Wydarzenia


Ekipa forum
Złota Wieża
AutorWiadomość
Złota Wieża [odnośnik]14.03.17 18:42
First topic message reminder :

Złota Wieża

Nieużywana, duża, opuszczona wieża w Hogwarcie; kiedyś odbywały się w niej zajęcia z astronomii, lecz trzy dekady temu przeniesiono je w inne miejsce, po odremontowaniu drugiej strony zamku - ze względu na widoczność księżyca. Swoją nazwę zawdzięcza wyglądowi zewnętrznemu, jej ścianki są żółtawej barwy, a w oknach mienią się złotawe witraże, doskonale widoczne, kiedy zapewne jakiś duch, Irytek, zabawia się w jej wnętrzu. Wieża nie zawsze jest widoczna: uczniowie mówią, że znika sama z siebie, nauczyciele podejrzewają, że jest ukrywana.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Złota Wieża [odnośnik]24.07.17 15:53
The member 'Pomona Sprout' has done the following action : rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]24.07.17 22:59
Garrett, Cathy odwzajemniła twoje spojrzenie - twardo - nie poruszając się z miejsca. Dotrzeć do dziewczynki - jak i do innych dzieci zamkniętych w wieży - było bardzo trudno, w końcu - wiele tutaj przeszły. Mdłe światło rzeczywiście rozjaśniło ciemną wnękę - świstoklik został przygotowany i był gotowy. Nie potrafiłeś rozpoznać, na ile poprawnie. Słyszałeś rumor - jakby wieża zaczynała się zawalać.

Eileen, wiedziałaś, że bieg był w tym momencie twoim jedynym ratunkiem - ale ogłuszający krzyk wampira nie pozwolił ci biec. Dźwięk cię obezwładniał: chciałaś się poruszyć, ale wszystko było przeciwko tobie - twoje własne mięśnie nie chciały cię słuchać. Mięśnie, które powoli przestawały boleć: wciąż płonęłaś? Nie byłaś pewna - traciłaś powietrze. Odruchowo łapczywie usiłując nabrać powietrze - przeczuwałaś swój koniec. Twoja stopa zapadła się razem z podłogą, a każde dotknięcie ognistego języka przeszywało cię bólem na wskroś. Ulga nadeszła wraz z czarną kurtyną, która przysłoniła twój widok. Nic więcej nie pamiętasz.

Justine, ciebie również sparaliżował wrzask sasabonsama. Nie byłaś w stanie nawet spróbować podnieść różdżki i ochronić się przed nadciągającym zaklęciem; potężne deprimo porwało cię i uderzyło tobą o najbliższą ścianę - plecami, poczułaś przeraźliwy ból idący wzdłuż kręgosłupa. Obok - leżało ciało dziecka, ogień rozprzestrzeniał się po ubraniu chłopca i wiedziałaś, że wywoła na jego ciele potężne oparzenia. Bez dokładniejszych oględzin nie byłaś w stanie wyrokować, czy mógł to jeszcze przeżyć.

Samuel, zachowałeś jasność umysłu. Nie zdekoncentrował cię wrzask wampira, a wydostanie się z odrętwienia zajęło ci ledwie chwilę; znów byłeś nieskrępowany. I właściwie ostatni na polu bitwy. Twój kamuflaż zdążył się rozmyć, naprzeciw ciebie stało sześciu funkcjonariuszy policji antymugolskiej, z których każdy wydawał się przeszkolony do swojej pracy. Obok - czaiła się potworna bestia. Niedaleko płonęło dziecko. Balkon za twoimi plecami - zawalił się, bariera Salvio Hexia nie pozwalała dojrzeć ci losu Pomony ani dzieci. Wyciągnięte różdżki policjantów sugerowały, że mężczyźni oczekiwali twojej kapitulacji.

Zarówno Samuel jak i Justine usłyszeli rumor - pomieszczenie, z którego zionął ogień, zaczynało się zawalać. Zdawało się, że wejście tam oznaczało pewną śmierć - jeśli nie w płomieniach, to z walącą się konstrukcją.

Pomona, chłopiec, który opuścił barierę, to Angus - Krukon z pierwszego roku. Znasz go, był trochę krnąbrny, ale zdolny i dużo czasu spędzał ze swoim bliźniaczym bratem - również Krukonem. Nie miałaś jednak czasu z nim porozmawiać - działo się zbyt wiele. Wrócona do ciebie bombarda maxima zmusiła cię do natychmiastowej ewakuacji - razem z dziećmi. I z Lily. Wyciągnęłaś ręce w stronę świstoklika, próbowałaś pociągnąć tam Lily, wydałaś polecenia dzieciom: i wtedy uderzyło w was zaklęcie. Poczułaś szarpnięcie w okolicach pępka i ból rozdzieranego ciała, poczułaś jak tracisz grunt pod nogami i, jednocześnie, jak odnajdujesz ten grunt gdzie indziej. Odłamki rozbitego balkonu uderzyły w ciebie jak wicher, straciłaś przytomność i nic więcej nie pamiętasz.

Wampir ostatecznie dopadł ciało matki Justine, zbezcześcił je, mimowolnie wbijając pazury w ostygnięte zwłoki - ale martwa jej nie zainteresowała. Justine napotkała spojrzeniem błysk jego krwiożerczego oka: szykował się do skoku na nią, bez wątpienia zwabiony krwią.

Eileen, Pomona, to już koniec wydarzenia dla was - oczekujcie końcowego posta mistrza gry.

Dodatkowe:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 13:18
Ciemność już dawno musiała wlać się w serca każdego, kto przekroczył próg wieży. Klątwa, która dotykała każdego bez skrupułów, pomyślnością obdarzając czające się tutaj zło. Kiedyś - jak dawno to było? - wierzył, że Hogwart był niemal żywą obecnością, chroniącą swoich niedorosłych lokatorów. A dziś okazywało się to potwornym kłamstwem, więzieniem, które Grindewld stworzył dla realizacji swych chorych idei. Podobno rzeczywistość musiała trwać w równowadze. Jakim więc cudem zło tak bardzo rozlało się trucizną, nie otrzymując żadnych konsekwencji? Czemu okrutny los tak bardzo sprzyjał ciemności? Miliony myśli zalały umysł Skamandera, gdy odrętwienie minęło, kpiąc sobie z jego poczynań. Ostatni. Wstał, by patrzeć, jak wszystko upada?
To nie mogło się tak skończyć. Dumbledore wierzył w nich, nawet jeśli sunęła się za sieć porażek, plecionych jak pajęcze nici. Sam wplątał się w jej lepkie pasma i wydawało się, że runie równo z grzmiącym hukiem za plecami. Balkon. Pomona. I rosnąca w jego sercu pustka. Niczym desperat, skupił się na wspomnieniu melodii, która dźwięczała mu śpiewem feniksa, gdy umierał po raz pierwszy. Trzymała go przysięga i choćby mdłości wgryzały się od podjętej decyzji - nie mógł się wycofać. Jeśli da się złapać, narazi tajemnice Zakonu, a nie wierzył, by Grindewald nie miał sposobu na wyciągniecie informacji nawet wbrew jego własnej woli.
- Łapcie go durnie, zanim zeżre nam ostatniego więźnia! - warknął z całą siłą w płucach, wlewając w głos skumulowany do tej pory i rozprzestrzeniający się w nim gniew (o co nie było trudno, gdy musiał patrzeć na rozwleczone ciała i wampira, który szykował się do ataku). Nawet jeśli nie miał szansy przekonać (okłamać?) zebranych policjantów, to może chociaż częściowo zdekoncentrować ich działania. Tym bardziej, że - tak właściwie, miał rację - Cały plan się przez was sypie i dopilnuję, żeby ON się o tym dowiedział, tym bardziej jeśli nie złapię parszywca - bazował na ich strachu, nie dotyczącego jego samego, ale Grindewalda. Klapa był przerażony, gdy o nim mówił i to strachem, którego nie można było udawać. Gellert był potęgą, której prawdziwie się bali.
Wybacz mi Just, bo ja sobie nie umiem.
Nie dał policjantom szansy na długą dywagację, niech gnoje decydują, a Sam wyrwał w bok, przez drzwi, w których jeszcze niedawno czaił się sasabonsam, potwierdzając ostatnie słowa. Przecież pościg wciąż trwał, to nic, że chciał wywrócić kolejność i ze ściganego, zmienić się w ścigającego. Podobno świat należał do wariatów, widocznie Samuel musiał zwariować razem z nim.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 15:40
Spojrzał z ukosa na Cathy, która nawet nie drgnęła i coś w jego spojrzeniu pękło - zmarnował kilka sekund, by po prostu spoglądać na dziewczynkę z ciepłem, ze smutkiem, z czymś, co mogło być zrozumieniem. Dobiegały go trzaski i łomoty zawalającej się wieży; nie mieli wiele czasu - a może nie mieli go już w ogóle.
- Cathy - zaczął cicho, łagodnie, choć zdawał sobie, że niewiele to pomoże - jeżeli swoimi czynami nie zdobył jeszcze jej zaufania, nie zdołają tego zrobić najstaranniej dobrane słowa. - Posłuchaj mnie. Jeszcze chwila i cały ten koszmar się skończy - a jak znajdziemy się w bezpieczniejszym miejscu, to odpowiem na wszystkie twoje pytania, w porządku? - ciągnął, patrząc na nią troskliwie; najchętniej wytarłby krew cieknącą jej z nozdrzy, ale wiedział, że nie mógł sobie na to pozwolić - Cathy mogłaby przestraszyć się nagłego gestu. - Jeżeli powiesz mi zaraz, gdzie są twoi najbliżsi, zaprowadzę cię do nich. - A potem wyciągnął w jej stronę lewą dłoń; no dalej, Cathy, nie każ nam dłużej czekać. - Podaj mi rękę, proszę cię, wydostańmy się stąd jak najszybciej. - A mówiąc to, schował do kieszeni płaszcza różdżkę, musiał mieć do dyspozycji obie ręce. Odsunął od siebie kanwę z zaklęciem, zostawił ją na posadzce tuż obok zatrzaśniętych drzwi obrazu - starał się wierzyć, że (jeżeli zajdzie taka potrzeba - bo może wszyscy uciekli już świstoklikiem?) któryś z pozostałych Zakonników zdoła jeszcze z niej skorzystać i zabrać innych więźniów z tego potwornego miejsca. Aktualnie wolną, prawą ręką uchwycił lekko przedramię nieprzytomnego chłopca; ułożył je sobie w dłoni tak, by za parę chwil móc umożliwić małemu użycie świstoklika. Jeszcze raz spojrzał na Cathy - nie cofał wyciągniętej w jej stronę ręki, miał nadzieję, że dziewczynka zaraz poda mu swoją.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 19:25
Świadomość uderzyła we mnie okrutnie odbijając się o trzewia. Bolała mocniej niż każda inna dolegliwość, której poddane zostało moje ciało. Paradoksalnie, fizyczny ból zdawał się niknąć przed uczuciem, które pochłaniało z wolna każdy mój organ. Kolejny przeraźliwie wbijający się w czaszkę, odzierający ze zdolności myślenia krzyk stworzenia przed którym ostrzegła mnie Eileen, rozniósł się po sali nie pozwalając na podjęcie próby obrony przed atakiem grupy, która pojawiła się w wieży. Deprimo trafiło we mnie, rzucając z przeraźliwą mocą o ścianę. Nie wiedziałam, czy krzyczę z bólu, czy jedynie usta rozwierają się w niemym akcie nie naznaczając sali nieartykułowanym dźwiękiem, który nie dobył się z pomiędzy moich warg.  
Upadłam. Czując jak każda komórka ciała – zarówno fizyczna, jak i pozostająca tylko w sferze duchowej – pulsuje bólem, rozsiewa go dalej, do każdej jeszcze niezainfekowanej nim części mojej jednostki. Uniosłam się na dłoniach z trudem. Odkaszlnęłam, zauważając, że przestrzeń pomiędzy moimi dłońmi ozdobiły brunatno-czerwone plamy. Niebieskie tęczówki najpierw natrafiły na chłopca, którego nadal obejmowały jaskrawe płomienie. Czy w ogóle jeszcze oddychał? Uniosłam wzrok dalej ze zdziwieniem dostrzegając, że zaklęcie które teraz mogło być dla nas kluczowe, dać choć odrobinę nadziei rozpłynęło się, odeszło, wraz z sobą zabierając jej resztki. Samuela nie kryła już moc zaklęcia kameleona, ujawniając jego obecność – coś mocno ścisnęło moje serce.
- Nie. – szepnęłam cicho, próbując zmusić ciało do ruchu – bezskutecznie. Warga zadrgała, gdy oczy natrafiły na koszmar, którego nigdy nie dane będzie mi zapomnieć. Skamieniałam, choć powinnam była coś zrobić gdy ta kreatura złapała w objęcia dalekie od romantycznych istotę, która dała mi życie. Powinnam ją obronić. Nie ją, jej ciało, bowiem nie zdołałam utrzymać jej przy życiu. Nie byłam w stanie nawet zadbać o jej ciało. Spazmatyczny wdech wdarł się w moją klatkę roznosząc na całe ciało ból.
A potem skrzyżowałam z nim spojrzenie.
Świadomość przypomniała o sobie ponownie. Błysk w jego oku jasno pokazywał moją przyszłość. Nie mogłam jednak zginąć na kolanach, bez walki. Nie chciałam. Odmawiałam tego. Nie odwróciłam spojrzenia. Z trudem dźwignęłam się na nogi, czując jak kolana uginają się pode mną. Nie poddałam się jednak obezwładniającemu uczuciu beznadziejności. Jeszcze nie.
Miałam jeszcze kilka chwil. Czas, który zamierzałam wykorzystać. Wszystko działo się w ułamkach sekund, a jednak zdawało mi się, że mam dostatecznie dużo czasu, by dostrzec każdy szczegół. Zwróciłam głowę w stronę Samuela, słyszałam, że mówi, ale sens jego słów nie docierał do mnie. Chciałam zobaczyć jego twarz jeszcze raz. Ten ostatni. Jednak, mimo wszystko, moje marzenie miało się ziścić, nigdy nie dowie się, co do niego czułam. Tylko dlaczego teraz, gdy zastąpił je inny plan?
Nie miałam czasu na rozważania.
Łapczywie chwytałam jego widok, kilka sekund, które musiało mi wystarczyć. To w jaki sposób świeciły refleksy w ciemnych włosach; lekkie zmarszczki, które pojawiały się wokół oczu gdy uśmiechał się, lub gdy przejmowała go nadmierna złość – wiedziałam co za uczucie towarzyszy mu teraz. Wściekłość hulała w moim wnętrzu chwilę wcześniej, teraz zdawał się je wypełniać jedynie ból i cicha kapitulacja. Może nie całkowite wywieszenie białej flagi, oddanie broni. Bardziej zgoda na to, co miało za chwilę nadejść.
Uciekaj – pragnęło krzyknąć moje ciało. Nadzieja już dawno zdawała się zostać pogrzebana pod częściami wieży, pod spalonymi regałami i kawałkami balkonu rozniesionego za sprawą bombardy, które – w najgorszym ze wszystkich scenariuszy – znaczyły się krwią niewinnych ludzi. Coś jednak wstrzymywało moje słowa, wiązało je w krtani – przeczucie? Nie wiedziałam. Na kilka milisekund wargi uniosły się w uśmiechu – miałam nadzieję, że właśnie taką mnie zapamięta, uśmiechniętą. Pojedyncza łza pociekła po brudnym od krwi policzku.
-Protego. – zażądałam zwalczając obejmującą mnie chęć by przymknąć powieki. Nie mogłam tego zrobić – nie chciałam. Zamierzałam spojrzeć śmierci prosto w twarz z wysoko uniesionym podbródkiem.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Złota Wieża - Page 18 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 19:25
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością


'k100' : 75
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 20:38
Samuel, próbowałeś wmówić policjantom, że byłeś jednym z nich - choć nigdy ich nie widziałeś, nie miałeś pojęcia, do czego służy ta wieża, ani - niestety - nie wiedziałeś nawet, że piętro niżej policjanci starli się już z jednym niewiernym strażnikiem. Przez całą wędrówkę ku szczytowi zachowywaliście się na tyle głośno, że nie mogli mieć wątpliwości odnośnie tego, że jakaś grupa wdarła się do podniebnego więzienia. Kłamstwo w tej sprawie wymagałoby ogromnych umiejętności - których nie posiadałeś, potrafiłeś mówić nieprawdę, sprawiało ci to lekkość, radziłeś sobie z udawaniem - w sytuacji tak oczywistej potrzebowałeś jednak znacznie lepszego kunsztu. Nie miało to jednak wielkiego znaczenia, popełniłeś bowiem jednocześnie więcej błędów: na aurorskich kursach uczono cię, że naturalną reakcją na ucieczkę jest pogoń, a ty właśnie runąłeś do drzwi pomieszczenia. Przestrzegano cię - jako aurora - żeby przestrzegać się od przesądzania winy uciekającego czarodzieja, wiedziałeś jednak, że antymugolscy policjanci mieli szkolenia na niższym poziomie niż twoja elitarna jednostka - i jeśli w jakimkolwiek stopniu uwierzyli w twoje słowa, to fakt, że zacząłeś uciekać, z pewnością te wątpliwości rozgonił. Co więcej, najwyraźniej powiedziałeś coś nieodpowiedniego - być może nie zrobiłbyś tego, gdyby Eileen przekazała ci informacje uzyskane od Celtyckiego Wojownika.
- Ona po to tu jest, durniu - odpowiedział najbardziej wysunięty spośród policjantów - zapewne przywódca, to on uniósł brew najwyżej, słysząc ton twojego głosu. - Brać go! Ty! - Wydał rozkaz strażnikowi znajdującemu się po jego lewej - Łap dziecko - zarządził - i uważajcie na tę cholerną krew! - Najwyraźniej nikt z nich nie robił sobie zbyt wiele z bezpieczeństwa Justine, skupiając się na ostatnim chłopcu - zostawionym przez was w rękach oprawców.
Wskazany strażnik podbiegł do dziecka i zdjął własny płaszcz, ugaszając na nim ogień, reszta - rzuciła się za tobą w pogoń w miejsce, w którym, wiedziałeś, ukrył się Garrett z dziećmi. Wewnątrz dostrzegłeś ukryty korytarz za gargulcem, do którego jednak nie byłeś w stanie wejść oraz tunel znajdujący się zbyt wysoko nad ziemią, byś był w stanie w niego po prostu wskoczyć. Przeciwko tobie - stanęła czwórka strażników, szósty zniknął - jesteś pewien, że przed momentem. Zasypał cię grad zaklęć, ale wiedziałeś, że byłeś w stanie przed nimi bez trudu umknąć.

Garrett, Cathy patrzyła na ciebie szeroko otwartymi oczyma, wciąż nie drgnąwszy ani o kawałek. Wysłuchała twoich słów, ale w żaden sposób na nie nie zareagowała - bez wątpienia przeszła w życiu więcej niż niejeden dorosły - i być może czegoś się od dorosłych nauczyła. Nawet, kiedy szukałeś u niej potwierdzenia - po prostu patrzyła. Już nie ze strachem, nie ze złością, ale i bez ufności i bez nadziei. Wydawała się zobojętniała. Wpatrywała się w ciebie intensywnie, a dopiero coraz głośniejsze hałasy - straż i Sam znajdowali się bliżej drzwi - ponownie odmalował na jej twarzy lęk. Zamiast podać ci rękę - przeniosła wzrok na tył podobrazia, cicho szepcząc słowa wyliczanki drżącym od emocji głosem:
- Leci, pędzi, ile tchu, już przyleciał, już jest tu.

Justine, spóźniłaś się - twoja tarcza dopiero formowała się w powietrzu, kiedy przedarł się przez nią pysk sasabonsama: oczy zaszły ci mgłą, kiedy twoje ciało przeszedł spazmatyczny ból od wbitych w pierś pazurów stworzenia; poczułaś zapach krwi - a rozgniewane stworzenie niewątpliwie zostało porwane wygłodniałym zewem, krwawilaś.
Możesz zakończyć walkę i napisać, że zemdlałaś z upływu krwi i bólu, jeśli wolisz walczyć do końca - pamiętaj o przysługujących ci karach i związanych z nimi niedogodnościach (nie masz już siły wykonywać uników, nie możesz skorzystać już z metamorfomagii).

Dodatkowe:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 21:32
Nie próbował odpowiadać. Pomysł, który tak desperacko zawładnął jego umysłem okazał się skończonym idiotyzmem. Tak jak skończony był on sam. Wszystko, czego się dotykał dzisiejszego zadania, przypominało groteskową parodię. Może przynajmniej Gellerd będzie miał z czego się śmiać, gdy dowie sie o nieudolności gości. A przynajmniej jej części. Gniew zmienił się się w pustkę, a pustka po prostu pchnęła go do mechanicznego działania. Wolał zginąć. Mógłby zginąć, a jakaś piekielna siła wciąż mu tego wzbraniała. Do końca tak?
Nie zamkną oczu, gdy bestia dopadała drobnej, kobiecej sylwetki, nie odwrócił się, gdy na kilka sekund ich spojrzenia się skrzyżowały. A powinien. Zdrajca.
Sypnęły się kolejne zaklęcia, ale wszystkie przemknęły gdzieś obok. O jeden czar za mało. Jeden ze strażników musiał użyć kameleona, który w przypadku Samuela skończył się akurat wtedy, gdy go potrzebował. Ironia, ale dosyć już o niej. Za sobą dostrzegał ten sam obraz, na który zwracali uwagę wcześniej z Weasleyem. To tam musiał być, za jego granicami. A może zdążył już uciec? Może chociaż w jego rękach cokolwiek miało znaczenie w sukcesie. I może zamiast prowadzić ich wszystkich w jego stronę, zatrzyma u progu i da kilka sekund więcej.
- Bombarda Maxima - głos miał zaskakująco spokojny, gdy wskazywał różdżce podłogę tuż przy policjantach. I niezależnie od efektu i decyzji magii, która powinna była płynąć w jego krwi, złapał za uchwyt drzwi, by trzasnąć nimi przed sobą. Czas już nie grał roli. Los drwił i zgniatał ich pod butem rzeczywistości, a on nadal z uporem maniaka opierał mu się.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 21:32
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością


'k100' : 19
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]25.07.17 23:16
Czy choć jednej osobie udało opuścić to przeklęte miejsce? – przemknęło przez moje myśli na ułamek sekundy przed  tym, jak ostre pazury wbiły się w moje ciało. Poczułam jak uginają się pode mną kolona. Jak ostatkami sił walczę w grawitacją, próbując utrzymać się w pionie. Słaniałam się na nogach, widok rozmazywał się przed oczami, zdawał się niewyraźny, dokładnie tak, jakby ktoś wsadził mi na nos okulary o zbyt mocnym szkle. Ból rozpostarł się kolejną falą wzdłuż całego ciała spinając mięśnie.
Zdawało mi się, że przeżywam swoistego rodzaju deja vu. Ostre jak brzytwy pazury wbijające się w moje ciało do złudzenia przypominały stalowe kły czarnomagicznego węża któremu pozostawił mnie Mulciber niecały miesiąc temu.
Zrozumiałam, że od lat umykałam śmierci. Ale gorzkie, nieprzyjemnie drapiące stwierdzenie rozsiadło się w mojej głowie głosząc, że nie mogłam tego robić wiecznie. Ba, nawet nie mogłam tego robić długo. W końcu nikt nie był w stanie wygrać z Panią Życia.
Miałam jednak nadzieję, że uda mi się jej unikać jeszcze trochę. Już nie dziwiło mnie to, że znów się myliłam. Własna śmierć byłby słodsza, gdybym chociaż wiedziała, że reszta jest bezpieczna i cała. Jedno życie, za życie reszty zdawało się być sprawiedliwą wymianą – a jednak wszechświat sądził inaczej. Balkon został rozniesiony w strzępy i mogłam mieć tylko nadzieję, że Pomona zdążyła zabrać wszystkich świstoklikiem, owalne pomieszczenie zawalało się i – znów – pozostawała mi jedynie nadzieja, że Eileen udało się z niego wydostać, jednak, czy nie powinna do tej pory wyłonić się zza drewnianej ramy? Również w przypadku Sama i Garretta, jedyne czego mogłam się uczepić było nadzieją. Nadzieją, która ledwie tliła się na dnia mojego roztrzaskanego na milion kawałków serca.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z przymkniętych powiek – pod nimi panowała tylko ciemność, obraz nie rozmazywał się. Gdy swe oczy otworzyłam trafiając spojrzeniem na sklepienie wieży, wielki żal ogarnął mnie, po policzkach łzy spłynęły znacząc jaśniejszą drogę wśród zabrudzeń, zrozumiałam że nic już nie jestem w stanie zrobić. Czułam, jak z każdą wypływającą z mojego organizmu kroplą krwi, ulatnia się krążąca w niej magia. Robiłam się coraz słabsza, a nogi niebezpiecznie drżały, niepewne tego, jak długo będą jeszcze w stanie wytrzymać.
I choć wszystko zdawało się blednąć, a siły zaczynały mnie opuszczać musiałam odnaleźć siebie, a żeby to zrobić potrzebowałam odnaleźć piękno. Kiedyś przecież przychodziło mi to tak łatwo. I choć było to kompletnie niepoważnie, kompletnie absurdalne, nie zamierzałam odpuścić, zacisnęłam mocniej dłoń na różdżce z trudem unosząc ją ku górze.
- Fae Feli - szepnęłam z wysiłkiem, czując, jak powieki stawiają coraz większy opór. Srebrny pył trysnął z różdżki, migocząc, odbijając światło, przypominając mi o malczukich momentach, składających się na całą mnie. Przypominając o płatkach śniegu, padających w słoneczny, zimowy dzień w czasie spaceru z Doreą, gdy jeden osiadł jej na nosie, zmuszając do niekontrolowanego kichnięca. O kropach letniego deszczu, który odbijał promienie przywołując tęcze tego dnia, gdy wraz z Margaux wracałyśmy z jednego – całkiem podobnego do innych – dyżurów. I w końcu o drobinkach kurzu, który nieśpiesznie lawirował między mną z Skamanderem w dniu, gdy wydarzyło się wszystko. Wspomnienie jego dotyku zmieszało się z ciemnością. Różdżka wypadła mi z dłoni, a kolana ugięły się pod bezwładnym ciałem.
I choć zdawało mi się to absurdalnie nierealnym, ciemność pochłaniała mnie w momencie, gdy wargi unosiły się lekko ku górze, a rysy łagodniały na myśl o mnogości wspaniałych doznań, których dane mi było doświadczyć.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Złota Wieża - Page 18 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Złota Wieża [odnośnik]26.07.17 0:47
Przerażał go wyraz twarzy Cathy - przerażała go gestykulacja (bądź raczej jej brak) dziecięcego ciała, to zobojętnienie i pustka w spojrzeniu. Musiała przeżyć wiele, zbyt wiele; nie mógł już zwlekać, czas było ją stąd zabrać, nieważne, czy sytuacja zmusi go do zrobienia tego wbrew woli dziewczynki. Nieprzerwanie dobiegał go łomot - zamek zapewne się walił, wampir szalał, a straż trzaskała na prawo i lewo zaklęciami; Garrett starał się nie myśleć o tym, że obraz zaraz może się otworzyć - i że może stać za nim ktoś, kto będzie chciał skrzywdzić małych więźniów.
Gdyby Cathy wyrażała jakąkolwiek chęć ucieczki świstoklikiem, może mogłaby zrobić to bez jego asysty - ale nie zdołałaby uratować nieprzytomnego chłopca. Cholera wie, gdzie wylądują, Garry tworzył świstoklika drugi raz w życiu i nawet nie miał pojęcia, czy poprzednio zrobił to dobrze; gdyby cały wszechświat nie krzyczał mu, że podjęcie takiej decyzji to głupota, to rozważyłby poważnie odesłanie dzieci samych. Chociaż wyjście z tej klitki to samobójstwo, może w wieży wciąż znajdował się ktoś potrzebujący pomocy - pomocy, której w innych okolicznościach gotów byłby mu udzielić.
Z ust Cathy wydobyła się przerażająca wyliczanka - i zdecydowało to o wszystkim.
- Wybacz, że muszę to zrobić - wyrzucił z siebie prędko, cicho, choć miał wrażenie, że i tak żadne ze słów nie docierało do dziewczynki o strutym strachem umyśle; co oni jej zrobili? Odczuwał kiełkujący gniew, który rozkwitnie dopiero wtedy, gdy będą bezpieczni - gniew na Grindelwalda i na policjantów, którzy byli potworami gorszymi od wampira czyhającego nad ich głowami. Garrett przeklął - a potem mocno uchwycił dłoń Cathy i przyciągnął do siebie szybko nieprzytomnego chłopca; nie dając im czasu na jakiekolwiek protesty, zadbał o to, by palce dzieciaków dotknęły zaklętego w świstoklik klucza w tym samym momencie, co knykcie jego lewej dłoni.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Złota Wieża [odnośnik]26.07.17 2:32
Garrett, przyciągnąłeś dzieci do świstoklika - Cathy nie zdążyła zareagować, a chłopiec wciąż był nieprzytomny. Poczułeś szarpnięcie w okolicach pępka, świat zawirował: wynieśliście się z wieży.

Justine, ból cie rozdzierał - tak długo, jak długo jeszcze go czułaś. Przed twoimi oczyma zamigotał srebrny pył, zakrywając widok obrzydliwego wampirzego pyska, nawet, jeśli wiedziałaś - że to tylko iluzja. Czułaś sobą wszystkie przywołane przyjemne chwile, chwile, które sprawiały, że ból odpływał - stawał się coraz odleglejszy, leniwie blaknąc za horyzontem marzeń. Wiedziałaś już, jak czuła się twoja matka, nim odeszła stąd na zawsze, dołączałaś do niej.

Samuel, wywołana przez ciebie bombarda uderzyła w kamienną posadzkę przed strażnikami - ziemia zadrżała. Nim zamknąłeś drzwi dostrzegłeś błysk zaklęcia bez wątpienia ogłuszającego wampira. Nie miałeś ani klucza, żeby zamknąć drzwi skuteczniej ani czasu, żeby je zabarykadować - moment po zatrzaśnięciu zostały wyważone przez policjantów, z których różdżek znów posypał się na ciebie kolejny dramatyczny grad zaklęć. Ogniste Ignitio płynęło z dwóch stron, jedno z nich o mocy 118. A poprzez lecący ogień - dostrzegłeś już tylko trupiopladą, bezwładną Justine, ciągniętą za jedną nogę przez policjanta trzymającego na rękach dziecko. Jej ciało zostawiało po sobie krwistą smugę - dokładnie taką, jaką dostrzegałeś, teraz i wcześniej, po - jak dowiedzieliście się od Klapy - licznych ciałach zabieranych z tej złowieszczej wieży.
- Była silna - usłyszałeś głos mężczyzny. - Wezmę ją do inferiusów.

Garrett, Justine, poczekajcie na post końcowy mistrza gry.

Dodatkowe:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]26.07.17 9:52
Byli tak pewni siebie? Bez najmniejszego niepokoju w towarzystwie z bestią? Nic nie miało sensu, ani strach ani gniew, jakakolwiek emocja, która winna była zawitać na ludzkiej twarzy. Nawet na jego, wykrzywionej w gniewie tylko początkowo. Został Sam i wszystko, czym jeszcze karmił się na początku, po prostu prysło. A los nie dawał mu szansy nawet na głupią zemstę. Chciał zginąć, zabierając za sobą chociaż jednego z durniów, którzy zachowywali się, jakby całkowicie wypłukało im mózg. Czy można zna było być aż tak wyczyszczonym z emocji? Traktować jak rzecz człowiek, tylko dlatego, że mieli "gorszą" krew? - Każdy z was za to zapłaci. Cenę większą niż będziecie w stanie unieść. Pożre was w ciemności - nie krzyczał. Przeklinał, rzucając słowa przed siebie, jak dotychczasowe zaklęcia. Nie liczył na odzew, ani reakcję, ale i sam nie przestawał, by z uporem szaleńca machać różdżką w następnych inkantacjach - Bombarda Maxima - powtórzył - który dzisiaj raz? Nie pamiętał, nie liczył, ale magię kierował raz jeszcze pod nogi policjantów. Czuł słodki, metaliczny smak na języku z przegryzionej wargi. Zignorował płynące ku niemu, ogniste kule, wycofując się wciąż do ściany za sobą. Wiedział, że go trafią, ale ból fizyczny mógł przełamać. Dotykał go zupełnie inny, rozdzierający, gdy patrzył na blade, bezwładne ciało Justine.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Złota Wieża [odnośnik]26.07.17 9:52
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : rzut kością


'k100' : 9
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Złota Wieża [odnośnik]26.07.17 13:25
Samuel, ponownie - twoje zaklęcie uderzyło o zimną kamienną posadzkę wieży, ta zatrzęsła się niebezpiecznie, ale najwyraźniej była zbyt silna, a ty - zbyt osłabiony i zbyt zmęczony całą tą wyprawą, żeby uczynić to skutecznie i tak, jak miałeś w zamiarze. Kule ognia uderzyły w ciebie z impetem, prosto w twarz i ostatnie, co pamiętasz, to piekący ból i gorąc zalewający twoje ciało.

Polegliście. Waszym zadaniem było dostać się do wieży przed przybyciem strażników i ocalić każdego, kogo tam znajdziecie - od początku wiedzieliście, że najcenniejszym surowcem, który posiadacie, jest czas. Marnotrawiliście go od samego początku, na koniec ponosząc tego konsekwencje. Nie udało wam się ocalić wszystkich dzieci, jedno - wyciągnięte z pożaru - zostawiliście w rękach oprawców nie podnosząc już prób jego ocalenia, zamiast niego - chroniąc samych siebie. Wiedzieliście, że dzieci było przynajmniej siedem: do jednego nie dotarliście wcale. Nie zdążyliście ocalić matki Justine, która najpewniej wzięła ze sobą do grobu tajemnicę wieży.

Zakończenie
Justine, śniłaś znów o wodzie. Byłaś głęboko pod nią, choć twojej matki już tam nie było, zostałaś sama - fale zalewały cię, a ty nie mogłaś nabrać powietrza. Feniksa nigdzie nie było, straszyła cię jedynie twarz Grindelwalda, przyglądająca ci się w milczeniu i otoczona ciemnością. Groźna, ponura i bardziej rzeczywista niż kiedykolwiek wcześniej: stał naprzeciw ciebie i chciał cię złamać - ale byłaś silna. Silniejsza, niż mu się zdawało. Silniejsza, niż sądziłaś, że będziesz po wszystkim, co cię spotkało. Kiedy wreszcie otworzyłaś oczy, w pierwszej chwili przyszło ci na myśl, że spotkała cię śmierć. W drugiej: że wszystko, co przeszłaś, było jedynie strasznym koszmarem, który zaraz zdarzy się ponownie, bo oto leżysz w ciemnej celi, w której nikogo nie widzisz i słyszysz oddech drugiej osoby, która leżała w tej celi razem z tobą. Ale to nie mógł być sen: bo twoja pierś bolała, jakby ktoś wydarł z niej bijące serce. Ale to nie mógł być sen: bo miałaś siłę jedynie wydać z siebie ospały jęk i napiąć mięśnie, jeśli próbowałaś wstać. Zemdlałaś ponownie, budząc się dłuższy czas później.
Eileen, przebudziłaś się później niż Justine. Leżałaś na plecach, a plecy zetknięte z twardą i zimną powierzchnią sprawiały ci naprzemiennie ulgę i ból. Było ciemno, nie widziałaś nic i nie słyszałaś też nic - oprócz szumu własnej krwi w głowie. Twoje powieki opadły same, miałaś wrażenie, że całe twoje ciało rozpadło się na małe kawałki. Kiedy znalazłaś w sobie dość sił, by dotknąć swojego ciała - sprawdzić, czy wciąż żyjesz - ale nie czułaś własnego dotyku. Bolała cię głowa, bolało cię całe ciało, jeśli wciąż żyłaś - to znajdowałaś się w stanie, w którym ludzie zaczynali o śmierć błagać. Walczyłaś o każdy oddech, trudno było ci go nabrać. Ból był tak wielki, że przyćmiewał połamane żebra.
Justine, Eileen, jeśli macie takie życzenie, możecie (nie musicie) na ten moment kontynuować rozgrywkę bez mistrza gry. Zostałyście uwięzione, nie wiecie, ile czasu spędziłyście w więzieniu - ani jak długo będziecie w nim jeszcze przebywać. Żadna z was nie miała przy sobie swojej różdżki. Żadna z was nie wiedziała, co stało się z pozostałymi.

Justine, miałaś rozległe blizny powyżej splotu słonecznego, siedem ciętych linii tworzących nierówną gwiazdę. Eileen - zostały blizny po poparzeniach na całą długość pleców. Z upływem dwóch miesięcy blizny stracą na widoczności i zmaleją, ale nie znikną.

Samuel, przebudziłeś się w celi, do której przedostawało się księżycowe światło przez niewielki lufcik u góry ściany, dostrzegałeś tam źdźbła trawy - musiałeś znajdować się w zamkowych lochach. Z trudem przyszedł ci pierwszy ruch, byłeś znużony, a twoje ciało przeszywał przeraźliwy ból. Oparzenia to nic w porównaniu z kaźnią, którą ci zgotowano, kiedy straż już cię pojmała - pamiętasz uderzenia. Jedno po drugim. Pamiętasz pytania: kim jesteś, jak się tu znalazłeś, czy wiesz, czym jest Zakon Feniksa. Pamiętasz pytania: gdzie są pozostali? Kim są pozostali?
Przez kraty jednym otwartym okiem dostrzegałeś przysypiającego strażnika. Nie miałeś przy sobie różdżki - ale ludzie, którzy cię pojmali, nie wiedzieli, że bez niej również byłeś niebezpieczny. Byłeś aurorem, byłeś gwardzistą, przygotowano cię do sytuacji gorszych niż ta - do sytuacji, z których nie było już odwrotu, śmierć była wybawieniem, a los ostatnim wrogiem. Twoje baczne oko wypatrzyło poluzowaną cegłę. Jeśli znajdziesz w sobie dość sił, by do niej podpełznąć, zauważysz, że znajduje się tam tajne przejście, najprawdopodobniej prowadzące na zewnątrz. Możesz spróbować je otworzyć przy użyciu odpowiedniego zaklęcia - lub zrobić cokolwiek innego - rany, które odniosłeś, dają ci jednak - 20 do każdego rzutu. Pamiętaj, że nie przysługują ci bonusy z różdżki. Po trzech nieudanych próbach rzucenia zaklęcia (lub podjęcia innego działania) strażnicy zorientują się, co robisz i spacyfikują cię. Na napisanie wszystkich trzech prób masz 24h.

Garrett, szarpnąłeś rączkę Cathy i zabrałeś nieprzytomnego chłopca, udając się w podróż w nieznane: twój świstoklik nie zadziałał do końca tak, jak tego pragnąłeś. Z impetem uderzyłeś w taflę wody i chwilę zajęło ci, nim odnalazłeś się w sytuacji, która cię zaskoczyła i nim przestałeś zachłystywać się wodą - ledwie chwilę, byłeś w końcu aurorem szkolonym do gorszego. Najgorszego. Potrafiłeś pływać, ale chłopiec był nieprzytomny, a Cathy zanurzyła się pod wodą, musiałeś reagować szybko.
Kiedy wspólnie dotrzecie na brzeg od przypadkowej osoby dowiesz się, że jesteś na brzegu wyspy Wight. Nie potrzebowałeś pilnej pomocy - ale dzieci już tak, zwłaszcza chłopiec. Nie wiedziałeś nic o pozostałych Zakonnikach.

Pomona, siła eksplozji była ogromna i wywołała przeszywający ból - choć nie potrafiłaś wskazać, czy większy sprawił ci sam wybuch, uderzające kamienne odłamki, czy może uderzenie, z jakim świstoklik wyrzucił cię przed dziwną kamienną budowlę. Uważałaś na lekcjach historii magii - wiedziałaś, że znajdowałaś się przy walijskich goblińskich ruinach. Bolało cię całe ciało, byłaś potłuczona, posiniaczona, a z twojego ramienia sączyła się krew; ale byłaś w stanie otworzyć oczy i zorientować się w sytuacji. Nieopodal leżała Lily i trójka chłopców - wszyscy nieprzytomni. Byłaś jedyną osobą, która mogła działać, choć również potrzebowałaś pomocy - udzielona pozostałej czwórce wydawała się znacznie pilniejsza. Nie wiedziałaś nic o pozostałych Zakonnikach.

Hereward, zostałeś, chroniąc tyłów, w heroicznej walce starłeś się z nadciągającą strażą i wyszedłeś jej naprzeciw, zatrzymując na dłuższy czas - dzięki doskonałej znajomości transmutacji zdołałeś porwać ich w ruchome piaski. Nie pozostali dłużni - zasypał cię grad zaklęć i, nie mając wyjścia, musiałeś uciec z zamku, opuszczając swoją grupę. Zdołałeś przedostać się do Gospody pod Świńskim Łbem. Przyłożywszy dłoń do piersi czułeś krew, straż niemal cię dopadła: ciskane przez nią zaklęcia pozostawiły na twoim torsie obszerną, otwartą ranę, miałeś obitą głowę i potrzebowałeś pomocy - znajdowałeś się jednak w bezpiecznym miejscu i mogłeś ją wezwać bez przeszkód. W połowie maja dojdziesz do siebie, ale wiesz, że pokazywanie się w szkole nie będzie najrozsądniejszym pomysłem. Grindelwald wie, co zrobiłeś. Z pubu widziałeś zawalającą się w oddali wieżę Hogwartu - ale nie miałeś żadnych wieści od swoich towarzyszy.

W podobnej sytuacji byli Garrett i Pomona - wiedzieli, że nie powinni się pokazywać ani policji antymugolskiej w Ministerstwie Magii ani Grindelwaldowi w Hogwarcie.

Podsumowanie  
Rozpoczęliście swoją przygodę naradą w chatce Eileen. Skrupulatnie wymieniliście się informacjami oraz przygotowanymi przedmiotami obmyślając rozsądny plan ukradkowego przedostania się do zamku - niestety, przygotowania zajęły wam zbyt wiele czasu, przez co nie zdążyliście opuścić chatki przed przybyciem rozgadanej nauczycielki numerologii. Przegadanie jej było wyzwaniem, którego nie dokonaliście pomimo ogromnych starań: najprawdopodobniej nie było to możliwe - nauczyciele znali jej usposobienie, lubiła sobie pogawędzić i spędzić czas z innymi. Zgodziliście na to - zamiast udać się wgłąb zamku i przedostać się do wieży zajęliście się Melisą, tracąc ogromne ilości czasu, które bez wątpienia przeważyły o ostatecznym powodzeniu misji. Pomona i Eileen zdecydowały się odkryć się ze swoimi zamiarami przed nauczycielką - która była przeciwko działaniom podjętym sprzecznie z prawem. Pomona wdała się w długą bójkę z nauczycielką, która przypominała bardziej walkę kociąt - żadna z kobiet nie miała dość sił, by zrobić drugiej realną krzywdę w walce na pięści. Prawdopodobnie mylnie posądziłyście ją o współpracę z Grindelwaldem, prawdopodobnie po prostu się o was martwiła i bała się podjęcia tak radykalnych działań. Po wszystkim, nauczyciele, którzy przetrwali, zdołali dowiedzieć się od profesor wykładającej mugoloznastwo, która przyglądała się wszystkiemu z jednego z balkonów, że pozostawiona policji antymugolskiej przebywającej wówczas na terenach Hogwartu Melisa przeciwstawiła się im - i zataiła waszą obecność, stając w waszej obronie pomimo podjętych przeciwko niej działań. Nigdy się już nie dowiecie, co się wtedy wydarzyło. O Melisie ślad zaginął, a wśród nauczycieli rozeszła się fama, że zdradziła dyrektora i poniosła za to najwyższą cenę.

W tym czasie aurorzy podjęli decyzję o wyruszeniu pod zamek. Skradali się nieumiejętnie, ale chronił ich eliksir wielosokowy - w ciemnościach nikt nie rozpoznał, że twarze dwojga chłopców wyglądają identycznie. Wewnątrz zamku aurorzy nie mieli wyjścia - musieli ruszyć razem, choć razem zaklęci byli w tę samą osobę; niepostrzeżenie przedostali się do wnętrza. W korytarzu prowadzącym do wnętrz samotnie podjęli ofensywę. Początkowo wróg był jeden: szybko jednak, z pewnością zwabieni odgłosami i krzykami, zbiegli się kolejni, zacięta walka trwała.

Hereward znalazł się w zamku po aurorach, napotkawszy na swojej drodze profesora Kazijskiego - bliskiego współpracownika Grindelwalda, jego pupila i powołanego przez niego zamiennika zamordowanego profesora Slughorna. Sprawnym zaklęciem zamienił go w królika, a profesor przekicał do Zakazanego Lasu, skąd kilka dni później wyciągnięto jego stratowane przez centaury zwłoki. Nikt nigdy nie dowiedział się, co wydarzyło się tamtego dnia - jedyny świadek, a zarazem jedyna osoba, która mogła uratować profesora została potraktowana zaklęciem usuwającym pamięć przez Pomonę.
Nauczyciele mogli dołączyć do aurorów - ale w tym momencie podążanie drogą inną niż ta, którą podjęli Samuel i Garrett w ciałach chłopców, nie miało większego sensu. Kiedy siły Zakonu zostały połączone - obie grupy wspomogły się w dalszej walce.

Walka była ciężka, a los nie stanął po waszej stronie; mimo wiatru dmącego wam prosto w oczy zdołaliście ostatecznie rozbić linię obrony przeciwnika. Zajęło wam to dużo czasu - ale wiedzieliście, że popełniliście wtedy mało błędów, zbyt groźna okazała się siła przeciwnika. Pomona nieostrożnie wpadła w pułapkę, tracąc dużo czasu na próbę jej opuszczenia, ale dzięki jej błędowi pozostali przeszli przez korytarz bezpiecznie. Czuliście, że to dobrze, że nigdy nie dowiedzieliście się, do czego służyła dźwignia przy zapadni.

Eileen w tym czasie uraziła Irytka, nie wiedząc jeszcze, że w przyszłości mógł okazać się cennym sprzymierzeńcem: duchy sprzeciwiały się zmienianiu natury zamku, który od wieków służył czarodziejom. Irytek się obraził - na szczęście, Eileen udało się dogadać z celtyckim wojownikiem uzyskując od niego cenne informacje - również wskazówki pomagające otworzyć runiczne drzwi prowadzące do wieży: niestety, okazało się, że pomoc poltergeista będzie niezbędna. Nie udało wam się odnaleźć innych wskazówek, a obrażony Irytek udzielił wam jedynie dwuznacznej wskazówki. Odnaleźliście notatki dotyczące run. Zamiast kierować się logicznym rozwiązaniami zdaliście się na kobiecą intuicję, która - zaskakująco - okazała się zawodna. Próba włamania się do wieży zaalarmowała kolejne straże, przez co ochrona wiedziała już, że sprawa była poważna - zapewne dla tego pod koniec strażników przybiegło tak wielu. Irytek nienawidził wrzasku, jaki wydobywały z siebie drzwi - więc niezależnie od tego, co o was myślał, runął, żeby go ukrócić. Ominęliście schowek na miotły, nie wiedząc jeszcze, że wasza jedyna droga ucieczki później prowadziła przez otwarty balkon. Największym skarbem Irytka był oczywiście jego kapelusz: przekrzywiona runa ciernia, którą później narysował, rzeczywiście przypominała swoim kształtem kapelusz z rondem. Profesor Kazijski bez wątpienia o tym wiedział - i być może drugi z prowadzących do wieży korytarzy skrywał więcej odpowiedzi. Napotkaliście strażnika, którego przekonaliście, żeby wyruszył razem z wami. Klapa wepchnął was do wieży, zanim runiczne drzwi się zatrzasnęły. Wcześniej mądrze zabezpieczyliście  dojście do schodów w taki sposób, by droga ku nim zajmowała najwięcej czasu - czym odzyskaliście kilka utraconych sekund.

Justine, wraz z Lily przebudziłaś się w czymś, co musiało być twoją celą. Mimo ciemności odnalazłaś drogę wyjścia. Choć Lily panikowała - ty zachowałaś zimną krew i służyłaś jej pomocą. Jeżeli jeszcze kiedyś, na spokojnie, opowiesz swój sen komuś, kto posiada przynajmniej jeden punkt w czarnej magii, dowiesz się, że najprawdopodobniej padłaś ofiarą zaklęcia Aquassus. Spenetrowałaś pierwsze piętro wieży bardzo dokładnie, odnajdując wszelkie zakamarki: to znacznie ułatwiło późniejsze działania. Odkryłaś działanie mechanizmów, do uruchomienia których potrzebowałaś jednak zręcznych rąk Lily - która nie wytrzymała psychicznie sytuacji i co do której podjęłaś najsłuszniejszą decyzję, eliminując ją z gry. Nie zaskarbiłaś sobie sympatii ani zaufania  żadnego dziecka. Nie przemknęłaś w dalsze korytarze. Połowicznie razem z Lily rozwiązałyście zagadkę, która strzegła zamkniętych drzwi.

Po połączeniu sił mieliście czas na zaleczenie ran, wymianę informacji i obmyślenie planu. Nie sprawdziliście, co oprócz kluczy znajdowało się w przedsionku dziwnego więzienia - być może znaleźlibyście coś, mogłoby wam później pomóc - więźniowie wszak nie bez powodu byli od tego pokoju odseparowani. Dzieci się rozpierzchły, została dwójka, ufając nauczycielkom; które zadbały o ich komfort psychiczny, tak w tym momencie, jak i późniejszym, dzięki czemu dzieci nie próbowały już później ucieczki. Niestety, straconego wcześniej czasu nikt nie mógł wam już wrócić: mieliście go zbyt mało, by dokładnie rozejrzeć się po wieży. Udało wam się otworzyć wszystkie tajne przejścia na pierwszym piętrze. Przezornie wymieniliście się kluczami.
Garrett udał się boczną drogą, zdołał wspiąć się wzdłuż ściany za pierwszym razem, dzięki czemu zdążył uratować dziewczynkę, która zawisła na jednej ze skałek. Ochronił ją przed otarciami delikatnym traktowaniem - sam Garrett nie krwawił. Bez krwi - sasabonsam wiszący u sufitu nie wpadł w szał  od razu i nie zaskoczył was atakiem. Wysłanie Klapy do pozostałych było wysłaniem go na pewną śmierć; nie zdążyłby się do nich przedostać przed przybyciem posiłków. Jego poświęcenie pomogło wam jednak zyskać kilka cennych sekund. Jeśli aurorzy kiedykolwiek będą mieć jeszcze okazję znaleźć się w biurze i przejrzeć jego akta, odnajdą go jako zaginionego w akcji z czerwoną pieczątką ZDRADA na ostatniej stronie.
Eileen przemknęła przejściem, w które wszedł jeden z chłopców, jako animag i zielarka przypadkiem znalazła się w odpowiednim miejscu. Niestety, nie wykorzystała tego potencjału - musiała działać szybko i nie poradziła sobie z wystraszonym dzieckiem. Siłowe rozwiązanie bywają bolesne - ale dobro dziecka wymagało natychmiastowego działania, któremu chłopiec się sprzeciwiał.  Jak udało wam się później dowiedzieć od ocalonych - różdżki, które próbował odzyskać chłopiec, należały do kilku dzieci, które już je posiadały. Niestety, spłonęły. Straciwszy czas na próby jego uspokojenia Eileen właściwie nie miała już wpływu na pożar, który wkrótce za sprawą chłopca zaczął chłonąć tę część wieży.

Zabezpieczyliście przedsionek  pierwszego piętra, odzyskując kilka kolejnych utraconych sekund. Niewiele: śliska podłoga nie stanowiła wielkiej przeszkody dla rosłych mężczyzn z policji antymugolskiej.

Udało wam się  rozwiązać  drugą część zagadki chroniącą mechanizm zamkniętych drzwi - Samuel przesunął punkty, odnajdując ich odpowiednie ułożenie. Po drodze odnaleźliście niewielką szkatułkę, którą wzięła ze sobą Justine. Nadpalona ogniem w bibliotece pozwoli się otworzyć bez wysiłku - Justine znajdzie w niej niewielki srebrny kluczyk, ale zapewne już nigdy nie dowie się, do czego służył. Odnaleźliście zwłoki matki Justine, której nie zdążyliście ocalić, zjawiając się zbyt późno. Dzięki temu, że jako pierwszy ze schodów wyłonił się Samuel, auror dostrzegł  jedno z dzieci mknących w kierunku balkonu. Niestety, nikt za nim nie wyruszył, więc nie zdołaliście uchronić przerażonej dziewczynki przed późniejszą tragedią. Pomona zadbała o komfort psychiczny dzieci ponownie, przerażone maluchy wyraźnie nie chciały wchodzić na wyższe piętro: dzięki zielarce dały się do tego przekonać. Usłuchaliście rady jedenastolatka i zdecydowaliście się nie otwierać żadnych drzwi, bowiem czaiło się za nimi niebezpieczeństwo: czy jednak nie byliście tymi, którzy mieli wyjść temu niebezpieczeństwu naprzeciw? Rada chłopca była cenna: krew płynąca z matki Justine wpędziłaby w szał sasabonsama - ale drzwi i tak w końcu stanęły otworem, a wy nie zabezpieczyliście dzieci w żaden sposób. Nie spenetrowaliście  całej wieży. Nie znaleźliście wszystkich dzieci. Nie odnaleźliście różdżek należących do Justine i Lily. Zabezpieczyliście jednak schody, dzięki czemu straż miała utrudnione zadanie dostania się na górę - nie dostrzegła też skrytej za barierą Pomony z dziećmi i zapewne gdyby nie jej atak - byłaby bezpieczniejsza przez dłuższy czas. Ale atak się odbył, a jeden ze strażników odbił zaklęcie bombardy, które zniszczyło balkon. Ale pożar nie przestawał się rozprzestrzeniać, pochłaniając ze sobą Eileen. A wszystko to - bo straciliście zbyt wiele czasu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Złota Wieża - Page 18 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 18 z 20 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19, 20  Next

Złota Wieża
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach