Wydarzenia


Ekipa forum
Sala bankietowa
AutorWiadomość
Sala bankietowa [odnośnik]08.08.17 18:33
First topic message reminder :

Sala bankietowa

★★★★
Sala bankietowa służy organizacji mniejszych koncertów, ale też innych wykwintnych uroczystości, pozbawiona podwyższonej sceny oraz typowej widowni buduje kameralny klimat. Kiedy do sali wchodzą goście, wewnątrz pojawiają się wygodne, szerokie fotele wyścielane czarnym aksamitem, rozrzucone chaotycznie, nie jak teatralna widownia w ilości odpowiadającej zbierającym się gościom. Szeroki parkiet wykonany z ciemnego drewna lśni i odbija sylwetki gości niemal jak lustro; zwykle pozostaje pusty, pozostawiając miejsce na taniec przy koncertujących muzykach. Na podobne uroczystości wpuszczani są jedynie odpowiednio elegancko ubrani goście. W razie potrzeby miejsce to zamienia się w salę bankietową, a szeroki parkiet przecina równie długi stół, przy którym ustawiają się owe fotele. Wysokie jaśniejące bielą ściany zdobią trzy akty przedstawiające syreny występujące w Fantasmagorii, tu i ówdzie ustawiono pękate porcelanowe donice obsadzone zaczarowanymi kwiatami o intensywnym zapachu. Stojące kandelabry rzucają na całość blade, romantyczne światło blaskiem kilkudziesięciu świec, olbrzymie okno, przez które mogłoby się przebić dzienne światło, przysłania przejrzysta granatowa firanka. Pomiędzy fotelami lewitują srebrne tace z szampanem, owocami i francuskimi przystawkami.
Muffliato.



Podgląd mapki i pierwszy post - spotkanie Rycerzy Walpurgii.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 13 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 12:51
Każde słowo wypowiadane przez Cadana zadawało mu psychiczny ból kiedy odtwarzał wszystkim zgromadzonym przebieg ich misji. Zdawał sobie sprawę, że mogło w tej opowieści czegoś zabraknąć lub coś przekręcił - naprawdę trudno było spamiętać dosłownie każdy szczegół, jeszcze trudniejsze wydawało się go przywracanie do świadomości, podczas gdy przez ostatnie dni starał się te wspomnienia wręcz wypchnąć ze swojego umysłu. Odczuł niewyobrażalną ulgę w momencie, w którym zakończył relację - inni przestali na niego patrzeć. Mocniej skulił się w kącie i nie komentował spraw dotyczących dowództwa. Tak naprawdę miał gdzieś kto sprawował pieczę nad jakim zadaniem, nie był ich częścią. To, że wszyscy winni mieć świadomość panującej w organizacji hierarchii oraz podporządkowywać się każdej osobie postawionej wyżej od niego uznawał za taką oczywistość, że dziwił się w ogóle, że na tym polu mogły powstawać jakiekolwiek niesnaski. Już sam fakt, że komukolwiek trzeba było udzielać reprymendy lub atakować niewygodnymi pytaniami uważał za nieporozumienie. Naprawdę, po tym, jak kazano przemienić mu się w kobietę - co uważał za uwłaczające; a jednak wykonał polecenie bez szemrania - stwierdził, że nie było takiego rozkazu, którego nie dało się spełnić. Przez kogokolwiek. Od zawsze miał świadomość pracy pod służbą, chociaż zdarzało się, że olewał rodzinne powinności. To był jednak zupełnie inny wymiar, inna skala problemu. W milczeniu przewrócił oczami na składane wymówki nie wykazując się ani krztyną delikatności czy tolerancji. Gdyby był sobą, dorzuciłby do tego pakiet niewybrednych słów ryzykując ogólne potępienie, jednakże sobą nie był - utknął w labiryncie ciemnych myśli wypełnionych dementorami, które powoli wysysały z niego duszę.
Odnotował uwagę dotyczącą Perseusa, żałował też Runcorna, chociaż go nie znał. Goyle zdawał sobie sprawę jak wiele miał szczęścia przeżywając pobyt w Azkabanie. Powrót bez nosa był uciążliwy, lecz jednocześnie błahostką w porównaniu z zaginięciem lub spopieleniem żywcem przez szatańską pożogę.
- Tak, zapomniałem o nim - przytaknął Morgothowi kiedy tamten wspomniał o Bennecie. Kolejny zaimperiusowany uzdrowiciel, nie wyrył się w jego pamięci szczególnie, że nie znalazł się z nimi na korytarzu. Może tamten był mniejszym partaczem od rzeźnika Selwyna? Nigdy się już tego nie dowie.
Wysłuchał wzmianek o jednostce badawczej oraz roli każdego z nich w organizacji - nie miał nic do dodania lub powiedzenia, pewne myśli klarowały się w głowie Cadana jednakże musiał je sobie jeszcze przemyśleć i przetrawić, zatem nie rzucał błyskotliwymi pomysłami. Zresztą, żaden był z niego tęgi umysł - pozostawił tę sprawę innym. Nie wiedział też gdzie znajdował się Crouch, z tego względu pozostawił pytanie Mulcibera bez odpowiedzi z jego strony. Zerknął przelotnie na spóźnioną kobietę; kiedyś na pewno zagwizdałby jak ostatni, niewychowany buc, teraz tylko oplótł się szczelniej rękoma wciskając się w oparcie krzesła. I z zainteresowaniem zerkał na wypraszającego ją Yaxley'a.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 13:06
Wymianie zdań o misji w Elektrowni przysłuchiwała się w milczeniu; nie miała nic w tej sprawie do powiedzenia.
Zwróciła się do Magnusa, który wszedł jej słowo, żądając odpowiedzi; nie była chętna do opowiadania o własnych porażkach, lecz odmówić nie mogła. - Przybyliśmy z Ignotusem na miejsce anomalii; było tam dwóch mężczyzn, zaatakowaliśmy. Okazali się aurorami. Jeden z nich nie miał dłoni. Okazali się szybsi, zostałam aresztowana - wyjaśniła spokojnie, rozwiewając wątpliwości lorda Rowle, po czym przeszła do swojej opowieści, w którą swoje pięć knutów wplótł także inny Śmierciożerca. - Mogłam źle zrozumieć - odpowiedziała Ramseyowi; najpewniej właśnie tak było i dopowiedziała sobie za dużo, dlatego skinęła głową, gdy sprostował jej relację i wyjaśnił wizytę czarodziejów, o których mówił Russell. A więc to było jednak Ministerstwo Magii, Departament Tajemnic.
Skończywszy własne sprawozdanie o tym, co działo się już w samym Azkabanie zwróciła spojrzenie na Cadana; strzępy informacji o tym, co działo się z drugą grupą dotarły do Sigrun już wcześniej. Słuchała uważnie, uzupełniając swe braki i łącząc wszystko w składną całość.
Znacznie bardziej interesujące okazało się nagłe wybudzenie panny Goshawk, której odebrano prawo głosu, a także zaskakujące uzupełnienie tej historii przez lorda Notta - przekazała mu dowództwo? Śmierciożerczyni na głos wypowiedziała pytanie, które chodziło Rookwood po głowie.
- Potrafię się ukryć, lecz niezaprzeczalnie byłoby lepiej, gdyby ci, którzy mają... władzę i koneksje pociągnęli za pewne sznurki, aby Ministerstwo nie wracało do tej sprawy - powiedziała ostrożnie; w ostatnich dniach dostała niezwykle korzystną ofertę pracy od lorda Avery'ego, miala nadzieję, że dzięki jego protekcji będzie względnie bezpieczna, skoro wraz z Ministerstwem spłonęły wszystkie dokumenty (i jej stara różdżka) - nie było dowodów, nie było wyroku, nie było sprawy. Mimo wszystko byłoby jednak lepiej, jeśli szlachetnie urodzeni lordowie, posiadający odpowiednie kontakty i koneksje, lekko jej w tym pomogli.
Zapaliła kolejnego papierosa, czekając na tłumaczenia Goshawk, gdy drzwi otwarły się (dlaczego nie zostały zamknięte po rozpoczęciu spotkania?) i do sali bankietowej wpadła blond cizia, aby zbliżyć się do lorda Rowle. Rookwood uniosła brwi w wyrazie zdziwienia; cóż, była odważna wpadając tu jak spóźniona na lekcję uczennica i tak też się tłumacząc. Yaxley zareagował natychmiast, wypraszając blondynkę ze spotkania; zwróciła na nią spojrzenie w milczeniu, zaintrygowana rozwojem sytuacji.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 13:23
Większość osób zgromadzonych na miejscu milczała. Ze szczególną uwagą przysłuchałem się relacji Cadana, którego opowieść uzupełniła braki w wiedzy o zadaniach stojących w Azkabanie przed drugą grupą. Mniej podobał mi się spór, jak rozgorzał między Magnusem a Apollinarem.
- Hierarchia jest dość jasna - zabrałem głos zaraz po Rwole'u, odpowiadając jednocześnie na uwagę Traversa. - Magnus nie potrzebował niczyjej zgody, by działać, jest śmierciożercą. Ta wymiana zdań jest niepotrzebna, Sauveterre.
Podniosłem kielich z winem z tacy unosząc go w nieznacznym toaście do siedzącego obok mnie Blacka. I skupiłem się na opowieści Sigrun.
- Drugi z ministerialnych urzędników wylądował razem z nami, także nie żyje. Nic ważnego w czasie do znalezienia Burke'a się nie wydarzyło. Russel stał się inferiusem, mieliśmy z Quentinem wątpliwą przyjemność się o tym przekonać.
Zamilkłem ponownie przyglądając się zgromadzonym w sali ludziom, przyjmując wreszcie papierosa od Ramseya i odpalając go niespiesznie. Było nas wielu. A i tak nie pojawili się wszyscy.
- Jak dokładnie miałaby działać ta skrytka? - Zwróciłem się do Yaxleya łapiąc brzoskwinię rzuconą przez Magnusa. - Zgadzam się, że lista najpotrzebniejszych eliksirów może być potrzebna, ale jej przygotowanie nie powinno zostać powierzone jednej osobie. Lepiej, by przygotowały ją osoby dowodzące na misjach, które ocenią, czego mogło im brakować i uzdrowiciele, którzy będą potrafili wskazać najcięższa i najczęstsze obrażenia, którym można by zaradzić przy pomocy odpowiednich wywarów - spojrzałem najpierw po kolei na Tristana, Magnusa, Percivala, a na końcu Lupusa jasno zaznaczając, kto moim zdaniem odpowiadać powinien za decyzje organizacyjne. Oczywiście trudno oczekiwać, by ktokolwiek znał się na eliksirach równie dobrze, co Dolohov, ale ogólne wskazania powinny w pełni wystarczyć, by wiedział, na czym należy się skupić. Kwestie poruszone przez Deirdre i Ramseya uznałem za istotne, ale nie było potrzeby powtarzania zadanych pytań. Czekałem jednak na odpowiedzi z niecierpliwością. Najwyraźniej nie tylko pirat miał problemy ze zrozumieniem hierarchii, jaka panowała w organizacji.
- Jeśli chodzi o sinicę, służę Cassandrze pomocą - zauważyłem z lekkim przekąsem, a następnie spojrzałem na Yvette. Czekałem na reakcję wili. Spotkanie prowadzili Morgoth z Tristanem, nie zamierzałem wkraczać w ich kompetencje. Ja hierarchię rozumiałem.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 13 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 15:17
Salazar zwolnił nieco z wychylaniem kieliszków wina zasłuchując się w rozważania o krakenie. Yaxley z tego, co się orientował, powinien wiedzieć o zwierzętach więcej niż Rowle. Z drugiej strony, Traversowi nie chciało się wierzyć w słoną wodę w rzekach. Ani też słodkowodnego krakena. Żył w przekonaniu, że to morskie stworzenia. A przynajmniej te najgroźniejsze z nich. W słodkich bajorkach trudno zmieścić olbrzymie potwory połykające statki w całości.
- Możemy go pochwycić? - Ni to zapytał, ni postawił wyzwanie zwracając się do Magnusa, który najwyraźniej nie do końca dowodził misją, ale też nie był jej szeregowym członkiem. Może prowadził inspekcję? Salazarowi trudno było to stwierdzić, ale z reakcji obecnych wyglądało na to, że Francuz o dziwnym nazwisku stał w hierarchii pod Rowlem. Rozmowa jednak toczyła się dalej i kraken wcale nie stał się w niej najważniejszym tematem. Ku wielkiemu rozczarowaniu pirata, który wpatrywać się musiał znudzony w stół powracając do picia wina w zbyt dużych ilościach. Jeśli ci wszyscy ludzie się nie pospieszą z tymi nudnymi rozmowami, upije się przed końcem spotkania. Na szczęście zrobiło się ciekawiej, gdy do środka weszła wila. Travers pod wpływem alkoholu z głupawym uśmiechem na ustach wlepił w nią swoje spojrzenie nie mogąc i nawet nie próbując oprzeć się jej urokowi. Z marzeń o porwaniu piękności na swój statek wyrwał go dopiero chłodny głos Morgotha.
- To nawet dla ozdoby nie może tu postać? - Zapytał z lekkim rozczarowaniem w głosie. Miu może i piękna była, ale z wilą równać się nie mogła. Salazar chętnie zająłby myśli czymś pożytecznym jak choćby podziwianie pięknych kobiet. Szkoda tylko, że tak bezczynnie i nudno siedziały udając, że na czymkolwiek się znają. Opowieść Goshawk tylko utwierdziła go w przekonaniu, że to mężczyźni powinni dowodzić. Gdyby nie Nott, kto wie, jak skończyłaby się cała przygoda. Wychylił kolejny kieliszek zaciągając się dymem z fajki.
- Zawsze mogę wywieźć kogoś na drugi koniec świata, aż sprawy nie przycichną - zaproponował, gdy padł temat ukrywania się. Gdzie lepiej schować kilku czarodziejów niż na środku morza?


Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.

Salazar Travers
Salazar Travers
Zawód : kapitan, pirat, grabieżca
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I butelkę rumu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
We will rant and we will roar
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5840-salazar-travers https://www.morsmordre.net/t5903-capricorn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 19:44
Dzisiejsze spotkanie wbrew pozorom odbywało się dość klasycznie, taki standard chyba został już całkowicie przyjęty. Prowadzący, wokół wszyscy rycerze, którzy odpowiadają na konkretnie poruszane tematy przez tego pierwszego. Podane wino, zapach spalonego tytoniu, jakieś owoce. Większość siedzi gdzieś po kątach, część na samym środku. Co jakiś czas słychać drobną różnicę zdań, ktoś podniesie nieco głos. Śmierciożercy pokazujący swoją wyższość nad resztą członków, a pomiędzy tym wszystkim spokojny, cichutki Cygnus. Dokładnie ten, któremu zdarza się, że jadaczka po prostu się nie zamyka. Żadna dziwota, naprawdę! Potrafi być rozgadany, przeważnie w centrum uwagi. Wśród Rycerzy Walpurgii zawsze stał gdzieś z boku, już od czasów szkolnych. Zawsze gdzieś był pod ręką, zawsze wspierał organizację na swoje możliwości, jednocześnie będąc swoistym outsiderem robiącym karierę. Miało to swoje plusy oraz minusy, wszakże nic nie jest tylko czarne, lub tylko białe. Toteż czarnowłosy w swojej pięknej zadumie wysłuchiwał kolejnych uczestników spotkania, analizował opowiadane przez nich historie, zastanawiał się nad niektórymi coraz bardziej i bardziej. Niemalże zdążył wyłączyć się umysłowo z zebrania, żeby oddać się tylko i wyłącznie swoim myślom. Wyrwano go jednak z tego wspaniałego letargu, prawie jakby kolejne słowa Yaxley'a były wręcz wypowiedziane do niego. Tak, chodzi o sprawę z lordem Burke. Znał go. Chyba, aż nazbyt skoro zdarzyło mu się spędzić z nim odrobinę czasu. Co prawda, łączyła ich zawsze więź czysto biznesowe, ale jednak! Stąd też Black podniósł swoje zacne, lordowskie cztery litery z krzesła, uprzednio dopijając alkohol i odstawiając pusty kielich.
- W sprawie lorda Burke, znam jednego z sędziów, który mógłby wpłynąć na całą sprawę. Mam pomysł jak go przekonać, więc potrzebowałbym drobnego wsparcia od obecnych tutaj arystokratów.
Chwila przerwy na oddech, rozejrzenie się po wszystkich. Przeliczył obecnych szlachciców, cóż... Powinno raczej wystarczyć na załatwienie tej sprawy. Najwyżej przejdzie się do nieco mniej przyjemnych sposobów.
- Potrzebne będą pisemne zaświadczenia jakoby skazano w rzeczywistości kogoś łudząco podobnego do lorda Burke'go oraz kilka listów z krótką informacją, że jeśli sędzia nie pójdzie na układ to straci całe poparcie od waszych rodów. Z takim ruchem nie powinno być żadnych problemów.
Skończył, raz jeszcze przeleciał przez wszystkich wzrokiem zatrzymując się na Yaxley'u, wszak dużo od niego dzisiaj zależało. Nie zapominając oczywiście o potrzebnych do całego przedsięwzięcia szlachciców, a jakżeby inaczej!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 20:14
Ze spokojem wsłuchiwał się w dalsze słowa Morgotha, okiełznali najpotężniejsze z anomalii, podołali wzmacnianej przez dementorów sile utkwionej na samym dnie piekła, jakim był Azkaban, tymczasem rycerze nie potrafili sobie poradzić ze skromnymi wyładowaniami w sklepach na Pokątnej. Słyszał o niewielu ukojonych miejscach - czy ktoś w ogóle próbował do nich podejść? Czy mieli wystarczająco dużo ludzi gotowych zrozumieć ich moc i wykorzystać w lepszy sposób? Zgromadzonym brakowało zapału i zaangażowania, ale Morgoth miał słuszność - bezczynność nie będzie tolerowana.
Z uprzejmym zdziwieniem spojrzał na Mariannę.
- Z tego, co wiem - powtórzył za nią - nie sprawdziła panna tego, panno Goshawk? - Była uzdrowicielką, czy nie próbowała jej pomóc? - Nie potrafiliście zinterpretować wiersza - starał się ułożyć w głowie tłumaczenia Marianny, nie sądził, by Brynhilda dla zabawy dała im napisany przez siebie wierszyk. Jej opowieść wydawała się chaotyczna, fragmenty ułożone przez Percivala rozjaśniły obraz - lekko skinął mu głową, jeszcze nim Nott się odezwał, jego wypowiedź wydawała się znacznie bardziej harmonijna. - Próbujesz powiedzieć - podjął, po wysłuchaniu całości - że ostatecznie zostałeś sam? - Marianna wydawała się nawet nie wiedzieć, gdzie był Percival. - Dlaczego nikt więcej nie dostał się do serca anomalii? - Dlaczego do tego doszło? Najważniejsze wydawało się jednak pytanie, które wysunęło się z ust Deirdre. Marianna nie podołała zadaniu, ale nie tylko ona, co podkreśliły słuszne słowa Mulcibera. Nie potrzebowali wśród siebie słabych, gdyby wiedzieli, że zawiodą, wysłaliby tam kogoś innego - nie Mariannę, nie Rhysanda, nie półwilę. Percival pozostawiony samemu sobie nie mógł podołać.
Kwestia ducha wydawała się niepokojąca, jednak Tristan nie był w stanie dodać nic na ten temat - podobnie jak żaden spośród zgromadzonych. Sygnalizacja problemu była jednak równie istotna, co propozycja jego rozwiązania - dzięki temu mogli mieć oczy szeroko otwarte.
Na dłużej zatrzymał spojrzenie na Sauveterze, kiedy przyznał się do pomyłki, w zły dobór słów nie uwierzył, umyślne strącenie Magnusa do roli podległego nie powtórzyło się wszak przy żadnej innej osobie, która towarzyszyła tamtego dnia Apolinaire'owi - ale Ignotus zakończył tę dyskusję i nie zamierzał do niej wracać.
Badacze wspierający ich siłą umysłu byli niezwykle cenni - gwarantowali organizacji rozwój, który mógł drastycznie przybliżyć ich do zwycięstwa - udzielenie im wsparcia było obowiązkiem ich wszystkich.
- Jeśli będziesz miał problem ze wskrzeszeniem ciał, mogę w tym pomóc, Quentinie - zwrócił się więc do alchemika, niejako wszak w tym się specjalizował - była to jednak świetna okazja dla innych, by przećwiczyli swoje umiejętności i zamierzał ustąpić im pola, jeśli takowi się znajdą. Samo ciało - mógł już przynieść każdy. Lekko uniósł spojrzenie na Lupusa, kiedy wspomniał Blythe - nie świadczyło to o niej dobrze, skoro udało jej się dostać do uzdrowiciela, powinno jej się udać również dostać tutaj, a jednak, zlekceważyła ich. - Lupusie - Rzadko wypowiadał jego imię bez wrogości, ale ten stół musiał ich połączyć bez względu na inne waśnie. - Czym konkretnie będzie twój eliksir? - Uzdrawiających specyfików mieli wszak bardzo dużo, był pewien, że badania Blacka dotyczyły czegoś bardziej wysublimowanego.
Milczał, słysząc sprostowanie raportu Sigrun, nie było jej przy tym, nie mogła wiedzieć wszystkiego. Nie wiedział, czego dowiedziała się druga z grup - nie miało to też znaczenia, odkąd anomalia uległa uwolnieniu - jakiekolwiek miało to mieć właściwie konsekwencje. Nie był pewien, jak się z tym czuł - nie odnieśli wcale największego zwycięstwa. Większość ich sukcesów była łutem szczęścia, czysty przypadek sprawił, że udało im się dorwać Bagmana. Mogli zrobić więcej:  w przyszłości, więcej zrobić musieli. Jego spojrzenie spoczęło jednak na Mulciberze na dłużej.
- Który z tych zwrotów wymaga wyjaśnienia? - podjął jego słowa, jednak na krótko, wierzył, że Ramsey znał słownikową definicję propozycji. Liczba mnoga użyta przez Morgotha nie uwzględniała Mulcibera, z którym nikt nie konsultował tematów dzisiejszego spotkania, uwzględniała jednak Tristana. Meritum przemknęło bokiem, nikt się do owej propozycji nie odniósł - milczenie uznał więc za zgodę. - Czy taka skrytka będzie wam przydatna? - zwrócił się wprost do alchemików, być może jednak jej nie potrzebowali - być może będzie jedynie niepotrzebnym zamieszaniem. - Póki Wywerna nie zostanie odbudowana, będziemy trzymać ją tutaj, w Fantasmagorii. Później będzie można przenieść ją do piwnicznego laboratorium. Aby dojść kwestii potrzebnych nam eliksirów, musimy jednak zyskać większą wiedzę o naszym wrogu. Wiemy, że przy anomaliach pojawiają się inni czarodzieje - czy istnieje coś, co ich łączy? Czy jest pośród nas ktoś, kto się na nich natknął  - i jest w stanie powiedzieć cokolwiek o ich taktyce? Jeśli są to aurorzy - Pobieżnie spojrzał na Sigrun - Powinniśmy skupić się na ochronie przed petryfikusem.. - To było ważne, warzenie eliksirów na oślep wydawało się pozbawione sensu. Potrzebne ingrediencje mogli dopasować do strategii przeciwnika. - I, co ważniejsze, kto, gdzie i kiedy ma zamiar stawić czoła anomaliom? Mam przy sobie kilka fiolek Czuwającego Strażnika, którego nie wykorzystaliśmy w Azkabanie. Przekażę je czterem czarodziejom, którzy zadeklarują się jeszcze dzisiaj podjąć wyzwanie i zabawić się siłą anomalii - Miał wrażenie, że ogólniki przechodziły bez echa, mało kto podniósł poruszony przez Morgotha temat - deklaracja rzucona na spotkaniu była już jednak zobowiązaniem, które trudniej było porzucić przed wypełnieniem. Uniósł spojrzenie, kolejno powłócząc spojrzeniem po twarzach rycerzy, omijając jednak śmierciożerców - od nich nie potrzebował deklaracji, wiedział, że to zrobią, wiedział też, że nie potrzebowali do tego wsparcia. - Nie zamierzam się tego podejmować - odparł wprost na słowa Ignotusa, nie był niańką rycerzy, nie miał zamiaru dbać o ich ekwipunek przy okazji każdego zagrożenia - miał na głowie wystarczająco dużo. - Alchemicy znacznie lepiej znają działanie swoich specyfików - Valerij, Quentin, Lupus, byłby głupcem wchodząc w ich kompetencje. - Eliksiry zgromadzone przed misjami były dobrze zorganizowane. - Skinął głową Burke'owi i Dolohovowi, należało im oddać zasługi. - Nie one są problemem, a sytuacje, w trakcie których grupy działają chaotycznie, pozbawione odpowiedzialnego przywódcy. - Nie bez powodu przeniósł spojrzenie na Mariannę. Pomyłki takie jak ta nie mogły się powtórzyć, ale nie zmieniało to faktu, że rycerze stawali naprzeciw anomalii bez większego przygotowania. - Potrzeby możemy omówić tę kwestię tu i teraz, a w przyszłości pamiętać, żeby to ponowić - wszak teraz byli tutaj wszyscy, dowódcy, alchemicy i uzdrowiciele.
Temat Selwyna uznał za zamknięty, nie sądził, by chłopak był w stanie przeżyć swój skok - oni wszak opierali się mocy, potrafili przeobrazić w czarną mgłę, walczyli - on, szedł na śmierć. Śmierć Bennetta również go nie obeszła,
Pojawienie się Yvette przemilczał, nie unosząc ku niej spojrzenia. Nie odezwał się również, słysząc słowa Morgotha - popierał reakcję Yaxleya, Blythe była jedną z osób, które przyczyniły się do porażki w Albury, a dziś - okazywała im dodatkowe lekceważenie spóźnieniem. Przez moment rozważał, czy nie powinna zostać wcześniej ukarana - ostatecznie jednak ta decyzja winna należeć do Czarnego Pana. Marianna - miała w sobie przynajmniej pokorę, podczas gdy Yvette i tak nie wydawała się szczególnie użyteczna. Ignorując odgłos jej kroków kierujących się do wyjścia, przeniósł spojrzenie na Antonię, przez dłuższą chwilą ważąc jej słowa w myślach.
- Magnusie, czy twój brat nie jest przyjacielem tych istot? Być może mógłbyś u niego zasięgnąć języka - nie miał pojęcia, czy Louvel jest w stanie o tajemnej zmorze cokolwiek z tak zdawkowej relacji. Jeśli był w stanie - nie mogli tego pominąć. Uwaga Antonii wydawała się słuszna, duch z całą pewnością nie zginął razem z elektrownią. Ale czy to możliwe, że został od niej uwolniony? Nie znał odpowiedzi na te pytania - nie wiedział, czy znać je może ktokolwiek spośród nich. Głos na ten temat podjął Drew, głos dość niepokojący. - Wiesz, czy jest w stanie w jakikolwiek sposób wam zagrozić? - Duchy były różne. Poltergeisty niegroźnie uprzykrzały życie, a o potężnych zjawach słyszał tylko w baśniach - które mogły, choć nie musiały nosić w sobie prawdy.
Kwestię krakena pominął, jego gatunek nie miał znaczenia.
- A co z jadem? Rzeczywiście - mogłaby się okazać bronią? - Skierował swoje spojrzenie na Cynerika, potrafił to ocenić lepiej niż Rowle i była to kwestia, która faktycznie mogła mieć znaczenie. W innym przypadku może doceniłby wnikliwość naukową Salazara, ale dziś mieli istotniejsze sprawy do omówienia.
- Jeśli dokumenty Rookwood spłonęły, nikt jej nie zapamięta - z Burke'em sprawa była o tyle trudniejsza, że jako arystokrata wszędzie zostawiał swój wyraźny ślad. - Podobnie panny Goshawk. Ktoś powinien się upewnić, że biuro aurorów straciło raporty.
Zogniskował wzrok na Cygnusie, kiedy powstał, milcząc dłuższą chwilę. Dziwne, że korupcja, jaką przeżarte było Ministerstwo, nie zawaliła tego budynku zanim zrobili to oni.
- Prześlę ci, czego potrzebujesz, drogą listowną w imieniu mojej rodziny - oświadczył bez zawahania.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 13 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 20:25
Nie spodobało mu się, że Marianna pomimo wyraźnych słów Tristana zdecydowała się nagle zabrać głos. Jej wypowiedź wcale nie podtrzymywała stanowiska przywódcy, którym winna była się wykazywać. Już sam początek był pełen niedociągnięć i chaosu, a wycofanie się jednej z Borginów sprawiła, że przeniósł spojrzenie na Antonię. Kolejna kobieta padła jak mucha, dając się zabić mugolskiej broni. Czy Rycerze Walpurgii byli aż takimi nieudacznikami? Gdy Goshawk wspomniała o wierszyku, ciężko było wyjść ze zdumienia. Tristan miał rację - nie dawałaby im tego dla czystej rozrywki. Pełna nieścisłości i pobłażania historia brzmiała jak wyśmiewanie się z ich misji. Marianna nie spisała się, zawiodła, a jej działania przeczyły temu jakoby robiła wszystko, by wypełnić misję. Pamiętał lekkomyślność i brak pragmatyzmu, gdy towarzyszyła mu podczas porwania i próby przesłuchania Megary Carrow. Jeśli i takimi samymi czynami kierowała się podczas walki tamtej nocy, nic dziwnego, że nie wyszli z potyczki zwycięzko, pozwalając na to, by ich towarzysze zginęli lub pozostali zaginieni. Słuchał późniejszych dyspót między członkami organizacji, ale nie wtrącał się do żadnej, pozostając jedynie bacznym obserwatorem i słuchaczem. Wyłapał po drodze słowa Rowle'a o atrmanecie krakena, który na pewno byłby interesującym źródłem do badań, a w odpowiednich rękach również i nową bronią. Zaraz po nim odezwał się Quentin, którego spojrzenie wyłapał bez problemu i delikatnie skinął mu głową. Jak widać aktualnie najbardziej zainteresowani tematem nie zamierzali spoczywać na laurach, choć niewątpliwie przydałoby się zwiększyć ich ilość. Yaxley miał nadzieję, że odpowiedni członkowie Rycerzy postarają się, by w krótkim czasie posiąść wiedzę, która zapewniłaby im miejsce wśród badaczy. Jako starszyzna byli równie istotni jak Śmierciożercy posiadający podobne uprawnienia jak dowództwo wojenne. Ci, którzy nie dostrzegali i nie znali ich autorytetu, mieli gwałtownie zweryfikować swoje podejście. Nowi członkowie pochodzący z rodzin szlacheckich mogli czuć się z tym niewłaściwie, lecz dołączając, godzili się na wszystko. Nott najwidoczniej pojmował swoją powinność i gdy oznajmił, że dotarł jako jedyny do anomalii, nie można było obwiniać go za niepowodzenie. Niemożliwym było poradzić sobie w pojedynkę z tym całym chaosem. Kolejny powód dla którego można by sądzić, że włączenie Goshawk do Rycerzy było błędem? A może to kobiety były zbyt słabe, by być częścią grupy innej niż badawcza? Ale czy i na tym polu aktualnie nie wiedli prymu mężczyźni? Tristan uprzedził Yaxleya w pytaniu padającym w stronę Lupusa o doprecyzowanie istoty badań. To prawda. Uzdrawiających specyfików było wiele, dobrze było dowiedzieć się, co miało być istotą kolejnych laboratoriów. Słowa przelewały się przez salę bankietową, spływając z jednej strony na drugą i z powrotem. Podniósł spojrzenie na Mulcibera, gdy spytał o skrytkę. Chociaż jemu zdawała się być istotna... Miał rację, ale kiedy mieli mieć czas na takie dyskusje w całym gronie? I czy była ona aż tak istotna i niepokojąca, by zwoływać oddzielne zebranie Śmierciożerców? Nie odezwał się, wiedząc, że słowa Tristana były skierowane za ich dwóch i nic więcej nie miało się teraz liczyć. Morgoth nie poruszałby tego tematu, mówiąc w imieniu wszystkich poprzeczników Czarnego Pana bez uprzednim skonsultowaniem się z najwyższym rangą. Małe rozprężenie, które nastąpiło wraz z pojawieniem się półwili, szybko zniknęło, choć Yaxley wyczuwał na sobie wiele spojrzeń - między innymi to należące do jego kuzyna. O cokolwiek chciał go spytać Cyneric, mogło to nastąpić w Yaxley's Hall, chociaż obaj dobrze wiedzieli, że ostatnio ich rozmowy były jeszcze bardziej milczące niż kiedyś.
- Skoro tak ci zależy, znajdziesz ją sobie później - odparł, zniesmaczony kolejną bezużyteczną uwagą Traversa, która towarzyszyła wyjściu półwili. - Black - rzucił, odwracając uwagę od żeglarza, by skupić ją na Cygnusie, który jak dotąd milczał. Kuzyn jednak nie miał jedynie siedzieć na stołku i przypatrywać się działaniom tych, którzy byli w organizacji przed nim, dlatego przyjął jego ożywienie z zadowoleniem. Słowa urzędnika brzmiały rozsądnie. - Wszyscy obecni pomogą ci to osiągnąć- odpowiedział, wiedząc, że krótki list był tak naprawdę niczym, jeśli chodziło o spokój dla jednego ze Śmierciożerców. Teraz ci z nich którzy mogli mieć sposobność, by temu zapobiec, mieli dołożyć wszelkich starań. Nie musiał rzucać nazwiskami, to było oczywiste. - Jako że potrzebujecie zachęty, by dbać o nasze wpływy, które nie zstąpią z nieba - zaczął dalszą część, wodząc spojrzeniem po Rycerzach, nie skupiając się na tych, którzy przeszli próbę i nosili teraz mroczny znak na przedramieniu. - Czarny Pan zawiadomił nas, że wkrótce odkryje prawdę dotyczącą anomalii i będzie w stanie poznać ich istotę. Tym bardziej mamy obowiązek nad nimi zapanować i wzmocnić naszą siłę. By dotrzeć do serca anomalii i ją zrozumieć Czarny Pan potrzebuje woluminu pełnego starożytnych run i artefaktu znanego jako czarna różdżka. Jego poprzednim właścicielem był Grindelwald. Jak dobrze wiecie po starym dyrektorze Hogwartu nie został ślad, a wraz z nim przepadła i jego różdżka. Mimo to istnieją możliwości jej odnalezienia. Do tego jednak będzie potrzebny Gregorowicz, a także ustalenie miejsca pobytu Grindelwalda. Różdżkarzem zajmę się ja i jeszcze jeden z Rycerzy. Do tego wszystkiego zostaje Bagman. Lubi mieć swoje zdanie, dlatego ktoś powinien go nakłonić do pilniejszej pracy. Skutecznie. Chyba nie muszę mówić, że każdy kto posiada jakieś informacje, ma zabrać głos teraz- zakończył, licząc na to, że wywoływanie do tablicy zostanie zminimalizowane do minimum.

|Następny post pojawi się w piątek o 20.
[bylobrzydkobedzieladnie]



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.



Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 23.05.18 22:49, w całości zmieniany 1 raz
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 20:50
Nie odezwał się już więcej. Odchylając się na krześle. Spojrzenie, spokojne, niewzruszone obserwowało kolejno odzywające się osoby. Wiedział dokąd zmierza i to liczyło się najmocniej. Brew uniosła się samoistnie na tłumaczenia Goshawk, słowa Percivala mocniej rozjaśniły sprawę. Choć zabawnym wydał mu się fakt iż w jednej grupie znalazło się dwóch liderów, zaś druga zdawała się przez większość czasu nie posiadać żadnego. Nie miał żadnych wątpliwości, że dotarli do anomalii tylko dzięki wspólnej pracy - niezależnie jak trudna nie była, była warta wysiłku bowiem wykonali powierzone im zadanie. Z grupy drugiej na spotkaniu zjawiły się dwie osoby i tylko jedna z nich była w stanie dotrzeć do anomalii, dlaczego reszta do niej nie trafiła? Co takiego spotkali w starej manufakturze?
Wejście Yvette przerwało rozmowy. Zaległa cisza, której nie zamierzał nikt przerywać. Pozostawał milczącym obserwatorem nie zabierając głosu w tematach na których zwyczajnie się nie znał. Mógł tylko domniemywać, że duch może być groźny, że wraz z zawaleniem elektrowni jego został odwiązany od miejsca, ale równie dobrze mógł być przywiązany do piwnic, może do konkretnego w nich miejsca które pozostało całe.
Gdy temat owinął się wokół anomalii uniosłem leniwie kielich wypełniony trunkiem z którego upiłem odrobinę napoju.
- Odwiedziłem sześć miejsc, cztery razem z Drew - Aleję Theodusa Traversa, Sklep z truciznami, Stadion Os z Wimbourne i Dworzec King Kros, jednak pomimo podjętych próby nie udało nam się nagiąć anomalii do naszej woli. Na cmentarzu zjawiłem się z Vane'em, W Dziale Ksiąg Zakazanych z Goshawk. W tych dwóch miejscach natknęliśmy się na przeciwników. Tych spotkanych w Dziale Ksiąg Zakazanych nie znam, byli młodzi, jednak rzucali potężne tarcze zdolne odbijać zaklęcia. - skrzywiłem się mimowolnie nie panując nad odruchem. To tam trafiono mnie Timorią, która szarpała boleśnie dumę i uniemożliwiła dalszą walkę. - Jeden z nich trafił mnie Timorą, drugi sięgnął po Lamino. - przyznawałem to z trudem, ale wymiana informacji mogła nam pomóc. Drugi z przypadków był zdecydowanie ciekawszy. - Na Cmentarzu, wraz z Vanem, natknęliśmy się na kolejną dwójkę. Benjamin Wright, któremu towarzyszyła nieznana mi kobieta. - przeniosłem spojrzenie na Mulcibera, wiedziałem że zna Wrigta, wszak nie tak dawno temu siedzieliśmy wszyscy razem przy wspólnym stole. - Szybko udało nam się ją wyeliminować z walki, zbiegła jednak z cmentarza. Wright posiadał coś potężniejszego niż zaklęcie tarczy - jego patronus potrafił bronić równie skutecznie, jeśli nie skuteczniej. Nie wiem czy ta umiejętność ma jakieś ograniczenia ale widziałem coś takiego po raz pierwszy. Zdecydowanie łatwiej było dotrzeć do nich zaklęciami obszarowymi - przynajmniej do Wrighta. Atakowali wspomnianym Petryfikusem. - zakończyłem, na cmentarzu padło więcej zaklęć, jednak to właśnie to wspomniane przez Tristana ostatecznie nie pozwoliło nam wygrać pojedynku.
- Zamierzam odwiedzić kolejne miejsca. - dodałem jeszcze na koniec, będąc pewien, że ani ja ani Macnair nie odpuścimy, póki nie uda nam się naprawić choć jednej z tych przeklętych anomalii.


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 21:13
Dokładnie obgryzł soczystą brzoskwinię, pestkę odkładając na pustą tacę i wycierając wilgotne i klejące od obfitych soków ręce w jedwabną chustkę. Zmiął ją w kulkę i również odłożył, ot, rzecz jednorazowego użytku. Podczas jedzenia dokładnie trawił doniesienia młodszego Burke'a, rokujące niezwykle interesująco. Jego dotychczasowa współpraca z Quentinem wypadła pomyślnie, chociaż Magnus nie przetestował jeszcze eliksiru wielosokowego jego produkcji, to był gotów zaufać w talenty mężczyzny. Na ułamek sekudny zawiesił wzrok na jego szczupłej sylwetce, mógłby pomóc, aczkolwiek jego umiejętności nie mierzyły się nigdy z tak wyczerpującym czarnomagicznym wyzwaniem. Zachował milczenie, jeśli przypadkiem zdobędzie niepotrzebne, martwe ciało z pewnością popróbuje. Okaleczenia chyba nie wpływają na wartość denata?
Szersza opowieść Percivala rzuciła na wyprawę pozostałych Rycerzy nieco więcej światła: a zatem też musieli mierzyć się z podobnymi przeszkodami i również napotkali na drodze zmutowane problemy. Zadziwiło go jednak rozdzielenie wesołej kompanii: w kluczowym momecnie w Elektrownii skupili siły, Magnus, choć miał o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie, ani przez chwilę nie sądził, że zdołałby podołać opanowaniu anomalii w pojedynkę. Prócz rozczarowania - Rhysandem, Marianną, Yvette, znalazł jednak w sobie i krztynę podziwu dla determinacji Percivala. Świadom porażki i tak zdecydował się zaryzykować i narazić swe życie; nie każdy dokonałby tego poświęcenia. Deirdre ubrała w słowa jedną z wątpliwości Magnusa, zerknął na nią obojętnie ponad głowami zebranych, nie dziwiąc się wcale jej chłodnej kalkulacji.
-Cassandra ma już pierwszy obiekt badań. Pewnie dlatego tak się ucieszyła, kiedy wylądowałem na jej progu pod ramię z Francuzem - rzucił, na poły kpiąco, na poły ostrzegawczo. Nie tylko czarna magia determinowała sinicię, każdy mógł się jej nabawić rzucając najprostsze zaklęcia. A Magnus nie życzył tego nikomu: krew wzbierająca w ustach żelazistym posmakiem psuła smak wszystkich posiłków, nieustannie pachnących świeżym trupem.
- Niech mu ziemia lekką będzie - wymamrotał pod nosem, ostatnimi czasy przykry nawyk mówienia do siebie udzielał mu się szczególnie często. Wariował albo zbyt dużo czasu spędzał w samotności, także rekonwalescencja w lecznicy Vablatsky odcięła go na moment - choć w tym samym czasie przewinęło się przez nią wiele znajomych twarzy.
Skrzypnięcie drzwi i lekkie stopy wsuwające się do środka momentalnie go zamurowały. Jak sparaliżowany siedział na krześle przez dłuższą chwilę bez ruchu, mimowolnie wpatrując się w niemal baletowe kroki kobiety, podążającej w jego stronę. Yvette. No proszę. Ulga i złość rozgodzały niemal równocześnie, zmarszczył brwi i pewnie od razu pochwyciłby ją za rękę, niewerbalnie domagając się wyjaśnień, gdyby nie prędka reakcja Morgotha, który w uprzejmych słowach kazał jej wypierdalać. Może to i lepiej, pomyślał ponuro, nie oglądając się za jasnym warkoczem, a na Salazara, którego wcześniejsze pytanie zbył wzruszeniem ramion. O magicznych stowrzeniach wiedział tyle, o ile - w rozumowaniu kierował się zwyczajną logiką, nie miał pojęcia, czy kraken spętany klątwą mógł przeżyć, zawalony pod gruzami. Tym razem wykazał nieco więcej emocji: instynktownie napiął mięśnie i zacisnął zęby, powstrzymując się z całych sił, by nie wstać z miejsca i nie trzasnąć Traversa prosto w przepitą mordę. Nie podobało mu się, jak mówił o Blythe, nieważne, że zawiodła. Ukaranie jej leżało w gestii Czarnego Pana, a on nie miał prawa tak się wyrażać[/i]. Ostatecznie Magnus rzucił mu tylko wściekłe spojrzenie (bo rzucenie bananem w głowę wypadłoby raczej żałośnie) i zacisnął palce na twardym podłokietniku. Na wszelki wypadek.
-Znowu nieproszeni goście na tereni anomalii? Kto, prócz nas posiada wystarczającą wiedzę, by próbować zająć się wypaczeniami? Nie sądzicie, że to nieco podejrzane? - spytał, kwitując słowa Sigrun - Ramsey natknął się na uzdrowiciela i aurorkę, ty z Ignotusem na dwóch aurorów, to nie może być przypadek - stwierdził. Przeważająca ilość aurorów w tych proporcjach nie zwiastowała niczego dobrego - to ten sam skurwysyn - zawołał nagle - Rudy bez ręki na początku maja zaatakował mnie i Antonię, próbując przechwycić list byłej pani Minister do Grindelwalda. Skoro mówisz, że był aurorem, to na pewno Weasley. A jego obecność tam na pewno nie była rutynowym patrolem. Za dużo zbiegów okoliczności jak na jednego, nawet tak wścibskiego aurora - zauważył, wkurwiony na siebie, że wówczas pozwolił mu uciec. Jego rzucanie Zaklęciami Niewybaczalnymi na prawo i lewo odbiło się bez echa, lecz Magnusa chroniła szeroka szata koneksji złoto oraz dobre imię. Rokwood nie miała nic i ta konfrontacja z pewnością zszargała jej opinię. Tristan jednak orzekł słusznie, wraz z ministerstwem z dymem poszły jej akta. Rowle nie sądził, by ktokolwiek obecnie będzie tracił siły na ponowne zebranie dokumentów przeciw anonimowej czarownicy.
-Owszem. Jest pośrednikiem, nawet w rodzinnym Beeston, gdzie teoretycznie duchy są nam za pan brat. Nie miałem jednak okazji się z nim dotąd rozmówić, a i wiem, że nie poparłby naszych... starań bliżej, niż z odległości swego gabinetu - odparł nieco niechętnie, trudno było mu mówić w ten sposób o własnym bracie - Wyciągnę jednak od niego konkretne informacje - to pewniak, nie błaźnił się zawieszonym w niepewności "spróbuję".
-Wraz z Edgarem ujarzmiliśmy magię na Alei Traversa, w magicznym porcie - oznajmił, to było niewiele, a innych prób nawet nie podjął. Tłumaczenia mijały się z celem, postanowił, że skupi się na pozytywnych aspektach. Osiągnęli sukces, magia stała się im jakby przyjeźniejsza. Stać go na więcej - jeszcze zdoła tego dowieść.
-Możesz oczekiwać także listu ode mnie - dodał krótko, zwracając się do Blacka. Podpisze on sam, podpisze również nestor, jeśli tylko Magnus odpowiednio ładnie poprosi. Sprawy Burke'a nie należało zostawiać losowi, a skoro mieli środki i możliwości, w samym środku zamieszania powinni podążyć za ciosem.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 13 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 22:08
Nie zwlekała, miała też na tyle rozumu by nie podejmować prób wejścia w dyskusję. Popełniony błąd szybko dotarł do świadomości, dlatego skupiła się na sztywnym skinięciu głową lordowi Yaxley, całą siłę woli koncentrując na ignorowaniu pojedynczego zdania, jakie padło na jej temat, udając że cisza wcale nie gra ze stresem w najlepsze, a parę spojrzeń nie wpływa na ową przeprawę, pogarszając ją dodatkowo. Miała mieszane uczucia, lecz to nie one liczyły się najbardziej, ba, nie miały żadnego znaczenia. Ulga, choć niewielka, przyszła dopiero wtedy, gdy zostawiła zgromadzenie za drzwiami, zamkniętymi z lekkim skrzypnięciem.

| zt
przepraszam za zamieszanie :v


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sala bankietowa - Page 13 LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Sala bankietowa [odnośnik]23.05.18 22:46
Całkowicie zignorowałem hałaśliwego pirata pozostawiając pilnowanie porządku tym, którzy spotkanie prowadzili. Radzili sobie bardzo dobrze, a ja nie lubiłem wkraczać w cudze kompetencje. Dlatego zwróciłem głowę w stronę Blacka, którego pewny głos rozniósł się po sali. Na pierwszy rzut ucha dało się rozpoznać, że Cygnus o przemawianiu wiedział wiele. Nawet nie próbowałem się z nim równać, dlatego też z chęcią pozwoliłem wypowiedzieć się kolejnym osobom, zanim ponownie się odezwałem. Niewiele miałem do dodania w kwestii tożsamości zbiegów. Trzeba je było zatuszować, to oczywiste. Ministerstwo jednak miało zapewne więcej problemów.
- Gdyby ktoś zechciał poszukiwać Rookwood albo Goshawk, wystarczy znaleźć wystarczająco podobne zwłoki i kogoś, kto je zidentyfikuje. W obecnym chaosie mają lepsze rzeczy do roboty niż dociekanie prawdziwej tożsamości trupów, kiedy ktoś podaje ją na talerzu - zauważyłem jedynie nie wtrącając się w kwestie Burke'a; nie mam wpływów mogących zapewnić Craigowi bezpieczeństwa. To było coś, w czym wykazać mogli się licznie zasilający nasze szeregi szlachcice. Częściowo nieobecni, nieobecność Croucha była niefortunna.
- Czyli Rhysand nie tylko zawiódł, ale nie miał nawet dość odwagi, by wziąć odpowiedzialność za swoją porażkę - zauważyłem chłodno podsumowując jego nieobecność jak i całą opowieść Marianny i Percivala. Spojrzałem przy tym na Tristana nie tylko jako jednego z prowadzących spotkanie, ale przede wszystkim stojącego w rzeczonej hierarchii najwyżej z nas wszystkich. Takie zachowanie nie mogło ujść płazem. Czego by nie mówić o blondwłosej piękności, która zaszczyciła nas na chwilę swoją obecnością, przynajmniej się pojawiła.
- Rozumiem, że skrytka jest waszą propozycją, nie naszego Pana? - Upewniłem się, gdy Tristan bardziej skupił na strofowaniu Ramseya niż odpowiadaniu na moje pytanie. Dalej bowiem nie poznałem na nie odpowiedzi. - Ponowię pytanie - jak dokładnie będzie ona działać? Dostęp do niej ma mieć każdy alchemik czy tylko jeden, któremu zostanie powierzony klucz? Ktoś będzie je wydawał? Kto będzie prowadził ewidencję posiadanych eliksirów i ingrediencji? Rozumiem, że jeśli chodzi o składniki będą pochodziły z datków? - Doprecyzowałem moje pytanie patrząc na Rosiera, który przejął temat po Yaxleyu. W jednej chwili zdarzyło się wiele rzeczy, więc nie miałem pretensji do Tristana, że nie dosłyszał moich słów, wciąż jednak pragnąłem poznać odpowiedzi. - Nikt nie twierdzi, że to w jakikolwiek sposób porównywalny problem, Tristanie - zauważyłem spokojnie, zgadzając się z Rosierem. - To też miałem na myśli - wskazania, co jest potrzebne tym, którzy uczestniczą w misjach, nie można oczekiwać, by alchemicy przewidywali nasze potrzeby nie znając ich.
Zamoczyłem usta w winie zwilżając gardło. Nie przywykłem do mówienia zbyt wiele. Nie wiedziałem też zbyt wiele o duchach i jadowitych ropuchach, przemilczałem więc zupełnie oba te tematy pozwalając wypowiedzieć się innym. Naturalnie słuchałem i odnotowywałem w pamięci każde wypowiedziane słowo. Zwyczajnie nie lubiłem strzępić języka na kwestie, w których nie miałem nic mądrego do dodania. Przemilczałem także wywód na temat czarnej różdżki. Również tutaj niewiele mogłem dodać od siebie, wszystko, co przekazał nam Czarny Pan powiedział już też Morgoth. Moim zadaniem było zbadanie Numergardu, niewiele mogło się to przydać Bagmanowi.
- Na Piccadilly było ich dwóch - rudy i drugi o długich, ciemnych włosach. Nie znam żadnego z nich. Myślę, że poznanie ich tożsamości jest istotne. Gdyby kogoś udało się złapać, veritaserum mogłoby okazać się przydatne - zauważyłem jeszcze na koniec. Nie czułem potrzeby zdawać raportu z moich działań w kwestii anomalii, po pierwsze dlatego że rozliczał mnie z nich Czarny Pan i jeśli on nie wyraził swojego niezadowolenia, nie zrobi tego też nikt inny, po drugie, bardziej prozaiczne, moja jedna, nieudana próba, z Sigrun została już omówiona, a druga odbyła się w towarzystwie Tristana. Jeśli komuś miałbym zdawać raport to właśnie jemu, skoro jednak sam doskonale wiedział, co się w rezerwacie działo, nie było potrzeby, by marnować czas i powietrze na czcze rozmowy. Powróciłem więc do delektowania się papierosem, którego po skończeniu zagryzłem brzoskwinią dziękując za nią Magnusowi, lekko się uśmiechając.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 13 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala bankietowa [odnośnik]24.05.18 12:10
Odkąd tylko wydostał się z Albury, stawiając chwiejne kroki w przedsionku własnego domu, zdawał sobie sprawę, że godny pożałowania przebieg ich wyprawy wzbudzi wątpliwości. Słuszne – w trakcie misji popełnili kilka niewybaczalnych błędów, które koniec końców skutkowały wykonaniem zadania ledwie w połowie (czyli, tak naprawdę, wcale); wspomnienia pytań o powodzenie misji, rzucanych przez Cassandrę, gdy przywracała go do życia na przybrzeżnej łące gdzieś w Kornwalii, do dzisiaj wywoływały falę palącego wstydu, nie zdziwił go wiec lodowaty ton Deirdre. Wychylił się lekko do przodu, zahaczając spojrzeniem o jej profil, ale nie odpowiadając na jej pytanie. Nie patrzyła na niego, a chociaż zdania przyobleczone były w męską formę, miał wrażenie, że wypowiadała je w kierunku Marianny, poza tym – nie wiedział, co jeszcze mógłby dodać poza tym, co już zaznaczył.
Z trudem maskując lekkie, choć rosnące zdenerwowanie, przeniósł wzrok na Mulcibera, który zabrał głos jako następny. – To prawda – odpowiedział po prostu, zgadzając się bez zbędnej dyskusji, bo Ramsey miał rację: mimo że rozdzielenie się nie było naumyślne (wszyscy weszli do jednego kominka, a następnie zostali wyrzuceni z trzech różnych), to gdyby udało im się potem zebrać z powrotem, finał wyprawy zapewne rozegrałby się inaczej.
Chociaż nie miał precyzyjnych informacji w kwestii miejsca przebywania Rhysanda, tym razem nie zdecydował się na milczenie; jego i Croucha łączyło dosyć bliskie pokrewieństwo, poza tym, uczestniczyli w zadaniu razem – nawet jeżeli bardzo by nie chciał, nie potrafił pozbyć się okruchów odpowiedzialności. – Rhysand wyszedł z misji cało, powinien był więc stawić się na spotkanie. Niestety trudno mi się domyślić, co takiego go zatrzymało, ale na pewno dowiem się tego jeszcze dzisiejszego wieczora – odpowiedział, pilnując, by wibrujący w klatce piersiowej gniew, nie przesiąknął między chłodne głoski; dlaczego jego kuzyn zdecydował się na coś tak lekceważącego, jak opuszczenie spotkania? On sam był co prawda nieobecny na ostatnim, ale zatrzymały go odniesione pod koniec kwietnia obrażenia; był natomiast pewien, że rany Rhysanda zostały uleczone na tyle, by był w stanie stawić się na zebraniu i wziąć na siebie część ciążącej na nich odpowiedzialności. Podobnie zresztą sprawa miała się z Yvette, która…
…wparowała właśnie do komnaty?
Nie potrafił powstrzymać uniesienia brwi, które podniosły się jeszcze wyżej, słysząc jej słabe usprawiedliwienie. Świdrował ją spojrzeniem intensywnie, spodziewając się, że w odpowiedzi na kategoryczne (i w pełni uzasadnione) słowa Morgotha, podejmie próbę pełnego wytłumaczenia swojego zachowania, ale niczego takiego się nie doczekał; Blythe po prostu wyszła – zupełnie jakby przynależność do Rycerzy nie miała dla niej żadnej wartości.
Nie wdawał się w dyskusję na temat hierarchii, spalonych dokumentów ani planów zorganizowania skrytki (choć, rzecz jasna, miał zamiar na miarę swoich możliwości zaopatrywać tę ostatnią, zdając sobie sprawę z istotności jednostki badawczej); zabrał głos dopiero, gdy Tristan zwrócił się bezpośrednio do niego. – Zgadza się – odpowiedział lakonicznie, nieco sztywno kiwając głową. – Spodziewałem się, że moi towarzysze dołączą do mnie w podziemiach, sposób przemieszczania się między kominkami wydawał mi się już wtedy jasny dla wszystkich, ale jak rozumiem, po drodze zatrzymały ich przeszkody. – Nie chciał oceniać, jak poważne – nie było go tam. – Niestety, nie mogłem czekać dłużej – dodał jeszcze tylko, tego jednego był stuprocentowo pewien; gdyby nie podjął żadnego działania, zginęliby wszyscy.
Przez następnych kilka minut milczał, ożywiając się dopiero, gdy środek ciężkości rozmowy przeniósł się z powrotem na targające Wielką Brytanią anomalie. – Nie udało mi się okiełznać anomalii w podziemiach fabryki – odezwał się, ponownie przenosząc spojrzenie na Tristana – ale nie zamierzam ustać w próbach opanowania tych, które do opanowania pozostały. Na pewno w ciągu najbliższych tygodni odwiedzę więcej niż jedno miejsce – zadeklarował; porażka w Albury wciąż smakowała w jego ustach gorzkim popiołem i czuł, że istniał tylko jeden sposób na spłukanie paskudnego posmaku.

(przepraszam, jeżeli kogoś pominęłam, czas nie jest po mojej stronie)




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Sala bankietowa [odnośnik]24.05.18 15:16
Kwestie skrytki i badań ominęła, zgadzała się w tej kwestii z Tristanem, nie zamierzała więc strzępić języka na powtarzanie słów, które już padły wśród zgromadzonych. Odzywania się dla samego podkreślenia wagi pozycji nie brała nawet pod uwagę, sądząc, że nie musiała już tego robić - walczyć o docenienie, uznanie, o to, by móc zabrać głos bez strachu o to, że zostanie zlekceważona. Tylko głupcy wątpiliby w Śmierciożerczynię, w tą, która zasłużyła na łaskę Czarnego Pana, choć miała niestety świadomość, że i tacy znajdowali się ciągle w szeregach Rycerzy. Nie koncentrowała się na animozjach, śledząc przebieg dyskusji, nieruchoma, wpatrzona w ten sam punkt, poruszona wyłącznie misją drugiej grupy, tą pod dowództwem Marianny, która ciągle nie wytłumaczyła się z przekazania władzy w ręce Percivala. Deirdre nie pojmowała podobnego tchórzostwa i zrzeknięcia się odpowiedzialności: nie dlatego, że nie ceniła Notta, wręcz przeciwnie, wiedziała, że sprostałby zadaniu, ale Lord Voldemort powierzył Mariannie konkretne zadanie, któremu nie podołała. Zawiodła. Tak samo jak Isla i...pojawiająca się nagle przy stole Yvette.
Deirdre nie potrafiła tego zignorować. Obróciła głowę w stronę wchodzącej półwili, mierząc ją morderczym i pogardliwym spojrzeniem. Zaufała jej, informując ją o istnieniu Rycerzy, a Blythe zachowała się gorzej niż głupio. Okazała brak szacunku, przyczyniła się do niepowodzenia misji, mając teraz czelność pojawiać się, spóźniona, na zamkniętym spotkaniu. Krew zawrzała w ciele Tsagairt, ale nie okazała tego w żaden sposób, obserwując szybko wychodzącą złotowłosą. Nawet szowinistyczny komentarz Traversa puściła mimo uszu; oby Blythe już nigdy nie pokazała się wśród nich.
- Mam nadzieję, że wszyscy tutaj zgromadzeni są świadomi odpowiedzialności za swoje poczynania - odezwała się w chwili przerwy, gasząc papierosa w popielniczce. Cichy syk wybrzmiał wyraźnie pomiędzy jej słowami. Wyrażała oczywistość, która jednak nie wydawała się dla niektórych aż tak jasna. - Milczysz, Marianno - dlaczego? Uważasz, że zachowałaś się słusznie, zrzekając się dowództwa, wprowadzając chaos i zrzucając odpowiedzialność na barki Percivala? - spytała już wprost Goshawk, przesuwając na nią spokojne spojrzenie czarnych oczu. Czuła się w obowiązku zadać to pytanie; zawiodła nie tylko wszystkich Rycerzy, ale i samą Deirdre, tak bardzo pragnącą dla kobiet znajdujących się w tym pomieszczeniu równego traktowania. Jak miała to osiągnąć przy lekkomyślnej Yvette i nieradzącej sobie Mariannie, przy Isli. Nie ciągnęła tematu dalej, nie dopytywała, poruszyła kwestię palącą ją najmocniej i znów zamilkła. Podołała anomaliom, zrobiła wszystko, co w jej mocy, wiedział o tym Czarny Pan i Śmierciożercy. Przesunęła jednak wyczekujące spojrzenie na Elisabeth - nie udzielała się, nie wykonała poleceń, jakie przekazała jej w listach. Czyżby lady Parkinson miała okazać się kolejnym zawodem?


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala bankietowa [odnośnik]24.05.18 15:47
Chociaż jestem zawsze chłodny oraz skoncentrowany na zadaniach, to nie mogę ukryć narastającej frustracji zmieszanej z zadziwieniem, kiedy wokół stołu dzieje się tak wiele. Słowne przepychanki, jawne lekceważenie zasad oraz spóźnienie półwili, na którą patrzę zdecydowanie dłużej niż powinienem. To wszystko przez ten przeklęty, niewyjaśniony urok, który wokół siebie roztaczają. Ktoś taki nie powinien się angażować w poważne sprawy mężczyzn, którzy mogą szybko ulec rozproszeniu. Jak właśnie wygłaszający niewybredne komplementy Travers. Zatrzymuję na nim spojrzenie na dosłownie ułamek sekundy, ostatecznie wlepiając wzrok w swoje dłonie. Nie zamierzam się angażować w podjęte dyskusje na temat dowództwa lub jego braku - to mnie zwyczajnie nie dotyczy. Problem polega na tym, że w działaniach innych niż jednostka badawcza jestem bezużyteczny. Gorycz tego stwierdzenia nie pozwala o sobie zapomnieć rozlewając się żółcią po całym spiętym ciele. Siedzę prosto, zbyt sztywno, ale na szczęście nikt nie zwraca na to uwagi. Dyskretnie pod stołem szturcham Edgara - powinien się włączyć co do tego, o czym mówił Morgoth. Możemy nawet razem iść opanować anomalie, chociaż dla mnie może skończyć się to dużo tragiczniej niż dla niego. W każdym razie nie odpowiedział na wezwanie Śmierciożercy, a to nie zwiastuje niczego dobrego. Nagana nie musi wybrzmiewać werbalnie, żeby zaistniała.
Ożywiam się nieco, kiedy Cygnus przedstawia konkretny plan działania na uwolnienie Craiga spod jarzma ministerialnej swołoczy. Jest mi on już co prawda znany, rodzina Burke nie musi się do niczego deklarować, gdyż jej stanowisko w tej sprawie jest więcej niż oczywiste, ale kiwam głową z podziękowaniami każdemu, kto deklaruje się wspomóc kłopotliwą sytuację mojego kuzyna. Rodzina zawsze będzie najważniejsza, szczególnie, jeśli zasila szeregi sług Czarnego Pana.
- Skrytka na pewno będzie przydatna. Jest nas dość dużo, umawianie się na odebranie ingrediencji osobiście lub przez skrzaty w dogodnych dla każdego terminach może być kłopotliwe. Wydaje mi się jednak, że alchemicy musieliby się wtedy dzielić pracą oraz tym, kto jakie eliksiry przygotowuje, a zatem jakie składniki ze skrzynki zabiera, ale to już nasz interes, żeby to zorganizować - mówię tak wiele, że aż szczęka mnie prawie boli! Czasem jednak trzeba, zatem ignoruję wszelkie niedogodności. - I dziękuję Tristanie, na pewno każdy inferius się przyda, to będą kompleksowe badania nad ich naturą, im więcej okazów tym lepiej - odpowiadam Rosierowi, chociaż tak naprawdę zwracam się do wszystkich. Niestety moje umiejętności w tej dziedzinie są dość skromne, gdyż rozwijam się pod kątem alchemicznym, ale wierzę, że wśród nas są osoby gotowe wspomóc te eksperymenty.
Niestety o Bagmanie ani innych poruszanych sprawach nie mam pojęcia, dlatego nie komentuję dalszych wypowiedzi Śmierciożerców oraz dyskutujących Rycerzy. - Jeszcze w sprawie eliksirów, to na pewno wszyscy się ze sobą skontaktujemy i ustalimy plan działania - zapewniam, bo zapewnień nam potrzeba. Że dogadamy się jakie będą najprzydatniejsze na misję i po prostu je przygotujemy.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala bankietowa [odnośnik]24.05.18 17:03
Pozostało jej tylko i wyłącznie słuchać. Nie uczestniczyła w żadnej z wymienionych misji, a swoją pomoc przy otwieraniu punktu teleportacyjnego, aktywacji świstoklika i ściąganiu Ramseya do lecznicy uznawała tylko i wyłącznie jako wypełnienie odpowiedzialności powziętej, gdy zgodziła się być częścią Rycerzy Walpurgii. Miała coś do powiedzenia jedynie w kwestii badań prowadzonych przez Cassandrę, ale to wciąż nie była na tyle ważna informacja, by przerywać toczące się nad stołem dyskusje. Przeskakiwała wzrokiem z jednych poruszających się warg na następne, chłonęła wypowiadane słowa, ale analizę prowadziła wewnątrz siebie. Liczne upomnienia tylko utwierdziły ją w przeświadczeniu, że pełnomocnicy Czarnego Pana będą prowadzić swoich podwładnych mocną, silną ręką. Dopóki tak będzie, koszt porażek i ich konsekwencje zostaną na pewno absolutnie zminimalizowane.
Ledwo zdążyła poprawić się w krześle i usadowić odrobinę wygodniej, kiedy drzwi do się otworzyły się i wychynęła przez nie drobna, jasnowłosa dziewczyna. Widziała ją na poprzednim spotkaniu. Zbyt długo tu nie zabawiła, a wyproszenie jej wyglądało jak skarcenie małego dziecka. Chociaż Eir wydawało jej się, że nawet mały Hjall wiedział, że jeśli dorośli za drzwiami rozmawiają, przeszkadzać nie należy. Wzięła głębszy wdech, na powrót skupiając się na wymienianych między Rycerzami słowach. Temat skrytki obejmował jej kompetencje, ale miała ku temu mieszane uczucia. Każdy operował własnymi zapasami, wiedział, co powinien posiadać wśród zgromadzonych zasobów, żeby wystarczyło na wszystkie potrzebne eliksiry. Ona specjalizowała się w truciznach, inny w miksturach leczniczy, inny w bojowych. Jeśli zaczną podkradać sobie składniki, to nie skończy się zbyt dobrze. Nie odezwała się jednak, przyjmując postawę „pan każe, sługa musi”. Jeśli więc będzie musiała oddać swoje ingrediencje na potrzeby organizacji, odda je bez zawahania.
Obróciła się w stronę bocznej ściany, tej znajdującej się tuż obok drzwi, prędko odnajdując wzrokiem młodszego Mulcibera. Uniosła delikatnie brwi, jakby pytając o to, co finalnie stało się z ministrem. Z czystej ciekawości. Nie była pewna, ale ten potwór również mógłby zostać wykorzystany w badaniach lorda Burke’a.


Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,


Kiedy żył i jak umierał?

Eir Goyle
Eir Goyle
Zawód : trucicielka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
nierozumni
niestali
bez serca
bez litości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sala bankietowa - Page 13 N9cjEVZ
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4853-eir-goyle https://www.morsmordre.net/t5088-do-eir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f329-grimmauld-place-4-2 https://www.morsmordre.net/t4874-skrytka-bankowa-nr-1246#105646 https://www.morsmordre.net/t5386-eir-goyle

Strona 13 z 33 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 23 ... 33  Next

Sala bankietowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach