Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Ruiny
Strona 2 z 43 • 1, 2, 3 ... 22 ... 43
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ruiny
Azkaban za sprawą nagromadzonej białej magii obrócił się w ruinę. Wielki wybuch odsłonił najniższe warstwy przerażającego więzienia, otwierając dostęp do niekiedy przedziwnych prastarych ruin. Wiadomym jest, że Azkaban wzniósł jeden z wielkich rodów, nie jest jednak jasne, na czym właściwie, ani też w jaki sposób. Kamienie układają się w niezwykłe wzory i są pokryte mało zrozumiałymi, symbolicznymi żłobieniami sprawiającymi wrażenie pierwotnych. Niektórzy spekulują, że są tworami dementorów, którzy z wyspy uczynili wcześniej swoje królestwo. Od wilgotnej ziemi wznosi się para, wypuszczona w powietrze ciepłem nagromadzonej silnej białej magii.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Ramsey, udało ci się uchwycić schodka, łapiąc się za krawędź jednej z jego dziur. Lśniąca niezwykle jasnym blaskiem różdżka Wildera leciała w dół niezwykle długo, po drodze oświetlając liczne piętra Azkabanu. Schodek był niewygodny, śliski i wżynał się boleśnie w dłonie, na których zwisał cały twój ciężar. Pierwsza próba podciągnięcia się nie zakończyła się niestety powodzeniem. Palce ześlizgnęły się z metalu i musiałeś poprawić uchwyt, jeśli chciałeś przestać majtać nogami nad kotłującym się w dole morzem. W pewnym momencie usłyszałeś cichy szczęk, jakby zamka dobiegający od strony drzwi. Nic jednak poza tym i szumem wody w dole do ciebie nie dotarło.
Tristan, Alexander zgodnie z poleceniem zajął się tworzeniem patronusa i przekazywaniem niezbędnych informacji drugiej grupie śmierciożerców. W tym samym czasie Minister wcisnął wskazany przez ciebie kwadrat. Rozległo się szczęknięcie, napis nad drzwiami rozjarzył się mocniej i w drzwiach pojawiła się niewielka, pozłacana klamka. Odbiło się w niej jasne światło zaklęcia lumos maxima, które przy okazji oświetliło wcześniej czającego się na granicy mroku dementora. Światło zwróciło jego uwagę, sunął ku wam z prawej strony, zbyt szybko, by zdążyć uciec. Na cel obrał zdjętego przerażeniem ministra, który w tym momencie niezdolny był do zrobienia czegokolwiek oprócz wpatrywania się w zimną dłoń dementora, która chwyciła go za ramię. Patronus Alexandra zdążył już odlecieć, zostaliście więc bez żadnej ochrony.
Cadan bez problemu odszyfrował znaki znajdujące się pod rozwiązaną już zagadką. Znajdowała się tam przekreślona runa umiaru, a dalej szereg run symbolizujący rożnych rodzajów pożywienie. Na samym końcu, w pewnym oddaleniu od pozostałych znalazła się runa, która, wiedziałeś, oznacza zimno.
| Na odpis macie 48h.
Ramsey, ST podciągnięcia się wynosi 50. Do rzutu dodaje się podwojoną statystykę sprawności. Jeśli osiągniesz wynik mniejszy niż 11, dłonie ześlizgną się ze schodka.
ST ujarzmienia anomalii: 570
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Tristan, Alexander zgodnie z poleceniem zajął się tworzeniem patronusa i przekazywaniem niezbędnych informacji drugiej grupie śmierciożerców. W tym samym czasie Minister wcisnął wskazany przez ciebie kwadrat. Rozległo się szczęknięcie, napis nad drzwiami rozjarzył się mocniej i w drzwiach pojawiła się niewielka, pozłacana klamka. Odbiło się w niej jasne światło zaklęcia lumos maxima, które przy okazji oświetliło wcześniej czającego się na granicy mroku dementora. Światło zwróciło jego uwagę, sunął ku wam z prawej strony, zbyt szybko, by zdążyć uciec. Na cel obrał zdjętego przerażeniem ministra, który w tym momencie niezdolny był do zrobienia czegokolwiek oprócz wpatrywania się w zimną dłoń dementora, która chwyciła go za ramię. Patronus Alexandra zdążył już odlecieć, zostaliście więc bez żadnej ochrony.
Cadan bez problemu odszyfrował znaki znajdujące się pod rozwiązaną już zagadką. Znajdowała się tam przekreślona runa umiaru, a dalej szereg run symbolizujący rożnych rodzajów pożywienie. Na samym końcu, w pewnym oddaleniu od pozostałych znalazła się runa, która, wiedziałeś, oznacza zimno.
| Na odpis macie 48h.
Ramsey, ST podciągnięcia się wynosi 50. Do rzutu dodaje się podwojoną statystykę sprawności. Jeśli osiągniesz wynik mniejszy niż 11, dłonie ześlizgną się ze schodka.
- Pula zdrowia:
- Tristan: 205/220 kara: 0
(tłuczone -15; wzmocnienie +10; obity bark: -10)
Ramsey: 156/211 kara: -10
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10; cm -15; obite żebra: -10)
Alex: 180/215 kara: -5
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10)
Cadan: 186/215 kara: -5
(tłuczone: ramię, plecy -9; cm: -10; złamany nos: -10)
Minister: 185/220 kara: -5
(tłuczone -15; rozszczepienie -10)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 69/110
Ramsey: 79/105
Cadan: 69/105
Alex: 65/110
ST ujarzmienia anomalii: 570
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Nie był wystarczająco silny, aby się podciągnąć, a do tego stopień boleśnie wżynał się w palce, sprawiając, że powoli tracił w nich czucie. Ale to było zbyt mało, by powstrzymało go od kolejnej próby. Choć wciąż czuł na swoich barkach nieprzyjemny ciężar tego miejsca, choć do głowy przychodziły mu najbardziej beznadziejne myśli — walczył, również sam ze sobą. Nim się tu znalazł nie miał problemu z wiarą w samego siebie, ba, był nawet pewien, że nikt i nic nie jest w stanie jej naruszyć. A jednak wobec Azkabanu był całkowicie bezradny. Jego wewnętrzna siła i wręcz narcystyczna wiara we własne umiejętności i możliwości ustępowała zniechęceniu i lękowi, który zdawał się być na stałe związany z cząsteczkami wdychanego powietrza. Zupełnie jakby wciągał w siebie trujący gaz, który powoli zabijał go od środka, niszczył, sprawiał, że z minuty na minutę stawał się innym człowiekiem niż był zanim przekroczył mury tego więzienia.
Kiedy palce ześlizgnęły się z metalu, zagryzł mocniej zęby na swojej różdżce, nogi zakołysały się bezwładnie nad przepaścią. Nie tracąc sił drugiej ręki poprawił uchwyt, ponownie sięgając palcami do stopnia i zaciskając na nim palce, mocno z całych sił. Zamek w drzwiach przed nim szczęknął, wzniósł ku nim wzrok niepewnie. Czy po drugiej stronie znajdował się którykolwiek z jego towarzyszy? Czy może zaraz przed nim zjawi się dementor? Nie zwlekając dłużej spróbował się po raz drugi wciągnąć na podest. Zęby wżynały się w drewno, metal w palce, ale nie mógł dać temu miejscu za wygraną.
Kiedy palce ześlizgnęły się z metalu, zagryzł mocniej zęby na swojej różdżce, nogi zakołysały się bezwładnie nad przepaścią. Nie tracąc sił drugiej ręki poprawił uchwyt, ponownie sięgając palcami do stopnia i zaciskając na nim palce, mocno z całych sił. Zamek w drzwiach przed nim szczęknął, wzniósł ku nim wzrok niepewnie. Czy po drugiej stronie znajdował się którykolwiek z jego towarzyszy? Czy może zaraz przed nim zjawi się dementor? Nie zwlekając dłużej spróbował się po raz drugi wciągnąć na podest. Zęby wżynały się w drewno, metal w palce, ale nie mógł dać temu miejscu za wygraną.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Drzwi się otworzyły, Tristan spojrzał pytająco na Cadana - wciąż nie powinni lekceważyć wyrytych na nich run, być może nie były częścią zagadki, a informacją, nie mniej istotną. Blask zaklęcia lumos rozświelił przejście i zwabił dementora- to dobrze, jeśli po drugiej stronie znajdował się Mulciber - brak odpowiedzi martwił - musieli zwabić to stworzenie ku sobie, Ramsey nie miał się przed nim jak bronić. Otuliło szponiastymi rękoma ministra, co ostatecznie było w tym momencie najdogodniejszym wyborem - chłopak bywał jednak przydatny, nie chciał oddawać go temu stworzeniu.
- Selwyn, przywołaj patronusa, kiedy to będzie możliwe bez zagrożenia dla wysłanej wiadomości. - Nie potrafił tego ocenić, choć nie utracił mocy przywoływania patronusa tak dawno temu, czuł się, jakby od tamtej chwili minęły całe eony - eony, napełniające go mocą, przy pomocy której dzisiaj mógłby to uczynić. - Przekazałeś im również informacje z notatek? - Nie wiedzieli ani gdzie byli oni sami, ani gdzie była druga z grup, nie mogli widzieć,czy bliżej im było do dołu, czy do góry; prawdopodobnie do dołu, Bagman wymagał od nich bardzo długiej wyprawy - ale ostatecznie mogli wiedzieć, ile pięter miało to miejisce. - Goyle - ktoś musiał to zrobić, jeśli Selwyn nie był w stanie w tym momencie, Cadan najprawdopodobniej był ostatnią osobą, która mogła to uczynić. Minister tracił kontakt z rzeczywistością chwila po chwili, najszybciej z nich wszystkich, a teraz - był naprawdę przerażony. - Tuft, skup się. Chcesz przeżyć. Chcesz stąd wyjść, wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim, co dzisiaj widziałeś. Rzuć zaklęcie patronusa i oczyść nam drogę do wolności. - Domyślał się, że nie podoła - ale nie zamierzał z tego powodu położyć się i poddać, minister musiał przynajmniej spróbować. Musiał znaleźć w sobie wewnętrzną siłę, nawet on musiał mieć jakąkolwiek. - Magicus extremos - wyartykułował ostrożnie, zamierzając w ten sposób dodać Tuftowi siły - i odwagi.
Jeśli mieli kogoś poświęcić, to potrzebowali go żywego.
- Selwyn, przywołaj patronusa, kiedy to będzie możliwe bez zagrożenia dla wysłanej wiadomości. - Nie potrafił tego ocenić, choć nie utracił mocy przywoływania patronusa tak dawno temu, czuł się, jakby od tamtej chwili minęły całe eony - eony, napełniające go mocą, przy pomocy której dzisiaj mógłby to uczynić. - Przekazałeś im również informacje z notatek? - Nie wiedzieli ani gdzie byli oni sami, ani gdzie była druga z grup, nie mogli widzieć,czy bliżej im było do dołu, czy do góry; prawdopodobnie do dołu, Bagman wymagał od nich bardzo długiej wyprawy - ale ostatecznie mogli wiedzieć, ile pięter miało to miejisce. - Goyle - ktoś musiał to zrobić, jeśli Selwyn nie był w stanie w tym momencie, Cadan najprawdopodobniej był ostatnią osobą, która mogła to uczynić. Minister tracił kontakt z rzeczywistością chwila po chwili, najszybciej z nich wszystkich, a teraz - był naprawdę przerażony. - Tuft, skup się. Chcesz przeżyć. Chcesz stąd wyjść, wrócić do domu i zapomnieć o wszystkim, co dzisiaj widziałeś. Rzuć zaklęcie patronusa i oczyść nam drogę do wolności. - Domyślał się, że nie podoła - ale nie zamierzał z tego powodu położyć się i poddać, minister musiał przynajmniej spróbować. Musiał znaleźć w sobie wewnętrzną siłę, nawet on musiał mieć jakąkolwiek. - Magicus extremos - wyartykułował ostrożnie, zamierzając w ten sposób dodać Tuftowi siły - i odwagi.
Jeśli mieli kogoś poświęcić, to potrzebowali go żywego.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Spodziewał się, że nawet jeśli nie zdoła odczytać run, to wielka księga od Bagmana sprawę rozwiąże. Na szczęście poszukiwania nie były potrzebne. To dobrze, bowiem liczył się czas, którego zużyli już bardzo dużo. Cadan przyjrzał się więc znakom i mocno skoncentrował. Na tyle mocno, że nieopatrznie zignorował zbliżające się zagrożenie w postaci dementora. Co więcej, to, co udało mu się zinterpretować, wprawiło go w jeszcze większą złość. Porównywalną do bólu pulsującego, złamanego nosa oraz nieustannemu napływowi krwi do gardła.
- Przekreślona runa umiaru - zaczął referować ignorując zamieszanie dookoła. Zrozumiał tylko, że Selwyn wysłał patronusa, a kątem oka Goyle zauważył, że dementor pragnie posiłkować się ministrem. Jakkolwiek go nie lubił i uznawał za miękką ciotę, był im jednak potrzebny, dlatego zrozumiał, że musiał przynajmniej spróbować pomóc. Nawet jeśli był świadom tego, że próba wyczarowania patronusa będzie karkołomna.
- Dalej są runy oznaczające jedzenie. Na końcu, odseparowana od reszty, runa symbolizująca zimno - dokończył gdzieś w przerwie pomiędzy kolejnymi słowami Rosiera. Nie rozumiał tego, to brzmiało jak jakiś cholerny przepis na chłodnik, nie jak wskazówka. Może dementorzy lubili zimne nóżki, a może on był po prostu głupi, to całkiem możliwe, lecz nie umiał doszukać się w tym jakiegoś konkretnego sensu. Mogło to być spowodowane mimo wszystko stresującą sytuacją, nieprzerwanym bólem twarzy, narastającym zwątpieniem oraz przygnębieniem.
Nie mógł natomiast dłużej ignorować zagrożenia ani stać bezczynnie zastanawiając się nad sensem wyczytanych znaków. Musiał działać, może w trakcie próby wyczarowania świetlistego obrońcy Tristan znajdzie czas na rozmyślania. A może nie, bowiem pragnął wzmocnić ich magicusem, jednakże ten ostatecznie został pożywką dla anomalii. Wybornie.
- Expecto Patronum - wyartykułował jak najstaranniej, różdżkę naprowadzając w kierunku Tufta oraz zakapturzonego dziwadła. Usilnie starał się przywołać w myślach najwspanialsze wspomnienie dotyczące jego syna, które okazało się być prawdopodobnie jedynym, które miało szansę na werbalizację, lecz jednocześnie żeglarz był świadom swojej ułomności w tamtej chwili. zalewał go smutek w równym stopniu co zalewała go krew i w tym wartkim potoku daremnie szukał igiełki w postaci szczęścia. Pomimo przeciwności musiał przynajmniej spróbować, dać się ponieść desperacji oraz silnej woli, żeby nie musieć sobie niczego zarzucić. Walczył do utraty tchu i nic się nie miało w tej sytuacji zmienić.
- Przekreślona runa umiaru - zaczął referować ignorując zamieszanie dookoła. Zrozumiał tylko, że Selwyn wysłał patronusa, a kątem oka Goyle zauważył, że dementor pragnie posiłkować się ministrem. Jakkolwiek go nie lubił i uznawał za miękką ciotę, był im jednak potrzebny, dlatego zrozumiał, że musiał przynajmniej spróbować pomóc. Nawet jeśli był świadom tego, że próba wyczarowania patronusa będzie karkołomna.
- Dalej są runy oznaczające jedzenie. Na końcu, odseparowana od reszty, runa symbolizująca zimno - dokończył gdzieś w przerwie pomiędzy kolejnymi słowami Rosiera. Nie rozumiał tego, to brzmiało jak jakiś cholerny przepis na chłodnik, nie jak wskazówka. Może dementorzy lubili zimne nóżki, a może on był po prostu głupi, to całkiem możliwe, lecz nie umiał doszukać się w tym jakiegoś konkretnego sensu. Mogło to być spowodowane mimo wszystko stresującą sytuacją, nieprzerwanym bólem twarzy, narastającym zwątpieniem oraz przygnębieniem.
Nie mógł natomiast dłużej ignorować zagrożenia ani stać bezczynnie zastanawiając się nad sensem wyczytanych znaków. Musiał działać, może w trakcie próby wyczarowania świetlistego obrońcy Tristan znajdzie czas na rozmyślania. A może nie, bowiem pragnął wzmocnić ich magicusem, jednakże ten ostatecznie został pożywką dla anomalii. Wybornie.
- Expecto Patronum - wyartykułował jak najstaranniej, różdżkę naprowadzając w kierunku Tufta oraz zakapturzonego dziwadła. Usilnie starał się przywołać w myślach najwspanialsze wspomnienie dotyczące jego syna, które okazało się być prawdopodobnie jedynym, które miało szansę na werbalizację, lecz jednocześnie żeglarz był świadom swojej ułomności w tamtej chwili. zalewał go smutek w równym stopniu co zalewała go krew i w tym wartkim potoku daremnie szukał igiełki w postaci szczęścia. Pomimo przeciwności musiał przynajmniej spróbować, dać się ponieść desperacji oraz silnej woli, żeby nie musieć sobie niczego zarzucić. Walczył do utraty tchu i nic się nie miało w tej sytuacji zmienić.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Ramsey, udało ci się dostać na schodki, bezpiecznie mogłeś się rozejrzeć. Mogłeś dojrzeć niewielką klamkę wystającą z drzwi. Różdżka, którą wypuściłeś spadała przez pewien czas, aż pęd powietrza nie zepchnął jej na schody. Dzięki jej mocnemu światłu zobaczyć mogłeś jak dwa poziomy niżej, po schodach przemieszczają się ludzie. Nie miałeś jednak czasu im się przyglądać bowiem nastąpił głośny wybuch, który zatrząsł całymi schodami. Straciłeś równowagę i zgubiłeś przemykające dołem kształty z oczu. Oprócz tego udało ci się dostrzec napisaną kredą i niedokładnie zmazaną liczbę - XXV akurat tuż przed tobą. Drzwi poza uprzednim szczękiem nie wykazały żadnych oznak życia, nie poruszyły się, nie otworzyły, nie nastąpiło także kolejne szczęknięcie.
Tristan, twoje zaklęcie się nie powiodło, wyczułeś to, gdy zaraz po wymówieniu jego inkantacji, całą siłę czaru wciągnęła mroczna moc anomalii. Za to Alexander natychmiast przystąpił do wykonywania twojego polecenia.
- Tak, ostatniej - odparł na twoje pytanie zanim wymówił inkantację zaklęcia patronusa. Miał jednak niewiele więcej szczęścia niż ty. Ledwo jaśniejąca mgiełka wydarła się z jego różdżki i natychmiast rozmyła. Trzymany przez dementora Minister zmotywowany twoją przemową faktycznie próbował rzucić czar. Nie miał jednak szans uczynić tego przy tak bliskiej obecności dementora, sparaliżowany jego przygnębiającą aurą. I po raz pierwszy w życiu miałeś okazję zobaczyć, czym jest pocałunek dementora. Oczy Tufta rozszerzyły się w niemym przerażeniu, gdy dementor nachylił się nad nim strącając swój mroczny kaptur i odsłaniając łysą głowę przypominającą ludzką czaszkę z naciągniętą białą skórą i jedynie otworem w miejscu ust, w który wartką stróżką srebrzystej mgły sączyła się dusza Ignatiusa Tufta, Ministra Magii. Jego ciało spięło się spazmatycznie jakby w ostatniej próbie daremnego oporu zanim wypuściło z siebie ostatni fragment duszy - jaśniejącą, niewielką gwiazdkę, lśniącą niczym patronus - pochłoniętą natychmiast przez dementora. Głośny, przepełniony niedowierzaniem oddech umilkł zamieniając się w ledwo słyszalne wdechy. Mięśnie Tufta sflaczały, mężczyzna przygarbił się nagle, z jego sylwetki zniknęły wszystkie oznaki życia, nie trząsł się już ze strachu, nie chlipał po cichu z przerażenia, nie wyglądał już nawet na zagubionego, był nijaki, pusty, pozbawiony nawet skrawka własnej myśli. Jego oczy przetoczyły się po twojej twarzy zupełnie obojętnie i wbiły w jakiś punkt w posadzce. Tuft zamarł w bezruchu niczym rzeźba, wtapiając się w ponurą aurę Azkabanu jakby od zawsze do niej należał. Bezoka, pozbawiona nosa twarz dementora zwróciła się w waszym kierunku.
Cadan, twoje zaklęcie nie zakończyło się tak jak powinno. Twoja różdżka wprawdzie rozświetliła się, jednak nie patronusem, a efektem anomalii. Czar eksplodował znajomym już światłem napawając was czymś na kształt optymizmu. Trudno jednak było mówić o pozytywnych myślach, gdy tuż obok dementor udowadniał, że istnieją rzeczy dużo gorsze od śmierci. Widok pocałunku przeszywał i obezwładniał przerażeniem, nad którym nie sposób było zapanować. Tylko dzięki zbawiennemu działaniu anomalii myślenie nie było całkiem niemożliwe. Nawet wówczas, gdy przerażająca twarz dementora zdawała się patrzeć wprost na ciebie, a sama istota puszczając bezużytecznego już Ministra, zaczęła zmierzać po ciebie.
| Na odpis macie 48h.
Tristan, Cadan, Alexander widok pocałunku dementora kosztował was dodatkowe punkty poczytalności, anomalia zniwelowała jednak ich utratę, dlatego wasz bilans w tej turze wynosi 0.
Ramsey, jako że jesteś oddzielony od towarzyszy, dalej nie mają na ciebie wpływu te same czynniki, co na nich (wcześniej nie ucierpiałeś też z powodu pojawienia się dementora).
Pamiętajcie, że nie odpisując na czas sprawiacie, że Mistrz Gry jest smutny, a smutny Mistrz Gry ma tendencję do robienia smutnych rzeczy, z których, co gorsza, nie ma nawet satysfakcji.
ST ujarzmienia anomalii: 640
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Tristan, twoje zaklęcie się nie powiodło, wyczułeś to, gdy zaraz po wymówieniu jego inkantacji, całą siłę czaru wciągnęła mroczna moc anomalii. Za to Alexander natychmiast przystąpił do wykonywania twojego polecenia.
- Tak, ostatniej - odparł na twoje pytanie zanim wymówił inkantację zaklęcia patronusa. Miał jednak niewiele więcej szczęścia niż ty. Ledwo jaśniejąca mgiełka wydarła się z jego różdżki i natychmiast rozmyła. Trzymany przez dementora Minister zmotywowany twoją przemową faktycznie próbował rzucić czar. Nie miał jednak szans uczynić tego przy tak bliskiej obecności dementora, sparaliżowany jego przygnębiającą aurą. I po raz pierwszy w życiu miałeś okazję zobaczyć, czym jest pocałunek dementora. Oczy Tufta rozszerzyły się w niemym przerażeniu, gdy dementor nachylił się nad nim strącając swój mroczny kaptur i odsłaniając łysą głowę przypominającą ludzką czaszkę z naciągniętą białą skórą i jedynie otworem w miejscu ust, w który wartką stróżką srebrzystej mgły sączyła się dusza Ignatiusa Tufta, Ministra Magii. Jego ciało spięło się spazmatycznie jakby w ostatniej próbie daremnego oporu zanim wypuściło z siebie ostatni fragment duszy - jaśniejącą, niewielką gwiazdkę, lśniącą niczym patronus - pochłoniętą natychmiast przez dementora. Głośny, przepełniony niedowierzaniem oddech umilkł zamieniając się w ledwo słyszalne wdechy. Mięśnie Tufta sflaczały, mężczyzna przygarbił się nagle, z jego sylwetki zniknęły wszystkie oznaki życia, nie trząsł się już ze strachu, nie chlipał po cichu z przerażenia, nie wyglądał już nawet na zagubionego, był nijaki, pusty, pozbawiony nawet skrawka własnej myśli. Jego oczy przetoczyły się po twojej twarzy zupełnie obojętnie i wbiły w jakiś punkt w posadzce. Tuft zamarł w bezruchu niczym rzeźba, wtapiając się w ponurą aurę Azkabanu jakby od zawsze do niej należał. Bezoka, pozbawiona nosa twarz dementora zwróciła się w waszym kierunku.
Cadan, twoje zaklęcie nie zakończyło się tak jak powinno. Twoja różdżka wprawdzie rozświetliła się, jednak nie patronusem, a efektem anomalii. Czar eksplodował znajomym już światłem napawając was czymś na kształt optymizmu. Trudno jednak było mówić o pozytywnych myślach, gdy tuż obok dementor udowadniał, że istnieją rzeczy dużo gorsze od śmierci. Widok pocałunku przeszywał i obezwładniał przerażeniem, nad którym nie sposób było zapanować. Tylko dzięki zbawiennemu działaniu anomalii myślenie nie było całkiem niemożliwe. Nawet wówczas, gdy przerażająca twarz dementora zdawała się patrzeć wprost na ciebie, a sama istota puszczając bezużytecznego już Ministra, zaczęła zmierzać po ciebie.
| Na odpis macie 48h.
Tristan, Cadan, Alexander widok pocałunku dementora kosztował was dodatkowe punkty poczytalności, anomalia zniwelowała jednak ich utratę, dlatego wasz bilans w tej turze wynosi 0.
Ramsey, jako że jesteś oddzielony od towarzyszy, dalej nie mają na ciebie wpływu te same czynniki, co na nich (wcześniej nie ucierpiałeś też z powodu pojawienia się dementora).
Pamiętajcie, że nie odpisując na czas sprawiacie, że Mistrz Gry jest smutny, a smutny Mistrz Gry ma tendencję do robienia smutnych rzeczy, z których, co gorsza, nie ma nawet satysfakcji.
- Pula zdrowia:
- Tristan: 205/220 kara: 0
(tłuczone -15; wzmocnienie +10; obity bark: -10)
Ramsey: 156/211 kara: -10
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10; cm -15; obite żebra: -10)
Alex: 180/215 kara: -5
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10)
Cadan: 186/215 kara: -5
(tłuczone: ramię, plecy -9; cm: -10; złamany nos: -10)
Minister: 185/220 kara: -5
(tłuczone -15; rozszczepienie -10)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 69/110
Ramsey: 78/105
Cadan: 69/105
Alex: 65/110
ST ujarzmienia anomalii: 640
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
Nie powinien się dziwić. Od początku wyraźnie mu nie szło, być może zgubiła go przesadnia pewność siebie, lecz przez krótką jednego był pewien. Zamierzał walczyć do końca bez względu na przeciwności losu, chociaż te zdawały się piętrzyć nieubłaganie z każdą kolejną chwilą. Jeszcze parę chwil temu zaczytany w znaczeniach widniejących run, teraz stał niedaleko dementora autentycznie przerażony. Ostatnie resztki nadzieje pokładał w patronusie, którego nie udało mu się wyczarować. Jasny, napawający szczęściem kormoran nie rozpostarł swych skrzydeł rozświetlając mroków korytarza oraz dusz, zamiast tego Cadan dojrzał ledwie kilka iskier rozmywających się w ciemnościach jak cukier w kawie. Zbyt szybko, zbyt niespodziewanie, nie zdążył nawet zaprotestować w myślach.
Widok pocałunku dementora był niewątpliwie czymś, czego jeszcze nigdy nie widział na swoje oczy. I nigdy wcześniej nie widział czegoś równie przerażającego. Śmierć była niczym w porównaniu do odebrania czarodziejowi duszy, wiedział to już na pewno. Goyle wyraźnie pobladł, zaś po plecach zdawało mu się, że ciekł mu zimny pot. Gardło ścisnęło się w mgnieniu oka, wręcz zawiązując supeł ze strun głosowych. Miał ochotę krzyczeć, lecz nie mógł. Tuft wyglądał gorzej niż dramatycznie, głupiutkiemu żeglarzowi zabrakło aż słów do opisania tej paskudnej sceny. Palce bezwiednie zacisnęły się mocniej na rękojeści różdżki, pacha intensywniej przycisnęła się do ciała napotykając na swojej drodze gruby tom traktujący o starożytnych runach. Przez ułamek sekundy przez myśli mężczyzny przetoczyła się irracjonalny, absurdalny pomysł, żeby zdzielić nią postać zbliżającą się właśnie do niego. Na szczęście szybko przekalkulował, że to byłoby jeszcze głupsze od tych wszystkich rzeczy, jakie zrobił do tej pory. Zdjęty strachem niewiele było w nim rozsądku. Cofnął się o kilka kroków.
- Expecto Patronum - powtórzył, błagalnie, desperacko. Nie było w tym już żadnego spokoju, determinacji. To było już wołanie o pomoc, chociaż nie wiedział do kogo te nawoływania kierował. Z przerażeniem w oczach starał się znów powrócić do najszczęśliwszego wspomnienia, jakie w ogóle posiadał, jednakże wszystkie obrazy jego życia mieszały się ze sobą w gorejącej panice. Zerknął kątem oka na drzwi, gdyby mogli się stamtąd jakoś wydostać, ale nie wiedział do końca jak. Nagromadził w sobie zbyt wiele lęku na trzeźwe myślenie, lecz naprawdę starał się znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.
Widok pocałunku dementora był niewątpliwie czymś, czego jeszcze nigdy nie widział na swoje oczy. I nigdy wcześniej nie widział czegoś równie przerażającego. Śmierć była niczym w porównaniu do odebrania czarodziejowi duszy, wiedział to już na pewno. Goyle wyraźnie pobladł, zaś po plecach zdawało mu się, że ciekł mu zimny pot. Gardło ścisnęło się w mgnieniu oka, wręcz zawiązując supeł ze strun głosowych. Miał ochotę krzyczeć, lecz nie mógł. Tuft wyglądał gorzej niż dramatycznie, głupiutkiemu żeglarzowi zabrakło aż słów do opisania tej paskudnej sceny. Palce bezwiednie zacisnęły się mocniej na rękojeści różdżki, pacha intensywniej przycisnęła się do ciała napotykając na swojej drodze gruby tom traktujący o starożytnych runach. Przez ułamek sekundy przez myśli mężczyzny przetoczyła się irracjonalny, absurdalny pomysł, żeby zdzielić nią postać zbliżającą się właśnie do niego. Na szczęście szybko przekalkulował, że to byłoby jeszcze głupsze od tych wszystkich rzeczy, jakie zrobił do tej pory. Zdjęty strachem niewiele było w nim rozsądku. Cofnął się o kilka kroków.
- Expecto Patronum - powtórzył, błagalnie, desperacko. Nie było w tym już żadnego spokoju, determinacji. To było już wołanie o pomoc, chociaż nie wiedział do kogo te nawoływania kierował. Z przerażeniem w oczach starał się znów powrócić do najszczęśliwszego wspomnienia, jakie w ogóle posiadał, jednakże wszystkie obrazy jego życia mieszały się ze sobą w gorejącej panice. Zerknął kątem oka na drzwi, gdyby mogli się stamtąd jakoś wydostać, ale nie wiedział do końca jak. Nagromadził w sobie zbyt wiele lęku na trzeźwe myślenie, lecz naprawdę starał się znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Podciągnąwszy się wylądował w końcu na czymś, co wyglądało na tyle stabilnie, by utrzymać jego — niewielki jak na mężczyznę — ciężar, choć wciąż to, z czego zbudowana była powierzchnia i brak jakiejkolwiek osłony, barierki, wskazywały na pewne niebezpieczeństwo. Od razu obejrzał się, by zobaczyć różdżkę Wildera, którą stracił. Utknęła gdzieś na jakimś poziomie, piętrze, wciąż żarząc się światłem. Poniżej znajdowali się ludzie, jakieś sylwetki migały pomiędzy kratami. Choć nie przyglądał się im zbytnio wiedział, że musieli to być Śmierciożercy, a więc prawdopodobieństwo, że jego ojciec żył i miał się dobrze było bardzo wysokie. Był pewien, że będzie w stanie doprowadzić tę misję do końca, znajdą Burke'a, uwolnią go, a nawet może uda im się uwolnić kotwicę znajdującą się gdzieś na dole. Głośny wybuch, który zatrząsł całymi schodami sprawił, że chwycił się mocniej krat, na których tkwił. Nie da się zrzucić, nie zachwieje się, nie straci równowagi tym razem. To jednak przypomniało mu o tym, że ociągał się, a nie mieli zbyt wiele czasu. Musiał odszukać Tristana i Cadana, na pewno żyli, byli cali; samemu nie uda mu się okiełznać anomalii. Przelotnie rozejrzał się dookoła siebie, potem od razu skierował w stronę drzwi. Dostrzegł na nich wypisany kredą znak. Krótko mu się przyglądał; dwudziestka piątka nie była dobrą liczbą dla niego, ale przecież nie pojawiła się tu z jego powodu. Spojrzał jeszcze w górę, wzrokiem ogarniając znajdujące się nad nim piętra i znów w bok, aby odnaleźć w labiryncie metalowych ścieżek schody. Chwycił się dłonią wystającej z drzwi niewielkiej klamki. Chwilę wcześniej jakiś mechanizm zaskrzypiał wewnątrz, coś się wydarzyło. Tuż obok prawej ułożył lewą rękę — wrota wyglądały na ciężkie, potężne, a ich otwarcie mogło wymagać więcej siły, dlatego różdżkę wciąż trzymał w zębach i spróbował je otworzyć za pomocą klamki.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Prawie już nie słyszał słów Selwyna, kiedy stał, wpatrzony w potworną scenę rozgrywającą się na ich oczach; było w niej coś porażająco - i przerażająco - pięknego, niewielu czarodziejów miało okazję ujrzeć na własne oczy ludzką duszę - taką jak ta, która właśnie błyszczała w półmroku. Wpatrywał się w ostatnią, błyszczącą gwiazdę, która uniosła się nad Tuftem, gwiazdę, którą dementor pochłonął bez zawahania. Los gorszy od śmierci, nie było mu żal chłopaka, który i tak pod koniec tej historii miał umrzeć, żal mu było jego różdżki i mocy, które zamierzał jeszcze wykorzystać - i urzeczony był pięknem zjawiska. Choć przerażającego, to bardziej poruszającego, niż jakikolwiek widok, jakiego był w życiu świadkiem. Dementorzy żywili się szczęściem, Tristan siłą doznań i pięknem. Jeśli przeżyje, nigdy nie zapomni tego widoku - może nawet coś o tym napisze. Dopiero kiedy dusza zniknęła, dostrzegł nagą, pozbawioną oczu czaszkę dementora, równie obrzydliwą, co przerażającą. Zbladł, jego serce zabiło mocniej - cofnął się odruchowo pół kroku.
- Selwyn, Tuft, patronusy! - krzyknął, kiedy tylko odzyskał tak świadomość, ja głos, Tuft pozbawiony był już duszy, jaźni, stał się bezwolną pustą skorupą, wiedział, że nie zrozumie jego polecenia. Ale wiedział też, że potrafiły je przyjąć inferiusy i słyszał opowieści o tańczących pod wpływem imperiusa pająkach - czy prawdziwe? nie mógł wiedzieć, nigdy tego nie sprawdził - które ani nie znały ludzkiej mowy ani nie potrafiły tańczyć. Nie zamierzał odpuścić, nawet nie próbując. - Protego kletva - wypowiedział formułę, która wcześniej powstrzymałą to stworzenie, zamierzając objąć zaklęciem część korytarza, od ściany do ściany, którą zajmowali oni wszyscy - a w kierunku której sunął dementor.
- Selwyn, Tuft, patronusy! - krzyknął, kiedy tylko odzyskał tak świadomość, ja głos, Tuft pozbawiony był już duszy, jaźni, stał się bezwolną pustą skorupą, wiedział, że nie zrozumie jego polecenia. Ale wiedział też, że potrafiły je przyjąć inferiusy i słyszał opowieści o tańczących pod wpływem imperiusa pająkach - czy prawdziwe? nie mógł wiedzieć, nigdy tego nie sprawdził - które ani nie znały ludzkiej mowy ani nie potrafiły tańczyć. Nie zamierzał odpuścić, nawet nie próbując. - Protego kletva - wypowiedział formułę, która wcześniej powstrzymałą to stworzenie, zamierzając objąć zaklęciem część korytarza, od ściany do ściany, którą zajmowali oni wszyscy - a w kierunku której sunął dementor.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k10' : 4
--------------------------------
#3 'Azkaban' :
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k10' : 4
--------------------------------
#3 'Azkaban' :
Nad sobą Ramsey zobaczył niewiele pięter, felerny teleport Bagmana wyrzucić go musiał znacznie wyżej od celi numer trzy. Wróżbicki zmysł pozwolił mu nawet zobaczyć notatkę schowaną w księdze z runami, którą pod pachą ponownie trzymał Cadan. Drzwi ustąpiły po naciśnięciu klamki bez większego problemu. Za lekko wręcz i Mulciber zachwiał się lekko, gdy do pociągnięcia ich użył więcej siły niż było to konieczne. Zdążył otworzyć je w sam raz, by zobaczyć jak zimna dłoń dementora puszcza bladą szyję pozbawionego duszy ministra. Zaklęcie Tristana zatrzymało złowrogą, pozbawioną kaptura istotę w miejscu, skłaniając dementora do obejrzenia się ponownie na Ramseya, który zobaczyć mógł przerażającą, pozbawioną twarzy głowę zdającą się przyglądać niewymownemu zanim ponura postać wyciągnęła w kierunku do Mulcibera swoje dłonie, dolatując do niego w mgnieniu oka. Śmierciożerca mógł podzielić los Tufta, ale na jego szczęście ponownie uratował go niezawodny, świetlisty kruk, który odepchnął dementora na tyle, by Ramsey zdołał odzyskać władzę nad kończynami. Ogarniająca beznadzieja wywołana tak bliską obecnością dementora odebrała mu możliwość poruszenia się choćby o cal. Zaklęcie Cadana nie miało niestety nawet zbliżonej mocy, z różdżki Goyle'a wydobył się strzęp świetlistej mgły, ale zaraz rozmył się, gdy ledwie zaczął formować się w postać ptaka. Minister zmuszony imperiusem spróbował rzucić zaklęcie patronusa, uniósł różdżkę i pozbawionym nawet cienia emocji głosem wypowiedział inkantację, ale nie stało się nic. Pozbawiony myśli, wspomnień, uczuć nie potrafił robić nic oprócz oddychania. Pusta skorupa, która niegdyś była Ignatiusem Tuftem obecnie była zaledwie ciałem zdolnym do wykonywania funkcji życiowych. Rozkaz wyczarowania zaklęcia był jednak przedostatnimi słowami, które Tristan wymówił. Czarnomagiczne zaklęcie aktywowało anomalię, która tym razem zaatakowała jego struny głosowe uniemożliwiając Rosierowi mówienie.
| Na odpis macie 48h.
Tristan, w tej turze nie możesz korzystać z głosu.
Pamiętajcie, że nie odpisując na czas sprawiacie, że Mistrz Gry jest smutny, a smutny Mistrz Gry ma tendencję do robienia smutnych rzeczy, z których, co gorsza, nie ma nawet satysfakcji.
ST ujarzmienia anomalii: 640
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
| Na odpis macie 48h.
Tristan, w tej turze nie możesz korzystać z głosu.
Pamiętajcie, że nie odpisując na czas sprawiacie, że Mistrz Gry jest smutny, a smutny Mistrz Gry ma tendencję do robienia smutnych rzeczy, z których, co gorsza, nie ma nawet satysfakcji.
- Pula zdrowia:
- Tristan: 205/220 kara: 0
(tłuczone -15; wzmocnienie +10; obity bark: -10)
Ramsey: 156/211 kara: -10
(oparzenia -5; zatrucie cm -20; tłuczone -15; wzmocnienie +10; cm -15; obite żebra: -10)
Alex: 180/215 kara: -5
(oparzenia -10; tłuczone -15; osłabienie -10; zatrucie cm -10)
Cadan: 186/215 kara: -5
(tłuczone: ramię, plecy -9; cm: -10; złamany nos: -10)
Minister: 185/220 kara: -5
(tłuczone -15; rozszczepienie -10)
- Pula poczytalności:
- Tristan: 68/110
Ramsey: 77/105
Cadan: 68/105
Alex: 64/110
- Mapa:
ST ujarzmienia anomalii: 640
Zasady zaklęć w Azkabanie i naliczania punktów poczytalności znajdują się w pierwszym poście.
To musiało zadziałać; tarcza osłoniła ich przed nadejściem dementora, a świetliste ptaszę po raz kolejny przecięło powietrze, odpędzając tę ponurą istotę. Wiedzieli już, że to zaklęcie go nie przegoni, ale przynajmniej zdołało zatrzymać go nieco dalej, tak od tarczy, jak i od przejścia, w którym stanął Mulciber. Minister nie drgnął, ale Tristan nie zamierzał się nad tym w tym momencie rozckliwiać, mieli wszak poważniejsze zmartwienia, niż zamieniony w warzywo nieudolny minister - nigdy nie obejmował szacunkiem tej posady, a po dniu dzisiejszym z pewnością szacunkiem już jej nie obejmie. Nieprzyjemny uścisk w gardle wciąż wzbudzał panikę; odjęło mu mowę, czuł to - czy ten stan minie, czy takim pozostanie? Nie było czasu do stracenia, klasnął w dłonie, chcąc zwrócić na siebie uwagę pozostałych, oglądając się na dementora. W podobnych sytuacjach patronus wytrzymywał dłuższą chwilę- rzucenie drugiego nie miało sensu i mogłoby jedynie niepotrzebnie wywołać anomalie. Wykonał gest zagarniania ku sobie powietrza, chcąc przywołać ku sobie towarzyszy i przekazać im, że powinni iść w jego stronę, kiedy poruszał się ku lewej stronie korytarza, patrząc w kierunku dementora. Nie mógł wiedzieć, czy wydane w ten sposób Selwynowi polecenie będzie skuteczne, ale w inny sposób uczynić tego nie mógł. Za barierą byli bezpieczni. Ale kiedy zostanie zdjęta, nie będą mieli dużo czasu. Dlatego, klasnął ponownie, zwracając ku sobie ich uwagę i wykonał rózdżką gest, rzucając niewerbalne finite ściągające barierę - po czym runął ku otwartym przez Mulcibera wrotom. Jeśli tylko uda się im tam wejść i zatrzasnąć drzwi, będą bezpieczni. Przynajmniej chwilowo, miał w pamięci runę zimna.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Strona 2 z 43 • 1, 2, 3 ... 22 ... 43
Ruiny
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda