Wydarzenia


Ekipa forum
Stonehenge
AutorWiadomość
Stonehenge [odnośnik]22.04.15 0:36
First topic message reminder :

Stonehenge

Na terenach Wiltshire, w pobliżu miasta Salisbury znajduje się, pochodzący z epoki neolitu albo brązu, krąg Stonehege, który od wieków skupia naukową społeczność czarodziejów. Przy kamiennych głazach odbywa się większość istotnych dla niemugolskiego świata konferencji, których głównymi gośćmi są przede wszystkim głowy czystokrwistych rodów i najznakomitsi czarodzieje swojej epoki zasłużeni pozycją jak i dokonaniami. Stonehege ma także wielkie znaczenie dla wszystkich astronomów - dzięki niemu można odczytać więcej z gwiazd niż byłoby to możliwe przy wykorzystaniu tradycyjnych narzędzi. Jednak nie jest to zadanie łatwe, tylko kilku znawców nieba na świecie wie, jak posługiwać się siłami zaklętymi w kamieniach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stonehenge [odnośnik]15.12.18 11:40
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 77

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Stonehenge - Page 12 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stonehenge [odnośnik]15.12.18 11:56
Blaise Lestrange

W milczeniu słuchał wymiany zdań pomiędzy poszczególnymi lordami. Obserwował napięcie, powstające pomiędzy poszczególnymi frakcjami, był świadkiem tego, jak stare sojusze upadały, a one wstępowały na ich miejsce. Taka była kolej rzeczy i zdawał sobie z tego sprawę każdy, kto choć odrobinę zwracał uwagę na to, co działo się w czarodziejskim świecie. W świecie szlachty, bo przecież to właśnie na górze toczyła się najważniejsza rozgrywka. Blaise ubolewał, że syn stanął przeciw ojcu, a brat postawił się bratu; pęknięcie poszerzało się, a z każdą taką brawurową decyzją szrama na idealnym wizerunku szlachty powiększała się. Nie mogło być mowy o zjednoczeniu, skoro różnice występowały nie tylko w poglądach i wyznawanych wartościach.
Nie uważał za zasadne, by kontynuować wymianę zdań z lady Morganą. Wyłożył swoje stanowisko głośno i jawnie, dlatego nie zamierzał mamić jej kolejnymi obiecankami, choć był ukontentowany, gdy posłała Silencio w stronę krnąbrnego krewniaka. Przysłuchiwał się stanowiskom wielkich rodów, wypowiadanych przez nestorów bądź ich przedstawicieli, a jego twarz nie drgnęła ni razu, nawet gdy opinie co poniektórych zakrawały o obrazoburstwo. Usłyszał wreszcie głos tego, który szumnie ogłosił, że został Ministrem Magii z woli ludzi; wtedy dopiero lord Lestrange uśmiechnął się kpiąco, nie przypominając sobie, by ktokolwiek z jego sojuszników miał cokolwiek do czynienia z mianowaniem Longbottoma na pozycję, która mu się nie należała. Harolda zdołali jednak wypunktować młodsi od niego, dlatego Blaise nie zamierzał wtrącać się niepotrzebnie, słysząc postulaty, które wystosowałby on sam. Co jakiś czas spoglądał na swoich synów, którzy byli żywo zainteresowani tym, co działo się w Stonehenge, na kilka chwil wzrok uciekł mu także w stronę wnuczki – nie wiedział, kto pozwolił Elise na obecność na tym wydarzeniu, lecz nie nosiła jego nazwiska i nie był już odpowiedzialny za decyzje z nią związane.
Zebranie wkroczyło na kruchy grunt wprowadzania zmian w rodowych relacjach, więc Blaise nie zamierzał stać z założonymi rękami, pragnąc wywalczyć coś dla siebie. Nie zamierzał uszczęśliwiać nikogo na siłę; za duża liczba „przyjaciół” mogła się okazać problematyczna w przyszłości, zwłaszcza, że lord Lestrange cenił sobie autonomię i wierzył głęboko, że jego potomkowie odczuwali to samo. Nie było jednak miejsca na neutralność, nie w takim momencie.
- Przez wzgląd na więzy rodzinne, które złączyły bądź dopiero złączą gałęzie naszych rodów, chciałbym zapewnić Malfoyów, Traversów i Yaxleyów o naszym poparciu w sprawach, o które tak zaciekle dziś tutaj walczyliśmy. Ród Lestrange stanie razem z Wami – nawiązał kontakt wzrokowy z nestorem każdego z rodów - A przyjmując propozycję lorda Fawleya, chciałbym zapewnić, że mimo trudnej przeszłości, nie zamierzamy wciąż dostrzegać wrogów tam, gdzie wyznawane są wartości tak nam bliskie – zerknął także na lordów Avery, Rowle i lady Selwyn, z którymi pragnął nawiązać pakt o nieagresji - Nie zamierzamy oglądać się na rody, które swoimi postawami pogwałcają szlachecką tradycję swoich przodków - lordowie Greengrass, Longbottom i Macmillan zostali zaszczyceni tylko szczątkową uwagą.
Zamilkł, śledząc uważnie wzrokiem rozgrywające się pomiędzy głazami roszady. O ile wcześniej nie czuł niepokoju związanego z zakapturzoną postacią, tak ujawnienie się Lorda Voldemorta skonfundowało go niego. Miał do tej postaci naprawdę ambiwalentny stosunek, nie dostrzegając w zburzeniu Ministerstwa Magii aktu wielkości, a raczej terroru, lecz nie mógł odmówić mu niezwykłej siły charyzmy oraz planu, który w teorii zakładał także to, czego pragnął Blaise. Gdy Minister posłał w jego stronę zaklęcia, ten odbił je bez wysiłku, demonstrując namiastkę tego, czego oczekiwali po nim inni. Kolejni lordowie zaczęli dołączać do jego świty, a Blaise obserwował ich w zamyśleniu, choć w głowie rozważał już wszystkie korzyści i straty własnej decyzji. A tę musiał podjąć już niebawem, gdyż szesnastego września w Salisbury nie było miejsca na neutralność.
Apel Amadeusa zwrócił jego uwagę tym dobitniej, że zawierał zawoalowane ostrzeżenie; wymieniając jego bliskich Crouch musiał wiedzieć, jakie struny poruszył w starszym czarodzieju. Lestrange wpatrywał się w niego i wysłuchał do końca, a gdy przyjaciel jego rodziny odszedł w stronę Voldemorta, Blaise skinął głową synowi i pozwolił, by ten podążył za bratem. Najlepszy możliwy wybór. Większe dobro, czy mniejsze zło? Sam lord Lestrange zamierzał zadbać o byt swój oraz swojej rodziny, dlatego wybiegając w przyszłość, wybrał konformistycznie, lecz bezpiecznie. Pokłonił lekko głowę przed Lordem Voldemortem, oferując poparcie dla jego sprawy.

1. Potwierdzam zmiany relacji z rodami Crouch (pozytywne) oraz Fawley (neutralne)
2. Wnioskuję o zmiany relacji z rodami Malfoy (pozytywne), Travers (pozytywne), Yaxley (pozytywne), Avery (neutralne), Rowle (neutralne), Selwyn (neutralne), Greengrass (negatywne), Longbottom (negatywne) i Macmillan (negatywne).


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Stonehenge - Page 12 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stonehenge [odnośnik]15.12.18 13:41
Nad zgromadzeniem dosłownie zagrzmiało; moc czystych słów retorycznych popisów lordów niemalże gięła gałęzie drzew, kornie uginających się i jakby przepraszających za potwarz, którego doświadczyły wszystkie rody. Klęskę familii Nottów, a nawet Selwynów, Magnus po części brał na siebie, nie jako winę, a jako doświadczenie gotujące mu krew w żyłach. Kolejni synowie dumnych rodów podupadali i przechodzili toksyczną, obrzydliwą przemianę, o ile Alexander wykrzykujący swoje herezje zdawał się ikonicznym dodatkiem, tak Percival... Zacisnął usta, obserwując Notta, kwestia czasu, kiedy padnie martwy, a wtedy już nie będzie mógł liczyć, że ktokolwiek zapłacze przy jego katafalku. Swoim wystąpieniem ściągnął na siebie wyrok; nie zliczyłby wrogich spojrzeń, jakie przeszywały go na wskroś, upokorzonego, pozbawionego nazwiska. Nie tylko surowych obadań nestorów i arystokratycznej starszyzny, ale zwłaszcza młodszego pokolenia. Krewkiego, prężnego, instynktownie napinającego mięśnie przeciwko zdrajcy. Powściągnął gniewny, grzmiący monolog, powstrzymał także ostrzeżenie, te już padały, a Percy nie zważając na żadne świętości (rodzina, przyjaciele, lojalność?) postanowił zakpić sobie z nich wszystkich - zapłaci za to. Toczące się ostre wymiany zdań wprowadzały starannie porcjowany zamęt; Macmillan zachowujący się jak przekupka na mugolskim targu, Abott wspierający swojego brudnego giermka, Magnus prychnął - szlachta schodziła na psy, ale czy posunąłby się do tego, by ich nazwać arystokracją? Żenujące wystąpienia zbył milczeniem: nauczył się tego i próbował doprowadzić do perfekcji ową powściągliwość. Tracić ślinę na dziecięce wrzaski i przekrzykiwania było szkoda, zwłaszcza, że przemawiali również ci, którzy faktycznie wnosili znaczące postulaty.
-Nestorze Burke. Edgarze - zwrócił się bezpośrednio do przyjaciela, z niejaką przyjemnością tytułując go odpowiednio, ale i podkreślając później łączącą ich zażyłość - polityka naszych rodów zbliżyła się, zbliżyła także nas, zatem byłbym kontent, gdyby od dziś całe nasze familie pozostawały w serdecznych stosunkach - rzekł, przygładzając brodę. Nie spodziewał się odrzucenia (on?!), zwłaszcza, że w rękach Edgara skupiała się teraz cała moc decyzyjna.
-Oczywiście niedopuszczalne jest utrzymywanie więzi z rodami, zdradzającymi szlacheckie wartości. Lordzie Macmillan, lordzie Greengrass, lordzie Longbottom - ród Rowle czyni to, co winien uczynić już dawno temu. Nie będziemy więcej milcząco godzić się na wasze hańbiące postulaty - powiedział z całą mocą, zerkając kontrolnie na wuja Salazara - jego głos wciąż był ostateczny i wiążący w tej dyskusji.
-Natomiast z rodami Travers, Lestrange, Carrow oraz Crouch pragniemy zawrzeć przymierze i zapomnieć o dawniej dzielących nas niesnaskach. Aby szlachta pozostała silna, wypada nam się jednoczyć, a nie dzielić - dodał spokojnie, z szacunkiem schylając głowę przed każdym z nestorów. I tracąc czujność, skutkującą chwilową dezorientacją. Błysk zaklęcia, odbity promień - Longbottom, jak ostatnia łachudra zaatakował siedzącego samotnie zamaskowanego czarodzieja, który jednak bez większych trudności obronił się przed urokami, posyłając je między ludzi, nie czyniąc jednak krzywdy nikomu. I wtem wszystko stało się jasne, na Stonhenge przybył sam Czarny Pan - ostatni żyjący potomek rodu Gauntów. Magnus nie czuł strachu, jedynie oddanie; nie wstał pierwszy, przez co czuł wstyd, lecz gdy mężczyzna wygłosił swe krótkie, dostojne obwieszczenie, Rowle poderwał się z miejsca, aby do niego dołączyć. Przelotnie zerknął na Louvela, jednym spojrzeniem starając się mu przekazać jak najwięcej i zbliżył się do czarodzieja oraz otaczających go już sług.
-Mój panie - wyrzekł głośno, dumnie, klękając przed nim, aby oddać należną mu cześć. Wstał z kolan dopiero, gdy usłyszał wyraźne pozwolenie; wyprostowany stanął wówczas u jego boku, demonstrując, którą ze stron wybrał.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Stonehenge [odnośnik]15.12.18 19:01
Salazar siedział spokojnie na swoim miejscu łypiąc jedynie wzrokiem n kolejnych wypowiadających się lordów do czasu aż Macmillan nie zaczął wykrzykiwać w jego stronę swoich szalonych obelg.
- No nie wytrzymam zaraz, dajcie mi wiosło, to nauczę go rozsądku! – Wykrzyknął swoim donośnym głosem zrywając się dynamicznie z miejsca, strącając szklankę, która stłukła się na kamieniach. Na szczęście była pusta, Travers nie lubił marnować rumu. Nawet jak był trzeźwy, a tak się składało, że wyjątkowo był, niezależnie od tego, co o jego twarzy mógł pomyśleć Magnus. – To wy powinniście się wstydzić! – Zwracał się do wszystkich, ale patrzył bezpośrednio na Anthony’ego Macmillana. – Unikacie odpowiedzialności, chowacie się za pozorami działania, gdzie był ten wasz minister, gdy Tuftowie po kolei niszczyli Ministerstwo?! Gdzie był, kiedy Grindelwald siał śmierć w samym zadając druzgoczący cios samej arystokracji?! Gdzie?! Czarny Pan w przeciwieństwie do Longbottoma wie, co robić, a jego działania są skuteczne! Jeszcze raz powtarzam, to w nim winniśmy szukać sojusznika, nie w tych śmiesznych dekretach, którymi ministrowie ostatnio tak chętnie szastają!
Salazar sięgnął po szklankę, żeby napić się rumu, miał wrażenie, że nie zniesie więcej tych bzdur na trzeźwo. Przypomniał sobie jednak, jaki smutny los spotkał szklane naczynie zaledwie kilka chwil wcześniej. Jeżeli miał dłużej słuchać tych idiotycznych wymówek, musiał dostarczyć nieco więcej rumu do swojego krwioobiegu. Niestety nie wyglądało na to, by miał czas sięgnąć po nową szklankę, bo oto pojawiły się kolejne brednie, które poderwały go z miejsca.
- Relacje między rodem Selwynów i rodem Traversów nie są przedmiotem dzisiejszej debaty i z całą pewnością nic ci do nie, lordzie Abbott – Salazar wycedził przez zęby wyraźnie zirytowany impertynencją Lucana. Wtrącanie się w cudze sprawy najwyraźniej stało się jednak domeną mężczyzny. Na szczęście wyglądało na to, że Morgana Selwyn nie potrzebowała dodatkowego obrońcy, więc Salazar na poparcie jej słów zaczął klaskać. Pomału, ale głośno, popierając przemowę kobiety. – Czego ode mnie oczekujesz, lordzie Abbott? Otóż potwierdzam swoją deklarację i mówię do wszystkich tu obecnych, jeżeli Czarny Pan tego zażąda, ród Travers podąży za nim, nasza lojalność pozostanie niezachwiana – uderzył zamkniętą pięścią prawej dłoni w otwartą lewą dłoń dla podkreślenia mocy swoich słów. – Jestem członkiem Rycerzy Walpurgii i osobiście ręczę, że to organizacja, która ma w sobie siłę i potencjał, a także popiera poglądy, które przyświecały tworzeniu Skorowidzu – Salazar stał wyprostowany i dumny patrząc na zgromadzonych bez cienia strachu w oczach. – Obecny minister wydał aurorom pozwolenie na używanie zaklęcia niewybaczalnego w sposób zupełnie idiotyczny i nieprzemyślany popisując się zjawiskową ignorancją i niekompetencją, próby zrzucenia winy za jego nieudolność na innych są doprawdy godne pożałowania, lordzie Abbott.
Salazar ponownie usiadł, gdy zaczęli przemawiać Yaxleowie słuchając ich z uwagą i próbując okiełznać buzującą w nim złość, która zachęcała do jeszcze większego wysiłku wkładanego w bycie najlepiej słyszalną postacią w kręgu. Przez chwilę żałował, że nie ma przy sobie słonecznika. Spektakl, który rozgrywał się na jego oczach okazał się być zaskakująco ciekawy. Wydziedziczony Selwyn, którego jak dziecko potraktowała lady Morgana, a następnie Percivala już-nie-Notta spotkał dokładnie ten sam los. Wyglądało na to, że takiego zwrotu akcji nie spodziewał się nikt wcześniej. Było to fascynujące i ekscytujące, a jednocześnie Salazar cieszył się, że to nie Traversowie znaleźli się w centrum zainteresowania i nikt nie wypominał im wcześniejszych błędów.
- Piękne słowa, Ministrze – Salazar prychnął wypowiadając tytuł Longbottoma, - ale powiedz nam proszę, przed czym dokładnie bronią nas ci aurorzy? Rycerze Walpurgii to nie chaos Nokturnu, o czym zapewniam każdego tu zgromadzonego osobiście, to nie bezmyślny tłum, który rzuca avady na prawo i lewo, jak usilnie chcesz ich przedstawić. Wskaż nam, gdzie Rycerze Walpurgii, których jestem członkiem, stanowią zagrożenie? Teraz i tutaj, bez pięknych i pustych słówek, któreście sobie wszyscy charłacza mać tak upodobali!
Salazar powiódł wzrokiem po zgromadzonych, skłaniając głowę przed Lordem Malfoyem, który poparł otwarcie jego słowa, a następnie Lordowi Avery’emu, który także, w przeciwieństwie do wielu zgromadzonych, ponoć bardziej wiernych Czarnemu Panu, wyraził swoje poparcie dla Lorda Voldemorta.
- Dowody, Lordzie Greengrass, poproszę o dowody! Zgrabnie rzucasz, lordzie, oskarżenia na tych, z którymi ci nie po drodze, ale to tylko puste słowa! Puste i niepoparte niczym! Doprawdy, wstyd! – Salazarowi bardzo łatwo przyszło wtopienie się w coraz ostrzejszą dyskusję, która, jeśli ktoś mu da to pieprzone wiosło, skończy się na rękoczynach.
- Nie sądzę, Lordzie Flint, by poszukiwanie na siłę Selwyna, mężczyzny, który mógłby zostać nestorem było celowe, skoro lady Morgana udowodniła, że ma znacznie większe poparcie niż każdy z mężczyzn w jej rodzie. Traversom zależy na tym, by ród Selwynów był jak najsilniejszy, popieramy więc najsilniejszego jego przedstawiciela, którym aktualnie jest Lady Morgana, rozumiem jednak, że niektórzy woleliby osłabić inne rodziny stawiając na ich czele marionetki – ponownie prychnął pod nosem na sugestię o zmienieniu kompetencji Ministra. Potrzebowali silnej władzy, lepszej niż Longbottom. – Słusznie! – Zakrzyknął więc tylko na słowa Tristana. – Wyprowadzić go! – Wskazał na Skamandera podchwytując słowa nestora Rosierów. – Wybacz, że tak późno, Tristanie, ale także gratuluję ci otrzymanego zasłużenie tytułu, ród Traversów aprobuje wszelkie dokonane tu dziś zmiany – powiódł wzrokiem po nowych nestorach każdemu skłaniając na chwilę głową. – Nie widzimy powodów, by którykolwiek z wewnętrznych wyborów rodów powinien być kwestionowany, każda rodzina może sama wybrać swojego przywódcę, który przemawia w jej imieniu, od kiedy to Flintowie dyktują Rosierom czy Yaxleyom, kto powinien im przewodzić? To śmieszne! Jednocześnie chcę wyrazić nadzieję, że łączące nas, lordzie Rosier, więzy krwi będą zmierzać ku ociepleniu relacji między naszymi rodzinami.
Po wypowiedziach kolejnych przedstawicieli jedynych słusznych poglądów przyszła pora na krzyczącego chyba równie głośno, co Salazar Macmillana. Travers prychnął pod nosem przewracając oczami wyraźnie zirytowany.
- Uciszże się zanim ja to zrobię! – Wykrzyknął do Anthony’ego. – Dajcie mi to wiosło! – Zwrócił się do tłumu gotów już podbiec w stronę części zajmowanej przez Macmillanów nawet bez wiosła i spróbować swoich sił samymi dłońmi. Powstrzymała go jednak ciężka dłoń brata na ramieniu, zamiast więc wszczynać bójkę usiadł klnąc pod nosem bardzo niewybrednie.
Pieprzony charłaczy syn, spółkujący z gumochłonami psidawczy bękart. A żeby cię kraken pierdolił.
Salazar myślał, że nie znajdzie nikogo bardziej irytującego od wrzeszczącego, robiącego mu konkurencję Macmillana, ale spokój Prewetta okazał się działać na nerwy znacznie bardziej. Jak ten wąsaty druzgotek mógł tak uprzejmie mówić o tak emocjonujących tematach!
- Jakich badań oczekujesz, Lordzie Prewett? To czarodzieje, członkowie naszych rodzin, nasi przodkowie zbudowali cały świat magii. Dla nas! Nie dla kradnących magię mugoli, którzy przychodzą do NASZEGO świata i próbują nam mówić, jak powinniśmy zacząć żyć! I twierdzę, że Lord Selwyn rzuca swoje oskarżenia bez powodu, a skoro jesteś takim miłośnikiem badań, udowodnij, że jest inaczej! – Salazar znowu stał. Dobrze, że życie pirata wymagało od niego zachowania aktywności fizycznej, taka ilość przysiadów jednego dnia mogłaby bowiem wywołać zakwasy u niejednego słabszego mężczyzny. Czy kobiety. Żeby ktoś nie pomyślał, że Salazar śmiałby pominąć w swoich rozważaniach kobiety, nie teraz, gdy imię Lady Selwyn padało w każdym możliwym przypadku z chyba każdych ust. – To tylko pokazuje, lordzie Prewett, że głupotą jest demonizowanie naszych poglądów – w tym momencie już w pełni wypowiadał się jako członek Rycerzy Walpurgii. – Myślę, że Skorowidz nie uwzględnił wielu nazwisk czarodziejskich, które są szanowane w magicznym świecie, których przedstawicieli tu nie ma, a jednak od lat współtworzą magiczny świat i z którymi nie próbujemy przecież walczyć. Nie wiem, do czego zmierzasz, lordzie, sam chyba też tego nie wiesz!
Salazar naturalnie nie byłby sobą, gdyby nie zakończył swojej wypowiedzi jakimś donośnym krzykiem. Ponownie usiadł w milczeniu kiwając tylko głową na słowa, z którymi się zgadzał i krzywiąc na te, które brzmiały zbyt idiotycznie, by w ogóle się nimi przejąć.
- Dziękuję, Amadeusie, z radością przyjmiemy twoją propozycję ze względu na łączące nas relacje i przyjaźń – musiał znowu wstać, by odpowiedzieć Crouchowi, skłonił mu się więc jeszcze zanim kontynuował. – Mówiąc w imieniu całego rodu, chcę jeszcze raz zapewnić o radykalnej zmianie naszej polityki, stąd z przyjemnością przyjmujemy także propozycję lorda Lupusa, a także lorda Burke oraz Lorda Yaxleya, jeśli oczywiście lord Morgoth Yaxley zgadza się w tej kwestii ze swoim krewnym, z przyjemnością także przyjmę rękę przyjaźni oferowaną przez lorda Lestrange’a, szczególnie ze względu na moją świętej pamięci matkę, która pochodizął z tego wspaniałego rodu, zgadzam się także z lordem Rowlem, należy zapomnieć o niesnaskach i pozostać silnym w obliczu tego, co dzieje się na świecie. Mam szczerą nadzieję, że zawiązane dziś sojusze wyznaczą nowy kurs, którym winniśmy podążać w przyszłości, .
Po załatwieniu wszystkich delikatnie politycznych spraw, Salazar mógł znów oddać się temu, co w całym spotkaniu ekscytowało go najbardziej.
- Nie wydaje mi się, by pójście Selwynom na dno groziło, lordzie Abbott, szczególnie, gdy podążają naszymi śladami, przypominam, że jesteśmy świetnymi żeglarzami, jeśli komuś tu grozi utonięcie, to tylko wam!
Salazar chętnie kontynuowałby sprzeczanie się z każdym po kolei, gdyby mężczyzna w kapturze nie postanowił ujawnić swojej tożsamości. Serce Traversa ominęło dwa uderzenia, gdy uprzytomnił sobie, że patrzy wprost na Czarnego Pana, którego przed chwilą apologetę prowadził. Spojrzał na zmierzających w kierunku Lorda Voldemorta ludzi, na klękającego Tristana. Podjął decyzję szybko, miał wypowiadać się w imieniu rodu, dlatego nie opuścił zajmowanego miejsca, opadł jednak na kolano, co w ślad za nim uczynili także pozostali obecni Traversowie. Odziani w rodowe barwy, potwierdzający wcześniej wypowiedziane słowa.
- Panie – przemówił znów donośnie, tym razem jednak nieco mniej zezłoszczonym głosem. – Jak wielokrotnie dziś wspominałem, cały ród Traversów pozostaje do twojej dyspozycji – słysząc werbalne ataki skierowane w Czarnego Pana chwycił mocniej swoją różdżkę i nie powstając spojrzał na wreszcie wytrąconego, przynajmniej odrobinę, z równowagi Prewetta, a następnie na wydziedziczonego i zanadto rozentuzjazmowanego Alexandra.
- Mieliście wyprowadzić tego dzieciaka! Teraz chce tylko wywołać panikę! – Znowu w jego głosie pobrzmiewała złość. Ale na litość Neptuna, ileż można powtarzać, żeby niegodni bycia tu wreszcie zamilkli?! – Chcieliście poznać odpowiedzi, a teraz chcecie uciekać zanim padną! I kto tu się zachowuje jak zaślepieni głupcy?!
W gruncie rzeczy Salazar nie był pewien, czy obecnie ktokolwiek tu był bezpieczny, ale i tak, jeśli Czarny Pan by zechciał, nikt nie zdołałby stąd uciec. A skoro mają dość odwagi, by posądzać Lorda Voldemorta o najgorsze, by mówić o tym za jego plecami głośno, by obrażać jego i jego popleczników, niech mają dość odwagi zrobić to też patrząc wprost w jego przerażające oczy. Droga wolna![/u]


Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.

Salazar Travers
Salazar Travers
Zawód : kapitan, pirat, grabieżca
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I butelkę rumu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
We will rant and we will roar
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5840-salazar-travers https://www.morsmordre.net/t5903-capricorn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle
Re: Stonehenge [odnośnik]16.12.18 0:03
Kamienny krąg Stonehenge wrzał od słów, rozmów, od szumu i głosów pełnych gniewu, ale także i zdumienia i wyraźnego zawodu. To tutaj, na zgromadzeniu zwołanym przez rodzinę Malfoy miał odbyć się sąd nad urzędem Ministra Magii. Sąd oficjalnie bezprawny, a jednak posiadający władzę. Wszyscy, którzy się tu zgromadzili wiedzieli o tym, że mogą wszystko zmienić, nawet jeśli miało to oznaczać całkowity przewrót. Arystokracja, choć nieco tkwiąca w impasie, przełamana na części, walczyła o swoje poglądy i dobro swoich rodzin.
Przywołana po Averych przez Tristana Rosiera kwestia mugoli zdawała się roznieść echem po kamiennych blokach, niosąc ze sobą nie tyle szepty, co głośne wyrazy poparcia lub protestu.
— Za stanowisko całego rodu Flint odpowiadam ja — podkreślił niezbyt głośno, dość wycofany nestor Risteard Flint, spokojnie i dumnie, nie spoglądając jednak na powstałego z siedzenia Randolfa, którego zdanie szanował. Nie odwracał się do tyłu, by na niego spojrzeć. — Nestorze Rosier — odezwał się po krótkiej pauzie. — Nie czuj się urażony słowami lorda Randolfa. Pewien jestem, że mylnie odczytałeś jego intencje lub on niewłaściwie je przedstawił. Flintowie nie są rodzonymi politykami, ani retorami i waśnie i spory nie leżą w naszej naturze, podobnie jak otwarte konflikty. Smuci mnie twa propozycja, niezmiernie. I jeśli po mych słowach nie zdecydujesz się jej wycofać, przyjmiemy ją. I nie zapomnimy, że byłeś jej twórcą. Ale nie pragniemy zwady, a nasza niezgoda nie powinna być powodem do odrzucenia dotychczasowego sojuszu. Wciąż wiele nas łączy, przyjmij więc me przeprosiny i gratulacje. Słowne przepychanki nam nie pasują. — Podkreślił, spoglądając na Randolfa. —Pragniemy spokoju w naszych lasach. Cieszymy się z zawartego niedawno porozumienia z rodem Fawley, a także tego, że obrał właściwy kierunek. Jesteśmy i będziemy wierni arystokratycznym tradycjom, a dla naszych dzieci chcemy wszystkiego, co najlepsze. Przyznam rację lordowi Rosierowi, ale także naszym sojusznikom: Avery, Rowle, Black. Mugole nie są i nigdy nie będą podobni do nas, zagrażają nam i naszej przyszłości. Grindelwald doprowadził do chaosu. Chcielibyśmy powrotu do porządku. Nie podjęliśmy wtedy żadnych działań, otrzymaliśmy za to nauczkę. I to jest czas na to, by zareagować, nim Longbottom rozpęta rewolucję, której nie chcemy. Lordzie Black i inni lordowie. Tak jak już mój przyjaciel, lord Randolf odparł, nasz ród nie popiera rządów Harolda Longbottoma i jeżeli nie ma innych postulatów, zgadza się z wotum nieufności względem niego.
Morgana Selwyn spojrzała na nestora Rosiera. Uśmiechnęła się na jego słowa skierowane w jej stronę łagodnie, tak jak od małego uczono damy uśmiechać się na komplementy i wyrazy pogardy.
— Co prawisz, lordzie? Miewam problemy ze słuchem, lecz wybacz mi to, szanowny nestorze. — Skłoniła się przy, choć nie dygnęła, zasiadając na kamieniu. W rzeczywistości słyszała o wiele więcej, niż wszyscy by tego chcieli. — To mój wiek i rządzi się on swoimi prawami. Dziękuję za słowa, które szczęśliwie dotarły do mych starych uszu.
Kiedy Macmillan wypowiedział swoje słowa, pokręciła głową, dotykając palcami okrytymi czarną rękawiczką skroni.
— W takim razie, lordzie Macmillan, weź ten wstyd, schowaj w buty i opuść to zgromadzenie, z łaski swojej.— Swoje dumne, ale wciąż zwodnicze spojrzenie przeniosła na Archibalda, gdy wyraził swój sprzeciw wobec jej praktykom. — Właśnie oprzytomniałam, nestorze — odparła zimno, unosząc jedną brew.  Na Lucana zerknęła wciąż tym samym, pobłażliwym, matczynym wzrokiem. — Wybacz, nie przypominam sobie obecności na twoim ślubie. Żałoba wykluczyła mnie z wielu podobnych spotkań towarzyskich, lordzie Abbott. Prosiłam o zaprzestanie ataków na moja osobę. To bezcelowe, a twoje prywatne animozje nie wnoszą niczego wartościowego do tego spotkania. A skoro już o dnie mowa, dziękuję ci za poświęconą mi uwagę, jestem tym dogłębnie wzruszona.
Craig Burke przedwcześnie przyjął propozycję ożenkiu lady Selwyn, lecz Edgar bardzo sprawnie mu się sprzeciwił, nim było za późno. Jego stanowcze „nie” przecięło powietrze jak jeden ze sztyletów lamino.
— Ten człowiek został wydziedziczony, ponieważ stał w opozycji do woli całej swojej rodziny— przypomniała mu Morgana, wyraźnie dając do zrozumienia, że jego odmowa jest dla niej zaskakująca. Po chwili zmrużyła lekko oczy, a błysk w nich przypominał błysk w oczach oślizgłego gada. — Niemniej jednak, rozumiem. I wierzę, że ta decyzja jest podparta dobrem naszych rodzin.— Z Edgara przeniosła wzrok na Quentina. Być może wiedziała więcej niż im się wydawało. A może nie wiedziała zupełnie nic, a jej wzrok był jedynie bardzo przenikliwy.
Słowa Lysandra wybrzmiały jeszcze zanim nestor się odezwał, odpowiadając na wnioski, a raczej prośby płynące w jego kierunku. Słowa Carrowów, Rosiera, wyraźne poparcie dla sprawy przez Yaxleya być może miały wpływ na decyzję Nottów, a może Septimus podjął ją samodzielnie, tego nie wiedział nikt. Bił się z myślami i było to widoczne. I milczał długo, zaciskając dłoń z rodowym sygnetem na palcu i rozluźniał ją co rusz.
— Przez wzgląd na stosunki, a także dobro niewinnej czarownicy, przychylamy się do tej prośby — podjął w końcu głośno, z siłą i dumą godną nestora. Otrząsnął się po chwilowym załamaniu, szoku, jakiego doświadczył ze strony krewnego, po którym nigdy by się tego nie spodziewał. Nawet nie patrzył w jego stronę. — Tym samym na mocy porozumienia stron rozwiązujemy zawarty związek małżeński pomiędzy członkami naszych rodów. Inara Nott, powróci do swej rodziny jako Inara Carrow, jeśli takie jest wasze życzenie. Jej mąż, zdrajca, uznany zostaje przez nas za martwego, a jej przyszłość pozostaje w rękach jej krewnych i bliskich. Żywię nadzieję, że zaistniała sytuacja nie splami naszego honoru i nie będzie rysą na naszych stosunkach.
W międzyczasie Sorphon Macmillan pokiwał głową w odpowiedzi na słowa Anthony’ego, słuchając tego, co szeptał mu cicho, ale po chwili uniósł dłoń i wyraził sprzeciw, twardym, ostrym tonem.
—  Nie, Anthony. Nie zaproponujemy Abbotom sojuszu. Rodzina Flint nie stoi po naszej stronie. A z pozostałymi rodzinami dziś stoimy po jednej stronie, ale to za mało, aby nazwać ich naszymi bliskimi przyjaciółmi. Dziś. Nie wiemy, co przyniesie jutro. Przyjmujemy zerwanie stosunków z rodem Selwyn— odpowiedział już głośno wszystkim. Nie Zareagował jednak, kiedy Anthony znów wstał, aby zabrać głos.
Alfred Malfoy, który przewodniczył temu spotkaniu nie mógł nie odwrócić się, aby spojrzeć na krnąbrnego Macmillana. Nie wydawał się być jednak zaskoczony jego burzliwością.
— Trudno się wyprzeć, lordzie Macmillan. W zaproszeniu na to spotkanie wyraziłem swe obawy dotyczące rządów obecnego ministra i chęć zjednoczenia szlachty w celu usunięcia go z urzędu. Większość z nas dziś sądzi, że nie powinien zajmować tak istotnej funkcji. Żałuję, że decyzja nie jest jednogłośna, ale jednocześnie rad jestem, że rody, które do tej pory dzieliła zwada mogą wybrać to, co jest najlepsze dla nas wszystkich. Dla nas, czarodziejów, lordzie Macmillan. Z przyjemnością doprowadzę do przesiedlenia ludności zamieszkującej nasze tereny do Puddlemere. Zadowala mnie takie rozwiązanie i cieszę się, że pomiędzy wersami je zaproponowałeś.
Pełne mądrości słowa Archibalda Prewetta znalazły znów poparcie u członków rodów Longbottom, Abbott i Greengrass. Sam Harold Longbottom spojrzał na niego, skinając mu głową — nie w wyrazie podziękowania, swe stanowisko już wyraził, a poparcia. Również nie zgadzał się na to, co padało w obrębie kamiennego kręgu i choć nie był zaskoczony zdaniem głów arystokratycznych rodów, znając ich politykę i działania, jego wzrok pełen był niepokoju.
Amadeus Crouch wyraził poparcie dla rodu Travers i jednocześnie niechęć wobec Macmillanów, Abbottów, Prewettów.
— Zabawna to kara, lordzie Crouch— odezwał się Greengrass ponownie. — Za pełnienie funkcji Ministra Magii. Każcie odbudować Ministerstwo Magii cegła po cegle tym, którzy go zniszczyli. Traversom, którzy jawnie popierają rządy tego… tego… Którego Imienia Nie Wypowiem, Rosierom, Burkom, Yaxleyom! Płaćcie za to, co zniszczyliście.
Wzburzony podniósł się z miejsca i stał już tak do końca. Spojrzał gniewnie na lorda Blacka i wyprostował się dumnie.
— Cóż to za czarodzieje, lordzie Black. Czy jesteś w stanie podać nazwiska tych, którzy wbrew zakazowi Ministerstwa Magii przekroczyło zamknięte obszary? Czy jesteś w stanie ofiarować nam je w ramach dowodu na twoje słowa? Bo jeśli nie, cała zasługa przypadnie Oddziałowi Kontroli Magicznej, która prawem do naprawy zepsutych miejsc dysponuje.
Lordowi Parkinsonowi odpowiedział zaś:
— Przyznałem, że nie mam szczegółowej wiedzy na ten temat. Zaznaczyłem, że ma to miejsce. Domyślam się też, że skoro Oddział Kontroli Magicznej był uprawniony do kontroli miejsc skażonych anomalią, to wciąż jest. Panie Ministrze?
Harold Longbottom popatrzył na niego i po chwili lekkiego zastanowienia odpadł:
— Oddział Kontroli Magicznej zamknął pod groźbą wtrącenia do Tower wszystkie zarejestrowane przez ministerstwo obszary skażone anomaliami, niezależnie od tego, gdzie ich źródło się znajdowało, jeszcze za rządów poprzedniego ministra. I został oddział ten powołany do naprawienia tych miejsc. — Po chwili spojrzenie ministra spoczęło jednak na Arturze. Może nieznaczące dla pozostałych zgromadzonych, ale z pewnością dla młodego aurora, który zdawał sobie sprawę, że Harold wie, w jaki sposób znikają źródła anomalii w Wielkiej Brytanii. Wiedział o Zakonie Feniksa.
Ulysses Ollivander udzielił rzeczowej odpowiedzi, a kiedy głos zabrał lord Shafiq, na propozycję sojuszu sir Tom Langley Shacklebolt odpowiedział mu:
— Wzajemna wrogość nie wzięła się znikąd, lordzie Shafiq. Nie usłyszałem od ciebie żadnej propozycji, która by mnie interesowała, a puste słowa nagłej sympatii mnie nie interesują. Weź za żonę jedną z moich krewnych, a wtedy będziemy rozmawiać o sojuszach.
Zale Shafiq skinął głową na znak potwierdzenia, jeszcze zanim zdołał na to odpowiedzieć sam Zachary. Kiedy padła propozycja w ich kierunku od strony Cynerica, podniósł się z kamienia. Otulił swe ramiona misternie tkaną szatą, nie udając, że panujący na Wyspach Brytyjskich klimat wcale mu się nie podoba (miał na sobie skórzane sandały), po czym skłonił się w kierunku Yaxleya i Parkinsona.
— Drodzy lordowie, wdzięczni jesteśmy za ciepłe słowa płynące z waszej strony, a także propozycje ocieplenia stosunków pomiędzy nami, lecz chociaż wielce cenimy sobie Europę i wielkie brytyjskie rody czarodziejów, różnice pomiędzy nami są zbyt wielkie, abym mógł propozycje przyjąć, a także potwierdzić te przedwcześnie wystosowane przez mego krewnego w waszą stronę. Nasze dzieci nie uczęszczają do waszych szkół, nasze kobiety nie wychodzą za mąż za waszych mężczyzn, nie oblegamy waszych ziem. Wasza postępowość nas zaskakuje — skierował wymowny wzrok na Morganę, nie kryjąc przy tym zdumienia. — i obawiam się, że nie jesteśmy w stanie wam w tym dorównać. Szanując waszą kulturę, chcemy zachować odrębność i autonomię utrzymywaną do tej pory. Zwykliśmy sojusze przypieczętowywać małżeństwem, a niczego w zamian ofiarować wam nie mogę. — Ukłonił się nisko obu rodom i spoczął ponownie na kamieniu.
Na propozycję Juliusa Fawleya, sir Aaron James Carrow, który wcześniej podziękował milcząco Nottom za wyrozumiałość, odpowiedział:
— Szanowny lordzie, traktujemy cię z szacunkiem i nie chcielibyśmy, byś odebrał naszą odmowę jak obrazę. Ale na dzień dzisiejszy nie możemy na to przystać. Zgadzamy się co do dzisiejszej kwestii, lecz nasze rody pozostają wciąż skrajnie różne, a nasze interesy całkiem ze sobą niezwiązane. Liczę jednak, że pozostaniemy w relacjach takich, jak do tej pory.
Lord Avery, któremu postanowił gniewnie odpowiedzieć Lucan Abbott, pochylił się do przodu, unosząc swoje krzaczaste brwi wysoko.
Lordzie Abbott, z jakiego powodu podejrzewasz mnie o lekkomyślność. Jestem nestorem, nie muszę myśleć nad tym, co powiem. Ja to po prostu wiem. Nie dbam o to, ilu mugoli zginęło, nie dbam o ich komfort, zdrowie i codzienność, którą gotów jestem pogwałcać bez skrupułów, jeśli mój ród miałby w tym interes. To o jego dobro dbać zamierzam. Nie znam tego człowieka, ale obserwuję jego czyny i wiem, że jest gotów czynić rzeczy wielkie. Jeśli to, co lord Rosier rzecze jest prawdą, popieram go. Z mugolami bratać się nie będę, a czystość krwi ma dla mnie wielkie znaczenie. Jeśli Perseusz zginął, tak jak wielu innych czarodziejów szlachetnej krwi, choć mam nadzieję, że nie, gotów jestem uznać tą wielką stratę jako konieczność do podjęcia kroków, których wyczekuję. A czy ty, lordzie Abbott, wiesz ile szlam zginęło w Ministerstwie Magii podczas tego wydarzenia? Ja wiem. I bilans mnie satysfakcjonuje. Mam nadzieję, że wyczerpująco odpowiedziałem na wszystkie twoje wątpliwości.
Uciekający wydziedziczony Alexander z zadziwiającą łatwością wyczarował tarczę, która nie tylko ochroniła młodego uzdrowiciela przed zaklęciem uciszającym, lecz także odbiła zaklęcie wprost do Morgany Selwyn. Czarownica wyciągnęła różdżkę, lecz nim sama podjęła obronę, dwóch jej synów utworzyło tarczę, która wchłonęła odbity urok. Już kierowali ich czubki w stronę uciekiniera, gotowi rozpocząć walkę, ale w Stonehenge rozbrzmiał głos Alfreda Malfoya.
— Dość!
Słowa Alexandra skierowane do patrolu egzekucyjnego spotkały się z całkowitym brakiem odpowiedzi. Czarodzieje, nim jakkolwiek zareagowali, spojrzeli na przewodniczącego im Malfoya, który jedynie surowo pokręcił głową. I nie podjęli realizacji prośby, rozkazu pozbawionego nazwiska młodzieńca. Zamiast tego dalej, ruszli w jego kierunku w stronę sektora Prewettów, aby zgodnie z pierwotnym zamierzeniem, pochwycić go i odprowadzić do wyjścia. Zatrzymali się tuż przed Archibaldem. Wyglądało na to, że zgromadzony tu patrol egzekucyjny nie był podległy ministrowi, a komuś zupełnie innemu. W powietrzy dało wyczuć się gęstą intrygę, tkaną na długo przed rozpoczęciem tego zgromadzenia.
Kiedy Salazar Travers wykrzyczał swą nagłą potrzebę, jeden z Traversów siedzących za nim wyciągnął różdżkę i z łatwością zmienił noszoną w kieszeni drewniano-metalową łyżeczkę na stosunkowo niewielkie, bo niespełna dwumetrowe wiosło, które przez swoich pobratymców przekazał żeglarzowi — uznając jego prośbę za poważną. Jego otwartą deklarację poparcia dla Voldemorta i przynależność do organizacji obarczaną zbrodniami sprawiła, że Stonehenge znów zawrzało.
Harold Longbottom nie odpowiedział mu już, zamiast tego, z wysoko wyciągniętą różdżką, gotową do podjęcia kolejnej próby ataku, skierował swe słowa do Voldemorta.
— Przyszedłeś tu i zostaniesz schwytany. A potem osądzony przez Wizengamot. I osadzony w więzieniu, w którym pozostaniesz aż do śmierci, winny wszystkich popełnionych zbrodni.
Morgoth Yaxley milczał, ale po pojawieniu się na środku Lorda Voldemorta ruszył z miejsca i stanął po jego stronie, podobnie jak Craig, Amadeus, Eddard i Magnus.
Kiedy na środku pojawił się lord Voldemort wraz ze swoimi poplecznikami, Sorpon Macmillan wstał, odpychając z gniewem Anthony’ego na bok. Wyciągnął też różdżkę, nie tylko zachowując ją w pogotowiu, ale kierując ją w stronę mężczyzny. Podobnie jak nestor Longbottomów. Wielu członków ich rodów uczyniło podobnie, wykazując gotowość do walki.
— Czy to...
— Czarna różdżka! [/b]— krzyknął ktoś, wskazując na różdżkę będącą w posiadaniu samozwańczego lorda.
— Wygląda na to, że główny cel spotkania został osiągnięty!Lord Malfoy podniósł głos, by przedrzeć się przez szum wyciąganych różdżek. — Wolą większości, minister Harold Longbottom, zostaje zdymisjonowany. W trybie natychmiastowym.
Niebo nad Salisbury pociemniało.


| Czas na odpis wynosi 72h. Mistrz Gry nieśmiało przypomina, że przy wskazywanych zmianach relacji powinny paść argumenty uzasadniające dany stan rzeczy — wspólna polityka pro lub antymugolska, pro lub antyministrowa to w niektórych przypadkach trochę za mało. A wraz ze zmianami sojuszów powinny iść czyny, na przykład propozycje małżeństw lub realnego, fabularnego wsparcia, a nie same wyrazy sympatii. Dlatego też Mistrz Gry liczy, że rody, będą pamiętać o rodowych sojuszach i będą się stosować do podjętych dziś decyzji.


Mapka:
[/size]

ZGŁOSZONE WNIOSKI I POSTULATY:

I. Sprawy ogólne

1)Wotum nieufności wobec ministra:
ZA: 19 (Yaxley, Rowle, Avery, Shafiq, Rosier, Selwyn, Burke, Lestrange, Fawley, Crouch, Parkinson, Nott, Travers, Black, Carrow, Bulstrode, Shacklebolt, Slughorn, Flint)
Przeciw: 6 (Prewett, Greengrass, Macmillan, Longbottom, Abbott, /Percival; Alexander/, Ollivander) ZATWIERDZONE


2)Poparcie dla Morgany Selwyn jako stałego następcy nestora rodu Selwyn.
5 (Mallfoy, Travers, Nott, Rosier, Parkinson)

3)Ograniczenie kompetencji Ministra Magii
ZA: 1 (Flint) ODRZUCONE


4)Śledztwo w sprawie śmierci nestora Fenwicka
ODRZUCONE

5)Wyprowadzenie Skamandera
ODRZUCONE

6)Cronus Malfoy jako nowy Minister Magii


II. Wyciszenia

1)Wyciszenie Alexandra Selwyna.
ZA: 6 (Rosier, Selwyn, Crouch, Nott, Yaxley, Rowle, Shafiq i inni)
PRZECIW: 1 (Abbott)
ZATWIERDZONE

2. Wyciszenie Percivala Notta
ZA: 1 (Nott)

3. Wyciszenie Lucana Abbotta
ZA: 2(Yaxley, Burke)

III. Relacje rodowe

Zmiana stosunku Fawley-Longbottom na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunku Yaxley-Ollivander na negatywne.

Zmiana stosunków: Selwyn-Abbott, Greengrass, Longbottom, Macmillan, Weasley na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Selwyn-Travers na pozytywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunkków Lestrange-Prewett na negatywny.

Zmiana stosunków Lestrange-Burke na pozytywny.

Zmiana stosunków Yaxley-Greengrass na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Rosier-Flint na negatywne.

Zmiana stosunków Prewett- Ollivander, Longbottom, Greengrass na pozytywne.  ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Prewett-Selwyn na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Crouch-Abbott, Macmillan, Prewett na negatywne.

Zmiana stosunków Crouch-Travers, Lestrange na pozytywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Black-Yaxley na pozytywny. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Black-Travers, Fawley na neutralny. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Black-Abbott, Macmillan, Ollivander na negatywny. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Burke-Greengrass, Ollivander na negatywny. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Burke-Travers, Parkinson na pozytywny. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Burke-Selwyn, Fawley na neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Shafiq-Abbott na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Shafiq-Shacklebolt na pozytywne. WSTRZYMANE

Zmiana stosunków Shafiq-Parkinson na pozytywne. ODRZUCONE

Zmiana stosunków Yaxley-SHAFIQ na pozytywne. ODRZUCONE

Zmiana stosunków Yaxley-Travers na neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Yaxley-Prewett na negatywne.

Zmiana stosunków Flint-Parkinson na pozytywne neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Flint-Selwyn na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Fawley-Parkinson na pozytywne.  ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Fawley-Carrow na pozytywne.  ODRZUCONE

Zmiana stosunków Fawley-Lestrange na neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Fawley-Abbott, Greengrass na neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Fawley-Weasley na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Parkinson-Longbottom, Abbott, Prewett na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Lestrange-Malfoy, Travers, ZATWIERDZONE Yaxley na pozytywne.

Zmiana stosunków Lestrange-Avery, Rowle, Selwyn na neutralne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Lestrange-Greengrass, Longbottom, Macmillan na negatywne. ZATWIERDZONE

Zmiana stosunków Rowle-Burke na pozytywne.


Zmiana stosunków Rowle-Travers, Lestrange, Carrow, Crouch na neutralne.

Zmiana stosunków Rowle-Macmillan, Greengrass, Longbottom na negatywne. ZATWIERDZONE

Jeśli któryś z powyższych stosunków nie został zatwierdzony, to prawdopodobnie nie padła względem niego żadna odpowiedź (poza Rosier-Flint). Jeśli jednak tak się stało i Mistrz Gry przeoczył, bardzo proszę o poprawienie drogą prywatnej wiadomości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stonehenge [odnośnik]16.12.18 0:04
Lord Voldemort nie obdarzył spojrzeniem pojedynczo żadnego ze swych sojuszników, ale wydawał się być zadowolony z tego, co nastąpiło. Spoglądał na rody, które przywitały go w godny sposób, by w końcu spojrzeć na Ministra Magii, który z zapalczywym spojrzeniem celował w niego różdżką. Jego śladem poszli inni Longbottomowie, ale patrol egzekucyjny ani drgnął. Voldemort stał przez chwilę z niezwykłą różdżką w dłoni zwróconej wnętrzem ku górze, z nonszalancją, jakby trzymał między palcami wyjątkowy instrument. Rycerze Walpurgii wiedzieli — dzierżył legendarny przedmiot, jeden z Insygniów Śmierci.
Spojrzał na Archibalda Prewetta, który jako jedyny wystosował do niego pytanie. Uśmiechnął się lekko, lecz w tym uśmiechu nie było ani nic wesołego, ani tym bardziej przyjemnego. Budziło na myśl z uśmiechem człowieka, któremu przyjemność sprawiają największe i najpodlejsze tortury.
 — Tego samego, co wszyscy — odpowiedział, powtarzając tym samym słowa Tristana, a jego głos wzbudził we wszystkich zgromadzonych nieprzyjemne dreszcze. Przypominał syk węża, który jeszcze na długo szumiał w uszach. — Grindelwald został pokonany— podjął głośno, rozglądając się wokół siedzisk usadowionych wokół kamiennego kręgu. — Przeze mnie. Nadszedł czas, by zażegnać chaos, jaki wywołał i stworzyć nowy porządek. Niektórzy z was nie uznają swej krwi za bardziej wyjątkową, a nawet… bratają się z mugolami.— W jego koszmarnym tonie rozbrzmiało obrzydzenie, które wymalowało się również na jego bladej, trupiej twarzy. — Pochwalacie łączenie  się z nimi, a nawet rodzenie im dzieci! Traktujecie na równi ze sobą.— Spojrzał na swoich oddanych Rycerzy Walpurgii, a potem na Prewetta. — Mugole żyją, by mogli być wobec nas oddani, być wdzięczni za łaskę. Lecz przerwaliście obrady, kontynuujmy — nie poprosił, zażądał, prześlizgując się jak bazyliszek pomiędzy Malfoyem, a Morgothem, by spojrzeć innym przedstawicielom znakomitych rodów w twarz.  — Dotychczasowy minister był wrogiem czarodziejów. Potrzebujemy kogoś, kto go godnie zastąpi. Alfredzie — zawrócił się do niego, rozłożył lekko ręce, jakby witał go we własnych progach.  — Nowym Ministrem Magii powinien zostać ktoś stworzony do tej roli. Cronus Malfoy, może? 
Nie powiedział nic więcej. Nie musiał. Brzmienie jego głosu, twarde i ostre, podobnie jak każde spojrzenie jasno wskazywało, że oficjalny postulat nie tylko miał być propozycją, ale był również jego wolą, którą wszyscy, jednogłośnie powinni spełnić. Wskazany przez niego Cronus Malfoy zasiadał w sektorze swej rodziny, w towarzystwie syna, Abraxasa i innych zasłużonych członków rodu. Do tej pory lekko blada twarz Alfreda Malfoya zaczynała nabierać właściwych kolorów. Skinął Cronusowi głową, ledwie zauważalnie, a Lord Voldemort odwrócił się plecami do Harolda Longbottoma, lekceważąco i ostentacyjnie, zwracając uwagę wszystkich swojego kandydata.


Dokonywał wielkich rzeczy strasznych, to prawda, ale wielkich

Czarny Pan
Czarny Pan
Zawód : Czarnoksiężnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja, który zaszedłem dalej niż ktokolwiek inny na drodze do nieśmiertelności...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
Stonehenge - Page 12 Tumblr_mmbuhtLKK11r3r73mo1_500
Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t3051-r-tom-riddle#50095 http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f303-piwnica https://www.morsmordre.net/f303-piwnica
Re: Stonehenge [odnośnik]16.12.18 14:31
Obserwował Craiga, który zapalił się do oferty małżeństwa, co wywołało w Morgocie wewnętrzny niesmak. Nie tylko ze względu na bezmyślne zabieranie głosu przed swoim nestorem, ale również i polityczny konflikt. Czyżby nie słyszał deklaracji pozbawionego już tytułów Alexandra, głoszących o poparciu Lucindy dla jego toku myślenia? Zapewne z chęcią wykorzystałby kobietę do swoich celów, a ów świadomość przyprawiała młodego nestora o zdegustowanie tokiem myślenia drugiego Śmierciożercy. Jego wysuwanie się przed szereg było zniewagą dla Edgara, któremu Morgoth posłał krótkie spojrzenie.
- Przyjęcie lady Inary nie zostanie zapomniane, lordzie Carrow - zwrócił się z wyraźną wdzięcznością do opiekuna rodziny z Yorkshire. Percival nie zasługiwał na żonę, którą była dla niego córka Adriena. Córka jego kuzyna. Grzechy męża były niewyobrażalne - z wiedzą którą posiadał dawny Nott, jego egoizm był zwyczajnie nie do przyjęcia. Powinien zdawać sobie sprawę, że po zdradzie nie tylko rodziny szlacheckie będą szlakować jego i jego żonę - polowanie Rycerzy Walpurgii nie miało ominąć jej i jej dziecka. Jej, nie jego. Gdyby nie protektorat lorda Carrowa nic nie byłoby w stanie jej ochronić. - Lordzie Flint, twój krewniak doskonale wiedział, co mówił. Liczę na to, że w przyszłości się to nie powtórzy. - To nie była groźba, a obietnica. Zapanowanie nad niepohamowywanym krewniakiem nie mogło zostać bez echa. Kontrola nie mogła być jednorazowa. - Czy te zniewagi zostaną bezkonsekwentne? - spytał, wpatrując się w mężczyznę. Chciał, żeby Flint zareagował. Chciał, żeby pokazał siłę i trzymał kontrolę w rodzinie. Żądał dowodu do potrzymania sojuszu. - Kamień i piasek to nasza ziemia, lordzie Macmillan - powtórzył za Anthonym, odszukując go zielonymi oczami i zwracając się ku niemu po raz pierwszy. Nie oddałby nigdy terenów należących do jego rodu. Jego dziedzictwo. Wypieranie mugoli i ich sympatyków z terenów podległych było jego celem. - Wplatanie kobiet w tę dyskusję jest osobistym wyrazem żalu dla twojego niezmiennego stanu kawalerskiego, lordzie Macmillan? - spytał chłodno, nie oczekując odpowiedzi. Bezczelny atak na Morganę Selwyn oraz całą jej rodzinę było otwartym ukazaniem swojej niedojrzałości. Brzydził się tym, jednak nie zamierzał więcej czasu poświęcać nieokrzesanym birbantom. Odpowiedział skinieniem głowy Traversowi za poparcie, którym się wykazał. - Słowa mojego kuzyna są moimi słowami, lordzie Travers - odpowiedział spokojnie, acz pewnie, nie przejmując się tym, że wydźwięk mógł uderzyć w niektórych mówców. Potwierdził równocześnie, że przyjmowali nowe stosunki. Yaxleyowie od zawsze cenili sobie jedność, a wychwalanie tej spójności umysłów krążyła w ich krwi. Cyneric nie musiał z nim rozmawiać, by znać jego zdanie. Nie zareagował na słowa Greengrassa - oburzenie starszego czarodzieja było zdecydowanie nie w tonie. Skinął głową w ciszy Shafiqowi, który odrzucił ocieplenie stosunków, podając odpowiednie ku temu argumenty. Szanował ich autonomię, chociaż wspomnienie tej rodziny już zawsze miało dotykać go osobiście. Wciąż jednak czekał na odpowiedź Ollivanderów, którzy chyba nie sądzili, że neutralne stosunki zostaną między nimi zachowane. Powoli wychodzący z sektorów mężczyźni musieli wyglądać śmiesznie. Jego wyjście miało być deklaracją, nie zaś zapoczątkowaniem bezmyślnego owczego pędu. Nie odzywał się dopóki Amadeus Crouch nie zabrał głosu, a uważne spojrzenie Morgotha śledziło jego poczynania - szczególnie w momencie, w którym zatrzymał się przed sektorem rodziny Lestrange. Jego słowa były oburzające i nie miały pozostać bez komentarza z jego strony. - Proszę się nie wtrącać w sprawy mojej rodziny. Lordzie Crouch. - Spojrzał na starszego mężczyznę i dopiero po chwili skinął mu głową. Jawny szantaż, odrzucenie rozumu i dyplomacji przez polityka było otwartym lekceważeniem. Nie życzył sobie również zasłaniania się osobą swojej przyszłej żony dla osiągnięcia własnych celów. Od kiedy to Crouch musiał kryć się za spódnicą kobiety? I to jeszcze kobiety nie należącej do niego. Poszukiwał ekspresji swojej goryczy po braku potomka poprzez przekładanie tego na Marine? Morgoth nie zamierzał mu na to pozwolić. Gdy dokoła Voldemorta zebrała się większa grupa, Yaxley wysunął się z tłumu, stając poza linią ścisłego kręgu, znajdując się w ćwiartce należącego do lordów Cambridgeshire, by spojrzeć na Blaise'a Lestrange. - Ród Yaxley odpowie pozytywnie - odpowiedział mu, skinąwszy delikatnie głową na wyrażenie szacunku wobec starszego mężczyzny i jego rozsądnej propozycji. Nie zabrał jednak głosu, słysząc propozycję na nowego Ministra Magii. Zamiast tego uniósł wzrok na Cynerica, by po chwili wrócić nim ku sylwetkom w centrum kamiennego kręgu.

|akceptujemy propozycje rodów Travers i Lestrange



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Stonehenge [odnośnik]16.12.18 23:55
Zdrada stanu nie kryła się już nawet za słowami, a sztyletowała powietrze jeżąc włos na karku nie mniej niż sykliwe zgłoski wypuszczane przez Voldemorta. Nie musiał otwierać ust szeroko - bez tego Anthony zdawał się dostrzegać wijące się na wietrze wici, niby węże snute ku głupcom. Ocierały się jeżąc włos na karku, a w innych wzbudzając uwielbienie. Rosier, Nott, Burke, Yaxley, Malfoy...więcej. Było ich więcej i z każdą chwilą wychodzili z cienia. Nawet patrol egzekucyjny. Jak komary do baniaka pełnej posoki. Jak daleko to sięgało?
Czarna różdżka. Zadrżał, lecz nie znieruchomiał. Zacisnął mocniej dłoń na drewnie. Rozsądek, słowa - nic nie mogło tu zadziałać. Odrzucił więc i własne już po nie nie sięgając. Uniósł różdżkę niemniej pewnie jak Longbottom wcześniej. Skoro bezpośrednie zaklęcia nie odniosły skutku...
- Terremotio! - odważył się skierować różdżkę tak by zaklęcie objęło swym działaniem ziemię na której stał Voldemort oraz jak największą liczbę tych którzy przed nim na tejże klęczeli, wspierali chyląc przed nim czoła. Wszyscy powinni zapaść się pod ziemię i w niej pozostać. Niebo zdawało się wciąż ciemnieć


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Stonehenge [odnośnik]16.12.18 23:55
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 16

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Stonehenge - Page 12 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stonehenge [odnośnik]17.12.18 15:08
Oby ich kobiety na zawsze wstydziły się za tę decyzję – rzucił cicho, gdy nestor Flintów zmienił propozycję jednego ze swoich przedstawicieli. – Teraz rozumiem, lordzie nestorze – odpowiedział szeptem na słowa Sorphona, co brzmiało trochę tak jak gdyby kajał się przed własną matką za kolejną wypitą whisky. Poczuł chwilowy przypływ strachu, gdy ten nerwowo zareagował na jego propozycje. Teraz, słysząc słowa Flinta było mu niemiłosiernie wstyd za to, co zaproponował. Co jak co, ale stary Macmillan najlepiej znał całe to biedne zbiorowisko zakompleksionej szlachty i dobrze, że ostro się sprzeciwił. Właściwie Anthony właśnie takiej reakcji spodziewał się od samego początku, gdy wpadł na szaloną ideę polepszenia relacji z Abbottami i Flintami. Biedne pogubione leśne żmije... Szkoda mu było jedynie Abbottów, którzy otwarcie stali po stronie Longbottoma. Pytanie jedynie czy oni wytrzymają przy swoim stanowisku. – Ale… Ale co z Greengrassami, Ollivanderami i Weasleyami? – zapytał po chwili ponownie, chcąc dowiedzieć się co nestor myślał o poprawieniu relacji z tymi rodami. – Może powinniśmy stawić ich w to miejsce, z którego odeszli Selwynowie? Potrzebujemy sojuszników, a oni wydają się być odpowiedni – brzmiał, jak gdyby się martwił. Z trójki zaprzyjaźnionych rodów zostały tylko dwa, Prewettowie i Longbottomowie. Jako trio mogli próbować wiele, ale mało osiągnąć, a tu, jak mu się zdawało, powinna utworzyć się liga, która odłamałaby się od gniazda tych podłych węży. – Potrzebujemy siły, która przeciwstawi się całej tej podłości i zakłamaniu. Mamy przed sobą większość rodów, którzy najchętniej życzyliby nam śmierci lub utracenia tytułu – tłumaczył cicho dalej nestorowi. – Jeżeli mamy z nimi walczyć i z pozostałymi rodami, jak za dawnych czasów, potrzebujemy nowych przyjaźni. Jeżeli o mnie chodzi, mogę znaleźć żonę wśród tych trzech rodów, których proponuję, jeżeli ma to cokolwiek zmienić. Myślę, że i oni czują się tak samo jak my, osaczeni przez te żmije o wyglądzie pawia – zaproponował, choć wcale nie podobała mu się ta szalona myśl, na którą wpadł pod wpływem emocji. – Wy wiecie najlepiej, lordzie nestorze.
Słowa lorda Traversa przyprawiały go o śmiech. Wiele wszystkich tych „zacnych” szlachciców z początku udawało, że nie ma mowy o niczym czarnomagicznym, że nie można wspierać tego tak zwanego „Czarnego Pana”, że ci którzy spalili Ministerstwo powinni ponieść karę, między innymi, za śmierć kilku szlachciców… a teraz? Jeden po drugim, „dzięki” Salazarowi, popierali samozwańczego „lorda”-czarnoksiężnika i odkrywali swoje prawdziwe twarze. To była najśmieszniejsza, ale i gorzka prawda całego tego zgromadzenia. Wszyscy oni byli podłymi, dwulicowymi kłamcami. Lord Malfoy z kolei szczytował wśród nich wszystkich, otwarcie przyznając w jakim celu się zebrali, co wywołało jedynie głośnie oburzenie ze strony Anthony’ego. Nie wiedział już czy się śmiać… teoretycznie nie powinien odczuwać nic – przecież nie można było spodziewać się niczego innego ze strony większości rodów zapatrzonych jedynie w swoją jakże błękitną, choć w rzeczywistości taką samą krew jak inni czarodzieje. Nie było w nich żadnych wartości. Żadnych. Może jedynie w Traversach znalazłby szaleńczą odwagę odpowiadającą niemal tej macmillanowej… gdyby nie fakt, że popierali czyste zło. Nieograniczony gniew buzował w żyłach Anthony’ego. Ledwo go kontrolował, ale najchętniej rzuciłby się z gołymi rękami na wszystkich, pomijając zacne i godne rody.
Lordzie Travers, polecam wam walerianę zamiast wiosła, a najlepiej porządne upicie się, dopóki nie zaśniecie – odpowiedział szorstko, z zadziornym uśmiechem, w jego tonie głosu dało się wyczuć odrobinę złości nad którą nie dało się zapanować. Na wyzwiska stawiane pod jego adresem zareagował kolejnymi prychnięciami. Wiele rodów uważało Macmillanów za barbarzyńców, ale ci prawdziwi siedzieli w sektorze Traversów i mieli twarz podobną do Salazara. „Biedne wasze matki”, mógł jedynie ponawiać w swojej głowie Anthony. – A wam lordowie Lestrenge i Rowle zalecam zapoznanie się z tradycją mojego i pozostałych rodów, których posądzacie o zdradę, zanim zaczniecie mówić o jej gwałceniu. Sram vas bilo – końcówkę zarzucił ciszej, w ulubionym przez siebie języku, ponawiając przy tym swoje słowa o wstydzie za wszystkich, którzy tutaj się zebrali a nawoływali do nienawiści wobec niewinnych istot. – Z kolei wam, lady Selwyn, przy moim braku zdolności jasnowidzenia, przewiduję szybki upadek, szkoda, że się tak tanio sprzedaliście żmijom bez moralnego kręgosłupa – dodał bez jakiegokolwiek uśmiechu. Nie było mu do śmiechu w jakikolwiek w zły sposób odnosić się w taki sposób do kobiet, ale Morgana zupełnie sobie na to zasłużyła swoimi bezmyślnymi poczynaniami.
To wszystko, co powiedział, stało się jeszcze zanim „Lord” Voldemort odsłonił swój kaptur. Zanim Anthony rzucił się w obronie nestora, który go odepchnął (a to wybiło Macmillana z taktu, choć na krótko). Zupełnie zapomniał o tym, że lord Sorphon nie potrzebował ochrony, potrzebował wsparcia i jednogłośności. Tony skierował różdżkę przeciwko byłej zakapturzonej postaci, postąpił tak samo, jak starszy Macmillan.
Lordzie Malfoy, jesteście zdrajcami razem ze wszystkimi, którzy was poprą! – wykrzyczał oburzony na propozycję powołania tego blond zdrajcy na stanowisko Ministra. – Terremotio! – zawołał, postanawiając zrobić dokładnie to samo co zrobił Skamander. Skierował swoją różdżkę w podłoże, na którym znajdował się samozwańczy lord Voldemort i jego poplecznicy. Nie było innej opcji niż wojna, tego chcieli wszyscy… i tylko w ten sposób, jak mu się zdawało, można było ochronić lorda Longbottoma.

| Kostka na Terremotio. (Dokonuję aktu samobójstwa lub samookaleczenia i zjednoczenia się z drugim Antkiem)
| Anthony na pewno jest przeciwny punktom: dwa (poparcie dla Morgany Selwyn) i sześć (poparcie dla Malfoya jako następnego Ministra); podejrzewam, że i wszyscy Macmillanowie
| Przepraszam jeżeli się pogubiłam i komuś nie odpowiedziałam, nie chcę zmuszać MG do długich notatek (i tak przepraszam za tę długość)
| Ku ułatwieniu pracy MG: proponuję Sorphonowi zawiązanie sojuszu (poprawy relacji) z rodami: Ollivander, Greengrass i Weasley po raz drugi (ponieważ nie wiem jak odczytywać jego skinienia głowy)


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Stonehenge [odnośnik]17.12.18 15:08
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 65

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Stonehenge - Page 12 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stonehenge - Page 12 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stonehenge [odnośnik]17.12.18 22:30
Nie podobały mu się wypowiedzi lorda Flinta - najpierw uderzały w Morgotha, później zaś w całą arystokrację. Widocznie fakt, że tyle osób nie zrozumiała jego przekazu zwiastował, że wysłowił się źle, lecz on zdawał się odsuwać całą winę z dala od siebie. Cyneric przysłuchiwał się temu wszystkiemu w milczeniu, będąc powoli zmęczonym jałowością wszelkich dysput. Dobrze, że nestor Risteard wszystko skrupulatnie wyjaśnił, dzięki czemu wszelkie spory powinny być zażegnane. Powinny, bowiem nestor rodu Yaxley domagał się stanowczości ze strony Flintów. Doskonale go rozumiał. Lord Randolf podważał jego autorytet na oczach całego szlacheckiego społeczeństwa, godząc w ten sposób w swoich sojuszników, których usiłował zdyskredytować. Tak jak chyba wszystkich wokół, traktując ich jak dzieci - widocznie wszyscy nimi byli w porównaniu do niewysłowionej mądrości czarodzieja. Blondyn dziwił się temu okrutnie, jednakże nie wypowiedział nic - jego kuzyn zawarł w swojej wypowiedzi oczekiwania lordów Cambrigeshire wobec swojego - ponoć - sojusznika. Zgadzał się z nim w całej rozciągłości.
Później posypały się propozycje relacji międzyrodowych, do których dołączył również Cyneric, wypowiadając się - wyjątkowo - w imieniu Morgotha. Nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu mówić więcej, niż dotąd przypuszczał. Yaxley'owie postanowili iść dość oszczędną, bezpieczną ścieżką, lecz nawet ona nie okazała się w pełni dobra. Nie zdziwił się stanowiskiem rodu Shafiq, doskonale je rozumiał, chociaż oni starali patrzeć szerzej na obecną sytuację, to nikt nie miał do nich pretensji. Treser trolli również skinął głową nestorowi egipskiej rodziny, po czym powrócił skoncentrowany do śledzenia dalszych politycznych roszad. Zapamiętywał wszystkie nowootwarte sojusze oraz te, które ostatecznie pękły pod wpływem emocji oraz rozbieżnych interesów. Zamierzał się wycofać ze wszelkich dyskusji, jednakże nie dało się nie słyszeć Traversa oraz Macmillana. Byli jak nielubiące się psidwaki z jednej wsi, gdzie każdy zamierzał zaszczekać drugiego na śmierć. W gruncie rzeczy słuchało się tych krzyków całkiem przyjemnie, bawiły one Cynerica. W niektórych miejscach musiał się on zgodzić z Salazarem, w niektórych zaś wywrócić oczami na zarzuty Anthony'ego. Jednakże buńczuczność Alexandra była niepokojąca. Niestety nim Yaxley zdołał się zastanowić nad czymkolwiek, Czarny Pan ujawnił się, zatem szlachcic ukłonił mu się z należnym szacunkiem. Pokazując to, że jednoczył się ze wszystkimi Rycerzami Walpurgii. Lord Voldemort był najlepszym sojusznikiem, wbrew temu co sądzili o nim niektórzy - wreszcie mieli realną szansę na zaprowadzenie porządku a magicznym świecie, wolnym od mugoli i ich irracjonalnych żądań. Zauważył znaczące spojrzenie Morgotha.
- Yaxley'owie popierają wybranie na ministra człowieka pochodzącego z konserwatywnego rodu, wiernego naszym ideałom oraz tradycjom - odpowiedział głośno na wezwanie Czarnego Pana. Musieli i chcieli go poprzeć, skoro jego kuzyn nie powiedział nic, zrobił to on. Wszakże słowa Cynerica były jego słowami, zatem pozwolił sobie na ich wypowiedzenie - w możliwie treściwy sposób.
Tylko tyle zdążył zresztą powiedzieć nim kilku szaleńców zdecydowało się zaatakować ziemię, pod którą stali Lord Voldemort oraz jego poplecznicy. Głupcy - wydali na siebie wyrok śmierci.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Stonehenge [odnośnik]18.12.18 2:02
Mówili bzdury. Tak okropne bzdury, że tego nie dało się słuchać. Czy naprawdę sądzili, że ktokolwiek z konserwatywnej arystokracji przejmie się losem szlam oraz ich sympatyków? Louvel patrzył na tych ludzi z niedowierzaniem. Dopiero teraz obudzili się, że strona przeciwna nie respektowała ich praw, których notabene w ich mniemaniu nie miała? Dziwił się, otwierał szeroko oczy ze zdumienia i kręcił głową z jawną dezaprobatą. Nie mógł słuchać tych bezsensownych argumentów, które nawet ciężko w ten sposób nazwać. Bardzo mądrze wypowiadał się za to lord Parkinson - szkoda, że jego krewna Elisabeth nie mogła poszczycić się równą inteligencją, być może byliby już małżeństwem. Jednakże było, minęło, należało patrzeć w przyszłość. Głównie dlatego Rowle nie mógł zgodzić się z propozycją lorda Randolfa. Jego pomysł być może miałby szanse powodzenia, gdyby mogli odpowiednio przygotować ministerstwo magii - nie za tydzień, nawet nie za miesiąc. Musieli działać teraz, natychmiast, zanim Longbottom zniszczy całą arystokrację, na co nie mogli pozwolić. Tak samo jak to, że lord Harold miałby stać na ich czele, nawet jeśli faktycznie zostałby pozbawiony praw. Dlatego Lou przyjął z ulgą sprostowanie nestora Flintów i uwagę skierował na Tristana, do którego tamten wystosował swoje słowa. Był ciekaw jak to się skończy. Lady Morganą stracił już zainteresowanie - dokładnie wtedy, kiedy zaczęła nieco lekceważyć lorda Rosiera. Ponadto ta kobieta wydawała mu się jakaś taka dziwnie… oślizgła, niewarta zaufania, chociaż nie powiedział tego na głos.
Polityczne przetasowania trwały w najlepsze. Z zainteresowaniem przysłuchiwał się wszelkim zmianom, spojrzał na Magnusa kiedy wypowiadał się w imieniu lorda nestora Salazara. Niestety w propozycjach nie dosłyszał nazwiska Avery - szkoda, bowiem oni chyba jako jedni z niewielu zostaną z władcami Cheshire w negatywnych relacjach; mowa oczywiście o rodach z konserwatywną polityką. Trudno, może nadarzy się lepsza okazja do poprawienia międzyrodowych stosunków.
Starał się nie słyszeć przekrzykujących się Macmillana i Traversa, dlatego siedział spokojnie kiedy ta dwójka wymieniała między sobą niewybredne komentarze. Louvel nawet nie chciał sobie wyobrażać scenariusza, w którym Salazar dostaje to wiosło i idzie na podbój sektora Macmillanów.
Jakoś wszelkie dyskusje umknęły jego uszom kiedy wypowiadał się Longbottom, a potem zjawił się Lord Voldemort, jak sam siebie nazwał. Rowle przyglądał mu się dość uważnie, chociaż szybko zrozumiał, że nie było z nim żartów. Jego głos był przerażający, uśmiech wręcz wzbudzający ciarki wędrujące wzdłuż kręgosłupa. Ścisnął mocniej różdżkę, w pierwszym momencie mając ochotę cisnąć jakimś zaklęciem w Macmillana lub Skamandera, lecz stchórzył. Obawiał się jakiejś paskudnej anomalii, z którą mogliby sobie nie poradzić. Zresztą, zdziwiony faktem, że Magnus podszedł do zakapturzonego mężczyzny nazywając go panem, niewiele był w stanie zrobić. Przejęty niewiedzą oraz niezrozumieniem istoty sprawy, o jakiej wszyscy zdawali się wiedzieć. Poza nim. - Lord Cronus Malfoy jako doświadczony w prawie czarodziej, nieposzlakowanej opinii oraz konserwatywnych poglądach byłby doskonałym wyborem na ministra magii. Ród Rowle głosuje za jego kandydaturą - odezwał się wreszcie, kiedy jako-tako odzyskał przytomność umysłu. Jego brat stał na środku Stonehenge, mógł nie mieć głowy do wygłaszania podobnych osądów. Zresztą, Malfoy'owie byli ich sojusznikami od wielu lat, dlatego poparcie było czystą formalnością. Wtedy dostrzegł lecące zaklęcie, lecz nie wiedział jak mógłby pomóc Magnusowi - nikt inny szczególnie go nie obchodził w tamtym momencie. Mógłby wznieść tarczę, gdyby znajdował się niżej, teraz nie zdołałby tam dobiec. Spojrzał jedynie pytająco na nestora swego rodu. Powinni uciekać? Lou nigdy nie czuł się bardziej zagubiony co wtedy.


When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend - just remember that death is not the end

Louvel Rowle
Louvel Rowle
Zawód : łącznik z duchami w MM
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Death is not the end.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4459-louvel-rowle https://www.morsmordre.net/t4472-poczta-louvela#95528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f75-cheshire-beeston-castle https://www.morsmordre.net/t4473-skrytka-bankowa-nr-1156#95529 https://www.morsmordre.net/t4474-louvel-rowle#95532
Re: Stonehenge [odnośnik]18.12.18 10:59
Głosy przybierały na sile, coraz bardziej skażone absurdem oraz bzdurnymi żądaniami. Ellie, spoglądając na zgromadzonych wciąż z lekka zaszklonym spojrzeniem, nie potrafiła powstrzymać się od niemalże niezauważalnego skrzywienia różanych usteczek. Doprawdy, cóż to za brak dobrego wychowania, tak swoją bezmyślnością zakłócać czyjąś żałobę po utraconym krewnym — i chociaż zdawała sobie sprawę, iż rzeczony utracony bezpowrotnie krewny wciąż znajduje się pośród nich, tak wpojone zasady wraz z obowiązkiem stanowczo sprzeciwiały się takowym rewelacjom, nakazując być młodziutkiej lady, chociażby częściowo ślepą. W końcu wystarczająco ukazała po sobie, jak bardzo zabolała ją decyzja, zarówno wujaszka Notta, jak i samego Percivala. I tylko trochę żałowała, że natura kształtowana przez troskliwą opiekę Parkinsonów, nie pozwoliłaby jej pozostać również głuchą, albowiem słowa, jakie paść zdążyły, sprawiały, iż mogłaby tylko kręcić jasną główką w niedowierzaniu. Niemniej nie robiła tego, siedząc nienaturalnie wyprostowaną, obserwowała obrady, mimowolnie zastanawiając się, czy rody o odmiennych poglądach niźli szlachty konserwatywnej, naprawdę sądzili, iż ich argumenty o dobru mugoli, mugoli zagrażających ich światu z każdym oddechem skażonym anomalią, mogłyby coś wskórać? Zwłaszcza, iż te same rodziny nawołujące do zjednoczenia, szczerzyły kły na wzór dzikich zwierząt, gdy tylko zorientowali się, że są w porażającej mniejszości? A potem ten Travers oraz Macmillan, jeśli lord pan ojciec nie zazna migreny, tak nawiedzi ona z pewnością Elodie. Brak kultury oraz ogłady, żałosne krzyki przypominające ubogie handlarki, nawołujące do zakupienia ich towarów, okraszone jakże nieprzyjemną aparycją oraz zachowaniem. Tak bardzo była wdzięczna lordowi Parkinson za brak propozycji ugody z tymi morskimi brutalami! I jeszcze to przyznanie się do przynależenia do grupy przestępczej! — tego artystka mimo wszystko nie była już taka pewna, czy aby na pewno to przestępcy byli, niemniej oświadczenie, iż przynależy się do tajnej organizacji, sprawiało, iż owa organizacja tajną nie była, a tym samym lord Salazar narażał siebie (rzucał wyzwanie?) na nadchodzące ciosy. Czy miało to jednak znaczenie? W końcu wiele osób jawnie poparło przerażającego mężczyznę, którego nieprzyjemny głos przyprawiał o dreszcze przebiegające po jasnej skórze.
Lord Vincent Parkinson przygląda się całej tej szopce ze spokojem, ze spokojem godnym ojca, którego potomstwo postanowiło obrócić właśnie dom w perzynę z szaleńczym śmiechem na ustach. Ach, szaleństwo. Czy istniało lepsze podsumowanie dla wydarzeń obecnych? Zamach stanu powiadają, niech i tak będzie. Mężczyzna nie odpowiada więcej na słowa lorda Greengrassa, uznając, że takie działanie było skazane na porażkę. Uparty szlachcic odmawiał zaakceptowania błędów oraz niedociągnięć ukazywanych przez Ministerstwo Magii, Vincent natomiast nie zamierzał zniżać się do poziomu gumochłona, aby ukazać mu, na jaki szereg pomyłek właśnie się skazał. Miast tego kiwa głową, akceptując decyzję nestora rodu Shafiq i tylko odrobinę brew unosi, na widok skórzanych sandałów uświadamiając sobie raptem, iż dla niektórych członków rodziny to właśnie obuwie egzotycznego czarodzieja było wystarczającym powodem, aby nadto nie ocieplać ze sobą stosunków. Cóż. Twórca magicznych zwierciadeł mógł już tylko żałować, iż Elizabeth oraz Victoria okazały się robaczywymi jabłkami, które nie mogły i nie potrafiły przysłużyć się rodowi, rąk innych spokrewnionych dam zaś nie mógł ofiarować nikomu, z racji ich nadto młodego wieku, bądź niedojrzałości mogącej prawdopodobnie przynieść potomkom Eimher jedynie wstyd. Dlatego też milczał, uznając, że swą powinność wykonał, a nadto języka strzępić nie wypada. W tym samym czasie jego najmłodsza córka wiodła orzechowymi oczami od postaci omdlałej Odette do przerażającej sylwetki, jaką był lord Voldemort. Nie była w stanie pojąć, jak ktoś tak straszny i nieprzyjemny mógł zyskać tak wielu sympatyków. Przecież podobne przekonania żywiło wielu i milej było za takowymi podążać niż za osobą o sykliwym głosie i brzydkiej szacie. Czy ten mężczyzna, aby na pewno był lordem? Ellie szczerze wątpiła, acz wypowiadać się nie zamierzała wcale. Bo była przestraszona nie na żarty, a wieść o śmierci Grindelwalda z jego ręki nie sprawiała, iż miała ochotę wiwatować na cześć tego całego Voldemorta. Odejście wstrętnego czarnoksiężnika było informacja pozytywną, cóż jednak z tego, jeśli niemal natychmiast zastąpił go kolejny? Czy podobnie mógł myśleć pan ojciec? To pytanie mimowolnie objawia się w umyśle lady, która swą uwagę kieruje na swego rodzica. Ten, starając się zachować kamienny wyraz twarzy podszyty nieco znudzeniem, maską mającą ukryć niezadowolenie oraz zaniepokojenie, szeptem zwraca się do wujaszka nestora.
Ród Parkinson popiera wybór Cronusa Malfoy'a na nowego Ministra Magii — oświadcza po chwili, upewniając się jeszcze, czy aby Rubeus potwierdza stanowisko obrane przez krewnego. Nie widząc żadnych protestów, wraca do bacznej obserwacji zgromadzenia, tylko po to, by być świadkiem, jak para głupców postanawia zaatakować groźnego czarnoksiężnika. Merlinie...


Run your fingers through my hair,
Tell me I'm the fairest of the fair
Elodie Burke
Elodie Burke
Zawód : Dama na trzy etaty
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna

she's a saint
with the lips of a sinner


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
she`s an  a n g e l
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6266-elodie-parkinson https://www.morsmordre.net/t6336-lethe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6333-skrytka-bankowa-nr-1568 https://www.morsmordre.net/t6335-elodie-parkinson
Re: Stonehenge [odnośnik]18.12.18 16:05
Na słowa lorda Salazara Traversa, skierowane do ich rodu najwyraźniej żaden z nich - ani jej ojciec, ani nestor Flintów - nie miał zamiaru odpowiadać. Oczywiście, nikt nikomu na siłę nie szukał nowego nestora, a już z pewnością nie robili tego Flintowie w stosunku do któregokolwiek z rodów. Nawet jeśli nie popierali tak nowoczesnego podejścia do polityki wewnętrznej rodu Selwynów i wybierania sobie na seniora kobiety, nie dotykało ich to bezpośrednio, więc dlaczego mieliby interweniować? Randolf Flint zaznaczył swe zaskoczenie taką decyzją i uznał tą kwestię za zamkniętą... niestety najwyraźniej tylko on. Wprawdzie nie do końca rozumiał skąd to wielkie obruszenie z powodu jego słów, ale z szacunkiem spojrzał na swego nestora, kiedy ten powstał i zwrócił się do Tristana Rosiera. Oczywiście z uwagą słuchał jego słów, przyjmując je do wiadomości i akceptując w całości, na znak czego schylił lekko głowę, kiedy Risteard na niego spojrzał. Taka była prawda - nie szukali zwady i niezgody.
Szczególnie z przyjaciółmi, a jak się okazało lord nestor Yaxley przypomniał sobie właśnie, że i on czuje się urażony. Wyglądało na to, że nastała jakaś nowa moda na wymuszanie przez jedne rody pewnych zachowań nestorów pozostałych.
Wyegzekwowania jakich konsekwencji oczekiwał lord Morgoth? Uciszenia Randolfa? A może od razu wydziedziczenia, jak to już dzisiaj miało miejsce? Tego sam Randolf nie wiedział, z niezmąconym spokojem jednak stał, gotów zaakceptować każdą decyzję nestora swojego rodu.  
Po wcześniejszej wypowiedzi Ristearda, był zresztą nawet gotów przeprosić za swe, najwyraźniej niefortunnie dobrane słowa, za przykładem swego nestora, na razie jednak nie odezwał się ani słowem. Yaxley zwrócił się bezpośrednio do Ristearda, więc wysoce niegrzecznym byłoby się wtrącać w wymianę zdań dwóch nestorów rodów.
Znów zrobiło się lekkie zamieszanie w związku z uciekającym młodym już-nie-Selwynem, był z niego jednak nawet pożytek - wyjaśniło się bez cienia wątpliwości komu służy patrol egzekucyjny. Wzrok czarodziejów, który padł na lorda Malfoya, nie zaś na Ministra Magii, można było odczytać jednoznacznie. Zresztą... potem wszystko potoczyło się bardzo szybko: w sektorze Traversów i Macmillanów zawrzało, ktoś krzyknął o Czarnej Różdżce...
Po plecach Rosemary przebiegły ciarki. Nie powinno ich tu w ogóle być, już wcześniej o tym wiedziała, ale teraz tylko utwierdziła się w tym przekonaniu.
I znów odezwał się ten, który tytułował się lordem. Sądziła, że teraz, po ekspresowym odwołaniu Longbottoma ze stanowiska Ministra Magii, ten cały Voldemort sam przejmie władzę, ale najwyraźniej postanowił to zrobić cudzymi rękami. Zapewne było to tylko czysto taktyczne zagranie.
Budził grozę, to trzeba było przyznać. Kiedy przetaczał wzrokiem po przedstawicielach rodów, Rosemary miała ochotę stać się niewidzialna. Zresztą... ich obecność - rodu Flint - była najwyraźniej zupełnie zbędna. Cała ta farsa była zaplanowana od początku do końca. Przedstawienie - oto w czym uczestniczyli.
Wyglądało na to, że Yaxley'owie bez wahania poparli "propozycję" (można to było w ogóle nazwać propozycją?) Voldemorta, potem ród Rowle i Parkinson.
Rosemary miała wrażenie, że ci, którzy nawet nie byli poplecznikami tego człowieka, byli zbyt przerażeni, żeby powiedzieć cokolwiek innego niż "popieram kandydaturę Malfoya". Nie dziwił jej strach... ale mimo wszystko dziwiła bierność. A jednak, kiedy jej ojciec powtórnie się podniósł, miała ochotę pociągnąć go z powrotem. Po co jeszcze się wychylał? Przecież i tak nic nie zdziała, było ich zbyt wielu...
Lord Salazar Travers, lord nestor Alfred Malfoy, lord nestor Julius Avery, lord nestor Morgoth Yaxley, lord nestor Tristan Rosier, lady Melisande Rosier, lord Amadeus Crouch, lord Lupus Black, lord Alphard Black, lord nestor Edgar Burke, lord Craig Burke, lord Quentin Burke, lord Eddard Nott, lord Magnus Rowle... Rosemary przesuwała wzrokiem po ich twarzach, dłuższą chwilę poświęcając jedynie Alphardowi razem z przeciągłym, pytającym spojrzeniem. Nie rozumiała. Kim tak naprawdę był tamten człowiek? Ten, który tytułował się lordem. Czemu aż tylu czarodziejów szlachetnie urodzonych go popierało? Ze strachu czy pchało ich do niego coś więcej?
- Za pozwoleniem - odezwał się Randolf Flint, spoglądając jeszcze na Ristearda kontrolnie - przed głosowaniem chętnie posłucham co lord Cronus Malfoy ma nam do zaproponowania jako Minister Magii. Jakie konkretne działania zamierza podjąć w związku z anomaliami, chaosem w kraju, polityką zagraniczną, samym Ministerstwem Magii... Rozumiem, że część osób tu obecnych zna te plany, ale zdaje się nie wszyscy - spojrzał wokół po lordach. - Może warto byłoby je przedstawić? - zaproponował zatrzymując wzrok na lordzie Cronusie Malfoy'u. Stał jeszcze przez chwilę, jakby czekał aż znów rozeźleni lordowie postanowią go oskarżyć o obrazę czy cokolwiek innego. Spokojnie, tylko pytał. Kulturalnie i bez większych emocji z uwagą przyglądając się kandydatowi na Ministra Magii. Dopiero wtedy zajął swoje miejsce.
Chwilę później znów zrobiło się zamieszanie - kolejny atak na samozwańczego lorda. Tą chwilę też wykorzystał Randolf, żeby nachylić się ku Risteardowi.
- Lordzie nestorze, wydaje mi się, że powinniśmy podejść z rezerwą do osób, które otwarcie popierają tamtego człowieka. Nie znamy go, nie możemy być pewni jego zamiarów, a to z jaką łatwością przekonał do siebie członków szlacheckich rodów, jest co najmniej podejrzane. Nie okazujmy oczywiście wrogości, wielu z nich to nasi przyjaciele... ale chyba powinniśmy się im baczniej przyglądać i działać z należytą ostrożnością - zwrócił się do niego na tyle cicho, by mógł usłyszeć go tylko nestor Flint.


I feel the pages turning
I see the candle burning down
Before my eyesBefore my wild eyes



Rosemary Flint
Rosemary Flint
Zawód : magifitopatolog, zielarka
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Woda, której dotykasz w rzece,
jest ostatkiem tej,
która przeszła,
i początkiem tej,
która przyjdzie;
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
tak samo teraźniejszość
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6186-rosemary-artemisia-flint https://www.morsmordre.net/t6364-corvus#161229 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f130-charnwood-dwor-flintow https://www.morsmordre.net/t6430-rosemary-flint#163976

Strona 12 z 31 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 21 ... 31  Next

Stonehenge
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach