Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness
Ruiny zamku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ruiny zamku
Umieszczony na wysokim brzegu zamek mugolom jawi się jako zwyczajne ruiny, które lata swojej świetności mają dawno za sobą. Czarodzieje jednak dostrzegają to, co zaklęcia kryją przed wzrokiem niemagicznych - dawną chwałę starej warowni. W nocy bowiem ruiny zaczynają tętnić życiem. Pojawiają się dawno zburzone ściany, na suficie rozkwitają brylantowe żyrandole, a w powietrzu rozbrzmiewa muzyka. Po zachodzie słońca zamek staje się widmem samego siebie sprzed lat i choć budulec swoją materią przypomina ciało ducha, to tyle nieraz wystarczy, by poczuć choć namiastkę dawno minionych czasów i przyjrzeć się balom, jakie niegdyś się tu odbywały, a niekiedy nawet i bitwom, jakie stoczono. Kręcące się wówczas po ruinach postaci, pozostając całkowicie niematerialne, zdają się nie zauważać nawet żyjących i zamknięte w przeszłości w dalszym ciągu, nieustannie od setek lat kontynuują swe dawno już zakończone życia.
The member 'Sally Moore' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33, 65
--------------------------------
#2 'k10' : 9
#1 'k100' : 33, 65
--------------------------------
#2 'k10' : 9
Nie potknęła się, nie zgubiła rytmu, a co najważniejsze - nie wpadła na dziecko. Cóżby to było, gdyby zderzyła się z maluchem! Mogła być z siebie dumna, choć figury nie należały do najbardziej skomplikowanych, jakimś przedziwnym sposobem wykonywała je z gracją i bez pomyłek. Najpewniej uzasadnienie leżało po stronie wygodnych baletek, które otrzymała zaraz na początku tańca. Pozwalała się prowadzić partnerom, naśladowała inne pary, jeśli dalej czegoś nie poknoci, cała zabawa skończy się nienajgorzej, pozostawiając pozytywne wspomnienia.
Nagła zmiana, w której mogła się pogubić - Billy wypuścił ją z uchwytu, by po chwili ponownie znalazła się u boku Alexandra. - Witaj ponownie - jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. Jednocześnie usilnie starała się nie zgubić rytmu, skupiając się na swoim partnerze, który na pewno nie pozwoli, by wpadła na innych tańczących, wirując w jakiejś dziwnej figurze, która powstała ze złączonych ramionami osób. Baryton Wrighta słyszeli wszyscy, nie tylko Florence, do której miał być skierowany. Co się... Że co?! Już sama insynujacja sprawiła, że policzki zrobiły się trochę bardziej czerwone, usta rozchyliła niczym złota rybka w niemym pytaniu podszytym zaskoczeniem. Szybko jednak się pozbierała, choć wiedziała, że speszenia już nie ukryje, uciekła więc spojrzeniem w bok, przyglądając się figurze wykonywanej przez tańczących w kółku obok. Z zewnątrz może rzeczywiście przypominało to jakiś wianek. Miała tylko nadzieję, że Alexander nie odpowie jej, co też dokładnie nosi się kraciastą spódnicą wykonaną z tartanu.
Przeskakiwała z nogi na nogę, mając nadzieję, że nie wygląda przy tym śmiesznie - jednak same podskoki nie mogły należeć do najprostszych, gdy ma się rozwiązany but! Doprowady ma uważać, by nie zgubić rytmu, a w dodatku baczyć, gdzie dokładnie upada? O plątający się rzemyk mogła się łatwo potknąć - w ogóle cóż to za pomysł, na brodę Merlina, czy takie buty nie powinny być lepiej zaklęte i chronione przeciw rozwiązywaniu w trakcie tańca?
Nagła zmiana, w której mogła się pogubić - Billy wypuścił ją z uchwytu, by po chwili ponownie znalazła się u boku Alexandra. - Witaj ponownie - jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. Jednocześnie usilnie starała się nie zgubić rytmu, skupiając się na swoim partnerze, który na pewno nie pozwoli, by wpadła na innych tańczących, wirując w jakiejś dziwnej figurze, która powstała ze złączonych ramionami osób. Baryton Wrighta słyszeli wszyscy, nie tylko Florence, do której miał być skierowany. Co się... Że co?! Już sama insynujacja sprawiła, że policzki zrobiły się trochę bardziej czerwone, usta rozchyliła niczym złota rybka w niemym pytaniu podszytym zaskoczeniem. Szybko jednak się pozbierała, choć wiedziała, że speszenia już nie ukryje, uciekła więc spojrzeniem w bok, przyglądając się figurze wykonywanej przez tańczących w kółku obok. Z zewnątrz może rzeczywiście przypominało to jakiś wianek. Miała tylko nadzieję, że Alexander nie odpowie jej, co też dokładnie nosi się kraciastą spódnicą wykonaną z tartanu.
Przeskakiwała z nogi na nogę, mając nadzieję, że nie wygląda przy tym śmiesznie - jednak same podskoki nie mogły należeć do najprostszych, gdy ma się rozwiązany but! Doprowady ma uważać, by nie zgubić rytmu, a w dodatku baczyć, gdzie dokładnie upada? O plątający się rzemyk mogła się łatwo potknąć - w ogóle cóż to za pomysł, na brodę Merlina, czy takie buty nie powinny być lepiej zaklęte i chronione przeciw rozwiązywaniu w trakcie tańca?
these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 88, 54
--------------------------------
#2 'k10' : 7
#1 'k100' : 88, 54
--------------------------------
#2 'k10' : 7
Wszyscy całkiem zwinnie podskakiwali i pląsali na parkiecie, w tym również i ja. Było w reelu coś takiego, że człowiek go tańczący nie był w stanie się nie uśmiechnąć. Nawet, jeżeli było się ogłuszonym przez dudy, tak jak w moim przypadku. Na szczęście słuch powoli do mnie wracał, zdecydowanie ułatwiając niewypadanie z rytmu. Kątem oka cały czas zerkałem to na Minnie, to na Josephine, kolejno aby upewniać się co do kolejnych kroków oraz - z czystej ciekawości, jak też jej idzie na szkockich baletach. Na tych mugolskich już bowiem byłem zorientowany w sytuacji, bowiem panna Fenwick taniec współczesny miała we krwi. Dlatego też nie byłem zdziwiony, kiedy niezwykle zgrabnie ominęła pędzące wprost na nią dziecko. Chwilę później nastąpiła szybka zmiana i po raz kolejny znalazłem się przy Josephine, chwytając ją w talii, kiedy tworzyliśmy wianek z pozostałymi parami w naszym kółeczku.
- Witaj - odpowiedziałem rozbawiony, bo w końcu nie rozdzieliliśmy się na jakiś kolosalny okres. Mój uśmiech rozszerzył się za to jeszcze bardziej, gdy po początkowym zadziwieniu słowami wykrzyczanymi przez Wrighta zauważyłem, jak panny w zasięgu wzroku zaczynają pąsowieć - nie wyłączywszy również i Josie. Nie powinienem był tego robić, jednak zdecydowałem się podpuścić ją odrobinę. - To kwestia sporna, ostatnio podniosły się głosy, że tradycyjne nic jest zbyt niehigieniczne - nachyliłem się i powiedziałem cicho do Josephine, bawiąc się przy tym doskonale. Oczywiście ja sam za bardzo wierzyłem w mojego pecha, żeby zachować się jak rasowy Szkot wierny rodzimej tradycji. Byłem w końcu Anglikiem, to raz, a dwa, znając życie pewnie jakbym nie miał nic pod spodem to prędzej czy później w wyniku jakiegoś dziwnego splotu wydarzeń świeciłbym w towarzystwie gołym... a, zresztą. - Na szczęście ja od zawsze należałem do osób idących z duchem nowoczesności - dodałem w końcu, bojąc się że jeszcze trochę a moja partnerka zacznie puszczać parę uszami.
Wykonaliśmy skoczny obrót i w tej właśnie chwili zauważyłem, że rozwiązał mi się but. To był najgorszy moment, kiedy mogło mi się to zdarzyć. Skupianie się na tańcu i jednoczesne prowadzenie konwersacji było już dość zajmujące, robienie tego z rozwiązanym sznurowadłem zahaczało już niemal o sporty ekstremalne. Mimo tego, nie poddawałem się, tańczyłem dalej, starając się nie zgubić ani rytmu, ani buta - ale pewnie nawet to nie powstrzymałoby mojego uśmiechu i wywołującej go dobrej zabawy. Bo bawiłem się w końcu pierwszorzędnie.
- Witaj - odpowiedziałem rozbawiony, bo w końcu nie rozdzieliliśmy się na jakiś kolosalny okres. Mój uśmiech rozszerzył się za to jeszcze bardziej, gdy po początkowym zadziwieniu słowami wykrzyczanymi przez Wrighta zauważyłem, jak panny w zasięgu wzroku zaczynają pąsowieć - nie wyłączywszy również i Josie. Nie powinienem był tego robić, jednak zdecydowałem się podpuścić ją odrobinę. - To kwestia sporna, ostatnio podniosły się głosy, że tradycyjne nic jest zbyt niehigieniczne - nachyliłem się i powiedziałem cicho do Josephine, bawiąc się przy tym doskonale. Oczywiście ja sam za bardzo wierzyłem w mojego pecha, żeby zachować się jak rasowy Szkot wierny rodzimej tradycji. Byłem w końcu Anglikiem, to raz, a dwa, znając życie pewnie jakbym nie miał nic pod spodem to prędzej czy później w wyniku jakiegoś dziwnego splotu wydarzeń świeciłbym w towarzystwie gołym... a, zresztą. - Na szczęście ja od zawsze należałem do osób idących z duchem nowoczesności - dodałem w końcu, bojąc się że jeszcze trochę a moja partnerka zacznie puszczać parę uszami.
Wykonaliśmy skoczny obrót i w tej właśnie chwili zauważyłem, że rozwiązał mi się but. To był najgorszy moment, kiedy mogło mi się to zdarzyć. Skupianie się na tańcu i jednoczesne prowadzenie konwersacji było już dość zajmujące, robienie tego z rozwiązanym sznurowadłem zahaczało już niemal o sporty ekstremalne. Mimo tego, nie poddawałem się, tańczyłem dalej, starając się nie zgubić ani rytmu, ani buta - ale pewnie nawet to nie powstrzymałoby mojego uśmiechu i wywołującej go dobrej zabawy. Bo bawiłem się w końcu pierwszorzędnie.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k100' : 39
--------------------------------
#3 'k10' : 9
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'k100' : 39
--------------------------------
#3 'k10' : 9
Musiałem przemilczeć protest Justine – układ nie sprzyjał prowadzeniu rozmów, ta więc rozeszła się bez należytego echa, pozostawiając mnie i Tonks gdzieś pośrodku emocjonalnych dywagacji. Trwałem więc w tym trochę za ciasnym ubraniu, które krępowało mi ruchy, choć prezentowałem się w nim nienagannie – i bynajmniej nie chodziło o kilk. Ten sprawował się doskonale, komponując w spójną całość zarówno z muzyką, jak i zielonym krajobrazem Szkocji, dziwnie spokojnym, wręcz niepokojąco idyllicznym. Nawet Jamie zdawał się nieco wypogodnieć, jakby taniec wyzwolił z niego tego Wrighta, którego znałem dobrze z czasów szkolnych. Jego donośny głos, sypiący rubiesznymi docinkami, wydawał się czymś wręcz archaicznym, śladem zatraconym przez znamię niespokojnych czasów, a jednak rozbrzmiewał tu i teraz, sprawiając, że chciałem jeszcze wierzyć, iż nie utraciliśmy własnych dusz na dobre. Bo z jednej strony już nic nie było takie, jak kiedyś – a z drugiej, pomimo zajadłych przeciwnośli losu, staliśmy tutaj wszyscy niczym w wielkim manifeście miłości. Niezłomni. Beztroscy. Ludzcy.
Płynnie udaje mi się dołączyć do Charlene, tym samym unikając pocisku; przez chwilę próbuję dociec, kto był sprawcą zamachu na moją lisią kitę, ale Jamie i Joe wydają się zajęci tańczeniem, a Grubcia pozostaje nieobecna – nie znajduję więc winowajcy.
- Czyli jednak – masz to we krwi. - Szelmowskim uśmiechem zmyłem ślad po faux pas. - Jak to mówią... kto z kim przystaje, takim się staje. - Uniosłem nieznacznie ramiona ku górze, trochę przepraszająco, ale bardziej jednak dumnie, wzrokiem wędrując w okolice drugiego tanecznego kręgu, gdzieś pomiędzy braci Wright. Ich dójka niewątpliwie odcisnęła trwałe piętno na mojej lisiej skórze, czasem trochę lepsze, czasem trochę gorsze, może i odrobinę szkockie – nie zamieniłbym go na żadne inne.
Wraz z powrotem do Tonks czuję, że nabieram kolorów, jakby towarzystwo Justine nierozerwalnie było połączone z tęczą. Z tym, że ani moja, ani jej metamorfomagia nie mają tu najmniejszego udziału. Mój kilt omyłkowo zostaje przyozdobiony weńcem z serpentyn, który początkowo wydaje mi się całkiem przyjemnym akcentem – do czasu, gdy nie nadchodzi dokładka (czy wszystkie starsze babki i ciotki kochają dokładki?), która sprawia, że zamiast Just, widzę już tylko siedem barwnych pasków.
Czyli no, prawie się zgadza.
Poruszam grzywą z gracją lwa – a przynajmniej trwam w tym przekonaniu – obejmując Just na wysokości talii. Cieniutkiej jak patyczek.
- Mogłabyś mi nabić nawet trzy, a ja nadal powieddziałbym, że nic się nie stało. - Albo siedem. Ewentualnie dziesięć.
Płynnie udaje mi się dołączyć do Charlene, tym samym unikając pocisku; przez chwilę próbuję dociec, kto był sprawcą zamachu na moją lisią kitę, ale Jamie i Joe wydają się zajęci tańczeniem, a Grubcia pozostaje nieobecna – nie znajduję więc winowajcy.
- Czyli jednak – masz to we krwi. - Szelmowskim uśmiechem zmyłem ślad po faux pas. - Jak to mówią... kto z kim przystaje, takim się staje. - Uniosłem nieznacznie ramiona ku górze, trochę przepraszająco, ale bardziej jednak dumnie, wzrokiem wędrując w okolice drugiego tanecznego kręgu, gdzieś pomiędzy braci Wright. Ich dójka niewątpliwie odcisnęła trwałe piętno na mojej lisiej skórze, czasem trochę lepsze, czasem trochę gorsze, może i odrobinę szkockie – nie zamieniłbym go na żadne inne.
Wraz z powrotem do Tonks czuję, że nabieram kolorów, jakby towarzystwo Justine nierozerwalnie było połączone z tęczą. Z tym, że ani moja, ani jej metamorfomagia nie mają tu najmniejszego udziału. Mój kilt omyłkowo zostaje przyozdobiony weńcem z serpentyn, który początkowo wydaje mi się całkiem przyjemnym akcentem – do czasu, gdy nie nadchodzi dokładka (czy wszystkie starsze babki i ciotki kochają dokładki?), która sprawia, że zamiast Just, widzę już tylko siedem barwnych pasków.
Czyli no, prawie się zgadza.
Poruszam grzywą z gracją lwa – a przynajmniej trwam w tym przekonaniu – obejmując Just na wysokości talii. Cieniutkiej jak patyczek.
- Mogłabyś mi nabić nawet trzy, a ja nadal powieddziałbym, że nic się nie stało. - Albo siedem. Ewentualnie dziesięć.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 89, 73
--------------------------------
#2 'k10' : 5
#1 'k100' : 89, 73
--------------------------------
#2 'k10' : 5
Wianek sprawił pewną trudność Justine i Sally, ale muzyka grała dalej i chwilowa utrata rytmu szybko odeszła w niepamięć. Jedynie Eileen nie uchwyciła białej róży, a Ben nie poradził sobie ze szkockimi dudami. Dmuchnęły mu w ucho tak głośno, że stracił równowagę, a razem z nią zgubił kilka kroków na parkiecie. Reszta tancerzy poradziła sobie doskonale!
Tańczona figura w tej kolejce: Wstążka, ST 50 (tura czwarta)
Wytyczne: Wszyscy znów zbijają się w kółeczka i tańczą taniec przeplatany - każdy z każdym; na koniec dobieracie się w pary, które wypisane są poniżej (najlepiej wzorować się na gifie!)
Kto z kim:
Kółeczko 1: Samuel z Justine, Frederick z Charlene, Florean z Poppy, Aldrich z Eileen
Kółeczko 2: Joseph z Florence, Benjamin z Minnie, Billy z Josephine, Alexander z Sally
Zadania na tę kolejkę: rzucić kością k100 na taniec (zawsze pierwsza kość), rzucić kością k100 na działanie (zawsze druga kość), które podane jest w zdarzeniu losowym (wyjątek to zdarzenie numer 1) oraz rzucić kością k10 na kolejne zdarzenie losowe.
| Czas na odpis wynosi 48h.
Wszystkie pytania i wątpliwości kierujcie do Eileen. Ważne! Jeśli przewidujecie opóźnienie w odpisie, napiszcie mi koniecznie, żebym mogła przedłużyć wam termin.
Post z zasadami znajduje się TUTAJ.
Tańczona figura w tej kolejce: Wstążka, ST 50 (tura czwarta)
Wytyczne: Wszyscy znów zbijają się w kółeczka i tańczą taniec przeplatany - każdy z każdym; na koniec dobieracie się w pary, które wypisane są poniżej (najlepiej wzorować się na gifie!)
Kto z kim:
Kółeczko 1: Samuel z Justine, Frederick z Charlene, Florean z Poppy, Aldrich z Eileen
Kółeczko 2: Joseph z Florence, Benjamin z Minnie, Billy z Josephine, Alexander z Sally
Zadania na tę kolejkę: rzucić kością k100 na taniec (zawsze pierwsza kość), rzucić kością k100 na działanie (zawsze druga kość), które podane jest w zdarzeniu losowym (wyjątek to zdarzenie numer 1) oraz rzucić kością k10 na kolejne zdarzenie losowe.
| Czas na odpis wynosi 48h.
Wszystkie pytania i wątpliwości kierujcie do Eileen. Ważne! Jeśli przewidujecie opóźnienie w odpisie, napiszcie mi koniecznie, żebym mogła przedłużyć wam termin.
Post z zasadami znajduje się TUTAJ.
- Ranking:
L.p. Postać Ranking Styl 1. Eileen Bartius 9 -1, - 2. Samuel Skamander 17 +1, +1 3. Justine Tonks 11 -1, +2 4. Frederick Fox 17 +1, +1 5. Charlene Leighton 13 +2, +1 6. Florean Fortescue 12 +2, - 7. Poppy Pomfrey 18 +2, +1 8. Aldrich McKinnon 12 -, +2 L.p. Postać Ranking Styl 1. Sally Moore 13 +1, +2 2. Joseph Wright 16 -, +1 3. Florence Fortescue 17 +1, +1 4. Benjamin Wright 15 +1, -1 5. Minnie McGonagall 17 +1, +1 6. Billy Moore 17 +1, +1 7. Josephine Fenwick 17 +1, +1 8. Alexander Selwyn 15 -1, +1
- Zdarzenia:
- NIKT (1)
- Spoiler:
- Rozwiązało Ci się sznurowadło (lub rzemyk w baletce)! Jeżeli następną figurę uda ci się wykonać z ST wyższym o 10, dostaniesz +1 punkt za styl i sznurowadło (lub rzemyk) magicznie zawiązuje się samo. Jeżeli nie - spada ci but, otrzymujesz -1 punkt za styl.
Aldrich (2)- Spoiler:
- O nie, na parkiecie jest luźna deska! Musisz ją zgrabnie ominąć - ST wynosi 40, doliczana jest wartość uników. Jeśli je osiągniesz, nie tracisz rytmu i płynności ruchów, przysługuje ci +1 za styl. Jeśli nie uda ci się uniknąć deski, potykasz się niezgrabnie, otrzymujesz –1 za styl.
Ben (3)- Spoiler:
- Ktoś rzucił w powietrze kwiat białej róży (bez kolców), przelatuje on nad twoją głową. Złap go, aby dostać +2 punkty za styl, w tym celu w następnym poście wykonaj rzut kością k100, ST pochwycenia kwiatu wynosi 80, do rzutu doliczana jest biegłość spostrzegawczości. Jeśli nie pochwycisz go, nic się nie dzieje.
Eileen (4)- Spoiler:
- Śliski parkiet to zmora każdego tancerza, w czasie tańca musisz utrzymać równowagę - ST to 40, doliczana jest wartość uników. Jeśli suma wyniesie >80, nie dość, że ustałeś na nogach, to jeszcze wykonałeś zgrabny obrót (+2 do stylu)! Jeśli suma wyniosła mniej niż wymagane ST, poniosłeś porażkę i otrzymujesz –1 do stylu; jeśli równa 40 lub mniejsza niż 80, dostajesz tylko +1 za styl.
Frederick, Florence (5)- Spoiler:
- Partnerce/partnerowi z twojej prawej strony spadła na ziemię biała wstążka/poszetka (wstążka wypada kobiecie, poszetka mężczyźnie). ST płynnego podniesienie przedmiotu z ziemi, bez tracenia rytmu i kroków, równe jest 50, dodaje się wartość uników. Jeśli uda ci się podnieść wstążkę/poszetkę i oddać ją właścicielce/właścicielowi, dostajesz +1 za styl; jeśli nie, ale podejmiesz próbę, wpadasz na partnerkę i tracisz 1 punkt za styl.
Poppy (6)- Spoiler:
- W czasie tańców ktoś przez przypadek szturchnął Szkota i strumień ale z jego kufla właśnie na ciebie leci. ST uniknięcia go wynosi 40, doliczana jest wartość uników. Jeśli wynik wyniesie >70, wykonałeś zręczny uskok, który zagwarantował ci +2 punkt za styl (jeśli tylko osiągniesz wymagane ST, +1 za styl). Jeśli nie unikniesz piwa, na twoim ubiorze znajdzie się sporej wielkości, korzennie pachnąca plama, co daje –1 punkt za styl.
Justine, Charlene, Joseph, Josephine (7)- Spoiler:
- Również dzieci chciały się bawić! Pod twoimi nogami zjawiło się jedno z nich, musisz odskoczyć od niego lub przeskoczyć przeszkodę - ST wynosi 50, doliczana jest wartość uników. Jeśli wynik będzie większy niż 75, zdobywasz 2 punkty za stylowe uniknięcie malca i płynny powrót do figury. Jeśli osiągniesz wymagane st, +1 do stylu; jeśli potkniesz się o malca, to ucieknie z płaczem do mamy i załatwi ci –1 punkt za bycie stylowo okrzyczanym przez szkocką matronę.
Samuel (8 )- Spoiler:
- Ktoś za tobą otworzył butelkę szampana, ale nieopatrznie nie skontrolował korka, który właśnie leci w twoją stronę z szybkością startującej miotły. Uniknij go, a unikniesz również bolesnego siniaka – ST wynosi 50, dolicza się wartość uników. Jeśli osiągniesz ST, przysługuje ci 1 punkt za stylowy gest przy figurze; jeśli nie, gubisz nie tylko krok, ale również i 1 punkt za styl.
Sally, Billy, Alexander (9)- Spoiler:
- Chichotliwa ciotka omyłkowo rzuciła w ciebie kolorowymi serpentynami, które owinęły się wokół twojej głowy i szyi. Spróbuj poruszać energicznie ramionami, żeby odsłonić swoje oczy! ST wynosi 35, doliczana jest wartość sprawności. Jeśli ci się uda, doliczany jest 1 punkt za kolorowy styl tańca; jeśli nie, serpentyna wpadnie ci do ust i będziesz musiał ją wypluć, a to odejmuje ci 1 punkt do stylu.
Minnie (10)- Spoiler:
- Zaczarowane dudy z części orkiestrowej dmuchnęły ci prosto w ucho i odrobinę przygłuchłeś. Musisz ustać na nogach - ST wynosi 40, doliczany jest bonus z wartości uników. Jeśli nie zgubisz kroku i rytmu, przysługuje ci +1 punkt za styl; jeśli pogubisz się na parkiecie, dostaniesz -1 za styl.
I show not your face but your heart's desire
Tupnęła mocniej stopą, w momencie, kiedy jej sznurowadło zawiązało się mocniej - zupełnie samo - taniec pozwalał zapomnieć, dać z siebie ludziom więcej - pozytywną energię, która dziś była im bardziej potrzebna, niż kiedykolwiek wcześniej. Troski Minnie nie miały znaczenia, nagle jej smutki zdały się dziwnie małe, błahe, mało znaczące. Bo takie właśnie były: jeśli spojrzało się na nie z perspektywy szerszej, niż czubek własnego nosa. A zwykle patrzyła dalej - prawda? Chaos szkockiej zabawy porywał ją swoim entuzjazmem - czuła się jak w domu. Uniosła oba kąciki ust wyżej w ciepłym uśmiechu, słysząc pytanie Billy'ego, początkowo - zaskoczona - nie odpowiadając, dopiero po chwili roześmiawszy się w głos, zakrywając w ten sposób zawstydzenie, był bardzo uprzejmy.
- Zawsze, kiedy wracałam do domu na wakacje, uwielbiałam chodzić na potańcówki, ale reel tańczyliśmy tylko przy wyjątkowych uroczystościach - wyznała pod wpływem chwili, spoglądając w jego oczy z rozmarzoną iskrą - wracała do tych dni pamięcią, bo choć minęło naprawdę niedużo czasu, to już za nimi tęskniła. Miała piękne dzieciństwo, a dorosłość niosła koszmar, z którym zmagali się oni wszyscy - koszmar, któremu czoło dzielnie stawiał Zakon Feniksa. Ojciec nie przepadał za tańcami, ale przymykał na to oko, o ile nie wracała zbyt późno - a tego nie robiła nigdy. Matka też lubiła tańczyć, miała to po niej - jak większość cech, w tym magiczny talent. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak mocno brakowało jej tego w Londynie: nim jednak zdążyła pociągnąć rozmowę, porwała ją kolejna figura, w trakcie której ponownie wpadła w ramiona Benjamina, splatając własne dłonie z jego. Niestety, w tym momencie dudy dmuchnęły prosto na nią - odruchowo zamknęła oczy i skrzywiła się lekko w reakcji na nagłą głuchotę, nieco tracąc entuzjazm do tańca - ale usiłując nie stracić rytmu reelu.
- Nic nie słyszę - Spojrzała na niego przepraszająco, dając się ponieść wirującej wstędze - odruchowo odsuwając się dalej od złośliwego - albo nieumiejętnego - grajka, wolałaby nie powtarzać tego doświadczenia.
- Zawsze, kiedy wracałam do domu na wakacje, uwielbiałam chodzić na potańcówki, ale reel tańczyliśmy tylko przy wyjątkowych uroczystościach - wyznała pod wpływem chwili, spoglądając w jego oczy z rozmarzoną iskrą - wracała do tych dni pamięcią, bo choć minęło naprawdę niedużo czasu, to już za nimi tęskniła. Miała piękne dzieciństwo, a dorosłość niosła koszmar, z którym zmagali się oni wszyscy - koszmar, któremu czoło dzielnie stawiał Zakon Feniksa. Ojciec nie przepadał za tańcami, ale przymykał na to oko, o ile nie wracała zbyt późno - a tego nie robiła nigdy. Matka też lubiła tańczyć, miała to po niej - jak większość cech, w tym magiczny talent. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak mocno brakowało jej tego w Londynie: nim jednak zdążyła pociągnąć rozmowę, porwała ją kolejna figura, w trakcie której ponownie wpadła w ramiona Benjamina, splatając własne dłonie z jego. Niestety, w tym momencie dudy dmuchnęły prosto na nią - odruchowo zamknęła oczy i skrzywiła się lekko w reakcji na nagłą głuchotę, nieco tracąc entuzjazm do tańca - ale usiłując nie stracić rytmu reelu.
- Nic nie słyszę - Spojrzała na niego przepraszająco, dając się ponieść wirującej wstędze - odruchowo odsuwając się dalej od złośliwego - albo nieumiejętnego - grajka, wolałaby nie powtarzać tego doświadczenia.
Kto pierwszy został królem? A kto chciał zostać bogiem? Kto pierwszy był człowiekiem? Kto będzie nim
ostatni?
ostatni?
The member 'Minnie McGonagall' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 91, 25
--------------------------------
#2 'k10' : 9
#1 'k100' : 91, 25
--------------------------------
#2 'k10' : 9
Niestety, podmuch umykający z dud był na tyle potężny, by Benjamin stracił panowanie nad swym niezwykłym tanecznym talentem. Zaczął mylić kroki, chwiać się dziwnie i nadepnął dwa razy na drobne stópki Florence, mając nadzieję, że magiczne pantofelki, mające pomagać dziewczętom w tańcu, są przy okazji ciężaroodporne. Zawirował kilka razy, ba, nawet ponownie otworzył usta, by dopytać się, czy dobrze zrozumiał pytanie panny Fortescue, ale w tym samym momencie coś boleśnie uderzyło go w czoło. Pocisk, tak, słyszał o tym kiedyś od matki, mugolska broń bywała nieprzyjemna; uniósł wolną rękę i pomacał się po skroni, wyczuwając niemiłe pulsowanie. Guz jak nic. Tylko kto wybrał się na polowanie na kaczki w środku szkockiego zamku, na weselu dwójki Zakonników? Nieważne, nie mógł odpłynąć w niebyt niedorzecznych rozważań, musiał skupić się na tańcach i pokonywaniu kolejnych przeszkód. W ferworze harców mignęła mu twarz Minnie i ta zarumieniona, Eileen, ale nie było czasu na pogawędki i tłumaczenie się z nieporozumienia. Nadchodziła bowiem kolejna zmiana muzyki, sygnalizująca, że należało się przemieścić, z odpowiednią gracją i wyczuciem. Na szczęście słuch zaczął powracać i Wright rozróżniał już poszczególne takty. Ruszył więc w zamieszanie, zwane wstążką, a w jego oczach można było wyczytać szczerą dezorientację. Lewa do prawej, ręka w bok, partnerka po prawej, skok w bok; nie nadążał nieco za muzyką, odnalazł w końcu drobną rączkę Minerwy, chwytając ją nieco rozpaczliwie. Lepiej, żeby tym razem to ona poprowadziła go wgłąb wirującej wstęgi, zanim przerwie ją tą dość dziwaczną szamotaniną. - Te dudy są jakieś przeklęte - odparł Minerwie, włączając się w taniec. Miał powiedzieć coś jeszcze, być może podzielić się nawet pytaniem, jakie niewybrednie zadała mu Florence - tak, jakby nikt inny go nie usłyszał - ale kątem oka zauważył coś dziwnego. Dostrzegł białą różę, przelatująca tuż nad jego głową. Nie wzruszył się jej pięknem, nie uznał nawet, że wyjątkowo dobrze pasowałaby do piegowatej buzi Minnie: kwiat wywołał w nim gorejący gniew. Pieprzony Rosier, tylko to miał w głowie, gdy zamaszystym gestem sięgał po różę, starając się ją złapać, by później złamać w pół, porwać na kawałki, podeptać. Śmierdząca szumowina.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k100' : 88
--------------------------------
#3 'k10' : 6
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'k100' : 88
--------------------------------
#3 'k10' : 6
- Och... - czyli pod kiltem nic się nie nosi? Nic a nic? Zgrabna insynuacja sprawiła, że zapomniałam języka! Dobrze, że nie zatrzymałam się nagle niczym ugodzona Colloshoo, bo to najpewniej miałoby zgubne skutki dla tańczących wokół. Podrygiwałam tylko w takt melodi, skupiając się na niej bardziej niż wcześniej - spuszczenie oczu na buty i ukrycie twarzy za kurtyną stworzoną z włosów, dawało mi pewną przestrzeń, choć Alexander znajdował się tuż-tuż, lekko nachylony w moją stronę i zdawał się przednio bawić. Dobrze, przynajmniej nikt nie usłyszał, jakie to sprośności szepnął mi do ucha! - Podziękujmy więc duchowi współczesności - wydukałam po chwili, zdając sobie sprawę, że Alexander koniec końców wszystkiemu zaprzeczył. Nie byłam mu jednak wdzięczna za żadną z pozyskanych informacji - wizja tańca zgodnego z naturą była dla mnie zbyt krępująca, choć zapewne co niektórzy, bardziej konserwatywni panowie czuli się o wiele bardziej swobodnie. Czułam na sobie jego spojrzenie, przez co jeszcze bardziej nie potrafiłam ukryć zmieszania - policzki musiałam mieć czerwone niczym homar wrzucony do wrzątku. Może odpowiedziałabym coś, co odwróciłoby kota ogonem, jednak im bardziej krew uderzała mi do twarzy, tym większą myślową pustkę odczuwałam. Poprostu genialnie!
Wybawienie przyszło wraz z kolejną zmianą muzyki. Idąc w ślad innych pań, z poczuciem ulgi wyślizgnęłam ramię z uchwytu Selwyna i wśród tanecznych podskoków nastąpiła zmiana partnera. Nagle to wszystko wydało się dość skomplikowane - wpatrzona w dziewczynę przed sobą, starałam się naśladować jej kroki, mając nadzieję, że się nie pogubię ani ona nic nie namiesza. W końcu znalazłam nowego-starego partnera. Znajome szaty, te same włosy - ponownie trafiłam na Billy'ego. Jednak tym razem coś się zmieniło - mój szeroki uśmiech został zastąpiony przez lekki grymas: ni to uśmiech, ni to skrzywienie... cóż moje speszenie musiało być doskonale widoczne.
Dzieci to małe zmory, a ja zdawałam się je przyciągać do siebie niczym magnes! Ciekawe, gdzie były te wszystkie odpowiedzialne matki, pilnujące swoich pociech? Kto to widział wpuszczać maluchy pomiędzy tańczących dorosłych? Miałam nadzieję, że tym razem nie skończy się to na zderzeniu z małym skrzatem, który ledwo sięgał mi do biodra. Takiego to bez problemu mogę przeskoczyć, prawda?
Wybawienie przyszło wraz z kolejną zmianą muzyki. Idąc w ślad innych pań, z poczuciem ulgi wyślizgnęłam ramię z uchwytu Selwyna i wśród tanecznych podskoków nastąpiła zmiana partnera. Nagle to wszystko wydało się dość skomplikowane - wpatrzona w dziewczynę przed sobą, starałam się naśladować jej kroki, mając nadzieję, że się nie pogubię ani ona nic nie namiesza. W końcu znalazłam nowego-starego partnera. Znajome szaty, te same włosy - ponownie trafiłam na Billy'ego. Jednak tym razem coś się zmieniło - mój szeroki uśmiech został zastąpiony przez lekki grymas: ni to uśmiech, ni to skrzywienie... cóż moje speszenie musiało być doskonale widoczne.
Dzieci to małe zmory, a ja zdawałam się je przyciągać do siebie niczym magnes! Ciekawe, gdzie były te wszystkie odpowiedzialne matki, pilnujące swoich pociech? Kto to widział wpuszczać maluchy pomiędzy tańczących dorosłych? Miałam nadzieję, że tym razem nie skończy się to na zderzeniu z małym skrzatem, który ledwo sięgał mi do biodra. Takiego to bez problemu mogę przeskoczyć, prawda?
these violent delights have
violent ends...
Josephine Fenwick
Zawód : przyszła aurorka
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
W całym magicznym świecie gasną światła. Nie ujrzymy ich już za naszego życia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Josephine Fenwick' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82, 86
--------------------------------
#2 'k10' : 10
#1 'k100' : 82, 86
--------------------------------
#2 'k10' : 10
Mimo tego wysoce nieprzyjemnego zdarzenia, jakim było przygłuchnięcie na jedno ucho po bliskim spotkaniu z dudami nieumiejętnego grajka, Josephowi szczęśliwie udało się nie stracić wyczucia rytmu ani nie zgubić kroku. Po chwili też zaczął odzyskiwać słuch, co go znacznie uspokoiło. Gdyby na dobre ogłuchł na to nieszczęsne ucho, to muzyk, który był temu winny, mógłby nie wyjść cało z porachowania mu kości - kto jak kto, ale Joe z pewnością nie puściłby mu tego płazem. Cóż, póki co jednak grajek mógł odetchnąć z ulgą, a Joe tańczyć jak należy dalej. A dalej taniec przewidywał nowe atrakcje.
Tak więc, chociaż bardzo dobrze mu się tańczyło z Sally (wciąż był pod wrażeniem jej zgrabnego obrotu, który bezbłędnie wkomponowała w kroki reel) w końcu nadszedł moment, w którym musiał wypuścić ją z objęć i posyłając jej jeszcze jeden uśmiech ruszył skocznie przez salę podając dłonie raz po raz innej pannie z ich kółka. O, to mu się podobało: podskok i już obok była Josephine, kolejny i skłaniał się Minnie tylko po to, by po kolejnym podskoku złapać Florence za obie ręce i zawirować z nią na parkiecie.
- Odnoszę wrażenie, jakbyś od dziecka tańczyła reel - zauważył uśmiechając się do niej serdecznie (bo owszem, jeszcze przed chwilą obserwował ją w tańcu kątem oka). Już otwierał usta, żeby dodać coś jeszcze, ale... chyba wykrakał. A nawet na pewno: Joseph Wright właśnie wykrakał dziecko. Kilkuletni zapewne chłopiec niespodziewanie wybiegł między tańczących wypadając wprost na niego. Niechybnie by się obaj zderzyli, ale Joe spróbował ich przed tym ochronić zgrabnym unikiem. To znaczy... w teorii miał być zgrabny (i fantastycznie wkomponowany w taniec i w ogóle), ale na ile mu się to udało? Cóż, najważniejsze, żeby nie zrobić malcowi krzywdy, bo zdolnościami tanecznymi Joe jeszcze zdąży się popisać, o to jakoś się nie martwił.
Tak więc, chociaż bardzo dobrze mu się tańczyło z Sally (wciąż był pod wrażeniem jej zgrabnego obrotu, który bezbłędnie wkomponowała w kroki reel) w końcu nadszedł moment, w którym musiał wypuścić ją z objęć i posyłając jej jeszcze jeden uśmiech ruszył skocznie przez salę podając dłonie raz po raz innej pannie z ich kółka. O, to mu się podobało: podskok i już obok była Josephine, kolejny i skłaniał się Minnie tylko po to, by po kolejnym podskoku złapać Florence za obie ręce i zawirować z nią na parkiecie.
- Odnoszę wrażenie, jakbyś od dziecka tańczyła reel - zauważył uśmiechając się do niej serdecznie (bo owszem, jeszcze przed chwilą obserwował ją w tańcu kątem oka). Już otwierał usta, żeby dodać coś jeszcze, ale... chyba wykrakał. A nawet na pewno: Joseph Wright właśnie wykrakał dziecko. Kilkuletni zapewne chłopiec niespodziewanie wybiegł między tańczących wypadając wprost na niego. Niechybnie by się obaj zderzyli, ale Joe spróbował ich przed tym ochronić zgrabnym unikiem. To znaczy... w teorii miał być zgrabny (
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ruiny zamku
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness