Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczone zamczysko
AutorWiadomość
Opuszczone zamczysko [odnośnik]15.01.18 23:59
First topic message reminder :

Opuszczone zamczysko

Władcy Durham już kilka stuleci temu porzucili jedną ze swych posiadłości, spisując ją na straty i pozwalając, by stała się ona schronieniem dla leśnych stworzeń. Od lat nikt o nią nie dba, nikt się do niej nie zbliża, nikt – nawet ciekawskie latorośle rodu Burke – nie śmie zajrzeć do środka. Zamek stał się grobowcem i samotnią dla swego jedynego mieszkańca, którego obecność sprawiła, że panowie Durham bezwzględnie zabronili odwiedzania popadającego w ruinę budynku. Wyłącznie biegli w historii magii czarodzieje wiedzą, iż przed wiekami, młoda lady Burke sprzeciwiła się świętej woli swego ojca nakazującego jej poślubić wybranego przez siebie kandydata. Dziewczyna nie chciała tego uczynić i z rozpaczy zamknęła się w skrzyni, w jakiej rodzice trzymali jej wiano. Udusiła się, a po śmierci powróciła jako duch. Wstydliwa historia nie jest znana nawet samym Burke’om, gdyż starsze pokolenia robiły, co mogły, aby zatrzeć wstydliwą plamę na honorze rodziny. Dziś już prawie nikt o tym nie pamięta, ale i tak nikt nie zapuszcza się w okolice zamczyska, pomny na przestrogi oraz specyficzną aurę otaczającą ruiny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczone zamczysko - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]21.05.23 10:29
The member 'Victor Vale' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczone zamczysko - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]27.05.23 19:42
- Pchlarz to bardzo niegrzecznie - zwróciła mu uwagę z determinacją. Zwierzę nie należało do niej, nie miała względem jego przyszłości żadnego z ostatnich słów, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby pozwoliła odejść im obojgu, Victorowi i jego futrzanemu kompanowi, z brzydkim, kaleczącym tożsamość nawykiem. Tower naznaczyło ją setką inwektyw, niektóre z nich brzmiały łagodniej niż pozostałe, pozornie nijakie i pieszczotliwe w swojej ostrości, wciąż jednak pozostawały inwektywami. - Tak obcesowo i lekceważąco. To nie imię dla prawdziwego psa obronnego. Właściwie to żadne imię - podsumowała i z radością spojrzała na tkwiącego obok siebie ogara, głaszcząc go z sympatią rosnącą na myśl, że miała przyłożyć rękę do jego nowego życia. To nic, że żadna z jej propozycji nie przypadła Victorowi do gustu, skoro chyba nawet nie zauważył, że ruszył za jej przykładem i wybrał dla czworonoga kilka lepiej dla niego brzmiących tożsamości. O to chodziło, o pierwszą iskrę podłożoną pod stosem suchych gałązek, które zatlą się płomieniem nie do powstrzymania - i Celine z usatysfakcjonowanym ukłuciem słodyczy przyjęła fakt, że tak prężnie owe płomienie przeistoczyły się w pożogę. - Zadra ma charakter - stwierdziła i kiwnęła głową, udając przed samą sobą, że nie dosłyszała narkotycznej propozycji, ani że jej istnienie nie wznieciło w jej duszy nagłego rozbłysku zaintrygowania. Dość. Te czasy były już za nią, odeszły w niepamięć, kamienne ściany Tower of London oczyściły jej ciało z nałogu. Czy nie tak właśnie się stało?
Odchyliła się w tył, zwinnie balansując wagą ciała na piętach; otaczającą zamczysko ciszę przeciął radosny psi szczek odpowiadający na słowa Victora tak, jakby rozumiał ich znaczenie, pochwycił sens, akceptował hojność w ofercie wyborów. Psina nie myślała za długo, czworonóg podreptał w kierunku właściciela i trącił pyskiem jego dłoń, pozostawiwszy ledwo dostrzegalny, błyszczący ślad w miejscu, gdzie wilgotny nos zetknął się ze skórą. Na ten widok podniosła się z kucek, ujęła poły sukienki w dłonie i odciągnęła je lekko w bok, dygnąwszy z gracją, teatralnie, jak dama na marmurowej posadzce albo aktorka kłaniająca się przed publiką drżącą pod natłokiem owacji.
- Przyznaję się do porażki, Zadra dokonała wyboru. Czy dokonał? - upewniła się, mrugając ze zdumieniem, bo dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie spytała wcześniej o płeć przyjaciela Victora. W porcie niektórzy marynarze operowali podobnie brzmiącymi pseudonimami, Kosa, Baryłka, Rzutka, Drzazga albo Makrela, pamiętała każdego z nich; może nie byłoby to problemem, ale co jeśli Zadrze-samcowi wcale nie spodoba się żeńska końcówka imienia?
Wesołość rozmyła się potem w malinowym różu trawiącym policzki. Jego uśmiech, zadziorny i kuszący jak zakazany owoc, wcale nie pomagał w misternie wznoszonym murze wokół własnej godności, ale Celine była pewna, że gdyby tylko usłuchała jego zachęty i spróbowała przeklnąć, jej gardło stanęłoby w ogniu. Nawet w myślach nie używała wulgaryzmów, w czasach szkoły zdarzało się jej zapomnieć raz czy dwa po francusku, w przypływie emocji tak silnych jak szatańska pożoga, podsycanych wilim temperamentem - ale to tyle, nigdy wcześniej, nigdy później!
- Wydajesz się tym strasznie podekscytowany - wytknęła z lekko wydętymi policzkami, po czym skrzyżowała ręce na piersi i obróciła się na pięcie, by później wspiąć się na palce i przez chwilę po prostu na nich zakołysać. Nie bez powodu w ten sposób uciekała wzrokiem, usiłując sprawiać przy tym wrażenie beztroskiej i nonszalanckiej. - Może po prostu nie mam ochoty? Mimo czkawki jestem w dobrym humorze, poznałam Zadrę, nie mam powodu przeklinać. A przeklinanie bez powodu jest jak recytowanie francuskiej poezji do lustra. Bez sensu - orzekła z przekonaniem, ponownie wirując na palcach, tym razem w obrocie w jego kierunku. Dziewczętom, zresztą, wcale nie wypadało przeklinać. Owszem, istniały pewne kobiety, które obierały za punkt honoru wyłamanie się ze schematu, jednak w mniemaniu półwili nie dodawało im to uroku ani atrakcyjności. - To cwane, Victorze, ale nie ma mowy. Nie dam się nabrać tak łatwo - dodała uparcie i zbliżyła się o kilka kroków, żeby znów pogłaskać Zadrę. Miło byłoby mieć psa, doszła do wniosku, tylko czy odnalazłby się w towarzystwie lelka wróżebnika, kameleona, puszka pigmejskiego i wielkiego jak niedźwiedź Percy'ego? - Lepiej udowodnij mi, że ty potrafisz powiedzieć coś ładnego i wzniosłego. W rynsztoku tego nie uczą, a przekleństw można nauczyć się wszędzie. Ładnie i wzniosło jest trudniejsze - podjęła miękko, w ostatniej chwili powstrzymując cisnącą się na usta propozycje, że mogliby dokonać wymiany - słowo za słowo, zdanie za zdanie.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]02.06.23 18:03
Parsknął, kiedy zwróciła mu uwagę i zaraz pokręcił głową z niedowierzaniem. Nigdy nie podejrzewał, że jakaś panienka będzie spróbuje uświadomić go o sposobie komunikacji i tym, jak pozostawia on ― w najlepszym przypadku ― wiele do życzenia.
Pchlarz nie rozmija się z prawdą ― ocenił, wciąż pamiętając pierwszą kąpiel kundla i fakt, że pchły potem przelazły na niego. Pozbycie się tego skaczącego kurestwa nie było wcale takie proste, dobrze, że znajoma poratowała go jakimś ziołowym gównem po którym wszystko przeszło.
Poklepał psa po łopatce, zanurzył palce w szarej sierści i uśmiechnął się krzywo, widząc pełne gracji dygnięcie. Miał dobry humor, uchyliłby jej rąbka kapelusza, gdyby takowy nosił, ale z oczywistych względów Ryne musiała się zadowolić tylko skinieniem głowy.
On ― stwierdził krótko, bez emocji. Nie przeszkadzało mu to, że imię wskazuje na rodzaj żeński; w Familii każdy nosił jakiś przydomek, każdy posługiwał się jakimś fałszywym mianem na tle których “Zadra” brzmiała całkiem normalnie i nie powinna nikogo dziwić. Zresztą, to tylko kundel, nie pierdolony król wróżek czy innych dziwadeł.
Wydaje ci się ― wzruszył ramionami. Uśmiech rasowego bandyty nadal jednak tkwił na jego twarzy, jakby przykleił się do warg i ani myślał zniknąć. Pies natomiast wyglądał na zainteresowanego tematem, zdawać by się mogło, że podzielał stanowisko dziewczyny. ― Po prostu jestem ciekaw, czy masz kij w dupie ― wyjaśnił bardzo szczerze i prostolinijnie, aż sam był sobą zaskoczony.
Parsknął znowu, kiedy tylko usłyszał coś o francuskiej poezji.
Czyli jednak kij w dupie ― stwierdził, podnosząc się z miejsca. Zadra zamerdał ogonem i pobiegł gdzieś w głąb dziedzińca, w oddali potoczył się dźwięk psich pazurów stukających o kamień. Krok za krokiem; sekunda, za sekundą. Stuk-stuk-stuk. ― Czego was uczą w tych szkołach, ja nie wiem ― westchnął teatralnie, jakby miał już na karku co najmniej pięć tysięcy lat i był przeogromnie rozczarowany tym, w jakim kierunku zmierza ludzkość.
Obserwował, jak wiruje, jak się obraca, jak faluje materiał jej sukienki. Dostrzegł wprawę w ruchach, niespotykaną płynność i grację, której próżno było szukać u znanych mu tancerek. Przy Ryne ich ruchy wydawały się sztuczne, wyuczone w zły sposób, bez polotu.
Tańcem zarabiasz na życie? ― spytał z czystej ciekawości, przechylając przy tym głowę w bok. Nie krył się wcale z obserwacjami, ale jego wzrok nie był natrętny. Traktował ją bardziej jak interesujący obiekt, niż jak kogoś, kogo można było pożądać. Choć ― rzecz jasna ― trudno było odmówić jej urody. Było w niej coś nieuchwytnego, jakiś urok, może czar, któremu nie sposób było się oprzeć.
Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, kiedy pchlarz wrócił, bo znów kręcił się przy dziewczynie, odbierał zasłużone głaski, żebrał trochę o uwagę.
Ładne i wzniosłe? ― Skrzyżował ramiona na piersi i przybrał minę myśliciela. Dość ostentacyjną.
Odchrząknął.
O psie zajadły! Jeszcześ zgonu się uchronił, któryś tak blisko widział; Apollo cię bronił ― wyrecytował z wzniosłą miną, idealnie odwzorowując ton swojego bliźniaka, który w młodości był przecież wielkim fanem wszelkich książek, w tym mitów. ― Jemu na wojnę idąc, święte czynisz śluby. Spotkaj się jeszcze ze mną, a nie ujdziesz zguby, jeżeli i mnie z bogów który sprzyja w niebie. Teraz, kogo doścignę, będę bił za ciebie… ― wziął głębszy wdech, zmrużył na moment oczy, zgubił gdzieś wers, potem jeszcze coś przekręcił: ― Jako zajęty pożar na górze szaleje i gdziekolwiek niszczącym ogniem wiatr zawieje, zjada najwyższe drzewa niesytą paszczęką: Tak Pelid jak bóg straszną broń wstrząsając ręką bije, ściga, zaciekły lata na równinie; całe pole zbroczone krwi potokiem płynie.
Że też faktycznie mu się to kiedyś przydało. Niesamowite.
I jak? ― Błysnął zębami w szelmowskim uśmiechu. ― Nie spodziewałaś się pewnie, co? W sumie to sam bym się po sobie nie spodziewał. Mity to była ― pewnie nadal jest ― działka mojego brata.


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]04.06.23 2:01
Nie podobała jej się ta insynuacja - kij w dupie, kłująco wulgarna, niby humorystyczna i beztroska, a jednocześnie uderzająca w sekwencję czułych nut. Przez rozpadliny pamięci przeciskały się wspomnienia głosów mówiących jej to samo, kiedy panicznie strząsała z siebie dłonie intruzów, w mniemaniu połączonych z nimi mózgów odgrywając niedostępną, zadufaną w sobie cnotkę. Celine zmarszczyła brwi i opuściła głowę, patrząc na Victora spod markizy długich rzęs, przez moment cicha wbrew wcześniej panującej między nimi lekkiej atmosferze. Co jeśli dobrał te słowa, bo wiedział jaki odniosą efekt? Czym innym było wplatanie w dialog przypadkowych przekleństw w postaci przecinków, a czym innym - świadome? - wzniecanie w niej popiołów wspomnień, które pragnęła pogrzebać na dnie pamięci.
- Przykro mi, że cię rozczarowałam - mruknęła, czując wzbierającą w jej żyłach naleciałość gniewu, który parzył od środka pradawnym ogniem jej przodkiń. Oczy zmrużone w kociej manierze taksowały jego rysy, półksiężyc bandyckiego, zawadiackiego uśmiechu, i nagle nie była w stanie stwierdzić czy z niej kpił, czy po prostu zatracił się do reszty w procesie przekraczania granic stopami odzianymi w zabłocone buty. - Ale zniesiesz to z godnością - dodała z nietypową dla siebie brawurą, podyktowaną tylko i wyłącznie przez opanowującą ją od środka złość, absolutnie nierozsądną i nieostrożną.
Nienawidziła momentów, kiedy wili instynkt przejmował kontrolę.
Emocja wydostała się z niej jednak wraz z wydechem, wnętrze ciała ostudziło się za sprawą powietrza znów nabranego do płuc, rześkiego, w porównaniu do gniewu - zupełnie chłodnego. Poddała się temu doznaniu i wypuściła z rąk metaforyczną zadrę (o ironio), pozwoliwszy, żeby jej rysy złagodniały, mniej już dzikie w ten leśny, boginkowy sposób.
- Mhm - ożywiła się, pomruk, który z siebie wydała był dłuższy, zadowolony, pomieszany z lekkim westchnieniem powracającej do niej pogodności. - Kiedyś baletem zawodowym, a dziś tańczę w teatrze w ludowym zespole. Lubisz to, Victorze? Taniec? Śpiew ciała, posąg wyrzeźbiony z ruchu, krótki i ulotny? Pozwalasz sobie na to? Na drgnienie w rytmie muzyki i pragnień mięśni? - spytała z przekrzywioną w zaintrygowaniu głową i uśmiechem zakrawającym o drobną zadziorność, miękką, rozmarzoną. Każde słowo przybliżało ją do niego o pół kroku, aż znalazł się prawie na wyciągnięcie ręki, nieco poza zasięgiem - i wtedy wycofała się płynnie na bezpieczną odległość, igrająca z ogniem jak ćma. W głębinach świadomości wciąż czuła względem niego niesprecyzowany lęk, wyglądał jak zbir, a wysławiał się gorzej niż zbir i nie chciała ryzykować dotykiem, na który nie miała ochoty.
Mógłby zrobić jej krzywdę. Skręcić kark, porzucić w zaśniedziałym, opuszczonym zamczysku, gdzie nikt przez wiele miesięcy nie znalazłby zbezczeszczonego ciała. Miał spracowane dłonie, pełne zgrubień szepczących o przeżytych walkach wcale nie z różdżką w uścisku palców, silnych i pozbawionych skrupułów. Uderzyła w nią ta świadomość, kiedy złość i prowokacja zupełnie zanikły, i półwila natychmiast skarciła się w duchu za głupotę. Z wilkami nie należało igrać.
Zadra wrócił ze swojej wyprawy i musnął jej kolano wilgotnym nosem, poczochrała więc jego sierść za prawym uchem, skupiona przez chwilę na zwierzęciu - gdy do uszu dotarła niespodziewana deklamacja. Poezja z archaicznych wieków. Rzuciła mu wyzwanie z myślą, że wcale mu nie podoła, nie wydawał się człowiekiem zaznajomionym z antyczną sztuką, z dziełem pokroju Iliady. Celine wyprostowała plecy i zamrugała wolno, przypatrując mu się ze zdumioną intensywnością. To możliwe? Czy jednak ktoś go podmienił, niewidzialna dłoń losu, kiedy była zajęta pieszczotą oferowaną czworonogowi?
W przedziwny sposób pasowały do niego te wersy, wydawało jej się, że wygłaszał je przed własnym ruszeniem na wojnę, w kurz walk i w wieczną zgubę, w potyczkę z najsroższym wrogiem. Nie wiedziała czy mieszał zdania lub słowa, sama nie znała Iliady tak dobrze, żeby wyłapać niedoskonałości, nie o to zresztą teraz chodziło. Nie znajdowali się w sali, gdzie oceniałaby jego pracę domową ze starych dzieł, liczyło się to, że ją zaskoczył. Zdarł z twarzy maskę zbója i udowodnił, że pod nią kryło się więcej, niż pierwotnie chciałby ukazać.
- Nieźle - pochwaliła go z szerokim uśmiechem, promiennym i jasnym jak wiszące nad nimi słońce, i klasnęła w dłonie. - Naprawdę nieźle! Uczyłeś się tego z bratem? - zapytała, pamiętając książki, które czasem czytał jej Elric, gdy była jeszcze małym dzieckiem. Bardziej interesowały ją obrazki, do których dorabiała własne historie, zamiast faktycznej treści, ale to nic; w porównaniu do czarodzieja nie zacytowałaby ani jednego fragmentu. - Po raz kolejny muszę się przyznać do porażki. Chapeau bas, Victorze. Byłam przekonana, że jedyną wzniosłością, na jaką sobie pozwolisz, będzie tylko portowe... - słowa urwały się nagle, a powietrze przeciął znajomy już trzask, który zacisnął łapsko wokół jej żołądka i szarpnął nią w przestrzeni, posławszy półwilę w kolejny rozdział magicznej podróży bez celu i planu. Dokąd teraz mnie zabierzesz? Hep!

zt hero


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]04.06.23 9:02
W jednej chwili, jakby za dotknięciem różdżki, niewinna i dość nieśmiała Ryne zniknęła, zastąpiona całkiem nową osobowością. Nie spodziewał się tego, choć przecież spotykał już kobiety zdolne do zmiany nastroju w przeciągu sekund, byleby ugrać dla siebie jak najwięcej, ale wydawało mu się, że Ryne to nie ten przypadek. Miał nosa do ludzi, zazwyczaj dobrze ich rozczytywał, więc to odkrycie niosło za sobą słodko-gorzki posmak. Z miejsca polubił tę zadziorną wersję, obserwował ją z nowym zainteresowaniem, ale gdzieś tam w głębi kłuło go to, że dał się wyprowadzić w pole.
Zniosę ― potaknął żywo, z ochotą, zanim nawet zdążył ugryźć się w język. Było w niej coś, co utrudniało mu myślenie, wabiło spojrzenie, wyciągało zgłoski z gardła, choć przecież usiłował wepchać je z powrotem. Miał ochotę przypierdolić głową w mur, byleby pozbyć się tej opalizującej mgiełki lepiącej się do jego myśli, zaburzającej osąd, zdrowy rozsądek.
Stoczył sam ze sobą nie lada bój o to, by stać w miejscu, nie ruszyć się nawet o cal. Odwrócił spojrzenie, wymownie odszukał psa wzrokiem, a kiedy ― zirytowany sam sobą ― wrócił do obserwowania Ryne, znów czekała go niespodzianka w postaci łagodnej twarzy, błyskających niewinnie oczu.
Co-do-chuja?
Nie ― odparł natychmiast. Ton wyszedł aksamitny i niski, miękki, jakby w tej rozmowie już dawno nie chodziło o taniec, o wymianę słów, a o coś innego, bardziej ulotnego, nieuchwytnego. ― Nie lubię tańczyć i nie umiem. Chyba, że napierdalanie się po mordach to też dla ciebie rodzaj tańca ― złapał jej spojrzenie i bardzo rozsądnie zaplótł ramiona na piersi, nim ta efemeryczna zjawa znajdzie się zbyt blisko by przekonać się, na ile materialna jest jej sukienka, jak pachnie jej skóra i czy jest tak samo miękka i ciepła, jak sobie to wyobrażał.
Być może ten nienazwany, dziki urok wydobył z niego zakopane w pamięci wersy “Iliady”, a być może wrócił do nich sam, z własnej woli. Nie wiedział, nie był pewien. Ale wiedział, że ją tym zaskoczył, co mile połechtało jego ego, odznaczyło się na jego duszy przyjemnym śladem pachnącym polnymi kwiatami.
Nie. ― Kolejne zaprzeczenie i zaraz po nim ― kolejne wyjaśnienie: ― Nigdy nie interesowały mnie mity, wolałem oglądać mapy. Ale… ― zawahał się krótko, jak nie on. Co miał jej powiedzieć? Że czuł się zajebiście winny? Że to przez niego Hector jest pierdolonym kaleką? ― …tak wyszło, że brat czytał je na głos, a ja zapamiętywałem.
Uśmiechnął się krzywo, na swój sposób zdradzając dobry humor, zajęty obserwowaniem poczynań psa. Zadra z zapamiętaniem obszczekał jakiś kamień, spłoszył dzikie ptaki. I wydawało się, że wraz z nimi spłoszył także pachnącą kwieciem zjawę, bo kiedy wrócił spojrzeniem ― już jej tam nie było.

|zt :pwease:


Soul for sale

Victor Vale
Victor Vale
Zawód : morderca
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

red comes in many shades

OPCM : 13 +1
UROKI : 11 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11520-victor-vale https://www.morsmordre.net/t11555-damocles#358098 https://www.morsmordre.net/t12154-victor-vale#374133 https://www.morsmordre.net/f439-smiertelny-nokturn-34 https://www.morsmordre.net/t11553-skrytka-bankowa-nr-2512#358090 https://www.morsmordre.net/t11556-victor-vale#358128
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]30.04.24 15:35
|16.09.1958

Wysyłając sowy z prośbą sprawdzenia opuszczonych budynków w Durham nie spodziewała się tak szybkiego odzewu. Pomimo katastrofy ludzie nadal starali się pomóc, a to znacznie ułatwiało jej pracę. Na podstawie zebranych informacji mogła wytypować budynki, które da pod rozwagę dla konstruktora. Jego fachowa opinia mogła sprawić, że ktoś odzyska dach nad głową lub będzie mógł naprawić zniszczony dom. Magia pozwalała na wiele, ale ludzie byli zmęczeni, wygłodzeni i zrezygnowani. Ledwie energii starczało na codzienne czynności, a co dopiero używania skomplikowanej magii, która potrafiła zmęczyć wypoczętą osobę.
Od przeszło miesiąca mierzyli się z konsekwencjami katastrofy, której przyczyny nadal nie rozumiała. Liczyła na to, że kiedyś, pewnego dnia, w Horyzontach Zaklęć pojawi się jakaś próba wyjaśnienia tego czego byli świadkami, co przeżyli tej tragicznej nocy.
Koszmary nocne minęły, miesiąc, w trakcie którego przeżywała swoją śmierć jak tylko zamknęła oczy uświadomił jej, czego się w życiu najbardziej lękała oraz czego żałowała. Cassandra starała się ją przekonać, że nic jej nie grozi ze strony mrocznych istot, ale pomimo tego lękała się ich istnienia i chciała mocno wierzyć w to, że czarownica się nie myli. Nie miała powodów, aby wątpić w jej słowa, jednak mimo wszystko - pewna doza niepewności i lęku nadal tkwiła pod skórą. Drążyła w ciszy w umyśle tunele, siejąc ziarna. Bardzo starała się ich nie podlewać swoimi kolejnymi wątpliwościami, aby nie wykiełkowały tworząc istny chaos i w tak skołowanym umyśle.
Choć koszmary minęły, choć już mogła się wysypiać to nie mogła odpoczywać i nic nie robić. Starała się jednak, każdego dnia wygospodarować chwilę dla siebie. Godzina ze skrzypcami, spacer po ogrodzie, filiżanka herbaty lub naparu z książką, która nie dotyczyła talizmanów i czarnej magii bądź run albo legend. Coś co nie pogłębiało jej wiedzy, ale pozwalało uciec na chwilę od rzeczywistości. Najczęściej były to romanse, z którymi się kryła przed rodziną. Jej chwila spokoju. Eskapizm w czystej postaci.
Stojąc przed jednym z budynków mieszkalnych zerkała na twarz Mitcha Macnaira, którego poprosiła o ekspertyzę. Słyszała o tym, że krewniak Drew znał się na swojej pracy jak nikt inny. Jego imię zostało jej polecone przez burmistrza Durham, który widział go w akcji w innym hrabstwie. Tym, gdzie mieszkał brat burmistrza. Ufała czarodziejowi, jako, że od dawna współpracował z rodziną Burke i był oddany swojej pracy i funkcji jaką pełnił. Mówił wręcz o niej, że to powołanie.
Po uprzejmym przywitaniu, w trakcie którego podała mężczyźnie dłoń, nie oczekując pocałunku, a jedynie kurtuazyjnego pochylenia się i delikatnego uścisku palców, przedstawiła dokładnie pomysł i w czym potrzebuje pomocy.
-Budynki te od roku, a niektóre nawet od dwóch stoją opuszczone. Zastanawiam się, czy lepiej je remontować czy może rozebrać na części i przeznaczyć pozyskany surowiec na odbudowę innych? Zdaję sobie sprawę, że niektóre nadają się tylko do zrównania z ziemią i lepiej oddać grunt pod nową zabudowę. Potrzebuję w tym eksperckiej opinii. - Wskazała na zabudowę w jakiej się znaleźli. Dom rodzinny, z ogrodem oraz budynkami gospodarczymi. Zapewne były trzymane tam zwierzęta. Tak przynajmniej się jej wydawało, ponieważ nie była znawcą mugoli i ich życia. Po prawdzie mało się tym interesowała zarówno w czasach pokoju, a co dopiero w kryzysie. Nie było ich tu, uciekli lub zostali wygnani, pozostały budynki, które straszyły, a można było je o wiele lepiej wykorzystać.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]19.05.24 13:36
Chociaż od katastrofy minął już ponad miesiąc pracy nie brakowało. Codziennie było coś do zrobienia, czy to odwiedzenie jakiegoś miasteczka w swoim czy innym hrabstwie, czy też sporządzenie ekspertyzy, a nawet planu architektonicznego. Nie mogłem w każdym razie powiedzieć, że się nudzę. W ciągu tego zabieganego miesiąca tak naprawdę tylko wieczory miałem wolne i może dwa dni w całości. Ale nawet wtedy, kiedy mogłem sobie odpocząć miałem jakieś wyrzuty sumienia, że odpoczywam kiedy inni nadal potrzebują pomocy. Wiedziałem jednak, że odpoczynek jest ważny. Nie raz słyszałem podczas swojego pobytu w Norwegii, że wypoczęty umysł i ciało to sprawny umysł i ciało. Starałem się do tego stosować, chociaż nie zawsze mi to wychodziło.
Fakt, że nie narzekałem na ilość obowiązków jaka na mnie spadła, łączył się również z tym, że robiło to dobrze dla marki. Owszem, wojna była straszną rzeczą, noc kiedy spadło na nas niebo była katastrofą i zostawiła ludzi w dużym stopniu bez niczego, ale nie ważne jak okrutnie to brzmi, mi się przysłużyła. Dzięki właśnie temu wszystkiemu co działo się na około zarabiałem na życie. Pomoc ludzi z moją widzą i wykształceniem była teraz nieoceniona. Pomagało mi to w wyrobieniu sobie imienia, w pokazaniu, że wiem co robię i jestem w tym dobry. Im więcej ludzi wiedziało, że może polegać na moich umiejętnościach, tym chętniej o tym mówili, polecali mnie, a to jedynie przybliżało mnie do założenia wymarzonej firmy.
Tak jak i tego dnia, kiedy na prośbę Lady Burke pojawiłem się w Durham. Nie pamiętałem czy kiedykolwiek wcześniej miałem sposobność by odwiedzić to hrabstwo. Naturalnie wiedziałem, że na ten moment mogę zapomnieć o wycieczce krajoznawczej, ale może jak to wszystko się już skończy, kiedy życie wróci do normalności, a my wszyscy podniesiemy się po wojnie, będę miał czas na powrót do Durham. Tym razem jednak byłem tutaj służbowo.
Znając mniej więcej historię krążące na temat lordów Durham, postanowiłem sobie odpuścić te wszystkie ceregiele związane z kurtuazją i tak dalej. Znałem tylko podstawy, więc też w sumie nie miałem czym się pochwalić.
- Lady Burke. - przywitałem się z kobietą poprzez uścisk dłoni, nie za mocny, ale też nie za lekki, po prostu zdecydowany.
Chwilę później już słuchałem jej uważnie, jednocześnie rozglądając się po kompleksie dwóch budynków przy którym się spotkaliśmy. Dom wcale nie był w jakimś strasznym stanie, w zasadzie całkiem niezłym. Czego niestety nie mogłem powiedzieć o drugim budynku, którego wcześniejszego przeznaczenia nie znałem.
- Powiem tak… - zacząłem spokojnie jeszcze przez chwilę oglądając budynek od zewnątrz – Na pierwszy rzut oka mogę powiedzieć, że dom może wyremontować i spokojnie potem oddać do zamieszkania. Co do drugiego budynku na razie ciężko mi powiedzieć. Widzę już stąd, że jest bardziej uszkodzony, ale muszę przyjrzeć się bliżej. - odparłem kierując swoje kroki najpierw jednak do domu, chcąc zobaczyć jak wygląda w środku – Rozbiór budynków w celu uzyskania budulca do odbudowy innych, mniej zniszczonych konstrukcji jest bardzo dobrym pomysłem i ekonomicznym. W Suffolk podjąłem się tego samego. - dodałem po chwili wchodząc przez frontowe drzwi i od razu kierując wzrok w stronę sufitu w celu ustalenia stanu.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]21.05.24 12:10
Primrose stała przed zniszczonym budynkiem w Durham, wdychając głęboko zapach wilgoci i pyłu unoszącego się w powietrzu. Mitch Macnair właśnie rozpoczął swoją ocenę stanu domu, a jego doświadczone oko szybko wychwyciło najważniejsze szczegóły. Uścisnęła jego dłoń na powitanie, doceniając pewność siebie, jaką emanował. Gdy Mitch rozpoczął swoje oględziny, Primrose spojrzała na zniszczoną fasadę domu. Pomimo widocznych uszkodzeń, struktura wydawała się stabilna. Przeszli przez frontowe drzwi, które ledwo trzymały się na zawiasach. Wnętrze było niemal całkowicie zrujnowane. Kurz pokrywał meble, a ściany były popękane i pokryte plamami pleśni. Przechodząc przez hol, zauważyła fragmenty dawnego wystroju – stare obrazy, teraz pokryte brudem, i porozrzucane książki, które pozostawili dawni lokatorzy.
Zatrzymała się na chwilę, przyswajając sobie widok zniszczeń. Sufit był poważnie uszkodzony, z kilku miejsc zwisały fragmenty tynku, a przez jedną dużą dziurę wpadało do środka światło dzienne. Każdy krok po skrzypiącej podłodze przypominał o tym od jak dawna budynek stał nieużywany.
Rozbiórka domów i przeznaczanie pozyskanych materiałów na odbudowę innych budynków wydawało się jej rozsądnym wyjściem. Tym bardziej teraz kiedy uzyskała potwierdzenie z ust eksperta. Wiedziała, że taki plan mógłby być ekonomiczny i praktyczny, szczególnie w obliczu zniszczeń, jakie meteoryty pozostawiły po sobie w całym Durham.
Gdy przeszli do salonu, Primrose zatrzymała się, patrząc na zniszczony kominek na środku pomieszczenia. Cegły były porozrzucane po całym pokoju, a ściany nosiły ślady ognia. W jednym rogu podłoga była całkowicie zawalona. W myślach analizowała słowa Mitcha o konieczności rozbiórki drugiego budynku. Choć miała nadzieję na jego odbudowę, realia były inne. Spojrzała przez okno na ten drugi budynek. Jego dach był zapadnięty, a ściany w kilku miejscach kompletnie zawalone. Wiedziała, że decyzja o rozbiórce może być jedynym sensownym rozwiązaniem.
Odwróciła się od okna. Miała nadzieję, że materiały pozyskane z rozbiórki pomogą w renowacji innych domów.
-To dobry plan - powiedziała, przesuwając palcami po poręczy zniszczonej klatki schodowej. - Cieszę się, że masz doświadczenie w tego typu pracach. I podobne decyzje zapadły w innych hrabstwach. - To dawało nadzieję, że pomimo ostatnich wydarzeń coś się ruszy. Najpierw wojna, która zniszczyła kraj, a z której powoli się podnosili; następnie katastrofa, która zniszczyła wszystko co do tej pory odbudowali, co do tej pory zrobili. Jedna noc i lata ciężkiej pracy, lata pracy paru pokoleń zostały zrównane z ziemią. To mogło sprawić, że ludzie wpadną w marazm. Po prawdzie sama się zastanawiała czy jest w ogóle w tym sens? Czy jednak nie powinni odpuścić i zwyczajnie żyć dalej, bez szans na powrót do tego co kiedyś było. Jaki bowiem był sens w ciągłej pracy jeżeli w przeciągu jednej nocy można było stracić dosłownie wszystko?
Wiedziała, że takie myśli nie przystoją lady Burke, nie przystoją osobie, która powinna troszczyć się o innych, więc zostawiała je dla siebie.
Festiwal Lata pokazał jak bardzo wszyscy byli spragnieni normalności, jak ciągnęło ich do spokojnego życia, w którym mogli realizować coś więcej niż odbudowa. Mrzonki, jak pokazała im rzeczywistość. -Zdaje się jednak, że budynek jest bardziej zniszczony niż wyglądał z zewnątrz. - Wróciła wzrokiem od Mitcha, a myślami do miejsca, w którym się znajdowali.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]09.06.24 16:04
Kiedy przekroczyliśmy próg domu, wyciągnąłem z torby notatnik i zacząłem wszystko notować. Każdy szczegół był ważny, więc musiałem wszystko dokładnie zapisywać, w niektórych przypadkach szybki szkic też pomagał. Wnętrze budynku było w opłakanym, ale stabilnym stanie. Gdzieniegdzie występujące pęknięcia na ścianach nie były trudne do załatania i ogólnie wyglądało na to, że cały budynek aż tak nie ucierpiał podczas kataklizmu. Na ziemi walały się pozostałości po poprzednich lokatorach, ale to w żadnym wypadku nie stanowiło problemu. Można to było uprzątnąć prostymi zaklęciami, do tego nie był potrzebny konstruktor. Pierwszy wyzwaniem była dziura w suficie, która na ten moment dostarczała sporo światła do środka. Zapisałem dokładnie, że przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac w środku należy zając się tą dziurą i wszystkimi pęknięciami na ścianach.
- To będzie pierwsza rzecz do naprawy. - odezwałem się wskazując na sufit, po czym odgarniając stopą kilka gałęzi z drogi, ruszyłem dalej przez dom.
Zastanawiałem się jak długo nikt tu nie mieszka. Wyglądało na to, że uszkodzenia sufitu są względnie świeże, więc podejrzewałem iż powstały podczas Nocy Spadających Gwiazd. Reszta jednak wyglądała na zapuszczoną, wnioskując po roślinach na ścianach i wielkiej ilości kurzu. W salonie było więcej uszkodzeń, najwyraźniej wybuchł tu pożar, więc należało dokładnie przyjrzeć się osmolonej ścianie. Podszedł do niej, omijając dziurę w podłodze, i dokładnie przeanalizowałem ewentualne uszkodzenia. Na całe szczęście było lepiej niż na to wyglądało.
- Wychodzi na to, że szkielet budynku o dziwo nie ucierpiał na tyle mocno jakby można było się spodziewać. Tak jak powiedziałem wcześniej, dziura w suficie powinna być naprawiona pierwsza razem ze wszystkimi pęknięciami. Nie widzę żadnej zawalonej ściany w domu więc to dobrze rokuje. - pokiwałem głową robiąc jednocześnie notatki – Wydaje mi się, że pomimo osmalonych ścian, pożar nie był wielki, bo ściany nie ucierpiały, a podłoga po prostu zawaliła się przez starość. Co za tym idzie należałoby ją całkowicie wymienić, bo deski są stare i niestabilne. Resztę wewnątrz po prostu wystarczy sprzątnąć i odmalować, a tutaj już nie potrzeba żadnych skomplikowanych zaklęć. Czy jest tu piwnica? Dobrze byłoby rzucić okiem na fundamenty. - przeniosłem spojrzenie na kobietę unosząc brew ku górze.
- Rozbieranie bardziej zniszczonych budynków i wykorzystywanie budulca do celów odbudowy tych mnie zniszczonych jest bardziej ekonomiczne, jak również daje ludziom świadomość, że to co zniszczone wcale nie jest spisane na straty. - odparłem spokojnie.
Ludzie potrzebowali czegoś co da im kopa, co sprawi, że poczują, że to co robią ma sens. Brak pewności siebie i popadanie w rozpacz było czymś na porządku dziennym w tych czasach i wcale mnie to nie dziwiło, biorąc pod uwagę sytuację. Wychodziłem jednak z założenia, że nie można było popadać w beznadzieję i należało przeć do przodu. Moją rolą było między innymi pokazanie ludziom, że nic nie jest stracone i można odzyskać dawne życie.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]11.06.24 14:04
Obserwowała w ciszy pracę czarodzieja dając mu czas na zapoznanie się z budynkiem i poznanie wszystkich jego mankamentów. Samej obserwując dziurę w dachu podążała wzrokiem za słupem światła jaki wpadał do środka, a unoszący się kurz w powietrzu mienił się drobinkami. Opuszczone i zapomniane budynki mogły stać się domem dla tych, którzy w wyniku katastrofy stracili dosłownie wszystko. Budulec zaś mógł pomóc tym, którzy jedynie potrzebowali wsparcia w odbudowie. Czuła się w obowiązku zatroszczyć się o mieszkańców Durham, przez co często zapominała o sobie, albo zwyczajnie nie chciała myśleć o pewnych sprawach, które wzbudzały wiele emocji.
Skupianie się na pracy było jej sposobem na radzenie sobie z problemami. Dlatego obchodząc dom myślała jedynie o tym jakie następne kroki poczynić. Słuchała przy tym uważnie Mitcha. -Zdaje się, że widziałam zejście do piwnicy. - Wskazała wyjście na główny korytarz i cofnęła się przez salon do wyjścia. Drzwi prowadzącej do niej, były małe i wąskie, w dziurce nadal tkwił klucz. Przekręciła go z cichym klekotaniem.
Wkroczyli do piwnicy po raz pierwszy, odkrywając świat skryty w mroku i zapomnieniu. Powietrze było ciężkie, przesiąknięte zapachem stęchlizny i wilgoci, świadczące o latach, które minęły od ostatniego ludzkiego kroku na tych schodach. Stary, drewniany stopień zaskrzypiał pod ciężarem Primrose, a kurz unosił się w świetle jaki rzucało proste zaklęcie - lumos.
Piwnica była pełna przedmiotów, które swoim wyglądem nie przypominały niczego co do tej pory znała. Uwagę przyciągnęły dziwne urządzenia pokryte patyną czasu. Jedno z nich miało skomplikowane mechanizmy i gałki – choć bez pojęcia o jego przeznaczeniu, mogła tylko zgadywać do czego miała służyć.
Na półce leżały małe, metalowe pudełka z dziwnymi symbolami, a obok nich znajdowały się szklane buteleczki z kolorowymi cieczami. Na ścianie wisiała duża, ciężka skrzynia, wypełniona czymś, co mogło być starodawnymi narzędziami lub częścią jakiegoś większego mechanizmu. Wszystkie te przedmioty, mimo swojej niejasności, opowiadały historię ludzi, których świat był dla niej całkowicie obcy.
Nie był to pierwszy dom jaki odwiedziła i pewne przedmioty się powtarzały. Zakładała, że musiały być standardowym wyposażeniem każdego mugolskiego domu.
-Jakie mogą być szacunkowe koszty renowacji? - Zapytała, bo należało znać cenę nim zacznie omawiać sprawy z nestorem rodu, który przecież musiał się zgodzić na jej pomysł. Liczyła na to, że jej nie odmówi, ale musiała brać pod uwagę, że ojciec poznał też inne potrzeby hrabstwa i to je uzna za priorytetowe.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]06.07.24 18:42
Nie wiedząc z jakiego powodu zacząłem się zastanawiać jak długo nikt tu nie mieszkał. Rozumiałem, że dom wcześniej zależał do mugoli, ale zanim nastał kataklizm, trwała wojna, więc ten dom mógł być przecież wykorzystany przez ludzi do mieszkania. Brałem pod uwagę, że ludność mogła się brzydzić mieszkać w budynku, kiedyś zamieszkiwanym przez mugoli, ale przecież to nie choroba, nie mogli się tym zarazić. Czasami zastanawiałem się jak to jest, że ludzie często bardziej martwią się o tym co inni powiedzą, na przykład, że po stracie swojego domu, zamieszkali w domu po mugolach, niż o swój dobrostan. To chyba zostanie jednak dla mnie zagadką, bo nie miałem zamiaru się zagłębiać w ten problem.
Ruszyłem za lady w kierunku, gdzie znajdowały się drzwi od piwnicy. Wystarczyło otworzyć drzwi by dojść do wniosku, że bardzo dawno nikogo tu nie było. Pierwszy ruszyłem w dół, uważnie stawiając kroki na schodach, które podobnie jak podłoga w salonie, były leciwe i nie mogliśmy mieć pewności, że się nie zawalą. Lepiej więc aby zawaliły się pode mną niż pod lady Burke. Z uniesioną wysoko różdżką, oświetlając sobie drogę w końcu dotarliśmy na dół. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, podchodząc do półek i szafek bardziej z ciekawości, niż potrzeby, przeglądając ich zawartości. Nie bywałem w takich domach za często, ciekawiło mnie co mogli przetrzymywać tu mugole, chociaż nimi samymi nie specjalnie byłem zainteresowany. Na zwiedzanie jednak poświeciłem raptem chwilkę, po czym już skupiłem się całkowicie na ścianach piwnicy. Wyglądały porządnie, a przede wszystkim wydawały się stabilne. Znaczyło to, że ogień tutaj nie dotarł, tylko strawił kawałek salonu. Zanotowałem wszystko dokładnie, by potem móc się nad tym pochylić i stworzyć dokładny plan działania i odbudowy.
Słysząc pytanie padające w moim kierunku obróciłem się do kobiety i przez moment patrzyłem na nią w milczeniu na szybko wszystko licząc w głowie.
- Coś między 200, a 300 galeonów, ale to tak na szybko policzyłem. Dokładny kosztorys będę mógł sporządzić kiedy wszystko zbiorę w całość. - odparłem spokojnie ołówkiem pukając w notatnik – Możliwe, że może być nawet mniej, ale to jeszcze pójdźmy zobaczyć jak wygląda ten drugi budynek. Możliwe, że będzie można z niego odzyskać dużo budulca i koszty będą dzięki temu miejsce. - powiedziałem chowając notatnik do torby, po czym skierowałem się w stronę schodów by wyjść z piwnicy.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]09.07.24 14:22
Piwnica choć zakurzona nie zdawała się być w złym stanie, ale to było tylko jej spostrzeżenie nie poparte żadnym doświadczeniem i wiedzą. Ot, stwierdzenie, które zapewne każdy laik by powiedział. Czekała na opinię mężczyzny, którego zaprosiła do tego miejsca. Koszta jej nie zaskoczyły, ale uświadomiły, że są dość wysokie. Mogło się okazać, że bardziej opłacalna była rozbiórka, wyniesienie mebli jakie się nadawały do użytku i wykorzystanie budulca do stworzenia czegoś nowego. Musiała jednak poczekać na końcowe szacowanie, więc ruszyła za Mitchem do kolejnego budynku, który wcześniej widziała z okna salonu. Schody pod nimi niebezpiecznie zatrzeszczały, ale na szczęście nic się nie stało.
Przekroczyli nieduże podwórze, gdzie roślinność już wybujała, a po dawnym ogródku zielnym pozostały jedynie wspomnienia w postaci wybujachył roślin zakrywających całkowicie biały, złamany płotek.
Budynek należał do tych gospodarczych, którego ściany były pokryte pęknięciami i wyblakłą, odpadającą farbą. Dach, niegdyś solidny i ochronny, teraz mocno zapadający się, a niektóre z dachówek leżały roztrzaskane na ziemi. Drewniane belki podpierające konstrukcję były spróchniałe, nadgryzione zębem czasu, a w niektórych miejscach całkowicie złamane. Okna, jeśli jeszcze istniały, były wybite, a szkło rozsypane wokół. Wnętrze budynku, widoczne przez otwarte drzwi, było zagracone, z pozostałościami dawnych narzędzi i sprzętów pokrytych kurzem i pajęczynami. Roślinność powoli przejmowała kontrolę nad konstrukcją, pnąc się po ścianach i wkraczając do wnętrza przez pęknięcia w murach.
Kiedy wkroczyli do środka, drzwi zaskrzypiały oznajmiając tym samym, że dawno już nikt ich nie używał. Na jednej z belek ptaki uwiły sobie gniazdo, a dorosły osobnik uniósł głowę, aby zobaczyć kto narusza jego spokój.
Dziura w dachu była imponujących rozmiarów, zaczynając się od jednego z rogów i rozciągając na sporą część centralnej konstrukcji. Krawędzie tej wyrwy postrzępione i nieregularne, świadczyły o stopniowym, wieloletnim procesie erozji materiału. W miejscu, gdzie dach został najbardziej uszkodzony, drewniane belki były wyraźnie przegniłe, niektóre z nich już się złamały i wisiały w powietrzu, tworząc niebezpieczne zygzaki.
Przez dziurę w dachu wpadało światło, oświetlając wnętrze budynku, jednocześnie ukazując dramatyczny stan reszty konstrukcji. W miejscach, gdzie belki jeszcze się trzymały, widać było wyraźne pęknięcia i oznaki zniszczenia, co sugerowało, że dalsze fragmenty dachu mogły w każdej chwili się zawalić. Wiatr swobodnie hulał przez otwór, poruszając luźnymi kawałkami drewna i papy, potęgując wrażenie kruchości i niestabilności całej struktury.
W tym momencie nad ich głowami poniósł się złowróżbny trzask.

|Parzyste - belka odpada od sufitu i spada w miejsce, w którym stoją Prim i Mitch
Nieparzyste - belka odpada z sufitu i spada z trzaskiem na ziemię, a reszta dachu zawala się pod swoim ciężarem




May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]09.07.24 14:22
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczone zamczysko - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]21.08.24 19:39
Na całe szczęście kiedy wychodziliśmy z piwnicy schody postanowiły wytrzymać. Jedynie skrzypiały groźnie jakby chciały nam narobić stracha, ale na tym się skończyło. Musiałem przyznać, że jakoś mimowolnie odetchnąłem z ulgą gdy opuściliśmy piwnice. Nie chodziło o pomieszczenie samo w sobie, widziałem już nie jedno takie, ale właśnie o schody. Nie widziało mi się skończyć z jakimiś uszkodzeniami ciała podczas zwykłego oglądania budynków. To miała być prosta i nieskomplikowana praca. Kiedy wyszliśmy na tyły rozejrzałem się w około dokładnie. Zdecydowanie nie było tu nic co można by było wykorzystać przy ewentualnej odbudowie. Możliwe, że zdolny ogrodnik czy też zielarz z czasem byłby w stanie doprowadzić ogródek do porządku. Sam jednak nie miałem o tym zielonego pojęcia. Zajęcia z Zielarstwa nigdy nie były moimi ulubionymi, szkołę ukończyłem z nie najgorszą oceną, ale wiedziałem już od początku, że nie będzie to coś czemu będę poświęcał czas.
Budynek, który znajdował się na tyłach był obrazem nędzy i rozpaczy. Już na pierwszy rzut oka było wyraźnie widać, w każdym razie moim zdaniem, że jedyną opcją będzie rozbiórka. Jeśli Lady Burke faktycznie chciała bardziej skupić się na samym budynku mieszkalnym, zdecydowanie bardziej opłacało się rozebrać ten tutaj.
- Średnio to wygląda jeśli mam być szczery. - odparłem kręcą głową jeszcze zanim weszlismy do środka.
Kiedy znaleźliśmy się już wewnątrz stan tego co zobaczyłem jedynie utwierdził mnie w tym przekonaniu. Uważając aby się o nic nie potknąć, wszedłem głębiej i rozejrzałem się w około. Sięgnąłem do torby i w notatniku zapisałem kilka rzeczy, by po chwili na nowo schować go do torby. Stan drewnianych belek był beznadzieny, w żadnym wypadku nie opłacało ich się naprawiać, o ile w ogóle by się dało. Wszystkie sprzęty nagromadzone w środku były oczywiście do wyrzucenia, żaden czarodziej nie zrobi z nich użytku. W ogóle należało je zniszczyć, żeby nikomu nie przyszło do głowy by czasami zgłębiać ich działania.
- Najlepszym wyjściem będzie rozebranie tego budynku. Dach jest bardzo uszkodzony, musielibyśmy go wymienić całkowicie, co generuje koszty. Ściany, mimo pęknięć, nie są w tak tragicznym stanie jak przypuszczałem, więc po robiórce można by ich było użyć jako budulca do obudowy głównego domu. Niestety to jest jedyne co można z tego budynku wyciągnąć. Belki sa całkowicie bezużyteczne. - powiedziałem spokojnie obracając się przodem do kobiety - Z całą też pewnością wpłynie to na pomniejszenie kosztów całkowitej obudowy. Zoszczedzi Lady na sprowadzaniu nowego kamienia do budowy, a to już spora ilość galeonów w kieszeni. - pokiwałem lekko głową pozwalając sobie na lekki uśmiech.
Słysząc trzask mimowolnie najpierw rozejrzałem się w około. Poszukiwałem zagrożenia pochodzenia ludzkiego, w tych czasach nie można było czuć się pewnym chyba nigdzie indziej poza granicami własnego domostwa. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że to nie takie zagrożenie. Uniosłem głowę by spojrzeć na to co zostało z dachu nad nami i w tym momencie zauważyłem belkę lecącą w naszym kierunku. Nie było czasu na wyciąganie rozdzki, nie byłem taki szybki. Jedyne co w tym momencie przyszło mi do głowy, to o dziwo, nie dbanie o siebie. Zrobiłem szybki krok do przodu, po czym złapałem Lady Burke i rzuciłem się do przodu, w locie, jakimś cudem, obracając się plecami do ziemi. Ostry bol w kręgosłupie na moment mnie zamroczył kiedy wylądowaliśmy na ziemi, ale na całe szczęście uniknęliśmy spotkania pierwszego stopnia z belką. Ta odbiła się raz od ziemi, a po czym poturlala się pod ścianę budynku. Znów zapadła cisza i spokój.
- Nic Lady nie jest? - spytałem siląc się na spokój i starając się ignorować bol w plecach.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Opuszczone zamczysko [odnośnik]04.09.24 14:32
Nie spodziewała się, że wszystkie budynki będą zdatne do mieszkania. Wręcz sądziła, że większość nadaje się wyłącznie do rozbiórki, a pozyskany materiał będzie można przekazać mieszkańcom Durham, aby mogli go wykorzystać do naprawy swoich domostw. Mogła jedynie zakładać więc opinia eksperta była dla niej kluczowa.
Stopnie schodów zaskrzypiały przeraźliwie grożąc zawaleniem. Odetchnęła więc z ulgą kiedy znalazła się znów na stabilnym gruncie, a piwnicę zostawiła za sobą. Przedziwne narzędzia oraz przedmioty wzbudzały w niej ciekawość jednocześnie przypominając jej, że mugole mogli je wykorzystać przeciwko niej. Z jednej strony budziło to w niej strach, ale z drugiej kiełkowała myśl, że może powinni znać ten obcy świat lepiej, dzięki temu nie dadzą się zaskoczyć.
Szybko jednak zapomniała o tym przemyśleniu gdyż znalazła się w kolejnym budynku wcześniej mijając zarośnięty ogródek. Słowa pana Macnaira zaś sprawiły, że pokiwała głową w geście zrozumienia.
-To i tak dużo, jak można wykorzystać strukturę ścian. - Tak się jej zdawało i takie odebrała wrażenie po tym co mówił sam czarodziej. Potoczyła wzrokiem po belkach, suficie, ścianach, uczyła się aby dostrzegać pewne różnice czy sygnały. Ta wiedza może się jej kiedyś przydać, tak przynajmniej uważała. Mając w sobie iskrę poszukiwacza zawsze chętnie dowiadywała się nowych rzeczy, choć na pierwszy rzut oka zdawały się zbędne młodej kobiecie, czarownicy czy twórczyni talizmanów. A jednak słuchała.
-Oszczędność jest w cenie. - Zgodziła się wiedząc, że będzie musiała przeliczyć dokładnie koszty niż przekaże je pod rozwagę nestorowi. Ten zaś będzie chciał wiedzieć ile musi wyciągnąć z rodowego skarbca środków, aby wspomóc odbudowę Durham. Nie łudziła się, że w pół roku wszystko wróci do stanu sprzed katastrofy, ale chciała pomóc mieszkańcom stanąć na nogi. Kiedy będą mieli zapewnione podstawowe potrzeby, kiedy będą mieli poczucie stabilności, zaczną myśleć o innych sprawach. I tak, krok za krokiem, uda im się wyjść na prostą. Być może za trzy albo cztery lata będzie mogła powiedzieć, że się udało. Jeżeli do tego czasu będzie jeszcze mieszkać w Durham, ale na razie nic nie zapowiadało tego, aby ten stan miał się zmienić.
Niespodziewany trzask sprawił, że rozejrzała się gwałtownie dookoła. Czyżby ktoś tu jeszcze był? Być może jacyś ludzie przyszli samodzielnie po budulec widząc opuszczone domostwa, a może inni już migrowali do mniej zniszczonych hrabstw. Spodziewała się na napływu nowych mieszkańców.
Jednak nim zdołała się zorientować co się dzieje, poczuła jak para rąk zaciska się na jej przedramionach i zostaje popchnięta do tyłu. Natychmiast straciła równowagę i wraz z Mitchem upadła na ziemię. Poczuła ból w kostce oraz barku, a następnie usłyszała głuche uderzenie spowodowane spadającą belką, która zaraz potoczyła się w bok.
Wzniecony tuman kurzu osiadł w gardle i na języku oraz na chwilę przysłonił widoczność. Kaszlnęła cicho.
-Dziękuję… nic mi nie jest. - Odpowiedziała starając się złapać powietrze. -A panu? Nie jest pan ranny? - Zapytała uświadamiając sobie, że osłonił ją własnym ciałem.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Opuszczone zamczysko - Page 3 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Opuszczone zamczysko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach