Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness
Ruiny zamku
Ogromna sala w warowni, która niegdyś musiała być punktem zbornym dla żołnierzy, teraz została zaadaptowana salę balową. Pod sufitem unoszą się białe, lśniące płachty materiału, a żyrandole, roztaczające dookoła ciepłe światło, oplecione są zielonymi gałązkami wierzb. Jak tylko ceremonia się skończyła z ożywionych instrumentów wydobyły się wesołe, skoczne dźwięki muzyki. Tańcem otwierającym wesele jest szkocki reel. Dla męskiej części chętnych przygotowano kilty w granatowo-zieloną kratę!
Po zakończonym reelu muzyka wciąż będzie rozbrzmiewała wśród ścian starej warowni!
Wszyscy chętni proszeni są najpierw o wysłanie pw do Eileen ze zgłoszeniem, dopiero potem o napisanie posta w tym temacie (bardzo ułatwi mi to organizację!).
Reel jest tańcem bardzo popularnym wśród Szkotów – skoczny, prosty, niemal instynktowny, stanowi doskonałą zabawę nawet dla tych, którzy tańczyć za bardzo nie potrafią. Skoczna muzyka szybko wpada w ucho i nawet najwięksi amatorzy odnajdą odpowiedni rytm, który pokieruje ich krokami.
Wszyscy czarodzieje dostali do swoich rąk magiczne kilty, a czarownice szkockie baletki - oba rekwizyty znacznie pomogą wam w utrzymaniu rytmu i kroku, jeśli biegłości tego nie przewidują (nie dodają bonusu, niwelują minus związany z brakiem biegłości).
Reel tańczony będzie w dwóch kółkach, które przedstawiają się w następujący sposób:
Cała zabawa trwa 7 tur i w tym czasie, w każdej turze wszyscy tańczą tę samą figurę – tak, jak to widać na schemacie poniżej (w turze pierwszej wszyscy tańczą wianek, w turze drugiej parę do pary, itp.). Każda figura posiada swój ST, co wiąże się z rzutem kością k100 – osiągnięcie pułapu daje postaci +5 do ogólnego rankingu; nieosiągnięcie go oznacza chwilowe zgubienie rytmu i nie przysługuje za to kara. Prócz tego postać w każdej turze losuje kością k10 na zdarzenie losowe, do którego należy odnieść się w następnej turze. Jeśli postać wykona je, przysługuje jej +1 do rankingu za styl, a jeśli nie, -1 do rankingu za styl.
Do wyniku rzutu kości k100 jest dodawany bonus, który przysługuje z biegłości Muzyka (wiedza) lub Taniec współczesny, przy czym zawsze brana jest pod uwagę tylko jedna z nich - ta, która posiada wyższy poziom.
Pączek z dziurką - w pierwszym kółku (górny obrazek) do środka wchodzi osoba trzecia, a w drugim czwarta.
Zmiana na trzy po raz pierwszy - osoba, która jako pierwsza została wylosowana w pączku z dziurką (3 i 4), tworzy ósemkę z osobami, które stoją po jej prawym skosie i w tym samym poście wybiera osobę, która wejdzie do kółka za nią i zatańczy tę samą ósemkę z osobami, które są po jej bokach.
Zmiana na trzy po raz drugi - osoby, które wejdą do środka, zostaną wylosowane. Tworzą one ósemki z osobami, które znajdują się po ich lewym skosie, wybierają w poście, kto ma wejść na ich miejsce i te osoby tańczą ósemki z osobami w tym układzie.
Będę o tym przypominać w postach lusterka, ale również od razu teraz to zaznaczę - kolejność dodawania postów we wszystkich figurach DO zmiany na trzy nie ma znaczenia, natomiast w zmianie na trzy odpisują najpierw pierwsze trójki, które tańczą ósemki, dopiero później kolejne trójki.
!!! Każdorazowo czas na odpis wynosi 48h, a po każdej zatańczonej figurze nadejdzie post lusterka z rankingiem i wskazówkami, jeśli takowe będą potrzebne. Jeśli widzicie jakieś dziury w wyjaśnieniach, niejasności - nie bójcie się pisać na konto pani Bartius.
W tej turze możecie już tańczyć pierwszą figurę - rzut kością k100 + bonus z biegłości oraz rzut kością k10. W związku z tym, że do wylosowanego wydarzenia odnosicie się w następnej turze, zostaną one również później podane.
Rozkloszowana skromna popielata sukienka ozdobiona była szkocką tartanową szarfą wyniesioną z rodzinnego domu - gdzie, jak nie tutaj, winna obnosić się ze swoim pochodzeniem. Szarfę spinała skromna brosza z bursztynem - tradycyjnie spinająca sash. Należała do matki, ale Minerwa nie posiadała własnej: a szkocka tradycja nie pozwalała kobietom na zbyt wystawne elementy biżuterii. Upięte w prosty kok z tyłu głowy włosy odsłaniały szyję - i z pewnością nie mogły przeszkadzać w trakcie aktywności. Nałożonego na jej twarz makijażu równie dobrze mogłoby nie być, nie miała w tym wprawy.
Dygnęła zgrabnie, lekko, witając się w pierwszej kolejności z sąsiadami. Dopiero później uśmiechem obdarzyła wszystkich pozostałych czarodziejów w kręgu: Josie bladym szukającym pocieszenia, Alexa z nieco większą wprawą, już się widzieli. Skinęła głową - wciąż z uśmiechem, zdawać by się mogło, że coraz bardziej szczerym - kolejno Sally, Josephowi i Florence.
- Tańczyliście kiedyś reel? - zwróciła się bezpośrednio do swoich sąsiadów, ale również do pozostałych współtancerzy, chcąc skupić myśli na tańcu: wielki bal miał nieść radość - i nie zamierzała go zepsuć swoimi dąsami. Stała prosto, z dłońmi złączonymi za plecami, zerkając to na Bena, to na Billy'ego - i dygnęła parę razy, wczuwając się w przyjemne dla ucha, budzące sentyment takty górskiej muzyki. Dopiero po chwili - uchwyciła dłonie obu mężczyzn i podskoczyła, ciągnąc za sobą koło.
ostatni?
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k10' : 2
- Nasz dziadek kiedyś to tańczył, co nie, Josie? - spytał głośno Josepha, ignorując fakt, że podobnym zdrobnieniem zapewne wołano Fenwick. To nie mogło być takie trudne, skoro stary, siwy Wright, wywijał kończynami z zapałem broniącego drzewa nieśmiałka, nie potykając się przy tym ani nie tratując licznego potomstwa oraz wnuków, próbujących naśladować ten paralityczny spacer. Ben ustawił się w odpowiedniej pozycji, po czym, gdy zabrzmiała muzyka, chwycił obydwie dzierlatki za dłonie i ruszył w tan. Po kółeczku, podskakując, w rytm - to przecież nie było banalnie proste.
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k10' : 9
Stwierdzenie, że przebywając publicznie bez spodni czuł się dziwnie, byłoby niedopowiedzeniem stulecia, ale starał się nie myśleć o swoich własnych, kościstych kolanach, gdy zajmował miejsce w kółeczku, stając pomiędzy Minnie, a Josephine. Uśmiechnął się do obu, odrobinę zaniepokojony faktem, jak wiele skupienia wymagało od niego niepotknięcie się o własne nogi; dopiero potem skinął przyjaźnie głową Benowi i wyszczerzył się do znajdującego się dokładnie naprzeciwko Josepha, mając nadzieję, że ich przyjaźń była na tyle silna i nierozerwalna, że nie musiał prosić młodszego Wrighta, by wspomnienie Billy’ego tańcującego w spódnicy zabrał ze sobą do grobu. Bardziej martwił się tutaj o Sally, ale z drugiej strony jego siostra widziała go już w sytuacjach na tyle kompromitujących, że ta dzisiejsza nie znajdowała się nawet blisko magicznej granicy; pomachał jej wesoło, puszczając oko zarówno do niej, jak i do stojącej po drugiej stronie Joego Florence.
Zanim zdążył przywitać się z resztą uczestników zabawy – głównie tych tworzących drugie koło – jego uwagę na powrót skradła Minnie, pytając o doświadczenie w tańcu. Z lekkości, z jaką kołysała się do rytmu wnioskował, że ona sama potrafiła odtańczyć co najmniej kilka mniej lub bardziej popularnych tańców. Uśmiechnął się niepewnie, bezwiednie drapiąc się po głowie i zastanawiając, czy przyznawać się, że jeszcze do dzisiaj myślał, że reel był nazwą jakiegoś porządnie kopiącego, szkockiego alkoholu. – Raczej k-k-kiepski ze mnie tancerz – odpowiedział dyplomatycznie, ale zgodnie z prawdą, prosząc łaskawego Merlina i dzielnego Godryka, by pozwolili mu nie podeptać swoich towarzyszek; buciki, które dostały Minnie i Josie wyglądały raczej mało solidnie.
Na szczęście nie miał zbyt wiele czasu na te rozważania, bo już chwilę później chwycił obie Zakonniczki za ręce i dołączył do żwawego podskakiwania, starając się naśladować ruchy Minerwy, która – dokładnie tak, jak sądził – radziła sobie co najmniej świetnie.
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'k10' : 1
Niedaleko wejścia zauważyłem Poppy. Nie mogłem przejść obok niej obojętnie, więc postanowiłem nieznacznie zboczyć ze swojej trasy. - Poppy! - Zawołałem wesoło, machając do niej ręką. - Idziesz na tańce? - Zapytałem, ale wystarczyło, że zobaczyłem jej zmieszaną minę, by poznać odpowiedź zanim w ogóle wydobyła z siebie jakiekolwiek słowo. Zmarszczyłem brwi niezadowolony, bo tak nie mogło być, szczególnie na weselu. - Chodź, będzie fajnie - zaproponowałem, uśmiechając się zachęcająco. Nagle poczułem się odpowiedzialny za Poppy i nie mogłem pozwolić, żeby w ogóle nie pojawiła się na parkiecie. - Jestem świetnym tancerzem, nie będziesz żałować - dodałem, kiedy ruszyliśmy dalej w kierunku zamku. To się trochę mijało z prawdą, szczególnie jeżeli mówiliśmy o szkockich tańcach, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
Spojrzałem zmieszany na pana, który wyciągnął w moim kierunku spódnicę. Tak, wiedziałem, że to kilt - ale wciąż miał fason spódnicy. Odebrałem go niepewnie i, posyłając Poppy z lekka przerażone spojrzenie, poszedłem się przebrać. Czułem się w nim tak dziwnie i nieswojo, jakbym nic nie miał na sobie, a wszyscy dookoła mi się przyglądali. Wszedłem na sale, bez przerwy poprawiając kilt. A to przesuwając w prawo, a to przesuwając w lewo, lecz przede wszystkim ciągnąc go nieznacznie w dół. Stanąłem w kole obok Poppy, posyłając jej poddenerwowany uśmiech, po czym rozejrzałem się po reszcie zebranych, witając się z osobami w pobliżu. Odszukałem jeszcze siostrę, machając do niej wesoło. Niech tańcuje z Josephem do białej nocy, ja nie miałem nic przeciwko. Zerknąłem jeszcze na Aldricha, a w moich oczach dało się zauważyć przerażenie, mówiące jednocześnie: czy ty też się czujesz idiotycznie? A co jeżeli ten kilt mi spadnie w połowie tańca? Nikt mi tego nigdy nie zapomni.
Nie miałem jednak czasu na dłuższe zamartwianie się swoim strojem, gdyż miały zacząć się tańce. Złapałem Poppy i Charlene za ręce i puściłem się w tan!
but a good man
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
#1 'k100' : 23
--------------------------------
#2 'k10' : 6
Może nie powinnam mu była nic mówić?
Ale czy to rzeczywiście cokolwiek by zmieniło? Zaczynałam w to coraz mocniej wątpić. Więc nie odchodziłam cierpiąc, tylko dlatego że wiedziałam iż odchodząc będę cierpieć. Czy istniało dobre wyjście z tej sytuacji? Wątpiłam.
Jednak dziś nie kręciło się wokół mnie, prawda? Dziś było świętem, świętem uczucia które znałam tak dobrze, jednak nie od tej samej strony co moja kuzynka. I zazdrościłam jej, wiedziałam że tak i nie byłam w stanie tego ukryć przed samą sobą. Chciałam jej szczęścia, zawsze chciałam, ale też chciałam tego wszystkiego, czego świadkiem byłam dziś. Chciałam mężczyzny, którego nie mogłam mieć, przynajmniej nie w taki sposób. I nim się spostrzegłam stojąc gdzieś z boku i obserwując ledwie widzącym spojrzeniem parę młodą ściskaną przez kolejnych weselnych gości męskie ramiona zacisnęły się wokół mnie.
- Freddie. - wyszeptałam w jego koszulę czując jak pretensjonalna potrzeba pozwolenia sobie na wielki, okrutnie zawodzący szloch jedynie się wzmaga. Pokręciłam lekko głową jeszcze nie teraz. Odsunęłam się kawałek bojąc się, że jakiekolwiek przytulenie jedynie ponownie wzmoże uczucie, a może potrzebę, którą odpychałam od siebie raz po razie. Uniosłam dłonie wycierając ponownie twarz, oczy zdecydowanie odmawiały mi dzisiaj posłuszeństwa i zaczynałam się zastanawiać, czy istnieje jakieś zaklęcie które je na nowo naprawi. Rozregulowanie kanalików łozowych przecież mogło należeć do spisu schorzeń, prawda? Zerknęłam na koszulę, którą rzeczywiście zmoczyłam i uniosłam dłonie które zaraz znalazły się w miejscu w których łzy wsiąknęły w materiał. Wygładziłam go, jakby to miało pomóc a potem uniosłam dłonie do kołnierza, który poprawiłam zupełnie nieświadomie. Dopiero gdy dotarło do mnie co robię uniosłam przepraszająco kącik ust, lekko speszona własnym zachowaniem. dłoń automatycznie powędrowała ku twarzy, gdzie założyłam za ucho nieistniejący kosmyk włosów w charakterystycznym dla mnie geście. - Wybacz. Te wszystkie emocje... - zaczęłam, ale nie skończyłam zdania zawieszając spojrzenie gdzieś za nim, muzyka która zaczęła dobiegać kusiła i była jak na ten moment jedynym lekarstwem. - niebieskie tęczówki znów znalazły się na jego twarz. - Zatańczę. Dołącz, jeśli masz ochotę. - zaproponowałam i jeszcze zanim odeszłam dłoń zacisnęła się na kilka chwil na przegubie.
Ruiny przynosiły w jakiś sposób nostalgię, nie wiedząc czemu zatęskniłam jeszcze mocniej za mamą, a właściwie za życiem pozbawionym tylu rozterek. Wcześniej jakoś wszystko było prostsze. Rozejrzałam się po miejscu odbierając baletki, które już po chwili zastąpiły brązowe półbuty których nie zgodziłam się wymienić na bardziej pasujące do stroju buty. Ze zdziwieniem uświadamiając sobie, że po moim bokach znalazł się zarówno Freddie, jak i Samuel.
- Do twarzy wam, panowie. - uśmiechnęłam się szczerze, lekko złośliwie, ciesząc się że i oni musieli podzielić mój los i rozstać się ze spodniami. Chociaż na chwilę ogarnęła mnie niczym niezmącona radość. Dłoń jeszcze zanim zaczęliśmy, prawie samoistnie, dziwnie naturalnie odnalazła tą Samuela, jednak nie spojrzałam na niego obserwując rzeczywiste przerażenie rysujące się na twarzy Florka. W końcu druga z dłoni odnalazła tą Lisa, do którego uśmiechnęłam się lekko, gdy nasze spojrzenia sie spotkały. A potem? Potem pozwoliłam by poniosła mnie muzyka.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'k10' : 5
Ku jej zadowoleniu chętnych na tańce było całkiem sporo. Zauważyła między innymi swoich starszych kuzynów Wrightów, Poppy, Samuela, Billy’ego czy Aldricha, który zaczepił ją wcześniej, po ceremonii ślubnej. Pomachała do wszystkich znajomych, posyłając im szeroki uśmiech. Miała też nadzieję, że baletki, które rozdano wszystkim kobietom, rzeczywiście pomogą jej w tańcu i zapobiegną wywróceniu się. Zdjęła swoje pantofelki i włożyła te, które dano jej po wejściu na obszar gdzie miał odbyć się taniec. Na próbę zrobiła w nich kilka kroków, sprawdzając, czy dobrze leżą na jej stopach i nie spadną nagle w połowie jakiegoś podskoku. Mimowolnie uśmiechnęła się widząc, że mężczyźni przebrali się w kilty – niecodziennym widokiem było obserwowanie ich wszystkich w takim wydaniu, na co dzień nie widywała mężczyzn w spódniczkach. Szczególnie zabawnie wyglądał w kilcie wielki jak szafa Ben; Charlie trudno było powstrzymać stłumiony chichot.
- Do twarzy wam w tych strojach! – odezwała się do Wrightów, gdy ich mijała.
Po chwili dołączyła do jednego z ustawiających się kółek, witając się z osobami które w nim stały. Z tego co wiedziała wszyscy byli w Zakonie.
- Bardzo dawno nie miałam okazji do tańca, ale postaram się nie potknąć – obiecała swoim sąsiadom, wyciągając ku nim drobne dłonie. Przed tańcem ktoś przypomniał jej pokrótce jak się tańczy reel; możliwe, że w przeszłości słyszała o tym tańcu, ale nie pamiętała zbyt wiele i zdecydowanie przydało jej się odświeżenie pamięci.
Starając się obserwować innych ze swojego kółka, by nie ruszyć nagle w przeciwną stronę lub nie zgubić rytmu, zaczęła tańczyć tak jak oni, podskakując w odpowiedni (miała nadzieję) sposób i trzymając ręce Floreana i Fredericka. Nie chciała zepsuć tanecznej figury.
#1 'k100' : 2
--------------------------------
#2 'k10' : 3
Strona 1 z 21 • 1, 2, 3 ... 11 ... 21
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Loch Ness