Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia
AutorWiadomość
Pracownia [odnośnik]15.05.17 11:02
First topic message reminder :

Pracownia

racownia mieści się na parterze i prowadzi do niej osobne wejście, z zewnątrz. Wcześniej pomieszczenie to pełniło rolę składzika, jednak na urodziny Solene wujostwo przerobiło je na prywatną pracownię, w której dzieje się magia. To tutaj pobiera miary i prezentuje swoje projekty nierzadko wybrednej klienteli. Poza wygodną kozetką jest również parawan, za którym można się przebrać; duże lustro a przed nim niewysoki podest. Ponadto, na wieszakach wisi zazwyczaj kilka nowych sukien, koszul czy szat, które młoda projektantka wyszywa z uporem maniaka.
Przeważnie na wizytę trzeba się wcześniej umówić, jednak nie wygania zbłąkanych dusz, potrzebujących czegoś na ostatnią chwilę.


[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.


Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 27.05.17 12:45, w całości zmieniany 1 raz
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Re: Pracownia [odnośnik]13.02.19 0:42
Drgnął stawiając krok w tył w chwili w której przez prześwit uchylonych drzwi dostrzegł różdżkę na której zaciskała się kobieca dłoń. Zaskoczony uniósł w geście pokornego poddaństwa otwarte dłonie wiedząc, że po własną różdżkę w porę nie zdąży sięgnąć. Pozostawało mu spróbować jakimś sposobem zyskać na czasie. Trudność polegała jednak na tym, że nie do końca wiedział czym sobie na takie powitanie zasłużył. Zachowując zimną krew czekał. Odetchnął z ulgą gdy dłoń osunęła się w niby bezwładnym zwisie. Częściowo.
- Kogo się spodziewałaś? - nie było to żartobliwe, retoryczne pytanie. Zmrużył przenikliwie ślepia. Chciał wiedzieć. Nie wyglądało to dobrze - Ktoś ci grozi..? - dodał zatapiając się zgodnie z jej zaproszeniem we wnętrzu pomieszczenia. Nie było mu ono obce tak samo jak uwodząca wila aura ciągnąca się za kobietą. Nie do końca jeszcze wiedział czy serdeczność która jej towarzyszyła była szczera. Zaszczepiony przez dementorów niepokój podsycał nieufność, a zakłamane wspomnienia podejrzliwość. Starał się skrywać swoją ostrożność za płaszczykiem swobody. Podszedł do wskazanego w głębi pomieszczenia stolika zsuwając z pleców wierzchnie okrycie. Nieśpiesznie z powodu urażonego barku. Szatę przewiesił przez oparcie siedziska, na którym spoczął podtrzymując wciąż obolałe żebrami. Z przezorności i braku apetytu z poczęstunku w jakiejkolwiek formie nie skorzystał.
- Mnie też - przyznać musiał, że niezapowiedziane wizyty miał w zwyczaju składać przeważnie z powodu pracy, a nie osobistej fanaberii. Powód jego obecności tutaj w tym momencie był nieco bardziej złożony. Nie wiedział jeszcze jak powinien ubrać go w słowa. Sądząc po tym, że Solene widząc go była zaskoczona, a potem przeszła do codziennej, ciepłej gościnności prawdopodobnie nie czytała gazet, nie interesowała się polityką. Pewnie o niczym jeszcze nie wiedziała, a on tak szczerze nie chciał poruszać tego tematu obawiając się, że rozmowa pominie to co go faktycznie interesowało. Postanowił skupić się zatem na tamtym konkretnym wspomnieniu - Zastanawiałem się ostatnio czy bardzo za złe masz mi to spotkanie na Brick Lane. Czy skrzywdziłem cię zmuszając cię do pójścia tam ze mną - zaczął po dłuższej chwili milczenia po której podniósł spojrzenie na wilą twarz ku której wdrapał się po wątłej szyi oplecionej złotymi kosmykami.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pracownia [odnośnik]21.02.19 22:54
Oczywiście, że nie – skłamała gładko, nie zamierzając wdawać się w dyskusje na temat wieczornych odwiedzin Macnaira, jak i faktu, że prawdopodobnie właśnie szykował na niej okrutną zemstę za to, jak go potraktowała ostatnim razem. Jeśli mogła być czegokolwiek pewna w przypadku tego człowieka, to właśnie tego, że przy kolejnej okazji ich spotkanie nie będzie już tak ani absurdalne ani przyjemne jak kilka dni temu. I chociaż wyjawiając Anthony'emu swój mały problem mogła zapobiec potencjalnej tragedii, nie chciała obciążać go kolejnymi prywatnymi kłopotami. Liczyła tymczasem na to, że Skamander nie zamierzał na dzień dobry wiercić jej dziury w brzuchu; była nieugięta, zresztą, zadane przez aurora kolejne pytanie skutecznie odciągnęło ją od wykonywanego zajęcia. Przerywając więc, zwróciła spojrzenie ku niemu – wyraźnie skonsternowane – i milcząc przez chwilę, próbowała odgadnąć o co mu chodzi.
To było kilka miesięcy temu – przypomniała spokojnie, kiedy zebrała myśli – dlaczego nagle teraz o to pytasz? – w tej chwili nie czuła się skrzywdzona, czy zła z tego powodu, chociaż nie zamierzała zapomnieć, że auror tamtego niezbyt miłego dnia, wbrew jej woli, zabrał ją do mugolskiej dzielnicy pełnej obcych, dzikich ludzi. Przeżyła, i mimo brutalnego wypchnięcia jej ze strefy komfortu, po jakimś czasie była mu wdzięczna. Wizyta na Brick Lane przełamała jej blokadę w tworzeniu prac oraz tamtego dnia odciągnęła uwagę wili od próby porwania, która ją spotkała.
Wyrzuty sumienia do ciebie nie pasują, więc domyślam się, że coś konkretnego stoi za tym pytaniem – jak na krótki czas ich relacji, zdołała poznać podstawowe zachowania aurora, dlatego niemal od razu zorientowała się, że zarówno ta niezapowiedziana wizyta o tej porze, jak i pytanie o sytuację sprzed miesięcy, było jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Nie pośpieszając go, odsunęła się od projektu i powoli podeszła do Anthony'ego. Krzyżując ręce pod biustem, oparła się biodrami o oparcie kozetki i nienachalnie taksując jego twarz zaciekawionym spojrzeniem, czekała na wyjaśnienia.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]02.03.19 15:40
Nie mogła zdawać sobie sprawy z tego, że żadne kłamstwo przy nim nie było gładkie. Słowa mąciły niewidzialną taflę, a on na nią spoglądał i wcale nie podobały mu się zmarszczki na tejże. Mógłby to zignorować. Jednak dziś nie przyszedł się z nią szarpać na słowa, bawić w podchody lub inne bierki. Nie był tu dla niej, dla jej powabnego towarzystwa. Przyszedł po odpowiedzi. Prawdziwe, a nie kłamliwe.
- Przestań, Solene. Jak nie chcesz bym znał odpowiedź zwyczajnie przemilcz lub spław ale nie staraj się mnie okłamywać. Nie kiedy jedynie ci się wydaje, że jesteś w tym dobra - zwrócił jej szorstko, lecz nieopryskliwie uwagę rozdrażniony tym, że częstowała go fałszem od progu. Przemęczenie, przeciągająca się bezsenność oraz magiczne wyziębienie również nie działały na korzyść jego nastroju.
- Chciałbym usłyszeć, jak według ciebie wyglądał przebieg naszego spotkania tamtego dnia - wyjaśnił zwięźle i bardzo konkretnie malując swoje oczekiwania. Nie przyszedł tutaj snuć filozoficznych rozterek nad swoim lub jej zachowaniem. Nie było też mowy o tym by wchodził w szczegóły. By opowiedział o przebiegu szczytu, o tym co Voldemort mu zrobił. Sam w końcu nie miał pewności. Istotna w tym wszystkim była jednak ona. Coś wyraźnie się nie zgadzało między tym, jak się zachowywała, a tym, jaki obraz wyryty został w jego wspomnieniach. Czy jednak na pewno?  
- W tym momencie wyjątkowo wiele rzeczy do mnie nie pasuje - mruknął cynicznie. Podniósł się z siedzenia kiedy ona zmniejszyła dzielący ich dystans. Jej bliskość mąciła mu w głowie, a on w tym momencie miał lekką obsesję na punkcie zachowania trzeźwości myśli. Było to dla niego w obecnym stanie coś nieosiągalnego. Oblepiający go niepokój kazał mu jednak starać się do tego dążyć.
- Tak. Za tym pytaniem stoi to, że chcę wiedzieć jak zapamiętałaś tamten wieczór. Bez kłamstw, bez nikomu niepotrzebnych pytań, tak szczegółowo jak je wyryło ci się w pamięci. Opowiedz mi. Jesteś w stanie to dla mnie zrobić? - postawił sprawę jasno oczekując podobnej deklaracji z jej strony. Trudno było odgadnąć czy nakazywał, czy też prosił. Bez wątpienia jakiś cień szaleństwa pomykał za jego tęczówkami kiedy to leniwie przemieszczał się wzdłuż jednej ze ścian pracowni.[bylobrzydkobedzieladnie]


Find your wings




Ostatnio zmieniony przez Anthony Skamander dnia 16.03.19 2:26, w całości zmieniany 1 raz
Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pracownia [odnośnik]05.03.19 20:58
Nie znali się długo; nie ulegało wątpliwości, że ich spotkania, w dużej mierze przypadkowe, nie pozwalały na stwierdzenie, że znają się na wylot, jednak Francuzka była w stanie dostrzec zmianę w nastawieniu Skamandera. Do tej pory nie traktował jej w ten sposób: ostry, byleby nie powiedzieć oschły i zaskakująco umęczony, a ona z kolei nie kryła swojego zdziwienia, skoro dotychczas lubił ciągnąc ją za język na siłę, wbrew woli, rozkoszując się złością, którą wtedy pokazywała. Dlatego zauważając, że najwidoczniej nie żartował i coś rzeczywiście było na rzeczy, uśmiechnęła się lekko, ledwo zauważalnie, po chwili pozwalając, by uśmiech opuścił całkowicie jej twarz. Nie skomentowała – co przychodziło z ogromnym trudem – jego słów; była przecież całkiem dobrym kłamcą, jeśli oczywiście się postarała i pozwalając Skamanderowi na wyrzucenie z siebie tego, co leżało mu na wątrobie, zwieńczyła ów monolog cichym westchnieniem.
Zaczynasz mnie przerażać – wyznała wyzuta z chęci do żartów, bo te, jak zauważyła, w ogóle nie pasowały do dzisiejszej rozmowy – skoro jednak tak ci zależy, w porządku – ruchem podróbka wskazała kozetkę, po czym zajęła miejsce i poczekała, aż auror usiądzie obok (lub też nie). Dłuższą chwilę zresztą zbierała wspomnienia tamtego dnia w jedną spójną całość, przeklinając w tym momencie naturalny mechanizm wyparcia.
Byłam zła, bo musiałam znowu pojawić się w jednostce aurorów i potwierdzić tożsamość mężczyzny, który chciał mnie porwać – zaczęła spokojnie, już po chwili odwracając wzrok od twarzy mężczyzny – byłam zła też na ciebie, bo chciałam stamtąd wyjść jak najszybciej a ty mi to utrudniłeś, powstrzymując mnie od ucieczki. Kiedy jednak zaproponowałeś, że odprowadzisz mnie do domu, postanowiłam, że dam ci szansę. Uznałam, że może wreszcie porozmawiamy normalnie, ale ty zabrałeś mnie na Brick Lane – kontynuowała – rozzłościło mnie to, normalnie unikam takich miejsc. Dziwnych, dzikich, obcych, a w obliczu tego, że kilka dni wcześniej próbowano mnie porwać... sam rozumiesz – prawda? – ostatecznie nie było tak źle, w końcu dałeś radę odwrócić moje myśli od ludzi, którzy się na mnie gapili i trochę wyniosłam z tej wycieczki – inspiracji, chęci do tworzenia, czy powinna była mu to mówić? – chciałam tam wrócić, na jednym ze straganów widziałam ładny, stary łańcuszek, ale chyba zabrakło mi odwagi – dodała, w myślach uznając, że to nie odwaga, lecz rozsądek trzymał ją z daleka od tego miejsca.
Satysfakcjonuje cię ta odpowiedź? – poprawiła się na miękkim siedzeniu, ponownie przenosząc spojrzenie na Anthony'ego. Chciała spytać po raz kolejny o powód, lecz ostatecznie zaniechała swojego czynu. Jeśli będzie chciał, to wyjaśni; jeśli nie – w odpowiedniej chwili znowu poruszy tę kwestię. Nie była przecież ślepa ani nie zamierzała mu odpuścić.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]16.03.19 20:40
10 września

Lubiła wrzesień. Nie z powodu pogody, samego miesiąca, a z faktu, że miała nieco więcej czasu dla siebie i na spokojną pracę bez pomijania snu, pory obiadowej i swoich przyjemności. Lubiła wrzesień za to, że był oddalony od wszelkich uroczystych spotkań, przed którymi znaczna część klientek potrzebowała nowych kreacji i podreperowania garderoby wielkości jej aktualnej sypialni, ale lubiła też swoje klientki, którym nie była w stanie prawie nigdy odmówić – co znacznie ją czasami gubiło. Musiała jednak podtrzymywać reputację, zarabiać, żeby móc odłożyć na wymarzony lokal; miała świadomość, że wybrany zawód nie należał do najprostszych i już dawno była gotowa ponosić wszelkie jego konsekwencje. Nawet jeśli oznaczało to wyrzeczenie się wielu innych, przyziemnych – ale związanych nieodłącznie z codziennością – kwestii; w końcu to przez wykonywaną pracę zostanie zapamiętana, nie zaś przez lenistwo, czy życie prywatne. Tak przynajmniej sądziła od pewnego czasu, lecz społeczeństwo angielskie czasami potrafiło ją zaskoczyć.
Zamówienie Sigrun, chociaż nie stanowiło dla niej wyzwania, wprawiało Francuzkę w lekki niepokój. Nie dlatego, że obawiała się wybredności swojej nowej klientki, czy jej osoby samej w sobie, a z powodu bluzki, którą obiecała odwzorować kropka w kropkę ze znoszonym pierwowzorem. Dopiero po fakcie uświadomiła sobie, że nie była w stanie uszyć idealnej kopii, lecz coś atrakcyjniejszego: co nie zawsze oznaczało lepszego. Ale skoro obiecała i zadecydowała się podjąć postawione przez siebie wyzwanie, nie zamierzała się wycofać. Swoją pracę postanowiła więc zacząć od ubrania, drugie zamówienie – niezwykle ponętny kostium – pozostawiając na później, jako wisienkę na torcie wieńczącą ich współpracę. Kiedy tylko uporała się z elementami wykończeniowymi kilku sukien, zaopatrzyła się w kubek gorącej kawy i przeszła do rozkładania narzędzi oraz materiałów potrzebnych do pracy.
Zgarnąwszy ze stołu wszystkie niepotrzebne rzeczy, rozwinęła rolkę materiału w odcieniu głębokiej czerwieni i przygotowany wcześniej na kartonie wykrój dostosowany do wymiarów Rookwood przyłożyła do tkaniny. Odnajdując w porozrzucanych po okolicy pisakach kawałek kredy krawieckiej odrysowała pół przodu, z wrodzoną precyzją zaznaczając rogi i zaszewki, a potem całe boki, następnie zaś odrysowała drugą stronę. Tak samo odrysowała tył bluzki. Tnąc wzdłuż włókna i wyznaczonych linii odpowiednią ilość elementów, rozprasowała delikatnie materiał i zapięła poduszeczkę ze szpilkami wokół drobnego nadgarstka. Przygotowane wcześniej linie wyznaczające zaszewki spięła szpilkami i kiedy tylko upewniła się, że wszystko było na odpowiednim miejscu, przeszła do szycia. Przeszyła łuki i zgięcia pach prostym ściegiem, złączyła przód i tył wykroju, po krótkim czasie zszyła całość i narzuciła na manekin. Bluzka była gotowa, a po odpowiednio długim kontrolnym przyjrzeniu się swojej pracy uznała, że wykonała dobrą robotę; uszycie bluzki było proste, po wielu latach pracy miała odpowiednio dużą wprawę, żeby nie zastanawiać się, czy ubranie będzie pasowało na jej klientkę. Miała pewność, że Sigrun nie zauważy żadnej innej różnicy, poza oczywiście jakością i starannością wykonania, ale przeczucie podpowiadało jasnowłosej, że mimo wszystko kobieta oczekiwała drugiego zamówionego stroju.
To właśnie nim postanowiła się teraz zająć; ponętnym kostiumem, który założony na Rookwood powinien oglądać tylko jej najbliższy, ukochany, kochanek, czy ktokolwiek, kogo miała blisko siebie. Powinien, przynajmniej w teorii; w praktyce nie zamierzała nikomu zaglądać do łóżka, kiedy czyjeś sprawy wcale jej nie interesowały. Miała zresztą świadomość, że szycie tego typu bielizny samo w sobie było kontrowersyjne i gdyby jej nowa specjalizacja ujrzała światło dzienne, mogłaby utracić wielu klientów. Lub, paradoksalnie, przyciągnąć ich większą ilość z innych sfer. Cieszyła się jednak, że jak na razie bielizna miała powodzenie wśród tych, którzy mieli zaszczyt zapoznać się z projektami – może ostatnie rozważania o wprowadzeniu bielizny, niekoniecznie tak ponętnej jak projekt dla Rookwood, nie były wcale głupie?
Na razie odrzuciła od siebie gdybanie i zastanawianie się nad przyszłością marki, skupiając się na rozrysowanym w notesie projekcie. Ten, chociaż nie wydawał się skomplikowany, posiadał dużo różnych elementów, które dodawały pracy. Dlatego postanowiła zacząć od majtek z wysokim stanem, odcinających się nieco ponad talią, ale przez to ładnie ją zaznaczającą. Jak w przypadku bluzki, odrysowała wykrój dostosowany do zebranej przed trzema dniami miary i chwilę potem zszyła boki bielizny, majtki naciągając na drugi, wolny, manekin – na koniec doszyła do nich paski, które miały trzymać pończochy. W następnej kolejności jęła się przygotowywania bluzki z szyfonowego, czarnego, ale i prześwitującego, materiału, i chociaż skończona niewiele później bluzka nie była ani specjalna ani nie przyciągała uwagi poza odsłanianiem ciała, wymagała jeszcze doszycia kilku elementów (całokształt przypominał w zasadzie marynarkę, której dekolt był odpowiednio głęboki w kształt litery V, lecz nie odsłaniający obcesowo biustu). Między innymi doszytej do kołnierzyka grubego naszyjnika w typie obroży z aksamitnego materiału, złączonego na środku srebrnym kółeczkiem. Chociaż na tym etapie napotkała trochę trudności w związku z tym, że manekin nie odwzorowywał kobiecej szyi, po kilku próbach i kombinacjach poradziła sobie z niewdzięcznym elementem. Większa zresztą zabawa czekała ją z naszywaniem skórzanych pasków z kółeczkami na boki delikatnej bluzki – szyfon w każdej chwili mógł się przecież rozerwać co oznaczałoby pracę od początku. Dlatego z ogromną uwagą i starannością naszywała paski, swoją wizję modyfikując pod koniec pracy. Zbierając miarę z Sigrun jej uwadze nie umknęły proporcjonalne wymiary kobiety, a przy tym drobna talia, której wiele kobiet mogłoby jej pozazdrościć: dlaczego więc miałaby jej nie podkreślić? Pomimo faktu, że majtki same w sobie zaznaczały wcięcie w talii, tak skryte mimo wszystko pod materiałem na niewiele się zdały. Pomyślała, że z nadmiaru skórzanego paseczka mogłaby połączyć go z dwoma biegnącymi po bokach bluzki i w ten sposób stworzyć odważną, godną silnej kobiety – jaką niewątpliwie była urzędniczka – kreację. Wyjątkową, naturalnie, jedyną w swoim rodzaju – bo tego przecież oczekiwali od niej klienci. Była skłonna stwierdzić, że po kilku godzinach pracy, bólu pleców i oczu od skupiania się na jak najlepszym, najdelikatniejszym i najdokładniejszym naszyciu dwóch zupełnie różnych materiałów na siebie, kreacja była gotowa, lecz przypomniała sobie, jak Sigrun zwróciła uwagę na spodnie znajdujące się na jednej stronie szkicownika. Pamiętała ich wymianę poglądów na temat spodni i tego, jak powinny one wyglądać, jak i pamiętała, że blondynka nie była przekonana do długich, lejących do ziemi spodni, ale miała pewność, że wyglądałaby w nich równie dobrze i przede wszystkim: pasowały do kostiumu, który przecież na początku należało jakoś ukryć, żeby dopiero stopniowo go pokazać drugiej osobie. Mimo tego, że nie umawiały się na nic więcej, poza bluzką i tą kreacją, z reszty materiału – równie dobrego i nie tracącego na wartości – postanowiła uszyć do kompletu długie spodnie w typie palazzo. Sama takie czasami nosiła, jak wspominała w rozmowie sprzed kilku dni, lubiła je, chociaż przy zmiennej pogodzie i w zimnej Anglii nie zawsze były one dobrym pomysłem. Po jakimś czasie gotowe ubrania złożyła tak, żeby nie uległy zniszczeniu i zapakowawszy, nakreśliła kilka krótkich słów na pergaminie, od razu śląc sowę do Rookwood.
Na sam koniec pracy, mimo zmęczenia, postanowiła posprzątać pracownię i tym bardziej zaplecze, za które zabierała się od dłuższego czasu, zrobić przegląd materiałów i dodatków, a także zastanowić się nad tym, co powinna domówić podczas najbliższego spotkania ze swoim dostawcą. Resetując w ten sposób umysł zebrała resztki materiałów, z których nie byłaby w stanie nic uszyć, poukładała narzędzia na swoje miejsce – co zdarzało się dość rzadko – i nawet poświęciła się do powycierania kurzy z półek, czy pojemników zawierających nici, kamienie i inne w tym typie dodatki. Później spisując braki w notesie przejrzała wiszące w pracowni na wieszakach ubrania, przejrzała kalendarz na najbliższe dni i wróciła do swojego pokoju, zastanawiając się, czy Rookwood będzie zadowolona z ich współpracy; ta w urzędzie sprzed jakiegoś czasu była wątpliwa, jednak podejrzewała, że zarówno ona, jak i Sigrun, zdołały zapomnieć o tamtych nieprzyjemnych okolicznościach.

zt


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]17.03.19 17:25
Jego życie było jedną wielka grą pozorów, którą odstawiał nie tylko przed innymi, lecz również przed samym sobą. Wykorzystywał swoje umiejętności na wiele sposobów wykraczając poza zwykłe obowiązki. Osiąganie wyznaczonych celów, wyzwań sprawiało mu przyjemność, przynosiło satysfakcje. Teraz jednak wszystko to przestało mieć znaczenie. To nie była zabawa. Zamieszanie, które miał w głowie nie było śmieszne, ani przyjemne. Nie zamierzał pozwalać na gmatwanie tego wszystkiego jeszcze bardziej. Zacisnął usta w wąską kreskę przyciągając na twarz obojętny chłód chcąc skryć czający się strach, że może być prawdą to co miał w głowie i obecnie popadał w paranoję przez to, że nie chciał tego zaakceptować. Już teraz budził w niej strach, więc czemu miałby nie wzmagać innych emocji albo czynić zmyślniejszą krzywdę?
Ruch uwydatniał ciągnący się za nim niepokój. Nie potrafił jednak usiedzieć w miejscu targany własnymi demonami, niewiadomymi nawet jeżeli męcząca gorączka bardzo chciała do tego go zmusić. Nie odpowiedział zatem na jej wezwanie. Nie przysiadł przy jej boku. Przynajmniej nie od razu. Słuchał za to z uwagą jej słów. Cedził i ważył ich wartość. Z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem zmniejszał dzielący ich dystans jak gdyby kuszony dźwięczną szczerością odbierającą z barków jakiś niewidzialny ciężar. Przytrzymując ranione żebra usiadł ostatecznie obok niej by nie krążyć nad nią jak sep. I tak iskały go wyrzuty sumienia za to, że potraktował ją oschle. Nie było potrzeby by to wrażenie wzmagać.
- Tak. Nie chciałem jednak by zabrzmiało to jak rozkaz. Od kilku dni nękało mnie przekonanie, że zrobiłem tamtego wieczoru coś więcej niż wymuszenie. Coś godnego potępienia, wzgardy z twojej strony. Jakkolwiek abstrakcyjnie i dziwnie to nie brzmi- wyznał uznając, że zasługuje przynajmniej na takie wyjaśnienia nie chcąc jednak rozdrabniać się nad tym jak nietypowo się z tym przekonaniem funkcjonowało oraz od kogo się go w ogóle nabawił - Potem jednak widzieliśmy się na plaży... nie pasowało mi to. Chyba, że bawimy się w coś bardziej skomplikowanego niż w kotka i myszkę, a ja przestałem nadążać - westchnął mocniej zatapiając się w oparciu i pozwalając sobie rozetrzeć zaspane oczy, które podniósł je następnie na jak zawsze olśniewającą swym urokiem twarz wili. Jasne pasma włosów spowijały ją w złocie uwydatniając jasne przyciągające, lecz również wzbudzające niepokój tęczówki. Podparł głowę na dłoni, a łokieć tej na zagłówku czując, że nie chce budzić w niej przerażenia - Nie chcę byś się mnie obawiała - wyznał więc, a wierzchem dłoni odgarniając z policzka pojedyncze złote strugi zaczesując je jej za ucho.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pracownia [odnośnik]18.03.19 15:06
Solene podejrzewała od początku, że auror nie zamierzał usprawiedliwiać swojego podejrzanego zachowania a ona w związku z tym nie zamierzała kontynuować tematu: być może wstydził się powodu, przez który się tu znalazł; być może nie chciał mówić tego akurat jej i cóż mogła na to poradzić? Z trudem tłumiła kobiecą ciekawość, ale i troskę, którą obdarzała jego osobę od pewnego – niedługiego – czasu, jednak wiedziała, że siłą w teorii niczego nie była w stanie uzyskać. W praktyce wystarczyło, że użyłaby na nim siły wilej perswazji, ale nie był człowiekiem, wobec którego chciała używać nieczystych zagrywek. Jednym z dwóch, a więc wyjątkiem, niestety.
Nie zwróciła uwagi na wędrującą do policzka dłoń, ale i nawet delikatne muśnięcie opuszkami jasnej skóry nie zrobiło na jasnowłosej wrażenia, choć zwykle szybko by się odsunęła. Nie cofnęła jednak głowy, ani nie oderwała spojrzenia od męskich oczu, jakby w tej chwili próbowała wyczytać z nich cokolwiek – na marne, naturalnie, lecz liczyła na to, że wyczuje kiedy będzie próbował ją okłamać.
Na ogół się ciebie nie obawiam – westchnęła cicho, pobłażliwie, nie dowierzając, że Skamander potrafił z taką łatwością i prędkością popadać ze skrajności w skrajność – następnym razem po prostu powiedz o co ci chodzi zamiast urządzać przesłuchanie – nie zamierzała przyznać się do faktu, że jego pojawienie się z grobowym wyrazem twarzy w pewnym stopniu ją zmartwiło, bo przecież dalej utrzymywała, zarówno przed nim, jak i przed sobą, że traktuje go w sposób neutralny i nic ponad to – od początku naszej znajomości wiedziałam, że coś jest z tobą nie tak, ale dzisiaj zachowujesz się jak zahukane dziecko – dodała nieco bardziej żartobliwie, zauważając w myślach, że właściwie wcale nie czuła się oburzona tym niezapowiedzianym wtargnięciem i przyparciem jej do muru. Mimo to, wolała, żeby nie robił tego ponownie i wiedziała, że jej twarz dokładnie to w tym momencie wyrażała.
Nie chcesz wyjaśnić, niech będzie, ale przynajmniej powiedz czy wszystko z tobą w porządku – i w konspiracyjnym geście nachyliła się nieco do przodu, ku Skamanderowi – możesz mi zaufać – Francuzka dziwiła się zresztą, że musiała przypominać mu rzecz tak oczywistą, lecz najwidoczniej oczywistą tylko dla niej, ale nie wiedziała co przeszedł. Była ignorantką, która nie czytywała prasy a plotki puszczała zwykle mimo uszu; przeczuwała, że to właśnie to kiedyś ją zgubi.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]18.03.19 19:34
Wydarzenia w Stonehenge go rozchwiały. Nie umiał się odnaleźć w chaosie wciąż dryfujących myśli. Szukał stałego gruntu. Początkowo wzbierała w nim złość, kiedy nie dostał od razu tego czego chciał. Uspokoił się jednak pogrążając w rozmyśleniach, kiedy to wsłuchiwał się w wersję wydarzeń snutych przez wilę. Z ich dwójki skłonny był bardziej podać się prawdziwości jej wersji wiedząc, że z ich dwójki to on został wykrzywiony przez magię wspomnień. Poczuł się nieco lżejszy. Wciąż miał wiele do przemyślenia, lecz nie było to na to dobre miejsce. Nie chciał kontemplować tu, przy Solene nad swoim życiem oraz decyzjami. Niemniej zasługiwała na wdzięczność za spełnienie jego prośby i powstrzymania się od niepotrzebnego drążenia. Pobieżnie wyjaśnił jej więc swoją sytuację trzymając się ogólników. Spochmurniał jednak zaraz zdając sobie sprawę, że wywoływał w niej emocje nie tak dalekie od tych w utkanych kłamstwem wspomnieniach. Jeszcze się nim nie brzydziła, jeszcze go nie odtrącała, lecz wyglądało na to, że chcąc nie chcąc do tego właśnie dążył. Może to była właśnie kwestia tego, że od zawsze było z nim coś nie tak?
Odjął dłoń od jej twarzy nieco pochmurniejąc. Nawet jeżeli w tym momencie go żałowała i współczuła to co mówiła zdecydowanie nie było tym co chciał usłyszeć. Że jest wypaczony, a teraz jeszcze zahukany. Przypomnienia, że sobie nie radzi. Nawet jeżeli przez słabość nie był w stanie tego zamaskować nie mógł być ani wdzięczny, ani zadowolony z tego, że na głos nazywała jego stan. Poczuł się co najmniej niekomfortowo. Słysząc zapewnienie o zaufaniu spojrzał na nią nieco niedowierzająco. Oczywiście, że nie mógł jej ufać. Powitała go kłamstwem. Być może nie pierwszy raz i wątpił w to by ostatni. Z desperacją starała się skryć jakąś tajemnicę. A - dziś jeszcze wyszło na to, że ktoś jej groził. To wszystko zdecydowanie nie brzmiało jak charakterystyka kogoś komu można było zaufać w czymkolwiek. Anthony poczuł się zażenowany sobą. Tym, że pomimo tego wszystkiego ulegał jej powierzchownemu pięknu. Czuł zachwyt jej osobą, czerpał przyjemność z oglądania jej wdzięków. Czar jednak pryskał w chwili w której zbyt często poruszała ustami wygłaszając swoje spostrzeżenia. Tak jak teraz.
- Tak, mogę - mruknął bez przekonania podnosząc się z kozetki. Podszedł do przewieszonej przez siebie szaty - Mimo wszystko dziękuję, że poświęciłaś mi swój czas. Przepraszam również, że odwiodłem cię od pracy - dodał nieco formalnie żegnając ją i w razie konieczności zapewniając, że trafi do wyjścia. Musiał się poważnie zastanowić nad swoimi priorytetami...

|zt


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Pracownia [odnośnik]26.03.19 15:33
Nie przemyślała swoich słów, jednak już tak miała; czasami mówiła zdecydowanie szybciej, niż myślała i w ten sposób potrafiła nie tylko zrazić kogoś do siebie, lecz w najgorszym przypadku nadszarpnąć swoje dobre imię. Teraz z początku właściwie nie do końca zrozumiała, co się wydarzyło. Nie kłamała, mówiąc, że może jej zaufać, nie kłamała też zwracając uwagę na podejrzane zachowanie aurora. Była szczera, może za bardzo, ale czy nie na tym w dużej mierze opierała się ich znajomość? Wymagał od niej szczerości – spełniała tę prośbę i spotykała się z murem, urazą męskiego ego i spektakularnym wyjściem bez słowa pożegnania. Jeśli sądził, że za nim pójdzie: cóż, mylił się. Nie miała zwyczaju biegać za mężczyznami, choć przez myśl przemknęło jasnowłosej to, że zachowywał się tak jak czasami ona. Wzdychając, zamrugała zdezorientowana i odprowadziła Skamandera wzrokiem do drzwi a kiedy zniknął, wróciła do swoich obowiązków. Wiedziała, że nazajutrz zapomni o tej sytuacji i przestanie się zastanawiać nad tym, co zrobiła źle, ale nie podejrzewała, że będzie dokładnie na odwrót – i że nie zapomni, a ugnie się pod swoją dumą i pewnością siebie, wysyłając do Anthony'ego krótki list.

zt


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]06.05.19 23:27

15 XI '56 r

Ostatnie wydarzenia, zaczęły pochłaniać go bardziej niż by tego chciał. Analizował rzeczy, które zwykle pomijał i zaliczał do kategorii nieistotnych dla niego samego lub z perspektywy pracy, poświęcając temu długie godziny. Jednak krótkimi chwilami oderwania od pojawiających się, nowych problemów i masy pytań bez odpowiedzi, okazało się towarzystwo innych ludzi. Chociaż nigdy nie był z zamiłowania duszą towarzystwa, ukrywając coraz więcej niewypowiedzianych myśli za uprzejmymi słowami i rzuconymi niby przypadkiem domysłami, zrozumiał w końcu, że są osoby, których towarzystwo cenił tylko dlatego, iż byli, jak również pojawiały się jednostki oferujące sobą coś więcej niż interesujące rozmowy. Jedną z osób zaliczających się do drugiej kategorii okazała się piękna, półwila Solene Baudelaire. Mimo że nadal nie potrafił określić tylko jednej cechy, którą wyróżniła się już kilka lat temu.
Dziś postanowił złożyć wizytę tej jakże ciekawej osóbce, co nie zdarzało się pierwszy raz. Jakiś rok temu, jak nie trochę więcej przypadkiem, przełamała się granica, gdy pojawiał się u niej jedynie dla zamówionych szat. Wtedy właśnie znalazł towarzyszkę do rozmów o wszystkim i niczym, której daleko było do sztucznej uprzejmości dam na salonach. Jej szczerość i bezpośredniość, nie raz kłóciły się z tym, do czego przywykł, ale ani razu nie próbował jej uciszyć, słuchając wszelkich rozważań, nawet jeśli nie zgadzał się z tym i co zwykle w końcu mówił, gdy wyraźnie czekała na jakikolwiek komentarz z jego strony.
Wiedziony przyzwyczajeniem, poszedł do piwniczki z winami, aby zabrać jedną z butelek, którą kilka lat temu przywiózł z Francji. Obecnie lekko ponad siedemdziesięcioletnie wino, odleżało już dawno swoje, więc warto było sprawdzić jakiego szlachetnego smaku nabrało. Pojawianie się bez zapowiedzi, nie było czymś, na co decydował się często, jednak dzisiaj postanowił zaryzykować. Z tego, co zdążył już zauważyć, najłatwiej było odnaleźć pannę Baudelaire w pracowni, dlatego właśnie tam się udał. Przekraczając próg, zastukał tylko lekko we framugę drzwi, aby nie przestraszyć kobiety.
- Witaj, Solene. Przeszkadzam? – jego głos był spokojniejszy, pozbawiony chłodu, który zwykle było słychać przy każdym wypowiedzianym słowie. Pozwolił sobie na wypowiedzenie jej imienia, jak zwykle z dość miękkim akcentem. Była jedną z niewielu osób spoza arystokracji i jedyną obecnie kobietą, z którą przeszedł na ty, dla zwykłej wygody. Wszedł bardziej w głąb pomieszczenia, stawiając butelkę wina na stoliku przy kozetce. Jeśli jej przeszkadzał, zostawi przynajmniej to z czym przyszedł.- Francuskie, czerwone i o wiele lżejsze – kącik jego ust drgnął mimowolnie, gdy przypomniał sobie, jak ciężkim okazało się ostatnie, nawet dla niego.
Hesperos Crouch
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7293-hesperos-crouch https://www.morsmordre.net/t7328-talassa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7401-skrytka-bankowa-nr-1781 https://www.morsmordre.net/t7375-hesperos-crouch
Re: Pracownia [odnośnik]21.05.19 23:44
W pracowni wciąż panował nieład po huraganie, który przeszedł przez dom jasnowłosej zaledwie dwa dni temu, ale jak na skalę tamtych zniszczeń – całkiem znośny i do uprzątnięcia w najbliższym czasie. Przeglądała akurat na spokojnie znajdujące się w pudle kreacje, które, w przypadku braku uszkodzeń, wieszała z powrotem na wieszakach a w przypadku choćby lekkiego zaciągnięcia szły na bok, do poprawki lub całkowitego przerobienia, kiedy jej uwagę od mieniących się w świetle pracowni pereł odciągnęło skrzypnięcie drzwi. Zwracając się więc przez wątłe ramię i nie próbując nawet ukryć lekkiego zdziwienia, które chowało się pod zmarszczonym czołem, zorientowała się z kim ma do czynienia, pierwszy raz z obecności kogokolwiek pozwalając sobie na ciche odetchnięcie. Z ulgą, rzecz jasna, bo myśl, że zapomniała odwołać któregoś spotkania przyprawiła ją niemal o palpitacje serca.
Och, to ty – nie przerwała jednak swojego zajęcia, na powrót zerkając na suknię i opuszkiem wolnej dłoni sprawdzając każdą z ozdób z osobna – nie, o ile nie będzie ci przeszkadzać, że tym razem nie usiądę obok – czy musiała cokolwiek wyjaśniać? Nie tylko pracownia, ale i dom, nosił znamiona ruiny, którą kilkadziesiąt godzin temu był, najpewniej widoczne jeszcze z zewnątrz. Mimo braku pomocy Macnaira stosunkowo niewiele rzeczy wymagało odnowy – i nie wiedziała co dziwiło ją w tej sytuacji najbardziej; czy to, że Drew wyszedł bez słowa i zbędnych sztuczek, czy fakt, że wujostwo podeszło do małej apokalipsy ze spokojem, czy jednak wytrzymałość posiadanych przezeń przedmiotów. Poza naczyniami, oczywiście.
Jest pewien problem – zaczęła w odpowiedzi na dźwięk słowa wino – nie mam ani szklanek ani kieliszków, po ostatniej anomalii jestem zdziwiona, że ten dom w ogóle stoi na swoim miejscu – powiesiła sukienkę na wieszaku i zwróciwszy się przodem do Hesperosa, pokonała dzielącą ich odległość – pozostaje więc plebejski sposób picia – uśmiechnęła się lekko, nieco cierpko, ale tylko ona wiedziała skąd ta nuta, gdy przypominała sobie jak w akcie chwilowego załamania nerwowego ukradła Macnairowi jego piersiówkę. I wiedziała też, że za kilka dni samo to wspomnienie przyprawi ją o kolejne załamanie; nie rozumiała w jaki sposób Anglia oddziaływała na ludzi i gdzie zgubiła wszelkie wyuczone w domu zachowania. Ujęła w dłoń butelkę, po czym obróciwszy ją ostrożnie, przeczytała napisaną po francusku etykietę.
Przyda się odmiana – zwykle nie pijała czerwonego wina, preferując białe, ale nie zamierzała wybrzydzać. Chwilowy odpływ sił spowodowany nieprzerwanym od rana sprzątaniem dawał o sobie znać.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]26.05.19 21:12
Uniósł lekko brew, widząc jej reakcję. Nie planował wystraszyć kobiety, a najwyraźniej właśnie tak się stało, lecz nie zamierzał dociekać faktycznych powodów. Zgonił to jedynie na niespodziewane pojawienie się. Przeszedł kilka kroków, nim spojrzał na nią ponownie.
- To tylko ja – rzucił, chyba odruchowo reagując na wypowiedziane przed momentem słowa.- Nie, nie będzie mi to przeszkadzać, zwłaszcza że najwyraźniej masz sporo pracy.- zapewnił ją, przesuwając wzrokiem po pomieszczeniu się, gdy wypowiadał ostatnie słowa. Ilekroć tu był, nigdy nie widział, aby panował tutaj chaos, a teraz nieco tak to się prezentowało. Czasami budząca się pedantyczność, zniechęcała go do pomieszczeń, gdzie panował nawet minimalny bałagan. Dziś jednak był w stanie zignorować ten fakt.
Poza tym już z zewnątrz zauważył, że coś jest nie tak. Dom, w którym mieszkała Solene, wydawał się naruszony, gdy patrzyło się na budynek z ulicy. Zamierzał o to spytać, ale odpowiedź nadeszła nim zdążył się odezwać. Anomalia. Nie dość, że anomalie wypaczały magię, to doprowadzały do większych zniszczeń. Robiły się coraz bardziej uciążliwe, ale na razie nie zanosiło się, aby zniknęły. Trzeba było do nich przywyknąć.
- To raczej żaden problem – stwierdził po prostu, bo naprawdę takowego nie widział.- Fakt pochodzenia, nie sprawia, że wina i inne trunki pijam tylko z kryształów lub zwykłego szkła. Można się bez nich obejść – prychnął. Wolał jednak nie wspominać, a konkretnie nie opowiadać o swoich wyczynach sprzed lat. Chociaż nawet teraz zdarzało mu się odchodzić daleko od zasad, które obowiązywały na salonach. Przyjemnie było czasami oderwać się od sztywnych reguł, nawet jeśli dotyczyło to błahych rzeczy.
- Co to była za anomalia? – spytał, ciekaw jakichś szczegółów. Widział już skutki różnych, dlatego w jakimś stopniu interesował się tym, co tutaj musiało się dziać.
- Plebejski? – niemal się zaśmiał, powstrzymując się jednak. Rozbawiło go, że ze wszystkich możliwych określeń użyła akurat tego. Kiedy wzięła butelkę, aby spojrzeć na etykietę, wstrzymał się z sięgnięciem po wino i otwarciem go.
- Jeśli wierzyć zapewnieniom, powinno być tą przyjemną odmianą – ponoć było lżejsze, a przy tym wyróżniające się bukietem na tle innych czerwonych. Nie miał powodów, aby nie wierzyć w to, co usłyszał, gdy przyjmował butelkę jako drobny prezent na koniec pobytu we Francji.
Hesperos Crouch
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7293-hesperos-crouch https://www.morsmordre.net/t7328-talassa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7401-skrytka-bankowa-nr-1781 https://www.morsmordre.net/t7375-hesperos-crouch
Re: Pracownia [odnośnik]16.06.19 17:49
Na pytanie o anomalię najpierw wzruszyła ramionami, by następnie usiąść na odgruzowanej i wyczyszczonej z kurzu oraz innych zanieczyszczeń sofie. Ruchem głowy zaś wskazała miejsce obok, choć wiedziała, że wcale nie musi – przeważnie odwiedzający ją ludzie w celu innym niż praca czuli się w jej pracowni dość swobodnie. I nie wiedziała czy powinna się cieszyć z tego powodu, czy raczej nie, próbując wyznaczyć jakiekolwiek granice dla dobra głównie swojego, ale nie zamierzała zastanawiać się nad tym w tej chwili. W gruncie rzeczy pojawienie się Hesperosa potraktowała jako znak, aby wreszcie usiadła i odpoczęła, ból pleców i ociężałość nóg odczuwając coraz mocniej.
Huragan – zaczęła, sięgając do stolika po pozłacaną papierośnicę – przeszedł przez moje mieszkanie kiedy próbowałam użyć najprostszego zaklęcia do przyśpieszenia szycia – obróciła wiśniowy, damski papieros między palcami, ostatecznie wtykając go pomiędzy wargi; mimo zasady, że nie paliła w tym pomieszczeniu, drogocenne suknie i materiały bezpiecznie tkwiły na zapleczu – nigdy nie używam zaklęć w przypadku pracy, widocznie postanowiło mnie pokarać za złamanie tej zasady – westchnęła. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że podczas uderzenia anomalii nie ucierpiała konstrukcja domu, a jedynie jego kawałek, jak i to, że klienci okazali się całkiem wyrozumiali. To drugie dziwiło ją do tej pory, bowiem w ocenie arystokracji była dość surowa od samego początku pracy z damami.
Wino to wino – stwierdziła elokwentnie, zaciągając się leniwie – każde będzie dobre po tym co się tu stało, ale nie każdy chciałby pić prosto z butelki, zwłaszcza ktoś z twojej klasy społecznej – doceniała zresztą samą inicjatywę a świadomość, że w ogóle o niej pomyślał była wystarczająca do poprawienia zszarganych nerwów. – Ale dość, nie rozmawiajmy na ten temat. Co u ciebie? – spytała, chcąc poświęcić Hesperosowi więcej uwagi niż na początku zamierzała. Rozmowy z nim zazwyczaj były interesujące, więc liczyła, że dzisiejsze popołudnie minie im w równie miłej atmosferze, co poprzednie spotkania. Nie będąc jednak pewną czy Crouch pali i czy zadowoli się wiśniowymi, damskimi papierosami, położyła papierośnicę pomiędzy nimi; w razie, gdyby zadecydował się na dołączenie.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Pracownia [odnośnik]07.07.19 0:17
Odpowiedź, nieco go zaskoczyła, jednak bardziej z faktu, że zniszczenia były dość małe. Huragan w zamkniętym pomieszczeniu mógł wyrządzić więcej szkód, których nie dałoby się szybko naprawić. Przynajmniej nie bez użycia magii, a przypuszczał, że chwilowo nikomu z domowników nie było prędko do sięgania po zaklęcia. Na szczęście to, co rzucało się w oczy, wydawało się możliwe do ogarnięcia bez dodatkowego ryzyka.
- Jeszcze trochę i strach będzie rzucać najsłabsze zaklęcia – stwierdził ponuro. Nie koniecznie mu się to uśmiechało i nikt najpewniej nie chciałby, aby doszło do takiej sytuacji.
- Kara za ambicję i próbę ułatwienia sobie czegoś, co i tak robi się dobrze? – zerknął na nią, po dłuższym czasie w końcu zajmując miejsce na sofie.- To prędzej zwykły pech – dodał, siadając nieco wygodniej.
Nie wątpił, że miała w tym racje. Nie każdy z jego poziomu społecznego, byłby chętny pić z gwintu wino i to jeszcze tej klasy. Większość najpewniej uznałaby to za niedopuszczalne, ale jemu już dawno przestało to robić różnicę. Kiedy opuszczał Pallas Manor i wiedział, w jakie towarzystwo idzie, odsuwał nieco na bok sztywne zasady, które nie miały jakiegoś wielkiego wpływu na całokształt.
- Bez wątpienia masz rację, część oburzyłaby się – przyznał, chociaż wiedział, że nie musi. Zwłaszcza po jej słowach. Kiedy padło pytanie, zastanowił się przez chwilę. Ostatnio coraz częściej słyszał to pytanie i równie często nie wiedział, jak na nie odpowiedzieć. Końcówka roku okazała się przepełniona zaskakującymi obrotami sytuacji, nieprzypadkowymi spotkaniami i decyzjami, których konsekwencje pewnie w przyszłości dogonią go.
- Skłamałbym, twierdząc, że nie ma o czym mówić.- zdecydowanie działo się u niego na większości płaszczyzn życia od zawodowej do rodzinnej.- Zbliża nam się koniec roku, a coraz więcej się dzieje, jednak jestem pewien, że nie chcesz słuchać o polityce i nieciekawym życiu arystokraty – skupił na niej spojrzenie, rezygnując z zagłębiania się w szczegóły. Oczywiście, jeśli zacznie pytać, najpewniej zdradzi trochę tych neutralnych spraw. W między czasie otworzył w końcu butelkę wina i podał kobiecie, aby mogła pierwsza skosztować wina i ocenić czy czerwone jednak mogło konkurować z białym winem.
- A skoro o końcu roku mowa, grudzień znów będzie gorącym okresem? – spytał, domyślając się tylko, że liczba zamawianych szat u Solene, ponownie okaże się przytłaczająca. W sumie dopiero wypowiadając to pytanie, powiązał to z poprzednimi słowami kobiety o próbie przyspieszenie szycia za pomocą zaklęcia i karze, jaką dostała.


Ostatnio zmieniony przez Hesperos Crouch dnia 19.07.19 22:02, w całości zmieniany 1 raz
Hesperos Crouch
Hesperos Crouch
Zawód : znawca prawa międzynarodowego, tłumacz
Wiek : 38 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Jeśli twoje marzenia zaczynają się nagle spełniać, strzeż się.
Bo wkrótce czeka cię bolesne rozczarowanie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7293-hesperos-crouch https://www.morsmordre.net/t7328-talassa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7401-skrytka-bankowa-nr-1781 https://www.morsmordre.net/t7375-hesperos-crouch
Re: Pracownia [odnośnik]19.07.19 0:10
Rozumiała w pewnym stopniu jego zdziwienie, bo sama była zaskoczona faktem, że jak na huragan, który tutaj szalał, dom nie wyglądał aż tak źle. Ani wtedy, bezpośrednio po samym zajściu, ani teraz, kiedy już była na półmetku sprzątania.
Kara za pójście na łatwiznę – westchnęła męczeńsko i tym samym postanowiła zakończyć temat katastrof i używania zaklęć. Pech czy nie, ale wierzyła, że zesłanie na nią anomalii było pewnym znakiem i karą za to, że potraktowała cenny, delikatny materiał różdżką, niźli dłońmi, niezależnie od tego, że zrobiła to po raz pierwszy, w drodze wyjątku. Każdy w coś wierzył, duża część osób wierzyła w istnienie losu i ona się do tej grupy zaliczała w ostatnim czasie dostrzegając coraz więcej niepokojących znaków. Czasami zresztą zastanawiała się czy były one zachętą do opuszczenia Londynu, lecz ostatecznej odpowiedzi na to niezwykle frapujące pytanie jeszcze nie poznała. Zamiast kierowania swoich myśli w tym kierunku, skupiła się na samej obecności lorda w pracowni.
Wiesz, że gdy ktoś się dowie o twoich odwiedzinach to możesz mieć problem? – spytała. Była ciekawa czy liczył się z konsekwencjami odwiedzin w jej domu poza godzinami pracy i ewentualnymi plotkami, które owo spotkanie za sobą mogło nieść. Sąsiedztwo zawsze miało oczy dookoła głowy, o czym niejednokrotnie się już przekonała, a podejrzewała, że plotki były ostatnią rzeczą trzymającą niektóre osoby przy zdrowych zmysłach. Czymże byłby świat – zwłaszcza szlachecki – bez rozmawiania o innych, przeinaczaniu poprawności zdarzeń i dorabianiu sobie własnej wersji? Czy miałaby wtedy w ogóle o czym słuchać podczas pobierania miary? – Życie arystokracji zawsze mnie fascynowało – skłamała gładko. Mógł mówić, jeśli chciał; była tu też po to a w jego obecności dostrzegła szansę na nadrobienie politycznych zawiłości. Na co dzień polityką nie interesowała się prawie wcale, niespecjalnie nawet się orientowała w tym co się działo uznając, że na pewne rzeczy nie ma po prostu wpływu a jej głowa i tak parowała od nadmiaru pracy. Ale w ostatnich dniach, im większe zaburzenie strefy komfortu dostrzegała, tym szybciej dojrzewała do decyzji, że należałoby to podejście zmienić.
To się okaże – odparła; nie wiedziała co niosły kolejne miesiące – przeważnie tak było, teraz jednak mam pewne wątpliwości – dodała, odbierając od Hesperosa butelkę – może to i lepiej, zaczynam się starzeć i szybciej męczyć – zażartowała, lecz rozważała już jakiś czas otworzenie salonu i zatrudnienie pomocy.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Pracownia - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 9 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11  Next

Pracownia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach