Jezioro
Do niedawna organizowany w Weymouth festiwal lata, który łączył czarodziejów niezależnie od pochodzenia dobiegł końca wraz z chwilą rozpoczęcia wojny. Pogrążony w chaosie kraj nie miał ani chwili wytchnienia, a wspomnienia o święcie radości i spokoju było ledwie odległym snem. Wynegocjowane w czerwcu zawieszenie broni pozwoliło czarodziejom i czarownicom na powrót do tradycji po dwóch latach walk i rozlewu krwi. Choć strach nie opuszczał ludzi, pozwolił im na chwilowe odetchnięcie od toczonych bitew i ucieczkę przed koszmarami.
Już nie Weymouth, a Waltham w Londynie — symbol odrodzenia, czystości, idei i porządku stał się stolicą nowego święta miłości. Po Bezksiężycowej Nocy w stolicy kraju nie sposób było natknąć się mugola, a wszyscy o wątpliwym pochodzeniu byli sukcesywnie wyłapywani i usuwani. Zgodnie z tradycją, wianki plotły panny szukające miłości. Puszczały kwietne korony na taflę ofiarowując je kawalerom. Dziś nawet niektóre z zamężnych czarownic tęsknie powracają do tej tradycji by przypieczętować swój związek. I choć wyzwaniem nie jest już wzburzone, zimne morze, a głębokie jezioro w sercu Londynu, to wciąż wyraz odwagi i poświęcenia kawalera, którego czarownica nie może odmówić. Dlatego, kiedy czarodziej ofiarowuje kwietny wianek wybrance swego serca, zgodnie z tradycją winna spędzić w nim całą noc, a dzielnemu czarodziejowi oddać choć jeden taniec.
Na jednym z brzegów jeziora w Waltham, przy drewnianym pomoście przycumowane małe, drewniane łódeczki, których pilnuje nastoletni chłopiec. Celtyckim śpiewem i tradycyjnym tańcem na pomoście ściąga uwagę przechadzających się w okolicach brzegu czarodziejów, zapraszając do skorzystania z atrakcji. Za sykla przytrzyma łódeczkę, tak by nie odpłynęła podczas wsiadania. W łódeczce zmieszczą się dwie osoby wraz z paroma drobiazgami.
Jeśli odmówisz chłopcu pieniędzy zostawi cię w spokoju, poszukując innych gości. Jeśli wykażesz się szczodrością, nie tylko pomoże w bezpiecznym zajęciu miejsc w nieco chybotliwej łódeczce, ale także opowie o przepływie przez jezioro i wartych uwagi miejscach — także tym, z którego rzekomo najładniej widać gwiazdy i połyskującą na niebie kometę. Nim odpłyniesz, chłopak poprosi cię o chwilę cierpliwości. W tym czasie pobiegnie na polanę po dwa kielichy z winem lub koktajlem, wedle twojego życzenia (należy w tym temacie rzucić kością i odnieść się do wyniku z polany) i wręczy je wam życząc miłego spędzenia czasu.
[bylobrzydkobedzieladnie]
- Jesteśmy niczym ocean. Wrzące fale ukazują gniew, a płytkie strużki ukazują spokój i harmonię. Jednocześnie jest to trasa naszego życia.- powiedział cicho słowa, które kiedyś przekazał jemu Cezar. Kuguchar. Bo oczywiście Barry sam by na te słowa nie wpadł. No gdzie tam. On i filozofia? Może niekiedy. To chyba wpływ Ramzeya i Marina. Tak.
Zaraz wziął dłoń z jej barku i przeniósł swój wzrok na siostrę. - Jesteś tego pewna? Nie sądzę, aby Garrett to pochwalił.- spojrzał na nią zaniepokojony. Czy naprawdę tego chce, jak w listach pisała? Jest gotowa na gniew starszego brata, który mógłby nie pochwalić takich praktyk?
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Niedługo później usłyszała kroki i odwróciła się w tamtym kierunku, dostrzegając rudą czuprynę i piegowate oblicze brata. Uśmiechnęła się na jego widok.
- Barry! – przywitała go, czując, jak musnął dłonią jej głowę, a potem ramię. Po chwili wstała i lekko go objęła. Była od niego dużo niższa, więc stojąc obok niego czubek jej głowy chyba nawet nie sięgał do jego ramienia. – Cieszę się, że jednak przyszedłeś, bałam się, że się rozmyślisz.
Bo w końcu Garrett raczej by tego nie zaaprobował, w dodatku jej bracia byli ostatnimi czasy w nie najlepszych stosunkach, i prawdę mówiąc nawet nie wiedziała, czy już się pogodzili, czy nie.
- Pewnie nie, ale nie musi wiedzieć o wszystkim. Czasami przesadza z nadmiarem troski, a ja naprawdę chciałabym się czegoś nauczyć, a nie tylko siedzieć w pokoju lub w pracowni. Nie chcę powtórki sytuacji z lipca – powiedziała. Oczywiście, że nie miała w zwyczaju celowo szukać ryzyka ani denerwować brata, była naprawdę ostrożną i rozważną osóbką, ale przecież to miał być tylko niegroźny, braterski pojedynek bez rzucania żadnych poważnych czarów i bez prawdziwego zagrożnia. Zresztą nie podejrzewała Barry’ego o żadne niepokojące umiejętności i zamiary. Co złego mogłoby się stać? – A jego też nie chciałam prosić, żeby poświęcił dla mnie czas i ze mną poćwiczył, wiesz, że nie ma go zbyt wiele przez swoją pracę – dodała jeszcze.
Spojrzała na niego, uśmiechając się lekko.
- To co, jesteś gotowy? – zapytała po chwili, wsuwając dłoń do kieszeni by znaleźć swoją różdżkę.
- Jak napisałem, tak też się zjawiłem, siostrzyczko.- rzucił spokojnie słowa. Jak mógłby się nie zjawić, skoro ostatecznie zgodził się przybyć? Jest słownym czarodziejem i ma w zwyczaju dotrzymywać dane słowa. Cofnij... tylko jednego słowa nie dotrzyma, lecz o tym wie tylko skrawek pergaminu, który spalił w kominku, gdy próbował pisać kilka lat temu list do swego starszego brata. Chyba nie da rady zrezygnować z narkotyków. To jemu weszły w nawyk, w coś koniecznego dla niego. W dodatku... szuka nowych smaków. Nie chciał jednak towarzyszyć siostrze z zamyśloną miną, więc zaraz rozpogodził się udając, że chwila nostalgii w ogóle nie nadeszła. Przytaknął głową rozumiejąc jej stanowisko. Jedynie weźmie na siebie winę, gdy Garrett będzie się gniewać. Chociaż to powinien zrobić. W ten sposób zacząć pokutować za swe winy. Za winy, które nigdy nie dadzą jemu spokoju. - Nie no, wiadomo.- przytaknął. Garrett też jest zapracowany, bez dwóch zdań. Ciekawe, czy już się spotkał z Samuelem lub z Herewardem... ciekawe.
- To ja powinienem się o to spytać.- zadając pytanie uśmiechnął się wesoło. Zaraz cofnął się, aby zająć odpowiednie miejsce jak i wyjął różdżkę z kieszeni. O tej porze roku nie spodziewał się zbyt wielu mugoli, choć i to może być ryzykowne. Że też jej zachciało się akurat tutaj praktykować zaklęcia. W sumie nie ma innego bezpieczniejszego miejsca. Wykonał wszelkie proceduralne wymogi i zaraz wykonał pierwszy ruch różdżką. -Expelliarmus- rzucił zaklęcie. Mógłby co prawda czekać na jej pierwszy ruch, bo jest kobietą, ale sama przed chwilą powiedziała, że chce się nauczyć czegoś. Więc może niech zacznie od nauki obrony. To jest chyba bardziej potrzebne od wszelkich innych formułek.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
'k100' : 9
- Dziękuję. Mam nadzieję, że nie skompromituję się całkiem – mrugnęła do niego lekko, wciąż cudownie nieświadoma jego dylematów. Nie myślała już nawet o Garretcie i jego ewentualnym niezadowoleniu, a próbowała przypomnieć sobie jakieś odpowiednie do tego starcia zaklęcia pojedynkowe. Coś tam pamiętała z Hogwartu, ale dobrze wiedziała, że na Nokturnie miała po prostu dużo szczęścia, i dlatego musiała popracować nad swoimi umiejętnościami.
Odsunęli się od siebie na odpowiednią odległość. Lyra trzymała w dłoni wyciągniętą różdżkę, ale dostrzegając pędzący w jej stronę promień zaklęcia uchyliła się lekko i postanowiła także go zaatakować:
- Rictusempra! – postanowiła zacząć od czegoś prostego, dopiero później przejść do innych czarów.
'k100' : 71
- Protego.- od razu rzucił mając nadzieję, że tarcza zadziała. Łaskotki? Zaklęcie może i przydatne... a z resztą. Jeśli dobrze rzuci, będzie w stanie nawet wykorzystać tę chwilę przewagi nad przeciwnikiem. To w sumie nie było złym pomysłem.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
'k100' : 81
-Silencio.- wypowiedział kolejne zaklęcie. Myślał, by znów spróbować ją rozbroić, lecz zaraz wpadł na inny, korzystniejszy z resztą dla niej, pomysł. Jeśli się uda, to niech porzuca zaklęcia niewerbalnie. To jest trudne, fakt. Ale który przeciwnik by nie zechciał zyskać z tej przewagi, że uciszył walczącego? Sam walczył z jęzlepem na pojedynkach, lecz pokonał Rosiera. To dawało jemu czas do zastanowienia, czy lepiej mu nie idzie właśnie z niewerbalnymi, niż z tymi werbalnymi.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
'k100' : 61
- Dobrze! – zgodziła się na jego sugestię. I już po chwili rzucił zaklęcie, więc uniosła różdżkę, rzucając szybkie: - Protego!
Rzeczywiście, uciszenie mogłoby jej utrudnić pojedynek, ponieważ zaklęcia niewerbalne były trudniejsze do użycia, ale w sytuacjach zagrożenia na pewno o tyle przydatne, że przeciwnik nie wiedziałby, czym w niego rzucała, a to dawałoby jej pewien element zaskoczenia.
'k100' : 73
- Lapifors! – rzuciła; nie była w transmutacji tak dobra, jak w zaklęciach, ale uznała urok zmieniający w królika dość ciekawy, zresztą brat po kilku minutach odzyskałby swoją postać i mogliby kontynuować swoje zmagania. Swoją drogą, ciekawe jak by zareagował na taką sztuczkę? O ile oczywiście uda jej się go tym trafić. Miała nadzieję, że tak, bo naprawdę chętnie zobaczyłaby efekt tego zaklęcia.
'k100' : 16
-Concitus - wymówił gładko inkantację przypominając sobie, jak to było, gdy samemu miało się ta zwanego schaboszczaka z dłoni. Ciekae, czy jemu powiedzie się te zaklęcie.
But 'til it does I'll have an empty heart
So I'll just have to believe
Somewhere out there you thinking of me...
Strona 2 z 18 • 1, 2, 3 ... 10 ... 18