedzieć? Coś zrobić? Na pewno omal nie zabić jej kota. Westchnął ciężko przecierając
-Lepiej ty mi coś opowiedz. Jak tam twoje sprawy "miłosne"? -Przeciągnął ostatnie słowo zerkając pobłażliwie na przyjaciela. Lepiej aby ich rozmowa skupiła się jednak na Carterze niż na Sproucie. Zresztą, interesowało go to jak wiele zmieniło się w życiu Raidena. Od jego powrotu nie minęło zbyt dużo czasu, a jednak musiał jakoś sobie w tym czasie to życie poukładać... choć trochę. Niestety ostatnio Carter miał dość sporego pecha i to o wiele większego aniżeli Aspen mógłby się spodziewać.
Nie ma bardziej okrutnego człowieka na tym świecie niż facet siedzący obok niego, a w tej myśli utwierdził go śmiech kuzyna i następujący po nim potok słów.
-Nic się przed tobą nie ukryje, co? -Wiedział, że Raiden nie odpuści. Czasem potrafił być naprawdę upierdliwy, a poza tym posiadał wrodzoną dociekliwość. Prawdopodobnie nie wypuści go z tej diabelskiej maszyny póki Sprout mu nie odpowie, a tak się składa, że nie było co opowiadać. W sensie było. Dobrze się bawił, a i na towarzystwo w żadnym wypadku nie mógł narzekać. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nad ranem nie zrobił z siebie kretyna, a w nocy nie doprowadził Grace do płaczu.- Taniec Lunaballi o północy. Zostałem, ale do niczego nie doszło. Nie spałem z nią. -Od razu zaprzeczył nie chcąc by Raiden pomyślał sobie nie wiadomo co.- W sensie spałem, ale nie tak jak myślisz. - Czy w tej puszce było już wcześniej tak gorąco? Czemu on go męczy? Jakby sam fakt tego co nawywijał nie był dołujący...
-Na Merlina możemy skończyć tą rozmowę? Zrobiłem z siebie przed nią pajaca i nie za bardzo chce o tym teraz mówić. - Powiedział trochę ostrzej opierając łokieć o drzwi i kładąc głowę na dłoni. Sam zdawał sobie sprawę jak debilnie aktualnie się zachowuje, ale nie mógł przestać o tym myśleć. Powinien rano coś powiedzieć? Coś zrobić? Na pewno omal nie zabić jej kota. Westchnął ciężko przecierając
-Lepiej ty mi coś opowiedz. Jak tam twoje sprawy "miłosne"? -Przeciągnął ostatnie słowo zerkając pobłażliwie na przyjaciela. Lepiej aby ich rozmowa skupiła się jednak na Carterze niż na Sproucie. Zresztą, interesowało go to jak wiele zmieniło się w życiu Raidena. Od jego powrotu nie minęło zbyt dużo czasu, a jednak musiał jakoś sobie w tym czasie to życie poukładać... choć trochę. Niestety ostatnio Carter miał dość sporego pecha i to o wiele większego aniżeli Aspen mógłby się spodziewać.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- No, raczej! Ty możesz wziąć prysznic, a tu wejdzie mi wszystko w skórę i zrobi się okropny syf! - odpowiedział bardzo poważnie na ten teatrzyk zrobiony przez Aspena. Jeśli musiałby jeszcze sprzątać i czuć smród wymiocin... Aż by się wzdrygnął, gdyby nie prowadził. Ten Sprout musiał się sporo nauczyć. Zaraz jednak jego uwaga została odwrócona i znowu dał się porwać tematyce związanej oczywiście z gorączką sobotniej nocy w wykonaniu kuzynka. Słuchał uważnie jego słów, a samochód podskakiwał od czasu do czasu na wybojach, a oni razem z nim. Gdy ten skończył się tłumaczyć lub najwyraźniej jakoś próbował, ale jak zawsze mu nie wychodziło, Raiden wziął się za wypowiedzenie swojej kwestii. - Penny... - pokręcił głową z uśmiechem pod nosem, przenosząc spojrzenie na swojego towarzysza. - Ty grzeszniku. Peony oszukasz, Pomonę oszukasz, ale mnie nie oszukasz. Pewnie. Potańczyliście lambadę o północy.
Miał szeroką wyobraźnię, a Aspen doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przez swoje doświadczenie, jednak miał inne spojrzenie na to wszystko. Niekoniecznie Penny podzielał ten życiowy bagaż. Zaraz zmarszczył brwi z wyrazem niezrozumienia, gdy Sprout plątał się w tym, o czym mówił, ale znowu wybuchnął śmiechem, kręcąc głową.
- Nie możemy jej skończyć, Penny - odpowiedział spokojnie, ciągle poruszając się na tyle ile się dało w rytm muzyki i z głupim uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy. - Poszło ci lepiej ode mnie. Po prostu jestem w szoku - dodał, kiwając głową z poważaniem i szacunkiem. Oczywiście na wszystko trzeba było brać poprawkę, ale Raiden naprawdę cieszył się, że jego kuzyn wziął sprawy we własne ręce. Cóż. Może niekoniecznie własne, bo za tym wyjściem stała Grace, ale mógł przymknąć na to oko, dopóki Aspen wychodził na spotkania z kobietkami, a nie jedynie do baru na piwo z ludźmi z roboty. Zobaczył jednak że ten trochę się zdenerwował, co było w jakimś stopniu rozczulające, ale Carter nie zamierzał ciągnąć go za język. Znaczy na razie. Na razie nie zamierzał. Ale za godzinę lub dwie mogło mu to postanowienie przejść. Skręcił w lewo, gdy znak pokazał mu Uniwersytet Oksfordzki, więc posłusznie posłuchał. Nie jechali nawet minuty w ciszy, gdy odezwał się nie kto inny, a Penny. I to było odbicie, które Raiden musiał przełknąć.
- Pytasz się czy spałem z kimś ostatniej nocy jak ty? - odpowiedział, odchylając prześmiewczo głowę na dosłownie chwilę. W tej samej chwili wjechali na teren uniwersytetu. Musieli jedynie znaleźć budynek związany z ornitologią. - No, to szukamy naszych świadków - mruknął pod nosem, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś znaku. Plątali się jednak dłuższą chwilę, nim Raiden zirytowany podjechał do jakiejś grupy uczennic, by opuścić szybę i spytać:
- Wiecie, gdzie znajdę ornitologów?
- W dół i na końcu po lewej tą ulicą - odpowiedziała któraś na co odpowiedział uśmiechem i pojechali we wskazanym kierunku.
Miał szeroką wyobraźnię, a Aspen doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Przez swoje doświadczenie, jednak miał inne spojrzenie na to wszystko. Niekoniecznie Penny podzielał ten życiowy bagaż. Zaraz zmarszczył brwi z wyrazem niezrozumienia, gdy Sprout plątał się w tym, o czym mówił, ale znowu wybuchnął śmiechem, kręcąc głową.
- Nie możemy jej skończyć, Penny - odpowiedział spokojnie, ciągle poruszając się na tyle ile się dało w rytm muzyki i z głupim uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy. - Poszło ci lepiej ode mnie. Po prostu jestem w szoku - dodał, kiwając głową z poważaniem i szacunkiem. Oczywiście na wszystko trzeba było brać poprawkę, ale Raiden naprawdę cieszył się, że jego kuzyn wziął sprawy we własne ręce. Cóż. Może niekoniecznie własne, bo za tym wyjściem stała Grace, ale mógł przymknąć na to oko, dopóki Aspen wychodził na spotkania z kobietkami, a nie jedynie do baru na piwo z ludźmi z roboty. Zobaczył jednak że ten trochę się zdenerwował, co było w jakimś stopniu rozczulające, ale Carter nie zamierzał ciągnąć go za język. Znaczy na razie. Na razie nie zamierzał. Ale za godzinę lub dwie mogło mu to postanowienie przejść. Skręcił w lewo, gdy znak pokazał mu Uniwersytet Oksfordzki, więc posłusznie posłuchał. Nie jechali nawet minuty w ciszy, gdy odezwał się nie kto inny, a Penny. I to było odbicie, które Raiden musiał przełknąć.
- Pytasz się czy spałem z kimś ostatniej nocy jak ty? - odpowiedział, odchylając prześmiewczo głowę na dosłownie chwilę. W tej samej chwili wjechali na teren uniwersytetu. Musieli jedynie znaleźć budynek związany z ornitologią. - No, to szukamy naszych świadków - mruknął pod nosem, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś znaku. Plątali się jednak dłuższą chwilę, nim Raiden zirytowany podjechał do jakiejś grupy uczennic, by opuścić szybę i spytać:
- Wiecie, gdzie znajdę ornitologów?
- W dół i na końcu po lewej tą ulicą - odpowiedziała któraś na co odpowiedział uśmiechem i pojechali we wskazanym kierunku.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
-Daleko mi do grzesznika Raiden i nie kłamie. Nie robiliśmy nic o czym myślisz zboczeńcu. -To nie była nawet randka. To było... spotkanie. Znajomych, kumpli... może tworzących się przyjaciół? Sprout nigdy w obyciu z kobietami dobry nie był. To była zawsze smykałka Raidena, a nie jego. On sam nawet nie wie jak miałby ją najzwyczajniej w świecie zaprosić na randkę czego najlepszym przykładem było jego pytanie w Hodowli Hipogryfów.
-Możemy i to zrobimy. - Jeśli kiedyś miał być nieugięty to właśnie w tym momencie, choć dobrze zdawał sobie sprawę, że ta rozmowa może i się zakończy, ale na jak długo? Co jak co, ale jego przyjaciel jest bardziej niż uparty i pewnie i tak ostatecznie Aspen skończy opowiadając mu ze wszystkimi detalami co wydarzyło się dziś w w przytułku. Naprawdę dziewczyna mu się spodobała i nie chciałby tego spieprzyć, ale spieprzył i wolałby się tym nie chwalić. A już szczególnie nie Raidenowi.
Korzystając z chwili ciszy przyglądał się budynkowi uczelni, do którego się zbliżali. Cóż, nie był tak imponujący jak Hogwart, a magii w tym miejscu nie było wcale, ale też robi on wrażenie.
-W porównaniu do ciebie ja takich szczegółów z twojego życia nie potrzebuję. -Bo fakt faktem mało go to interesowało. Gdyby Raiden spotykał się z kimś na poważnie rzeczywiście byłby ciekawy, ale tak... kobiety i historyjki z nimi związane, które umawiały się z facetami na jedną noc, ewentualnie poświęcały się takiemu związkowi przez cały tydzień jakoś szczególnie go nie fascynowały.
-Oby tylko jacyś byli. - Miał przynajmniej taką cichą nadzieję, a oni nie zostaną odesłani z kwitkiem. Trzeba tą całą sprawę rozwiązać, tak samo jak i resztę związanych z dziwnymi morderstwami. To wszystko mu się nie podobało, zresztą tak samo jak i Raidenowi. Niestety, ale nic się nie zapowiadało na lepsze i coś mu mówi, że w kolejnym miesiącu takich spraw będzie jeszcze więcej. Również i on odpowiedział uśmiechem słysząc odpowiedź dziewczyny, a zaraz później Raiden ponownie ruszył w dalszą drogę szukając odpowiedniego wydziału. Trochę im tu zejdzie. Trzeba będzie przesłuchać dyrekcję, uczniów tego mężczyzny, współpracowników, a i tak pewnie niczego specjalnego się nie dowiedzą.
-Myślisz, że ktoś naprawdę coś wie na ten temat? -Rzucił pytanie w przestrzeń rozglądając się niczym dziecko po okolicy starając się jak najwięcej zobaczyć.
-Możemy i to zrobimy. - Jeśli kiedyś miał być nieugięty to właśnie w tym momencie, choć dobrze zdawał sobie sprawę, że ta rozmowa może i się zakończy, ale na jak długo? Co jak co, ale jego przyjaciel jest bardziej niż uparty i pewnie i tak ostatecznie Aspen skończy opowiadając mu ze wszystkimi detalami co wydarzyło się dziś w w przytułku. Naprawdę dziewczyna mu się spodobała i nie chciałby tego spieprzyć, ale spieprzył i wolałby się tym nie chwalić. A już szczególnie nie Raidenowi.
Korzystając z chwili ciszy przyglądał się budynkowi uczelni, do którego się zbliżali. Cóż, nie był tak imponujący jak Hogwart, a magii w tym miejscu nie było wcale, ale też robi on wrażenie.
-W porównaniu do ciebie ja takich szczegółów z twojego życia nie potrzebuję. -Bo fakt faktem mało go to interesowało. Gdyby Raiden spotykał się z kimś na poważnie rzeczywiście byłby ciekawy, ale tak... kobiety i historyjki z nimi związane, które umawiały się z facetami na jedną noc, ewentualnie poświęcały się takiemu związkowi przez cały tydzień jakoś szczególnie go nie fascynowały.
-Oby tylko jacyś byli. - Miał przynajmniej taką cichą nadzieję, a oni nie zostaną odesłani z kwitkiem. Trzeba tą całą sprawę rozwiązać, tak samo jak i resztę związanych z dziwnymi morderstwami. To wszystko mu się nie podobało, zresztą tak samo jak i Raidenowi. Niestety, ale nic się nie zapowiadało na lepsze i coś mu mówi, że w kolejnym miesiącu takich spraw będzie jeszcze więcej. Również i on odpowiedział uśmiechem słysząc odpowiedź dziewczyny, a zaraz później Raiden ponownie ruszył w dalszą drogę szukając odpowiedniego wydziału. Trochę im tu zejdzie. Trzeba będzie przesłuchać dyrekcję, uczniów tego mężczyzny, współpracowników, a i tak pewnie niczego specjalnego się nie dowiedzą.
-Myślisz, że ktoś naprawdę coś wie na ten temat? -Rzucił pytanie w przestrzeń rozglądając się niczym dziecko po okolicy starając się jak najwięcej zobaczyć.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jechali powoli wzdłuż starego budynku, rozglądając się dookoła, zupełnie jakby próbowali od teraz szukać informacji. Raiden widział podobieństwa z Hogwartem. chociażby w tym, że wszyscy musieli ubierać się w identyczne stroje. Różniły ich jedynie kolory i tarcze z nazwami kolegiów. Carter bywał w takich ośrodkach w Ameryce, dla Aspena mogło to być coś zupełnie nowego. Tam jednak ludziom dość mocno odwalało z róznymi bractwami, wtajemniczeniami, rytuałami... Kiedyś zajmował się sprawą dzieciaka, który podczas podobnego rytuału, gdzie leżał w trumnie chcąc zostać dopuszczonym do grona bogatych dzieciaków, został poddany jakiejś klątwie. Cholerni okultyści byli wszędzie, a on musiał potem babrać się w tym gównie... Nie odzywali się do siebie, podskakując na kocich łbach, aż nie dojechali na miejsce. Zaparkowali niedaleko wejścia, a Raiden pochylił się, by spojrzeć na cel ich wyjazdu.
- Nie wiem, ale z doświadczenia powiem, że w takich miejscach jak to ktoś zawsze coś wie - odpowiedział na pytanie kuzyna, nie odrywając wzroku od głównego gmachu, po czym wyłączył silnik i wysiadł. - Nasz koleżka był na emeryturze, ale prowadził koło ornitologów. W ostatnim czasie planowali jakiś większy zjazd. Myślę, że dyrektor jak i studenci będą coś wiedzieć. Może w jakich miejscach bywał, z kim się spotykał. Wiesz, Penny... Takie miejsce jak to jest idealne do podpatrzenia sobie ofiary. Nie sądzisz? - spytał retorycznie, po czym weszli po kamiennych schodach, na których siedziało wielu uczniów, by znaleźć się po chwili w wielki foyer. Raiden przystanął, zatrzymując również kuzyna. Rozejrzał się z rozdziawionymi ustami. - Ten cholerny korytarz zmieściłby w sobie cały mój dom - wymruczał, patrząc na samo wejście. A to było tylko wejście! Nie dane było im jednak zbyt długo tkwić w miejscu, bo podeszła do nich jakaś kobieta w średnim wieku z wielkimi okularami na nosie. Zapewne gdyby nie one mogłaby być całkiem atrakcyjna. Czasem kobiety lubiły niszczyć pierwsze wrażenie.
- W czym mogę panom służyć? - spytała słodkim głosem, a Carter pomyślał, że przydałoby się umyć okna. Nienawidził tego pytania, ale odpowiedział jej uśmiechem. Aspen wziął na siebie sprawę przedstawienia się jako agent Smith, a gdy wskazał na przyjaciela, Raiden odparł:
- Agent Smith. Wydział Zabójstw. Przyszliśmy do dyrektora Gilesa. Byliśmy umówieni.
I gdy kobieta się odwróciła, posłał Penny'emu obojętne spojrzenie i wzruszył przy tym ramionami.
- Nie wiem, ale z doświadczenia powiem, że w takich miejscach jak to ktoś zawsze coś wie - odpowiedział na pytanie kuzyna, nie odrywając wzroku od głównego gmachu, po czym wyłączył silnik i wysiadł. - Nasz koleżka był na emeryturze, ale prowadził koło ornitologów. W ostatnim czasie planowali jakiś większy zjazd. Myślę, że dyrektor jak i studenci będą coś wiedzieć. Może w jakich miejscach bywał, z kim się spotykał. Wiesz, Penny... Takie miejsce jak to jest idealne do podpatrzenia sobie ofiary. Nie sądzisz? - spytał retorycznie, po czym weszli po kamiennych schodach, na których siedziało wielu uczniów, by znaleźć się po chwili w wielki foyer. Raiden przystanął, zatrzymując również kuzyna. Rozejrzał się z rozdziawionymi ustami. - Ten cholerny korytarz zmieściłby w sobie cały mój dom - wymruczał, patrząc na samo wejście. A to było tylko wejście! Nie dane było im jednak zbyt długo tkwić w miejscu, bo podeszła do nich jakaś kobieta w średnim wieku z wielkimi okularami na nosie. Zapewne gdyby nie one mogłaby być całkiem atrakcyjna. Czasem kobiety lubiły niszczyć pierwsze wrażenie.
- W czym mogę panom służyć? - spytała słodkim głosem, a Carter pomyślał, że przydałoby się umyć okna. Nienawidził tego pytania, ale odpowiedział jej uśmiechem. Aspen wziął na siebie sprawę przedstawienia się jako agent Smith, a gdy wskazał na przyjaciela, Raiden odparł:
- Agent Smith. Wydział Zabójstw. Przyszliśmy do dyrektora Gilesa. Byliśmy umówieni.
I gdy kobieta się odwróciła, posłał Penny'emu obojętne spojrzenie i wzruszył przy tym ramionami.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Był ciekawy jak dokładnie jest uczyć się w tym miejscu. Może było tu bardziej podobnie do Hogwartu niż mu się zdawało? Oczywiście wykluczając magię. Na pewno ciekawe było w tym miejscu to, że każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Wydziały, kierunki, kluby, nawet ich szkoła nie posiadała tak szerokiej oferty edukacyjnej skupiając się bardziej na... ogólnokształcących przedmiotach? Choć zapewne mugole byliby zupełnie innego zdania.
-Się szarpnęli.- Fakt faktem musieli trochę na to miejsce wydać, ale nie przyszli tu chyba tylko oglądać i rozprawiać nad jego życiem uczuciowym? Długo czekać nie musieli, bo już po chwili przed nimi pojawiła się jakaś kobieta.
Słysząc jej pytanie uśmiechnął się do niej uprzejmie kiwając jej głową w ramach powitania.
-Dzień dobry, agent Smith. - Wskazał na siebie dłonią, a następnie przeniósł wzrok na Raidena, który również się przedstawił i wyjaśnił powód ich pojawienia się w tym miejscu. Naprawdę? Naprawdę Carter?
-Naprawdę ty też jesteś agentem Smith? Nie mogłeś wymyślić czegoś innego?- Powiedział przyciszonym głosem w stronę kuzyna w momencie gdy kobieta odwróciła się i trochę oddaliła. Czasem kreatywność Raidena wręcz go do głębi poruszała. Uwielbia takie ciche akcję wśród mugoli, z lewymi papierami, próbując wmieszać się jakoś w ich świat.
To zawsze było ciekawe i co najlepsze nie tak rzadkie jak można by sądzić. Niemal na porządku dziennym jest to, że sprawy mugolskiej policji, jak i magicznej często się ze sobą łącz na co on akurat nigdy szczególnie nie narzekał. Zawsze był tolerancyjny, zresztą tak samo jak jego cała rodzina. Dobrze, że ktoś z góry nie wpadł na genialny pomysł aby umieścić ich w policji antymugolskiej.
-Tak, rzeczywiście. Proszę za mną.- Kobieta ponownie odwróciła się w ich kierunku wskazując im ręką jeden z korytarzy i idąc przodem.
Tym szli dalej wzdłuż długich korytarzy mijając kolejnych uczniów, tym wystrój stawał się dużo bogatszy. Chyba mugole dużo lepiej dogadałaby się z czarodziejską arystokracją niż tamci sobie myślą. Kto wie, może łączy ich więcej niż dzieli?
-Się szarpnęli.- Fakt faktem musieli trochę na to miejsce wydać, ale nie przyszli tu chyba tylko oglądać i rozprawiać nad jego życiem uczuciowym? Długo czekać nie musieli, bo już po chwili przed nimi pojawiła się jakaś kobieta.
Słysząc jej pytanie uśmiechnął się do niej uprzejmie kiwając jej głową w ramach powitania.
-Dzień dobry, agent Smith. - Wskazał na siebie dłonią, a następnie przeniósł wzrok na Raidena, który również się przedstawił i wyjaśnił powód ich pojawienia się w tym miejscu. Naprawdę? Naprawdę Carter?
-Naprawdę ty też jesteś agentem Smith? Nie mogłeś wymyślić czegoś innego?- Powiedział przyciszonym głosem w stronę kuzyna w momencie gdy kobieta odwróciła się i trochę oddaliła. Czasem kreatywność Raidena wręcz go do głębi poruszała. Uwielbia takie ciche akcję wśród mugoli, z lewymi papierami, próbując wmieszać się jakoś w ich świat.
To zawsze było ciekawe i co najlepsze nie tak rzadkie jak można by sądzić. Niemal na porządku dziennym jest to, że sprawy mugolskiej policji, jak i magicznej często się ze sobą łącz na co on akurat nigdy szczególnie nie narzekał. Zawsze był tolerancyjny, zresztą tak samo jak jego cała rodzina. Dobrze, że ktoś z góry nie wpadł na genialny pomysł aby umieścić ich w policji antymugolskiej.
-Tak, rzeczywiście. Proszę za mną.- Kobieta ponownie odwróciła się w ich kierunku wskazując im ręką jeden z korytarzy i idąc przodem.
Tym szli dalej wzdłuż długich korytarzy mijając kolejnych uczniów, tym wystrój stawał się dużo bogatszy. Chyba mugole dużo lepiej dogadałaby się z czarodziejską arystokracją niż tamci sobie myślą. Kto wie, może łączy ich więcej niż dzieli?
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Ktoś tu chyba miał małego- odpowiedział Penny'emu, dalej rozglądając się jakby weszli co najmniej do Panteonu. Widział przecież o wiele większe budowle na Nowym Kontynencie, ale jakoś po przebywaniu tyle czasu w Ministerstwie Magii pod ziemią, nawet pięciometrowa wieża Eiffla zrobiłaby na nim wrażenie. A co dopiero taki naprawdę przesadzony... Hol. Zaraz jednak podeszła ta panna z okularami jak szyby w jego samochodzie i przejechała po nich spojrzeniem. W końcu jednak się odwróciła, by zaprowadzić ich do Gilesa. Widząc pytającą minę kuzyna, ponownie wzruszył ramionami. - - Przecież nie jesteśmy spokrewnieni - rzucił z uśmiechem i klepnął Sprouta w ramię, po czym nie czekając, ruszył śladem kobiety. Szli obok siebie, obserwując coraz bogatsze wnętrza. To znaczy Penny je podziwiał i się zachwycał, a Raiden oglądał kobiecą część należącą do Uniwersytetu w Oxfordzie. - Stary, zaklepuję sobie studentki na przesłuchania - rzucił do Aspena, odwracając się do niego i otwierając szerzej oczy z ekscytacji. - Te całe pasjonatki strusiów wcale nie są takie złe - dodał, gdy wchodzili po schodach. Całe szczęście nie słyszał myśli kuzyna, który w tej chwili zastanawiał się nad tym jakby to było w bojówkach Minister Magii, które zwały się policją antymugolską. Na sam dźwięk tych słów robiło mu się niedobrze i z chęcią zwróciłby swój ostatni posiłek, gdyby nie był tym pysznym ciastem, podczas jedzenia którego o mało się nie rozpłakał. To się nazywało prawdziwym dziełem sztuki. Szli jeszcze jakąś chwilę, zanim kobieta nie zatrzymała się przy wielkich drzwiach i nie zapukała, by następnie odwrócić się w ich stronę.
- Poczekają panowie dosłownie chwileczkę. Zaraz powinien otworzyć - zaszczebiotała, przy czym posłała wymowne spojrzenie Penny'emu, a gdy zniknęła, Raiden szturchnął go, uśmiechając się złośliwie. Jego kuzyn powinien chociaż widzieć kobiety. To był jego problem. Dla tego, który szukał ideału... A skoro mowa o związkach i tych podobnych, chyba przyszła mu ochota podzielić się z Aspenem wiadomościami, które miał mu przekazać w barze. Przed pojawieniem się Grace i zaśnięcia w rogu... Zerknął na towarzysza, nim odchrząknął i przeniósł spojrzenie na sekundę na podłogę. - Stary... Mam kogoś. To chyba coś poważnego - mruknął jeszcze, zanim drzwi się otworzyły, a w nich stanął zapewne odpowiedzialny za kolegium uniwersytetu - pan Giles. Raiden uśmiechnął się na jego widok i pokazał odznakę, która wcześniej została obłożona odpowiednim zaklęciem. Gdy ten zaprosił ich do swojego gabinetu, przeniósł zadowolone spojrzenie na Aspena i klepnął go lekko w ramię, zanim wszedł do środka.
- Poczekają panowie dosłownie chwileczkę. Zaraz powinien otworzyć - zaszczebiotała, przy czym posłała wymowne spojrzenie Penny'emu, a gdy zniknęła, Raiden szturchnął go, uśmiechając się złośliwie. Jego kuzyn powinien chociaż widzieć kobiety. To był jego problem. Dla tego, który szukał ideału... A skoro mowa o związkach i tych podobnych, chyba przyszła mu ochota podzielić się z Aspenem wiadomościami, które miał mu przekazać w barze. Przed pojawieniem się Grace i zaśnięcia w rogu... Zerknął na towarzysza, nim odchrząknął i przeniósł spojrzenie na sekundę na podłogę. - Stary... Mam kogoś. To chyba coś poważnego - mruknął jeszcze, zanim drzwi się otworzyły, a w nich stanął zapewne odpowiedzialny za kolegium uniwersytetu - pan Giles. Raiden uśmiechnął się na jego widok i pokazał odznakę, która wcześniej została obłożona odpowiednim zaklęciem. Gdy ten zaprosił ich do swojego gabinetu, przeniósł zadowolone spojrzenie na Aspena i klepnął go lekko w ramię, zanim wszedł do środka.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Jeśli ktokolwiek kogo znał miał rzucać dziwne aluzję na temat syndromu wielkości to musiał to być Raiden.
-Jesteśmy palancie. -Jakby nie patrzeć jakimś tam kuzynostwem byli. Zresztą, dla Aspena liczyło się coś więcej niż więzy krwi i choć może i Raiden nie był z nim jakoś niesamowicie blisko spokrewniony, to dla niego był niczym brat. Denerwujący, upierdliwy, zżerający całe zapasy w lodówce, ale jednak brat.
-Wybierz mądrze. Wszystkich nie przesłuchasz. - Rzucił uśmiechając się w stronę kuzyna i kręcąc lekko głową. On chyba nigdy nie dorośnie.
Czując szturchnięcie zmarszczył brwi zerkając na Raidena nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dopiero po chwili go oświeciło i zdziwiony przyglądał się drzwiom przed sobą. To nie tak, że wcale nie zadawał się z kobietami, albo nie daj Merlinie wcale mu się nie podobały. Po prostu od zawsze był on ślepy na tego typu rzeczy co raczej już nigdy się nie zmieni i już zawsze będzie musiał polegać na sugestywnych aluzjach Raidena. A następnie przyszło chrząknięcie, kilka słów i wielka nicość.
Mam kogoś. To chyba coś poważnego. I to właśnie te słowa rozbrzmiewały mu teraz w głowie odbijając się niczym echo i ponownie wracając do jego świadomości. Raiden Carter, ten Raiden Carter miał kogoś? I to na poważnie? On? Prędzej uwierzyłby, że został on Ministrem Magii aniżeli związałby się z kim na poważnie. Czując klepnięcie wszedł razem z kuzynem do pomieszczenia w wzrokiem wbitym w niego i z otwartymi ustami. I tak po prostu stał nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że wygląda aktualnie jak skończony idiota. Czemu nie powiedział mu wcześniej? Przecież aby usidlić takiego faceta jak Raiden musi minąć sporo czasu, prawda? Mógł się spodziewać, że jego przyjaciel jeśli kiedykolwiek miałby uraczyć go takową informacją to właśnie w momencie gdy Aspen w żaden sposób nie będzie mógł zadać mu jakiegokolwiek pytania. Niech cię szlag Carter.
-Panie Smith wszystko w porządku? - Dopiero głos dyrektora placówki pozwolił wrócić mu na ziemie, a on przeniósł na mężczyznę swój zagubiony wzrok. Odchrząknąć marszcząc brwi i zerkając przelotnie na Raidena. Z tym przykurczem policzy się później.
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. - Od razu zapewnił mężczyznę uśmiechając się uprzejmie, a raczej starając się to zrobić, czego efektem był jednak dziwny grymas. Po co oni tu w ogóle przyszli?
-Na czym to skończyliśmy? - Zapytał ostatecznie rozglądając się nerwowo po obecnych w pomieszczeniu osobach. Niestety prócz wielkiej pustki w głowie nie znalazł nic więcej. Dzięki Raiden, zawsze można na ciebie liczyć.
-Jesteśmy palancie. -Jakby nie patrzeć jakimś tam kuzynostwem byli. Zresztą, dla Aspena liczyło się coś więcej niż więzy krwi i choć może i Raiden nie był z nim jakoś niesamowicie blisko spokrewniony, to dla niego był niczym brat. Denerwujący, upierdliwy, zżerający całe zapasy w lodówce, ale jednak brat.
-Wybierz mądrze. Wszystkich nie przesłuchasz. - Rzucił uśmiechając się w stronę kuzyna i kręcąc lekko głową. On chyba nigdy nie dorośnie.
Czując szturchnięcie zmarszczył brwi zerkając na Raidena nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dopiero po chwili go oświeciło i zdziwiony przyglądał się drzwiom przed sobą. To nie tak, że wcale nie zadawał się z kobietami, albo nie daj Merlinie wcale mu się nie podobały. Po prostu od zawsze był on ślepy na tego typu rzeczy co raczej już nigdy się nie zmieni i już zawsze będzie musiał polegać na sugestywnych aluzjach Raidena. A następnie przyszło chrząknięcie, kilka słów i wielka nicość.
Mam kogoś. To chyba coś poważnego. I to właśnie te słowa rozbrzmiewały mu teraz w głowie odbijając się niczym echo i ponownie wracając do jego świadomości. Raiden Carter, ten Raiden Carter miał kogoś? I to na poważnie? On? Prędzej uwierzyłby, że został on Ministrem Magii aniżeli związałby się z kim na poważnie. Czując klepnięcie wszedł razem z kuzynem do pomieszczenia w wzrokiem wbitym w niego i z otwartymi ustami. I tak po prostu stał nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że wygląda aktualnie jak skończony idiota. Czemu nie powiedział mu wcześniej? Przecież aby usidlić takiego faceta jak Raiden musi minąć sporo czasu, prawda? Mógł się spodziewać, że jego przyjaciel jeśli kiedykolwiek miałby uraczyć go takową informacją to właśnie w momencie gdy Aspen w żaden sposób nie będzie mógł zadać mu jakiegokolwiek pytania. Niech cię szlag Carter.
-Panie Smith wszystko w porządku? - Dopiero głos dyrektora placówki pozwolił wrócić mu na ziemie, a on przeniósł na mężczyznę swój zagubiony wzrok. Odchrząknąć marszcząc brwi i zerkając przelotnie na Raidena. Z tym przykurczem policzy się później.
-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. - Od razu zapewnił mężczyznę uśmiechając się uprzejmie, a raczej starając się to zrobić, czego efektem był jednak dziwny grymas. Po co oni tu w ogóle przyszli?
-Na czym to skończyliśmy? - Zapytał ostatecznie rozglądając się nerwowo po obecnych w pomieszczeniu osobach. Niestety prócz wielkiej pustki w głowie nie znalazł nic więcej. Dzięki Raiden, zawsze można na ciebie liczyć.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jeśli Penny chociaż trochę uważał, usłyszałby ironię w głosie kuzyna. W jakiejś tam linii byli rodziną. Jeśli trafne było powiedzenie piąta woda po kisielu to było to idealne odniesienie właśnie do nich. Nigdy nie wnikali w to głębiej, bo nie było im to potrzebne. Byli rodziną i nikt nie mógł ich rozdzielić. Raiden skoczyłby za swoim kuzynem w ogień, gdyby musiał. Bitwy gdy ktoś w piaskownicy go zaczepiał albo nabijał się w Hogwarcie zawsze były główną rozrywką Cartera, pomijając wieczne szlabany i kary za złamanie regulaminu.
- Jak to nie?! - oburzył się, patrząc z szokiem wypisanym na twarzy. - Założymy się? - dodał, zaraz jednak będąc pewnym, że dla niego nie ma czegoś takiego jak niemożliwe. A na pewno gdy chodziło o płeć przeciwną. Zresztą co tam Penny wiedział? Nic nie wiedział! Ha! Raiden zaśmiał się okrutnie pod nosem, ciesząc się z tego, że Sprout nie wiedział, co się dzieje. A miało to jeszcze trochę potrwać. Widząc jego minę chwilę po oznajmieniu, że był w związku, nie można było pozostać obojętnym. Zapewne Artis słysząc jego słowa, stwierdziłaby, że jeszcze nic nie ustalili, ale co mieli ustalać? Mieli dziecko, a to mówiło samo za siebie. Do tego wprowadziła się do niego szybciej niż zdążył powiedzieć lambada. Zresztą Raiden wiedział, że była panna Macmillan przywiązała się do niego o wiele poważniej niż początkowo sądził. Teraz znał jej uczucia i sam musiał się opowiedzieć. Chyba zaczynał skoro mówił Apenowi? Ale nie znaczyło to, że coś obiecywał, prawda? Nie, nie. Przecież i tak musiałby mu powiedzieć, że mieszka z panną, z którą spał. I to nawet więcej niż raz. I mają dziecko. Ale nie są w związku... To chyba nie było na głowę Penny'ego, dlatego najprościej było powiedzieć, że kogoś ma.
- Mamy kilka pytań odnośnie Johanna Bainesa. Podobno prowadził tutaj koło ornitologów - zaczął Raiden, bo Aspen Smith nie był w stanie.
- Tak. Wszyscy go uwielbiali i żałowaliśmy, że odszedł na emeryturę - odparł Giles, siadając w swoim wielkim krześle i wskazując miejsca dla gości. Carter zajął miejsce i praktycznie zapadł się w miękkim fotelu. Zachwiał się, ale zaraz się wyprostował, przesuwając na skraj, by kolejny raz nie wpaść. - Studenci poprosili mnie jednak o założenie tego koła, by mógł ich jeszcze pouczyć.
- Żądni wiedzy, co? - mruknął na jego wypowiedź Raiden, zanim zadał kolejne pytanie:
- Czy w ostatnim czasie wydawał się zaniepokojony? Odmienny? Zauważył pan cokolwiek...
Urwał, czując na sobie spojrzenie kuzyna. Spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale zaraz przypomniał sobie o tym, że prowadzili sprawę.
- ...Dziwnego - dokończył, przenosząc uwagę na Gilesa.
- Jak to nie?! - oburzył się, patrząc z szokiem wypisanym na twarzy. - Założymy się? - dodał, zaraz jednak będąc pewnym, że dla niego nie ma czegoś takiego jak niemożliwe. A na pewno gdy chodziło o płeć przeciwną. Zresztą co tam Penny wiedział? Nic nie wiedział! Ha! Raiden zaśmiał się okrutnie pod nosem, ciesząc się z tego, że Sprout nie wiedział, co się dzieje. A miało to jeszcze trochę potrwać. Widząc jego minę chwilę po oznajmieniu, że był w związku, nie można było pozostać obojętnym. Zapewne Artis słysząc jego słowa, stwierdziłaby, że jeszcze nic nie ustalili, ale co mieli ustalać? Mieli dziecko, a to mówiło samo za siebie. Do tego wprowadziła się do niego szybciej niż zdążył powiedzieć lambada. Zresztą Raiden wiedział, że była panna Macmillan przywiązała się do niego o wiele poważniej niż początkowo sądził. Teraz znał jej uczucia i sam musiał się opowiedzieć. Chyba zaczynał skoro mówił Apenowi? Ale nie znaczyło to, że coś obiecywał, prawda? Nie, nie. Przecież i tak musiałby mu powiedzieć, że mieszka z panną, z którą spał. I to nawet więcej niż raz. I mają dziecko. Ale nie są w związku... To chyba nie było na głowę Penny'ego, dlatego najprościej było powiedzieć, że kogoś ma.
- Mamy kilka pytań odnośnie Johanna Bainesa. Podobno prowadził tutaj koło ornitologów - zaczął Raiden, bo Aspen Smith nie był w stanie.
- Tak. Wszyscy go uwielbiali i żałowaliśmy, że odszedł na emeryturę - odparł Giles, siadając w swoim wielkim krześle i wskazując miejsca dla gości. Carter zajął miejsce i praktycznie zapadł się w miękkim fotelu. Zachwiał się, ale zaraz się wyprostował, przesuwając na skraj, by kolejny raz nie wpaść. - Studenci poprosili mnie jednak o założenie tego koła, by mógł ich jeszcze pouczyć.
- Żądni wiedzy, co? - mruknął na jego wypowiedź Raiden, zanim zadał kolejne pytanie:
- Czy w ostatnim czasie wydawał się zaniepokojony? Odmienny? Zauważył pan cokolwiek...
Urwał, czując na sobie spojrzenie kuzyna. Spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale zaraz przypomniał sobie o tym, że prowadzili sprawę.
- ...Dziwnego - dokończył, przenosząc uwagę na Gilesa.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Carter i kobieta. Na poważnie. To brzmiało tak nienaturalnie. W sensie wierzył, że jego kuzyn kiedyś się ustatkuje: Posadzi drzewo, zbuduje dom, spłodzi dziecko... ale że zrobi to przed nim?!
Teraz Peony to na pewno wyrwie mu włosy. Ciekawość go zżerała: kim dokładnie jest ta cała "wybranka" Raidena. Ciekawiło go to. Jak cholera. Nie mógł się doczekać momentu gdy będą mogli wyjść z tego przeklętego biura i porozmawiać. Najchętniej to posadziłby go na fotelu zamiast tego całego dyrektora i to jego przesłuchał. Czemu wcześniej mu nie powiedział? Może nie chciał zapeszać, albo nie zapowiadało się to na coś poważniejszego? Z nim to nigdy nie wiadomo. Jednego dnia jest tak, drugiego inaczej. Musiał przyznać mu jednak, że jest jednak cwanym, perfidnym kurduplem. Informować go o takich rzeczach w tym, a nie w innym momencie? Palant. Wrócą jednak do tej rozmowy. Carter mógł być tego pewien. Tak łatwo spławić się nie da i choćby miał go siłą zaciągnąć do sali przesłuchań wyciągnie z niego całą prawdę.
Obudziwszy się z otępienia kiwnął głową i usiadł na wskazanym fotelu.
Słuchał Raidena i dyrektora nie wtrącając się na razie w rozmowę i zerkając jedynie od czasu do czasu na kuzyna.
-Nic z tych rzeczy. Nie zachowywał się on inaczej, ani nikt podejrzany się tutaj nie kręcił. Zresztą, nie mógłby. Kładziemy duży nacisk na ochronę placówki. -W to nie wątpił. Uczelnia wyglądała niczym sporych rozmiarów forteca.
-Moglibyśmy trochę wypytać w takim razie uczniów, bądź współpracowników Pana Bainesa? -Wypytać, a niestety nie przesłuchać. Niestety na jakiegoś dużego informatora, czy świadka nie liczył, ale nie zaszkodzi spróbować. Może akurat coś ciekawego im się trafi. Poza tym jest bardzo ciekawy tego miejsca. Chciałby choć przez chwilę, korzystając z nadarzającej się okazji trochę pozwiedzać.
Teraz Peony to na pewno wyrwie mu włosy. Ciekawość go zżerała: kim dokładnie jest ta cała "wybranka" Raidena. Ciekawiło go to. Jak cholera. Nie mógł się doczekać momentu gdy będą mogli wyjść z tego przeklętego biura i porozmawiać. Najchętniej to posadziłby go na fotelu zamiast tego całego dyrektora i to jego przesłuchał. Czemu wcześniej mu nie powiedział? Może nie chciał zapeszać, albo nie zapowiadało się to na coś poważniejszego? Z nim to nigdy nie wiadomo. Jednego dnia jest tak, drugiego inaczej. Musiał przyznać mu jednak, że jest jednak cwanym, perfidnym kurduplem. Informować go o takich rzeczach w tym, a nie w innym momencie? Palant. Wrócą jednak do tej rozmowy. Carter mógł być tego pewien. Tak łatwo spławić się nie da i choćby miał go siłą zaciągnąć do sali przesłuchań wyciągnie z niego całą prawdę.
Obudziwszy się z otępienia kiwnął głową i usiadł na wskazanym fotelu.
Słuchał Raidena i dyrektora nie wtrącając się na razie w rozmowę i zerkając jedynie od czasu do czasu na kuzyna.
-Nic z tych rzeczy. Nie zachowywał się on inaczej, ani nikt podejrzany się tutaj nie kręcił. Zresztą, nie mógłby. Kładziemy duży nacisk na ochronę placówki. -W to nie wątpił. Uczelnia wyglądała niczym sporych rozmiarów forteca.
-Moglibyśmy trochę wypytać w takim razie uczniów, bądź współpracowników Pana Bainesa? -Wypytać, a niestety nie przesłuchać. Niestety na jakiegoś dużego informatora, czy świadka nie liczył, ale nie zaszkodzi spróbować. Może akurat coś ciekawego im się trafi. Poza tym jest bardzo ciekawy tego miejsca. Chciałby choć przez chwilę, korzystając z nadarzającej się okazji trochę pozwiedzać.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Penny miał wyobrażenie swojego kuzyna w wieku szesnastu lat i ciągle oglądającym się za kolejnymi uczennicami. W sumie może i tak było. Artis przy ich trzecim spotkaniu miała rację - miał swoje powody, dla których nie chciał wchodzić w głębsze relacje. Może właśnie to był na niego sposób - wiadomość z zaskoczenia, która potrząsnęła nim dogłębnie. Nie planował tego, co wydarzyło się w relacji z panną auror, ale to właśnie wychodziło mu najlepiej - improwizacja i podejmowanie decyzji na gorąco. Oczywiście że znał tego konsekwencje, jednak nie patrzył na to teraz z tej perspektywy. Perspektywy związku. Po prostu wziął do domu matkę swojego dziecka i nie tyle że czuł obowiązek, co chciał. Wiedział, że Sprout zapewne będzie go wypytywał jeszcze po opuszczeniu Uniwersytetu, ale nie miał mu tego za złe. I tak nie mógł mu powiedzieć wszystkiego, chociaż bardzo by chciał. Raiden miał jednak pewną przewagę - był typem, który doskonale wyczuwał, kiedy może sobie na takie zachowanie pozwolić. Dzisiejszy dzień związany był tylko z pracą - z Oxfordu mieli jechać prosto pod wskazany adres, by zabrać oskarżonego o napad na lorda Buraka, a następnie ich obu przesłuchać. Do tego papierkowa robota... Penny nie miał szansy nawet zapytania go o cokolwiek. Zaskoczony? Jeśli chodziło o to, kto zrobi to pierwszy - Cartera nie było w kraju jedenaście lat i jego kuzyn nie palił się do zrobienia coś z tym faktem. Nic z tym nie zrobił, dlatego nie miał powodów do dziwienia się. Jeden zero dla byłego brygadzisty. Doskonale też zdawał sobie sprawę, co kotłowało się pod tą blondwłosą czupryną Aspena. Gdyby było to zgodne z przepisami, upadłby w tej chwili na zawał serca. Do tego... Kim była jego wybranka? Penny powinien wiedzieć, że jego kuzyn zawsze miał wysokie aspiracje. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.
Raiden słuchał z uwagą słów mężczyzny. Nie dziwił się, że niczego specjalnego nie zauważył. Studenci na pewno byli bardziej zorientowani, jeśli cokolwiek takiego się wydarzyło. W końcu spędzali z mężczyzną o wiele więcej czasu niż głównodowodzący. Aspen zadał pytanie w odpowiednim momencie
- Tak, oczywiście. Panna Stellin da panom listę studentów z koła i sale, gdzie mają teraz zajęcia - odpowiedział Giles i zadzwonił po kobietę, która ich tu przyprowadziła. W międzyczasie Raiden zdążył zadać jeszcze parę ogólnych pytań, które miały pomóc im w prowadzaniu śledztwa. Rutynowe pytania dotyczące zaginionego. Przecież nie mógł zapytać wprost o magię, chociaż i tak zapewne by to nie pomogło. Była to niezwykle krótka wizyta, bo Giles spieszył się na swój wykład. No, tak... Oxford. Carter zapisywał wszystkie odpowiedzi w małym notatniku - lubił to robić i nie używał nigdy samopiszącego pióra. No, chyba że było to typowe, długie, żmudne przesłuchanie w lochach Tower... Przeszło mu przez myśl czy Aspen kiedykolwiek brał udział w podobnych przesłuchaniach. Dostali listę studentów, podziękowali za rozmowę, a gdy wyszli, Raiden pokręcił głową.
- Coś tu nie pasuje. Facet zostaje zapewne zamordowany, ucięli mu rękę i nikt tego nie zgłasza? Nie pojawiał się w robocie od kilku dni i dopiero sąsiadka wzywa gliniarzy? Chyba niezbyt go zresztą lubiła - rzucił, patrząc na idącego przy nim kuzyna. Nie był zwolennikiem teorii spiskowych, ale może złapaliby już odpowiedzialnego za to człowieka, gdyby zauważono jego nieobecność wcześniej? - Może tutaj też bardziej by się przejęli, gdyby naprawdę był lubiany. Mam nadzieję, że ci powiedzą nam więcej - mruknął, patrząc na mijanych studentów i zaraz spojrzał na listę. Uśmiechnął się. - Część ma wychowanie fizyczne. Idziemy. Ja biorę studentki.
Raiden słuchał z uwagą słów mężczyzny. Nie dziwił się, że niczego specjalnego nie zauważył. Studenci na pewno byli bardziej zorientowani, jeśli cokolwiek takiego się wydarzyło. W końcu spędzali z mężczyzną o wiele więcej czasu niż głównodowodzący. Aspen zadał pytanie w odpowiednim momencie
- Tak, oczywiście. Panna Stellin da panom listę studentów z koła i sale, gdzie mają teraz zajęcia - odpowiedział Giles i zadzwonił po kobietę, która ich tu przyprowadziła. W międzyczasie Raiden zdążył zadać jeszcze parę ogólnych pytań, które miały pomóc im w prowadzaniu śledztwa. Rutynowe pytania dotyczące zaginionego. Przecież nie mógł zapytać wprost o magię, chociaż i tak zapewne by to nie pomogło. Była to niezwykle krótka wizyta, bo Giles spieszył się na swój wykład. No, tak... Oxford. Carter zapisywał wszystkie odpowiedzi w małym notatniku - lubił to robić i nie używał nigdy samopiszącego pióra. No, chyba że było to typowe, długie, żmudne przesłuchanie w lochach Tower... Przeszło mu przez myśl czy Aspen kiedykolwiek brał udział w podobnych przesłuchaniach. Dostali listę studentów, podziękowali za rozmowę, a gdy wyszli, Raiden pokręcił głową.
- Coś tu nie pasuje. Facet zostaje zapewne zamordowany, ucięli mu rękę i nikt tego nie zgłasza? Nie pojawiał się w robocie od kilku dni i dopiero sąsiadka wzywa gliniarzy? Chyba niezbyt go zresztą lubiła - rzucił, patrząc na idącego przy nim kuzyna. Nie był zwolennikiem teorii spiskowych, ale może złapaliby już odpowiedzialnego za to człowieka, gdyby zauważono jego nieobecność wcześniej? - Może tutaj też bardziej by się przejęli, gdyby naprawdę był lubiany. Mam nadzieję, że ci powiedzą nam więcej - mruknął, patrząc na mijanych studentów i zaraz spojrzał na listę. Uśmiechnął się. - Część ma wychowanie fizyczne. Idziemy. Ja biorę studentki.
Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again
Come to talk with you again
Po zastanowieniu się nie miał raczej co się dziwić, że to właśnie Raiden był pierwszy. On sam może za bardzo się angażował i to było przyczyną rozpadu tych wszystkich jego związków? A zaczęcie jakiegoś nowego... to było dopiero wyzwanie. Apsen w porównaniu do swego kuzyna zapominał się w obecności kobiet. Zalewają go zimne poty, brakuje mu języka w gębie, a ostatecznie palnie, bądź zrobi jakąś głupotę, która i tak wszystkie kobiety w obszarze pięciu najbliższych kilometrów odstraszy. Taki już jego "urok".
Raiden zawsze był inny. Bardziej... przebojowy. Takk więc znalezienie przez niego kobiety nie było jakimś większym problemem. Warto jednak zadać sobie pytanie: Czy to odpowiednia kobieta?
Kiwnął głową na słowa dyrektora uśmiechając się w jego kierunku z wdzięcznością. Po zadaniu jeszcze kilku pytań przez Raidena cała trójka wstała, a funkcjonariusze wymienili się uściskami dłoni z dyrektorem placówki.
-Dziękujemy bardzo za pomoc. Do widzenia.- Powiedział na odchodne wychodząc razem z Raidenem z pomieszczenia w poszukiwaniu odpowiedniej sali.
-Może taki typ człowieka? Nie wszyscy dają się lubić. Ty też gdybyś za kimś nie przepadał, to byś się o niego nie martwił.- Jakby nie patrzeć ta sprawa była dziwna. To okropne, że nikt tak naprawdę nie przejął się losem tego mężczyzny, że ten nie miał żadnej rodziny, która mogłaby go opłakać.
-Mam tylko nadzieję, że nie dosłownie.- Burknął pod nosem idąc u boku Cartera przez korytarz. Miał nadzieję, że to wszystko długo nie potrwa. Ich obu po powrocie czekały jeszcze przesłuchania. Oby ten dzień szybko się skończył.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że kogoś masz?- Przecież tyle razy się widzieli. Mógł mu powiedzieć w każdej chwili. Dlaczego nie chciał? Nie miał zamiaru ukrywać, że był z tego powodu trochę zły. Myślał, że Raiden nic przed nim nie ukrywa. Może i ta sprawa nie była wielka dla niego, ale na pewno była wielka dla Aspena. Skoro to jest związek na poważnie, to ta kobieta musi być ważna dla jego kuzyna. Chciałby wiedzieć o takiej osobie cokolwiek. Na przykład, że w ogóle istnieje.
-Kim ona jest?- Zapytał kierując wzrok na kuzyna. Był ciekawy kto to może być i czy w ogóle Raiden zdobędzie się na to aby powiedzieć mu kim ona jest.
Raiden zawsze był inny. Bardziej... przebojowy. Takk więc znalezienie przez niego kobiety nie było jakimś większym problemem. Warto jednak zadać sobie pytanie: Czy to odpowiednia kobieta?
Kiwnął głową na słowa dyrektora uśmiechając się w jego kierunku z wdzięcznością. Po zadaniu jeszcze kilku pytań przez Raidena cała trójka wstała, a funkcjonariusze wymienili się uściskami dłoni z dyrektorem placówki.
-Dziękujemy bardzo za pomoc. Do widzenia.- Powiedział na odchodne wychodząc razem z Raidenem z pomieszczenia w poszukiwaniu odpowiedniej sali.
-Może taki typ człowieka? Nie wszyscy dają się lubić. Ty też gdybyś za kimś nie przepadał, to byś się o niego nie martwił.- Jakby nie patrzeć ta sprawa była dziwna. To okropne, że nikt tak naprawdę nie przejął się losem tego mężczyzny, że ten nie miał żadnej rodziny, która mogłaby go opłakać.
-Mam tylko nadzieję, że nie dosłownie.- Burknął pod nosem idąc u boku Cartera przez korytarz. Miał nadzieję, że to wszystko długo nie potrwa. Ich obu po powrocie czekały jeszcze przesłuchania. Oby ten dzień szybko się skończył.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że kogoś masz?- Przecież tyle razy się widzieli. Mógł mu powiedzieć w każdej chwili. Dlaczego nie chciał? Nie miał zamiaru ukrywać, że był z tego powodu trochę zły. Myślał, że Raiden nic przed nim nie ukrywa. Może i ta sprawa nie była wielka dla niego, ale na pewno była wielka dla Aspena. Skoro to jest związek na poważnie, to ta kobieta musi być ważna dla jego kuzyna. Chciałby wiedzieć o takiej osobie cokolwiek. Na przykład, że w ogóle istnieje.
-Kim ona jest?- Zapytał kierując wzrok na kuzyna. Był ciekawy kto to może być i czy w ogóle Raiden zdobędzie się na to aby powiedzieć mu kim ona jest.
Aspen Sprout
Zawód : Funkcjonariusz policji
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
"Every Night & every Morn
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
Some to Misery are Born
Every Morn & every Night
Some are Born to sweet delight"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kolegium Uniwersyteckie
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Oxfordshire