Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Mieszcząca się w podziemiach pracownia alchemiczna całkowicie poświęcona została zadaniu przygotowywania eliksirów na zamówienie. Dojście do niej jest dość kłopotliwe - należy przebrnąć przez gąszcz korytarzy tworzących skomplikowany labirynt. Dla kogoś, kto nie zagląda do pomieszczenia zbyt często, jego położenie pozostaje nieznane. Dopiero pod koniec długiej wędrówki można odnaleźć ciężkie, drewniane drzwi z metalowymi elementami; po przekroczeniu progu pokoju wzdłuż ścian znajdują się solidne, mahoniowe regały skrywające najróżniejsze księgi, ingrediencje oraz przedmioty. W centrum znajduje się porządny stół wraz z paleniskiem potrzebnym do podgrzewania kociołka. Jedno, jedyne okno widnieje na wprost wejścia - wiecznie jest ubrudzone, najczęściej także zasłaniane grubą kotarą.
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
To jakiś koszmar. Nie wiem co robię źle, że tak wszystko psuję. Mocno psuję. Marnuję składniki, marnuję swoje umiejętności. Nie, chyba ich nie mam. To nienormalne, żeby tyle razy zepsuć wywar. Coś musi być nie tak. Prawdopodobnie to we mnie tkwi problem. Zirytowany odchodzę na chwilę od stołu i przemierzam nerwowo pracownię. Skrzat sprząta po moim nieudanym eksperymencie, a ja po krótkiej przerwie ponownie zabieram się za smoczą łzę, którą nadal potrzebuję wytworzyć. Skoro ostatnia porcja nie wyszła, to muszę próbować dalej. Ustawiam kocioł nad paleniskiem i kiedy dno nabiera temperatury, wrzucam tam łuskę smoka, z zamiarem wyprażenia jej przez kilka minut. Dopiero wtedy wlewam wodę w oczekiwaniu, aż ta się zagotuje.
Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Błagam, niech tym razem się uda, bo jak nie, to ja nie wiem. Zostanie mi tylko jedna próba, co wcale mnie nie pociesza. Ani trochę. Bo znając mnie, to jak już zepsuję, to po całości. Nie chcę. Potrzebuję tych eliksirów, to znaczy, Rycerze potrzebują. Chyba. W każdym razie powinienem się wreszcie na coś przydać. Naprawdę. Proszę.
Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Błagam, niech tym razem się uda, bo jak nie, to ja nie wiem. Zostanie mi tylko jedna próba, co wcale mnie nie pociesza. Ani trochę. Bo znając mnie, to jak już zepsuję, to po całości. Nie chcę. Potrzebuję tych eliksirów, to znaczy, Rycerze potrzebują. Chyba. W każdym razie powinienem się wreszcie na coś przydać. Naprawdę. Proszę.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Nadal fatalnie. To znaczy, lepiej niż ostatnio, eliksir chyba prawie wyszedł. Prawie robi znaczącą różnicę. W tym sensie, że muszę przelać zawartość naczynia do fiolek oznaczonych znakiem zapytania. Nie wiem czy coś z tego będzie. Niby jest poprawa, ale to mało pocieszające. Skrzat sprząta po moim nieudanym eksperymencie, a ja po krótkiej przerwie ponownie zabieram się za smoczą łzę, którą nadal potrzebuję wytworzyć. Skoro ostatnia porcja nie wyszła, to muszę próbować dalej. Ustawiam kocioł nad paleniskiem i kiedy dno nabiera temperatury, wrzucam tam łuskę smoka, z zamiarem wyprażenia jej przez kilka minut. Dopiero wtedy wlewam wodę w oczekiwaniu, aż ta się zagotuje.
Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Chcę, żeby tym razem wyszło. To moja ostatnia szansa. Wielki Morsie, daj mi siłę i umiejętności do zrobienia tego specyfiku. Jeśli nie wyjdzie, to już koniec, muszę ruszyć dalej z moją listą. Jednak mimo wszystko żywię nadzieję, że się powiedzie. Nie wiem dlaczego, bo nie jestem optymistą, ale chyba nic innego mi już nie pozostaje, jak próbować jakoś weselej się do tego nastawić. Bo naprawdę przydałby się ten eliksir. Dobra, powtarzam to w swojej głowie na okrągło, a to nie o to chodzi. Więc patrzę i czekam czy coś umiem zrobić czy jednak nie.
Kroję skrupulatnie język kameleona, który chwilę później ląduje w bulgoczącym wywarze. Do tego potrzebuję jeszcze fiolkę krwi salamandry, jaką przelewam do wody. Całość mieszam, pięć razy w lewo, osiem w prawo i dwa w lewo. Tak, tak powinno być dobrze. Na dobre zakończenie potrzebuję jeszcze dziewięć całych much siatkoskrzydłych oraz jedynego składnika roślinnego, poszatkowanego aloesu będącego dopełnieniem całego procesu tworzenia eliksiru. Pozostaje mi już tylko zamieszanie cztery razy w prawo i oczekiwanie na efekt. Chcę, żeby tym razem wyszło. To moja ostatnia szansa. Wielki Morsie, daj mi siłę i umiejętności do zrobienia tego specyfiku. Jeśli nie wyjdzie, to już koniec, muszę ruszyć dalej z moją listą. Jednak mimo wszystko żywię nadzieję, że się powiedzie. Nie wiem dlaczego, bo nie jestem optymistą, ale chyba nic innego mi już nie pozostaje, jak próbować jakoś weselej się do tego nastawić. Bo naprawdę przydałby się ten eliksir. Dobra, powtarzam to w swojej głowie na okrągło, a to nie o to chodzi. Więc patrzę i czekam czy coś umiem zrobić czy jednak nie.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 64
'k100' : 64
Dobrze. Udaje mi się dokonać niemożliwego i stworzyć ten przeklęty eliksir, który stawał mi przez ostatnie godziny ością w gardle. Mogę więc odhaczyć go na liście życzeń i odetchnąć z ulgą. Zwłaszcza, że to była moja ostatnia próba. Dobra robota. Przelewam więc trzy porcje do osobnych fiolek, odkładam je na miejsce, a skrzat czyści kociołek. Świetnie. Jednak to nie koniec pracy, a ledwie początek. Dalej na zleceniu mam marynowaną narośl ze szczuroszczeta. Ciekaw jestem czy tym razem się uda. Muszę w siebie wierzyć, dlatego niezrażony ewentualną porażką biorę się do roboty. Kiedy woda już wrze, dodaję do niej pokrojone w grube plastry czułki szczuroszczeta mające być sercem tego wywaru. Mieszam całość delikatnie, miękkim ruchem zataczając okręgi. Najpierw piętnaście razy w prawo, później piętnaście razy w lewo, potem na zmianę przez cztery minuty. Potem dobywam moździerza, żeby w nim ugnieść dorodny pazur hipogryfa, silnie magiczną ingrediencję. Mam nadzieję wzmocnić w ten sposób efekt mikstury. Wsypuję proszek do gotującej się zupy, po czym kroję kolejny język kameleona. Dorzucam do całości. Mieszam intensywnie przez cztery minuty nim postanawiam przygotować resztę. Tą resztą jest garść włosia kuguchara, kolejnego magicznego stworzenia. Dosypuję je do powstającego eliksiru, znów zabierając się za mieszanie. Spokojne, metodyczne. Dwadzieścia razy w prawo i siedem w lewo. Tak będzie idealnie, a przynajmniej chcę w to wierzyć. Oddycham spokojnie. Ostatni składnik. Szatkuję pęk wodnej gwiazdy, dorzucając ją do eliksiru wraz z sokami oraz wodą. Tak powinno być idealnie. Jeszcze tylko kilka ruchów mieszających całym tym kramem i powinienem rozpoznać czy uwarzone przeze mnie dzieło nadaje się do wypicia czy raczej do spuszczenia w kanał. Mam jednak nadzieję, że to pierwsze, bo już dość dzisiaj napsułem. To chyba nie jest mój dobry dzień. Nie, to na pewno nie jest mój dobry dzień. A mimo to wciąż próbuję, naiwniak ze mnie. Wielki Morsie, pozwól mi dokończyć tego dzieła.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Marynowana narośl ze szczuroszczeta udaje się od razu, co mnie zaskakuje, ale przecież nie będę narzekać. Wielki Mors miał mnie w opiece, ale nie jestem pewien czy ten czas już nie przeminął i czy nie będę bujał się z kolejnymi nieudanymi próbami. Trudno i darmo, muszę zaryzykować. Mam jeszcze kilka pozycji na liście. Już wypatrzyłem jedną z nich. Teoretycznie nie jest szczególnie trudna, ale nie mogę dać się zwieść pozorom. To one zwykle zawodzą, niestety. Więc skrzat zajmuje się sprzątaniem, a ja zabieram się za kolejny punkt. Tym razem za maść z wodnej gwiazdy. Jeden z leczniczych wywarów. Jednak również takie mikstury są potrzebne, dlatego bez zawahania kroję jagody jemioły, które ostatecznie lądują w gotującej się nad ogniem wodzie. Mieszam całość przez jakieś pięć minut, cały czas w prawą stronę. Zostawiam eliksir na chwilę, żeby pokroić dokładnie wodną gwiazdę, bez której maść na pewno nie byłaby w stanie powstać. Kolejna porcja mieszania dziesięć razy w prawo oraz dwadzieścia w lewo, po czym sięgam po fiolkę wody miodowej. Wlewam całą zawartość do naczynia
W trakcie zastanawiania się nad odpowiedzią miażdżę w moździerzu róg byka, chcąc stworzyć z niego jednolity proszek. Dwie jego uncje lądują w delikatnie bulgoczącym się wywarze. Rozdrabniam kolejny składnik, dziób sroki, mający być ostatecznym akcentem całego eliksiru. Ostatnia doza mieszania, konkretniej to pięć razy w lewo, i gotowe. Mam taką nadzieję przynajmniej. Liczę na to, że się znów uda, bo to byłby miły akcent dzisiejszego dnia. Bardzo ładnie proszę, eliksirku, udaj się dziś.
W trakcie zastanawiania się nad odpowiedzią miażdżę w moździerzu róg byka, chcąc stworzyć z niego jednolity proszek. Dwie jego uncje lądują w delikatnie bulgoczącym się wywarze. Rozdrabniam kolejny składnik, dziób sroki, mający być ostatecznym akcentem całego eliksiru. Ostatnia doza mieszania, konkretniej to pięć razy w lewo, i gotowe. Mam taką nadzieję przynajmniej. Liczę na to, że się znów uda, bo to byłby miły akcent dzisiejszego dnia. Bardzo ładnie proszę, eliksirku, udaj się dziś.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Dobrze. Wszystko pod kontrolą, maść mogę uznać za udaną. To chyba znów wpływ Wielkiego Morsa, który postanowił uszczknąć dla mnie nieco swej wielkiej przychylności. Nie jestem pewien jak długo to potrwa, czy w ogóle jeszcze potrwa, ale przecież nie mogę się poddać. Nawet jeśli mam na to ogromną ochotę.
Tradycyjnie zagotowuję wodę w moim złotym kociołku, kiedy ten jest już czysty i gotowy do pracy. W tym samym czasie proszkuję posiadane srebro oraz róg byka, które dołożę do eliksiru. Następnie kruszę liście dyptamu oraz rozdrabniam szałwię. Chcę wierzyć, że tym razem moje starania nie okażą się bezużyteczne, bo tak naprawdę to nie mam za dużo tych wolnych serc. Mam nadzieję, że kły smoka przyniosą mi szczęście. Nigdy jeszcze z nich nie robiłem tego eliksiru, więc może będzie ciekawie. Tak więc ponownie przygotowuję się do stworzenia wywaru ze sproszkowanego srebra i dyptamu.
Kiedy woda się gotuje, dodaję najpierw serce tego całego wywaru czyli kły smoka. Cały. Mieszam trzynaście razy w lewo oraz trzynaście w prawo, a zupa poprawnie bulgocze. Wsypuję sproszkowany róg byka, przez co eliksir nabiera czerwonej barwy oraz głośno syczy. Zmniejszam temperaturę pod paleniskiem i odczekuję piętnaście minut. Dopiero wtedy wznawiam gotowanie. Dodaję szałwię, trzy liście słonecznika i pokruszone liście dyptamu. Wtedy wywar nabiera ziołowego zapachu oraz zielonkawej barwy. Mieszam wszystko trzydzieści razy w lewo, dwanaście w prawo, osiem w lewo i dziesięć w prawo. Na koniec dosypuję pięć uncji sproszkowanego srebra, przez co zupa bardzo się mieni oraz błyszczy srebrzystym blaskiem. Z zadowoleniem przyglądam się zawartości kociołka, którą jeszcze mieszam energicznie pięć razy w lewo i pięć w prawo. Potem w napięciu obserwuję, czy w ogóle mi się to udało, pewne nie, ale i tak mam wielką nadzieję. Nie wiem czemu.
Tradycyjnie zagotowuję wodę w moim złotym kociołku, kiedy ten jest już czysty i gotowy do pracy. W tym samym czasie proszkuję posiadane srebro oraz róg byka, które dołożę do eliksiru. Następnie kruszę liście dyptamu oraz rozdrabniam szałwię. Chcę wierzyć, że tym razem moje starania nie okażą się bezużyteczne, bo tak naprawdę to nie mam za dużo tych wolnych serc. Mam nadzieję, że kły smoka przyniosą mi szczęście. Nigdy jeszcze z nich nie robiłem tego eliksiru, więc może będzie ciekawie. Tak więc ponownie przygotowuję się do stworzenia wywaru ze sproszkowanego srebra i dyptamu.
Kiedy woda się gotuje, dodaję najpierw serce tego całego wywaru czyli kły smoka. Cały. Mieszam trzynaście razy w lewo oraz trzynaście w prawo, a zupa poprawnie bulgocze. Wsypuję sproszkowany róg byka, przez co eliksir nabiera czerwonej barwy oraz głośno syczy. Zmniejszam temperaturę pod paleniskiem i odczekuję piętnaście minut. Dopiero wtedy wznawiam gotowanie. Dodaję szałwię, trzy liście słonecznika i pokruszone liście dyptamu. Wtedy wywar nabiera ziołowego zapachu oraz zielonkawej barwy. Mieszam wszystko trzydzieści razy w lewo, dwanaście w prawo, osiem w lewo i dziesięć w prawo. Na koniec dosypuję pięć uncji sproszkowanego srebra, przez co zupa bardzo się mieni oraz błyszczy srebrzystym blaskiem. Z zadowoleniem przyglądam się zawartości kociołka, którą jeszcze mieszam energicznie pięć razy w lewo i pięć w prawo. Potem w napięciu obserwuję, czy w ogóle mi się to udało, pewne nie, ale i tak mam wielką nadzieję. Nie wiem czemu.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Ledwie, ale udaje się. Tak jak obserwuję miksturę, to ma idealne proporcje. Nie takie, jakie mogłaby mieć, ale wystarczy. Nie narzekam. Po prostu przelewam zawartość kotła do fiolek, a skrzat zajmuje się resztą. Potem długo myślę nad tym, czy Wielki Mors dalej jest po mojej stronie i czy powinienem zrobić jakiś trudniejszy eliksir. Nie, lepiej nie. Długo myślę. Wreszcie decyduję się na kameleona. Mam nadzieję, że się uda, tego eliksiru też jeszcze nie robiłem. Kiedyś w końcu powinienem, może być więc dzisiaj.
Wlewam wodę do kotła i w oczekiwaniu na jej zagotowanie się, zabieram się za kolejne etapy. Najpierw rozdrabniam w moździerzu żądło mantykory, wyjątkowo twarde. Dlatego trochę schodzi nim jestem w stanie uznać, że powstała pożądana konsystencja proszku. Oddycham z ulgą, wsypując zawartość naczynia do gotującej się cieczy. Pyłek unosi się na powierzchni, z tego względu mieszam energicznie w obie strony przez jakąś minutę. Następnie kroję język kameleona. W częściach także znajduje się w miksturze. Potem odmierzam pięć uncji wełny lunaballi, jakie po rozerwaniu wrzucam do środka. Pięć razy mieszam miksturę w lewo oraz osiemnaście w prawo, potem jeszcze dwa w lewo, żeby na pewno wszystko dobrze się ze sobą połączyło.
Ze zwierzęcych ingrediencji zostaje jeszcze skrzek ropuchy, który w całości przelewam do gotującej się zupy. Wzdycham, bo to wszystko chwilę trwa, a nie mam pewności czy na pewno się uda. Jednak nie poddaję się. Pozostał ostatni składnik. Spokojnie obieram oraz szatkuję tykwobulwę dopełniającą cały eliksir. Jeszcze tylko mieszanie przez jakieś pięć minut i zastygam w bezruchu w oczekiwaniu. Zależy mi przecież na tym, żeby wszystko się udało. Oddycham głęboko. To jedyny sposób.
Wlewam wodę do kotła i w oczekiwaniu na jej zagotowanie się, zabieram się za kolejne etapy. Najpierw rozdrabniam w moździerzu żądło mantykory, wyjątkowo twarde. Dlatego trochę schodzi nim jestem w stanie uznać, że powstała pożądana konsystencja proszku. Oddycham z ulgą, wsypując zawartość naczynia do gotującej się cieczy. Pyłek unosi się na powierzchni, z tego względu mieszam energicznie w obie strony przez jakąś minutę. Następnie kroję język kameleona. W częściach także znajduje się w miksturze. Potem odmierzam pięć uncji wełny lunaballi, jakie po rozerwaniu wrzucam do środka. Pięć razy mieszam miksturę w lewo oraz osiemnaście w prawo, potem jeszcze dwa w lewo, żeby na pewno wszystko dobrze się ze sobą połączyło.
Ze zwierzęcych ingrediencji zostaje jeszcze skrzek ropuchy, który w całości przelewam do gotującej się zupy. Wzdycham, bo to wszystko chwilę trwa, a nie mam pewności czy na pewno się uda. Jednak nie poddaję się. Pozostał ostatni składnik. Spokojnie obieram oraz szatkuję tykwobulwę dopełniającą cały eliksir. Jeszcze tylko mieszanie przez jakieś pięć minut i zastygam w bezruchu w oczekiwaniu. Zależy mi przecież na tym, żeby wszystko się udało. Oddycham głęboko. To jedyny sposób.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Przynajmniej jeden z eliksirów udaje się fantastycznie. Zostaje więc ostatni eliksir na liście, eliksir grozy. Stosunkowo prosty, ale nie stawiam wszystkiego na jedną kartę. Bywa tak, że właśnie takie wywary są najbardziej destrukcyjne, czyli kolokwialnie rzecz ujmując, w ogóle nie wychodzą. Ostrożnie zatem odkładam na blat trzy uncje włosia akromantuli zamkniętej w szklanym naczynku. Do tego dobieram siedem skrzydełek bahanek umieszczonych w materiałowym woreczku, dwie fiolki krwi salamandry, gorącej w dotyku, a także cztery karaluchy. Obrzydlistwo, ale co zrobić. Na koniec jedyna ingrediencja roślinna, czyli pięć liści chińskiej kąsającej kapusty, wyjątkowo złośliwej oraz upierdliwej.
Po pokrojeniu, poszatkowaniu oraz rozdrobnieniu wszelakich składników potrzebnych do tego eliksiru, rozpoczynam warzenie. Zmniejszam ogień i wsypuję do gorącej wody włosie. Wywar momentalnie robi się czarny. Na razie delikatnie, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinien przybrać na intensywności barwy. Zostawiam go tak do ostygnięcia, żeby wtedy wlać obie fiolki krwi salamandry. Następuje bardzo burzliwa reakcja, dobrze, że nie robię jej na gorąco. Kiedy wszystkie bulgoty oraz syki ustępują, zabieram się za ponowne rozpalenie ognia. Czekam aż do zagotowania, gdzie dodaję skrzydełka bahanek. Dwadzieścia zamieszań w lewo, dwadzieścia w prawo i pięć ponownie w lewo. Poszatkowana kapusta znajduje swoje miejsce w kotle, wprawiając eliksir w syczenie po raz kolejny. Na koniec rozgniecione karaluchy. Zostawiam eliksir do gotowania na dwie godziny i czekam na efekt. Lub jego brak. Ale powinien się udać.
Po wszystkim zbieram się i wychodzę.
zt.
Po pokrojeniu, poszatkowaniu oraz rozdrobnieniu wszelakich składników potrzebnych do tego eliksiru, rozpoczynam warzenie. Zmniejszam ogień i wsypuję do gorącej wody włosie. Wywar momentalnie robi się czarny. Na razie delikatnie, ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinien przybrać na intensywności barwy. Zostawiam go tak do ostygnięcia, żeby wtedy wlać obie fiolki krwi salamandry. Następuje bardzo burzliwa reakcja, dobrze, że nie robię jej na gorąco. Kiedy wszystkie bulgoty oraz syki ustępują, zabieram się za ponowne rozpalenie ognia. Czekam aż do zagotowania, gdzie dodaję skrzydełka bahanek. Dwadzieścia zamieszań w lewo, dwadzieścia w prawo i pięć ponownie w lewo. Poszatkowana kapusta znajduje swoje miejsce w kotle, wprawiając eliksir w syczenie po raz kolejny. Na koniec rozgniecione karaluchy. Zostawiam eliksir do gotowania na dwie godziny i czekam na efekt. Lub jego brak. Ale powinien się udać.
Po wszystkim zbieram się i wychodzę.
zt.
Milczenie, cisza grobowa, a jakże wymowna. Zdmuchnęła iskry złudzeń. Zostawiła tło straconych nadziei.
I powiedziała więcej niż słowa.
I powiedziała więcej niż słowa.
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź