Pub "Ostatnia stacja"
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:26, w całości zmieniany 2 razy
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Efekty niestabilnej magii dotarły do niegdyś tętniącego życiem pubu i zamknęły jego drzwi na dobre. Pokłady energii zmieniły jego wnętrze w ruinę, podobnie jak kamienicę – wszędzie dostrzegalne było szkło z rozbitych szyb, hulający wiatr rozdmuchiwał liczne śmieci, a drobne wstrząsy nieustannie naruszały stare cegły budynków powodując chmurę pyłu.
W Ostatniej Stacji zniszczone krzesła i ławy leżały przewrócone na posadzce, zachęcający wcześniej bar odstraszał swym wyglądem, podobnie jak scena, z której zachęcano gości do tańca. Wszystko zdawało się drżeć, skumulowana magia przepływała przez każdy element; ściany, podłogę i meble, co było odczuwalne dla każdego, kto choć zbliżył się do ruiny baru.
Nie odnotowano jednak więcej ofiar poza dwójką barczystych właścicieli, którzy w chwili pierwszego, najsilniejszego wstrząsu znajdowali się w środku. Ich pocięte przez szkło ciała znajdowały się na posadzce w zaschniętej kałuży krwi, lecz mimo tego, że znało ich wielu, nikt nie odważył się wejść w celu zabrania zwłok.
Okoliczni czarodzieje przekonywali, że nierzadko słyszeli huk bitego szkła dochodzący z wnętrza, lecz skoro nikogo tam nie było uznano to za pomówienia przestraszonych mieszkańców.
Gdy tylko zbliżyliście się do wejścia i otworzyliście drzwi waszych uszu doszedł pierwszy, charakterystyczny huk. Wpierw nie wiedzieliście skąd pochodził, jednakże w tym samym momencie butelka zza baru poleciała w waszym kierunku i na szczęście rozbiła się tuż nad waszymi głowami. Każdy kolejny krok wiązał się z nowym piwnym pociskiem mogącym, zważywszy na swą prędkość, rozciąć wam boleśnie skórę. Nim zdążyliście się z nim uporać poczuliście silne drżenie, energia zdawała się kumulować na skutek waszej obecności i momentalnie większość trunków uniosła się w powietrzu i ruszyła w waszą stronę. Zmuszeni byliście spróbować chociażby spowolnić je, aby przemknąć bez szwanku.
Wymaganie: Poprawnie rzucone zaklęcie Arresto Momentum przez przynajmniej jednego czarodzieja.
Niepowodzenie odbierze czarodziejowi 50 punktów żywotności. Butelki uderzą z dużą siłą, a jedna z nich boleśnie rozetnie skórę przedramienia.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 120, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Naprawa magii wiązała się ze stabilizacją potężnej ilości skumulowanej, wibrującej energii. Kiedy wszystko wskazywało na to, że byliście na dobrej drodze, cały budynek niespodziewanie zadrżał, a rozbite szkło uniosło się w powietrzu, by momentalnie ruszyć na was z niesamowitą prędkością. Nie mieliście czasu na ucieczkę, waszą szansą pozostało znalezienie naturalnej osłony, która pozwoli wam schronić się przed rozszalałą magią.
Wymaganie: ST uchronienia się przed szkłem wynosi 60. Do rzutu należy bonus biegłości: spostrzegawczość.
Niepowodzenie wiąże się z licznymi ranami i utratą 150 PŻ. Niektóre odłamki pozostawały wbite w wasze ciała.
Byli już na finiszu, czuła to. Z każdą ujarzmioną anomalią rosła jej nadzieja na szybkie rozwiązanie sprawy i nawet słowa członków jednostki badawczej nie ciążyły jej już tak bardzo, jak świeżo po zebraniu. Wiedziała, że ostateczność nastąpi dopiero w Azkabanie i szykowała się do tej wyprawy naprawdę solidnie, podejmując nie tylko treningi umiejętności oraz wytrzymałości, ale wszelkie środki ostrożności, mające zapewnić bezpieczeństwo Amosowi pod jej nieobecność. Nie mogła jednak przejść obojętnie obok wiadomości o kolejnym ognisku niestabilnej magii – znała pub „Ostatnia stacja” i miała przyjemność poznać jego właścicieli, dlatego wieść o ich losie strwożyła ją, a w końcu trwoga zamieniła się w złość i chęć poskromienia anomalii. W tym celu skontaktowała się z Benem podejrzewając, że będzie miał podobną do jej ochotę na wyrównanie rachunków z paskudną zarazą, od maja trawiącą kraj.
Spotkali się po zmierzchu, nieopodal stacji metra, gdzie Jessa doleciała oczywiście na miotle. W czasie lotu miała zazwyczaj czas na przemyślenia, lecz żadne górnolotne słowa nie przeszły jej przez gardło, gdy po powitaniu z Wrightem pokonali odległość do pubu i zobaczyli wreszcie ruinę, jaką się stał.
- Tutejsze ale naprawdę było najlepsze – westchnęła z sentymentem, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że zrujnowana kamienica i koniec interesu to niejedyne okropieństwo, jakie mogła tu zastać.
Wiatr potoczył pod ich nogami jakieś mugolskie ulotki lub resztki plakatów przywianych z pobliskiej stacji metra, lecz uwagę przykuwała przede wszystkim anomalia, pulsująca wręcz niestabilną magią – jej obecność wyczuwało się już ze sporej odległości i tylko szaleniec chciałby mimo wszystko znaleźć się w lokalu.
- Doprowadźmy to miejsce do porządku – mruknęła rudowłosa, ruszając w kierunku wejścia.
Nastawiła się zadaniowo, lecz nie znaczyło to wcale, że nie miała ochoty na przyjacielskie pogawędki z Benem. Najpierw obowiązki, później przyjemności; uznała, że na plotki przyjdzie jeszcze czas i czuła, że Gwardzista nie będzie jej miał tego za złe.
Mijając poprzewracane, zniszczone stoliki, Diggory otworzyła wreszcie drzwi i tylko refleks uratował ją przed pędzącą w jej stronę butelką pełną alkoholu. Ta roztrzaskała się na ścianie tuż przy drzwiach, a za nią podążyły następne, Jessa miała więc tylko ułamek sekundy na reakcję, jeśli chciała uniknąć poranienia szkłem.
- Arresto Momentum! – dobyła różdżki, pewnie wypowiadając zaklęcie.
Przy sobie: różdżka, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, bransoleta z włosem syreny, zaczarowana torba, a w niej: eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 15), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcje, stat. 23), Auxilik (1 porcja, stat. 0).
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Podoba mi się twoje podejście - pochwalił zadziorną Jessę. Miała w sobie wiele zapału, energii, żywiołowości, którą mimowolnie go zarażała. Mogła też poszczycić się wspaniałym refleksem: zanim Benjamin zdążył się zorientować w sytuacji, Diggory już niwelowała część skutków anomalii, unieruchamiając frunące w ich stronę butelki. Jedna, która już roztrzaskała się o ścianę za ich plecami, rozbiła się w drobny mak, usypujący się wraz z alkoholową zawartością u ich stóp. - Niezły refleks, rudzielcu - przyznał z ukontentowaniem, po czym ostrożnie ruszył dalej, bliżej serca anomalii, by móc rozpocząć jej naprawę.
| mam ze sobą przedmioty z bonusami oraz miotłę, a także eliksir garota i eliksir niezłomności
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
Potrząsnęła lekko rudą czupryną, wyrywając się z letargu pesymistycznych rozmyślań. Zerknęła na Bena, który ruszył już w stronę serca niestabilnej energii. Nie musiała pytać, by wiedzieć, że Wright musiał mieć doświadczenie w takich naprawach. Być może, jeśli wszystko pójdzie dobrze, będą mieli szansę porozmawiać o tym w drodze powrotnej. Mimo braku bliskiego kontaktu Jessa czuła, że istnieją tematy, które mogliby między sobą poruszyć, gdyby stanęła pomiędzy nimi butelka Ognistej.
- Czy ty też miewasz ostatnio wrażenie, że jesteśmy już prawie u celu tej bitwy z anomaliami? – zapytała jeszcze, zanim podjęła się próby skupienia.
Na pewno wybierał się do Azkabanu, być może więc czuł się podobnie, jak ona. Napięcie narastało z każdym dniem, podobnie jak potrzeba ostatecznego rozwiązania tej całej farsy.
Nie mogli jednak tracić czasu na pogawędki, dlatego Jessa ominęła zgrabnie kilka poruszających się w zwolnionym tempie butelek i znalazła się nieopodal Bena. Chwyciła mocniej swoją różdżkę i skupiła na próbie wydobycia z niej jak największej ilości energii niezbędnej do ustabilizowania magii w tym miejscu. Z Maxine potrafiła się już świetnie w tej kwestii zsynchronizować, czy i z Benjaminem miało jej się udać?
naprawa metodą Zakonu!
'k100' : 64
Gdy już upewnił się, że sytuacja jest względnie opanowana, oparł miotłę w bezpiecznym miejscu, tak, by móc po nią swobodnie i w miarę szybko sięgnąć, po czym zakasał rękawy. Znajdowali się blisko serca, w samym epicentrum, wręcz namacalnym, niczym ciepła plastelina, gotowa do uformowania w pożądany kształt. Plastelina mordercza, grożąca wybuchem prosto w twarz, był tego świadomy, dlatego wypuścił powoli powietrze, chcąc uspokoić zarówno oddech, jak i drzemiącą w żyłach magię. - Mam nadzieję, że tak faktycznie jest - powiedział cicho, on także podzielał uczucia Zakonniczki, ale przez ostatnie miesiące nauczył się powściągliwości, porzucając nieco swe optymistyczne podejście do życia. - Z tymi pioruństwami nigdy nic nie wiadomo, może tylko udają, że kładą po sobie uszy, a tak naprawdę ostrzą zębiska, by użreć nas w tyłek, gdy się tylko odwrócimy - przedstawił widowiskową metaforę swych poglądów, po czym zamilkł, unosząc wysoko różdżkę. Nie zamykał oczu, chciał mieć pod kontrolą całą scenerię, pokręconą sytuację, walkę z anomalią i jej naprawę, a także Jessę: nie mógł dopuścić, by coś się jej stało. Wykonał pierwszy ruch nadgarstkiem, później drugi, a mrucząca, cicha inkantacja popłynęła z jego ust. Próbował uleczyć skoncentrowaną tu moc, rozjaśnić mroki, zapalić światło w sercu nicości, uspokoić to, co sprowadziło na Ostatnią stację tak wiele cierpienia - i czynił to według instrukcji Bathildy Bagshot.
| metoda zakonu feniksa
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
'k100' : 2
Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że będzie ratować świat ramię w ramię z Benjaminem Wrightem, odpowiedziałaby zapewne, że tym światem musiałaby być Brytyjska Zjednoczona Drużyna Narodowa, bo innej opcji nie przewidywała. Nigdy też nie nazywała swojej działalności dla Zakonu ratowaniem świata, lecz kiedyś musiał nadejść ten pierwszy raz. Wszystko to, co robili, nie było już łagodnymi próbami przywrócenia porządku, ale po prostu ruchem oporu względem reżimu, z którego działaniami się nie zgadzali. Świat zmienił się nie do poznania; podziwiała go kiedyś w powietrzu i zdzierała gardło kibicując, a teraz spoglądała na jego pokiereszowaną mordę i choć nie okazywała widocznego współczucia to nie mogła pojąć, jak do tego wszystkiego doszło. Jak nienawiść mogła osiągnąć tak wielki poziom?
- To dobrze, że lata treningów na boisku uodporniły nasze tyłki – zdecydowała się zażartować, lecz po jej twarzy przebiegł tylko cień uśmiechu – Musimy się z nimi rozprawić raz na zawsze, po Nowym Roku ma już ich tu nie być – dodała butnie.
Zaraz potem zajęła się anomalią, skupiając całą swoją silną wolę na próbie ustabilizowania magii. I choć potrzebowali odrobiny czasu, by się zgrać, w końcu Jessie i Benowi udało się zsynchronizować na tyle, by uderzyć prosto w serce pulsującej, negatywnej energii. Uspokojenie anomalii paradoksalnie oznaczało jednak jej ostateczny popis – choć Zakonicy byli już pewni, że udało się ustabilizować to cholerstwo, cały budynek nagle zadrżał w posadach. Jessa rozejrzała się szybko, oceniając odległość do wyjścia i sprawdzając czy na podłogę posypał się już tynk. Zamiast niego dojrzała setki kawałków potłuczonego szkła, które uniosły się w powietrze i niespodziewanie runęły prosto na naprawiających magię śmiałków.
- Prędko, za bar! – krzyknęła, w mgnieniu oka oceniając, że nie zdążą już wybiec z lokalu.
Zamiast tego spróbowała schronić się za wysoką ścianą baru, pod ladą, a głowę osłonić odnalezioną w ostatniej chwili drewnianą tacą, na której w czasach świetności roznoszono tutaj napoje. Pobiegła ile sił w nogach, uciekając przed spadającym szkłem.
| ST 60, spostrzegawczość III
'k100' : 12
Ich połączona magia działała cuda, chorobliwie nabrzmiałe czarną magią powietrze pękało, rozpadało się, ujawniając świeżą, nieskalaną tkankę. Jessa miała w sobie wiele siły, bez problemu stawiając czoła szalejącemu epicentrum: zerknął na rudowłosą z uznaniem, po czym ostatnimi ruchami nadgarstka dokończył dzieła. – Dobrze, profesor Diggory – zasalutował jej w z powagą, gdy już opuścił różdżkę. – Nie myślałaś o karierze trenerki? Masz niebywały talent do motywowania nawet takich łapserdaków jak ja – dodał wesołym, choć zmęczonym tonem; uspokajanie anomalii wyczerpało go i czuł, że gdyby choć odrobinę zadrżała mu ręka, okiełznywanie plugawej mocy mogłoby skończyć się porażką. Gdybania na temat swych słabości oraz całkiem sensowne rozmowy o świetlanej karierze Jessy przerwał jednak niepokojący dźwięk. A później: gwałtowna wibracja. Sufit zaczął się trząść, lecz to nie spadające z góry kawałki stropu stanowiły największe zagrożenie. W ich stronę z złowieszczym świstem mknęły kawałki szkła: usłyszał czarownicę i ruszył tuż za nią, mając nadzieję, że zdoła skryć się za barem na tyle szybko, by nie zostać pociętym na kawałeczki. Dzięki Diggory w miarę szybko dostrzegł niebezpieczeństwo, ale ta sekunda zawahania nie skazywała go i tak na nieprzyjemne spotkanie trzeciego stopnia z deszczem odłamków?
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
'k100' : 31
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
(post dodany po czasie na prośbę MG)
Nie podejrzewała go o wywołanie tego wszystkiego, nie wiedziała, że Gwardziści sprowadzili na świat to, z czym teraz walczyli, nie mogła więc sięgnąć głębiej i dostrzec w strapieniu Wrighta cokolwiek poza reakcją na sytuację, jaką zastali po przybyciu na miejsce. Gdy spoglądała na jego twarz, w pamięci wciąż miała ostatnie spotkanie Zakonu i historie, jakie wymieniali między sobą jego członkowie. Dodawało jej to motywacji nie tylko do walki z niestabilną magią, ale głównie Rycerzami i Voldemortem, których terror musiał w końcu zostać powstrzymany. Za wszelką cenę.
- Być może, któregoś dnia – pozwoliła sobie na gdybanie, bo tak naprawdę skłamałaby, gdyby udała fałszywą skromność i nie przyznała się do rozmyślań o karierze trenerki bądź nauczycielki latania w szkole.
Uwielbiała swoją pracę, lecz rozwój od zawsze był w nią wpisany; być może, gdy Amos pójdzie do szkoły, ona także zasili kardę Hogwartu lub zostanie asystentką trenera którejś z drużyn, wśród których i tak już krążyła? Przyszłość wymagała jednak uporządkowania spraw w teraźniejszości.
Na całe szczęście udało im się uniknąć zranienia przez deszcz stłuczonego szkła. Osłona z tacy oraz ściany baru pozwoliła im obojgu pozostać nietkniętymi przez finalny popis pokonanej anomalii. Hałas w końcu przebrzmiał, a rudowłosa powoli odchyliła swoją tarczę, rozglądając się dookoła i obserwując krajobraz po bitwie. Spojrzenie powędrowało w znanym już kierunku.
- Co zrobimy z ciałami? – zapytała cicho, spoglądając na swojego towarzysza.
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5