Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Źródło
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Źródło
Wyspa Azkabanu przeszła ostatnim czasem wiele, od wybuchu anomalii i opanowaniu ją przez złe czarnoksięskie moce aż do ostatecznego oczyszczenia tego miejsca białą magią Zakonu Feniksa. Nierówności terenu popękały, w wielu miejscach wypuszczając strumienie jasnej, mieniącej się wody ocenianej przez czarodziejów nie tylko jako zdatną do picia: białe moce, które w całości przeniknęły w ziemię Azkabanu, nadały jej leczniczych właściwości. Przywraca siły, usuwa zatrucia, przyśpiesza gojenie się ran. Najzdrowsza jest woda spływająca bezpośrednio ze skał - te, które połączą się z gruntem i rzekami uciekają do obmywającego wyspę morza przeważnie są już zanieczyszczone. Zdobycie jej wymaga zanurzenia się w rzece i podpłynięcia pod niewielki wodospad lub wspięcia się na wyboiste skały. W pobliżu największego ze źródeł pojawia się dużo ptaków, a w powietrzu błądzą cząstki białej magii przypominające ogromne świetliki; przeważnie w okolicy jest cicho i spokojnie.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 16.07.19 20:07, w całości zmieniany 3 razy
Więzień nie wyglądał jakby się wahał nad odpowiedzią. Popatrzył na Sigrun przeciągłym, pełnym rezerwy i niechęci wzrokiem, choć jeśli jej wierzył, czyniło go od niej częściowo zależnym. Z pewnością nie spodziewał się po niej ataku. Nim jednak ten nastąpił, został zauważony i rozpoznany przez czarodziejów stojących po drugiej stronie krat. Mulciber wypowiedział głośno jego nazwisko, przestało być również tajemnicą dla czarownicy. Sigrun bez trudu mogła ich rozpoznać — Ignotus Mulciber, Deirdre Tsagairt, Morgoth Yaxley i Craig Burke we własnej osobie. Celowali w niego różdżkami, a tuż po chwili cała czwórka posłała w jego stronę serię zaklęć. Imperiusy Ignotusa i Deirdre ugodziły go w pierś, Servio Craiga w brzuch, a Deserpes Morgotha wywołało pod jego stopami ruchome piaski, z których nie mógł się wydostać. Wszystko działo się błyskawicznie, zaklęcia pomknęły jedno za drugim, Rookwood na dodatek zamachnęła się pięścią i uderzyła go w obolałe ramię, przyciskając do ściany, jednocześnie nieco spychając go z ruchomych piasków.
W tej samej chwili powietrze się naelektryzowało. Rzucone przez Craiga zaklęcie związało się z mocą anomalii i wystąpiło rozdarcie, które w ułamku sekundy odrzuciło wszystkich w tył, również Crispina i Sigrun. Na chwilę ich zamroczyło, oboje przesunęli się po ścianie i upadli na podłogę kilka metrów dalej. Nie było śladu po Śmierciożercach.
| Na odpis masz czas do pn. 21:00.
W tej samej chwili powietrze się naelektryzowało. Rzucone przez Craiga zaklęcie związało się z mocą anomalii i wystąpiło rozdarcie, które w ułamku sekundy odrzuciło wszystkich w tył, również Crispina i Sigrun. Na chwilę ich zamroczyło, oboje przesunęli się po ścianie i upadli na podłogę kilka metrów dalej. Nie było śladu po Śmierciożercach.
- Życie jest nobelon:
- Żywotność:
Sigrun: 170/215 Kara: -5
stłuczenia (-10)
Crispin: 100/205 Kara: -30
wyrwana ręka ze stawu, psychiczne; stłuczenia (-10)
Punkty poczytalności:
Sigrun: 71/105
Crispin: 60/100
| Na odpis masz czas do pn. 21:00.
W chwili, kiedy podjęła w głowie decyzję o podjęciu ataku na uwolnionego przez siebie więźnia usłyszała dobrze już znany głos, który potwierdził jej podejrzenia - a więc to jednak był Crispin Russell. Wszystko potoczyło się tak szybko, nie zdążyła się wycofać, zaklęcia urodziły zdrajcę, a zaraz potem jej prawa pięść zadała wyrwanemi ze stawu ramieniu jeszcze więcej bólu.
