Wydarzenia


Ekipa forum
Sala motyli
AutorWiadomość
Sala motyli [odnośnik]17.07.17 2:07
First topic message reminder :

Sala motyli

★★
Znajduje się w przeszklonej części ogrodu i jest położona na uboczu, przez co jest uczęszczana mniej niż główne atrakcje. Nie można odmówić temu miejscu pewnego uroku, tym bardziej, że obok egzotycznych roślin jego główną atrakcją są motyle. Żyje tutaj naprawdę dużo gatunków tych stworzeń, z których część na wolności jest wielką rzadkością lub wręcz są już niespotykane w pewnych obszarach. Tu wciąż można zobaczyć je żywe, a niektórzy badacze zainteresowani tymi owadami podejmują próby zrekonstruowania ich w miejscach, które kiedyś były ich naturalnym siedliskiem. Niektóre okazy są wyraźnie magiczne – większe i jaskrawiej ubarwione od swoich niemagicznych odpowiedników. Część z nich może mieć wykorzystywanie w alchemii. Pracownicy rezerwatu pilnują jednak, żeby nie krzywdzono i nie niepokojono motyli, dbają też o to, by wewnątrz nie przebywało zbyt wielu zwiedzających naraz. Jeśli usiądzie się spokojnie na jednej z niewielkich ławeczek, można doczekać się kilku kolorowych towarzyszy.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:43, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala motyli - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala motyli [odnośnik]20.08.18 17:10
Niemożliwe. Tym razem była pewna, że dokładnie zamknęła cieplarniane okna. Sprawdziła kilkukrotnie zabezpieczenia, a zanim wyszła z oddzielonej od publicznego widoku sali, otrzymała zgłoszenie o zaginięciu Małej Czarnej Królowej. Molly westchnęła cierpiętniczo i ruszyła w stronę głównej sali. Nie wierzyła, żeby ich wyjątkowy okaz zechciał wrócić sam do wydzielonej przestrzeni. Musiała ją znaleźć, a wśród innych motyli, nie było to aż tak proste. Wbrew szumnej nazwie. Mała Czarna Królowa była dosyć dużym motylem o szerokich, sercowatych skrzydłach upstrzonych czernią i pomarańczem. I jak na owada, wykazywała się dużą inteligencją i sprytem, szczególnie, gdy chodziło o ucieczce zamkniętego dla gości terrarium.
Zwiedzających nie było wielu, ale znając upodobania poszukiwanej, Molly dużo baczniej przyglądała się spacerującym i rozmawiającym postaciom. Oczywiście nie omieszkała wziąć ze sobą ulubionych pyłków, na które uciekinierka była łasa. Młoda pracownica lawirowała ścieżkami, zaglądając do znajomych kryjówek, ale ostatecznie, musiała przyznać, że tym razem mogła mieć kłopoty. Odpowiadała za Małą Królową, biorąc na siebie odpowiedzialność za jej...wybryki. Nie chciała nawet myśleć, co wydarzyłoby sie później, gdyby ich podopieczna zniknęła. Usiadła zmęczona na jednej z ławek, ze smutkiem przyglądając sie kilku, barwnym przedstawicielom motyli. Błękitne skrzydła lekko poruszały się w powietrzu, unosząc maleńkie stworzonka. Jedno nawet znalazło sobie dość niecodzienne miejsce na odpoczynek.  Włosy młodziutkiej kobiety, której jasny brąz włosów mienił się w padających na nie promieniach. I właśnie na skraju tańczących świateł, a tym samym tyle głowy nieznajomej, przysiadła akurat ona. Molly wciągnęła gwałtowniej powietrze, ale powstrzymała nagły odruch zerwania się z miejsca i rzucenia na włosy bogu ducha winnej kobiety. Zamiast tego, ostrożnie podniosła się, podążając dostrzeżoną sylwetkę, tak by uchwycić oblicze - Mogę panią prosić, by się pani nie ruszała przez minutę? - czarnowłosa Molly o twarzy jasnej, poznaczonej piegami, spojrzała na nieznajomą - Wiem, jak to brzmi, ale proszę mi zaufać - dodała z przejęciem, przygryzając wargę. Wzrok wciąż tkwił w siedzącym wciąż nieruchomo, motylu.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala motyli - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala motyli [odnośnik]21.08.18 1:20
Żałowała, że ich relacje wyglądały właśnie tak, że wyrosła między nimi przepaść. Nic nie było takie samo jak dawniej. Tom stał się kimś odrębnym – i choć wciąż chciała go uznawać za członka swojej rodziny, czuła, że on wcale nie chciał nim być. Odciął się od nich całkowicie z momentem swojego zniknięcia i dopiero miesiąc temu ponownie nawiązał kontakt. Tylko z nią, rodziców starannie omijając. A potem znowu zniknął i ponownie spotkała go dopiero dziś. Chodził własnymi drogami i miała wrażenie, że ich relacja już zawsze będzie wyglądać właśnie tak – że Tom będzie się pojawiał kiedy sam tego zechce, raz na jakiś czas, nie bacząc na uczucia sióstr. Był egoistą i dbał teraz tylko o siebie – ale jednak z jakiegoś powodu przyszedł tamtego dnia do Munga. A może znowu zniknie całkiem, nie czując się już zobowiązany by utrzymywać kontakt z siostrami, skoro te wciąż trwały przy matce, która nim wzgardziła. Josie nie zdziwiłaby się, gdyby to zrobił, bo miała wrażenie, że to nie jest Tom którego kiedyś znała, a ktoś zupełnie nowy. Nieczuły i zobojętniały, chroniący się przed światem pod bardzo twardą skorupą. Takie odnosiła wrażenie patrząc na niego, kiedy tak siedział obok niej, ponury i lakoniczny. Cieszyła się widząc go żywego, ale w środku cierpiała nad ich obecnymi relacjami, żałując, że nie mogło być tak jak kiedyś. Ale Thea Vane niejako zniszczyła swojego syna, a także jego relacje z siostrami.
Wpatrywała się w niego smutno, mając ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć go. Chciała przykuć jego odwagę, sprawić, by powiedział coś więcej. Chciała wiedzieć, co się z nim działo, dlaczego był właśnie taki. Gdzie się podziewał przez cały ten czas, kiedy go nie było. Tak wiele było pytań, a tak niewiele doczekiwała odpowiedzi, nie mając pojęcia o życiu swojego brata od dnia, kiedy wszelki kontakt z nim się urwał.
Ale nagle, zanim zdążyła znowu odezwać się do Toma, usłyszała kobiecy głos proszący ją o to, żeby się nie ruszała. Początkowo się wystraszyła – ale piegowate oblicze młodej kobiety sprawiało niegroźne wrażenie, choć to mogło okazać się mylnie. Bezimienna wyspa nauczyła ją, że czasem nie wszystko jest takie, na jakie wygląda, dlatego w oczach błysnął niepokój.
- Czy coś się stało? – zapytała, zamierając w bezruchu. Nie była pewna, czy poza motylami czasem nie ma tu jakichś groźniejszych okazów; kiedyś nie było, ale pracownicy tego przybytku zawsze mogli postanowić urozmaicić tę salę o coś więcej niż motyle. – Wszystko w porządku?
Nie była pewna, co kobieta teraz zrobi. Albo to tajemnicze stworzenie, które mogło się za nią czaić. Aż ją korciło, by obrócić głowę i upewnić się, co za nią jest. Obok nadal siedział milczący i ponury Tom, a ona na moment skupiała się tylko na nieznajomej kobiecie, która kazała jej się nie ruszać, i mogła póki co tylko się zastanawiać, dlaczego.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Sala motyli [odnośnik]23.08.18 21:53
Może była ignorantką, a może po prostu zbyt przejęła się zagubionym okazem by taktowniej zwracać uwagę na dwójkę ludzi, która przyszło jej spotkać. Milczący jegomość  i młoda kobieta, wyraźnie zafrasowana obecnością towarzysza. Ta sama na której włosach urządziła sobie tymczasowy postów Mała Czarna Królowa.  Molly wpatrywała się z wyczekiwaniem, to - na szczęście - nieruchomą sylwetkę dziewczyny to rys skrzydeł, który zdobił jej włosy. To nie było proste zdanie. Wiedziała, że wystarczył nieprzemyślany gest, a motyl po prostu odleci zostawiając zrozpaczoną Molly, która musiałaby podjąć poszukiwania od nowa. Nie mogła sobie na to dziś pozwolić. Uwielbiała swoją pracę, ale spędzanie każdej wolnej chwili na ściganiu uciekinierki nie był szczytem jej ulubionych zajęć.
Przygryzła wargę, gdy w końcu zdecydowała się poprosić o pewną współpracę z nieznajomą - Właściwie to tak... - odetchnęła lekko i ściszyła głos, podchodząc dwa kroki bardzo ostrożnie, rozglądając się też, by przypadkiem jej planu nie zniweczył przechodzący obok gość - Mam  nadzieję, że lubi pani motyle? - zaczęła powoli, wpatrując się z przejęciem w kobietę. Znała persony, które podskakiwały z piskiem, gdy tylko motyle skrzydło usiadło gdzieś blisko twarzy. Miała cicha nadzieję, że nieznajoma nie należała do tego typu czarodziei. Z kieszonki przy szacie wysunęła nieduże zawiniątko, które rozsupłała, odsłaniając żółto-biały pył - Moja podopieczna... - zaczęła raz jeszcze, ale zrezygnowała z westchnieniem. Zbyt długo przedłużała rozmowę, a kobieta mogła ze zwyczajnej ciekawości obrócić się za siebie, tym samym zganiając siedzące stworzonko - Ma pani motyla we włosach i proszę! ...Proszę się nie ruszać. Szukam jej od dłuższego czasu. Uciekła z sali obok. To wyjątkowy okaz - kontynuowała i krok za kroczkiem przesuwała się w bok, by odsłonić widok siedzącego motyla. O dziwo ten, tylko leniwie poruszył skrzydłami, zupełnie, jakby bawiły go starania Molly. Nie mogła się jednak poddać. Z woreczka wysunęła szczyptę pyłku, który rozsypała na wierzchu wskazującego palca, na lewej dłoni. Skuszona smakołykiem, musiała się zbliżyć.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala motyli - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala motyli [odnośnik]23.08.18 23:16
Jej brat milczał. Tom najwyraźniej pogrążył się w myślach, najwyraźniej nie mając ochoty się odzywać w obecności osoby trzeciej. Stał się jeszcze bardziej chmurny i nieprzystępny. Od początku spotkania był tajemniczy i zamknięty, a Josie była trochę zła o pojawienie się młodej kobiety, o to, że być może przez nią już nie uda jej się dokończyć rozmowy z dawno nie widzianym bratem, który stał się tak odległy i odrębny, że czasem aż trudno było uwierzyć, że to nadal ten sam Thomas, którego pamiętała z lat dziecięcych. Jeszcze przed chwilą rozmawiali w jak się wydawało, spokojnych i samotnych warunkach, a Jocelyn liczyła, że uda jej się podpuścić brata, by zdradził coś więcej o swoim życiu i o tym, co robił w ostatnich tygodniach, między dzisiejszym spotkaniem a momentem, kiedy miesiąc temu odwiedził ją w Mungu.
Siedziała w bezruchu, z trudem zwalczając w sobie odruch by się obrócić lub wstać, choć kusiło ją, by to zrobić, zwłaszcza gdy Tom drgnął i spojrzał w kierunku wyjścia, jakby planował się stąd chyłkiem ewakuować i zapewne byłby do tego zdolny. Ucieczki bez słowa były jego specjalnością, a Josie miała wrażenie, że jak stąd odejdzie, to następne spotkanie będzie nie wiadomo kiedy. Wtedy, kiedy on sam tego zechce, bo był jak kot, sam decydował kiedy ma ochotę na nawiązanie interakcji, a zwykle najwyraźniej nie miał. I biorąc pod uwagę jego życie w rodzinie Vane – może nie powinna się dziwić?
- Tak... Lubię – odezwała się cicho, wciąż się nie poruszając. Lubiła motyle, gdyby nie lubiła albo się ich bała, nie weszłaby do motylarni. Ale te owady nie budziły w niej lęku, wydawały się zawsze wyjątkowo przyjazne i ładne. Na pewno dużo bardziej niż pająki z ich okropnymi ślepiami, odnóżami i szczypcami. Nigdy nie lubiła pająków, za to motyle były lubianymi lokatorami ogrodu. Zdziwiła się, że jeden z nich wybrał akurat jej włosy żeby spocząć, kiedy wokół było tyle kwiatów. – Czy to ładny motyl? – zapytała, zmuszając się do siedzenia prosto. Liczyła, że kobieta szybko schwyta swoją zgubę, a ona będzie mogła dokończyć rozmowę z Tomem. Siedziała w bezruchu, zachowując opanowanie, podczas gdy kobieta zbliżała się powoli, najwyraźniej nie chcąc spłoszyć motyla. Może to rzeczywiście był jakiś wyjątkowo cenny okaz. Josie miała wrażenie, że czuje jak coś lekko porusza się na jej głowie, ale zapewne tylko jej się wydawało; motyl byłby zbyt lekki, by mogła go poczuć na włosach, co innego, gdyby siadł bezpośrednio na skórze.
Tom po chwili jednak rzucił jej szybkie spojrzenie i wstał, prawdopodobnie zniecierpliwiony, i bez słowa ruszył w stronę drzwi, a w oczach Jocelyn błysnęły łzy.
- Tom! – odezwała się cicho. Z trudem powstrzymywała się, by nie rzucić się za nim, więc spojrzała prosząco na kobietę, by jak najszybciej pochwyciła motyla, dając jej szansę dogonienia brata. To spotkanie, choć nieplanowane, wlało w jej serce nadzieję, że uda im się porozmawiać i nawiązać choć kruchą relację, że Tom będzie się pojawiać w jej życiu – ale przerwano im i odszedł.

| zt.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Sala motyli [odnośnik]06.09.18 23:32
Zapewne w przyszłości miała kilka razy puknąć się w głowę, zanim poprosiłaby o pomoc nieznajomą, której - jeśli sie nie myliła - problemy wybiegały daleko poza - wydawałoby sie trywialną zgubę Molly. Ale dziś, zbyt przejęta sytuacją, próbowała przede wszystkim opanować własny problem i rosnącą cicho panikę na burę, jaką otrzyma od szefostwa. Na jej barkach spoczywała opieka nad wybranymi, egzotycznymi okazami, które nie mogły mieszać się z falą motyli, które licznymi kolorami zdobiły nie tylko ściany przestronnej sali, ale powietrze wokół, nawet okna, które chwilami przypominały kościelne, mieniące się blaskiem, witraże. Porównanie dziwne, ale niejednokrotnie Molly zatrzymywała się, przypatrując się tworzonej przez skrzydlate piękności - mozaice. Na którą teraz nie powinna zwracać uwagi.
Nie, kiedy Mała Królowa, niby bezczelnie, zajmowała pozycję na głowie nieznajomej. Odpoczywała, czy tez kpiła sobie ze swojej opiekunki, nie wiedziała, ale znała sposób, by motyl ostatecznie trafił we właściwe miejsce - Cieszę się - odezwała się zdawkowo i uśmiechnęła przygaszona, czując się nieco głupio. Pytanie w gruncie rzeczy było idiotyczne, bo kto przychodziłby tutaj, bojąc się tych skrzydlatych stworzeń? Za późno jednak było na poprawki i zmiany. Zmieszanie kumulowało sie ledwie przez moment, bo kobieta pociągnęła jej dziwną rozmowę - Tak, bardzo piękny. To Królowa - mówiła cicho, wciąż przesuwając się obok nieznajomej. W międzyczasie drobiny pyłu znalazły się na wierzchu palca, który dziewczyna wysunęła przed siebie. Wiedziała, że musi znaleźć się wystarczająco blisko, by motyl wyczuł ulubiony smakołyk, ale i wystarczająco daleko, by nie spłoszyć uciekinierki. Molly miała jednak wprawę - Pasowałby Pani... - dodała jeszcze cicho, by znieruchomieć krok za plecami kobiety. Powoli wysunęła przed siebie dłoń, obserwując poruszane leniwie skrzydła. Molly niemal drgnęła, gdy stworzonko poruszyło się, wzlatując w górę. Prze długą sekundę miało się wrażenie, że Królowa po prostu odleci, znajdując sobie nowe siedzisko, ale zatoczyła niewyraźne, płynne koło i usiadła na wyciągniętym przez Molly palcu. Odetchnęła i dopiero wtedy dostrzegła odchodzącego mężczyznę - Dziękuję...jest pani wolna - zdążyła powiedzieć, a nieznajoma ruszyła za nieznajomym. Jakaż historia sie tam rozgrywała? Nie widziała. Ważne, że Mała Królowa postanowiła wrócić na włości.

| zt


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala motyli - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala motyli [odnośnik]27.04.19 23:37
| 24.11?

Po pracy postanowiła wybrać się spontanicznie do ogrodu magibotanicznego. Nie była tu w listopadzie ani razu pochłonięta obowiązkami zawodowymi, poza tym burza i anomalie zniechęcały do przebywania na zewnątrz. Podejrzewała że część atrakcji ogrodu było dziś nieczynnych, zresztą i tak trzeba było być naprawdę szalonym, by przy tej pogodzie przebywać na dworze choć minutę dłużej niż było to absolutnie niezbędne. Zajrzała jednak do instytutu ziołouzdrowicielstwa, by porozmawiać z tutejszymi pracownikami o kilku kwestiach istotnych dla niej podczas nauki zielarstwa oraz przyswajania kolejnych alchemicznych zastosowań roślin. Później, kiedy już wypytała o wszystko, co ją interesowało i przejrzała kilka zielników, miała jeszcze trochę czasu do zamknięcia ogrodów, by obejrzeć okazy w szklarniach, zaszła także do sali motyli, która miała być dzisiaj jej ostatnim punktem odwiedzin w ogrodach przed powrotem do domu.
Lubiła to pomieszczenie, zwłaszcza teraz, kiedy ciągły deszcz i burza sprawiały, że wszystko było szare i ponure, nie kwitły kwiaty ani nie latały motyle, a tutaj, dzięki magii i zabezpieczeniom, nadal mogła się cieszyć widokiem egzotycznych roślin oraz lekkich niczym kolorowe pióra motyli. Nie było tu zbyt wielu ludzi, mało kto opuszczał dom bez potrzeby i pewnie niewielu chciałoby się wystawiać na obecne warunki tylko po to, by pooglądać sobie motyle. Mogła się więc cieszyć względną samotnością i spokojem.
Przysiadła na ławeczce. Niemal natychmiast na jej ramieniu przysiadł motyl o opalizujących, niebieskich w środku skrzydełkach. Jednocześnie poczuła ukłucie nostalgii i przypomniała sobie pierwszą wizytę w ogrodzie magibotanicznym po swojej przeprowadzce z Kornwalii do Londynu. Była tu wtedy z siostrą; chociaż Vera niespecjalnie interesowała się roślinami, uznała że Charlie na pewno się tu spodoba zwłaszcza że młodsza z sióstr Leighton nadal była wtedy na etapie opłakiwania Helen. Vera zawsze była o wiele bardziej twarda, rzeczowa i konkretna, i miała duży udział w tym, że Charlie odzyskała radość i skupiła się na kursie alchemicznym, a potem pracy. Później jednak zazwyczaj już przychodziła tutaj sama lub z innymi znajomymi, ale ten pierwszy raz był właśnie z siostrą, która zamieszkała w Londynie już rok wcześniej od niej i po śmierci Helen oraz zalegnięciu w ich kornwalijskim rodzinnym domu iście grobowej atmosfery ściągnęła ją do siebie.
A teraz Very, tej stabilnej opoki w której zawsze mogła znaleźć oparcie, nie było już ponad miesiąc i nie wiadomo było, kiedy i czy w ogóle wróci. Dlatego Charlie czuła się samotna, zwłaszcza w domu, bo chociaż jej siostra również była pracoholiczką i częściej jej nie było niż była, miała tą świadomość, że była cała i zdrowa, i wieczorem powracała zmęczona po kolejnym dniu niebezpiecznego łamania klątw. Teraz nikt nie wracał, była tylko ona i kilka kotów, więc kiedy czuła się naprawdę samotna, również zmieniała się w kota, bo jako animag mogła porozumiewać się z innymi kotami.
Zapatrzyła się w przestrzeń, obserwując latające beztrosko motyle wolne od strachu i trosk, które od miesięcy często trapiły ją. I nie spodziewała się, że może mieć towarzystwo.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sala motyli [odnośnik]28.04.19 3:19
24.11

Po pracy naprawdę nie chciało mu się wracać do domu. Wszystkie jego wieczory wyglądały tak samo. Ćwiczenia fizyczne, rozpalenie w kominku, spisanie planu na kolejny dzień w pracy, książki.
Kiedyś był duszą towarzystwa. W Norwegii regularnie chodził na piwo z kolegami, odwiedzał mugolskie i czarodziejskie potańcówki, zasypiał w ciepłych ramionach Astrid, podniecony nieco zakazanym romansem między liderem grupy angielsko-norweskich tropicieli czarnej magii i początkującą aurorką.
Teraz powoli dobijała go nuda. Likantropia zmusiła go do stylu życia, który w ogóle do niego nie pasował. W dodatku od początku nauki w Hogwarcie miał świadomość, że w najmniej odpowiednim momencie może zostać wyzwany od szlam. Teraz ten ciężar tylko się spotęgował - czasami paranoicznie zastanawiał się, czy każda napotkana osoba nie zna jego nazwiska z ministerialnego rejestru wilkołaków.
Bardzo dawno nie był w ogrodzie botanicznym. Ostatnio spacerował tutaj z mamą, przed wyjazdem do Norwegii. Z ekscytacją opowiadał jej o pracy i zapewniał, że będzie na siebie uważał. Był tu więc wieki temu, w innym życiu.
Jeszcze miesiąc temu nie chciałby wracać do miejsca, które kojarzy mu się ze zmarłą mamą i ciężarem na własnym sumieniu. Krok po kroku starał się jednak walczyć z własnym tchórzostwem. Był aurorem. Był poproszony przez Bones i byłego ministra o zbieranie dowodów przeciw najbardziej uprzywilejowanym czarnoksiężnikom w kraju, czyli arystokracji. Musiał być odważny i opanowany, a to oznaczało także stawianie czoła własnym lękom i wspomnieniom. Gdy znów zobaczy swojego bogina, nie może przerazić się na widok zwłok mamy. Nie wybaczy sobie jej odejścia, ale musiał pogodzić się z tym, że ona nie żyje.
Po drodze do domu wybrał się więc do szklarni, chcąc w myślach pożegnać się z własną mamą. Miał już na karku trzydziestkę z dużym hakiem, ale i tak bardzo za nią tęsknił. I wbrew jej radom, nadal nie umiał sam sobie gotować.
W zamyśleniu i nieco nieobecnie przyglądał się roślinom, aż poczuł lekkie pchnięcie. Wbiegła w niego mała, rozkojarzona dziewczynka. Mike uśmiechnął się blado, napotykając jej nieco przestraszone spojrzenie...
-...Pancy, przeproś pana... - matka dziecka znalazła się przy nich, zwracając się do córki stanowczym głosem. Uniosła wzrok, zapewne aby samej też przeprosić nieznajomego...
I oboje się rozpoznali. Mike zapomniał już jej imienia, ale doskonale pamiętał twarz i zimne spojrzenie tej Ślizgonki. Była z nim na roku, poznali się już w pociągu do Hogwartu.
...odsuń się i nie przepraszaj. SZLAMY nie powinny bywać w miejscach dla czarodziejskich rodzin z dziećmi! - prychnęła kobieta, odciągając dziewczynkę. Celowo zaakcentowała słowo szlama, tak aby usłyszała je cała szklarnia.
Mike został sam, zanim zdążył zareagować - ewakuowały się naprawdę szybko, z obrzydzeniem. Wdech-wydech. Przynajmniej nie wiedziały, że jest wilkołakiem. I dobrze, wtedy ta paniusia z pewnością zafundowałaby dziecku godzinną kąpiel.
Jeśli teraz wyjdzie, znów znajdzie się na drodze tych dwojga, więc skręcił w stronę pomieszczenia z motylami. W szklarni na szczęście nikogo chyba nie było...
...a jednak. Po wejściu do pomieszczenia, znalazł się naprzeciw Charlie, do której uszu z pewnością dotarło wykrzyczane chwilę wcześniej słowo "SZLAMA". No świetnie.
-Dzień dobry, Charlene. - odchrząknął, witając się jakby nigdy nic, ale był wyraźnie zakłopotany.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala motyli - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Sala motyli [odnośnik]28.04.19 20:37
Charlie nigdy nie należała do najbardziej rozrywkowych osób. Kiedy ponad pięć lat temu ukończyła Hogwart i zamieszkała w Londynie miała zupełnie inne priorytety niż chwytanie pełnymi garściami miejskiego życia po wychowaniu się na wsi i siedmiu latach szkoły. Już wtedy była bardzo poukładana i miała przed sobą jasno sprecyzowany cel – kurs alchemiczny. Trudy kursu skutecznie odwróciły jej uwagę od smutku po utracie najmłodszej siostry, z czasem wznowiła też naukę animagii i finalnie jeszcze przed ukończeniem go dokonała pierwszej pełnej przemiany. Kiedy zaś nie chodziła do Munga, to odwiedzała przybytki związane z nauką: wieżę astrologów, ogród magizoologiczny i ogród botaniczny. Oczywiście ze znajomymi też się spotykała, nie była aż takim odludkiem, ale nauka stała na pierwszym miejscu, dlatego dziś, mimo wciąż młodego wieku, była już naprawdę dobrym alchemikiem, zdolnym uwarzyć nawet tak trudne eliksiry jak Felix Felicis.
Od pierwszego maja i wybuchu anomalii podporządkowała jednak większość czasu pracy, tym bardziej że wiosną dołączyła też do Zakonu Feniksa, więc musiała dzielić czas na pracę dla Munga oraz warzenie mikstur dla zakonników. Chodziła spać późno i zrywała się o świcie, i tak już dobre pół roku. Z pracowni szpitalnej przechodziła do tej domowej, a z jej kociołka wychodziły kolejne specyfiki.
Ale nawet osoba tak oddana swojej pracy i pasji w jednym potrzebowała czasem chwili oddechu, odprężenia w miejscu, które zawsze ceniła. Aura niepokoju dotarła jednak i tu. Siedząc w szklarni, w której oprócz roślin dodatkową atrakcją były liczne motyle, słyszała ciężkie krople uderzające o szklany, choć zapewne wzmocniony magicznie dach i widziała ponad nim rozbłyski.
Jej uszu dotarły jednak też inne dźwięki, podniesiony kobiecy głos krzyczący na kogoś i akcentujący obelżywe słowo „szlama”. Odruchowo się skrzywiła i obejrzała się w tamtą stronę, gotowa wstać i się oddalić, bo nie chciała przebywać w towarzystwie jakiejś konserwatywnej szlachcianki lub innej pełnej uprzedzeń osoby, która mogła lada chwila tu przyjść i ją również obdarzyć jakąś obelgą.
Ale w polu widzenia nie pojawiła się żadna wyniosła paniusia, a osoba, którą znała. Michael Tonks. Spojrzała na niego, lekko się rumieniąc. Wyglądał na zakłopotanego i podejrzewała, że to właśnie on padł ofiarą wyzwiska. Wiedziała o jego mugolskim statusie, choć jej samej nigdy to nie przeszkadzało. Miała różnorodne grono znajomych o bardzo różnych statusach krwi. Sama była mieszańcem, wychowano ją w duchu tolerancji i otwartości, dlatego nie przykładała wagi do tak zwanej „czystości”.
- Dzień dobry – odpowiedziała. – Miło cię widzieć. Może usiądziesz? – zaproponowała, przesuwając się na ławeczce tak, by zrobić mu miejsce. Na chwilę zamilkła, zastanawiając się, czy jest sens poruszać ten temat, ale trudno było jej to zupełnie przemilczeć i udawać, że ten oczywisty akt dyskryminacji nie miał miejsca. – Cóż, kiedyś myślałam, że ludzie wyrastają z tego po pierwszych latach Hogwartu, ale... najwyraźniej się myliłam.
U jedenasto- czy dwunastolatków obrzucanie się obelgami i wyśmiewanie innych było często spotykanym zjawiskiem. Niektórzy potem rzeczywiście wyrastali z tego i przekonywali się, że czystość krwi nie świadczy o umiejętnościach ani wartości danej osoby. Ale inni nawet w dorosłości zachowywali takie poglądy, i jak wiedziała, nie wszyscy ograniczali się tylko do słownego ubliżania czy niechęci, a niektórzy posuwali się dalej. Radykalne ruchy antymugolskie rosły w siłę, szczególnie jeden był wielkim zagrożeniem, o którym myślała z niepokojem i lękiem, wiedząc więcej niż większość społeczeństwa. A usłyszenie słowa „szlama” było zdecydowanie najmniejszym problemem, biorąc pod uwagę, że mugolacy i wszyscy którzy ich wspierali byli w realnym niebezpieczeństwie.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sala motyli [odnośnik]02.05.19 7:21
Michael też by się zarumienił, ale nie okazywał zakłopotania akurat w ten sposób - Charlene widziała jednak wyraźnie po jego minie, że chyba przyszedł tutaj szukać spokoju. Wyraźnie zaskoczyła go jej obecność i zawstydziło to, że słyszała całą sytuację. Stał w drzwiach, wahając się czy zrobić w tył zwrot. W końcu alchemiczka też pewnie przyszła tu szukając wytchnienia, samotności, spokoju. Znał Charlene tylko na gruncie zawodowym, składał też u niej prywatne zamówienia. Ale teraz przecież odpoczywała, a jego obecność kłopotała ostatnio nawet osoby o jego statusie krwi (Gwen) i dawnych przyjaciół (przestrach Elyon na wieść o likantropii nadal go bolał, pomimo jej późniejszych zapewnień o wsparciu).
Ku jego zaskoczeniu, Charlie zaoferowała mu miejsce obok siebie. Nawet jeśli jej słowa o tym, że miło go widzieć, były tylko pustą uprzejmością to...miło było to usłyszeć, tak dla odmiany. Przez kilka ostatnich dni dochodził do siebie po pełni, w głowie siedziała mu groźba łowczyni wilkołaków, a dwa tygodnie temu fizycznie wyczerpały go pojedynki i aurorska misja w terenie. Przyjemnie będzie posiedzieć chociaż chwilę wśród motyli. Z osobą, która nie wyzwie go od szlam.
Uśmiechnął się blado i zajął miejsce obok Charlene. Sam nie wiedział czemu, czuł się przy dziewczynie dziwnie swobodny, tak jakby bestia w jego ciele uspokajała się przy kociej naturze Charlie.
-Dziękuję. - za miejsce. Za tolerancję.
Na moment zapadła niezręczna cisza, ale dobrze, że Charlie poruszyła wiszący w powietrzu temat. Zrobiła to przynajmniej naturalnie, a nawet dowcipnie.
Nie wyczuł w dziewczynie wymuszonej litości ani rezerwy, więc rozluźnił się odruchowo i zażartował:
-Pamiętam twarz tamtej pani właśnie z pociągu do Hogwartu. Najwyraźniej nigdy z tego nie wyrosła. - wzruszył ramionami, zdziwiony, że Ślizgonka w ogóle zapamiętała jak wyglądał. To, co uprzedzeni ludzie magazynowali w swojej świadomości (status krwi każdej osoby spotkanej dwadzieścia lat wcześniej?), a czego do niej nie dopuszczali (logiki) pozostawało dla niego tajemnicą.
-Wybacz, przeze mnie zakłóciła ci relaks. - rozejrzał się po sali, do której chyba by nie wszedł gdyby nie niegrzeczna kobieta. -Nigdy tu nie byłem, pięknie tu. - skomentował cicho, obserwując motyla, który nieśmiało przysiadł na dłoni Charlene.
Był ciekaw, czy dziewczyna dobrze zna to miejsce i co tu robi, ale nie dopytywał. Może chciała po prostu posiedzieć w ciszy.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala motyli - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Sala motyli [odnośnik]02.05.19 14:51
Charlie teoretycznie też szukała spokoju, ale w zasadzie nie miała nic przeciwko towarzystwu. Nie była aż tak aspołeczna; mimo raczej nieśmiałej, introwertycznej natury lubiła mieć do czynienia z ludźmi, przynajmniej tymi przyjaźnie do niej nastawionymi. Wystarczająco dużo samotności miała w domu po zaginięciu siostry, gdzie jej jedynym towarzystwem były koty. Gdy tam wróci po opuszczeniu ogrodu, też będzie sama. Więc teraz równie dobrze mogła mieć towarzysza, skoro akurat napatoczył się w to miejsce i wyglądał na strapionego. Nic dziwnego, skoro właśnie usłyszał o sobie tak nieprzyjemne określenie. Szlama. Tym właśnie był dla zwolenników czystości krwi. Ale nie dla niej, bo Charlie nie wyznawała tak krzywdzących ideologii. Czystość krwi nigdy nie była czynnikiem, przez pryzmat którego mogłaby oceniać innych i w Hogwarcie trzymała się na dystans od ludzi, którzy tym właśnie się kierowali. Nie szukała z nimi przyjaźni, ale zwady też nie, woląc żyć swoim życiem i nie prowokować sytuacji, w których sama mogłaby paść ofiarą dręczenia. Była w Hogwarcie osobą żyjącą na uboczu, na tyle bezbarwną i nieinteresującą dla Ślizgonów, że dawali jej spokój, a ona mogła poświęcać większość czasu wolnego nauce. W bibliotece Hogwartu zapoznawała się szczegółowo z alchemicznymi recepturami i atlasami astronomicznymi, a także innymi interesującymi ją kwestiami, zbyt zaabsorbowana tym, by mocniej zstępować w zgiełk uczniowskiego życia towarzyskiego. Kiedy w końcowych latach jej koleżanki przeżywały pierwsze drgnięcia serca i opowiadały z wypiekami na twarzy o przystojnych chłopcach, ona czytała o tym, jak układ ciał niebieskich wpływa na warzenie mikstur i snuła marzenia o kursie alchemicznym.
Nie wiedziała, jak wyglądało szkolne życie Michaela, bo skończył Hogwart zanim ona go zaczęła. W szkole poznała tylko jego najmłodszą siostrę, ale mogła się domyślać, że często musiał znosić podobne traktowanie i dorosłość wcale go od tego nie uwolniła, mimo że był aurorem, a więc szanowanym członkiem społeczności. W końcu tylko dobrzy czarodzieje zostawali aurorami.
Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i pozwoliła mu usiąść obok, dając tym samym znać, że go wspiera i nie podziela zdania tamtej kobiety.
- I najwyraźniej ma doskonałą pamięć, skoro rozpoznała w tobie mugolaka widzianego lata temu w Hogwarcie – uśmiechnęła się. Na początku szkoły można było jeszcze zrozumieć dzieciaki które wynosiły uprzedzenia z rodzinnego domu i nie znały niczego innego niż to, co im wpojono, ale problem pojawiał się, kiedy trwali w tych uprzedzeniach nawet później, a niekiedy przechodzili od słów do czynów. Nie wszyscy czarodzieje czystej krwi byli jednak źli, znała wiele przykładów na to, że nie każdy kierował się krzywdzącymi przekonaniami tak popularnymi w kręgach ślizgońskich. Największy wpływ na przekonania młodych ludzi miała rodzina i wzorce wpojone w domu. Gdyby Charlie urodziła się w innej rodzinie może też należałaby dziś do tych, którzy używają słowa „szlama”?
- W porządku, nie gniewam się. Ostatnio i tak zbyt wiele czasu spędzam sama, więc... przyda się jakieś towarzystwo – zapewniła go, ale jej twarz posmutniała, gdy pomyślała o zaginionej siostrze, która w połowie października przepadła bez śladu. – Ogród botaniczny w ogóle jest piękny, choć z racji pogody obecnie trudno cieszyć się tymi jego częściami, które znajdują się na zewnątrz. Ale lubię tu przychodzić, bo interesuję się zielarstwem i wciąż poszerzam swoją wiedzę w tym temacie. A sala motyli to taka dodatkowa atrakcja, gdzie można posiedzieć i pomyśleć w pięknym otoczeniu. – Otaczały ich piękne, bujne rośliny i właśnie one, motyle. Jeden z nich usiadł na jej dłoni. Poczuła na skórze leciutki ciężar, a motyl na zmianę zwijał i rozkładał skrzydełka, z zewnątrz brązowe, a w środku odsłaniające piękne barwy. Nie wyglądał jakby się bał bliskości ludzi, zapewne przyzwyczajony do odwiedzających. – Ten ogród to jedno z moich ulubionych miejsc w Londynie. Przychodzę tu regularnie, odkąd zamieszkałam w mieście. A ty? Często tu bywasz?
Przychodziła nie tylko dlatego, że lubiła rośliny i zależało jej na poszerzaniu wiedzy. Brakowało jej także bliskości natury, bo wychowała się na wsi i nie potrafiła do końca odnaleźć się w mieście, zwłaszcza na początku, ale po pięciu latach nadal nie czuła się w pełni mieszkanką Londynu. Jej serce na zawsze miało tęsknić za Kornwalią. Nie pamiętała jednak, by kiedykolwiek minęła tu Tonksa wcześniej, choć skupiona na roślinach mogła go przegapić.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sala motyli [odnośnik]02.05.19 23:04
Paradoksalnie, Michael lepiej radził sobie z podobnymi wyzwiskami w szkole niż teraz. Oczywiście, na początku bolały. Pierwsze zderzenie się z rzeczywistością w Hogwart Expressie było nieco traumatyczne, bo nikt go na to nie przygotował. Ale potem zaczął sobie radzić. Grać w Quidditcha, dobrze się uczyć, udowadniać własną wartość innym i samemu sobie. Pomagało też, że był silnym, przystojnym i otwartym chłopakiem, łatwo zdobywając kolegów i koleżanki spoza Slytherinu. Jako auror zaczynał nawet wierzyć, że w pracy nie liczy się jego status krwi. A potem został ugryziony, polityka się skomplikowała, a uprzedzenia w czarodziejskim świecie - spotęgowały. Teraz czuł się naznaczony już nie jednym, a dwoma piętnami.
Postanowił zostawić nieprzyjemne spotkanie za sobą i postarać już o tym nie myśleć. Nie było pierwsze i nie ostatnie. Jako mugolak i auror (i w dodatku wilkołak) musiał wykazywać się sporą odpornością psychiczną, żeby nie irytować się każdego dnia.
Zdziwiło go nieco, że Charlie przyszła tu...właściwie z tego samego powodu, co on. Nogi poniosły go tutaj, bo w domu po pracy czekała go tylko samotność i podświadomie lgnął do ludzi. A właściwie do wspomnień, do pamięci o towarzystwie własnej mamy. Najpierw poczuł się mile zaskoczony, że Charlie też potrzebowała towarzystwa, a potem z uwagą wysłuchał jej słów o zielarstwie i tym, że ogród to jedno z jej ulubionych miejsc. Sam nie miał z tym miejscem aż tak silnego związku, ale wspomnienia z ostatniej wizyty tutaj były na tyle intensywne, że nie mógł udzielić dziewczynie neutralnej odpowiedzi na pytanie czy często tu przychodzi. Pytanie, które zbiło go z tropu, bo mógł albo wzruszyć ramionami i odpowiedzieć jednym słowem ("rzadko"), albo podzieilć się z alchemiczką czymś bardzo osobistym. Po chwili namysłu i zapatrzenia się na motyla, wybrał otwartość - mając nadzieję, że nie zepsuje to zbytnio Charlie nastroju.
-Nie byłem tu od trzech lat. - urwał na chwilę, po czym wyjaśnił. -Ostatni raz rozmawiałem tu z mamą, potem wyjechałem z Londynu, a potem...nie chciałem tu wychodzić po jej śmierci. - zabrzmiało to strasznie, więc wyprostował się szybko i uśmiechnął blado, aby dać do zrozumienia Charlie, że wszystko chyba w porządku.
-Ale to w sumie dziwne, bo ani dla mnie ani dla niej nie było to szczególne miejsce. Po prostu teraz mi się z nią trochę kojarzy. No, i jest tu po prostu ładnie, rozumiem czemu to Twoje ulubione miejsce.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala motyli - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Sala motyli [odnośnik]03.05.19 2:24
To musiało być trudne – funkcjonować w świecie pełnym uprzedzeń będąc nie tylko mugolakiem, ale jednocześnie wilkołakiem. Aż dwa powody, przez które wielu czarodziejów traktowałoby go z ostracyzmem. Nawet ci, którzy nie byli uprzedzeni do jego mugolskiej krwi, mogli być nastawieni niechętnie do wilkołactwa, które było bardzo źle postrzegane. Każdy bał się wilkołaków i ugryzienia, ale większość z nich przez resztę miesiąca była zwykłymi ludźmi zmagającymi się z przekleństwem, którego nie pragnęli. Oczywiście byli też źli wilkołacy, którzy po ugryzieniu staczali się zupełnie, ale wierzyła, że Michael taki nie był. Próbował kontynuować swoją pracę i być pożytecznym członkiem społeczności dzięki eliksirowi tojadowemu. Pytanie tylko, jak długo pozwolą mu to robić? Obecna władza nie sprzyjała mugolakom, a już na pewno nie takim, którzy na dokładkę byli wilkołakami.
Ale Charlie miała to do siebie, że nie lubiła szafować uprzedzeniami i często patrzyła inaczej na różne kwestie, woląc oceniać każdą jednostkę indywidualnie niż przez pryzmat ogólnikowych stereotypów. Michaela nie znała zbyt dobrze, ale zawsze sprawiał całkiem pozytywne wrażenie i nie potrafiła widzieć w nim bestii. Którą poza nocą pełni nie był wbrew temu, co niektórzy mogli myśleć. Poza pełnią wcale nie był straszny ani niebezpieczny, a po prostu... normalny. Może nieco smutny i zagubiony.
Mogła odnieść wrażenie, że to, o czym mówił, nie było dla niego łatwe i że był to swego rodzaju sekret, choć Charlie słyszała już o śmierci mamy rodzeństwa Tonksów, ale Michael mógł nie wiedzieć o tym, że ona wie. Źródłem jej wiedzy był w końcu Zakon, do którego go (jeszcze?) nie wprowadzono. Tak czy inaczej bardzo współczuła im wszystkim tej straty, sama też wiedziała jak to jest stracić kogoś z najbliższej rodziny. Jedna z jej sióstr umarła, a druga zaginęła.
- Rozumiem, że to musiało być dla ciebie bardzo trudne, jeśli to miejsce kojarzyło ci się z mamą, nawet jeśli tylko mgliście. Przykro mi z powodu twojej straty – powiedziała szczerze. Nie znała pani Tonks, ale okoliczności jej śmierci mroziły krew w żyłach. Umarła przez zgubne uprzedzenia, wywieziona przez ówczesną władzę za mugolską krew. – W ostatnim czasie wielu z nas kogoś straciło. Ja też wiem, jak to jest, też kogoś straciłam, choć miało to miejsce pięć lat temu. Moja młodsza siostra umarła z powodu niewykrytej choroby – wyznała. Nie była to w końcu żadna wielka tajemnica. Rzadko mówiła o Helen, ale też nie trzymała tego w sekrecie. – Moja mama nigdy się z tym nie pogodziła. To właśnie w tamtym okresie zamieszkałam w Londynie i podjęłam kurs alchemiczny w Mungu, nie w ministerstwie jak pierwotnie planowałam.
Bo czasem to właśnie takie tragedie pchały czyjeś życie na zupełnie nowy tor. Może Michaela też to czekało? Tak czy inaczej przeprowadzka do Londynu i skupienie na kursie pozwoliły Charlie uciec od depresyjnej atmosfery rodzinnego domu i odżyć, choć długo miała wyrzuty sumienia, że zostawiła matkę. Ale nawet bez przeprowadzki i tak od rana do wieczora by jej nie było. I tak nie mogłaby opiekować się matką w depresji. Tak przynajmniej przekonywała siebie do tego, że postąpiła słusznie i że i tak nie mogła zrobić dla niej wtedy nic więcej.
- Pewnie kojarzy ci się, bo pamiętasz, jak tutaj rozmawialiście. I nawet jeśli minęły lata wspomnienia pozostały – zauważyła. – Mi pewne miejsca i rzeczy też zawsze będą kojarzyły się z bliskimi. Też pamiętam, jak ten raz, w początkach mieszkania w mieście byłam tu z moją drugą siostrą, tą starszą, która wyciągnęła mnie z Kornwalii do Londynu. To też nigdy nie było jej ulubione miejsce, miałyśmy... mamy zupełnie różne zainteresowania, ale jednak przychodząc tu przypomniałam sobie tamten dzień... Potem zwykle przychodziłam tu sama, ale teraz przypomniałam sobie właśnie ten konkretny dzień – urwała na moment, z nostalgią wpatrując się w przestrzeń. W pewnym momencie wypowiedziała się w czasie przeszłym, ale szybko się poprawiła. Mają. Mają, nie miały. Przekonywała się, że Vera gdzieś tam była i żyła. – Nie widziałam jej już kilka tygodni, więc pozostają mi tylko te drobne urywki wspomnień wspólnie przeżywanych chwil.
Cóż, jej chyba też udzielił się nastrój wspominek. A może naprawdę dała jej się we znaki samotność i chciała się wygadać komuś, kto też przeżywał czyjąś stratę.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sala motyli [odnośnik]05.05.19 8:28
-Dziękuję. - uśmiechnął się smutno, chociaż nadal miał zwieszoną głowę. Charlene nie wiedziała jeszcze, że śmierć mamy budziła w nim wyrzuty sumienia. W Justine też, ale ona po prostu nie mogła, nie zdążyła pomóc mamie. Jej żal był innego rodzaju, dotyczył jednego dnia, jednej chwili. Michael nigdy nie obwiniał zresztą o nic siostry, tylko samego siebie. O to, że nie było go z nimi. I o to, że w ciągu ostatniego roku oddalił się od mamy, odtrącał jej wyciągniętą w swoją stronę rękę. Uważał, że tak będzie lepiej z powodu jego likantropii. Ale lepiej byłoby cieszyć się każdą chwilą z własną mamą dopóki jeszcze żyła. Przejrzał na oczy już za późno i wspominał ze wstydem, że zachowywał się jak ostatni dupek.
Kilka lat temu, w tym ogrodzie, mama pytała go czy na pewno jest zdecydowany jechać do Norwegii. Nie odwodziła go od powziętej decyzji, nie była tego rodzaju mamą. Zawsze szanowała jego zdanie, nawet jeśli się o niego martwiła. Wtedy wyraźnie się o niego martwiła i nieśmiało przyponiała mu, że w Anglii też są dobre i nieco bezpieczniejsze możliwości zawodowe. Jak zwykle miała rację, a Mike był ślepy, jak zwykle. Gdyby został w domu, nigdy nie wpadłby na wilkołaka. Łudził się, że wtedy jego życie wyglądałoby normalniej.
-...a może to miejsce kojarzy mi się z nią, bo gdybym posłuchał wtedy jej rad, to może moje i jej życie potoczyłyby się inaczej. - westchnął trochę do siebie, trochę do Charlie, wodpowiedzi na własne ponure myśli i jej słowa.
Podniósł głowę i spojrzał na Charlie, uważnie słuchając jej opowieści o siostrze.
-Przykro mi. - zapewnił. Nie znał jej siostrzyczki ani rodziny, ale codziennie zżerał go strach o własne rodzeństwo. O to, że Gabriel zrobi coś równie głupiego jak on na własnej akcji aurorskiej. O Just, która straciła nogę w podejrzanej potyczce z Sigrun Rookwood, a instynkt mówił Michaelowi, że to jeszcze nie koniec. A najbardziej o małą Lizzie, całkowicie bezbronną wobec ironiczych Ślizgonów, a co dopiero wrogiego mugolom świata. Nagła śmierć z powodu niewykrytej choroby musiała być jeszcze straszniejsza dla sumienia niż morderstwo czy wypadek przy pracy. Chorobę dało się wykryć, dało się coś z nią zrobić. Michael, sam zżerany poczuciem winy z powodu mamy, chyba rozumiał czemu mama Charlene nie może pogodzić się z własną stratą.
-Jeśli to nie nazbyt osobiste pytanie...jak ma się twoja mama? - zapytał łagodnie i ostrożnie. Nawet nie wiedział kiedy zaczęli rozmawiać o tak bolesnych i osobistych tematach. Czy otworzyli się na siebie dzięki temu cichemu miejscu, czy dzięki temu, że ktoś przed chwilą nazwał go szlamą?
-Gdybyś po kursie również pracowała w Ministerstwie, byłabyś pewnie moją koleżanką, często konsultujemy się z alchemikami. - większość osób co prawda opuszczała potem Ministerstwo aby pracować albo prywatnie, albo w innych instytucjach. Ale kilka znanych Mike'owi alchemików z Ministerwa zostało tam, aby pracować dla państwa. Zwykle ukończyli oni ministerialny kurs. Ten w świętym Mungu był dłuższy, ale chyba bardziej prestiżowy? Michael nie był pewien, bo nie znał się na alchemii. -Ale w obliczu ostatnich zmian i przewrotów...nie masz czego żałować. Mung to chyba spokojniejsze miejsce pracy, a przynajmniej Ministerstwo jest ostatnio niespokojne. - zażartował, chociaż temat był jak najbardziej poważny. Mike nie miał na myśli tylko pożaru (który, paradoksalnie, pozwolił mu wrócić do pracy z powodu potrzeby wypełnienia braków wśród personelu aurorów). Rany po nim już się zaleczyły, ale teraz Ministerstwo rozsadzała od środka polityka Malfoya.
Zauważył, że Charlene mimowolnie zaczęła mówić o swojej siostrze w czasie przeszłym. Potem się poprawiła, ale...czyżby się o nią martwiła, lub miała powody do niepokoju?
-Co stało się z twoją starszą siostrą? Mogę...jakoś pomóc? - zaczął ostrożnie, niepewny na czym polegał problem. Nie pytał ze wścibstwa, jako auror miał po prostu dostęp do różnych akt, a także możliwości rozpytywania i radzenia sobie w miejscach, w które delikatna Charlene nie powinna się zapuszczać.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala motyli - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Sala motyli [odnośnik]05.05.19 20:59
Charlie z powodu śmierci Helen też miała długo wyrzuty sumienia, choć nie mogła zbyt wiele zrobić. Większość roku spędziła w Hogwarcie, wróciła z ostatniego roku jakieś dwa miesiące przed tą tragedią, ale nie posiadała przeszkolenia uzdrowicielskiego i nie miała pojęcia, że słabowitość i bladość siostry to efekt choroby rozwijającej się w jej organizmie. Helen zawsze była drobniejsza, bledsza i bardziej cherlawa niż jej starsze rodzeństwo, ale nikt nie podejrzewał, że dziewczynka z mieszanej rodziny może nosić w sobie chorobę genetyczną. Były to bardzo rzadkie przypadki, ale się zdarzały. Helen odeszła we śnie, a Charlie akurat nie było wtedy w domu, bo odwiedzała brata który usamodzielnił się kilka lat wcześniej. Gdy wróciła zastała matkę pogrążoną w rozpaczy nad zimnym i martwym ciałem najmłodszej córki.
Nie wiedziała co dokładnie przeżywał Michael i jak wyglądały jego relacje z rodziną, ale zdawała sobie sprawę, jak bardzo musiało go boleć to, że nic nie mógł zrobić, choć był aurorem i zapewne pragnął strzec swoich bliskich.
- Niestety często zauważamy swoje błędy dopiero, kiedy je popełnimy, a potem przez długi czas wyrzucamy sobie, że mogliśmy podjąć pewne decyzje inaczej – zauważyła. Niestety czasu już nie dało się cofnąć i trzeba było z tym żyć. Nigdy nie wiadomo, jak potoczyłoby się życie gdyby jednak wtedy zdecydowało się inaczej.
W życiu Charlie chyba nie było decyzji których żałowała bardzo mocno i pragnęła za wszelką cenę je cofnąć, przynajmniej na ten moment, choć pewnego dnia może też będzie dręczyć ją coś takiego, a także myśli, że mogła podjąć inną decyzję.
- Nikt z nas się tego nie spodziewał. Choroby genetyczne nie są częste w takich rodzinach jak nasza. Helen miała dziewięć lat, marzyła o Hogwarcie, którego nigdy nie doczekała – wyjaśniła pokrótce, czując tęsknotę za siostrą. Kim byłaby teraz Helen, gdyby żyła? Miałaby już czternaście lat, chodziłaby teraz na czwarty rok. Ciekawe, czy nadal lubiłaby alchemię i marzyłaby o tym, by pójść w jej ślady? Tego też już nigdy się nie dowiedzą. – Mama nigdy do końca się z tym nie pogodziła, ale jakoś żyje, choć nadal zdarza jej się zażywać eliksiry antydepresyjne. – Zwłaszcza ostatnio, po zniknięciu Very. Wtedy mamie znowu się pogorszyło, bo realna stała się wizja utraty kolejnego dziecka. Utrata Helen była dla niej druzgoczącym ciosem, choć Leonia Leighton, niegdyś Wright, zawsze była pogodną i radosną kobietą. Była też niezwykle rodzinną osobą kochającą swoje dzieci nad życie, a Helen była tym najmłodszym i wymagającym najwięcej troski.
Najwyraźniej oboje mieli jakiś dzień szczerości, skoro tak nagle postanowili porozmawiać o utraconych bliskich, choć wcześniej Charlie nigdy nie pytała go o matkę, ani nie mówiła o swojej siostrze.
- Właściwie to nawet się cieszę, że wybrałam Munga a nie ministerstwo. Kurs trwał dwa razy dłużej, ale... czuję się bardziej potrzebna, mogąc realnie pomagać ludziom – odezwała się. Nie była pewna co robią alchemicy w ministerstwie. Większość znanych jej osób po ministerialnym kursie decydowała się na niezależną działalność lub pracę badawczą, ale Charlie miała w sobie silną potrzebę altruizmu. Poza tym niezależna praca wydawała jej się dość niestabilna zarobkowo, więc wolała mieć stałe źródło dochodów, a działalność własną oraz tą dla Zakonu Feniksa prowadziła po godzinach. Jeśli zaś chodzi o ministerstwo, ta instytucja zawsze budziła w niej pewną niechęć i dystans. Wiedziała że nie wszyscy jego pracownicy są źli, ale jednak ministerstwo jawiło jej się jako swego rodzaju gniazdo żmij, pełne obłudy, fałszu i podziałów. A biorąc pod uwagę czerwcowy pożar, naprawdę dobrze że tam nie pracowała.
- W Mungu też nie jest teraz najspokojniej, ale głównie dlatego, że od maja trafia tam wiele ofiar anomalii – wyjaśniła; od pierwszego maja uzdrowiciele i alchemicy mieli pełne ręce roboty. Nie dało się też nie zauważyć, że i tam zaczynały się wślizgiwać podziały, a dyrektor znany był z antymugolskich poglądów.
Słysząc pytanie o siostrę westchnęła i posmutniała.
- Od połowy października nie daje znaku życia – wyjaśniła. Nie miało to związku z Zakonem, jak się dowiedziała, więc nie było to wielką tajemnicą. – Jest łamaczką klątw. Nie wróciła po jednym z zadań – dodała. Nadal nie miała pojęcia, co z Verą. Dlaczego nie wróciła? Charlie wiedziała, że siostra nigdy nie zniknęłaby bez słowa na tak długo z własnej woli. Skoro nie wróciła, to znaczyło, że z jakiegoś powodu nie mogła. Była ciężko ranna, straciła pamięć, została wyteleportowana anomalią gdzieś bardzo daleko... Lub nie żyła. W listopadzie kilka razy pod postacią kota pojawiła się w okolicy miejsca, w którym widziano ją po raz ostatni, ale nie znalazła niczego. – Bardzo się o nią martwię i wolałabym znać prawdę, nawet najgorszą, niż tak trwać w niepewności.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Sala motyli [odnośnik]11.05.19 8:09
Michael spuścił głowę, wsłuchując się w słowa Charlie o popełnianych błędach.
-Dokładnie. - westchnął ponuro, bo zgadzał się z każdym słowem dziewczyny...ale miał do tych wniosków zupełnie inne nastawienie niż Charlene. Ona pogodziła się już chyba z tym, że czasu nie dało się cofnąć. Zracjonalizowała sobie brak przeszkolenie uzdrowicielskiego, rzadkość choroby siostry, uznała to wszystko zapewne za wyjątkowo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Chociaż życie Michaela też składało się ostatnio z pechowych przypadków, to auror - zapewne z powodu własnego chorobliwego perfekcjonizmu - internalizował je wszystkie i czuł się zwyczajnie winny. A może to po prostu męska megalomania? Dziewczynki, nawet w nieszlacheckich rodzinach, wychowywane były nieco inaczej niż chłopcy - którzy dorastali w idealistycznym przekonaniu, że mogą być bohaterami i mieć kontrolę nad własnym życiem. Cóż, nie zawsze.
-Bardzo mi przykro. - podniósł wzrok na Charlie, wysłuchując smutnej i tragicznej historii jej siostry.
-Nie wiem...co dzieje się po śmierci, ale wierzę i mam nadzieję, że twoja siostra mogła chociaż zobaczyć Hogwart z góry zanim udała się na drugą stronę. - dodał nieśmiało. Aż do spotkania z Gwen w katedrze, nie zastanawiał się nigdy nad sprawami metafizycznymi, a mugolskie religie mieszały się w nim z czarnoksięskim racjonalizmem. Wiedział, że istnieją duchy, ale co działo się z innymi? Miał nadzieję, że młodsza i niewinna siostrzyczka Charlie miała szansę doświadczyć chociaż na moment atmosfery Hogwartu bez konieczności zostania duchem (o tym Charlie na pewno by wiedziała). Wydawało mu się, że tak niewinne i szczere marzenia po prostu nie powinny pozostawać niespełnione. Pewnie źle sformułował swoje myśli, bo nigdy nie umiał rozmawiać o takich tematach, ale może Charlene wystarczy jego szczery ton?
-Te eliksiry...działają? - magimedycy już wielokrotnie sugerowali mu, że mógłby spróbować, ale pozostawał sceptyczny. Wiedział, że tuż po ugryzieniu popadł w depresję i właśnie dlatego odpychał od siebie rodzinę...ale już się z tego podźwignął, prawda? Eliksir tojadowy i śmierć mamy podziałały na niego jak zimna kąpiel. Musiał się ogarnąć - sam.
Szczerość wkradła się w ich spotkanie niepostrzeżenie - nie wypytywałby tak Charlie świadomie, ani nie rozmawiałby z kimś z myślą, że dzisiaj się wyżali. Najwyraźniej w ich rozmowie pojawiły się nagle komfort i zaufanie, które może od dawna były częścią ich nieco "biznesowej" alchemicznej relacji, i z których wcześniej nie zdawali sobie sprawy.
-Pomagasz. - posłał Charlie ciepły uśmiech. Czy zdawała sobie sprawę z tego, jaką dobrą jest osobą? Nie znał jej dobrze, dopiero ją poznawał, ale była jedyną alchemiczką, która nie patrzyła na niego jak na potwora ani z niezdrową ciekawością. Tylko jak na człowieka. Jedyną, co do której mógł mieć stuprocentową pewność, że uwarzy jego eliksir tojadowy dokładnie - po niemiłej przygodzie w Gringottcie zrobił się trochę przewrażliwiony.
Już miał spytać o anomalie, ale nagle Charlie wyraźnie posmutniała. Uśmiech spełzł mu z twarzy, gdy słuchał o Verze. Stracić nie jedną, lecz dwie siostry wydawało się podłością losu - a jako auror niestety nabierał zawsze najgorszych podejrzeń.
-Mówiła, gdzie się wybiera? Nic nie obiecuję, ale mogę podpytać w Ministerstwie, aurorów, policjantów, albo łamaczy klątw... - jak zawsze, wyrywał się do działania, chociaż w głębi duszy czuł, że to może nic nie dać. Jeśli Vera działała na własną rękę, nikt na świecie mógł nie wiedzieć gdzie się udała i jaką klątwą się zajmowała. Zbyt wiele osób ginęło codziennie bez żadnego śladu, bez świadków.
Charlie zasługiwała na prawdę, ale czy na pewno by ją zniosła? Co, jeśli nigdy jej nie pozna? Mike nie znalazł na to słów pocieszenia, więc odruchowo położył dłoń na ramieniu dziewczyny, w przyjacielskim i wspierającym geście.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Sala motyli - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Sala motyli
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach