Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]27.08.17 10:04

Kuchnia

Podczas, gdy drzwi na lewo od wejścia w salonie prowadzą do sypialni, to te na wprost - do kuchni. Na podłodze leżą stare deski, lecz ściany odmalowane zostały na biało. Jest bardzo skromnie, lecz Poppy dokłada wszelkich starań, by było schludnie - w oknie wisi bielusieńka, świeża firanka, tak samo obrus. Piękny, rzeźbiony kredens kupiła kiedyś za bezcen na Pokątnej - trzyma w nim porcelanową zastawę po babci ze strony mamy. Naprzeciwko okna stoi natomiast kilka szafek i półek, gdzie panuje doskonały porządek - wszystko stoi na swoim miejscu. W pokoju tym znajduje się również palenisko, zarówno pod garnek,
jak i kociołek.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]27.08.17 16:04
| 7 maja

Skoncentrowanie się na sprawach Zakonu Feniksa od dawna nie sprawiało Benjaminowi żadnego problemu. O ile na początku przygody z dziedzictwem Albusa zaprzątały jego głowę tak samo jak wyprawy, smoki i emocjonalne dramaty, to od dłuższego czasu pod rozczochraną czupryną Wrighta nie drżało nic, co nie byłoby związane z sprawą, której oddał życie. Owszem, martwił się o smoki, bolało go zniszczenie rezerwatu, skupiał się na swoich obowiązkach najlepiej jak potrafił, nie chcąc zaprzepaścić otrzymanego wraz z awansem zaufania nestora Greengrassów, ale nawet gdy naprawiał zaklęcia ochronne poszczególnych zagród i przyjmował niewesołe raporty swych pracowników, jego myśli błądziły wokół Zakonu. Wokół anomalii, którą wywołali. Wszystko, co działo się wokół nich, było przecież ich winą - równie dobrze on sam mógłby przespacerować się po rezerwacie, wybuchając każdy zakątek Bombardą Maximą, mordując ludzi, rozwścieczając smoki i zalewając całe połacie terenu czarną magią. Poczucie porażki, jakie ogarnęło go całkowicie po nieudanej Odsieczy, tylko się wzmogło - choć gdy wspominał twarz kobiety, spadającej w dół przepaści; kobiety, której nie zdołał uratować, sądził, że nie spotka go nic gorszego. Świat drwił sobie z tych przekonań a każdy majowy dzień przesłaniała kurtyna potwornych wyrzutów sumienia.
Robił więc wszystko, by choć odrobinę zadośćuczynić za grzechy. Czytał o naprawie anomalii, poświęcał się pomocy w rezerwacie, a także wypełniał drobne zadania, które zostały mu powierzone. Tym razem miał wyposażyć składzik eliksirów leczniczych - Zakon Feniksa potrzebował zdolnych alchemików. Poppy nieźle radziła sobie w tym zakresie i Benjamin wierzył w jej umiejętności, dlatego też właśnie do Pomfrey nakreślił nieco chaotyczne słowa, wiedząc, że pomoże mu w zdobyciu eliksiru. Wcześniej porozumiał się także z Cerise - miała znacznie lepsze dojścia do składników i ingrediencji, a nieprzytłoczona ciężarem odpowiedzialności za koniec świata, z pewnością stanowiła lepsze towarzystwo. Do Poppy wybrali się więc wspólnie, pewnego deszczowego popołudnia. Ciągłe burze i wichury, uniemożliwiały sprzątanie po pierwszomajowej nawałnicy, tylko pogłębiając zniszczenia. Wright szedł Woodbourne Avenue zgarbiony, posępny, nawet nie próbując chować głowy w kołnierzu skórzanej kurtki. Zasłużył na to, by deszcz chłostał go w policzki a lodowata woda spływała za nie pierwszej świeżości koszulę. Może powinien ją wyprasować, przychodził przecież w gości, prosząc Poppy o pomoc, ale było już za późno na ewentualne poprawki - wszedł wraz z Cerise do odpowiedniej kamienicy a potem mocno zapukał w drzwi, prowadzące do mieszkania Pomfrey.
- Wzięłaś ingrediencje? - zagadnął jeszcze Cerise, potrząsając głową, by pozbyć się chociaż trochę kropel wody z przydługich włosów: przez kilka chwil przypominał trochę przesiąkniętego wodą psa, rozchlapującego wokół siebie deszcz z nasiąkniętej nim sierści.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]29.08.17 14:40
Wciąż nie czuję się do końca w porządku po tym co wydarzyło się w pierwszą majową noc - sama nie wiem czemu, ale chyba już nigdy nie pozbędę się z siebie pewnego cichego lęku, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. A czyż nie taka była idea Zakonu? Żeby nie dać się zastraszyć? Mogę czytać i uspokajać się do woli, ale widok gruzów walących mi się na głowę zapewne będzie towarzyszył mi jeszcze przez bardzo długi czas. Świat się zmieniał - dostrzegałam to po ludziach i po zwierzętach, niemal jednakowo przestraszonych. Czułam się wobec tego bezsilna, choć przecież teoretycznie nie powinnam. Dlatego też kiedy przyszedł czas na nowe zadanie, ucieszyłam się, że wreszcie będę mogła zająć czymś myśli. Przydać się.
Nie było to może nic wielkiego, nie było kradzieży akt z Ministerstwa, nie było ataków na tle mniejszości w społeczeństwie, był tylko eliksir. Niestety nie znałam się na eliksirach, a już w szczególności na eliksirach leczniczych. Ta dziedzina magii szła mi wyjątkowo topornie, więc gdy tylko spróbowałam, nawet nie miałam zamiaru kontynuować. Na całe szczęście była Poppy - która może też nie była alchemikiem, ale znała się z pewnością na uzdrawianiu. Czasami jej tego zazdrościłam, bo kto wie, czy to nie ona przypadkiem miała większy wpływ na bezpieczeństwo innych niż ja?
Gdy deszcz spływał po ścianach kamienic, a także i po mojej twarzy, uśmiechałam się mimo wszystko. Tylko po to, by zachować jakieś pozory pozytywnego myślenia. Włosy miałam już chyba całkowicie przemoczone, bo podobnie jak Wright zrezygnowałam z chowania głowy. W tym wypadku mokra głowa mogła być moim najmniejszym zmartwieniem. Mimo to odczuwam pewną ulgę gdy odnajdujemy odpowiednią kamienicę i znad naszych głów znika pełne gniewu i smutku ciemnoszare niebo. Nie wiem, czy byłabym nawet w stanie powiedzieć jaka jest pora dnia, gdyby nie zegary. Równie dobrze mogłaby dla mnie być już noc czy też poranek, bo przez ostatnie dni wszystko wygląda dokładnie tak samo. Zasłyszane pytanie wprawia mnie w pewną konsternację, bo chociaż wiem, że zabrałam to co powinnam, odczuwam nagłą potrzebę dokładnego sprawdzenia. Po raz setny lub dwusetny nawet. Dyskretnie sięgam więc za kurtkę, upewniając się, że wciąż tam są. Nie mam tak naprawdę dużego doświadczenia w kwestiach ingrediencji - to znaczy, owszem, mam, ale tylko w kwestii tych zwierzęcych i i tak nie wiem jak się z nimi później obchodzić. Łuski smoka znam przeważnie na smokach, tak samo jak żądła mantykor, które mam przy sobie - na mantykorach. Nie wiem czy gdy już nie są całością ze zwierzęciem nie pokruszą się nagle albo nie pękną pod wpływem temperatury.
- Wzięłam - potwierdzam cicho i kiwam głową, gdy tylko dostrzegam Bena potrząsającego głową.
Natychmiast zresztą też orientuję się, że z moich długich, jasnych włosów, kapie dość pokaźny strumień wody i to w dodatku na sam środek cudzej wycieraczki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]01.09.17 16:02
Krople deszczu wystukiwały na szybach okiennic miarowy, jednostajny rytm. Mieszkając na Wyspach trudno było doń nie przywyknąć, lecz Poppy nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nie jest to zwyczajna, wiosenna ulewa. Lało od kilku dni, wicher dął, powalił kilka drzew w okolicy, było w tym jednak coś nienaturalnego. Albo to ona po prostu wpadała już w paranoję przez to, co stało się pierwszomajowej nocy. Świat pogrążył się w chaosie, wypadł za krawędź, po której tańczył, gdy władał nim Grindewald i minister Tuft; pesymistyczne nastroje nie pominęły nawet Poppy, która nie przestawała się umartwiać. Nie martwiła się o siebie, lecz innych: Valerie, ciocię Euphemię, Garretta, uczniów z Hogwartu, wszystkich z Zakonu Feniksa. Starała się sama siebie przekonać, że zza tych chmur wyjdzie jeszcze słońce, lecz naprawdę coraz ciężej było w to uwierzyć.
Nie musiała być obecna w Hogwarcie, krzątała się więc po mieszkaniu od samego rana, spodziewając się gości. Nieco zaskoczył ją list, przyniesiony przez sowę Benjamina Wrighta, nigdy bowiem nie była wybitną alchemiczką; w szóstej i siódmej klasie kontynuowała naukę eliksirów, uczono ją ich także podczas kursu w szpitalu św. Munga, lecz nie czuła, by miała do nich wyjątkową rękę. Nie potrafiła jednak Benowi odmówić, świadoma, iż Zakon cierpiał na niedostatek czarodziejów utalentowanych w tej dziedzinie. Zaprosiła go wraz z Cerise do siebie, której pragnęła przy okazji oddać również jej miotłę, która uratowała Garrettowi i ocalonym przezeń dzieciom życie. Poppy jak to Poppy - musiała kilkakrotnie sprawdzić, czy na pewno jest czysto w każdym kącie. Przed południem od sąsiadki odebrała zamówione ciasto ze śliwkami, pokrajała je w idealnie równe kawałki i postawiła na stole w kuchni, gdzie miało czekać na gości. Winnie, jej gruby, bury kot, kręcił się koło tego talerza niebezpiecznie, musiała więc pogonić go miotłą, inaczej nie mogłaby zając się w spokoju eliksirem.
Wiedziała, że zapewnią jej składniki, lecz nie lubiła marnotrawić czasu; postanowiła wykorzystać własne, a insze ingrediencje przyjąć w poczet tych. Wyciągnęła z szafy kociołek, rozpaliła palenisko i rozpoczęła pracę. Na stole otworzoną miała księgę na stronie z recepturą maści z wodnej gwiazdy. Mikstura ta była nader przydatna przy leczeniu ran, lecz nie tak skomplikowana, by nie mogła dać sobie zeń rady. Gdy woda w kociołku zawrzała jęła dodawać doń składniki. Najpierw musiała pokroić w maleńkie kawalątka wątrobę żaby, a następnie rozgnieść wodną gwiazdę w moździerzu, tak by puściła soki. Dodawała wszystkie ingriediencje zgodnie z kolejnością, w tym także dwie dżdżownice.
Przed dodaniem jagód z jemioły zamieszaj w kociołku trzykrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara i pięciokrotnie w przeciwnym kierunku, a potem znów zgodnie ze wskazówkami, głosiła receptura, Poppy więc starała się postępować wobec instrukcji bardzo dokładnie. Wrzuciła do kociołka jagody i posiekaną miętę i wyczekiwała zmiany barwy, ze zgniłozielonej na przyjemną, miętową zieleń.
W tym samym czasie usłyszała pukanie do drzwi; machnęła różdżką, a woda w czajniku zaczęła znów wrzeć. Do ciasta wszak należało podać herbatę, tak jak w każdym, przyzwoitym brytyjskim domu. Otworzyła drzwi i zacmokała z niezadowoleniem, widząc ich tak przemoczonych.
-Dzień doby - powitała ich ciepło -A teraz szybko do środka, bo się przeziębicie - rozkazała Poppy, zamykając za nimi drzwi -Już robię Wam herbaty!
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]01.09.17 16:02
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 25
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]01.09.17 18:07
Potwierdzenie Cerise, skądinąd łatwe do przewidzenia - była odpowiedzialna, nie zapomniałaby tak istotnej rzeczy, jak ingrediencje potrzebne Poppy do uzyskania eliksiru - przyjął kolejnym skinięciem głowy, tym razem mniej gwałtownym, choć i tak z brody pociekło kilka dużych kropel, dopełniających dzieła zniszczenia wycieraczki. W innych, mniej szalonych okolicznościach, szybko wysuszyłby ją zaklęciem, nie chcąc sprawiać Pomfrey jakiegokolwiek problemu, ale używanie różdżki często kończyło się w dość nieprzyjemny sposób - co z tego, że spróbuje rzucić zaklęcie osuszające, jak finalnie w stronę wycieraczki pomknie jasnozielony promień, podpalający ją albo zamieniający stojącą obok Cerise w żabę. Oczywiście jako ropucha także byłaby śliczna, ale jednak wolał mieć ją w stanie cieleśnie odpowiednim do stawiania czoła wyzwaniom Zakonu Feniksa. Myśli Benjamina coraz częściej uciekały w dziwne rejony, dlatego też w momencie, w którym drzwi mieszkania Poppy otworzyły się na oścież, a tuż przy framudze pojawiła się uśmiechnięta pielęgniarka, twarz Bena przedstawiała obraz nędzy i nieskalanej myślą rozpaczy. Otrząsnął się szybko z tego stanu i posłał ciemnowłosej coś na kształt uśmiechu, co bardziej przypominało jednak bolesny grymas. Kulturalnie przepuścił Skamanderównę przodem, samemu człapiąc tuż za nią.
- Cieszę się, że cię widzę, Poppy, bo... - zaczął donośnym tonem, nie przejmując się faktem zachlapania podłogi przedpokoju, a potem kuchni, wodą, ale uprzejme rozmówki przerwał równie głośny, co jego ton, trzask. Coś świsnęło, coś gruchnęło - a spod drzwi prowadzących do pokoju obok buchnął srebrnoszary dym. Wright odruchowo wyszarpnął z kieszeni skórzanej kieszeni różdżkę, kierując ją w tamtą stronę, ale machnięcie ręki Pomfrey powstrzymało go od rzucenia ochronnego zaklęcia. Pielęgniarka pisnęła coś o eliksirze i zaaferowana zniknęła za drzwiami. Ponownie zostali w kuchni sami, nie licząc wspaniale pachnącego ciasta i grubego kota, wskakującego od razu na stół. - Pewnie jakieś alchemiczne problemy - wyjaśnił wszechwiedzącym tonem Cerise, kiwając głową na jedno z krzeseł. Sam zajął to tuż przy kuchence z gotującą się powoli wodą. Nie ściągnął z ramion skórzanej kurtki, ale wyciągnął z jej kieszeni sakiewkę z ingrediencjami. Położył ją na stole, zerkając z ukosa na pokrojone ciasto. Nie wiedział do końca, czy jest głodny czy nie - a poczęstowanie się przysmakiem bez obecności gospodyni wydało mu się nietaktem. - Poppy, pomóc ci coś? - ryknął nagle na cały głos, jakby Pomfrey nie przebywała kilka metrów dalej a całą milę hen-za-wzgórzem. Od kiedy pamiętał nie panował nad swym tonem, przywykły do wrzeszczenia do siebie na boisku do Quidditcha. - Ale ze mnie tępak. Właściwie nie spytałem: jak się masz? Po tych, no wiesz, anomaliach - przesunął wzrok na Cerise. Wydawała się siedzieć obok niego w jednym kawałku, ale dobrze wiedział, że najcięższe rany pozostawały niewidoczne dla oczu.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]06.09.17 17:21
Właściwie zapomnienie ingrediencji brzmiało jak ja - gdybym mogła zapomnieć swojej głowy pewnie zostawiłabym ją już dawno temu u kogoś innego. Tak jak zostawiłam miotłę u Poppy. To był zwykły przypadek, ale finalnie dobrze, że tak się stało. To była dobra okazja, żeby dostać ją i tym razem nie zapomnieć. Nie wiem ile przypadkowych przypadków, zawierających ratowanie cudzych żyć i tego typu rzeczy może jeszcze się zdarzyć. Zresztą może jeżeli teraz jej nie zabiorę wydarzy się wręcz coś okropnego - może Poppy się o nią potknie, warząc eliksir, który rozleje się i nie dość, że nie będzie miała eliksiru, to jeszcze zalaną podłogę. Przy trwających obecnie anomaliach najbezpieczniej byłoby zapewne odczyścić ją ręcznie. Ja nienawidzę sprzątać, pewnie dlatego mam taki bałagan w domu. Ale w bałaganie myśli się o wiele lepiej.
- Dobrze Cię widzieć, Poppy - mówię, ze szczerym uśmiechem, choć woda wciąż kapie ze mnie niczym z mokrego psidwaka.
Czuję się trochę bardzo głupio kapiąc tak na podłogę mieszkania pielęgniarki, ale nie widzę innego wyjścia. Nie jestem szczególnie głodna, ale zapach pięknie wyglądającego ciasta sprawia, że trochę tak się czuję. Nie pogardzę też oczywiście herbatą.
- Ciężko mi powiedzieć. Zawsze byłam fatalna z eliksirów - przyznaję bez ogródek, bo nie widzę powodu żeby ten fakt zatajać.
Również nie ściągam z siebie okrycia, choć jest przemoknięte wodą. Zresztą jak większość tego co mam na sobie. Mam tylko nadzieję, że się nie przeziębię. Anomalie i przeziębienie, to już byłaby znaczna przesada. Wspomnienie anomalii w ustach Bena powoduje we mnie jakiś wewnętrzny niesmak, ale nie daję tego po sobie poznać. Przecież miał dobre zamiary. Kręcę odruchowo głową, nie do końca pewna jak dobrać słowa. Bo jak tu opowiadać o walących się ścianach i przewracających szafkach?
- Już chyba wszystko w porządku, ale spadł na mnie sufit - rzucam, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. - Nocowałam akurat u dobrej znajomej i to stało się tak niespodziewanie... Na całe szczęście nic poważnego mi się nie stało, tylko trochę się potłukłam. W Mungu zajęli się mną dość szybko, zresztą mieli na głowie chyba większe problemy. Znajoma też wyszła z tego w jednym kawałku.
Przywoływane wspomnienia nie należą do najmilszych, ale teraz, kiedy już nieco ochłonęłam i kiedy wszystko to wydaje się tylko ciemną przeszłością, złym snem jest nieco łatwiej. Nawet jeśli takie podejście - postrzeganie tego jako koszmaru, który za chwile się skończy - nie prowadzi do niczego dobrego, wolę się nie zamartwiać na przyszłość.
- A jak... Z Tobą? - pytam dość niezdarnie. - Mam nadzieję, że wszystko w porządku.
Bo przecież widzę Wrighta całego i zdrowego, ale pozory mogą być bardzo mylące.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]10.09.17 20:48
-Was także cudownie widzieć całych i jeszcze zdrowych - powiedziała, akcentując jedno słowo, uśmiechając się jednak przy tym ciepło -No, do kuchni chodźcie, ogrzejecie się i wysuszycie - dodała Poppy, ukradkiem zerkając na brudną, mokrą podłogę. Zacisnęła usta, zastanawiając się, czy niegrzecznym będzie rzucenie Evanesco jeszcze przy nich, jednakże wybuch stanowczo odwrócił od tejże zagwozdki jej myśli.
-Och nie, eliksir! - pisnęła przerażona, odwracając się na pięcie i biegnąc ku komórce przy kuchni, która właściwie nie była osobnym pomieszczeniem, była jedynie na ścianą, by opary z eliksirów nie przeniknęły do garnków z jedzeniem. Gdy znalazła się już nad kociołkiem jęła się dusić, tak ciemny i gęsty dym się zeń unosił. Wyszła w złym momencie - powinna kilkukrotnie jeszcze przemieszać miksturę i zmniejszyć ogień pod kociołkiem, by nieśpiesznie gęstniała, lecz przez gości przeoczyła odpowiedni moment.
-Evanesco! - powiedziała, gdy wyciągnęła już różdżkę z kieszeni i stuknęła nią w kociołek. Jego zawartość zniknęła w mgnieniu oka, a Poppy uchyliła niewielkie okno, by wywietrzyć pomieszczenie -Nie, Ben, wszystko w porządku! - odpowiedziała kobieta, a po chwili wyłoniła się zza ściany. Policzki miała usmolone, lecz nie była tego świadoma, więc jak gdyby nigdy nic zabrała się za robienie herbaty.
-Częstujcie się, proszę - brodą wskazała na ciasto. Nie dodała już, że to nie jej własne, bo nieco wstydziła się braku umiejętności w tejże dziedzinie, ciocia Euphemia z pewnością nie byłaby zadowolona. Postawiła przed Benem i Cerise dwa kubki z gorącą herbatą -Przepraszam Was, ale muszę zacząć wszystko od nowa - westchnęła -Tak jak mówiłam... nie jestem mistrzem eliksirów, ale zrobię co w mojej mocy.
Potarła z roztargnieniem policzek i ubrudziła go jeszcze mocniej, lecz nim zdążyli zwrócić jej uwagę - znów zniknęła za ścianą.
Zaczęła wszystko od początku. Napełniła kociołek wodą i zabrała się do krajania odpowiednich składników.
-Mam nadzieję, że jakoś radzicie sobie z tym wszystkim... na tyle, ile się da! - powiedziała głośniej, wiedząc, że i tak ją usłyszą.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]11.09.17 8:02
Troska Poppy zabrzmiała nieco niepokojąco i chociaż zaakcentowane jeszcze odnosiło się do rychłego zachorowania na paskudną odmianę magicznego przeziębienia, to przed oczami przewrażliwionego Benjamina stanęła nagle wizja całego zastępu inferiusów, czekających tuż za drzwiami kuchni, by pozbawić ich wspomnianego zdrowia. To mogłaby być idealna pułapka, ufał Pomfrey całkowicie, ale kto wie, może ktoś rzucił na nią imperiusa? Wright łypnął na nią przyjacielsko, choć uważnie, równie rzeczowo rozglądając po mijanych pomieszczeniach, z różdżką mocno ściśniętą w dłoni. Nagły wybuch tylko potwierdzał wymyśloną na poczekaniu tezę, ale Ben poskromił paniczną paranoję, grzecznie czekając aż Poppy opanuje dymne tragedie zniszczonego eliksiru.
W tym czasie powrócił wzrokiem do Cerise. Sufit na głowie brzmiał dość miło w porównaniu z okropnościami, na jakie napotykał co krok wśród bliskich, dlatego ucieszył się, że Skamanderównie nie stało się nic naprawdę złego. Poppy także wyglądała na całą, pomijając nieco zabrudzone policzki, bez wątpienia dodające jej uroku kobiety pracującej.
- To nasz eliksir? - bardziej stwierdził niż spytał, nieco markotniejąc. Bardzo liczył na umiejętności Poppy, która była właściwie jedyną przedstawicielką - poniekąd - dumnego zawodu uzdrowicielskiej alchemiczki w Zakonie. Bathilda miała rację, powinni wzbogacić swoje szeregi o innych uzdolnionych w tym kierunku czarodziei. Nie, żeby nie doceniał Pomfrey, powierzył jej przecież ważne zadanie przygotowania eliksiru leczniczego, ale ciężki dym, unoszący się jeszcze wątłymi obłoczkami znad przepierzenia, dawał marne nadzieje na powodzenie. - Tak, mamy się doskonale - odparł hardo i dość bezsensownie, biorąc pod uwagę ich marny wygląd przemoczonych psidwaków, blade z niewyspania twarze. - Może coś pomogę, Poppy? - zaproponował, czuł się nieswojo, tylko siedząc przy stole i obserwując jak smukłe ręce pielęgniarki zabierają się do powtórnego przygotowania składników eliksiru. - A tak w ogóle - co zamierzasz nam uwarzyć? - spytał z autentyczną ciekawością; o eliksirach wiedział tyle, co nic, dlatego każdy strzępek wiedzy zdawał się być przydatny, zwłaszcza, jeśli przygotowany eliksir miał pomóc Zakonowi Feniksa. - W tych niespokojnych czasach lecznicze specyfiki są na wagę złota - dodał z cichym westchnieniem, w końcu sięgając po aromatycznie pachnące ciasto. Pokaźny kawałek zniknął na raz w buzi Benjamina, nie pozostawiając po sobie nawet okruszka, a Ben ponownie odwrócił się w stronę Poppy, by śledzić jej ruchy.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]18.09.17 19:34
Czuję się niezmiernie miło mając kogoś kto się o mnie troszczy i kto zawsze poratuje miłym uśmiechem - Poppy jest bardzo ciepłą osobą i aż od przebywania w jej towarzystwie człowiek czuje się lepiej. Krzywię się nieznacznie, kiedy Ben pyta czy to nasz eliksir. Odpowiedzi nie trzeba. To raczej właśnie tak, to nasz eliksir. Nie jestem oczywiście zła na Pomfrey - sama z pewnością uwarzyłabym go jeszcze gorzej. Moje umiejętności w kwestii eliksirów nie były nawet zadowalające. Nie znam jednak innych alchemików, szczególnie takich służących sprawie Zakonu. Zatem uzdrowicielka jest naszym najlepszym wyborem - a to, że raz jej nie wyszło o niczym nie świadczy. Pomyłki się przecież zdarzają. Nawet najlepszym. Prawie uśmiecham się słysząc, że mamy się doskonale. Bo przecież w gruncie rzeczy tak właśnie jest. Czujemy się dobrze, choć obecnie wyglądamy jak stado nieszczęść. Lub przynajmniej duet nieszczęść, w najlepszej wersji tego brzmienia. Sama chciałabym również pomóc, ale wiem, że na niewiele się zdam. Raczej bym tylko przeszkadzała - może nawet pomyliła składniki, pomieszała coś, doprowadziła do kolejnego wybuchu. A tego bym nie chciała. Tego nikt by nie chciał.
- Eliksiry to naprawdę fascynująca sztuka. Tyle siły zamknięte w jednej małej buteleczce - mówię, ze szczerym zainteresowaniem. - Żałuję, że nigdy nie miałam do nich cierpliwości.
Ale tak właśnie było u mnie z cierpliwością: z zasady raczej jej brakowało. Czasami, rzadko, zdarzało się, że odnajdywałam ją w sobie, ale obawiam się, że zwłaszcza nie w szkolnych latach. Jeśli chodziło o eliksiry, mogłam dopomóc tylko przy zwierzęcych ingrediencjach.
- Lecznicze specyfiki chyba zawsze są na wagę złota - zauważam, lecz absolutnie nie złośliwie, raczej w ramach żartu. - W czasach takich jak te, są chyba warte Merlin-wie-ile.
I ja w końcu nie mogę się oprzeć jednej z najpotężniejszych sił rządzących tym wszechświatem - sile dobrego ciasta. A ciasto to wygląda na co najmniej dobre, jeśli nie pyszne. Wiem, że z ciastami jest trochę jak z ludźmi, że liczy się wnętrze, ale nie powstrzymuje mnie to od pałaszowania wzrokiem. Wkrótce idę w ślad za Benjaminem, również nakładając sobie kawałek, może bardziej elegancki niż pokaźny, lecz z pewnością wystarczający by przekonać się o wybornym smaku tego specyfiku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]19.09.17 22:15
Nic złego nie miała oczywiście na myśli; Poppy miała już to do siebie, że przewrażliwiona była na punkcie zdrowia. Nie własnego, lecz cudzego, zarówno przyjaciół, jak i obcych. To ona zawsze marudziła, ze ten nie ma czapki, tamten szalika, zwracała uwagę, że za cienko ktoś się ubrał i nakazywała wypić kubek gorącej herbaty z miodem, a pod wędlinę na bułce wsadzała trochę czosnku. Bezceremonialne przygarniała do siebie, zaglądała do gardła i w oczy. Wszystko to robiła z najczystszej troski o ich dobro, a ponieważ zdrowie było jedną z największych wartości, to miała lekkiego bzika na tym punkcie. Nie zauważyła dziwnego spojrzenia, może i to lepiej. Gdyby tylko wiedziała co sobie pomyślał, najpewniej poczułaby się urażona, Zakonowi pragnęła oddać swoje serce i różdżkę, uczynić dla jego dobra wszystko, co tylko mogła. Dlatego podjęła się próby uwarzenia tego nieszczęsnego eliksiru, choć czuła się przy kociołku absolutnie niepewnie.
-Nooo... tak, ale...b. - bąknęła, potwierdzając obawy Bena; chciała się wytłumaczyć, ale zaniechała tego pomysłu. Kłamała beznadziejnie i wolała oszczędzić sobie wstydu.
W kociołku znalazła się już posiekana wątroba żaby, a gdy Ben zapytał, czy pomóc, w moździerzu rozgniatała gwiazdę wodną, by puściła soki. Wyskrobała wszystko z naczynia nad kociołkiem, mówiąc:
-Nie, nie trzeba, dziękuję Ci, Ben - zapewniła go Poppy -Wybaczcie mi ten... wybuch. Mówiłam, że nie jestem mistrzynią eliksirów... Profesor Slughorn pozwolił mi na kontynuowanie eliksirów na szóstym roku, chociaż powtarzał, że nie mam do tego... ee... lekkiej ręki - sama zresztą nigdy nie czuła fascynacji przy kociołku. Podążała zawsze skrupulatnie za instrukcją, tak jak teraz, gdy wrzuciła do kociołka dwie dżdżownice -Mam nadzieję, że mi się uda... Maść z wodnej gwiazdy, Ben - odpowiedziała, mieszając w kociłku trzykrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara i pięciokrotnie w przeciwnym kierunku, zanim wrzuciła jagody z jemioły -Jest bardzo dobra na zewnętrzne rany, najróżniejsze. Nie jest tak silna jak eliksir wiggenowy, jednakże on jest niesłychanie skomplikowany...
Wzięła w garść posiekaną miętę i wrzuciła do kociołka, mając nadzieję, że tym razem eliksir zacznie przybierać odpowiednią barwę.


wykorzystuję: jagody z jemioły
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]19.09.17 22:15
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchnia [odnośnik]20.09.17 8:58
Wright zdawał się nie zauważać speszenia i zawstydzenia Poppy - w przyznawaniu się do błędów i porażek nie było niczego wstydliwego, wiedział o tym doskonale z wielu własnych doświadczeń, kiedy koncertowo zawalał sprawę. Wiele spraw. Także tych najważniejszych, więc wybuchający kociołek z eliksirem, po który tutaj przyszli, wydawał się zaledwie potknięciem, niewartym załamywania rąk. Kiwnął tylko głową, odrobinę zmartwiony, ale pewny, że następnym razem kociołek nie ulegnie całkowitemu rozpadowi, osmalając przy tym troskliwą Pomfrey. - Następnym razem na pewno się uda - wygłosił ze stoicką pewnością, zastanawiając się jednocześnie, skąd jest w nim tyle pokładów optymizmu w kontaktach z innymi ludźmi. Sam zamęczał się czarnymi wizjami przyszłości, lecz widocznie bardzo wziął sobie do serca słowa Bathildy o podnoszeniu morale zakonników.
- Nie ma potrzeby dyrygowania się, Poppy. W moich, i nie tylko, oczach i tak jesteś najlepsza a pomyłki zdarzają się każdemu - kontynuował więc uspokajającą tyradę - jak zwykle wplatając tam zbyt trudne słowo - jednakże bez ckliwego pocieszania. Mówił szczerze i spokojnie, wzbogacając słowa o lekki uśmiech, gdy Pomfrey wspomniała szkolne czasy. Wyglądała tak młodo, że równie dobrze szóstą klasę mogłaby skończyć przed rokiem. Komplement dotyczący uroczej prezencji zostawił jednak dla siebie, z wyraźniejszym niezadowoleniem przyjmując pozbawienie możliwości pomocy. Siedzenie z założonymi rękami i pałaszowanie ciasta bardzo go denerwowało. - Może chociaż...pomieszam? - proponował uparcie, wpatrując się jak zahipnotyzowany w działania Poppy, jakby sam jego wzrok mógł poprawić jakość eliksiru. W międzyczasie kiwnął głową na słowa Cerise, oczywiste i kpiące - ale nie dla niego, odebrał je poważnie, skoncentrowany na trzymaniu kciuków za maść z wodnej gwiazdy. - Słyszałem o niej, używałem jej na smoczych wyprawach, uniwersalna i skuteczna - podzielił się nostalgicznym wspomnieniem, na sekundę zamierzając odwrócić wzrok w stronę Skamanderówny, by dopytać, czy ona także kojarzy maść - ale w tym momencie znad kominka uniosła się przyjemnie pachnąca mgła a z twarzy stojącej nieopodal Poppy odczytał ulgę. - Udało się? - zapytał a raczej stwierdził, wstając z krzesła i podchodząc do Pomfrey. Albo żeby świętować udane uwarzenie albo żeby ewentualnie, w przypadku eliksiru z opóźnionym zapłonem, odepchnąć kobietę na bok od wybuchającego kociołka, samemu przyjmując na klatę odłamki dziwnych ingrediencji i metalu, z którego wykonano naczynie.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]03.10.17 15:10
Sama nieszczególnie przejmuję się swoim zdrowiem. Nie znam się na chorobach - albo jestem chora albo nie, nie uznaję półśrodków. W tej kwestii zdecydowanie brakuje mi wiedzy Poppy. Albo czyjejkolwiek, tak naprawdę. Czuję się nieco źle, że Poppy tak bardzo się tym stresuje. Ja w tym czasie zapewne wysadziłabym już całe mieszkanie, a jej tylko nie udał się eliksir. Nic takiego.
- Jestem pewna, że następnym razem się uda - rzucam również, idąc w chór z Benem.
Nie mówię tego, ot tak, po prostu, naprawdę mam szczere intencje. Nie powinna przejmować się porażkami, zwłaszcza, że za chwilę może spróbować znowu. A ingrediencje? Może i przepadły bezpowrotnie, ale przecież to nie aż taki wielki problem. Najwyraźniej znaleźć je o wiele łatwiej niż dobrego alchemika. Kiwam głową kiedy słyszę dochodzącą do mnie rozmowę. Maść z wodnej gwiazdy? Tak, słyszałam o niej. Jestem też pewna, że ktoś kiedyś jej na mnie używał, bo ja sama jestem na tyle nieporadna, że właściwie to nie wiem czy wiedziałabym jak to zrobić. Przez chwilę siedzę w milczeniu, czasami skubiąc jeszcze ciasto i zastanawiając się co dalej robić. Teraz wszystko zależy od Pomfrey - w końcu to ona tutaj potrafi działać cuda. Ciekawa sytuacja, dwójka smokologów i uzdrowicielka. Ja osobiście wolałabym jednak mierzyć się z tymi ogromnymi stworzeniami, niż z eliksirem na kaszel. To drugie wydawało mi się znacznie straszniejsze i trudniejsze do wykonania. Kiedy słyszę pytanie Bena, zrywam się na nogi i podchodzę do Poppy. Również dostrzegam ulgę - tak mi się przynajmniej wydaję - na jej twarzy i uśmiecham się szeroko. Naprawdę wierzyłam, że to zrobi - i może tyle wystarczało. Trochę wiary, nic więcej.
- Właśnie, Poppy! Niemal bym zapomniała. Mam dla Ciebie jeszcze dwa żądła mantykory. Myślę, że tak dobry alchemik, jak Ty, zrobi z niech większy użytek niż ja - rzucam, wskazując na stół, gdzie zostawiłam ingrediencje, które wcześniej wyjęłam z kieszeni.
Być może są nieco przemoknięte, ale mam nadzieję, że to nie zmieni ich właściwości. Zresztą, czy kurtka nie powstrzymała ich od powodzi? Mam tylko nadzieję, że się przydadzą.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]03.10.17 15:57
Eliksiry były naprawdę wyjątkową dziedziną magii. Różdżka była weń niemal zbędna, liczyło się bowiem spostrzawcze, niemal sokole oko, niezwykła precyzja w ruchach i wrażliwość na zmiany w zapachu, a nawet i dźwięku, każda z mikstur miała wszak inną konsystencję, barwę, zapach. Tworzenie mikstur było sztuką nader subtelną i złożoną, lecz dzięki ciężkiej pracy można uwarzyć bylo prawdziwe szczęście. Poppy zawsze starała się dawać z siebie wszystko, zarówno jeszcze w Hogwarcie, jak i na kursie uzdrowicielskim, była wszak dziewczyną nader prawowitą, jednakże los poskąpił jej daru do alchemii, w pewnym momencie więc po prostu skupiła się na tym, w czym była o wiele lepsza - na zakleciach, a zwłaszcza magii uzdrawiajacej. Podczas stażu sądziła, że eliksiry przyjdzie jej już jedynie tworzyć na własny użytek, w domowym zaciszu, lecz gdy podjęła pracę jako szkolna pielegniarka zrozumiała, że musi na nowo polubić się z kociołkiem. Nie było czasu na ciągłe wyprawy na Pokątną, a ponadto generowało to dodatkowe koszty - alchemicy także z czegoś musieli się utrzymywać.
W Zakonie Feniksa również zdolnych alchemików brakowało, więc Poppy nie potrafiła odmówić, pomimo nikłej wiary we własne możliwości. Było jej jednak niezwykle miło, gdy Benjamin i Cerise zasypali ją komplementami. To było dla niej coś nowego, ciotka Euphemia hojniejsza była w rozdawanii nagan, niźli pochwał, a Charliego od dawna nie było na tym świecie, więc Poppy poczuła się speszona. Policzki prędko zrobiły się rumiane, a ona odwróciła spojrzenie, lecz nie potrafiła ukryć uśmiechu.
-Och, przesadzacie kochani, ale to niezwykle miłe i bardzo Wam dziekuję - odparła wyraźnie pokrzepiona, energicznie mieszając w kociołku. Była dobrej myśli.
Eliksir stawał się coraz gęstszy i miał piękną zieloną barwę, lecz należało wciąż go mieszać, by zyskał należytą konsystencję. A skoro Ben tak rwał się do pomocy...
-Jeszcze chwila Ben, chodź tu... Masz to chochlę i mocno mieszaj... OCH, NIE TAK MOCNO, BEN, uznany że dla Ciebie ma być normalnie... Właśnie tak!
Korzystając z wolnej chwili Poppy w kilku susach znalazla się przy blacie w kuchni i ujęła w dłonie filiżankę, po czym wróciła do Wrighta, po drodze kładąc dłoń na ramieniu Cerise, gdy położyła na stole paczuszkę -Bardzo dziękuję, moja droga, obiecuję ich nie zmarnować!
Mikstura mieszana przez Benjamina po kilku minutach zgestniala tak mocno, że obrociwszy kociołek do gory nogami nie odkleiłaby się od DNA - czyli wszystko poszło zgodnie z planem.
-Udało się! Jest doskonała - ucieszyła się panna Pomfrey, odbierając od Bena chochlę. Z szafki wyjela okrągły sloiczek, gdzie ostatecznie znalazła się cala zawartość kociołka - przyjemnie pachnąca masc z wodnej gwiazdy, którą z uśmiechem wręczyła Genów.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach