Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda
Oaza
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Oaza
Niedługo po przegnaniu z Azkabanu czarnoksięskiej mocy, na wyspie zaczęło budzić się życie. Drzewa wypuściły szybko, w kilka tygodni przypominając kilkunastoletnie olbrzymy, które rzucały cień na falujące w nadmorskiej wietrze wysokie trawy. Ogromna ilość białej magii wezbranej w tym miejscu zdawała się odżywiać rośliny, wspomagając ich rozrost. Właśnie między nimi wzniesiono pierwsze obozowisko gotowe na przyjęcie uchodźców pochodzących z niemagicznych rodzin, zmuszonych ukrywać się przed nienawistną władzą. Obozowisko nazwane zostało Oazą, przez wielu nazywanych Oazą Harolda lub Oazą Feniksa. Jeden z namiotów zajął zresztą sam Longbottom. Biała magia jest tu nie tylko wyczuwalna, ale i widoczna: jej moc krąży raz za czas pod postacią unoszących się w powietrzu bezpiecznych ciepłych ogników. Wydaje się, że naga ziemia na wyspie jest gorąca - dlatego nisko nad nią, poniżej kolan, na wilgotniejszych terenach wyspy unosi się gęsta mgła. Mówią, że za ten stan rzeczy odpowiadają ostatnie zdarzenia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.03.18 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Benjamin odnalazł znajomą sylwetkę. Wytrąconą z równowagi, dolna warga drżała lekko, a rozbiegane spojrzenie przesuwało się od ciała na ziemi do Benjamina. Wright skierował się w stronę sylwetki, od której Justine odsunęła się jeszcze bardziej. Gdy przekręcił głowę dostrzegł Skamandera, zastygłą w poważnej minie, przecinającej jego twarz w chwili śmierci. W jego brzuchu znajdowały się noże.
- Oszalał. Całkowicie oszalał. - wymamrotała ledwie przytomnie, unosząc zakrwawioną dłoń przetarła czoło na której pozostał czerwony ślad. Cofała się dalej, zbliżając się nieubłaganie do końca ściany, nie spuszczając spojrzenia z Wrighta. - Pamiętam. - powiedziała, jednak jej wzrok nie nabrał ufności. - On też pamiętał wszystko. - dodała nie opuszczając różdżki. Zawahała się, gdy z jego ust padło polecenie. Ściana za plecami zaskoczyła ją dodatkowo, nie zdążyła zareagować, gdy znalazł się przy niej. Dłoń pomknęła w kierunku glinianego wisiorka, ale zmieniła tor swojego lotu. Ben czuł wyraźnie, jak jego ciało nie wykonuje jego polecenia. Jego jego umysł zdaje się posiadać intruza, który przejął dowodzenie. Osłabienie coraz wyraźniej dawało mu się we znaki. I po raz pierwszy poczuł, jak przegrał w walce o własne ja. Jak jego ciało i umysł to dwie oddzielne byty. Niegdyś nieodłączne, teraz trudne do utrzymania spójnie. Czuł jak porusza się jego ciało, każdy jeden mięsień, gdy próbował utrzymać nad nim kontrolę. A mimo to, ręka zacisnęła się na szyi Tonks i przycisnęła do ściany podciągając jej drobne ciało do góry. Jego głowa wykonała okrężny ruch, jakby rozprostował kości. A język oblizał lekko wargi. Podoba mi się Przemknęło przez jego głowę. Oczy Tonks rozchyliły się w zdziwieniu, gdy traciła grunt pod nogami. Wargi rozchyliły się, a oczy wyszły na wierzch i zaszły łzami. Rozpaczliwie próbowała złapać powietrze. Wisiorek zsunął się na jej ramię. Różdżka wypadła z ręki, a jej obie dłonie zacisnęły się ręce Wrighta drapiąc je gdy próbowała ściągnąć palce zakleszczające się na jej gardle. Te jednak nie puszczały. Benjamin czuł kruchość jej szyi pod palcami, wiedział że wystarczy włożyć jedynie trochę siły, by obserwować jak życie uchodzi z niej całkowicie. Szybciej, krócej, bez cierpienia. Lubię patrzeć jak cierpią. Zwłaszcza ci, których mój gospodarz lubił. Zwłaszcza, gdy jest jeszcze świadomy cierpienia, które zadaje.
ST odzyskania władzy nad własnym ciałem wynosi 80. Możesz założyć wykonanie dodatkowej akcji, jednak nie dojdzie do skutku, jeśli nie uda ci się odzyskać kontroli. ( zasady działania podobne do bycia pod działaniem petryfikus totalus)
Susanne czuła irytację w głosach które wypowiadały słowa coraz bardziej gniewnym tonem. Sięgnęła po eliksir i wylała go dookoła siebie. Usłyszała inkantację uroku. Bertie oburzył się, orientując co robi. Ale nic nie uderzyło w nią. Nikt jej nie dotknął. Mikstura musiała działać. Wypowiadane słowa były coraz głośniejsze i otaczały ją z każdej strony. Ludzie zbierali się wokół, czekając na koniec działania eliksiru.
Wyścig w którym Bertie brał udział nadal trwał. Wszystkim udało się pokonać rów który powstał na skutek anomalii. Jeździec na Łosiu wysunął się znacznie na prowadzenie. Wilk pozostał z tyłu, kawałek za Bottem, jednak szybko zaczął nadrabiać straty, jakby wkładając w bieg jeszcze więcej energii. Zaklęcie cukiernika pomknęło w kierunku Wilka, który dokładnie jak wcześniej skoczył w kierunku nogi jeźdźca zasiadającego na łosiu i pociągnął go na ziemię. W tym samym momencie anomalia uderzyła ponownie zmierzając wprost na Botta. Rogate zwierzę zatrzymało się, czekając na swojego A magia zakręciła gwałtownie uderzając obok. Wyrzucając w powietrze zakonnika i nieniedźwiedzia. Siła uderzenia wbiła go gwałtownie w ziemię. Czuł jak powietrze gwałtownie wypływa z jego płuc i widział, jak Wilk oddala się gwałtownie, by przekroczyć linię mety, na której majaczyła sylwetka kobiety z wyciągniętymi ku górze ramionami. Łoś wrócił do biegu, jednak nie śpieszył się już. Niedźwiedź podniósł się z ziemi. Widocznie utykał. Poczekał aż Bott ponownie na niego wsiądzie i wraz z nim jako ostatni przekroczył linię mety. Nagroda, która obiecała kobieta powędrowała w dłonie mężczyzny o długich brązowych włosach, który jechał na Wilku. Mężczyzna uśmiechał się.
- Odejdź, nic tu po tobie. - zwrócił się do Botta. Machnął ręką lekceważąco. Nagłe przeciągłe wycie przecięło powietrze. Nad waszymi głowami zbierała się noc.
Zrzucenie jeźdźca na Łosiu spowalnia go o połowę - zaokrąglone w górę ( punkty zdobyte w danej turze)
Wilk zboczył z prostej drogi atakując w biegu, dostaje karę -10
Obecny stan wyścigu:
Wilk: 50+22+25 = 97 + (25+100)-10 = 212
Łoś: 39+85+30 = 154 + (30+34):2 =186
Niedźwiedź: 27+56 +20=103 + 7 =110
Lucinda próbowała zapanować nad rydwanem, który z szaleńczym nadal poruszał się w dół. Deski z których był złożony trzymały się coraz słabiej. Kolejne tak mocne obicie o jedną ze ścian miał zakończyć jego żywot. Pociągnęła za lejce, podejmując kolejną próbę przejęcia kontroli. Zwierzęta zerwały się jeszcze mocniej, zarzuciły łbami, zgubiły rytm obijając się o siebie. Uderzenie o ścianę było okrutne. Rydwan roztrzaskał się i wyrzucił swoje części razem z Lucindą w górę. Czuła deski uderzające o jej ciało. Sama upadła, wnętrzem dłoni szorując po żwirze. Zdarta skóra zapiekła. Uwolnione zwierzęta pognały dalej, a Selwyn dostrzegła, że znalazła się na dole schodów, przy wejściu na skaliste wzniesienie. Staczała się z niego złota bransoleta, prosto w dół, ku przepaści. Trochę wyżej stała znajoma sylwetka. Bez zainteresowania śledziła bieg bransolety. Iskra w oku mężczyzny błysnęła na widok Lucindy a na ustach pojawił się kpiący uśmiech.
- Tęskniłaś? - zapytał, jednak nie czekając na odpowiedź uniósł w górę różdżkę i wycelował ją w jej pierś. - Vulnerario. - wypowiedział wykonując gest nadgarstkiem. Urok jednak pomknął zbyt wysoko.
Alexander czuł ból rozchodzący się promieniście od łokcia lewej ręki. Pobiegł dalej, próbując uciec od stworzeniem. Słyszał dźwięk ostrych odnóży odbijających się o kamienną posadzkę. Z każdym krokiem słyszał gwar głosów wchodzących na siebie. A gdy pchnął jasne drzwi znalazł się w jasnym pomieszczeniu. Ciepłym i przyjemnym, jednak sytuacja zdawała się inna. Ludzie zgromadzeni byli w centralnej części pokoju, zbierając się wokół czegoś, co przysłaniały mu sylwetki. Domagali się czegoś. Wygrażali, a gdy drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem, kilka spojrzeń zwróciło się w jego kierunku. W tym twarz podobna do tej, należącej do Susanne, tylko że męska.
- Spróbuje nam to zabrać! - powiedział jakiś damski z głosów z tyłu, którego właścicielki nie widział. Kilka głosów przytaknęło zgodnie, przesuwając uwagę na niego. Niektórzy trzymali w dłoniach różdżki. Inni dopiero po nie sięgali.
Brendan wpatrywał się w Jackie bez emocji. Nie zrobiła na nim wrażenia jej mina. A gdy zobaczył, jak rzuca zaklęcie i przechodzi przez ogień ruszył niespiesznie za nią. Jego kroki odbijały się echem w korytarzu. Jackie szła szybciej, korytarz którym podążała zakręcił w prawo by za kilka chwil gwałtownie skręcić w lewo. Każdy kolejny krok przybliża ją do pomieszczenia. Wejście nie posiadało drzwi. Widziała jego część wędrując w jego stronę. Widziała ciecz na posadzce i nadal słyszała kroki za sobą. Weasley wędrował dalej za nią i aurorka wiedziała, że nie zgubi jej tropu - nie minęła żadnego rozwidlenia. Było kwestią czasu gdy ją dogoni. W końcu znalazła się w wejściu do komnaty. Kilka metrów od niej, po jej lewej prawej stronie dostrzegła plecy Benjamina. Widziała jak zaciska dłoń na szyi Tonks, przyciskając ją do ściany z siłą. Widziała jak była ratowniczka szamocze się, drapiąc dłonie mężczyzny, próbując się oswobodzić.
Frederick usłyszał głuchy odgłos, dobijającej się w drzwi ścigającej go istoty. Żadna z kobiet nie zwróciła jednak wzroku w tamtym kierunku. Ruszyły zataczając wokół niego koło. Najmłodsza figlarnie dotknęła jego ramienia.
- Szukasz, lecz nie znajdziesz jej więcej. - potwierdziła najstarsza, stawiając krok przed siebie. Ciemnowłosa uniosła palec i pokręciła nim. - Nie kochany, sam dopuściłeś się ofiary. - słowa potoczyły się z jej ust. Ona również podążyła dalej o krok, a potem kolejnym, przed nim na nowo znajdowała się najmłodsza. - Nie ty warunki kreślisz, panie. - skłoniła się przed nim lekko. Uniosła do góry dłoń, na wyciągniętym palcu wskazującym widniała zawiązana włóczka. Ruszyła dalej lekkim krokiem. Kobieta o siwych włosach i miodowym spojrzeniu splatając dłonie przed siebie, na tym samym palcu prawej dłoni miała zawiązaną czerwoną włóczkę, która łączyła ją z obiema kobietami. - Zapłacisz za to, co przywłaszczyłeś sobie. - stwierdziła głosem w którym słychać było wysiłek. Postąpiła krok, jeszcze wolniej niż wcześniej. Widocznie brakowało jej sił. Przed Frederickiem znów stała ciemnowłosa kobieta z dłonią uniesioną ku górze. - Jeśli zaś uda ci się odgonić z Praeteritei chorobę... - postąpiła dalej robiąc miejsce najmłodszej, która w lewej dłoni trzymała srebrne nożyce. - podarujemy nie to, czego pragniesz. A to, czego potrzebujesz. - bez wahania przecięła czerwoną włóczkę. Fox usłyszał jeszcze dwa podobne odgłosy, świadczące o tym, że jej towarzyszki wykonały podobny gest. Czerwona włóczka upadła wokół niego. Odwróciła się na pięcie i poruszając biodrami powróciła do na swoją kanapę na której rozłożyła się wygodnie. - Zapłatę odbierzemy przy wyjściu. - dodała sięgając po winogrono leżące na niewielkim stoliku obok, wrzuciła sobie do ust jeden kawałek. Choć badawcze spojrzenie Fredericka prześlizgiwało się po ścianach i meblach, nie dostrzegł niczego, co mogłoby zwrócić jego uwagę. Jedyna para drzwi która znajdowała się w pomieszczeniu znajdowała się za nim.
wszystkie rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
Circio Igni 1/3
Eliksir ochrony 1/5
Na odpis czekam do: 05.06.do godziny 23:59
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie. [/size]
- Oszalał. Całkowicie oszalał. - wymamrotała ledwie przytomnie, unosząc zakrwawioną dłoń przetarła czoło na której pozostał czerwony ślad. Cofała się dalej, zbliżając się nieubłaganie do końca ściany, nie spuszczając spojrzenia z Wrighta. - Pamiętam. - powiedziała, jednak jej wzrok nie nabrał ufności. - On też pamiętał wszystko. - dodała nie opuszczając różdżki. Zawahała się, gdy z jego ust padło polecenie. Ściana za plecami zaskoczyła ją dodatkowo, nie zdążyła zareagować, gdy znalazł się przy niej. Dłoń pomknęła w kierunku glinianego wisiorka, ale zmieniła tor swojego lotu. Ben czuł wyraźnie, jak jego ciało nie wykonuje jego polecenia. Jego jego umysł zdaje się posiadać intruza, który przejął dowodzenie. Osłabienie coraz wyraźniej dawało mu się we znaki. I po raz pierwszy poczuł, jak przegrał w walce o własne ja. Jak jego ciało i umysł to dwie oddzielne byty. Niegdyś nieodłączne, teraz trudne do utrzymania spójnie. Czuł jak porusza się jego ciało, każdy jeden mięsień, gdy próbował utrzymać nad nim kontrolę. A mimo to, ręka zacisnęła się na szyi Tonks i przycisnęła do ściany podciągając jej drobne ciało do góry. Jego głowa wykonała okrężny ruch, jakby rozprostował kości. A język oblizał lekko wargi. Podoba mi się Przemknęło przez jego głowę. Oczy Tonks rozchyliły się w zdziwieniu, gdy traciła grunt pod nogami. Wargi rozchyliły się, a oczy wyszły na wierzch i zaszły łzami. Rozpaczliwie próbowała złapać powietrze. Wisiorek zsunął się na jej ramię. Różdżka wypadła z ręki, a jej obie dłonie zacisnęły się ręce Wrighta drapiąc je gdy próbowała ściągnąć palce zakleszczające się na jej gardle. Te jednak nie puszczały. Benjamin czuł kruchość jej szyi pod palcami, wiedział że wystarczy włożyć jedynie trochę siły, by obserwować jak życie uchodzi z niej całkowicie. Szybciej, krócej, bez cierpienia. Lubię patrzeć jak cierpią. Zwłaszcza ci, których mój gospodarz lubił. Zwłaszcza, gdy jest jeszcze świadomy cierpienia, które zadaje.
ST odzyskania władzy nad własnym ciałem wynosi 80. Możesz założyć wykonanie dodatkowej akcji, jednak nie dojdzie do skutku, jeśli nie uda ci się odzyskać kontroli. ( zasady działania podobne do bycia pod działaniem petryfikus totalus)
Susanne czuła irytację w głosach które wypowiadały słowa coraz bardziej gniewnym tonem. Sięgnęła po eliksir i wylała go dookoła siebie. Usłyszała inkantację uroku. Bertie oburzył się, orientując co robi. Ale nic nie uderzyło w nią. Nikt jej nie dotknął. Mikstura musiała działać. Wypowiadane słowa były coraz głośniejsze i otaczały ją z każdej strony. Ludzie zbierali się wokół, czekając na koniec działania eliksiru.
Wyścig w którym Bertie brał udział nadal trwał. Wszystkim udało się pokonać rów który powstał na skutek anomalii. Jeździec na Łosiu wysunął się znacznie na prowadzenie. Wilk pozostał z tyłu, kawałek za Bottem, jednak szybko zaczął nadrabiać straty, jakby wkładając w bieg jeszcze więcej energii. Zaklęcie cukiernika pomknęło w kierunku Wilka, który dokładnie jak wcześniej skoczył w kierunku nogi jeźdźca zasiadającego na łosiu i pociągnął go na ziemię. W tym samym momencie anomalia uderzyła ponownie zmierzając wprost na Botta. Rogate zwierzę zatrzymało się, czekając na swojego A magia zakręciła gwałtownie uderzając obok. Wyrzucając w powietrze zakonnika i nieniedźwiedzia. Siła uderzenia wbiła go gwałtownie w ziemię. Czuł jak powietrze gwałtownie wypływa z jego płuc i widział, jak Wilk oddala się gwałtownie, by przekroczyć linię mety, na której majaczyła sylwetka kobiety z wyciągniętymi ku górze ramionami. Łoś wrócił do biegu, jednak nie śpieszył się już. Niedźwiedź podniósł się z ziemi. Widocznie utykał. Poczekał aż Bott ponownie na niego wsiądzie i wraz z nim jako ostatni przekroczył linię mety. Nagroda, która obiecała kobieta powędrowała w dłonie mężczyzny o długich brązowych włosach, który jechał na Wilku. Mężczyzna uśmiechał się.
- Odejdź, nic tu po tobie. - zwrócił się do Botta. Machnął ręką lekceważąco. Nagłe przeciągłe wycie przecięło powietrze. Nad waszymi głowami zbierała się noc.
Zrzucenie jeźdźca na Łosiu spowalnia go o połowę - zaokrąglone w górę ( punkty zdobyte w danej turze)
Wilk zboczył z prostej drogi atakując w biegu, dostaje karę -10
Obecny stan wyścigu:
Wilk: 50+22+25 = 97 + (25+100)-10 = 212
Łoś: 39+85+30 = 154 + (30+34):2 =186
Niedźwiedź: 27+56 +20=103 + 7 =110
Lucinda próbowała zapanować nad rydwanem, który z szaleńczym nadal poruszał się w dół. Deski z których był złożony trzymały się coraz słabiej. Kolejne tak mocne obicie o jedną ze ścian miał zakończyć jego żywot. Pociągnęła za lejce, podejmując kolejną próbę przejęcia kontroli. Zwierzęta zerwały się jeszcze mocniej, zarzuciły łbami, zgubiły rytm obijając się o siebie. Uderzenie o ścianę było okrutne. Rydwan roztrzaskał się i wyrzucił swoje części razem z Lucindą w górę. Czuła deski uderzające o jej ciało. Sama upadła, wnętrzem dłoni szorując po żwirze. Zdarta skóra zapiekła. Uwolnione zwierzęta pognały dalej, a Selwyn dostrzegła, że znalazła się na dole schodów, przy wejściu na skaliste wzniesienie. Staczała się z niego złota bransoleta, prosto w dół, ku przepaści. Trochę wyżej stała znajoma sylwetka. Bez zainteresowania śledziła bieg bransolety. Iskra w oku mężczyzny błysnęła na widok Lucindy a na ustach pojawił się kpiący uśmiech.
- Tęskniłaś? - zapytał, jednak nie czekając na odpowiedź uniósł w górę różdżkę i wycelował ją w jej pierś. - Vulnerario. - wypowiedział wykonując gest nadgarstkiem. Urok jednak pomknął zbyt wysoko.
Alexander czuł ból rozchodzący się promieniście od łokcia lewej ręki. Pobiegł dalej, próbując uciec od stworzeniem. Słyszał dźwięk ostrych odnóży odbijających się o kamienną posadzkę. Z każdym krokiem słyszał gwar głosów wchodzących na siebie. A gdy pchnął jasne drzwi znalazł się w jasnym pomieszczeniu. Ciepłym i przyjemnym, jednak sytuacja zdawała się inna. Ludzie zgromadzeni byli w centralnej części pokoju, zbierając się wokół czegoś, co przysłaniały mu sylwetki. Domagali się czegoś. Wygrażali, a gdy drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem, kilka spojrzeń zwróciło się w jego kierunku. W tym twarz podobna do tej, należącej do Susanne, tylko że męska.
- Spróbuje nam to zabrać! - powiedział jakiś damski z głosów z tyłu, którego właścicielki nie widział. Kilka głosów przytaknęło zgodnie, przesuwając uwagę na niego. Niektórzy trzymali w dłoniach różdżki. Inni dopiero po nie sięgali.
Brendan wpatrywał się w Jackie bez emocji. Nie zrobiła na nim wrażenia jej mina. A gdy zobaczył, jak rzuca zaklęcie i przechodzi przez ogień ruszył niespiesznie za nią. Jego kroki odbijały się echem w korytarzu. Jackie szła szybciej, korytarz którym podążała zakręcił w prawo by za kilka chwil gwałtownie skręcić w lewo. Każdy kolejny krok przybliża ją do pomieszczenia. Wejście nie posiadało drzwi. Widziała jego część wędrując w jego stronę. Widziała ciecz na posadzce i nadal słyszała kroki za sobą. Weasley wędrował dalej za nią i aurorka wiedziała, że nie zgubi jej tropu - nie minęła żadnego rozwidlenia. Było kwestią czasu gdy ją dogoni. W końcu znalazła się w wejściu do komnaty. Kilka metrów od niej, po jej lewej prawej stronie dostrzegła plecy Benjamina. Widziała jak zaciska dłoń na szyi Tonks, przyciskając ją do ściany z siłą. Widziała jak była ratowniczka szamocze się, drapiąc dłonie mężczyzny, próbując się oswobodzić.
Frederick usłyszał głuchy odgłos, dobijającej się w drzwi ścigającej go istoty. Żadna z kobiet nie zwróciła jednak wzroku w tamtym kierunku. Ruszyły zataczając wokół niego koło. Najmłodsza figlarnie dotknęła jego ramienia.
- Szukasz, lecz nie znajdziesz jej więcej. - potwierdziła najstarsza, stawiając krok przed siebie. Ciemnowłosa uniosła palec i pokręciła nim. - Nie kochany, sam dopuściłeś się ofiary. - słowa potoczyły się z jej ust. Ona również podążyła dalej o krok, a potem kolejnym, przed nim na nowo znajdowała się najmłodsza. - Nie ty warunki kreślisz, panie. - skłoniła się przed nim lekko. Uniosła do góry dłoń, na wyciągniętym palcu wskazującym widniała zawiązana włóczka. Ruszyła dalej lekkim krokiem. Kobieta o siwych włosach i miodowym spojrzeniu splatając dłonie przed siebie, na tym samym palcu prawej dłoni miała zawiązaną czerwoną włóczkę, która łączyła ją z obiema kobietami. - Zapłacisz za to, co przywłaszczyłeś sobie. - stwierdziła głosem w którym słychać było wysiłek. Postąpiła krok, jeszcze wolniej niż wcześniej. Widocznie brakowało jej sił. Przed Frederickiem znów stała ciemnowłosa kobieta z dłonią uniesioną ku górze. - Jeśli zaś uda ci się odgonić z Praeteritei chorobę... - postąpiła dalej robiąc miejsce najmłodszej, która w lewej dłoni trzymała srebrne nożyce. - podarujemy nie to, czego pragniesz. A to, czego potrzebujesz. - bez wahania przecięła czerwoną włóczkę. Fox usłyszał jeszcze dwa podobne odgłosy, świadczące o tym, że jej towarzyszki wykonały podobny gest. Czerwona włóczka upadła wokół niego. Odwróciła się na pięcie i poruszając biodrami powróciła do na swoją kanapę na której rozłożyła się wygodnie. - Zapłatę odbierzemy przy wyjściu. - dodała sięgając po winogrono leżące na niewielkim stoliku obok, wrzuciła sobie do ust jeden kawałek. Choć badawcze spojrzenie Fredericka prześlizgiwało się po ścianach i meblach, nie dostrzegł niczego, co mogłoby zwrócić jego uwagę. Jedyna para drzwi która znajdowała się w pomieszczeniu znajdowała się za nim.
wszystkie rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
Circio Igni 1/3
Eliksir ochrony 1/5
Na odpis czekam do: 05.06.do godziny 23:59
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
- Żywotność:
- Benjamin 140/370 -40 [15(elektryczne), 30(psychiczne), 170(osłabienie)]
Frederick 100/270 -40 [15(elektryczne) 30(psychiczne), 35(psychiczne), 75(cięte), 15(zatrucie)] zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alexander 95/220 -30 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 30(cięte)]
Bertie 90/220, -30 [15(elektryczne), 40(cięta/szarpane), 35(psychiczne) 40(tłuczone)]
Lucinda -/181 → 127/272 -30 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 80(tłuczone)]
Jackie 211/211 → 207/317-15 [30(psychiczne), 35(psychiczne), (35) cięte)]
Susanne 114/230 -30 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 51(cięte-rozszczepienie)]
- Ekwipunek:
[size=10]Ben: lusterko dwukierunkowe (z Samuelem), - Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20
- Eliksir znieczulający (1 porcje, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcje, stat. 20)
- Kameleon, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir kociego kroku, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
- przedmioty z bonusami, maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Eliksir garota (1 porcje, stat. 21), propeller żądlibąkowy x2; oprócz tego paczka papierosów, piersiówka Bez Dna
Frederick: kamień, Różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, bransoletka z włosem syreny (+3 do zwinności), fluoryt (+1 do OPCM)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 0)- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29)
- czyścioszek (1 porcja, stat. 29)
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Wężowe usta (1 porcje, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Felix Felicis (1 porcja, uwarzony 01.09, moc = 113)
Alexander: naszynik, różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, czerwony kryształ, fluoryt, bransoleta z włosów syreny, tabliczka czekolady, butelka wody.
Torba z eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 0)
- eliksir kociego wzroku (2 porcje, stat. 23, moc = 104)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5)
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- wywar ze szczuroszczeta (2 porcje, stat. 5)
- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 23)
- złoty eliksir (3 porcje, stat. 23, moc = 108)
- eliksir niezłomności (3 porcje, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5)
- eliksir przeciwbólowy (2 porcje, stat. 7)
- eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- eliksir wzmacniający krew (1 porcja, stat. 7)
Bertie: brosza z alabastrowym jednorożcem, propeller żądlibąkowy, czosnkowy amulet, wabik na wilkołaki, różdżka mugolskie bzdety: scyzoryk, zapalniczka, latarka,
eliksir niezłomności (stat. 0),
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30)
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30, moc +10)
eliksir ożywiający stat. 15
Lucinda: eliksir znieczulający od Asbjorna (1), eliksir wzmacniający krew. eliksir kociego kroku (1), eliksir niezłomności (1), antidotum podstawowe (1), różdżkę.
Jackie: różdżkę, 4 tabliczki czekolady,amulet z jeleniego poroża (przekazany Emmie), maść z wodnej gwiazdy (stat. 15, 2 porcje), eliksir kociego kroku (stat. 15, 3 porcje), eliksir Garota (2 porcje, stat. 29), eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 0)
Susanne: miotła dobrej jakości(Frederica - w torbie) różdżka, fluoryt, koral zmiennokształtny, magiczna torba i w niej: miotła (zwykła) oraz miotła Foxa, zawinięty i zabezpieczony nóż (bez bonusów, nie ze sklepiku MG), lina, woda w szklanej butelce, siedem pustych fiolek, woreczek z ciasteczkami, tabliczka czekolady, notatnik, pióro oraz eliksiry:
- Smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na odmrożenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- Czyścioszek (1 porcja, stat. 5)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 5)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 5)
- Złoty eliksir (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir Garota (1 porcja)
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 35, moc +5)
- Antidotum podstawowe (stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir kociego kroku x1 (stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności x1 (stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku x1 (stat. 23, moc = 104)
- Eliksir byka (2 porcje, stat. 30, moc +10)
- Eliksir lodowego płaszcza (2 porcje, stat. 30)
- Eliksir kurczący (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir volubilis (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 15)
- Eliksir ochrony (21 porcje, stat. 30)
- Tabela żywotności Lucindy:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 272żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 220 - 244 71-80% brak -10 193 - 219 61-70% brak -15 165 - 192 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 138 - 164 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 111 - 137 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 84 - 110 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 57 - 83 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 56 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Żywotność Jackie:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 317żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 256 - 285 71-80% brak -10 225 - 255 61-70% brak -15 193 - 224 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 161 - 192 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 129 - 160 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 98 - 128 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 66 - 97 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 65 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie. [/size]
Czuł, jak z każdym krokiem upływa z niego krwi i sił - mimo wszystko biegł dalej, zaciskając palce na naszyjniku i różdżce. Wpadł na drzwi wręcz całym swoim ciężarem, otwierając je z impetem. Nie wiedział co tak właściwie spodziewał się zastać w środku, ale pozostawał w głębokiej wierze, że nie jest to nic gorszego niż pająk, którego zostawił za zatrzaskującymi się drzwiami. I chociaż przebiegając wzrokiem po grupie ludzi wiedział, że to najprawdopodobniej anomalia gra na jego umyśle, nie pozwolił sobie na stracenie rezonu. Nie wiedział ile miał czasu, więc musiał wykorzystać każdą sekundę; zawiesił naszyjnik na szyi i sięgnął do swojej torby po maść z wodnej gwiazdy. I chociaż jego oddech wciąż pozostawał roztrzęsiony, a ból pulsował w zranionych kończynach Alexander spokojnie rozprowadzał maść na ranie na nodze i na lewej ręce. - Co tak właściwie spróbuję zabrać? - zapytał, a w jego głosie wyraźnie brzęczało zaciekawienie, kiedy wrzucił puste pudełeczko po maści z powrotem do torby i zacisnął palce mocniej na swojej hikorowej różdżce.
Jej umiejętności były niewystarczające. Wiedziała, że nie uda jej się zapanować nad rydwanem i już oczami wyobraźni widziała jak ten roztrzaskuje się w drobny mak. Próbowała tego uniknąć, naprawdę walczyła, ale to wszystko na nic się zdało. Mogła tylko mieć nadzieje, że przy upadku nie skręci sobie karku. Tak naprawdę wcale nie byłaby tym już zaskoczona. To mogłaby być pierwsza realna rzecz jaka ją tutaj spotkała.
Kiedy rydwan roztrzaskał się, a ona wyleciała z niego wraz z ocierającymi się o nią deskami poczuła, że upadek będzie bolesny. Znajdowała się na końcu schodów i nie miała już dowiedzieć się gdzie rydwan zaprowadziłby ją gdyby to wszystko skończyło się inaczej. Czuła się otumaniona, a skóra piekła ją po zetknięciu ze żwirem. Wyrzuciła z siebie ciche przekleństwo spoglądając na znajdujące się wyżej wzniesienie. Znajoma twarz mężczyzny w pierwszym momencie przyprawiła ją o zimny dreszcz. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować usłyszała wcześniej wyrzucaną w jej stronę już inkantację. Zaklęcie pomknęło ku górze, a blondynka pokręciła tylko głową zirytowana. - Ciebie tu nie ma. To wszystko to cholerna fikcja. - odparła. - Wyjdź z mojej głowy świrze! - wiedziała, że to wszystko to część gry. Ciągle brali w niej udział. Wszyscy. I nic nie można było na to poradzić. Zaciskając mocniej wargi spojrzała na toczącą się po wzniesieniu bransoletkę. To był jej cel. To miała przed sobą. Nie mogła dłużej skupiać się na tym co nieosiągalne. - Accio złota bransoleta – mruknęła słabym, ale pewnym głosem kierując różdżkę w stronę bransolety. Musiało się udać.
Kiedy rydwan roztrzaskał się, a ona wyleciała z niego wraz z ocierającymi się o nią deskami poczuła, że upadek będzie bolesny. Znajdowała się na końcu schodów i nie miała już dowiedzieć się gdzie rydwan zaprowadziłby ją gdyby to wszystko skończyło się inaczej. Czuła się otumaniona, a skóra piekła ją po zetknięciu ze żwirem. Wyrzuciła z siebie ciche przekleństwo spoglądając na znajdujące się wyżej wzniesienie. Znajoma twarz mężczyzny w pierwszym momencie przyprawiła ją o zimny dreszcz. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować usłyszała wcześniej wyrzucaną w jej stronę już inkantację. Zaklęcie pomknęło ku górze, a blondynka pokręciła tylko głową zirytowana. - Ciebie tu nie ma. To wszystko to cholerna fikcja. - odparła. - Wyjdź z mojej głowy świrze! - wiedziała, że to wszystko to część gry. Ciągle brali w niej udział. Wszyscy. I nic nie można było na to poradzić. Zaciskając mocniej wargi spojrzała na toczącą się po wzniesieniu bransoletkę. To był jej cel. To miała przed sobą. Nie mogła dłużej skupiać się na tym co nieosiągalne. - Accio złota bransoleta – mruknęła słabym, ale pewnym głosem kierując różdżkę w stronę bransolety. Musiało się udać.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Selwyn' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 95
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Jeszcze nigdy nie widział Tonks tak roztrzęsionej, zdenerwowanej, przejętej i w zupełnym stanie rozpadu, także emocjonalnego. Przyglądał się jej uważnie, później jednak przenosząc wzrok na bezwładne ciało. Skamander. Martwy, z wylewającymi się z ciętych ran trzewiami. Był zbyt osłabiony, by zgiąć się w pół i zwymiotować, czuł jednak, że żółć napływa mu do ściśniętego naszyjnikiem gardła. Ale nie, to nie mogła być prawda; to tylko ułuda, tracił rozum, oszalał. Jak Justine, jak Samuel. Ponownie wrócił wzrokiem do zakrwawionej blondynki. - Co tu się stało? Jesteś prawdziwa? - wychrypiał drżącym, nieswoim tonem, poruszając nie-swoim ciałem. Szaleństwo przejęło nad nim kontrolę, nakazując mu skrzywdzić czarownicę, owinąć palce wokół jej gardła, zniszczyć ją, odebrać tchnienie. Nie, nie, nie; nie mógł tego robić, nie chciał tego robić, ale nie miał na to wpływu. Oddychał ciężko, przez nos, starając się przezwyciężyć opanowującego go sobowtóra, odsunąc ręce od Tonks i zerwać z jej ramienia naszyjnik. Stojąc przodem do twarzy nie mógł zauważyć zbliżającej się Jackie.
1. przezwyciężenie
2. zrywam naszyjnik? sprawność?
1. przezwyciężenie
2. zrywam naszyjnik? sprawność?
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k100' : 74
#1 'k100' : 30
--------------------------------
#2 'k100' : 74
Jak tylko przejście w ogniu się otworzyło, bez wahania ruszyła przed siebie. Kulała, z rany po rozszczepieniu ciekła krew, ciepła i gęsta, czuła ją na skórze, na przylepiającym się do niej ubraniu. Ale mimo to próbowała biec – jak najdalej uciec od Brendana, od jego szalonego widma. A może to był rzeczywiście on? Może spaczona aura Azkabanu spaczyła także i ich. Zaklęła w myślach, zaciskając dłoń na udzie, żeby pomóc nodze streszczać ruchy. Biegła korytarz za korytarzem, aż w końcu dotarła do wyjścia.
I widok, który zobaczyły jej oczy, wcale jej się nie spodobał. W pierwszym momencie nie wiedziała, co jest prawdą, a co tylko złudzeniem – każda sylwetka wyglądała przerażająco realnie. Zwłaszcza Tonks, którą Ben próbował udusić. Słyszała głuche kroki za sobą. Bren.
Tarantallegra – krzyknęła w myślach, wskazując różdżką na Benjamina. Była zdyszana i zmęczona, musiała działać po najmniejszej linii oporu. Jeśli Ben zacznie tańczyć, Just będzie miała szansę na ucieczkę. Przynajmniej tak to widziała w swojej głowie.
I widok, który zobaczyły jej oczy, wcale jej się nie spodobał. W pierwszym momencie nie wiedziała, co jest prawdą, a co tylko złudzeniem – każda sylwetka wyglądała przerażająco realnie. Zwłaszcza Tonks, którą Ben próbował udusić. Słyszała głuche kroki za sobą. Bren.
Tarantallegra – krzyknęła w myślach, wskazując różdżką na Benjamina. Była zdyszana i zmęczona, musiała działać po najmniejszej linii oporu. Jeśli Ben zacznie tańczyć, Just będzie miała szansę na ucieczkę. Przynajmniej tak to widziała w swojej głowie.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Wciąż ciężko było uwierzyć w to miejsce i ludzi - była prawie pewna, że otaczające ją postaci to tylko iluzja, wytwór podstępnej anomalii, sięgającej zwyczajnie zbyt głęboko. A mimo tej pewności, głosy pozostawały znajome, wściekłe, pełne złych emocji i właśnie nimi zalewały ją z każdej strony, domagając się tego, czego nie mogła im dać - na szczęście żaden czar ani dotyk nie zmącił małej przestrzeni, jaką sobie zagarnęła. Odczekała krótką chwilę i kontrolnie wysunęła rękę do przodu, napotykając na barierę i dopiero wtedy mogła poczuć się trochę bezpieczniej. Nie odetchnęła z ulgą, wiedząc, że mogła tylko odwlekać nieuniknione i musiała radzić sobie sama. Starała się nie popaść w skrajne emocje, wracała myślami do istotnych rzeczy, celów i... zgub.
- Nic wam nie oddam! Idźcie do Tambanda, to jego wybór! - krzyknęła głośno, nie próbując kryć własnej determinacji. Potrząsnęła głową, wbijając spojrzenie w posadzkę - ona nie widziała nic, ale czy oni mieli o tym pojęcie? Czy jej spojrzenie spowiła mgła, czy wzrok miała martwy, gdy otwierała szeroko powieki? - Gdzie jest Emma? Co z nią zrobiliście? Kim jesteście? - pytała równie głośno, nie spodziewając się jednak sensownej odpowiedzi.
Zacisnęła palce na różdżce, ponownie uspokajając oddech i koncentrując myśli na korytarzu, z którego przybyła. Im bliżej sali o sześciu ścianach, tym lepiej. Zaklęcia nie mogły przebić się przez barierę, ale to konkretne nie musiało się przez nic przebijać, w nic celować. - Abesio - wypowiedziała w końcu, niezrażona poprzednim niepowodzeniem. Mocne osłabienie dawało się we znaki, ale miała jeszcze szansę. Nie chciała tylko kalkulować, jak niewielką.
- Nic wam nie oddam! Idźcie do Tambanda, to jego wybór! - krzyknęła głośno, nie próbując kryć własnej determinacji. Potrząsnęła głową, wbijając spojrzenie w posadzkę - ona nie widziała nic, ale czy oni mieli o tym pojęcie? Czy jej spojrzenie spowiła mgła, czy wzrok miała martwy, gdy otwierała szeroko powieki? - Gdzie jest Emma? Co z nią zrobiliście? Kim jesteście? - pytała równie głośno, nie spodziewając się jednak sensownej odpowiedzi.
Zacisnęła palce na różdżce, ponownie uspokajając oddech i koncentrując myśli na korytarzu, z którego przybyła. Im bliżej sali o sześciu ścianach, tym lepiej. Zaklęcia nie mogły przebić się przez barierę, ale to konkretne nie musiało się przez nic przebijać, w nic celować. - Abesio - wypowiedziała w końcu, niezrażona poprzednim niepowodzeniem. Mocne osłabienie dawało się we znaki, ale miała jeszcze szansę. Nie chciała tylko kalkulować, jak niewielką.
how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Przypominały mi mojry - panie losu i przeznaczenia, o których wiedział każdy, kto choć raz sięgnął po mity i legendy. Musiały jednak przede wszystkim być wytworem anomalii - a ta robiła wszystko, by zabić Emmę. By przetrwać. Tego byłem pewien. Moje ciało mogło być słabe, umys jednak pozostawał trzeźwy.
- Nie jestem uzdrowicielem. I z pewnością już o tym wiecie. - Jeśli rzeczywiście były tym, za kogo je uważałem. Nie wzdrygnąłem się, gdy kobiety podeszły blisko, gdy przekraczały barierę dotyku; mierzyłem je chłodnym spojrzeniem, z pełną świadomością, że nie rzucają słów na wiatr. - Kim jest Praeteritei? Co to za choroba? - Ściągnąłem gniewnie brwi, słysząc obietnicę z ust ciemnowłosej kobiety. Jedyne, czego teraz potrzebwałem, to Emma. Była niezbędna do odwrócenia anomalii. A jeszcze przed chwilą zapewniły mnie, że już jej nie ujrzę.
Dlatego im nie ufałem. Były z resztą stworzone z cholernej anomalii.
- Skąd mogę wiedzieć, że nie oszukujecie? Czego chcecie? Za co mam zapłacić? Czym? Powiedzcie jasno. Bez gierek. - Obserwowłem opadające włóczki, dalej szukając wskazówek, które mogłyby mnie zaprowadzić do Emmy.
spostrzegawczość ponownie
- Nie jestem uzdrowicielem. I z pewnością już o tym wiecie. - Jeśli rzeczywiście były tym, za kogo je uważałem. Nie wzdrygnąłem się, gdy kobiety podeszły blisko, gdy przekraczały barierę dotyku; mierzyłem je chłodnym spojrzeniem, z pełną świadomością, że nie rzucają słów na wiatr. - Kim jest Praeteritei? Co to za choroba? - Ściągnąłem gniewnie brwi, słysząc obietnicę z ust ciemnowłosej kobiety. Jedyne, czego teraz potrzebwałem, to Emma. Była niezbędna do odwrócenia anomalii. A jeszcze przed chwilą zapewniły mnie, że już jej nie ujrzę.
Dlatego im nie ufałem. Były z resztą stworzone z cholernej anomalii.
- Skąd mogę wiedzieć, że nie oszukujecie? Czego chcecie? Za co mam zapłacić? Czym? Powiedzcie jasno. Bez gierek. - Obserwowłem opadające włóczki, dalej szukając wskazówek, które mogłyby mnie zaprowadzić do Emmy.
spostrzegawczość ponownie
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Kolejne zaklęcie, kolejne podjęte ryzyko. Łoś wysuwał się jednak na prowadzenie, wilk go wyprzedzał, Bertie nie mógł po prostu liczyć na niedźwiedzia który okazał się być zbyt wolny i którego on zwyczajnie nie potrafił prowadzić. W każdej chwili mógł spaść, czuł to wyraźnie, zaciskał więc dłoń na różdżki, czując frustrację zarówno z samego wyścigu, kiedy powinien przecież szukać Emmy, jak i z tego jak on przebiegał. Czuł, że ma nędzne szanse, więc ponownie zaatakował przeciwników i tym razem anomalia się mu za to odpłaciła znacznie bardziej dotkliwie. Silne uderzenie wyrzuciło go w powietrze i mocno cisnęło o ziemię. Bertie na sekundę zamknął oczy z bólu, stracił dech w płucach, zaraz jednak zmusił się by wstać, choć każdy ruch wiązał się w tej chwili z bólem.
Niedźwiedź także oberwał, wyraźnie utykał, a jednak czekał aż Bott go dosiądzie i skończy ten cholerny bieg. Dotarli na metę jako ostatni, a Bertie dawno nie był tak poirytowany. Nagroda o jaką walczyli wylądowała w rękach mężczyzny, który prowadził wilka.
- Nie mogę.
Powiedział, nadal zaciskając palce na różdżce. W tej chwili dobiegło go wycie, w jednej chwili zjawiła się noc.
- Drętwota. - powiedział, celując w tym czasie różdżką w przeciwnika. Zamierzał zabrać mu magiczny przedmiot.
Niedźwiedź także oberwał, wyraźnie utykał, a jednak czekał aż Bott go dosiądzie i skończy ten cholerny bieg. Dotarli na metę jako ostatni, a Bertie dawno nie był tak poirytowany. Nagroda o jaką walczyli wylądowała w rękach mężczyzny, który prowadził wilka.
- Nie mogę.
Powiedział, nadal zaciskając palce na różdżce. W tej chwili dobiegło go wycie, w jednej chwili zjawiła się noc.
- Drętwota. - powiedział, celując w tym czasie różdżką w przeciwnika. Zamierzał zabrać mu magiczny przedmiot.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'Anomalie - Azkaban' :
Susanne skutecznie odgrodziła się od ludzi znajdujących się w pomieszczeniu. Skutecznie zablokowała też sobie możliwość jakiegokolwiek ruchu, a zdawała sobie sprawę, że czas miał znaczenie. Z początku zdawało się, że nikt nie zareaguje na słowa wypowiedziane przez kobietę.
- Nic. - jedno krótkie słowo, wypowiedziane przez Tambanda przecięło powietrze, kiedy stał spokojnie obserwując zakonniczkę. Czuła jego spojrzenie na sobie, nawet, jeśli go nie widziała. Po wypowiedzianym zaklęciu poczuła jak magia drży wokół, jak jej ciało próbuje przenieść się w wybrane miejsce - nieskutecznie. Ból rozrywa jej ciało. Poczuła jak krew zaczyna cieknąć po jej nodze i ramieniu. Magia zaatakowała ponownie. Wir podniósł się w ochronnym kręgu, który wyrysowała wokół siebie. Czuł jak zabiera jej tlen, jak oddychanie z każdą chwilą jest coraz trudniejsze. Dusiła się. Jej nogi przestały czuć podłoże. By zaraz, dosłownie po kilku sekundach opaść na nie ponownie. Anomalia umknęła, chowając się.
- Orcumiano. - usłyszała słowa wypowiedziane przez głos należący do jej brata. Nie miała pojęcia w co celuje. Drewno na podłodze pokoju zaczęło niebezpiecznie drżeć. Nagle, Susanne poczuła, że deski pod jej stopami zapadają się. Spadała. Zewsząd otaczała ją ciemność.
Alexander poczuł ulgę, która spłynęła na jego ciało gdy wsmarował maść w zranione miejsce. Rana na nodze zrosła się prawie całkowicie, pozostawiając różową ranę. Ta na ręce zmniejszyła swój rozmiar i przestała krwawić. Kilka twarzy zwróciło się w jego kierunku.
- To pewnie też ukradł. - mruknęła młoda dziewczyna, o płomienne rudych włosach. Ktoś jej zawtórował. W jego kierunku zwrócił się też Bertie zaciskając dłoń na różdżce. Usłyszał głos Susanne, jednak nie był w stanie jej dostrzec przez ilość osób, znajdujących się w pomieszczeniu. Dostrzegł też wysokiego na dwa metry, barczystego mężczyznę, którego jasne spojrzenie zawiesiło się na nim krótko po tym, jak jego usta wypowiedziały jedno słowo. Nie zrobił nic więcej, chociaż w jego dłoni lśniła różdżka.
- Bombarda Maxima! - wybrał Bott, kierując w jego stronę koniec swojej różdżki. Ale nie tylko on zaatakował kobieta w jasnych włosach długich(Frances), opadających na plecy uniosła różdżkę - Aeris! - wypowiedziała i posłała niecelny atak zbliżając się o krok. Uzdrowiciel miał jednak świadomość, że ten poszybuje nad nim. - Expulso! - Trzecie z zaklęć wypadło z różdżki nauczycielki zielarstwa(Pomona), było celne.
moc zaklęć: Bombarda (120), Aeris (57), Expulso (90)
Drew uniósł brew ku górze przekrzywiając lekko głowę. Kpiący uśmiech nie schodził z jego ust, jednak stężał odrobinę, gdy słowo fikcja zatańczyło w powietrzu.
- Jeszcze nie jest za późno. - powiedział spokojnie. Obserwując jej poczynania. Wywrócił nadgarstkiem. - Vulnerario. - urok wypadł z jego ust, ale nie pomknął w kierunku Selwyn. Jednak gdy ta, rzuciła zaklęcie, a bransoleta pomknęła w jej kierunku powietrze wokół zadrżało. Skupiło się nagle, centralnie przed nią, ciemniejąc i falując. Formując się w zdeformowaną sylwetkę. Niewielką, nie sięgającą wyżej, niż na półtora metra. Chude rączki i nóżki chłopca odzianego jedynie w szorty pokrywały ciemne łuski, a oczy zdawały się koloru ognistej czerwieni. Palce zakończone były ostrymi pazurami. Stopy zdawały się całe pokrywać łuski. Długie pazury stóp wbijały się w ziemię. Gdy jego sylwetka uformowała się całkowicie, nabrał powietrza do płuc. A gdy wypuścił je całe z lekko spierzchniętych warg, nieprzerwany płomień ognia pomknął w kierunku Selwyn. Zdawała sobie sprawę, że ogień uderzy nie tylko w nią, ale wszystko, co znajdowało się obok.
Lucinda, stwór ma sprawność 5, zwinność 20, atakuje przy pomocy podmuchu ognia, który jest działaniem obszarowym, jego żywotność wynosi 150
Benjamin czuł obecność w sobie. Kogoś, coś innego. Co poruszało jego ciałem, miało dostęp do jego myśli. Jego duże, silne dłonie zaciskały się na szyi przyjaciółki. Zadrapania znaczyły jego dłoń, szczypały lekko, były realne. Tak samo jak zdziwienie i łzy w oczach Tonks.
- Proszę, Ben. - wychrypiała ostatnimi siłami. Mroczny śmiech rozległ się w jego głowie. A potem wybrzmiał z jego ust. Usta znów oblizały spierzchnięte wargi.
- Spróbujmy. - wypadło z jego warg, choć słowo nie należało do niego. - Genialnie. - przeszło przez jego głowę. Wright walczył, próbując odzyskać kontrolę nad ręką zaciskająca się na szyi Tonks - nad własnym ciałem, które w tej chwili nie słuchało jego. I wtedy to poczuł, ból, który przypominał ten fizyczny, jak uderzenie z pięści w twarz. Choć jego ciało pozostawało skupione na wcześniejszym zajęciu. - Nie wierć się, docieramy do końca. - mruknął głos w jego głowie, który widocznie stawał się silniejszy z każdą chwilą. A odpieranie go i próba walko przynosiła Benjaminowi z każdą chwilą coraz większe problemy. - Nieposłuszne dzieci, należy karać. - mruknął i Ben poczuł jak jego dłoń zaciska się bardziej, mocniej. Jak kość w szyi gwardzistki pękła, a jej ciało zwisa bezwładnie pozbawione życia. Z opadniętej bezwładnie dłoni zaczął zsuwać się gliniany wisiorek. Jego ręka złapała go. Druga odrzuciła bezwładne, martwe ciało Tonks na bok. Stał spoglądając na zwłoki Tonks, na jej jasne otwarte oczy. Jednak obecność wewnątrz drgnęła. Naszyjnik rozgrzał się lekko. Jego sylwetka odwróciła się szybko i wymierzyła różdżkę w kobietę. Kobietę, która była już martwa. Obraz dłoni pochłaniającej ciało Jackie stanął przed wzrokiem Benjamina.
- Lamino. - wypowiedziały jego usta, kierując w jej stronę różdżkę.
Jackie uciekając przed znajomym Gwardzistą wpadła na dwójkę innych. Ich i sylwetkę ciała, którą dostrzegła dopiero po chwili. Kruczoczarne włosy rozsypane były wokół głowy mężczyzny. Nie poruszał się. Wright nie odwrócił się, zaciskając niezmiennie dłoń na szyi przyjaciółki. Gdy Jackie sięgnęła po magię powietrze zgęstniało, wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. Jej urok wymknął się z różdżki a anomalia uformowała się nad nią w ciężką, zbitą masę, którą pomknęła w jej kierunku. W jej kierunku zawróciło też jej własne zaklęcie. Masa minęła ją, rozbijając się za plecami, tworząc ciemną, ziejącą pustką dziurę w ścianie. Jej urok jednak trafił ją w pierś. Nogi niekontrolowanie poddały się pląsom, zbyt szybkim, zbytnio niekontrolowanym. Jej stopa stanęła źle, poczuła jak wygina się pod dziwacznym kątem. Pomieszczenie przeszedł dźwięk pękającej kości. Jednak nie tej, należącej do niej. Dochodził z miejsca w którym stał Wright, Jackie była w stanie dostrzec, jak życie ucieka z oczu Tonks. Kroki za nią stawały się coraz głośniejsze. Ben odwrócił się, ciskając w nią urokiem, który pomknął nad nią, wbijając się w ścianę. Jackie była w stanie dostrzec, że kolor naszynika uległ zmianie. Teraz nie przypominał już złotej barwy, bardziej zbliżał się nią do krwistej czerwieni, będąc gdzieś w okolicy przełamania pomarańczy z czerwienią. Z ciemnej, czarnej dziury wyłoniła się postać dementora.
Fred mógł odetchnąć, chociaż przez kilka chwil. Kobiety wędrowały wokół niego, a gdy włóczka opadła na ziemię rozeszły się na swoje miejsca. Najmłodsza jednak zerwała się, na jego pierwsze słowa. Jednak nie ruszyła w jego kierunku a w stronę najstarszej kobiet, która zanim doszła do miejsca zachwiała się, upadając. Młode ramiona złapały ją, nim uderzyła o ziemię, ale było już za późno. Łzy pojawiły się w oczach.
- Posiadłeś moc zdolną naprawiać. Ale nie patrząc sercem wzrok swój gubisz. - wypowiedziała drżącym głosem, z czułością odkładając kobietę na ziemię. Podniosła się składając przed sobą dłoni.
- Fatura. - wymknęło się z ust czarnowłosej kobiety, która również się podniosła. Młódka spojrzała na nią i pokręciła głową.
- Zapłacisz, za to co nie twoje. Pomocy nie uzyskasz od nas żadnej. - klasnęła lekko w dłonie, jej sylwetka zajaśniała, podłoga zaczęła drżeć. Druga z kobiet klasnęła pięć razy. Jej sylwetka i ta należąca do zmarłej zajaśniały. Obydwie zwróciły twarze ku sufitowi. Teraz drżało już nie tylko podłoże, ale i ściany. Jasność je otaczająca przybierała z każdą chwilą na sile. A później całą salą przeszedł wybuch, który rzucił Foxem o ścianę. Czuł jak plecy uderzyły w kamienie. Usłyszał rumor, dźwięk spadającego gruzu na posadzkę. Całe pomieszczenie drżało, zapadając się. Jedyną drogą wyjścia z pomieszczenie były drzwi, którymi tutaj wszedł.
Frederic, na głowę wali ci się sufit. Uniknięcie spadających odłamków gruzu i bezpieczne dostanie się wyjścia przy pomocy sprawności ma ST 80 (do rzutu dolicza się podwojoną zwinność)
Bertie przegrał. Świadomość porażki spływała mu z goryczą w dół gardła. Przegrał wyścig, a kamień znajdujący się w zwycięskim trofeum trafił do kogoś innego. Kobieta, przekazując go opuściła dłonie. Nie uniosła ich ponownie ku górze. Jeździec łosia uśmiechał się lekko, wsadzając dłonie w kieszenie spodni. Wygranego rozpierała duma, zaskoczenie przewinęło się przez jego twarz, nie zdążył jednak sięgnąć po różdżkę. Urok ugodził go w pierś. Skamieniał ze zdziwionym wyrazem twarzy. Anomalia zawirowała uderzając za Bottem, omijając go o milimetry. Wycie, głośniejsze, ponownie przecięło ciszę. Bertie spostrzegł jednocześnie kilka rzeczy. Kobieta zerknęła wystraszona w bok i odwróciła się na pięcie ruszając w innym kierunku. Za nią podążały zwierzęta. Jeździec który jechał na Łosiu ruszył w kierunku zdrętwiałego mężczyzny, uśmiechając się zadowolony. Zza wzniesienie pojawiła się zwierzęca sylwetka. Zawyła raz jeszcze, przeciągle, długo, by rzucić się biegiem w kierunku Botta. Cukiernik miał świadomość, że jest w stanie złapać puchar przed drugim mężczyzną. Wilkołak był jednak coraz bliżej i jeśli Bertie chciał obronić się przed atakiem jego ostrych pazurów, musiał reagować natychmiast.
Wilkołak ma sprawność: 50, zwinność 35 żywotność: 400
rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
Circio Igni 1/3
Eliksir ochrony 3/5
Na odpis czekam do: 08.06.do godziny 23:59
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie. [/size]
- Nic. - jedno krótkie słowo, wypowiedziane przez Tambanda przecięło powietrze, kiedy stał spokojnie obserwując zakonniczkę. Czuła jego spojrzenie na sobie, nawet, jeśli go nie widziała. Po wypowiedzianym zaklęciu poczuła jak magia drży wokół, jak jej ciało próbuje przenieść się w wybrane miejsce - nieskutecznie. Ból rozrywa jej ciało. Poczuła jak krew zaczyna cieknąć po jej nodze i ramieniu. Magia zaatakowała ponownie. Wir podniósł się w ochronnym kręgu, który wyrysowała wokół siebie. Czuł jak zabiera jej tlen, jak oddychanie z każdą chwilą jest coraz trudniejsze. Dusiła się. Jej nogi przestały czuć podłoże. By zaraz, dosłownie po kilku sekundach opaść na nie ponownie. Anomalia umknęła, chowając się.
- Orcumiano. - usłyszała słowa wypowiedziane przez głos należący do jej brata. Nie miała pojęcia w co celuje. Drewno na podłodze pokoju zaczęło niebezpiecznie drżeć. Nagle, Susanne poczuła, że deski pod jej stopami zapadają się. Spadała. Zewsząd otaczała ją ciemność.
Alexander poczuł ulgę, która spłynęła na jego ciało gdy wsmarował maść w zranione miejsce. Rana na nodze zrosła się prawie całkowicie, pozostawiając różową ranę. Ta na ręce zmniejszyła swój rozmiar i przestała krwawić. Kilka twarzy zwróciło się w jego kierunku.
- To pewnie też ukradł. - mruknęła młoda dziewczyna, o płomienne rudych włosach. Ktoś jej zawtórował. W jego kierunku zwrócił się też Bertie zaciskając dłoń na różdżce. Usłyszał głos Susanne, jednak nie był w stanie jej dostrzec przez ilość osób, znajdujących się w pomieszczeniu. Dostrzegł też wysokiego na dwa metry, barczystego mężczyznę, którego jasne spojrzenie zawiesiło się na nim krótko po tym, jak jego usta wypowiedziały jedno słowo. Nie zrobił nic więcej, chociaż w jego dłoni lśniła różdżka.
- Bombarda Maxima! - wybrał Bott, kierując w jego stronę koniec swojej różdżki. Ale nie tylko on zaatakował kobieta w jasnych włosach długich(Frances), opadających na plecy uniosła różdżkę - Aeris! - wypowiedziała i posłała niecelny atak zbliżając się o krok. Uzdrowiciel miał jednak świadomość, że ten poszybuje nad nim. - Expulso! - Trzecie z zaklęć wypadło z różdżki nauczycielki zielarstwa(Pomona), było celne.
moc zaklęć: Bombarda (120), Aeris (57), Expulso (90)
Drew uniósł brew ku górze przekrzywiając lekko głowę. Kpiący uśmiech nie schodził z jego ust, jednak stężał odrobinę, gdy słowo fikcja zatańczyło w powietrzu.
- Jeszcze nie jest za późno. - powiedział spokojnie. Obserwując jej poczynania. Wywrócił nadgarstkiem. - Vulnerario. - urok wypadł z jego ust, ale nie pomknął w kierunku Selwyn. Jednak gdy ta, rzuciła zaklęcie, a bransoleta pomknęła w jej kierunku powietrze wokół zadrżało. Skupiło się nagle, centralnie przed nią, ciemniejąc i falując. Formując się w zdeformowaną sylwetkę. Niewielką, nie sięgającą wyżej, niż na półtora metra. Chude rączki i nóżki chłopca odzianego jedynie w szorty pokrywały ciemne łuski, a oczy zdawały się koloru ognistej czerwieni. Palce zakończone były ostrymi pazurami. Stopy zdawały się całe pokrywać łuski. Długie pazury stóp wbijały się w ziemię. Gdy jego sylwetka uformowała się całkowicie, nabrał powietrza do płuc. A gdy wypuścił je całe z lekko spierzchniętych warg, nieprzerwany płomień ognia pomknął w kierunku Selwyn. Zdawała sobie sprawę, że ogień uderzy nie tylko w nią, ale wszystko, co znajdowało się obok.
Lucinda, stwór ma sprawność 5, zwinność 20, atakuje przy pomocy podmuchu ognia, który jest działaniem obszarowym, jego żywotność wynosi 150
Benjamin czuł obecność w sobie. Kogoś, coś innego. Co poruszało jego ciałem, miało dostęp do jego myśli. Jego duże, silne dłonie zaciskały się na szyi przyjaciółki. Zadrapania znaczyły jego dłoń, szczypały lekko, były realne. Tak samo jak zdziwienie i łzy w oczach Tonks.
- Proszę, Ben. - wychrypiała ostatnimi siłami. Mroczny śmiech rozległ się w jego głowie. A potem wybrzmiał z jego ust. Usta znów oblizały spierzchnięte wargi.
- Spróbujmy. - wypadło z jego warg, choć słowo nie należało do niego. - Genialnie. - przeszło przez jego głowę. Wright walczył, próbując odzyskać kontrolę nad ręką zaciskająca się na szyi Tonks - nad własnym ciałem, które w tej chwili nie słuchało jego. I wtedy to poczuł, ból, który przypominał ten fizyczny, jak uderzenie z pięści w twarz. Choć jego ciało pozostawało skupione na wcześniejszym zajęciu. - Nie wierć się, docieramy do końca. - mruknął głos w jego głowie, który widocznie stawał się silniejszy z każdą chwilą. A odpieranie go i próba walko przynosiła Benjaminowi z każdą chwilą coraz większe problemy. - Nieposłuszne dzieci, należy karać. - mruknął i Ben poczuł jak jego dłoń zaciska się bardziej, mocniej. Jak kość w szyi gwardzistki pękła, a jej ciało zwisa bezwładnie pozbawione życia. Z opadniętej bezwładnie dłoni zaczął zsuwać się gliniany wisiorek. Jego ręka złapała go. Druga odrzuciła bezwładne, martwe ciało Tonks na bok. Stał spoglądając na zwłoki Tonks, na jej jasne otwarte oczy. Jednak obecność wewnątrz drgnęła. Naszyjnik rozgrzał się lekko. Jego sylwetka odwróciła się szybko i wymierzyła różdżkę w kobietę. Kobietę, która była już martwa. Obraz dłoni pochłaniającej ciało Jackie stanął przed wzrokiem Benjamina.
- Lamino. - wypowiedziały jego usta, kierując w jej stronę różdżkę.
Jackie uciekając przed znajomym Gwardzistą wpadła na dwójkę innych. Ich i sylwetkę ciała, którą dostrzegła dopiero po chwili. Kruczoczarne włosy rozsypane były wokół głowy mężczyzny. Nie poruszał się. Wright nie odwrócił się, zaciskając niezmiennie dłoń na szyi przyjaciółki. Gdy Jackie sięgnęła po magię powietrze zgęstniało, wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. Jej urok wymknął się z różdżki a anomalia uformowała się nad nią w ciężką, zbitą masę, którą pomknęła w jej kierunku. W jej kierunku zawróciło też jej własne zaklęcie. Masa minęła ją, rozbijając się za plecami, tworząc ciemną, ziejącą pustką dziurę w ścianie. Jej urok jednak trafił ją w pierś. Nogi niekontrolowanie poddały się pląsom, zbyt szybkim, zbytnio niekontrolowanym. Jej stopa stanęła źle, poczuła jak wygina się pod dziwacznym kątem. Pomieszczenie przeszedł dźwięk pękającej kości. Jednak nie tej, należącej do niej. Dochodził z miejsca w którym stał Wright, Jackie była w stanie dostrzec, jak życie ucieka z oczu Tonks. Kroki za nią stawały się coraz głośniejsze. Ben odwrócił się, ciskając w nią urokiem, który pomknął nad nią, wbijając się w ścianę. Jackie była w stanie dostrzec, że kolor naszynika uległ zmianie. Teraz nie przypominał już złotej barwy, bardziej zbliżał się nią do krwistej czerwieni, będąc gdzieś w okolicy przełamania pomarańczy z czerwienią. Z ciemnej, czarnej dziury wyłoniła się postać dementora.
Fred mógł odetchnąć, chociaż przez kilka chwil. Kobiety wędrowały wokół niego, a gdy włóczka opadła na ziemię rozeszły się na swoje miejsca. Najmłodsza jednak zerwała się, na jego pierwsze słowa. Jednak nie ruszyła w jego kierunku a w stronę najstarszej kobiet, która zanim doszła do miejsca zachwiała się, upadając. Młode ramiona złapały ją, nim uderzyła o ziemię, ale było już za późno. Łzy pojawiły się w oczach.
- Posiadłeś moc zdolną naprawiać. Ale nie patrząc sercem wzrok swój gubisz. - wypowiedziała drżącym głosem, z czułością odkładając kobietę na ziemię. Podniosła się składając przed sobą dłoni.
- Fatura. - wymknęło się z ust czarnowłosej kobiety, która również się podniosła. Młódka spojrzała na nią i pokręciła głową.
- Zapłacisz, za to co nie twoje. Pomocy nie uzyskasz od nas żadnej. - klasnęła lekko w dłonie, jej sylwetka zajaśniała, podłoga zaczęła drżeć. Druga z kobiet klasnęła pięć razy. Jej sylwetka i ta należąca do zmarłej zajaśniały. Obydwie zwróciły twarze ku sufitowi. Teraz drżało już nie tylko podłoże, ale i ściany. Jasność je otaczająca przybierała z każdą chwilą na sile. A później całą salą przeszedł wybuch, który rzucił Foxem o ścianę. Czuł jak plecy uderzyły w kamienie. Usłyszał rumor, dźwięk spadającego gruzu na posadzkę. Całe pomieszczenie drżało, zapadając się. Jedyną drogą wyjścia z pomieszczenie były drzwi, którymi tutaj wszedł.
Frederic, na głowę wali ci się sufit. Uniknięcie spadających odłamków gruzu i bezpieczne dostanie się wyjścia przy pomocy sprawności ma ST 80 (do rzutu dolicza się podwojoną zwinność)
Bertie przegrał. Świadomość porażki spływała mu z goryczą w dół gardła. Przegrał wyścig, a kamień znajdujący się w zwycięskim trofeum trafił do kogoś innego. Kobieta, przekazując go opuściła dłonie. Nie uniosła ich ponownie ku górze. Jeździec łosia uśmiechał się lekko, wsadzając dłonie w kieszenie spodni. Wygranego rozpierała duma, zaskoczenie przewinęło się przez jego twarz, nie zdążył jednak sięgnąć po różdżkę. Urok ugodził go w pierś. Skamieniał ze zdziwionym wyrazem twarzy. Anomalia zawirowała uderzając za Bottem, omijając go o milimetry. Wycie, głośniejsze, ponownie przecięło ciszę. Bertie spostrzegł jednocześnie kilka rzeczy. Kobieta zerknęła wystraszona w bok i odwróciła się na pięcie ruszając w innym kierunku. Za nią podążały zwierzęta. Jeździec który jechał na Łosiu ruszył w kierunku zdrętwiałego mężczyzny, uśmiechając się zadowolony. Zza wzniesienie pojawiła się zwierzęca sylwetka. Zawyła raz jeszcze, przeciągle, długo, by rzucić się biegiem w kierunku Botta. Cukiernik miał świadomość, że jest w stanie złapać puchar przed drugim mężczyzną. Wilkołak był jednak coraz bliżej i jeśli Bertie chciał obronić się przed atakiem jego ostrych pazurów, musiał reagować natychmiast.
Wilkołak ma sprawność: 50, zwinność 35 żywotność: 400
rzuty znajdują się tutaj
- osłabienie od naszynika zabiera PŻ co turę
- starajcie się podejmować jedną akcję na post, chyba że zostanie powiedziane inaczej. Jeśli próbujecie kilku, pierwszą powinna być ta najważniejsza. I ta będzie brana pod uwagę
Fred sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alex 30 sprawność kreatury: 30, zwinność kreatury: 20, żywotność: 300, dodatkowa umiejętności: nieznane
Ben sprawność klona: 40, dodatkowa umiejętności: nieznane
Działające zaklęcia:
Eliksir ochrony 3/5
Na odpis czekam do: 08.06.do godziny 23:59
od tego momentu obowiązuje was kość Anomalie - Azkaban
- Żywotność:
- Benjamin 110/370 -50 [15(elektryczne), 30(psychiczne), 200(osłabienie)]
Frederick 75/270 -50 [15(elektryczne) 30(psychiczne), 35(psychiczne), 75(cięte), 20(zatrucie), 20(obicia)] zatrute pnącza - zabierają 5PŻ ci turę do wyleczenia
Alexander 155/220 -15 [30(psychiczne), 35(psychiczne)60(cięte)]
Bertie 90/220, -30 [15(elektryczne), 40(cięta/szarpane), 35(psychiczne) 40(tłuczone)]
Lucinda -/181 → 127/272 -30 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 80(tłuczone)]
Jackie 211/211 → 207/317-15 [30(psychiczne), 35(psychiczne), (35) cięte)]
Susanne 69/230 -30 [30(psychiczne), 35(psychiczne) 96(cięte-rozszczepienie)]
- Ekwipunek:
[size=10]Ben: lusterko dwukierunkowe (z Samuelem), - Mieszanka antydepresyjna (1 porcje, stat. 20
- Eliksir znieczulający (1 porcje, stat. 20, moc +5)
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcje, stat. 20)
- Kameleon, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir kociego kroku, (stat. 12, 1 porcje)
- Eliksir oczyszczający z toksyn (stat. 12, 1 porcje)
- przedmioty z bonusami, maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), maść żywokostowa (1 porcja, stat. 0), Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 21), Eliksir garota (1 porcje, stat. 21), propeller żądlibąkowy x2; oprócz tego paczka papierosów, piersiówka Bez Dna
Frederick: kamień, Różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, bransoletka z włosem syreny (+3 do zwinności), fluoryt (+1 do OPCM)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 0)- wieczny płomień (1 porcja, stat. 29, moc +10)
- eliksir lodowego płaszcza (1 porcja, stat. 29)
- czyścioszek (1 porcja, stat. 29)
- eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 15)
- Wężowe usta (1 porcje, stat. 29)
- Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir byka (1 porcja, stat. 30, moc +10)
- Felix Felicis (1 porcja, uwarzony 01.09, moc = 113)
Alexander: naszynik, różdżka, pierścień Zakonu Feniksa, czerwony kryształ, fluoryt, bransoleta z włosów syreny, tabliczka czekolady, butelka wody.
Torba z eliksirami:
- antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 0)
- eliksir kociego wzroku (2 porcje, stat. 23, moc = 104)
- eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5)
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 23)
- wywar ze szczuroszczeta (2 porcje, stat. 5)- maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 23)
- złoty eliksir (3 porcje, stat. 23, moc = 108)
- eliksir niezłomności (3 porcje, stat. 23, moc = 106)
- eliksir ochrony (1 porcja, stat. 23, moc = 117)
- eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5)
- eliksir przeciwbólowy (2 porcje, stat. 7)
- eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- eliksir wzmacniający krew (1 porcja, stat. 7)
Bertie: brosza z alabastrowym jednorożcem, propeller żądlibąkowy, czosnkowy amulet, wabik na wilkołaki, różdżka mugolskie bzdety: scyzoryk, zapalniczka, latarka,
eliksir niezłomności (stat. 0),
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30)
wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (stat. 30, moc +10)
eliksir ożywiający stat. 15
Lucinda: eliksir znieczulający od Asbjorna (1), eliksir wzmacniający krew. eliksir kociego kroku (1), eliksir niezłomności (1), antidotum podstawowe (1), różdżkę.
Jackie: różdżkę, 4 tabliczki czekolady,amulet z jeleniego poroża (przekazany Emmie), maść z wodnej gwiazdy (stat. 15, 2 porcje), eliksir kociego kroku (stat. 15, 3 porcje), eliksir Garota (2 porcje, stat. 29), eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 0)
Susanne: miotła dobrej jakości(Frederica - w torbie) różdżka, fluoryt, koral zmiennokształtny, magiczna torba i w niej: miotła (zwykła) oraz miotła Foxa, zawinięty i zabezpieczony nóż (bez bonusów, nie ze sklepiku MG), lina, woda w szklanej butelce, siedem pustych fiolek, woreczek z ciasteczkami, tabliczka czekolady, notatnik, pióro oraz eliksiry:
- Smocza łza (1 porcja, stat. 29, moc +5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na odmrożenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 5)
- Czyścioszek (1 porcja, stat. 5)
- Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir niezłomności (2 porcje, stat. 5)
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 5)
- Złoty eliksir (1 porcja, stat. 29)
- Eliksir Garota (1 porcja)
- Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 35, moc +5)
- Antidotum podstawowe (stat. 20, 115 oczek)
- Eliksir kociego kroku x1 (stat. 20, 117 oczek)
- Eliksir niezłomności x1 (stat. 23, moc = 106)
- Eliksir kociego wzroku x1 (stat. 23, moc = 104)
- Eliksir byka (2 porcje, stat. 30, moc +10)
- Eliksir lodowego płaszcza (2 porcje, stat. 30)
- Eliksir kurczący (1 porcja, stat. 5)
- Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 5)
- Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir volubilis (1 porcja, stat. 5)
- Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 15)
- Eliksir ochrony (21 porcje, stat. 30)
- Tabela żywotności Lucindy:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 272żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 220 - 244 71-80% brak -10 193 - 219 61-70% brak -15 165 - 192 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 138 - 164 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 111 - 137 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 84 - 110 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 57 - 83 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 56 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- Żywotność Jackie:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 317żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 256 - 285 71-80% brak -10 225 - 255 61-70% brak -15 193 - 224 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 161 - 192 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 129 - 160 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 98 - 128 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 66 - 97 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 65 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
Bardzo mocno, gorąco i najpiękniej na świecie proszę o to, żeby postarać się o nie odpisywanie w ostatnim momencie. [/size]
Oaza
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Oaza Harolda