Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]27.08.17 10:04
First topic message reminder :

Kuchnia

Podczas, gdy drzwi na lewo od wejścia w salonie prowadzą do sypialni, to te na wprost - do kuchni. Na podłodze leżą stare deski, lecz ściany odmalowane zostały na biało. Jest bardzo skromnie, lecz Poppy dokłada wszelkich starań, by było schludnie - w oknie wisi bielusieńka, świeża firanka, tak samo obrus. Piękny, rzeźbiony kredens kupiła kiedyś za bezcen na Pokątnej - trzyma w nim porcelanową zastawę po babci ze strony mamy. Naprzeciwko okna stoi natomiast kilka szafek i półek, gdzie panuje doskonały porządek - wszystko stoi na swoim miejscu. W pokoju tym znajduje się również palenisko, zarówno pod garnek,
jak i kociołek.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Re: Kuchnia [odnośnik]22.01.18 23:34
Odkąd nauczyła się czytać chętnie czytała gazety, lubiła wiedzieć co się dzieje, choć jako dziecko niewiele z tego rozumiała. Ciocia Euphemia prenumerowała Proroka Codzinnego odkąd tylko Poppy pamiętała; sowa z gazetą przysiadła na ich parapecie codziennie, zawsze wtedy, kiedy ciocia zdążyła zalać kawę. Jej bratanica odczekiwała grzecznie, aż odłozy ją starannie złożoną na kredens w kuchni. Wtedy wiedziała, ze może sobie Proroka pożyczyć i poczytac. Z czasem, kiedy zaczynały dziać się na świecie coraz gorsze rzeczy, Euphemia gazety przed synami i Poppy ukrywała, będąc zdania, że im mniej wiedzą, tym lepiej śpią.
Obecnie sięgała po nie częsciej, choć szczerze wolałaby nie. Czasami chciałaby pozostać nieświadoma, odgrodzona od świata, lecz tak nie można było robić - obojętność była czymś straszliwym. Była zgodą na zło, które czynili inni. Jako członek Zakonu Feniksa, musiała wiec wiedzieć co w trawie piszczy, Proroka czytałą regularnie, choć nie był już obiektywny, lecz nic o żadnych Kruegerze nie czytała. Zmarszczyła brwi, próbujac odnaleźć w głowie jakiekolwiek skojarzenie z niemieckim zegarmistrzem, lecz miała w głowie pustkę. Z pewnością jednak zapamięta to nazwisko i będzie miała się na baczności.
-Oczywiście, dostaniesz dwie sztuki - zaśmiała się Poppy, odwracając taktownie spojrzenie, aby Sally nie zawstydzać. Cieszyła się niezmiernie, że przyjęła propozycję.
Przyjaciółka opowiadała o trudnej sytuacji brata, a Poppy wrociła do zlewu, by wlać do garnka czystej, zimnej wody. Postawila go na piecu, różdzką zapaliła ogień i zostawiła ziemniaki, by gotowały sie powoli.
Była coraz bardziej głodna.
-Och... - bąknęła zawstydzona, rumieniąc się znacznie. Nie powinna była tak śpieszyć się z oceną. Jakie miała przecież prawo, by potępiać innych za ich uczynki? Żadne. Myśl ta speszyła Poppy mocno i zamilkła, czując nagły przypływ współczucia do Billego. Potrzebował teraz pomocy, a nie oburzonych spojrzeń. Stało się, to się stalo. Przykra historia.
-Nie oceniam - zapewniła Sally, ganiąc się w duchu za to sobie przed kilkoma chwilami myślała, zupełnie jak stara przekupa -Gdyby potrzebował jakiejkolwiek pomocy, to może na mnie liczyć. Wy możecie na mnie liczyć - dodała z ciepłym uśmiechem, ujmuąc dłonie Sally w swoje i ściskając je lekko, pocieszająco.
Zmieniły jednak temat, pozwalając myślom odbiec w mniej poważne, a bardziej wesole i beztroskie tematy, bo potrzebowały tego obie. Odprężenia i radości. Chwil spędzonych wspólnie, kiedy to Sally uczyla Poppy jak gotowąć. Panna Pomfrey musiała przyznać, że było to bardzo przyjemne zajęcie! Z uwagą słuchała słów Sally i pozwalała jej poprawiać swoje ruchy, pouczać się i instruować, starając się wszystko zapamiętać. Była pewna, że poprosi o przepis na papierze, lecz kiedy miały już zarumienione policzki od wina i roziskrzone z radości oczy, trudno było o tym pamietać. Dobrze, że zdązyły kopytka ugotować, zanim alkohol całkiem uderzył do ich słabych głow.
Nie pozwoliła Sally wrócić do domu, nie w takim stanie. Miała dość miejsca, a noc spędzona na plotkach sprawiła, że poczuła się znów jak nastolatka. Rano pożegnała Sally kawą i kanapkami z jajkiem i szczypiorkiem, po czym sama wyszykowała się, by wyruszyć do Hogwartu.


zt
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]29.12.18 21:41
9 września
4b do badań nad eliksirem samoregeneracji

Poppy zawsze wstawała bardzo wcześnie. Pamiętała, że za swoich najmłodszych lat budziła się jeszcze przed świtem i biegła cichutko do pokoju rodziców, by wgramolić się pod ich wielką pierzynę. Matka przez sen, instynktownie, przygarniała ją do siebie ramieniem i tak spali we troje. Wybijała siódma, a ojciec wstawał do pracy. Matka czasami zostawiała Poppy, by zrobić mu śniadanie i kanapki na drugie, a potem wracała, aby poleżeć jeszcze z córką - i leżały tak jeszcze trochę. Matka opowiadała jej bajki i śpiewała piosenki. Gdy zmarli, a Poppy wylądowała w domu ciotki Euphemii o dłuższym leżakowaniu nie było nawet mowy. Zrywała ją i synów o świcie, by pomogli jej przy gospodarstwie. Uważała, że im wcześniej człowiek wstanie - tym bardziej będzie produktywny.Ten zegar biologiczny został jej do dziś. Poppy nie potrafiła wylegiwać się w łóżku, nawet gdy była chora i wiedziała, że powinna, to i tak wstawała, by chociaż postać przy kociołku - nie lubiła siedzieć bezczynnie. Miała wtedy wyrzuty sumienia, że marnuje czas.
Dziewiątego września zbudziła się - jak zawsze - o świcie. Zawiadomiła panią Findley, że na dziś potrzebuje dnia wolnego. O poranku miała spotkać się z Sophią Carter, a później będzie musiała na nią czekać. Ubrała przygotowaną ubiegłego wieczoru ciemną spódnicę do kostek oraz prostą, błękitną koszulę z bufiastymi rękawami, a ciemne włosy upięła w ciasny koczek nad karkiem. Nie wiedziała o której konkretnie godzinie Sophia będzie mogła się pojawić. Przygotowała jednak cały dzbanek mocnej, dobrej kawy, świadoma, że aurorkę będzie czekał ciężki dzień. Nie wiedziała, czy będzie miała czas, by zostać na śniadanie, szczerze w to wątpiła, ale przecież nie mogła wypuścić jej tak bez niczego. Poppy przygotowała jej kilka kanapek, ot co. W zaczarowanym papierze zajmowały naprawdę niewiele miejsca, mogła wsunąć je do kieszeni. Zrobiła je z wiejskim masłem, pieczenią i ogórkiem konserwowym, a drugą z szynką i serem. Nie znały się na tyle blisko, aby znała już jej preferencje. Koty Poppy - wyjątkowo puchaty, bo przecież nie gruby -Winnie i zwinny Robin kręciły się między jej kostkami, licząc, że coś im skapnie. Kanarek ćwierkał cicho w klatce. Sabriny nie było, wypuściła ją na noc na polowanie. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi - i Poppy pobiegła otworzyć, a gdy ujrzała rudowłosą aurorkę, to uściskała ją serdecznie.
- Dzień dobry, Sophio. Masz ochotę na filiżankę kawy?

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Poppy Pomfrey dnia 03.01.19 16:21, w całości zmieniany 2 razy
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]29.12.18 22:10
Poranki Sophii były samotne i ciche, odkąd zginęli jej rodzice. W grudniu miał minąć rok, odkąd ich zabrakło, a mimo to czasem wciąż trudno było przywyknąć do ciszy i braku codziennych odgłosów. Opuszczała łóżko i naprędce kleciła sobie kiepskiej jakości śniadanie – była prawdopodobnie najgorszą kucharką na świecie i nawet przygotowanie śniadania często przekraczało jej umiejętności. Kuchnia i szeroko pojęte stereotypowo kobiece prace domowe nie były jej żywiołem i całe życie ich unikała. Częściej opuszczała dom bez śniadania, kupując coś gotowego naprędce przed pracą. Opuszczała dom z reguły szybko, nie mając powodu, by przedłużać poranną krzątaninę, bo nawet nie miała do kogo otworzyć ust – chyba że do swojego odbicia w lustrze. Gdy wchodziła do kuchni trącącej wonią przypalonego jedzenia i nieświeżych talerzy, które myła dopiero gdy sterta osiągała alarmującą wysokość, tęskniła za czasami gdy było to królestwo jej matki, która stawiała przed nią na stole wyborne posiłki, a siedzący na przeciwko ojciec od czasu do czasu wychylał się zza gazety i pytał, jak w pracy. Jego własna była raczej nudna i typowo biurowa.
Tak samo dzisiaj opuściła dom wcześnie, ale nie udała się do Tower – przed pracą musiała zahaczyć o mieszkanie Poppy, której miała pomóc w sprawie związanej z jej badaniami. Rzecz jasna Sophia nie miała zbyt wielkiego pojęcia o naukowych sprawach, ale jak najbardziej nadawała się na testera. Chciała pomóc uzdrowicielce Zakonu, która opracowywała przydatną leczniczą recepturę.
Odnalazła właściwą kamienicę, a później właściwe mieszkanie i zapukała do drzwi, które po chwili uchyliła Poppy we własnej osobie.
- Witaj – powiedziała, wślizgując się do środka. W przeciwieństwie do bardzo kobiecej Poppy Sophia także dziś wyglądała (zgodnie ze swoim zwyczajem) dość męsko, ubrana w czarne spodnie, musztardowożółty sweter mogący kojarzyć się z barwami Hufflepuffu, sznurowane buty na płaskiej podeszwie o dość męskim fasonie oraz w niedbale rozpiętej kurtce – bo po mugolskiej części miasta nie wypadało paradować w narzuconej na ubranie szacie czarodzieja. Włosy miała związane niechlujnie z tyłu głowy.
- Chętnie się napiję, zanim pójdę. Mam jeszcze trochę czasu przed swoją zmianą, przezornie wyszłam jeszcze wcześniej niż zwykle – powiedziała. – Jak idą prace nad eliksirem? Mam nadzieję, że testy okażą się pomyślne.
Na to liczyła. Tym bardziej, że sama miała być testerem, więc nie chciała skończyć z (w najlepszym wypadku) niebieską skórą, uszami słonia lub innym efektem ubocznym, ale zakładała że Poppy dokładnie sprawdziła miksturę zanim pozwoli, by ktokolwiek ją wypił. Była osobą niezwykle rzetelną i dokładną, Sophia znała ją taką jeszcze z lat szkolnych. Jej badania z pewnością będą dla Zakonu bardzo cenne.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]30.12.18 12:06
Poppy nie wiedziała o stracie Sophii, podobnie jak i ona o jej, a najpewniej dobrze by się zrozumiały. Pielęgniarka także tęskniła za czasami, gdy poranki były ciepłe, rodzinne i bardziej leniwe, pełne smacznej owsianki, albo jajecznicy na wiejskiej kiełbasce i z cebulką. Ciotka Euphemia nigdy nie potrafiła gotować tak dobrze jak mama, może dlatego Poppy nie wyniosła zbyt wielkiej wiedzy o samej kuchni z jej domu - gotować uczyła się bardzo powoli. W czasach szkolnych nie musiała zaprzątać sobie tym głowy, bo to przecież skrzaty dbały o to, by uczniowie nie chodzili głodni - a ponadto pokój wspólny Puchonów był bardzo blisko kuchni. Poppy poznała sekret obrazu z gruszką w okolicach czwartego roku, a choć nigdy nie była łasuchem, to zdarzało jej się odwiedzić szkolną kuchnię i uprzejmie poprosić skrzaty o pożywną przekąskę. Próbowały jej wcisnąć wówczas całe tace kanapeczek i innych pyszności, a prosiła o naprawdę odrobinę... W czasach, gdy szkoliła się na uzdrowicielkę, żyła tak jak Sophia. Nie jadła wcale, albo kupowała gotowe, była wtedy wyjątkowo wychudła i krucha - większość czasu i tak spędzała nad książkami. Po śmierci Charliego nie widziała zresztą sensu, by ślęczeć nad garnkami. Nie miała dla kogo się uczyć. Dopiero niedawno to Sally, jej najlepsza przyjaciółka, nauczyła ją tego, co każda kobieta potrafić powinna - a Sophia mogła być pewna, że zawsze będzie mile widziana w domu Poppy na niedzielnym obiedzie.
Zmierzyła aurorkę uważnym spojrzeniem, gdy pojawiła się w progu jej mieszkania ubrana w męskie spodnie, niedbale rozpiętej kurtce i z niechlujnie związanymi włosami. Nie wyrzekła jednak ani słowa, myśląc sobie, że owa niechlujność może wynikać z przepracowania - dlatego powstrzymywała się od oceny w myślach i gestem zaprosiła Sophię do kuchni. Tam nalała z dzbaneczka, który dzięki czarom doskonale trzymał ciepło, do ręcznie malowanej w kotki filiżanki czarnej kawy.
- Z mlekiem? Słodzisz? - spytała Poppy, wskazując na dzbaneczek z mlekiem i cukierniczkę. Na spodeczku filiżanki położyła też łyżeczkę. Sobie także nalała - i dodała nieco mleka i łyżeczkę cukru. Bez nich kawa była dla niej zbyt gorzka. - Niestety powoli - przyznała szczerze; nie potrafiła i nie chciała kłamać. - Ostatnio byłam bardzo zajęta... Ciężko pracowaliśmy, aby znaleźć sposób na dotarcie do Azkabanu... Mam nadzieję, że przygotowujesz się do wyprawy? - Poppy uniosła na aurorkę pytające spojrzenie.
Nie miały jednak czasu na pogaduszki nad filiżanką kawy. Sophia musiała niebawem ją opuścić, aby udać się do Tower - a stamtąd najpewniej na miejsce śledztwa. Poppy wyszła na chwilę, aby przynieść fiolkę zmodyfikowanego wywaru wzmacniającego.
- Chcę sprawdzić, czy udało mi się go nakierować na działanie profilaktyczne. Dlatego przyjdź od razu do mnie, dobrze? Mój kominek jest podłączony do sieci fiuu, ostatnio chyba działa nieco lepiej... Tak mi się wydaje. Opatrzę twoje rany - powiedziała Poppy, od razu zapewniając aurorkę, że nie ma się o co martwić. Podała jej fiolkę. - Wypij to na krótko przed... No wiesz. Kiedy będziesz wiedziała, że może zacząć się walka.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]30.12.18 13:21
Dla pozbawionej najbliższych Sophii najważniejsze były praca i Zakon Feniksa. Żyła samotnie, nie miała też motywacji by mocniej dbać o siebie i swoje otoczenie. Gdyby Poppy weszła do jej domu, najprawdopodobniej dostałaby zawału na widok stanu jej kuchni oraz warstewek kurzu ścielących się w nieużytkowanych pomieszczeniach. Jak na samotną Sophię była to prawdopodobnie zbyt duża przestrzeń, której nie była w stanie ogarnąć, bo miała ważniejsze sprawy na głowie i i tak głównie tam spała. Dobrze więc, że miejsce spotkania było u Poppy.
Mimo że dzielił je tylko rok i obie skończyły dom Hufflepuffu, kontrast między nimi był wyraźnie widoczny nawet w samym wyglądzie i ubiorze. Najprawdopodobniej równie duża była różnica w mentalności, bo Sophia miała dość buntownicze podejście wobec „tego, co każda kobieta potrafić powinna” i jej ujemne zdolności kulinarne były zapewne wynikiem nie tylko braku umiejętności, ale też przekory i wewnętrznego buntu wobec tradycyjnie przyjętej w społeczeństwie roli kobiet. Sophia pracowała jak mężczyzna, była aurorem i umiejętnościami wcale nie ustępowała płci męskiej. Chciała ratować świat i być przydatna dla społeczeństwa, więc nie wyobrażała sobie utkwienia w domu jak niegdyś jej matka, poświęcenia pracy na rzecz zajmowania się ogniskiem domowym. Związki postrzegała jako pułapkę patriarchatu i nie potrzebowała ich, bo była kobietą silną i niezależną, która nie potrzebowała niczyjej opieki i potrafiła poradzić sobie sama. Ponadto wiedziała, że wielu aurorów umierało młodo i to był kolejny powód, dla którego nie chciała się z nikim wiązać ani zakładać własnej rodziny. Teraz, skoro była sama, nikt na jej ewentualnej śmierci nie ucierpi.
Rzeczywiście była przepracowana, bo większość swojego czasu poświęcała właśnie pracy i treningom, przez co tym bardziej nie miała głowy do tego, by o siebie zadbać, chociaż upodobanie do noszenia spodni było nie tylko kwestią wygody i praktyczności, ale również manifestacją buntu wobec kobiecości i jej tradycyjnego postrzegania przez społeczeństwo. Rzadko zakładała spódnice – głównie wtedy, kiedy musiała wejść w jakąś rolę. Do akcji wymagających walki, odnoszenia obrażeń i brudzenia się spodnie sprawdzały się zdecydowanie lepiej.
- Jasne – zgodziła się, dodając do kawy odrobinę mleka i cukru. – Zdaję sobie sprawę, jak trudne i czasochłonne musiało być opracowanie planu, o którym mówiliście na spotkaniu. Staram się przygotować do wyprawy, dbać o stan umiejętności. Zamierzam również podjąć w najbliższym czasie naukę oklumencji. – Nie wiedziała, czy zdąży, ale nawet jeśli nie opanuje jej w pełni, to przynajmniej zdąży odbyć kilka lekcji. Zapewne bolesnych i trudnych, ale była gotowa na poświęcenie. Kieran zaoferował że ją nauczy, co oznaczało, że będzie musiała wpuścić do głowy legilimentę. Ale czego nie robiło się dla dobra pracy i Zakonu? Z tego samego powodu chciała iść do Azkabanu, choć wiedziała, że może zginąć, jeśli coś pójdzie nie tak. Ale chciała powstrzymania anomalii.
Napiła się kawy, korzystając z tej szybkiej okazji do rozbudzenia się. Nie mogła tu zabawić zbyt długo, bo wzywały ją obowiązki.
- Tak zrobię. Wezmę go i zażyję przed akcją. – Ale nie wszystkie akcje obfitowały w pojedynki, czasem były to przeszukiwania miejsc zbrodni, zabezpieczania miejsc znalezienia czarnomagicznych przedmiotów lub rozmowy ze świadkami.
Schowała fiolkę do wewnętrznej kieszeni, a niedługo później dopiła kawę. Wzięła też przygotowane dla niej kanapki. Wstała.
- Więc będę się zbierać. Spodziewaj się mnie po południu, o ile nic się nie przeciągnie. – O ile sytuacja nie wymknie się spod kontroli i nie oberwie zbyt mocno, by być w stanie się tu przytransportować.
Pożegnała więc Poppy i ruszyła na spotkanie z dzisiejszym dniem pracy, podczas którego miała przetestować podarowany jej specyfik.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]02.01.19 18:31
- Niezaprzeczalnie - odparła panna Pomfrey, obracając w dłoniach filiżankę i upijając nieco mocnej kawy. Nie miała już tak gorzkiego i intensywnego smaku. - To dobrze, cieszę się - mruknęła cicho na wieść, że Sophia szlifuje białą magię przed wyruszeniem na poszukiwanie starożytnego kręgu - to było niesłychanie ważne. Brwi Poppy uniosły się lekko, gdy padła deklaracja podjęcia nauki oklumencji. Słyszała, że nauka była niesłychanie długa i trudna, Sophia była jednak utalentowaną czarownicą. - Z pewnością opanujesz ją bez większego problemu, Sophio. Masz w sobie wielką moc - wyrzekła z ciepłym uśmiechem.
Niezaprzeczalnie umiejętności panny Carter budziły podziw; była silną i utalentowaną aurorką, a dzięki oklumencji stanie się jeszcze potężniejsza - a takich ludzi potrzebowali w Zakonie Feniksa. Poppy niezmiennie uważała, że auror to zawód absolutnie niekobiecy, martwiła się o wszystkie członkinie ich organizacji, które stawały w szeregu do walki na równi z mężczyznami... Martwiła się, ale i podziwiła ich moc i siłę. Swoje wewnętrzne przekonania o podziale ról kobiet i mężczyzn zachowywała dla siebie. Zakon Feniksa liczył wciąż zbyt niewielu członków, zmuszała ich do tego sytuacja, tak tłumaczyła to sobie w głowie.
- Będę ci bardzo wdzięczna. Zapewniam, że nie powinno to przynieść negatywnych skutków ubocznych... - powiedziała Poppy, gdy Sophia zaczęła zbierać się do wyjścia.
Zanim jednak aurorka ją opuściła udzieliła jej szczegółowej instrukcji ile eliksiru powinna wypić, by mogła zażyć go sama. Eliksir wzmacniający nie należał jednak do najsilniejszych medykamentów, nie uczyni więc sobie krzywdy.
- Mam dla ciebie kanapki! - zawołała jeszcze, nim Sophia wyszła - wcisnęła jej w ręce zawiniątka, nie przyjmując przy tym odmowy. - Jeśli nie będziesz głodna, to wyrzuć je po prostu - powiedziała Poppy, wiedząc, że Sophia tego nie zrobi. - Przyjdź do mnie od razu, dobrze? - poprosiła. Musiała dokonać odpowiednich oględzin ran, przeanalizować wpływ eliksiru - o ile w ogóle takowy wystąpił. Miał działać profilaktycznie, odniesione obrażenia powinny być więc mniejsze. Ale jak będzie - to się dopiero okaże.
- Uważaj na siebie, dobrze? - poprosiła cicho, żegnając rudowłosą w drzwiach; miała nadzieję, że owych obrażeń odniesie jak najmniej - i jak najmniej bolesnych. Zamknęła za nią drzwi z ciężkim sercem. Westchnęła i zabrała się do innej pracy, czekając na powrót aurorki.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]02.01.19 23:21
Sophia wiedziała, że dobre przygotowanie jest sprawą kluczową przed czekającą ją misją, a także w obecnych czasach, kiedy jej być albo nie być mogło zależeć od tego, czy zdąży na czas osłonić się tarczą. Zakon stanowił dodatkową motywację do szlifowania umiejętności. Chciała pomóc w ratowaniu świata przed anomaliami i czarnoksiężnikami. Oklumencja mogła okazać się dodatkowym atutem. Od dawna chciała się jej uczyć, więc pozostawało się cieszyć, że mieli w zakonie jakichś legilimentów, bo nie wpuściłaby do swojej głowy nikogo spoza organizacji. I oczywiście wiedziała, że cały proces będzie trudny, frustrujący i bolesny, ale była gotowa. Wolała pocierpieć z rąk sojusznika niż wroga, który mógłby zdobyć cenne informacje o Zakonie lub namieszać w jej umyśle. Im więcej Zakonników będzie potrafiło bronić swój umysł, tym lepiej dla nich. Zwłaszcza że oprócz aurorów były wśród nich także osoby utalentowane w innych, niebitewnych dziedzinach, i Sophia czuła się poniekąd zobowiązana, żeby zadbać też o ich bezpieczeństwo i nie narażać ich bez potrzeby.
- Będę ćwiczyć tak długo, aż uda mi się ją opanować – zapewniła.
Sophia uważała, że niczym nie ustępuje mężczyznom. Moc nie była zależna od płci, nawet jeśli niektórzy co bardziej staroświeccy czarodzieje uważali że powinna zajmować się czymś innym. Nic nie robiła sobie z tego, że jej zawód był niekobiecy, bo sama nie czuła się kobieca i nie chciała taka być. Kobiecość kojarzyła jej się z delikatnością, i Poppy z pewnością dużo lepiej wpasowywała się w ten obraz jako wrażliwa uzdrowicielka. Jej zdolności i wiedza były jednak niezwykle cenne i Sophia wiedziała, że można na niej polegać. Tacy sojusznicy byli w Zakonie bardzo ważni – stojący z dala od walki uzdrowiciele, alchemicy i naukowcy gotowi użyczyć swoich umiejętności tym, którzy stykali się ze złem na co dzień. Ktoś musiał się z nim stykać i Sophia, jako wykwalifikowany auror, nie uchylała się od swoich obowiązków. Wypełniała je i znosiła wiele wyrzeczeń, by inni ludzie mogli spać spokojnie.
- Mam nadzieję, że ten test okaże się przydatny dla twoich badań – powiedziała. Naprawdę chciała badaczce pomóc, bo ten eliksir mógł się bardzo przydać podczas przyszłych misji i starć. Dlatego też zgodziła się być testerem. Ufała jej umiejętnościom. – Pewnie okaże się, jak wrócę. I zawsze uważam.
Sophia wiedziała, że dobry auror to żywy auror, dlatego nie szarżowała i nie pakowała się nigdzie bezmyślnie i samotnie, przestrzegając zasad, których nauczono ją na kursie. Przed wyjściem wzięła kanapki i pożegnała się z Poppy. Rzecz jasna nie wyrzuciłaby dobrego, pożywnego śniadania, więc po dotarciu do biura, a przed wyjściem na akcję zjadła je. Musiała mieć siły, gdyby tak nadarzyła się dziś jakaś walka, a biorąc pod uwagę chęć przetestowania eliksiru od Poppy, na właśnie taką akcję liczyła.
Tak też się stało, choć nie od razu. Ale parę godzin po jej przybyciu do biura zostali wezwani do pewnego opuszczonego budynku gdzie mieli przyskrzynić ukrywającego się czarodzieja podejrzanego o stosowanie czarnej magii wobec mugoli. Przed wkroczeniem do środka Sophia dyskretnie wypiła zawartość fiolki podarowanej przez zakonową badaczkę, a później wraz z innymi aurorami wzięła udział w akcji pochwycenia go. Jak to często w takich okolicznościach bywało, wywiązał się pojedynek, a przeciwników było więcej niż tylko jeden – ich podejrzany miał towarzystwo. Doszło do wymiany zaklęć, a podczas walki i Sophia parę razy oberwała, choć większość ataków skutecznie odparowała. Deprimo cisnęło nią o ścianę, prawdopodobnie obijając plecy i parę żeber, Lamino rozcięło skórę na ramionach, boku, udzie i obojczyku, a Ignitio osmaliło rękaw prawej ręki i poparzyło przedramię. Mimo tych ran pokonała przeciwnika, rozbroiła go i skuła, a inni aurorzy obezwładnili resztę. Bardzo prowizorycznie opatrzyła sobie rozcięcia, by zahamować krwotok. Mogła się normalnie poruszać, co znaczyło, że żaden ważny narząd nie został uszkodzony. Po przetransportowaniu ich do Tower Sophia powiedziała, że wybiera się na rutynowe poskładanie do Munga, jak miało to miejsce zawsze w przypadku odniesienia ran, ale w rzeczywistości udała się prosto do Poppy.
Gdy znalazła się w jej mieszkaniu było popołudnie. Minęło sporo godzin od ich porannej rozmowy. Mimo ran aurorka dzielnie trzymała się na nogach. Bolało, ale dało się przeżyć. Za sprawą swojego trybu życia i licznych treningów była ponadprzeciętnie wytrzymała na ból i urazy, zresztą nie oberwała niczym naprawdę poważnym.
- Tak jak prosiłaś wypiłam tuż przed wkroczeniem w akcję – rzekła, gdy tylko zobaczyła Pomfrey. – Mam się jakoś rozebrać czy coś, żebyś rzuciła okiem na moje rany i oceniła, czy eliksir zadziałał jak należy? – Jej wiedza anatomiczna była podstawowa, z zakresu eliksirów była kiepska, więc musiała zdać się na obeznane oko Poppy. Zrzuciła kurtkę, lekko się krzywiąc kiedy zapiekły ją rany cięte, i była gotowa pozbyć się także swetra i spodni.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]03.01.19 9:59
Sophia miała absolutną słuszność myśląc w podobny sposób. Nauka oklumencji była niezwykle trafnym pomysłem, zwłaszcza w przypadku aurora, który chronił sekrety nie tylko Zakonu Feniksa, ale i Biura Aurorów. Carter regularnie narażała zarówno swoje życie, jak i umysł; czarnoksiężnicy nierzadko wszak parali się także legilimencją. Paskudną sztuką magiczną, która sprawiała tortury. Do dziś Poppy nie potrafiła zrozumieć dlaczego niektórzy członkowie Zakonu Feniksa w ogóle podjęli jej naukę - i chyba nie chciała już w to wnikać. Legilimencja nie była legalna, ale nielegalny był także i sam Zakon Feniksa, co słusznie jej wytknięto. Poppy pozostawało jedynie zacisnąć usta i znosić to wszystko w milczeniu, choć wizja nauki tej umiejętności na żywym obiekcie mroziła krew w żyłach... Miała nadzieję, że Sophia prędko oklumencję opanuje i na własnej skórze nie doświadczy penetracji umysłu przez wroga, a sekrety Zakonu Feniksa i Biura Aurorów będą u niej bezpieczne.
Zamknęła za Sophią drzwi na klucz i odeszła do pracowni, aby przysiąść do książek i własnych notatek. Nie ustawała w poszukiwaniach składników, które także mogłyby zmienić działanie wywaru wzmacniającego na bardziej profilaktyczne, jeśli receptura, którą podała Sophii nie przyniesie oczekiwanego skutku. Miała nadzieję, że niebawem odwiedzi ją utalentowana Charlene i wspomoże ją radą - o eliksirach wiedziała znacznie więcej; dobrze było się od niej uczyć. Poppy nie mogła jednak się skupić; cały czas martwiła się o rudowłosą, przed oczyma wyobraźni stawały jej mroczne, czarne wizje. Nieustannie zerkała na zegarek, by sprawdzić, czy już powinna zacząć panikować. Czas mijał nieubłaganie wolno.
Część przeczuć panny Pomfrey się sprawdziła - Sophia powróciła do niej ranna, dużo bardziej, niż było to konieczne na potrzeby sprawdzenia zmodyfikowanej receptury. Tego nie mogły przewidzieć, ale mimo wszystko Poppy czuła się winna - jak gdyby to z jej winy rudowłosa została narażona na niebezpieczeństwo.
-Chodź, chodź, usiądź - zawołała szczerze zmartwiona, gdy ujrzała w jakim stanie jest Sophia, stojąca u jej progu, gestem zaprosiła ją do środka i różdżką zamknęła drzwi; pomogła aurorce dojść do miękkiego fotela. Na pytanie o rozebranie się przytaknęła głową. - Pomogę ci - zaproponowała, sięgając dłońmi do swetra, by pomóc Sophii się go pozbyć - ostrożnie, by nie sprawić jej dodatkowego bólu. Pobiegła jeszcze do kuchni, aby obmyć ręce i powróciła do aurorki z czystymi ręcznikami i miską ciepłej wody. Obmyła jej rany, przyglądając się im z uwagą - dłużej niż zwykle. Nie wyglądały na mniejsze, nie wyglądały na mniej poważne, niż po zwykłym Lamino, czy Ignitio. Były dokładnie takie same jak zawsze; podobne rany widywała często, pracowała wszak na oddziale urazów pozaklęciowych i nierzadko leczyła pacjentów po pojedynkach w Klubie.
Wniosek był jeden - próba zmodyfikowania receptury spełzła na niczym
- Obawiam się, Sophio, że nie zadziałał w ogóle - wyrzekła cicho, nie potrafiąc ukryć zawodu.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]03.01.19 13:36
Właśnie dlatego Sophia musiała się dobrze przygotować i zwiększyć bezpieczeństwo informacji, które nosiła w głowie, a które mogłyby być łakomym kąskiem dla legilimentów. Nauka mogła kosztować ją wiele sił, ale wojna wymagała wyrzeczeń i poświęceń, dokonywanych nawet nie dla siebie, a dla dobra innych. Sophia potrafiła sobie radzić i się bronić, ale nie każdy był aurorem, więc nie mogła i nie chciała narażać pozostałych. Nie mogła też w obecnych czasach potępiać legilimentów Zakonu – ich umiejętności, jakkolwiek w normalnych czasach mogły wydawać się moralnie wątpliwe i nielegalne do stosowania, teraz mogły okazać się ważnym atutem zarówno w procesie nauki oklumencji przez Zakonników, jak i podczas zdobywania informacji o przeciwnej stronie. Musieli korzystać z atutów, jeśli nie chcieli wiecznie pozostawać krok za nimi i mieć do dyspozycji tylko obronę.
Tak więc zgodnie z obietnicą wróciła do Poppy po akcji trochę poobijana, ale szczęśliwie nie było to nic odbiegającego od normy. Nie oberwała niczym czarnomagicznym, takie obrażenia mogłaby zyskać i w klubowym pojedynku czy podczas aurorskiego treningu. Czarna magia bolała dużo bardziej niż zranienia od uroków i była dużo paskudniejsza do uleczenia. Wtedy pewnie trudniej byłoby jej się tu przedostać, bo od razu wysłano by ją prosto do Munga.
Dostrzegła, że uzdrowicielka wygląda na mocno zatroskaną.
- To nic szczególnego, na akcjach aurorskich łatwo o rany, zwłaszcza w czasach anomalii. Nie oberwałam niczym czarnomagicznym – zapewniła, nie chcąc, by Poppy niepotrzebnie się zamartwiała. Sama się nie martwiła, wiedziała że poboli i zaraz przestanie. Na kimś, kto przynajmniej raz w tygodniu obrywał jakimś zaklęciem to nie robiło większego wrażenia i wręcz doceniało się, gdy były to tylko uroki, a nie czarna magia. Zwłaszcza w tych czasach. Najwyraźniej ich przeciwnik nie był zbyt udolny w czarnej magii, wyglądało na to, że dopiero się tej sztuki uczył, biorąc pod uwagę, że atakował głównie urokami i że Sophia dość szybko go obezwładniła. W paru przypadkach niestety zadziałały anomalie i w którymś momencie różdżka, zamiast wyczarować tarczę, wyskoczyła z jej dłoni. Zanim aurorka ją podniosła zdążyła oberwać.
Ostrożnie zdjęła z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie. Później zajmie się ich czyszczeniem z krwi, jak wróci do domu. Usiadła, pozwalając, by Poppy dokładnie przemyła kilka niezbyt głębokich ran ciętych i uważnie obejrzała zarówno je, jak i siniaki i smugę po poparzeniu na prawym przedramieniu. Podczas całej procedury Sophia siedziała spokojnie, nie był to pierwszy ani ostatni raz gdy prezentowała jakiemuś uzdrowicielowi pojedynkowe rany. Bywało gorzej, więc nie zamierzała narzekać. Tym bardziej że teraz całe oględziny miały przysłużyć się słusznej sprawie: badaniom Zakonu.
- Nie działa? – zapytała, także zwracając spojrzenie na swoje rany. – Jak powinny wyglądać, gdyby zadziałał jak trzeba?
To niestety oznaczało, że dotychczasowe wysiłki Poppy jeszcze nie przyniosły rezultatu, ale na pewno była na dobrej drodze. Test na Sophii przynajmniej uświadomił jej efekt dotychczasowych starań i miała nadzieję, że uzdrowicielka niedługo dojdzie do właściwego sposobu. Wierzyła w nią i jej możliwości, poza tym każdy, kto tworzył coś nowego, najpierw musiał przejść cały szlak prób i błędów, zanim osiągnął sukces. Nic nie przychodziło od razu.
- Nie szkodzi – dodała szybko. – Na pewno niedługo uda ci się stworzyć coś, co zadziała. W razie potrzeby mogę znów pomóc w próbach.
Cieszyła się, że mogła się przydać, nawet jeśli nie wyszło jak należy. Na kimś jednak Poppy musiała przeprowadzić test swojej dotychczasowej pracy.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]03.01.19 16:12
Wierzyła, że nauka oklumencji Zakonników mogłaby odbyć się bez udziału legilimentów, choć to była wielka naiwność z jej strony; najlepiej przygotują się na starcie z siłami ciemności, jeśli wszystko przećwiczą praktycznie, jednakże z tym, że wśród Zakonu znajdowali się ludzie, którzy wiele lat wcześniej podjęli naukę tej niemal czarnomagicznej umiejętności, bo zadającej niebywały ból i cierpienie, przekraczało jej pojęcie... Co ich wówczas do tego skłoniło? To zastanawiało Poppy bardziej, a myśli o tym jedynie przygnębiały. Nie miała jednak śmiałości, by podobne wątpliwości wypowiadać na głos. Już raz to uczyniła podczas ostatniego spotkania Zakonu Feniksa i spotkała się z ostrą reakcją. Teraz do tego czuła, że nie miała prawa tego potępiać, skoro musiała wysunąć propozycję rozwiązania kwestii anomalii... która była jeszcze bardziej wątpliwa moralnie. Potrząsnęła głową, by przegnać z niej podobne myśli - musiała skupić się na pracy. Podobna okazja mogła nie prędko się powtórzyć, a nie powinna była narażać zdrowia członków Zakonu na szwank - i tak już żyli w dużym niebezpieczeństwie. Zwłaszcza pracownicy Biura Aurorów.
- To dobrze - powiedziała cichutko. Eliksir z pewnością nie uczyniłby ją bardziej odporną na czarną magię, a więc badanie byłoby niewymierne, a jego porcja poszłaby na marne. Rany po czarnomagicznych zaklęciach były dużo cięższe i trudniejsze do wygojenia, wymagały użycia innych zaklęć oraz Złotego Eliksiru; Sophia z pewnością nie znalazłaby się wówczas w zaciszu mieszkania panny Pomfrey.
Młoda uzdrowicielka powiodła dłońmi po skórze Sophii. Jej ruchy były ostrożne i delikatne, by nie przysporzyć jej bólu. Wszystko wskazywało jednak na to, że tkanki nie stały się bardziej odporne na zadawane obrażenia.
- Rozumiem. Między innymi dlatego poprosiłam was o pomoc... - powiedziała nieśmiało, świadoma, że zawód aurora był bardzo niebezpieczny. Nie miałaby serca, by poprosić kogoś, by ot tak dał się trafić bolesnmi zaklęciami, by mogła przetestować swój eliksir. Sytuacja taka jak ta była wygodniejsza dla obu stron - tak wolała to sobie tłumaczyć, by zagłuszyć wyrzuty sumienia.
- Mam nadzieję, że ten, który ci to zrobił został aresztowany, prawda? - zapytała Poppy, oglądając i analizując rany Sophii; po chwili podeszła do stolika, by zapisać na czystej rolce pergaminu kilka linijek. Później będzie jednak czas na to, aby zapisała sobie wszystko i wyciągnęła z tego wnioski - nie mogła pozwolić, by Sophia marzła półnaga w fotelu.
- Powinny być mniejsze, mniej poważne - wyjaśniła Poppy, uświadamiając sobie jak była naiwna, że wystarczy zmienić nieco recepturę, by zmienić działanie wywaru. - Dziękuję - za wiarę i ofertę dalszej pomocy. Spróbowała się do Carter blado uśmiechnąć.
Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i uleczyła jej rany, a gdy doprowadziła ją do porządku - podała koc. Ubrania były brudne i zakrwawione, nie mogła jej tak wypuścić. Zabrała szatę do łazienki, gdzie zaklęciami je wyczyściła i wyprasowała, doprowadziła do porządku.
- Zostaniesz na kolację? - spytała jeszcze - na razie tak mogła podziękować jej za pomoc. Podarowała Sophii także kilka fiolek standardowych eliksirów, które mogły się jej przydać.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]03.01.19 22:24
Niestety oklumencja nie była umiejętnością możliwą do nauki tylko z podręczników. To tak, jakby uczyć się wyczarować patronusa lub zaklęcie tarczy czytając teorię, a nie ćwicząc tego w praktyce. Żeby przygotować swój umysł do obrony przed wrogimi legilimentami musiała najpierw wystawić się na działanie tej umiejętności, by nauczyć się ją odpierać. Nie wnikała w to, dlaczego niektórzy się tego uczyli, jeśli tylko nie czynili za sprawą tej umiejętności zła. Sama pewnie jednak by się o coś podobnego nie pokusiła, wolała nauczyć się metody obrony przed legilimencją.
Wojna niestety przynosiła wiele decyzji wątpliwych moralnie, gdzie należało podejmować trudne wybory, mając nadzieję, że nie pogorszą sytuacji i rzeczywiście uda się ocalić wiele niewinnych istnień. Z myślą o dobru Zakonu siedziała tu teraz, pozwalając Poppy na zbadanie swoich ran. Z jej dzisiejszego bólu mógł przynajmniej wyniknąć jakiś pożytek. Warto było oberwać paroma zaklęciami, jeśli mogło to przynieść jakiś przełom w badaniach. Szkoda, że najwyraźniej tak się nie stało, ale nie miała do Poppy żadnego żalu. Musiała wypróbować wersję testową eliksiru by wiedzieć, nad czym pracować dalej.
Aurorzy i tak regularnie obrywali. W ich zawodzie pojedynki były czymś częstym, i nawet wysokie umiejętności obronne nie gwarantowały, że absolutnie każde zaklęcie tarczy się uda. Umiejętności często ratowały Sophii życie lub przynajmniej zdrowie, na przykład wtedy, kiedy na anomalii ją i Jessę zaatakowało dwóch czarnoksiężników i odbiły czarnomagiczne klątwy z powrotem w nich, ale anomalie wprowadzały w walkę jeszcze więcej czynnika losowego, który czasem pomagał aurorom w schwytaniu przeciwnika, a czasem wręcz przeciwnie. Anomalie były sporym utrudnieniem dla wszystkich, więc także Sophia pragnęła skończyć z nimi raz na zawsze.
- Osobiście go rozbroiłam i pokonałam. Jest już w Tower, tak jak i ci, którzy mu towarzyszyli. Odpowiednio się nimi zajmiemy – powiedziała. Sophia mimo ran sprawnie poradziła sobie z dokończeniem pojedynku i pokonała przeciwnika, który w tym momencie zapewne czekał już na aurorskie przesłuchanie. Tę akcję można było więc nazwać sukcesem, bo czasem niestety docierali na miejsce za późno, znajdując już tylko martwe ciała niewinnych ofiar, a szukanie czarnoksiężników nieraz przypominało szukanie wiatru w polu. Nie każda ofiara doczekiwała sprawiedliwości, bo szybkie namierzenie sprawcy nie zawsze było możliwe, jeśli nie było pewnych dowodów ani informacji, na których mogli się opierać, by podążyć po nitce do kłębka.
- Nie ma sprawy. Przynajmniej już wiesz, na czym stoisz i będziesz mogła pracować dalej. Dobrze byłoby mieć w zanadrzu coś, co zredukuje odnoszone rany i umożliwi nam dłuższą i wydajniejszą walkę – powiedziała. Sophia była silna i wytrzymała, ale nawet ona miała swoje granice. Nikt nie był w stanie skutecznie walczyć ze zbyt dużą ilością ran, zwłaszcza czarnomagicznych. Pewnie było jednak kwestią czasu, kiedy Poppy stworzy ten eliksir i testy zakończą się sukcesem. Była dobrej myśli.
Poppy po chwili wyleczyła jej rany, a także oczyściła i zreperowała ubrania. Na czas zajmowania się nimi okryła się kocem, a później ubrała się z powrotem, sprawnie wciągając na siebie spodnie i sweter. Czuła się dużo lepiej, kiedy dyskomfort związany z przecięciami i obiciami zniknął. Magia lecznicza sprawiała cuda.
- Chętnie zostanę. Zgłodniałam – zgodziła się. Poppy naprawdę dobrze gotowała, i jakkolwiek Sophia sama nie lubiła wykonywać typowo kobiecych prac domowych, potrafiła docenić dobrą kuchnię innych. Podczas jedzenia kolacji miały okazję jeszcze porozmawiać, a później uzdrowicielka podarowała jej kilka fiolek z eliksirami. – Naprawdę dziękuję, bardzo się przydadzą – powiedziała, starannie chowając je do torby. Eliksiry lecznicze i bojowe zawsze były w cenie.– Powodzenia w dalszych badaniach.
Pożegnała się z nią, po czym wyszła, zamierzając wrócić do domu. Przed kolejnym dniem pracy musiała się wyspać, rano znów musiała zerwać się o świcie.

| zt. x 2



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]27.01.19 11:53
| 15 października

Ostatnimi czasy rzadko pojawiał się u kogoś w odwiedzinach - zarówno dlatego, że ilość kawalerskiej wolności od obowiązków skurczyła się niemalże do minimum, jak i też z powodu wielu trosk, zbierających się nad jego wiecznie rozczochraną głową grubą, gradową chmurą. Jaimie skory do zabawy, Jaimie towarzyszki, Jaimie będący natrętną duszą każdego zgromadzenia, uwielbiający przypadkowe pojawianie się na progu mieszkań znajomych z dwiema butelkami whisky i setką anegdotek pochowanych w rękawach wymiętej koszuli odszedł na emeryturę. Oby nie ostateczną, wierzył w to, że jeszcze nadejdą dni, gdy będzie mógł powrócić do beztroski, dlatego też - mimo wszystko - starał się pielęgnować w sobie te głęboko ukryte pokłady wesołości. Odpowiedział na list Poppy od razu, wzdychając ciężko: wiedział, że najchętniej od razu po pracy wróciłby do bezpiecznego domu, w którym czekał na niego Percival, ale wiedział też, że taka wyprawa dobrze mu zrobi. Szybko więc złapał Błędnego Rycerza i po kilku kwadransach pełnej wybojów podróży znalazł się na progu mieszania Pomfrey, dziarsko uderzając pięścią w drzwi. Dopiero wtedy odkrył, że jego paznokcie są czarne od ziemi a kłykcie zakrwawione - mocował się dziś z wyjątkowo krnąbrnym małym smoczkiem, odmawiającym umieszczenia w terrarium wraz z rodzeństwem. Nerwowo starał się wydłubać brud i zetrzeć zaschniętą krew, ale nie zdążył a drzwi otworzyła mu blada brunetka. Uśmiechnął się nieco zdenerwowany, jak uczniak przyłapany na gorącym uczynku. - Poppy, nie jestem za wcześnie? - palnął w ramach powitania zupełnie bezsensownie, spóźnił się haniebny kwadrans. - To bardzo miłe z twojej strony, dawno nikogo nie odwiedzałem. No i jak sprawuje ci się pracownia? - zaczął od razu mówić dużo, a gdy skierowali się we dwoje do kuchni, uśmiechnął się do pielęgniarki ciepło, choć trochę smutno. Na niej także odbiły się ostatnie wydarzenia, była zmęczona a jej oczy straciły nieco zawadiackiego i pewnego siebie blasku, typowego dla przedstawicielki opieki uzdrowcielskiej. - Ooo, a co dzisiaj pichcimy? Pomogę ci - zdecydował, przesuwając spojrzenie na poustawiane na blacie ingrediencje i ogień płonący wesoło pod jakimś garnkiem. Zakasał rękawy i mruknął coś, zażenowany, po czym - zanim Poppy zdołałaby zmyć mu głowę - porządnie wyszorował dłonie pod kranem i tak odpowiednio przygotowany, chwycił za nóż. - Pokroić marchewki? - zaproponował, chociaż nie miał zielonego pojęcia, co zamierzają przygotować ani w czym może się Pomfrey przydać, zakładał jednak, że krojenie marchewek jest na tyle uniweralne, że sprawdzi się przy każdym menu. - I możemy dodać czosnek? Dużo czosnku, to zdrowe, co nie? Tak gdzieś czytałem - pochwalił się wiedzą z zakresu naturalnego lecznictwa, gwałtownie gestykulując pochwyconym nożem, zdecydowanie zbyt wielkim jak na zajmowanie się warzywami. Naprawdę chciał pomóc, nie lubił biernie siedzieć za stołem i czekać jak jakiś arystokrata, aż podetkną mu pod nos dymącą potrawę. Był człowiekiem czynu, także kuchennego - no i przy okazji może dowiedziałby się, co robi nie tak i dlaczego jego Ognista Potrawka Merlina wzbudzała u większości smakoszy odruch wymiotny i mocne łzawienie. Spojrzał wyczekująco na Poppy, gotów posłuchać jej rozkazów - tym razem nie była szefem Skrzydła Szpitalnego a dyrygentem w kuchni. I bardzo pasowała jej ta rola; miał nadzieję, że zdoła nieco poprawić jej humor, odciągnąć niewesołe myśli od tego, co działo się w czarodziejskim świecie.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]28.01.19 19:22
Benjamin rzadko w ostatnim czasie wpadał w odwiedziny do przyjaciół i znajomych, a Poppy w ostatnim czasie niewielu ich zapraszała do siebie i także stroniła od podobnych spotkań. Nie tylko dlatego, że nie czuła się w nastroju - chodziła markotna i ponura, jeśli się uśmiechała to blado i słabo, przytłoczona tym wszystkim co się działo, przerażona wciąż tym, co czekało na Zakon Feniksa w Azkabanie - ale zwyczajnie nie miała czasu. Cały sierpień spędziła nad książkami, nad tablicami numerologicznymi, mapami nieba, traktatami o prawach magii. Opracowali plan, przekazali go pozostałym członkom Zakonu, ale Poppy nie spoczęła na laurach. Intensywnie pracowała nad nowym eliksirem, który roboczo nazywała eliksirem samoregeneracji. Dzięki pomocy Benjamina miała teraz do prac nad nim swój niewielki kącik; jeszcze kilka miesięcy wcześniej w mieszkaniu, które otrzymała w spadku po dalekiej ciotce, brakowało alchemicznej pracowni i kociołek wisiał nad paleniskiem w kuchni. Tak być niemogło, niezdrowe opary nie powinny mieć kontaktu z żywnoscią; była bardzo wdzięczna Benjaminowi za pomoc przy tym remoncie, sama by sobie nie poradziła, a zniknął wtedy tak prędko, że nie zdążyła podziękować mu jak należy. Wiedziała, że nie przyjmie od niej zapłaty za swoją pracę, a cóż mogła wręczyć w podarku byłej gwieździe quidditcha, która najpewniej nacieszyła się już wtedy dobrami materialnymi? Wystosowała zaproszenie na niedzielny obiad, bo nie było nic bardziej wartościowego od rozmowy i wspólnego spędzenia czasu. Wright przyjął je, na szczęście, uprzedzając, że się spóźni, bo ma sporo pracy.
Chyba za bardzo do serca wzięła sobie te słowa, święcie przekonana, że smokolog naprawdę zjawi się u niej późno. Zawsze wszystko miała przygotowane na kwadrans przed, zawsze była niezwykle punktualna i precyzyjna, ale tej niedzieli wyjątkowo zasiedziała się nad książką o układzie ciał niebieskich na niebie latem - kiedy spojrzała na zegarek wybałuszyła oczy, przerażona i zszokowana, że już tak późno. Zerwała się z fotela, zapominając o tym, że kot spał jej na kolanach; spadł na ziemię i gniewnie pisnął, czmychając pod stół - i tyle go widziała.
Pobiegła do kuchni, aby wyciągnąć z chłodziarki mięso, z niewielkiej spiżarni przynieść w wiaderku warzywa. Najpierw zajęła się zagnieceniem ciasta, które zamierzała podać jako deser - w chwili, kiedy wkładała szarlotkę do pieca, akurat rozległo się donośne pukanie. Poppy niemal z rozpaczą spojrzała na przygotowane na obiad składniki. Dzięki czarom wszystko pójdzie szybciej, ale miała nadzieję przywitać Wrighta zastawionym stołem - cóż za wstyd. Wytarła dłonie w ścierkę i pobiegła otworzyć, a na jej twarzy malowało się lekkie poczucie winy.
- Och, ależ skąd, Ben, cieszę się, ze jesteś - odparła zgodnie z prawdą; dobrze było go widzieć całego i zdrowego. Uśmiechnęła się ciepło, gestem zapraszając nadzorcę smoczego rezerwatu do środka, poprowadziła go do kuchni. - Daj spokój, to nic takiego, to ja jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc - odpowiedziała, zerkając rzeczywiście na brudne dłonie; była pedantyczna, nic takiego nie umknęłoby jej uwadze, na szczęście nim zdążyła pomyśleć by jakoś zwrócić na to uwagę w grzeczny sposób, Wright sam dopadł do zlewu. Nieważne, czy brudne, czy czyste - przed obiadem dłonie trzeba umyć. - Sprawuje się bardzo dobrze. Wreszcie w kuchni pachnie mi tylko jedzeniem, a nie eliksirem wzmacniającym - rzuciła żartem Poppy, stawiając garnek na piec, aby zagotowała się w nim woda. Benjamin zaproponował jej pomoc przy krojeniu marchewek, które leżały na blacie, jeszcze nieumyte i nieobrane; mężczyźni rzadko chcieli pomagać w kuchni, ale to nic dziwnego. Gotowanie było domeną kobiet. Skoro jednak chciał jej pomóc, to nie miała nic przeciwko. Uśmiechnęła się lekko. - Pieczeń z warzywami i sosem, może być? Mam nadzieję, że będzie ci smakować. - Tradycyjne sunday roast pojawiało się w domu ciotki Euphemii niemal w każdą niedzielę; mając w pamięci rosłą sylwetkę Benajmina wiedziała, że musi podać mięso - najlepiej dużo mięsa. - Może doprawisz mięso na pieczeń, co? Trzeba je nasmarować marynatą i obwiązać sznurkiem - zaproponowała Poppy, wskazując dłonią na wielki, soczysty kawałek wieprzowiny leżący na talerzu. Zaśmiała się cicho na pytanie o czosnek. - Tak, dodamy dużo czosnku, dobrze podkreśli smak. Rzeczywiście jest bardzo zdrowy. Jak złapie cię magiczny katar, to włóż go pod wędlinę na kanapce - potwierdziła słowa Bena uzdrowicielka. Domowe sposoby na przeziębienie były również ważne i niekiedy skuteczne; po cóż faszerować się eliksirami, skoro można było najpierw spróbować się wygrzać i sięgnąć po naturalne metody?
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285
Re: Kuchnia [odnośnik]29.01.19 16:27
Poppy wydawała mu się nieco zaaferowana, przejęta, jakby przyłapał ją na gorącym kociołkowym uczynku, chociaż w obecnych politycznych okolicznościach nieco rumiane policzki, odcinające się od niezdrowo bladej skóry, mogły świadczyć o niedawnym ocieraniu oczu haftowaną chusteczką. Zadziały się psidwakosyńsko paskudne rzeczy, ale jakoś musieli żyć dalej - pomagać sobie wzajemnie, nie tylko w obronie niewinnych dzieci i utylizowaniu zagrozenia ze strony czarnoksiężników, ale także w aspektach prostych, wspaniale normalnych, pozwalających spojrzeć na ich starania z nieco innej perspektywy. Bardziej przyziemnej, umożliwiającej na krótki moment zrzucenie z barków odpowiedzialności herosów. Pomoc w doprowadzeniu pracowni Pomfrey do stanu używalności sprawiła mu prawdziwą przyjemność, przypomniał sobie trochę sztuczek z czasów młodości oraz wskazówek ojca - cieszył go uśmiech na twarzy Poppy, ale nieco krępowała wdzięczność oraz hojność, z jaką przyjmowała go na obiedzie. Nie zasłużył sobie.
- Daj spokój, drobiazg, mógłbym robić to codziennie. Jak chcesz, mogę jeszcze spróbować pomóc ci z sypialnią. Wiesz, łóżkowe sprawy - zaproponował jowialnie, wyjątkowo nie zdając sobie sprawy z dwuznaczności oferty remontowej: łóżka psuły się najczęściej, skrzypiały, ich ramy przeżerały korniki, a sen w ich przypadku był niezwykle istotny. Uniósł zabawnie brwi do góry, od razu, po odpowiednim oczyszczeniu dłoni, biorąc się do roboty. Chciał się czymś zająć, chciał pomóc i ta potrzeba niepokojąco zbliżała się do granic obsesji. - Pachnie wspaniale już teraz - zawyrokował, chociaż nie do końca wiedział, jak nazwać poszczególne, kuchenne aromaty. Na pewno jednak rozpoznawał marchewkę i to nią zajął się w pierwszej kolejności, jeszcze zanim Poppy zdołała przekierować go do bardziej odpowiedniego zadania. Nóż szybko uderzał o deskę, jednak kawałki warzywa były dość nierówne - miał nadzieję, że dla brunetki liczą się także chęci, a nie tylko efekty; ewentualnie szybkość, bowiem poradził sobie z krojeniem w mgnieniu oka, z triumfem unosząc nóż do góry. - Brzmi wyśmienicie, aż ślinka cieknie - dodał, zerkając na kawałek wieprzowiny. - A z czego robisz marynatę? Dodajesz te...takie magiczne grzybki? - spytał całkiem poważnie, przystępując do marynowania mięsa. Najpierw otworzył mocno zamknięty słoik a później zaczął nacierać jego zawartościa soczystą wieprzowinę. Do jego nozdrzy napłynął intensywny aromat ziół i odrobiny słodyczy - czyżby wyczuwał miód? - a oleista maź doskonale pasowała do pieczeni, powoli przygotowywanej jego dużymi dłońmi. Po dłuższej chwili sięgnął po sznurek. - I jak ja mam to owinąć? - spytał trochę bezradnie, zerkając przez ramię na udzielającą mu uzdrowicielskich rad Pomfrey. Ucieszyła go obecność czosnku w daniu, zmartwiła zaś szczupła sylwetka; dopiero teraz mógł przyjrzeć się czarownicy uważniej. - I...w ogóle jak się trzymasz, Pops? - dodał, porzucając na moment tematykę kuchenną, mając nadzieję, że nie otworzy tym zagadnięciem puszki Pandory. Z dość nieświeżym mięsem lęku, strachu i wyrzutów sumienia. Może i ona przywykła już do tej druzgoczącej mieszanki? Naprawdę jej tego życzył. Spróbował oplątąc sznurkiem mięso, ale szło mu to dość nieporadnie; wolał pętąc małe magiczne stworzenia niż bezwładny kawał pieczeni, śliskiej od marynaty.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Kuchnia [odnośnik]07.02.19 12:09
- Jeśli zamarzy mi się remont sypialni, to będę wiedziała do kogo wysłać sowę - odparła Poppy, starając się brzmieć przy tym na niewzruszoną, jakby zupełnie nie zrozumiała dwuznaczności jego wypowiedzi. Nad lekkimi rumieńcami, od których pokraśniały jej blade policzki, nie potrafiła jednak zapanować. - Kto wie, może jeszcze zmienisz zawód? Zamiast ryzykować życiem przy tych... bestiach, mógłbyś sobie majstrować, wcale nieźle ci to idzie. Ben Złota Rączka! - Sama myśl o obcowaniu z tak niebezpiecznymi i potężnymi istotami jakimi był smoki wzbudzały w niej nie tylko podziw, ale i strach. Ryzyko, że nie wróci z pracy żywy było - jak dla niej - zbyt wielkie.
- Magiczne grzybki? - Pytaniu, w którym zabrzmiało powątpiewanie, towarzyszyło lekkie uniesienie brwi i nieco podejrzliwa mina. Jakie grzyby miał na myśli? Słyszała o pewnych.... Substancjach, ale niewiele. Nigdy nie interesowała się tym tematem, a o zielarstwie wiedzę miała dość podstawową, choć w ostatnim czasie wypożyczyła kilka książek i chętnie słuchała Eileen, która zawsze z pasją opowiadała o magicznych roślinach. Szybko odtrąciła jednak od siebie myśli, że Benjamin mógłby zasugerować coś podejrzanego, był w końcu Gwardzistą, na Merlina. - Nie, Ben, akurat w niej nie ma żadnych grzybów, ale wyznam ci, że już nie mogę się doczekać, aż znajoma przywiezie mi wiaderko własnoręcznie zebranych grzybów! Noce we wrześniu wiesz, że były wilgotne, ale trochę mało padało... Może teraz się ochłodzi i znajdzie ich więcej. Na samą myśl o sosie grzybowym z kaszą... ach, rzeczywiście ślinka cieknie - rozmarzyła się, na usta wpłynął ciepły uśmiech, gdy wyobraziła sobie gęsty sos z podgrzybków, albo kurczaka w sosie z kurek.
Zerknęła przelotnie na poszatkowane nierówno marchewki, nie zwróciła jednak na to uwagi, kształt poszczególnych kawałków nie miał wpływu na smak. Ważne, że operował ostrym nożem zadziwiająco szybko, niczym prawdziwy szef kuchni. Sama w tym czasie obmywała i kroiła inne warzywa.
- Akurat ta jest z wody, szklanki octu winnego, cebuli, dodałam trochę ziaren jałowca i łyżeczkę rozmarynu, liście laurowe, a moja przyjaciółka zdradziła mi pewien sekret... Wrzuciłam tam też kilka świerkowych szpilek. No i czosnek oczywiście, trochę też miodu. Zobaczysz, że będzie wyśmienite! Tylko tak na przyszłość... Trochę zepsułam sprawę, powinnam była tę wieprzowinę natrzeć na noc, aby przesiąknęła smakiem, ale to nic. Myślę, że i tak będzie niezłe. Im delikatniejsze, młodsze mięso, tym krócej trzeba je marynować, zapamiętaj - mówiła Poppy, odkładając nóż, którym odkrajała drobne różyczki brokuła, wytarła ręce w ścierkę i podeszła do Benjamina, który spojrzał na nią bezradnie, nie bardzo wiedząc jak zabrać się do obwiązania mięsa sznurkiem. Wzięła szpulkę do ręki i nieśpiesznymi, ostrożnymi ruchami zaczęła obwiązywać wieprzowinę tak, by mógł się dokładnie przyjrzeć.
- No wiesz, jakoś muszę... - westchnęła ciężko, a uśmiech zbladł wyraźnie, na piegowatą twarz wstąpił smutek. - Obwiązujemy, aby łatwiej było to obrócić podczas pieczenia, a później pokroić w idealnie równe kawałki... Będzie też takie, rozumiesz, bardziej zwarte... Spróbuj jeszcze raz - wetknęła mu do ręki kawałek sznurka, by sam spróbował ponownie. - Chyba przywykłam do tego, że życie rzuca mi same kłody pod nogi - wyznała w nagłym przypływie szczerości, zwracając spojrzenie w stronę okna, przygryzając lekko dolną wargę. W głosie Poppy zabrzmiał nie tylko smutek, ale i gorycz; czasami miała tego wszystkiego naprawdę szczerze dość i wyrzucała losowi, dlaczego traktuje ją tak niesprawiedliwie. Ostatnimi czasy płakała coraz więcej - i przeczucia Bena, że nie tylko zmęczenie stało za zmęczonymi oczyma, cieniami pod nimi i szczupłą sylwetką, było nader trafne.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach