Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham
Kamienny łuk
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Kamienny łuk
Symbol nieudanej próby zburzenia zamku. Jedyna ściana oddzielona od całego kompleksu to poszarpany, kamienny mur, zwieńczony wysokim łukiem. Każdego kto pod nim przechodzi ogarnia nagłe poczucie chłodu, jeśli zaś machinalnie dotknie się dłonią zimnych głazów budujących sklepienie, te niechybnie zajęczą smętną, smutną melodią bez słów. W tej części zamku mieściły się komnaty samobójczyni, jednak wiedza ta uleciała wraz ze śmiercią poprzedniego nestora rodu Burke.
Świstoklik przeniósł was pod kamienny łuk, znajdujący się niebezpiecznie blisko ruin starego zamczyska. Mimo słońca grzejącego wam w plecy, poczuliście chłód, bijący od zwilgotniałych kamieni, ale otrząsnęliście się szybko z niemiłego wrażenia i zajęliście pozycje pełne gotowości, sprężyste
i harde, skłoniliście głowy, przywitaliście się odpowiednimi ruchami ramienia dzierżącego broń, lecz w rozpoczęciu pojedynku przeszkodził wam chichot, coraz głośniej roznoszący się wśród trzech kamiennych ścian. Chcieliście zignorować ów dźwięk, pewni, że stoi za tym ta sama siła, która zaklęła mury, by nuciły smętną melodię, ale niespodziewanie tuż przed wami zmaterializował się duch małego chłopca w kolorowym kaftanie.
-Ale mieliście miny – zawołał, bijąc się po kolanach i śmiejąc się w głos – co to? Będzie się pojedynkować? Można tym zabić? – spytał zaciekawiony, obchodząc was dookoła i podejrzliwie przypatrując się cienkim floretom – ja zabiłem osiem dziewczynek – pochwalił się, z dumą wypinając chudą pierś – ale nie własnymi rękami – dodał, umniejszając sobie… zasług? Wyrzutów sumienia? Nie mogliście tego wiedzieć, gdyż chłopiec prędko zmieniał swoją duszną aurę.
-Właściwie, zabił je ich tata. Ale przeze mnie. Może się pościgamy? – opowiedział swoją historię z szerokim uśmiechem, po czym chytrze zerknął na swoje wysokie buty – jak wygram, zostaniecie tu ze mną, na zawsze. A jak przegram, dam wam wszystko, o cokolwiek mnie poprosicie – zaproponował, posyłając wam bezczelny, wyzywający uśmiech.
|Zanim zacznie się pojedynek, musie poradzić sobie z komplikacjami. Rozwiązanie waszego problemu poskutkuje drobnymi bonusami, przydatnymi w czasie walk, zaś nieporadzenie sobie z nim - karami. Tylko jedna osoba może otrzymać nagrodę, obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Możecie podjąć wyłącznie jednej próby przepędzenia ducha.
Na odpis macie 48 godzin
i harde, skłoniliście głowy, przywitaliście się odpowiednimi ruchami ramienia dzierżącego broń, lecz w rozpoczęciu pojedynku przeszkodził wam chichot, coraz głośniej roznoszący się wśród trzech kamiennych ścian. Chcieliście zignorować ów dźwięk, pewni, że stoi za tym ta sama siła, która zaklęła mury, by nuciły smętną melodię, ale niespodziewanie tuż przed wami zmaterializował się duch małego chłopca w kolorowym kaftanie.
-Ale mieliście miny – zawołał, bijąc się po kolanach i śmiejąc się w głos – co to? Będzie się pojedynkować? Można tym zabić? – spytał zaciekawiony, obchodząc was dookoła i podejrzliwie przypatrując się cienkim floretom – ja zabiłem osiem dziewczynek – pochwalił się, z dumą wypinając chudą pierś – ale nie własnymi rękami – dodał, umniejszając sobie… zasług? Wyrzutów sumienia? Nie mogliście tego wiedzieć, gdyż chłopiec prędko zmieniał swoją duszną aurę.
-Właściwie, zabił je ich tata. Ale przeze mnie. Może się pościgamy? – opowiedział swoją historię z szerokim uśmiechem, po czym chytrze zerknął na swoje wysokie buty – jak wygram, zostaniecie tu ze mną, na zawsze. A jak przegram, dam wam wszystko, o cokolwiek mnie poprosicie – zaproponował, posyłając wam bezczelny, wyzywający uśmiech.
- sposoby na przegnanie ducha:
- - przepędzenie go imieniem (nie wymaga ST, wystarczy prawidłowo je odgadnąć)
- użycie zręcznych rąk, aby ściągnąć mu buty, ST wynosi 75, do rzutu dolicza się bonus przysługujący z biegłości
- rzucenie zaklęcia Deserpes lub innego, które unieruchomi chłopca w miejscu, ST zgodne z podanym w tabeli
- każda inna czynność, która zostanie zaakceptowana przeze mnie
|Zanim zacznie się pojedynek, musie poradzić sobie z komplikacjami. Rozwiązanie waszego problemu poskutkuje drobnymi bonusami, przydatnymi w czasie walk, zaś nieporadzenie sobie z nim - karami. Tylko jedna osoba może otrzymać nagrodę, obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Możecie podjąć wyłącznie jednej próby przepędzenia ducha.
Na odpis macie 48 godzin
I show not your face but your heart's desire
Edgar nie pamiętał, kiedy ostatnio trzymał w dłoni floret. Od tego czasu musiało minąć parę lat, nie przypominał sobie bowiem, by brał udział w poprzedniej edycji turnieju. Tym razem aż się prosiło, żeby zaszczycić go swoją obecnością - ostatnimi czasy ciężko o porządną rozrywkę organizowaną przez szlachetnie urodzonych, poza tym odbywał się na rodowych ziemiach Burke'ów. Nie musieli się zbyt długo z Quentinem zastanawiać, odpowiedź była dość oczywista, nawet jeżeli ich stan zdrowotny nie był ostatnio najlepszy.
Ubrany stosownie do okazji, w wygodny czarny strój z nielicznymi akcentami w kolorze maku, stanął wraz z resztą uczestników przed wodzirejem. Słuchał go z uwagą, starając się nie zwracać uwagi na jego wesołość tak nie pasującą do atmosfery tego miejsca. Zerknął na Inarę, która została wylosowana do pary z Quentinem - nie był aż tak zaskoczony jej obecnością na turnieju niż można by się tego po nim spodziewać. Często patrzył na młode szlachcianki przez pryzmat swojej siostry, a choć nie przypominał sobie, by w dzieciństwie uczyła się szermierki, wiedział, że poradziłaby sobie w podobnych sytuacjach. Niemniej ucieszył się, kiedy jego partnerem miał być Morgoth - z mężczyzną mimo wszystko walczyło się łatwiej. I przegrać również było prościej, ale to tak swoją drogą.
Dotarł na miejsce ich pojedynku, rozglądając się z ciekawością po wnętrzu ruin. Minęło wiele lat odkąd ostatnio postawił tu swoją stopę - rzadko bywał w Beamish, nie miał tutaj żadnych interesów. Podszedł do pozostałości wielkiego okna, kładąc dłoń na murze. Pomimo rękawiczki, odczuł przejmujący chłód, a wokół rozległa się cicha smętna melodia. Edgar nigdy nie dowiedział się dlaczego tak się dzieje, chociaż spędził sporo czasu na próbie odgadnięcia tej tajemnicy. Odszedł od murów, kiedy zobaczył swojego przeciwnika, i stanął na przeciwko niego na wyznaczonym miejscu. Przywitał się i przygotował do walki, kiedy przeszkodził im... duch? Edgar zachmurzył się - skąd się wziął? Czy tam gdzie pojawiali się Rowle'owie zawsze pojawiały się również duchy? - Colloshoo - rzucił od razu, nie chcąc wdawać się z nim w niepotrzebne dyskusje. Podejrzewał, że z tym duchem i tak by w niej nie wygrał.
Ubrany stosownie do okazji, w wygodny czarny strój z nielicznymi akcentami w kolorze maku, stanął wraz z resztą uczestników przed wodzirejem. Słuchał go z uwagą, starając się nie zwracać uwagi na jego wesołość tak nie pasującą do atmosfery tego miejsca. Zerknął na Inarę, która została wylosowana do pary z Quentinem - nie był aż tak zaskoczony jej obecnością na turnieju niż można by się tego po nim spodziewać. Często patrzył na młode szlachcianki przez pryzmat swojej siostry, a choć nie przypominał sobie, by w dzieciństwie uczyła się szermierki, wiedział, że poradziłaby sobie w podobnych sytuacjach. Niemniej ucieszył się, kiedy jego partnerem miał być Morgoth - z mężczyzną mimo wszystko walczyło się łatwiej. I przegrać również było prościej, ale to tak swoją drogą.
Dotarł na miejsce ich pojedynku, rozglądając się z ciekawością po wnętrzu ruin. Minęło wiele lat odkąd ostatnio postawił tu swoją stopę - rzadko bywał w Beamish, nie miał tutaj żadnych interesów. Podszedł do pozostałości wielkiego okna, kładąc dłoń na murze. Pomimo rękawiczki, odczuł przejmujący chłód, a wokół rozległa się cicha smętna melodia. Edgar nigdy nie dowiedział się dlaczego tak się dzieje, chociaż spędził sporo czasu na próbie odgadnięcia tej tajemnicy. Odszedł od murów, kiedy zobaczył swojego przeciwnika, i stanął na przeciwko niego na wyznaczonym miejscu. Przywitał się i przygotował do walki, kiedy przeszkodził im... duch? Edgar zachmurzył się - skąd się wziął? Czy tam gdzie pojawiali się Rowle'owie zawsze pojawiały się również duchy? - Colloshoo - rzucił od razu, nie chcąc wdawać się z nim w niepotrzebne dyskusje. Podejrzewał, że z tym duchem i tak by w niej nie wygrał.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Duch niecierpliwie spoglądał to na Edgara, to na Morgotha, a po uginającej się pod ciężarem wyraźnego zdenerwowania brwi, mogliście poznać, że chłopca nie należy drażnić.
-Pośpieszcie się! Bo inaczej uznam, że się poddaliście. Tchórze - zawołał śpiewnym głosem, z rosnącym na okrągłej buzi krzywym uśmiechem. Obchodził was wkoło, poszturchując chudymi rękami, usiłując pochwycić w swe dłonie błyszczące florety i psocąc się w ten najgorszy i najbardziej irytujący sposób niegrzecznego dziecka, usiłującego ściągnąć na siebie czyjąś uwagę.
-Naprawdę nie chcecie się ze mną bawić? - spytał nagle, przystając gwałtownie naprzeciw Edgara i zmrużonymi, złośliwymi oczami wpatrując się w ponure oblicze lorda Burke - zagramy więc na moich zasadach - wycedził groźnie, lecz w tej samej chwili mężczyzna zdecydował się zaatakować ducha i przytwierdzić go do podłoża. Błysk uroku przeciął powietrze i ugodził chłopca, który zachwiał się gwałtownie pod naporem magicznej siły; Burke przypłacił to jednak krótkim krwawieniem z nosa oraz dziąseł, a przedramię jego prawej ręki nieznacznie posiniało.
-Och, nie mogę się ruszać! Ty! Cofnij to, cofnij! - wrzeszczał chłopiec, wierzgając ze złości, ale swymi ruchami nie udało mu się wyrwać na wolność. W końcu, zrezygnowany, wyskoczył z butów, pokazał Edgarowi język - Morgotha zaś demonstracyjnie ignorując - i rozpłynął się, pozostawiając po sobie jedynie wysokie, skórzane buty. Akurat ten moment wybrał sędzia odziany w fioletową liberię, aby wynurzyć się zza najwyższej ściany kamiennego łuku (nie wiedzieliście, czy był tam od początku, obserwując wasze perypetie, czy też przybył dopiero teraz) i poinstruować was do właściwego ustawienia. Przywitaliście się odpowiednią konfiguracją ruchów, po czym założyliście ochronne maski, mężczyzna dał znak do rozpoczęcia pojedynku.
|Zaczyna Morgoth. Link do losowania kolejności znajduje się tutaj.
Wasze początkowe ustawienie (będzie aktualizowane) znajduje się tutaj.
Morgoth oznaczony jest kolorem niebieskim, Edgar fioletowym
Edgar, domyśliłeś się, że buty chłopca, zwanego Paluszkiem są zaczarowane - siedmiomilowe. Jeśli zdecydujesz się je założyć, zyskasz bonus +5 do każdego rzutu odpowiadającego za uniki.
Na odpis macie 48 godzin
-Pośpieszcie się! Bo inaczej uznam, że się poddaliście. Tchórze - zawołał śpiewnym głosem, z rosnącym na okrągłej buzi krzywym uśmiechem. Obchodził was wkoło, poszturchując chudymi rękami, usiłując pochwycić w swe dłonie błyszczące florety i psocąc się w ten najgorszy i najbardziej irytujący sposób niegrzecznego dziecka, usiłującego ściągnąć na siebie czyjąś uwagę.
-Naprawdę nie chcecie się ze mną bawić? - spytał nagle, przystając gwałtownie naprzeciw Edgara i zmrużonymi, złośliwymi oczami wpatrując się w ponure oblicze lorda Burke - zagramy więc na moich zasadach - wycedził groźnie, lecz w tej samej chwili mężczyzna zdecydował się zaatakować ducha i przytwierdzić go do podłoża. Błysk uroku przeciął powietrze i ugodził chłopca, który zachwiał się gwałtownie pod naporem magicznej siły; Burke przypłacił to jednak krótkim krwawieniem z nosa oraz dziąseł, a przedramię jego prawej ręki nieznacznie posiniało.
-Och, nie mogę się ruszać! Ty! Cofnij to, cofnij! - wrzeszczał chłopiec, wierzgając ze złości, ale swymi ruchami nie udało mu się wyrwać na wolność. W końcu, zrezygnowany, wyskoczył z butów, pokazał Edgarowi język - Morgotha zaś demonstracyjnie ignorując - i rozpłynął się, pozostawiając po sobie jedynie wysokie, skórzane buty. Akurat ten moment wybrał sędzia odziany w fioletową liberię, aby wynurzyć się zza najwyższej ściany kamiennego łuku (nie wiedzieliście, czy był tam od początku, obserwując wasze perypetie, czy też przybył dopiero teraz) i poinstruować was do właściwego ustawienia. Przywitaliście się odpowiednią konfiguracją ruchów, po czym założyliście ochronne maski, mężczyzna dał znak do rozpoczęcia pojedynku.
- mechanika:
- Pojedynki szermiercze rozgrywa się turowo – po ataku pierwszego z graczy i akcji drugiego (unik, parowanie, kontratak) kolejka odwraca się lub w szczególnym przypadku kontrataku, wraca do pierwszego gracza. Jeśli atak pierwszego gracza jest nieudany, drugi gracz nie broni się i przysługują mu dwie próby ataku.
Gracz A wykonując atak ma do dyspozycji trzy możliwości:
A.wypad szermierczy – najmniejszy zasięg, niemożliwy do dokonania już z odległości jednego kroku (ST udanego wypadu wynosi 50, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
B.sunięcie szermiercze – można pominąć odległość kroku
(ST udanego sunięcia wynosi 60, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
C.wyskok szermierczy – można pominąć odległość kroku, udany blokuje kontratak przeciwnika
(ST udanego wyskoku wynosi 75, do rzutu dodaje się bonus z biegłości)
PONADTO gracz może poświęcić swoją turę (ataku) na wykonanie odpowiednio kroku w tył lub w przód (np. wykonać atak, po czym dopiero w kolejnym poście cofnąć się o krok, aby zwiększyć dystans). Na krok w tył lub w przód w kolejce atakującej gracz nie musi rzucać kością.
Gracz B broniąc się przed atakiem gracza A (jeśli atak się nie powiódł, oczywiście sam może atakować, wybierając którąś z powyższych opcji) również ma do dyspozycji trzy możliwe rozwiązania:
A. krok w tył – cofnięcie się o krok celem zwiększenia dystansu, skuteczne jedynie wtedy, jeśli gracz A wykonał wypad szermierczy - pozostałe ataki mają większy zasięg
(ST udanego kroku w tył wynosi 50, do rzutu dodaje się bonus ze statystyki uników przemnożoną razy dwa)
B. parowanie – skuteczne zablokowanie ciosu gracza A
(żeby parowanie się powiodło, minimalne ST musi wynosić ST uzyskaną przez gracza A - sumę rzutu kością + bonus przysługujący z biegłości)
C. kontratak – zaatakowanie gracza A w momencie, kiedy on również wykonuje atak, daje możliwość zdobycia punktu w tym samym czasie; wykonanie kontrataku blokuje wyskok szermierczy
(ST kontrataku odpowiada ST poszczególnym z ataków) gracz B wykonując kontratak musi ponadto rzucić kością k10 (nie dotyczy to postaci o III stopniu biegłości)
1) postaciom o II i wyższym stopniu biegłości udaje się wykonać kontratak w momencie, kiedy na k10 wypadnie wynik większy bądź równy 3
2) postaciom o I stopniu biegłości udaje się wykonać kontratak w momencie, kiedy na k10 wypadnie wynik większy bądź równy 7
3) w wypadku nieudanego kontrataku, kolejka wraca do gracza A
4) jeśli gracz B osiągnie odpowiednie ST rzucając kością k100 i dodając do wyniku bonus przysługujący za biegłość, ale z k10 wynika porażka, oznacza to, że gracz B obronił się przed atakiem gracza A, lecz nie zadał mu ciosu
Wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie pięć punktów - za każde trafienie przysługuje jeden punkt. W przypadku remisu (wynik cztery do czterech, udany atak gracza A i udany kontratak gracza B) wygrywa gracz, który jako pierwszy zdobędzie kolejny punkt.
Polem trafienia jest jedynie tułów.
|Zaczyna Morgoth. Link do losowania kolejności znajduje się tutaj.
Wasze początkowe ustawienie (będzie aktualizowane) znajduje się tutaj.
Morgoth oznaczony jest kolorem niebieskim, Edgar fioletowym
Edgar, domyśliłeś się, że buty chłopca, zwanego Paluszkiem są zaczarowane - siedmiomilowe. Jeśli zdecydujesz się je założyć, zyskasz bonus +5 do każdego rzutu odpowiadającego za uniki.
Na odpis macie 48 godzin
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 22.01.18 14:23, w całości zmieniany 1 raz
Stawił się na pojedynku, chociaż z chęcią by odmówił. Po wydarzeniach z wyspy Wight wciąż czuł osłabienie i zwyczajnie chciał odpocząć. Zapisy jednak odbywały się znacznie wcześniej, a zaproszenia rozesłano z odpowiednimi wskazówkami. Odrzucając swoje uczestnictwo w turnieju, zaprzepaściłby starania organizatorów i wyszedł na niewdzięcznika. Do tego był wyraźnie niezadowolony z faktu, że przystąpiła do niego również Liliana, o czym dowiedział się dopiero po dotarciu na miejsce. Nie zamierzał komentować jej zachowania. Liczył jedynie, że nie trafi z nią w parze. Z nią ani z Inarą, bo gdyby tak się właśnie stało, odmówiłby dalszego pojedynku, poddając się walkowerem. Mimo to odszukał lady Nott spojrzeniem, by wyłapać jej wzrok. Dawno jej nie widział, a pewne rodzinne przesłanki kazały mu myśleć również o tych, którzy nie nosili nazwiska Yaxley, a byli bliscy jego sercu. Nigdy nie podchodził do niej jako dalszy wuj, co nawet byłoby niezręczne z uwagi na jej wiek. Zaraz jednak jego uwagę przykuł głos mistrza ceremonii, któremu daleko było go walki w sensie praktycznym. Być może jako teoretyk był niesamowity, ciężko było uwierzyć, by zmagał się na arenie. Morgoth nie słuchał go specjalnie do chwili, w której zaczęto wyczytywać nazwiska. Lupus i Liliana... W komentarzu przejechał jedynie dłonią we włosach. Następny był Edgar Burke i on sam. Podszedł więc do wskazanego świstoklika, skinąwszy uprzednio głową przeciwnikowi. Gdy znaleźli się przy kamiennym łuku, zamierzali rozpocząć pojedynek zgodnie z zasadami, lecz nie spodziewali się, że coś lub ktoś im to utrudni. Nim Yaxley zdołał podjąć decyzję odnośnie złośliwego duszka i jeszcze bardziej irytujących słów, które padały z jego ust, Burke już podniósł różdżkę i rzucił odpowiednie zaklęcie. Bardzo sprawnie, bo po chwili marudzenia, widmo chłopca rozpłynęło się, pozwalając zająć im się tym po co przybyli. Jak zawsze małomówny wolał się nie odzywać, a jedynie uprzednie powitanie zgodnie z zasadami oznaczało, że był gotów. Jemu pierwszemu przypadł pierwszy atak, nie zamierzał więc zbyt długo czekać i pozwalać stojącemu naprzeciw lordowi na obmyślenie działania. Zdecydował się na wyskok szermierczy, starając się trafić swojego przeciwnika w pole trafienia i postąpił krok w tył, by w razie potrzeby sparować następny atak. Nie zamierzał dać się tak łatwo trafić, jednak podejrzewał, że Edgar nie miał w planach przegrywać.
|szermierka II
|szermierka II
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Ten duch był wyjątkowo męczący. Edgar nie odezwał się do niego ani słowem, nie chcąc go dodatkowo nakręcać - już i tak zachowywał się jak rozwydrzony bachor. Rzucenie odpowiedniego zaklęcia było tylko kwestią czasu, choć było to dość nierozsądne przez majowe anomalie i Edgar dostał za to nauczkę. Poczuł w ustach metaliczny smak krwi, która zaczęła mu się pomału sączyć z dziąseł i nosa. Nie widział swojej ręki, schowanej pod strojem do szermierki, nie mógł więc być pewny, że to sinica. Kiedy się zorientuje, upewni się jedynie, że decyzja o finansowym wsparciu badań Cassandry była o wiele rozsądniejsza niż mogło mu się na początku wydawać. Jego też ta choroba nie chciała oszczędzić.
Wytarł rękawem lekko zakrwawione wąsy, uważając ten incydent za normalne osłabienie wynikające z używania magii. Przynajmniej zaklęcie się udało, bo duch zniknął - zdenerwowany i obrażony, ale zniknął - pozostawiając przy Edgarze swoje buty. Było w nich coś tajemniczego, przez chwilę nie mógł oderwać od nich oczu, zastanawiając się na czym polega ich magia. Zawsze był ciekawski i nie zawsze kończyło się to dla niego dobrze, ale i tak nie nauczył się pokory. Przynajmniej nie do końca, dlatego ostatecznie postanowił po prostu je na siebie nałożyć i samemu się o tym przekonać. O dziwo leżały jak ulał. Wtedy zza jednej ze ścian wyszedł sędzia, a więc walka miała za moment się zacząć. Przywitał się z młodym Yaxley'em tak jak nakazywały tego zasady, przygotowując się do (oby pasjonującej) rozgrywki. Jeszcze nie wiedział, że jego przeciwnik jest naprawdę dobrym szermierzem, jednak przekonał się o tym tuż po wykonaniu pierwszego ruchu. Wyskok okazał się niezwykle udany, a Edgarowi nie pozostało nic innego, jak podjąć próbę sparowania jego ciosu. Dawno tego nie robił, ale podobno z szermierką był jak z jazdą konną, nigdy się tego nie zapomina.
Traktował to spotkanie jako czystą rozrywkę, ale i tak nie chciałby przegrać z kretesem, szczególnie na własnych terenach.
Wytarł rękawem lekko zakrwawione wąsy, uważając ten incydent za normalne osłabienie wynikające z używania magii. Przynajmniej zaklęcie się udało, bo duch zniknął - zdenerwowany i obrażony, ale zniknął - pozostawiając przy Edgarze swoje buty. Było w nich coś tajemniczego, przez chwilę nie mógł oderwać od nich oczu, zastanawiając się na czym polega ich magia. Zawsze był ciekawski i nie zawsze kończyło się to dla niego dobrze, ale i tak nie nauczył się pokory. Przynajmniej nie do końca, dlatego ostatecznie postanowił po prostu je na siebie nałożyć i samemu się o tym przekonać. O dziwo leżały jak ulał. Wtedy zza jednej ze ścian wyszedł sędzia, a więc walka miała za moment się zacząć. Przywitał się z młodym Yaxley'em tak jak nakazywały tego zasady, przygotowując się do (oby pasjonującej) rozgrywki. Jeszcze nie wiedział, że jego przeciwnik jest naprawdę dobrym szermierzem, jednak przekonał się o tym tuż po wykonaniu pierwszego ruchu. Wyskok okazał się niezwykle udany, a Edgarowi nie pozostało nic innego, jak podjąć próbę sparowania jego ciosu. Dawno tego nie robił, ale podobno z szermierką był jak z jazdą konną, nigdy się tego nie zapomina.
Traktował to spotkanie jako czystą rozrywkę, ale i tak nie chciałby przegrać z kretesem, szczególnie na własnych terenach.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
A jednak jego próba sparowania ciosu Morgotha zakończyła się fiaskiem. Czy w tym wypadku z szermierką jednak nie było tak jak z jazdą konną? A może po prostu umiejętności Edgara nie były na tyle wysokie żeby poradzić sobie z tak udanym wyskokiem. Niestety to było najbardziej prawdopodobne - w młodości nie przykładał się szczególnie do tych zajęć, mając zamiar opanować jedynie niezbędne podstawy - nie ciągnęło go do tego sportu i do sportu w ogóle, chociaż ze względu na wybrany zawód starał się utrzymać swoją kondycję w dość dobrej formie. Nie było jednak czasu na niepotrzebnie rozmyślanie, trzeba było zaatakować Morgotha. Edgar zerknął na swoje buty, chcąc się upewnić, że na pewno wciąż ma je na stopach - w ogóle ich nie czuł, ale na szczęście na razie nie odczuwał żadnych skutków ubocznych. Ot, buty. Wyprostował się, postanawiając wykonać sunięcie szermiercze. Oby tylko udane, wyczerpał swoją pulę niepowodzeń na tę rundę.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Panowie rozpoczęli walkę i już na samym początku, Morgoth popisał się bardzo zgrabnym wyskokiem szermierczym, precyzyjnie atakując Edgara, któremu niestety nie udało się sparować pchnięcia Yaxleya. Sędzia wstrzymał walkę, gdy z końca floretu młodszego mężczyzny trysnęły czerwone iskry, przyznając mu tym samym pierwszy punkt. Zawodnicy na powrót przyjęli pozycje szermiercze i tym razem to Edgar wykazał się refleksem, próbując zaatakować pierwszy. Niestety, jego floret chybił celu - Morgoth z łatwością mógł go uniknąć i spróbować trafić lorda Burke dwukrotnie.
|1:0 prowadzi Morgoth
Wasze ustawienie właściwie się nie zmieniło
proszę też, abyście raz jeszcze zerknęli do mechaniki, ponieważ wprowadziłam Was w drobny błąd spowodowany niewłaściwym zapisem - dotyczącym cofania się/zbliżania w turze atakującej.
|1:0 prowadzi Morgoth
Wasze ustawienie właściwie się nie zmieniło
proszę też, abyście raz jeszcze zerknęli do mechaniki, ponieważ wprowadziłam Was w drobny błąd spowodowany niewłaściwym zapisem - dotyczącym cofania się/zbliżania w turze atakującej.
I show not your face but your heart's desire
Dobrze było czuć znajomy ciężar w dłoni, chociaż floret był o wiele lżejszy od jego szpady. Stając naprzeciwko o wiele lepiej zbudowane przeciwnika początkowo mógłby się zlęknąć, jednak znał swoje umiejętności, wiedział, że siła to nie wszystko. Szczególnie gdy ćwiczyło się wystarczająco często, a trzeba było mu przyznać, że poza smokami, czuł się z szermierką najbardziej związany ze wszystkich arystokratycznych sportów. Yaxleyowie mogli się pochwalić długą i wierną historią poświęconą tej aktywności posługiwania się bronią białą. Kiedyś być może była przydatna w walce, jednak teraz stanowiła przyjemne, zgrabne hobby. Niewątpliwie jednak czasy się zmieniały i nie wiadomo było, która zdolność miała się przydać. Szczególnie gdy anomalie niebezpiecznie pałętały się po ich świecie, a próby opanowania ich były niebotyczne trudne. Gdy koniec floretu wydobył czerwone iskry, pierwszy punkt przystanął jemu. Sędzia oznajmił powrót do swoich poprzednich pozycji. Morgoth w tym czasie skinął głową Edgarowi po pierwszej turze, gdy wrócili na swoje miejsca. Nie zamierzał w żaden sposób wychodzić poza rozrywkę sportową, nie miał również prywatnych spraw do załatwienia z lordem Burke. Obaj byli więc odpowiednio nastawieni, czerpiąc ze sparingu doświadczenie o swoich umiejętnościach, a także sprostanie wyzwaniu. Przeciwnik zaatakował lecz nieskutecznie. Yaxley ponowił więc wyskok szermierczy, wiedząc, że została mu jeszcze jedna próba ataku.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Oddychał spokojnie, nie zamierzając zbyt wiele myśleć w chwili pojedynku. To była ta chwila gdy myślenie mogło jedynie przeszkadzać, a przynajmniej myślenie o zbyt wielu rzeczach. Niektórzy na początku popełniali ten błąd i myśleli o otoczeniu, broni, przeciwniku. Chodziło jedynie o wczucie się w sytuację i danie się poprowadzić instynktowi. Nic dziwnego że pamiętał wciąż te rady, które dawał mu nauczyciel - ojciec jedynie przyglądał się kolejnym postępom syna. Musiał więc być jeszcze lepszy niż poprzednim razem, czując na sobie spojrzenie rodzicielskich oczu. Nie chciał go zawieść. Nawet teraz Morgoth jakby wiedział, że Leon Vasilas go obserwował. Wykonał więc wyskok szermierczy po raz trzeci, sprawdzając czy miało mu się powieść i czy jego przeciwnikowi uda się w jakikolwiek sposób odbić. Resztę zostawiał na później. Musiał przypomnieć sobie również inne ruchy.
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Kamienny łuk
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Durham