Wydarzenia


Ekipa forum
Trakt kolejowy
AutorWiadomość
Trakt kolejowy [odnośnik]02.05.15 3:52

Trakt kolejowy

Przez Dolinę Godryka przebiega trakt kolejowy, który pokonywany jest przez Hogwart's Express, pociąg dowożący uczniów do Hogwartu. Jeśli wierzyć mieszkańcom Doliny, dźwięk nadjeżdżającego pociągu słychać jednakże nie tylko dwa razy do roku - nikt jednak nie wie, po co, ani dokąd, Express przejeżdża przez ten obszar.
Sam trakt wygląda staro, niepozornie, jest to jednak najprawdopodobniej iluzja, która ma go uczynić nieatrakcyjnym dla mugoli.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 05.10.19 21:31, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trakt kolejowy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]23.03.17 23:32
20 kwietnia
Tak to bywa czasami jak dasz się ponieść centaurom w poszukiwaniu lepszego miejsca na ułożenie dość prymitywnego torquetum. Pomimo tego że całkiem nieźle biegał po godzinie przestawiania urządzenia był całkowicie wyczerpany. Gdyby nie motor w postaci umiłowania ciał niebieskich i chęć dowiedzenia się czy to, co zmajstrował działa zapewne już dawno byłby z powrotem w zamku w Hogwarcie. Nie potrafił w żaden sposób majsterkować, ale nie miało to znaczenia. Miał obrazki, którymi się posługiwał za wzór. Zupełnie jakby układał klocki z instrukcji. Co mogło pójść źle? Był uparty i to chyba wiedzieli wszyscy, którzy znali go chociaż trochę. Do tego nie było się łatwo go pozbyć. Centaury ufały mu na tyle, by nie musieć się martwić, że je wyda, gdzie aktualnie przebywały lub czym się zajmowały. Miały zdecydowanie większy problem. Przy ich dość szybkim tempie galopu było naturalną rzeczą, że wymiękł. I to dosłownie. A zamierzał złapać tylko jeden oddech. Ustawił swoje cudeńko, nad którym pracował już dłuższy czas według najstarszych znanych zapisków. Prekursorem torquetum był instrument, który w dwunastym wieku opisał arabski astronom Dżabir Ibn Aflach. Jayden cudem dorwał jego zapiski, które dosłownie rozsypałyby się, gdyby nie odpowiednie zaklęcia ochronne. Nie było łatwo, ale wielomiesięcznych trudach, złożył swoje amatorskie coś i zamierzał sprawdzić czy wykona swoje zadanie w terenie. Poprosił centaury by mu pomogły odnaleźć odpowiednie miejsce. Na chrzest autorskiego urządzenia nie mógł wyznaczyć byle jakiej górki. No i tak właśnie wylądował tutaj. Poprosił o chwilę odpoczynku, odwrócił się i... Został sam. Stado centaurów popędziło zupełnie gdzie indziej razem z wiedzą na temat, gdzie się znajdowali. No, trudno. Nie pierwszy i nie ostatni raz miało mu się to zdarzać. Vane spojrzał w niebo i mógł odczytać z niego, gdzie był. Nie było to takie trudne, a przynajmniej początkowo. Zaraz nadciągnęły chmury i zakryły piękny nieboskłon, zostawiając go na pastwę natury. Podobne zdarzenia już miały miejsce, gdy te magiczne stworzenia zostawiały niechcący w tyle zagubionego belfra. Z reguły zawsze wracały, chociaż chyba każdy wiedział o trzech dniach bez wiedzy o astronomie. Okazało się, że Jayden wpierw się zgubił, a potem znalazł chatkę, w której żył mężczyzna z niezwykłą wiedzą o niebie i Vane'a pochłonęła tak rozmowa, że nie zdał sobie sprawy z upływu czasu. Trzeba było na niego uważać, chociaż on nie widział w tym nic złego. Nic a nic. Owszem martwili się, ale jakie doświadczenie przygarnął w międzyczasie? Chyba nikt nie widział tego w ten sposób co on. Tym razem JJ rozejrzał się dookoła stwierdzając, że ciemna noc była jego największym koszmarem. Nie wiedział gdzie był i nie zamierzał zostawiać swojego torquetum. Westchnął i usiadł pod jednym z drzew obok urządzenia i mruknął odpowiednie zaklęcie. Zaraz przed nim zajaśniał płomyk, który nie palił, ale w jakiś sposób pokrzepiał na duchu. Gdyby Jaydena trzeba było pokrzepiać. Przejechał dłonią we włosach, mrucząc jeszcze pod nosem pewną bałkańską melodię, którą zasłyszał. Lubił tę muzykę. Zdecydowanie za nią przepadał.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]26.03.17 23:02
Nie mając za bardzo co robić tego dnia, a chcąc wykorzystać go w choć trochę produktywny sposób Is wybrała się do Doliny Godryka trzymając się  jak najbardziej na uboczu. A dokładnie w tamtejszych lasach.
Od dziecka uwielbiała naturę, a może bardziej spokój, który ze sobą przynosiła. Zawsze mogła się dzięki niej od wszystkiego odciąć, na chwilę zapomnieć. Spacery również temu sprzyjały. Jednakże im dalej wchodziła w las, im bardziej zagłębiała się w swoje myśli, tym ciemniej się robiło z czego nawet nie zdała sobie sprawy. Nie chciała nawet myśleć o tym, że mogła się zgubić. Szybkim krokiem skierowała się, w kierunku, z którego przyszła, ale za nic nie mogła wyjść z lasu. Ba! Wydawało jej się jakby jeszcze bardziej się w nim zagłębiała. Miała już zamiar rzucić zaklęcie, aby dowiedzieć się gdzie jest północ, gdy usłyszała melodię. Ewidentnie był to męski głos nucący jakąś melodię. zaciekawiona skierowała się w miejsce, z którego dochodziła muzyka, wciąż trzymając, na wszelki wypadek oczywiście różdżkę w dłoni. Kto normalny o tej porze zapuszczałby się do lasu? Prócz niej... ale ona raczej do normalnych osób nie należy.
Nie widząc już za wiele, z powodu coraz to bardziej przytłaczającego jej mroku rzuciła Lumos wciąż kierując się w stronę źródła dźwięku. I odnalazła go. Pod jednym z drzew siedział mężczyzna o dziwnie znajomym wyglądzie.
- Jayden Vane? - Zapytała nie wierząc za bardzo swoim oczom. Choć jeśli miałaby o tym pomyśleć, to raczej spotkanie akurat tego człowieka, w nocy, w lesie, po tylu latach jakoś szczególnie nie powinno jej dziwić. Zawsze był... specyficzny. Oczywiście na ten swój dziwny, ale pozytywny sposób. Nawet słodki.
- Trochę lat minęło - Uśmiechnęła się stwierdzając i podchodząc bliżej mężczyzny. Niebo niestety nie było bezchmurne, przez co jedynym źródłem światła wokół nich był płomyk oraz światło pochodzące z jej różdżki, więc jedynie one mogły oświetlić ich twarze. Tak, to na pewno on. Wydoroślał i zmężniał, ale to wciąż ta sama twarz. Świat naprawdę był mały.


Ostatnio zmieniony przez Isla Podmore dnia 29.03.17 21:27, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]27.03.17 20:29
Jayden nie zamierzał nigdzie się wybierać, wiedząc, że i tak zgubił drogę, a jeśli tak - przyjdzie dzień i wróci ze swoim sprzętem do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie lub centaury znów zobaczą, że nie ma go wśród nich. Dość łatwo będzie im wrócić po swoich śladach i odnaleźć profesora. Ktoś mógłby powiedzieć, że po co mężczyzna zawracał sobie głowę, przecież mógł się teleportować. Jeśli byłby lekkomyślny, to fakt mógłby. Jednak Jayden nie zamierzał narażać siebie i swojego autorskiego urządzenia na szwank próbą deportacji i przeniesienia się w wygodny sposób do zamku. Potrafił rozróżnić głupotę od rzeczywistości. Może niektórzy uważali go za dziwaka i oderwanego od realnego świata człowieka, to znał jego prawa. Znał je nawet lepiej niż co poniektórzy, którzy pewnie poszczyciliby się swoim sprytem i spróbowali teleportacji. Jayden życzyłby im jedynie powodzenia. Wcale mu nie przeszkadzało spędzenie w tym lesie nocy. Była ładna pogoda, gdyby nie liczyć zachmurzenia, które obejmowało całe niebo. Piękne gwiazdy i resztę ciał niebieskich... Były skryte przed jego spojrzeniem, co wyjątkowo mu się nie spodobało. Cóż... Najwyraźniej jednak był zdany na łaskę przyrody, a także paskudnego koszmary bezgwiezdnego sklepienia nad głową. Przynajmniej płomyk unoszący się na wysokości jego twarzy oświecał delikatną łuną mały krąg dookoła niego. Nie wiedział ile już czasu znajdował się pod tym drzewem z otaczającymi go odgłosami lasu, ale nie miało to znaczenia. Nie bał się. Chyba ciemność ani tym bardziej drzewa skrywające swoje tajemnice nie potrafiły go przestraszyć. Nagły trzask nie wybił go z równowagi, ale zainteresował. W końcu jakiś odgłos!
- Asparez? - mruknął w kierunku trzeszczących gałązek w ciemności. Może centaury już się zorientowały i odnalazły zagubionego profesora? Jeden z nich był jego wyjątkowym przyjacielem i posiadał wiedzę, która wykraczała nawet poza standard ich gatunku. Był starszy od wszystkich, ale wcale nie był przez to słabszy. Wręcz odwrotnie. To właśnie on najczęściej odszukiwał Vane'a i pomagał mu wrócić do zamku na czas. Często Jayden w ogóle nie zaglądał do swojego domu w Hogsmeade. Nie miał na to czasu, spędzając całe nocy w lesie na obserwacjach i rozmowach z magicznymi stworzeniami. Zaraz jednak ścisnął w dłoni swoją różdżkę, gdy zobaczył delikatne światło, zmierzające w jego kierunku. Astronom powoli się podniósł, wciąż nie spuszczając wzroku z jasnej łuny robiącej się coraz większą. Nie miał już wątpliwości, że w jego kierunku szedł jakiś czarodziej. Oby nie był to ktoś z grupy pedagogicznej, bo znowu zacznie mu tłumaczyć jakim ważnym jest by profesor z Hogwartu był na pierwszym miejscu odpowiedzialnym człowiekiem. Błąd. Jayden na pierwszym miejscu zawsze był naukowcem. Zawsze. Po chwili usłyszał swoje imię i mógł zobaczyć twarz osoby, która stanęła przed nim już w całej swojej okazałości. Mała postać kobieca o rudych puklach miękko okalających jej twarz wydawała się dziwnie znajoma. Zdecydowanie za bardzo. Przez chwilę patrzył na nią zza lekko przymrużonych oczu, gdy znowu się odezwała. Jej głos był zupełnie pozbawiony zdenerwowania, była wręcz niezbita z tropu. I chociaż nie spodziewał się w tym lesie nikogo spoza grupy centaurów, nie zrobiło to na nim wrażenia. Przez chwilę trybiki w jego głowie pracowały nad przydzieleniem twarzy kobiety do określonego nazwiska, aż w końcu sobie przypomniał. Opuścił różdżkę i uśmiechnął się szeroko. - Isla! - wykrzyknął, wychodząc dwa kroki naprzeciw i zatrzymując się niedaleko niej. Teraz pamiętał tę Krukonkę, która parę razy wypytywała go o różne rzeczy dotyczące astronomii, co bardzo mu się podobało, ale też natknął się na nią po nocy, gdy wymykał się na obserwację gwiazd. Najczęściej była w towarzystwie jakiegoś innego ucznia. Te wspomnienia niezwykle rozbawiły Jaydena, przez co patrzył na dawno niewidzianą znajomą z domu z pewnym ciepłem. Cóż... Vane nie potrafił chyba patrzeć na ludzi inaczej, ale to był szczegół. - Co ty tutaj robisz i to o tej porze?
Tak. Trzeba było zadać to pytanie.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]29.03.17 21:37
Lubi las. Wszędobylską ciszę, rześkie powietrze, brak niepotrzebnego tłumu. Dlatego też mieszka w odosobnieniu. Może i jest towarzyską osobą, ale nawet ona musi od czasu, do czasu odpocząć od ludzi, a już szczególnie od tych za, którymi nie za bardzo przepada. Las często jest dobrym miejscem na ucieczkę i uwolnienie tłoczących się myśli. A po co mężczyzna się w nim zjawił?
Na dźwięk swojego imienia nie mogła się nie uśmiechnąć. Nie pamięta kiedy ostatnio ktoś ucieszył się tak na jej widok, a przecież minęło trochę lat od kiedy widziała się ostatni raz z Jaydenem, a poza tym nie mieli jakoś niesamowicie bliskich relacji ze sobą. Ten mężczyzna po prostu potrafił się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Może i to naiwne, ale jego życie na pewno było kolorowe, a raczej gwieździste.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. - Odparowała unosząc z satysfakcją jeden z kącików ust. Jakby się nad tym zastanowić to dziwne, że wpadli akurat na siebie i to w takich okolicznościach. Co mógł tu robić Vane o tej porze, w środku lasu? Choć w zasadzie to jakoś niesamowicie dziwne nie było. Nucenie w nocy, w środku lasu w pewien sposób pasowało do Jaydena. Mężczyzna był na tyle ekscentryczny, że nie dało się go nie lubić. No chyba, że co poniektórych irytowało jego z pozoru może dziwaczne zachowanie. Vane miał najzwyczajniej w świecie taki charakter, no i pasję, która bez wątpienia nie została zaprzepaszczona przez te lata. Kosmos na pewno jest ciekawy. Sam fakt, że niebo, w które spoglądamy, tak naprawdę odzwierciedla przeszłość jest intrygujący. Zazdrościła mu, że wiedza na temat tego co jest na górze była i jest przez niego tak łatwo przyswajana. Każdy jednak miał inne zainteresowania. On miał astronomie, a ona legendy i baśnie.  
- Poszłam na spacer i straciłam odrobinę rachubę czasu. Dodatkowo nie za bardzo wiedziałam gdzie dokładnie jestem. - Wzruszyła ramionami cicho wzdychając. Nie powiedziała wprost, że się zgubiła, bo czy tak naprawdę się stało? Póki miała różdżkę niegroźne były jej takie wycieczki. Mogła przecież w każdej chwili się teleportować, bądź dowiedzieć gdzie jest jaki kierunek świata. Zresztą, zgubienie się w lesie uwłaczało lekko jej godności. Powinna być bardziej skoncentrowana i nie wybiegać, aż tak daleko myślami. Rozkojarzona była bezbronna.
- Później usłyszałam jak nucisz i przyszłam za melodią. - Wyjaśniła wszystko pokrótce czując z jakiegoś powodu, że powinna. W końcu nie codziennie wpada się na kogoś w takich okolicznościach. Podeszła trochę bliżej przyglądając się twarzy mężczyzny, jednak po chwili coś zupełnie innego przyciągnęło jej uwagę.
- A to co? - Zapytała przekrzywiając lekko głowę w bok i wskazując na przyrząd znajdujący się za plecami Jaydena. Wyglądał dość fikuśnie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Czy to własnie ta rzecz, była powodem dlaczego Vane zapuszczał się do po nocach do lasów?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]01.04.17 11:16
To było jak mantra - gubił drogę, nie nadążał, a centaury zawsze go znajdowały. One lub Eileen, chociaż najczęściej były to właśnie te mądre stworzenia nie gajowa. Asparez często wypominał mu brak orientacji w terenie, gdy niebo było zasnute jak właśnie dzisiejszej nocy. Wy ludzie jesteście tak bezradni, mówił mu jakby naturalną rzeczą dla rodzaju ludzkiego było poruszanie się poprzez węch. Centaury znały te lasy, żyły w nim całe życie, Vane przebywał w nim sześć lat i to wcale nie nieprzerwanie. Mógłby odpowiedzieć coś swojemu dobremu druhowi, ale zawsze nabierał wody w usta, by nie musieć później czuć jego gromkiego spojrzenia na swoich plecach. Tak. Centaury nie lubiły, gdy ktoś się im przeciwstawiał, a Asparez był typowym przedstawicielem swojego gatunku. Kłótnia z nim nie była możliwa, a jeśli zaczęliby się sprzeczać, sam JJ nie znał odpowiedzi na pytanie, co by się wtedy wydarzyło. I skończyłoby to zapewne sojusz, który pozostawał między nimi. Jedna ani druga strona tego nie chciała, bo opierali go na szacunku. Ciekawe co dostrzegli w młodym astronomie, że dopuścili go do jednej tysięcznej swojej wiedzy, którą ukrywali przez tyle lat...
Każdy miłośnik uroków natury był mile widziany w okolicy Jaya i w sumie nie tylko tacy ludzie. Vane był niezwykle towarzyskim człowiekiem, pełnym niespożytej energii i wielu pomysłów, na których realizację zapewne nie starczyłoby mu życia. Niektórzy wciąć postrzegali go jako niepoprawnego romantyka, chociaż do takiego było mu daleko. Zdecydowanie daleko. Przekonała się o tym na pewno chociażby Isla, ku ciągłej nieświadomości astronoma. Gdy zobaczył na jej twarzy szerszy uśmiech, pozwolił, żeby jego również się powiększył o ile było to w ogóle możliwe. Nie miał pojęcia, co mogło dziać się z nią po Hogwarcie i raczej wiele osób znikało po prostu jak kamień w wodę po zakończeniu siedmioletniej edukacji. Dla niego było wręcz naturalne to, że przebywał w środku nocy w lesie. Gdyby nie to zachmurzenie całkowite... Podniósł instynktownie oczy ku niebu jakby siłą woli, chcąc przegonić chmury i odsłonić piękno nocnego sklepienia... Niestety nie udało się, ale zaraz wrócił spojrzeniem do dawnej znajomej ze szkolnych lat. Gdy wytłumaczyła jak tutaj zaszła, pokiwał głową, przyjmując jej wytłumaczenie za prawdę i nawet nie podejrzewając, by mogło się coś za tym kryć. Bo dlaczego miałaby kłamać? Dlaczego ktokolwiek miałby kłamać i zniżać się do tego poziomu? Można by powiedzieć, że dla niego kłamstwo było czymś abstrakcyjnym. - Mam nadzieję, że nie zepsułem ci wędrówki tym nuceniem - odezwał się, patrząc na nią otwartymi szeroko oczyma, w których odbijały się przeprosiny w razie gdyby właśnie tak się stało. W końcu mogło to wybić ją z rytmu. Ona w sumie zrobiła to teraz, w chwili w której podeszła jeszcze bliżej. Trochę bardzo blisko, ale Jayden nie miał nawet czasu, by się lekko odchylić, bo spytała o jego urządzenie. Jego twarz momentalnie się rozjaśniła i złapał ją za rękę, by przeprowadzić ją kawałek dalej. - To torquetum - wyjaśnił, po czym pochylił się nad swoim dziełem, które było naprawdę czasochłonne. - Gdyby niebo było dziś czyste, mógłbym ci pokazać jak działa. O ile działa, bo miałem je przetestować, ale... No, cóż... Poniosła mnie fala ekscytacji i... - urwał, wpatrując się w urządzenie i opierając dłonie na biodrach. Oj, tak. Zdecydowanie go poniosło. W pewnym momencie jakby nagle o czymś sobie przypomniał i sięgnął do kieszeni płaszcza. - Nie chcesz może babeczki? - spytał, wyciągając pomniejszone opakowanie słodkości. Zawsze miał je ze sobą razem z mapami nieba, które wystawały mu z każdej możliwej kieszeni.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]11.07.17 16:58
Jayden Vane... naprawdę fakt, że akurat jego napotkała w nocy, w środku lasu jakoś nie powinien jej dziwić. Odkąd pamięta był on typem ekscentrycznego człowieka. Inteligentny, choć przez wielu postrzegany jako dziwny, ze względu na to, że żył w swoim świecie. Przejechała się już na tym, gdy poprosiła go w Hogwarcie o "pomoc w nauce", a skończyło się to naprawdę pomocą w nauce. Szkoda... ale człowieka nie zmienisz, a przynajmniej nie Jaya.
- Urozmaiciłeś ją. - Uśmiechnęła się do niego uspokajająco przenosząc jednak zaraz wzrok na urządzenia. Jayden zawsze był... inny. Pozytywnie, ale jednak. Odstawał on od swoich rówieśników, był do bólu szczery, był unikatowy i najwyraźniej jest taki po dziś dzień. Nie wie jednak czy to zaleta, czy wręcz przeciwnie. Zważywszy na dzisiejsze czasy raczej to drugie. Choć, jeśli miałaby być szczera, to życzy mu dobrze. Znając poczucie humoru losu to na pewno ją przeżyje.
- Nie, dziękuję. - Nie wierzyła tym jego babeczką. Nie wiadomo co dokładnie w nich jest, a również nie da wiary, że roztrzepanie i wieczny entuzjazm Jaydena bierze się z niczego, a jednak miała zamiar wyjść cało z tego przeklętego lasu. Lepiej dmuchać na zimne... Nie to, żeby spodziewała się czegoś złego po mężczyźnie. To raczej typ człowieka, który nie skrzywdziłby nawet muchy. Świadomie...
Wyrzuciła te myśli z głowy ponownie przenosząc wzrok na urządzenie. Torquetum? Albo pierwszy raz o nim słyszy, albo naprawdę była słaba z astronomii.
- Do czego dokładnie służy to urządzenie? - Któż by pomyślał, że to ją zainteresowało? Skoro mężczyzna opowiada o tym z takim poruszeniem to musi być to coś ciekawego. Z drugiej strony jednak astronomia znaczyła dla niego bezapelacyjnie naprawdę dużo, więc zapewne ekscytuje się wszystkim z nią związanym. Cóż... każdy miał swoje pasje. Ona godzinami mogłaby opowiadać o wszelakiego rodzaju legendach, Jayden z kolei o gwiazdach. To chyba dobrze, że mieli jakieś zainteresowania, nawet jeśli przerodziły się one w chorobliwe fascynacje.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]13.07.17 16:03
Jay nie bawił się w metafory. Dla niego pomoc w nauce była pomocą w nauce i nie można było oczekiwać niczego ponad to, szczególnie że nikt nie potrafił tak go zafascynować jak astronomia. Każdy kto go znał lub przebywał z nim nieco dłużej, mógł się tego domyślić. I to naprawdę nie było trudne. Nigdy nawet nie przeszło mu przez myśl, żeby Isla miała jakieś inne zamiary w stosunku do znajomości z nimi prócz astronomii. Bo przecież ta dziedzina nauki była jedną z najlepszych i praktycznie miała najwięcej do zaoferowania. Vane nie widział nic poza nią. Czasem zapominał nawet o spotkaniach ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi, gdy w grę wchodziło jakieś niesamowite nowe odkrycie i możliwość jego zbadania. Nic dziwnego. W końcu to było jego życie. Evey już nie raz musiała go szukać, gdy ten znikał na parę dni, bo zwyczajnie pochłonęły go obliczenia albo obserwacje. Zresztą nie tylko ona miała czasem mu to za złe. Cóż. Podmore miała rację, że Jaydena nie można było zmienić. Nawet nie chciałby, żeby go zmieniano. Bo i po co? Jeśli ktoś czuł się sam ze sobą źle to znaczy że nie mógł być szczęśliwy. Vane był, bo robił to co kochał i jeszcze nigdy nie czuł, że działa wbrew sobie. Wiadomo, że ciężko było mówić o pełnym szczęściu, jeśli dookoła niego tak źle się działo, ale starał się jakoś naprawić przynajmniej to, co mogło dotknąć jego uczniów. Był nieuleczalnym optymistą, dlatego wierzył w to, że może zmienić cały świat, jeśli tylko będzie do tego dążył w równym stopniu jak teraz. Nie miał pojęcia jakie zdanie miała na ten temat Isla, ale nie dyskutował o tym z każdą napotkaną po drodze osobą. Nawet jeśli ją znał.
Wzruszył ramionami na odpowiedź rudej, po czym wrzucił sobie słodycz prosto do ust. Uśmiechnął się przy tym z zadowoleniem, gdy poczuł ten wyborny smak smakołyków z Miodowego Królestwa. Jeśli mieszkało się w Hogsmeade grzechem byłoby nie zaglądanie tam co najmniej raz dziennie. Czasem Jayden pojawiał się tam częściej, chociaż ciężko było powiedzieć ile razy dokładnie. Nie mógł powiedzieć, żeby nie było to jego uzależnienie, ale kto ich nie miał? Jako mistrz czekoladowych żab musiał dbać o swoją reputację i zbierać karty przez kolejne trzydzieści lat jak nie sześćdziesiąt. Ale przynajmniej dobrze, że Isla nie wzięła jego babeczki. Więcej zostanie dla niego na później. Zresztą musiał czekać na Aspareza i resztę centaurów, gdy te zrozumieją, że kogoś im brakuje. Słysząc pytanie swojej towarzyszki już szeroko otwierał oczy ze zdumienia, ale nie powiedział nic, co mogłoby sugerować, że kobieta miała katastrofalne tyły z astronomii. Chyba niezbyt dobrze to o nim świadczyło skoro pomagał jej się uczyć, prawda? Zamiast tego jego twarz złagodniała i uśmiechnął się nieco pobłażliwie. Przejechał dłonią we włosach i zaraz zaczął wykładać wszystko po kolei.
- Najwcześniejsze opisy torquetum sporządził Bernardus de Virduno w Tractus super totum astrologium. Nikt nie zna daty tego dzieła, ale istnieje jeszcze jedno wczesne wspomnienie. Franco de Polonia w swoich manuskryptach, z których najwcześniejszy znany pochodzi z tysiąc dwieście osiemdziesiątym czwartym opisywał ten przedmiot. Prekursorem torquetum był instrument, który w dwunastym wieku opisał arabski astronom Dżabir Ibn Aflach i to właśnie na podstawie jego wiedzy stworzyłem swój własnym! Umożliwia pomiary współrzędnych ciał niebieskich w trzech układach, którymi są horyzontalny, równikowymi ekliptyczny oraz dzięki nim mogę oznaczyć konwersję pomiędzy tymi układami bez wykonywania dodatkowych obliczeń. To cud techniki! - zakończył z szerokim uśmiechem, podpierając się pod boki niezwykle z siebie dumny. - Tylko no właśnie... Pogoda... - dodał nieco z mniejszym entuzjazmem. Zaraz jednak usłyszał znajomy tętent kopyt. Czyżby jego towarzysze po niego wrócili?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]14.07.17 16:55
Lubiła się uczyć, ale musi przyznać szczerze, że astronomia nie była jej konikiem. Aby zaliczyć ten przedmiot potrzebowała pomocy, a że wiedziała o umiłowaniu Jaya w tej dziedzinie poprosiła właśnie jego o nią. Można powiedzieć, że upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Zdała przedmiot i miała przy tym niezłe widoki. Szkoda, że tylko widoki... Westchnęła w duchu badając spojrzeniem mężczyznę.
Jeśli miałaby się tak nad tym spokojnie zastanowić, to ona i Jay mieli ze sobą dużo wspólnego. Oboje mieli swoje małe pasję, które można by nazwać już obsesją i oboje, wbrew wszelkim pozorom preferowali raczej życie samotnika.
Pobłażliwa mina mężczyzny mówiła jej wszystko. Powinna wiedzieć czym jest to całe urządzenie. No cóż... nauka nie była jej priorytetem w szkole.
Z jego małej przemowy zrozumiała jedynie to, że urządzenie to służy do pomiarów i jest to cud techniki. Kiwnęła głową na znak, że rozumie, a na wzmiankę o pogodzie jak na zawołanie uniosła wzrok w niebo. Jay najwidoczniej nie miał dziś szczęścia. Całe niebo było zachmurzone, a jedyne co się przebijało przez chmury to słaba poświata księżyca. Mężczyzna będzie musiał obejść się dziś ze smakiem.
- Może następnym razem będzie lepsza. - Stwierdziła ponownie przenosząc spojrzenie na rozczarowanego mężczyznę.
Słysząc to samo co Jayden skierowała swoją dłoń na różdżkę, zaraz jednak z tego rezygnując. To terytorium centaurów, cało by stąd nie wyszła, gdyby zaczęła rzucać w nich zaklęciami. Zresztą, po co? Niczym jej nie zawiniły, są za to godnymi i przydatnymi stworzeniami, żyjącymi w zgodzie z człowiekiem. Szkoda byłoby pozbywać się takich sprzymierzeńców. O ile tak właśnie można ich nazwać... Ludzie wielokrotnie sprawiali im poważne problemy: zabijali ich pobratymców, karczowali lasy, w których te mieszkały, za to one od zawszę starali się żyć w zgodzie z naturą oraz wszystkimi innymi żyjącymi istotami. Tak właśnie wygląda sprawiedliwość na tym świecie.
-Centaury wiedzą, że tu jesteś? - Nie wiedziała nawet kiedy przekroczyła ich terytorium. Wolałaby uniknąć konfrontacji z nimi. Jeśli coś by im się nie spodobało mogłyby nawet ją zaatakować, a jakoś szczególnie ta myśl jej się nie uśmiecha.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]15.07.17 19:09
Każdy traktował inną rzecz bardziej poważnie, inni mniej. Jayden kochał gwiazdy i nie można było mu tego odebrać. Bo przecież gwiazd nikt nie mógł zgasić ani się ich pozbyć z nieboskłonu, dlatego nic dziwnego że jego pasja miała trwać wiecznie. Nie znalazł się jeszcze taki człowiek, który mógłby wybić mu to skutecznie z głowy. Bez swojej radości Jay był jedynie pustą skorupą, a zabieranie tego, co sobie tak umiłował, byłoby zabiciem całego jego dotychczasowego jestestwa. Może i niektórzy mieli mu za złe, że w wieku trzydziestu lat wciąż marzył o posiadaniu największego meteorytu lub o własnej fabryce słodkości. Ale czym byliby ludzie bez swoich marzeń? Czy nie one napędzały ich do dalszej walki i większego poznania? Vane jednak znał jeszcze inną przyczynę, której w sekrecie pragnął. Mogłaby ta historia zaciekawić Islę, ale nie była to żadna tajemnica. Poszukiwanie Świętości Irlandii było dla JJa dziecięcą bajką, legendą, którą opowiadał mu dziadek i rodzice. Mówili o tym, że ten kto zgłębi wszystkie sekrety jednej z dziedzin nauki - odnajdzie legendarne przedmioty i stanie się kimś więcej niż jedynie czarodziejem. Jayden nie chciał sławy ani chwały. Wierzył jednak w to, że jego przodkowie poświęcili się rozwijaniu wiedzy w celu dowiedzenia się, czym tak naprawdę były ów irlandzkie skarby. Niektórzy sądzili, że były one jedynie całą prawdą o nauce, inni mówili, że to namacalne insygnia. Cokolwiek to było, rozbudzało wyobraźnię małego chłopca jak i dorosłego mężczyzny.
Jego skupienie jak i uwaga zostały przerwane, gdy Podmore spytała go o centaury. Skąd niby to wiedziała? Zmarszczył brwi, patrząc na nią uważnie. Odsunął się od niej kilka kroków w stronę nowego, własnoręcznie zrobionego przedmiotu. Zauważył też jej ruch, gdy chciała sięgnąć po różdżkę. Jego własna tkwiła w specjalnej kieszeni i czystą lekkomyślnością byłoby sięganie do niej przy spotkaniu z centaurami. Nie wiedział, co niektóre panny miały w głowach, ale zdecydowanie chyba nie pamiętały niektórych lekcji. Westchnął, majstrując przy torquetum, by znowu wziąć je na ręce i zanieść w odpowiednie miejsce - ku zbliżającemu się stadu. W sumie to nie dziwne, że centaury nie ufały rodzajowi ludzkiemu. Gdy w końcu poprawił sobie astronomiczne dzieło na ramieniu, przeniósł uwagę na rudowłosą.
- Lepiej by było, żebyś już sobie poszła - odparł jedynie, wiedząc, że nikt prócz niego nie był tu mile widziany. Centaury... Były to niezwykłe stworzenia, które mało kogo do siebie dopuszczały. Jayden jednak nie był jednym z wielu takich osób. Już od początku stażu w Wieży Astrologów był wysyłany początkowo jako przynieść, podaj, pozamiataj, więc wysyłano go do niebezpiecznych magicznych istot, by próbował nawiązać z nimi sojusz i tym samym uczyć się od nich wiedzy o gwiazdach. Nikt nie spodziewał się jednak, że temu nierozgarniętemu szczeniakowi się to uda. Zajęło mu to oczywiście wiele lat, ale zdobył ich zaufanie. I nie zamierzał go za nic w świecie tracić. - To... Na razie - rzucił krótko, zanim zniknął między drzewami ze swoim urządzeniem na ramieniu.

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]06.08.17 15:33
Faktycznie gdyby Jay podzielił się z nią tą historią zaciekawiłby ją. Któż by nie chciał stać się potężnym czarodziejem? Każdy, ale nie każdy pragnął chwały, na którą po zdobyciu takiego daru zostałby na pewno skazany. Inaczej było z Podmore. Ona pragnęła wręcz, aby jej imię już nigdy nie zostało zapomniane. Aby wpisane zostało na karty historii. Aby małe dziewczynki z przyszłości podobnie jak ona niegdyś przeczytały o niej, jak ona o czarownicy Morganie i popadły w zachwyt. Wierzyła, że Jayden pewnego dnia będzie podziwiał największy meteoryt na ziemi skryty za gablotą w swoim własnym domu, tak samo mocno jak w to, że pewnego dnia odnajdzie wszystkie trzy Insygnia Śmierci. Niech ludzie myślą sobie co chcą. Może i są wariatami, ale przynajmniej mają jakiś cel. Nawet jeśli miałyby być nimi zwykłe bajki.
Nie do końca rozumiała zdziwienie, które wypłynęło na twarz mężczyzny. Z daleka dało się rozpoznać, że to właśnie centaury zmierzają w ich kierunku. Zresztą, Vane nie miał powodu, aby się jej obawiać. Nie miała powodu, aby go śledzić i dopaść go w środku lasu, pod pretekstem zwykłej pogawędki. A przynajmniej o takim powodzie nie było jej nic wiadomo...
Jego słowa odpowiedziały jej na zadane pytanie. Faktycznie lepiej będzie jeśli się stąd oddali. Starcie z centaurami było ostatnią rzeczą jaką teraz potrzebowała. Lepiej nie robić sobie wrogów tam, gdzie nie trzeba. Tych i tak jej nie brakuje. Centaury były nieufne i niebezpieczne. Lepiej nie dawać im pretekstu do ataku, tym bardziej, że zawsze poruszają się w stadzie. Poradzenie sobie z nimi w momencie, w którym okrążyłyby ją nie byłoby łatwe. Ba! Niemal niemożliwe. Jednak z odrobiną szczęścia wykonalne.
- Do zobaczenia. - Odpowiedziała jedynie z dezorientacją wpatrując się w odchodzącego już mężczyznę. Ostatecznie jednak wzruszyła ramionami i rezygnując z dalszej przechadzki po lesie przeteleportowała się prosto do swojego domu. Oby chociaż tam nie czekała na nią jakaś niespodzianka. A przynajmniej nie w postaci Jaydena Vane.

|zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]09.11.18 23:37
21.09.1956r?


- Moi dziadkowie mieszkali w Dolinie. Jak pierwszy raz jechałem do szkoły, próbowałem im machać z okna jak tylko się połapałem gdzie jesteśmy. - przypomniał sobie z lekkim rozbawieniem, bo jasne że to było głupie, bo może i on widział stąd Dolinę i nawet był w stanie ją poznać, ale nikt z okna domu nie zauważyłby machającego w oknie dzieciaka. Chyba jednak był wtedy zbyt podekscytowany żeby zastanawiać się nad czymkolwiek, nie oczekujcie proszę logiki kiedy posyłacie dziecko do SZKOŁY MAGII.
Bertie strasznie lubił to miejsce. Było idealne kiedy człowiek chciał zapomnieć o wszystkim. To z kolei wcale nie zdarzało się Bertiemu bardzo często. Bertie lubił rzeczywistość, nie w całości ją akceptował jednak uważał że są po prostu rzeczy które należy zmienić. Mało kiedy potrzebował uciec, skoro jednak postanowił że przez jeden okrągły dzień nie zrobi ani jednej fasolki, ani jednej babeczki i żadnego batonika, musiał uciec. W tej chwili przygotowywanie WSZYSTKIEGO do lokalu zajmowało mu większość czasu, a resztę zajmowała praca w Próżności i w Ministerstwie. Ewentualnie myślenie o tym, że został jeszcze miesiąc do ponownego spotkania z goblinami, o tym jednak nie mówił za chętnie. Ah! I jeszcze ciągłe próby ratowania świata.
Tak, trakt kolejnowy był dziś idealnym miejscem - miejscem w którym człowiek może przypomnieć sobie kim chciał być jako dzieciak. Kim powinien być. Kim chce być teraz. Sprawdzić czy to kim jest jest tak na prawdę właściwe. Albo spróbować chodzić po jednej z szyn i nie wywrócić się lub chociaż nie połamać się wywracając. Bertie Bott rzecz jasna wybrał ostatnią opcję. Przytrzymał się oczywiście przy tym ramienia Clarie, bo inaczej dawno już by pewnie leżał. Ale przyjaciele są po to żeby się wspierać, nie? Czy cośtam.
- A co jeśli ten fragment serio jest zdezelowany? W sensie wszyscy myślą że to tylko antymugolskie zaklęcie, ale on na prawdę jest do niczego i zaraz zlecimy w przepaść i tyle będzie? - spytał, kiedy docierali do niewielkiego drewnianego mostku. - Znaczy ja się nie przejmuję bo w sumie to szyna raczej nie spadnie, ale te drewniane deseczki po których idziesz? M-hymm-ym... no wiesz, nie sugeruję ci absolutnie nadwagi, jesteś piękna w każdym centymetrze, ale jeśli jakiś twój gram się okaże ostatnim który jedna z tych desek jest w stanie znieść?
Paplał po swojemu. Może trochę szybciej niż zazwyczaj, w sumie to od jakiegoś czasu raczej nie przestawał być spięty jednak głupie paplanie to jego reakcja na wszystko więc to chyba dobry znak. Znaczy - jest równie skrzywiony psychicznie co przedtem, a jeśli skrzywił się mocniej to nie doznał w związku z tym krzywd. Pokręcone to wszystko.
- W każdym razie doceniam że teoretycznie poświęcasz życie by być moim wsparciem, nie mógłbym iść przez ten most i ryzykować że spadniesz w dół, nie powiedziawszy ci tego.
A, popaplał sobie jeszcze. No bo ten most rok rocznie dźwiga Hogwart Express więc raczej ich udźwignie. Ale to nieistotne. Ćśś.
Uśmiechnął się szeroko zerkając na Lare. Na prawdę się cieszył, że wróciła. I może była trochę inna ale nadal była sobą. W jakiś sposób.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trakt kolejowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]09.12.18 1:04
Wiele się zmieniło odkąd tamtego pamiętnego dnia utknęła w domu Bertie’go. Jak można było przypuszczać - na dobre. Kanapa w salonie okazała się być najwygodniejszym z mebli, które Clarence okupowała bez skrupułów. Dobrze, to nieprawda; codziennie miała wyrzuty sumienia, że nadwyręża gościnności gospodarza. Jego współlokatorzy początkowo patrzyli wilkiem na biedną przybłędę, prawdopodobnie bojąc się o swój dobytek, ale w końcu nadszedł dzień pokoju. Po jakimś czasie wszyscy zdążyli przyzwyczaić się do niecodziennej sytuacji mieszkaniowej i Waffling ostatecznie przestała czerwienić się jak pensjonarka do każdego krzywego spojrzenia skierowanego w jej stronę. Przyzwyczaiła się. Popadła w to, czego się bała i czego jednocześnie tak bardzo pragnęła - rutynę. Rutynę poprzetykaną okazjonalnymi wyjściami do różnorakiej reputacji spelunek, w których odkrywała nowy, nieznany dotąd świat brutalnych zagrywek. Poznawała paskudne smaki zepsutych trunków oraz smrody typków spod ciemnej gwiazdy - cudem uchodziła przy tym z życiem, choć raz nieomal oberwała krzesłem podczas rozpoczętej przez jakiegoś czarodzieja bijatyki. Od tamtej pory nieco przystopowała z nierozważnym włóczeniem się po podejrzanych knajpach i zamiast tego studiowała numerologiczne księgi, buszowała po bibliotekach i okazjonalnie zaznaczała w gazetach ambitne oferty pracy, do których nigdy nie odważyłaby się zgłosić.
Dzień jak co dzień.
Z tą różnicą, że dwudziestego pierwszego września Bott postanowił wyprowadzić Clarę na spacer - i to w dość odległe tereny. Takie, których się po nim nie spodziewała. Początkowo patrzyła na niego zaskoczona, ale chwilę później uśmiechnęła się do własnych myśli. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna odrywał kawałek swojej przeszłości, jasno obnażając ją przed swoją towarzyszką. To było miłe, jak pociesznie uznała szatynka. Z rękoma wciśniętymi w kieszeń długiego, brązowego płaszcza szła po metalowych szynach, dokonując niemożliwego. Utrzymywała równowagę na obcasach, co było skomplikowane z definicji.
- Na pewno ci odmachiwali - odpowiedziała ciepło, zdając sobie sprawę z tego, że mocno naginała fakty. Jakoś nie pasowało naukowe, metodyczne zgaszenie przyjemnej opowiastki, prawdopodobnie mającej dość duże znaczenie dla cukiernika. Clarence żywiła nadzieję, że ten dzień ze wszech miar okaże się przyjemnym, wbrew wszystkiemu co nad nimi wisiało. Wbrew śmierciom, wojnom, problemom osobistym. Dawno nie mieli okazji tak zwyczajnie, beztrosko porozmawiać, pośmiać się i odbiec myślami w siną dal. - Nie pamiętam moich dziadków. Lubię jednak myśleć, że zachowaliby się dosłownie tak samo - dodała, nie wiedzieć czemu. Wzruszyła bezradnie ramionami, po czym rozejrzała wokół nim ponownie zogniskowała spojrzenie na nogi i zdezelowane tory. Przynajmniej tak wyglądały.
- Wydaje mi się, że nikt nie pozwoliłby na tak poważne zaniedbanie. W końcu Hogwart Express wozi dzieci! - rzuciła nieco przejęta roztaczaną przez Bertie’go wizją, automatycznie schodząc z metalowych szyn i idąc odtąd po drewnianej kładce. - Ty to w każdym temacie umiesz przemycić zawoalowany komplement - zaśmiała się cicho, ale szczerze. Podrapawszy się po karku oraz wykonaniu serii skomplikowanych obliczeń numerologicznych, zadecydowała. - Jesteśmy całkiem bezpieczni. Zaufaj mi - wyrzekła miękko, służąc pomocnym ramieniem. - Mimo tego dziękuję za ostrzeżenie. Oraz uznanie. To zaszczyt ginąć u twego boku, w tak światłych okolicznościach - stwierdziła pół żartem-pół serio, ponieważ naprawdę jeśli miałaby ginąć, to tylko z Bottem u boku! - Jeśli jednak coś cię trapi… to może być ostatnia okazja na wyjawienie swych bolączek - powiedziała sugestywnie, poważniejąc nieco. Niby mieli spędzić ten dzień w szczęściu i zadowoleniu, ale Waffling wyczuwała w mężczyźnie pewne napięcie, dlatego łudziła się, że zdołałaby mu pomóc w strapieniu jakie odczuwał. Posłała mu pytające spojrzenie.



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]10.12.18 21:51
Lubił kiedy w domu było dużo ludzi. Zawsze lubił jakiegoś rodzaju ruch dookoła. Możliwe, że dlatego ciągnęło go do zwierząt które lubił mieć, jednak to nie było wszystko. W końcu i w mieszkaniu zebrało się sporo osób - Duncan jak zwykle po swojemu melancholijny, Sue z własnym światem, Johnny i Ernie w pakiecie, w sumie to najśmieszniejsze elementy. No i tak - Clara, która ku jego uldze zgodziła się zostać. I choć wyraźnie z początku kosztowało ją to sporo emocji, na szczęście chyba w końcu zaczynała też się powoli czuć swobodnie i klimatyzować. Wszystko robiło się na nowo przyjemnie zwyczajne. A powroty do domu po dniach spędzonych w jednej czy drugiej pracy i ganianiem za lokalami - jakoś tak przyjemniejsze.
I Bertie choć z reguły gnał między ludzi z radością i entuzjazmem, wbrew pozorom znał dość dużo miejsc w okolicy gdzie można się było po prostu przejść samemu lub z jedną osobą, nie napotykając przy tym na żadną sąsiadkę. To miejsce było dość szczególne, w jakiś sposób ciepło-melancholijne. Przyjemne. A gdyby tak przejść całą tę trasę i dotrzeć aż do Hogwartu? Nie tylko do Hogsmeade w którym bywa na spotkaniach Zakonu, a prosto na drogę prowadzącą do zamku, czy - choć to niewątpliwie niemożliwe - na błonia? Do czasów, kiedy wszystko poza transmutacją i eliksirami było proste.
- Szczerze to myślę, że to robili. W sensie jasne, na bank mnie nie widzieli, ale pewnie machali. Fajnie to musiało wyglądać z perspektywy sąsiadów. - stwierdził z rozbawieniem. Jasne, że w to wierzył, ale to głównie dlatego że na prawdę dobrze znał swoją rodzinę, która chwilami lubiła trochę rozpływać się między ramami norm i zwyczajów. Spojrzał w kierunku Clary kiedy wspomniała o swoich dziadkach. - Pewnie by tak było. Robienie głupawych, ciepłych gestów to obowiązek najstarszych pokoleń. - puścił jej oczko.
- Wiesz, ktoś posadził na błoniach Hogwartu Wierzbę Bijącą. Może teraz nie jest wielka, ale urośnie. - stwierdził, bo w sumie to strasznie lubił się za dzieciaka bawić w bieganie pod tym uroczym drzewkiem, nawet raz czy dwa właśnie ono posłało go do Skrzydła Szpitalnego, jednak czy on mógłby darować sobie zabawę z innymi dzieciakami, jeśli ta nosiła znamiona wybitnie głupiej? Nadal jednak - ktoś posadził dość niebezpieczne drzewo które wyrośnie na szalenie niebezpieczne drzewo na błoniach szkoły. Na wspomnienie komplementu uśmiechnął się tylko szerzej. W Clarze nadal było coś szczególnie uroczego i nie mógł tego nie dostrzegać. - Okej. Ufam ci. - stwierdził po chwili namysłu. - Ale na wszelki wypadek możesz nadal być mi podporą.
Jasnym było raczej, że nie wierzy w takie bzdury. Ale lubił gadać bzdury. To było całkiem odprężające.
- Ja i bolączki? - puścił jej oczko. O ile nie miał zbyt nabuzowanego ego, z jakiejś przyczyny trudno było mu się przyznać, że wkopał się w coś czego boi się, że nie udźwignie. Może to głupie, może nawet to trochę nie to wrażenie które chciał na niej wywierać, choć po części chyba nie miał świadomości że jakieś wywierać chce. Tak czy inaczej uśmiechnął się ponownie. - Głównie zastanawiam się ile by zajęło dotarcie do Hogwartu pieszo. I włamanie na teren błoni, na prawdę stęskniłem się za tym drzewem. Ty nie?
Zeskoczył w końcu na deski obok Clary, bo dziwnie było patrzeć na nią aż rak bardzo z góry. Nawet dał radę się przy tym nie potknąć i nie dorobić nowego uszczerbku na zdrowiu.
- W sumie ciekawe jak bardzo nielegalne by takie włamanie było. - eh, nie, nie zrobi tego. Chyba. Raczej. Zabawne, na codzień wcale nie myślał o szkole jakoś wiele, ale za każdym razem kiedy trafiał na ten trakt, miał ochotę się cofnąć o tych kilka lat. Nie na stałe rzecz jasna, obecne życie też lubił, ale tak na krótką chwilę. - Nie tak dawno włamywałem się z Mattem na złomowisko, można powiedzieć że mam wprawę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Trakt kolejowy Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Trakt kolejowy [odnośnik]26.12.18 2:15
Nie była przyzwyczajona do tłumów. Większość życia spędziła zamknięta w czterech ścianach przez szalonych rodziców - dopiero w Hogwarcie zasmakowała życia, gdzie istniały mnogie skupiska ludzi. Tak różnych jak kwiaty na polach i w ogrodach, nietuzinkowych; każdy chował w swojej głowie inną historię. Później znów włóczyła się samotnie, nie podchodząc nawet do Owutemów, aż wreszcie znalazła się w Ruderze. Nie tak imponującej rozmiarem oraz zawartością jak szkocka szkoła magii, acz wciąż tętniącej energią kilku rozmaitych osobowości. To było miłe, choć tak bardzo inne. Jednak mimo wszystko Clara najbardziej lubiła właśnie jego - sympatycznego cukiernika o idealistycznych poglądach i dobrym sercu. Może to jednak sentyment? Wspomnienia nachodziły szatynkę niespodziewanie, kiedy myśli zdarzały krążyć wokół znanego ze szkolnych lat Botta; w końcu kiedyś łączyło ich szkolne uczucie. To on pierwszy pokazał Waffling, że świat nie składał się z nieustającej nauki, książek oraz samotności. Ślad po nim musiał się zachować, tak w głowie jak i sercu, ale teraz on miał swoje podwórko, swoje zabawki. Podczas kiedy Clarence stała w miejscu, aczkolwiek odpychała od siebie wszelki pesymizm - trudno, tak ułożyła sobie życie. Grunt, że nastąpił względny spokój, choć nie mogła siedzieć na głowie Bertie’go w nieskończoność. Musiała odłożyć stosowną ilość pieniędzy i przestać go niepokoić swoją obecnością. Nawet ktoś tak beztroski i dobry jak on musiał mieć pewne granice, których nie chciał, żeby inni przekraczali. Zresztą, to naprawdę zadziwiające, że pozwalał Clarze zbliżyć się do siebie. Po tym, co zrobiła. Czy jednak zrozumiałby gdyby wyjawiła mu prawdę? Nie chciała obarczać go problemami, które go nawet nie dotyczyły.
- Na pewno. Ale w pewnym wieku przestaje się już przejmować tym, co inni pomyślą lub powiedzą. Robi się co chce, szczególnie, jeśli sprawia to przyjemność im samym lub bliskim. To znaczy, tak sobie wyobrażam dojrzały wiek - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Czasem wyobrażała samą siebie w roli zatroskanej babci, u boku równie bogatego w uczucia dziadka, ale potem rozumiała jak bardzo ta wizja była nierealna; choć na pewno wszyscy wyśmieliby Waffling - przecież była tak bardzo młoda. Pokiwała jedynie głową, nie będąc pewną ani swoich, ani jego słów, ale nie chciała wprowadzać do tej beztroski ciężkiej atmosfery przeszłości. - I będzie bić krnąbrne dzieci? - spytała zamiast tego, może nawet nieco rozbawiona. - Szczególnie Gryfonów. Im to trzeba byłoby codziennie tyłki trzepać, tak profilaktycznie - dodała oczywiście w żartach. To oni najczęściej wyciągali do niej rękę i to im zawdzięczała poznanie najbardziej dzikich miejsc w szkole, bardzo ceniła wychowanków Godryka! - Będę kiedy tylko zechcesz - zapewniła cicho, tym razem poważnie. Nie miała na myśli tylko podpory podczas wędrówki po widzialnych-niewidzialnych torach, ale całokształt. Jednak Clarence nie bawiła się w szczegółowe wyjaśnienia własnych słów. Wolała skupić się na odpowiedzi Botta, która oczywiście rozmijała się z prawdą. Wywróciła oczami.
- Każdy czasem się czymś martwi - odparła, patrząc pod nogi. Dopiero po paru sekundach zadarła głowę przyglądając się idącemu obok czarodziejowi. – Bardzo długo, nawet nie próbuj nas tam ciągnąć - stwierdziła z drżącymi kącikami ust. - Jasne, że tak. Ale ruszyliśmy dalej, zamknęliśmy tamten etap. Taka kolej rzeczy - dorzuciła. Trochę smutno, trochę gorzko - przede wszystkim prawdziwie. - Musimy cieszyć się tym, co mamy - powiedziała, chcąc przy tym zetrzeć nieprzyjemne wrażenie jakie mogła wywołać swoją opinią. - Na Merlina, dlaczego włamywaliście się na złomowisko? - spytała zdziwiona. Zmarszczka irytacji pojawiła się na czole szatynki; ale zauważyła, że Bertie kroczył po innych tematach, byleby tylko oddalić się od sedna sprawy. - Coś przede mną ukrywasz, widzę to - rzuciła stanowczo. Zmrużyła oczy - może będzie wyglądać złowieszczo i Bott ze strachu wyzna wszelkie grzechy?



Odpłynę wiotkim statkiem w szerokie ramiona horyzont pęknie jak szklana obroża pożegnają mnie ciszą gęstych drętwych zmierzchów iluminacje światła jak ostatni pożar.

Clarence Waffling
Clarence Waffling
Zawód : numerolog, włóczęga, kelnerka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
mieć ręce pod głową
zmrużone oczy
patrzeć jak życie
się toczy…
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t6362-clarence-waffling https://www.morsmordre.net/t7114-poczta-clary#188541 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3566-pokoj-clary

Strona 1 z 18 1, 2, 3 ... 9 ... 18  Next

Trakt kolejowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach