Temat umożliwia uzupełnienie kart postaci poprzez dodanie fragmentu opisującego to, co działo się przez cały fabularny rok pełen tragedii, zmian i niespodzianek. Każdy gracz, którego postać ukończy rok fabularnej aktywności (będzie to sprawdzane na podstawie wsiąkiewek - miesiąc, w którym postać posiada pierwszy ukończony wątek opisany we wsiąkiewce, będzie uznany za pierwszy miesiąc jej fabularnej aktywności), może w 600-1000 słowach opisać jej dotychczasowe perypetie z uwzględnieniem wydarzeń dla niej najważniejszych i takich, które mogą się przydać przy ustalaniu relacji. Nie istnieją inne wymagania, aktywność postaci nie musi być ciągła ani obecna w każdym miesiącu, jeśli tylko jesteście w stanie opisać jej roczne perypetie na przynajmniej 600 słów, możecie to zrobić.
W momencie, w którym postać ukończy fabularny rok (dla przykładu: postać będąca na forum od początku, a więc od lipca 1955 r. może dodać swoje uzupełnienie w chwili rozliczenia majowo-czerwcowej wsiąkiewki), może skorzystać z poniższego kodu i wkleić w tym temacie opis swoich losów; następnie zostaną one sprawdzone i zaakceptowane, a potem wklejone do Waszych kart postaci. Nagrodą za utworzenie zaakceptowanego uzupełnienia karty jest 1 punkt biegłości.
Fabularny miesiąc końcowy musi zgadzać się z aktualnie trwającym miesiącem fabularnym lub miesiącem trwającym w okresie ubiegłym. W przypadku nieumieszczenia aktualizacji karty w terminie, okres ten wydłuża się o kolejne minione miesiące, musi je uwzględniać, a aktualizacja postaci wymaga rozliczenia aktualnych wsiąkiewek.
Przy rozpisywaniu podsumowania fabularnego roku postaci możliwe jest przesunięcie do 5 punktów statystyk do innych dziedzin lub do reszty (za fabularnym uzasadnieniem bazującym na tym, co zostało rozpisane w podsumowaniu).
Podsumowanie można umieścić za każdy rok fabularnej aktywności, jednak w przypadku, kiedy poprzednie podsumowanie z powodu spóźnienia obejmuje okres dłuższy niż rok, kolejny rok liczony jest od zakończenia tego podsumowania.
- Kody:
- Obowiązkowo:
- Kod:
<div id="up"><div id="up2">
<h6>Sierpień '55 - Wrzesień '56</h6>
<div id="kp"><div class="mFabRok">[b]Orientacja polityczna[/b]: aktualne poglądy polityczne postaci, ich zmiana, powody, wsparcie organizacji
[b]Ścieżka kariery[/b]: awanse, zmiany stanowiska, zakończenie nauki
[b]Rozwój[/b]: fabularny opis rozwiniętych statystyk i biegłości
[b]Więzy krwi[/b]: zmiany w obrębie rodziny, stanu cywilnego, uśmierconych bliskich
[b]Zyskane znamiona[/b]: blizny, znamiona zyskane w trakcie rocznej fabuły</div>
<img src="LINK DO OBRAZKA" class="obr">
<p>Tekst
</p></div></div></div>
Nieobowiązkowo - do wyboru, poniższy kwestionariusz nie wlicza się w limit słów i można go nie uzupełniać wcale, uzupełnić wybiórczo lub uzupełnić cały w zależności od potrzeb i rzeczywistych zmian, jakie zaszły w postaci.- Kod:
[b]Miejsce zamieszkania[/b]:
[b]Znaki szczególne[/b]:
[b]Patronus[/b]:
[b]Patronus - dokładniejszy opis[/b]:
[b]Bogin[/b]:
[b]Amortencja[/b]:
[b]Ain Eingarp[/b]:
[b]Pasja[/b]:
[b]Quidditch[/b]:
[b]Aktywność[/b]:
[b]Muzyka[/b]:
[b]Statystyki[/b]: możliwość zmiany do 5 punktów - za fabularnym uzasadnieniem zarówno zapomnienia jak i rozłożenia (chyba, że punkty zostaną dodane do reszty)
Sierpień '55 - Wrzesień '56
Ścieżka kariery: Została szefową biura aurorów, a potem ministrą.
Rozwój: Porzuciła czarną magię, zgłębiając się w sztukę obrony przed nią, ponadto poświęciła się sztuce malunku, osiągając w tej dziedzinie mistrzostwo.
Więzy krwi: Wyszła za mąż i urodziła trojaczki.
Zyskane znamiona: Zyskała szramę po czarnomagicznej klątwie nad lewym okiem w starciu z dawnymi sprzymierzeńcami.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Nunc lacinia ipsum sed lorem ultrices tincidunt. Suspendisse fringilla, mauris at posuere sodales, odio turpis hendrerit justo, eget maximus libero massa congue mauris. Donec at sodales quam. Curabitur rutrum dolor ante, malesuada malesuada tortor egestas vitae. Donec vulputate consectetur leo, eu porta sem porttitor et. Proin gravida magna ex, vitae malesuada elit interdum ac. Aliquam at viverra nunc. Nullam imperdiet justo mi, placerat finibus est vehicula nec. Curabitur porta ante quis tempus pharetra. Nullam a turpis quis dui imperdiet pulvinar. Vestibulum ante sapien, euismod at augue ac, bibendum hendrerit eros. Cras ligula augue, euismod et nisi non, sodales faucibus ligula. Morbi eget tortor tristique, suscipit nibh eu, luctus dolor. Cras aliquet varius viverra.
- akcept:
Październik '55 - Grudzień '57
Orientacja polityczna: od listopada 1955 roku pozostaje czynnym członkiem Zakonu Feniksa; otwarcie przeciwstawia się obecnemu rządowi - za jego głowę wyznaczono nagrodę
Ścieżka kariery: po rozwiązaniu biura aurorów działa jako rebeliant dla podziemnego rządu Longbottoma
Rozwój: nieustanna walka w szeregach Zakonu Feniksa uczyniła go wybitnym w magii defensywnej; coraz częściej sięga także po magię ofensywną, wybierając potężne, bezwzględne inkantacje. Jako auror dba o rozwój fizyczny i refleks.
Więzy krwi: w maju 1956 roku dowiedział się, że jest ojcem czternastoletniego już Oscara
Zyskane znamiona: kontuzja kolana, która daje o sobie znać na zmianę pogody; na skutek nieudanego zaklęcia Horatio jego wiek biologiczny postarzał się o trzy lataListopad 1955 roku był miesiącem zmian. Tamta noc ognisk naznaczyła mnie już na zawsze, a melodia, która przychodziła wraz ze snem, miała utorować nową ścieżkę. Nie tylko dla mnie - dla całej Anglii. Powołany do życia kilka miesięcy wcześniej Zakon Feniksa, będący spuścizną Albusa Dumbledore’a, wydawał się jedyną szansą w walce z Grindewaldem. Już wtedy pojawiły się głosy, że czarnoksiężnik nie jest jedynym, który ukrywa się w ciemnościach. Że poza nim jest ktoś jeszcze. Być może potężniejszy, jeszcze bardziej bezwzględny. Przez długi czas poruszaliśmy się jak pijane dzieci we mgle, aż do pojawienia się profesor Bagshot. Wraz z nią nadzieja na pokonanie czarnoksiężnika w końcu ożyła, nabierając realnych kształtów. Próba Gwardzisty, do której przystąpiłem w kwietniu, związała mnie z Zakonem Feniksa na zawsze, choć w gruncie rzeczy nie potrzeba było krwawej pieczęci, aby zyskać moje oddanie. Dla mnie od dłuższego czasu walka była jedyną słuszną drogą - choć w tamtej chwili nie byłem jeszcze świadomy, ile poświęceń i zła w najczystszej postaci przyjdzie mi dźwigać na własnych barkach.
Paradoksalnie, byłem wtedy szczęśliwy - jakiś czas. Wówczas jeszcze pełen nadziei na lepsze jutro, z wiecznym uśmiechem i żartem na ustach, zawadiacki, nieco nonszalancki, bez pamięci zakochany w kobiecie, która w końcu pozwoliła mi być częścią swojego życia. Tylko po to, by po chwili wyrzucić mnie z niego z impetem i zniknąć z moich radarów. Gorzki smak odrzucenia towarzyszył mi jeszcze przez wiele miesięcy, silnie tłumiony wydarzeniami, które odmieniły Anglię wraz z majem. Pokonanie Grindewalda miało swoją cenę. Sprowadzenie na wyspy kataklizmu pod postacią anomalii przyczyniło się do śmierci wielu niewinnych osób - i choć była to konieczna ofiara, trudno było zapomnieć o lejącej się krwi. W tamtym czasie źle sypiałem, jeszcze gorzej radząc sobie z konfrontowaniem własnego odbicia w lustrze. A przecież musiałem kroczyć z dumnie uniesioną głową - bo poza anomaliami, maj przywrócił do życia zapomniane historie.
Do tamtego czasu nie wiedziałem, że jestem ojcem. Że przelotny romans z mugolaczką doprowadził do poczęcia nowego życia. Czułem wstyd - za swoje szczeniackie zachowanie, za porzucenie kobiety bez słowa, za nieobecność - ale jednocześnie ogromną radość, że w moim życiu pojawił się Oscar. Nie miałem wątpliwości, że jest moim synem. Choć nie wyrastał przy mnie, był zbyt podobny; nie tylko z fizjonomii, ale i w temperamencie. W obronie przed jego własną, mugolską rodziną, zabrałem go do siebie na wakacje. Nie był to najprostszy czas, wychowanie nastolatka było nowym i trudnym wyzwaniem - tym trudniejszym, że rozpoczynałem je z zapisaną kartą ojca, którego nigdy nie było. A przecież nie zamierzałem popełniać błędów własnego.
Skoro już o ojcach mowa - we wrześniu mój własny został ogłoszony Ministrem Magii. Wskazany przez Lorda Voldemorta miał wyznaczyć nowy ład, strącając z piedestału Longbottoma. Zakon Feniksa odpowiedział błyskawicznie - wraz z dwójką innych członków zaoferowaliśmy prawowitemu Ministrowi swoje wsparcie, schodząc do podziemia. Trzecia siła wypełzała z ciemności, podczas gdy my walczyliśmy o odzyskanie dawnego życia. Wyprawę do Azkabanu traktowałem osobiście, gotów oddać życie za przywrócenie świata do normalności. Kiedy misja zakończyła się sukcesem - choć nie bez ofiar - stało się jasne, że teraz już nic nie stało na przeszkodzie nowej władzy. Władzy, która otwarcie wyrażała pogardę wobec mugoli, a nawet półkrwi czarodziejów, mieszańców i wszystkich tych, którzy nie wydawali się wystarczający. Siły Zakonu były w mniejszości, dlatego wraz z nastaniem nowego roku Longbottom podjął decyzję, bym udał się za ocean, próbując znaleźć sojusz w Magicznym Kongresie USA.
Popłynąłem tam pod przykrywką pracy - miałem poznać nowe metody, by później wprowadzić je w życie w Anglii. Nawiązywałem znajomości, obserwowałem - i uczyłem się. Ameryka mnie zmieniła. W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, tam walka do ostatniej kropli krwi była na porządku dziennym. Przyzwyczajony do łapania czarnoksiężników żywcem, tam po raz pierwszy zasmakowałem śmierci. Nie była przyjemna, nie leżała dobrze na mojej lisiej fizjonomii - często okazywała się jednak konieczna. Co jakiś czas docierały do mnie wiadomości z kraju; wiedziałem, że było coraz gorzej. Zamordowano moją szefową, rozwiązano biuro aurorów. Z każdą nową nowiną chciałem wracać, nie mogłem jednak zmarnować budowanego przez miesiące wizerunku. Ostatecznie udało mi się uzyskać jedynie wsparcie w zakresie pomocy dla uchodźców - wówczas wydawało mi się to zmarnowaną szansą, z czasem jednak zacząłem doceniać to, czego dokonałem.
Nie były to wakacje - a jednak powrót do Anglii sprawił, że zatęskniłem za zadymionymi pubami jazzowymi i przypadkowymi kobietami, które przesypiały noce w moich ramionach. Nic nie było takie jak przed moim wyjazdem. Wojna rozprzestrzeniła się po kraju niczym chwasty, a Zakon Feniksa stał się wrogiem publiczym numer jeden. Czy sprawiło to, że uciekłem do lisiej nory? Nie. Byłem potrzebny bardziej niż kiedykolwiek. Obowiązek walki o dyskryminowanych spoczywał na moich barkach. Ze znamieniem gwardzisty czy nie, nadal zamierzałem robić to, w czym byłem najlepszy.
Miejsce zamieszkania: Kurnik, Dolina Godryka
Ain Eingarp: siebie w towarzystwie nieco starszego Oscara trzymającego Orloka, z kobiecą sylwetką u boku i dwójką małych dzieci; szczęśliwych
Pasja: w lepszych czasach - quidditchem, mugolskim kinem i muzyką
Quidditch: w lepszych czasach nadal kibicowałbym Harpiom
Aktywność: medytuję, trenuję innych w pojedynkach i wymierzam sprawiedliwość
Statystyki: Proszę o przełożenie 1 punktu CM do OPCM, która to dziedzina jest chlebem powszednim Lisa. Fox fabularnie nigdy nie użył zaklęcia czarnomagicznego, a punkt ten znalazł się tam ze względu na zawód aurora - dopiero z czasem doprecyzowano, że aurorzy nie muszą posiadać statystyk w tym zakresie, by rozpoznawać zaklęcia.
+
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Ostatnio zmieniony przez Frederick Fox dnia 29.08.21 10:29, w całości zmieniany 2 razy
- akcept:
Wrzesień '57 - Wrzesień '58
Orientacja polityczna: Wraz z początkiem września 1957 zawiązała swoje losy z Zakonem Feniksa. Kolejne wydarzenia doprowadziły do coraz aktywniejszego zaangażowanie w sprawę Zakonu, głównie w charakterze uzdrowiciela, służącego różdżką zarówno zakonnikom jak i ludności cywilnej, na której najbardziej odbijała się wojna.
Ścieżka kariery: W wyniku wydarzeń Bezksiężycowej Nocy zbiegła z Londynu, jednocześnie porzucając swoje stanowisko w Szpitalu Świętego Munga. Wraz z początkiem maja 1957 rozpoczęła pracę w Leśnej Lecznicy, coraz częściej również udziela prywatnych wizyt.
Rozwój: Roselyn dedykowała swoją karierę zawodową pracy uzdrowiciela i to rozwijanie tych umiejętności od zawsze było jej priorytetem. Praca w Leśnej Lecznicy rzuciła przed nią szereg zupełnie nowych wyzwań, którym musiała stawić czoła. Rozszerzała spektrum swojej wiedzy o wiadomości z dziedzin magii leczniczej będących do tej pory poza zakresem jej zainteresowania. Sojusznicza działalność jako uzdrowiciel Zakonu Feniksa wyostrzyła umiejętność szybkiego działania w sytuacjach kryzysowych oraz zarządzania niewielkimi środkami, czyniąc umiejętności uzdrowicielskie jej największym atutem. Wraz z postępem rozgorzałej na terenach Wielkiej Brytanii wojny zaczęła również sięgać po arkana magii obronnej, świadoma zagrożeń i własnych niedociągnięć zmusiła się do ćwiczeń i poszerzania wiedzy w zakresie jak dotąd zaniedbanej dziedziny. W ciągu roku zaangażowała się również w działania naukowe - najpierw wspomagając ministerialny projekt odnowienia działania sieci Fiuu Swój anonimowy wkład pozostawiła w książce "O pochodzeniu magii" pióra profesora Vane'a, dzieląc się z astronomem swoją ekspertyzą z dziedziny anatomii.
Więzy krwi: W przeciągu minionego sytuacja rodzinna Rose nie zmieniła się diametralnie. Wraz z dołączeniem z dołączeniem do szeregów sojuszników Zakonu Feniksa, musiała wziąć na siebie odpowiedzialność za dyskrecję, do której się zobowiązała. Świadomość tajemnicy skrywanej przed niewtajemniczoną częścią rodziny samorzutnie wpłynęła na oddalenie się od ojca i brata. Za głowy jej kuzynostwa wyznaczono nagrodę, dlatego też w swojej pracy dla bezpieczeństwa posługuje się panieńskim nazwiskiem matki. Została matką chrzestną Cassiana Vane'a.
Zyskane znamiona: brakJesień przyniosła widmo zmian, które kładły się cieniem na wydarzeniach minionego roku. Wtedy też pierwszy raz wkroczyła do Starej Chaty, by spotkać się z członkami Zakonu Feniksa. Jej jak dotąd uporządkowany, miotany niewiadomą rozgrywających się wokół wydarzeń świat uległ przemianie. Była odrętwiała, zatopiona w rutynie własnej zgorzkniałości i żalu. Bieg codzienności wyznaczał rytm szpitalnych dyżurów i tętno bijącego w piersiach córki serca. Sytuacja, w której ją postawiono wymagała od niej zaradności, wyznaczenia sobie własnej drogi jako samotnej matki wychowującej nieślubne dziecko. Ciężar ten opadł na barki już dawno temu, jednak wciąż mierzyła się z jego masą. Samotność dominowała w pejzażu malowanym barwami szaroburej codzienności, aż w końcu przerwana kilkoma uderzeniami zwiastującymi niespodziewanego gościa - sylwetka przyjaciela z lat młodości zawitała u jej progu i gościła w jej mieszkaniu przez kilka kolejnych tygodni. Odmieniła ponury jesienny krajobraz obecnością kogoś kto na przestrzeni lat stał się bliski jak brat. Przypomniała jak bardzo brakło jej w życiu bliskości, zażyłości z tymi, których traktowała jak najbliższą rodzinę.
Tajemnice stały się częścią jej codzienności. Pod koniec września pierwszy raz ruszyła w misję, by zatrzymać działanie anomalii na Fair Isle. Potem stanęły przed nią kolejne wyzwania, kolejne zadania przydzielone jako uzdrowicielce. Pod koniec grudnia towarzyszyła Zakonnikom w drodze do Azkabanu, gdzie dojść miało do ostatecznego pokonania anomalii. Wtedy też powstała Oaza, której tajemnica miała zapewnić bezpieczeństwo tej części społeczeństwa, która cierpiała prześladowania.
Polityczny kocioł wrzał pod wpływem kolejnych wydarzeń - Szczytu na Stonehenge, ataków na domostwa czarodziejów opowiadających się za sprawą muglską, aż w końcu zabójstwo nestora rodu Yaxley i jednego z synów rodu Averych.
Zima zmroziła serce. Utwardziła wątpliwości, rzuciła w wir pracy i samotnej walki z coraz to cięższą codziennością.
Wiosna przyniosła odwilż.
Tamiza spłynęła krwią.
Brutalne czystki, zamieszki, które wybuchły tamtej nocy skutecznie wykurzyły ją z Londynu. Zabrała wszystko co mogła ze sobą zabrać i uciekła. Porzuciła mieszkanie, które uczyniła domem swojej córki. Posadę w szpitalu Świętego Munga. Wszystko na co pracowała całe swoje dorosłe życie zostało jej odebrane. Stojąc na zgliszczach tego co utraciła, pozwoliła się temu złamać. Na chwilę straciła grunt pod nogami, nie wiedziała co przyniesie przyszłość. Przez chwilę nie miała sił o nią walczyć.
Z amoku wyrwała ją opieka jaką roztoczyła nad nią rodzina Vane'ów. Stary przyjaciel ze swoją świeżo poślubioną małżonką. Konflikt grudniowej nocy postawił między nimi mury. Milczenie zapanowało na kilka długich miesięcy. Te jednak zostało przerwane jego ponownym pojawieniem się w jego życiu. W Killarney zaleczyła rany, wyciszała zdruzgotany umysł. Wieść o listach gończych, samobójczej próbie kuzynki, aż w końcu zasłyszane historie przyniesione z samego serca Anglii rozjuszyły tlącą się w sercu gorycz, przekuły ją w gniew.
Lato zahartowało umysł. Świadoma odpowiedzialności za losy córki. Tego, że chociaż pomoc napływała od tych, których uważała za swoich najbliższych, wiedziała że nie miała luksusu bycia słabą i podatną.
Znalazła pracę w Leśnej Lecznicy wspieranej przez członków Zakonu Feniksa, zaczęła składać do kupy swój rozsypany świat. Nigdy już nie miał być taki sam jak przedtem, ale robiła wszystko co w swojej mocy, aby zapewnić byt sobie i Melanie. Służyła swoją różdżką dla tych, którzy cierpieli w skutek prześladowań wojennych, leczyła bojowników, którzy stawiali opór nowemu systemowi. Przestała żyć rozpamiętując bolesne zawody, przestała pozwalać mamić się własnej melancholii. Ważnym stało się tu i teraz. Każdy kolejny dzień. Ulotny uśmiech na twarzy jej dziecka i świadomość, że musi stać na tyle silna, by móc ją chronić. Strach był jej codziennym towarzyszem, niepokój zaś rozbijał się o ściany umysłu - nauczyła się z nim żyć, czerpać z niego toksyczną siłę. By każdego kolejnego dnia wstać z łóżka i z oddaniem pełnić swoją uzdrowicielską służbę, być matką, której potrzebowało jej dziecko. Nadzieja na to, że jeszcze kiedyś odnajdą spokój, że jeszcze kiedyś będą wolni wciąż tliła się we wnętrzu. Silniejsza niż strach. Pozwalała wierzyć, że to co robi ma sens. Że to co robi ma wartość. Nie potrafiła odwrócić głowy, udawać że nie widzi wszechobecnego cierpienia, biedy i nadchodzącej nędzy. Nie potrafiła stać bezczynnie, jedynie obserwując postęp trawiącej Anglię wojny.
* Mimo, że jeszcze nie zgłosiłam się po rozwój statystyk, zdecydowałam zamieścić informację dotyczącą nauki OPCM w minionym roku, gdyż wszelkie doświadczenia, którymi argumentować będę rozwój Rose pochodzą właśnie z tego okresu.
Patronus: jaskółka (tutaj zgłaszam przywołanie jego materialnej formy)
Patronus - dokładniejszy opis:
Wczesnowiosenny lot jaskółki przez wielu interpretowany jest jako pierwszy zwiastun wiosny. Symbol nadziei, powrotu do domu. Wierności. Tęsknoty za wolnością zaklętej w wartkim rytmie ptasich skrzydeł. Jaskółka chociaż jest niewielkim zwierzęciem, cechuje się dużym sprytem i wytrzymałością.
Aby przywołać strażnika, Rose sięga do wspomnień związanych ze swoją rodziną - rozpamiętuje dzień narodzin córki, jej pierwszy krok, pierwsze wypowiadane słowo, tworzy pejzaż wspomnień związanych z ich wspólnym życiem. Wraca do dnia sprzed wielu, wielu lat, gdy jej matka jeszcze żyła, a jej rodzina była kompletna - widzi ich uśmiechy, wspomina pozytywne emocje kotłujące się w dziecięcym sercu - rozpamiętuję krótką chwilę triumfu nad bratem, śmiech ojca. Dzień, który zapracowani rodzice dedykowali tylko im.
Ain Eingarp: jej najbliższa rodzina, przyjaciele i Melanie - lata starsza, niemalże dorosła Ich twarze są spokojne, a usta rozciągają się w uśmiechach. Są bezpieczni, zdrowi, szczęśliwi.
Pasja: poproszę o dodanie do listy krawiectwa
Prosimy o skrócenie i zredagowanie całości do maksymalnie 1000 słów.
Ostatnio zmieniony przez Roselyn Wright dnia 02.11.21 19:01, w całości zmieniany 3 razy
- akcept:
grudzień '56 - grudzień '57
Orientacja polityczna: nie bywa już na spotkaniach bojówkarzy Longbottoma; odkąd Justine wcieliła go w styczniu do Zakonu, podporządkował walce w szeregach Feniksa całe swoje życie
Ścieżka kariery: nie potrafił pogodzić nauki w Peak District z działalnością prozakonną; zrezygnował ze swoich marzeń
Rozwój: wrzucony w wojenną zawieruchę skupił się na szlifowaniu swych umiejętności bojowych - przez cały rok ćwiczył tak obronę, jak i uroki; poprzez treningi wykształcił w sobie także odporność magiczną; okoliczności zmusiły go do nauki podstaw anatomii oraz, co przyszło mu z wyjątkowym trudem, numerologii (niezbędnych, by podać komuś w potrzebie eliksir leczniczy, czy też, by pomóc uciec świstoklikiem); stał się lepszy w maskowaniu swej obecności, w pozostawaniu niezauważonym
Więzy krwi: tkwi w skomplikowanej relacji zarówno z matką, jak i siostrą; niemalże nie ma kontaktu z drugą siostrą i bratem; jego wuj po nalocie na Parszywego Pasażera całkiem przepadł; wciąż dryfują wokół siebie z Phil - choć odlegli, to jakby bliżsi sobie emocjonalnie niż kiedykolwiek; Szanta pomieszkuje w Jamie, psidwak jest już oficjalnie członkiem rodziny
Zyskane znamiona: żadne na trwałe; z każdym poradziła sobie uzdrowicielska różdżka~~~~skóra nie zapomina bo pod nią są jeszcze żyły
naczynia n i e z m y w a l n eBłądził w londyńskiej mgle, szukając sposobów na to, by wyrazić swoje niezadowolenie - krzewiący się w sercu bunt zapalił iskrę gniewu, gdy skonfrontował się z Tonks, zarzucającą mu bezmyślność i bezcelowość jego dotychczasowych poczynań; zaproponowała mu alternatywę, opowiedziała o Zakonie, a on zadeklarował gotowość do działania, tak naprawdę jeszcze nie wiedząc, jak meandrować zacznie nurt dotychczasowego życia.
Stał się jednym z nich, tych, o których czytał w kolportowanym przez siebie Proroku. I nadszedł dla niego czas wyborów, mniejszych tudzież większych moralnych dylematów, priorytetyzacji codziennych wyzwań; czas uczenia się odpowiedzialności za wagę ludzkiego życia; czas próby.
Choć buńczuczny uśmiech pozostawał zarysowany na jego twarzy, gdyby spojrzał na siebie uczciwie, wcale nie znalazłby tam pewności co do tego, że podoła wszystkiemu, z czym musiał się zmagać. Gotowe do wymierzenia celnego ciosu pięści na niewiele zdawały się w trakcie konfrontacji z poplecznikami samozwańczego Lorda; palce z łatwością sięgające do czyjejś kieszeni równie sprawnie nie radziły sobie z prowadzeniem różdżki, choć te same ruchy nadgarstków powtarzał do znudzenia, w każdej wolnej chwili.
Po raz pierwszy rytm wojny usłyszał w Zakazanym Lesie; dudniący niepokojem, wygrywany przez bębny olbrzymów, które zeszły z gór, poruszając ziemię, jeszcze nie niebo. Na niebo przyszła kolej później, wraz z Bezksiężycową Nocą i krwią, którą spłynęły londyńskie ulice.
Jego ulice.
Latem skrywał się w czerniach nocnych mar, wraz z kilkoma osobami przeczesując stolicę w poszukiwaniu ostałych się w niej mugoli, którzy utknęli w pułapce, nie mogąc samodzielnie wydostać się poza granice odcinające się linią terroru. Jak w trakcie swych dziecięcych zabaw przeistaczał się w smugę cienia, który musiał rozpłynąć się w powietrzu, nim dojrzy go czyjekolwiek oko; w śmiertelnego chowanego grali niemal do samego końca. Przedzierał się kanałami, krył po zatęchłych piwnicach, pozostał aż do połowy sierpnia w oderwaniu od własnego życia. To jednak w końcu się o niego upomniało; nie było wcale tak łatwo o nim zapomnieć, jak sądził.
Oaza stała się dla niego ważna; pomagał przy jej budowie, obserwował, jak zapełnia się ludzkimi sylwetkami, w końcu też przyszło mu się zmierzyć z wiadomością, że niewiele brakło, by wdarł się do niej wróg. Rzeź centaurów nim wstrząsnęła; tak jak każda z krwawych łaźni, w których zanurzali się ci po drugiej stronie barykady.
Nie potrafi już stąpać po ziemi niczyjej; coraz mniej w nim szarości, a więcej kategorycznej bieli i czerni. Przynajmniej w tych zasadniczych kwestiach. Łańcuch owijający się wokół szyi zbrodniarza docisnął mocniej do rozedrganej w bezdechu tkanki, czując przy tym gorzki posmak satysfakcji. Różdżka skierowana w stronę niewybaczalnie bezkarnej Śmierciożerczyni bez zawahania smagnęła powietrze, chcąc przeciąć je ostrzami lamino; pragnął jej śmierci. Oczami wyobraźni w formacjach skalnych na Wyspie Sztormów widzi twarze ich wszystkich - przeciw nim unosi broń, sięga po kolejne uroki. W końcu też zdradzieckie krople veritaserum wlał w usta kogoś z portowej braci, bliskiej sobie osoby, znajdując w sobie siłę, by zdusić sentymenty.
Tych jednak wciąż w nim sporo. Zbyt wiele.
Nikt już nie śpiewa rubasznych szant w Parszywym Pasażerze, port zmienił się nie do poznania; Londyn, wrogo obcy, przepoczwarza się na jego oczach w koszmarną karykaturę minionego życia. Coraz mniej w nim ludzi, którzy są dla niego ważni. Rozpierzchli się po całej Anglii, ruszyli swoimi drogami, on został na rozdrożu. Choć obrał już kierunek, to wciąż waha się, jak dotrzeć do celu.
Samotność przyszła z niego samego, ze środka, wyłoniła się z tych wszystkich lęków, które ciążą mu coraz bardziej - łatwiej mu odcinać się od ludzi, ten proces jest o wiele prostszy niż kolejne pożegnania - z duchami, martwymi ciałami, z nieodwzajemnionym uczuciem.
Pieśń feniksa wraca do niego w snach, słyszy ją tak wyraźnie, jak pamiętnej nocy w Oazie. Nie przynosi jednak ukojenia, ni uzdrowienia, pod zaciśniętymi kurczowo powiekami czerni się ciężar niepokoju; boi się tego, co jeszcze zarysuje przyszłość. Z jakich popiołów przyjdzie się narodzić na nowo. Jak szybko spopieli go ogień wojny.{już nawet nie wspominając o tym skąd wypływa to niezapomnienie}
Znaki szczególne: proszę o usunięcie kurtka ze smoczej skóry (sztucznej, acz do złudzenia przypomina prawdziwą) - drażniło go to, że ulubione odzienie wierzchnie przesiąkło zapachem Peak District, za bardzo kojarzyła mu się ona z rezerwatem, tym, czego już nie może mieć;
natomiast będę wdzięczna za dopisanie: schowany pod ubraniem surowy pierścień przypominający obrączkę, zawieszony na łańcuszku, na szyi
Ain Eingarp: własny cień włóczący się po portowych zaułkach, na powrót wolnych od wojennych zniszczeń i ludzkiego cierpienia
Pasja: przeżyciem
Quidditch: Płazom z Oazy
Muzyka: tego, co może okazać się cenną informacją - acz ich wartość przestałem wyceniać w ciężarze monet, które trafią do mojej kieszeni
jeśli można także prosić, byłabym bardzo wdzięczna za zmianę zdjęcia w akcepcie (na to); a także za małe litery w rozpoznawalności oraz skradaniu, oraz za usunięcie '-->' z reszty punktów biegłości<3
+
sing the rebel song
- akcept:
listopad '56 - październik '57
Orientacja polityczna: Długi czas Philippa pozostawała neutralna. Chaos i ciąg wydarzeń, jakie od wiosny zaczęły mieć miejsce w Londynie, pozwoliły jej zauważyć niesprawiedliwość. Związana z portową społecznością nie chciała godzić się na krzywdę braci i sióstr. Oficjalnie nie poparła jednak żadnej ze stron, choć pozostaje przeciwniczką działań ministra. We wrześniu odwiedziła Tower po starciu z magiczną policją. Tam została zmuszona do rejestracji różdżki.
Ścieżka kariery: bez zmian
Rozwój: Rozwinęła swoje zdolności w urokach. Znacznie lepiej wojuje różdżką. Odkryła w sobie także serce do magicznych stworzeń. Perfekcyjnie opanowała sztukę zaskarbiania sobie przychylności innych, kuszenia i zdobywania upragnionego dzięki atutom ciała i właściwemu podkreślaniu wdzięków.
Więzy krwi: Wciąż próbuje przywołać do porządku znikającego Keatona, wciąż gubi więź z Frances, wciąż pozostaje sierotą. Latem zaszła w ciążę, ale przerwała ją wraz z początkiem jesieni.
Zyskane znamiona: -
Ballada ta, ballada o stu uderzeniach ciężkiej płetwy, o piracie, który pożarł bestię i o pełnej piersi ni to ryby, ni dziewczyny, tejże właśnie, która rozkołysała melodią szorstkie gardła, kamienne serca. Ballada ta, ballada o rytmach fal i cmentarzysku połamanych masztów gdzieś w zaklętych skałach i wiecznych głębinach. Jestem tu. Niosą się pieśni, legendy porastają ciężkie buciory marynarzy topiących się w mulastych płyciznach. Jestem tu, szczerzą się dwa szkła, cztery fikające po stole monety i zachlapana rumem karta o złotych brzegach i odgniecionych historiach. Wyskakuje spomiędzy zgrabnych, wyraźnych palców, spomiędzy złotych bransolet i ciemnych spojrzeń. Ona im wróży, a ja im polewam. Nic się nie zmienia. Pory roku, pory przypływów i odpływów. Zjawiają się twarze, zaciemnione kapturami, kuszące brzęczącym dobrem. Biorę to wszystko, zgarniam, obiecuję, czaruję i tworzę tak lepszy świat. Tu jestem panią, partnerką, tu łączę w ponurym biznesie dwie bezimienne dusze. Tu przechadzam się, hacząc miłym palcem o siwiejące brody i mokre spojrzenia. Tu ścieram z kątów zupę wytryskającą z zepsutych żołądków i nierozsądnych warg. Jestem tu i tu będę. Z nimi i dla nich.
Kiedy jednak nadejdzie wiosna, zachwieje się portowy zegar, przekrzywią wskazówki i zaśpiewają rdzawe maszty. Obce głosy wybiją się ponad stan, a ja zacznę kląć bardziej niż kiedykolwiek. Przepadnę, czy dopiero się narodzę? Nadeszła. Obserwowałam mnożące się patrole, które łaziły jak chłopcy po ulicy córek, kiedy rozniosła się wieść o nowej, egzotycznej dziwce na stanie. Widziałam walące się mury i krzyk małych gardeł. Tak rodzą się sieroty, powiadają, tak rodzą się bezimienni kalecy. Tak czyści się zachwaszczone tyły domu, bo bez tego nie można mówić o pięknych ogrodach. Nowe warunki, nowe zasady. Oto bijący dzwon, gdzie każde uderzenie oznaczało kolejnego uwikłanego w niewybaczalnych rubryczkach. Albo jeszcze jednego szlamowatego trupa. Pustoszał Londyn, czarne cienie manifestowały władzę. Pośrodku tego jestem ja, pośrodku tego jest nasz port. Nabite na pal twarze, powołani królowie i odwołane żagle. Biedniały ulice, po języku rozlewały się gorzkie smaki. W Parszywym Pasażerze pito dalej, a ja chodziłam za jednymi oczami, które surowo oceniały każdy mój ruch, które chciały mnie stąd wyrwać, kiedy obiecałam sobie, że zostanę tutaj już na zawsze. Oczy z porwanych pergaminów, ze świstków groźnie spoglądających z miejskich słupów. Oczy wojownika. Ośmielałam się myśleć o nim coraz więcej. Coraz bardziej. Jakie to było głupie. Może powinnam wtedy polać i siebie. Uwolnić duszę i przestać wierzyć w historie pozamykane dla takich jak ja.
W tamtym czasie wędrowała ze mną zgraja małych łap. Drzemały w kieszeniach wiosennego płaszcza, i brzęczały w oczach. Coś się stało, że porzuciłam ciepłe futra i pogardliwe spojrzenia kierowane do wszelkich czarodziejskich stworzeń. Coś się stało, bo w kącie nędznego saloniku rosła klatka, budowała się coraz większa nora z miedziaków i tanich pierścionków. Sprawiły, że zaczęłam się nawet uczyć. Uwielbiałam te ich kwiczące pieśni. Zawsze na mnie czekały. A potem zaczął czekać jeszcze Johnatan. Wyciągnęłam go z rynsztoka, wytargałam za szmaty i zmusiłam, by wziął się w garść. Zamieszkaliśmy razem. Pohańbiony malarzyna, kilka kretów, psidwak czekający na zagubionego brata. Londyn śmierdział. Śmierdział rozkładającym się w letnim skwarze trupem i potem cholernych służbistów, którzy tracili oddech, by dogonić tego pyskatego dzieciaka z doków. Byli obrzydliwi. Patrzyłam, jak świętują urodziny ministra. Patrzyłam, kiedy wdzierali się do naszej portowej speluny i wskazywali palcami. Wszyscy mieliśmy być dla nich, wszyscy potracić mieliśmy głos, wolność, pragnienie jedności. Przemianom w mieście nie dało się przeciwstawić. Byłam tam, ale moje myśli pochłaniało pogubione rodzeństwo i zawiedzione nadzieje. Zostałam sama, ale przecież to był los sierot. Żaden dom nie był dany na zawsze. Znalazła się jednak siostra, znalazł brat wytargany przez psie zębiska z podmokłych piwnic. Coś mogłam świętować, o czymś mogłam wreszcie zapomnieć. Nie wiedziałam wtedy, że wewnątrz mnie zaczęło rozwijać się życie. Owoc któregoś ponurego romansu. Niewinne, niezasługujące na samotne dnie i noce. Nie mogło podzielić mojego losu. Przyszła jesień. Zapomniałam o aurorskich głosach prawiących chore morały. Zatrułam się, by dziecko mogło odejść, nim przyjdzie. Nie miałam wyboru. Te ulice przestawały być moje. Rozrastało się bezprawie, własne ściany stawały się obce. Coraz mniej gęb wołających za mną w tawernie. Trzymaliśmy się razem, my, portowe duchy. Dzieliliśmy się chlebem i ostatnim knutem. Czy to wystarczyło?
Październik był smutny, październik przerażał. Coś się ze mną stało, gdzieś się zgubiłam. Bladły ślady po wstrętnym pojedynku. Zacierało się wspomnienie więziennej celi. Dopisali mnie do hańbiącej listy, ale ja wewnątrz gdzieś zaczynałam umierać. Czy to była ta wojna? Czy to było to dziecko? Mało spałam, marniałam, ignorowałam ból, pamiątki po chaosie. Gdzieś zniknął ten błysk w oczach, gdzieś rozmył się czarujący głos. Pod stopami niebezpiecznie zadrżała ziemia. Mogłam jeszcze na niej zatańczyć? Nigdy się nie poddawałam, byłam wojowniczką. Zawsze gdzieś szłam. Tamtego dnia dotarłam na balkon, między okna jakiegoś portowego kmiotka, jednego z wielu. Ale pierwszego takiego. Tamtego dnia ktoś mnie przejrzał. Ktoś zauważył. Nie podejrzewałam, że tak bardzo potrzebuję tych cytryn, ale on wiedział. Był jak ostatnia załatana szalupa, jak ostatni dobry podmuch wiatru. Listopadowy sztorm miał wkrótce pogrążyć nas wszystkich.
Amortencja: cynamon, cytryny i mokra sierść
Ain Eingarp: wolny port, szczęśliwy port i piegowatą dłoń wysuwającą się w moją stronę
Pasja: tańcem, sekretami magicznych stworzeń, grami towarzyskimi i sztuką uwodzenia
Aktywność: tresuję stado niuchaczy, przeklinam ministra i tańczę na stole
Statystyki: Poproszę o przeniesienie 5 punktów z eliksirów do reszty. Philippa nie korzysta z tej wiedzy. Umiejętności pozostałe po szkolnych praktykach wyparowały, a jeśli tylko dziś potrzebuje mikstury, zwraca się do znajomego alchemika. Eliksiry przestały być czymś, na co zwraca większą uwagę. O wiele bardziej skupia się na innych magicznych dziedzinach i nie zamierza w przyszłości rozwijać się w alchemii.
Prosimy o skrócenie i zredagowanie całości do maksymalnie 1000 słów.
Poprawione, 999 słów według licznika Morsa (opis + rubryczki).
+
- akcept:
Styczeń '57 - Grudzień '57
Orientacja polityczna: Powrót na macierzyste tereny wojennej Anglii, po jedenastu latach zagranicznej tułaczki, przez pewien czas, utwierdzał w przekonaniu, iż jego twarde poglądy pozostaną całkowicie neutralne, a szala przewagi, nigdy nie przesunie się na stronę konkretnej frakcji. Z biegiem czasu, podczas wielu nieplanowanych spotkań, odkrywania demonów przeszłości, zrozumiał, że nie może pozostać bezstronny. Najbliższa rodzina, przyjaciele, dawni znajomi, każdego dnia ryzykowali swe życie dla dobra uciemiężonych jednostek, dla przywrócenia utraconej normalności. Zapragnął chronić ich za wszelką cenę, podążając tą samą drogą. Na początku października 1957 roku zasilił szeregi Zakonu Feniksa, przejmując i przyjmując całkowicie promugolskie działania.
Ścieżka kariery: Mężczyzna powolnie, z niesamowitą fascynacją wkroczył w ścieżkę projektową oraz badawczą, związaną z wiodącymi dziedzinami. Chętnie angażuje się w naukowe przedsięwzięcia obierając rolę eksperta. Przez cały czas świadczy usługi handlarza roślinnymi ingrediencjami, działając w obrębie nowej siatki klientów. Łamie klątwy pracując na własną renomę. Zasila międzynarodową jednostkę, współpracując z dawnym mentorem, szanowanym Runistą: Victorem Vegardem.
Rozwój: Wojenne perypetie oraz czynny angaż w organizacji, skłonił go do intensywnego kształcenie w zakresie magii ofensywnej oraz defensywnej. Dostrzegając widoczne braki, często popełniane błędy, przystąpił do kształcenia teoretycznego, a także praktycznego. Od samego początku skupiał się na tajnikach zaklęć i uroków, a także obrony przed czarną magią. Z coraz większym zainteresowaniem spogląda w stronę transmutacji, odbywając pierwsze lekcje pod okiem doświadczonych przyjaciół. Prężnie rozwija się w obrębie zielarstwa i starożytnych run, sięgając po coraz bardziej złożone księgi, czy starożytne zapiski. Podejmowane czynności pozwoliły w znacznym stopniu rozwinąć odporność magiczną. Uczestnictwo w krwawych, wojennych perypetiach wzmocniło jego odporność psychiczną. Ciemnowłosy dostrzega potrzebę rozwoju w dziedzinie ekonomii, aby jeszcze sprawniej prowadzić swoje codzienne interesy. Zainteresował się również numerologią, rozpoczynając od przypomnienia podstaw.
Więzy krwi: Po powrocie do kraju, konfrontuje się z członkami najbliższej rodziny: siostrą oraz ojcem. Pielęgnuje konflikt z rodzicielem, który po wielu latach rozłąki wyraźnie się pogłębił. Próbuje odzyskać nadszarpnięte zaufanie ukochanej siostry, której trudny charakter nie pozwala przepuścić go dalej.
Zyskane znamiona: Nie zyskał żadnych, nowych znamion, ani widocznych blizn.E l e u t h e r o m a n i a
an intense and irresistible desire for freedom
W przeciągu roku jego świat wywrócił się do góry nogami diametralnie, gwałtownie, niespodziewanie. Dopływając do portowego brzegu, ścierając się z demonami przeszłości zakleszczonymi w kamiennych ścianach wojennego miasta, nie zdawał sobie sprawy, iż jego życie nabierze zupełnie innego tempa. Rozpędzi się, zmieni priorytety oraz główne wartości. Kierowany obawą, rozwojem coraz niebezpieczniejszej sytuacji w stolicy, chciał zbliżyć się do porzuconej rodziny, odnowić więzi, zadbać o ich bezpieczeństwo, odpokutować winy, które nie pozwalały na normalne funkcjonowanie. Nie mając dosłownie niczego, postanowił rozpocząć wszystko od nowa: mieszkając w nadmorskiej noclegowni, zdobywając pierwsze handlowe kontakty, oferując usługi związane ze specjalistyczną wiedzą. Odnajdując się w obskurnym półświatku, bardzo szybko wślizgnął się między tutejszych obywateli, zdobywając cenne informacje dotyczące prowadzonej polityki, propagandy i narastającego konfliktu. Chciał jedynie skontrolować sytuację, naprawić błędy, zdobyć cenne doświadczenie, aby następnie ponownie wyruszyć w wielki świat pełen niesamowitych przygód.
Niespodziewane spotkania z osobistościami sprzed lat, kończyły się zupełnie inną reakcją, na którą nie był przygotowany. Przyjmowali go niechętnie, impulsywnie, nie wierząc w żadne dobre intencje, zapewnienia, przyjęcie odmienionej postawy. Nie potrafili zaufać mu na nowo. Zwątpił we wszystkie posiadane umiejętności, czuł się odsunięty, niepotrzebny, niemile widziany. Będąc na krawędzi rychłego powrotu, dostał drugą szansę, wiązkę litości, którą zaserwowała mu ona. Justine Tonks, odważna wojowniczka, do której żywił silne uczucia jeszcze za czasów szkolnych. To dzięki niej zamieszkał z bliską sercu, rodziną Tonks. To właśnie w tamtym czasie, na początku kwietnia zauważył, iż przyjaciele są zaangażowani w wojenne perypetie; działają pod czyimś zwierzchnictwem, wykonując niebezpieczne misje, ryzykując własne, cenne życie. Szybko zrozumiał złożoność i wielowarstwowość toczonej wojny. Próbował zdobyć coraz więcej informacji, udowodnić, iż chce działać na rzecz lepszego ładu, przyczynić się do zmian, chronić. Na początku maja, pod zwierzchnictwem Justine zyskał miano sojusznika rebelianckiej organizacji – Zakonu Feniksa. Nie czekał od razu angażując się w wymagające akcje i zadania. Przeżył zaginięcie ukochanej siostry. Pielęgnował wzrastające uczucie rozrywające męską pierś. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie w stanie poczuć coś takiego jak miłość.
Polepszając sytuację finansową, w sierpniu, zainwestował w irlandzką posiadłość, która stała się jego własnym domem. Spełniły się jego marzenia. Wojna zbierała żniwo. Wróg nie odpuszczał; ministerialny reżim zaciskał ostre pazury wydając dekrety, listy gończe z wizerunkami czynnych członków Zakonu Feniksa. Zarejestrował różdżkę posługując się fałszywą tożsamością, aby móc poruszać się po okupowanym mieście. Pod koniec sierpnia, wykonując zawodowe obowiązki znalazł się na głównym placu miasta, na którym odbywała się publiczna egzekucja. To właśnie tam w ręce oprawców wpadła Justine Tonks, którą uwięziono w piekielnych podziemiach samego Azkabanu. Nie potrafiąc zatrzymać ów tragedii, w kolejnym miesiącu, wraz z pozostałymi Zakonnikami, wybrał się na śmiertelną wyprawę mającą na celu uratowanie dzielnej Gwardzistki. Włamując się do podziemi placówki, ryzykując życie, zanurzeni w otchłani obłędu, szaleństwa oraz ciemności, odbili sojuszniczkę. Mężczyzna wyniósł ją na własnych rękach. Wykazując się męstwem oraz odwagą na początku października został oficjalnie przyjęty w szeregi Zakonu Feniksa, stając się jego pełnoprawnym członkiem. Miesiąc ten spędził na pilnowaniu i opiece nad Justine, walką z własnymi koszmarami, psychicznymi problemami płatającymi figle niemalże na każdym kroku. Pogłębiał umiejętności bojowe, uczestnicząc w akcjach na otwartym terenie. Ścigając szmalcowników czy popleczników największego przeciwnika. Rozpoczął strategiczne podejście do obrony sojuszniczych terenów, wzmocnienia organizacji. Dostrzegł już swoją przynależność, poczuł pewność, idealistyczne powołanie, któremu oddał się całkowicie. Miał dla kogo walczyć, ścierać się z rozrastającym złem. Nie bał się śmierci; będąc coraz silniejszym odważnie wychodził jej na przeciw.
Znaki szczególne: prosiłabym o dopisanie po fragmencie "charakterystycznie niesymetryczny nos; pozostałość po bijatyce z przeszłości;", znaku: kosmyki włosów kręcące się u nasady
Patronus: Lis srebrny
Patronus - dokładniejszy opis: "Ten fragment: Kiedy rzuca zaklęcie widzi sylwetkę matki, krzątającej się po niewielkiej kuchni. Nikły grymas uśmiechu na twarzy zaborczego ojca, wyglądający jak cień złudzenia. Rozbieganą Jackie, ganiającą po niewielkim mieszkaniu. Rozważa, radosne obrazy z czasów szkolnych i dalekich podróży. Od około 5 lat, możliwość użycia zaklęcia spadła do niebezpiecznego minimum. Coraz mniej właściwych wspomnień funkcjonuje wewnątrz umysłu. Poczucie winy, wyrzuty sumienia, samotność i zagubienie pochłaniały dotychczasowe szczęście." chciałabym zmienić na:
Kiedy rzuca zaklęcie widzi sylwetkę matki, krzątającej się po niewielkiej kuchni. Nikły grymas uśmiechu na twarzy zaborczego ojca, wyglądający jak cień złudzenia. Rozbieganą Jacqueline, ganiającą po niewielkim mieszkaniu - uśmiechniętą, beztroską. Dostrzega postać Justine idącą leśną ścieżką pośród drzew których liście mienią się kolorem jasnego różu oraz fioletu. Wie, że już za chwilę złapie ją za rękę, mogąc oddać się spokojnej, przyjemnej przechadzce w akompaniamencie wiosennej przyrody. W głębi serca czuje szczęście, poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Niekiedy obrazy przybierają kształty ulubionych, zagranicznych krajobrazów, gdzie odnajdywał prawdziwego siebie.
Amortencja: woń rozgrzanej słońcem ziemi, szałwia, mokre drewno cyprysowe, kwiat jabłoni, wrzosy
Pasja: zielarstwo i ziołolecznictwo, tworzenie kadzideł, runiczne manuskrypty, podróże, studiowanie specjalistycznych ksiąg, poezja, mitologia celtycka
Aktywność: walka o lepsze jutro, nauka, treningi, czytanie, tworzenie poezji
* wszystkie kwestie zapisane kursywą, są elementami do zmiany
+
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 15.11.21 19:23, w całości zmieniany 1 raz
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
- akcept:
Listopad '56 - Listopad '57
Orientacja polityczna: Jesienią 1957 Steffen zaczął czynnie wspierać Zakon Feniksa - próby poskromienia anomalii oraz działalność dla organizacji pozwoliły mu zyskać zaufanie organizacji. W marcu Harold Longbottom zlecił mu tajną misję w Banku Gringotta, a w kwietniu Steffen po raz pierwszy został zaproszony na obrady w Starej Chacie. Przez miniony rok, całkowicie zradykalizował swoje poglądy polityczne - stopniowo i popełniwszy kilka błędów, przekonał się, że dawni znajomi stali się potencjalnymi wrogami i że nie może już postrzegać świata w idealistyczno-optymistycznych barwach. Odkąd stoczył pojedynek na śmierć i życie ze szlachcicem, wyparowało dawne zainteresowanie światem arystokracji. Zaczął cynicznie używać dziennikarskiego doświadczenia, pisząc oszczerczo-śledcze artykuły dla "Proroka Codziennego." Brutalność Bezksiężycowej Nocy i działalność pod okiem aurorów oraz bardziej doświadczonych Zakonników uświadomiła Steffenowi, że na wojnie nie ma miejsca na sentymenty - w lecie nie mrugnął okiem, gdy Kieran Rineheart zabijał policjantów, a Marcella Figg próbowała żywcem pogrzebać przeciwników pod murami zawalonej katedry.
Ścieżka kariery: Rozgoryczony polityką Ministerstwa, zwolnił się z dawnej pracy pod pretekstem awansu - w kwietniu spełnił swoje dawne marzenie i został zatrudniony w Banku Gringotta, w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej posiłkował się pomysłami z włamania do owej placówki - jako animag, nigdy nie został wykryty. Jako młodszy specjalista od zabezpieczeń niestrudzenie pogłębia swoją wiedzę z zakresu zdejmowania klątw i nakładania pułapek. Czerwcowy artykuł "Czarownicy" o krwi dziewic sprawił, że Steffen stracił serce do swojej pracy dorywczej, ale nadal dorabia artykułami i plotkami o arystokracji, wykorzystując doświadczenie również w nielegalnym "Proroku Codziennym."
Rozwój: Działalność dla Zakonu Feniksa zmusiła Steffena do szybkiego wydoroślenia - zarówno emocjonalnie, jak i pod kątem pogłębianych umiejętności. Po raz pierwszy doświadczył pojedynków na śmierć i życie, zdejmował skomplikowane klątwy, wielokrotnie ryzykował. Wie, że nie może pozwolić sobie na błędy i niestrudzenie rozwija się w zakresie obrony przed czarną magią oraz transmutacji. Jako nielegalny animag, opanował do perfekcji przemiany - jego szczurza forma jest zwinniejsza i wytrzymalsza niż kiedykolwiek wcześniej. Zadziwił samego siebie, zdejmując z lorda Prewetta skomplikowaną Klątwę Opętania. Nie zaniedbuje również zainteresowań naukowych - starożytne runy pozostają jego pasją, zainteresował się też potrzebną mu w pracy numerologią.
Więzy krwi: Rodziców odesłał za granicę i zdystansował się od toksycznego brata. Utracił najlepszego przyjaciela - Bertiego - i czuje się odpowiedzialny za osieroconego Marcela. Przyjaciół z Zakonu traktuje jak drugą rodzinę. W listopadzie poznał miłość swojego życia - Isabellę Selwyn - a w maju zaskoczyło go jej wydziedziczenie. Para zaręczyła się w sierpniu i zaplanowała ślub na styczeń.
Zyskane znamiona: -Tyle krwi trysnęło z rany czarnoksiężnika, gdy Bertie bez wahania rzucił Lamino. Uratował Steffenowi życie - pierwszą misję dla Zakonu Feniksa Cattermole przypłacił złamaną nogą, wspomnieniem morderczej zaciętości w spojrzeniu najlepszego przyjaciela, poczuciem, że ocalił porwaną mugolkę i przekonaniem, że to nie zabawa. W imię organizacji zaczął przekraczać swoje granice - śmielej sięgał po potężniejszą magię, przemieniał się w szczura w najbardziej ryzykownych sytuacjach, ściągał trudne klątwy i pojedynkował na śmierć i życie. Widział, jak wrogowie umierają i nigdy nie czuł wątpliwości. Jedynie determinację. Tyle krwi płynęło po twarzy Hannah, gdy próbował ją zabić Alphard Black. Tyle krwi płynęło z rany zadanej czarną magią w antykwariacie. Tyle krwi spłynęło ulicami Londynu podczas Bezksiężycowej nocy i mogło spłynąć w kryjówkach "Proroka Codziennego", gdyby Steffen błyskawicznie nie naprawił własnego błędu. Skończyła się młodość. Nastał czas krwi i pogardy.
Stracił dawnych przyjaciół - jednych z wyboru, innych z ręki czarnoksiężników i w wojennej zawierusze. Stracił własnego brata, dojrzawszy na tyle, by wreszcie mu się postawić. Zyskał pieśń Feniksa i nową rodzinę. Nigdy nie sądził, że zakocha się od pierwszego wejrzenia i że przeżyje historię rodem z czytanych przez matkę romansów - ale Isabella Selwyn zatrzęsła jego małym światem. Dawne zauroczenie z Hogwartu odżyło podczas przypadkowego spotkania na Pokątnej, a Cattermole przekonał się, że obserwowana dotychczas z dystansu dziewczyna ma dobre serce, serdeczne obycie i wydaje się być nim zainteresowana. Złudzenia prysł, gdy "Czarownica" doniosła o zaręczynach szlachcianki z lordem Rosier. Wiosna upłynęła pod znakiem złamanego serca, na próbach zapomnienia o przyrzeczonej wrogowi dziewczynie. Zasiane w sercu Belli wątpliwości kiełkowały - gdy odtajały mrozy, a świat rozgrzało majowe słońce, szlachcianka wyrzekła się dawnego nazwiska i uciekła do Alexandra, swojego wydziedziczonego kuzyna. To tam na powrót odnalazł ją Steffen - i już nigdy nie zamierzał jej zgubić. Oświadczył się w Irlandii, kupił dom w Dolinie Godryka, planuje ślub. Spełnił swoje marzenia - prywatne i zawodowe - ale widmo wojny wciąż wisi mu nad głową.
Szczury żerują na poległych - małe, wytrwałe i uparte. Steffen jest jednym z nich. Nikt jeszcze nie wie o jego działalności dla Zakonu Feniksa, choć Cattermole jest świadom ryzyka. Uparcie wtapia się w tłum, w pracy udaje nieśmiałego i niepozornego, zarejestrował różdżkę i bywa w przejętej przez wroga stolicy. Próbuje pomagać jak może - szpieguje, zabezpiecza kluczowe lokacje, ściąga klątwy. Nie wie, jak znajduje na to wszystko czas - ale próbuje. Jest młody, jest gorliwy i zawsze był piekielnie zdolny - a pieśń Feniksa wydaje się jedynym właściwym ukierunkowaniem tych zdolności.
Szczury piszczą z wdzięcznością, gdy Steffen opowiada im o wykrwawiającym się czarnoksiężniku. Pędzą na żer. Kiedyś odczuwałby wyrzuty sumienia, ale teraz czuje jedynie mściwą satysfakcję. Nadejdzie nowy świat, wykorzenią z Anglii zło - a on będzie walczył w pierwszym szeregu, a potem opisze pieśń Feniksa w gazetach, ulotkach, gdziekolwiek. Ludzie muszą poznać prawdę, a jemu nie brak zdolności, złośliwości i sprytu niezbędnych do pomocy potrzebującym i uprzykrzania życia wrogom. Pozostała w nim jedynie wrażliwość - przeżywa własne niepowodzenia i śmierć tych, którym pomóc nie zdążył. Walczy więc dalej - dla nich. Dla Bertiego.
Patronus: Świnka Morska
Patronus - dokładniejszy opis: (do podmiany, Steff ma wiele szczęśliwych wspomnień)
Podczas rzucania Patronusa, Steffen przywołuje wspomnienie dnia, w którym Isabella przyjęła jego oświadczyny. Słoneczny dzień nad irlandzkim jeziorem, promienny uśmiech ukochanej, nieśmiałe pocałunki, pierścień z kamieniem księżycowym na dziewczęcej dłoni. Obiecała wtedy spełnić jego marzenia, a w pięknej dolinie Steffen zapomniał na moment o wojnie i poczuł się bezpieczny, tak jakby na świecie istnieli tylko on, Isabella i ich prywatne szczęście.
Pierwszym wspomnieniem, którego Cattermole używał do przywołania patronują był sukces w zdjęciu skomplikowanej klątwy w Ministerstwie - od tej pory ściągnął ich wiele, dlatego wspomina czasem inne momenty, gdy przekraczał kolejne granice - sukces we włamaniu do Banku Gringotta i zdjęcie klątwy z Archibalda Prewetta. Majaczą gdzieś na granicach świadomości, otaczając sylwetkę Isabelli przekonaniem, że Cattermole jest zdolny i doświadczony i że ochroni ukochaną przed złem.
Patronus Steffena to świnka morska. Te zwierzęta kojarzą mu się z pięknem i cichym spokojem, a ponadto są mięciutkie i wzbudzają w każdym sympatię! Pomimo pozorów potulności, świnki morskie są bardzo ciekawskie i odważne (szczególnie w młodości) i mają silny charakter - zupełnie jak Steffen.
Bogin: Isabella o pustym spojrzeniu, z obłąkańczo wykrzywionymi rysami twarzy, z jej rąk ścieka krew mogolskich dziewic - padła ofiarą Klątwy Opętania.
Amortencja: bez zmian
Ain Eingarp: (do modyfikacji z uwagi na ślub) - Bella z niemowlęciem na rękach, rodzice i przyjaciele są bezpieczni, zgromadzeni wokół Steffena i dumni, a na świecie nie ma już podziału na lepszych i gorszych.
Pasja: Transmutacja, starożytne runy, dawanie sercowych rad i zmyślanie złośliwych plotek o arystokracji
Quidditch: Zjednoczeni z Puddlemere, gdy znów zaczną grać!
Aktywność: Szpieguje kogo może jako szczur, ślęczy nad runami i podręcznikami numerologii, spędza czas z Isabellą, doskonali własne umiejętności magiczne
Muzyka:bez zmian
Statystyki: -
+
little spy
- akcept:
Kwiecień '57 - Marzec '58
Orientacja polityczna: Nie zmieniła się. Pomimo majowych listów gończych wysłanych przez władze za zwolennikami idei Zakonu Feniksa, wśród których znalazła się jego żona, wciąż pozostaje w opozycji do rozgrywanego konfliktu. Sprzeciwia się wszelakim objawom agresji, przez co nie wspiera sprawy Rycerzy ani Zakonu, trwając niezmiennie przy własnych wartościach.
Ścieżka kariery: Przeprowadził kontrowersyjne badania wykazujące, że magia ma pochodzenie pozaziemskie i rozwinęła się w przyrodzie poprzez odpowiednie pierwiastki. W swojej książce opisującej cały proces zanotował między innymi krótkotrwałe przebudzenie magii w charłaku, niemagicznych istotach oraz roślinach. Został opiekunem domu Ravenclaw, lecz zrezygnował z tej funkcji, aby mieć więcej czasu dla synów.
Rozwój: Na poziomie mistrzowskim opanował defensywę, a uroki na poziomie specjalisty, co pozwoliło na zajęcie drugiego miejsca w Klubie Pojedynków. Rozwinął również numerologiczne umiejętności ze stopnia rozwiniętych na zaawansowane, podnosząc tym swój naukowy status. Zaczął pracować nad rozwojem transmutacyjnych umiejętności.
Więzy krwi: W połowie lipca urodziła mu się trójka synów — Cassian, Samuel i Arden. Wychowuje ich samotnie, po tym jak Pomona zostawiła rodzinę, porzucając bez słowa męża z dziećmi. Schwytana w sierpniu przez Ministerstwo Magii, osądzona i osadzona w Tower of London. We wrześniu podczas akcji Zakonu w Tower straciła życie.
Zyskane znamiona: -Szczęście małżeńskie nie trwało jednak zbyt długo — pod koniec maja 57' światło dzienne ujrzały listy gończe wystawione za znanymi członkami Zakonu Feniksa w tym również Pomony. Obnażyło to wszelkie sekrety trzymane przez kobietę przed mężem, wystawiając ich zaufanie na próbę oraz sprowadzając ciche dni. W międzyczasie w ich domu znalazły schronienie przyjaciółki Jaydena — Roselyn wraz z córką oraz porzucająca pracę dla Ministerstwa Magii Maeve. W połowie lipca na świat przyszły trojaczki Vane'ów, które dla młodego ojca były nie tylko zaskoczeniem, co powodem do niewyobrażalnej radości. Przepraszając żonę za wszystko, usnął u jej boku, trzymając w ramionach nowo narodzone dzieci. Niestety tej samej nocy Pomona zniknęła z Theach Fáel, pozostawiając męża z synami. Pomimo oczywistych trudności Jayden podjął się wychowania, wybierając dobro dzieci ponad dobro własne oraz dobro swojej żony. Nigdy nie przestał jej jednak szukać, robiąc, co w swojej mocy, by dowiedzieć się o miejscu pobytu czarownicy. W międzyczasie jego badania nad teorią panmagiczną przeżywały rozkwit, podobnie zresztą jak jego praca w Hogwarcie — przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego został mianowany nowym opiekunem Ravenclawu. 22 września w jego drzwiach pojawił się William Moore, który przyniósł ze sobą zwłoki Pomony — według niego kobieta została oddana dementorom podczas swojego pobytu w Azkabanie. Jayden pochował żonę na górze niedaleko domu, usypując na jej cześć niewielkich rozmiarów kurhan. Od tamtego momentu wszelkie przejawy uczuć przelewał na swoich synów oraz uczniów, dystansując się od przyjaciół. Rzucając w wir pracy, profesor pod koniec roku 57' wydał swoją drugą książkę — O pochodzeniu magii, która wzbudziła wiele kontrowersji, równocześnie pozwalając, aby nazwisko Vane ponownie wybrzmiało w świecie nauki. Druga połowa roku 57' była równocześnie dla profesora czasem rozłamów długoletnich przyjaźni, jak i powrotów dawnych, praktycznie zapomnianych. Wraz z początkiem 58' wstawił się za aresztowanymi przez policję dawnymi podopiecznymi z Hogwartu, jednak spotkanie z Thomasem i Jamesem nie przyniosło upragnionego porozumienia, komplikując jedynie relacje profesora z rodzeństwem Doe. W tym samym czasie kariera zawodowa astronoma nabierała tempa — ogłoszony oficjalnym prelegentem najważniejszego wydarzenia astronomicznego na świecie udał się do Szwajcarii, podczas gdy w Wielkiej Brytanii odbyło się sympozjum promujące O pochodzeniu magii. Widząc jednak potrzebę pomocy w zajmowaniu się dziećmi oraz istoty matczynej figury w ich wychowaniu, zaczął — wbrew sobie — poważnie rozważać potrzebę ponownego ożenku, by uchronić przyszłość swoich synów. W międzyczasie jego relacje z Roselyn, jak i z Maeve zaczęły ulegać zmianie — gdy z jedną na nowo zaczęli się zbliżać, z drugą dystans zwiększał się z każdym kolejnym dniem, a zwieńczenie wciąż pozostawało niewiadome. Pod koniec marca Jayden zaczął organizować grupę badawczą związaną z nowym projektem łączącym w sobie astronomię, numerologię, starożytne runy oraz transmutację, mającą nakreślić nowe spektrum czasowoprzestrzenne. I chociaż nowy rok rozpoczął się serią nieustających osiągnięć, wiązał się także z paralelną linią wielu porażek Vane'a — jako męża, przyjaciela, jako mentora, jako opiekuna. Ale może właśnie to stanowiło postać profesora. Nie ciągła wygrana, lecz upadki i podnoszenie się z kolan każdy kolejny raz. Nie niezawodność, lecz świadomość, że miał polec jeszcze setki — jeśli nie tysiące — razy. I wstawać bez końca.
Amortencja: do zmiany — powietrzem po burzy, wonią starych pergaminów, ziołową mieszanką, aromatem medykamentów zmieszanym z zapachem lawendy
Pasja: do zmiany — magią umysłu, sztuką kulinariów, naukami transmutacyjnymi i obrotem kapitału
Quidditch: do zmiany — przestał śledzić rozgrywki krajowe, skupia się na meczach uczniów
Aktywność: do dodania — gra na fortepianie, długie spacery, prace przydomowe
Muzyka: do zmiany — muzyki poważnej, ale coraz częściej własnych, coraz śmielszych melodii fortepianowych
Statystyki: 2 PS z alchemii do transmutacji. rozwijam jaydenem transmutację zarówno mechanicznie, jak i czysto narracyjnie. w minionym okresie jest to — obok opcm — najpilniej rozwijana statystyka. eliksirów i im pochodnych nie używam wcale.+ Mathieu Rosier
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
- AKCEPT:
Lipiec '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Poglądy Corneliusa uległy radykalizacji - początkowo wspierał Rycerzy Walpurgii by rozwinąć własną karierę, ale otrzymywane zaszczyty rozbudziły jego ambicję. Został zaproszony na spotkania w Białej Wywernie, otrzymał dwa odznaczenia za zasługi wojenne, a co najważniejsze - przekroczył swoje dawne moralne granice, przelewając w imię organizacji krew i prowadząc brutalne i nielegalne przesłuchania. Wie, że nie ma już odwrotu i że w przypadku porażki organizacji zostałby osądzony za swoje winy - a patrząc na zawrotne kariery Śmierciożerców, wcale nie chce się cofać. Choć w głębi serca nigdy nie był fanatycznie przywiązany do idei czystości krwi, to srebrnoustość pozwala mu sprawiać wrażenie radykała, a w imię ambicji i oportunizmu nie cofnie się przed niczym.
Ścieżka kariery: Sallow pozostaje Rzecznikiem Ministerstwa Magii, podejmując się coraz bardziej odpowiedzialnych zadań: przemawiał na rocznicy zdobycia Londynu pierwszego kwietnia 1958, negocjował z lordem Archibaldem Prewettem, współpracuje blisko z dziennikarzami Walczącego Maga i przemawia na zdobywanych lub umacnianych przez Rycerzy ziemiach.
Rozwój: Cornelius zawsze wykazywał się nieprzeciętnym talentem do uroków, ale wojna pchnęła go do wyjścia zza biurka i wykorzystania pełnego potencjału swoich zdolności ofensywnych. Pojedynkował się, zabijał, przekraczał też kolejne granice w sztuce legilimencji - przesłuchując w imię reżimu (lub własnej zachcianki) zarówno mugoli, jak i czarodziejów, po raz pierwszy doświadczył śmierci legiliminowanego człowieka. Nieustannie szlifuje lepszą kontrolę swoich umiejętności. Ćwiczył zdolności defensywne, ale kierowany pragmatyzmem wynajął ochroniarza. Był świadkiem potęgi czarnej magii i zapragnął podjąć pierwsze kroki w kierunku zrozumienia jej istoty. Ma srebrny język i nieustannie posługuje się potęgą słów, zarówno w życiu publicznym, jak i osobistym.
Więzy krwi: Zyskał i stracił syna - Marcelius powrócił do jego życia po kilkunastoletniej przerwie, odrzucił jednak propozycję pomocy w wyjeździe z kraju. Ojciec i syn wplątali się w pasmo obopólnych rozczarowań. W październiku Cornelius wyciągnął jedynaka z więzienia, ale w styczniu - wyparł się go i zostawił na śmierć w Tower. W kwietniu przekonał się, że Marcelius nadal żyje. Pozostaje rozdarty między poczuciem ryzyka i rodzicielskim uczuciem, nieświadom udziału syna w rebelii. Problem matki Marceliusa rozwiązał się sam. Do Sallowa dotarły wieści o jej śmierci, pozostawił ją bez pomocy i poczekał aż padnie ofiarą wojny.
Założył nową rodzinę - pozbywszy się Layli i wyleczywszy zadrę zadaną przez byłą narzeczoną, oświadczył się Valerie Vanity z rodzinnego Shropshire, którą spotkał po latach w Niemczech. Przywiązał do siebie śpiewaczkę zarówno manipulacją i sprytną intrygą mającą na celu pozbycie się jej męża, jak i szczerym uczuciem. W czerwcu wzięli ślub, jeszcze nieświadomi, że Valerie nosi pod sercem jego dziecko. Adoptował córkę Valerie z pierwszego małżeństwa, siedmioletnią Hersilię Sallow. Swoimi wpływami Cornelius pomaga Valerie w karierze, a jej wdzięk ociepla jego publiczny wizerunek. Dzięki zaręczynom i sukcesom politycznym, Cornelius pogodził się po latach ze swoim ojcem - i uradował niedomagającą matkę.
Zyskane znamiona: brakWspomnienia Marceliusa były pełne strachu i przesączone obrzydliwym smrodem. Cornelius nie zetknął się z wojną po raz pierwszy osobiście, a w wydartych przemocą fragmentach traumy syna. We wrześniu stracił bezpowrotnie swoją pierwszą miłość, ale wraz z wiadomością o śmierci Layli - zyskał spokój ducha. Niezdolny do pozbycia się problematycznego sekretu i kierowany szczerą rodzicielską troską, próbował wysłać syna za granicę. Marcelius okazał się jednak równie uparty jak jego ojciec, a kolejne spotkania pogłębiały rozczarowanie Corneliusa - i zasiały w młodym człowieku ziarno nienawiści.
Przeszłość ponownie zagościła w jego domu w październiku, wtargnąwszy do sypialni bez pukania. Starania Corneliusa zostały dostrzeżone przez Rycerzy Walpurgii - a on dowiedział się, że Deirdre Mericourt, dawna narzeczona, ma na przedramieniu Mroczny Znak. Sukces Deirdre karmił jego własne ambicje, to przy niej pierwszy raz zabił wrogów, oglądał przejawy jej okrucieństwa bez mrugnięcia okiem. Choć nie uważał się za zdolnego do wybaczania, zredefiniował relację z byłą narzeczoną, stopniowo wyzbywając się dawnych zadr i nawiązując coś na kształt przyjaźni opartej na respekcie. Inni Śmierciożercy, jak bystry namiestnik Mulciber, również okazali się wzorami i inspiracją. Cornelius zapragnął zrobić wszystko, by zasłużyć na ich uznanie i dopiął swego - brał czynny udział w walkach o Warwick i Suffolk, ustabilizował sytuację w rodzinnym Shropshire, otrzymał medale wojskowe, a na jego ślubie bawili się Rycerze Walpurgii i arystokraci.
U boku Valerie wreszcie przestał żyć przeszłością i zapragnął odnowić - albo zbudować od nowa - potęgę własnego nazwiska. Uporczywie odsuwa od siebie myśli o słabości - przeżył zbyt wiele strat i rozczarowań, by o uczuciach myśleć bez ukłucia strachu - ale żona wymogła już od niego wyznanie miłości, jako jedyna jest też świadoma prawdy o błędach jego młodości. Cornelius usiłuje odnaleźć wspólny język ze swoją pasierbicą, której każe nazywać się ojcem, snuje też marzenia o przejęciu i remoncie rodzinnego dworku i stara się o własne potomstwo.
Pierwszy rok wojny był jednym z najbardziej przełomowych w życiu Corneliusa. Tam, gdzie inni doświadczyli chaosu i lęku, on widział nowe możliwości. Szlifował własne talenty, podbudowywał pozycję, stał się rozpoznawalny. Rzadko zdejmował maskę, próbując wkupić się w łaski możnych tego świata, został doceniony za swe zasługi, wyostrzył najlepsze i najgorsze cechy własnego charakteru. Stał się bezwzględny i odstawił na bok wszystkie morale - a nawet własny strach- dążąc do celu. Czasami wciąż kieruje nim tchórzostwo, jak wtedy, gdy pośpiesznie wychodził z Tower i próbował zostawić przeszłość za sobą - ale otrzymywane zaszczyty utwierdziły go w przekonaniu, że działa słusznie, dodały odwagi. Choć młodszy Cornelius nie poznałby siebie obecnie w lustrze i nie wierzył, jakich czynów się dopuścił - to Sallow uważa miniony rok za najlepszy w swoim życiu, ciesząc się zawodowymi i osobistymi sukcesami i z nadzieją patrząc w przyszłość.
do aktualizacji:
Amortencja: Różami, deszczem, kartami starych książek, szampanem, perfumami Valerie [do edycji, wspomnienia brutalnej śmierci Layli skutecznie wykorzeniły kojarzące się z nią zapachy z amortencji Corneliusa]
do Ain Eingarp i muzyki dodać:
Ain Eingarp: Siebie jako Ministra Magii, u boku Valerie i dorosłych, odnoszących sukcesy dzieci
Muzyka: Operowa, słowiczy śpiew Valerie+ Mathieu Rosier
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
- AKCEPT:
Kwiecień '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Przez wzgląd na swój wrażliwy status charłaka Kerstin pozostaje poza bezpośrednim biegiem działań wojennych, w miarę możliwości jednak wspiera swoje rodzeństwo oraz organizację Zakonu Feniksa; uczestniczy w pomniejszych akcjach głównie jako medyk i pomocnik.
Ścieżka kariery: Kerstin od momentu zamieszkania z rodziną nie może już pracować w zawodzie intrumentariuszki; za niewielkie pieniądze wykorzystuje swoje umiejętności w Leśnej Lecznicy magiczno-mugolskiej w Dolinie Godryka. Dodatkowo posiada małe, własnoręcznie założone stoisko na targu, gdzie sprzedaje jajka oraz szyte przez siebie drobiazgi.
Rozwój: Pełniąc rolę głównej gospodyni domowego ogniska, Kerstin rozwinęła wiedzę i zdolności w zakresie gotowania i swojego nowego hobby - krawiectwa. Jest także fizycznie sprawniejsza od kiedy zaczęła uprawiać własny ogród i sprzedawać jajka swoich kur.
Więzy krwi: Mimo pomniejszych miłostek, nie udało jej się z nikim związać na stałe. Jej najbliższa rodzina - na całe szczęście - pozostaje przy życiu. Żałobę przechodziła wyłącznie za zmarłym jeszcze przed narodzinami dzieckiem siostry.
Zyskane znamiona: BrakJuż ponad rok minął od czasu, gdy Kerstin zdecydowała się na podjęcie ryzykownej, choć jedynej słusznej decyzji o przeniesieniu się do domu swojego rodzeństwa. Pozostawiła tatę bezpiecznego i dobrze zaopiekowanego w Kornwalii, ciągnąc tam, gdzie zakończyć mogła się jej przedłużająca melancholia - okropne wspomnienia z ostatnich tygodni przed Bezksiężycową Nocą, ucieczki z Londynu, wieści o śmierci ukochanej mamy. Bez pracy i bez żadnych perspektyw w kraju ogarniętym wojną chciała zmierzać tam, gdzie mogła pomóc; czy to najbliższym, czy nieznanym potrzebującym. Przejęcie domowego ogniska wyczerpanych walkami Tonksów nadało jej życiu sens, którego poszukiwała. Wiedziała już, że tam jest jej miejsce; najpierw w Mickleham, potem w Exmoor, z rodziną, która nigdy nie mogła przestać trzymać się razem.
Choć jednak nigdy nie zaczęła naprawdę żałować tej decyzji, upływający rok był dla niej czasem ciężkich prób i emocjonalnych katuszy - dokładnie tak jak przewidująco ostrzegła ją Justine. Choć sama Kerstin obronną ręką wychodziła ze wszystkich groźnych sytuacji, przypadkowych spotkań z czarnoksiężnikami i ataków w pobliżu Doliny Godryka, raz po raz stawała się świadkiem i uczestnikiem rodzinnych tragedii. Porwanie i długa rekonwalescencja Justine odcisnęły na niej piętno, utwardziły ją i uświadomiły, że wojna cały czas trwa, nawet jeśli ich objęty Fideliusem dom jest bezpieczny. A choć niczego nie pragnęłaby tak jak ucieczki za granicę z całą rodziną, wiedziała, że jej odważne rodzeństwo nigdy się na to nie zgodzi. Mieli w sobie znacznie więcej determinacji niż ona, a Kerry, jak przystało na najmłodszą siostrę, próbowała ich naśladować ciężką, wyczerpującą pracą w Leśnej Lecznicy, Oazie i ziemiach, na które udawała się z przyjaciółmi - choćby do Blithfield.
W czasie wojennej zawieruchy przyszło jej poznać wielu wspaniałych ludzi, z którymi nawiązała przyjaźnie, lepiej też zaaklimatyzowała się w czarodziejskim świecie, który uprzednio pozostawał dla niej tajemniczy. Obserwowała pracę alchemików i uzdrowicieli, opiekowała się bratem-wilkołakiem po pełni i podsłuchiwała dziwaczne rozmowy, które rodzeństwo próbowało prowadzić poza jej zasięgiem. Dwukrotnie serce zabiło jej szybciej w męskim towarzystwie - uroczego półolbrzyma i cygańskiego grajka - z żadnego jednak ziarenka nie wykiełkowała łodyga prawdziwej miłości. Choć w przypadku Thomasa była przekonana, że ślub czeka na nią tuż-tuż, zwarcia rodzinne oraz tajemnicze zniknięcie chłopca pozostawiły ją rozżaloną i bez nadziei. Czy zdoła kiedykolwiek spotkać mężczyznę, który będzie godny tego, by zbudować z nim ciepły dom?
Po ciężkiej zimie przyszedł czas wiosny, która smakowała popiołem i żalem. Utraciła nie tylko ukochanego, ale i maleńkie dziecko, dla którego miała stać się ciocią. Po raz kolejny przyszło Kerstin podnieść się z najczarniejszych głębi smutku, aby pozostać sumienną pracownicą i wsparciem w domu ogarniętym coraz to nowymi konfliktami. Jak dotąd radzi sobie, choć nie jest pewna jak długo jeszcze zdoła pozostawać tak silną.
Przy całej tej szarości pojawiały się jednak niewielkie promyki światła; przygarnęła kotka, kupiła kury i realizowała plany stworzenia ogrodu z prawdziwego zdarzenia. Człowiek musi przecież znaleźć sobie zajęcie, aby zupełnie nie postradać zmysłów.
Bogin: Ona sama z czarnymi oczami, ociekająca krwią i czarną mazią.
(doświadczenie potępieńczej mocy Cieni, z której nie była w stanie się samodzielnie wyrwać i która prowokowała ją do bluźnierczych myśli i stosowania przemocy wobec bliskich. Poprzedni bogin Kerstin jest strachem z dzieciństwa - a jej dorosła rzeczywistość okazała się już nie raz znacznie straszniejsza.)
Amortencja: Kwiatami z rodzinnego salonu, talkiem, gorzką, miętową czekoladą i sianem
Pasja: Pomaganiem, medycyną, krawiectwem, gotowaniem i ogrodnictwem
- AKCEPT:
kwiecień '57 - marzec '58
Orientacja polityczna: Justine niezmiennie wspiera Zakon - jej przekonania i poglądy pozostają niezmienne.
Ścieżka kariery: ukończenie kursu aurorskiego
Rozwój: Przez miniony rok Justine rozwijała się głównie w zakresie białej magii i - w jej przypadku - wspomagających ją uroków. Skupiła się na nauce i zrozumieniu zasad panujących w zabezpieczeniach bazujących na białej magii. Dodatkowo kurs który przeszedł stopniowo wzmacniał jej zwinność i sprawność. Przeżyte doświadczenia zahamowały jednak wzrost sprawności, który powoli nadrabiała dochodząc do siebie. Przez skupienie na walce, jej umiejętności medyczne zaszły kurzem.
Więzy krwi: bez zmian
Zyskane znamiona: szeroka blizna nad lewą brwią; z prawej strony na szyi, tuż pod linią szczęki tatuaż z numerem 45357, podłużna blizna na lewym udzie od zewnętrznej stronyLondyn spłynął krwią. Wraz z nastaniem kwietnia, jedna noc zyskała miano Bezksiężycowej Nocy. Tego dnia, pod osłoną nocy na świt wypełzło zło, które do tej pory skrywało się w cieniach. Masowe morderstwa Mugoli, krzyki, desperacka ucieczka. Justine widziała to na własne oczy, próbując pomóc, wraz z resztą Biura Aurorów, które sprzeciwiło się wydanym przez Ministerstwo rozkazom. Odmówiła zabijania niewinnych, stanęła w ich obronie, choć wiedziała, że nie pomoże każdemu. Splamione posoką ulice od lat nie widziały takiego bestialstwa - ona też nie.
Wojna weszła w otwartą fazę. Skrywane za fasadą doskonałości diabły, rozszerzyły wargi w uśmiechu, kiedy przejęły miasto, zamykając jego granice. Tonks nie poddawała się, działając bez oddechu, pomagając niezliczonym jednostkom - kolejnym i kolejnym. Walki się zaogniały a wraz z nadejściem połowy maja jej twarz zawisła na słupach w całym kraju.
Stała się poszukiwaną, stała się terrorystką - a przede wszystkim nadal była szlamą. Przeciwnikiem rządu. Złodziejem magii. Straciła niektórych przyjaciół, tych, którzy nie potrafili albo nie chcieli zaangażować się w ten konflikt. I tych, do których przybyła zbyt późno. Ale też znalazła kogoś. W wojennej zawierusze, pomimo jej, znalazł się ktoś, kto spoglądał ku niej, jakby była światłem. Odległym, niepewnym. Zachłysnęła się tym.
Jeden impuls, jeden błąd. Zawsze do porażki starczało tak niewiele. Przekonała się o tym sama, kiedy nieudane zaklęcie podczas egzekucji i tłum przeciwnych ludzi spojrzeli ku niej. Kiedy wokół niej zaciskały się ramiona wroga. Kiedy w końcu znalazła się w miejscu w którym nikt nie chciał się ocknąć. Wygłodzona, poniżona, obdarta ze wszystkiego co miała. Azkaban, był gorszy od tego, co słyszała z opowieści. Dłonie na których ją powieszono w straciły czucie, a ją trzymano przy życiu - mimo, że próbowała je sobie odebrać wraz z możliwością mowy - jedyną szansą na pozostawienie informacji w sobie. Zakpili z niej, upodlili ją, weszli w jej głowę, sprawiając że po raz pierwszy naprawdę poczuła się brudna.
Była winna. Winna śmierci, którą przyniosły jej działania. Winna przelanej krwi centaurów, które zgodziły się pomóc ludziom. I nie zasługiwała na ratunek, który nadszedł i zabrał ją znów na powierzchnię. Po raz kolejny ujrzała słońce.
Rehabilitacja była gorsza niż tortury. Niezdolna do wypowiadania swojego niezadowolenia z niesprawnymi dłońmi mogła tylko trwać. Trwać wśród chaotycznych myśli tłoczących się w jej głowie. Azkaban zostawił na niej swoje piętno - nie tylko pod postacią magicznego tuszu wtłoczonego jej w skórę. Niezapowiedziany dotyk przynosił chwilowy postój serca i zimny, nieprzyjemny dreszcz przesuwający się po karku.
A jedna, mimo to, jej bliscy nadal byli obok. Kerstin, Hannah, Michael. Nawet on - Vincent, pozostał obok, mimo, że była niestała, niepewna, nieprzyjemna. Doglądał jej, wytrzymywał. On i oni. Pozwalając jej po raz kolejny się podnieść. Po raz kolejny znaleźć siłę, która miała pozwolić jej pójść na przód. Zbliżyli się do siebie, oddali sobie. Może pośród tego wszystkiego znalazła szczęście o którym mówiła Hannah.
Problemy w kraju się nawarstwiały - działania, walki przynosiły głód i braki w zapotrzebowaniu. Wojna… nie miała litości. Litości zdawał się też nie mieć świat. Zrozumiała to w lutym początkowo zganiając swoje gorsze samopoczucie na poczet niepełnej sprawności po powrocie z Azkabanu. W końcu jednak zrozumiała - to nie było to. Nosiła pod piersią dziecko.
Nie wierzyła. Nie mogła. Nie chciała. Choć wiedziała, pamiętała co mówiła Hannah. Ale nie umiała uwierzyć, pogodzić się, dopuścić do siebie prawdę. Mieć nadzieję. Nadzieję na to, że może… może naprawdę zasługiwała na szczęście, na miłość, na dom, na wszystko to, czego pragnęła. I…
…na wszystko to, czego się wyrzekła.
Choć nie przyznała tego nawet sobie, uwierzyła. Zdradziecka potrzeba nadziei i radości zakwitła w niej nie mając szansy rozkwitnąć w pełni.
W rocznicę Bezksiężycowej Nocy nadeszła kolejna tragedia.
Nie tak duża w kwestii świata nie tak znaczącą, prawie nieważna. Jednak w jej uniwersum nie było nic, czego bardziej chciała. Straciła wszystko. Straciła całą nadzieję którą miała. Wraz z bólem w ostatnich minutach kończącego się marca - straciła dziecko, które rosło pod niej piersią.
Jakaś część jej znów umarła.
Pasja: łapaniem czarnoksiężników, białą magią
Aktywność: odsypia
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
- AKCEPT:
Lipiec '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Primrose dołączyła do Rycerzy Walpurgii, nie miała zamiaru nigdy walczyć w otwartej wojnie, jej front działa gdzie indziej. Wie, że mając wsparcie Rycerzy jest w stanie zrobić o wiele więcej dla kraju. Zdarza się jej krytykować działania Ministra Magii, ponieważ uważa, że ten interesuje się głównie działaniami wojennymi i nie myśli o społeczności czarodziejskiej.
Ścieżka kariery: Nadal wspiera rodzinny biznes - tworzy talizmany oraz bada artefakty
Rozwój: Przez ostatni rok Primrose rozwijała się w dziedzinie alchemii, czarnej magii oraz ekonomii. Dwa pierwsze wynikały z jej pracy w rodzinnym biznesie oraz z zainteresowań samej czarownicy. Ostatni zaś był wynikiem zaangażowania się w akcje społeczne, gdzie zrozumiała, że gospodarka kraju w wyniku wojny jest w fatalnym stanie i nikt się tym nie interesuje. Czując się odpowiedzialna za mieszkańców Durham postanowiła, że zrobi wszystko, aby dobrze im się żyło na ziemiach lordów Burke. Chciała otworzyć kopalnię, nowe miejsce pracy i noweźródło dochodów, ale do tego była potrzebna znajomość ekonomii i na zdobywaniu tej wiedzy ostatnio się skupiła.
Więzy krwi:Brak
Zyskane znamiona:BrakWojna miała spojrzenia głodujących ludzi, była jałowym polem, na którym nic nie urośnie, a poczucie obowiązku nie pozwalało lady Burke stać i patrzeć obojętnie na to co się działo wokół. Zdążyła być zaręczona, zdradzona dwukrotnie, poznała smak goryczy życia. Jednak, nie tak wszystko wyglądało na samym początku.
Oglądając się wstecz, na to jak patrzyła na świat przeszło rok temu, zrozumiała jak wielka zmiana w niej zaszła. Nim wojna wybuchła, rozpoczęła bardziej aktywną pracę w ramach rodzinnego biznesu. Pracownia w podziemiach sklepu jak i ta w domu stały się miejscami, w których najczęściej można było ją zastać. Zaczęła zgłębiać tajniki starożytnych run oraz klątw. Artefakty były heh życiową pasją, szukała i zdobywała kolejne zapiski na ich temat, z każdym tygodniem dowiadując się czegoś nowego. Wciąż żyła marzeniami, że pewnego dnia będzie jeździć po całym świecie w poszukiwaniu legendarnych przedmiotów. Łudziła się, że świat oraz socjeta się o nią nie upomną. Żyła mrzonkami, uważając, że wystarczy jeden sprzeciw i cały świat się dostosuje. Wierzyła, że może dosłownie wszystko. Za stertami książek skrywała swoje kompleksy związane z urodą, a wieczorami czytywała powieści romantyczne, bo choć lgnęła do wiedzy jak ćma do światła to nadal pozostawała młodą kobietą, taką którą chroniły bezpieczne mury Durham.
Lato przeminęło a wraz z nim złudzenia, zimny wiatr przyniósł realia, a rodzina zaczęła wskazywać, że należy powoli odkładać beztroskę życia na półki i zacząć bycie odpowiedzialną nie tylko za siebie, ale również za to co się dzieje w hrabstwie i w Anglii. Wojna okazała się bezlitosna i nabierająca rozpędu. Patrząc jak trawi kraj, zrozumiała, że społeczeństwo nie było na nią gotowe. Poczucie odpowiedzialności za tych. którzy nie mogli się obronić sprawiło, że z niezwykłą werwą zabrała się do pracy, licząc, że przyrzeczony jej człowiek wesprze ją w działaniach. Uwierzyła, że jest tym na kim może polegać. Okazało się, że kłamliwe słowa sączył jej do ucha, a czara goryczy przelała się w dniu koncertu jaki dała w palarni opium. Pokazała się po raz pierwszy, dała znać, że jest gotowa do działania. I na tym się nie zatrzymała. Zaangażowana w pomoc, zaczęła zgłębiać tajniki klątw, które następnie zdejmowała i nakładała, idąc zawsze tam gdzie była poproszona o pomoc.
Śmierć brata przyjaciółki, ranni członkowie rodziny, którzy poświęcili wiele dla sprawy - to nie mogło na nią nie wpłynąć. Rozumiała, że stanie z boku nie jest możliwe do osiągnięcia więc zaczęła dodatkowo zgłębiać tajniki czarnej magii, ulepszała swoje umiejętności jako twórca talizmanów oraz zobowiązała się pomóc bratu w pracy w Durham. Pomoc ludziom w Londynie, wiece, spotkania, odbudowa ochronek i sierocińców, aż wreszcie pomysł na odbudowę kopalni, a to wszystko na tle wielkich rozterek moralnych i sercowych. Widziała jak mężczyźni zdradzają swoje żony, widziała jak łamią dane słowo, a jednocześnie chronili je. Doświadczyła tego, że jako kobieta jest traktowana gorzej, pomimo tego, że nosi znane nazwisko wiele drzwi było nadal zamkniętych. Buntowała się przeciwko socjecie, buntowała si przeciwko skostniałym zasadom, odnalazła swoje pole walki choć wojna nadal trawiła kraj nie zatrzymywała się. Zrozumiała, że świat ten potrzebuje silnych kobiet, choć sam świat zdawał się tego nie widzieć.
Zaszła daleko, otrzymała możliwość wstąpienia w szeregi Rycerzy Walpurgii, otrzymała medal za swoją działalność, ale nie spoczęła na laurach, wiedziała, że należy działać dalej. Powierzyła swoje serce w ręce człowieka, w którym się zadurzyła i uwierzyła, że uczyni on ją swoją żoną. Serce po raz kolejny zostało wystawione na próbę, ponieważ okazało się, że kochał on swoje wyobrażenie o niej. Rozstanie było bolesne i nadal wywołuje w młodej kobiecie żal i smutek. Zawsze jednak miała oparcie w swojej rodzinie i to z ich pomocą szła dalej z dumnie uniesioną głową.
Zmieniła się bardzo, nadal w głębi serca pozostała młodą dziewczyną czytającą romanse, choć twardo teraz stąpa po ziemi i wie do czego zmierza. Widzi przed sobą swój cel, zmienił się on, wyewoluował i nabrał odmiennych barw, jednak był jej, a uparta lady Burke tak łatwo nie odpuszczała. Gotowa na zmierzenia się z rzeczywistością brała powoli swoje życie we własne dłonie…
'cause I won't
- akcept:
Lipiec '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Działa czynnie w Zakonie Feniksa.
Ścieżka kariery: Podejmuje się różnych prac, aktualnie stara się o posadę ogrodnika u lorda Prewetta.
Rozwój: Herbert od kiedy zaangażował się w działania Zakonu Feniksa, mocno rozwinął u siebie używanie zaklęć z obrony przed czarną magią oraz transmutacji, która jest mu bardzo bliska.
Więzy krwi: Brak.
Zyskane znamiona: Zyskał blizny na brzuchu i klatce piersiowej po starciu z cieniami.Herbert wracając do Anglii po miesiącach nieobecności myślał, że spędzi w domu rodzinnym parę tygodni nim wyruszy znów do Amazonii, która stała się jego drugim domem. Poznawanie jej oraz odkrywanie tajemnic jakie w sobie skrywa stało się jego pasją. Napisał w trakcie podróży wiele pamiętników, które uznał, że wyda, aby zwiększyć swoje dochody.
W trakcie swojego krótkiego, jak mniemał, pobytu w ojczyźnie postanowił odświeżyć stare znajomości, ponieważ nie miał zbytniego pojęcia co się dzieje w kraju. Choć docierały do niego informacje, tak były one szczątkowe i nie dawały pełnego obrazu sytuacji. Wtedy zrozumiał jak źle się dzieje i wszystko zmierza ku gorszemu. To właśnie wtedy zaczął się zastanawiać czy wyjazd i pozostawienie matki oraz brata jest dobrym pomysłem.
Uznał, że posiedzi dłużej i będzie obserwował nim podejmie decyzję.
Niestety Herbert Grey nie jest z tych, którzy potrafią siedzieć z założonymi rękoma i tylko obserwować. Imał się różnych prac, od tych gdzie mógł wykorzystać swoją wiedzę jako botanik, po rozładowywanie statków w porcie. Zbieranie każdego sykla było wazne, poniewaz czarne chmury zaczynały się zbierać nad Anglią. Coraz więcej informacji do niego docierało, że mogą wybuchnąć zamieszki, że może dojść do otwartych walk, wtedy podjął decyzję, że nie może wyjechać. Jego ojciec walczył w trakcie II wojny światowej, nauczył synów odpowiedzialności i poczucia obowiązku.
W międzyczasie w jego życiu pojawiła się panna Fortesuce, z której bratem w przeszłości miał dobre relacje. Kobieta okazała mu swoje wsparcie, troskę, a z czasem zaczęli przebywać w swoim towarzystwie coraz częściej. Uczucie powoli kiełkowało, nie wybuchło wielkim żarem, a tliło się coraz mocniej z każdym spotkaniem, z każdą godziną jaką spędzali w swoim czasie.
Pomimo tego, że botanik nie był w szeregach Zakonu Feniksa pomagał jak mógł i potrafił. Udzielał wsparcia medycznego, ochrony w swoim domu, aż pewnego dnia została mu zaproponowana szansa dołączenia do walczących z ramienia Feniksa. Nie wahał się ani sekundy. Okazało się, że spotkał tam wielu starych znajomych i mógł wreszcie dowiedzieć się co się z nimi dzieje. Wraz z tym dniem jego aktywność się zwiększyła, co pokryło się z wybuchem wojny. Nie było już czasu na oglądanie się za siebie. Pamiętniki odłożył na półkę, a maszynę do pisania schował do szafy. Postawił na inne priorytety, jednocześnie starał się zachować równowagę. Greengrove Farm miało stać się jego oazą i miejscem ucieczki, gdzie lizał rany po kolejnych starciach, gdzie planował następne kroki.
W końcu napisał do Ministra Longbottoma oferując swoje usługi i została mu przydzielona misja. Senna Dolina okazała się sporym wyzwaniem, miejscem, w którym mógł zginąć, ale dzięki temu wiele się nauczył oraz dowiedział się więcej o cieniach. Tajemniczych stworach, które nawiedzały Anglię, pojawiały się nagle i należały do ciężkich przeciwników. Powrócił z tej wyprawy z bliznami, które miały zostać z nim na całe życie. Udało się jednak uratować życie niewinnym osobom, a to uznawał za największy sukces. Uświadomił sobie, że życie jest zbyt krótkie, aby się wahać w podejmowaniu pewnych decyzji. To sprawiło, że znajomość z Florką pchnął na kolejny etap i zaproponował kobiecie, aby zamieszkała wraz z nim w Greengrove. Ta jednak miała obiekcje, ponieważ pomoc w Oazie uznawała za swój obowiązek. Jednak ostatnie wydarzenia i pomoc potrzebującym po trzęsieniu ziemi sprawiły, że Grey nie widział tego miejsca jako bezpiecznej przystani. Zdecydowanie czuł się bezpieczniejszy kiedy czarownica przebywała na farmie. Nie ustawał jednak w przekonaniu jej.
W międzyczasie uznał, że Ptasie Radio na powrót musi zacząć działać. Odkurzył studio nagraniowe oraz stworzył plan, w którym chciał przejść się po wszystkich granicach celem porozmawiania z ludźmi, dowiedzenia się jakie panują wśród nich nastroje, a następnie rozdać ostatnie pluskwy jakie mieli, by szerzyć wśród ludzi prawdziwe wieści o tym co się dzieje w kraju. Wiedział o dezinformacji i uznał, że trzeba z nią skutecznie walczyć, tak samo jak bezpośrednio w walce na froncie. Nie raz, takie badanie tego co się dzieje w miasteczkach, było groźniejsze niż otwarta walka. Choć był to plan na parę miesięcy nie miał zamiaru się poddawać. Oprócz tego, stworzył małą hodowlę tojadu w przydomowej szklarni, dzięki temu może pomóc tym, którzy są zmuszeni żyć z likantropią.
Po czym dowiedział się, że zostanie ojcem…
- Akcept:
Lipiec '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Poglądy Williama nie uległy zmianie, na skutek ostatnich wydarzeń i doświadczeń jedynie się umacniając – nadal czynnie działa w szeregach Zakonu Feniksa, dołączył też do struktur magicznego podziemia dowodzonego przez Harolda Longbottoma.
Ścieżka kariery: Porzucił prace dorywcze, po dłuższej przerwie powracając do tego, co potrafi najlepiej: latania. Po kilku miesiącach pracy kuriera na usługach rodu Macmillanów został łącznikiem w Oddziale Łączności "Sowa", gdzie zajmuje się również rekrutacją i szkoleniem nowych lotników.
Rozwój: Praca lotnika pozwoliła mu na odzyskanie dawnej kondycji fizycznej, stał się szybszy i silniejszy. Dziedziny magiczne również nie uległy zapomnieniu – świadomy niebezpieczeństwa, William przez cały czas szlifował swoje umiejętności w zakresie białej magii. W wolnym czasie, pod okiem wuja, zgłębiał tajniki magicznych konstrukcji, odkurzając też zapomniane zaklęcia transmutacyjne.
Więzy krwi: Początkiem maja ożenił się z Hannah, wieloletnią przyjaciółką, a później ukochaną. Oczekują narodzin dziecka, które ma przyjść na świat początkiem jesieni. W czerwcu odnowił kontakt z młodszym, niewidzianym od wielu lat bratem. W dalszym ciągu opiekuje się też córką i nastoletnią siostrą, które mieszkają razem z nim i Hannah w Irlandii.
Zyskane znamiona: Po niespodziewanym starciu ze Śmierciożercą pozostały mu rozległe blizny na twarzy (po czarnomagicznym zaklęciu corio), długa blizna po głębokiej ranie ciętej ciągnąca się w poprzek brzucha, oraz owalne, nierówne blizny na klatce piersiowej, w miejscach, gdzie skórę przebiły trafione zaklęciem żebra.Wojna na dobre rozgościła się w jego życiu, odciskając dotkliwe piętno właściwie na każdym jego aspekcie. Pierwsze miesiące po powrocie do kraju – gdy już udało mu się na dobre stanąć na własnych nogach – spędził przede wszystkim pomagając: mugolom uciekającym z okupowanego Londynu, czarodziejom pozbawionym dachów nad głową, rodzinom ukrywającym się w Oazie. Schowana na Morzu Północnym wyspa stopniowo stawała się dla niego prawdziwym domem, wśród jej mieszkańców odnalazł wsparcie i poczucie przynależności, którym starał się też dzielić: zdobywając potrzebne zapasy, organizując treningi Quidditcha dla tamtejszych dzieciaków, a także – przy finansowej pomocy Macmillanów – budując dla nich sportowe boisko. Sam ledwo wiązał koniec z końcem, wystawiony za nim list gończy oraz mugolskie pochodzenie utrudniało znalezienie stałego zatrudnienia, siebie i rodzinę utrzymywał więc głównie z dorywczych prac przy remontach i naprawach, resztę czasu w całości poświęcając Zakonowi Feniksa. Walka w szeregach organizacji stała się dla niego ważniejsza niż kiedykolwiek, a kolejne starcia z wrogiem, okrucieństwo, którego był świadkiem, i napływające ze stolicy wieści, dodatkowo podsycały pulsujący w żyłach gniew, popychając go do większego zaangażowania. U boku członków Zakonu tropił szmalcowników, przemycał mugoli i zdobywał sojuszników, przeciągając na ich stronę czarodziejów dotkniętych likantropią – wszystko to stanowiło jednak dopiero początek bitwy, jaką miało mu być dane stoczyć.
Aresztowanie zawodników Jastrzębi z Falmouth oraz brutalna egzekucja przyjaciela, Rodericka Smitha, okazały się być dla niego punktem zwrotnym, kroplą, która przelała czarę przemieszanej z poczuciem winy wściekłości, skierowanej przeciwko Rycerzom Walpurgii. W zorganizowanej przez Zakon Feniksa misji odbicia więźniów z pilnie strzeżonego więzienia wziął udział bez zawahania, wtedy jeszcze nie zdając sobie sprawy z tego, co i kogo przyjdzie mu odnaleźć w wypełnionych zapachem śmierci celach. Chociaż ostrzeżenie o wiszącym nad Oazą zagrożeniu udało mu się zanieść na czas, Azkaban prawie go złamał – a koszmar, którego tam doświadczył, podążył za nim, nie opuszczając go przez wiele kolejnych tygodni. Okresu naznaczonego strachem i czającymi się na krawędzi pola widzenia widziadłami prawdopodobnie by nie przetrwał, gdyby nie nieustające wsparcie rodziny i przyjaciół; pomoc udzielona przez Anthony’ego i podjęcie pracy lotnika na usługach Macmillanów pozwoliło mu na wyrwanie się z marazmu, sprawiając, że znów mógł robić to, co kochał najbardziej: latać. No i była jeszcze Hannah: wieloletnia przyjaciółka i powierniczka, która – niespodziewanie – zaczęła stawać się dla niego kimś ważniejszym, kimś, bez kogo nie potrafił już wyobrazić sobie życia. Nie dostrzegł tego od razu, oczy otworzyło mu dopiero emocjonalne wyznanie wykrzyczane na kornwalijskiej plaży, dając nadzieję na zbudowanie czegoś nowego, prawdziwego – nawet pośrodku wojennej zawieruchy.
Z kolan podnosił się stopniowo, dzień po dniu odnajdując dla siebie i swoich bliskich miejsce w trudnej rzeczywistości. Odkładane miesiącami pieniądze pozwoliły mu na odkupienie od zaprzyjaźnionego pasterza działki ukrytej w irlandzkich górach, na której własnoręcznie – i przy pomocy przyjaciół – postawił dom, odzyskując tym samym cząstkę poczucia bezpieczeństwa. Wyprowadzka z Oazy nie wpędziła go jednak w bezczynność, Zakonu Feniksa nie przestał wspierać nawet na moment, a gdy w Plymouth zaczęły kształtować się struktury podziemnego ministerstwa magii, dołączył do nich od razu, zostając łącznikiem w Sowach. Doświadczenie zdobyte w pracy kuriera i budowane latami zaufanie sprawiły, że stosunkowo szybko powierzono mu pieczę nad szkoleniem młodych lotników, a pod jego skrzydła trafił Ian – młodszy brat zamordowanego przyjaciela, którego poprzysiągł sobie chronić, uważnym okiem spoglądając również na latającą w szeregach Sów siostrę. Przenoszenie poufnych informacji i rozkazów ponad ogarniętym wojną krajem okazało się trudniejsze niż początkowo sądził, nawet kiedy propagandowe wydanie Walczącego Maga obwieściło jego śmierć, sprawiając, że z murów zniknęły listy gończe z jego fotografią; okrucieństwo panoszących się pośród rosnącego bezprawia szmalcowników i tajemnicze, pojawiające się w Anglii cienie, wraz z każdym mijającym tygodniem zmuszały go do przekraczania nowych granic i kwestionowania własnych czynów, zwłaszcza gdy z jego rąk po raz pierwszy zginął człowiek.
Jego świat wywrócił się do góry nogami po raz kolejny, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem. Wieści o rozwijającym się pod sercem Hannah dziecku i powrót ukochanej do kraju przyspieszyły kiełkującą już od jakiegoś czasu decyzję – oświadczyny, zakończone spontanicznym, romantycznym ślubem, na kilka słodkich chwil oderwały jego myśli od wojny, pozwalając na spojrzenie w przyszłość z nową nadzieją. Być może – naiwną, okrutna rzeczywistość przypomniała mu o sobie niedługo potem, gdy w pozornie bezpiecznej Oazie zadrżała ziemia, a on – znów – został zmuszony do stawienia czoła koszmarom Azkabanu. Za pierwszym razem zawiódł, stając się świadkiem śmierci przyjaciół, gdy wywołana gniewem uwięzionych pod wyspą dusz fala zmiotła wioskę i wszystkich jej mieszkańców, lecz poświęcenie Harolda Longbottoma pozwoliło jemu i członkom Zakonu Feniksa na naprawienie popełnionych błędów. Ceną za pozbycie się mściwych duchów okazała się przytępiająca zmysły klątwa, która – początkowo niezauważona – dała o sobie znać w najgorszym możliwym momencie, opóźniając reakcje i uniemożliwiając obronę, gdy na jego drodze stanął jeden ze Śmierciożerców, Tristan Rosier. W starciu z potężnym czarnoksiężnikiem nie miał szans, a za odmowę zdradzenia przyjaciół prawie zapłacił życiem, wyjątkowo boleśnie uświadamiając sobie, jak bardzo było kruche.
dodatkowo - do podmiany - treści zmienione zaznaczyłam podkreśleniem:
Znaki szczególne: wada wymowy; rozległe, głębokie blizny znaczące lewą część twarzy, po czarnomagicznym zaklęciu corio; długa, wyraźna blizna biegnąca ukośnie w poprzek brzucha; owalne, poszarpane blizny na klatce piersiowej; skóra na dłoniach zgrubiała od latania; nieliczne piegi latem obsypujące nos i kości policzkowe; nieregularne rumieńce rozlewające się po twarzy i szyi, wyciągane na światło dzienne przez chłód, wysiłek lub silne emocje; oburęczność
(dodatkowo usunęłam wzmiankę o tiku nerwowym, bo od dawna go nie odgrywam - wydaje mi się też, że nie jest na tyle znaczący dla postronnej postaci, by wzmianka o nim w znakach szczególnych była potrzebna)
Amortencja: surowym drewnem, pastą fleetwooda, ciepłą szarlotką, miodem, cynamonem, korzennymi przyprawami i kwiatami bzu
Ain Eingarp: Hannah z dzieckiem w ramionach i stojącą obok niej, uśmiechniętą Amelię
Aktywność: uczę latania dzieciaki z Oazy, pływam, eksperymentuję z magicznymi konstrukcjami, majsterkuję (usunęłam amatorską grę w Quidditcha, Billy od dawna nie robi tego regularnie)
Statystyki: chciałabym skorzystać z możliwości przełożenia punktów statystyk, przekładając 2 punkty z uroków do transmutacji; z tych ostatnich Billy korzystał regularnie głównie w (niedziałającym od dawna) klubie pojedynków, dzisiaj - choć nie unika walki - polega w większości na magii obronnej, ponieważ jego nadrzędnym celem jest ochrona przenoszonych informacji i dostarczenie ich - za wszelką cenę; po transmutację z kolei sięga coraz częściej, przy rozwijaniu umiejętności z zakresu magicznych konstrukcji - na przestrzeni wątków z całego roku przewijają się wzmianki o tym, że uczy się fachu od wujka (Moore'owie zgodnie z opisem rodziny parają się czarodziejskim budownictwem od dawna), przez wiele miesięcy zarabiał jako złota rączka wykonując naprawy i remonty w czarodziejskich domach, zbudował własny dom w Irlandii, wybudował i zabezpieczył boisko w Oazie
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
- akcept:
Lipiec '57 - Czerwiec '58
Orientacja polityczna: Z początku ufała, że Zakon Feniksa to ludzie zagubieni, których należy dobrze pokierować. Poprzez działalność charytatywną głosiła poparcie dla Czarnego Pana. Po śmierci Francisa i porwaniu, wobec rebeliantów czuje tylko wrogość.
Ścieżka kariery: Nadal organizuje przyjęcia, zaangażowała się w działalność charytatywną oraz rozbudowę Smoczego Rezerwatu.
Rozwój: Skupiając się na działalności charytatywnej i organizacji życia pałacu, zdobyła podstawy ekonomii. Wypełniając obowiązki doyenne rozwinęła swoje umiejętności z zakresu zielarstwa, w wolnych chwilach uczyła się transmutacji i numerologii. W życiu towarzyskim dążyła do jeszcze większej wprawy w kokieterii.
Więzy krwi: Straciła brata Francisa, jest w drugiej ciąży z Tristanem.
Zyskane znamiona: -Evandra powróciła do towarzystwa po przedłużającej się absencji. Pojawiając się wśród przyjaciół zaczęła odżywać, czuć się pewniej, odkurzyła skrzętnie skrywaną beztroskę. Niechętna bezczynności zaangażowała się w życie domu, wzięła odpowiedzialność za tytuł doyenne. Po raz pierwszy widziała egzekucję i mimo obaw nie odwróciła wzroku od skazanych na Connaught Square. Przeciwnych zmianom w kraju rebeliantów określała mianem ludzi zagubionych, którym należy pomóc, wskazując drogę.
Czarne chmury przyszły wraz z incydentem wśród Rycerzy Walpurgii, kiedy Tristan zarzucił Francisowi zdradę. Evandra broniła go zaciekle, ściągnęła na siebie gniew męża, by następnie ugiąć się pod jego naciskiem. Znając niepopularne poglądy brata prosiła go o szczerość - bezskutecznie. Tristan wyjawił jej kilka szczegółów z wydarzeń w podziemiach Gringotta, zrozumiała, że niektórzy z Rycerzy opętani zostali przez potężne duchy. Stała się powierniczką zaklętego w ślubnej obrączce horkruksa, jednak nie poznała jego prawdziwej mocy.
Wraz z przyjaciółmi zaangażowała się charytatywnie. Okrutna wojna doprowadzała do wyludnienia, zagrażała bezpieczeństwu wszystkich. Evandra wierząc w słuszność udzielania pomocy organizowała zbiórki datków oraz żywności dla społeczności czarodziejskiej. Dbała, by umocnili się w wierze w słuszność działań Ministerstwa Magii oraz Czarnego Pana. Zaangażowała się w pertraktacje związane w działaniami wojennymi na morzu, doszkalając się z zakresu polityki i ekonomii. Z sercem na dłoni i dumnie uniesioną głową wzięła udział w wydarzeniach w Stoke-on-Trent, szerząc przekonanie, że nikogo nie pozostawią samego sobie, podkreślała istotę mówienia jednym głosem.
Śmierć brata dogłębnie wstrząsnęła Evandrą. Złamana przez niego przysięga uświadomiła czarownicy słabość ludzkiego umysłu, zwłaszcza ogarniętego rodowym szaleństwem, będącego pod wpływem rebeliantów. Dostrzegała niepokojącą zmienność nastroju u Francisa, ale i siebie. Walczyła z naturą, z ciągłym chaosem. Podjęła kroki ku zrozumieniu zależności, poszukując pomocy u magipsychiatry, lecz odchodząc odeń z niczym, zawierzyła bliskim.
Z rozdartym sercem po rozsypującym się na jej oczach bracie, szukała winnych, skupiając wściekłość w mężu. Przekonał ją do niechęci wobec niemagicznych, wzmógł napędzaną chęcią zemsty gorliwość. To wtedy pochwyciła ją teleportacyjna czkawka, tym mocniej wyprowadzając z równowagi. Skłócona i odrzucona, uświadomiona o istnieniu wieloletniej kochanki męża, w przypływie chwili niemal dopuściła się zdrady. Chcąc wrócić do równowagi z przybraną na twarz maską uczestniczyła w towarzyskich wydarzeniach, oddała się organizacji zimowego sabatu. Nie mogła jednak zapomnieć o powtarzanych stale kłamstwach, fałszywie złożonych obietnicach, o obecności Deirdre. Kierowana chłodną złością, jak i radą przyjaciółki, spotkała się z nią z chęcią zapoznania, ale i podkreślenia swojej pozycji. Śmierciożerczyni odrzuciła iluzję usłużnej czarownicy, zaintrygowała półwilę, zmusiła do zmiany zdania. W głowie wybrzmiał głęboko zakorzeniony strach o byciu porzuconą przez męża, ale też, że jest zbyt oddany tradycjom, by tego dokonać. Znając historie możnych, ich nałożnic i licznych bękartów, nastawiła się na prawdopodobieństwo każdego scenariusza. Poznając tajemnicę Tristana, zmieniła nastawienie, spojrzała na niego przychylniejszym okiem. Dostrzegła możliwość odkrycia swoich pragnień, sięgnięcia po namiętność, jaka dotąd między nimi nie istniała.
Podczas zamkniętego dotąd dla samej śmietanki towarzyskiej sabatu pojawili się czarodzieje spoza arystokracji, co zmusiło Evandrę do zastanowienia nad głoszonymi przez rody zasadami. Dostrzegła w tym zmienność starszyzny, brak skrajnego przywiązania do tradycji, a także skłonność do ugięcia się pod odpowiednim naciskiem. Widziała szansę na emancypację czarownic, na potrzebne w świecie zmiany. Te zaś szły już wielkimi krokami, o czym głosił Minister Magii, decydując się na rozdanie odznaczeń oraz ziem, także czarodziejom o krwi ze skazą. Stojąc wśród zasłużonych z własnym przypiętym do piersi Orderem Morgany czuła jak konserwatywne fundamenty arystokracji kruszeją.
Zacierać zaczęła się także granica między Evandrą a Deirdre. Napędzana rosnącą fascynacją decydowała się na potajemne spotkania, chcąc odkryć skąd bierze się łączący je magnetyzm. Mimowolnie obdarzyła ją afektem i zaufaniem, pozwoliła sobie na zawierzenie namiętności, pragnęła jej towarzystwa, bliskości. Wiedziona ciekawością skonfrontowała kochanków, spędziła z nimi noc, jaka bezpowrotnie zmieniła dynamikę ich relacji. W miłosno-alkoholowym amoku odniosła nieodparte wrażenie, iż pokoje Wenus są miejscem, gdzie tych dwoje spędzało niegdyś wiele czasu.
Niepewność wróciła do serca Evandry w dniu, kiedy pierwszy raz zetknęła się z nawiedzającymi kraj Cieniami. Tylko widniejąca na palcu obrączka, której tajemnicę wreszcie poznała, ochroniła ją przed atakiem, tymczasowo odganiając strach. Wyzwolone tego dnia spod mugolskiego jarzma Warwick ukazało bezduszność rebeliantów, a kreślący się na twarzy Tristana strach wzmógł w doyenne pewność co do niechęci względem popleczników Zakonu Feniksa. W asyście przyjaciółki po raz pierwszy przelała mugolską krew, chcąc zemścić się wyrządzone krzywdy - zaburzony w rodzinie spokój, za przerwane istnienie brata. Śmierć młodego chłopaka nie przyniosła oczekiwanego pokrzepienia, ale i nie wywołała wyrzutów sumienia we wrażliwej dotąd półwili. Poczucie niesprawiedliwości zbyt głęboko tkwiło teraz w jej sercu.
Popychana ambicją nadal dążyła do zaznaczenia swej pozycji na politycznej planszy, zarówno angażując się w dalszą aktywność charytatywną, ale i działalność na rzecz Smoczych Ogrodów. Odkurzyła dawną pasję do teorii magii i z pomocą nauczycieli, jak i na własną rękę, podjęła ćwiczenia z zakresu numerologii oraz transmutacji. Częściej sięgała też do genów wil, coraz częściej manipulując rozmówcami dla własnych korzyści. Nagłe zwątpienie przyniosła wieść o drugiej ciąży. Mimo ogarniającego strachu przed wzmożonymi atakami serpentyny i swoją rychłą śmiercią, nie zarzuciła planów, chcąc wypełniać swoje obowiązki tak długo, na ile pozwalać jej będzie stan.
Lęk przyszedł pod postacią Justine Tonks, bezwzględnej rebeliantki, która porwała i uwięziła Evandrę. Głodzona i torturowana, pogodziła się z nadchodzącym końcem. Ocalona przez Tristana, który wstrząsnął Anglią, by ją odnaleźć, znów wywołała jego gniew. Zamknął ją w pałacu, gdzie w lęku wracała do życia. Z pomocą przyszła jej Deirdre.
Amortencja: jaśmin, morskie powietrze, wilgotna ziemia, płonący pergamin, piżmo, opium
Pasja: szeroko pojętą sztuką, teorią magiczną, polimorfią
Aktywność: gram na harfie, testuję granice swoich rozmówców, zgłębiam tajniki numerologii i transmutacji, odkrywam własną kobiecość+ William Moore
and i'll show you
hands ready to
bleed
- akcept:
lipiec '57 - sierpień'58
Orientacja polityczna: umocniła swoją pozycję jako jedna z najbardziej zaufanych sług Czarnego Pana
Ścieżka kariery: otrzymała odznaczenia polityczne, w tym Order Merlina Pierwszej Klasy; stała się także Namiestniczką Londynu
Rozwój: coraz lepiej i pewniej włada czarną magią, potrafi się też sprawniej bronić; nauczyła się jeździć konno
Więzy krwi: -
Zyskane znamiona: -Ostatni rok okazał się pasmem sukcesów - okupionych krwią i potem, prowadzących do katastrofy, ale jednak przynoszących Deirdre uznanie. W sierpniu ubiegłego roku uczestniczyła w publicznej egzekucji na Connaught Square, przemawiając przed niespokojnym tłumem - działania Rycerzy w tamtym regionie przyniosły krwawą sprawiedliwość. Nieustępliwe zgłębianie sekretów czarnej magii pozwoliło jej efektywnie działać, wypełniając rozkazy Czarnego Pana, w tym te najważniejsze, zsyłające popleczników Lorda Voldemorta w piekielne czeluści. Niemal dosłownie, pod koniec września Deirdre razem z innymi Rycerzami Walpurgii ruszyła do podziemi Gringotta, a potem głębiej, w mrok Locus Nihil, by pozyskać tak cenną dla Czarnoksiężnika moc. Misja zakończyła się względnym powodzeniem, w podziemiach życie stracił najbliższy przyjaciel Deirdre, Alphard, a sama czarownica została opętana przez pradawne bóstwo, mityczny byt pod postacią rycerza, spowitego ametystową aurą tajemniczego kamienia - Aongusa.
Od tamtego momentu towarzyszył jej stale, mącąc w głowie, prowokując - ale i napełniając ją niebywałą siłą. Pomagającą bliżej zapoznawać się z czarną magią. Deirdre korzystała z niej regularnie, wypełniając obowiązki Rycerki - szukając i każąc wichrzycieli oraz zdrajców - ale także ucząc podopieczną podobnego, orientalnego pochodzenia. Mericourt dalej działała także politycznie, budując swą renomę; nie zapomniała jednak o działaniu w terenie, dając upust swym krwawym namiętnościom. Brała udział w przejmowaniu Staffordshire, celebrowała wieczorną egzekucję w Stoke-on-Trent i przyłożyła rękę do dzieła zniszczenia w okolicach Cannock Chase. Wykorzystywała swe wpływy podczas szeregu działań, mających na celu przejęcie najważniejszych portów. Ich siła miała przeważyć wojenną szalę.
W połowie marca razem z sojusznikami stanęła na progu katedry w Bury St. Edmunds, odnajdując przywódców ruchu oporu i czyszcząc okoliczne ziemie z plugawego, mugolskiego brudu przy pomocy Szatańskiej Pożogi. Dzięki skoncentrowanym działaniom West Suffolk zostało wyzwolone spod wpływu terrorystów i ich popleczników. Wojna nasilała się, a sukcesy Śmierciożerców i Rycerzy sprawiły, że ich pozycja rosła, doprowadzając finalnie do ich oficjalnego uhonorowania.
Deirdre nie spodziewała się honorów, które otrzymała pierwszego kwietnia. Pod pomnikiem Cronusa Malfoya, podczas wielkiego wydarzenia i wojennego święta, została odznaczona Orderem Merlina Pierwszej Klasy, medalem Zasług i Orderem Czaszki i Węża. Pierwszy raz uhonorowano ją tak zdecydowanie i tak hojnie. W tym samym dniu otrzymała też we władanie własne hrabstwo - stolicę Londynu. Powierzono jej misję uczynienia z niego serca magicznej Wielkiej Brytanii, tętniącego życiem kulturalnym. Nobilitację tę przyjęła z zachwytem i dezorientacją, świadoma odpowiedzialności i nowych obowiązków, które spadły na jej ramiona. Od tej pory musiała łączyć rolę Namiestniczki, opiekunki La Fantasmagorii i Śmierciożerczyni - nie wspominając o życiu prywatnym, skomplikowanym coraz bardziej ze względu na ujawniane tajemnice. Evandra, żona Tristana, dowiedziała się o zdradach męża, lecz nie zareagowała zgodnie z przewidywaniami. Po początkowym wybuchu niechęci, czarownice zbliżyły się do siebie, a Deirdre, podążając za masochistycznymi podszeptami, stała się kochanką także lady doyenne. I zabawką obydwojga wpływowych arystokratów. Niewygodnie świadoma ryzyka, które wiązało się z tak bliską relacją, zwłaszcza w kontekście Myssleine i Marcusa.
Z biegiem czasu odnalazła się bowiem w roli matki. Wymagającej, często nieobecnej, ale posiadającej względem swego potomstwa wyraźną słabość. W połowie czerwca niespełna półtoraroczne bliźnięta wykazały magiczny talent - w sposób plugawy i brutalny, mordując dotychczasową opiekunkę oraz jedną z baletnic pracujących w La Fantasmagorii. Cienie, zdające się działać zgodnie z wolą bliźniąt, budziły lęk, ale i dumę. Objawienie czarodziejskiej mocy sprawiło, że Deirdre mocniej skupiła się na pielęgnowaniu relacji z dziećmi i na trosce o ich przyszłość. Pozbawioną nazwiska, wpływów i galeonów ojca, co budziło skrytą niesprawiedliwość i tęsknotę za czymś, co zawsze miało pozostać poza ich zasięgiem.
Pojawienie się tajemniczej komety zwiastowało nadejście trudnych czasów i łączyło się z niepokojącymi faktami: coraz więcej tajemniczych zaginięć, coraz więcej plotek o cieniach, pojawiających się na angielskich ziemiach. Choć pomiędzy walczącymi stronami zapanował rozejm, Deirdre nie ustawała w działaniach na rzecz czystości krwi i poprawy życia czarodziejów, dzielnie wypełniając wszystkie swe obowiązki. Czas względnego odpoczynku nadszedł dopiero podczas Festiwalu Lata, pierwszy raz odbywającego się w lasach okalających Londyn. Krwawa uczta rozpoczynająca celebrację pozwoliła Mericourt cieszyć się upragnionymi chwilami beztroski, te nie trwały jednak długo. Niebo nad Anglią zapłonęło, a ziemia rozstąpiła się w piekielnych czeluściach, gotowa pochłonąć z trudem budowany także przez Deirdre ład.
seven deadly sins
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5