Wydarzenia


Ekipa forum
Sala bankietowa
AutorWiadomość
Sala bankietowa [odnośnik]08.08.17 18:33
First topic message reminder :

Sala bankietowa

★★★★
Sala bankietowa służy organizacji mniejszych koncertów, ale też innych wykwintnych uroczystości, pozbawiona podwyższonej sceny oraz typowej widowni buduje kameralny klimat. Kiedy do sali wchodzą goście, wewnątrz pojawiają się wygodne, szerokie fotele wyścielane czarnym aksamitem, rozrzucone chaotycznie, nie jak teatralna widownia w ilości odpowiadającej zbierającym się gościom. Szeroki parkiet wykonany z ciemnego drewna lśni i odbija sylwetki gości niemal jak lustro; zwykle pozostaje pusty, pozostawiając miejsce na taniec przy koncertujących muzykach. Na podobne uroczystości wpuszczani są jedynie odpowiednio elegancko ubrani goście. W razie potrzeby miejsce to zamienia się w salę bankietową, a szeroki parkiet przecina równie długi stół, przy którym ustawiają się owe fotele. Wysokie jaśniejące bielą ściany zdobią trzy akty przedstawiające syreny występujące w Fantasmagorii, tu i ówdzie ustawiono pękate porcelanowe donice obsadzone zaczarowanymi kwiatami o intensywnym zapachu. Stojące kandelabry rzucają na całość blade, romantyczne światło blaskiem kilkudziesięciu świec, olbrzymie okno, przez które mogłoby się przebić dzienne światło, przysłania przejrzysta granatowa firanka. Pomiędzy fotelami lewitują srebrne tace z szampanem, owocami i francuskimi przystawkami.
Muffliato.



Podgląd mapki i pierwszy post - spotkanie Rycerzy Walpurgii.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 9:32
Spotkanie powoli dobiegało końce, chociaż zostało jeszcze kilka otwartych kwestii. Morgoth nie wątpił, że każda z nich winna była zostać dogłębniej poznana, ale nie mógł wymusić na nikim tego, by się zaangażował w spotkanie. Wywoływanie co chwila do tablicy przypominało bardziej szkolne zajęcia niż zebranie ludzi pragnących coś zmienić i zaistnieć. Pomijając oczywiście wszystkich Śmierciożerców, jedynie garstka Rycerzy Walpurgii brała aktywny udział, podczas gdy reszta milczała, sądząc chyba, że wszyscy będą robić coś za nich. Miał nadzieję, że było to związane z byciem pierwszy raz na zebraniu i braku odwagi wybicia się przed szereg, ale nie potrzebowali szarych myszek dokoła siebie, bo skoro ktoś nie potrafił się odezwać pomiędzy swoimi, co miało się stać w obcym kręgu lub dokoła tych, którzy zagrażali idei, której podobno w całości się oddali? Słuchał jednak obecnych w milczeniu, wbijając spojrzenie w środek stołu i przyjmując każdą z wiadomości, odrzucając to, co było niepotrzebne. Nie mógł jednak twierdzić, że ten wieczór miał być całkowitą kleską. Uzupełnili swoje relacje i ubytki w poznaniu prawdziwych wydarzeń z nocy, gdy udali się do Azkabanu, a reszta członków organizacji miała stawić czoła swoim zadaniom. Mniej lub bardziej skutecznie, chociaz Morgoth wiedział, że nikt w pojedynkę nie byłby w stanie zapanować nad sercem anomalii. Wszak była to czysta magia w całej swojej postaci, a one były nie do zrozumienia, nie do pokonania jedną tylko różdżką. Odwaga jednego nie starczała, by misja się udała, a reszta grupy nie mogła się jedynie opierać na przeszkodach. Gdzie należało wszak szukać winnego, skoro jedni dawali się łatwo zabić zaraz na początku, a inni nie potrafili zrozumieć na czym polegała odpowiedzialność przywódcy? Borgin, Podmore, Crouch, Goshawk, Blythe... Nazwiska, które wkrótce miały pozostać zapomniane, ale ich czyny już nie. Wątpił, by ci, którzy ostali się przy życiach, mieli w sobie dość odwagi i samozaparcia, by kontynuować działanie na rzecz czystej krwi. Słabi koniec końców zostawali pożerani przez silniejszych od siebie, a oni zdecydowanie nie mieli mieć litości ani wyrozumiałości dla kogoś, kto zawiódł i nie potrafił nawet wyjść z tego z twarzą. Nie zwrócił już uwagi na półwilę, która skinęła mu głową, a później opuściła salę, nie próbując się nawet wytłumaczyć. Miała w sobie chociaż tyle godności, by nie żebrać jak pies, chociaż konsekwencje jej działań na pewno nie miały pozostać bez odpowiedniej kary. Lecz ta nie zależala od nich. Nie wtrącał się też już w dyskusję o skrytce, która stała się poruszeniem między Mulciberami a Tristanem, zostawiając to w całości w rękach kuzyna. Jego głos najbardziej się liczył, a Morgoth stojąc niżej od Ramseya i Ignotusa nie zamierzał wchodzić z nimi w spory. Zaraz po tym posypały się nagle zapewnienia i raporty o tym, co się tyczyło anomalii, zupełnie jakby wcześniej ów temat zupełnie nie istniał. Nie skomentował tego, nie podnosząc spojrzenia, nawet na słowa Tsagairt, która wszak oznajmiała słuszność. Najwyraźniej jednak nie wszyscy rozumieli, co znaczyło przystanie do Rycerzy Walpurgii i musiało to zostać powiedziane. Jak dzieciom należało przypominać o tym, że brak zadania domowego skutkował złą oceną. Tylko że Czarny Pan nie był jedynie nauczycielem, który chwilę się ponaprzykrza i da spokój. Czy ludzie nie zdawali sobie sprawy, że chodziło tutaj o ich życie? Każdy błąd mógł być ich osttanim i wktórce mieli żałować, że ich również nie zastrzelono z mugolskiej broni. Długa wypowiedź Quentina przyciągnęła na chwilę spojrzenie Yaxleya, który zaraz wrócił do tej samej pozycji, wiedząc, że szybko nie usłyszy następnego równie długiego wywodu. Dobrze było również usłyszeć jego kuzyna. Craig jak nikt inny zasługiwał na zabranie głosu, bo pomimo pochwycenia, żył i łaknął zemsty, a ta była solidną motywacją. Azkaban nie złamał w nim ducha, chociaz na pewno zostawił po sobie piętno, z którym Śmierciożerca jeszcze długi czas miał walczyć. Być może nie miał się go pozbyć już nigdy... Dopiero kolejne miesiące miały ukazać prawdę. Oczywiście, że wyłapał praktycznie niezauważalne spięcie Cynerica - jego kuzyn nie musiał zabierać głosu, by pozostało to zauważone. Nie przeniósł jednak spojrzenia na niego, czując na sobie chwilowe skupienie krewnego. Ich rozmowa była naturalnym porządkiem rzeczy, w której miał się przewijać nie tylko temat organizacji - obaj znaleźli się tutaj, bo chcieli chronić rodzinę. Morgoth zdawał sobie sprawę, że starszy Yaxley wciąż odczuwał do niego instynkt macierzyński, od lat piastując urząd bardziej doświadczonego z ich dwójki. Wiedział, że będzie rozmyślał o słowach dotyczących Gregorowicza, a opiekuńczość dojdzie do głosu w celu chociażby próby dowiedzenia się, co kryło się za jego wypowiedzią o różdżkarzu. Nie chciał jednak w żaden sposób poruszać spraw między dwójką Yaxleyów tutaj, dlatego skupił się na słowach Cadana. Wyraźnie ożywiony mężczyzna, uzupełniał wiadomości o potężnym czarodzieju, lecz nikt nie zadeklarował się, by odpowiednio się nim zająć. Za nim również i Burke wydał chęć w poszukiwaniach czarnej różdżki. To dobrze, lecz w tym wszystkich brakowało startu.
Tristan zdążył go wyprzedzić z pytaniem, lecz Morgoth wciąż trwał, wbijając spojrzenie w Edgara. Wiedział, że ktoś musiał coś wiedzieć, dlatego jeszcze powędrował spojrzeniem po innych Rycerzach Walpurgii, którzy milczeli, najwyraźniej nie przejmując się misjami, od których zależała ich przyszłość. I przyszłość Czarnego Pana. Przez chwilę panowała cisza, jednak niezmącona przez nikogo, została przerwana również i przez niego. Słysząc pytania Ignotusa i czując na sobie spojrzenie Tristana, odetchnął i kontynuował:
- Składniki będziemy zapewniali my - każdy kto będzie chciał i miał możliwość, będzie mógł wrzucić je do skrytki. Niektórzy nie wiedzą jakie kupować, dlatego powstanie lista. Alchemicy lepiej znają swoje możliwości, dlatego sami dopracują swój system. Klucz dostanie Dolohov, lecz póki co skrytka pozostanie otwarta dla wszystkich, o ile nie okaże się, że musi być inaczej. Uzdrowiciele i alchemicy sporządzą odpowiednią listę - powtórzył poniekąd za Tristanem i zakończył temat dotyczący zbierania odpowiednich składników oraz samej skrytki. Miał nadzieję... Ci bardziej zaznajomieni z tematem mogli to zrobić w swoim gronie. - Nikim się nie zajmiesz, Zabini - rzucił Yaxley, wyłapując sylwetkę mężczyzny spojrzeniem. Tristan powiedział mu już czego miało dotyczyć ów zadanie, lecz nie tylko Rycerz miał takie zapędy. - Decyzja o nim, Blythe - przeniósł uwagę na Rookwood, która również podrzuciła niedorzeczny pomysł o samowolce. - I kogokolwiek innego zostaje w kwestii Czarnego Pana. Zrozumiano? - spytał zimno, patrząc po dwójce Rycerzy i czekając na potwierdzenie, że przyswoili tę wiadomość i nie zamierzali jej złamać lub serwować po raz kolejny przy tym stole. Było to też ostrzeżenie dla innych, którzy planowali brać tak istotne sprawy w swoje ręce. Bez odpowiedniego rozkazu mieli siedzieć na tyłkach i nie robić absolutnie nic. Odczekał dłuższą chwilę, by odezwać się ponownie nieco cichszym i zdecydowanie zmęczonym głosem:
- Pytania?
Zaraz jednak kontynuował, wiedząc, że Rycerze Walpurgii potrzebowali doprecyzowania, bo niektórzy nie potrafili dodać dwa do dwóch i równocześnie odnieść tego słowa do siebie samych. - Ktoś jeszcze czegoś nie rozumie? Nikt nie potrzebuje pomocy przy badaniach? Goyle, Burke - rzucił, podnosząc wolno spojrzenie w kierunku Eir i Quentina. - Przygotujecie eliksiry dla Lyanny, Cynerika i Edgara. Jeśli nikt nie ma nic do dodania, spotkanie będzie się kończyć - mruknął, przejeżdżając spojrzeniem po zgromadzonych twarzach. Czuł rozgoryczenie i zawód faktem, że Rycerze nie zamierzali w żaden sposób odnieść się do głównego wątku spotkania, a rozkazy Czarnego Pana pozostały zepchnięte na dalszy plan. Nie mógł też zostawić jednak faktu, że praktycznie na sali rozbrzmiewały w kółko te same głosy. Niektórzy wciąż milczeli. Odczekał chwilę, skupiając na sobie spojrzenia zgromadzonych. - Spotkania nie są po to, żeby na nich siedzieć i udawać, że bierze się udział. Wszyscy stanowimy część tego organizmu, jakim jest organizacja i wszyscy jesteśmy słabi tak samo jak najsłabszy jej członek. Macie zabierać głos w kwestii poruszanych tematów, to tutaj będą rozsiewane wasze wątpliwości i odkrywane nowe możliwości. Nie robimy tego dla siebie - nie musiał uściślać, że chodziło o Śmierciożerców, którzy mieli własne spotkania i byli informowani przez samego Riddle'a. - Jeśli ktoś wciąż zamierza robić sztuczny tłok, to proszę - tam są drzwi - zakończył, wskazując przez chwilę wyjście, za którym niedawno zniknęła Blythe. Poczuł się wyjątkowo zmęczony tym spotkaniem.

|Kolejny post pojawi się o 10 w poniedziałek.
[bylobrzydkobedzieladnie]



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.



Ostatnio zmieniony przez Morgoth Yaxley dnia 26.05.18 18:01, w całości zmieniany 1 raz
Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 11:47
Spotkanie toczyło się, mimo incydentu z Yvette, trochę mnie zdziwiła nie podejmując nawet próby obrony własnej jednostki. Bycie na dnie ma jedną zaletę, można tylko iść w górę. Odprowadziłem ją spojrzeniem, które potem wędrowało od jednej osoby do drugiej, zazwyczaj tej, która właśnie mówiła. Zawiesiłem spojrzenie na Salazarze.
- Pójdę z tobą. - zaoferowałem. Jeśli piwnice nie zostały uszkodzone całkowicie z pewnością przyda się ktoś, kto będzie w stanie przeprowadzić go przez labirynt podziemnych korytarzy. Byłem już na miejscu, wiedziałem więc dokąd należy się kierować. Jeśli kraken rzeczywiście był martwy, powinniśmy poradzić sobie we dwójkę. Uniosłem lekko wargi ku górze w geście milczącego porozumienia.
Wspomniany przez Lupusa eliksir rzeczywiście brzmiał dobrze. Mógł być cennym nabytkiem i pomocą. Zdecydowanie wydłużałby możliwość walki w przypadku niepowodzeń. Gdy nazwisko Wrighta wypłynęła z u Tristana skinąłem głową - miał rację, nie mogłem się z nim nie zgodzić. Nie znałem go nadto dobrze więc nie mogłem nic całkowicie stwierdzić, ale wydawało mi się, że w tej kwestii mamy podobne zdanie. W czym utwierdziło mnie jego kolejne stwierdzenie.
- Może eliksir kameleona? - rzuciłem propozycję, zlanie się z otoczeniem choć chwilowo mogłaby pozwolić zlać się z otoczeniem i być trudniejszym celem. - Będę potrzebował eliksiru lodowego płaszcza. - odezwałem się gdy padło pytanie o potrzeby. Nie byłem jeszcze do końca pewien którego ze sposób użyję, by wykorzystać go w obrazach, jednak wiedziałem już teraz, że będzie on niezbędny. - Dodam go do farb, lub rozpylę na obrazy na koniec prac. Uodporni je to na ogień. - wytłumaczył odchylając się na krześle i unosząc kielich. Kalkulował w myślach to, co już posiada z tym, czego będzie potrzebował. - Do tego wkład w lokal. Mam własne oszczędności, jednak mogą okazać się niedostateczne. Sądzę, że rozsądnie będzie nająć lokal na Nokturnie lub Pokątnej. Mógłbym prowadzić badania w Galerii gdyby nie trawiła jej anomalia lub domu, jednak biorąc pod uwagę fakt, iż Wirgt mnie rozpoznał jest to ryzykowne. - tłumaczył dalej, osiłek nie odpuszczał, a przynajmniej zdawał się należeć do osób właśnie tego rodzaju. I tak zdecydowanie do tego typu działań powinno znaleźć się miejsce którego nikt z nim nie połączy. - Przyda się też pomoc kogoś biegłego z numerologii w późniejszych etapach. - mruknąłem zamyślony. - Tworzeniem zajmę się sam, jednak wysoce prawdopodobne jest że skonstruowanie odpowiednio drugiej rzeczywistości będzie wymagało tej biegłości, nie tylko to. Jeśli chcemy opatrzyć dzieła hasłem otwierającym również może okazać się niezbędna. - zakończyłem zastawiając się jeszcze przez chwilę czy to wszystko. Na ten moment zdawało mi się, że tak. W razie większych potrzeb zawsze mogłem zwrócić się do kogoś z grona w którym właśnie się znajdowałem. Zerknąłem z zaciekawieniem na Burka, gdy podjął temat Czarnej Różdżki. Już wcześniej słyszałem o niej pogłoski, jednak nie sądziłem że mogą okazać się prawdziwe.
- Chciałabym jeszcze raz zobaczyć zwój z instrukcjami odnośnie anomalii. - zwrócił się bezpośrednio do Morgotha zawieszając na nim spojrzenie. - I przyda mi się pomoc w Galerii,. anomalie nie oszczędziły i jej - skrzywiłem się. Przeklęte wyładowania magiczne zniszczyły dzieła warte więcej niż sam budynek. - Ministerstwo zalokowało drzwi do Sali Centralnej i postawiło zmieniających się służbistów. Myślę że można ich ominąć do Galerii dostając się kominkiem wprost do mojego gabinetu. Problemem jest wejście do sali, wydaje mi się że tylko stworzone magiczne wejście pozwoli dostać się do środka, przyda się więc ktoś biegły w transmuacji.


Just wait and see, what am I capable of

Apollinare Sauveterre
Apollinare Sauveterre
Zawód : artysta, krytyk, dyrektor Galerii Sztuki
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sztuka zawsze, nieustannie zajmuje się dwiema sprawami: wiecznie rozmyśla o śmierci i dzięki temu wiecznie tworzy życie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4149-apollinare-sauveterre https://www.morsmordre.net/t4299-rembrandt#90382 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f208-horizont-alley-21-3 https://www.morsmordre.net/t4239-skrytka-bankowa-nr-1066#86886 https://www.morsmordre.net/t4236-apollinare-sauveterre#86874
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 13:15
Wymuszona odpowiedź Marianny jej nie usatysfakcjonowała, wręcz przeciwnie, wzbudziła tylko rosnącą irytację. Tłumaczenia kobiety nie miały najmniejszego sensu, zawiodła, próbując wysłużyć się Percivalem i zrzucić na niego odpowiedzialność przy pierwszych pojawiających się problemach. Wnioskując na podstawie opowieści o wydarzeniach to poniekąd jej decyzja doprowadziła do porażki misji, Nott nie mógł sam podołać tak potężnej anomalii. Tsagairt nie odpowiedziała jednak nic, przez dłuższą chwilę wpatrując się w Goshawk z mieszaniną pogardy i niezadowolenia. Nie do niej należało wymierzenie kary lub nagany, powróciła więc z skupieniem do toczącej się dyskusji. Kwestie eliksirów i ingrediencji zostawiała bardziej zdolnym w tych tematach czarodziejom, sama nie orientowała się zupełnie w sztuce alchemii, a fakt, że zamierza oddawać zdobyte składniki Rycerzom Walpurgii nie wymagał dodatkowego potwierdzenia. Była Śmierciożerczynią, ofiarowała całe swoje życie Czarnemu Panu, nikt nie powinien wątpić w to, że zgadza się na wszelkie rozsądne ustalenia, mające pomóc im w odkryciu leku na sinicę lub zagłębianiu tajników trucizn. Przesunęła spojrzenie na Ramseya a potem na Apollinare'a: sama nie spotkała się z problemami podczas naprawiania anomalii, ale pojawienie się w tych miejscach nieznanych i jednocześnie dobrze przygotowanych osób budziło wiele pytań. Wszyscy powinni mieć oczy dookoła głowy, w tych czasach nawet przyjaciel mógł okazać się zdrajcą - ona jednak nie brylowała towarzysko, znała swoje miejsce i obowiązki, dlatego spokojnie zgasiła papierosa i zaplotła ręce na podołku sukni, śledząc wzrokiem kolejnych wypowiadających się.
- Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o artefaktach. Kojarzę jedno miejsce, w którym spotykają się ludzie nimi handlujący - powiedziała tylko przypominając sobie plotki o bankietach zasłyszane w Wenus, dziwiąc się, dlaczego nikt nie skomentował jej przypomnienia o obowiązkach. Wielu z nich nie spróbowało naprawić anomalii, wielu zignorowało rozkazy Czarnego Pana dotyczące pomocy przy odbudowie Białej Wywerny. Wyciąganie do odpowiedzi i teoretyczne groźby nie powinny mieć miejsca; wszystkich ich łączyła ta sama służba i ta sama wizja potęgi. Zdławiła poczucie zawodu, zwłaszcza wobec milczącej Elisabeth, której znów posłała wyczekujące spojrzenie. - Gdyby ktoś potrzebował wsparcia przy anomalii bądź zgłębianiu czarnej magii, służę pomocą - dodała beznamiętnie, nie wiedząc, czy niepewność nowych adeptów wynika z zawstydzenia czy też nieśmiałości. Odpowiednim stopniom hierarchii należał się szacunek, ale współpracowali przecież razem, pracując na wspólny sukces; na chwałę Czarnego Pana. Zamilkła ponownie, nie mając nic do dodania; wchodzenie w kogucie spory mężczyzn niezbyt ją interesowało. Swoje obowiązki wypełniła, zaoferowała swe wsparcia - pozostawało tylko liczyć na większą aktywność Rycerzy Walpurgii w nadchodzących wyzwaniach.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 17:57
Lyanna nie milczała dlatego, że była nieśmiała czy się bała, była jednak onieśmielona swoim pierwszym spotkaniem w takim gronie, bo jako jeden z najświeższych, jeśli nie najświeższy nabytek organizacji nie wiedziała jeszcze zbyt wiele o ich funkcjonowaniu. Wolała z pokorą wysłuchać tych, którzy mieli coś do powiedzenia, niż bezsensownie wyrywać się przed szereg i obnosić się ze swoją ignorancją, którą uważała raczej za wstyd. Nie lubiła nie wiedzieć i odstawać, ale żeby wiedzieć, musiała słuchać. Przez cały czas trwania spotkania pozostawała uważna, nie chcąc, by coś ważnego jej umknęło. Musiała się przygotować, bo następnym razem to jej może przyjść uczestniczyć w jakiejś misji. W dotychczasowych nie uczestniczyła, więc mogła tylko wysłuchać raportów i mieć nadzieję, że sama nie popełni podobnych błędów jak ci, którzy zostali teraz w tym gronie napiętnowani i zganieni za nieudolność.
Nadmierna gadatliwość nie leżała zresztą w jej naturze. Lyanna na ogół była osobą która więcej słucha niż mówi, co wcale nie znaczyło, że nie była zainteresowana tą rozmową i toczącym się spotkaniem. Oby na kolejnym mogła już w nim uczestniczyć równie dobrze, i oby nie musiała snuć opowieści o porażkach. W takim gronie te nie spotkałyby się z aprobatą. Lyanna wiedziała, że to nie jest miejsce dla słabych i lękliwych. Hogwart i siedem lat w Slytherinie było zaledwie przedsmakiem funkcjonowania wśród ludzi gotowych dążyć do celu po trupach. Jako mieszaniec wśród czystokrwistych zawsze musiała dawać z siebie więcej i wytrzymywać presję, by nie pozwolić się zmiażdżyć i zdusić. Słabi szybko odpadali, jak nieszczęsna Blythe, która nie podołała zadaniu. Lyanna musiała okazać się lepsza, bardziej przydatna, także po to, by nie dawać powodów tym, którzy w nią wątpią, by zwątpili jeszcze bardziej. Kobiety też mogły być przydatne. Myśląc o tym, spojrzała z ukosa na swojego kuzyna, z którego poglądów i głębokiej niechęci do kobiet zdawała sobie sprawę. Zapewne jej obecność była mu nie w smak, co jednak sprawiało jej satysfakcję, że może być przyczyną jego frustracji.
- Chętnie zaoferuję organizacji moje umiejętności w zakresie starożytnych run i łamania klątw. Uczę się także ich nakładania i nie ustaję w staraniach, by poszerzyć swoją wiedzę – odezwała się, wyczuwając, że słowa Yaxleya są poniekąd skierowane i do niej, jak do każdego, kto milczał. A było takich więcej, którzy nie brali aktywnego udziału w dyskusji, niemniej jednak Lyanna zdecydowała się w końcu zabrać głos. Nie chciała być postrzegana jako ta słaba i tchórzliwa, co boi się nawet odezwać. Mimo wszystkich różnic i podziałów stanowili jeden organizm, a przystępując do organizacji godziła się nie tylko oddać idei, ale i zaoferować jej wszelkie swoje umiejętności.
- Postaram się zdobyć odpowiednie składniki – powiedziała odnośnie polecenia uwarzenia dla niej eliksirów. Alchemiczką nie była, nie znała się zbytnio na warzeniu mikstur, ale jak się dowie jakie składniki są potrzebne, może podrzucić co nieco alchemikom. W końcu skrytka ze składnikami i eliksirami miała być wspólnym dobrem przeznaczonym dla celów idei.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 20:01
Cynericowi wydawało się, że odniósł się do wszystkich nurtujących kwestii - także takich, o które został bezpośrednio zapytany. Był oszczędny w słowach, lecz taką miał już naturę, nie trwonił języka na darmo. Pomimo niedogodności starał się wyczerpująco przekazywać jakiekolwiek potrzebne informacje wszystkim zgromadzonym w La Fantasmagorie. Niestety nie mógł opowiedzieć o swojej misji - nowej nie dostał, zaś zaległa nadal pozostawała zaległą. Zerknął wtedy na Notta, z którym ostatnio było mu nie po drodze. Może to wina tych większych zadań, z którymi musieli się uporać - on w elektrowni, tamten w Albury. Nie mniej obawiał się możliwych konsekwencji ich zaniedbania, dlatego poczuł w żołądku dodatkowe podenerwowanie. Nie tylko sprawa odnośnie ducha zaczęła mu ciążyć, lecz także piętrzące się na jego barkach zaległości. Nie chciał zostać oskarżony o niedbałość oraz brak zaangażowania.
Z tego powodu powziął sobie, że w tym miesiącu intensywniej zabierze się za naprawę anomalii, żeby jakkolwiek być przydatnym. Teraz mógł jedynie skinąć głową - zarówno na temat poparcia dla Burke'a jak i zaangażowania Rycerzy w alchemiczną skrytkę oraz zgłaszania zapotrzebowania na konkretne eliksiry. Yaxley'owi na chwilę obecną trudno było orzec, co konkretnie mogłoby się przydać w misjach - jak dotąd był na aż jednej. Poza tym nie znał się na tych wszystkich wywarach, na pewno nie potrafiłby teraz przywołać żadnej konkretnej nazwy, wolał się zatem nie ośmieszać w tak licznym gronie.
Relacje z punktów opanowanych anomaliami wydały mu się więcej niż niepokojące - wiedział, że istniała przeciwwaga do ichniejszego ugrupowania, lecz nie sądził, ze zapalczywość zdrajców jest tak ogromna, żeby panoszyć się na ich terenie. Bez dwóch zdań przyda im się dodatkowa ochrona w postaci mikstur - przezorność zawsze była dobrą i pożądaną cechą.
- Jeśli będziecie potrzebować pomocy, to służę nią - zwrócił się do Traversa i Sauveterre'a. Nie chciał być nachalny - nie może połowa członków organizacji wybrać się do jednego krakena, lecz jeśli nie zgłosi się do nich nikt inny z odpowiednio wysoką wiedzą na temat magicznych stworzeń, to chętnie wspomógłby sprawę pozyskania zeń jadu. Nie, żeby tęsknił za szlamem oraz ich dziwnym systemem obronnym, jednakże lepsze było to niż bezczynność.
Żałował, że nie mógł wspomóc Apollinare'a w jego projekcie, lecz nie znał się ani na eliksirach, ani na numerologii, ani na transmutacji. Mógłby jedynie dołożyć się do tego pieniężnie. - Z tego wszystkiego, co wymieniłeś, mogę jedynie zaproponować wsparcie finansowe - powiedział zatem na głos, żeby nie zostawić tej sprawy samej sobie. Zaraz potem przerzucił wzrok na Morgotha, miał rację. Wszystko jednak powiedzieli jego przedmówcy.



Sanguinem et ferrum potentia immitis.

Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 20:35
Cadan wyłączał się i włączał podczas toczących się gdzieś obok dyskusji - trudno było mu jasno skoncentrować myśli. Szczególnie na tak długo. Nienawidził bezczynności, bezruchu, długie posiadówki zwykle nużyły go oraz zwykł podczas nich tracić cierpliwość. Od czasu do czasu zmieniał nogę spoczywającą na tej drugiej, zmieniał ułożenie ciała oraz kąt nachylenia głowy, byleby tylko zamaskować poczucie całkowitego zastoju. Myśli uciekały mu do dramatycznych chwil z Azkabanu, nie potrafił z tym jeszcze walczyć. Było zbyt wcześnie, rany nadal się zabliźniały, od czasu do czasu sącząc skrajny niepokój.
Był zadowolony, że Morgoth poruszył temat artefaktów. Tak jak się spodziewał, chętnych do zbadania tego zagadnienia było wielu. Nie było powodu, dla którego to on, Goyle, miałby się w to włączyć. Znawców run było wśród nich wielu, więc blondyn przygryzł nerwowo usta powstrzymując się przed wypowiedzeniem większej ilości słów niż to konieczne.
- My z Lyanną rozejrzymy się po domu Slughorna, podobno lepiej byłoby, jakbyśmy go raz jeszcze przeczesali - zdał raport, o którym wcześniej nie mówił. Nie dlatego, żeby zrobić komuś na złość, po prostu uznał to za nieistotne, bowiem każdy z nich miał pewne zadania, które musiał wykonać. Zachęta ze strony Yaxley'a uzmysłowiła mu, że oczekiwał od nich jeszcze konkretniejszych konkretów, zatem zamierzał włączyć się w te oczekiwania.
Teoretycznie mógłby przynajmniej zaproponować rodzinny statek, lecz problemy były dwa - po pierwsze, inicjatywa winna wyjść od Caelana, to tak naprawdę była jego łajba; po drugie, Traversowie dysponowali dużo okazalszą flotą, ich łódeczka w starciu z taką konkurencją jawiła się jako niepotrzebny zbytek.
Sprawę skrytek wciąż ignorował nie uznając, żeby miał z niej w jakikolwiek sposób skorzystać. Pytanie o eliksiry też właściwie zbył, ponieważ nie rozeznawał się w tym temacie tak dobrze. Odkąd wrócił na ląd pomógł jedynie wtedy, w Azkabanie - wątpił, żeby mieli się tam udać ponownie, zatem prośba o stworzenie eliksirów ochronnych czy też płynnego szczęścia wydawały mu się niepotrzebne.
- Jeśli mógłbym pomóc w sprawie artefaktów, to zawsze się piszę - rzucił jeszcze, żeby formalnościom stało się za dość. Tak, to mogłoby się wiązać z kolejnym wypłynięciem na szerokie wody - jednakże jeśli nie będzie tam jego braci, Cadan będzie niesamowicie szczęśliwy.
Niestety nie mógł też wesprzeć inicjatywy badań ani Sauveterre'a, po prostu nie posiadał wspomnianych przezeń umiejętności, a szkoda.


make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die

larynx depopulo
and I know you're not my friend




Cadan Goyle
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5368-cadan-goyle#121340 https://www.morsmordre.net/t5383-poczta-cadana#121562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f219-dzielnica-portowa-orchard-place-4 https://www.morsmordre.net/t5384-skrytka-nr-1336#121565 https://www.morsmordre.net/t5385-cadan-goyle#121566
Re: Sala bankietowa [odnośnik]26.05.18 22:16
Wysłuchałem relacji, czy raczej tłumaczeń panny Goshawk, ale nie zastanawiałem się nad misją tej grupy dłużej niż było to konieczne. Tristan szybko uciął ten temat, a ja powróciłem do wątku dotyczącego skrytki, ingrediencji i eliksirów. Zamierzałem z niej korzystać, jako dostawca oczywiście. Czasem udawało mi się coś dostać, czy to ze szklarni Flintów czy ich lasów; może nie było to nic wyjątkowego, ale na moje wąskie potrzeby wystarczyło. Poza tym istniały apteki, między innymi ta należąca do Zabiniego, więc mogłem wydać trochę pieniędzy na zakup odpowiednich składników. Podobało mi się to, że dostęp miał być powszechnie dostępny. Dorabianie kluczy oraz inne metody zabezpieczeń byłyby dość sporym utrudnieniem. Jak już Ramsey wspomniał, nikt nie odważyłby się okradać Czarnego Pana, bo to do niego należały nasze zapasy oraz umiejętności.
Z jednej strony cieszyło mnie, że mój pomysł na eliksir się spodobał, z drugiej trochę się obawiałem się ognia pytań jakie miały nastąpić. Nie na wszystkie znałem jeszcze odpowiedź.
- Trudno na tym etapie dokładnie oszacować – zacząłem, ściskając mocniej palce. – Jego głównym zadaniem będzie leczenie nawet ogromnych obrażeń, mocą prześcignie nawet najtrudniejsze zaklęcie leczące rany, które zwykle rzuca się w więcej niż jedną osobę. Przez to podejrzewam, że jego działanie będzie dość krótkotrwałe, może około godziny – doprecyzowałem najbardziej jak potrafiłem w tamtym momencie.
- Jeśli chodzi o osoby potrzebne do badań, to oczywiście alchemik, najlepiej z przynajmniej podstawową znajomością numerologii. Dalej będę potrzebował trzech osób jako testerów: osobę zdrową, chorą na śmiertelną bladość i chorą na traumę krwi. Chciałbym, by mikstura działała na każdego, poza tym to pozwoliłoby na podniesienie jej wartości oraz wyeliminowanie ryzyka późniejszych niespodzianek – zakończyłem ostatecznie temat swoich eksperymentów, by już nie przedłużać tego tematu. Było wiele innych, które również musiały zostać poruszone.
Sauveterra niestety nie mogłem wspomóc niczym innym niż pieniędzmi, na poszukiwanie artefaktów czy przekonywanie do współpracy wspomnianego wcześniej Bagmana się nie nadawałem, ale oczywiście byłem cały czas gotów na leczenie obrażeń każdego z Rycerzy Walpurgii i o tym wspominać nie musiałem. – Też się oczywiście mogę dołożyć – powiedziałem to na głos, by nie było wątpliwości, że na miarę swoich możliwości zawsze pomogę.
Lupus Black
Lupus Black
Zawód : Uzdrowiciel na oddziale urazów pozaklęciowych
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Szedł podróżny w wilczurze, zaszedł mu wilk drogę.
"Znaj z odzieży - rzekł człowiek - co jestem, co mogę".
Wprzód się rozśmiał, rzekł potem człeku wilk ponury;
"Znam, żeś słaby, gdy cudzej potrzebujesz skóry".
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4105-lupus-black https://www.morsmordre.net/t4189-lupusowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t4464-skrytka-bankowa-nr-1060#95257 https://www.morsmordre.net/t4398-lupus-black#94303
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 9:59
Wyciągnęła dłoń po fiolkę eliksiru Czuwającego Strażnika, którą wyciągnął ku niej Rosier; bez tej propozycji i tak złożyłaby takie zepewnienie. Nie wahała się przed podejmowaniem ryzyka, za to czuła wewnętrzny przymus spełnienia woli Czarnego Pana. Czuwający Strażnik mógł jej w tym pomóc. Kryształową fiolkę ostrożnie wsunęła do kieszeni.
Niezgrabne tłumaczenia się Marianny Goshawk jeszcze bardziej pogrążyły jej sytuację; Sigrun wysłuchała ją z uwagą, dziś z łatwością ukrywając prawdziwe myśli pod maską obojętnej miny. Zawiodła, nie pozostałe się dość, by wypełnić rozkaz, inne zlekceważyła, ot tak oddając powierzone jej dowództwo. Nie posunęłaby się do stwierdzenia, że danie go jej było błędem, nie miałaby śmiałości, aby kwestionować decyzje idące od Czarnego Pana. Rosier miał słuszność: On nie wybaczał i nie zapominał. Jeszcze jeden taki błąd mógł kosztować Mariannę życie.
W mniemaniu Rookwood Blythe podobny błąd już popełniła, lecz jej propozycja spotkała się z niezrozumiałą dlań reakcją - a więc mieli pozwalać sobie, aby takie panienki traktowały tę organizację jak spotkania szkolnego chóru? Nie pozostało jej nic innego jak skinięcie głową na znak, że przyjęła to do wiadomości. Przeniosła wzrok na niezwykle zmęczonego siedzeniem przy stole i mówieniem młodziutkiego Yaxleya, gdy zaczął przemawiać; zapanowała nad mimiką, nie pozwalając sobie na żadną oznakę zdziwienia - podczas gdy wychodzili z propozycjami, byli za nie ganieni, aby po chwili zostać przyganę za milczenie. Cóż, to niezwykle logiczne.
Sama sobie nie miała nic do zarzucenia; nie miała zamiaru strzępić języka na próżno, nie tutaj i nie wśród tych ludzi. Eliksirami się nie zajmowała, nie wtrącała się więc w tę dyskusję; to co postanowią alchemicy i wysocy rangą Śmierciożercy, to uszanuje i dostosuje się do tego. Jeśli powstanie skrytka, będzie zaopatrzać je w ingrediencje w ramach swoich możliwości. Walkę z anomalią podjęła dwukrotnie; jedna skończyła się dla niej utratą wolności i sporej części własnego życia, na co najpewniej nie byłoby jeszcze stać wielu siedzących przy tym stole.
- Pozostaje jeszcze kwestia Białej Wywerny - odezwała się Rookwood; w tę sprawę była mocno zaangażowana. - Budynek został już wzniesiony, pozostały prace wykończeniowe. Odbudowa niebawem się zakończy - poinformowała; pomimo wyraźnego rozkazu na ostatnim spotkaniu niewielu Rycerzy Walpurgii zaangażowało się w tę sprawę.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 10:15
Nikły uśmieszek pojawił się na ustach Dolohova, gdy do jego uszu dobiegło podsumowanie wydarzeń w elektrowni jako o wybuchowej imprezie. Był to raczej gest wywołany przyjemnym skojarzeniem - bo wybuchem. Szybko jednak mina mu zrzedła bo zaczął sobie przypominać, że mimo wszystko przyjemniej jest wysadzać w powietrze niż prawie zostać wysadzonym. Ujął kielich z winem soczkiem mając na uwadze uwagę Lorda Rosiera, dokładnie tą świadczącą o prezentowaniu efektów eliksiru. Chyba zaczął pożerać go stres. Atmosfera drugiego spotkania na którym to przyszło mu być wydawała się o wiele poważniejsza. Wlepił spojrzenie w blat, podnosił go na osoby poruszające co istotniejsze kwestie lub te, które go w jakiś sposób interesowały by zaraz potem ponownie patrzeć na blat stołu. Trawił informacje, myślał, układał sobie to co miałby powiedzieć by następnie czekać na dogodny moment, który odkładał w czasie uznając, że ktoś inny ma coś ważniejszego do powiedzenia, że ktoś o wyższym statusie teraz mówi lub mówić będzie. Ostatecznie jednak kilka kwestii oraz nagana Morgotha dotycząca milczenia sprawiły, że pomimo niechęci się przełamał i otworzył usta. Postanowił odnieść się najpierw do duchowej problematyki poruszonej przez kilku czarodziei.
- Co do ducha z elektrowni - dużo o nim myślałem. Rozpatrywałem różne scenariusze… - zaczął nieśmiało, chrząknął jednak poprawiając ton swojej skrzywionego przez rosyjski akcent angielszczyzny - Moim zdaniem istnieją dwa scenariusze co do tego co mogłoby się z nim stać zakładając, że nałożona na tego ducha klątwa umożliwia mu oddalanie się od miejsca spętania, a myślę, że tak jest bo gdyby nie to to na przestrzeni stuleci na pewno zjawa już dawno udałaby się do magicznego świata prosząc lub też wymuszając na kimś udzielenie jej pomocy. Moim zdaniem medium do którego jest przytwierdzona trzyma ją na swego rodzaju smyczy uniemożliwiając swobodne przemieszczanie się od medium do którego została przykuta. Zatem, biorąc pod uwagę to, że medium to pozostało pod elektrownią do której nie ma dostępu, chcąc dopełnić obietnicy ducha myślę, że należałoby przeprowadzić nałożenie silniejszej klątwy na zgliszczach rumowiska, nad miejscem w którym domyślnie został uwięziony. Tak silnej by moc klątwy miała nadrzędną siłą nad tą starą pętającą ducha i pozwoliła przytwierdzić go do innego artefaktu. Taka zmiana smyczy na wygodniejszą, naszą, którą moglibyśmy dowolnie rozwiązać. Druga opcja zakłada, że medium w którym została zaklęta zjawa, podobnie jak w naszym przypadku, został wypluty poza labirynt na powierzchnię Anglii - tu sprawa polegałaby na odnalezieniu tego medium i złamaniu starej klątwy. Nie ukrywam, że tak teoretyzuję, co prawda zdarza mi się współpracuje z czarodziejami zajmującymi się nakładaniem klątw, lecz trudno mi powiedzieć, czy to o czym teraz mówię jest fizycznie wykonalne. Tak hipotetycznie - bo przecież wcale nie było wiadome czy jakakolwiek klątwa ducha istniała, jednak sam Dolohov myślał o zjawie i tak bez względu na to, czy inni obawiali się jej upomnienia on rozmyślał nad tym jak realnie mógłby jej pomóc - Myślę, że działaniem które umożliwiłoby zweryfikowanie który z podanych scenariuszy jest bliższy prawdzie będzie sesja u spirytystki - to jego zdaniem mogło pomóc nakierować na trop, zacząć nakierowywać pytania na odpowiedni tor. Co dalej…? Na razie nie chciał głośno mówić o tym, że wspomnienie o rytuale budowania ciała i przenoszenia się do niego go zaintrygowało, zapadło w pamięci. Informację tą zamierzał wykorzystać jako klucz do innych problemów o podłożu prywatnym, lecz nie tylko. Nim jednak zechce wypowiedzieć się na ten temat to chciał zgłębić najpierw odpowiednią wiedzę by posiadać jakieś zaplecze merytoryczne.
Teraz dalej, lord Morgoth pytał się jak mu szła praca nad eliksirami…
- Wraz z końcem maja zakończyłem badania nad nowym eliksirem bojowym bazującym na włosiu buchorożca, bezoarze oraz miecie wywołującym lodowe eksplozje które nie tylko zadają poważne obrażenia od odmrożeń, lecz również są w stanie unieruchomić cel. Testy praktyczne dały zadowalające efekty nie sporządziłem jeszcze tej mikstury oraz nie rozpowszechniłem wśród nas receptury za co przepraszam - jeszcze tej nocy wystosuję szczegółową instrukcję wykonania go i dam do informacji pozostałym alchemikom bądź przekażę ustnie zaraz po spotkaniu jeżeli tylko będą w stanie poświęcić mi po nim chwilkę - nie chciał się narzucać. Może mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia? Nie chciał psuć im planów jeżeli jakieś posiadali. Co do samej idei skrytki to nie był do niej przekonany. On to lubił mieć kontrolę nad swoim składzikiem i zapasami. Lubił mieć swoje wyroby pod ręką. Móc na nie patrzeć, przekładać, okręcać, przecierać z kurzu. Myśl, że wszystko miałby wynieść poza swoją gniazdko… Czuł się jak nadopiekuńcza matka która została zmuszona do tego by posłać swoje dzieci do szkoły w której może przydarzyć się WSZYSTKO. Rozumiał jednak praktyczny aspekt zabiegu więc nie protestował.
- Co do zabezpieczenia skrytki sugerowałbym by runiści sporządzili jakiś mechanizm magicznego zamka, do którego będzie pasował klucz pod postacią odpowiedniej inkantacji bądź ruchów różdżek należących do osób z naszego zgromadzenia. Mechaniczne rozwiązania, nawet jeżeli są powiązane z magią, to należą do puli tych które łatwo złamać oraz tych mniej praktycznych. To jednak przyszłościowa uwaga- mówił z doświadczenia. W końcu był również złodziejem z fachu. Nie poruszał kwestii sporządzania list potrzebnych ingrediencji, koniecznych eliksirów bo to wydało mu się proste i oczywiste. W tym momencie przecież rycerze, jak i śmierciożercy zgłaszali swoje potrzeby, oni jako alchemicy mogli tą listę uzupełnić. Potem, jako alchemicy podzielą się obowiązkami. Nie było to trudne. Brzmiało trochę jak jakiś większy szkolny projekt.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 10:21
Żywo omawiany temat skrytki niewiele obszedł Magnusa; nie został wcześniej wtajemniczony w ten projekt, aczkolwiek uważał go za dobry pomysł. Uganianie się za alchemikami, wymienianie składników na gotowe mikstury było niedogodnością, jaką należało znieść. Uczciwa transakcja: ingrediencje w zamian za interesującą fiolkę bez konieczności umawiania spotkań i dogadywania terminów. Szczerze wątpił, by ktokolwiek z sług Czarnego Pana poważyłby się na zabranie składników i wykorzystanie ich do własnych celów, a szaleniec-Valerij wyglądał na takiego, którego jara samo ślęczenie nad kociołkiem, a nie efekty jego pracy tudzież należne za nie złoto. Prawdziwa perełka ich naukowej gwardii, do spółki z Cassandrą, gdyby nie ona pewnie już dawno byłby zimnym trupem. Nieobecność Rhysanda nieco zmroziła Magnusa - niemniej, niż dopełnienie historii Percivala. Kompletny brak organizacji, chociaż ich ferajna początkowo szamotała się bez ładu i składu, ostatecznie wspólnymi siłami rozgromili anomalię. Zapieczętowanie krakena stało się udziałem Drew oraz Antonii, tego honoru nie zamierzał im odbierać. Samodzielne przedzieranie się do źródła anomalii pachniało samobójstwem, lecz Rowle doskonale wiedział, że postawiony pod ścianą (na miejscu Notta) postąpiłby dokładnie tak samo. Raziła jednak niekompetencja i nieodpowiedzialność, przez brak pomyślunku trupów mogło paść więcej niż jeden. Gdyby nie to, że zgadzał się z uwagą, elegancko wygłoszoną przez Deirdre, zirytowałby się zapewne przyjętym przez nią tonem. Była tu jedyną kobietą, która się liczyła, lecz zachowanie strofującej mamusi... Odpuścił, miała rację, a niektórzy powinni pilnie przemyśleć swoją obecność w szeregach Rycerzy. To nie był klub Ślimaka, nie bawili się, nie grali w strategiczną rozrywkę. Jednak nawet omawianie optymalizacji świata przerastało dorosłych ludzi, dojrzałych czarodziejów.
-Mam dla ciebie wspaniałego kandydata, Quentinie - oznajmił, wychylając się ze swego miejsca, by Burke mógł zobaczyć, kto się do niego zwraca - właściwie: mamy, razem z Ignotusem - oddał honory wujowi, wspólnie wybrali się na łowy, więc sukces należał do nich obu - zdrowy mężczyzna lat około trzydziestu, czarodziej podłego stanu. Obecnie pod imperiusem. Jako inferius przyda się bardziej niż kolejne popychadło - zaoferował, nawiązując wzrokowy kontakt ze starszym Mulciberem. Zdołali omówić to wcześniej, listownie, lecz może Mulciber pragnąłby coś dodać? Lub wykorzystać jeszcze do czegoś ich urocze zwierzątko?
Nie potrzebował już przypyszczeń Sigrun: brak ręki i charakterystyczny, zdradliwy kolor czupryny (wystarczyło wspomnieć ryżego zdrajcę, Prewetta) wystarczyły Magnusowi za rysopis pożądany do rozpoznania. Brendan Weasley stanowił zagrożenie i niebezpieczeństwo, powinni się za niego zabrać. I unieszkodliwić. Krew zawrzała w Magnusie prędzej niż się tego spodziewał, wraz z kolejną propozycją Rokwood. Ściągnął wargi, zagryzając usta przed wybuchem głośnego protestu; nie zamierzał bronić Blythe publicznie. Osądził ją i nie umywał rąk - lecz wymierzanie kar należało do kompetencji Czarnego Pana.
-Nie chcemy tu żadnych samosądów - odezwał się cicho, niskim, niebezpiecznym głosem. Na tyle obojętnym, by uznać ton za zwyczajowe przywołanie do porządku. Wyrywność Sigrun nieco go zaniepokoiła, kobiety bywały czupurne i skłonne do wzajemnego podkładania sobie nóg, zaś Rokwood podejrzewał nawet i o gorsze docinki.
Kwestię ducha i przygód w elektrownii uznał za zakończoną, po spotkaniu na pewno porozumie się z bratem, naturalnie, nie wchodząc w szczegóły ich przygody - a stosowne szczegóły przekaże Macnairowi. Miał spośród nich najbogatszą wiedzę runiczną, więc posiłkując się dusznym doświadczeniem Louvela, prawdopodobnie zdoła rozwikłać zagadkę. Upił łyk wina ze złotego kielicha; powoli zaczynało pokazywać się dno, lecz Magnus nie zamierzał uzupełniać trunku. Z zainteresowaniem wysłuchał propozycji Lupusa, taki specyfik istotnie powinien się sprawdzić w trakcie ich przygód.
-Śmiem twierdzić, że warto zaopatrzyć się w eliksiry lecznicze, które będzie w stanie zaaplikować każdy, kto posiada choć minimalną wiedzę anatomiczną. Nie zawsze towarzyszą nam adepci uzdrowicielstwa - wtrącił swoje trzy knuty, uprzejmie wplatając swą opinię do monologu Blacka - i być może coś, co pozwoli pozostać niezauważonym, przynajmniej do momentu rzucenia pierwszych zaklęć. Sekunda przewagi to czasem aż nazbyt wiele - zauważył. Także w tańcu z krakenem umiejętność dyskretnego przemykania okazała się ważna, gdyby nie eliksir od Valerija, jego macki pewnie przerobiłyby Magnusa na miazgę.
Nieudolność Marianny została podsumowana: kolejny zawód oznaczał zaś karę gorszą od publicznego strofowania. Tristan gładko poradził sobie nie tylko z tym, ale i z uciszeniem działającego mu na nerwy Traversa. Wspaniale, niech zniknie pod gruzowiskiem i babrze się w kanałach w poszukiwaniu niegroźnego już stwora. Może nie wróci przed kolejnym spotkaniem.
-Sauvettere - na pewno nie wymówił tego nazwiska poprawnie, ale bezpośrednie zwracanie się do mężczyzny per Francuzie wydało mu się jednak zbyt obcesowe. Mimo całej antypatii - już w maju wspomniałeś o planach swoich badań. Czy cokolwiek posunęło się do przodu? - spytał, spodziewając się, jaka odpowiedź padnie - jak już zaoferowałem wcześniej, chętnie sfinansuję twój projekt - kiedy zostanie rozpoczęty - dodał w myślach.
-Ptaszki ćwierkają o pewnym domu aukcyjnym. Właściciel ma zapał do czarnomagicznych cacek, a jego goście to elita poszukiwaczy i łowców artefaktów. Nie będzie mi trudno zakręcić się dookoła niego i dowiedzieć się czegoś o jego specjalnym pokazie - rzekł, zerkając ponownie na Deirdre, ciekaw, czy nie mówią przypadkiem o tym samym miejscu.
-Naprawa anomalii oraz dopilnowanie prac wykończeniowych w Wywernie to nasz obecny priorytet. Ten, kto jeszcze nie popisał się zaangażowaniem, ma jeszcze szansę, aby się wykazać - rzekł cicho, w skupieniu odrywając grona od kiści. Cięzkie owoce nabrzmiały sokiem, nie chciał się pochlapac.
Magnus Rowle
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 15 GleamingImpressionableFlatfish-small
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4426-magnus-phelan-rowle https://www.morsmordre.net/t4650-korespondencja-m-p-rowle-a https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-cheshire-farndon-posiadlosc-rowle-ow https://www.morsmordre.net/t4652-skrytka-bankowa-nr-1118 https://www.morsmordre.net/t4786-magnus-rowle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 11:47
Pokiwał głową nieznacznie, kiedy Zabini się odezwał wreszcie, by zaoferować wyposażenie swojej apteki. Nie, żeby tego wszyscy od niego wymagali - jego własność jest własnością Czarnego Pana, nikt nie musiał o to prosić; wykazał się jednak przykładną inicjatywą.
Nie podobał mu się ten pomysł, w którym klucz do skrytki miał mieć w posiadaniu Dolohov. Nie widział sensu się powtarzać, ale może Yaxley nie zrozumiał tego, co miał na myśli.
— Każdy z nas w dowolnym momencie powinien mieć możliwość włożenia ingrediencji i wyciągnięcia niezbędnych eliksirów, bez konieczności ganiania do piwnicy Dolohova, by ją otworzył. Nie na razie, tylko permanentnie.— Jeśli którykolwiek z Rycerzy będzie miał potrzebę, by w środku nocy wyciągnąć z niej coś, co go wzmocni podczas naprawy anomalii, ma prawo przyjść i z tego skorzystać. Tristan miał rację, Rycerze, którzy niedawno wkroczyli w ich szeregi potrzebowali wzmocnienia, ale i zachęty w działaniu. Ograniczanie ich i organizowanie wydawki eliksirów, nawet przez najlepszego wśród nich alchemika i rzekomego opiekuna skrytki, mijało się z celem, a czas nie miał tu nic do rzeczy. Nie obawiał się problemu z wyciąganiem ingrediencji, złodziej zostałby surowo ukarany, a skrupulatne prowadzenie rejestru przez Dolohova powinno wskazywać na to, co przybyło i czego brakuje, łatwo jest każdego rozliczyć. — Jeśli w skrytce każdej ingrediencji i każdemu eliksirowi nada się miejsce, przy użyciu odpowiednich zaklęć można sprawić, by wyciągnięcie czegokolwiek tworzyło jego widmo z informacją, kto po nie sięgnął. — Wsparł się łokciem na podłokietniku i oparł skroń na wyciągniętych palcach. Naprawdę nie uważał, aby właściwe zabezpieczenia stanowiły problem. Rozwiązań pasujących wszystkim było tak wiele. —Miejmy nieco wiary w siebie wzajemnie — zakpił — kto jak kto, on przecież nie ufał prawie nikomu — przykładając ponownie papierosa do ust i rozsiadając się wygodniej w fotelu. Zaciągnął się powoli, nie spuszczając wzroku z Dołohova, kiedy odezwał się w tej sprawie. Przyznanie mu racji w kwestii runicznego rozwiązania nie przeszłoby mu przez gardło, więc milczał, oczekując na odpowiedź prelegenta.
— Pomogę ci, Sauveterre — w kwestii badań. — Jak już zaoferowałem na poprzednim spotkaniu. — Nie lubił się powtarzać, ale jeśli Apollinare miał już sprecyzowany plan działania, z przyjemnością weźmie udział w tworzeniu kolejnego naukowo fascynującego dzieła. Nie powinno to kolidować z ich badaniami nad obskurusem, które wciąż pozostawały tajemnicą dla większości ze zgromadzonych.
Nie lubił określeń spróbuję i postaram się. Były wyrazem niepewności, zawierały w sobie też element z góry zakładanej porażki. Wolał jasnych deklaracji, przypieczętowującej sukces od czczych obietnicy starań. Milczał jednak — to Morgoth prowadził spotkanie. Może w aktualnej sytuacji, w której z wielu tu obecnych musieli siłą wyciągać informacje takie przyrzeczenia były dostatecznie satysfakcjonujące, nawet jeśli jego samego nie zadowalały półśrodki. Przeleciał jednak wzrokiem do wszystkich, którzy się zadeklarowali do działania, licząc, że rzeczywiście efekty ich działań będą mogli z zadowoleniem omówić podczas kolejnego spotkania.
Jakieś kroki w sprawie Croucha i Blythe powinny zostać podjęte. Nie myślał o ich losie, ten należał wyłącznie do Czarnego Pana, któremu wszyscy służyli i całkowicie zgadzał się z Yaxleyem. Jednocześnie wszyscy byli zobowiązani do przypominania tym, którzy wykazywali się brakiem szacunku, że posługa nie jest szkolnym kółkiem zainteresowań, na którego zajęcia można przychodzić według własnego widzimisię. Samosądy nie wchodziły w grę, Rosier słusznie zadecydował.
— Lepiej zapobiegać niż leczyć — stwierdził, przypominając sobie Carrowa, który wysłał absurdalny list do samego Pana.— Dobrze byłoby, gdyby Zabinii odwiedził Croucha i przypomniał mu na czym polega służba — poparł Tristana, choć wcale nie potrzebował jego poparcia, znajdował się na czele Śmierciożerców, a każdą jego decyzję i wolę w sprawie wszyscy musieli uszanować. To samo tyczyło się Blythe. Pamiętając przy tym, ze ich życie jest własnością wyłącznie Czarnego Pana.
— Macanirowi udało się dowiedzieć, gdzie mógłby znajdować się wolumin. Udamy się do Armenii w celu jego odnalezienia, potwierdzę jego autentyczność — miał wystarczającą wiedzę do tego, by rozpoznać, czy ta księga jest w stanie rozjaśnić cokolwiek na temat anomalii i jest dokładnie tym, co kazał im odnaleźć Czarny Pan. Nie rozwodził się nad planem, ani zadaniem. Nie sądził, by Śmierciożercy oczekiwali od niego przedstawienia koncepcji. Nie liczyły się sposoby osiągnięcia celu, tylko skuteczność. A dla niego była szalenie ważna.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala bankietowa - Page 15 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 12:42
Ilekroć myślał o zdradzie, momentalnie cały się spinał. Strzępki spokoju, który jakimś sposobem udało mu się odnaleźć, natychmiast się rozwiewały, zupełnie jakby nigdy nie istniały. Wspomnienie nazwiska Russella cały czas odbijało się głuchym echem w jego umyśle. Gdy więc Crouch nie pojawił się na spotkaniu, dla Burke'a automatycznie stał się podejrzanym. Oby więc Zabini wywiązał się ze swojego zadania. Craig musiał też przyznać rację Rookwood - półwila także stanowiła zagrożenie - dobrze wiedział, że kobiety często nie mogły przeboleć potwarzy, a właśnie w ten sposób mógł zostać odebrany fakt, że Yaxley kazał jej opuścić spotkanie. Burke obawiał się, że mogłaby pragnąć jakoś się odegrać, tym samym szkodząc im wszystkim...
Słysząc słowa Traversa, jemu również skinął głową w niemym podziękowaniu. Czyli jednak i na ten ród mógł liczyć. Doskonale. Im więcej listów wyrażających pogardę wobec owej pomyłki, hańbiącej imię Burke'a znajdzie się na biurku Cygnusa, tym lepiej. Sędzia nie będzie mógł się zbyt długo opierać pod naporem aż tylu wpływowych rodów.
Nie wypowiedział się na temat skrzynki. Przed uwięzieniem, zwykle to, co udawało mu się dostać lub zdobyć szło albo na sprzedaż albo oddawał Quentinowi, w końcu sam Craig nie potrafił zrobić z tych składników niczego użytecznego. Jeśli jednak miałoby okazać się, że inni alchemicy także będą potrzebować składników, które on potrafił zapewnić, bez ceregieli umieści je w skrytce. Podejrzewał jednak, że minie trochę czasu zanim będzie mógł zapewnić organizacji pożądane wsparcie materialne. Dwa miesiące wydawały się dość krótkim okresem czasu, jednak Craig doskonale wiedział, że w handlu (szczególnie tym nielegalnym) ten okres potrafił wywrócić cały świat do góry nogami - najbardziej dochodowi inwestorzy potrafili stracić równowartość majątku lub całkowicie wypaść z gry, a żebracy nagle obrastali w fortuny jeśli tylko wiedzieli jak złapać okazję za ogon. Sam Burke miał o tyle szczęście, że interesami ogólnymi, związanymi ze sklepem na Nokturnie zajmowała się, rzecz jasna, jego rodzina. Ale i od bardziej osobistych biznesów miał zaufanego człowieka. Nie znaczyło to jednak, że od razu mógł powrócić do zawierania transakcji i rozstawiania wszystkich handlowców po kątach.
Zanotował w pamięci rysopisy oraz nazwiska wymienione ponad stołem. Nie odezwał się jednak ani słowem. Jako że wymazano mu pamięć, nie pamiętał dnia, gdy go zdradzono i pochwycono. Skoro jednak tych kilka osób wymienionych teraz przez śmierciożerców notorycznie przeszkadzało rycerzom podczas naprawiania anomalii, Burke był w stanie założyć się, że to któryś z nich - Weasley bądź Wright, a może obaj na raz? - był na tyle silny i niebezpieczny, że udało mu się go pojmać. Jeśli było to prawdą, Craig z radością się na nich odegra... choć rzecz jasna, najpierw musiał odzyskać siły. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że  mimo swojej bojowej postawy, na myśl, że mógłby się z nimi zetknąć podczas naprawiania anomalii, nie czuł obawy. Czuł jednak również coś innego - gorący, palący gniew, który na pewno nie miał się wypalić samoistnie.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 17:23
Wszyscy podjęli decyzje by być tutaj, by działać i się angażować. Nie wierzyła w zmuszanie kogokolwiek do służby Czarnemu Panu przede wszystkim dlatego, że gdyby chodziło o jakikolwiek przymus łatwo byłoby też wtedy o zdradę, a przecież tego już świadkiem tutaj byli chociażby w ostatnim czasie. Takich ludzi nie potrzebowali w swoich szeregach. Pomimo tego, że nie znała tutaj wszystkich, a o jej zaufanie nie było łatwo to jednak Antonia wiedziała, że jeśli chodziło o misje i wykonywanie powierzonych im zadań mogła tym ludziom tutaj ufać. Zawsze szczędziła sobie słów. Nie była osobą, która kłapie ustami na prawo i lewo bo to po prostu nie leżało w jej naturze. Była słuchaczem. Bardzo dobrym słuchaczem i potrafiła wyciągać wnioski, filtrować informacje, które były ważne i te, które do niczego więcej miały się jej nie przydać. Dopiero kiedy wiedziała, że posiada informacje, które mogłyby wnieść coś nowego to przemawiała. Mimo swojego umiłowania dla nauki, ciągłego poszerzania własnych możliwości i odkrywania nowych horyzontów to była bardziej działaczem, a nie badającym. Owszem mogła zająć się przygotowywaniem informacji, zbieraniem odpowiednich składników bo do tego także miała predyspozycje czy skupić się na pracy nad anomaliami. Miała zamiar to zrobić nie czekając nawet na koniec tego chaosu, który powstał w ich społeczeństwie po upadku Ministerstwa. Z wielką nadzieją czekała na to aż dostanie nową misje od swojego Pana. Z nadzieją na to, że znowu będzie mogła się wykazać i, że tym razem nie będzie tak wiele komplikacji podczas jej wykonywania. Nie uważała, że jest złą czarownicą, ale każdy błąd w ich działaniach liczył się potrójnie i kobieta doskonale o tym wiedziała. Miała zamiaru skupić się na anomaliach, przyjrzeć się temu co zostało z Ministerstwa i możliwie wbić w to wszystko jeszcze większą szpilę udając jak bardzo się tym faktem przejmuje. W końcu na co dzień właśnie tam bywała patrząc na to jak choroba ich społeczeństwa trawi niektórych naprawdę dobrych czarodziei.  - Ja także chętnie zajmę się anomaliami więc jeżeli komuś będzie brakować kompana to chętnie się dołączę – dodała jeszcze na zakończenie. Nie mieli chyba nic więcej do dodania. Przynajmniej ona nie miała. Jak dla niej to wszystko powinno być jasne i konkretne. Ona znała swoje miejsce w tym wszystkim i wiedziała na co może sobie pozwolić, a na co nie. Czasami jednak miała wrażenie, że nie wszyscy tutaj zdają sobie z tego sprawę.



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 18:50
Czuła gęstniejące nad stołem powietrze. Coś podpowiadało jej, że jeszcze kilka chwil i dojdzie do tego, że będą kroili je sztyletami, żeby mieć czym oddychać. Sama Eir czuła się nieco pewniej na swojej pozycji – jej umiejętności były na wyciągnięcie ręki, na pochwycenie pióra i napisanie rozkazu uwarzenia cennych mikstur; nie zamierzała wyrywać się niepotrzebnie do przodu i obiecywać złotych gór, nie była nadgorliwą dziewuchą, wiedziała, kiedy należy mówić (i ta zasada obowiązywała zazwyczaj wtedy, gdy posyłano w jej stronę pytania), a kiedy należało milczeć (czyli praktycznie zawsze, gdy mężczyźni rozmawiali o kwestiach najważniejszych). Ta pewność nieco opadła, kiedy nadeszły ze wszystkich stron obietnice okiełznania anomalii, sama wszak nie mogła takich składać, bo zbyt wiele jej groziło, a do zdradzania tak drażliwych kwestii było jej daleko. Fiasko w sklepie z truciznami, po którym chorowała cały wieczór w lecznicy Cassandry, zbyt mocno wczepiało się w jej psychikę ostrymi pazurami wstydu.
Pochwyciła w locie spojrzenie kuzynki i uniosła delikatnie brwi, jakby we własnym zdumieniu i krótkiej informacji, że ta kobieta musi mieć tupet, żeby się tak zachowywać. Gdy nastał upragniony spokój, wciąż niemal zazębiający się z przeciwstawnym sobie napięciem, mogli wrócić do kontynuowania dyskusji. Zmarszczyła brwi słysząc, że to Valerij dostanie klucz do utworzonej skrytki. Nigdy nie ufała Dolohovom, nawet jeśli jeden z nich poddany był woli tego samego Pana, co i ona. Wolała już, żeby któryś ze szlachciców objął pieczę nad zapasami. Struktura hierarchiczna była jednak o wiele ważniejsza niż jej prywatne wątpliwości i nie zamierzała się temu głośno przeciwstawiać. Uniosła wzrok, słysząc swoje nazwisko (a raczej swojego męża). Prędko dotarł do niej sens słów przekazywanych przez Śmierciożercę.
Oczywiście. Jestem w posiadaniu potrzebnych ingrediencji, eliksiry dostarczę wspomnianym tak szybko jak tylko będę mogła – odpowiedziała, chłodny głos rodem z norweskich fiordów zabarwiając delikatnym, ledwo słyszalnym drżeniem. – Nie jestem w stanie pomóc w okiełznywaniu anomalii, ale jeśli chodzi o alchemię, usłużę z radością.
Jej stanu w tej chwili nie dało się już ukrywać. Była gotowa na przyjęcie nieprzychylnych spojrzeń pod swoim adresem, ale nie zamierzała brać ich do siebie. Wciąż była w stanie oddawać się skomplikowanej sztuce eliksiroznawstwa. Spojrzenie przeniosła na Valerija, gdy ten zaczął opowiadać o swoich dokonaniach. Zazdrość delikatnie o sobie przypomniała, ale nie pozwoliła jej wydostać się na zewnątrz pod postacią choćby i drobnego drgnięcia powiek czy warg.


Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,


Kiedy żył i jak umierał?

Eir Goyle
Eir Goyle
Zawód : trucicielka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
nierozumni
niestali
bez serca
bez litości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sala bankietowa - Page 15 N9cjEVZ
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4853-eir-goyle https://www.morsmordre.net/t5088-do-eir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f329-grimmauld-place-4-2 https://www.morsmordre.net/t4874-skrytka-bankowa-nr-1246#105646 https://www.morsmordre.net/t5386-eir-goyle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]27.05.18 23:17
Nikt nie poruszył tematu czarnej różdżki. Czyżby nikt nie był świadomy potęgi jaką niesie ze sobą ten artefakt? Nikt z obecnych o nim nie słyszał? Bo Edgar nie rozumiał jak można po prostu zignorować ten temat, posiadając o nim chociażby podstawową wiedzę. Odkąd usłyszał na zebraniu te dwa słowa, nie mógł przestać o nich myśleć. Czy Czarny Pan zechce zebrać również pozostałe insygnia? Zapewne tak - był niezwykle ambitnym człowiekiem z ogromnymi możliwościami, odnalezienie tylko jednego trochę mijało się z celem.
- Nie - odpowiedział, przenosząc spojrzenie na Tristana. - Czarna różdżka to niezwykle cenny artefakt, dotarcie do jakichkolwiek informacji na jego temat nieraz równa się z cudem - westchnął; wolałby podzielić się ze swoimi sprzymierzeńcami czymś konkretniejszym, ale niestety tym razem nie był w stanie. - Właściciele z wiadomych przyczyn starają się zatuszować swoje ślady - dodał. Znał się na historii czarnej różdżki, jej budowie i działaniu. Potrafił wymienić kilka nazwisk, które w przeciągu stuleci posiadały ten tajemniczy przedmiot, ale nie było to nic szczególnie przydatnego w ich sytuacji. - Jeżeli Grindelwald żyje, na pewno jest w jej posiadaniu - tyle mógł powiedzieć. Każdy właściciel czarnej różdżki dbał o to, żeby pozostać nim jak najdłużej. Historia wielokrotnie udowodniła, że moc przechodziła do kolejnej osoby tylko w przypadku śmierci tej poprzedniej. Tak więc jeżeli Grindelwald nie spotkał na swojej drodze nikogo niebezpiecznego, Edgar nie miał już żadnych powodów, by uważać inaczej.
- Wraz z Antonią pracujemy nad klątwą dla Bagmana. Powinien stać się po niej bardziej posłuszny - dodał po chwili, spoglądając przelotnie na Borginównę. Nie miał wielu okazji z nią współpracować, ale tych nielicznych nie wspominał tak źle jak mogłoby się wydawać. Na chwilę obecną jednak nie klątwa zaprzątała mu głowę, a wciąż historia o czarnej różdżce. Nie chciał się pchać tam gdzie nie jest potrzebny - miał jednak nadzieję, że wyprawa na Islandię się powiedzie, a Grindelwald szybko zostanie odnaleziony. Gregorowicz również mógł posiadać cenne informacje, w końcu podobno sam miał okazję trzymać ten szczególny artefakt w swej dłoni.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 15 z 33 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16 ... 24 ... 33  Next

Sala bankietowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach