Wydarzenia


Ekipa forum
Nadbrzeżna łąka
AutorWiadomość
Nadbrzeżna łąka [odnośnik]17.07.17 2:06
First topic message reminder :

Nadbrzeżna łąka

To bardzo urokliwe miejsce gdzieś na południowym wybrzeżu Anglii, położone z dala od większych skupisk mugoli, dzięki czemu panuje spokój. To wprost idealny zakątek do rodzinnego spędzania czasu, pikników czy aktywności na świeżym powietrzu, zwłaszcza latem, kiedy słonecznych dni jest znacznie więcej. Prawdopodobieństwo napotkania mugola jest bardzo nikłe, ci z jakiegoś powodu nie potrafią znaleźć tego miejsca.
Łąka z pięknym widokiem na plażę i morze jest także lubianym miejscem dla ludzi poszukujących samotności lub natchnienia. Sama plaża jest piaszczysta, a wybrzeże łagodne i bezpieczne, pozbawione zdradliwych miejsc. W wodzie często można spotkać małe, kolorowe rybki i muszelki. Przy odrobinie szczęścia i dobrym oku można wypatrzeć okazy magicznych roślin wodnych, jak skrzeloziele; żeby je rozpoznać należy posiadać biegłość zielarstwa na poziomie co najmniej I. Zwykle rośnie nieco głębiej; żeby wydobyć kawałek należy zanurkować.

ST wydobycia fragmentu skrzeloziela wynosi 80. Do rzutu dodaje się biegłość pływania.
Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 1:51
195/200

[Obrażenia: oparzenia (26); ognik zadał 3 pż w ucho, 2 pż na nos, zaklęcie wyleczyło 49 pż]

Być może to nie było aż tak straszne, być może zdołała opanować ten lęk i przejąć kontrolę nad ogniem trawiącym Notta; być może, być może był to tylko chwilowy uśmiech losu, łut szczęścia, który pozwolił jej wyzwolić z krańca różdżki promień o właściwej barwie, który wnet sprowadził na Notta ulgę i zaleczył ślady po ostatnich oparzeniach. Przymknęła powieki ponownie, nie dowierzając własnym oczom: naprawdę mu to zrobiła? Naprawdę, zamiast go uleczyć, sprowadziła na niego jeszcze większą zgubę? Był prawie zdrów - kiedy otrzymał kolejną bliznę. Pokręciła z niedowierzaniem głową, dopiero po chwili zrywając się z trawy, by obejść pacjenta i przysiąść ponownie przy jego głowie, otulone materiałem spódnicy kolana kładąc po obu stronach jego czaszki; tak najprościej było do niej sięgnąć. Najpierw winna zająć się tym, co było do uleczenia najlżejsze, dopiero później - najrozleglejszym poparzeniem rozciągającym się wzdłuż jego twarzy.
- Zostanie po tym ślad - odezwała się dopiero teraz, po dłuższej chwili milczenia, w oczywisty sposób odnosząc się do bólu, jaki musiał wstrząsnąć jego ciałem przed momentem. Być może w tym momencie z jej ust powinno wymknąć się choć zdławione przepraszam, jakie przez chwilę tańczyło na krańcu jej języka, ale zaraz zdławiła je w sobie. Ciężko było przyznać się do błędu i wziąć winę na siebie, zwłaszcza w dziedzinie, w której nie miała zwyczaju popełniać błędów. A dzisiaj - popełniła ich tak wiele. Każda pomyłka była nauczką na przyszłość, pamiętała o tym. - Maści na poparzenia przyniosą ulgę. Przyślę ci słoik - dodała, z tylko dla siebie wyczuwalną skruchą w głosie. Lek miał być zadośćuczynieniem, wiedziała, że była winna. Zacisnąwszy dłoń na rękojeści różdżki, drżącym gestem przysunęła jej kraniec do nosa Percivala, uważnie przyglądając się drobnym śladom po poparzeniach na jego skórze. Nie były poważne, ale nikt nie mógł wiedzieć, w co ewelouują z czasem, ognik był anormalny. Dlatego - wypowiedziała niepewną formułę zaklęcia po raz kolejny:
- Cauma Sanavi - tym razem sięgając po jej słabszą wersję, wiedząc, ze ta wystarczy.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 1:51
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 69

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Ql0OTyi
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 2:01
195/200

[Obrażenia: oparzenia (26); ognik zadał 3 pż w ucho, zaklęcie wyleczyło 20 pż]

Jej dłoń drżała wyczuwalnie, wyczuwalnie dla niej, niekoniecznie wyczuwalnie dla Percivala, drżała z niepewności, z lęku, z utraconej dumy, przepełniona zwątpieniem i obawą, czy wciąż panowała nad swoją magią, czy może anomalie wyssały z niej wszystkie umiejętności. Dziwny ścisk w żołądku, kołatanie serca, które czuła aż wysoko w gardle, szum w uszach, to wszystko było efektem nerwów, które, cóż, słusznie już odczuwała, w obawie przed wyleczeniem kolejnych śladów pozostawionych po ogniu. Powtarzana znów w nieskończoność inkantacja niosła za sobą wspomnienia, które z każdym kolejnym jej ponawianiem usiłowała od siebie odciąć. Zamierzchłe dni nie miały dzisiaj znaczenia, dziś była silniejsza, mądrzejsza i bardziej świadoma. Dziś miała przed sobą Percivala Notta, którego musiała postawić na nogi, dając z siebie wszystko, co dać z siebie mogła. On - cały i zdrowy - był jej przepustką do zaszczytów, po które prędzej czy później, była tego pewna, sięgnie u boku tego, o którym z szacunkiem wypowiadają się nawet Mulciberowie.
Tym razem magia jej nie zawiodła, uważnie przyglądała się skórze opinającej jego nos, kiedy ślady po ogniu zniknęły. Jej usta drgnęły, chciała zwerbalizować swoją ulgę, zapewnić go, że już kończy, że to potrwa jeszcze zaledwie chwilę, nim zakończy swoją pracę, że już za moment sprowadzi na niego ulgę i spokój, że będzie mógł wrócić do siebie i odpocząć w miękkich atłasach bogatej rodziny. Ale powstrzymała się - wypowiadała wszak podobne słowa już dwukrotnie, w obu przypadkach myląc się okrutnie.
Wysunęła dłoń do jego ucha, odsłaniając je z kosmyków włosów, zaczesując je w bok i wciąż podtrzymując lewą dłonią, tym samym wyciągając przed siebie prawą, wciąż zaciskają na różdżce, tylko po to, by ponowić uproszczoną formułe zaklęcia leczącego ślady po ogniu:
- Cauma Sanavi - szepnęła spokojnie, już z nieco większą pewnością siebie, choć wciąż nei bez obaw, lęki umacniały, o ile potrafiło się im stawić czoło. I to własnie musiała zrobić - przejąc kontrolę, wyjść naprzeciw problemu, przezwyciężyć to, co dotąd wydawalo się niemożliwe.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 2:01
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 36

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Nadbrzeżna łąka - Page 4 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 2:11
195/200

[Obrażenia: oparzenia (26); zaklęcie wyleczyło 20 pż]

Z powodzeniem, najwyraźniej los nie zakpił z niej na tyle, by zatraciła hart ducha i nie potrafiła zwyciężyć tej małej batalii. Ledwie wypowiedziała formułę, kiedy blask wydobywający się z jej różdżki rozjaśnił lekko przestrzeń między nimi i zaraz zaleczył drobne oparzenia na lewym uchu arystokraty; nie wypuszczając spod dłoni lewej ręki kosmyków jego jedwabnych włosów jeszcze przez chwilę przyglądała się skórze jego ucha, poszukując na niej ewentualnych śladów, jakie wykwitnąć mogłyby po ewentualnych kolejnych oparzeniach tudzież ich konsekwencjach. Nic takiego nie dostrzegła, Nott był zdrów i ostatnim śladzie pozostałym po ezkabanie do Albury było brzydkie poparzenie na twarzy, którym - próbując zająć się wcześniej - wywołała energiczny żywioł ognia przeskakujący po ciele arystokraty jak pchła. Nie mogła udawać, że drugie podejście do rany nie było dla niej wyzwaniem, ale - po raz kolejny - wierzyła, że podchodzi do wyzwania, któremu jest w stanie sprostać. Wiedziała przecież, czym było oparzenie, potrafiła zwizualizować sobie w pamięci stan jego tkanki, której w tym momencie nie potrafiła dostrzec, doskonale znała formułę zaklęcia i wieidziała, jak winno przebiegać rzucenie jej; właczając w to odpowiedni, stanowczy, ale melodyjny akcent, pewny ruch dłonią, gest, oraz kierunek ciskania promienia: wielu uzdrowicielom brakowało precyzji, którą się szczyciła. I właśnie zamierzała dać jej pokaz, nie bacząc na poprzednie porażki. Bo tym razem - musiało się już udać. Miejsce na błędy pozostawiła daleko w tyle.
- To już - stwierdziła, przykładając dłonie do ostatniej z ran, śladem swojego poprzedniego gestu napieła skórę na jego czaszce, eksponując sobie podpaloną skórę lepiej, mając doskonały tak widok,jak i dostęp, do rany. Skierowała rózdżkę w jej stronę, raz wykonując odpowiedni gest w powietrzu, jeszcze bez inkantacji, werbalnej czy niewerbalnej, dołączając ją do ruchu dłoni dopiero za drugim razem.
- Cauma Sanavi Maxima - wypowiedziała, niemal pewna, ze głos jej nie zadrżał, bez zawahania i z pewnością, że wykonała dobrą pracę, z której mimo wszystko mogła byc dumna, bo gdyby nie ona, Nott być może nigdy nie odzyskałby nogi.




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]26.03.18 2:11
The member 'Cassandra Vablatsky' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 72

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Nadbrzeżna łąka - Page 4 YYilhva
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]30.03.18 0:34
Wsłuchiwanie się w lecznicze formuły, przemieszane z nocnymi odgłosami wybrzeża, wciągnęły go w stan dziwnego otępienia, pozwalającego myślom na swobodne tkanie najczarniejszych scenariuszy, a wspomnieniom – utrwalanie się w świeżej jeszcze pamięci. Szczegóły feralnej nocy wracały do niego falami, wcześniej uporczywie zamglone, nagle nienaturalnie wręcz ostre; chwilami mógłby przysiąc, że niemal czuł na nowo odór palonych włosów, chłód zalewającej uszy i oczy wody, wściekły furkot czarnych skrzydeł bahanek, wbijających ostre zęby w każdy odsłonięty skrawek jego ciała. Najbardziej jaskrawe i wyraźne były jednak twarze towarzyszy, których zostawił za sobą, jak tchórz tłumacząc to dobrem misji i pierwszeństwem obowiązku nad rozsądkiem – ironicznie, biorąc pod uwagę, że i tak zawiódł, nie skupiając się wystarczająco i pozwalając, żeby obezwładniła go szalejąca w podziemiach anomalia.
Niespodziewany gorąc na twarzy i idące za nim przekleństwo Cassandry, wyrwały go z chwilowego odrętwienia, sprawiając, że prawie podskoczył; w miejscu zatrzymało go jedynie osłabienie i ciągnąca ku ziemi ciężkość, ale i tak przez moment rozglądał się zdezorientowany, zastanawiając się, dlaczego kobieta postanowiła odrzucić różdżkę i zajęła się okładaniem go po twarzy i nadgarstku. Dopiero po chwili zorientował się, że pieczenie, pojawiające się i znikające, nie było efektem jej uderzeń, a skaczącego po jego ciele ognika. Idąc jej śladami, również podjął się serii bezowocnych prób ujarzmienia szalejącego żywiołu, zbyt późno dochodząc do wniosku, że jego nieskoordynowane, usztywnione bólem ruchy, najprawdopodobniej tylko jej przeszkadzały, dodatkowo wydłużając ich wspólną mękę. Ogarnięty bardziej frustracją i irytacją, niż strachem, nie miał czasu na zastanawianie się nad pochodzeniem złośliwego płomienia, odruchowo utożsamiając go bardziej z pozostałościami kominkowych anomalii, niż ewentualnym błędem pracującej nad nim uzdrowicielki – nie oczekiwał więc przeprosin, jedynie oddychając z ulgą, gdy czarownicy udało się wreszcie opanować pożar.
Chwilowo; piekące sensacje wróciły do niego kilka minut później, rozlewając się dotkliwym bólem po jego nadgarstku, i czerniąc go groteskową, charakterystyczną blizną. W reakcji na nagłą falę cierpienia syknął wściekle, odruchowo wyszarpując rękę z dłoni Cassandry, ale reflektując się po chwili i pozwalając jej na kontynuowanie pracy. Mimo potknięć, nie mógł zaprzeczyć jej umiejętnościom i temu, że z każdą chwilą czuł się lepiej; na informację o prawdopodobnej, dożywotniej trwałości blizn po poparzeniach, tylko machnął (zdrową) ręką – jego ciało i tak było już mozaiką podobnych śladów, pamiątek po surowych karach i smoczych wyprawach. – Wiem. Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział jej, gdy zaproponowała przysłanie maści; nie dlatego, że z premedytacją odrzucał jej pomoc, po prostu jej nie potrzebował; był pewien, że Inara była w stanie uwarzyć każdy rodzaj leczniczego specyfiku, zapasy Cassandry z pewnością przydadzą się bardziej zarówno jej samej, jak i jej pacjentom.
Kiedy miał pewność, że skończyła, podniósł się chwiejnie, przez moment testując swoją własną wytrzymałość. Ból w większości zniknął, choć na nogach wciąż stąpał niepewnie, z przesadną ostrożnością, jakby spodziewając się, że kruche kości w każdej chwili mogą ponownie złamać się pod jego własnym ciężarem. Tym razem już jej nie dziękował – nie widział powodu, żeby się powtarzać, jedynie kiwając w jej stronę głową; oboje wiedzieli, że najprawdopodobniej uratowała mu życie, a na pewno – możliwość samodzielnego chodzenia, dodatkowe sentymenty wydawały się niepotrzebne.
Zaczekał, aż ponownie zniknie w ciemnościach nocy, dopiero później – po paru głębokich oddechach – decydując się na podjęcie ryzyka deportacji.

| zt x2, dziękuję Cass, jesteś najwspanialsza! <3




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]19.05.18 20:36
| 11 lipca

Początek lipca zdawał się rozmijać z wyobrażeniami typowych letnich dni, obfitujących w wysokie temperatury, krótki rękaw i promienie słoneczne, które niczym stęskniony kochanek, opiewałyby twarze z podobną czułością. Zamiast tego Anglię spowiła mgła i aura przygnębienia, jak gdyby zamieszkujący wysypy czarodzieje, nie doświadczyli w ostatnich czasach wystarczających krzywd i powodów do zmartwień. Choć życie nie raz już (nie tylko na przestrzeni minionych miesięcy) zdążyło ukazać Aydenowi swoją przewrotność oraz nauczyć go, że niektóre wartości pozostają jedyne umowne, nie odebrało mu jednak możności odczuwania zawodu, z powodu chociażby tak błahego, jak zasnute mięsistymi chmurami niebo.
- Nie tak wyobrażałem sobie początek lipca - rzucił tonem, w którym słychać było wyraźną nutę rozczarowania. - Jeśli natkniemy się tu na kogoś, z pewnością uznają nas za niemądrych - skwitował krótko. - Dwoje szaleńców, spacerujących wzdłuż brzegu na boso, kiedy temperatura ledwo przekracza piętnaście stopni.
Przesuwając błękitnymi tęczówkami wzdłuż wyraźnie wzburzonej toni morskiej, starał się skupić uwagę kobiety na czymś innym, niż rozżaleniu, jakie roztaczała wokół jego starszego kuzyna. Wiedział jednak, że było to jeden z głównych powodów ich spotkania, a odwlekanie w czasie nieuniknionego... cóż, jest jedynie odwlekaniem w czasie nieuniknionego.
- Może kiedyś uda nam się wrócić do normalności - dodał po chwili, przenosząc wzrok znad wody na kroczącą u jego boku Wilę. - Lata będą gorące, ulice bezpieczne, a... - przerwał jednak napotkawszy spojrzenie kobiety, a z pomiędzy ust wydobyło się ciche westchnięcie. - Jak się czujesz, Solange? Czy trapi Cię coś jeszcze, poza Anthonym? - spytał, płynnie przechodząc z angielskiego, na francuski.
Nie spuszczając z niej wzroku, stawiał kolejne kroki w piaszczystym podłożu, bezpiecznym od lodowatej wody, jaka raz po raz rozlewała się po bliższej jej części plaży. Troska jaka płynęła w jego głosie, nie była jednak spowodowana skomplikowaną relacją, w jakiej znalazła się jego przyjaciółka i najstarszy z Macmillanów - choć żywił ogromną nadzieję, że wspomniana dwójka zdoła w końcu utkać nić porozumienia. W pamięci bowiem ciągle miał sytuację z końca maja, która nie tylko przywołała niechlubne wspomnienie przeszłości, ale także zasiała ziarno strachu, jakoby któregoś dnia pannie Baudelaire faktycznie miała stać się krzywda.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]19.05.18 21:35
Solange nie podejrzewała, że w tak krótkim czasie dane jej będzie pojawienie się w Puddlemere po raz kolejny, gdy ostatnia wizyta przyniosła jej wieczór pełen nerwów i ogólnego zdezorientowania, uniemożliwiającego nawet normalną pracę. Jednak w porównaniu z ostatnim dniem, czuła, że ten upłynie w miarę spokojnie – wiedziała, że jej przyjaciel – świadomy złego humoru – nie zdecyduje się na siedzenie w czterech ścianach, mimo niezbyt przychylnej pogody, do której zdążyła przywyknąć.
Uniosła wzrok, przez krótką chwilę spoglądając w milczeniu na kroczącego u jej boku lorda; wszystkie jego wcześniejsze słowa umknęły uwadze jasnowłosej, gdy pochłonięta była rozmyślaniami dotyczącymi głównie dnia poprzedniego. Nie odpowiedziała więc na skargi dotyczące pogody i niezbyt przyjemnego początku lipca, uśmiechając się przepraszająco. Nie miała sobie tego jednak za złe, gdy już na wstępie poinformowała Aydena o swoim ponurym nastroju.
Nijak – westchnęła, odruchowo przestawiając się na francuski – Odette zabrała mnie wczoraj do Parkinsonów na przymiarkę sukni ślubnej, pogodziłyśmy się nareszcie – zaczęła z pozoru spokojnie; nie od dzisiaj było wiadomo, że omijała tamto miejsce szerokim łukiem i poniekąd stanowiła dla niego konkurencję, dlatego odwiedziny domu mody stanowiły dla niej niemałe wyzwanie psychiczne – niedługo wychodzi za mąż za Marcela – uściśliła, przewracając oczami; nie była pewna, czy kiedykolwiek wspomniała Aydenowi o partnerze swojej siostry, jak i nie wiedziała, czy przeczytał ostatni numer Czarownicy rozpisujący się o tym małym mezaliansie – i nie mogę tego zrozumieć. Marcel nigdy nie widział nic, poza czubkiem swojego nosa – nie była zazdrosna, życzyła siostrze jak najlepiej, chociaż u jej boku widziała zdecydowanie kogoś innego. Z drugiej zaś strony wiedziała, że jedno i drugie było w podobnym stopniu próżne, więc może nie powinna była wątpić w ich związek? Nigdy przecież nie poznała szczegółów, będąc nieobecna w życiu siostry przez kilka lat – może jednak coś się zmieniło w ich charakterach, skoro Marcel bronił Odette ze wszystkich sił przed otoczeniem? – a teraz zostałam druhną i dowiedziałam się, że po latach rodzice dalej mają ze mną problem, czyż to nie cudowne? – Chciała się nie przejmować i nie rozmyślać, nie wyobrażać sobie scenariuszy, co by było gdyby tamtego wieczoru nie uciekła a została, przystając na warunki rodziny. Czy nauczyłaby się żyć nieszczęśliwa? Czy dobrze zrobiła, przekładając wreszcie swoje szczęście nad szczęście i dobre imię rodziny? Czy poznałaby tylu interesujących ludzi a przede wszystkim: czy mogłaby swobodnie spacerować u boku drugiego mężczyzny? Zaczynała w to wątpić, coraz częściej czując się jak najgorsza córka na świecie i nawet myśl, jakoby w pewien sposób była niezależna, decydując o sobie sama, nie był w stanie zabić w niej poczucia winy.
Nie zwracała uwagi na lodowatą wodę obmywającą jej stopy, wpatrując się uporczywie w martwy punkt przed sobą. Szła zaś na tyle wolno, wsparta męskim ramieniem, by nie wywrócić się na większej nierówności.
Nie wiem, czy zjawią się na ślubie, ale jeśli tak się stanie, to będzie to najgorszy dzień, jaki sobie mogłam wyśnić. – Dodała na koniec, wsuwając niezbyt kulturalnie wolną dłoń do kieszeni płaszcza. Wiedziała, że Ayden nie będzie miał jej tego za złe.

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.


Ostatnio zmieniony przez Solene Baudelaire dnia 20.05.18 12:03, w całości zmieniany 1 raz
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]20.05.18 3:33
Jasne tęczówki nie śledziły już załamujących się morskich grzbietów. Zamiast tego doszukiwały się choćby najmniejszego grymasu, który podczas prowadzonego przez Wilę monologu, przemknąłby przez twarz kobiety, uzupełniając tym samym wypowiedź o słowa, które nie padły. Zaniechawszy prób zdezorientowania blondynki błahostkami, od których rozpoczął ich rozmowę, pozwalał jej mówić, samemu słuchając z uwagą. Nie mógł jednak zapanować nad kącikami ust, które mimowolnie uniosły się ku górze, kiedy tylko kobieta przeszła ze znienawidzonego angielskiego, na swój rodzimy język. Wiedział bowiem, że ten z pozoru banalny gest jaki wykonał w ostatnim zdaniu, był sporym ukłonem wyprowadzonym w jej kierunku.
- Cieszę się, że znów jest między wami dobrze - zaczął powoli, pozwalając malarce na zaczerpnięcie odrobiny przestrzeni. Skłamałby jednak mówią, że uprzednia bliskość do której zdążyła go przyzwyczaić przez ten kawałek drogi, w jakikolwiek sposób mu przeszkadzała. Nie mogąc mieć jednak żalu o coś podobnie błahego, postanowił kontynuować swą wypowiedź, by podzielić się z nią swoim punktem widzenia. - Rodzina niejednokrotnie nas zawodzi, Solagne. Niejednokrotnie nie jest taka, jakbyśmy sobie tego życzyli. Niejednokrotnie również częściej odnajdujemy bliskich wśród tych, z którymi nijak nie jesteśmy spokrewnieni, niż pomiędzy tymi, wśród których przyszło nam dorastać. Tak bywa, takie jest życie. O czym należy jednak pamiętać - przerwał, odrywając wzrok skupiony na horyzoncie, by przenieść go na kroczącą u jego boku blondynkę - to to, by nie pozwolić zniszczyć danej relacji, łączącej nas z drugim człowiekiem, podobnymi głupstwami - starał się odpowiednio ważyć słowa, mówiąc przy tym spokojnie i bez większych emocji, choć z pełnym zrozumieniem dla sytuacji, w której znalazła się jego towarzyszka. Rodząc się w takim a nie innym rodzie, Ayden co prawda zdołał zachować pogodę ducha i kręgosłup moralny, ale uciec przed zobowiązaniami nałożonymi na niego w dniu narodzin już niezupełnie.
- Solagne - zaczął po chwili ciszy, przystając w miejscu tuż przed kobietą tak, że i ona nie mogła kontynuować marszu. - Spójrz na mnie - to mówiąc, ujął w dłoń jej podbródek i delikatnie uniósł go ku górze, zmuszając ją tym samym do spotkania z jego jasnymi tęczówkami. - Jesteś cudowną, młodą kobietą. Nie przyszłaś na świat, by żyć pod dyktando innych. Nie żyjesz po to, by zaspokoić czyjeś wybujałe oczekiwania. Jedyną osobą, przed którą winnaś odpowiadać z podejmowanych przez siebie decyzji, jesteś Ty sama. Nikt inny - wyrzucił z siebie niemal na jednym wdechu, nie mogąc już dłużej słuchać aluzji względem zawiedzionych obraną przez nią ścieżką życiową, rodziców. Powinni być dumni z córki, wspierać ją pod każdym względem, a nie wpychać do gardła własne ambicje, pielęgnując przy tym wszelkie kompleksy. - Nie patrz więc na Odettę, w ten sposób. To nie wyścig, a wy nie powinnyście stanowić dla siebie konkurencji, lecz wsparcie - rzekł dość stanowczo, zakrawając być może nawet o ostrzejsze nuty. Nie podtrzymywał już dłużej podbródka, zwracają jej znów wolność w podejmowaniu decyzji, gdzie tym razem skupi swe spojrzenie.
- Jeśli pozwolisz, z chęcią udam się tam z Tobą, by dopilnować Twojego humoru i poznać mężczyznę, który nie widzi niczego innego, poza czubkiem własnego nosa - ostatnie słowa wypowiedział z przekąsem, na powrót przybierając lekki ton głosu. Miał nadzieję, że jego słowa nie zostaną opacznie zrozumiane, a Wila w końcu przestanie mieć względem siebie jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Zasługiwała na to, by być szczęśliwa, by żyć tak, jak tego chciała. Nie była typem kobiety, która mogłaby zostać zamknięta w klatce, nawet, jeśli tworzące ją pręty byłyby ze szczerego złota.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.



Ostatnio zmieniony przez Ayden Macmillan dnia 21.05.18 0:06, w całości zmieniany 1 raz
Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]20.05.18 13:15
Słuchała uważnie, chociaż nagłe zagrodzenie jej drogi i zmuszenie, by tym razem skupiła na nim swój wzrok z początku nieco ją zdezorientowało. Ostatecznie przystanęła, zadarła podbródek i wedle jego woli przeniosła nań swój wzrok. Miała świadomość, że Ayden wyłapie drugie dno tej wypowiedzi, chociaż nie chciała, by po raz kolejny poruszali tę dyskusję; zazwyczaj mówił podobne rzeczy, ona je negowała i temat umierał śmiercią naturalną dla obopólnego dobra. Wiele razy jednak podobnymi słowami podnosił ją na duchu, uciszając nękające wyrzuty sumienia, ale dzisiejszy zły humor potomkini nie był tym, który dało się poprawić rozmową.
Łatwo się mówi, kiedy jest się mężczyzną, który w żaden sposób nie zhańbił dobrego imienia rodziny, miał żonę i męskiego potomka – zaczęła, kiedy Ayden dał jej dojść do słowa; nie brzmiała złośliwie, po prostu konfrontowała swoje uwagi z jego, po raz kolejny próbując pokazać mu swój punkt widzenia – gorzej, jeśli jest się kobietą, która uciekła z domu, nadszarpnęła reputację, odmawiając zamążpójścia za starego wdowca i teraz stała się starą panną mieszkającą u wujostwa, poniekąd pracując sama na siebie – delikatnie ujęła dłoń mężczyzny w chłodne palce i nienachalnie odsunęła ją od swojego podbródka. Wtem ruszyła dalej; zdecydowanie prościej było zebrać myśli idąc.
Wspieram Odette, oczywiście, że tak. Nie zrozumiesz jednak goryczy i niezadowolenia, z jaką patrzą na mnie rodzice. Jesteś mężczyzną, a wam o wiele więcej się wybacza – wiesz o tym, czyż nie? – ale doceniam twoje próby poprawienia mi nastroju. – Nastrój nie miał szans na szybką poprawę, utkwiony głęboko w rozmyślaniach o minionych dniach. Z jednej strony ślub, rodzice, za równy miesiąc urodziny a więc i zdecydowane przekroczenie przyjaznej kobiecie granicy wieku, z drugiej multum zleceń i Anthony, przez którego dalej odchorowywała ostatnią wizytę w Puddlemere. Zauważyła również, że co najmniej co drugi miesiąc dzieje się coś niemiłego w jej życiu – wolała nie wiedzieć, co jeszcze ją spotka w najbliższych dniach, chociaż nastawiała się, jak zwykle, na najgorsze. – Miałam zamiar właśnie cię o to spytać, byłoby dobrze, gdybyś poszedł tam ze mną. – Odparła z ulgą, wtedy jednak pojawiła się inna, ważna w jej odczuciu kwestia: – Jak powinnam cię tym razem przedstawić? Lord, drogi przyjaciel? A może partner w niedoli lub miłość mojego życia? – Żartowała, przynajmniej częściowo, kiedy uświadomiła sobie, że z pewnością zostanie zapytana o to jak bliska jest ich relacja.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]21.05.18 2:00
Myśl, jakoby wila miała zachować milczenie aż do końca toczonej przez mężczyznę wypowiedzi, już po kilku sekundach od rozpoczętego monologu, rozpłynęła się w powietrzu niczym pobożne życzenie. Znał ją przeszło siedem lat, a mimo to wciąż łudził się, że któregoś dnia pozwoli mu w spokoju dokończyć zdanie. Rozluźnił więc ściągnięte brwi - jedyną odpowiedź jaką zdołał wystosować na zarzuty - po czym zgodnie z, czy pomimo jej woli, ponownie założył jej dłoń za swoje przedramię.
- Masz na myśli mężczyznę, który ukarał swoje własne dziecko, za zbrodnię, której nie popełniło? Mężczyznę, który w przypływie emocji,  zaprzepaścił swoją karierę? Mężczyznę, który odrzucił wszystko i wszystkich, by ukojenia szukać w mniej lub bardziej stratnych używkach? - mówił powoli i spokojnie, choć pytania skierowane były bardziej w eter, niźli w kierunku blondynki. Krótki grymas, przypominający uśmiech przeciągnął się niczym kot na ustach Aydena, choć z radością miał on niewiele wspólnego. Jeśli kobieta przyglądała mu się w tej chwili, wiedziała, że była to nuta bólu, której ten nie pozwolił rozbrzmieć w swoim głosie. - Wszyscy mamy swoje demony. Im szybciej je okiełznasz, tym lepiej - dodał krótko, topiąc swój wzrok w horyzoncie rozciągającym się przed nimi. Nie miał zamiaru kontynuować owego tematu, który bardzo z szybko stracił na lekkim tonie. Zbyt szybko. Nie zabrał jej tu w końcu, by rozpamiętywać ciosy wyprowadzone przez życie w przeszłości, lecz ny przywrócić jej spokój zmącony przez jednego z przedstawicieli szkockiego rodu. - Nie rozmawiajmy więc już dłużej o przepaści, dzielącej kobiety i mężczyzn - rzekł w odpowiedzi, zamykając dłoń kobiety w delikatnym uścisku. Jeszcze zdążą przeprowadzić podobną rozmowę w przyszłości - choć miejmy nadzieję, niezbyt bliskiej. Licytowanie się kogo los skrzywdził bardziej, zwykle nie prowadziło do poprawy humoru.
Myśli Solagne zdawały się jednak kroczyć tuż obok jego, gdyż wkrótce po tych słowach, wila nawiązała do propozycji towarzyszenia jej na weselu siostry. Wypowiedź kobiety, choć przywołała na usta Aydena uśmiech, zrodziła w nim jednak coś na kształt wyrzutów sumienia. Czy na pewno winien być tym, który tego wieczoru zajmie miejsce u jej boku?
- Wybacz mi, lecz muszę Cię o to spytać - zwrócił ku niej swe spojrzenie, ignorując przy tym jej wcześniejsze pytanie. - Wiem, że przed chwilą sam wyszedłem z inicjatywą towarzyszenia Ci podczas tego wielkiego dnia, ale czy jesteś pewna, że to właśnie mnie chcesz widzieć u swego boku? Nie chciałabyś spędzić tego czasu w towarzystwie... kogoś innego? - nie czuł potrzeby wymawiania imienia kuzyna, jedynie powinność zadania owego pytania.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]21.05.18 20:56
Z każdym kolejnym słowem dochodziła do tego samego wniosku, co zazwyczaj: nie powinna mierzyć ludzkich nieszczęść swoją miarą. Nigdy przecież nikogo nie straciła, bynajmniej nie w taki sposób, w jaki Ayden, a wszelkie niepowodzenia tylko napędzały ją do rozwoju kariery, która w przeciągu kilku lat przerosła wszelkie jej oczekiwania. Nie brała żadnych używek, nie uważając, by zadowalanie się winem zakrawało o alkoholizm, a przyjmowanie ziół i eliksirów na sen od kilku lat było już uzależnieniem. Bez tego nie była w stanie normalnie spać, chociaż ze spokojnym snem pożegnała się w wieku osiemnastu lat, nigdy jednak nie postrzegała tego w kategorii używek. Może się myliła i dlatego ostatnim razem zareagowała zbyt przesadnie, wiedząc, co podpowiada jej stłumiona podświadomość, dopuszczona do głosu przez Anthony'ego? Słuchała, chociaż chciała, by przerwali i nie rozmawiali o tym już więcej, nie, gdy sama miała humor pomiędzy głęboką depresją a obojętnością, kiedy nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego ludzkiego odruchu, emocji i współczucia. Podobny stan odwiedził ją ostatnim razem cztery lata temu, gdy Ramsey odszedł bez słowa, zabierając ze sobą jej serce, ale wtedy zwyczajnie poczekała, aż przejdzie samo – widać nieskutecznie, gdy i on stał się ofiarą jej parzącej do żywego złości po latach. A i wtedy była niemal pewna, że nie czuje już nic. Każdy miał swoje demony, demony Francuzki nie zamierzały dłużej milczeć i miała tego świadomość; nie bez powodu rozważała ponowne odwiedziny magipsychiatry, ale odkładała ów pomysł na magiczne jutro.
Masz rację, lepiej nie poruszajmy tego tematu. – Przytaknęła więc, z ulgą przyjmując jego niechęć względem kontynuowania tej absurdalnej licytacji nieszczęść: widać rzeczywiście czytali sobie w myślach. Zaskoczyło ją jednak wnet zadane pytanie; przeniosła na niego wzrok, przez moment zastanawiając się, czy uraziła go na tyle, by zaledwie w kilka sekund zmienił zdanie. Nie wiedziała, że to było tylko pretekstem do poruszenia znacznie cięższej kwestii.
Nie – odparła bez zawahania, wszak naprawdę nie brała pod uwagę innej osoby i była skłonna nawet zgodzić się na ewentualne towarzystwo, zaproponowane przez Odette. W końcu był to jej dzień: najpiękniejszy i jedyny, nie mogła więc go zepsuć w żaden najmniejszy sposób – z początku zamierzałam iść sama, ale skoro zaproponowałeś swoje towarzystwo, nie powinnam chyba odmawiać. Prawda? – Uśmiechnęła się lekko, nie rozumiejąc intencji zadanego pytania ani nie domyślając się, że święta drużyna Macmillanów zdążyła porozmawiać o nieprzyjemnej wymianie zdań zaledwie sprzed czterech dni. – Dlaczego pytasz? – Dodała, dopiero po chwili dopuszczając do siebie dziwne przeczucie, jakby za jego słowami kryło się coś więcej.

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]22.05.18 15:30
- Nie, nie powinnaś - odpowiedział spokojnie, nawet nie zauważając kiedy jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu. Ten jednak znikł równie szybko, co się pojawił, a zmarszczka objawiająca się w postaci wąskiej linii, zagościła pomiędzy ciemny brwiami mężczyzny. Przez chwilę wahał się, jakiej odpowiedzi udzielić jasnowłosej, na zdane przez nią pytanie. Winien był od razu przejść do rzeczy, bez zbędnych ogródek, czy może jeszcze chwilę pociągnąć temat po neutralnym gruncie, nie narażając się na gniew wili? Druga z opcji wydała się więc Macmillanowi znacznie bardziej kusząca, bo choć w jego żyłach płynęła również domieszka krwi Selwynów, to ognień wolał raczej trzymać na dystans kominka.
- Masz wielu adoratorów - zaczął powoli, na powrót przywołując na usta uśmiech. - Towarzystwo któregoś z nich mogłoby być o wiele ciekawsze, niż niemal trzydziestoletniego wdowca, rozprawiającego zwykle o Quidditchu i problemach wychowawczych - zażartował, choć to co mówił, z żartem miało niewiele wspólnego. Solange - w przeciwieństwie do tego co sama uważała - była jeszcze młoda, urodą wyróżniała się na tle innych kobiet, a butny charakter był jedynie kolejną z jej zaletą. Niewątpliwie więc przyciągała uwagę mężczyzn, którzy i bez wilego czaru, byliby gotowi uchylić jej kawałka nieba. Ayden zaś niewiele miał już do zaoferowania, jego życie było stateczne i kompletne - a przynajmniej za takie lubił je uważać. Jego czas wypełniała praca i obowiązki, a kiedy nie zdzierał gardła na boisku, zajmował się swoim pięcioletnim synem, za którego wychowanie ponosił pełną odpowiedzialność. Nie mógł więc równać się z młodzikami, którzy korzystając z uroków wolności, kolekcjonowali coraz to nowe doświadczenia życiowe. Jego miejsce było tutaj, w Puddlemere, nie na salonowych parkietach - w przeciwieństwie do panny Baudelaire.
- Po prostu przez chwilę pomyślałem, że zamiast mnie powinnaś zabrać ze sobą Tonyego - zaczął powoli, skupiając wzrok na losowo wybranym przez siebie punkcie. - Może ten ślub byłby okazją do naprawienia waszych relacji? Odniosłem wrażenie, że na przestrzeni lat dość dobrze się ze sobą dogadywaliście. Szkoda by było, żeby zwykłe nieporozumienie zaważyło na waszej znajomości, nie sądzisz?
Ayden miał pełną świadomość konsekwencji, jakie niosło ze sobą poruszanie tematu ostatniej wizyty blondynki w Puddlemere oraz łączącej jej więzi z najstarszym Macmillanem. Mimo to pragnął poznać perspektywę drugiej strony, licząc, że okaże się ona o wiele bardziej wylewna w swej wypowiedzi, niż ta pierwsza. Znając bowiem wilę tyle lat wiedział, że choć w jej naturze nie leży spokój i opanowanie, to do stanu podobnego temu sprzed kilku dni, doprowadzić ją jednak nie było tak łatwo.


People hope to touch the sky,
I dream of kissing it.

Ayden Macmillan
Ayden Macmillan
Zawód : Młodszy trener Zjednoczonych z Puddlemere
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
There's always a glimmer in those who have been through the dark.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nadbrzeżna łąka - Page 4 TxUdpQz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5933-ayden-macmillan-budowa#140515 https://www.morsmordre.net/t6049-elips#144453 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6052-skrytka-bankowa-nr-1489#144459 https://www.morsmordre.net/t6050-ayden-macmillan#144455
Re: Nadbrzeżna łąka [odnośnik]22.05.18 22:24
Jesteś niewiele starszy ode mnie – przypomniała, zauważając, że pięć – wkrótce cztery – lat różnicy to tak naprawdę nic, jednocześnie ignorując komentarz o adoratorach; znaczna część z nich zapewne i tak patrzyła tylko na wygląd, po co więc miała tracić swój czas? – i brzmisz tak, jakby nie miało cię już spotkać nic dobrego w życiu. Bycie ojcem nie wyklucza odrobiny przyjemności. Wiesz, że ona by tego chciała. – Zaryzykowała, chociaż nie była pewna czy rozsądnie; uznała jednak, że być może przypomnienie mu osoby, którą był, gdy Heather jeszcze żyła, będzie dobrą drogą do wrócenia go na właściwe tory. Podjęła się przecież tego planu już dawno i nie zamierzała wcale odpuścić, nie mogąc patrzeć na to, jak jej przyjaciel zdecydowanie zbyt szybko przyśpieszał sobie starość. Spokojny nastrój zaledwie chwilę potem zaczął ulatniać się wraz z podmuchami wiatru.
A więc to stąd ten nagły pomysł spaceru, mogłam się domyślić. – Chciała westchnąć, powstrzymała się jednak w ostatniej chwili, zamiast tego pozwalając sobie zaledwie na cień zawiedzionego uśmiechu. Gdyby tylko wiedziała od początku, że ich rozmowa ma dotyczyć ostatniej sytuacji, nie pojawiłaby się tutaj ponownie, z pewnością nie w tak krótkim czasie. Nie chciała zresztą, by ktokolwiek mieszał się w sprawy jej i Anthony'ego, a na pewno nie ktoś tak im bliski; przez to z marszu tracił na obiektywnej ocenie sytuacji. – Z całym szacunkiem, Aydenie, ale nie zamierzam z tobą rozmawiać na ten temat – zaczęła oschle, powoli, nieświadomie wysuwając dłoń spod męskiego ramienia i wciskając ją do wolnej kieszeni płaszcza – to są sprawy między nami, a tobie nie przystoi rola negocjatora, jeśli nie chcesz dodatkowo na tym ucierpieć. – Zamilkła, wyraźnie sugerując, że próba pojednania osób o dwóch różnych opiniach była ryzykowna, ani niezbyt rozsądna. Kilka metrów dalej jednak zadecydowała się odezwać ponownie, próbując odrzucić nieprzyjemny ton głosu i uspokoić mrowienie w dłoniach.
Nie wiem co wam powiedział, z pewnością jednak niewiele, skoro mówisz o zwykłym nieporozumieniu – przez chwilę faktycznie zastanawiała się, czy być może nie wyolbrzymia, ale to, co zaprezentował swoją postawą Anthony definitywnie odbiegało od wymienianej latami korespondencji. Posiadłość opuściła więc z przekonaniem, że byli jak jeże: im bliżej siebie, tym bardziej się ranili, nie potrafiąc dojść do porozumienia – po tylu latach zjawił się u mnie późnym wieczorem pijany, zwymiotował a ja musiałam prosić znajomego aurora o pomoc. O ile na to bym przymknęła oko, tak nie mogę przymknąć na to, że mnie po prostu okłamał. – Nie brała pod uwagę argumentu o trosce, skoro teraz i tak siłą rzeczy dowiedziałaby się o wszystkim, co niegdyś przemilczał.  – Twierdził, że jest w porządku, a tak naprawdę ucieka w alkohol i stacza się na dno. – Poczuła, że zaczyna marznąć, dlatego skręciła w stronę wielkich głazów. Gdy tam dotarli, bez oporów usiadła na chłodnym piasku, spierając się plecami o jeden z nich, zaś spód sukni owinęła wokół lodowatych stóp.

[bylobrzydkobedzieladnie]


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nadbrzeżna łąka - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 4 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9, 10, 11  Next

Nadbrzeżna łąka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach