Wydarzenia


Ekipa forum
Kawiarnia z czytelnią
AutorWiadomość
Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]17.07.17 2:58
First topic message reminder :

Kawiarnia z czytelnią

★★
Niezbyt duża kawiarnia, której ściany zapełnione są półkami z książkami. W jednym rogu, na parapecie dużego okna zawsze siedzi jeden z pracowników czytając którąś z baśni i legend. Dookoła czytającego często gromadzi się spora grupka dzieci zasłuchanych w opowieści, podczas gdy ich rodzice w spokoju rozmawiają przy niewielkich, okrągłych stolikach, rozkoszując się przy tym kawą, czy herbatą. Wieczorami czytane na głos powieści skierowane już są dla dorosłych. Czasem posłuchać można romansów lub książek historycznych. Repertuar zawsze wywieszony jest przed restauracją.
W piątki mają miejsce wieczory z Księgami Zakazanymi. Wówczas zaklęte książki wciągają obecnych w kawiarni do środka opowieści. Dzięki temu na własnej skórze przeżyć można całą historię. Opowieści te są w pełni bezpieczne, jeśli tylko słucha się instrukcji obsługi.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:21, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kawiarnia z czytelnią - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]08.09.24 16:38
Charakterystyczny cichy dźwięk dzwonka rozszedł się po kawiarni kiedy drzwi wejściowe zostały otwarte. Mimowolnie uniosłem wzrok znad książki, którą chwilę temu znalazłem na półce obok stolika, przy którym siedziałem. Tytuł wydał się ciekawy, jednak na ten moment nie miałem dowiedzieć się czy jej treść dorównuje tytułowi.
Widząc Mildred w drzwiach, uśmiechnąłem się lekko sam do siebie, po czym odłożyłem książkę na powrót na jej miejsce na półce. Jeśli pamięć mnie nie zawiedzie i czas pozwoli, może wrócę do niej kiedyś aby dowiedzieć się czy jest ciekawą lekturą. W tym momencie moja głowa była zajęta innymi rzeczami.
Nie spuszczając wzroku z kobiety, kiedy ta zmierzała w moim kierunku, wyprostowałem się na krześle. Głowę znowu zalały wspomnienia z „pawiej przygody”, a ja przez moment miałem wrażenie, że mam do czynienia z tą dziewczynką sprzed lat. Jednak kiedy zajęła miejsce przy stoliku znów była dorosła, a ja pokręciłem głową z rozbawieniem.
- Jesień przyjdzie niezależnie od tego czy mamy na to ochotę czy nie. - powiedziałem z uśmiechem patrząc na nią – Pewnie nawiewa ich z parków i innych zarośli. - wzruszyłem lekko ramionami – Sztuką jest utrzymać równowagę, ale jak słyszę masz to opanowane do perfekcji. - zaśmiałem się puszczając jej oczko.
Osobiście lubiłem jesień i zimę, zdecydowanie lepiej mi się egzystowało kiedy było chłodniej. Ciepłe pory roku naturalnie też miały swój urok, ale jednak wolałem się bardziej ubrać gdy mi zimno niż nie mieć się z czego bardziej rozebrać kiedy było mi za ciepło. Z reakcji Mildred wyczytałem jednak, że była zdecydowanie fanką lata, które w tym roku zdecydowanie postanowiło być wyjątkowo ciepłe i słoneczne.
- Hej. - odpowiedziałem po chwili na jej powitanie, a lekki uśmiech nie znikał z moich ust – No cóż, wejście smoka byłoby, myślę, w twoim stylu, ale mimo wszystko doceniam, że pojawiłaś się na czas. Nie wiedziałem jednak, że spóźnialstwo to zwyczaj kobiet. - pokręciłem głową unosząc brew ku górze.
Do tej pory raczej miałem do czynienia z kobietami, które zawsze pojawiały się na czas. Naturalnie, było kilka wyjątków, ale prawda była taka, że nie koniecznie zwracałem na to uwagę. No chyba, że zależało mi na spotkaniu, to była inna para kaloszy. Sam jednak nie brałem pod uwagę, że mógłbym się gdziekolwiek spóźnić. Wolałem pojawić się wcześniej i zaczekać niż dopuścić do tego by ktoś musiał czekać na mnie.
- Nic jeszcze nie zamówiłem, czekałem na ciebie. - pokręciłem lekko głową – Z tego co zdążyłem się zorientować to tak, mają babeczki i jeszcze jakieś inne dwa ciasta dodatkowo, myślę, że przypadną ci do gustu. - uśmiechnąłem się pod nosem pamiętając jej walkę o babeczki z Czekoladowej Rzeki.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]11.09.24 18:05
Och, żeby tylko wiedział, z jaką perfekcją Mildred opanowała równowagę! Balansując w świecie zakazów i tego co wypada oraz nie wypada, odnalezienie złotego środka dla ciekawej świata dziewczyny nie było wcale takie łatwe. Z jednej strony chęć poznawania świata i badania gwiazd, które kusiły swoją niezdobytą odległością, z drugiej wierność rodzinie, której za nic nie chciałaby zawieść. Sporo już poświęciła mimo młodego wieku w imię dobra Crabbe'ów, rezygnując z miłości do żeglowania i zachowując się stosownie do swojego stanu. Niedawne wydarzenia z cukierni i... Hogwartu, mogła je tak chyba nazwać, na nowo zaś przypomniały jej krnąbrne czasy swobody i wolności. Oczywiście ograniczonej regulaminami i zasadami, których była wtedy absolutną zwolenniczką.
- Może za mało jeszcze znasz kobiety, Macnair – rzuciła prowokacyjnie, moszcząc się wygodnie na krześle, co wbrew pozorom było skomplikowaną sztuką. Spódnica zaplątała się jej między drewnianymi nogami, a przy okazji siadając, przygniotła ją sobie tak nieszczęśliwie, że musiała chwilę się powiercić, aby znaleźć najlepszą pozycję. Dopiero po ten wygranej z materiałem walce znów spojrzała na swojego towarzysza. - Jeśli bal zaczyna się o dziewiątej wieczorem, panny pragnące widowiskowego wejścia na pewno pojawią się nie wcześniej niż o dziesiątej. Chociaż może to przywara samej arystokracji – zamyśliła, rozważając przez moment znane sobie przypadki szlachcianek, które miały w zwyczaju spóźniać się nawet na zwykłą herbatę. Co prawda panna Crabbe nie znała całej towarzyskiej śmietanki Londynu i Anglii, ale ta jej znana aż nazbyt hołdowała przekonaniu, że spóźnianie się jest w dobrym guście.
W dobrym guście było również poczekanie ze złożeniem zamówienia, co skwitowała pełnym zachwytu uśmiechem posłanym w stronę Mitcha, zanim sięgnęła po kartę z menu zawierają spis tych wszystkich słodkich dóbr. Mildred nie była wyjątkowo skomplikowana w obsłudze, co z pewnością mógł zauważyć podczas feralnego spotkania w cukierni i dla babeczki była zdolna zrobić naprawdę wiele. Ta skłonność do słodkiego kiedyś ją niechybnie zgubi, popchnie w ramiona nieodpowiedniego mężczyzny wabiącego niewinne kobiety zapachem waniliowej polewy, ale w tej chwili była daleka od tak mrocznych myśli.
- Myślisz, że spróbowanie wszystkiego będzie nieeleganckie? - szepnęła, nachylając się do Mitcha po przestudiowaniu krótkiego, ale kuszącego menu. Z trudem oderwała wzrok od lady i ciasteczek, przenosząc go na inne ciasteczko siedzące obok. - Obawiam się, że odpowiadając na twoją prośbę z listu o przybliżeniu paru kwestii związanych ze świstoklikami, nie dam rady zrobić tego na trzeźwo... to znaczy bez cukru – dodała równie cicho, jakby co najmniej spiskowała, a nie dzieliła się przemyśleniami o naturze tych magicznych przedmiotów. Kiedy pracowała kilka lat temu przy ich tworzeniu, mogła poświęcać na to długie godziny, bawiąc się i eksperymentując, jednak po przyjęciu pracy w ministerstwie jej zapał znacznie zmalał. Poznała naturę magicznego transportu z drugiej strony i nie wydawał się on już tak ciekawy i intrygujący. Z przyjemnością odpowiedziała na prośbę szkolnego kolegi, licząc nie tylko na odnowienie znajomości, ale i przypomnienie sobie tej dawnej fascynacji, jaką czuła tworząc świstokliki.
- Co cię w ogóle skłoniło, aby się nimi tak nagle zainteresować? - zapytała, lustrując Macnaira zaciekawionym, choć dalekim od wścibstwa spojrzeniem. - Zamierzasz wybrać się w podróż, o której nikt nie powinien mieć pojęcia? - uśmiechnęła się z teatralną przyganą, przywołując jednocześnie ton prefekta, którym wyciągała od uczniów najbardziej skryte tajemnice.
Mildred Crabbe
Mildred Crabbe
Zawód : Stażystka w Departamencie Transportu Magicznego
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 6
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12313-mildred-laurentia-crabbe https://www.morsmordre.net/t12316-allen#378476 https://www.morsmordre.net/f470-city-of-london-flemish-street-17 https://www.morsmordre.net/t12314-mildred-laurentia-crabb#378378
Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]29.09.24 15:33
Uniosłem brew ku górze z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy. Nie powiedziałbym, że mało znam kobiety, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że miałem sposobność poznać już chyba każdy rodzaj kobiet, co jednak postanowiłem zachować dla siebie. Nie zmieniało to jednak faktu, że je rozumiałem. Już dawno nauczyłem się, że nie ma sensu nawet próbować zrozumieć kobiet, bo to po prostu nie możliwe. Każda była inna, każda kierowała się innymi intencjami, każda miała inne marzenia i podejście do życia. Nam mężczyzną pozostawało to zaakceptować i kiedy znajdziemy tą, z którą się ustatkujemy, dbać o to by nic jej nie zabrakło.
- Osobiście nie uważam aby spóźnianie się było czymś widowiskowym, ale może masz racje, może to domena arystokracji. - pokiwałem lekko głową odchylając się lekko na krześle.
Co prawda nie znałem wielu arystokratek, w zasadzie to jedną, ale nie pamiętałem aby ta konkretna kiedykolwiek spóźniła się na jakiekolwiek spotkanie. Na temat innych nie mogłem się wypowiadać i w sumie nawet nie chciałem. Znane mi panie raczej się nie spóźniały jeśli już byłem z nimi umówiony, tak jak panna Crabbe siedząca przede mną, a ja uznawałem to za oznakę szacunku, którym sam owe kobiety obdarowywałem.
- Myślę, że jeśli będziesz na tyle wspaniałomyślna i podzielisz się ze mną tym co zamówisz, to nikt nie zauważy, że zamówiliśmy wszystkiego po trochu. - powiedziałem cicho, wręcz konspiracyjnym szeptem, również się do niej nachylając przez stół – Jeśli ma cię to wspomóc w przekazaniu mi posiadanej wiedzy, to nie miałbym serca ci tego odmawiać. - dodałem po chwili równie cicho, po czym puściłem jej oczko i w końcu się wyprostowałem.
Sięgnąłem po menu, które szybko przejrzałem, po czym odnalazłem wzrokiem młodą kelnerkę, która po chwili podeszła do naszego stolika. Poprosiłem o kawałku każdego ciasta i do tego dwie kawy, po czym odłożyłem manu ciesząc się, że raz, ceny w tym lokalu nie są jakoś specjalnie wysokie, a dwa, że było mnie na to stać. Ostatnia sytuacja w kraju, choć okropna i łamiąca serce, bardzo mi się przysłużyła. Wszyscy teraz potrzebowali konstruktora aby odbudować swoje domy czy budynku użytku publicznego, a ja dzięki temu zarabiałem.
Słysząc pytanie Mildred, zamyśliłem się na moment. Wolałem jej nie zdradzać prawdziwego powodu, dla którego chciałem się nauczyć tworzenia świstoklików, to była zdecydowanie sprawa rodzinna, a tych z domu nie wynosiliśmy.
- Można powiedzieć, że to taka zawodowa ciekawość. Skoro potrafię odbudować domy, mosty czy tworzyć przydatne ludziom skrytki, to dlaczego by nie poszerzyć swojej wiedzy o umiejętność tworzenia świstoklików? - uniosłem brew ku górze uśmiechając się do niej lekko – Ale z drugiej strony, pomysł z podróżą wcale nie jest taki zły. Nigdy nie wiadomo kiedy mnie lub moich najbliższych najdzie chęć ulotnienia się na jakiś czas. - puściłem jej oczko, po czym zaśmiałem się cicho – Na Merlina, nie używaj na mnie tego tonu, wiesz, że nigdy nie działał. - pokręciłem rozbawiony głową.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]12.10.24 14:57
Uważnie obserwowała Mitcha, gdy ten nachylił się przez stół, a jego głos przybrał konspiracyjny ton. Widziała, jak jego oczy błyszczały łobuzerskim błyskiem, gdy mówił o dzieleniu się zamówieniem. Zawsze taki był – czarujący, pewny siebie, a jednocześnie zdystansowany. Jego propozycja była niemal dziecinnie figlarna, a Mildred nie mogła się powstrzymać od lekkiego uniesienia brwi, jakby w odpowiedzi na jego żartobliwe podejście. Starała się ukryć rozbawienie, które wywołał swoją propozycją; gdyby nie ściśle formalne okoliczności nudnej rozmowy o pracy pokusiłaby się nawet o ocenę tego tonu w zakresie konspiracyjno-flirtującym.
- To trochę naiwne sądzić, że podzielę się słodyczami – odparła z ironią w głosie, ale kąciki jej ust lekko drgnęły w uśmiechu. - Choć możesz próbować coś skubnąć. - Rzuciła mu wyzwanie tak jak przed laty; wtedy jednak był z niego cichy artysta, z którym przyjemnie było rywalizować i równie przyjemnie po prostu milczeć, pozwalając trzaskom kominka w pokoju wspólnym być jedynym dźwiękiem, jaki im często towarzyszył. Dzisiaj był młodym mężczyzną, z którym nie widziała się szmat czasu. Patrzyła przez chwilę na Mitcha z przymrużonymi oczami, próbując rozczytać jego prawdziwe intencje. Był szarmancki, pewny siebie, ale jednocześnie skrywał coś, co zawsze pozostawało poza zasięgiem jej pełnego zrozumienia.
- No tak, zawodowa ciekawość - powtórzyła z lekkim uśmiechem, lecz w jej głosie pobrzmiewała nuta sceptycyzmu. - I oczywiście nie ma w tym ani krzty jakiejś tajemnicy, prawda? - zapytała retorycznie, opierając się wygodniej o oparcie swojego krzesła. Nie miała nic przeciwko dzieleniu się swoją wiedzą. Na swój sposób nawet jej pochlebiało, że zwrócił się w tej kwestii właśnie do niej, lecz nie byłaby sobą, gdyby nie węszyła w tym nagłym zainteresowaniu jakiegoś drugiego dna.
- Świstokliki... Przyznam, że od odbudowy domów do tworzenia przedmiotów przenoszących ludzi w inne miejsca jest dość daleka droga. Nigdy bym nie próbowała tego połączyć - rzuciła, unosząc brew, ale w jej tonie nie było złośliwości, raczej czysta ciekawość, jak Mitchowi udało się skojarzyć jedno z drugim. - Oczywiście, rozumiem, że masz wiele talentów, ale... - zamilkła na chwilę, rozważając, jak najlepiej to ująć. - Nie lepiej skupić się na jednej dziedzinie magii? Świstokliki są wymagające nie tyle magiczne, co logistycznie – podrapała się po brodzie, gdy kelnerka pojawiła się z zamówieniem, przerywając na chwilę jej tok myślenia. - Żeby go stworzyć, musisz być w miejscu docelowym, czyli w tym, do którego chcesz, aby kierował – wyjaśniła, przestając jednak wpatrywać się w Mitcha, za to przenosząc całą swoją uwagę na przyniesione ciasta. - To oznacza, że trzeba często podróżować, nierzadko w miejsca bardzo odległe, gdzie nie dostaniesz się nawet za pomocą teleportacji. A klienci potrafią mieć naprawdę dziwne życzenia – skrzywiła się na samo wspomnienie kilku zamówień, w których miała okazję uczestniczyć na początku swojej kariery. Praca może i była świetnie płatna, ale ukąszenia i zadrapania nie zawsze były jej warte.
Nie czekając dłużej sięgnęła po pierwszy z talerzyków i władczym ruchem przyciągnęła go do siebie. Z premedytacją wbiła widelczyk w słodkość, odrywając pokaźny kawałek ciasta i natychmiast go skosztowała. Jej terytorialne spojrzenie mówiło wyraźnie, że będzie bronić swojego zamówienia do ostatniego okruszka.
Mildred Crabbe
Mildred Crabbe
Zawód : Stażystka w Departamencie Transportu Magicznego
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 6
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12313-mildred-laurentia-crabbe https://www.morsmordre.net/t12316-allen#378476 https://www.morsmordre.net/f470-city-of-london-flemish-street-17 https://www.morsmordre.net/t12314-mildred-laurentia-crabb#378378
Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]17.10.24 21:08
Nie miałem najmniejszego zamiaru powstrzymywać uśmiechu, który cisnął się na usta. Nie zmieniła się wiele, nie pod względem pewności siebie i walki o swoje. Udowodniła to raptem kilka dni wcześniej podczas batalii o babeczkę, jak i tym co powiedziała przed chwilą. To zawsze były cechy, które w niej lubił.
- Być może, ale jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia. - odparłem spokojnie kiwając głową z lekkim rozbawieniem.
Naturalnie miałem zamiar podjąć wyzwanie. Z perspektywy czasu wydawało się to zabawne, ale w szkole zawsze dawałem jej się wciągnąć w rywalizacje. Nie, że tego nie chciałem, to był nasz sposób na spędzanie razem czasu. Zawsze jednak wpadałem w te jej sidła. Kiedy siedzieliśmy do późna w pokoju wspólnym, często nawet nie rozmawialiśmy, pochłonięci swoimi rysunkami, doskonaląc swoje umiejętności. Milczenie nigdy nie było problemem, ale nie oznaczało to, że nie potrafiliśmy spędzać na rozmowach czasami nawet wielu godzin.
- Nie widzę potrzeby robić z tego jakiejś tajemnicy. - pokręciłem głową, lekko przy tym wzruszając ramionami.
Naturalnie było to wierutne kłamstwo, jednak sprawy rodzinne nadal pozostawały sprawami rodzinnymi. Nie wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać ze strony Zakonu Feniksa i właśnie przez to musieliśmy być przygotowani na wszystko. Wydawało się, że jak na razie miejsce przebywania Lucindy nadal pozostawało tajemnicą dla wroga, ale nie mogliśmy pozwolić aby to uśpiło naszą czujność. Mi powierzone zostało zapewnienie ewentualnej drogi ewakuacyjnej, a najlepszym rozwiązaniem były właśnie świstokliki. Zrządzenie losu sprawiło, że spotkaliśmy się z Mildred w Czekoladowej Rzece i mogłem poprosić ją o pomoc w zdobyciu potrzebnej wiedzy. Nie oczekiwałem, że już po jednym takim spotkaniu będę w stanie sam stworzyć świstoklik. Jeśli jednak mogłem połączyć przyjemne z pożytecznym kilka razy, w żadnym wypadku nie zamierzałem się przed tym bronić.
- Z jednej strony masz rację, w teorii od jednego do drugiego jest daleko. - skinąłem głową – Zanim zacząłem zajmować się typowo konstruowaniem budynków i tym co robię dzisiaj, mój mentor pozwalał mi tworzyć jedynie małe rzeczy. Do dzisiaj mam szkatułkę bez dna, którą stworzyłem jako swoje pierwsze dzieło. Bardzo przydatna rzecz. - uśmiechnąłem się lekko na wspomnienie czasu, który spędziłem w Norwegii – Lubię wyzwania, a stanie w miejscu mnie nudzi. Szukanie lokalizacji to dla mnie nie problem. - dodałem spokojnie.
Podróżowanie nie było problematyczne. Nie planowałem tworzyć nie wiadomo ile świstoklików, ani robić z tego biznesu. Docelowe miejsce z całą pewnością wybierze Drew, abyśmy w razie potrzeby wszyscy przenieśli się do jednej lokalizacji. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie uważałem tego za problem. Będę musiał po prostu inaczej rozplanować pracę w ciągu dnia by znaleźć czas na ewentualny wyjazd.
Przeniosłem wzrok z niej na to co pojawiło się na naszym stoliku. Było tego więcej niż początkowo się spodziewałem, ale podejrzewałem, że gdybyśmy nie byli w stanie tego zjeść, obsługa zapakuje na to na wynos. Przysunąłem do siebie kubek z kawą, z lekkim rozbawieniem widząc jak Mildred zawłaszcza sobie talerzyk z ciastem. Nie skomentowałem tego jednak, samemu wybierając inny talerzyk, tak naprawdę nie skupiając się na tym co na nim jest.
- Gdzie najdalej musiałaś się udać na życzenie klienta? - spytałem po chwili zaciekawiony jakie miejsca musiała odwiedzać podczas pracy nad świstoklikami, jednocześnie wrzucając do kubka dwie kostki cukru, bo jednak kawę zawsze wolałem pić posłodzoną.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Kawiarnia z czytelnią [odnośnik]24.10.24 15:06
Mildred odchyliła się na krześle, wpatrując się przez chwilę w Mitcha z mieszanką zastanowienia i sceptycyzmu. Jego łaknienie wszechstronności i chęć uczenia się czegoś nowego były imponujące, ale miała wrażenie, że w tej różnorodności mogło tkwić pewne niebezpieczeństwo. Jak to szło? Łapanie kilku srok za ogon? Świstokliki i konstrukcja budynków? Dla niej te dwa światy wydawały się niemal nie do pogodzenia, ale Mitch zawsze miał swój własny sposób patrzenia na rzeczy. Jego rysunki odbiegały od tego, co sama znała i praktykowała; meandry wyobraźni Macnaira pozostawały często poza jej zasięgiem, więc może faktycznie, gdy ona tkwiła w nielubianej pracy w ministerstwie, on poznawał tajemnice pozwalające mu łączyć ze sobą tak odległe dziedziny.
- No dobrze – mruknęła, sięgając po kolejny kawałek ciasta. Jej palce pewnie trzymały widelczyk, ale spojrzenie spoczywało na Mitchu, choć teraz bardziej koncentrowała się na smaku rozpływającej się w ustach słodyczy. - Powiedzmy, że nie widzę nic podejrzanego w planach nagłej nauki konstrukcji świstoklików. Zawodowa ciekawość – powtórzyła za nim, pozwalając sobie na delikatną ironię. Kiedy pół Londynu leżało w gruzach i konstruktorzy mieli pełne ręce roboty, szukanie nowych ciekawostek wybiegało poza jej pojmowanie. W jej świecie rzadko spotykała ludzi z taką śmiałością do próbowania nowych rzeczy w czasie, gdy stare wymagały naprawy. To tak jakby zaczynać nowy obraz, gdy stary jeszcze nie wysechł. Aż się wzdrygnęła na samą myśl. - Chcesz poznać konkretne rzeczy, czy posłuchać bardziej ogólnego wykładu o działaniu i tworzeniu świstoklików? - zapytała, przygotowując w myślach pobieżne i najważniejsze informacje o tym środku magicznego transportu.
Wspomnienia dziwnych zleceń, o których słyszała, z dala od cywilizacji, wypełnionych nieznanymi zagrożeniami, powróciły. Klienci czasem potrafili wyciągnąć twórcę na krańce świata, gdzie teleportacja była bezużyteczna. Podróże w nieznane, pełne niespodziewanych komplikacji, nie zawsze były tak ekscytujące, jak mogły się wydawać. A mimo to Mitch wydawał się zupełnie spokojny, jakby taki chaos tylko go napędzał.
- Miałam to szczęście, że moja mentorka nie wysyłała mnie daleko i w naprawdę ekstremalne miejsca – zaczęła powoli, mierząc się z jeszcze jednym kęsem ciasta – szkockie bagna pełne zwodników zdzierających ze mnie pelerynę to najgorsze, co mnie spotkało. Ale znam twórców świstoklików, którzy lądowali na środku lodowej pustyni, bo klient zapomniał wspomnieć o pewnych niedogodnościach... albo w smoczych jamach, które wedle słów klienta miały być opuszczone, a wcale nie były... - Mildred przerwała na moment, a jej wzrok powędrował gdzieś w bok, jakby próbowała wyciszyć obrazy, które przywołała. - Lecz najdziwniejszym miejscem była chyba zwykła sypialnia – zastanowiła się nagle i zamarła z widelczykiem w połowie drogi do ust. - Jedna z szacownych zamężnych dam potrzebowała świstoklika prowadzącego do sypialni swojego... przyjaciela – westchnęła, zerkając na Mitcha, jakby dzieląc się z nim nie tylko opowieścią, ale i tym szczególnym rodzajem dyskomfortu, który odczuwała wtedy na zleceniu.
Naprawdę, Mitch, wyobraź sobie moje zdumienie, gdy zorientowałam się, co dokładnie miało być celem świstoklika. Stoję tam, w tej pięknie urządzonej sypialni, a klientka tłumaczy, że musi mieć możliwość... dyskretnego odwiedzania swojego "przyjaciela" bez wzbudzania podejrzeń. – Jej uśmiech poszerzył się na chwilę, ale zaraz znów zmieniła go na poważniejszy, próbując ukryć rumieniec, który nie do końca jej się udał.
Wiesz, teraz, kiedy o tym mówię, to bardziej zastanawia mnie ta twoja nagła zawodowa ciekawość - dodała, przyglądając się mu ze śmiechem. – Tylko proszę, powiedz mi, że nie planujesz angażować się w takie... sypialniane eskapady ze swoją dziewczyną? Narzeczoną? – rzuciła żartobliwie, choć z oczekiwaniem w głosie. Odłożyła widelczyk, a jej uśmiech zamienił się w pełne rozbawienia spojrzenie. Nieczęsto dzieliła się takimi anegdotami, ale czuła, że Mitch, z jego skłonnością do podejmowania ryzyka i prób w każdej dziedzinie, będzie jednym z niewielu, którzy mogliby to zrozumieć.
Mildred Crabbe
Mildred Crabbe
Zawód : Stażystka w Departamencie Transportu Magicznego
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 6
UROKI : 5
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12313-mildred-laurentia-crabbe https://www.morsmordre.net/t12316-allen#378476 https://www.morsmordre.net/f470-city-of-london-flemish-street-17 https://www.morsmordre.net/t12314-mildred-laurentia-crabb#378378

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Kawiarnia z czytelnią
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach