Wydarzenia


Ekipa forum
Sala bankietowa
AutorWiadomość
Sala bankietowa [odnośnik]08.08.17 18:33
First topic message reminder :

Sala bankietowa

★★★★
Sala bankietowa służy organizacji mniejszych koncertów, ale też innych wykwintnych uroczystości, pozbawiona podwyższonej sceny oraz typowej widowni buduje kameralny klimat. Kiedy do sali wchodzą goście, wewnątrz pojawiają się wygodne, szerokie fotele wyścielane czarnym aksamitem, rozrzucone chaotycznie, nie jak teatralna widownia w ilości odpowiadającej zbierającym się gościom. Szeroki parkiet wykonany z ciemnego drewna lśni i odbija sylwetki gości niemal jak lustro; zwykle pozostaje pusty, pozostawiając miejsce na taniec przy koncertujących muzykach. Na podobne uroczystości wpuszczani są jedynie odpowiednio elegancko ubrani goście. W razie potrzeby miejsce to zamienia się w salę bankietową, a szeroki parkiet przecina równie długi stół, przy którym ustawiają się owe fotele. Wysokie jaśniejące bielą ściany zdobią trzy akty przedstawiające syreny występujące w Fantasmagorii, tu i ówdzie ustawiono pękate porcelanowe donice obsadzone zaczarowanymi kwiatami o intensywnym zapachu. Stojące kandelabry rzucają na całość blade, romantyczne światło blaskiem kilkudziesięciu świec, olbrzymie okno, przez które mogłoby się przebić dzienne światło, przysłania przejrzysta granatowa firanka. Pomiędzy fotelami lewitują srebrne tace z szampanem, owocami i francuskimi przystawkami.
Muffliato.



Podgląd mapki i pierwszy post - spotkanie Rycerzy Walpurgii.[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:22, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 16 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 4:32
Milczał, kiedy Sauveterre zdradzał swoje potrzeby, pewien, że alchemicy pośpieszą mu z pomocą - jego badania mogły okazać się pomocne, nie miał jednak nic do zaoferowania w kwestii zarówno eliksirów, jak i transmutacji, a z finansami ubiegło go przynajmniej kilka osób - to dobrze, wcześniejsze milczenie sugerowało umiarkowane zaangażowanie w sprawę. Nie był też w stanie wesprzeć badań Lupusa - ale jego obowiązkiem było dopilnowanie, by każdy, kto potrzebował pomocy, by spełnić swoje zobowiązania wobec Czarnego Pana, dzisiaj ją dostał.
- Eliksir kameleona może okazać się przydatny, warto dopisać go do listy - przytaknął Sauveterre'owi, przenosząc spojrzenie na Quentina, który podjął temat jako pierwszy - później dopiero na Valerija, który podniósł głos.  - Podobnie, jak słabsze, ale prostsze w użyciu środki - przytaknął Magnusowi, bo i w jego słowach tkwiła słuszność; medycy nie potrzebowali tych specyfików, żeby postawić ich na nogi - potrzebowali ich do warunków polowych. Dalsza propozycja zahaczała o tę, którą wystawił Sauveterre eliksir kameleona winien załatwić sprawę. - Lupusie - podjął - w ostateczności możesz przetestować lek na swoich pacjentach - Nie znał rycerzy na tyle dobrze, by znać trawiące ich choroby, nie wiedział, czy któryś spośród siedzących przy stole arystokratów cierpiał na jedną z tych dwóch chorób; temat pozostał jednak bez odzewu - stąd zdało mu się prawdopodobnym, że wśród nich podobnych dzisiaj nie było. Wiedział o Morgocie - choć nie miał pewności, czy Yaxley zamierzał występować w roli królika doświadczalnego na niesprawdzonym remedium.
- Zgadza się - zwrócił się następnie do Sigrun, pominęli istotny temat spalonej Wywerny, choć nie tęsknił za jej obskurnymi murami. - Możemy podejrzewać, że kolejne spotkanie odbędzie się już w naszym dawnym lokum. - W zasadzie nie było potrzeby wspominać o konieczności zaangażowania się w prace wykończeniowe, zostało ich niewiele. Powrót do tematu ducha ponownie przemilczal, z uwagą wsłuchując się w słowa Valerija - z których co prawda rozumiał niewiele.
- Czy to może być odpowiedzią? - Przeniósł spojrzenie na Drew, spośród nich na klątwach znał się najlepiej. - Jeśli tak, powinniście ją odwiedzić - spirytystkę, Valerij najwyraźniej myślał szybciej niż inni, a Macnair pewne sprawy mógł porównać z własną wiedzą. Wspomniane przez niego zaczarowane zamknięcie skrytki w istocie mogło być lepszym pomysłem niż stalowy klucz - i bardziej uniwersalnym, a to przecież o uniwersalność i powszechność chodziło w tym wszystkim. Należało zastanowić się nad systemem dystrybucji, spotkanie nie dało zadowalających efektów w kwestii wątpliwości - będą musieli je omówić raz jeszcze, być może już w węższym gronie, tu i tak niewielu podejmowało dyskusję - Quentin milczał, alchemicy najwyraźniej również potrzebowali czasu na kwestie organizacyjne.
- Więc potrzebujemy mechanizmu, który pozwoli otwierać zamek za konkretnym zaklęciem zamiast klucza - powtórzył za Valerijem, zrzucenie na niego opieki nad skrytką mogło nie być najtrafniejszym pomysłem z większej ilości powodów. Alchemik był produktywny - obciążanie go kwestiami organizacyjnymi mogło tę produktywność przyhamować. - Zaopatrzonego w widmo ewidencji, która pozwoli na kontrolę tego kto i co wyciąga ze środka. - Nie wkłada, ich sprawa była ważna, ale ich możliwości zróżnicowane, jedni z nich dostęp do ingrediencji mieli większy, inni mniejszy, należało wyeksploatować tych pierwszych zgłaszających się na ochotników. Przezorny zawsze ubezpieczony, uwaga Mulcibera była słuszna. - Czas przemyśleć, kto się tym zajmie. - Potrzebowali numerologa, który znajdzie na to chwilę, raczej nie priorytetową.
Skinął głową Edgarowi, czy Grindelwald ją miał - to się okaże.
- Nasz pan chce zdobyć czarną różdżkę i zdobyć wszelką dostępną na jej temat wiedzę - powtórzył, zadzierając lekko brodę w bezwiednym geście; starożytny manuskrypt, Gregorowicz, Grindelwald, to wszystko prowadziło do jednego. -  Musimy sprawdzić wszystkie tropy, które mamy. - Któryś z nich musiał prowadzić do celu, zrobią wszak wszystko, by przynieść ich panu to, czego żądał. - Powodzenia - dodał krótko, przenosząc spojrzenie na Morgotha - wydawało się, że padły już wszystkie potrzebne słowa. - Miejcie w pamięci prośbę Cygnusa - tożsamość Craiga również była w tym momencie kluczową sprawą. - Edgarze, jeśli będziecie potrzebowali wsparcia, pozostali runiści z pewnością wam go udzielą.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 16 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 5:29
Tak jak było wcześniej, tak i teraz. Większość poruszanych obecnie kwestii była całkowicie obca Cygnusowi, choć prawdę mówiąc mógł się swobodnie zgłosić jako ochotnik do walki z anomaliami. Nic mu nie przeszkadzało w obraniu właśnie takiego wsparcia dla Rycerzy, wciąż pozostając oficjalnie dla szerszej publiczności zwykłym politykiem ze szlachetnego rodu. Jednak nie pchał się, nie teraz. To nie była jeszcze odpowiednia pora na to. Wsłuchiwał się zatem dalej w słowa zebranych tu czarodziejów. Odbudowanie Białej Wywerny, nowe leki, zbieranie potrzebnych ingredencji. Cóż, nie znał się na nich kompletnie. Nie wychylał się. Jeśli otrzyma rozkaz, bądź bezpośrednią prośbę dotyczącą tej kwestii - jak najbardziej udzieli pomocy. Będzie trzeba przygotować mu oczywiście kompletną listę, ba! Nawet rysunki potrzebnych rzeczy, wszakże nie był w stanie rozpoznać wielu roślin.
- Mogę wziąć udział w testach Lupusa jako zdrowa osoba.
Krótko i treściwe rzucił słowami, wbijając ciemne oczyska wprost w swojego najmłodszego brata. Mogło to być niebezpieczne, wszakże zgłosił się właśnie do bycia królikiem doświadczalnym. Jednakże jakiś wewnętrzny głos do niego przemawiał, utwierdzał go w przekonaniu, że Lupus poradzi sobie z tym zadaniem, że wbrew pozorom będzie bezpieczny. Można nazwać to zbyt wielkim zaufaniem do swojej rodziny, wręcz ślepym podążaniem za nią. Nie przejmował się tym kompletnie, zaraz przechodząc do dalszych słów.
- Podobnie z anomaliami, chętnię dołączę do całej akcji.
Czy wypowiedzenie większej ilości wyrazów było faktycznie potrzebne? Nie i nawet nie miał zamiaru. Większość obecnych tutaj osób lubiło konkrety. Tak jak wcześniejsze zdania wypowiadał z pozycji siedzącej, tak tym razem wstał, wyprostował się, wypinając do przodu klatkę piersiową, unosząc delikatnie twarz.
- Chciałbym też poruszyć jedną sprawę. Jakiś czas temu miałem styczność z ciekawym obiektem, obecnym ministrem Tuftem w dość niespotykanej, bestialskiej postaci, za pewne inferiusa. I tu rodzi się moje pytanie, czy któryś z naukowców zebrałby się do przebadania jego osoby?
Pominął obecność przy tej sytuacji dwójki innych czarodziejów, nie poruszali tej kwestii, może chcieli nie ujawniać faktu, że mieli niespodziewany problem z ministrem. Również dobór jego słów mówił, że udało mu się pojmać bestię, choć oficjalnie tego nie potwierdził, zostawiając lekką, polityczną nutkę tajemniczości. Ważniejsza dla niego była kwestia czy w ogóle postać Ignatiusa byłaby w jakikolwiek sposób przydatna dla organizacji. Zostawił mały smaczek praktycznie na koniec spotkania, coby ubarwić nieco końcówkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 9:15
Czasem trudno odnieść się do wszystkich poruszanych wątków, gdyż jest ich naprawdę wiele. Każdy zdaje raport, tłumaczy sens badań, skrytek oraz innych potrzebnych spraw - to dobrze, ale miewam problemy z określeniem, które konkretnie słowa kierowane są do mnie. Przyglądam się każdej twarzy, która zabiera głos, co chwilę obracam głowę wytężając słuch. Na pewno mają rację, że trzeba większego zaangażowania, wiem to niestety po sobie. Między innymi. Jestem natomiast zadowolony, że coraz więcej osób jest gotowych oddać mi inferiusy, a także podać pomocną dłoń.
Kiwam głową Craigowi. Od niego akurat nie oczekiwałem udziału w badaniach, bo ledwie wrócił z Azkabanu, ma mnóstwo spraw do załatwienia i nie chciałem go obciążać jeszcze prośbą pomocy, ale skoro sam się deklaruje do wsparcia moich starań, to jak najbardziej jestem zadowolony z takiego obrotu spraw.
- Niestety znajomość run nie przyda mi się akurat w tych badaniach, ale dziękuję za propozycję, pozwolę sobie pamiętać o niej na przyszłość - odpowiadam Drewowi i także kiwam głową z podziękowaniami. Mam już plany na przyszłe badania, ale wydaje mi się, że na razie znajomość starożytnych run mi się nie przyda. Chociaż nie jestem tego tak do końca pewien.
- Też uważam, że skrytka powinna być dla wszystkich. I kiedyś zabezpieczona bezpiecznym, ale nieuciążliwym mechanizmem. Wydaje mi się jednak, że nie ma co teraz debatować nad sprawą organizacyjną w tak szerokim gronie. Lepiej będzie porozmawiać między sobą, w towarzystwie alchemików, ustalić najlepszy plan działania i rozesłać go wszystkim członkom organizacji - dodaję. Tak sądzę, bo jak teraz zaczniemy urządzaj tutaj burzę mózgów, to nie wyjdziemy stąd do jutra, a nie każdego tutaj obecnego interesuje to zagadnienie. Zresztą, ich obecność też byłaby zbędna. Wszyscy już chyba złożyli zamówienia na eliksiry, na te konkretne i na te mniej konkretne, więc nie istniała większa potrzeba do angażowania w to dosłownie każdej siedzącej tu osoby.
- Mam w domu dwie fiolki czuwającego strażnika, po powrocie wyślę je do Lyanny i Cynerica, a Edgarowi zrobię nowy, mamy do siebie blisko - deklaruję. Myślę, że tak będzie najszybciej i najprościej, bez angażowania się w kolejne procesy eliksirotwórstwa, ale z drugiej strony na pewno większa ilość tych specyfików nie zaszkodzi. Niestety żałuję, że nie mogę powiedzieć nic więcej o atakujących w centrach anomalii, ale naprawdę brzmi to niepokojąco. Eliksir kameleona na pewno będzie potrzebny. - Będę się starał przygotować ich więcej - dodaję na wzmiankę o Veritaserum. Tu już taki pewny nie jestem, gdyż to trudny do uwarzenia wywar, zawsze może zdarzyć się tak, że mi on nie wyjdzie. Oby nie, ale wiadomo, że nikt nie jest nieomylny. Zwłaszcza ja. Ostatnio miałem okazję się o tym boleśnie przekonać. Mam tylko nadzieję, że Ignotus nie żywi do mnie z tego powodu urazy. Wziąłem całą winę na siebie, bo rzeczywiście należała do mnie, chociaż Zabini też się wtedy nie popisał, ale nie ma co już płakać nad rozlanym eliksirem tylko iść dalej.
Doprecyzowania nurtujących spraw przez Mariannę słucham, ale z mniejszym zainteresowaniem.
- Z mojej strony mogę zrobić eliksir, dołożyć się do inwestycji i znaleźć sensowny lokal na Nokturnie - składam kolejną deklarację, tym razem Sauveterre’owi. - Co do pierwszego, potrzebny będzie róg dwurożca - dodaję jeszcze uzupełniająco. Cóż, nie jest to tajemnicą, że Borginowie i Burke’owie najlepiej ze wszystkich znają rynek nieruchomości w tym miejscu. Jestem trochę zdziwiony, że nikt nie zaproponował tego wcześniej, ale nie zamierzam się o to dopytywać. Grunt, że propozycja w końcu pada. Numerologię znam jedynie w stopniu podstawowym, ale jeżeli zajdzie potrzeba, to też mogę spróbować pomóc, chociaż tego nie mówię już na głos. Sprawy klątwy ducha, artefaktów, czarnej różdżki i innych są ciekawe, nawet bardzo, ale niestety nie mam w ich sprawie nic do powiedzenia. To zawsze Edgar był tym, co się interesował podróżami, klątwami oraz tego typu sprawami. Ja czasem pomagam w wyprawach po czarnomagiczne przedmioty, ale moja wiedza na ich temat nie może równać się z tą mojego brata, dlatego zostawiam mu ten temat w całości do dyspozycji. Badania Valerija także robią wrażenie, ale łudzę się trochę, że to inferiusy odporne na ogień i światło okażą się najcenniejszym sprzymierzeńcem. O ile najpierw dostanę obiekty do badań.
- Dziękuję wam, z wielką chęcią przeprowadzę na nich badania - zwracam się zbiorowo, do Magnusa, Ignotusa i Cygnusa, który chyba przespał część spotkania dotyczącą moich eksperymentów na żywych truposzach. Każdy egzemplarz się przyda i na pewno żadnym nie pogardzę. Szkoda, że byłem zbyt słaby, żeby ściągnąć Russella. Może zdołałbym mu jednak zadać ból w trakcie testów?
- Mogę się zaoferować jako pacjent chory na traumę krwi - mówię do Lupusa, chociaż wolałbym nie szastać tak moim zdrowiem, czy raczej chorobą. Chcę w tej chwili wierzyć, że nie czekają mnie żadne skutki uboczne. To chyba na tyle spraw, do których muszę się odnieść, a przynajmniej mam taką nadzieję.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 10:04
Przysłuchując się każdemu z osobna popijał wino układając w głowie pewne informacje oraz kodując te, które wydawały mu się istotniejsze niżeli inne. Nie wtrącał się w kwestię eliksirów, bowiem były mu kompletnie obce. Przeważnie je kradł tudzież zabierał pokonanej w walce osobie, dlatego też nie mógł się w żaden sposób przydać – oczywiście poza składnikami, których na strychu już nieco posiadał. Do sponsora było mu podobnie daleko, ponieważ skrytka nie była wypełniona niczym innym jak kurzem.
Zuchwałość Traversa nie wzbudziła w nim nader wielkiego zdziwienia. Od samego początku wywarł wrażenie porywczego i idącego odmiennymi ścieżkami, niżeli reszta lordów, szlachcica, dla którego nie ma tematów istotnych poza tymi interesującymi jego samego. Morze zmieniało człowieka, wielomiesięczne, a czasem nawet wieloletnie podróże układały priorytety w zupełnie odmienny sposób, co akurat szatyn był w stanie zrozumieć, dlatego też nieszczególnie wzbudzał w nim irytacje. -Skoro wyprawa do elektrowni i tak ma się odbyć wezmę w niej udział.- stwierdził zerkając na Tristana. Uważał, iż samodzielne załatwienie sprawy przyniesie lepsze rezultaty jak sesja u spirystki. Duchy miały swoje humory, a ten którego zawiedli z pewnością nie miał ochoty widzieć ich żywych, toteż nie miał powodu, aby się ukazać. Nie rozumiał z jakiego powodu Valerij produkował się skoro zostało już to powiedziane tylko w prostszej i streszczonej wersji. Może tak po prostu mieli ludzie pochłonięci nauką?
-Jeśli się tam wciąż znajduje to ściągnę z niego klątwę zgodnie z obietnicą, co da nam pewność braku jakiegokolwiek zagrożenia.- zwieńczył spoglądając na Apo, który także wyraził chęć powrotu do elektrowni. Nie wiedział, czy ów pomysł należał do nader rozsądnych, jednak zawsze domykał niezałatwione sprawy, byleby te nie wchodziły mu więcej w drogę i nie zaprzątały myśli. Od samego początku otwarcie mówił, iż składane obietnice będą miały swoje konsekwencje i nie należało tego robić, jednak nikt go nie słuchał, a później zwyczaje nie zamierzał dotrzymać swych słów.
Kwestii wypowiedzianej przez Yaxleya nie poruszał, bowiem nie znał meritum sprawy, a także nie słyszał wcześniej sensownych wskazówek. Podczas ostatniego spotkania jego nadmierna ilość słów była zbesztana, toteż obecnie wolał ograniczyć się do minimum czemu nie należało się w rezultacie dziwić.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 28.05.18 10:05, w całości zmieniany 1 raz
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 10:05
Skinąłem głową w odpowiedzi na wyjaśnienia Yaxleya.
- Zamek runiczny mógłby być niezłym rozwiązaniem - potwierdziłem też słowa Dolohova. Zignorowałem zaś uszczypliwość Tristana. Owszem, mógł wydać rozkaz, a Czarny Pan nie zwykł po prostu proponować. Ale są propozycje i propozycje. Takie, których nie sposób odrzucić. Rozmowa zdawała się być coraz bardziej ożywiona, dlatego też sam się z niej wycofałem, nie odpowiadając na propozycję Sigrun, która chciała zająć się Blythe. To były decyzje, które podjąć musiał nasz Pan, nie my. Ale znów - to nie ja prowadziłem spotkanie, nie zamierzałem pilnować na nim porządku. Przysłuchiwałem się padającym deklaracjom z ust kolejnych Rycerzy, sam nie składając żadnej. Nieszczególnie miałem, co zaoferować. Żadnych szczególnych znajomości i wyjątkowego miejsca pracy, które pozwalałoby na odkrycie tajemnic ukrytych przed resztą. Na Nokturn mógł wejść każdy z nas. O wszystkim, co działo się na Alei dużo lepiej wiedzieli też Burke'owie czy Borginowie. A nawet jeśli nie lepiej, to przynajmniej równie dobrze. Mogłem jedynie obiecać, że oczy i uszy będę miał otwarte. Ale nie musiałem mówić tego na głos - zawsze uważałem na wszystko, co działo się wokół mnie.
- Z Vanem udamy się do Nurmengardu - dodałem tylko na koniec i sięgnąłem do swojej torby, w której znajdowały się eliksiry zabrane przeze mnie z Azkabanu. Może nie do końca zabrane było najszczęśliwszym słowem. Po prostu ocknąłem się z torbą na ramieniu, a one były w środku, jakimś cudem niepotłuczone.
- Mam trzy fiolki czuwającego strażnika - poinformowałem wstając i stawiając je na stole uzupełniając zapasy Tristana. Potem ponownie zająłem swoje miejsce pod ścianą spoglądając tylko na Magnusa, gdy zgłaszał naszą pomoc w badaniach Quentina. Jeśli tworzenie inferiusa z zaimperiusowanego pijaczka będzie równie dobrą zabawą jak rzucanie na niego tych zaklęć nie mogłem się doczekać. Dwóch chorych na sinicę śmierciożerców próbujących ożywiać zmarłych. Brzmiało jak coś, co musiało być wspaniałą historią.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala bankietowa - Page 16 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 10:05
Gdy Apollinare zabrał głos, Morgoth przeniósł uwagę w jego kierunku, lecz nie odzywał się przez początek jego wypowiedzi. Przebieg jego badań, było jego sprawą i nie miał tutaj nic do dodania, nie znając się na sztuce malarstwa w takim stopniu jak Francuz, lecz posiadając tak różne talenty, Rycerze nie powinni ich marnować, a wykorzystywać na swoją, ogólną korzyść. Żałował, że odezwało się ich tak niewielu. -  Zdajesz sobie sprawę z awarii w sieci Fiuu? - spytał, patrząc na Sauveterre, gdy ten wspomniał o dostaniu się do galerii kominkiem. Jeśli nie chcieli ryzykować komplikacjami lub rozszczepieniem, powinni byli wybrać inną drogę, by osiągnąć ten cel. Nie skomentował już pomocy finansowej, bo tę zaoferowało już kilka osób. Tyle wystarczało. On mógł wspomóc kogoś, kto bardziej tego potrzebował. Zaraz jednak znów wrócił spojrzeniem do Francuza, mówiącego o wyczarowywaniu przejścia. - Pomogę ci - dodał krótko Morgoth, słysząc o transmutacji. Nie wiedział o nikim innym lubującym się w tej dziedzinie magii, a jeśli nawet to usilnie milczeli. Z cichym poparciem wysłuchał słów Tsagairt - wiedza o czarnej magii dla niektórych była wyjątkowo nęcąca, a oferta zapoznania się z jej tajnikami mogła kogoś poruszyć do działania. Oby. Podobnie jak obecność Śmierciożerczyni przy naprawie anomalii. - Nie staraj się tylko to zrób - skomentował słowa Zabini, która mogła zabrać głos wcześniej, ale najwidoczniej na nią jego wywód podziałał. Nie znosił domysłów. Oznaczały, że mówiący z góry zakładał, że może mu się nie udać. Nie tego potrzebowali i nie tego oczekiwali po sobie nawzajem. Deklaracje przypuszczeniowe były nic nie wart. Z milczeniem przyjął słowa kuzyna, jednak o wiele ciekawsze i konkretne okazały się słowa Goyle'a, który od razu zaoferował działania mające swój cel. Morgoth skinął mu lekko głową, podobnie zareagował, gdy Dolohov zakończył swoją wypowiedź. Była wyczerpująca i wystarczająca. I chociaż następną osobą zabierającą głos był Magnus, wypowiadający swoje słowa cicho, dotarły one również i do drugiego końca stołu. Samosądy były niedopuszczalne i Yaxley miał nadzieję, że nie trzeba było tego powtarzać po raz kolejny. Nie mógł jednak milczeć, gdy Rowle wspominał o priorytetach. - Naszym priorytetem jest zapewnienie Czarnemu Panu tego, czego potrzebuje - sprostował. Wszak prace Wywerny były już na wykończeniu i wystarczyło dopilnować pracujących tam ludzi lub samemu się dołożyć pracami wykończeniowymi. To zadania, które narzucił im Riddle stanowiły centrum. Nie mógł się jednak nie zgodzić, że czas uciekał, a anomalie trzeba było naprawiać. I liczył na to, że ci bardziej doświadczeni złączą siły z młodszymi stażem, by wspomóc ich i nakierować. Nie chodziło mu o rolę piastunki, lecz mając u boku potężniejszego czarodzieja, wspólnymi siłami mogli osiągnąć cel. Gdy Tristan zabrał głos, Morgoth uważnie słuchał i czekał. Wiedział, że kuzyn będzie chciał również zamykać palące kwestie i tym samym kończyć samo spotkanie. Deklaracje o pomocy przy badaniach okazały się być żywsze i Lupus na pewno miał w kim wybierać - sam nie zgłaszał się z uwagi, że jego choroba nie klasyfikowała się z tych mających powiązanie z krwią. - Black, następnym razem skup się na całym spotkaniu. Nie tylko, gdy jesteś potrzebny - rzucił do kuzyna, gdy ten podjął temat inferiusów. - Dostarcz w takim razie Tufta Quentinowi- polecił, zamykając ów temat. Powtarzanie się było niepotrzebne, skoro tylko jedna osoba wydawała się puścić tę uwagę mimo uszu. Po słowach Drew i Ignotusa jeszcze przez chwilę panowała cisza. Yaxley oddychał wolno, myśląc nad tym czy wszystko zostało poruszone, bo powiedziane na pewno nie - milczący Rycerze byli minusem tego i poprzedniego spotkania. Miał jednak nadzieję, że w przyszłości się to zmieni. - Możecie się rozejść - powiedział cicho i spokojnie, oficjalnie zamykając całe spotkanie. Gdy wszyscy zaczęli wstawać, on wciąż tkwił na swoim miejscu, wpatrzony w środek stołu. Przejechał dłonią we włosach i obserwował każdego. Na koniec przeniósł spojrzenie na Tristana jakby oczekiwał na jakieś słowa mające skomentować całe zebranie lub jego jako prowadzącego. Nie chciał jednak jeszcze wychodzić. Nie ze wszystkimi. Liczył na to, że Cyneric zostanie wraz z nim i razem wrócą do Yaxley's Hall.

|Możecie napisać posty kończące. Dziękujemy wszystkim za udział!



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala bankietowa [odnośnik]28.05.18 10:39
Nudne spotkanie chyliło się ku końcowi i kraken zasłużył na nim na odpowiednią dawkę uwagi. Salazar nie hamował swojego szerokiego uśmiechu za każdym razem, gdy ktoś o nim wspominał. Możliwość zobaczenia do na własne oczy napawała Traversa podekscytowaniem zbliżonym do tego, które odczuwał, gdy wypływał w rejs.
- Skoro ta cała elektrownie jest blisko wody, to chyba możemy tam dopłynąć, nie? - To był zdecydowanie najbezpieczniejszy sposób podróży, jaki znał pirat. Pływanie po spokojnych wodach otaczających Anglię było niczym w porównaniu ze sztormami wokół przylądka Horn. Choć obecnie nawet i one zdawały się nieść ze sobą mniejsze zagrożenie niż teleportacja czy podróżowanie siecią Fiuu. Świat stanął na głowie. Dzięki Rycerzom Walpurgii.
- Traversowie od lat interesują się transmutacją - zauważył, gdy padło pytanie o tę szlachetną dziedzinę nauk ponownie dumny, że może wykazać zaangażowanie swojego rodu. - Ja również - znowu błysnął złotym zębem upijając wina z kolejnego kieliszka. Tym razem zwolnił, wypił ledwie połowę jego zawartości, nie zaś cały jednym, wielkim haustem. Nie był jakoś specjalnie uzdolniony w jakiejkolwiek dziedzinie magii, jeśli chodziło o transmutację potrafił jednak więcej niż niektórzy. Rodowe dziedzictwo dziwnym zrządzeniem losu odezwało się także u niego, najmniej doskonałego ze wszystkich Traversów, czarnej owcy, która od zawiłej polityki bardziej ukochała sobie morskie fale. Przynajmniej Salazarowi zawsze tak się wydawało.
- No, to mamy załogę - zauważył wesoło, kieliszkiem wznosząc toast do Francuza, Yaxleya (tego z brodą) i Macnaira, którzy wyrazili chęć wyruszenia na wyprawę. - Spokojna twoja rozczochrana, Tristan! Dostaniesz nawet dwie macki, drugą dla swojej pięknej żony. Chyba, że chcesz jeszcze trzecią? - Spojrzał przy tym na Deirdre jasno dając do zrozumienia, kogo miał na myśli. Wrócił jednak wzrokiem do Rosiera, z którym rozmawiał, śmierciożerczynię całkowicie ignorując. Salazarowi siedziało się już całkiem dobrze. Po dziewięciu kieliszkach wina niespecjalnie miał ochotę się podnosić i gdziekolwiek iść. Czyżby spotkanie naprawdę miało się zakończyć akurat teraz, gdy wreszcie zrobiło się interesujące?
- Oj, Macnair! Weź swojego francuskiego przyjaciela i napijmy się tego wybornego wina planując wyprawę - głos pirata był już nieco bełkotliwy, ale wciąż dający się zrozumieć. - Yaxley, pij - popchnął w kierunku Cynerica siedzącego na drugim końcu stołu kieliszek, który naturalnie nie miał żadnej szansy dotrzeć do swojego adresata i przewrócił się gdzieś w połowie stołu wylewając całą zawartość.
- Rowle, też go widziałeś, chcesz dołączyć? - Odwrócił się do siedzącego za jego plecami Magnusa, który początkowo wyrażał jakieś większe zainteresowanie krakenem. Może pojawienie się tej wili namieszało mu w głowie na tyle, że zupełnie o nim zapomniał? Salazar by się wcale nie zdziwił, sam był wszak bliski wyjścia w ślad za nią.


Port, to jest poezjaumu i koniaku, port, to jest poezja westchnień cudzych żon. Wyobraźnia chodzi z ręką na temblaku, dla obieżyświatów port, to dobry dom.

Salazar Travers
Salazar Travers
Zawód : kapitan, pirat, grabieżca
Wiek : 40
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I butelkę rumu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
We will rant and we will roar
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5840-salazar-travers https://www.morsmordre.net/t5903-capricorn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]29.05.18 7:41
- Prosiłbym o wstrzymanie się - i rozsądek. Dopowiedział w myślach zwracając się do Drew, jak i francuskiego przyjaciela - Może się okazać, że nie ma ku temu potrzeby - to by się udać ponownie, do elektrowni. Nie wiadomo czy ona wciąż tam jest, nie wiadomo czy jest ku temu potrzeba. Co prawda, jeżeli będzie inaczej to najpierw należy rozpatrzeć możliwości działania z zewnątrz, na odległość bez potrzeby angażowania nadmiarowych nakładów wysiłku, prac, środków - nieśmiało podniósł spojrzenie na Salazara który brzmiał jakby chciał polować na Krakena na otwartych wodach - Należy nie zapominać, że wejście do labiryntu ukryte było pod mugolską elektrownią, która została zniszczona. Sama pieczęć nałożona na Krakena została przez nas wzmocniona podczas misji. Nie wiem, czy istnieje możliwość by uległa zniszczeniu, a sam potwór został podobnie jak my za sprawą anomalii aportowany - jeżeli tak, to należy uważnie przesiewać w porcie plotki na temat tego co dzieje się na wodach. Jeżeli jednak nie to oznacza, że wciąż tam tkwi zapieczętowany w podziemnej grocie do której być może istnieje dostęp właśnie od strony zbiornika jakimiś wąskimi podwodnymi korytarzami. Być może. Udanie się podobna ścieżką jest jednak samobójstwem - Dolohov nie wierzył, że zwierze było w stanie przeżyć tyle lat w zamkniętym zbiorniku. Być może kierowały do niego jakieś podwodne, wąskie korytarze jednak wątpił by coś poza w najlepszym przypadku człowiekiem było w stanie przez nie przejść. W innym wypadku uwolnione przez pieczęć zwierzę już dawno umknęłoby na wolność - Lordzie Travers, jeżeli chcesz poszukiwać tego niebezpiecznego stworzenia, rozważniej będzie poszukiwać tego gatunku - nie koniecznie tego samego osobnika. Twórca podziemnego labiryntu według legendy przygarną to stworzenie uznając je za syna, a to oznacza, że gdzieś na świecie istnieją jego biologiczni rodzice, być może również bracia i siostry - starał się przemówić do wyobraźni swoich towarzyszy, których przepełniał wyraźnie nierozumiany przez niego nadmiar brawury. Podejmowanie jakichkolwiek działań bez zweryfikowania oraz przemyślenia posiadanych informacji nigdy nie prowadziło do czegokolwiek efektywnego. A tak brzmiało poniekąd udanie się do labiryntu do którego domyślne wejście być może już nawet nie istniało celem upolowania Krakena oraz uwolnienia ducha, którego wcale być tam nie musiało. Dolohov wierzył, że spirytystka będzie w stanie ustalić położenie ducha, a więc i medium do którego został przytwierdzony. W kwestii polowania na Krakena należałoby zgłębić informacje na temat tego gatunku przez kogoś kompetentnego. Tak sądził. Nie narzucał jednak nikomu niczego. Powiedział co sądzi.
Siedział potem do końca spotkania spokojnie kontemplując nad poruszanymi kwestiami. Jemu samemu zależało również na tym, by dostęp do planowanej skrytki był dla wszystkich swobodniejszy z wykluczeniem jego osoby z aktywnego jej zarządzania. Brzmiało to bardziej odpowiedzialnie i czasochłonne od prowadzenia spisów w prywatnym zakresie.
Gdy spotkanie dobiegło końca napięcie z Dolohova zeszło. Jednak jedynie nieco - zgodnie ze skierowaną ku niemu prośbą Magnusa podszedł do niego. Później zamierzał rozmówić się jeszcze z alchemikami, którzy miał nadzieję - zostaną i wysłuchają recepty na eliksir. Przyjemnym byłoby załatwienie wszystkiego naraz tutaj.
Valerij Dolohov
Valerij Dolohov
Zawód : Alchemik, złodziej
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4909-dolohov-budowa#106821 https://www.morsmordre.net/t5027-valerij-dolohov#107940 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f320-smiertelny-nokturn-27 https://www.morsmordre.net/t5051-skrytka-bankowa-nr-1263 https://www.morsmordre.net/t5026-valerij-dolohov
Re: Sala bankietowa [odnośnik]29.05.18 8:40
Może powinienem dołączyć do szalonej eskapady mającej na celu pochwycenie krakena, ale jednak pasuję. Zebrała się już spora ekipa, a ja i tak bym się do niczego nie przydał. Nie wiem czy Valerij ma rację, ale jego słowa brzmią rzeczowo. Z drugiej strony czy on właśnie oczekiwał rozwagi od pijanego Traversa? Życzę mu powodzenia. I wszystkim im, którzy się z nim wybierają. Jeśli nie zatoną w rzece lub morzu, to zatoną w alkoholu kryjącym się na pokładzie statku Salazara. Zerkam więc na niego trochę zniesmaczony, bo nigdy nie lubię jak ludzie się upijają - stają się wtedy bezmyślnymi małpami o zatrważającym poziomie głupoty. Nie, żebym ja nie zrobił ostatnio czegoś podobnego i to na trzeźwo, ale na to spuszczę zasłonę milczenia. Podejrzewam, że nigdy więcej nie popełnię podobnego błędu, a niektórzy wciąż będą się upijać.
Pełen nadziei, że spotkanie się zakończy, siedzę na swoim miejscu chociaż czuję jak wzbiera we mnie zniecierpliwienie. Kamień ulgi ześlizguje się z moich barków po oficjalnym ogłoszeniu, że sprawy omawiane przy tym stole zostały zakończone. Zerkam na twarze wszystkich zebranych tutaj osób, każdego wychodzącego żegnam kiwnięciem głowy. Oszczędnie i milcząco - jak zawsze.
- Zostanę jeszcze, wracajcie sami - zwracam się do Edgara i Craiga. Wyłapuję w końcu spojrzenie Dolohova - możemy teraz przedyskutować wszystkie sprawy organizacyjne (chociaż nie wiem, że tak naprawdę chodzi o eliksir i jego recepturę), to nie jest taki zły pomysł nawet jeśli wolałbym udać się do mojej piwniczej pracowni. Mam dużo roboty. Ostatnio sprawiłem sobie złoty kociołek. Niby go już wypróbowałem, ale wciąż mam wrażenie, że się nie dotarliśmy. Popróbowałbym jeszcze jego wytrzymałość, wydaje mi się to zresztą ciekawsze niż tkwienie na czymś, w co nie każdy się angażuje.
Kiwam jeszcze głową Ignotusowi - dobrze, w takim razie sprawa eliksirów zostaje zamknięta. Moje mogą zostać na później. Szkoda tylko, że nie powiedział o tym wcześniej, ale to nieistotne. Układam się wygodniej na krześle, z zainteresowaniem zerkając na Eir ciekaw, czy zostanie. Ale tak naprawdę to najbardziej myślę o moich nowych królikach doświadczalnych.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Sala bankietowa [odnośnik]29.05.18 15:51
To był ciężki miesiąc, ale Antonia już czekała na to co wydarzy się w tym. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec ich starań i prób. Musieli zrobić dużo więcej jeśli chcieli wysunąć się do przodu. Dzisiaj na spotkaniu było więcej osób niżeli miesiąc temu. To był dobry znak. Potrzebowali każdego kto mógł im dać więcej niżeli tylko obecność. I tak widziała w tym potencjał choć coś jej podpowiadało, że taka ilość im w zupełności wystarczy. Każdy dawał z siebie sto procent. Nawet czasem i więcej. Większość prawdopodobnie już niejeden raz prawie przepłaciła za to życiem. Lepiej było dla nich, żeby w ich skład wchodzili tylko ci którzy naprawdę są gotowi do poświęcenia. Często niemałego. Każdy jednak miał tutaj swój cel i to było ważne. Kiedy Edgar wspomniał o klątwie tylko skinęła głową. Tak, mieli zadanie do wykonania i Antonia miała zamiar zająć się tym tym jak najszybciej. To prawda, że nie spędzali ze sobą wystarczająco dużo czasu. Pomimo tego, że ich rodziny prowadziły razem sklep to Antonia zawsze zachowywała dystans. Wiedziała co Burke’owie o niej myślą. Wiedziała, że jej krew jest tutaj kluczowa. Dla niej też to było kluczowe. Nienawidziła tej części siebie, ale nic nie mogła na to poradzić. Może to właśnie dlatego zwykle trzymała się daleko od wszystkiego dając z siebie tyle ile tylko mogła. Nic nie powiedziała już więcej wsłuchując się tylko w resztę. Spotkanie dobiegło końca i kiedy usłyszała, że tak naprawdę mogą już iść nie czekała. Nie chodziło o to, że jak najszybciej chciała już wrócić do siebie po prostu jak zwykle po takich rozmowach miała dużo do przemyślenia. O wiele więcej niżeli można byłoby się tego spodziewać. Wstała od stołu i kiwając na pożegnanie wyszła z sali bankietowej by jak najszybciej znaleźć się na Nokturnie.

z.t



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Sala bankietowa [odnośnik]29.05.18 19:16
Barwianka była pod organizacją Cassandry, pod jej pieczą i opieką, nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Badania posuwały się do przodu i jak na razie efekty były zadawalające. Każdy z pozostałych alchemików bądź badaczy, będących częścią jednostki, prowadził swoje własne eksperymenty. Tylko nie ona. Oczywiście, pomagała i nie zamierzała się z tego wycofywać, ale brakowało jej własnej pracy. Myślała wcześniej o mechanizmie zabezpieczającym przejście między tajemną komnatą w Białej Wywernie a resztą lokalu, ale plany porzuciła, kiedy okazało się, że Cadan będzie brał udział w wyprawie do Azkabanu. Może powinna do nich wrócić i podzielić się choćby i ich zarysem z mężem.
W pamięci szybko odnotowała zapotrzebowania na eliksiry, weryfikując je od razu z ostatnim obrazem, jaki uchwyciła na półce z ingrediencjami. Na Czuwającego Strażnika złożył już wcześniej zlecenie Ramsey, krew reema zbyt szybko jej się kończyła; żądło mantykory potrzebne w Kameleonie również ostatnio jej się skończyło, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby założyć krótką wizytę w którejś z aptek – skoro Zabini siedział tu razem z nimi, powinna to wykorzystać; wciąż posiadała popiół feniksa na wspomniane eliksiry odtworzenia, jednak na razie nie widziała, żeby ktoś potrzebował klona utraconej kończyny; bezoar do antidotów również powinien znajdować się na swoim miejscu. O uszy obił jej się głos kuzynki, mówiący o tym, że szkielet Białej Wywerny stał i był gotowy na prace wykończeniowe. Znów zerknęła w stronę Mulcibera, tym razem raczej w mimowolnym geście sznura myśli, niż w celu ściągnięcia na siebie jego uwagi. Będzie musiała się z nim skontaktować w tej sprawie.
Spodobało jej się to, że mimo powagi sytuacji i ogromnej odpowiedzialności jaka wiązała się z kwestią czarnej różdżki, wszyscy zareagowali natychmiastową gotowością do działania. Nie wątpiono w nic, choć pochodzenie i aktualne miejsce spoczywania danego artefaktu było niepewne, co wynikało ze słów lorda Burke’a (o ile się nie myliła). Słowa Rosiera wcale jej nie uspokoiły, ale skoro weszli już głębiej w temat dotyczący skrytki, nie było odwrotu. W gruncie rzeczy zabezpieczeni jej we właściwy sposób było rozwiązaniem lepszym niż pozostawienie jej samopas. Ale w tej kwestii musiały już zadziałać inne sznurki – ona na zaklęciach znała się jak bażant na balecie. Coś jednak nie pasowało jej w słowach Valerija. Być może jej wiedza o stworzeniach magicznych była wiedzą wątłą, ale taką rzecz było dość łatwo wywnioskować.
Sądzę, że wyszukiwanie jego sióstr i braci jest niepotrzebne – odezwała się nieco wyraźniej. – Krakeny na pewno nie urastają do takich rozmiarów w dwa miesiące, a wybuch anomalii ma jednostkowy wpływ na każde stworzenie - tak jak my i nasze różdżki jednostkowo na nie reagujemy. Jeśli w elektrowni było jej źródło, kraken był cały czas nastawiony na jej działanie, a to znaczy, że w jego ciele doszło do zmian, których nie jesteśmy w stanie powielić przy innym osobniku żyjącym w innym środowisku. – nie mówiła tego po to, żeby dogryźć Dolohovowi, a po to, żeby Rycerze nie popełniali niepotrzebnych błędów.
Chciała zakończyć tę kwestię w tej chwili, bo spotkanie chyliło się ku końcowi i nikt na pewno nie chciał przesiadywać tu do nocy. Sama również chciała jak najszybciej wrócić do domu, ale kiedy tylko uniosła się z krzesła, wyłapała z przestrzeni spojrzenie brązowych oczu szlachcica. Zerknęła w stronę Cadana, bezsłownie dając mu znać, że zostanie jeszcze chwilę.
Rozumiała, że w mniejszym, bardziej hermetycznym gronie ustalenia pójdą im zdecydowanie sprawniej. Obeszła stół, żeby znaleźć się bliżej lorda Burke’a. Nie będą przecież rozmawiali przez całą szerokość stołu.


Powiedz ty mi, kości biała,
Kto cię więził w mrokach ciała,
Kto swój los na tobie wspierał,


Kiedy żył i jak umierał?

Eir Goyle
Eir Goyle
Zawód : trucicielka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
nierozumni
niestali
bez serca
bez litości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sala bankietowa - Page 16 N9cjEVZ
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4853-eir-goyle https://www.morsmordre.net/t5088-do-eir https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f329-grimmauld-place-4-2 https://www.morsmordre.net/t4874-skrytka-bankowa-nr-1246#105646 https://www.morsmordre.net/t5386-eir-goyle
Re: Sala bankietowa [odnośnik]30.05.18 12:24
Thomas tak, jak i w normalnych warunkach nie mówił wiele, tak nie udzielał się i dzisiaj. To zdecydowanie nie był jego wieczór, zresztą nie chciał zabierać głosu i narażać się na niepotrzebną uwagę, gdy tak naprawdę nie miał do dodania nic ponadto, co zostało powiedziane. Nie on jeden milczał, choć wyjątkowo mu to przeszkadzało. Baczniejszą uwagą uraczył pojawienie się blondynki, w której bezsprzecznie upatrywał się potomkini wili. Nienawidził tych stworzeń z głębi swojego oziębłego serca, więc i nie było mu żal, gdy bezceremonialnie została wyproszona za drzwi. To mu również uświadomiło dobitnie, w jakim środowisku zaczął się obracać. Tu nie było miejsca na błędy i dawanie sobie drugich szans. Wszelkie przemyślenia zostawił sobie dla siebie, wyrażając jedynie aprobatę, gdy został wspominany pod kątem wyprawy do Nurmengardu. O dziwo ucieszyło go to. Oddanie się sprawie pozwalało zapomnieć o wszystkim innym, odwracało uwagę od rodzących się powoli gdzieś w głębi jego jestestwa emocji, dla których jak dotąd nie było miejsca. Nie wtrącił się również w rozmowę o transmutacji. O ile mógł wspomóc jakiekolwiek działanie związane z urokami, tak transmutacja stanowiła jego piętę achillesową i wiedział, że w tej kwestii nie będzie w stanie niczego doradzić. Jako że nie miał w zwyczaju hołdować przekonaniu nie znam się, to się wypowiem, wysłuchał mówiących, ważąc ich słowa, ale nie komentując ich. Gdy na tapecie ponownie znalazł się kraken i coraz bardziej bełkotliwa gadka uznał, że na niego już czas. Nie sądził, by gra była warta świeczki, a nieśmiałe wrażenie, że mają wiele innych, ważniejszych rzeczy do zrobienia niż bieganie za przerośniętą w wyniku anomalii ośmiornicą, która równie dobrze mogła już być daleko od Londynu. Poniekąd nie była to jednak jego sprawa. Nie potrafił odnaleźć się wśród lejącego się suto alkoholu i dogryzania sobie wzajemnie, zatem pożegnał się ze wszystkimi i zniknął bezszelestnie za drzwiami wyjściowymi, kierując się do domu i nie zwracając na siebie niepotrzebnej uwagi. Jedynie w myślach odnotowywał, że wypadałoby ponownie podjąć się próby naprawienia jakiejś anomalii, jeśli tylko nadarzy się okazja. Później jednak w jego podświadomości pojawiła się twierdza, do której za trochę ponad miesiąc mieli się udać i wszystko inne chwilowo zeszło na boczny tor.
    | z/t


I'll tell you my sins and you can sharpen your knife and offer me that deathless death
Thomas Vane
Thomas Vane
Zawód : opiekun testrali, były amnezjator
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
when you can't beat the odds
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5889-thomas-vane https://www.morsmordre.net/t5923-prospero#140353 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5934-skrytka-bankowa-nr-1473#140565 https://www.morsmordre.net/t5922-thomas-vane#140351
Re: Sala bankietowa [odnośnik]30.05.18 15:15
-Uważam, że należy to dokładnie przenalizować i wybrać drogę tudzież sposób, który maksymalnie zredukuje ryzyko.- oznajmił wiedząc, iż nie należało podejmować impulsywnych decyzji w tak krótkim czasie zważywszy na niebezpieczeństwo, w którego sidła pchali się z zamkniętymi oczyma. Wskutek wstrząsów, zapieczętowania oraz anomalii wszystko w elektrowni uległo zmianie i jej zawalenie mogło być najmniejszym problemem z jakim przyjdzie im się zmierzyć. Szanował wiedzę Valerija oraz jego uwagi i podobnie jak on wychodził z założenia, iż wpierw należy przyjrzeć się budynkowi z zewnątrz, jednak tylko po to, aby znaleźć najlepszą opcję dostania się do środka. Nie przywykł do marnowania czasu na podchody, gdyż od zawsze wolał sprawdzić wszystko samodzielnie, a skoro Tristan – mniej bądź bardziej złośliwie – narzucił Slazarowi zdobyć macki to wyprawa i tak odbyć się musiała. Nie znał się na magicznych istotach, w zasadzie operował kilkoma nazwami oraz podstawowymi informacjami, stąd wiedza kogoś biegłego mogła okazać się niezbędna chociażby z uwagi na różnicę zdań w kwestii krakena. Z pewnością wartościowe byłoby poparcie którejś z teorii przez Cynerica – w końcu to on zaalarmował o niebezpieczeństwie związanym z czarną mazią wypluwaną przez potwora.
Spoglądnąwszy na Edgara skinął głową na znak, iż jeśli będą potrzebować pomocy to może z takową przybyć. Runom, podobnie jak klątwom, poświęcił ogrom swojego czasu oraz energii, dzięki czemu posiadaną wiedzę z pewnością można było nazwać zaawansowaną. Nakładanie przekleństwa przychodziło mu ze zdecydowanie większą łatwością, niżeli jego ściąganie, jednak znał odpowiednie manuskrypty i wiedział jak je wykorzystać.
Zrozumiawszy polecenia Morgotha chciał czym prędzej ulotnić się z owego miejsca, jednak nic na to się nie zapowiadało.  
Zerknąwszy na rozlane wino uniósł nieznacznie brew wędrując wzrokiem do Traversa. Faktycznie energia go rozpierała albo był to syndrom marynarza, któremu przebywanie nie lądzie niezbyt służyło. -Grog już Ci się przepił?- spojrzał na niego unosząc kpiąco kącik ust. Słyszał kiedyś opowieść, jakoby to alkohol na pokładzie miał służyć zamiast wody, gdyż ta nie mogła być nader długo składowana z uwagi na późniejszy brak możliwości jej spożycia. Musiał spytać Salazara czy faktycznie tak było, bowiem jak tylko się o tym dowiedział żałował, iż nie zdecydował się wejść na statek – byłby w małym raju.
Wstając z krzesła zerknął na Rosjanina, który podszedł do Magnusa. Miał do niego małą prośbę, dlatego też udał się w jego kierunku nie zamierzając zabierać nader wiele czasu. -Dolohov.- rzucił wsuwając dłoń w wewnętrzną część długiego, czarnego płaszcza i wyciągnął z niej dwie niezidentyfikowane fiolki wypełnione jakimiś eliksirami, które bezpardonowo ukradł z Departamentu Tajemnic. - Byłbyś w stanie sprawdzić cóż to za znalezisko?- uniósł brew pytająco. Nie wiedział czy będzie oczekiwał czegoś w zamian, jednak nieszczególnie by go to zdziwiło, bowiem nie było to częścią ich rozkazów.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Sala bankietowa [odnośnik]30.05.18 16:14
Spotkanie powoli dobiegało końca. Skinęła głową na wzmianki o eliksirach czy klątwie. Z pewnością chętnie nawiąże kontakt z alchemikami i dostarczy im składników, gdy już będzie wiedziała, czego dokładnie potrzebuje. Czuwający strażnik brzmiał obiecująco, kiedyś słyszała o tym wywarze. W walce z anomaliami mógł się przydać, bo Lyanna rzecz jasna planowała się nimi zainteresować. Co prawda o numerologii wielkiego pojęcia nie miała, ale ciekawiły ją z punktu widzenia łamacza klątw i początkującej fascynatki czarnej magii.
Potwierdziła też słowa Cadana; rzeczywiście, ktoś musiał wybrać się do domu Slughorna. Lyanna od razu zgodziła się na udział w misji, bo wciąż istniało prawdopodobieństwo, że w domu byłego, obecnie już zmarłego nauczyciela eliksirów z Hogwartu może kryć się coś, co będzie mieć dla nich wartość. Ktoś musiał to sprawdzić, a Lyanna zawsze lubiła mieć do czynienia z ciekawymi przedmiotami. Zamierzała podejść do zadania z należytą starannością, bo nawet jeśli z pozoru przeszukanie domu nauczyciela brzmiało banalnie, to wcale nie musiało takie być.
Była też gotowa pomóc w kwestii klątw, run i runicznych zabezpieczeń. Gdy tylko będzie potrzebna, niewątpliwie stawi się na wezwanie, respektując ważność spraw rycerzy. Póki co ustalenia były jednak w powijakach, zapewne w kwestii alchemików będzie to, jak ją rozwiążą. Nie zgłosiła się jednak na ochotnika do poszukiwania zaginionego krakena z tajemniczej „ekletowni” czy o czym oni tam mówili, a czym zdawał się szczególnie ekscytować wytatuowany, brodaty mężczyzna przez całe spotkanie zachowujący się niezwykle poufale. Bardziej ciekawiła ją kwestia tajemniczej klątwy – nie wiedziała jeszcze, że za parę dni sama może zetknąć się z jej ofiarami i zobaczyć jej działanie na własne oczy. Lubiła poszerzać swoją wiedzę o tej tajemniczej gałęzi magii, jaką były klątwy, a wierzyła, że należąc do rycerzy zetknie się jeszcze z wieloma ciekawymi przypadkami, dzięki którym rozwinie swoje umiejętności i spożytkuje je w dobrym, słusznym celu.
Kiedy ludzie zaczęli wstawać, dopiła resztę swojego wina; żal jej było zostawiać tak dobry trunek. Przez chwilę zawahała się, ale widząc, że niektórzy zmierzali do wyjścia za zgodą prowadzącego spotkanie Yaxleya, sama zamierzała pójść w ich ślady. Gdy tylko będzie potrzebna, na pewno będą wiedzieli, gdzie ją znaleźć.

| zt.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Sala bankietowa [odnośnik]30.05.18 23:47
Żałował, że nie mógł podzielić się z towarzyszami większą ilością informacji na temat czarnej różdżki, jednak był to przedmiot legendarny i odnalezienie sprawdzonych źródeł bywało niezwykle trudne, a czasem wręcz niemożliwe. Tym bardziej zadowolił go fakt, że sam Czarny Pan postanowił zająć się tym tematem - Edgar wierzył, że on da radę odnaleźć ten niezwykły artefakt i odpowiednio go wykorzystać. Nawet nie przechodziła mu przez głowę myśl, że ta misja mogłaby się nie udać. To tylko kwestia czasu nim Lord Voldemort zostanie właścicielem najpotężniejszej różdżki na świecie, odkryje przyczynę anomalii i zaprowadzi porządek na tym podupadającym świecie. Wyjątkowo w to wszystko wierzył - ale też wyjątkiem było to, że w ogóle dołączył do tej organizacji. Cenił sobie bycie osobą neutralną; odpowiadało mu dbanie o swój własny interes, nie zwracając uwagi na to co się działo dookoła. Przyszedł jednak czas, kiedy ta neutralność zaczęła mu przeszkadzać - z początku trochę, stopniowo coraz bardziej. Aż w końcu uświadomił sobie, że już dłużej nie może tego wszystkiego ignorować, a wieść o niejakich Rycerzach Walpurgii roznosiła się szybko, szczególnie na Nokturnie. Zresztą na Nokturnie wszystkie wieści roznosiły się z prędkością światła - jak? Nie do końca potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Czasem nawet jak na plotkę to działo się zaskakująco sprawnie.
Kiwnął głową odnośnie eliksiru - na pewno mu się przyda. - Będę miał to na uwadze - odpowiedział Tristanowi odnośnie wymyślania klątwy, niemniej wątpił, by było to konieczne. Uważał swoją znajomość starożytnych run za co najmniej dobrą, a Antonia niewiele mu ustępowała. Zresztą Burkom od lat dobrze się współpracowało z Borginami, nie widział więc przeszkód przez które miałoby im coś nie wyjść. Niemniej nie miał zamiaru odrzucać pomoc jeżeli okaże się ona potrzebna - stawka była za wysoka, żeby zasłaniać się dumą.
- Dobrze - odpowiedział bratu, spoglądając ponad jego ramię na osoby, które jeszcze zostawały przedyskutować parę istotnych spraw. Większość z nich to alchemicy i tylko ten fakt przekonał Edgara, żeby faktycznie nie czekać na Quentina. Już wcześniej zauważył, że alchemicy mają w zwyczaju długo przerzucać się pomysłami.
- Craig - zatrzymał swojego młodszego kuzyna zanim zdążył stąd zniknąć. - Przyjdź do nas w sobotę - poprosił, nie od dziś bowiem było wiadomo, że Burkowie dbali o rodzinne powiązania. Powrót Craiga z Azkabanu nie mógł obejść się bez echa.


We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens

Edgar Burke
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3108-edgar-burke#51071 https://www.morsmordre.net/t3159-nie-stac-mnie-na-wlasna-sowe#52274 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t4912-skrytka-bankowa-nr-811#106945 https://www.morsmordre.net/t3160-edgar-burke#52278

Strona 16 z 33 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 24 ... 33  Next

Sala bankietowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach