Wydarzenia


Ekipa forum
Las
AutorWiadomość
Las [odnośnik]17.07.17 1:24
First topic message reminder :

Las

Świeże powietrze, cisza, spokój. Tak można by opisać las znajdujący się poza granicami miasta. Schodząc ze ścieżki i idąc po suchych liściach, po okolicy roznosi się charakterystyczny, jakże przyjemny dla ucha, szelest. Jest to miejsce dość odosobnione, a jasność zależy od ilości padających promieni słonecznych. Oczywiście żyją tu dzikie stworzenia, które można spotkać na swojej drodze i prędzej natrafi się na wiewiórkę czy sarnę, niż nieśmiałka pilnującego jednego z drzew. Wprawne oko czarodzieja, znającego się na magicznych stworzeniach, dostrzeże chochlika kornwalijskiego ukrywającego się w bujnych koronach, a podczas pełni na nieostrożnych czyhają wilkołaki. Jest to jednak piękne i, w gruncie rzeczy, bezpieczne miejsce. Warte odwiedzenia, gdy chce się odetchnąć od zgiełku miasta.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Las [odnośnik]19.11.18 15:15
Victor przed dłuższą chwilę skupiał się nad uwolnieniem jej stopy. Nie chciał w żaden sposób zrobić jej jakiejkolwiek krzywdy, dlatego pracował powoli, dokładnie analizując którą gałązkę podnieść najpierw, żeby kolejna nie wbiła się w jej stopę. Było to na tyle skomplikowane, że jej stopa naprawdę dość głęboko w te jeżyny wleciała.
Słysząc jej słowa odnośnie tego, że pokaleczy sobie dłonie, uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym uniósł twarz by na nią spojrzeć i pokręcił lekko głową.
- Nie ma się czym przejmować. Jak to mówią do wesela się zagoi. - odparł spokojnie uśmiechając się do niej delikatnie.
Lekko otumaniony jej urodą umysł w tym momencie podsunął mu obraz jej w sukni ślubnej. Aż musiał pokręcić głową by odgonić te myśli. Teraz musiał się skupić na uwolnieniu jej stopy z bolesnej pułapki.
W końcu udało mu sie połamać kilka gałązek i teraz już było łatwiej, choć nadal musiał być bardzo ostrożny.
- Wyszedłem na spacer. Jestem tutaj tylko przejazdem, jednak cierpię na bezsenność i po prostu nie mogłem wyleżeć w łóżku. Stwierdziłem, że zaczerpnięcie świeżego powietrza i spacer po okolicy może dobrze zrobić. - odpowiedział na jej pytanie, po czym znów uniósł głowę by na nią spojrzeć.
Dopiero teraz pomyślał o tym, co w zasadzie ona tutaj robi o tej godzinie? Tak młoda i piękna kobieta nie powinna o takiej godzinie chodzić sama po lesie. Już nawet nie miał na myśli takiego niebezpieczeństwa jak anomalie, ale dzikie zwierzęta czy nawet jacyś inni ludzie...wszystko mogło stanowić zagrożenie. Jakoś od razu zaczął się o nią martwić, jednocześnie postanawiając sobie, że kiedy nadejdzie ten okropny czas gdy będą musieli się rozstać, zaproponuje jej, że odprowadzi ją do domu w ramach bezpieczeństwa.
- No czasami bywa tak, że nawet najlepiej znane ścieżki potrafią nas zaskoczyć. Nigdy w zasadzie nie wiadomo co nas może spotkać po tym jak opuścimy nasz dom. - powiedział uśmiechając się przy tym delikatnie.
Znów złapał się na tym, że na nią patrzy, więc odwrócił wzrok, wracając nim do jej stopy. Miał już lekko pokaleczone palce, ale nie przejmował się tym w ogóle.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Las [odnośnik]17.12.18 23:38
Nie od razu dostrzegła skupienie malujące się na twarzy nieznajomego, który najwidoczniej rzeczywiście nie zamierzał jej zranić. Podejrzewała raczej, że rozerwie gałęzie w sposób niedbały, byleby szybki i niekoniecznie bezbolesny, a teraz, gdy niemalże modlił się nad jej stopą, ściągnął na siebie jej uwagę. Rozbiegane spojrzenie więc szybko skupiła na jego twarzy, nie odpuszczając sobie wystawienia oceny. Był przystojny, może niekoniecznie w jej typie, i z pewnością zmęczony, co zauważyła po dwóch wyraźnie zarysowanych fioletowych sińcach pod oczami; w jasnym świetle dnia dostrzegła również niewielkie blizny zdobiące jego twarz, lecz nie zamierzała pytać o ich historię. Wciąż badała grunt, granicę, bo nie miała żadnej pewności, czy z jednej pułapki nie wpadała właśnie w kolejną – różdżkę dalej trzymała zaciśniętą w drobnej dłoni. Gdy skończył, podziękowała, wyczuwając równie szybko, że mężczyzna chyba nie był do końca odporny na jej wygląd. Kusząca myśl wykorzystania tego przeciwko niemu i sprawdzeniu, czy dalej była w stanie kogoś od razu omamić przemknęła przez jej głowę, jednak nie była do końca przekonana; czy wypadało jej robić na złość osobie, która wyciągnęła ją z tarapatów?
Następnym razem spróbuj naparów ziołowych albo eliksirów nasennych – zaproponowała, znając problem bezsenności od podszewki. Wiedziała też, że człowiek bez snu nie był w stanie długo normalnie funkcjonować i prędzej czy później, najczęściej jednak postawiony pod ścianą i brakiem wyboru, sięgał do małych pomocników. Funkcjonowała w ten sposób kilka lat i przywykła; nie wyobrażała sobie, by którejś nocy była w stanie zasnąć bez żadnej pomocy. Podniosła się z ziemi, kontrolnie sprawdzając stan swojego ubrania a potem powiodła ostatni raz wzrokiem na stopę; czerwone kropelki, raczej nie należące do niej, nieco ją zmartwiły a ich źródło wydało się jej całkiem oczywiste.
Skaleczyłeś się – ruchem podbródka wskazała na dłonie i chociaż umiała na to zaradzić, nie chciała używać magii; wolała nie ryzykować niczyjego życia. W związku z tym z kieszeni płaszcza wyjęła jedwabną chusteczkę, bez pytania ujmując rękę mężczyzny i oplatając ją delikatnym materiałem – chociaż tyle mogę zrobić w ramach podziękowania – odsunąwszy się od niego, powolnym krokiem ruszyła przed siebie, w stronę, z której przyszła, jedynie raz zerkając za siebie przez ramię.
Powinieneś iść się położyć, jesteś blady – zawyrokowała, gdy tylko Victor zrównał się z nią krokiem.

zt??


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Las - Page 3 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Las [odnośnik]08.03.19 0:57
4 X, wieczór

W jednej dłoni trzymał list od Sigrun z wytycznymi wskazującymi właściwą drogę, którą miał za zadanie pokonać, aby w okolicach godziny osiemnastej spotkać się wyznaczonym miejscu gdzieś w lasach Yorku. W drugiej zaś miał mapę, na której trasę pochodu zaznaczył, niezrażony dystansem. Zależało mu na tym spotkaniu, bo i wiązał z nim pewne nadzieje. Chciał zrealizować swoje nieczyste zamiary, już tylko bardzo znikomo się ich wstydząc. Dobrze wiedział, że u łowczyni wilkołaków znajdzie zrozumienie, wszak łączyło ich to samo zamiłowanie do okrywania tajników mrocznych sztuk magii. Był pewny tego, że Rookwood nie odmówi jego propozycji, mimo to wciąż nie był pewien jaką formę przybierze ich wspólna nauka czarnomagicznych zaklęć. Zapoznawanie się z kolejnymi mrocznymi księgami, jakie skrywała rodowa biblioteka Blacków, przestało być w którymś momencie satysfakcjonujące. Rzucanie najprostszych czarów też z czasem zaczęło tracić swój urok. Ciekawski umysł pragnął większych wrażeń, zaś ambicja nakazywała mu szukać kolejnych wyzwań. Dołączenie do Rycerzy, pośród których był wiele osób bardziej wprawionych w stosowaniu czarnej magii, podsyciło pragnienia tyczące się stania kimś wielkim, potężnym, godnym noszonego nazwiska. Chciał przysłużyć się sprawie, zmienić magiczny świat, zapisać się na kartach historii. Zachłanność stała się jego nawykiem.
Dotarł przed posąg Merlina u podnóży gór, niezbyt długo wpatrujące się w kamienne lico wielkiego czarodzieja. Zaraz spojrzeniem odnalazł odpowiednią ścieżkę i wstąpił na nią bez strachu. List i mapę schował do kieszeni czarnego, długiego płaszcza, od tej chwili trzymając cały czas w pogotowiu swoją różdżkę. Czuł narastające zniecierpliwienie i ekscytację. Czy to źle, że chciał rozwijać swój potencjał? Czarna magia była mu bliska. Nie był pewien, dlaczego tak było, jednak czasem wydawała się przychodzić mu tak bardzo naturalnie. Brakowało sposobności do używania jej codziennie, jednak gdy już po nią sięgał, czuł się inaczej. Silny, wyjątkowy. A może wtedy zaczynał czuć się sobą?
Chwilami dopadały go wątpliwości. Dziś ich nie miał. To był dobry dzień.
Zmierzał w stronę wodospadu driad, wreszcie na ścieżce pomiędzy wysokimi drzewami napotykając na Sigrun. Skinął jej lekko głową w ramach powitania, nie potrafiąc zrezygnować z krzywego uśmieszku na jej widok.
Mam nadzieję, że nie zaszlachtujesz mnie tutaj w ramach lekcji – zażartował całkiem swobodnie. Widział znamiona szaleństwa kobiety dawno temu, jeszcze w całkiem subtelnej postaci. Był ciekaw, jak bardzo się zmieniła. On nad swoimi demonami próbował panować, a ona? Miał wrażenie, że Rookwood czasem puszcze je samopas. Taki miała sposób na radzenie sobie z nimi.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Las [odnośnik]13.03.19 15:23
Odnalazł ją tam, gdzie obiecała, że będzie czekać. Siedziała na jednym z licznym głazów, z nogą na nodze, paląc papierosa. Czuła się poniekąd zaskoczona prośbą jaką skierował do niej lord Black. Mile połechtana, owszem, nie mniej jednak - zaskoczona. W ich świecie, zwłaszcza w świecie konserwatywnej szlachty, mężczyźni z rzadka zwracali się z prośbą do kobiet - zwłaszcza o pomoc w nauce. Takiej pomocy miała mu udzielić nader chętnie.
Odpowiedziała kiwnięciem głowy w ramach przywitania, zeskakując żwawo we skały; miała na sobie strój w jakim zwykła wyruszać na łowy - wygodne skórzane spodnie, by nie krępowały ruchów oraz tunikę barwy głębokiej zieleni, sięgająca połowy uda, z długimi rękawami i obszytą futrem. Nadszedł październik, przeminęły wilgotne i gorące noce, robiło się coraz zimniej; chłód miał dziś sięgnąć głębiej wnętrza Alpharda, w zupełnie innym znaczeniu.
- Dziś jeszcze nie. Może na drugiej, albo trzeciej. Bądź przygotowany, nie zapominaj o obronie - odpowiedziała mu również żartem, lecz w jej słowach kryła się prawda i powaga; czarna magia była dziedziną, którą zgłębiała najchętniej, wszyscy Rycerze Walpurgii jej mocy pożądali najgoręcej, nie powinni byli jednak zapominać o szlifowaniu umiejętności defensywnych. Wróg był zbyt słaby, by sięgnąć po prawdziwą moc, potrafił jednak ukąsić - przekonała się już o tym. Nie lekceważyła już przeciwników. To nie była banda głupich dzieci. Musieli być przygotowani.
- Zaczniemy łagodnie - obiecała, a na ustach zatańczył nieprzewrotny uśmieszek; uniosła dość, by dotknąć opuszkami palców męskiego policzka, po czym gestem wskazała, aby ruszył za nią.
Poprowadziła go ścieżką w głębszy las; w pewnym momencie skręcili, zbaczając niej, przedzierając się przez krzewy, pokonując powalone przez szalejące burze kłody. Sigrun miała żwawy, dziarski krok, pokonywała wszelkie przezeszkody bez trudu, nawykła do nich z biegiem lat; nie oglądała się za siebie, by sprawdzić, czy Alphard dotrzymuje tempa. Jako lord z pewnością przywykł do eleganckich, wytwornych wnętrz, sali balowych i korytarzy Ministerstwa Magii, ale jeśli poprosił ją o pomoc - owe lekcje odbędą się na jej warunkach.
Dotarli do niewielkiej polany, a Sigrun wskazała ręką na ogromne, włochate cielsko, obwiązane licznymi, srebrnymi łańcuchami; leżało pod rozłożystym dębem, nie poruszało się, z daleka nie było jednak wiadomo, że śpi, czy może bestia została spetryfikowana, zabita, czy może po prostu pozbawiona przytomności.
- Poćwiczysz na nim - oznajmiła mu pogodnie, sięgając do kieszeni po cisową różdżkę. Uniosła ją - nie po to, aby cisnąć w bestię pierwszą klątwę, a zabezpieczyć ich. Ostrożności nigdy za wiele. - Salvio Hexia - wyrzekła cicho. Zaklęcie sprawiło, że powietrze wokół nich zadrżało lekko; niewidzialna zasłona ochroniła przed spojrzeniami nieproszonych gości, zapewniła odpowiednią dyskrecję. - Co już potrafisz? - spytała z ciekawością.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]13.03.19 15:23
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Las - Page 3 DsiDFK0
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las [odnośnik]01.04.19 23:10
Czy płeć była czynnikiem warunkującym zasoby talentu magicznego? Bardzo w to wątpił, dlatego nie spoglądał na kobiety jako istoty słabsze, a już na pewno nie gorsze. Na swej drodze spotkał wiele niewiast, które pochwalić się mogły światłym umysłem bądź łatwością rzucania złożonych zaklęć. Zgłębianie historii magii również pomogło mu zrozumieć, że czarownice również dokonywały wielkich rzeczy. Za wielkimi czarodziejami stały matki, żony, córki. Choć stan szlachecki w większości wyznawał pogląd, że żona ma być ozdobą męża, Alphard chciał wierzyć, że może być ona jego siłą, jeśli tylko pozwoli się rozwinąć jej skrzydła, choć w granicach przyzwoitości. W jego świecie nijak nie można było zapominać o tym, co komu wypada, a czego robić pod żadnym pozorem nie należy.
Nie czuł, że sam godził w swój honor, zwracając się po pomoc do kobiety. Sigrun nie była niewinną pannicą, lecz dojrzałą kobietą, której nie śmiałby umniejszać w żadnej mierze. Dłużej od niego należała do Rycerzy Walpurgii, lepiej obeznana była z arkanami czarnej magii. Chciał zaczerpać z jej wiedzy i doświadczenia. Słyszał przecież o jej ujęciu za czarnoksięskie praktyki. Gdyby akta tamtej sprawy nie spłonęły w pożarze Ministerstwa Magii, nie miałaby możliwości cieszyć się swobodą w przemieszczaniu się. Zapłaciła własną wolnością za służbę u Czarnego Pana. Jak miałby tego nie doceniać, nie obdarzyć jej podziwem? Zawsze biła od niej siła, już w czasach szkolnych. Ale również trawiło ją szaleństwo. Temu też zaprzeczyć nie można było.
Wzmiankę o pracowaniu nad umiejętnościami defensywnymi przyjął posłusznie i w podzięce za podzielenie się pierwszą głęboką mądrością skinął w milczeniu głową. Tylko że zaraz uniósł kącik ust w subtelnym uśmiechu, bo rzeczywiście wolał uniknąć stania się ofiarą na pierwszej lekcji pod okiem Rookwood. Kiedy dotknęła nad wyraz delikatnie jego policzka, obiecując łagodne traktowanie, nawet nie powstrzymywał śmiechu, który opuścił jego usta. – Dobrze, pani kapitan – rzucił za nią, po czym ruszył jej śladami dalej w leśny labirynt. Lasy Charnwood były mu znane, jednak w tym łatwo mógłby się zagubić. Nie przeszkadzało mu ocieranie się o krzewy i przedzieranie stopami przez niekiedy zdradziecką ściółkę. To było niewielkie poświęcenie wobec cennych nauk, które mógł otrzymać. Póki nie wkroczyli na polanę, był jeszcze rozluźniony. Szybko spoważniał, gdy został mu wskazany cel. Zmarszczył brwi, gdy nie mógł oszacować, czy ma do czynienia z żywą istotą.
Wszystkie złapane przez ciebie wilkołaki kończą w taki sposób? – spytał spokojnie, utrzymując beznamiętne spojrzenie na gęsto owłosionej istocie. – Przynajmniej znalazłaś doskonały sposób utylizacji tych kreatur – stwierdził pod nosem, nie mając nawet grama współczucia dla leżącej pod dębem istoty. Wyciągnął różdżkę i wymierzył w kierunku bezwładnego cielska, mając nadzieję, że uda mu się rzucić pierwsze zaklęcie. Nie powinien wybierać zbyt złożonego na samym początku, tak mu się wydawało.
Nim jednak zdecydował zrobić cokolwiek, z różdżki czarownicy wydobyła się jasna kula światła, która zawisła nad ich głowami, rażąc swą jasnością po oczach. Cholerne anomalie.
Nie będę ukrywać, że bliższa mi teoria niż praktyka – przyznał się bez zająknięcia do własnych niedociągnięć. – Ale szybko się uczę. I miałem okazję przeczytać o wielu ciekawych czarnomagicznych zaklęciach – księgi kryły w sobie tyle intrygujących treści. Czy Sigrun również czerpała część wiedzy z literatury? Z tego, co wiedział, bardziej ceniła sobie praktykę. Nie potępiał tego, przeciwnie, dobrze, że wykorzystywała zdobyte umiejętności. – Distorsio.
Jasny promień pomknął w stronę nieruchomego stwora, trafiając w jedną z nóg. Nawet z pewnej odległości wyraźnie usłyszał odgłos kości wyłamujących się ze stawu kolanowego. Ciekawe doświadczenie. To poczucie władzy, radość płynąca z próbowania czegoś zakazanego, ćwiczenie siebie samego w sztuce nad wyraz wymagającej, przełamywanie barier.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Las [odnośnik]16.04.19 14:18
Żyli w czasach, w kraju i społeczeństwie, gdzie wciąż dominował patriarchat i przekonanie, że kobieta urodziła się po to, by zostać żoną i matką. Alphard Black mógł uważać, rzecz jasna, inaczej - i miał absolutną rację! - w tych poglądach był jednak osamotniony. Lwia większość mężczyzn, zwłaszcza tych noszących tytuł szlachecki, zapatrywała się na kwestię osiągnięć kobiet zupełnie inaczej; wierzyli, że sam fakt posiadania kutasa (choćby i niewielkiego) czyniło ich potężniejszymi, zwiększało ich magiczny potencjał, rozszerzało horyzonty myślowe, że dawał im prawo do rządzenia światem. Wierutna, absolutna bzdura. Czarownice w niczym nie ustępowały mężczyznom. Niezależnie od tego jak uparcie starał się to wmówić jej ojciec, wierzyła, że nie jest w niczym gorsza od swych braci i zawsze desperacko pragnęła tego dowieść. Powinna była dorosnąć, dojrzeć do zrozumienia, że nikomu nic nie musi udowadniać - ale to było tak trudne. Życie nieustannie rzucało jej kłody pod nogi jedynie przez to, że urodziła się kobietą. Podczas kursu na Brygadzistę musiała znosić krzywe spojrzenia wykładowców i nauczycieli, jeszcze bardziej pogardliwe ze strony tych, którym miała towarzyszyć podczas pierwszych miesięcy pracy. Lekceważenie i niewiara w jej możliwości, talenta, magiczną moc, towarzyszyły Rookwood właściwie od zawsze. Nic więc dziwnego, że spotkanie mężczyzny, który patrzył na nią tak jak powinien, nie przykładając wagi do płci, zaskakiwało. Nie mniej jednak mile łechtało to jej ego, tak jak sposób, w jakim się doń zwracał. Ciepło wspominała szkolne lata, gdy latała bo boisku quidditcha w barwach Slytherinu, ze srebrną oznaką kapitana na piersi. Posłała mu roziskrzone spojrzenie nad nonszalanckim wzruszeniem ramienia.
- Nie wszystkie. Od pewnego czasu większość ma zdecydowanie mniej szczęścia - odparła, głos miała beztroski, na ustach zatańczył pogodny uśmieszek; wydawała się mówić o ostatnich słonecznych dniach złotej jesieni, nie losie wilkołaków, które stawały jej na drodze. - Nie chcą poddawać się łatwo, zmuszają mnie do bardziej zdecydowanych kroków... - uzupełniła enigmatycznie, nie mówiąc wprost, że lubi zabawić się ze swoją ofiarą, ale czyż nie mógł się tego domyślić?
Westchnęła ze zniecierpliwieniem, gdy rzuciwszy zaklęcie przyciągnęła do nich niestabilną anomalię; nerwowymi ruchami próbowała przegnać, rozproszyć kulę światła nad własną głową. Spotkało ją już kiedyś coś podobnego, w najmniej odpowiednim ku temu momencie, dlatego skrzywiła się z niezadowoleniem.
- Teoria jest ważna - wyrzekła spokojnie, bez śladu zawodu, czy niesmaku; każdy musiał od czegoś zacząć, ona przecież także zaczęła od czytania ksiąg. Normund Rookwood zgromadził w swej biblioteczce wiele interesujących pozycji. - Bez praktyki jest jednak niczym - dopowiedziała, wzruszając ramionami; daleko jej było do mola książkowego, jednakże czarnomagiczne traktaty pochłaniała z ochotą i z pasją, lecz to w praktyce odnajdywała perwersyjną wręcz przyjemność. Zajmowanie się czarną magią jedynie w teorii było jak ssanie cukierka przez papierek.
Stanęła nieopodal Alpharda, przyglądając się z uwagą jego ruchom, przysłuchując się wypowiadanej inkantacji. Śledziła wzrokiem promień zaklęcia, które spowodowało trzask wyłamywanej kości. Znała je dobrze, wyłamywało kość ze stawu w bardzo bolesny sposób.
- Dobrze, ale gdy szarpniesz mocniej nadgarstkiem, o tak... - zbliżyła się do Blacka, stanęła obok tak, by wyciągnąć rękę tuż obok jego i wykonała odpowiedni ruch nadgarstka - ... zaklęcie będzie silniejsze. Podjedźmy bliżej. Spróbuj zmiażdżyć kość drugiej łapy. Znasz inkantację?


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]23.04.19 19:39
Dostrzegł zadowolenie malujące się na jej twarzy. Z premedytacją przywoływał wspomnienia z dawnych czasów, kiedy mieli okazję cieszyć się w pełni przyjemnościami. Nauka w Hogwarcie wiązała się z opuszczeniem rodzinnych domów, ale dawała też sposobność rozwinięcia skrzydeł z dala od karcących spojrzeń rodziców. Nagany nauczycieli nie przerażały tak jak ojcowskie niezadowolenie. Wiedział, że w przypadku Sigrun było podobnie. Może się sobie wielce nie zwierzali, ale pewnych rzeczy łatwo było się domyślić.
Ponoć myśliwego nigdy nie cieszy zwierzyna, ale sam pościg, o ile jest ekscytujący – rzucił swobodnie, jeszcze chwilę kontynuując tę pogawędkę w lekkim tonie. Nie skupiał się na tym, że rozprawiając o marnym końcu istot żywych. Nauczono go już za młodu postrzegać wilkołaki jako szkodniki, niestabilne podczas pełni bestie, które nawet napotkanemu na drodze dziecku rzucą się do gardła, aby rozszarpać całe ciało na strzępy. Jeszcze nigdy nie widział potrzeby, aby podważać ten powszechny wśród arystokracji pogląd. Od wieków stworzenia te są tępione i nie dzieje się tak bez powodu. Ludzie zawsze będą darzyć niechęcią to, co nieznane i niebezpieczne. Krwiożercze bestia należało izolować. Zarejestrowane wilkołaki musiały być kontrolowane, pozostałe zaś miały prawo kończyć tak marnie, skoro za nic miały stanowione przez czarodziejów prawo regulujące ich funkcjonowanie.
Uśmiechnął się pod nosem, kiedy dłonią próbowała odgonić świetlistą kulę, co zawisła nad jej głową. Nic nie mógł zaradzić na to, że takie działanie wydało mu się nieco zabawne, nawet w trakcie lekcji traktującej o czarnej magii. Jakimś cudem cała ta sytuacja przypominała mu czasy szkolne. Niegdyś kazała mu stanowczo ćwiczyć nieprzerwanie ruchy na miotle i uderzenia pałką na szkolnym boisku quidditcha. Tego dnia znów mu przewodziła, wskazując kierunek rozwoju w odkrywaniu tajemnic czarnej magii. Miała rację, teoria jest niczym bez praktyki. Wiedzę trzeba umieć wcielić w życie. Chyba właśnie dlatego z tak wielkim oddaniem przypatrywał się jej ruchowi nadgarstka. – Mocniejsze szarpnięcie – mruknął pod nosem i skinął zaraz głową, dając sygnał, że zapamiętał. Sam zaraz spróbował powtórzyć ruch. Odniósł wrażenie, że idealnie wyszło mu skopiowanie go. – Chyba masz mnie za całkowitego uczniaka – odparł na jej pytanie, po czym śmiał postąpił te kilka kroków bliżej, dzięki czemu miał lepszy wgląd na nieruchome ciało. Wyciągnął różdżkę przed siebie, celując nią w drugą łapę, jak zostało mu polecone. – Ictusosio – znów udało mu się za pierwszym razem rzucić zaklęcia, choć było już nieco bardziej wymagające. Nie przyniosło mu żadnych trudności, a jego różdżka wydawała się nieco bardziej rozgrzać w dłoni. To było dość przyjemne uczucie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Las [odnośnik]27.04.19 17:39
- Nie ponoć, to prawda. Nierzadko sam ten pościg jest o wiele bardziej ekscytujący, jego finał potrafi rozczarować. Zwłaszcza, gdy jest zbyt prosty. Lubię wyzwania – odpowiedziała Sigrun zgodnie z prawdą, zastanawiając się jednocześnie, czy Alphard rzeczywiście był zainteresowany polowaniem, czy też może kontynuował tę pogawędkę z wyuczonej uprzejmości, jaką odznaczał się każdy doskonale wychowany młody lord. Zdziwiłaby się jednako, gdyby nigdy nie brał w żadnym udziału. Polowania stanowiły popularną rozrywkę dla wyżej urodzonych. Rodzina Sigrun, słynąca z doskonałych łowców i znawców magicznych stworzeń, ciesząca się przyjaźnią rodu Carrow, nierzadko była gościem podczas podobnych spędów szlachty. Mieli zaszczyt z nimi polować. W ten sposób przed kilkoma laty Sigrun miała przyjemność poznać lorda Tristana Rosiera, obecnie najwierniejszego sługi Czarnego Pana i nestora swego rodu, nie przypominała sobie jednak wielu o nazwisku Black. Z tego, co było jej wiadomo, rodzina Alpharda miała swą siedzibę w Londynie, nie zamek, nie pałac, a kamienicę. To chyba nie sprzyjało utrzymaniu stajni z wierzchowcami i odwiedzaniu lasów.
Poznali się w latach szkolnych, które wciąż żartobliwie przywoływał, nazywając ją panią kapitan. Niewątpliwie sprawiało to Sigrun uciechę, dobrze wspominała tamte lata, nie tęskniła za domem i surowym spojrzeniem ojca. Nie zwierzała się, wtedy ufała jedynie bliźniaczemu bratu, ale i nie ukrywała też, że czekała na chwilę znalezienia się w Hogwarcie. Na swobodę i naukę czarów. Hogwart był też miejscem, gdzie doceniono ją po raz pierwszy – gdy błyszczała podczas lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami i kiedy to jej, a nie Chrstopherowi – co bardzo długo miał siostrze za złe – przyznano srebrną odznakę kapitana drużyny. To niewiele, ale wtedy cieszyło ją to naprawdę szczerze. Z dumą unosiła wysoko podbródek i czuła satysfakcję na myśl, że okazała się lepsza od tylu chłopców. Nie spodziewała się jeszcze, że za zaledwie kilkanaście dni znów spotka ją wyróżnienie, że zostanie wywyższona spośród innych mężczyzn, że dotknie ją najwyższa łaska, a na ramieniu Czarny Pan wypali Mroczny Znak.
Niczego nie pragnęła tak jak tego.
Potęgi, jaką oferowała czarna magia. Dobrze, że Alphard zwracał się w tym kierunku. Zawsze miała go za mądrego czarodzieja, choć i w nim tkwiło trudne do okiełznania szaleństwo. To niemal zabawne, że ich historia zatoczyła koło. Tyle, że zamiast na boisku quidditcha znaleźli się na leśnej polanie. Nie rzucali kaflem do trzech obręczy, a czarnomagicznymi klątwami w wilkołacze truchło.
- Być może, odpowiedz mi jednak na pytanie – krew ilu szlam zdążyłeś już przelać?
Nie chciała, aby Alphard poczuł się urażony. Nie uważała go za słabego czarodzieja, sam jednak przyznał, że teoria była mu bliższa niż praktyka, po czym wysnuła przypuszczenie, że nie nie miał zbyt wielu okazji, by zadać ból - a dopóki tego nie zrobi w jej oczach pozostanie niewinnym uczniem.
- Wierz mi, że niewiele jest słodszych uczuć niż poczucie władzy, gdy spoglądasz w ich oczy - wyrzekła cicho, zdecydowanie zbyt blisko jego ucha, kiedy trzasnęły miażdżone zaklęciem kości. W brązowych tęczówkach błyszczało niezdrowe podniecenie, w tonie głosu rozbrzmiała fascynacja. - Sam się o tym niebawem przekonasz - obiecała, odsuwając się. - Zerwij skórę z jego pleców. - Z pewnością zdążył wyczytać inkantację w swych licznych księgach.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]07.06.19 20:09
Samo polowanie ma być przednią rozrywką. Przeczuwał, że Rookwood wyznawać może właśnie taki pogląd, to niezwykle pasowało do jej usposobienia. Jego nie fascynowała aż tak bardzo pogoń za zwierzyną. – Większym sentymentem darzę chwile tuż po polowaniu – przyznał bez zawahania, ciesząc się z faktu, że może kontynuować jeszcze przez chwilę tę swobodną pogawędkę. Chęć prowadzenia rozmowy nie wynikała z grzeczności, po prostu potrzebował utrzymać jak najdłużej lekką atmosferę, nim przyjdzie mu przejść do bardziej zaawansowanych ćwiczeń praktycznych. – Za dziecka lubiłem patrzeć jak oporządza się upolowaną zwierzynę – kolejne słowa nie wypadły z jego ust przez przypadek, musiał je wypowiedzieć, aby martwego już wilkołaka zniżyć do poziomu widzianych niegdyś oskórowanych królików. Oba żywoty znaczyć powinny tyle samo w jego oczach. Jeśli tylko za wiele nie myślał, wszystko stawało się o wiele prostsze. Sprawdzanie swoich możliwości było konieczne. Chciał poznać swoje granice, przekonać się, na jak wiele może sobie pozwolić i na ile go stać. Przede wszystkim musiał rozwijać swój potencjał. Czarna magia nie bez powodu przychodziła mu naturalnie, choć dotychczas niezbyt często po nią sięgał.
Takie pytanie musiał w końcu usłyszeć i to było wręcz błogosławieństwo, że padło w takich okolicznościach i to z ust przyjaźnie nastawionej do jego osoby Sigrun. Spojrzał na nią śmiało, nie mając zamiaru maskować swojej słabości w tym jakże wrażliwym obszarze. Przez lata naiwnie wierzył w wyższość merytorycznych argumentów nad argumentem siły. Ostatnie lata udowodniły jednak, że należy odrzucić tak utopijne mrzonki. Jako szlachcic miał obowiązek wziąć sprawy w swoje ręce, aby przywrócić ład magicznemu światu.
Na razie ani jednej, jednak gotów jestem zmienić ten stan rzeczy – zadeklarował z dumnie uniesionym czołem, choć wiedział przecież, jak często podobne słowa okazują się nie mieć odzwierciedlenia w czynach. Czyż jednak jego obecność w tym miejscu nie świadczyła o szczerości jego intencji?
Odrobinę odetchnął, gdy Sigrun odsunęła się po demonstracji poprzedniego zaklęcia. Gdy nakazała mu rzucić kolejne, był na to przygotowany. Postąpił kolejny krok w stronę nieruchomego ciała i wycelował w plecy. – Corio – wyrzucił z siebie zdecydowanie i zarazem lekko niecierpliwie, chcąc pogonić samego siebie z nauką. Wypowiedzenie inkantacji i odpowiedni ruch różdżki odniosły oczekiwany skutek. Spory płat skóry oderwał się od pleców, nie towarzyszył jednak temu przerażający wrzask ofiary, jak podawały księgi. Podczas nauki tak było lepiej. Na agonalne krzyki szlamolubów i zdrajców przyjdzie jeszcze czas.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Las [odnośnik]10.06.19 0:23
Wiedziała, że Alphard różni się w pewien sposób od większości szlachetnie urodzonych lordów; już w Hogwarcie bywał niesforny, niepokorny, odstawał od innych, poddając się silnym emocjom, które dręczyły ich oboje w podobny sposób, ale w gruncie rzeczy - nie odstawał od nich aż tak. Przypuszczała, że tak jak inni, lubi polowania, to rozrywka właściwa raczej wyżej urodzonym. To zazwyczaj oni tracili zainteresowanie zwierzyną w chwili, kiedy bełt, czy zaklęcie pozbawiało je życia. Nie chcieli brudzić sobie krwią i wnętrznościami, wypływającymi z rozprutego brzucha, delikatnych rąk. Jednocześnie jednak - to właśnie oni byli zbyt słabi, by sięgnąć po potęgę, jaką oferowała czarna magia. Ona brudziła i ręce, i duszę. Dlatego, gdy lord Black przyznał, że to oporządzanie zwierzyny przyciągało jego uwagę, przechyliła głowę w bok, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Pociągała go już wtedy barwa krwi, struktura skóry i trzewi? Czy może raczej szczegóły anatomiczne i tkwiła w tym ciekawość jedynie naukowa, bardziej mu - jak się Rookwood wydawało - właściwa. Sama doskonale pamiętała pierwsze upolowane przez siebie zwierzę, to był królik, któremu na rozkaz ojca rozpruła później brzuch. Krew była gorąca i lepka, weszła jej za paznokcie bardzo głęboko, przyglądała im się później wieczorem.
- Mugol to nic innego jak zwierzę, właściwie, to sądzę, że nawet coś niżej, to robak. Oporządzenie go też powinno wzbudzić w tobie zainteresowanie - stwierdziła lekkim, pogodnym tonem, jak gdyby rozmawiali - jak zwykle - o wynikach ostatnich rozgrywek quidditcha, a nie mordowaniu niemagicznych mieszkańców Wielkiej Brytanii.
Skinęła głową, przyjmując jego odpowiedź i doceniając tę szczerość; miał już swoje lata na karku, nie był młodzieniaszkiem, ale to nic - nigdy nie było za późno, by wkroczyć na tę właściwą ścieżkę. Do walki o lepszy, czystszy świat nie każdy był stworzony, niektórzy nie mieli w sobie wystarczająco wiele siły - ale Alphard ją miał, widziała determinację w jego oczach, chęć nauki. Na ten moment może brakowało mu warsztatu, był jednak piekielnie bystrym i inteligentnym czarodziejem, uczył się szybko; nie minie winie wiele czasu, nim zapanuje nad silnymi, brutalnymi zaklęciami, tego była pewna.
- To dobrze. Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, my stworzymy im to piekło - stwierdziła żartobliwie, z premedytacją przekręcając słowa i znaczenie starego, ludowego porzekadła. - Najpewniej okazja trafi się już niebawem. Przy ogniskach anomalii nierzadko się ktoś kręci - westchnęła z niesmakiem, kręcąc głową; opór, który próbował stawiać Zakon Feniksa, był daremny. Padną prędzej, czy później. Oby prędzej, rzecz jasna, ale mogą napsuć im jeszcze więcej krwi.
Podążyła spojrzeniem za zaklęciem Alpharda, które trafiło w wilkołacze truchło. Brutalny czar zerwał skórę pleców z nieprzyjemnym odgłosem, a krew spłynęła obficie na ziemię; uczyniła kilka kroków w tamtą stronę, by dokładniej przyjrzeć się odsłoniętym mięśniom i tkankom. Nie miały już tak żywych kolorów, truchło niebawem zacznie gnić.
- A teraz - zaskocz mnie czymś.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]12.06.19 1:29
To rzeczywiście był jakiś sposób na ostateczne zabicie w sobie rozterek moralnych. Pogląd mówiący o całkowitym zezwierzęceniu mugoli wydawał się na swój sposób atrakcyjny. Zadanie śmiertelnych ran zwierzęciu, zdeptanie robaka, nie było przecież zbrodnią przeciwko drugiemu człowiekowi, a więc istocie myślącej i w pełni czującej. Przecież nikt nie mówi o zabijaniu szkodników, je się tępi dla dobra ogółu. Ostateczne uporanie się z nimi nie może więc być uznawane za zbrodnię, to tak naprawdę środek konieczny do skutecznego uporania się z problemem.
Czyż mugole nie ograniczali swobody czarodziejów na całym świecie? Przez przewagę liczebną magia musiała zostać pieczołowicie ukryta przed ich oczami, została wręcz zepchnięta na margines. Czarodzieje, zwłaszcza czystokriwstego pochodzenia, mieli nie tylko prawo, ale i obowiązek bronić magii, która wyróżniła ich spośród pospolitego motłochu. Nie bez powodu odnaleźli w sobie ten magiczny pierwiastek, Black był o tym święcie przekonany. Zaś przedstawiciele rodów, w których od wieków praktykuje się czary, powinni być powszechnie uznawani za naturalnych przywódców czarodziejskiego świata.
W najbliższym czasie zamierzam odwiedzić jedną – zdradził się ze swoimi intencjami przed Rookwood, chcąc zasygnalizować swoją chęć działania. Chciał przyczynić się do sukcesu słusznej sprawy. Właśnie dlatego poprosił czarownicę o pomoc, wiedział, że musi zwrócić się do kogoś o pomoc, jeśli chciał nauczyć się jak korzystać z czarnej magii w praktyce. Nie żałował swojego wyboru; Sigrun stworzyła mu doskonałe warunki do nauki.
Wątpię, czy użycie jakiegokolwiek czarnomagicznego czaru mogłoby cię jeszcze zaskoczyć – stwierdził otwarcie, z lekkim rozbawieniem, wybijając się z poważnej atmosfery pouczającej lekcji. – Ale postaram się – śmiało podjął się wyzwania, natychmiast próbują odtworzyć w pamięci katalog wielu różnych inkantacji, do których dotarł dzięki starym księgom. Po jaką powinien sięgnąć? Musiał pamiętać o własnych ograniczeniach. Ale czy celem ćwiczeń nie było ich przekraczanie i stawianie sobie nieustannie poprzeczki wyżej? Duma i ambicja podpowiadały mu, żeby spróbował zaklęcia bardziej zaawansowanego. Porażka będzie niezwykle zawstydzająca, lecz czujne oko Sigrun dostrzeże błąd i ten szybko zostanie mu wskazany. Nauka na błędach również była rozwijająca.
Sectumsempra – zaryzykował i wyrzucił z siebie stanowczo, zaciekle, szarpiąc przy tym mocno nadgarstkiem, gdy poruszył różdżką w powietrzu. Ale zaklęcie nie było idealne. Rany wydały mu się mniej rozległa i głębokie, niż to sobie wyobrażał po zawartych w starych księgach opisach. Moc czaru szarpnęła ciałem, lecz niezbyt mocno. Zmarszczył brwi w wyraźnym niezadowoleniu.
Jak pozbędziemy się ciała? – spytał z zainteresowaniem, próbując jednak maskować je poważnym i skupionym wyrazem twarzy.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Las [odnośnik]13.06.19 17:02
Trudno było jej sięgnąć pamięcią do chwili, w której przeżywałaby rozterki moralne. Odkąd tylko pamiętała, odkąd zaczęła rozumieć to, co się do niej mówi miała wpajane do głowy, że mugol jest niczym więcej jak własnie robakiem. Ojciec grzmiał, że to robactwo, że jest nic nie warte, że to przez nich muszą żyć w cieniu - a raczej nie przez nich, bo mieli przecież na nimi miażdżącą przewagę, ale zdrajców krwi, pałających do nich niezrozumiałą sympatią - że nie są warci splunięcia, czy czyszczenia buta prawdziwego czarodzieja. Sigrun i jej czterech starszych braci wychowano w najczystszej nienawiści do niemagicznych, zaplęgła się w ich sercach tak głęboko i mocno, że nigdy nie przyszło im do głów, że mogłoby być inaczej. W starym domu w Harrogate obecna była czarna magia, ojciec sam opowiadał o mugolach, którym pokazał, gdzie ich miejsce. Raz na zawsze skrzywił kręgosłupy moralne swoich dzieci, nie dając im szansy, by kiedykolwiek się naprostowały. W chwili, kiedy Sigrun po raz pierwszy uniosła różdżkę na mugola była przekonana, że czyni słusznie, że robi to poniekąd dla dobra czarodziejskiego świata. Czyż w interesie ich wszystkich nie leżało odzyskanie władzy nad należnym im krainami? Dlaczego mieli żyć w cieniu, ukrywać się jak myszy po kątach? Powinni byli powrócić do starych, dobrych obyczajów, wziąć świat znów we władanie. Gorąco tego pragnęła, dlatego powróciła czym prędzej, kiedy Ramsey poinformował ją o Czarnym Panu - on, najpotężniejszy czarnoksiężnik, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi, mógł ich poprowadzić ku zwycięstwu - i zamierzała o to walczyć. To, że czuła niemal perwersyjną przyjemność z zadawania bólu było przyjemnym bonusem, a przynajmniej tak lubiła o tym myśleć.
- Jaką? - spytała zaciekawiona; czy któraś szlama konkretnie zalazła Blackowi za skórę? W życiu Sigrun pojawiło się kilka takich, które uparcie działały jej na nerwy, a jednocześnie były podobne do karalucha - potrafiły przetrwać każde gówno i wychodziły z tego cało. Zadziwiające. - Albo nie. O wszystkim opowiesz mi już po wszystkim, dobrze? Ze szczegółami - stwierdziła jednak zaraz, śmiejąc się serdecznie. Miała nadzieję, że Alphard, w ramach wdzięczności za tę lekcję, zaprosi ją jeszcze na szklaneczkę Tourjous Pur i opowie o tym, jak wykorzystał tę naukę w praktyce.
- Och, dajże spokój, ale niech ta myśl pobudzi cię do kreatywności - zaśmiała się, z łatwością odchodząc od poważnego, niemal złowieszczego tonu głosu. Bywała zmienna jak szkocka pogoda. Potrafiła roześmiać się w środku oficjalnej rozmowy równie łatwo, co wpaść w ogromną złość. Z zaciekawieniem przyglądała się Alphardowi, w myślach rozważającemu, które zaklęcie wybrać, a chwilę później śledziła promień.
Zaklęcie rozorało plecy wilkołaka, a raczej to, co po nim zostało. Sigrun klasnęła w dłonie z uciechy, niczym prawdziwa nauczycielka, dumna ze swojego ucznia, choć rany rzeczywiście nie były tak głębokie jakby mogły - ale to jedynie kwestia praktyki.
- Świetnie. Bardzo dobrze. Jeszcze będą z ciebie ludzie, Black - pochwaliła go, w ostatnich słowach pozwalając sobie na kąśliwą uwagę, której towarzyszyło perskie oczko. Wiedziała, że nie weźmie tego do siebie.
- Spalimy - odpowiedziała natychmiast, całkiem poważnie. - Pozostanie po nim tyle, co powinno - czyli nic. Nikt nigdy nie przyjdzie na jego grób, nikt go już nie wspomni - nie zasłużył na to. Wstrętny mieszaniec.
Nawet nie ukrywała pogardy, którą czuła wobec wilkołaka. Podszedłszy bliżej trąciła go butem, a później uniosła różdżkę, by wyszeptać kilka inkantacji - z cisowego drewna wystrzeliła kula ognia, którą zajęło się futro, a później całe ciało.
- Pora już na nas - stwierdziła Rookwood, kiedy nozdrza zaczął drażnić swąd palonego mięsa.


| zt x2


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Las [odnośnik]01.07.19 18:45
7 XII

Posłał do Drew sowę trzy dni temu załączając świstoklika z krótkim pytaniem okraszonym prośbą o pomoc w badaniach. List nie wyjaśniał nic ponad to chociaż czarodziej mógł się domyślać o jakiego rodzaju badania chodzi. W końcu był na poprzednim spotkaniu rycerzy. Wskazywał jednak miejsce oraz porę. Nie otrzymawszy odmowy alchemik uznał, że Mancair się zjawi. Wyczekiwał go stojąc pod wiekową sosną, która poniekąd stanowiła dla niego schronienie od śnieżnej zawiei.
- Tutaj - mruknął podnosząc nieznacznie dłoń by złapać uwagę mężczyzny - Dziękuję ci za przybycie. Twoja pomoc może się okazać nieoceniona. Zaraz ci objaśnię na czym miałaby polegać. Pergamin nie jest niestety do tego odpowiednim pośrednikiem - skrzywił się nieco bo jednak gdyby było inaczej na pewno zaoszczędziłby sobie i mu atrakcji stania w środku niczego podczas zawieruchy - Jak wiesz staram się ustalić w jaki sposób Zakonnicy chcą się udać do Azkabanu. Jak na razie wiem, że za pomocą białej magii próbują utkać coś co im w tym pomoże i w tym momencie pojawia się właśnie chwila w której potrzebuję twoich umiejętności. Jak wiesz lub się domyślasz nie jestem biegły w magii obronnej, lecz ty - owszem - starał się być rzeczowy i trzymać się potocznego opisu pewnych zjawisk ograniczając do minimum to do Drew musiał wiedzieć, tak by mogli przejść do czynów - Chciałbym byś rozlał po przestrzeni nieco białej magii. Nie bezpośrednio zaklęciem lecz w podobny sposób jaki to robisz przy naprawach anomalii tylko nie za pomocą czarnej magii i nie punktowo. Wydaje się to jasne czy spróbować coś wyjaśnić...? - spojrzał na Mancaira wzrokiem pełnym obaw bo w zasadzie ciężko by mu było powiedzieć to samo bez użycia synonimów. Niestety jego słownictwo było dość ubogie -  Jeśli poczujesz jakiś dziwny zryw lub odzew z jakiegoś konkretnego kierunku będzie to dodatkowo pomocne. Bo taki też jest cel tego wszystkiego - próbujemy ustalić miejsce do którego lub z którego ta nietypowa wiązka magi uchodzi lub zbiega. Jej fragment powinien znajdować się gdzieś w tej okolicy - wyjaśnił klękając na jednym kolanie by wypakować z torby która do tej pory wisiała na jego ramieniu coś co przypominało trójnogi stojak do magicznego aparatu, którego nogi zaczął wydłużać i regulować - Masz jakieś pytania zanim zaczniemy? - jego angielski jak zwykle pomimo płynności ciągnął za sobą twardy, rosyjski akcent zniekształcający niektóre słowa w typowy dla wschodnich mieszkańców sposób.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Las [odnośnik]03.07.19 11:22
Nie widział innej możliwości niżeli zjawić się w wyznaczonym miejscu oraz czasie, kiedy tylko otrzymał wiadomość od Valerija. Już na spotkaniu zapewniał o swej gotowości – rozpoczęte badania miały w końcu przynieść korzyści im wszystkim, a zwłaszcza Czarnemu Panu, wobec którego zaciągnęli dług „zaufania” na skutek ostatnich niepowodzeń. Byli zmuszeni do naprawy błędów, nie mogli więcej pozwolić Zakonowi Feniska wyprzedzić ich chociażby o krok, dlatego liczył, że wiedza towarzysza przyniesie zamierzony efekt.
Zmaterializował się tuż u podnóży drzewa, pod którego bujnymi gałęziami schronienie odnalazł Dolohov. Podróże pod postacią kłębu czarnego dymu wyjątkowo przypadły mu do gustu, a panująca aura tylko dopisywała sporą liczbę korzyści do i tak już długiej listy. Spoglądnąwszy na badacza skinął głową w geście powitania, a następnie dłonią sięgnął do wewnętrznej kieszeni szaty, w której skrywała się metalowa piersiówka wypełniona po brzegi ognistą whisky. Jeśli miał wyostrzyć swe zmysły i skupić się na zadaniu musiał zaczerpnąć tej drobnej „pomocy”, dlatego bez zastanowienia przechylił pojemnik upijając dwa solidne łyki. Alkohol nie tylko przyjemnie zapiekł w gardle, ale także nieco rozgrzał; panująca zawierucha coraz mocniej dawała się we znaki. -Cieszę się, że zdecydowałeś się na spotkanie. Listy zawsze bywają ryzykowną formą.- przyznał mu rację, po czym wysunął przed niego piersiówkę – w końcu jaki Rosjanin odpuszczał sobie procentów?
Gdy tylko bezpośrednio – na całe szczęście, bowiem nie trawił owijania w bawełnę – przeszedł do sedna sprawy Macnair zwiesił wzrok na wysokości jego twarzy starając się wyłapać wszystko, co niezbędne do możliwie najsolidniejszej pomocy. Nie chciał go zawieść. -Biała magia, podobnie jak na anomaliach z tym, że bez dodatku czarnej magii. Mam być czysty niczym panienka przed ślubem.- skinął głową w geście zrozumienia. -Ponadto spróbować wskazać kierunek.- rozłożył szeroko ramiona i uniósł nieznacznie barki. -Jeśli uda mi się to określić będziesz mniej więcej w stanie określić, gdzie skupili źródło swej mocy?- spytał, może nieco naiwnie, ale nie był nader biegłym uczonym w tych kategoriach. -Żadnych pytań, bierzmy się za robotę.- zwieńczył sięgając po różdżkę, które natychmiast zacisnął w dłoni. Czekał już tylko na znak, aby przejść do działania.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next

Las
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach