Korytarz
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Korytarz
Departament Tajemnic, jak sama nazwa wskazuje, to miejsce tajnych badań, skrywanych przed resztą pracowników Ministerstwa. Na tym piętrze wysiadają zwykle tylko Niewymowni, pracownicy znający tajemnice poszczególnych, zamkniętych sal, do których prowadzi długi, mroczny korytarz, bez okien i drzwi, z wyjątkiem czarnych, na samym końcu. Jeśli znalazłeś się tutaj przypadkiem, lepiej znikaj stąd zanim ktoś cię zauważy. Lecz jeśli trafiłeś tu celowo, waż na konsekwencje nieuprawnionego wejścia do którejś z sal.
Kiedy do jego uszu dotarło brzmienie jego nazwiska, wypowiedziane chrapliwym głosem stał tuż za progiem, nie zdążywszy jeszcze dobrze wejść i zamknąć za sobą drzwi. Patrzył chwilę przed siebie, poświęcając te uciekające chwile na odszukanie z odmętów pamięci postaci, do której należał, a w końcu się odwrócił i ujrzał go. Niefortunnie się złożyło, że akurat on musiał się tu napatoczyć. Wielki badacz, znakomity niewymowny i cholernie bystry czarodziej. I jeżeli zamierzał tu zostać, w Departamencie Tajemnic, nie chciałby zaleźć mu za skórę.
— Panie Volkov— skinął mu głową na powitanie i uśmiechnął się lekko, grzecznie z lekką skruchą i zdziwieniem wymalowanymi na twarzy. Nie mógł w końcu wiedzieć, że czyni coś niedozwolonego, chciał po prostu przeszukać archiwa departamentu. Dogłębnie. I relatywnie szybko. Aby znaleźć coś na temat badań nad ugłaskaniem dementorów. — Ja... Czułbym się zaszczycony, gdyby zechciał pan na to w wolnej chwili rzucić okiem. Przygotowywałem taki raport, choć oczywiście, gdybym wiedział, że ma trafić w takie ręce byłby gotowy już dawno. Jednak w trakcie dostrzegłem nową ścieżkę rozwoju dla tego tematu i postanowiłem ją uruchomić, a potem kompleksowo spisać spostrzeżenia, na podstawie doświadczeń. I testów, bo oczywiście takiego dzieła nie można pozostawić bez licznych eksperymentów. I właściwie, jeśli mam być szczery, właśnie zamierzałem poszukać w archium informacji na temat podobnych badań. Nigdzie indziej tego nie znajdę, bo to o czym myślę nieco wykracza poza... wie pan. Granice uznawane za dopuszczalne.— Zerknął w głąb archiwum, jak gdyby nigdy nic, po czym powrócił wzrokiem do czarodzieja, czyniąc krok w jego stronę. Mówił pogodnie, choć z każdym kolejnym słowem w jego głośnie rozbrzmiewała pasja i poświęcenie, pozbawione fałszu — nie mijał się wcale z prawdą, przynajmniej nie tak bardzo. Ten temat pogrążał go zupełnie. Od zawsze.— Wierzę, że jest szansa na oddzielenie talentu czarodzieja do korzystania z takich przedmiotów jak to zwierciadło i przeniesienia go na coś innego. Lub kogoś innego— dodał powoli i ostrożnie.— I jestem pewien, że za pomocą eksterioryzacji to nie będzie takie trudne.
— Panie Volkov— skinął mu głową na powitanie i uśmiechnął się lekko, grzecznie z lekką skruchą i zdziwieniem wymalowanymi na twarzy. Nie mógł w końcu wiedzieć, że czyni coś niedozwolonego, chciał po prostu przeszukać archiwa departamentu. Dogłębnie. I relatywnie szybko. Aby znaleźć coś na temat badań nad ugłaskaniem dementorów. — Ja... Czułbym się zaszczycony, gdyby zechciał pan na to w wolnej chwili rzucić okiem. Przygotowywałem taki raport, choć oczywiście, gdybym wiedział, że ma trafić w takie ręce byłby gotowy już dawno. Jednak w trakcie dostrzegłem nową ścieżkę rozwoju dla tego tematu i postanowiłem ją uruchomić, a potem kompleksowo spisać spostrzeżenia, na podstawie doświadczeń. I testów, bo oczywiście takiego dzieła nie można pozostawić bez licznych eksperymentów. I właściwie, jeśli mam być szczery, właśnie zamierzałem poszukać w archium informacji na temat podobnych badań. Nigdzie indziej tego nie znajdę, bo to o czym myślę nieco wykracza poza... wie pan. Granice uznawane za dopuszczalne.— Zerknął w głąb archiwum, jak gdyby nigdy nic, po czym powrócił wzrokiem do czarodzieja, czyniąc krok w jego stronę. Mówił pogodnie, choć z każdym kolejnym słowem w jego głośnie rozbrzmiewała pasja i poświęcenie, pozbawione fałszu — nie mijał się wcale z prawdą, przynajmniej nie tak bardzo. Ten temat pogrążał go zupełnie. Od zawsze.— Wierzę, że jest szansa na oddzielenie talentu czarodzieja do korzystania z takich przedmiotów jak to zwierciadło i przeniesienia go na coś innego. Lub kogoś innego— dodał powoli i ostrożnie.— I jestem pewien, że za pomocą eksterioryzacji to nie będzie takie trudne.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Volkov podążał jeszcze chwilę spojrzeniem pomiędzy dłonią Mulcibera a klamką, na której mężczyzna zaciskał palce. Przyglądał mu się krytycznie, a jednocześnie w sposób nieprzenikniony - przez dłużące się sekundy milczał.
- Daruj sobie te pochlebstwa, Mulciber - mruknął kąśliwie i nieprzyjemnie, choć zdawało się, że tak naprawdę zadowalał go podziw pobrzmiewający w słowach młodszego kolegi - nawet jeśli nie był on prawdziwy. - A o czym myślisz? - ciągnął, wyraźnie zaintrygowany przekraczaniem moralnych granic, o których napomknął Ramsey. Wciąż znajdowali się na korytarzu, a perspektywa dyskretnego wkroczenia do pomieszczenia z dokumentacją coraz mocniej zaczynała się oddalać. - Mówisz o talentach stricte magicznych? Tych nabytych? Wrodzonych? Związanych wyłącznie z darem jasnowidzenia? - uparcie kontynuował, a znając jego przekorny charakter, ciężko było stwierdzić, czy robił to z zainteresowania tematem czy chęci udowodnienia Ramseyowi, że popełnił błąd w rozumowaniu. - W przypadku talentów wrodzonych polecam badania na dzieciach, bo choć ciężej wydobyć z nich informacje zwrotne, to wykazują wiele interesujących mechanizmów, które u dorosłych zaczynają już zanikać. A umysł dziecięcy jest znacznie bardziej plastyczny - łatwiej go stymulować, ale też łatwo złamać, co może być już moralnie wątpliwe. Mógłbym rozwodzić się na ten temat długo, ale, ech, to już materiał na osobne badania. Na które teraz, niestety, nie mam czasu, więc jakbyś kiedyś sam zechciał przyjrzeć się tym tematom, to chętnie ujrzę efekty prac. Chociaż chyba umysły nie są rejonem twojej specjalizacji, hm? - rzucił, przechylając lekko głowę. - Swoją drogą, sam muszę złapać z archiwum jeden z raportów, więc - na drodze wyjątku - mogę pomóc ci odnaleźć to, czego szukasz. Byłeś już tu kiedyś? Za czyim pozwoleniem się tu zjawiasz? - mówił coraz więcej i więcej, aż w końcu zwinnie wyminął Ramseya i przekroczył próg pomieszczenia, które Mulciber też chciał nawiedzić.
- Daruj sobie te pochlebstwa, Mulciber - mruknął kąśliwie i nieprzyjemnie, choć zdawało się, że tak naprawdę zadowalał go podziw pobrzmiewający w słowach młodszego kolegi - nawet jeśli nie był on prawdziwy. - A o czym myślisz? - ciągnął, wyraźnie zaintrygowany przekraczaniem moralnych granic, o których napomknął Ramsey. Wciąż znajdowali się na korytarzu, a perspektywa dyskretnego wkroczenia do pomieszczenia z dokumentacją coraz mocniej zaczynała się oddalać. - Mówisz o talentach stricte magicznych? Tych nabytych? Wrodzonych? Związanych wyłącznie z darem jasnowidzenia? - uparcie kontynuował, a znając jego przekorny charakter, ciężko było stwierdzić, czy robił to z zainteresowania tematem czy chęci udowodnienia Ramseyowi, że popełnił błąd w rozumowaniu. - W przypadku talentów wrodzonych polecam badania na dzieciach, bo choć ciężej wydobyć z nich informacje zwrotne, to wykazują wiele interesujących mechanizmów, które u dorosłych zaczynają już zanikać. A umysł dziecięcy jest znacznie bardziej plastyczny - łatwiej go stymulować, ale też łatwo złamać, co może być już moralnie wątpliwe. Mógłbym rozwodzić się na ten temat długo, ale, ech, to już materiał na osobne badania. Na które teraz, niestety, nie mam czasu, więc jakbyś kiedyś sam zechciał przyjrzeć się tym tematom, to chętnie ujrzę efekty prac. Chociaż chyba umysły nie są rejonem twojej specjalizacji, hm? - rzucił, przechylając lekko głowę. - Swoją drogą, sam muszę złapać z archiwum jeden z raportów, więc - na drodze wyjątku - mogę pomóc ci odnaleźć to, czego szukasz. Byłeś już tu kiedyś? Za czyim pozwoleniem się tu zjawiasz? - mówił coraz więcej i więcej, aż w końcu zwinnie wyminął Ramseya i przekroczył próg pomieszczenia, które Mulciber też chciał nawiedzić.
Chwila, w której mierzył go nieprzychylnym spojrzeniem dłużyła się w nieskończoność. Mulciber stał spokojnie, starając się nie wyrażać nic poza codziennym zaabsorbowaniem pracą, w której zwykle i tak spędzał więcej czasu niż musiał. O posadę niewymownego walczył wiele lat; dążąc do samorozwoju, poszerzenia zakresu możliwości i dostępu do tych wszystkich tajemnic, które — między innymi jak ta, której na ten moment dość nieudolnie próbował poszukiwać — znajdowała się w tym archiwum. Był zdeterminowany, by nie stracić tego zajęcia, ale gdyby musiał, poświęciłby go dla misji.
Skarcił go, co przyjął ze spokojem, choć nie czuł się wcale zganiony. Powiedział, co musiał i oboje dobrze to wiedzieli. Otworzył usta i wciągnął powietrze, by odpowiedzieć, ale zwłoka sprowokowała Valkova do paru wynurzeń i dobrych rad, które Mulciber przyjął z ulgą. Zamknął usta na powrót, wysłuchując go z uwagą i lekko kiwają głową dla potwierdzenia, choć stale myślał o tym, co czai się za jego plecami. Z przyjemnością uciąłby sobie pogawędkę na ten temat innym razem i w innych okolicznościach, niestety nie miał zbyt wiele do gadania w tej sprawie, a kuszące Horatio nie wchodziło w grę.
— Z przyjemnością bym posłuchał coś więcej na temat stymulacji psychiki dzieci. Z pewnością łatwo jest taki młody umysł przestymulować i doprowadzić do jakiejś... tragedii. Skutki uboczne muszą być niezwykłe. — Zupełnie jak obskurusy. — Eksperymenty naukowe na dzieciach brzmią brutalnie, podobnie jak próby wydarcia wrodzonego daru z czarodzieja. Może kluczem jest spróbowanie tego na dzieciach– zamyślił się, zastanawiając, czy aby się nie zagalopował w swoich rozważaniach zbyt daleko.
W końcu spuścił głowę lekko, jakby został właśnie przyłapany na gorącym uczynki i wysilił się na uśmiech.
— Oficjalnie nie są — przyznał, przestępując z nogi na nogę. — Ale kierunek, w którym, jak sądzę, będę mógł rozwinąć ten temat również nieco odbiega od mojej specjalizacji. Dlatego jestem tu wcześniej, robię to dodatkowo. Zakładałem, że spędzę tu trochę czasu i będę mógł przeanalizować podobne tematu. A nuż wpadnę na jakieś pominięte wnioski? Może to ja panu pomogę znaleźć ten raport, w końcu wspomniał pan, że ma niewiele czasu — zauważył, powoli zamykając drzwi, aby ktoś jeszcze nie wpadł na idiotyczny pomysł i tu zajrzeć. — A mnie prawdopodobnie przyjdzie tu i tak spędzić go trochę więcej. Dopiero zaczynam karierę, zdecydowanie powinienem dobrze poznać to miejsce.
Zamek w drzwiach cicho zaskrzypiał, gdy dociskał je do końca. W końcu puścił klamkę i ruszył w kierunku pierwszego lepszego regału, spoglądając na tytuły prac. Przeglądnięcie wszystkiego zajmie mu co najmniej rok. — Chyba, że mógłby mnie pan poinstruować co, gdzie znajdę, wtedy pójdzie sprawnie, a ja dostarczę panu raport prosto na biurko— zapewnił, odwracając się przez ramię. Palcami prześlizgnął się po pierwszych pozycjach. Zatrzymał się przy zamkniętej szufladzie. — Flemeth Morrison — odparł z lekkim wahaniem, podając nazwisko swojej koleżanki z Sali Śmierci, a przede wszystkim przełożonej.
Skarcił go, co przyjął ze spokojem, choć nie czuł się wcale zganiony. Powiedział, co musiał i oboje dobrze to wiedzieli. Otworzył usta i wciągnął powietrze, by odpowiedzieć, ale zwłoka sprowokowała Valkova do paru wynurzeń i dobrych rad, które Mulciber przyjął z ulgą. Zamknął usta na powrót, wysłuchując go z uwagą i lekko kiwają głową dla potwierdzenia, choć stale myślał o tym, co czai się za jego plecami. Z przyjemnością uciąłby sobie pogawędkę na ten temat innym razem i w innych okolicznościach, niestety nie miał zbyt wiele do gadania w tej sprawie, a kuszące Horatio nie wchodziło w grę.
— Z przyjemnością bym posłuchał coś więcej na temat stymulacji psychiki dzieci. Z pewnością łatwo jest taki młody umysł przestymulować i doprowadzić do jakiejś... tragedii. Skutki uboczne muszą być niezwykłe. — Zupełnie jak obskurusy. — Eksperymenty naukowe na dzieciach brzmią brutalnie, podobnie jak próby wydarcia wrodzonego daru z czarodzieja. Może kluczem jest spróbowanie tego na dzieciach– zamyślił się, zastanawiając, czy aby się nie zagalopował w swoich rozważaniach zbyt daleko.
W końcu spuścił głowę lekko, jakby został właśnie przyłapany na gorącym uczynki i wysilił się na uśmiech.
— Oficjalnie nie są — przyznał, przestępując z nogi na nogę. — Ale kierunek, w którym, jak sądzę, będę mógł rozwinąć ten temat również nieco odbiega od mojej specjalizacji. Dlatego jestem tu wcześniej, robię to dodatkowo. Zakładałem, że spędzę tu trochę czasu i będę mógł przeanalizować podobne tematu. A nuż wpadnę na jakieś pominięte wnioski? Może to ja panu pomogę znaleźć ten raport, w końcu wspomniał pan, że ma niewiele czasu — zauważył, powoli zamykając drzwi, aby ktoś jeszcze nie wpadł na idiotyczny pomysł i tu zajrzeć. — A mnie prawdopodobnie przyjdzie tu i tak spędzić go trochę więcej. Dopiero zaczynam karierę, zdecydowanie powinienem dobrze poznać to miejsce.
Zamek w drzwiach cicho zaskrzypiał, gdy dociskał je do końca. W końcu puścił klamkę i ruszył w kierunku pierwszego lepszego regału, spoglądając na tytuły prac. Przeglądnięcie wszystkiego zajmie mu co najmniej rok. — Chyba, że mógłby mnie pan poinstruować co, gdzie znajdę, wtedy pójdzie sprawnie, a ja dostarczę panu raport prosto na biurko— zapewnił, odwracając się przez ramię. Palcami prześlizgnął się po pierwszych pozycjach. Zatrzymał się przy zamkniętej szufladzie. — Flemeth Morrison — odparł z lekkim wahaniem, podając nazwisko swojej koleżanki z Sali Śmierci, a przede wszystkim przełożonej.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
- Umysły dzieci zaiste są fascynujące... - wymruczał pod nosem, najprawdopodobniej mówiąc już nie do Ramseya, a burcząc to do siebie samego. - Mhm - podsumował dość niewylewnie, brzmiąc na jednocześnie zainteresowanego i podejrzliwego - ale najprawdopodobniej Gregor miał po prostu taki styl bycia. W innym świecie byłby znamienitym profesorem w Hogwarcie; aktualnie nikt jednak nie zaproponowałby mu tej posady i nie umożliwił pracy z dziećmi - wiedza o jego ekscentrycznych i najczęściej graniczących z prawem eksperymentach nie była nikomu obca; najprawdopodobniej bez niezliczonych zasług dla rozwoju nauki i patronatu Departamentu Tajemnic już dawno gniłby za kratkami. Wiedzieli o tym wszyscy - ale nikt nie mówił o tym na głos. Oczywiście oprócz samego Gregora, którego nie obchodziły żadne normy moralne i społeczne, czemu często dawał upust jak najbardziej publicznie.
- Aha - kontynuował elokwentny wywód, usłyszawszy, skąd Ramsey otrzymał pozwolenie. Volkov nie brzmiał ani na zaaferowanego, ani na przekonanego - nie zawracał sobie jednak głowy drążeniem tematu. - Mówiłem coś takiego? - skrzywił się lekko na słowa Mulcibera o tym, że Gregor rzekomo się spieszył; zerknął na młodszego kolegę z ukosa, przeszywając go spojrzeniem, jakby starał się dostrzec coś, co na pierwszy rzut oka nie było widoczne. Odwrócił się jednak znowu, by zagłębić się w pomieszczenie. - Oj, o tym, co gdzie znajdziesz, to mógłbym długo opowiadać. Opierając się jednak o naszą rozmowę, myślę, że właśnie tam znajdziesz to, czego potrzebujesz - raporty z dawnych badań na temat talentów i eksterioryzacji znajdziesz tam. I tam - mruknął, wskazując dziwnie mocno pomarszczonym palcem (nie był wszak aż tak stary) najpierw zachodnią, a potem północno-zachodnią część pomieszczenia. Uczyniwszy to, sam ruszył bardziej w kierunku wschodu i szybko ukrył się za którąś z niezliczonych półek - zniknął Ramseyowi z oczu. Jeżeli Mulciber chciał rozpocząć poszukiwania na własną rękę, był to odpowiedni moment.
| ST odnalezienia raportu na własną rękę wśród półek to - zgodnie z zapowiedzią - 70 (bonus za spostrzegawczość).
Nie jest to jednak jedyny rzut k100, jaki musisz wykonać w tej turze - drugi zaważy na tym, czy zdołasz ukryć się wśród półek na tyle skutecznie, by umknąć spojrzeniu Gregora i niespostrzeżenie poszukiwać dokumentacji. W tej turze ST ukrycia się jest równe 45 (bonus za ukrywanie się).
Jeżeli pierwszy rzut (spostrzegawczość) Ci się nie uda, natomiast drugi (ukrywanie się), zakończy się sukcesem, to nie musisz czekać na moją reakcję - możesz jednokrotnie ponowić próbę bez wcześniejszego posta mistrza, a ST ukrycia się będzie pozostawiać w drugiej turze niezmienne.
Możesz też dokonać próby wybrnięcia z tej sytuacji w dowolny inny sposób - kto wie jednak, jakie przyniesie to skutki.
- Aha - kontynuował elokwentny wywód, usłyszawszy, skąd Ramsey otrzymał pozwolenie. Volkov nie brzmiał ani na zaaferowanego, ani na przekonanego - nie zawracał sobie jednak głowy drążeniem tematu. - Mówiłem coś takiego? - skrzywił się lekko na słowa Mulcibera o tym, że Gregor rzekomo się spieszył; zerknął na młodszego kolegę z ukosa, przeszywając go spojrzeniem, jakby starał się dostrzec coś, co na pierwszy rzut oka nie było widoczne. Odwrócił się jednak znowu, by zagłębić się w pomieszczenie. - Oj, o tym, co gdzie znajdziesz, to mógłbym długo opowiadać. Opierając się jednak o naszą rozmowę, myślę, że właśnie tam znajdziesz to, czego potrzebujesz - raporty z dawnych badań na temat talentów i eksterioryzacji znajdziesz tam. I tam - mruknął, wskazując dziwnie mocno pomarszczonym palcem (nie był wszak aż tak stary) najpierw zachodnią, a potem północno-zachodnią część pomieszczenia. Uczyniwszy to, sam ruszył bardziej w kierunku wschodu i szybko ukrył się za którąś z niezliczonych półek - zniknął Ramseyowi z oczu. Jeżeli Mulciber chciał rozpocząć poszukiwania na własną rękę, był to odpowiedni moment.
| ST odnalezienia raportu na własną rękę wśród półek to - zgodnie z zapowiedzią - 70 (bonus za spostrzegawczość).
Nie jest to jednak jedyny rzut k100, jaki musisz wykonać w tej turze - drugi zaważy na tym, czy zdołasz ukryć się wśród półek na tyle skutecznie, by umknąć spojrzeniu Gregora i niespostrzeżenie poszukiwać dokumentacji. W tej turze ST ukrycia się jest równe 45 (bonus za ukrywanie się).
Jeżeli pierwszy rzut (spostrzegawczość) Ci się nie uda, natomiast drugi (ukrywanie się), zakończy się sukcesem, to nie musisz czekać na moją reakcję - możesz jednokrotnie ponowić próbę bez wcześniejszego posta mistrza, a ST ukrycia się będzie pozostawiać w drugiej turze niezmienne.
Możesz też dokonać próby wybrnięcia z tej sytuacji w dowolny inny sposób - kto wie jednak, jakie przyniesie to skutki.
Zaciekawił go. Gdyby nie niedająca o sobie zapomnieć myśl, że przybył tu w konkretnym celu, chętnie zagłębiłby się z nim w dalszą dyskusję na temat dzieci i ich umysłów. Pomimo dość kontrowersyjnych poglądów i metod działania, współpraca z nim byłaby owocna, gdyby tylko był do niej zdolny; już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że był ciężkim współtowarzyszem badań. Podzielał jego fascynację tematem; może w innej sytuacji odnalazłby w nim jakiś cień autorytetu, a teraz szczególnie nie mógł odeprzeć wrażenia, że ze swoim umysłem nadałby się do poparcia ich sprawy. Nie zamierzał jednak ciągnąć dłużej wywodu. Wystarczająco dużo jak na siebie już powiedział; może za dużo, przez to teraz tkwił z nim w jednym pomieszczeniu, lub za mało, bo wciąż nie dowiedział się tego, po co tu przyszedł. W milczeniu, pozostawiając go bez odpowiedzi, zniósł jego przeszywające spojrzenie. Zbyt szybko wychwycił sugestię. Zrobił zakłopotaną minę, może coś opacznie zrozumiał — cóż za błąd. Nie miał nic złego na myśli, to oczywiste. Uśmiechnął się w podzięce za naprawdę wartościową wskazówkę i podążył wzrokiem za jego palcem, spoglądając na regały. Te od razu wykluczył ze swoich poszukiwań, przynajmniej dzięki niemu mógł skrócić sobie pracę(doprawdy?). Gdyby tak usnął nad swoimi raportam i dał mu dzięki temu więcej swobody i czasu byłoby jeszcze lepiej.
Tymczasem, powstrzymał głośne westchnięcie, odprowadzając go wzrokiem za półki, przez co zupełnie stracił go z oczu. Upewnił się, że ma przy sobie różdżkę i w ferworze wyjaśnień i kiepskiego umykania przed wątpliwym towarzystwem nigdzie jej nie zgubił, a następnie zabrał się do pracy. Cichym, choć szybkim krokiem przeszedł do północnej części archiwum, jak najdalej odsuniętego od Gregora, choć przeczuwał, że Valkov mógłby mu wiele powiedzieć na temat tych konkretnych badań. Był na tyle wysoko postawionym i uzdolnionym niewymownym, że nie zdziwiłby go fakt, że sam brał w tym udział. Postanowił jednak nie ryzykować, i nie pytać go o to wprost, przynajmniej na razie.
| Rzut 1 spostrzegawczość (+5); rzut 2 ukrywanie się (+5)
Tymczasem, powstrzymał głośne westchnięcie, odprowadzając go wzrokiem za półki, przez co zupełnie stracił go z oczu. Upewnił się, że ma przy sobie różdżkę i w ferworze wyjaśnień i kiepskiego umykania przed wątpliwym towarzystwem nigdzie jej nie zgubił, a następnie zabrał się do pracy. Cichym, choć szybkim krokiem przeszedł do północnej części archiwum, jak najdalej odsuniętego od Gregora, choć przeczuwał, że Valkov mógłby mu wiele powiedzieć na temat tych konkretnych badań. Był na tyle wysoko postawionym i uzdolnionym niewymownym, że nie zdziwiłby go fakt, że sam brał w tym udział. Postanowił jednak nie ryzykować, i nie pytać go o to wprost, przynajmniej na razie.
| Rzut 1 spostrzegawczość (+5); rzut 2 ukrywanie się (+5)
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'k100' : 26
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'k100' : 26
Ciężko byłoby zarzucić Ramseyowi dyskrecję. Skradał się i przemieszczał z niewystarczającą zręcznością; fałszywy krok, złe ułożenie dłoni i niedokładne skrycie się za jedną z szafek starczyło, by po krótkiej chwili nieudolnych poszukiwań Mulciber znalazł się prosto na linii wzroku Gregora. Ten znów zamilkł i skrzywił się lekko, wbijając w niego uważne, zaskakująco nieprzyjemne spojrzenie; przerwał przewracanie kartek jednego z dzierżonych raportów. - Co ty kombinujesz, Mulciber? - wypalił wprost, krzyżując ręce na piersi i opierając się o jedną z zakurzonych szafek - nie odwracał przy tym od Ramseya oczu.
Słodka Morgano, gdzieś to musi tu być. Zaczynał się niecierpliwić. Sytuacja nie malowała się wcale kolorowo, Gregor mógł go w każdej chwili stąd wyrzucić, a on nie natrafił nawet na ślad tych przeklętych raportów. Najgorsze, że nie wiedział nawet, gdzie ich powinien szukać. Błądził wzrokiem po grzbietach teczek, ledwie mieszczących luźno włożone pergaminy, notatników, zwojów z zapiskami, ksiąg. Dokumenty, które przeglądał zdecydowanie nie wyglądały na takie, których poszukiwał. Żaden z tytułów nawet nie wskazywał na to, by był bliski odnalezienia choćby wskazówki. Kiedy wsuwał ostatnią pozycję na swoje miejsce, natrafił prosto na wzrok niewymownego — zastygł w bezruchu na dłuższą chwilę.
— Nic! — odparł od razu z wyraźnym oburzeniem w głosie. Czy on wyglądał na kogoś, kto mógłby coś, cokolwiek tutaj kombinować? Po prostu szukał. — Po prostu studiuję literaturę — bąknął jeszcze, dosuwając pozycję do końca. — Pójdę, o, tam — wymamrotał jeszcze i ruszył w kierunku zachodnim, czyli tam, gdzie początkowo wskazał Valkov.
— Nic! — odparł od razu z wyraźnym oburzeniem w głosie. Czy on wyglądał na kogoś, kto mógłby coś, cokolwiek tutaj kombinować? Po prostu szukał. — Po prostu studiuję literaturę — bąknął jeszcze, dosuwając pozycję do końca. — Pójdę, o, tam — wymamrotał jeszcze i ruszył w kierunku zachodnim, czyli tam, gdzie początkowo wskazał Valkov.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
- Aha - Gregor dał ponowny upust swojej elokwencji, zerknął na Ramseya podejrzliwie i powrócił do zadania, które zajmowało go jeszcze przed chwilą. Pozostawał jednak czujny - co chwilę unosił kontrolnie wzrok.
| ST odnalezienia raportu to wciąż 70 (bonus za spostrzegawczość).
W tej turze ST ukrycia się przed wzrokiem Gregora jest równe 111 (bonus za ukrywanie się).
Jeżeli pierwszy rzut (spostrzegawczość) Ci się nie uda, natomiast drugi (ukrywanie się), zakończy się sukcesem, to nie musisz czekać na moją reakcję - możesz jednokrotnie ponowić próbę bez wcześniejszego posta mistrza, a ST ukrycia się będzie pozostawiać w drugiej turze niezmienne.
Możesz też dokonać próby wybrnięcia z tej sytuacji w dowolny inny sposób - kto wie jednak, jakie przyniesie to skutki.
| ST odnalezienia raportu to wciąż 70 (bonus za spostrzegawczość).
W tej turze ST ukrycia się przed wzrokiem Gregora jest równe 111 (bonus za ukrywanie się).
Jeżeli pierwszy rzut (spostrzegawczość) Ci się nie uda, natomiast drugi (ukrywanie się), zakończy się sukcesem, to nie musisz czekać na moją reakcję - możesz jednokrotnie ponowić próbę bez wcześniejszego posta mistrza, a ST ukrycia się będzie pozostawiać w drugiej turze niezmienne.
Możesz też dokonać próby wybrnięcia z tej sytuacji w dowolny inny sposób - kto wie jednak, jakie przyniesie to skutki.
To zaczynało się robić irytujące. Czuł się jak uczniak, którego lada moment ktoś przyłapie na oszukiwaniu podczas owutemów. Musiał się pilnować, musiał być czujny, żeby nie dać się złapać. Gregor już i tak wystarczająco często spoglądał w jego stronę, zapewne również nadstawiał uszu. Liczył na to, że prędzej niż później znajdzie to, czego potrzebuje i po prostu sobie pójdzie, zamiast nadzorować jego poczynania w archiwum. Zupełnie jakby miał powody, aby mu nie ufać.
Obrócił się przez ramię, zerkając na mężczyznę i kiedy ten powrócił do swoich zajęć(czegokolwiek szukał) lekko zboczył z pierwotnego kursu w stronę regału, tym razem umiejscowionego w południowej części pokoju. Gdzieś musiało to być. Jeśli początkowo zakładał, że znalezienie czegokolwiek w archiwum Departamentu tajemnic będzie proste, to się grubo przeliczył. Nie dość, że panował tu istny burdel to jeszcze czuł na karku oddech o wiele wyżej od niego postawionego kolegi z pracy, którego obecność zdecydowanie nie była mu na rękę. Stanął przy jednej z półek i zerknął w kierunku Valkova, aby sprawdzić, czy przypadkiem mu się nie przygląda. Nie widział go, ani wystającej głowy, więc liczył na to, że rzeczywiście zajął się poszukiwaniem swojego raportu. Wziął głęboki wdech i zaczął przeglądać pozycje po raz kolejny, licząc na to, że tym razem się powiedzie.
Obrócił się przez ramię, zerkając na mężczyznę i kiedy ten powrócił do swoich zajęć(czegokolwiek szukał) lekko zboczył z pierwotnego kursu w stronę regału, tym razem umiejscowionego w południowej części pokoju. Gdzieś musiało to być. Jeśli początkowo zakładał, że znalezienie czegokolwiek w archiwum Departamentu tajemnic będzie proste, to się grubo przeliczył. Nie dość, że panował tu istny burdel to jeszcze czuł na karku oddech o wiele wyżej od niego postawionego kolegi z pracy, którego obecność zdecydowanie nie była mu na rękę. Stanął przy jednej z półek i zerknął w kierunku Valkova, aby sprawdzić, czy przypadkiem mu się nie przygląda. Nie widział go, ani wystającej głowy, więc liczył na to, że rzeczywiście zajął się poszukiwaniem swojego raportu. Wziął głęboki wdech i zaczął przeglądać pozycje po raz kolejny, licząc na to, że tym razem się powiedzie.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k100' : 1
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k100' : 1
Niestety - nie powiodło się. Być może to stres spowodowany obecnością drugiego mężczyzny, być może zwykły zbieg okoliczności - coś jednak sprawiło, że zanim Ramsey się obejrzał, zza szafki, przy której właśnie stał, wkrótce wyszedł Gregor; krzyżował ręce na piersi i z marsową miną przyglądał się Ramseyowi, który ponownie zabłądził w trakcie poszukiwań. Drugi raz pod rząd znalazł się gdzieś, gdzie znaleźć się nie powinien - i Gregor nie musiał nawet grzeszyć inteligencją, aby domyśleć się, że coś było nie tak. Milczał jednak, intensywnie wpatrując się w młodszego mężczyznę - zupełnie jakby oczekiwał tłumaczeń.
Palcami pospiesznie wertował pożółkłe kartki, licząc, że po pierwszych hasłach zdoła odszukać to, czego potrzebował. Niestety, ani kwestia czasu, ani miłości go nie interesowały, a trafiał wyłącznie na podobne tematy badań. Wzrokiem przemykał po tytułach dość pospiesznie. Nie miał czasu do stracenia. Gregor w każdej chwili mógł mu zajrzeć przez ramię, kiedy ten działał zadziwiająco nieporadnie, nieskutecznie i do siebie niepodobnie; Valkov zaś wykazywał się niebywałym słuchem i czujnością. Kiedy wyrósł spod ziemi tuż obok, wiedział, że nie zdoła mu ukryć szperania w sprawach, które nie powinny go dziś obchodzić. Uniósł na niego wzrok powoli, niespiesznie, nie odsuwając od siebie dokumentów. Widząc jego minę, powoli wciągnął powietrze w płuca.
— W porządku — powiedział, przerywając przedłużającą się nieprzyjemnie ciszę. Dalsze udawanie, że zabłądził nie miało najmniejszego sensu, już na pierwszy rzut oka widział, że omijał wskazane regały. — Potrzebuję czegoś więcej niż raportów na temat eksterioryzacji— przyznał w końcu, wsuwając opasły tom zapisków i wysuwając powoli kolejny. Zastygł jednak przy nim, zwracając się już całkiem do Valkova. — Szukam jeszcze informacji na temat tych przeklętych anomalii — dodał z fałszywą irytacją; może i dał się przyłapać jak gówniarz, ale wciąż potrafił nad sobą panować. Wolał jednak okazać przy tym typowo ludzkie emocje, strach, rozczarowanie, pokorę, której nie czuł i szacunek względem starszego kolegi w pracy, zdając sobie sprawę, że nadmierna pewność siebie i buta daleko go w tej chwili nie zaprowadzą. — Muszę wiedzieć, czy da się je do czegoś wykorzystać; muszę wiedzieć jaki wpływ mają na dzieci— zamierzał odnieść się do jego fascynacji umysłami dzieci, eksperymentami na nich, licząc, że w ten sposób uda mu się wyjść z tej wstrętnej pułapki, w którą sam się zapędził. Valkov był znany ze swych kontrowersyjnych poglądów, z pewnością sam interesował się tą kwestią i zastanawiał nad powstaniem tych trudnych do wyjaśnienia problemów magicznego świata. — Anomalie mają silne, czarnomagiczne pochodzenie. Taka siła powinna być umiejętnie wykorzystana, a ja jestem pewien, że przy odpowiednio skomponowanym sprzężeniu zwrotnym jest w stanie nie tylko zabić, ale i pokonać śmierć. Muszę znaleźć informacje o tym jak i na co może oddziaływać. Ludzi, stworzenia, istoty. Pomoże mi pan? — spytał otwarcie, wcale nie licząc na to, że się zgodzi, choć przy jego pomocy mógłby znaleźć te raporty, o które mu naprawdę chodziło. Mógł wiedzieć coś na temat udomawiania dementorów za pomocą anomalii. Mógł się tym z nim podzielić.
— W porządku — powiedział, przerywając przedłużającą się nieprzyjemnie ciszę. Dalsze udawanie, że zabłądził nie miało najmniejszego sensu, już na pierwszy rzut oka widział, że omijał wskazane regały. — Potrzebuję czegoś więcej niż raportów na temat eksterioryzacji— przyznał w końcu, wsuwając opasły tom zapisków i wysuwając powoli kolejny. Zastygł jednak przy nim, zwracając się już całkiem do Valkova. — Szukam jeszcze informacji na temat tych przeklętych anomalii — dodał z fałszywą irytacją; może i dał się przyłapać jak gówniarz, ale wciąż potrafił nad sobą panować. Wolał jednak okazać przy tym typowo ludzkie emocje, strach, rozczarowanie, pokorę, której nie czuł i szacunek względem starszego kolegi w pracy, zdając sobie sprawę, że nadmierna pewność siebie i buta daleko go w tej chwili nie zaprowadzą. — Muszę wiedzieć, czy da się je do czegoś wykorzystać; muszę wiedzieć jaki wpływ mają na dzieci— zamierzał odnieść się do jego fascynacji umysłami dzieci, eksperymentami na nich, licząc, że w ten sposób uda mu się wyjść z tej wstrętnej pułapki, w którą sam się zapędził. Valkov był znany ze swych kontrowersyjnych poglądów, z pewnością sam interesował się tą kwestią i zastanawiał nad powstaniem tych trudnych do wyjaśnienia problemów magicznego świata. — Anomalie mają silne, czarnomagiczne pochodzenie. Taka siła powinna być umiejętnie wykorzystana, a ja jestem pewien, że przy odpowiednio skomponowanym sprzężeniu zwrotnym jest w stanie nie tylko zabić, ale i pokonać śmierć. Muszę znaleźć informacje o tym jak i na co może oddziaływać. Ludzi, stworzenia, istoty. Pomoże mi pan? — spytał otwarcie, wcale nie licząc na to, że się zgodzi, choć przy jego pomocy mógłby znaleźć te raporty, o które mu naprawdę chodziło. Mógł wiedzieć coś na temat udomawiania dementorów za pomocą anomalii. Mógł się tym z nim podzielić.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Gregor ostro mierzył Ramseya wzrokiem, gdy ten zdecydował się zabrać głos.
- W porządku - odparł w końcu cierpko, gorzko, a z jego spojrzenia nie uciekała podejrzliwość. - Dostarczę ci kilka raportów, które będą mogły pomóc ci w potencjalnych badaniach. A wcześniej rozmówię się na ten temat z twoją przełożoną. Tymczasem natychmiast stąd wyjdź, bo coś mi tu śmierdzi, a bardzo nie chciałbym nabrać co do ciebie, Mulciber, podejrzeń. Myślę, że wiesz, jak kończą niewygodni ludzie w Departamencie Tajemnic - dodał, a w jego głosie nie kryła się groźba; jedynie coś na kształt psychopatycznej obojętności. Wzrok mężczyzny był zniecierpliwiony - i ponaglał.
Jeżeli zechcesz jeszcze w tej turze podjąć jakąś konkretną akcję związaną np. z użyciem biegłości i potrzebujesz konsultacji celem ustalenia ST wykonania tej czynności, skontaktuj się z mistrzem gry.
- W porządku - odparł w końcu cierpko, gorzko, a z jego spojrzenia nie uciekała podejrzliwość. - Dostarczę ci kilka raportów, które będą mogły pomóc ci w potencjalnych badaniach. A wcześniej rozmówię się na ten temat z twoją przełożoną. Tymczasem natychmiast stąd wyjdź, bo coś mi tu śmierdzi, a bardzo nie chciałbym nabrać co do ciebie, Mulciber, podejrzeń. Myślę, że wiesz, jak kończą niewygodni ludzie w Departamencie Tajemnic - dodał, a w jego głosie nie kryła się groźba; jedynie coś na kształt psychopatycznej obojętności. Wzrok mężczyzny był zniecierpliwiony - i ponaglał.
Jeżeli zechcesz jeszcze w tej turze podjąć jakąś konkretną akcję związaną np. z użyciem biegłości i potrzebujesz konsultacji celem ustalenia ST wykonania tej czynności, skontaktuj się z mistrzem gry.
Zapowiedź rozmowy z przełożoną nie wróżyła niczego dobrego, a w świetle obecnej sytuacji obietnica dostarczenia raportów nie brzmiała wcale uspokajająco. Byłby naiwny, wierząc, że znajdzie wśród nich to, czego szukał. Nie skomentował jednak jego słów, znosząc jego podejrzliwe spojrzenie przez dłuższą chwilę, a gdy skończył, westchnął cicho. Nie miał jednak wyjścia, jak wykonać jego polecenie, najlepiej bez zbędnej zwłoki. Sięgnięcie po różdżkę było ryzykowne, a on już wystarczająco niebezpiecznie balansował na granicy. Nie zamierzał wpaść, ale i nie zamierzał rezygnować z pierwotnego planu. Po prostu chwila mu nie sprzyjała.
Skinął mu głową w milczeniu i prędko porzucił przeglądane raporty. Wsunął je tam, gdzie były od samego początku i niechętnie, ale bez protestów wyminął niewymownego, nie patrząc mu w oczy. Unikał jego wzroku i chciał się jak najszybciej znaleźć daleko od niego. Opuścił archiwum, zamykając za sobą drzwi, aby słyszał, gdy otworzą się ponownie, a następnie ruszył przed siebie i skręcił w korytarz nieopodal, który był wyjątkowo rzadko odwiedzany; pomieszczenia, do których drzwi się na nim znajdowały były od dawna nieużywane, prawdopodobnie puste; tuż obok miał też wnękę, w którą mógłby się wcisnąć, gdyby ktoś przechodził obok. Uznał to za dobry punkt obserwacyjny, zarówno niezbyt dziwny i budzący podejrzenia, gdyby po raz kolejny przypadkiem trafił na kogoś nieodpowiedniego. Zatrzymał się na rogu, upewniając się, że pozostaje niewidoczny i nasłuchiwał. Czekał aż Valkov opuści archiwum, raz na jakiś czas wyglądając za róg.
Skinął mu głową w milczeniu i prędko porzucił przeglądane raporty. Wsunął je tam, gdzie były od samego początku i niechętnie, ale bez protestów wyminął niewymownego, nie patrząc mu w oczy. Unikał jego wzroku i chciał się jak najszybciej znaleźć daleko od niego. Opuścił archiwum, zamykając za sobą drzwi, aby słyszał, gdy otworzą się ponownie, a następnie ruszył przed siebie i skręcił w korytarz nieopodal, który był wyjątkowo rzadko odwiedzany; pomieszczenia, do których drzwi się na nim znajdowały były od dawna nieużywane, prawdopodobnie puste; tuż obok miał też wnękę, w którą mógłby się wcisnąć, gdyby ktoś przechodził obok. Uznał to za dobry punkt obserwacyjny, zarówno niezbyt dziwny i budzący podejrzenia, gdyby po raz kolejny przypadkiem trafił na kogoś nieodpowiedniego. Zatrzymał się na rogu, upewniając się, że pozostaje niewidoczny i nasłuchiwał. Czekał aż Valkov opuści archiwum, raz na jakiś czas wyglądając za róg.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Korytarz
Szybka odpowiedź