Temat umożliwia uzupełnienie kart postaci poprzez dodanie fragmentu opisującego to, co działo się przez cały fabularny rok pełen tragedii, zmian i niespodzianek. Każdy gracz, którego postać ukończy rok fabularnej aktywności (będzie to sprawdzane na podstawie wsiąkiewek - miesiąc, w którym postać posiada pierwszy ukończony wątek opisany we wsiąkiewce, będzie uznany za pierwszy miesiąc jej fabularnej aktywności), może w 600-1000 słowach opisać jej dotychczasowe perypetie z uwzględnieniem wydarzeń dla niej najważniejszych i takich, które mogą się przydać przy ustalaniu relacji. Nie istnieją inne wymagania, aktywność postaci nie musi być ciągła ani obecna w każdym miesiącu, jeśli tylko jesteście w stanie opisać jej roczne perypetie na przynajmniej 600 słów, możecie to zrobić.
W momencie, w którym postać ukończy fabularny rok (dla przykładu: postać będąca na forum od początku, a więc od lipca 1955 r. może dodać swoje uzupełnienie w chwili rozliczenia majowo-czerwcowej wsiąkiewki), może skorzystać z poniższego kodu i wkleić w tym temacie opis swoich losów; następnie zostaną one sprawdzone i zaakceptowane, a potem wklejone do Waszych kart postaci. Nagrodą za utworzenie zaakceptowanego uzupełnienia karty jest 1 punkt biegłości.
Fabularny miesiąc końcowy musi zgadzać się z aktualnie trwającym miesiącem fabularnym lub miesiącem trwającym w okresie ubiegłym. W przypadku nieumieszczenia aktualizacji karty w terminie, okres ten wydłuża się o kolejne minione miesiące, musi je uwzględniać, a aktualizacja postaci wymaga rozliczenia aktualnych wsiąkiewek.
Przy rozpisywaniu podsumowania fabularnego roku postaci możliwe jest przesunięcie do 5 punktów statystyk do innych dziedzin lub do reszty (za fabularnym uzasadnieniem bazującym na tym, co zostało rozpisane w podsumowaniu).
Podsumowanie można umieścić za każdy rok fabularnej aktywności, jednak w przypadku, kiedy poprzednie podsumowanie z powodu spóźnienia obejmuje okres dłuższy niż rok, kolejny rok liczony jest od zakończenia tego podsumowania.
- Kody:
- Obowiązkowo:
- Kod:
<div id="up"><div id="up2">
<h6>Sierpień '55 - Wrzesień '56</h6>
<div id="kp"><div class="mFabRok">[b]Orientacja polityczna[/b]: aktualne poglądy polityczne postaci, ich zmiana, powody, wsparcie organizacji
[b]Ścieżka kariery[/b]: awanse, zmiany stanowiska, zakończenie nauki
[b]Rozwój[/b]: fabularny opis rozwiniętych statystyk i biegłości
[b]Więzy krwi[/b]: zmiany w obrębie rodziny, stanu cywilnego, uśmierconych bliskich
[b]Zyskane znamiona[/b]: blizny, znamiona zyskane w trakcie rocznej fabuły</div>
<img src="LINK DO OBRAZKA" class="obr">
<p>Tekst
</p></div></div></div>
Nieobowiązkowo - do wyboru, poniższy kwestionariusz nie wlicza się w limit słów i można go nie uzupełniać wcale, uzupełnić wybiórczo lub uzupełnić cały w zależności od potrzeb i rzeczywistych zmian, jakie zaszły w postaci.- Kod:
[b]Miejsce zamieszkania[/b]:
[b]Znaki szczególne[/b]:
[b]Patronus[/b]:
[b]Patronus - dokładniejszy opis[/b]:
[b]Bogin[/b]:
[b]Amortencja[/b]:
[b]Ain Eingarp[/b]:
[b]Pasja[/b]:
[b]Quidditch[/b]:
[b]Aktywność[/b]:
[b]Muzyka[/b]:
[b]Statystyki[/b]: możliwość zmiany do 5 punktów - za fabularnym uzasadnieniem zarówno zapomnienia jak i rozłożenia (chyba, że punkty zostaną dodane do reszty)
Sierpień '55 - Wrzesień '56
Ścieżka kariery: Została szefową biura aurorów, a potem ministrą.
Rozwój: Porzuciła czarną magię, zgłębiając się w sztukę obrony przed nią, ponadto poświęciła się sztuce malunku, osiągając w tej dziedzinie mistrzostwo.
Więzy krwi: Wyszła za mąż i urodziła trojaczki.
Zyskane znamiona: Zyskała szramę po czarnomagicznej klątwie nad lewym okiem w starciu z dawnymi sprzymierzeńcami.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Nunc lacinia ipsum sed lorem ultrices tincidunt. Suspendisse fringilla, mauris at posuere sodales, odio turpis hendrerit justo, eget maximus libero massa congue mauris. Donec at sodales quam. Curabitur rutrum dolor ante, malesuada malesuada tortor egestas vitae. Donec vulputate consectetur leo, eu porta sem porttitor et. Proin gravida magna ex, vitae malesuada elit interdum ac. Aliquam at viverra nunc. Nullam imperdiet justo mi, placerat finibus est vehicula nec. Curabitur porta ante quis tempus pharetra. Nullam a turpis quis dui imperdiet pulvinar. Vestibulum ante sapien, euismod at augue ac, bibendum hendrerit eros. Cras ligula augue, euismod et nisi non, sodales faucibus ligula. Morbi eget tortor tristique, suscipit nibh eu, luctus dolor. Cras aliquet varius viverra.
- akcept:
Lipiec '55 - Maj '57
Orientacja polityczna: jeszcze do kwietnia 1957 r. pozostawał zagorzałym pacyfistą, jednak po nocy z 31. marca na 1. kwietnia, kiedy to czarodzieje napadli na Londyn eksterminując jego niemagiczną ludność, zaczął rozumieć, że dalsze utrzymanie pokoju nie jest już możliwe, a z pewnością nie na takich zasadach jak do tej pory.
Mimo tamtych wydarzeń uważa, że istnienie czarodziejów powinno być jawne i czarodzieje jak i mugole powinni jak równi sobie współpracować na wszelkich możliwych płaszczyznach.
Ścieżka kariery: mimo przerwania studiów astrofizyki i kosmologii na Uniwersytecie Londyńskim w kwietniu 1956 r., udało mu się nadrobić materiał, pozdawać egzaminy we wrześniu i w drodze wyjątku w związku z sytuacją kryzysową w całym kraju został przyjęty na II rok.
Obecnie jednak w związku z zamknięciem Londynu nie ma możliwości kontynuowania nauki na uniwersytecie. Uczy się jednak na własną rękę z książek, które zabrał ze sobą z Londynu, a także studiuje magiczne mapy nieba przyjaciół.
Nadal dorywczo chwyta się każdej roboty - jako mechanik lub po prostu złota rączka, pomaga również Alexowi w lecznicy.
Rozwój: tego okresu raczej nie można nazwać rozwijającym w przypadku Louisa. W związku z "wypadkiem" i traumą, jakiej się nabawił, a także wszechobecnym chaosem, przerwał studia, częściowo stracił też pamięć. W wyniku tych przejść: opętańczego biegania po lesie, pierwotnej chęci przetrwania i życia w ciągłym stresie przez tych kilka miesięcy, wyostrzyły mu się zmysły, a także zwiększyła się jego wytrzymałość i sprawność fizyczna.
Więzy krwi: w październiku '56 Louis dowiedział się o śmierci stryja Grega.
Zyskane znamiona: brak - szczęśliwie rany na Louisie goją się jak na psie, nie mają też tendencji do bliznowacenia.Minęły prawie dwa lata, od kiedy stanąłem z całym swoim dobytkiem (wielkim wypchanym po brzegi plecakiem) na Baker Street 69 w Londynie. Wiele się od tego czasu wydarzyło i zmieniło. Po pierwsze poznałem swojego stryja, który opowiedział mi o sobie, o naszej magicznej rodzinie, o czarodziejach i magii. Pokazał mi teleporty w kominkach, zabrał na czarodziejską ulicę Pokątną, która okazała się czymś fantastycznym. Poznałem wielu niesamowitych ludzi i zakochałem się w tym nieznanym dla mnie świecie pełnym magii.
Niestety ten świat nie był tak idealny, jakbym to sobie wymarzył - przez cały czas musiałem udawać w nim czarodzieja, ponieważ ostrzegano mnie, że jako mugol (czyli osoba niemagiczna) mogę być w najlepszym razie niemile widziany w czarodziejskich miejscach. Zresztą nawet przy udawaniu czarodzieja, nie zawsze było kolorowo. Pewnego razu odwiedzając Pokątną zostałem zgarnięty przez magiczne służby do Tower. Najpierw oskarżyli mnie zupełnie irracjonalnie o używanie magii w miejscu publicznym (był wtedy zakaz), a kiedy powiedziałem, że nie mam różdżki - to o utrudnianie śledztwa. Szczęśliwie wraz z czarodziejami, z którymi zostałem zamknięty w Tower, udało mi się zbiec z więzienia.
Czarodziejscy przyjaciele i znajomi pokazywali mi swój świat, a ja zapoznawałem ich ze swoim, choć moim zdaniem nie był nawet w połowie tak fascynujący jak ten magiczny.Wszystko szło ku dobremu... ale wtedy nadszedł kwiecień 1956 r. Pewnej nocy zostałem zaatakowany przez czarnoksiężnika i ugodzony jakimś parszywym zaklęciem, w wyniku czego straciłem pamięć i dość długi czas błąkałem się po lesie bojąc się własnego cienia. Odnalazł mnie przyjaciel - Benjamin Wright - i zaopiekował się mną wraz z czarownicami - Justine Tonks i Margaux Vane. Było to dość karkołomne zadanie, ponieważ nabawiłem się też magofobii - panicznego strachu przed wszystkimi oznakami magii.
Na domiar złego niedługo później, bo 1 maja 1956 r., całymi Wyspami zawładnęły magiczne anomalie, których również i ja sam byłem źródłem. To był bardzo ciężki czas dla mnie i dla wszystkich w moim otoczeniu, więc dla mojego i ich dobra przyjaciele usypiali mnie magicznymi eliksirami. Ben poprosił też swojego przyjaciela - Alexandra (mojego rówieśnika!) - o pomoc w doprowadzeniu mnie do porządku. To właśnie Lex nauczył mnie, by podczas kontaktu z magią skupiać się na czymś innym - na przykład na wyliczaniu w myślach gwiazdozbiorów. Oczywiście fenomenalnych efektów to nie przyniosło tak od razu... ale pomagało.
Ostatecznie końcem sierpnia '56 przeniosłem się z powrotem do opustoszałego domu stryja, żeby jakoś na nowo zacząć funkcjonować. Nie chciałem być pasożytem i ciężarem dla przyjaciół i sądziłem, że sam sobie poradzę. Koniecznie też chciałem wrócić na studia. W związku z moim zaginięciem i nieuczęszczaniem na zajęcia i niezdaniem egzaminów, ten powrót stał pod znakiem zapytania. Na szczęście zmobilizowałem się w porę, we wrześniu nadrobiłem zaległości i wyjątkowo ze względu na panującą w kraju sytuację, pozwolono mi na dalszy etap nauki na uniwersytecie.
W październiku 1956 r. dowiedziałem się od kuzyna, że stryjek nie żyje. Szczerze mówiąc, tak podejrzewałem - jego mieszkanie stało puste od przeszło roku, a wozak (magiczna fretka) Eugeniusz, którego zaczarował przed wyjazdem do Hogwartu, znów zaczął przeklinać. Pozwolono mi jeszcze mieszkać przy Baker Street, choć wiedziałem, że należy się już rozglądać za nowym lokum.
Święta spędziłem w gronie czarodziejskiej rodziny i znajomych, a niedługo później anomalie magiczne całkowicie ustały dając mi nadzieję, że teraz już wszystko wróci do normy.Przez trzy miesiące było dobrze, ale wtedy nadeszła feralna noc z 31. marca na 1. kwietnia 1957 r. Przeczuwałem, że dzieje się coś złego, Eugeniusz również, dlatego kiedy w mieszkaniu stryja pojawił się Alex, byłem już spakowany. Tylko dzięki niemu udało mi się wydostać z zaatakowanego przez czarodziejów Londynu. Nie mogłem już wrócić do stolicy, ani kontynuować nauki na uniwersytecie. Zamieszkałem w domu Alexa - w Kurniku - zacząłem też pracować w jego lecznicy, choć bardziej od strony technicznej, bo na medycynie się nie znam. Chętnie służę też mieszkańcom Doliny Godryka jako mechanik i złota rączka, a w przerwach od pracy studiuję astrofizykę na własną rękę. Choć wciąż boję się magii, staram się panować nad lękiem, czego uczy mnie Lex. Moim skromnym zdaniem, jest całkiem nieźle, a wśród mieszkańców Kurnika w końcu czuję się jak w domu. Będzie dobrze.
Ain Eingarp: Zobaczę uśmiechniętego siebie w otoczeniu przyjaciół i znajomych. Niektórzy z nich będą dzierżyć różdżki, ale mimo obecności magii zupełnie nie czuję strachu.
+
Not war.
We are part of this universe,
we are in this universe,
but more important than both of those facts is that
- akcept:
Czerwiec '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: przez ostatni rok jego światopogląd nie został w żaden sposób zachwiany. Cały czas walczył z czarną magią, zarówno jako auror, jak i członek Zakonu Feniksa. Niedawno przeszedł Próbę Gwardzisty.
Ścieżka kariery: pod koniec 1956 roku został nowym Szefem Biura Aurorów. Awansował w bardzo niesprzyjających okolicznościach – jego poprzedniczka została zamordowana przez nową władzę. Pełnoprawnie swoją nową pozycją cieszył się przez trzy miesiące. Po Nocy Bezksiężycowej nadal pełni kierownictwo nad zdelegalizowanym Biurem Aurorów.
Rozwój: cały czas doskonalił swoje umiejętności, przede wszystkim w zakresie obrony przed czarną magią, ale zauważył również potrzebę ćwiczenia się w urokach. Z konieczności poznał też podstawowe informacje z dziedzin, którymi nigdy wcześniej się nie interesował (starożytne runy, numerologia).
Więzy krwi: jedyną rodziną Kierana są jego dorosłe dzieci. Vincent po kilkunastu latach powrócił w rodzinne strony, aby toczyć z ojcem te same spory co przed laty. Jackie zaginęła podczas walk o Londyn, jednak odnalazła się cała po ponad dwumiesięcznej nieobecności.
Zyskane znamiona: w październiku po misji pobocznej w Londynie nabawił się rozległych blizn po poparzeniach na górnej części pleców i barkach. Po przejściu Próby do kolekcji blizn dołączyło kilka nowych: jedna pociągła na szyi biegnąca od prawej do lewej strony, druga na lewym przedramieniu – głęboka i brzydka, trzecia na lewym policzku zaczynająca się pod okiem i kończąca na szczęce oraz cztery pociągłe ślady ciągnące się w okolicach prawej łopatki.Każdy Rineheart to człowiek twardy, głośny, zasadniczy i do szpiku kości przesiąknięty słusznymi ideami, które pozwalają mu odróżnić dobro od zła.
Przyjście na świat w rodzinie o wielopokoleniowych tradycjach wywarło wpływ na całe życie Kierana, co ma swoje odbicie również w ostatnim minionym roku. Gdy w pierwszą noc maja 1956 roku świat ogarnął chaos, natychmiast zaczął działać. Świadom ułomności Ministerstwa Magii, na czele którego stała wówczas Tuft – po niej zaś pałeczkę przejął syn – wielką nadzieję dostrzegł w działaniach Zakonu Feniksa. Jako członek tejże organizacji poznał sposób na to, jak można stabilizować magię w miejscach dotkniętych siłą anomalii, dzięki czemu podjął wiele prób wykorzystania zdobytej wiedzy w praktyce. W międzyczasie sytuacja polityczna stawała się coraz bardziej napięta. Szatańska Pożoga strawiła Ministerstwo Magii, ataku dokonali poplecznicy Lorda Voldemorta, lecz ich cele nikomu nie były jeszcze znane. W takich okolicznościach nagłe zniknięcie Grindelwalda było jeszcze bardziej niepokojące, kiedy pojawił się znikąd kolejny potężny czarnoksiężnik. Z czasem w siłę zaczęły wzrastać nie tylko anomalie, ale również pozbawieni hamulców wrogowie.
Zdawało się, że dla Ministerstwa Magii jest jeszcze nadzieja, kiedy urząd Ministra objął Harold Longbottom. Na początku września Kieran wraz z dwoma innymi członkami Zakonu wyjawił przed nim prawdę o istnieniu organizacji, zdobywając tym samym bardzo cennego sojusznika. W chwili kryzysu nie wszystkim jednak spodobały się zdecydowane działania. Konserwatywne rody w końcu pokazały swoje prawdziwe oblicze i podczas politycznego szczytu w Stonehenge nie tylko odsunęły od władzy Longbottoma, ale również oddały pokłon Voldemortowi. Od tamtej pory Kieran miał już przynajmniej jasność z kim walczy i dlaczego. Działanie w ministerialnej jednostce stawało się nacechowane coraz większą liczbą ograniczeń, od kiedy najważniejsze stanowisko zajął Malfoy. Biuro Aurorów otrzymało odgórny nakaz ścigania ludzi Grindelwalda, a zwyrodnialcy odpowiedzialni za pożar Ministerstwa Magii otoczeni zostali specjalną ochroną. Rineheart dołączył do osób gotowych działać na dwa fronty – pod pozornym posłuszeństwem wobec Malfoya wspierał działania zapoczątkowane przez Longbottoma. Gromadził dowody na własną rękę, prowadził mniej oficjalne dochodzenia, w wolnych chwilach angażując się w działania Zakonu mające położyć kres anomaliom. Kiedy mądre głowy poznały wreszcie źródło niszczycielskiej mocy, wraz z innymi ruszył pod koniec grudnia do Azkabanu. Dzięki poświęceniu wielu osób mroczna wyspa przemieniła się w pełną życia Oazę, a z nieba spadł wypełniony białą magią deszcz. Tamta chwila łatwo stała się dla Kierana najcenniejszą w życiu. Przepełniła go wiara w to, że świat można jeszcze uratować z łapsk potworów. Mógł również odegrać w tym jakąś rolę, może nawet całkiem dużą.
W rok 1957 wszedł już jako nowy Szef Biura Aurorów. Zaszczyt ten spadł na niego niespodziewanie, lecz sytuacja nie pozwalała mu na żadne gwałtowne ruchy i pomszczenie poprzedniczki. Postanowił kontynuować dzieło Bones, tak jak ona współpracując w tajemnicy z Longbottomem. Obowiązki kierowniczego stanowiska były dla niego całkowitą nowością, lecz udało mu się jakoś im podołać. W tym samym czasie zmienił się także Zakon Feniksa – wszyscy członkowie organizacji musieli pożegnać Profesor Bagshot i uznać przewodnictwo Longbottoma. Kieran pozostawał skupiony wokół swoich powinności, jednak w marcu musiał stawić wreszcie czoła przeszłości. Powrót syna po kilkunastu latach nieobecności na nowo mu przypomniał, że jest tylko człowiekiem. Emocje popchnęły go w dziwnym kierunku, uświadomiły jak samotnym człowiekiem jest i udowodniły, że potrzeba bliskości wcale w nim nie umarła, jak sądził przez ostatnie lata. Ledwo przełknął tę smutną prawdę, gdy otrzymał jeszcze większy cios dla jego zatwardziałej duszy, który nadszedł po nocy z 31 marca na 1 kwietnia. Udział w walkach trwających do bladego świtu na ulicach Londynu nie był mu straszny, sam zresztą pokierował zaufanych ludzi tak, aby mogli stoczyć jak najbardziej wyrównany bój z funkcjonariuszami pozostającymi po stronie Malfoya. Nigdy by jednak nie pomyślał, że na liście zaginionych znajdzie się Jackie. Wiadomość o jej zaginięciu całkowicie zachwiała jego duchem. Ucieczką od niewiedzy i bezsilności było trzymanie się zadaniowego myślenia; każdego dnia musiał coś robić, cokolwiek. Patrole w Londynie, prace budowlane w Oazie, organizowanie na nowo Biura Aurorów, czytanie raportów, dorabianie w tartakach.
Dopiero Próba Gwardzisty paradoksalnie sprawiła, że odzyskał względną równowagę. Został brutalnie wyrwany z dziwnego zawieszenie. Pomimo odniesionych ran na ciele i umyśle upewnił się co do słuszności dokonanych przez siebie wyborów. Odrzucił przeszłość i wraz z nią swoją rodzinę, postanowił wyzbyć się wszystkiego na rzecz dalszej walki. A jednak powrót Jackie, gdy przez dwa miesiące nie dała znaku życia, szczerze go uszczęśliwił.
Patronus: płetwal karłowaty
Patronus - dokładniejszy opis: od zawsze przyjmuje postać płetwala karłowatego. Zwierze to zrobiło na nim największe wrażenie spośród wszystkich. Po raz pierwszy miał okazję ujrzeć je w towarzystwie dziadka. Kolejny raz oglądał je wraz z narzeczoną, która potem została jego żoną. Nie wie zbyt wiele o wielorybach, ale gdzieś kiedyś przeczytał, że płetwal karłowaty może żyć samotnie, w parach i w małych stadach. Czyli nie przeszkadza mu zarówno samotność, jak i towarzystwo – tak jak jemu.
Niegdyś przy rzucaniu zaklęcia myślał o chwilach dawnego szczęścia, jednak zmieniło się to po Próbie. Obecnie, aby przywołać patronusa, wraca do chwili, w której po raz pierwszy ujrzał odmieniony Azkaban. Ciepły deszcz wypełniony białą magią obmywał go całego, wsiąkał w ziemię znów żywej wyspy. Przypomina sobie twarze innych świadków tego zdarzenia, własną ulgę i satysfakcję, tryumf Zakonu, który położył kres anomaliom. (do zamiany)
Ain Eingarp: wzlatującego w niebo feniksa (do zamiany)
Quidditch: przestałem się interesować (do zamiany)
+
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
- akcept:
Maj '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: poglądy Alpharda wreszcie po latach można uznać za ugruntowane; przestał się miotać i konsekwentnie odrzuca od siebie wszelkie wątpliwości natury moralnej, nie bojąc się sięgać po czarną magię. Jako lord z konserwatywnego rodu wypełnia swój obowiązek i walczy w szeregach Rycerzy Walpurgii.
Ścieżka kariery: przestał być zwykłym urzędnikiem, w styczniu został specjalistą do spraw stosunków hiszpańsko-brytyjskich, tym samym obejmując samodzielne stanowisko w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.
Rozwój: po rozpoczęciu służby u Czarnego Pana, z którą wiąże się szereg różnych starć, doskonalił swoje umiejętności w rzucaniu zaklęć defensywnych oraz tych czarnomagicznych.
Więzy krwi: wszyscy członkowie jego rodu pozostają w dobrym zdrowiu; podczas Festiwalu Lata w 1956 roku oświadczył się lady Aurelii Carrow, lecz dwa miesiące później zaręczyny zostały zerwane przez wpływ wydarzeń, jakie miały miejsce na szczycie w Stonehenge.
Zyskane znamiona: w ciągu ostatniego roku nie zadano mu ran, po których uleczeniu miałyby mu pozostać blizny.Dziecko urodzone w dzień równonocy jesiennej, które wyszło z łona matki przy ostatnich promieniach zachodzącego słońca, już zawsze będzie znajdować się na życiowym rozdrożu.
Przez wiele lat ten przeklęty przesąd był w jakiś sposób obecny w jego życiu, lecz w ciągu ostatniego roku obrał dla siebie drogę, z której nie ma odwrotu, jak i nie sposób z niej zejść. Dość długo jednak dryfował bez celu, zbyt wiele rozmyślając o różnych ścieżkach. Wybuch anomalii w pierwszą majową noc 1956 roku zaskoczył go jak wszystkich. Nikt nie dawał konkretnej odpowiedzi odnośnie tego co jest źródłem problemu, tym bardziej Ministerstwo nie potrafiło stanowczo zareagować, aby położyć kres powstałemu chaosowi. Władza przynajmniej w jednej sprawie stanęła na wysokości zadania i znów otworzyła się na współpracę zagraniczną, dzięki czemu Alphard zyskał własny gabinet w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, który powrócił do swojego dawnego funkcjonowania. Dzięki biegłej znajomości kilku języków obcych mógł wykazać się podczas prowadzenia rozmów z dyplomatami. Jednak dobra passa przerwana została już pod koniec czerwca, kiedy Ministerstwo Magii zostało strawione przez Szatańską Pożogę. Pierwsze wzmianki o Rycerzach Walpurgii pojawiającej się wśród opinii publicznej przyciągnęły i jego uwagę. W tym samym czasie wraz z innym urzędnikami z konserwatywnych rodów nieufnie przyglądał się poczynaniom Harolda Longbottoma. Trudno było mu znieść przeniesienie całego Departamentu do Banku Gringotta, jednak reorganizacja Ministerstwa była konieczna w obliczu niedawnej tragedii. Przejęty był też inną sprawą, o której coraz częściej chcieli z nim dyskutować krewni. Zaczęto naciskać, aby wreszcie się ożenił. Chciał mieć wybór, dlatego ku zaskoczeniu wszystkich oświadczył się znienacka podczas sierpniowego Festiwalu Lata, klękając w wodzie przed lady Aurelią Carrow. Tydzień po tymże radosnym wydarzeniu Longbottom ogłosił stan wojenny, budząc wielki sprzeciw szlachty. Black jeszcze wtedy nie dostrzegał wszystkiego.
Oświecenie przybyło w postaci czarnej mgły, ta na początku września wślizgnęła się nazbyt śmiało do rodowej biblioteki Blacków. Niespodziewana wizyta była jednak zaproszeniem, którego Alphard nie śmiał odrzucić. W taki oto sposób dołączył do Rycerzy Walpurgii podczas jednego ze spotkań w Białej Wywiernie, gdzie ujrzeć mógł wiele znanych, a nawet bliskich mu osób. Tym samym dołączył do walki o wolne od szlamu czarodziejskie społeczeństwo. Podczas szczytu w Stonehenge wyraził swoje poparcie dla Lorda Voldemorta wraz z innymi, ale zdrajcy krwi również przemówili. Wystąpienie jednego z nich było jednym z powodów, dla których ród Carrow ostrożnie wystąpił z propozycją polubownego zerwania zaręczyn. Być może to z tego powodu Alphard zdecydował się spróbować swych sił w stabilizowaniu anomalii czarną magią, rzucając się na głęboką wodę bez odpowiedniego przygotowania. W połowie października cudem udało mu się uniknąć śmierci na morzu po zatonięciu Syreniego Lamentu. To wydarzenie sprawiło, że dokonał swoistego rachunku sumienia, decydując się nie tylko szybko uporać z poczuciem straty po byłej narzeczonej, ale również definitywnie zakończyć inną bliską mu relację, która nie wybrzmiała do końca w latach szkolnych. Wolny od przeszłości rzucił się w wir obowiązków, podczas spotkań z dyplomatami przy różnych okazjach rysując pozytywny obraz Brytyjskiego Ministerstwa Magii, zaś z innymi Rycerzami próbując swych sił przy kolejnych miejscach dotkniętych siłą anomalii oraz przy wypełnianiu innych zadań. Przede wszystkim zbierał pożyteczne informacje ze świata polityki, uznając to za swój najmocniejszy atut. To właśnie umiejętności nabyte przy współpracy z dyplomatami, jak władanie słowem, sprawiły, że brylował podczas noworocznego sabatu.
Kres anomalii nie był na rękę Rycerzom Walpurgii, mimo to Ministerstwo Magii z dumą ogłosiło, że to właśnie ono dokonało tego cudu. Minister Malfoy dalej cieszył się władzą, z czego mogli skorzystać również inni lordowie. W styczniu Black otrzymał awans, zostając specjalistą do spraw stosunków hiszpańsko-brytyjskich. Sam ambasador Hiszpanii wspomniał o jego kandydaturze, pamiętać o kilku przysługach wyświadczonych przez angielskiego szlachcica. Zajmowało go wiele zawodowych spraw, jak również angażował się w działania prowadzone przez Rycerzy. Dręczyły go również osobiste dylematy. Pod koniec lutego złożył Deirdre Mericourt Wieczystą Przysięgę, która nie pozwala mu wystąpić przeciwko nikomu z rodu Rosier. Gwarantem przysięgi była inna czarownica i prawie nie mógł znieść jej obecności, gdy myśli o lady Melisande Rosier powracały do niego natrętnie. To nie było dla niego tak oczywiste, że to właśnie jej pragnie. Zrozumiał to podczas sylwestrowego sabatu, lecz starać się o jej rękę pozwolił sobie dopiero w kwietniu, gdy otrzymał przyzwolenie nestora własnego rodu. Sprawa zaręczyn stała się zależna od sprowadzenia smoka z Hiszpanii do Rezerwatu Albionów Czarnookich. Wciąż jednak musiał pamiętać o służbie u Czarnego Pana, dlatego zaangażował się w utrzymywanie porządku w dopiero co oczyszczonym ze szlamu Londynie. Korzystanie z czarnej magii uczyniło go niewrażliwym na cudzą krzywdę, jednak dopiero doprowadzenie do śmierci dziecka podczas misji zyskania przychylności olbrzymów z kumbryjskiego plemienia sprawiło, że zerwał z jakimkolwiek rozterkami. Po takiej zbrodni już nie można się cofnąć.
+
and giving it up
- akcept:
Maj 1956 – Czerwiec 1957
Orientacja polityczna: Lyanna nadal należy do Rycerzy Walpurgii; przez miniony rok jej poglądy stopniowo się radykalizowały, nabierała pewności co do obranej drogi.
Ścieżka kariery: Wciąż działa jako niezależny łamacz klątw, budując swoją renomę. Zaczęła także trudnić się zaklinaniem przedmiotów.
Rozwój: Pielęgnuje umiejętność łamania klątw, wytrwale zgłębia starożytne runy, a także zanurza się coraz głębiej w arkanach czarnej magii, poszerzając swoje umiejętności w tym zakresie; udoskonaliła umiejętność zaklinania.
Więzy krwi: Nadal pozostaje osobą samotną, nie utrzymującą bliskich więzi z rodziną. Jej brat wciąż nie wrócił z zagranicy. Wiosną odkryła też, że przez lata żyła w kłamstwie co do pochodzenia swojej matki, która jednak była czystej krwi – a co za tym idzie, i Lyanna była czarownicą czystokrwistą wbrew temu, w co przez całe życie wierzyła.
Zyskane znamiona: Brak.Lyanna stopniowo zaangażowała się coraz bardziej w działalność Rycerzy Walpurgii, odkrywając w tym nowy cel, nową drogę ku upragnionej sile i potędze. Z zadowoleniem czerpała z przywilejów pozwalających zapuszczać się na Nokturn, zawierać użyteczne znajomości i zgłębiać czarną magię, otrzymała nawet zaproszenie na noworoczny sabat do tej pory zarezerwowany wyłącznie dla szlachetnej krwi. Wiedziała jednak, że wszystko ma swoją cenę. Pozostawała oddana idei Czarnego Pana, mimo ponoszonych porażek mierząc się z kolejnymi wyzwaniami. Okiełznywała anomalie, poszerzała swoje umiejętności, a także przesuwała coraz dalej swoje granice, przekonując się, że była zdolna do wielu rzeczy. Rycerze rośli w siłę, wychodzili z ukrycia, zdobywali władzę i tłamsili szlamy. Czarna magia przyciągała ją do siebie coraz mocniej, oferowała władzę i potęgę, jakiej nie mogła zaoferować żadna inna dziedzina magii, a zaklinanie niosło ze sobą dreszczyk emocji, było bardziej pasjonujące niż bycie praworządną łamaczką klątw – ale z tej ścieżki zboczyła już dawno, w chwili, gdy przed paroma laty w Norwegii po raz pierwszy rzuciła czarnomagiczne zaklęcie. To był pierwszy krok wiodący ją na ścieżkę zła – choć w swoim mniemaniu czyniła właściwie, bo świat magii musiał zostać oczyszczony ze szlamu, a czysta krew wyniesiona na należną jej najwyższą pozycję.
Zaskakująca ironia losu, biorąc pod uwagę, że sama była półkrwi, lecz mimo całego dążenia do stania się silną, uzdolnioną magicznie czarownicą, w głębi duszy ten zbrukany status stanowił zadrę nie do pogodzenia, uniemożliwiającą zdrowe relacje z rodziną i otoczeniem. Odsunęła się od Zabinich niemal całkowicie, nawet więź z bratem znacząco osłabła przez jego przedłużającą się nieobecność. Była sama i zdołała sobie skutecznie wmówić, że nie potrzebowała nikogo bliskiego – ani rodziny, ani przyjaciół. Miała zajęcie, a także cel – czego pragnąć więcej? Większość czasu poświęcała rozwojowi – szkoliła się w starożytnych runach, łamała i nakładała klątwy, coraz częściej przemykała ponurymi zaułkami Nokturnu czy dzielnicy portowej spowita w ukochaną czerń. Stopniowo zabijała w sobie resztki dawnej niewinności i skrupułów, czarna magia przeżerała i jej duszę, a z drogi na którą wstąpiła nie było odwrotu.Wiosną spełniło się największe, najskrytsze pragnienie jej serca. Okazało się bowiem, że to, w co ona i jej rodzina wierzyli przez lata, było kłamstwem zbudowanym na niedopowiedzeniach i rzuconych przed laty oskarżeniach, w które uwierzył Vincent Zabini, do głębi przerażony myślą, że mógł związać się z kobietą nieczystej krwi. Porządkując biurko zmarłego ojca w jego szufladzie Lyanna znalazła dokumentację po francusku, która po przetłumaczeniu odsłoniła zadziwiający, fantastyczny sekret. Jej matka, Elaine Bellefleur, wbrew temu, co z takim obrzydzeniem i nienawiścią powtarzał jej ojciec, wcale nie była czarownicą półkrwi. Z urodzenia miała czystą krew, choć została w bardzo wczesnym wieku osierocona i adoptowana przez dalekich krewnych będących półkrwi i wskutek urzędniczej pomyłki również ją uznano za półkrwi. Vincent Zabini dowiedział się prawdy na krótko przed swoją śmiercią w pierwszomajowym wybuchu anomalii, gdy ktoś z Francji nieoczekiwanie wysłał mu obszerny plik dokumentów dotyczących jego byłej żony i jej pochodzenia. Nie zdążył poinformować córki, a ona sama znalazła dokumenty przypadkowo niecały rok później, nieświadoma tego, że przez te wszystkie miesiące pod tym samym dachem znajdowały się dowody na to, że wcale nie była mieszańcem. Niezwłocznie zalegalizowała swój prawdziwy i upragniony status, zanosząc świadectwo czystej krwi do będącego po stronie Rycerzy ministerstwa.
Wypełniło ją wspaniałe poczucie, że była czarownicą czystej krwi. Pełnowartościową Zabini, która niepotrzebnie spędziła dwadzieścia sześć lat w poczuciu bycia czarną owcą i bezzasadnie znosiła lata odtrącenia i niechęci ze strony rodziny. Ale nawet te wieści nie mogły sprawić, by Zabinim przebaczyła. Było zbyt późno, by odwrócić minione lata, a Lyanna na tym etapie życia nie potrzebowała swojej rodziny ani ich nagłej akceptacji. Nie potrzebowała poczucia jedności z ludźmi, z którymi nigdy nie nawiązała głębszych więzi, bo nie traktowali jej jak równej sobie. Przeszłość już się dokonała, mosty zostały spalone, a Lyanna kroczyła wyłącznie do przodu. Czystokrwistość niewątpliwie miała wpływ na jej pewność siebie i poczucie wartości. Mimo budowanego latami postanowienia, że musi zostać kimś dzięki swoim zdolnościom, nigdy nie pogodziła się z byciem półkrwi i nie potrafiła tego faktu zaakceptować. Teraz jednak mogła z dumą unieść głowę i walczyć o czysty świat, już w pełni swój, nie zaś o świat lepszych od siebie.
W maju w jej życiu pojawił się ponownie mężczyzna, który przed laty nią wzgardził gdy dowiedział się że była półkrwi. Dawny ukochany wzbudził w Zabini wiele sprzecznych uczuć i nie wiadomym było, co wydarzy się dalej, tym bardziej, że Lyanna była już zupełnie inną osobą niż wtedy. Nie była już młodą dziewczyną desperacko pragnącą akceptacji i bliskości, a dorosłą kobietą, która przez te wszystkie lata uwierzyła, że wcale nie potrzebuje mężczyzny – ani tego, ani żadnego innego. W głębi duszy nigdy nie przestała go kochać i tęsknić, ale po dawnym rozstaniu nie wpuszczała już nikogo za swoje mury, stała się bardziej zgorzkniała, samotnicza i finalnie zboczyła na ścieżkę mroku. Miała w swoim życiu zupełnie nowe priorytety związane z jej własnym samorozwojem i z Rycerzami Walpurgii. Zamierzała dojść do mistrzostwa w zakresie magii runicznej, nakładania klątw oraz ich łamania, stać się silną czarownicą budzącą należny respekt, już nigdy nie wyrzutkiem, jakim była przez tyle lat za sprawą kłamstwa, w którym tkwiła.
Bogin: Gigantyczny pająk
Amortencja: Zapach ziół, lasu, deszczu, mięty, szałwii, starych książek i runicznych manuskryptów
Ain Eingarp: Ona jako potężna, utalentowana czarownica budząca szacunek i respekt
Pasja: Starożytne runy, łamanie i nakładanie klątw, kolekcjonowanie interesujących przedmiotów, zielarstwo, czarna magia
Aktywność: Łamanie i nakładanie klątw, poszukiwanie rzadkich przedmiotów, czasem latanie na miotle
+
- akcept:
Lipiec '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: Tristan nie przestał się radykalizować, wielu jego dawnych towarzyszy odeszło, osamotniając go u boku Czarnego Pana, któremu nieprzerwanie służył całym sobą.
Ścieżka kariery: Po szczycie w Stonehenge otrzymał nestorski pierścień rodu Rosier.
Rozwój: U boku Czarnego Pana zgłębiał dalej tajniki czarnej magii, dając się jej pochłonąć w całości - a za wierną służbę Lord Voldemort nagrodził go mocą, jaka przed laty nawet mu się nie śniła.
Więzy krwi: Urodziła mu się trójka dzieci - pierworodny syn, Evan, pochodzący z małżeństwa oraz dwoje bękartów, bliźnięta Myssleine i Marcus, które na świat wydała Deirdre.
Zyskane znamiona: -Brzemię śmierciożercy było ciężkie, zatruwało umysł, Czarny Pan oczekiwał posłuszeństwa, zmuszał do nieustannej gotowości, działania, Tristan tego pragnął: pragnął go zadowolić, pragnął uczynić wszystko, by spełnić jego wolę, by pomóc mu osiągnąć zwycięstwo. I pomógł, zatruwające go zło wkrótce pozwoliło mu zapomnieć o żałobie po ojcu, po siostrze, choć złowrogi błysk pioruna przecinający nocne niebo już nigdy miał nie zniknąć z jego pamięci. Przyniósł wtedy zmiany, odciął jego dawne życie od nowego.
Rozkaz nadszedł nagle, gdy Czarny Pan wysłał ich do Azkabanu, pojmani śmierciożercy wymagali ratunku, a gnieżdżący się tam dementorzy mieli stać się potężną bronią w rękach Lorda Voldemorta. Podjąwszy rozkazy wyruszył od razu, pozostawiając po sobie londyńskie zgliszcza, gdy na jego rozkaz potężna szatańska pożoga spopieliła Ministerstwo Magii. Zrobił to, by spowolnić pościg za nimi - zdawało mu się, że to jedyna szansa - stawka była zbyt wysoka, niezależnie od poniesionych ofiar, wśród których znalazło się dwóch ministrów magii - jednego zabił sam, śmierć drugiego tylko oglądał.
Misja zakończyła się sukcesem, lecz mary Azkabanu będą prześladowały go w snach jeszcze latami. Poznał to miejsce jako straszne - i jako takie budziło w nim trwogę. Po raz pierwszy wtedy poczuł, że jego miejsce było w którejś z ponurych cel, których minął tak wiele - pojmując, że tylko absolutna bezwzględność pozwoli mu się przed takim losem uchronić.
Na polecenie Czarnego Pana odnalazł Grindelwalda. Był już wtedy strzępem samego siebie, zniszczony mocą, której Tristan nie rozumiał: doprowadził go jednak przed oblicze Lorda Voldemorta, tak, jak mu nakazano, z bliska obserwując, jak dawny tyran marnieje, a którego schedę przejmuje czarnoksiężnik, któremu dobrowolnie oddał własne życie.
A który nieustannie rósł w siłę, czego dowodem miały być wydarzenia na wiecu w Stonehenge - to tam ówczesny nestor rodu Rosier ofiarował mu swój sygnet, czyniąc go swoim następcą. Może był zmęczony widmem nadchodzącej wojny, może dostrzegł w samym Tristanie coś więcej, a może kazano mu to zrobić dlatego, że na przedramieniu Tristana jawił się mroczny znak: nigdy się tego nie dowiedział - i pewnie nigdy się już tego nie dowie.
Stanął wtedy za Czarnym Panem, wsparł jego ideę i opowiedział się za pozbyciem się szlamu z Anglii - opowiedział się przeciwko polityce aktualnego ministra, pomagając wprowadzić w jego miejsce Cronosa Malfoya, polityka, który miał rozumieć, jak istotna była wola Lorda Voldemorta. Swoje oddanie Czarnemu Panu zadeklarował otwarcie, nie pozostawiając w tym względzie żadnych złudzeń.
Ale otwierając sobie drogę ku nowym sojuszom: krótko po tym rozpoczął - ku własnemu zdumieniu - pertraktacje z rodem Black, gotów oddać im siostrę w imię przyszłego porozumienia. Prędko pojął, że tytuł nestora nie niósł za sobą jedynie przywilejów - a wymagał podejmowania decyzji, które jeszcze niejednokrotnie miały się okazać trudnymi. I za które musiał być gotów wziąć pełną odpowiedzialność - nie będzie mógł przecież winić nikogo poza sobą.
Smoczy rezerwat miał się dobrze. Nowy minister nie próbował go niepokoić, a zniszczenia dokonane w trakcie anomalii zostały w całości i ostatecznie doprowadzone do porządku. Obarczony coraz większą liczbą politycznych obowiązków więcej zadań w rezerwacie zlecał pozostałym członkom rodziny.
Deirdre powiedziała mu o swojej ciąży późno. Zbyt późno. Wiadomość go przytłoczyła, wyrzucił ją z Białej Willi. W wierności, którą ślubował, przyjął narodziny pierworodnego syna, którego sprowadziła Evandra - Evan Tristan Rosier miał być jego nadzieją na przyszłość.
Nie trwało to długo, kochankę sprowadził z powrotem do siebie ledwie miesiąc później, pozwalając bękartom urodzić się już na wyspie Sheppey. Dwoje bliźniąt nie budziło w nim większych uczuć. Chłopiec jako dziecko wojny otrzymał imię Marcus, dziewczynkę - po smoczycy zmarłej podczas majowego kataklizmu - nazwał Myssleine. Pozwolił im żyć i zdecydował się je wychować - kiedy pojął, że nie odbierze ich Deirdre.
Wojna na dobre wkroczyła na ulice Londynu, a on na dobre stał się jej częścią: brał udział w działaniach czynnie, brał udział w samych walkach, pomógł przeciągnąć na stronę Lorda Voldemorta olbrzymów. Pozbawił życia jednego z Zakonników, Bertiego Botta - ledwie chłopca - który był jednak dla Zakonu kimś ważnym. Był gotów na wszystko - w imię czystości krwi, której to idei całkiem już się oddał. Wierząc, że Rycerze Walpurgii zdołają stworzyć nowy wspaniały świat. Świat, w którym kolejne pokolenia będą mogły żyć bez plątającego się pod nogami szlamu, a pradawna tajemna magia zostanie otoczona należną jej czcią.
Świat, w którym każdy pojmie, że czarodzieje znaczyć mieli więcej.
+
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- akcept:
Maj '56 - Kwiecień '57
Orientacja polityczna: poglądy Sigrun uległy znacznej radykalizacji, choć pogląd na rolę czarownic wciąż pozostaje bardziej liberalny, niż u pozostałych konserwatystów; pozostaje wierna Czarnemu Panu, który uczynił jej zaszczyt dostąpienia do kręgu najwierniejszych sług - przeszła próbę Rycerza i stała się Śmierciożerczynią
Ścieżka kariery: w czerwcu minionego roku wskutek aresztowania na Picadilly Circus utraciła posadę Brygadzistki w Ministerstwie Magii, lecz już w lipcu otrzymała propozycję od Lorda Avery, by zaczęła pracować wraz z grupą łowców wilkołaków na jego usługach. W styczniu 1957 awansowała na dowódcę.
Rozwój: dołączywszy do Rycerzy Walpurgii zaczęła rozwijać swoje umiejętności bardzo dynamicznie; ciężko pracowała nad czarną i białą magią, w obu osiągając mistrzostwo, lecz to ciemne moce wciąż pozostają największą pasją Sigrun i wzbudzają największą fascynację. Apetyt na większą moc ma nieposkromiony, wciąż więc się rozwija i szlifuje swoje talenty.
Więzy krwi: bliźniaczy brat Sigrun od przeszło roku jest uznawany za zaginionego, nie odnaleziono ciała; pozostałe bez zmian
Zyskane znamiona: wypalony na przedramieniu tatuaż, Mroczny Znak, symbol wierności Czarnemu PanuDo kraju powróciła wraz z początkiem maja 1956 roku, po otrzymaniu wieści od Ramseya Mulcibera, przyjaciela jeszcze z lat szkolnych, o działalności Rycerzy Walpurgii, którym przewodził Czarny Pan, którego oboje znali jeszcze z Hogwartu jako Toma Riddle. Sigrun nie wahała się przed dołączeniem do kręgu jego sług i od samego początku w pełni zaangażowała się w podejmowane przez nich działania wojenne. Zawsze pragnęła działać, a gdy otrzymała możliwość, by walczyć ze szlamem i zdrajcami krwi, w imię lepszego, czystego świata - poświęciła się temu w pełni. Lubiła tańczyć na linie niebezpieczeństwa, podejmować ryzyko i w czerwcu 1956 roku nie skończyło się to dla niej dobrze. Pojedynek, w którym stanęła naprzeciw Zakonowi Feniksa, dwójce aurorów, przegrała i została aresztowana. Jeszcze tej samej nocy wtrącono Rookwood do Azkabanu, gdzie przeżyła koszmar, z którego udało jej się jednak wyrwać. Wiedziała o planowanym wdarciu się do środka magicznego więzienia przez Śmierciożerców, aby odnaleźć źródło potężnej anomalii, miała im wówczas towarzyszyć. Wydostawszy się z Azkabanu potrzebowała kilku tygodni, by dojść do siebie.
Tygodni pełnych koszmarów i osłabienia, pomimo których nie osiadła na laurach, nie odpoczywała. Na rozkaz Czarnego Pana stawała wciąż do walki z Zakonem Feniksa i podejmowała kolejne próby poskromienia ognisk anomalii. Sigrun uczyła się na błędach i z każdym tygodniem, z każdym sukcesem i porażką, stawała się coraz potężniejsza. Zawsze lgnęła do czarnej magii jak ćma do ognia, nie zważając na ból i konsekwencje, niewątpliwie miała do niej talent, lecz to pod okiem Czarnego Pana i jego sług zaczęła go szlifować do mocnego błysku, zatracając się jednocześnie w ciemności bezpowrotnie.
Doskwierał jej brak u boku bliźniaczego brata. Po raz pierwszy pozostała sama, niekiedy wariowała z niepewności i tęsknoty, nie wiedząc co stało się z Christopherem. Była jednak pewna, że ją porzucił, a nie zginął - wiedziałaby to, czułaby. Pomiędzy bliźniętami istniała specyficzna, trudna do zrozumienia więź. Więź, która z każdym miesiącem słabła z jego winy, Sigrun zaś zapominała o tęsknocie, odnajdując ukojenie w ramionach innego mężczyzny, Caelana Goyle, coraz częściej goszczącego w jej myślach i pragnieniach.
Mężczyzną, któremu była jednak oddać się całkiem, bezwarunkowo i całkowicie, był Czarny Pan - jako jego sługa. Robiła wszystko co mogła, aby zasłużyć na jego uznanie, zwrócić jego uwagę, dawała z siebie wiele, nie zważając na ból i ponoszone konsekwencje. Odnalazła dla niego część Czarnej Różdżki na Wyspie Achill, spętała duszę, którą uwolnili podczas czerwcowej nocy w Azkabanie, walczyła z rebeliantami Longbottoma, paląc ich w ogniach Szatańskiej Pożogi. Starania te zostały docenione. Czarny Pan zdecydował się przyjąć od niej dary, które zdobyła przechodząc Próbę Rycerza, pojawił się w Skale, by pewnej październikowej, burzowej nocy napoić ją eliksirem rozpaczy, przyjąć od Sigrun wieczystą przysięgę i wypalić na przedramieniu czarownicy Mroczny Znak, przyjmując ją tym samym w krąg Śmierciożerców i wywyższając ponad innych Rycerzy Walpurgii.Zyskała nowe życie. Nową twarz. Stała się lepszą, potężniejszą wersją samej siebie, która nie potrzebowała już bliźniaczego brata, by móc funkcjonować. Wciąż miała gniewną, impulsywną naturę, nieustannie mącił jej w głowie apetyt na krew i sadystyczne pragnienia zadawania bólu, z zadawanych wrogom tortur czerpała przyjemność, a dusza Sigrun zgniła całkiem. Po zamordowaniu jednorożca była skazana na wieczne potępienie, lecz w chaosie tym odnajdywała się doskonale. Nie żałowała powrotu do Anglii, mimo że kosztowało ją to stratę najważniejszej, jak jej się kiedyś wydawało, więzi. Zyskała władzę i potęgę. Znalazła się w miejscu, w którym powinna była się znaleźć. W czerwcu minionego roku straciła posadę w Ministerstwie Magii, ale nawet to obróciło się na korzyść wiedźmy. Lord Avery zaproponował, aby dołączyła do łowców wilkołaków na jego rozkazach i nie wahała się nad przyjęciem tej oferty ani chwili. Po kilku długich miesiącach, podczas których wykazała się skutecznością i zaangażowaniem, mianował ją dowódcą grupy łowców, przez co poczuła się jeszcze silniejsza i pewniejsza siebie. Sakiewka zaczynała stawać się coraz cięższa od zarobionych galeonów, mogła więc pozwolić sobie na to, by spełniać swoje kaprysy i zachcianki - jednym z nich było założenie hodowli psów rasy doberman. Skała wypełniła się szczeniętami i dorosłymi psami, którym Sigrun poświęcała uwagę i dziwną, niewytłumaczalną czułość.
Trudno powiedzieć, by dojrzała przez miniony rok, wciąż pozostawała okrutną, bezwzględną i cierpiącą uciechę z cudzego cierpienia wiedźmą, która pragnęła nieść śmierć i chaos. Sigrun stała się potężniejsza, silniejsza i jeszcze bardziej pewna siebie. Zaczęła bardziej nad sobą panować, wykorzystując swój gniew w słuszniejszych celach, dzięki czemu rozwinęła także i swoje moce. Pomimo tych osiągnięć - ani myśli osiadać na laurach. Wciąż pragnie więcej. Większej mocy, zadowolenia Czarnego Pana, wolnej od szlamu Wielkiej Brytanii, więcej krwi, więcej galeonów.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Amortencja: do obecnych dopisać zapach rumu i morza
Ain Eingarp: siebie jako jedną z najpotężniejszych czarownic i czarnoksiężników, torturującą mugoli w świecie, nad którym władzę sprawuje Czarny Pan
+
ruined
I am
r u i n a t i o n
- akcept:
Czerwiec '56 - Lipiec '57
Orientacja polityczna: nie zmieniły się, Cassandra należy do Rycerzy Walpurgii, przewinęła się przez rycerską jednostkę badawczą w czasach jej istnienia.
Ścieżka kariery: nestor rodu Burke poprosił ją, by miała baczenie na jego rodzinę.
Rozwój: Wciąż ukierunkowana w kierunku animagii rozwijała się głównie na tym polu, zgłębiała się też mocniej w podręczniki eliksirowarstwa, wiedząc, że trudne czasy wymagały samowystarczalnych rozwiązań - musiała sama przygotowywać swoje leki, robiła to już od pewnego czasu i zaczynała radzić sobie z tym naprawdę dobrze. Oddawszy się praktykom czarnomagicznym pod okiem Czarnego Pana nauczyła się poskramiać duchy.
Więzy krwi: Urodziła drugie dziecko, syna Ramseya, Calchasa.
Zyskane znamiona: brakNic co piękne trwać wiecznie nie może, tragiczny splot zdarzeń doprowadził do odsunięcia się Cassandry od Mulciberów, tragiczny tym bardziej, że wkrótce przestała krwawić i z przerażeniem pojęła, że - po raz drugi - była brzemienna. Gdy pierwszy szok minął, postanowiła też, że dziecko urodzi i pokocha je tak, jak pokochała starszą córkę.
Pewna była, że dziecko urodzi się dziewczynką, jednak znaki na niebie zaczynały wyglądać niepokojąco - unikała czytania pojawiających się omenów aż do rozwiązania, gdy dłużej od prawdy uciekać już nie mogła - chłopcu nadała imię na imię Calchas, po słynnym jasnowidzu, zupełnie jakby chciała, by jednak przebudził się w nim dar, którego sama się bała.
Niechętnie zgodziła się w końcu poznać go z ojcem. Ramsey mógł dać mu bezpieczeństwo samym istnieniem. Jego ojcostwo z pewnością miało powstrzymać ewentualne mordercze zakusy pozostałych rycerzy, oskarżenia o nieczystą krew, a jego nazwisko - mogło uchronić go przed okrutnym dla Vablatskych fatum.
Trudno jej było schować własną dumę, ale dla swojego dziecka - zrobiłaby dosłownie wszystko.
Nade wszystko musiała jednak wreszcie zapracować na własną pozycję - nie zamierzała dłużej liczyć na protekcję bliskich. Gdy ci pojęli, że została spętana rycerskim obowiązkiem, przestali odczuwać względem niej dług wdzięczności - i przestali też czuć się w obowiązku pełnić go po drugiej stronie. Zaczęli wymagać i stawiać żądania. Odczuła wtedy zawód, tak głęboki jak nigdy, choć z biegiem lat winna wziąć od życia poważniejszą lekcję. Przecież wiedziała, że kiedy człowiek potrafi liczyć - liczyć powinien przede wszystkim na siebie samego.
Oddała się zatem służbie Czarnemu Panu, szukając jego aprobaty, przychylnego spojrzenia, chcąc wkraść się w jego łaski. Wiedziała, że tej nie odbierze jej nikt - i że tej nikt nie będzie miał odwagi się sprzeciwić. Szukała u niego protekcji, jakiej nie mogła już zyskać wśród swoich dotychczasowych sprzymierzeńców. Miała umysł ostry, bez trudu pochłaniała wiedzę, wiedziała o anatomii czarodziejskiego ciała więcej, niż dyplomowani uzdrowiciele - oczywiście, że potrafiła to zrobić.
Po wybuchu przedziwnej magii, po anomaliach, które nawiedziły Anglię, dołączyła do świeżo powołanej jednostki badawczej Rycerzy Walpurgii, by wraz z alchemikiem Valerijem przyjrzeć się temu, co zniszczyło dotychczasowy świat. Tropem śladów trafili do Azkabanu, gdzie miał się mieścić koniec i początek: potwierdzone przez krótkie przesłuchanie znajdującego się w niewoli Czarnego Pana Grindelwalda. Chyba wtedy po raz pierwszy - stojąc z nim twarzą w twarz - poczuła, że jest naprawdę silna. Wraz z pozostałymi opracowała plan, który miał ochronić Azkaban przed Zakonem Feniksa i pozwolić im wydobyć z niego pełnię jego nienawistnej mocy. Czarny Pan stałby się niezwyciężony - również dzięki niej. Tak się jednak nie stało, plan był dobry, ale zawiedli ludzie.
Nie mając powodów szczycić się laurami na skroniach wnet zaczęła działać dalej: plaga sinicy rozniosła się po rycerzach niby dokuczliwy swąd, a wśród ludzi tonących w bezmiarze czarnej magii ta choroba okazała się być szczególnie niebezpieczną. Cassandra rzuciła jej wyzwanie, rozwikłała zagadkę i uleczyła cierpiących rycerzy, odbierając im słabości.
Wtedy po raz drugi poczuła, że jest silna. Wyleczyć sinicę potrafiła tylko ona.
Propozycja ze strony samego nestora rodu Burke spadła na nią jak grom z jasnego nieba. Przyjęła ją bez zastanowienia. Odtąd miała dbać o zdrowie arystokratów z Durham, zarabiając więcej i znacząc też więcej. Burke'owie na mrocznym Nokturnie cieszyli się wszak szczególnym poważaniem. Arystokrata nie wiedział pewnie, że zastał ją w potrzebie, że jego propozycja była dla niej wtedy tratwą, której tonąca mogła się chwycić. Dopełnić obietnicy nie było jej łatwo, brzemienna nie powinna pracować tak dużo - ale była silna, potrafiła to zrobić.
I zrobiła.
Nastroje się zaostrzały, wkrótce zaostrzyła się i sytuacja - wojna na dobre zagościła na ulicach miasta. Calchas przyszedł na świat w lutym, właściwie w przeddzień londyńskiego koszmaru. W tamtych miesiącach w lecznicy pomagała jej dziewczyna, która została jej uczennicą - spędzając czas tak przy pacjentach, jak przy domowych pracach, odwdzięczając się tym samym za zyskane doświadczenie i wiedzę, którą dzieliła się z nią Cassandra.
Tylko dzięki niej była sobie w stanie poradzić wtedy - i później, już w połogu. Trudniejsze czasy wymagały od niej coraz więcej. Podczas wojny więcej czarodziejów potrzebowało jej pomocy - a ona musiała zająć się przecież małym dzieckiem.
Calchas był do niej podobny, miał włosy czarne jak skrzydło kruka i oczy zielone jak szmaragd morderczego zaklęcia. Czuła jednak, że charakterem bardziej będzie przypominał ojca. Że będzie jak on bezwzględny. I jak on potężny. Zdobył jej serce tak samo, jak wcześniej zdobyła je Lysandra - choć w jej głowie coraz śmielej odzywały się obawy odnośnie jego przyszłości.
Znów zaczynała bać się jutra.
+
prządką
- akcept:
lipiec 1956 - lipiec 1957
Orientacja polityczna: Deirdre stała się jeszcze bardziej konserwatywna; wyznaje wyższość czystej krwi, nienawidzi mugoli, pragnie chronić i kontynuować czarodziejską potęgę
Ścieżka kariery: z kochanicy nestora awansowała na opiekunkę La Fantasmagorii, magicznego baletu
Rozwój: zanurzała się coraz głębiej w odmęty czarnej magii, sięgając po mroczne siły, które tak samo ją przerażają, jak i fascynują; pod wpływem swego mentora rozwinęła także umiejętności obronne, a także skupiła się na gibkości swego ciała, przywracając mu formę sprzed ciąży
Więzy krwi: sprowadziła na świat dwójkę dzieci, bliźniąt - Myssleine i Marcusa
Zyskane znamiona: cienka, srebrzysta blizna na podbrzuszu, pamiątka po cesarskim cięciuJeśli sądziła, że po wyrwaniu się z Wenus jej życie stanie się sielanką, los szybko sprowadził ją na ziemię. Pierwsze tygodnie na Wyspie Sheppey przypominały baśń, stosunkowo szybko zaaklimatyzowała się w nowej rzeczywistości, w której nie musiała sprzedawać swojego ciała. Luksusy Białej Willi pozwalały skupić się na rozwoju fizycznym, umysłowym i czarodziejskim - to tam mogła przygotowywać się do samobójczej misji w Azkabanie. Wraz z innymi sługami Czarnego Pana porywali się na niemożliwe - lecz postawione przed nimi zadanie zostało wykonane. Położyli kres anomaliom, przy okazji uwalniając Craiga Burke'a z więzienia, a po sobie pozostawiając zgliszcza spalonego na rozkaz Rosiera Ministerstwa Magii. Wędrówka wśród dementorów i starcie z największymi lękami kosztowały Deirdre wiele sił psychicznych, a cienie z wilgotnych korytarzy powracały do niej w koszmarach. Nie wiedziała wtedy, że gdy stawała naprzeciwko wysysających z niej uczucia dementorów oraz znajdowała się w epicentrum szalejącej anomalii, pod sercem nosiła dwa nowe życia.
Powrót do stabilności psychicznej po Azkabanie zbiegł się w czasie z nowym początkiem - i nowymi personaliami. Wraz z biegiem czasu jej relacja z Tristanem stawała się coraz bardziej napięta, a wyrywająca się ku samodzielności Deirdre postanowiła skorzystać z szansy - przeszła kwalifikację do la Fantasmagorii, gdzie objęła stanowisko opiekunki magicznego baletu. Wraz z społecznym - i zawodowym - awansem otrzymała także szansę na nowe życie, nowy start; czystą kartę, podpisaną na razie jedynie przez równie świeże personalia. Stała się Deirdre Mericourt, wdową po niedawno zmarłym Bastienie Mericourcie, francuskim dyrektorem artystycznym oraz marszandem. Wykreowana dzięki wpływom i pieniądzom Rosiera historia miała solidne podstawy, tłumaczące, co działo się z Tsagairt po opuszczeniu Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. Wyjazd do Francji, zamążpójście, szczęśliwe życie, przerwane tragicznym wybuchem anomalii w miejscu pracy Bastiena - każdy detal składał się na tragiczną historię wdowy, która tuż po zakończeniu żałoby postanowiła rozpocząć życie raz jeszcze w rodzinnym kraju, kontynuując część pracy męża. Od tamtej pory w la Fantasmagorii madame Mericourt zajmowała się artystami, wraz z dyrygentami opracowywała repertuary, przekonywała marszandów do umieszczenia ich podopiecznych na firmamencie gwiazd Fantasmagorii, zabawiała gości, organizowała bankiety i swą charyzmą, prezencją oraz wiedzą o muzyce czyniła to miejsce pięknym, wyrafinowanym, stworzonym dla dopieszczania kapryśnych zmysłów czarodziei z wyższych sfer. Powrót do normalnej pracy sprawił Deirdre dużą przyjemność, znów czuła się potrzebna, porzucając - we własnym umyśle - rolę utrzymanki i kochanki na rzecz pełnoprawnych obowiązków.
Ciągle jednak podstawą życia Deirdre była służba Czarnemu Panu i to jej poświęcała większość swych sił. Uzdrawiała miejsca przejęte przez anomalię, okiełznując ich moc dla korzyści Rycerzy, prowadziła spotkania popleczników Lorda Voldemorta, wprowadzała na śmierciożerczą służbę kolejną czarownicę. I z dumą obserwowała, jak podczas spotkania w Stonehenge najpotężniejszy z czarnoksiężników dochodzi do władzy, poparty przez arystokratów i poszerzający swe wpływy w Ministerstwie Magii.
W połowie października udała się wraz z Tristanem do Francji, by tam pojawić się na wystawnym bankiecie; podróż zakończyła się jednak w zadziwiający sposób. Syreni Lament stał się pułapką, prowadzącą ich do tajemniczej syreny o niezwykłych umiejętnościach. Zmagania w grocie Muirgheal na długo zostały w pamięci Deirdre, pomagając lepiej zrozumieć te niezwykłe stworzenia.
Dopiero po powrocie z niebezpiecznej przygody i odzyskaniu sił odważyła się przekazać Rosierowi wieść o swym brzemiennym stanie - niemożliwym do zatrzymania; już wcześniej okazało się, że ciąża jest zbyt zaawansowana, by móc ją bezpiecznie usunąć. Reakcja mężczyzny przeszła najgorsze oczekiwania; czarodziej wyrzucił ją z Białej Willi, skazując na spędzenie długich, zimowych tygodni w obskurnym Parszywym Pasażerze. Pozbawiona pieniędzy, wygód i wsparcia, podupadła na zdrowiu, znajdując się w najgorszym okresie swego życia od dawna. Bliska katatonii, bez perspektyw, chwiała się na krawędzi życia; dopiero w styczniu, po najcięższej zimie od lat, Tristan ponownie przyjął ją pod swój dach. Nie chciała łaski, lecz nie miała wyjścia, znów postawiona pod ścianą, zmuszona i pokonana, nie tylko przez okoliczności, ale przez coraz silniejsze uczucia do arystokraty.
Kilkanaście dni później sprowadziła na świat bliźnięta, wycięte z jej brzucha - wbrew pozorom, nie okazały się zniekształconymi potworami, lecz mimo to Deirdre traktowała je z obojętnością lub nawet agresją. Dopiero z upływem miesięcy, gdy powróciła do pełni sił, zrzucając większość obowiązków przy niemowlętach na nową służącą, Agathę, zaczęła traktować je z większą fascynacją, widząc w nich uosobienie świetlanej przyszłości nowego czarodziejskiego porządku. Krążyła w nich wszak krew dwojga śmierciożerców; przeklętych, nieludzkich, tworzących ich dusze z nienawiści a nie miłości. A to torowało bliźniętom drogę do prawdziwej potęgi.
Ciągle jednak nie uważa się za matkę, nie odczuwa instynktu, nie postrzega się w ten sposób i wie, że ta niedorzeczna metka nie przylgnęła do niej na stałe - niewiele osób wiedziało, że była brzemienna, jeszcze mniej, że powiła bliźnięta i pozwoliła im przeżyć. Miotana sprzecznymi uczuciami, odnalazła w tym chaosie siłę; moc, pozwalającą przekraczać kolejne, czarnomagiczne bariery. Kilkumiesięczna słabość rozdrażniła ambicję, czyniąc Deirdre bardziej wygłodniałą: wrażeń, potęgi, krwawych doznań. To w nich ponownie się zatopiła, pewna, że trwająca wokół wojna doprowadzi do uformowania sprawiedliwego, silnego społeczeństwa czarodziejów, wykreowanego pod surowym i okrutnym okiem Czarnego Pana; świat, w którym w końcu będzie mogła zaspokoić wygórowane ambicje oraz zasmakować esencji nieograniczonej niczym czarnomagicznej siły.
Amortencja: do obecnego dodać rdzawy aromat krwi
+
seven deadly sins
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
- akcept:
czerwiec '56 - czerwiec '57
Orientacja polityczna: coraz aktywniej działa w Zakonie Feniksa, ryzykując coraz więcej.
Ścieżka kariery: podjął pracę jako alchemik na oddziale zatruć eliksiralnych w szpitalu świętego Munga.
Rozwój: nieustannie praktykuje i zgłębia tajniki alchemii, powoli docierając do poziomu, który osiągnęło niewielu.
Więzy krwi: jego bliscy w większości wciąż pozostają w Norwegii, siostra wyprowadziła się od niego do Londynu.
Zyskane znamiona: brak.Nie myślałem, że jedna decyzja będzie potrafiła zmienić tak wiele.
Zaakceptowałem propozycję Foxa, choć nie miałem całkowitej pewności co do tego, czy to właściwa decyzja. Zrobiłem to skuszony wizją spłacenia długu wdzięczności i zmycia choć części brudu z własnego nazwiska. Wiedziałem, że samo dołączenie do Zakonu Feniksa nie zmieni tego, jak ludzie na mnie patrzyli: na pewno nie od razu. U niektórych pewnie nigdy, ale istniały szanse na to, że choć częściowo uda mi się znaleźć jakieś miejsce wśród ludzi, a nie tylko wilkołaków, które wraz z dobrą znajomą odnajdywaliśmy i robiliśmy im za przybranych rodziców.
Pierwszym człowiekiem, który nie potraktował mnie wrogim i oceniającym spojrzeniem był Bertie Bott. Poznanie go uświadomiło mi jak ciężko będzie mi przyzwyczaić się do Zakonu. Ci ludzie zdawali się mieć nadzieję i cel, do którego dążyli. Moim celem od dawna było przetrwanie, a z takiego myślenia niezwykle ciężko jest się wyswobodzić. Koniec wiosny upłynął mi więc na przeżywaniu szoku i męczenia się z anomaliami. Te nie odpuściły także i latem, kiedy pierwszy raz pojawiłem się na spotkaniu Zakonu Feniksa. Część osób wydawała się przychylna, część zaś pozostawała zjeżona na mnie jak do tej pory aurorzy. Byłem kimś zza marginesu, kto próbował się z niego wydostać i powrócić w te "właściwe" linijki.
To na spotkaniach Zakonu poznałem Susanne, która – choć ciężko jest mi to przyznać – zdołała częściowo stopić to serce skute lodem. Coś drgnęło pod wiecznym mrozem, który pozostawiła po sobie miłość w rytmie nokturnu. Podążałem za nią jak za błędnym ognikiem w ciemności: ten jednak nie miał wciągnąć mnie głębiej w bagno. Nie, to był dobry ognik, który wyprowadził mnie na stały grunt. Swoją obecnością pokazała mi jak przebywać z ludźmi, jak nauczyć się im znów ufać. W czasie objaśniania jej zawiłości ludzkiego organizmu i eliksirowarstwa pomału zacząłem wierzyć w to, że może jednak nie jest pisana mi samotność.
Jesień nie przyniosła stabilizacji. To była jesień przewrotowa w wielu względach. Anglia stawała się miejscem coraz bardziej nieprzyjaznym nie tylko dla przyjezdnych jak ja, ale nawet i dla jej rodzimych mieszkańców. Kiedy dotarły do mnie wieści o wydarzeniach ze szczytu w Stonehenge chyba ostatecznie i nieodwołalnie pojąłem, jak wysoka jest stawka gry, w którą się wplątałem. I zacząłem zauważać, że coraz mniej widzę w tym cudzą grę. Może i stałem się jej uczestnikiem w wyniku zbiegu wielu okoliczności, lecz teraz ta gra była moja. Im bliżej było końca roku tym coraz bardziej oczywiste stawało się to, że nie tylko potrzebowałem się zaangażować, ale także chciałem. Nawet to, że pod koniec grudnia odkryto nam – Zakonnikom – prawdę stojącą za źródłem anomalii. Do dziś nie do końca rozumiem, dlaczego wywołało to u niektórych oburzenie. Wydaje mi się czasem, że ludzie zapominają, że między czernią a bielą jest całe spektrum szarości. Prawdopodobnie nigdy nie znaleźli się na tej bardziej mrocznej połowie skali. Zakładam, że po prostu nie rozumieją i nie zrozumieją dopóki sami się w tym miejscu nie znajdą.
Jednak ten wieczór był wyjątkowy – nie tylko dlatego, że w czasie jego trwania walnął we mnie piorun. Kiedy przeszliśmy przez portal i ujrzałem Oazę, poczułem jej magię (dość dosłownie nawet, bo białomagiczny kryształ rąbnął mnie w głowę)... chyba wtedy ostatecznie przełamałem wszystkie bariery. Przychodząc na spotkanie tydzień później miałem wrażenie, że ktoś zdjął mi z oczu źle dopasowane okulary. Choć oczywiście nic nie mogło być takie piękne i wspaniałe, bo zaczęło do mnie docierać, że zaczynam mieć jakieś uczucia względem Susanne, która ich po prostu nie odwzajemniała.
Ale to nie ma już znaczenia.
Pogrążyłem się w pracy, zacząłem intensywniej działać naukowo w celu rozwijania możliwości Zakonu. Było to wyzwanie, ponieważ sama w sobie moc, którą operuje organizacja jest ogromna. Szukam więc słabych punktów, planuję, ulepszam. Zapominam o emocjach, są badania i praca. I szpital, bo w końcu zdecydowałem się (za namową Charlene) na ponowne zaaplikowanie do świętego Munga. Przyjęli mnie, zarejestrowałem różdżkę więc teraz jestem jedną z nielicznych osób w Zakonie, która może bez problemu i bez budzenia czyichkolwiek wątpliwości przemieszczać się po stolicy. Zaczynam znów postrzegać ludzi jako ludzi, a nie tylko zbitki własnych interesów i potrzeb.
Tak, panuje mrok, bo w nieciekawych czasach przyszło nam żyć.
Ale ja widzę światło.
+
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
- akcept:
lipiec '56 - lipiec '57
Orientacja polityczna: dalej wspiera Zakon Feniksa jako Gwardzista
Ścieżka kariery: pomimo trudności kontynuuje karierę smokologa i nadzorcy wschodniej części rezerwatu Peak District
Rozwój: Benjamin skupił się na szlifowaniu umiejętności obronnych, wszak chronienie innych to podstawa codzienności Gwardzisty; nie zaniedbał fizyczności ani sięgania po silniejsze zaklęcia taktyczne i ofensywne
Więzy krwi: pozostały bez zmian - ale w końcu budzi się obok człowieka, którego kochał od dwudziestu lat
Zyskane znamiona: siatka brzydkich blizn, na stałe szpecących jego twarz; najbardziej rzucają się w oczy trzy, niczym błyskawice przeszywające skórę; pierwsza ciągnie się od prawego kącika ust w górę, aż do skroni, druga znaczy pourywaną linią żuchwę, ostatnia zaś wykrzywia policzekMMyślał, że nie może być gorzej, że najpotworniejszy czas swego życia zostawił za sobą, oczyszczając się w płomieniach iskrzących na piórach Feniksa. Mylił się, boleśnie, a za naiwność zapłacił nie tylko swoją krwią, ale i zdrowiem siostry. Wierzył w swoją siostrę, wciągnął ją do Zakonu Feniksa, informując o organizacji chroniącej mugoli oraz sprzeciwiającej się nienawistnym, okrutnym działaniom szaleńców - i niedługo potem, wraz z Hannah, stanął naprzeciw swego największego wroga. Zmierzyli się z Rosierem w centrum anomalii, w dawnej Sowiej Poczcie, ponosząc tam sromotną porażkę. Jego mała Grubcia straciła oko, on sam został potwornie poraniony, a blizny na stałe oszpeciły brodatą twarz.
Powoli wracał do zdrowia, podminowany, zalękniony o swoją siostrę, lecz okrutne doświadczenie nie sprawiło, że uciekał od odpowiedzialności. Wręcz przeciwnie, obiecał sobie, że pomści cierpienie Hannah oraz ukarze szlachecką szumowinę. Do tego czasu jednak przykładał się do swych zobowiązań Gwardzisty, pomagając Zakonnikom w uzdrawianiu miejsc skażonych czarnomagicznymi anomaliami. Wychodziło mu to całkiem nieźle, czuł, że przyczynia się do czegoś dobrego, że naprawia popełniony przez siebie okropny błąd, gdy jako pierwszy głosował za otworzeniem skrzyni z sercem Grindelwalda. Wyrzuty sumienia potrafiły przygniatać go do ziemi, jak wtedy, gdy obserwował martwe ciała zniszczonych przez anomalię ludzi; mimo to parł do przodu, robiąc wszystko, by odpokutować za swój czyn.
W międzyczasie życie prywatne uległo...zarazem komplikacji i wyczekiwanemu od lat uspokojeniu. Po jednym ze spotkań Zakonu Feniksa wyznał Hannah najściślej skrywany sekret; drewniane schodki były świadkiem trzeszczącego przekazania wieści o tym, że jest inny. Bał się reakcji, ale choć nie była entuzjastyczna, to przyniosła mu ulgę. W końcu nie musiał nieść ciężaru tajemnicy sam - a ukochana siostra nie odtrąciła go ani nie oddaliła się od niego, przejęta obrzydzeniem. W końcu ktoś bliski poznał prawdę, także o tym, kogo kochał. Od lat, od ponad dwóch dekad, na przestrzeni których szczenięce zauroczenie przemieniało się w nastoletnie zakochanie, napędzane młodzieńczymi hormonami zadurzenie, a później w stabilną, trwającą pomimo wielkiego bólu, odrzucenia i rozstań, miłość. Bał się tego słowa, ale nie potrafił znaleźć innego na opisanie wypełniających go uczuć, gdy po raz kolejny budził się obok Percivala w ich domu. Doszło do tego w pokrętny sposób, lecz widocznie byli sobie pisani - Jaimie chciał wierzyć, że gdyby Nott wtedy, przed laty, postanowił zaryzykować i postawiłby na jedną kartę, rezygnując z toksycznego szlachectwa, wszystko potoczyłoby się podobnie, podejrzewał jednakże, że to właśnie rozłąka, rozstania i trudności zahartowały ich relację. Trwałą niezależnie od wszystkiego, nawet od zajmowania przeciwnych stron barykady lub wielkich zmian w życiu Percy’ego, porzucającego nie tylko dawnych kompanów, wierzących w idee czystej krwi, ale i swoją rodzinę wraz z nazwiskiem. Mężczyzna złożył także Wieczystą Przysięgę, udowadniając niedowiarkom z Zakonu, że jego intencje są czyste. Tak duże poświęcenie upewniało Benjamina w tym, że nawrócenie Percy’ego jest prawdziwa; tak samo jak ich miłość - i dzielenie wspólnej codzienności pozwalało mu czerpać siły do dalszego angażowania się w rozpoczynającą się wojnę.
Rycerze Walpurgii stawali się coraz silniejsi i okrutniejsi, a Jaimie musiał obserwować, jak w plugawy sposób przejmują pozornie praworządną władzę w Ministerstwie Magii, by później rozpleść się ohydnymi mackami na większość Wielkiej Brytanii, w międzyczasie zamieniając Londyn w wolne od mugoli miasto. Krwawe wypędzenie z stolicy niemagicznych było potwornością, która przyczyniła się do jeszcze silniejszego sprzeciwu Zakonu Feniksa, w tym Gwardii. Ta poważnie ucierpiała, tracąc wsparcie Bathildy Bagshot oraz innych, którzy stracili życie w walce lub zaginęli podczas wojny. Ben czuł coraz większy ciężar odpowiedzialności za organizację, która powoli ulegała nadszarpywaniu i wewnętrznym rozpadom. Z czasem udało się tę entropię opanować, ale Wright jest coraz bardziej zmartwiony, prawie przytłoczony światem, w jakim przyszło mu żyć. Lekką odskocznią od wielkich problemów są dwa miejsca - domek w środku lasu oraz rezerwat Peak District. Ten pierwszy Jaimie zakupił w połowie mijającego roku, z na wpół zniszczonej rudery, mieszczącej się niezwykle daleko od siedzib ludzkich, tworząc prawdziwy dom, w którym zamieszkał najpierw z Kudłaczem, a później z Percivalem i psem, którego kiedyś mu podarował - Rogogonem. Z Blake’m dalej dzielił także pasję do smoków, realizując ją w Peak District, gdzie w pewnym zakresie współpracowali, organizując smocze wyprawy.
Jaimie ciągle dźwiga na barkach ciężar odpowiedzialności, robi wszystko, by walczyć z czarnomagiczną tyranią, gotów jest poświęcić wszystko w imię dobra i ochrony najsłabszych. Świadomość, że prowadzi tę walkę u boku kogoś, kogo kocha i komu znów całkowicie ufa, dodaje mu sił, lecz nawet to bywa niewystarczające - coraz częściej czuje lęk, nie o siebie, a o bliskich, nasilający się zwłaszcza po opublikowaniu przez Walczącego Maga listów gończych. Wojna się zaognia, sam znajduje się na liście do odstrzału, ale wierzy w wygraną nad złem i doprowadzenie Czarnego Pana oraz jego szalonych popleczników do całkowitego upadku.
Miejsce zamieszkania: zagubiona w środku lasu chatka - gdzieś w okolicach Sennen
Ain Eingarp: zamienić "barczystą sylwetką" na "barczystą sylwetką Percivala"
+
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
- akcept:
Kwiecień '56 - Marzec '57
Orientacja polityczna: niezmienna. Melisande, jako dama z wielowiekowej rodziny, szanującej tradycje od zawsze postrzegła czystą krew, jako tą, która winna prowadzić cały czarodziejski świat ku światłości. Zmiany, które nadeszły w tym wojna, sprawiły, że tylko mocniej upewniła się w swoich przeświadczeniach.
Ścieżka kariery: jak wcześniej wspiera rezerwat jako behawiorysta, przygotowując się do przejęcia roli dyplomaty.
Rozwój: miniony rok minął Melisande na pogłębianiu swojej wiedzy w dziedzinie magicznych stworzeń - głównie smoków. Chciała dopełnić wszystkie braki tak, by nie pozostawało wątpliwości, że znajduje się w miejscu w którym powinna być.
Więzy krwi: urodziło się jej kilku bratanków
Zyskane znamiona: brakKwiecień jeszcze nie zapowiadał tak wielu zmian w życiu Melisande Rosier. To, biegło swoim własnym torem. Znajomym w którym dnie upływały na pracy w rezerwacie, a wieczory na chwilach relaksu i oddechu. Próbach porozumienia z duchem siostry, podczas kolejnych baletowych kroków, które nadal pozostawały zbyt ciężkie i toporne.
To maj zdawał się uderzyć w nich wszystkim, niczym grom z jasnego nieba. Wraz z wybuchem anomalii, Melisande została wyrwana z domu nie zdając sobie sprawy z tragedii, która rozegrała sie dla ich całego rodu. Wyrwana spod kontroli magia nie tylko przyniosła zniszczenia w pielęgnowanym od lat Rezerwacie, ale i zabrała ze sobą ich ojca, pozostawiając po nim jedynie smutek i pustkę. Ta sama magia przyniosła też możliwość. Całkowity zbieg przypadków sprawił, że podczas wyprawy w której brała udział, finalnie, stała się ostatnim bastionem, który pomógł w schwytaniu powstałego gatunku smoka - wyspiarza rybojada. Miesiąc jednak nie zwalniał obfitując w szereg kamieni milowych dla Melisande. Wtedy po raz pierwszy poznała kochankę swojego brata i po raz pierwszy jej drogi zetknęły się z Alphardem Blackiem. Nie wiedząc jeszcze wtedy, że to dopiero początek obu znajomości i tego, co przyniosą one dalej.
Letni Festiwal Lata, choć pewnie wielu na to liczyło, nie przyniosło kandydata, który mógłby skraść jej rękę. Czy raczej - być jej godnym. Ta pozostawała niezdobyta, oczekując na lepszego kandydata. Chwila oddechu, możliwości skupienia się na własnych osiągnięciach i tychże rozwoju. Wieść o zaręczynach kuzyna, będąca politycznym mirażem niosła ze sobą możliwość polepszenia stosunków z ognistym rodem. Isabella zyskała przychylność Melisande, jednak straciła ją, gdy zdecydowała się porzucić wszystko na rzecz niezrozumiałych dla niej porywów serca. Jej myśli nie poświęciły jej już więcej uwagi. Jedynie współczuć można było Selwynom latorośli, które zdradzały wiekowe tradycje raz za razem.
Jesień - jak zwykle - pozostała okresem w którym główne skupienie padło nie tylko na rezerwat, ale i na odpowiednie reprezentowanie rodu, podczas krajowych uroczystości. Pojawia się na salonach, nie pozwalając, przypominając, że niezmiennie trwają. Przyniósł też jednak swoje zaskoczenie, kiedy to Stonhenge zebrał wszystkie najznamienitsze rody. Melisande na własne oczy mogła zobaczyć wielkość Czarnego Pana. Obalenie Longbottoma i powołanie na Ministra Malfoya wprowadziło zmiany, zapowiadając dopiero początek wojny w której miała odegrać swoją rolę jako sojusznik Rycerzy Walpurgi - najbardziej zaufanych ludzi Czarnego Pana, którego najwierniejszym sługą był jej brat. Wiedziała więcej, rozumiała już wszystko bardziej. Była pewna, całkowicie przekonana o tym, że jeśli jej wiedza, czy umiejętności okażą się przydatne, zrobi co w jej mocy, by zrobić porządek z ich światem.
Przez minione miesiące przemykała się też sylwetka Blacka, który przy pierwszym spotkaniu postanowił znieważyć jej jednostkę, przez wzgląd na - jak się później okazało - złość, którą żywił do jej brata. Melisande postanowiła, że przedstawiciel wrogiego rodu pożałuje swoich działań. Skrzętnie wprowadzała swój plan w życie, sprawiając że z każdym kolejnym dniem, coraz mocniej pragnął, by poświęciła mu choć chwilę uwagi. Sylwestrowa noc okazała się potwierdzeniem, że jej działania przynoszą sukcesy, stanęła wtedy przed wyborem - pozwolić mu zatapiać się w swoich emocjach dalej, co może doprowadzić do próby zdobycia jej ręki, lub odsunięcia go zdecydowanie, licząc że jednak, pomimo jej działań, po nią nie sięgnie. Wybrała pierwszą z opcji, postanawiając, że samą decyzję co do mężczyzny powinien podjąć jej brat, nestor, nie zaś ona. Finalnie, choć Rosierów i Blacków od wieków łączyła niechęć i wrogość, tak w momencie, kiedy zmieniał się świat, mogła - za sprawą sojuszu - zmienić się też i ona. Wiedziała też, że niezależnie od decyzji jej brata, postąpi - jak zawsze - zgodnie z jego wolą.
Początek wiosny niespodziewanie związał losy Rosierów z Blackami bardziej, poprzez wieczystą przysięgę której gwarantem została Melisande. Trudno określić, co stanie się dalej. Wiadomym było, że koła losu wprawione zostały w ruch. Pozostawało jedynie czekać na efekty tego, co przyniesie czas.
+
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
You will crumble for me
like a Rome.
- akcept:
Maj '56 - Kwieień '57
Orientacja polityczna: nie uległa zmianie; poglądy Fantine są dokładnie takie jak pozostałych członków jej rodziny, jest konserwatystką i popiera rządy Cronusa Malfoya
Ścieżka kariery: na polecenie Tristana zaczęła służyć rodowemu dziedzictwu w rezerwacie smoków jako alchemiczka; zaangażowała się w pracę w laboratorium i od roku pojawia się tam regularnie, aby warzyć eliksiry pod okiem doświadczonego mistrza alchemii
Rozwój: Fantine nabiera coraz większej wprawy w manipulowaniu ludźmi ze swojego otoczenia, coraz lepiej czaruje słowem i językiem ciała; nieśpiesznie szlifuje swój talent do alchemii pod okiem nauczycieli
Więzy krwi: straciła ojca w majowym wybuchu magii; w grudniu '56 została ciocią Evana Rosiera, syna Tristana
Zyskane znamiona: -Druga połowa roku 1956 nie była dla Fantine łaskawa. W noc pierwszego maja, podczas wybuchu magii, który dał początek anomaliom, straciła ukochanego ojca, lorda Corentina; była również świadkiem niebezpiecznego ataku serpentyny swojej ciężarnej bratowej jaki przykuł ją nieprzytomną do łóżka na następne tygodnie - wydarzenia te odcisnęły na Róży swoje piętno, a to był dopiero początek kłopotów. Odkrycie obecności Deirdre, kochanki najstarszego brata, w Białej Willi, dworku należącym dotychczas do ich ojca, wybuch złości i pełne pogardy słowa, które w jej kierunku wymierzyła, poróżniły Fantine z Tristanem na długie miesiące. Doszło nawet do tego, że uwierzył w plotkę o jej przyjaźni ze zwolennikiem Grindelwalda. W ich silnych dotąd relacjach powstały głębokie rysy, które zasklepiają się po dziś dzień.
Nie jedynie kłopoty rodzinne przyniosły Fantine wiele zmartwień. W czerwcu 1956 roku podstępem została zwabiona na bezimienną wyspę nieopodal wybrzeża Dover, gdzie z kilkorgiem nieznajomych przeżyła prawdziwy koszmar. Mściwy duch pragnął uwięzić ich tam na zawsze, a czerwone oczy upiora prześladowały Różę długie tygodnie później. Gdyby nie pewien domowy skrzat i list w pośpiechu skreślony do nestora rodu Rosier, jego interwencja i pomocy, pewnie by tam zginęła. Do Chateau Rose powróciła zlękniona, przestraszona i markotna, następne tygodnie zaś równały się potwornym koszmarom, bądź bezsennym nocom.
Ulgę przyniósł wyczekiwany przez Różę Festiwal Lata, w którym, zgodnie z czarodziejską tradycją, wzięła udział. Upleciony przezeń wianek wyłowił z morskiej toni lord Lestrange, z którym zaczęła wiązać pewne nadzieje. Podczas jednego z sabatów u lady Nott, która w przypływie swego geniuszu przekuła letnie załamanie pogody i śnieżycę w przyjęcie na lodzie, błyszczeli w tańcu na łyżwach, ostatecznie jednak do niczego nie doszło, a on sam odszedł w niepamięć - razem z innymi, licznymi adoratorami Fantine. Ich wokół niej nigdy nie brakowało, żaden jednak nie miał dość śmiałości, bądź wystarczająco silnej pozycji, aby poprosić o jej rękę lorda Tristana.
Jesienią odzyskała względną równowagę psychiczną i dobry humor, przeminęły okrutne mary senne, przypominające o koszmarze przeżytym na bezimiennej wyspie, Fantine zaś powróciła do wypełniania swoich obowiązków jako damy - i nie tylko. W chwili poróżnienia z Tristanem nakazał on swej siostrze, aby przysłużyła się rodzinie, zapracowała na odzyskanie zaufania służąc rodowemu dziedzictwu, co równało się pracy w rodzinnym rezerwacie smoków w Kent. Fantine od czerwca ubiegłego roku zaczęła regularnie pojawiać się w laboratorium rezerwatu, gdzie pod okiem doświadczonego mistrza eliksirów warzyła mikstury wzmacniające smoki oraz te, które wspomagały smokologów w codziennej pracy. Z czasem przestała traktować to jako karę - na nowo odnalazła przyjemność w alchemii i zapragnęła się w tym kierunku rozwijać. Ambicja nakazywała Róży pójść w ślady założycielki ich rodzinny - słynnej trucicielki Mahaut. Nie można powiedzieć, aby porzuciła wszystko dla alchemii, wciąż miała naturę hedonistki i znacznie bardziej pociągały ją salonowe rozrywki, przyjęcia i bale, lecz spędzała przy kociołku o wiele więcej czasu.
Koniec roku przyniósł zmiany, lecz dobre - wuj przekazał Tristanowi pierścień nestora podczas zgromadzenia w Stonehedge; starszy brat stał się głową całego rodu, w grudniu zaś przyszedł świat jego pierworodny syn. Fantine od razu zakochała się w Evanie, lecz jej samej wciąż nie śpieszyło się do zostania matką. Bardzo cierpliwie oczekiwała na swoją kolej do ślubnego kobierca, w skrytości ducha mając nadzieję, że to Melisande wypełni ten obowiązek jako pierwsza. Nie istniała szansa, aby została starą panną, nie z jej urodą i pozycją starszego brata, ale chciała wykorzystać jeszcze chwile wolności.
Niezainteresowana wojną, w pełni popierająca każde słowo swojego brata o nowym Ministrze Magii, dzieliła swój czas pomiędzy pracę w laboratorium i działalność na rzecz ich smoków, a wypełnianie dworskich obowiązków - co sprawiało jej ogromną przyjemność. Innym płacono za to, aby była bezpieczna i szczęśliwa, Fantine zaś miała zamiar z tego korzystać. Po tym jak wpadła w pułapkę była już ostrożniejsza, mądrzejsza, nie chciała wkroczyć jeszcze raz do tej samej rzeki.
Jedyne na czym jej zależało to wciąż jedynie ona sama, bliscy i dobra zabawa.
+
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
- akcept:
Czerwiec '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: Antymugolskie poglądy uległy radykalizacji i wyostrzeniu – za sprawą wydarzeń w Stonehenge dołączył do Rycerzy Walpurgii, by dumnie walczyć o zachowanie wyższości arystokracji i wyplenienie szlam oraz zdrajców krwi.
Ścieżka kariery: Niezmiennie pracuje jako uzdrowiciel na oddziale zatruć eliksiralnych i roślinnych.
Rozwój: Umiejętności Zachary'ego w magii leczniczej nieustannie rosną i pozwoliły osiągnąć swobodę, za którą istniały już jedynie coraz mniej znane i popularne manewry. Osiągnął znaczną poprawę swoich zdolności obronnych, głównie poprzez udział w pojedynkach Klubu, lecz także w działaniach na rzecz Rycerzy Walpurgii.
Więzy krwi: Zachary nie otrzymał żadnych nowych informacji o miejscu pobytu zaginionego brata, gdy drugi z nich opuścił brytyjskie wyspy, próbując go odnaleźć w Egipcie. Na szczycie w Stonehenge zaproponował zawarcie sojuszu z Shackleboltami w zamian za poślubienie jednej z nich – obecnie zaręczony z Sayifą Shacklebolt.
Zyskane znamiona: Jedyne blizny, które pozostały na jego ciele to te, których powstania nie pamięta: blizna po rozszczepieniu na lewym ramieniu oraz blizny na plecach po zaklęciu Lamino Glacio.Choć świat uległ drastycznej zmianie, Zachary pozostał taki sam, gdy nadciągnęły anomalie czyniące z dumnych czarodziejów bezbronnych i przerażonych. Widział to samo zlęknione spojrzenie za każdym razem, kiedy przyjmował kolejnego pacjenta będącego ofiarą magicznych anomalii. On sam lękał się nieposłuszeństwa przymiotu, z którym zwykł dumnie obnosić się. Poznał strach przed dotknięciem różdżki, by ta nagle nie posłała wiązki niestabilnej magii. Niesienie cierpienia dodatkowego cierpienia pacjentom nie przyświecało walce o zachowanie delikatnej równowagi. Bezpieczny był jednak tylko w szpitalu, gdzie pracował ostrożnie, niestrudzenie walczył o ludzkie życie. Wysiłki te wzmagał jeszcze bardziej, będąc jednym z uzdrowicieli wysłanych do płonącego Ministerstwa Magii. Wtedy nie wiedział, kto stał za tym strasznym czynem – oddany sprawie ocalił jednego z aurorów oraz wielu innych czarodziejów i czarownic spotkanych na drodze. Płomienie szalejące nad Londynem stały się przyczyną niepokoju odczuwanego przez kolejne miesiące.
Gonitwę myśli próbował uspokoić latem, pojawiając się pośród innych, nieco częściej opuszczając szpitalne mury. Nie powstrzymało to jednak uczucia zagrożenia czyhającego w cieniu, które zostało przyćmione wyłowionym wiankiem – własnością młodziutkiej lady Nott. Jej towarzystwo wspominał ciepło pośród tamtych wydarzeń. Traktował jako potrzebną beztroskę wobec wydarzeń, które nadciągnęły jesienią pośród arystokracji zgromadzonej w kręgu w Stonehenge.
Szczyt sprawił, iż przejrzał na oczy. Po raz pierwszy świadomie sięgnął po brudną politykę, zachłysnął się nią, gotów bronić rodziny za cenę własnego życia. Bezlitośnie poparł wotum nieufności wobec Harolda Longbottoma, tak samo domagając się działań ze strony Morgany pragnącej nestorskiego pierścienia. Był świadkiem pozbawienia szlacheckich godności dwojga czarodziejów, którzy sprzeciwili się rodowym tradycjom. Sam wyszedł z propozycję zawarcia sojuszu z Shackleboltami. Małżeństwo, o którym nigdy nie myślał, stanęło mu przed oczami znacznie wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej, lecz nigdy nie był tak pewny siebie jak wtedy. Tragedia, która nastąpiła wraz z pojawieniem się Lorda Voldemorta pośród nich, śniła mu się każdej kolejnej nocy, a w jedną z nich poznał prawdę skrywaną przez drogiego mu przyjaciela i sam stał się jednym z Rycerzy Walpurgii.
Pierwsze spotkanie zwieńczyło się refleksją towarzyszącą przez kolejne tygodnie. Pośród Rycerzy spotkał wiele znajomych twarzy, także nowych, ofiarowując im swoje zdolności. Jako uzdrowiciel podjął się próby utrzymania w dobrej kondycji tych, którzy dzielnie walczyli z Zakonem Feniksa. Dotkliwie poznał moc anomalii, uczestnicząc w wyprawie do szkockich ruin ujawnionych przez nie, a nawet skutecznie podjął się zwalczenia ich w samym Londynie. Wysiłki te zwieńczył uczestnictwem w balu maskowym lady Nott, zorganizowanym w ramach Noworocznego Sabatu. Miło wspominał podarek otrzymany za zmagania w karocy, w towarzystwie dwóch nieznanych mu dam. Pokaz fajerwerków przyjął z wiarą, iż kolejny rok będzie wymagał od niego znacznie odważniejszych posunięć, bowiem krótko przed balem magiczne anomalie zniknęły. Zakon Feniksa odniósł zwycięstwo.
Do samej wiosny żył w przekonaniu i spokoju. Powoli realizował się pośród Rycerzy Walpurgii. Dostąpił zaszczytu współpracy z jednostką badawczą – uczestniczył na pierwszej linii działań w przygotowywaniu śmiertelnych pułapek mających chronić własności Czarnego Pana. Po raz pierwszy stanowił pierwszą i ostatnią linię obrony. Wiosna jednak przyniosła kolejne zmiany. Działania ministra Malfoya w noc z 31. marca na 1. kwietnia rozpętały krwawą wojnę. Londyn opustoszał. W pierwszych tygodniach przypominał opustoszałe, wymarłe miasto, po którym poruszała się jedynie garstka czarodziejów. Komisja rejestracyjna weryfikowała każdego, kto chciał przebywać w granicach brytyjskiej stolicy, lecz nie powstrzymało to krwawych walk toczonych na ulicach.
Oddany uzdrowicielskiemu powołaniu pomagał ludziom w murach Świętego Munga, także tam zmagając się z konsekwencjami nowego porządku. Dwoił własne wysiłki, aby oddział funkcjonował tak jak dawniej, pierwszy raz w życiu wykazując tak silne przywództwo nad grupą. Zapanowanie nad chaosem wywarło silnych wpływ na Zachary'ego, ale także stało się powodem do większej pracy nad posiadanymi umiejętnościami. To nimi wykazał się podczas próby nakłonienia olbrzymów do współpracy. Pozbawiony narzędzi improwizował, próbując uleczyć ich z nieznanej choroby – skutecznie, jak się okazało. Niedługo później stanął jak równy z równym ze Śmierciożercami, biorąc udział w działaniach mających zapewnić szczelność londyńskich granic oraz przewagę Rycerzy. Doświadczył również dziury w pamięci. Został posiadacze blizn, których pochodzenia nie pamiętał i za żadne skarby nie potrafił sobie przypomnieć.
W zmęczeniu wywołanym nadmierną pracą w szpitalu zdołał podjąć kroki ku zawarciu sojuszu z Shackleboltami. Poznał osobiście tę, która miała zostać jego żoną. Starał się poznać Safiyę na swój własny sposób. Próbował przełamać to, co go krępowało jako kawalera. Będąc zaręczonym odczuwał szereg nadciągających zmian, którym musiał stawić czoła. Pojawiła się również myśl, iż żona stanie się pomocą, której potrzebował, ulgą w cierpieniu i towarzyszką w szczęściu.
Do podmiany z obecnymi w karcie:
Bogin: pusta klatka Ammuna
Amortencja: [całe do zmiany] gorącym piaskiem, pergaminem, kwiatem lotosu, kadzidłem
Ain Eingarp: [całe do zmiany] siebie w masce z ptasim dziobem, stojącego w cieniu tronu, za mną kobieta z burzą włos kładąca dłoń na ramieniu
Aktywność: spotkania towarzyskie [do podmiany za "unikanie arystokratycznych spotkań] pozostałe bez zmian
+
I don't care about
the in-crowd
- akcept:
Czerwiec '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: Za sprawką swojego brata i przyjaciela dołączyła do Zakonu Feniksa, by jeszcze efektywniej pomagać wszystkim potrzebującym. Po roku aktywności wraz z innymi członkami organizacji znalazła się na listach gończych Ministerstwa Magii, widniejąc jako niebezpieczny członek, zwolennik Harolda Longbottoma i przeciwnik rządu.
Ścieżka kariery: Od czerwca 1957 poszukuje pracy, a odziedziczony po dziadku sklep z miotłami i asortymentem do quidditcha zostaje zamknięty po wielu latach prowadzenia; zaciągnięty na niego dług — niespłacony.
Rozwój: Treningi, klub pojedynków, a w końcu otwarte starcia i walki w Londynie doprowadziły do intensywnego rozwoju z magii defensywnej. Prócz wyraźnego wzrostu umiejętności z zakresu obrony przed czarną magią powróciła również do nauki nielubianej w szkole transmutacji i poprawy techniki uroków niezbędnych w pojedynkach. Utrata oka podczas pierwszego pojedynku doprowadziła ostatecznie do poprawy koncentracji, zmysłu słuchu; poprawiła swoje kulinarne zdolności, a także nauczyła się jeździć konno. Schudła.
Więzy krwi: niezmiennie panna, wszyscy najbliżsi członkowie jej rodziny na szczęście żyją.
Zyskane znamiona: brakLos w końcu sobie przypomniał o jej istnieniu, rzucając ją na głęboką wodę, ale nigdy nie oczekiwała od życia niczego innego. Miała potwornie wielką wolę walki, a determinacją mogla dzielić się z tymi, którym życie poskąpiło odpowiedniej motywacji.
Była gotowa za wszelką cenę wyrwać najdroższego brata z sekty, do której przynależał. Widząc jego fatalny stan sądziła, że grozi mu upadek, przed którym chciała go uchronić, a całą winą obarczyła wspólnotę, do której zamierzał ją wprowadzić. Prawda o tym, że owa organizacja, zwana Zakonem Feniksa, walczy z mrocznymi siłami i jest spuścizną po wyjątkowym czarodzieju ją naprawdę zaskoczyła, podobnie jak fakt, że należała do niej już większość jej bliskich. Propozycję dołączenia przyjęła od razu, wiedząc, że dzięki temu będzie mogła pomagać sprawniej i szybciej tym, którzy tego potrzebowali. Nie bała się wyzwań, często drwiąc z ryzyka i niebezpieczeństw, z których wcześniej udawało jej się wychodzić bez szwanku. Naiwnie wierzyła, że szczęście będzie jej sprzyjać zawsze, a sprawiedliwość zwycięży. Pierwszy upadek był bolesny.
Wielką Brytanią wstrząsnęły anomalie, Ministerstwo Magii zniknęło w ogniach Szatańskiej Pożogi. Wielu czarodziejów straciło dach nad głową, wielu zginęło, a największymi ofiarami magii stały się dzieci i mugole. Prócz niesienia potrzebującym najprostszej pomocy podjęła się walki z zaburzeniami magii u boku najznakomitszych czarodziejów, od których miała szansę uczyć się potęgi magii defensywnej. Starcie z wrogiem w sowiej poczcie odbiło się na niej wielkim piętnem, budującym w niej po raz pierwszy gniew tak wielki, że gotowa była pozbawić drugiego człowieka życia. Nauczyło jej nienawiści i zrodziło chęć zemsty. Śmierciożerca, który tamtego dnia torturował jej brata, a następnie częściowo oślepił, stał się jej koszmarem. Porażka po raz pierwszy w życiu doprowadziła ją do załamania. Pozbawiona oka, a więc oszpecona, straciła pewność siebie i poczucie atrakcyjności. W końcu była nie tylko człowiekiem, czarownicą, wojownikiem, ale też kobietą. Wycofała się z życia towarzyskiego, schudła. Pomoc uzdrowiciela przyniosła ze sobą ponowną wiarę, z czasem odnalazła w sobie siłę, która podniosła ją z kolan na nowo, zmobilizowała do intensywniejszej pracy nad sobą. Sprowadziła do klubu pojedynków, pchnęła do praktyk uroków i nauki niemalże od podstaw nigdy nielubianej i niedocenianej transmutacji. Towarzystwo członków Zakonu Feniksa nauczyło ją, że musiała pracować nad magią nieustannie, by nie zostać w tyle i stać się ciężarem. Podejmowała się więc nowych wyzwań, angażowała w misje zlecone przez Gwardię i walczyła u boku najlepszych, ani przez chwilę nie wracając już do samokrytycznych myśli.
W międzyczasie przyjaciel, którego skrycie kochała zdążył zniknąć z jej codzienności bez słowa, wchodząc w nową rolę bez jej udziału i pomocy. W jej wyobrażeniach czas się zatrzymał, ale świat nie stanął wcale w miejscu. Otoczona była przez przyjaciół, a także ludzi, którzy ofiarowali jej więcej niż dotąd potrzebowała. Wojenne realia nie pozwoliły jej na bezwładne rzucenie się w wir nabierających na sile i znaczeniu relacji, a tęsknota nie pchnęła jej w otaczające ją silne męskie ramiona. Zatrzymana w miejscu, zablokowana przez samą siebie uparcie ignorowała podszepty kobiecej intuicji, potrzeb i pragnień. Została powierniczką największego i jednocześnie najtrudniejszego dla niej sekretu starszego brata. Wyjawienie brutalnej prawdy o wybranku jego serca, który nie dość, że okazał się mężczyzną to jeszcze byłym Rycerzem Walpurgii, wstrząsnęło nią i rzuciło przed oblicze kolejnej próby. Przez cały czas nie ustawała w byciu najlepszą przyjaciółką, jaką mogła być, dla osób, które jej pozostały. Zaginięcie bliskiej jej sercu wojowniczki przeżyła, choć ani przez chwilę nie traciła w jej szczęśliwy powrót. Wielu z jej znajomych, a także bliskich sercu ludzi ucierpiało w starciach lub zniknęło z dnia na dzień. Kiedy wewnętrzna sytuacja zaczęła się stabilizować, najdroższy sercu przyjaciel powrócił, wywracając wszystko do góry nogami raz jeszcze.
Przez cały czas dbała o biznes, który przypadł jej w schedzie po dziadku. Umiejscowiony na Pokątnej sklep z miotłami i asortymentem do quidditcha wciąż bardzo powoli odbijał się od dna. Udało jej się wyremontować część pomieszczeń i z zaplecza stworzyć pracownię, w której coraz częściej zaczynała tworzyć w głowie plan stworzenia nowej miotły sportowej. Po pięciu latach przyszła też pora na spłatę zaciągniętego na niego długu, lecz wojenna zawierucha odsunęła zobowiązania na dalszy plan. Działalność dla Zakonu Feniksa i otwarte przeciwstawianie się polityce powołanego w Stonehenge podczas zamachu stanu ministra, Cronosa Malfoya, sprawiły, że wraz z innymi przyjaciółmi przyozdobiła londyńskie mury jako poszukiwana. Ponieważ jej schwytanie i doprowadzenie przed oblicze wymiaru sprawiedliwości gwarantowało olbrzymią nagrodę przebywanie w stolicy przestało być bezpieczne. Musiała opuścić mieszkanie przy Baker Street i zamknąć rodzinny interes, zbiegając do przyjaciół. Nowy rozdział w otwartej księdze zdarzeń nie przerażał jej — wiedziała, że dosięgła ją rzeczywistość, w której wciąż miała się lepiej od wielu innych. Potrafiła się zaadaptować, choć jej niepoprawny optymizm stopniał. Realia ograniczały jej naiwność w nagłą zmianę sytuacji. W swoich decyzjach bywała ostrożniejsza, a ponieważ wciąż nie nauczyła się kłamać, ilość tajemnic i trzymanych sekretów zmusiła ją do zdobycia umiejętności obracania kota ogonem.
Nie przestała wierzyć, że w życiu wszystko dzieje się w określonym celu. Po burzy zawsze wychodzi słońce — czekała więc niecierpliwie na przebłysk światła w świecie pełnym mroku, robiąc wszystko, co tylko mogła, by pomóc w rozgonieniu przerażającej ciemności.
Gotowe do podmiany:
Miejsce zamieszkania: Wybrzeże Exmoor, Somerset
Mieszkanie w Londynie wciąż posiadam, ale nie mogę w nim przebywać;
Bogin zmieni się w: Tristana Rosiera
Bo widok tego potwora pastwiącego się nad moim bratem jest najgorszym z moich koszmarów;
W Ain Eingarp zobaczę: siebie w towarzystwie rodziny i przyjaciół
Bo już wyrosłam z marzeń o tym, by grać. Wojna mi uświadomiła, że każdy dzień bez ludzi, których kocham nie miałby najmniejszego sensu;
Pasja/Interesuję się: quidditchem, gotowaniem
Bo już więcej gotuję, mniej gram. W przyszłości widzę tu jeszcze miejsce na jazdę konną, o ile Percy mi pożyczy rumaka...
Quidditch/Kibicuję: Jastrzębiom i Zjednoczonym
Jastrzębiom z sentynemntu wciąż, grał tam Jamie, grał tam Billy; Zjednoczonym bo gra tam mój brat
Aktywność/W wolnych chwilach: pomagam komu tylko mogę
Bo już nie mam czasu na to, by grać braciom na nerwach;
+
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
- akcept:
Maj '56 - Czerwiec '57
Orientacja polityczna: Jego poglądy nie uległy zmianie – nadal czynnie działa w szeregach Zakonu Feniksa. Wierzy w świat, w którym czarodzieje i mugole mogą żyć obok siebie, nie walcząc ze sobą, a wspierając się wzajemnie.
Ścieżka kariery: Prześladowania, które dotknęły czarodziejów mugolskiego pochodzenia oraz wprowadzenie obowiązku rejestracji różdżki, zmusiły go do porzucenia dotychczasowej kariery szukającego. Aktualnie szuka dla siebie stałego zajęcia, w międzyczasie pracując dorywczo jako przysłowiowa złota rączka: pomaga w naprawie uszkodzonych przez anomalie budynków, remontach, nakładaniu prostych zabezpieczeń. Planuje budowę boiska w Oazie i zorganizowanie rozgrywek Quidditcha dla ukrywających się tam dzieci; chce zapewnić im miejsce, w którym będą mogły odzyskać przynajmniej skrawki normalności.
Rozwój: Jeśli chodzi o dziedziny magiczne, to Billy skupił się przede wszystkim na ćwiczeniu magii defensywnej, chcąc być w stanie – w razie konieczności – obronić siebie i swoich bliskich. Treningi i praca fizyczna pomogły mu się zahartować: stał się szybszy i silniejszy.
Więzy krwi: W maju zeszłego roku dowiedział się, że jest ojcem, a w jego życiu pojawiła się Amelia – sześcioletnia córka, o której istnieniu nie miał wcześniej pojęcia. Pomimo początkowej niepewności, pokochał ją jednak całym sercem, a ona stała się najważniejszą osobą w jego rzeczywistości – to dla niej kupił i wyremontował chatę w bezpiecznej Oazie, i to głównie dla niej walczy – chcąc zapewnić jej świat, w którym nie będzie musiała ukrywać się ze względu na swoje pochodzenie.
Zyskane znamiona: -Kurz po wybuchu anomalii nie zdążył jeszcze opaść, kiedy jego własny, starannie poukładany świat również zadrżał w posadach: początkiem maja dotarł do niego list informujący o śmierci kobiety, którą kiedyś kochał – oraz o tym, że w związku z jej odejściem stał się jedynym prawnym opiekunem Amelii, sześcioletniej córki, o której istnieniu dotychczas nie miał pojęcia. Pojawienie się dziewczynki pod jego dachem zmusiło go do przeorganizowania własnej rzeczywistości, już i tak skomplikowanej dołączeniem do Zakonu Feniksa – organizacji, w której szeregach działał już wtedy od kilku tygodni, a która za cel obrała sobie okiełznanie wprowadzającej chaos, niestabilnej magii. Billy, do niedawna za jedyne zmartwienie mając to, czy jego drużynie Quidditcha uda się zdobyć puchar w ligowych rozgrywkach, musiał szybko nauczyć się funkcjonowania w nowej, zupełnie obcej sobie codzienności – takiej, w której nie był już wschodzącą gwiazdą sportu, a stał pewnie na ziemi, wchodząc w rolę ojca oraz członka nielegalnej grupy czarodziejów walczących o przywrócenie w Wielkiej Brytanii spokoju.
Nie poszło mu zbyt dobrze, zagubił się w tajemnicach i sekretach, stopniowo odsuwając od siebie ludzi, którym powinien ufać najbardziej, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że odrzucenie ich wsparcia nie mogło nikomu wyjść na dobre. Prowadzenie nierównej walki z anomaliami oraz codziennie niespodzianki związane ze sprawowaniem samotnej opieki nad niepanującą nad własną magią córką, sprawiły, że zaniedbał treningi – na boisku pojawiał się coraz rzadziej, a jeśli już to robił, to częściej niż złotego znicza, łapał kontuzje. Przez cały czas niezmiennie angażował się jednak w działania Zakonu Feniksa, pomagając w odbudowie zniszczonej przez kataklizm kwatery głównej, oraz wyciszając źródła niestabilnej, czarnomagicznej energii: w Londynie i poza nim. Brał też udział w misjach, pomagając organizacji w wykorzystaniu skupisk białej magii, i w zdobyciu fragmentów kamienia wskrzeszenia. Chociaż szczęśliwie udawało mu się unikać bezpośrednich starć z wrogiem, to starał się na takowe przygotowywać, podejmując się nauki porzuconych po szkole dziedzin defensywnych.
Pomimo starań, po kilku miesiącach przerósł go ciężar spoczywającej na jego barkach odpowiedzialności. Bez względu na ilość opanowanych źródeł, anomalie wciąż trwały w najlepsze, coraz bardziej zagrażając podatnej na ich działanie córce Williama. Nie będąc w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa w kraju, zdecydował się wyjechać za granicę, zabierając ze sobą również pozbawionego magicznych zdolności ojca. Wstyd związany z porzuceniem walki oraz przyjaciół sprawił, że zrobił to po cichu, nie usprawiedliwiając się przed nikim i znikając praktycznie bez słowa – naiwnie licząc, że z daleka od panującego w Wielkiej Brytanii chaosu zdoła zbudować nowy dom dla siebie i swojej rodziny. Przez kolejne tygodnie nad tym właśnie pracował, ręcznie remontując stary, odkupiony za bezcen budynek, i ucząc się od ojca podstaw sztuki budowlanej. Choć jednak praca fizyczna skutecznie zajmowała jego dłonie, to nie udało jej się tego samego zrobić z umysłem i sercem. Francja nie przyniosła mu spokoju – mimo że pozornie znajdował się daleko, przez cały czas śledził wydarzenia wstrząsające rodzinnym krajem, wielokrotnie w ostatniej chwili powstrzymując się przed powrotem.
Kroplą, która przelała czarę, były przerażające wieści o Bezksiężycowej Nocy, wyrywające go z budzącej wyrzuty sumienia bezczynności, i zmuszające do sięgnięcia po spakowaną znacznie wcześniej walizkę. Chociaż powrót do rozdartego wojną kraju nie był prosty, początkiem kwietnia udało mu się przekroczyć granicę i ponownie stanąć na angielskiej ziemi. Nie mogąc wrócić do znajdującego się w zamkniętej strefie mieszkania, początkowo zatrzymał się u mieszkającej w Dolinie Godryka kuzynki, za ciepły kąt odpłacając się głównie wdzięcznością – i wchodząc na długą ścieżkę naprawiania własnych błędów i wyjaśniania nieporozumień. W odnalezieniu się w zmienionej rzeczywistości pomogła mu Hannah; to dzięki przyjaciółce dowiedział się o losach ich wspólnych przyjaciół, i to ona powiedziała mu też o istnieniu Oazy, wskazując tym samym miejsce, w którym mógł odnaleźć pracę i schronienie. Bez zawahania wydał ostatnie oszczędności na zakup jednej z nowo wybudowanych chat, by po jej wyremontowaniu móc zamieszkać tam razem z córką; oprócz tego pomagał, gdzie tylko mógł, wznosząc kolejne budynki i bez zawahania powracając w szeregi Zakonu Feniksa – tym razem pełnię sił poświęcając działaniu w organizacji. Pogodzenie się z niechybnym zakończeniem kariery sportowej przyszło mu z trudem, żal związany z koniecznością porzucenia drużyny przekuł jednak w pracę, za cel obierając sobie wyrwanie stolicy z rąk Rycerzy Walpurgii, i bez zawahania idąc tam, gdzie do posyłano – bez względu na to, czy była to wioska olbrzymów, czy pogrążone w wojennej zawierusze ulice miasta. Okropności, których był tam świadkiem, napełniły go determinacją – choć zdawał sobie sprawę, że nie był w stanie samodzielnie pokonać popleczników Lorda Voldemorta, to poprzysiągł sobie ochronić przed nimi tyle istnień, ile tylko zdoła.
Dodatkowo:
Ain Eingarp: Amelię – dorosłą, całą i zdrową, uśmiechnięta, szczęśliwą
(podmienić)
Pasja: rozgrywkami Quidditcha, sportem w każdej postaci oraz naprawianiem tego, co zepsute
(podmienić)
Quidditch: Zjednoczonym z Puddlemere
(podmienić - bo żaden z jego Jastrzębi nie gra już w Jastrzębiach, a Zjednoczeni jako pierwsi zbuntowali się przeciwko nowym zasadom)
Aktywność: latam na miotle, gram amatorsko w Quidditcha, pływam, pomagam
(podmienić)
Muzyka: Ricka Charliego i Jego Zmiataczy, informacyjnych audycji Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej (podmienić)
Oprócz tego - zdaję sobie sprawę, że prośba będzie raczej nietypowa, ale chciałabym zmienić nick postaci z Billy Moore na William Moore; nie jest to zmiana personaliów, pełne imię Billy'ego zawsze brzmiało William, z tym, że do pewnego momentu używał go rzadko. Billym był jako dzieciak, bo ze względu na wadę wymowy w ten sposób łatwiej było mu się przedstawić, Billym Moore'em był w Hogwarcie i później - bo jego zdrobniałe imię lepiej spływało z ust komentatorów Quidditcha. Pod tym imieniem stał się rozpoznawalny wśród fanów Jastrzębi - ale kariera wschodzącej gwiazdy sportu powoli zaczyna stanowić dla niego zamknięty rozdział. Nie jest już dzieckiem ani beztroskim chłopcem, został ojcem i członkiem Zakonu Feniksa; w wątkach już zaczął przedstawiać się pełnym imieniem, świadomie porzucając przeszłość, w której był głównie graczem. A chociaż dla przyjaciół i rodziny pewnie zawsze będzie już Billym, to reszty świata raczej nie - stąd mój wniosek o zmianę.
(No i może dzięki temu jego wrogowie nauczą się w końcu, jak ma na imię...)
+
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5