Poczuła jednocześnie jak żelazna pięść strachu i przygnębienia nieco poluzowała uścisk na żołądku. Śmierciożercy wciąż tu byli, znaleźli ją - miała szansę się stąd wydostać. Nadzieja na wolność rozbłysła i prędko zgasła tak jak obraz przed oczyma Rookwood, który na moment pochłonęła ciemność. Siła wybuchu odrzuciła ją do tyłu, na ścianę, a kiedy otworzyła oczy i ocknęła się - na końcu przejścia nie widziała już Śmierciożerców. Zniknęli. Czy żyli?
- MULCIBER?! ŻYJECIE? - wrzasnęła pytająco, mając nadzieję, że wciąż są nieopodal. Wybuch nie był silny, nie uczył jej, ani Russelowi poważnej krzywdy, ale czy w przypadku Śmierciożerców było tak samo? Miała nadzieję, że ktokolwiek z ich czwórki ją usłyszy i da znak życia.
Nie czekała na odpowiedź w bezruchu, zdrajca Russell wiedział już, że został rozpoznany, a choć trafiły w niego dwa zaklęcia imprerius, to ani Mulciber, ani Tsagairt nie zdążyli wydać rozkazów. Rzuciła się w stronę Crispina, aby wyważonym, pewnym ruchem wyciągnąć dłonie w jego stronę i zacisnąć je na gardle, aby go poddusić.
- Pójdziesz ze mną poszukać swojego nowego pana, rozumiemy się? - wycedzila jednocześnie przez zaciśnięte zęby.
Musiała odnaleźć Śmierciożerców i zaciągnąć zdrajcę przed ich oblicze. Lepiej, by nie sprawiał problemów.
Poczuła jednocześnie jak żelazna pięść strachu i przygnębienia nieco poluzowała uścisk na żołądku. Śmierciożercy wciąż tu byli, znaleźli ją - miała szansę się stąd wydostać. Nadzieja na wolność rozbłysła i prędko zgasła tak jak obraz przed oczyma Rookwood, który na moment pochłonęła ciemność. Siła wybuchu odrzuciła ją do tyłu, na ścianę, a kiedy otworzyła oczy i ocknęła się - na końcu przejścia nie widziała już Śmierciożerców. Zniknęli. Czy żyli?
- MULCIBER?! ŻYJECIE? - wrzasnęła pytająco, mając nadzieję, że wciąż są nieopodal. Wybuch nie był silny, nie uczył jej, ani Russelowi poważnej krzywdy, ale czy w przypadku Śmierciożerców było tak samo? Miała nadzieję, że ktokolwiek z ich czwórki ją usłyszy i da znak życia.
Nie czekała na odpowiedź w bezruchu, zdrajca Russell wiedział już, że został rozpoznany, a choć trafiły w niego dwa zaklęcia imprerius, to ani Mulciber, ani Tsagairt nie zdążyli wydać rozkazów. Rzuciła się w stronę Crispina, aby wyważonym, pewnym ruchem wyciągnąć dłonie w jego stronę i zacisnąć je na gardle, aby go poddusić.
- Pójdziesz ze mną poszukać swojego nowego pana, rozumiemy się? - wycedzila jednocześnie przez zaciśnięte zęby.
Musiała odnaleźć Śmierciożerców i zaciągnąć zdrajcę przed ich oblicze. Lepiej, by nie sprawiał problemów.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 73
'k100' : 73
Na pytanie Sigrun nikt nie odpowiedział, najwyraźniej nikogo nie było w pobliżu. Crispin, do którego od razu doskoczyła, próbował się obronić przed jej rękami, chciał je chwycić za nadgarstki i ją powstrzymać, ale wyślizgnęły mu się. Był też zbyt słaby, by odeprzeć jej atak. Kiedy jej palce zacisnęły się wokół jego krtani, pokiwał głową na tyle na ile mógł i przytaknął jej, wciąż próbując odciągnąć jej palce od swojej szyi. Powoli tracił oddech, jego twarz nabrała koloru purpury.
| Na odpis masz czas do śr. 19:00.
- Życie jest nobelon:
- Żywotność:
Sigrun: 170/215 Kara: -5
stłuczenia (-10)
Crispin: 100/205 Kara: -30
wyrwana ręka ze stawu, psychiczne; stłuczenia (-10)
Punkty poczytalności:
Sigrun: 70/105
Crispin: 59/100
| Na odpis masz czas do śr. 19:00.
Mimo i nikt jej nie odpowiedział miała nadzieję, że żyją. Skoro wtargnęli do Azkabanu i dotarli aż tu, aby znaleźć Craiga, byle wybuch nie mógł tego wszystkiego zaprzepaścić. Musiała odnaleźć ich jak najszybciej, jeśli chciała się stąd wydostać. Crispin Russel mógł jej w tym zarówno pomóc, jak i przeszkodzić. Był pod wpływem zaklęcia Imperio, lecz nie wydano mu rozkazu słuchania jej - w każdej chwili mógł się na nią rzucić. Nie czekała na to, sama chwyciła go za gardło, nie zdołał się obronić, był już na to zbyt słaby. Czuła ogromną ochotę, by zacisnąć palce na męskiej szyi jeszcze mocniej, jego zdradziecka morda wyzwalała mordercze chęci, zasługiwał na śmierć. Choć... Nie, zasługiwał na coś o wiele gorszego od śmieci. Bolesną, długą agonię, niewyobrażalne cierpienia i tortury; szybka śmierć przez uduszenie byłaby zbyt wielką łaską.
Russell pokiwał głową, cofnęła więc dłonie, pozwalając mu zaczerpnąć oddechu.
- Jeden fałszywy ruch, a cię uduszę - powiedziała lodowatym tonem, z żalem cofając się i wstając z ziemi, która powróciła już do normalnego stanu. - Wstawaj i idź pierwszy - rozkazała, mając nadzieję, że będzie miał na tyle rozsądku, by posłuchać.
- Wiesz, gdzie są schody?
Dźwignęła się na nogi i spojrzała jeszcze na kraty, za którymi widziała Śmierciożerców, spojrzeniem badała ściany wokół nich, łudząc się, że odnajdzie coś, co pomoże jej je otworzyć. Jeśli nie, musieli podążyć w głąb korytarza i liczyć, że nie napotkają żadnego dementora po drodze.
| spostrzegawczość
Russell pokiwał głową, cofnęła więc dłonie, pozwalając mu zaczerpnąć oddechu.
- Jeden fałszywy ruch, a cię uduszę - powiedziała lodowatym tonem, z żalem cofając się i wstając z ziemi, która powróciła już do normalnego stanu. - Wstawaj i idź pierwszy - rozkazała, mając nadzieję, że będzie miał na tyle rozsądku, by posłuchać.
- Wiesz, gdzie są schody?
Dźwignęła się na nogi i spojrzała jeszcze na kraty, za którymi widziała Śmierciożerców, spojrzeniem badała ściany wokół nich, łudząc się, że odnajdzie coś, co pomoże jej je otworzyć. Jeśli nie, musieli podążyć w głąb korytarza i liczyć, że nie napotkają żadnego dementora po drodze.
| spostrzegawczość
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Crispin nie ruszał się, tylko zaciskał długie, kościste palce na dłoniach Sigrun, próbując ją powstrzymać przed całkowitym uduszeniem go. Jak na kobietę wydawała mu się silna, lecz w rzeczywistości to on był już zmęczony, słaby i nieco wychudzony. Nie miał sił odeprzeć jej ataku. Kiedy tylko go puściła łapczywie wciągnął powietrze w płuca i złapał się za gardło.
— Oboje chcemy stąd wyjść — przypomniał jej całkiem przytomnie, choć jego wzrok był coraz bardziej rozbiegany. Rozglądał się wokół siebie i raz po raz drżał, ale nie mówił o tym, co mu doskwierało. — Wiem — wydukał niepewnie i spuścił wzrok. Przez dłuższą chwilę siedział w bezruchu, gapiąc się w ziemię.
Echo kobiecego głosu rozbrzmiało w murach Azkabanu. Słyszeli go oboje i oboje byli prawie pewni, co do tego jak brzmiała jego treść, choć nie był zbyt wyraźny. "Russell, schodź (...), idź (...) aż (...) do mnie", mówił. Crispin podniósł się z podłogi i otulił dłońmi szczelnie, garbił się i niepewnie spoglądał raz w lewo, raz w prawo, aż w końcu udał się do krat. Nie był w stanie ich otworzyć, nie potrafił znaleźć sposobu, który by je otworzył. Nie było też szans, aby się przez nie przecisnął, były masywne, a kraty osadzone blisko siebie. Dotykając dłonią ściany ruszył przed siebie, wzdłuż niej, dotykając jej dłonią. Nie oglądał się na Sigrun i nie czekał, aż podąży za nim. W końcu zatrzymał się przy ciasnej wnęce, w którą spojrzał niepewnie, a później wszedł w nią. Ledwie się w niej mieścił, lecz kroczek po kroczku przeciskał się prawie na wydechu na drugą stronę, wpatrzony cały czas przed siebie. Szczelina była długa na szerokość normalnej celi i wąska na tyle, że można było się przemknąć tylko w jednej pozycji. Crispin jednak nie wykazywał żadnych oznak paniki, wiedziony wewnętrzną potrzebą szedł przed siebie, aż wydostał się z korytarza na zbudowany z metalowych krat chodnik. Jeśli Sigrun postanowiła ruszyć za nim, gdy przejdzie przez wnękę jej oczom ukaże się to, co dobrze pamiętała: mury Azkabanu i schody pozbawione barierek, ciągnące się w górę i w dół metalowe wąskie piętra, balkony. Kilka pięter poniżej znajdowali się wszyscy Śmierciożercy.
Crispin powoli schodził schodami w dół, w kierunku dawnych towarzyszy. Wyglądał na zlęknionego, skruszonego, ale nie zatrzymał się ani razu po drodze. Był w zasięgu ich wzroku, on sam też dobrze ich widział, ale kroczyli już przed siebie, schodząc kolejnymi schodami w dół. Niczym cień poruszał się za nimi.
| Na odpis macie czas do czw. 20:00.
— Oboje chcemy stąd wyjść — przypomniał jej całkiem przytomnie, choć jego wzrok był coraz bardziej rozbiegany. Rozglądał się wokół siebie i raz po raz drżał, ale nie mówił o tym, co mu doskwierało. — Wiem — wydukał niepewnie i spuścił wzrok. Przez dłuższą chwilę siedział w bezruchu, gapiąc się w ziemię.
Echo kobiecego głosu rozbrzmiało w murach Azkabanu. Słyszeli go oboje i oboje byli prawie pewni, co do tego jak brzmiała jego treść, choć nie był zbyt wyraźny. "Russell, schodź (...), idź (...) aż (...) do mnie", mówił. Crispin podniósł się z podłogi i otulił dłońmi szczelnie, garbił się i niepewnie spoglądał raz w lewo, raz w prawo, aż w końcu udał się do krat. Nie był w stanie ich otworzyć, nie potrafił znaleźć sposobu, który by je otworzył. Nie było też szans, aby się przez nie przecisnął, były masywne, a kraty osadzone blisko siebie. Dotykając dłonią ściany ruszył przed siebie, wzdłuż niej, dotykając jej dłonią. Nie oglądał się na Sigrun i nie czekał, aż podąży za nim. W końcu zatrzymał się przy ciasnej wnęce, w którą spojrzał niepewnie, a później wszedł w nią. Ledwie się w niej mieścił, lecz kroczek po kroczku przeciskał się prawie na wydechu na drugą stronę, wpatrzony cały czas przed siebie. Szczelina była długa na szerokość normalnej celi i wąska na tyle, że można było się przemknąć tylko w jednej pozycji. Crispin jednak nie wykazywał żadnych oznak paniki, wiedziony wewnętrzną potrzebą szedł przed siebie, aż wydostał się z korytarza na zbudowany z metalowych krat chodnik. Jeśli Sigrun postanowiła ruszyć za nim, gdy przejdzie przez wnękę jej oczom ukaże się to, co dobrze pamiętała: mury Azkabanu i schody pozbawione barierek, ciągnące się w górę i w dół metalowe wąskie piętra, balkony. Kilka pięter poniżej znajdowali się wszyscy Śmierciożercy.
Crispin powoli schodził schodami w dół, w kierunku dawnych towarzyszy. Wyglądał na zlęknionego, skruszonego, ale nie zatrzymał się ani razu po drodze. Był w zasięgu ich wzroku, on sam też dobrze ich widział, ale kroczyli już przed siebie, schodząc kolejnymi schodami w dół. Niczym cień poruszał się za nimi.
- Mapka:
• Ignotus
•Deirdre
•Morgoth
• Craig
• Crispin
• Sigrun*
Jeśli Sigrun zmieni swoje położenie, możecie się do tego ustosunkować.
- Żywotność:
Sigrun: 170/215 Kara: -5
stłuczenia (-10)
Crispin: 100/205 Kara: -30
wyrwana ręka ze stawu, psychiczne; stłuczenia (-10)
Ignotus: 222/232;
zabliźnione rozcięcie na łuku brwiowym; stłuczenia (-10)
Deirdre: 158/205;
osłabienie (-7); zatrucie (-20); stłuczenia-ramię(-10)
Morgoth: 97/170; Kara: -20
stłuczenia (-40); cm (-30); psychiczne
Craig: 121/226 (-20) - dwa ludzkie zęby głęboko wbite w łydkę (-10 cięte) - zakażenie; stłuczenia (-15); psychiczne;
- Punkty poczytalności:
Sigrun: 69/105
Crispin: 58/100
Ignotus: 57/105
Deirdre: 67/110
Morgoth: 72/105
Craig: 49/100 (czekolada +10)
| Na odpis macie czas do czw. 20:00.
W najmniejszym nawet stopniu nie było Sigrun go żal. Mógł się nawet rozpłakać jak mały chłopiec, a ona wciąż miałaby ochotę przegryźć mu tętnicę - z powodu braku różdżki i innych narzędzi miała ograniczone możliwości zadawania bólu, a przede wszystkim nie było na to czasu. Patrzyła na niego zimno, rozgniewana i zniecierpliwiona, czekając aż zdecyduje się ruszyć tyłek z ziemie. W pewnym momencie chciała już wymierzyć mu kopniaka bosą stopą, lecz wtedy rozległ się głos, który kojarzyła ze spotkania Rycerzy Walpurgii. Obserwowała uważnie jak Russell wstaje i rusza przed siebie, trzymając dłoń na zimnej już ścianie.
Ruszyła za nim, trzymała się blisko, mając nadzieję, że wiedziony zaklęciem Impierio odnajdzie drogę wyjścia, byleby wypełnić rozkaz - na całe szczęście tak właśnie było. Russell wlazł do ciasnej wnęki, a ona, choć pełna niepewności, zaraz za nim, bo jakie miała inne wyjście? Przeciskała się przez wąską szczelinę, dopóki nie wydostała się na zewnątrz. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na głębszy oddech, choć wcale nie poczuła wielkiej ulgi - dopóki nie dostrzegła Śmierciożerców.
Szła dalej za Crispinem, powoli schodziła schodami w dół, ostrożnie, by nie stracić równowagi - bynajmniej nie miała ochoty na kąpiel w wirze. Widziała jak Śmierciożercy idą schodami w dół, chciała ich zatrzymać, choć na chwilę.
- Mulciber! - zawołała na tyle głośno, by mógł ją usłyszeć, zwracając na siebie i Russella ich uwagę - Czekajcie! Macie różdżkę?
Przyśpieszyła kroku, chcąc dotrzeć do nich jak najszybciej.
Ruszyła za nim, trzymała się blisko, mając nadzieję, że wiedziony zaklęciem Impierio odnajdzie drogę wyjścia, byleby wypełnić rozkaz - na całe szczęście tak właśnie było. Russell wlazł do ciasnej wnęki, a ona, choć pełna niepewności, zaraz za nim, bo jakie miała inne wyjście? Przeciskała się przez wąską szczelinę, dopóki nie wydostała się na zewnątrz. Dopiero wówczas pozwoliła sobie na głębszy oddech, choć wcale nie poczuła wielkiej ulgi - dopóki nie dostrzegła Śmierciożerców.
Szła dalej za Crispinem, powoli schodziła schodami w dół, ostrożnie, by nie stracić równowagi - bynajmniej nie miała ochoty na kąpiel w wirze. Widziała jak Śmierciożercy idą schodami w dół, chciała ich zatrzymać, choć na chwilę.
- Mulciber! - zawołała na tyle głośno, by mógł ją usłyszeć, zwracając na siebie i Russella ich uwagę - Czekajcie! Macie różdżkę?
Przyśpieszyła kroku, chcąc dotrzeć do nich jak najszybciej.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Mieli naprawdę wiele szczęścia, choć odkąd przekroczyli próg Azkabanu wszystko sugerowało, że ktoś obrzucił ich wyjątkowo paskudną klątwą. Żadne z nich nie zsunęło się w mroczny wir, wszyscy posiadali różdżki a co najważniejsze - niedaleko ich znalazł się objęty podwójnym Imperiusem Crispin oraz Rokwood. Kolejna pomocna różdżka.
Deirdre zatrzymała się przy Mulciberze, czując, że spływa na nią nagły spokój, silniejszy nawet od bólu potłuczonego ciała. Tristan; żył, był tutaj, gdzieś niedaleko, zdolny do wydawania rozkazów, informujący ich o anomalii. Przez dłuższą chwilę Tsagairt wpatrywała się w Ignotusa nieco niewidzącym wzrokiem; ulga spowodowana pewnością, że Rosier przeżył wcale nie była przyjemnym uczuciem, ogarnęła ją chwilowa słabość. Pozwoliła sobie na zaledwie kilka sekund przymknięcia oczu, po czym - jak na zawołanie - otworzyła je, by odwrócić się w tył. Russell i Rokwood szli w ich stronę; zaczekała na nich, po czym sięgnęła do kieszeni szaty, wyciągając z kieszeni różdżkę swojego ministerialnego wcielenia. - Dobrze cię widzieć - powiedziała tylko, wciskając drewienko w dłonie blondynki. - Przejmujesz go, Ignotus - powiedziała cicho; Mulciber był wyższy rangą a i jego zaklęcie się powiodło. Własną różdżkę uniosła w kierunku Russella, krótkim finite uwalniając go spod Imperiusa, by następnie spróbować wzmocnić całą ich powiększona drużynę. - Magicus extremos - spróbowała raz jeszcze, by następnie ruszyć za Ignotusem.
Deirdre zatrzymała się przy Mulciberze, czując, że spływa na nią nagły spokój, silniejszy nawet od bólu potłuczonego ciała. Tristan; żył, był tutaj, gdzieś niedaleko, zdolny do wydawania rozkazów, informujący ich o anomalii. Przez dłuższą chwilę Tsagairt wpatrywała się w Ignotusa nieco niewidzącym wzrokiem; ulga spowodowana pewnością, że Rosier przeżył wcale nie była przyjemnym uczuciem, ogarnęła ją chwilowa słabość. Pozwoliła sobie na zaledwie kilka sekund przymknięcia oczu, po czym - jak na zawołanie - otworzyła je, by odwrócić się w tył. Russell i Rokwood szli w ich stronę; zaczekała na nich, po czym sięgnęła do kieszeni szaty, wyciągając z kieszeni różdżkę swojego ministerialnego wcielenia. - Dobrze cię widzieć - powiedziała tylko, wciskając drewienko w dłonie blondynki. - Przejmujesz go, Ignotus - powiedziała cicho; Mulciber był wyższy rangą a i jego zaklęcie się powiodło. Własną różdżkę uniosła w kierunku Russella, krótkim finite uwalniając go spod Imperiusa, by następnie spróbować wzmocnić całą ich powiększona drużynę. - Magicus extremos - spróbowała raz jeszcze, by następnie ruszyć za Ignotusem.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Tsagairt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
#1 'k100' : 20
--------------------------------
#2 'Azkaban' :
Udał się razem z resztą, by po chwili stanąć twarzą w twarz z Russellem, który szedł z kobietą ze spotkania u boku. Zerknął na Ingotusa jakby starając się wybadać, co mogli z nim zrobić. Nie zauważył sprzeciwu, dlatego też wyciągnął różdżkę w stronę Crispina. Był słaby. Kolejne osłabienie mogło zmienić wiele, ale była szansa na poprawę. - Malesuritio - mruknął, licząc na to, że nie zabije wszystkich dookoła.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 76
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Azkaban' :
#1 'k100' : 76
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Azkaban' :
Craig mógł jedynie iść posłusznie za resztą, chociaż głowa pękała mu od pytań. W końcu postanowił je jednak zadać.
- zaraz... bo ja nie rozumiem... czemu właściwie Russell jest zaimperiusowany? I czym jest ta "anomalia"?
- zaraz... bo ja nie rozumiem... czemu właściwie Russell jest zaimperiusowany? I czym jest ta "anomalia"?
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Wszyscy dotarli wreszcie na odpowiednie piętro. Nawet Russel.
- Masz słuchać wszystkich śmierciożerców - poinstruowałem go bez cienia emocji w głosie wręczając mu różdżkę Benetta. - Nie będziesz bronił się przed żadnym z nas ani przed Rookwood, będziesz szedł grzecznie za mną, chyba że otrzymasz inny rozkaz. Nikogo z nas nie zaatakujesz. Przy odrobinie szczęścia nawet to przeżyjesz.
Następnie spojrzałem na Craiga, który najwyraźniej przez swoje zamknięcie stracił więcej fascynujących przygód niż mógł przypuszczać.
- Anomalia zaburza działanie magii, ten wybuch przy czarowaniu to jej wina. I to przez Russela jesteś tu zamknięty - wyjaśniłem z cieniem uśmiechu na ustach. O ironio. - Tylko nie szukaj teraz zemsty, Burke, mamy ważniejsze sprawy na głowie. Musimy dostać się do celi w rogu, spróbujmy na tym piętrze, widzicie jakieś przejście?
Spojrzałem na Sigrun próbując ocenić jej stan, wyglądała lepiej niż Craig. I co więcej - była żywa.
- Mam nadzieję, że ćwiczyłaś ostatnio zaklęcie patronusa, przyda się teraz - rozejrzałem się w poszukiwaniu przejść, które prowadziłoby na korytarz i pomału ruszyłem wzdłuż ściany wyglądając drogi na korytarz.
- Masz słuchać wszystkich śmierciożerców - poinstruowałem go bez cienia emocji w głosie wręczając mu różdżkę Benetta. - Nie będziesz bronił się przed żadnym z nas ani przed Rookwood, będziesz szedł grzecznie za mną, chyba że otrzymasz inny rozkaz. Nikogo z nas nie zaatakujesz. Przy odrobinie szczęścia nawet to przeżyjesz.
Następnie spojrzałem na Craiga, który najwyraźniej przez swoje zamknięcie stracił więcej fascynujących przygód niż mógł przypuszczać.
- Anomalia zaburza działanie magii, ten wybuch przy czarowaniu to jej wina. I to przez Russela jesteś tu zamknięty - wyjaśniłem z cieniem uśmiechu na ustach. O ironio. - Tylko nie szukaj teraz zemsty, Burke, mamy ważniejsze sprawy na głowie. Musimy dostać się do celi w rogu, spróbujmy na tym piętrze, widzicie jakieś przejście?
Spojrzałem na Sigrun próbując ocenić jej stan, wyglądała lepiej niż Craig. I co więcej - była żywa.
- Mam nadzieję, że ćwiczyłaś ostatnio zaklęcie patronusa, przyda się teraz - rozejrzałem się w poszukiwaniu przejść, które prowadziłoby na korytarz i pomału ruszyłem wzdłuż ściany wyglądając drogi na korytarz.
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sigrun dotarła za Russelem do reszty grupy Śmierciożerców. Otrzymała różdżkę, która nie leżała tak dobrze w jej dłoniach jak jej własna, ale przynajmniej otrzymała dzięki niej możliwość działania. Zaklęcie Deirdre nie powiodło się, sojusznicy nie odczuli nagłego przypływu sił, lecz za to ona sama wypełniła się pozytywną energią i wiarą w powodzenie. Nagle myśli o tym, że gdzieś w Azkabanie Tristan Rosier wciąż żył i najwyraźniej miał się dość dobrze, a misja szła w dobrym kierunku dodały jej wiary we własne możliwości. Zakończyła działanie swojej klątwy, w związku z tym Crispin pozostawał realnie wyłącznie pod komendą Ignotusa, choć zgodnie z jego wolą miał słuchać wszystkich Śmierciożerców. Otrzymał różdżkę i kiwnął głową, usłyszawszy instrukcje Mulcibera.
— Nie zabijajcie mnie — poprosił, zaciskając palce na różdżce. — Ja... musiałem wtedy... nie miałem innego wyjścia — zaczął dukać, trzęsąc się już nie tylko z zimna, ale i ze strachu.
Rozglądając się, Ignotus mógł dostrzec wielkie, stalowe drzwi po przeciwnej stronie i kraty na drugiej ze ścian. Na tej, przy której się znajdowali, gdzieś za ich plecami znajdował sie uskok w ścianie, rzucający niewielki cień, a dalej kolejny, choć gdyby uczynił kilka kroków bliżej, w tym drugim dostrzegłby błyszczącą stal krat.
Morgoth wymierzył różdżkę w Russela i wypowiedział inkantację, która miała dodać mu sił witalnych. I on nie poczuł się silniejszy, powietrze zadrgało, a z nieba strzeliła błyskawica; trafiła w czubek więzienia, powodując naelektryzowanie powietrza; nabrało metalicznego posmaku, a moc zaklęcia została wchłonięta przez anomalię znajdującą się w wirze pod Śmierciożercami. Woda zakołysała się i zabulgotała ponownie, prąd przyspieszył.
| Na odpis macie czas do pt. 21:00.
Sigrun, Craig, posiadając nie swoje różdżki nawet rzucając zaklęcia bez ST musicie rzucać kością.
— Nie zabijajcie mnie — poprosił, zaciskając palce na różdżce. — Ja... musiałem wtedy... nie miałem innego wyjścia — zaczął dukać, trzęsąc się już nie tylko z zimna, ale i ze strachu.
Rozglądając się, Ignotus mógł dostrzec wielkie, stalowe drzwi po przeciwnej stronie i kraty na drugiej ze ścian. Na tej, przy której się znajdowali, gdzieś za ich plecami znajdował sie uskok w ścianie, rzucający niewielki cień, a dalej kolejny, choć gdyby uczynił kilka kroków bliżej, w tym drugim dostrzegłby błyszczącą stal krat.
Morgoth wymierzył różdżkę w Russela i wypowiedział inkantację, która miała dodać mu sił witalnych. I on nie poczuł się silniejszy, powietrze zadrgało, a z nieba strzeliła błyskawica; trafiła w czubek więzienia, powodując naelektryzowanie powietrza; nabrało metalicznego posmaku, a moc zaklęcia została wchłonięta przez anomalię znajdującą się w wirze pod Śmierciożercami. Woda zakołysała się i zabulgotała ponownie, prąd przyspieszył.
- Mapka:
• Ignotus
•Deirdre
•Morgoth
• Craig
• Crispin
• Sigrun
- Żywotność:
Sigrun: 170/215 Kara: -5
stłuczenia (-10)
Crispin: 100/205 Kara: -30
wyrwana ręka ze stawu, psychiczne; stłuczenia (-10)
Ignotus: 222/232;
zabliźnione rozcięcie na łuku brwiowym; stłuczenia (-10)
Deirdre: 158/205;
osłabienie (-7); zatrucie (-20); stłuczenia-ramię(-10)
Morgoth: 97/170; Kara: -20
stłuczenia (-40); cm (-30); psychiczne
Craig: 121/226 (-20) - dwa ludzkie zęby głęboko wbite w łydkę (-10 cięte) - zakażenie; stłuczenia (-15); psychiczne;
- Punkty poczytalności:
Sigrun: 68/105
Crispin: 57/100
Ignotus: 56/105
Deirdre: 71/110
Morgoth: 71/105
Craig: 48/100 (czekolada +10)
| Na odpis macie czas do pt. 21:00.
Sigrun, Craig, posiadając nie swoje różdżki nawet rzucając zaklęcia bez ST musicie rzucać kością.
Źródło
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda