Wydarzenia


Ekipa forum
Wspólny salon (parter)
AutorWiadomość
Wspólny salon (parter) [odnośnik]27.02.17 10:03
First topic message reminder :

Wspólny salon

Znajduje się na parterze, po lewej stronie korytarza, tuż przed wejściem do jadalni. Jest bardzo przestronny. W centrum mieści duży kominek (podłączony do sieci Fiuu), a wokół niego sporej wielkości kanapy oraz fotele z ciemnej skóry. Posiada też kilka regałów z księgami, wyposażony barek, wiekowy, rodowy fortepian oraz kilka komód. W całości wyłożony drewnem; podłoga też jest drewniana i codziennie pielęgnowana przez skrzaty, by wyglądała nienagannie, bo nigdy nie jest zakrywana dywanami. To miejsce spotkań całej rodziny.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303

Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 17:46
Na mojej twarzy ponownie pojawił się wyraz napięcia, ale trwało to ledwie sekundy, czyli tyle, ile oczekiwałem na rezultat rzuconego zaklęcia. Promień rozświetlił się jasną, typową barwą, co już pozwoliło mi zauważyć, że wszystko będzie w porządku. I faktycznie było. Po raz kolejny obyło się bez anomalii i dziękowałem za to losowi w myślach. Co więcej, nastąpił kolejny chrzęst potwierdzający poprawne nastawienie kośćca. Nie, to nie mogło być przyjemne, ale nie mogłem też przestawać. Mogłem pomyśleć o czymś przeciwbólowym, ale wolałem nie ryzykować z magią więcej niż było to konieczne.
- Fractura Texta – rzuciłem tym razem, wciąż pełen nadziei, że i tym razem uda mi się poskładać Yvette bez kolejnych problemów. Czekał nas już tak naprawdę ostatni etap i naprawdę dobrze byłoby przez niego przebrnąć, by zbliżyć się do końca procesu leczenia.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 17:46
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 10

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Wspólny salon (parter) - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wspólny salon (parter) - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 18:27
Niestety tym razem coś poszło nie tak i szczerze mówiąc spodziewałem się tego. Niepowodzenie kiedyś musiało nastąpić, bo szło mi zdecydowanie zbyt dobrze jak na te warunki. Nie zniechęciłem się jednak, po prostu zauważyłem, że promień zaklęcia był zbyt słaby, by cokolwiek zdziałać. Szybkie rozeznanie się w nodze Yvette, bez względu na to jak ta fraza brzmiała dziwnie w mojej głowie, potwierdziło moje przypuszczenia. Westchnąłem niezadowolony, ale jednocześnie rad byłem, że nie doczekałem się żadnych skutków ubocznych. Powietrze nie pulsowało, nie zrobiło mi się słabo, nie rzuciłem losowego uroku i zrobiłem większej krzywdy kobiecie. Wystarczyło ponowić zaklęcie, bo nastawiona kość nadal pozostawała dobrze nastawiona.
- Fractura Texta – spróbowałem ponownie, dalej mając nadzieję, że wyjdzie. Tamtym razem nie wyszło, tym razem nie musi, ale dobrze byłoby gdyby jednak tak się stało. Byliśmy już na końcówce, szkoda byłoby to przedłużać w nieskończoność.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 18:27
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 94

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Wspólny salon (parter) - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wspólny salon (parter) - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 19:24
Udało się. To właśnie takie myśli pojawiły się w mojej głowie jeszcze w trakcie działania zaklęcia. Naprawdę się udało. Silny promień uroku opuścił moją różdżkę i trafił w Yvette, czy raczej jej nogę. Nastawiona kość zrosła się, czemu musiała towarzyszyć kolejna fala bólu. Jednak pacjentka zniosła to wszystko bardzo dzielnie, tak stwierdziłem. Musiałem jeszcze dokonać ogólnej diagnostyki ciała, ale to była już tylko formalność tak praktycznie. Odetchnąłem z ulgą. Dla pewności zbadałem kość w dolnej kończynie upewniając się, że proces leczenia przebiegł pomyślnie. Tak, wszystko się zgadzało. Zniknęły rany, ugryzienia, oparzenia oraz złamania i stłuczenia, także dyskomfort psychiczny. Nic więcej nie mogłem zrobić, przynajmniej nie jeśli chodziło o to, co widać było gołym okiem.
- Diagno Haemo – powiedziałem więc, mając nadzieję, że machnąłem dziś różdżką po raz ostatni. – Jeśli zaklęcie nie wykryje żadnych innych uszkodzeń, to w takim razie byłoby na tyle – odezwałem się wreszcie do pacjentki. – Nie sądzę jednak, by powrót do domu teraz był dobrym pomysłem. Nocuję właśnie kilku naszych przyjaciół, sądzę, że ty też powinnaś tu zostać, przynajmniej na noc – rzuciłem na koniec, chcąc jej przekazać wszystko, co myślę, ale decyzję będzie musiała podjąć sama. Ja nie odmawiałem pomocy tym, którzy przysporzyli się naszej sprawie.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]22.05.18 19:24
The member 'Lupus Black' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 78

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Wspólny salon (parter) - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wspólny salon (parter) - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]07.06.18 11:17
Nie było słów na ulgę, jaka przepełniła Yvette, gdy ujrzała znajomą postać - teraz część zmartwień odpłynęła, nie sądziła by był ktoś, komu mogłaby zaufać po takich przejściach. Nie wiedziała, co z przyszłością, jak rozpatruje się takie sprawy w organizacji, jak poradziła sobie reszta - nie wiedziała, co działo się w przypadku niepowodzenia, teraz jednak najważniejsze było wylizanie się z krytycznego stanu. Ciało bolało, uczucie to było jej dobrze znane, dlatego zaciskała zęby i parła do przodu, szukając ratunku. Do czasu, gdyż mimo tego nie była w stanie siedzieć w całkowitej ciszy, kiedy tylko zaklęcia poszły w ruch. Starała się, ale fale cierpienia przysłaniały rozsądek i wypychały się gwałtownie naprzód, dając upust kilku rozpaczliwym dźwiękom, łzy ciekły po osmalonej twarzy, tak jak krew spływała powoli w brudzie, wsiąkając w podartą miejscami suknię. Wszelkie pytania na ten czas uciekły, pozostawiając tylko regenerujące się tkanki, zrastające i nastawiane kości, piekące rany - nigdy, przenigdy nie doznała takich obrażeń i gdyby tylko wiedziała, że wyprawa skończy się tak, zostałaby w pracowni, trzymając się jedynie eliksirów. Powinna tak zrobić. Już teraz wiedziała, że nigdy więcej nie wybierze się na podobną misję. Przeceniła własne siły, pozwoliła sobie na zapomnienie, zgubną pewność siebie - dlaczego, po co? Spoglądała co jakiś czas na skupionego uzdrowiciela, wstrzymując drżące słowa w sobie, aż nie skończy. Odetchnęła na koniec, czując jeszcze pulsowanie obolałych miejsc. Zaklęcie nie wskazało nic, co mogliby więcej zaleczyć, najwyraźniej teraz potrzebowała już tylko czasu i spokoju - z tym miało być zdecydowanie trudniej.
- Dziękuję - szepnęła, marząc jeszcze o szklance zimnej wody, ale stłumiła w sobie pytanie o nią, gdy gardło zacisnęło się w nerwach, na chwilę odbierając zdolność mówienia. Podniosła wzrok, wodząc nim po twarzy mężczyzny. - Kto? - zapytała krótko - Kto tu jest, kto wrócił? Udało im się? - zapytała prędko, choć nie chciała zostawać. Było jej wstyd - że zawiodła, że nie mogła pomóc, że porwała się na to wszystko wbrew sobie. Wbrew sobie i woli Deirdre. Mogła jej wyrzucać i wszczynać kłótnie, spodziewała się jednak, że teraz sprawy miały przybrać inny, nieprzyjemny obrót. Pokręciła głową. Bała się stanąć przed nimi wszystkimi, lecz jednocześnie wiedziała, że zrobiła wszystko, co tylko mogła. Starała się bronić siebie i resztę, znalazła szefa manufaktury - daj Salazarze, by doprowadził całą resztę do celu i pomógł w zrealizowaniu planu. Mięśnie spięły się, oczekując odpowiedzi i ściągając kolejną falę bólu. Szlag by to, jak miała wrócić do ćwiczeń w takim stanie?

| komentarz od MG: obrażenia są zaleczone, złamania będą o sobie jeszcze przypominać, a osłabienie będzie towarzyszyć ci przez jakiś czas. Rany i blizy zagoją sie z czasem, poza blizną na lewej łydce - została dopisana do znaków szczególnych.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wspólny salon (parter) - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]12.07.18 9:07
Lubiłem pomagać tym, którym warto było pomagać. Rycerze zdecydowanie klasyfikowali się na liście osób, z jakimi z chęcią pracowałem. W Świętym Mungu również wystrzegałem się wszelkich niedogodności; teraz, po stażu już mogłem. Niestety nie spodziewałem się, że wszyscy zjawią się u mnie nagle, wręcz na raz, choć powinienem był to przewidzieć. Dziwne, że między grupami był taki odstęp czasowy, ale to może miało jaki większy sens, którego nie potrafiłem uchwycić tak późną porą. Noc wielkimi krokami zmierzała ku końcowi powodując naturalnie narastające w organizmie zmęczenie. Nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Kilka razy balansowałem na granicy, widząc jak anomalie zniekształcały rzeczywistość gotową do natychmiastowej eksplozji gdyby coś poszło nie tak. Udało się jednak zatrzymać szczęście przy sobie; czuwało ono nad poszkodowanymi nie pozwalając magicznym zakłóceniom na zadanie dodatkowych obrażeń, zdecydowanie niepożądanych po tak wyczerpujących misjach.
Nawet nie wiedziałem kiedy część gości rozproszyła się do swoich domów, a część do pokojów sypialnianych udostępnionych im przez skrzata. Grimmauld Place powoli na nowo pokrywało się niezmąconą niczym ciszą. Choć wiedziałem, że najstarsi z rodu mający sypialnie na parterze obudzili się zaniepokojeni harmidrem dobiegającym nie tyle co z samej góry, ale właśnie teraz, ze wspólnego salonu, w którym leżała Yvette. Nie miałem na to wpływu, najważniejsza była pomoc poszkodowanej czarownicy. Kiedy tu jakimś cudem trafiła, wyglądała naprawdę nędzne; teraz jej stan przedstawiał się lepiej, ale wciąż naddarte oraz brudne ubranie przypominało raczej obraz nędzy i rozpaczy. To trochę ułatwiło kontakt z jak by nie patrzeć półwilą. Do tego zmęczenie i prawie nie zauważałem naturalnej urody oraz wdzięku, tak mocno hipnotyzujących.
- Nie ma za co. A więcej uszkodzeń nie stwierdziłem – rzuciłem spokojnie. Gdyby nie organizacja, na pewno wychwalałbym swój trud oraz umiejętności żądając pochwał i podziękowań, ale w tej sytuacji sprawa wydawała mi się więcej niż oczywista. Wręcz naturalna, takie miałem obowiązki. Gdyby panna Blythe była kimś, kogo nie znosiłem, to i tak bym jej pomógł. Doskonałym tego przykładem był Crouch.
- Cyneric Yaxley, Valerij Dolohov, Marianna Goshawk i Rhysand Crouch – odparłem na zadane pytanie. O tylu było mi wiadomo. Reszta równie dobrze mogła znaleźć drogę do lecznicy Cassandry. Tego jednak wiedzieć nie mogłem. – Byli zbyt wycieńczeni, by rozmawiać. I sami nie byli pewni efektów swoich działań – dodałem jeszcze, po czym wstałem. Od tego kucania przy kanapie ścierpły mi nogi. Musiałem je trochę rozprostować. – Potrzebujesz czegoś? Skrzat przygotuje ci pokój. Musisz odpocząć – zawyrokowałem dając do zrozumienia, że nie przyjmowałem odmowy. Nie chciałem brać odpowiedzialności za samopas puszczoną w ciemność kobietę. Wykończoną.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]01.08.18 9:07
Jeszcze nie wiedziała, jak potoczą się sprawy po tej nocy - nie wiedziała nic poza tym, co malowało się w pamięci niewyraźną plamą, z ktorej stopniowo mogła odróżnić pojedyncze barwy, przypisane do konkretnych zdarzeń. Potrzebowała czasu na powrót do siebie, odgonienie słabości, uczuć wywołanych strachem oraz na zrozumienie kolejności wspomnień. Nie pamiętała - być może na szczęście - chwili zawalenia się budynku, prawdopodobnie ten moment został pogrzebany wraz z częścią jej istnienia pod gruzami. Na samą myśl brakowało jej powietrza, a kości zdawały się przywalone ciężkim budulcem, nie wspominając o psychicznych niedogodnościach. Drżała, spojrzenie miała nieswoje, mniej pewne i czyste - zamglona zieleń kryła w sobie przerażenie.
Kiwnęła głową, wdzięczna po stokroć. Obrażenia, nawet jeśli wciąż odczuwalne, zostały zaleczone i mogła odetchnąć z ulgą. Sama także nie mogła stwierdzić, że coś zostało pominięte, a na temat lecznictwa miała małe pojęcie - jakieś, ale zawsze. Może nadchodził czas, by zainteresować się sztuką uzdrowicielstwa na poważnie, skoro wizje baletu odchodziły w zapomnienie z prędkością światła. Ściśnięcie w dołku odebrało dech, lecz zacisnęła zęby. Musiała dowiedzieć się jak najwiecej i wrócić bezpiecznie do domu. Na kilka nazwisk zmarszczyła brwi. Brakowało jej bardzo istotnego elementu.
- A Cassius? - mruknęła słabo, z wątpliwą nadzieją przyglądając się Lupusowi. Była pewna, że Nott ruszył dalej z resztą - że tylko ona została zakopana żywcem. Cassius ze wszystkich uczestników był jej najbliższy i to jemu poświęcała teraz najwiecej ze swoich myśli. - Nie mówili nic o nim? - już po zadaniu pierwszego pytania wiedziała, że niczego się nie dowie, a przeczucie wyraźnie mówiło jej, że wyprawa wcale nie skończyła się dobrze. Kolejne słowa lorda Blacka ansolutnie nie rozwiały wątpliwości. Powoli polowała głową.
- Rozumiem - podsumowała krótko. Spodziewała się, że na opowieści nadejdzie właściwy czas, a tego wieczoru uzdrowiciel miał ręce pełne roboty, były sprawy bardziej naglące. Przygryzała wargę, spoglądając na niego i zaprzeczyła głową. - Powinnam wrócić do domu - uznała, marząc o własnym łóżku, pod skórą czując, że po opuszczeniu pościeli nie będzie chciała widzieć nikogo. - Mimo tego bardzo dziękuję za gościnność, zwłaszcza że nachodzę cię bez ostrzeżenia - może skorzystam tylko z ciepłej wody. Ile czasu minęło od powrotu reszty? - zapytała jeszcze, spodziewając się, że mogła leżeć pod gruzami dłuższą chwilę - ciemność zdążyła się już rozmyć.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wspólny salon (parter) - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]03.08.18 10:33
Widząc jak czarownica męczyła się, żałowałem, że nie spróbowałem najpierw uśmierzyć jej bólu. Niestety prawda była taka, że po pierwsze obawiałem się anomalii, a po drugie chciałem jak najszybciej skończyć proces leczenia. Było już bardzo późno, odczuwałem narastające zmęczenie. Dopóki jeszcze adrenalina trzymała mnie jakoś w ryzach to było w porządku, ale emocje powoli opadały, tak samo jak powieki. Przetarłem je szybko pięściami, zmuszając się do wytężonego działania. Musiałem zachować przytomność, jeszcze trochę. Uśmiechnąłem się nieznacznie, po raz ostatni kiwając głową. To naprawdę nie było nic takiego, choć przyjemniej było leczyć osoby, które to doceniały niż takie, które miały jeszcze pretensje, że nie zabawiłem ich rozmową. Nie byłem błaznem tylko uzdrowicielem. Niektórzy woleli myśleć o mnie inaczej, ale to był ich problem, z którym nie zamierzałem się utożsamiać.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie miałem pojęcia co stało się z lordem Nott. Nie dopytywałem też szczerze mówiąc. Założyłem, że skoro nie przybył na Grimmauld Place z resztą, to musieli się gdzieś rozdzielić. Więc albo zginął, albo przeżył dostając się jakimś sposobem do lecznicy Cassandry. Na chwilę obecną nie było innego wyjścia, nie w szeregach Rycerzy Walpurgii. Chyba, że dotarł do jakichś samozwańczych uzdrowicieli, szeptuch lub kogoś podobnego, ale to mógł pokazać jedynie czas.
- Niestety nic o nim nie mówili – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, nie miałem powodu, by kłamać lub owijać w bawełnę. Dawanie fałszywej nadziei to najgorsze, co może być. – Obawiam się, że jeśli nie dotarł do Cassandry, to mógł zginąć na misji – dodałem więc, może trochę brutalnie, ale świat już taki był. I próby Rycerzy dokładnie uświadamiały nas w tym przeświadczeniu. A to był dopiero początek.
- Tak – przytaknąłem najpierw, ale potem spojrzałem się na Yvette jak na niespełną rozumu. – Ale nie tej nocy – dodałem od razu. – Nie mówię, że masz tu zostać na zawsze czy nawet kilka dni. Ale nie wypuszczę cię w tym stanie w nocy – powiedziałem stanowczo, pewny siebie. Nie i już. Mężczyźni jakoś sobie radzą, ale kobieta doznała rozległych obrażeń i na pewno nie należała do gruboskórnych facetów-wojowników. – Może kilka godzin – stwierdziłem, ale nie bez wątpliwości. Sam nie wiedziałem ile już czasu minęło. Zajęty leczeniem poważnych ran oraz uszkodzeń straciłem poczucie czasu.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]04.08.18 9:22
Nie sądziła, by grupie Rycerzy udało się wykonać zadanie - przynajmniej nie w Albury. Wyglądało na to, że rozdzielili się, kolejne osoby z ich grupy były kolejno wyłamywane, co nie wróżyło  rdobrze dla nikogo z nich. Nie wiedziała jeszcze, co mogło dziać się z Percivalem, ale po braku wieści na temat drugiego z Nottów nie miała ochoty pytać - wiedziała też zresztą, że nie ma to sensu. Może trafił do innego uzdrowiciela, na przykład do wspomnianej Cassandry. Co do Cassiusa miała złe przeczucie. Najgorsze. Nie dzieliła się nim, nie chcąc werbalizować lęków ani przetrzymywać Lupusa zbyt długo - widziała, że jest zmęczony i choć sama miała wrażenie, że nie zaśnie, pobudzona nagłym napływem emocji, nie mogła zabierać mu czasu. Doceniała troskę lorda, przyjęła ją nawet z cieniem ciepłego uśmiechu, aczkolwiek umiała o siebie zadbać. Wystarczyła podróż kominkiem, którym dotarła i tutaj... chociaż, czy ten sposób wciąż był pewny?
- Lupusie, rozjaśnia się. Lecz skoro nalegasz, dobrze - kiwnęła głową spokojnie, przyjmując jego reakcję nawet z nutą zadowolenia - wiedziała, że był porządnym człowiekiem i nawet jeśli nie czuła, by zostawanie na Grimmauld Płace było potrzebne, nie zamierzała się więcej spierać. - Mogę zostać na parę godzin. Proszę tylko, byś nie informował reszty, że zostałam - mógł mowić im, że się pojawiła, została wyleczona i udała się dalej - zwyczajnie nie miała ochoty na żadne konfrontacje. Przynajmniej wiedziała, że nie minęło więcej niż doba. Najbardziej męcząca i niepokojąca była ta nawracająca myśl, drążąca wyrzuty sumienia - może go tam zostawiła? Pobladła ponownie, zaciskając pięść na zniszczonym materiale sukni. Nic nie mogła zrobić, sama ledwo uszła z życiem - dzięki Salazarowi, to był naprawdę cud.
- Nie będę cię przetrzymywać. Dziękuję jeszcze raz za wszystko - powiedziała, podnosząc się powoli z miejsca, próbując uważać na wszystkie zranienia. Zmęczone ciało nie pomagało, lecz zniosła ból, tym razem nie dając po sobie poznać, jak bardzo jej dolega. - Nie tylko ja zawdzięczam ci dziś zdrowie i życie, dobrze sobie poradziłeś - może była to oczywistość, lecz nawet takie rzeczy czasem powinny znaleźć ujście w słowach.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wspólny salon (parter) - Page 3 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]03.09.18 8:33
Po tym, co zobaczyłem, uwierzyłem, że każda z misji mogła się powieść. Skoro Rycerze wdarli się do Azkabanu i wypełnili wolę Czarnego Pana, to każde pozostałe zadanie musiało być przy tym niewinną igraszką. Nie wiedziałem przecież jak bardzo pozostali zawiedli lub kiedy powinęła im się noga. Od poranionych przybyszów nie oczekiwałem relacji oraz tłumaczenia się; to Lord Voldemort rozliczy ich za wszelkie działania, tak jak mnie, jak nas wszystkich. Nie ośmieliłbym się równać z nim, a że tamci nie byli skorzy do rozmów, to nie naciskałem. Byłem przede wszystkim uzdrowicielem dbającym o swoich pacjentów. Ci byli wykończeni i choć proces leczenia zakończył się sukcesem, to niewątpliwie okres rekonwalescencji powinien być długi lub przynajmniej efektowny. Dobrze, że część zdecydowała się zostać, powinni nabrać sił. Do tego spróbowałem namówić Yvette. Spojrzałem na nią nieprzytomnie, wzrokiem jasno mówiącym, że nie rozumiałem. Dopiero wtedy zerknąłem za okno. Faktycznie, przejaśniało się. Przed chwilą zresztą o tym wiedziałem. Musiałem być naprawdę zmęczony, że przeoczyłem na parę minut ten istotny fakt. Ale to niczego nie zmieniało.
- Jeśli wam się jednak powiodło, to kominki mogą nie działać. Chcesz iść w takim stanie przez miasto? – spytałem rzeczowo, po raz kolejny przecierając oczy. Pod powiekami czułem nieprzyjemny piasek, który domagał się snu. To był wyczerpujący wieczór, dla nas wszystkich. – Nie robię ci tego na złość. Chcę, by wszyscy zostali zaleczeni oraz nabrali sił. To już nie chodzi o mnie, ale o zobowiązania. I zwykłą empatię – dodałem na koniec, uśmiechając się krzywo. – Dobrze – przytaknąłem. Nie zamierzałem co prawda wchodzić gościom do pokojów i ogłaszać, że panna Blythe zostaje z nami dzisiejszego… poranka, ale tym bardziej prośba zostanie spełniona. Skinąłem głową w oszczędnym podziękowaniu oraz daniu do zrozumienia, że nie potrzeba słów. Wspólnie walczyliśmy o ważne sprawy, o stary porządek świata, czyniąc go lepszym; musieliśmy sobie nawzajem pomagać. Oni pomagali mi stając w szranki z niebezpieczeństwem koniecznym do osiągnięcia zamierzonych celów, a ja pomagałem im się z tego wykaraskać. Obopólne korzyści.
- Śpij dobrze – dodałem jeszcze. Wezwałem skrzata, który przygotował już zarówno pokój, jak i nową suknię dla półwili. Tak, by później mogła opuścić Grimmauld Place wyglądając jak człowiek; poraniony, ale człowiek, nie dzikie zwierzę. A ja sam nie pamiętam kiedy ostatni raz spałem snem tak mocnym.

z/t oboje
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]02.10.20 23:35
29.07?

Za każdym razem, kiedy jego spojrzenie lądowało na fasadzie kompleksu kamienic, zamieszkałego przez ród Blacków, Burke miał raczej mieszane uczucia. Z jednej strony potrafił docenić wybór podobnego miejsca na siedzibę rodową. Niewątpliwie fakt, że mieściła się niemalże w centrum Londynu, był naprawdę wielkim ułatwieniem - szczególnie teraz, gdy stolica została oczyszczona ze szlamu oraz brudu. Podstawową zaletą była odległość - niemal wszędzie można było dostać się po prostu spacerując - czy to potrzeba gnała do Ministerstwa, czy też może na Nokturn. Z drugiej jednak strony, Craig dostrzegał również niezliczoną ilość wad - i to one chyba przeważały o tym, że zdecydowanie bardziej podobała się mu posiadłość jego własnej rodziny. Chociaż Zamek Durham znajdował się bardzo daleko - bo niemal przy samej granicy oddzielającej Anglię i Szkocję, na chłodnej i ponurej północy - tak niewątpliwie miał również swoje plusy. Kusił ciszą, spokojem i rozległymi, zielonymi terenami, po których można było spacerować od świtu do nocy. Stanowił dla Craiga ostoję. Był też zdecydowanie większy niż kamienica w centrum miasta. A kto nie kochałby odrobiny przestrzeni we własnym domu?
Ale przecież nie po to zjawił się na Grimmauld Place, aby roztrząsać jaki rodzaj budowli daje lepsze perspektywy w kwestii zamieszkania. Pojawił się tu, gdyż czekała go rozmowa z jednym z przedstawicieli rodu, który zamieszkiwał ową magiczną, nieco posępną kamienicę. Na zaproszenia Alpharda nie wypadałoby mu odmówić, tym bardziej, że sam miał z nim do przedyskutowania pewną kwestię.
Przybył za wcześnie. Może nie było to zbyt kulturalne, jako że do wyznaczonej godziny spotkania brakowało jeszcze nieco ponad trzydzieści dwie minuty - lub tak przynajmniej wskazywał kieszonkowy zegarek, który Craig po chwili schował do kieszeni. Sprawunki, którymi musiał zająć się w najbliższej okolicy zabrały mu mniej czasu niż podejrzewał - to stąd znalazł się tu tak wcześnie. Koniec końców, zdecydował się jednak zastukać kołatką. Z nieba lał się żar, tak bardzo niepodobny do brytyjskich klimatów. Burke miał więc cichą nadzieję schronić się w budynku przed paskudną pogodą - nawet jeśli musiał zaczekać na swojego gospodarza, który wciąż zajęty był innymi sprawami. Przynajmniej dostał chłodną herbatę, którą naprędce przyniósł mu jeden ze skrzatów - kiedy tylko ulokował Burke'a na jednej z wygodnych, salonowych kanap. Takie warunki były też zdecydowanie bardziej znośne dla jego pleców - nadal pobolewały i podejrzewał, że pobolewać mają jeszcze przez kilka tygodni. Gdyby tylko Cassandra dowiedziała się, że zamiast leżeć w łóżku, Burke biega po Londynie w sprawach biznesowych, niewątpliwie pozbawiłaby go jakiejś części ciała. Najpewniej wątroby. Nie mógł jednak pozwolić aby choroba genetyczna w jakiś sposób wpłynęła na interesy jego rodziny. Poza tym, kiedy tylko mógł, korzystał z relaksu by nie obciążać pleców - ot, jak to miało miejsce dokładnie w tej chwili.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]03.10.20 10:25
29 lipca 1957, sobota

Aquila odruchowo trzasnęła drzwiami wychodząc z biblioteki na parterze. Jej oddech był szybki, gwałtowny, ale nie potrafiła się już skupić. Sądziła, że znalezienie potrzebnej książki zajmie jej nie więcej niż godzinę... No... Może dwie. Tymczasem spędziła w bibliotece pół dnia i nie przejrzała nawet połowy zapisków, a dalej nie znalazła tego czego potrzebowała. Poczuła przyjemny chłód ciemnego korytarza. Na dworze i przy oknach temperatura wynosiła już niemal tyle ile w dobrze podgrzanym kociołku. Dziewczyna oparła się plecami o ścianę, tuż przy drzwiach, była zmęczona. Biblioteka Rodowa Blacków była jedną z największych wsród szlachetnych rodzin. W każdej innej możliwej sytuacji byłaby to ogromna zaleta, którą Aquila uwielbiała się chwalić (chociaż nie była pewna czy tak naprawdę ktokolwiek jej zazdrościł).
Była przekonana, że gdzieś to przeczytała. Przecież znała większość dzieł, które można było znaleźć na regałach w jej domu, a część z nich nawet na pamięć...
- Ty. Posprzątaj tam - wskazała palcem na jednego z domowych skrzatów i drzwi biblioteki.
Nie czekając na odpowiedź oderwała gwałtownie plecy od ściany, co skończyło się potrzebą złapania równowagi by nie runąć jak głupia przed skrzatem domowym na twarz. Nie... Aquila potrafiła przecież zachować pełną grację, wdzięk i postawę godną damy ze Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków...
- Durne książki - syknęła pod nosem patrząc na swoją dłoń, lekko pokaleczoną przez ostre kartki niektórych starszych dzieł i poprawiła włosy.
Otworzyła drzwi do salonu z pragnieniem dostania się do obszernego barku i nalania sobie kielicha schłodzonego wina skrzatów. Ta myśl przez ułamek sekundy poprawiła jej humor, aż nie dostrzegła mężczyzny który rozłożył na kanapie i ewidentnie starał zrelaksować. Aquila zatrzymała na nim wzrok, kompletnie nie spodziewając się jego obecności. Wydawał się zmęczony, może nawet trochę zniecierpliwiony.
- Lord Burke... - powiedziała przechodząc przez drzwi z drętwym uśmiechem i kierując się od razu w stronę barku, tak jakby cichy szept chłodnego trunku wzywał ją do siebie niewidzialnym lassem. - Herbata...? - zapytała z lekkim wyrzutem widząc co spoczywa w dłoni gościa, który niespodziewanie zjawił się w salonie.
Chwyciła za dwa kielichy, te większe, i do każdego z nich nalała obficie wina. Wręczyła mu jeden, którego, na pierwszy rzut oka, potrzebował znacznie bardziej niż herbaty.
Craig Burke, we własnej osobie. Poznali się lata temu, ale Aquila nie pamięta by rozmawiała z nim osobiście kiedykolwiek wcześniej niż przed jednym z francuskich balów. Wiecznie kpiący uśmieszek, kąśliwe uwagi i te dzikie oczy... Przez chwilę zawahała się czy spytać go co właściwie tu robi, ale przecież jeśli zechce to sam jej to powie.
Przez głowę dziewczyny przelała się fala pojedynczych wspomnień z Francji. Skrzypce grające do tańca, delikatne wnętrza, dzieła sztuki... Ale także wszystkie dziwne spotkania, nie tylko z osobami z którymi planowała się spotkać, ale też właśnie z takim Lordem Burke... Wróciła chwilą do jednego momentu sprzed lat, gdy zapytała go przy pierwszej rozmowie, już pijana od francuskich cydrów, czy gdyby był śniadaniem to byłby tostem czy dżemem. Starała się wyrzucić to z myśli, by nie roześmiać się.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Wspólny salon (parter) [odnośnik]05.10.20 23:27
Głupotą z jego strony byłoby, gdyby spodziewał się, że w posiadłości nie zostanie nikogo innego, niż tylko Alphard - skrzatów domowych rzecz jasna nie liczył. Wiedział, na kogo może się tu natknąć. A jednak, kiedy w drzwiach salonu stanęła dobrze znana mu niewiasta, Burke drgnął, lekko zaskoczony. Powstał prędko z kanapy, odstawiając jednocześnie filiżankę na spodek spoczywający na blacie. Nie godziło się przecież powitać jedną z mieszkanek tego domostwa, jednocześnie siedząc rozwalonym na siedzisku.
- Lady Black - odezwał się cicho, z szacunkiem, chociaż w jego oczach błąkał się także lekko rozbawiony ognik - Niezmiernie miło cię widzieć - dopowiedział jeszcze, wyciągając dłoń z zamiarem złożenia zwyczajowego pocałunku na dłoni stojącej przed nim szlachetnie urodzonej damy. Zamiast tego jednak, w jego ręce nagle znalazł się sporej wielkości kielich wypełniony pachnącym słodko, szkarłatnym płynem. Mężczyzna zamrugał, lekko zaskoczony owym niespodziewanym poczęstunkiem. Gdyby nie szanował Alpharda oraz pozostałych członków rodu Black, a także samego siebie i swoich interesów, być może bez skrępowania samodzielnie sięgnąłby po jakiś alkohol z barku. Ba, jeszcze przebywając w sklepie na Nokturnie uraczyłby się czymś co zawierało procenty. Tego popołudnia jednak jego wybór padł jednak na herbatę, jako że podczas rozmów biznesowych zawsze starał się zachować trzeźwy umysł. W momencie, kiedy zyskał towarzystwo, nie sposób było jednakowoż odmówić wypicia przynajmniej kilku łyków - tym bardziej że spodziewał się, że panna Black sama nie raczyłaby się byle czym. Trunek musiał być zatem słusznego rocznika.
- Co jest złego w herbacie? - zapytał rozbawiony. - Toż to przecież niemalże brytyjski skarb narodowy - dodał, zaraz zapominając jednak o swojej filiżance. Skrzaty miały ją później sprzątnąć. Zamiast tego, skosztował wręczonego mu wina. - Wyglądasz olśniewająco, Aquilo, jak zawsze z resztą - nie potrafił dokładnie przypomnieć sobie, kiedy widzieli się ostatnio. Sporo się działo. Niemniej, skłamałby, gdyby chciał powiedzieć, że Aquila nie prezentowała się godnie. Mole książkowe, zafascynowane historią magii, zwykle nie przedstawiały sobą zbyt ładnego obrazka. Wiedział, co mówił. Wystarczyło, że przypominał sobie jedną ze swoich ciotek - straszny to był widok. Na szczęście łatwo było go wyrzucić z pamięci, gdy przeniósł wzrok na lady Black. - Przyszedłem pomówić z Alphardem - mogła się tego domyślać. Nawet jeśli nie zadała tego pytania na głos, dobrze wiedział, że ją to zastanowiło. Nie potrafił może odgadywać jej myśli tak dobrze jak kiedyś, kiedy oboje spędzali długie godziny na spacerach pośród różanych ogrodów francuskich lordów albo wirując w tańcu - ale to pytanie było raczej oczywiste.
Prawdopodobnie nie odgadłby jednak do jakiego wspomnienia konkretnie uciekła myślą lady Aquila. Wcale niemałe ilości alkoholu, które we dwójkę wlewali w siebie w czasie zabaw na francuskich dworach, skutecznie potrafiła namieszać w pamięci. Chyba nigdy nie odpowiedział jej na to niecodzienne pytanie - chyba po prostu zapomniał o nim już w parę chwil po tym, jak mu je zadano. Nie był do końca pewien. A może zignorował je, bo nie chciał się ośmieszyć? No bo skąd w końcu miał wiedzieć, co w jej oczach posiadało większą wartość? - No już, wyrzuć to z siebie. Co cię tak sfrustrowało? - po oczach widział, że coś ją rozgniewało. Biada, jeśli to któryś ze skrzatów!


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Wspólny salon (parter)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach