Wydarzenia


Ekipa forum
Ruiny zamku
AutorWiadomość
Ruiny zamku [odnośnik]13.01.18 21:49
First topic message reminder :

Ruiny zamku

Umieszczony na wysokim brzegu zamek mugolom jawi się jako zwyczajne ruiny, które lata swojej świetności mają dawno za sobą. Czarodzieje jednak dostrzegają to, co zaklęcia kryją przed wzrokiem niemagicznych - dawną chwałę starej warowni. W nocy bowiem ruiny zaczynają tętnić życiem. Pojawiają się dawno zburzone ściany, na suficie rozkwitają brylantowe żyrandole, a w powietrzu rozbrzmiewa muzyka. Po zachodzie słońca zamek staje się widmem samego siebie sprzed lat i choć budulec swoją materią przypomina ciało ducha, to tyle nieraz wystarczy, by poczuć choć namiastkę dawno minionych czasów i przyjrzeć się balom, jakie niegdyś się tu odbywały, a niekiedy nawet i bitwom, jakie stoczono. Kręcące się wówczas po ruinach postaci, pozostając całkowicie niematerialne, zdają się nie zauważać nawet żyjących i zamknięte w przeszłości w dalszym ciągu, nieustannie od setek lat kontynuują swe dawno już zakończone życia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny zamku - Page 21 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ruiny zamku [odnośnik]10.08.21 21:22
Biały puch stał się piaskami hawajskiej plaży. Czy nie tak mówił Johnatan? Zawsze Hawaje. Biel nieba zabolała łabędzim śpiewem, majaczącym we wspomnieniach odwiedzanej wioski na obrzeżach Hogwartu. Mimowolnie z każdą ujrzaną twarzą, która nie migotała w życiu od szkolnych murów, myśli zawsze powracały do niego. Przeklęty artysta. Ręce przybliżyły się do tułowia, a czarownica najpierw uniosła się na łokciach, spoglądając na mówiącą Beckettównę o dziwacznej przypadłości. – I jeszcze przy tym czkasz? – zapytała, unosząc lekko brew. Znała taką przypadłość, którą sama nie tak dawno doświadczyła. Październikowa plucha, otulona smrodem rozkładających się zwłok i niechęcią dawnego znajomego… Nie mogła rzec, że było to łatwe, bo nie było – pochowanie człowieka, kolejnego, jednak przynajmniej nie wisiała nad przepaścią. Jednak czy spotkanie z Keatonem takie nie było? Trzymaniem się skalistej krawędzi, mając pod sobą pustkę? – Loch Ness, Szkocja – odpowiedziała, podnosząc się z białego puchu i otrzepując ubranie z bryłek śniegu, jaki przylepił się do materiału. Pierwsze pytanie było łatwiejsze; proste. Bez zbędnego przedłużania, mogła jasno podać wiedzę na tacy, nic nie ukrywając. A drugie? Wzruszyła ramionami, sięgając do kieszeni po papierośnicę. Leniwie, wyciągnęła jeden z papierosów, następnie wystawiając „poczęstunek” w kierunku panny Beckett. Nie pamiętała czy paliła, jednak tytoń, niezależnie, jakiej jakości w obecnym czasie był trudnodostępnym towarem. – Zwiedzam – krótko i zwięźle. Półprawda. Demimoz nieśmiało zbliżył się do rantu spódnicy panny Crabbe, zaciskając niewidoczne łapki na materiale i pod powłoką niewidzialności przyglądając się Trixie.  
- Black? Widziałaś się z Aquilą? – zapytała, zatrzymując papierosa, tuż przed tym nim włożyła go w usta. Zwada dręcząca dziewczęta, zawsze była niepojęta dla Crabbe, stojącej między młotem a kowadłem. Dopiero po chwili dotarło do niej to, co Beckett przedstawiła dalej. Papierośnica trzasnęła donośnie, a wystraszone spojrzenie badawczo przebiegło po Trixie w poszukiwaniu śladów krwi, zadrapań. – Nic jej nie jest? Gdzie ona jest? – wyleciało z jej ust prędzej, niż zdążyła przemyśleć te pytania. Pamiętała starcie ze wściekłym kuroliszkiem w ramach pracy w październiku, nie były to potulne bestie i potrafiły skrzywdzić człowieka, nawet jeśli nie należał on do głównego menu. Przełknęła głośniej ślinę, kładą dłonie na ramionach Beckettówny i wbijając w nią ciemne spojrzenie, przygarniając się nieco, aby łatwiej było jej spoglądać na niższą pannę. – Proszę, powiedz, że wszystko z nią w porządku – jakim cudem Aquila nie była w Londynie? Dlaczego miała wylądować w jakiejś jaskini?! To nie było miejsce dla niej i niezależnie, jak bardzo Sythia nie zgadzała się z poglądami arystokratki, to pozostawała jej niemal siostrą, o której życie zawsze będzie się troszczyć. Miała być bezpieczna w Londynie, tam nic jej nie groziło, a poza granicami hrabstw… Czarownica wstrzymała oddech, wpatrując się w Beckett wyczekująco.


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Ruiny zamku [odnośnik]10.08.21 22:14
- Skąd wiesz? - odparowała na pytanie Forsythii. Cały dzień miała wrażenie, że magia uwzięła się wyłącznie na nią, ciskając dziewczyną w niebezpieczne zakamarki świata, chyba tylko po to, by przypomnieć, że nie tylko wojna mogła wyrządzać krzywdę. A jeśli to było znanym fenomenem? Powszechnym? Nie mogła sobie przypomnieć na ów temat żadnych informacji, więc jedynie odruchowo zanotowała w pamięci to, by później, po - miejmy nadzieję - powrocie do domu zapytać o to ojca. Znał się na procesach magicznego przemieszczania się każdego rodzaju dużo lepiej niż ona, szczególnie teraz, gdy głowę zaprzątały zupełnie inne wspomnienia i wiadomości, ważniejsze, przydatniejsze. Zamrugała więc w niezrozumieniu, wpatrując się w niebo. Wyglądało... spokojnie. Jakby wcale nie było zmuszone patrzeć na jej pokaz wiszenia na krawędzi przepaści, a wszystkie skumulowane dotychczas emocje w wątłym, wychudłym ciele Beckettówny nie miały większego znaczenia. - Szukasz kelpi? - spytała, zanim kobieta przyznała, że po prostu zwiedza. O ile pamiętała Sythię ze szkoły, czuła, że niewiele było w tym prawdy - i właśnie wtedy dojrzała lewitujący szalik złączony ze zmarszczonym materiałem spódnicy, którą wydawała się poruszać niewidzialna siła. - Co... - urwała; to było możliwe? Znała jedno zwierzę posiadające podobne umiejętności, jedno, jedyne i raczej bardzo rzadkie, co robiłoby tutaj, w Szkocji, zbliżone do Forsythii i na dodatek noszące kawałek ubrania - jeśli nie należałoby do niej? - Masz demimoza?! - zapytała z wyczuwalną w głosie ekscytacją. Skąd, jak, kiedy? I przede wszystkim - jakim sposobem mogła dorobić się własnego? W głowie przesiąkniętej miłością do zwierząt już zaczynały tworzyć się nowe, wspaniałe plany, takie, za które ojciec niechybnie wyrzuciłby ją z domu, ale przecież pozbawionej silnej woli Trixie nie można było winić za poddawanie się pokusie.
Natomiast reakcja Crabbe na wieść o spotkaniu z Aquilą była dokładnie taka, jaką zrodziła w swojej wyobraźni. Już za czasów szkoły Forsythia była blisko ze swoją kuzynką, wręcz niepokojąco blisko, biorąc pod uwagę fakt tego, jak Black traktowała innych uczniów, tych, którzy nie szczycili się odpowiednią krwią płynącą przez żyły; Beckettówna westchnęła i prędko pokręciła głową, unosząc ku górze dłonie. Przynajmniej w ten sposób upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu i nie musiała dziękować za zaofiarowanego papierosa. - Spokojnie, pewnie już wróciła do domu - odparła, nie odsuwając się od dłoni ułożonych na swoich ramionach. - Wydaje mi się, że dopadła ją ta sama cholera. Ta czkawka. Żadna z nas nie planowała znaleźć się w jaskini, ale nie masz się o co martwić, wyszłyśmy stamtąd cało. Nie spanikowała - przyznała z pewnym zdziwieniem. Nie żeby Black była nie wiadomo jak przydatna, ale współpracowały, a to zasługiwało na pochwałę, nawet jeśli w dalszym ciągu szczerze za szlachcianką nie przepadała. Bo i przepadać nie było za czym. - Zostawiłam ją z szalikiem, rękawiczkami i w czapce. A ona... Właśnie, gdzie to tomiszcze? - rozejrzała się dookoła i podniosła ze śniegu wolumin, jaki przed zniknięciem wręczyła jej Blackówna. Nie zdążyła dotychczas nawet zwrócić na niego uwagi; Trixie przetarła okładkę i zmrużyła oczy. - Historia Czarodziejskiej Szkocji 764-918. Strzegła jej jak lwica Gryffindoru. Ciekawe czy to przez to wylądowałam akurat tu - wymruczała. Szkocja w tytule, Szkocja w śniegu, ruinach zamku i ziemi, na której siedziała podparta o jeden łokieć, obrócona nieco na bok w stronę Forsythii.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Ruiny zamku [odnośnik]14.08.21 2:03
Skąd wiedziała? Mimowolnie prawy kącik drgnął do góry, a oczy zmrużyły się delikatnie – czy to od bieli czy półuśmiechu. Zaraz jednak usta wróciły do neutralnego wyrazu, gdy ciepłe westchnienie zderzyło się z chłodem szkockiego jeziora. Czasami naprawdę wolałaby nie pamiętać, a przecież i tak sukcesywnie wyrzucała z głowy to, co naprawdę szargało nerwy. Hipokrytka, parszywie zakłamująca własną rzeczywistość – bo czy sama nie twierdziła przed paroma miesiącami, że wspomnienia dawały największą siłę? – Sama miałam z nią problem w październiku – przyznała, a zaraz potem myśli pobiegły w kierunku Michaela, jakiego również spotkała, gdy trawiła go nieprzyjemna dolegliwość. Jednak on wydawał się dodatkowo absolutnie nie być sobą. – I znam też parę innych osób, którym nagminnie się ona zdarza – kiwnęła głową porozumiewawczo. Przecież pan A., również pisał, o tejże przypadłości. Przyglądała się jeszcze przez chwilę pannie Beckett, aż padło kolejne pytanie. Tym razem mogła wrócić do listopada, gdy wraz z Macnairem przyszło im pozbyć się kelpii ze stawu hodowcy ryb. Na szczęście obyło się bez agresywnej jazdy na grzbiecie i mogli trzymać się na dystans od stworzenia, jedynym problem był jeziorny chłód, który z czasem przestawał, aż tak bardzo doskwierać. Jak byłoby zanurzyć się w Loch Ness? Teraz gdy biały puch wciąż sypał się z nieba. Czy zamarzłaby natychmiast? A może jednak nie? Intrygująca myśl przemknęła po głowie, zaś sama głowa pokręciła przecząco w odpowiedzi na zadane pytanie.  
Demimoz przyglądał się Trixie, jednak gdy poczuł na sobie jej wzrok, skrył się bardziej za spódnicą swojej pani, chcąc zniknąć absolutnie. Jednak Crabbe go zdradziła, kucając przy nim i na tak zwanego czuja, spróbowała pogłaskać po niewidzialnej głowie. Niemal równocześnie z dotykiem, magiczne stworzenie stało się widzialne. Zdążyła przywyknąć do ekscytacji innych na widok niecodziennego pupila, chociaż częściej spotykała się, z tym że ludzie nie mieli pojęcia, czym właściwie Rumianek był. Poprawiła jego szaliczek, zerkając na Beckett i uśmiechnęła się delikatnie. – Możesz go pogłaskać, nie zrobi ci krzywdy – objaśniła, chociaż oczywistością było, że znane ze swojego usposobienia demimozy wolały uciekać i kryć się, niżeli doprowadzać do jakiejkolwiek konfrontacji.
Spokojnie? Próbowała być spokojna, przez co jedynie ścisnęła mocniej dłonie na ramionach Trixie i wreszcie odpuściła, odchylając się od niej. Słuchając jej słów, odpaliła w międzyczasie papierosa, starając się nie myśleć, jak wielkie niebezpieczeństwo mogło czekać na lady Black. – Nie spanikowała? – uniosła lekko brew, będąc właściwie pełną podziwu. Niemniej odetchnęła z ulgą, wydmuchując drażniący gardło dym. Powiodła spojrzeniem za panną Beckett, aż wreszcie oczy spoczęły na książce. No tak, cała Aquila zafascynowana do bólu historią. – I broniła książki bardziej niż samej siebie? – dopytała nieco żartobliwym tonem, chociaż do śmiechu było jeszcze daleko. – Wiesz, wydaje mi się, że to raczej zbieg okoliczności. – Przekreślała korelację książki i miejsca, przypadki chodziły po ludziach, a ostatnimi czasy dobijały się twardo do drzwi wtedy, gdy najmniej tego ktoś chciał. Sythia westchnęła, wypuszczając kolejny kłąb dymu i po dłuższej chwili ciszy, zerknęła ponownie na Trixie. – Potrzebujesz pomocy, żeby wrócić do domu? – nie miała pojęcia, gdzie Beckett mieszkała, nie interesowało ją też czy zajmowała się jej rodzina czy jaka krew wiodła prym w żyłach młodszej czarownicy. Nie pytała z jakimkolwiek okrutnym celem w sercu, chciała po prostu pomóc, jak zwykle. Ile będzie ją ta pomoc kosztować? Nie wiedziała i nie próbowała nawet o tym myśleć.   


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Ruiny zamku [odnośnik]14.08.21 19:24
Świadomość tego, że z problemem nie była jedyna okazała się dość kojąca. Tym bardziej musiała zapytać ojca o przyczyny takiej czkawki. Wystarczyła chwila dekoncentracji organizmu, czy może to magia zmuszała gardło do reakcji w ten sposób z nieznanych jej powodów? Stevie z pewnością będzie posiadał wszystkie odpowiedzi, jeśli nie w głowie, to w opasłych księgach zgromadzonych na półkach jego biblioteczki, co do tego nie miała ni cienia wątpliwości. Trixie kiwnęła głową, marszcząc przy tym lekko nos; mimo wszystko to nie wystarczyło by w pełni ugasić irytację zbyt niespodziewanymi przygodami, choć przynajmniej mogła na moment odwrócić własną uwagę i skupić się na Sythii. - Też lądowałaś w takich miejscach? Co ci się przytrafiło? - podjęła z ciekawością; skoro tkwiły razem w tym małym piekiełku, równie dobrze mogły podzielić się doświadczeniami. A nuż Crabbe zdradziłaby przed nią element układanki tworzący spójną całość i razem odnalazłyby odpowiedzi, wśród świeżego śniegu, nieopodal zamku dumnie rozpościerającego swoje kamienne skrzydła nad miejscami zamarzniętym jeziorem? Czy Nessie spoglądała na nie z głębin? - Wyglądasz na zmęczoną - wypaliła nagle Beckett. Sama wcale nie mogła pochwalić się lepszą prezencją - ale swój pozna swego, pozna purpurę kwitnącą pod oczyma i nieco zszarzały koloryt skóry, pozna brak błysku w oczach, które kiedyś pełne były buzującej młodości. - Jak ci się żyje? - ciągnęła więc spokojnie, bez zażenowania, po czym skierowała wzrok na objawiającego swoją obecność demimoza. Był wspaniały! Dokładnie taki jak kojarzyła jego gatunek z książek, dodatkowo uroczo przepasany błękitnym szalikiem, który musiał współgrać z barwą jego oczu gdy spoglądał w zwierciadło nadchodzącej przyszłości. Trixie zbliżyła się do stworzenia powoli, wyciągnęła ku niemu dłoń, pozwoliła mu oswoić się z chudymi palcami i czerwoną skórą - a potem ostrożnie pogłaskała go po głowie, uśmiechnięta, szczęśliwa niemal jak dziecko. Tyle wystarczyło by wynagrodzić jej ten paskudny dzień. - Skąd go masz? Dałaś mu imię? - dopytywała już o wiele pogodniej, ale nie męczyła magicznego bytu zbyt długo: zadowolona z pieszczoty czarownica cofnęła się i znów opadła na swoje wysiedziane miejsce na śniegu.
Kłęby szarego dymu tańczyły wraz z wydychanym powietrzem gdy Forsythia raczyła się papierosem o dość specyficznym zapachu. Dobrze było ją zobaczyć - nawet w takich okolicznościach, zakrawających o możliwość nieszczęśliwego wypadku i roztrzaskania sobie wszystkich kości, jeśli w pobliżu nie byłoby duszy o pomocnym usposobieniu.
- Prawie - mruknęła ze śmiechem na wspomnienie Aquili. Nie wspominała o łzach, o strachu, którym emanowała zmęczona arystokratka kiedy wypadły już z jaskini na świeże powietrze, niech to pozostanie wyłącznie między nimi. Mogła nienawidzić tej zadufanej w sobie pudernicy, ale to nie znaczyło, że zamierzała ujawniać jej tajemnice. Jeśli w ogóle były tajemnicami. - Co ty? Nie jestem już dzieckiem, Sysiu, poradzę sobie - oznajmiła dziarsko i podniosła się z ziemi, oferując też dłoń kobiecie. Pomoc za pomoc, jedna pomogła drugiej wspiąć się z powrotem na stabilny grunt, druga mogła pomóc pierwszej przynajmniej wstać na równe nogi. - Chyba że to cholerstwo znowu zdecyduje się... - Do stu narwanych dirikraków, i tyle było z nadziei na to, że tym razem bezpiecznie wróci do Doliny. HEP!

zt :pwease:


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Ruiny zamku [odnośnik]28.08.21 3:43
- Też… - mruknęła, kiwając głową, chociaż wolała od siebie oddalić tamte wspomnienia i chyba dlatego przemilczała, co konkretnie jej się przydarzyło. Wyglądasz na zmęczoną. Zerknęła niepewnie na Beckettównę, czując dziwny ścisk w żołądku. Wolałaby, żeby nikt tego nie widział – może powinna nakładać więcej makijażu, zainwestować w lepsze kosmetyki, które skryją nieprzespane noce, jakie dopadały ją gdy nocowała w rodzinnej kamienicy? Bo gdy zasypiała w innej pościeli, innym łożu, sen również był inny – spokojny, kojący, prawdziwie odległy od dręczących myśli ducha. – Jakoś – blady i w gruncie rzeczy nijaki uśmiech osnuł wargi, a ramiona wzruszone bez większej werwy opowiedziały więcej, niż pokracznie sklejone zdania.
Zaśmiała się lekko, dostrzegając reakcję Beckett na widok magicznego stworzenia. Ludzie zawsze się dziwili, bo to nie był stwór z rejonów znamiennych dla Brytyjczyków. – Uratowałam go w pracy, chcieli go... pozbyć się go ale… cóż – przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się nostalgicznie, gdy przyglądała się jasnym pasmom futra. – Nazywa się Rumianek, częściej wołam go ostatnio Rum… albo Rumiany, chociaż się nie czerwieni za często, a jeśli już to tego nie widać, spryciarz – objaśniła pannie Beckett, przypatrując się błyskowi w jej oczach. Magiczne stworzenia rozczulały serca i topiły skostniałe wody umysłu, tak ostatnimi czasy nagminnie podtruwane propagandą. Obserwowała uważnie dłoń, która spoczęła na magicznym stworzeniu, jednak bardziej od obawy krzywdy, szukała sposobu reakcji oswojonego demimoza. Był skrzywdzony i poturbowany, przeżył już na początku swego życia wiele, dlatego starała się z każdym nowym kontaktem – nową osobą – szukać schematów zachowań, poznawać i badać stosunek do ludzi, zaufanie, którym demimoz był w stanie obdarzyć innych. I dostrzegała, że nie baczył na własne zmysły poznawcze, lecz kierował wzrok na nią, jak gdyby ona zdradzała więcej. A może w istocie tak było? Do obecności Faustusa nadal nie przywykł, przemykał przed nim, uciekając i znikając, zupełnie jak ona.
Zaśmiała się ponownie, słysząc odpowiedź względem Aquili i pokręciła lekko głową. Dlaczego arystokratka musiała być zawsze… taka arystokratyczna. Owszem, Crabbe rozumiała doskonale konwenanse, jednak czasami miała po prostu ochotę wrzucić szlachciców i szlachcianki do typowego życia. Bez ozdób i przywilejów, obserwować, jak poradzą sobie w świecie, niczym w nowej, średnio ekskluzywnej grze. Zaraz jednak zbeształa samą siebie za tę myśli.
Pokiwała głową i wzniosła lekko ręce do góry w poddańczym geście. – Jasne, Trix – przytaknęła, podnosząc się do pionu. – A nie chcesz może jeszcze dodatkowego – urwała, gdy i Beckett wytoczyła słowa, które równie prędko zniknęły w akompaniamencie trzasku teleportacji. – Płaszcza?
Demimoz wymienił spojrzenia z magizoolożką, a dym opuścił kobiece płuca. Najwyraźniej nie mogło być to długie spotkanie. Również czarownica wraz ze swoim magicznym towarzyszem udała się we własną stronę, zabierając przy tym księgę pozostawioną przez pannę Beckett.

| zt


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969

Strona 21 z 21 Previous  1 ... 12 ... 19, 20, 21

Ruiny zamku
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach